Strona:Pisma VI (Aleksander Świętochowski).djvu/107: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Pywikibot touch edit |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Uwierzytelniona | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
Wprzódy wrosnę w to miejsce, niż z niego ustąpię, dopóki ty nie będziesz wolną. Jeśli ci dziedzic odejść nie pozwoli, to mu się wydrę lub ukradnę i w sądzie szacunek twojej głowy zapłacę.<br |
Wprzódy wrosnę w to miejsce, niż z niego ustąpię, dopóki ty nie będziesz wolną. Jeśli ci dziedzic odejść nie pozwoli, to mu się wydrę lub ukradnę i w sądzie szacunek twojej głowy zapłacę.<br> |
||
{{tab}}'''Kazimiera.''' Ty masz do obrony rąk dwie, a on do napaści tysiąc.<br |
{{tab}}'''Kazimiera.''' Ty masz do obrony rąk dwie, a on do napaści tysiąc.<br> |
||
{{tab}}'''Tadeusz''' ''(smutnie)''. Prawda. Tak było u nas zawsze i za to może dziś losy strasznie nas karzą. Po tysiąc rąk pracowało i krwawiło się dla wygody jednego samolubstwa; teraz Nemezys mści się na swawoli za krzywdy ciemiężonej niewinności. Obcą ręką rozdawać będzie te prawa uciśnionym, które im się z naszej należały i które sprawiedliwością kraj by zbawiły. Podobno już nawet Francuzi zmienili nasze ustawy. Kazimiero, czekajmy ojca mojego, on dziś z Warszawy przyjeżdża, może nam jakiś ratunek przywiezie.<br |
{{tab}}'''Tadeusz''' ''(smutnie)''. Prawda. Tak było u nas zawsze i za to może dziś losy strasznie nas karzą. Po tysiąc rąk pracowało i krwawiło się dla wygody jednego samolubstwa; teraz Nemezys mści się na swawoli za krzywdy ciemiężonej niewinności. Obcą ręką rozdawać będzie te prawa uciśnionym, które im się z naszej należały i które sprawiedliwością kraj by zbawiły. Podobno już nawet Francuzi zmienili nasze ustawy. Kazimiero, czekajmy ojca mojego, on dziś z Warszawy przyjeżdża, może nam jakiś ratunek przywiezie.<br> |
||
{{tab}}'''Kazimiera.''' Przywiezie — panu.<br |
{{tab}}'''Kazimiera.''' Przywiezie — panu.<br> |
||
{{tab}}'''Tadeusz.''' Wtedy niech przeciw mnie powstaną wszystkie potęgi, ja je za ciebie do walki wyzwę! ''(Podczas tych słów wchodzi Onufry, pokazując Andrzejowi Tadeusza)''.<br |
{{tab}}'''Tadeusz.''' Wtedy niech przeciw mnie powstaną wszystkie potęgi, ja je za ciebie do walki wyzwę! ''(Podczas tych słów wchodzi Onufry, pokazując Andrzejowi Tadeusza)''.<br> |
||
{{tab}}'''Onufry''' ''(półgłosem)''. Tego szkodnika odstraszyć trzeba. |
{{tab}}'''Onufry''' ''(półgłosem)''. Tego szkodnika odstraszyć trzeba.<br> |
||
{{c|SCENA X.|w=130%|przed=2em}} |
|||
⚫ | |||
⚫ | |||
<center><big>SCENA X.</big></center> |
|||
⚫ | |||
⚫ |
Aktualna wersja na dzień 22:27, 19 wrz 2019
Wprzódy wrosnę w to miejsce, niż z niego ustąpię, dopóki ty nie będziesz wolną. Jeśli ci dziedzic odejść nie pozwoli, to mu się wydrę lub ukradnę i w sądzie szacunek twojej głowy zapłacę.
Kazimiera. Ty masz do obrony rąk dwie, a on do napaści tysiąc.
Tadeusz (smutnie). Prawda. Tak było u nas zawsze i za to może dziś losy strasznie nas karzą. Po tysiąc rąk pracowało i krwawiło się dla wygody jednego samolubstwa; teraz Nemezys mści się na swawoli za krzywdy ciemiężonej niewinności. Obcą ręką rozdawać będzie te prawa uciśnionym, które im się z naszej należały i które sprawiedliwością kraj by zbawiły. Podobno już nawet Francuzi zmienili nasze ustawy. Kazimiero, czekajmy ojca mojego, on dziś z Warszawy przyjeżdża, może nam jakiś ratunek przywiezie.
Kazimiera. Przywiezie — panu.
Tadeusz. Wtedy niech przeciw mnie powstaną wszystkie potęgi, ja je za ciebie do walki wyzwę! (Podczas tych słów wchodzi Onufry, pokazując Andrzejowi Tadeusza).
Onufry (półgłosem). Tego szkodnika odstraszyć trzeba.
Andrzej (podchodząc z tyłu do Tadeusza). U kogo pan brat tu jesteś?