Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/179: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Nowa strona |
+ |
||
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 10: | Linia 10: | ||
<br> |
<br> |
||
{{c|4.}} |
{{c|4.}} |
||
<poem> |
|||
Z szatankiem tym, co modre jak cherub ma oczy, |
Z szatankiem tym, co modre jak cherub ma oczy, |
||
Usta jak krew, a zowie się słodziutko: „Mania“... |
Usta jak krew, a zowie się słodziutko: „Mania“... |
Wersja z 12:41, 7 kwi 2018
Wiosna i młodość — jedno. Każda z nich otwiera
Bramy ziemskiego raju, nie nie biorąc za to.
O róże! o dziewczęta! O święta i szczera
Miłości serc dziecinnych!... Może łysy Plato
O duchów mówiąc związku bezkrwistym miał rację,
Co do mnie jednak, wolę konkretną kolację.
Z szatankiem tym, co modre jak cherub ma oczy,
Usta jak krew, a zowie się słodziutko: „Mania“...
I gdy wiosna wygrywa swój koncert uroczy,
Na deser są piosenki i pocałowania,
Gdy nie słychać Tartuffe’ów wqźowcgo świstu,
Przekładam jedną Manię nad Platonów trzystu...
Wiem, że ta strofa grzeszy przeciw moralności,
A co gorsza, ma ostry zapach parodoksu...
Co tam! niech jespan krytyk zżyma się i złości,
Ja jej z miejsca nie ruszę. Wiem, że dymem koksu
Gdybym wiersze wypełnił, zyskałbym oklaski,
Lecz przekładam sen cichy nad wiwatne wrzaski.