Boska komedja (Dante, 1909)/Piekło/Pieśń II: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja nieprzejrzana] | [wersja nieprzejrzana] |
m robot usuwa: fr:La Divine Comédie/L’Enfer/Chant II |
m r2.5) (robot dodaje: cs, fr, ru, sl |
||
Linia 297: | Linia 297: | ||
[[Kategoria:Boska Komedia (Porębowicz)|Piekło 02]] |
[[Kategoria:Boska Komedia (Porębowicz)|Piekło 02]] |
||
[[cs:Božská komedie/Peklo/Zpěv druhý]] |
|||
[[en:The Divine Comedy/Inferno/Canto II]] |
[[en:The Divine Comedy/Inferno/Canto II]] |
||
[[es:La Divina Comedia: El Infierno: Canto II]] |
[[es:La Divina Comedia: El Infierno: Canto II]] |
||
[[fr:La Divine Comédie (trad. Lamennais)/L’Enfer/Chant II]] |
|||
[[it:Divina Commedia/Inferno/Canto II]] |
[[it:Divina Commedia/Inferno/Canto II]] |
||
[[pt:A Divina Comédia/Inferno/II]] |
[[pt:A Divina Comédia/Inferno/II]] |
||
[[ru:Божественная комедия (Данте/Мин)/Ад/Песнь II/ДО]] |
|||
[[sl:Božanska komedija/Pekel/Spev II]] |
Wersja z 11:41, 13 lut 2011
Dante, niepewny, czy zasłużył na łaskę oglądania zaświatów, wypowiada swoje wątpliwości wobec Wergilego; poeta dodaje mu otuchy, wyjaśniając, że sama Matka Boska za pośrednictwem św. Łucji i Beatrycze wzywa go do tej wędrówki.
1 Już dzień uchodził, mrok szarej godziny
- Już odwoływał padolne zwierzęta
- Od pospolitych trudów — ja jedyny
4 Gotowałem się na bój, nie na święta,
- Z trudem podróży, z litości katuszą;
- Skreśli je pamięć, co jej błąd nie pęta.
7 Wesprzyjcie, muzy, krzep mię, twórcza duszo!
- Pamięci moja, widzeń mych zwierciadło,
- Dzisiaj się mocy twe objawić muszą.
10 „Ty, co mię wiedziesz w krainę przepadła,
- Znaszli me serce dość silnym i dzielnym,
- Aby na wielkim przejściu sobą władło?
13 Mówisz, że w ciele jeszcze skazitelnym
- Rodzic Sylwiusza odwiedził te szlaki
- I nieśmiertelność czuł ciałem śmiertelnym.
16 To, że wróg złego był mu łaskaw taki,
- Wiedząc, jak ważny skutek dzieło czeka,
- I ważąc, kto zacz miał zeń wyjść i jaki,
19 Chyba nie zdziwi rozumnego człeka;
- Gdyż on rzymskiemu państwu i Rzymowi
- Na patryjarchę był naznaczon z wieka,
22 Który i które, że się tu wysłowi
- Prawdę, dla świętych miejsc są stanowione,
- Gdzie dzisiaj siedzą dziedzice Piotrowi.
25 Przez owo zejście w twej pieśni sławione
- Zrozumiał rzeczy, po których przyczynie
- On wziął zwycięstwo, a papież koronę.
28 Po nim apostoł, Wybrane Naczynie,
- Skróś przewędrował te zaziemskie smugi,
- By wzmocnił wiarę, zbawienia dawczynię.
31 Lecz ja co? Skąd mi Łaska? Jam nie drugi
- Eneasz ani Pawła hart posiadam,
- Nikt ni sam do się nie znam tej zasługi.
34 Więc gdy me pójście na twą wolę składam,
- Drżę, czy zamiaru nie roję szalenie;
- Ty, mędrzec, pojmiesz lepiej, niż powiadam".
37 Jak człek, co, chciawszy, znów odmienia chcenie,
- Aż w postanowień kolejnych szeregu
- Zgoła odwróci pierwotne życzenie,
40 Taki ja byłem na ponurym brzegu,
- Kiedy rozmysłem starłem chęci skore
- I w pierwszej chwili ochocze do biegu.
43 „Jeśli twą tajną myśl ze słów rozbiorę —
- Rzekł wielkoduszny cień — widzę na oczy
- Wnętrze twej duszy nędznym strachem chore,
46 Który tak czasem człowieka omroczy,
- Gdy się zapalił do zacnego dzieła,
- Że jak płochliwy zwierz przed nim uskoczy.
49 By się odwaga z tej trwogi ocknęła,
- Opowiem rozkaz dany mi w otchłani
- W on czas, gdy litość nad tobą mię zdjęła.
