Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/28: Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
id
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{Pk|sta|rożytnych}}. Z geografią, zato było źle: odrazu zmiarkowałem, że inni nierównie więcej umieją odemnie. Ocalił mnie wyjątkowo szczęśliwy przypadek. Egzaminował pułkownik Meinecke, człowiek uczony, ale trochę dziwak. Uchodził on za wielkiego znawcę wina węgierskiego i prawdopodobnie dlatego się spytał, gdzie leży Tokay. Nikt nie umiał odpowiedzieć, co go niezmiernie rozgniewało. Ja stałem ostatni w rzędzie i na szczęście przypomniałem sobie, że jest wino Tokay i że takowe, jako węgierskie, matce mojej w chorobie przepisał doktór. Gdy pułkownik usłyszał moją odpowiedź „w Węgrzech,” rozjaśniło mu się oblicze i dał mi najlepszy stopień z geografii.<br>
{{Pk|sta|rożytnych}}. Z geografią zato było źle: odrazu zmiarkowałem, że inni nierównie więcej umieją odemnie. Ocalił mnie wyjątkowo szczęśliwy przypadek. Egzaminował pułkownik Meinecke, człowiek uczony, ale trochę dziwak. Uchodził on za wielkiego znawcę wina węgierskiego i prawdopodobnie dlatego się spytał, gdzie leży Tokay. Nikt nie umiał odpowiedzieć, co go niezmiernie rozgniewało. Ja stałem ostatni w rzędzie i na szczęście przypomniałem sobie, że jest wino Tokay i że takowe, jako węgierskie, matce mojej w chorobie przepisał doktór. Gdy pułkownik usłyszał moją odpowiedź „w Węgrzech,” rozjaśniło mu się oblicze i dał mi najlepszy stopień z geografii.<br>
{{tab}}{{LinkWew|Takim|id=II-04}} sposobem byłem jednym z czterech szczęśliwców, którzy najlepiej zdali egzamin. Ale całe cztery tygodnie musiałem czekać na pozwolenie wstąpienia do wojska pruskiego; a gdy nareszcie i to nadeszło, jeszcze nie zostałem przyjęty, gdyż dopiero 13 grudnia kończyłem prawem przepisane lat siedmnaście. Tymczasem dostałem specyalnego instruktora, który na rynku magdeburskim porządnie mnie mustrował, choć jeszcze byłem w cywilnem ubraniu. Postępy moje w krótce zjednały mi życzliwość surowego mentora. Jedna tylko okoliczność przeprowadzała go do rozpaczy: włosy miałem tak kręte, że się w żaden sposób poddać nie chciały wojskowej dyscyplinie.<br>
{{tab}}{{LinkWew|Takim|id=II-04}} sposobem byłem jednym z czterech szczęśliwców, którzy najlepiej zdali egzamin. Ale całe cztery tygodnie musiałem czekać na pozwolenie wstąpienia do wojska pruskiego; a gdy nareszcie i to nadeszło, jeszcze nie zostałem przyjęty, gdyż dopiero 13 grudnia kończyłem prawem przepisane lat siedmnaście. Tymczasem dostałem specyalnego instruktora, który na rynku magdeburskim porządnie mnie mustrował, choć jeszcze byłem w cywilnem ubraniu. Postępy moje wkrótce zjednały mi życzliwość surowego mentora. Jedna tylko okoliczność przeprowadzała go do rozpaczy: włosy miałem tak kręte, że się w żaden sposób poddać nie chciały wojskowej dyscyplinie.<br>
{{tab}}Pomimo uciążliwej służby, pomimo pozornie srogiego i gburowatego obejścia instruktorów z rekrutami, dziś jeszcze z przyjemnością wspominam te czasy. Gburowatość jest tylko manierą, bo niema intencyi obrażającej. Dlatego też nikt się nie czuje dotkniętym i z chwilą — gdy się kończy służba, zapomina się o grubijaństwie, a pozostaje tylko uczucie koleżeństwa, które począwszy od króla, a skończywszy na ostatnim rekrucie, całą ożywia armię.<br>
{{tab}}Pomimo uciążliwej służby, pomimo pozornie srogiego i gburowatego obejścia instruktorów z rekrutami, dziś jeszcze z przyjemnością wspominam te czasy. Gburowatość jest tylko manierą, bo niema intencyi obrażającej. Dlatego też nikt się nie czuje dotkniętym i z chwilą — gdy się kończy służba, zapomina się o grubijaństwie, a pozostaje tylko uczucie koleżeństwa, które począwszy od króla, a skończywszy na ostatnim rekrucie, całą ożywia armię.<br>

Wersja z 22:04, 21 kwi 2021

Ta strona została skorygowana.

rożytnych. Z geografią zato było źle: odrazu zmiarkowałem, że inni nierównie więcej umieją odemnie. Ocalił mnie wyjątkowo szczęśliwy przypadek. Egzaminował pułkownik Meinecke, człowiek uczony, ale trochę dziwak. Uchodził on za wielkiego znawcę wina węgierskiego i prawdopodobnie dlatego się spytał, gdzie leży Tokay. Nikt nie umiał odpowiedzieć, co go niezmiernie rozgniewało. Ja stałem ostatni w rzędzie i na szczęście przypomniałem sobie, że jest wino Tokay i że takowe, jako węgierskie, matce mojej w chorobie przepisał doktór. Gdy pułkownik usłyszał moją odpowiedź „w Węgrzech,” rozjaśniło mu się oblicze i dał mi najlepszy stopień z geografii.
Takim sposobem byłem jednym z czterech szczęśliwców, którzy najlepiej zdali egzamin. Ale całe cztery tygodnie musiałem czekać na pozwolenie wstąpienia do wojska pruskiego; a gdy nareszcie i to nadeszło, jeszcze nie zostałem przyjęty, gdyż dopiero 13 grudnia kończyłem prawem przepisane lat siedmnaście. Tymczasem dostałem specyalnego instruktora, który na rynku magdeburskim porządnie mnie mustrował, choć jeszcze byłem w cywilnem ubraniu. Postępy moje wkrótce zjednały mi życzliwość surowego mentora. Jedna tylko okoliczność przeprowadzała go do rozpaczy: włosy miałem tak kręte, że się w żaden sposób poddać nie chciały wojskowej dyscyplinie.
Pomimo uciążliwej służby, pomimo pozornie srogiego i gburowatego obejścia instruktorów z rekrutami, dziś jeszcze z przyjemnością wspominam te czasy. Gburowatość jest tylko manierą, bo niema intencyi obrażającej. Dlatego też nikt się nie czuje dotkniętym i z chwilą — gdy się kończy służba, zapomina się o grubijaństwie, a pozostaje tylko uczucie koleżeństwa, które począwszy od króla, a skończywszy na ostatnim rekrucie, całą ożywia armię.