52 Siedziałem w duchów wątpliwych przystani,
- Gdy przyszła piękna, święta białogłowa,
- Tak piękna, żem jej rzekł: »Rozkazuj, pani!«
55 Wzrok jej lśnił jaśniej niż gwiazda wschodowa;
- Słodka i cicha była i w mówieniu
- Anielska; ta w te ozwała się słowa:
58 »O ty uprzejmy mantowański cieniu,
- Którego imię trwa i pełne chluby
- Trwać będzie, póki żywota stworzeniu,
61 Oto miły mój, a losom nieluby,
- Takie przekory napotkał w swej drodze
- Na pustych progach, że nie wytrwał próby,
64 Wracał i zbłądził; a lękam się srodze,
- Słysząc, co o nim powiadano w górze,
- Czy mu niepóźno z posiłkiem przychodzę.
67 Więc z ozdobnymi słowy pośpiesz, nuże!
- Niechaj go zbawi twa pomoc i rada
- I niech ja o nim więcej źle nie wróżę.
70 Jam Beatrycze, która do cię gada;
- Z miejsc idę, które znów oglądać życzę;
- Miłość mię wiodła i teraz mną włada.
73 Kiedy powrócę przed pańskie oblicze,
- Chwalić cię będę i często, i szczerze«.
- Zamilkła, a ja do niej: »Beatrycze,
76 O władcza pani, z której jedno bierze
- Tę moc ród ludzki, że przeszedł stworzenia
- Żyjące w nieba najwyższego sferze,
79 Tak mię ochota służby rozpłomienia,
- Że nie usłużę nigdy nadto wcześnie,
- I tutaj dość mi jednego skinienia.
82 Lecz powiedz przecie: nie wzdragasz się w cieśnie
- Naszej śródziemnej zstępować otchłani
- Z szerokich dziedzin, gdzie ci radość wskrześnie?«
85 A na to rzekła mi ta jasna pani:
- »Pokrótce zadość twej chęci uczynię.
- Bym zejść się bała, nikt mi nie przygani;
88 Bać się należy tych rzeczy jedynie,
- Z których się szkoda niepowrotna lęże,
- Ale nie innych, których groza minie.
91 Ja z Łaski Bożej mam takie pawęże,
- Że ni się nędzą waszą nie poplamię,
- Ni mię płomieni waszych żar dosięże.
94 Jest Łaski pełna Pani w bożym chramie:
- Przeciw zawadom chce pomagać tobie
- I oto górne twarde prawo łamie.
97 Więc Łucję do się przyzwała w tej dobie
- I rzekła: „Sługę twego nęka trwoga;
- Pośpieszaj, twojej zlecam go osobie".
100 A Łucja, wszelkiej surowości wroga,
- Zeszła, gdzie pobyt mam z Rachelą starą:
- „O Beatrycze, prawa chlubo Boga! —
103 Tak przemówiła do mnie — jakąż miarą
- Nie śpieszysz wesprzeć swego miłośnika,
- Co się dla ciebie wzniósł nad ciżbę szarą?
106 Czyli cię łkanie jego nie przenika?
- Czyli nie widzisz, jak śród fali wzdętej,
- Chełpliwszej morza, z śmiercią się potyka?"
109 Nikt nie miał większej na pośpiech zachęty,
- Kto szuka zysku lub się szkody boi,
- Niż ja, gdym głos ten usłyszała święty.
112 Z błogosławionych zstąpiłam podwoi,
- Ufna w wymowie twej zacnej i czesnej,
- Co równie ciebie jak słuchaczów stroi«.
115 A dokonawszy słów tych, wzrok bolesny
- Słonecznych oczu ku mej twarzy skłania;
- Jam też czym prędzej biegł, by przybyć wczesny.
118 I oto jestem wedle rozkazania;
- Wydarłem ciebie bestii, co na cudną
- Górę najprostszej ścieżyny zabrania;
121 Więc cóż? Przecz stopę zatrzymujesz żmudną,
- Dlaczego strachem serce twoje chorze,
- Czemu odwaga i zapały chłódną,
124 Skoro już jesteś na niebieskim dworze
- Tak bardzo luby trzem błogosławionem
- I gdy ja tobie tyle szczęścia wróżę?"
127 Jak kwiatki, nocnym powarzone szronem,
- Stulone gną się, aż gdy je odbieli
- Słońce, wraz czołem się wznoszą i łonem,
130 Podobnie we mnie otucha wystrzeli,
- A serce taka umocni odwaga,
- Że wołam jako człek, co się ośmieli:
133 „O, przelitośna ta, co mię wspomaga!
- I ty litośny, że długiej namowy
- Nie używała do cię jej powaga.
136 Ty swoim przyjściem i swoimi słowy
- Takie w mym sercu wzbudziłeś pragnienie,
- Żem znowu silny, żem znowu gotowy.
139 Pójdźmyż, niech dwojga jedno będzie chcenie;
- Ty Mistrzem moim, ty Wodzem, ty Panem".
- Zmilkłem, on ruszył; na jego skinienie
142 Poszedłem krajem trudnym i nieznanem.