Ocean (Byron, tłum. Kasprowicz, 1907): Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
n.
 
m Nawider przeniósł stronę Ocean do Ocean (Byron, tłum. Kasprowicz, 1907): pod disambing
 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 20:56, 26 maj 2018

<<< Dane tekstu >>>
Autor George Gordon Byron
Tytuł Ocean
Pochodzenie Poeci angielscy
Wydawca Księgarnia H. Antenberga
Data wyd. 1907
Druk W. L. Anczyc i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jan Kasprowicz
Tytuł orygin. Maid of Athens, ere we part
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
OCEAN.
(Z «Wędrówek Childe Harolda»).
 

Tocz fale wód swych, oceanie siny!
Bicz flot tysiąca darmo cię rozpienia!
Na lądzie śladem człowieka: ruiny,
Tu u twych brzegów kres jego niszczenia!
Ty sam druzgocesz tu statki! Ni cienia
Tu nie zostawia człowiek, gniewem zdjęty,
Chyba ślad jeden: piany krótkie wrzenia,
Gdy, jak dżdżu kropla, padnie w twe odmęty
Bez dzwonów, bez pogrzebu, w trumnie niezamknięty.

Smug twój nie na to, aby go łupiły
Ręce człowieka... Spiąwszy się do góry,
Strącisz go z siebie... Ty szydzisz z tej siły,
Którą on ziemi zadaje tortury —
Ze swojej piersi podrzucisz go w chmury,

Albo o ziemię twa moc nim uderzy,
Śród fal wyjących igraszki ponurej,
W jakiejś zatoce, u jakichś wybrzeży,
W porcie jego nadziei: tam niech sobie leży!

Te pancerniki, co gromami biją
W twierdze skaliste, tak, że drżą narody,
Że się w stolicach władze z strachu wiją —
Dębowych smoków tak olbrzymie kłody,
Że się ich twórców marne, pyszne trzody
Zwią wojn panami i twego obszaru,
To twa zabawka!... Wszak padły w twe wody,
Jak śnieżne pyłki spienionego waru,
Owa duma Armady i łup Trafalgaru.

Państwa twych brzegów — czem są dzisiaj one?
Rzym, Kartagina, Assyrya, Hellada!
Zmyły ich wolność twe fale spienione,
Lecz i tyranów... Dziś nad niemi włada
Obcy, służalec, ciemięzca... Zagłada
W puszcze zmieniła dzierżawy, twe skronie
Zawsze te same! Czas im bruzd nie zada!
Jak w dniu stworzenia, tak i dzisiaj płonie
Ten lazur, co okrywa igrające tonie.

Chwalebne lustro, gdzie się nawet w burzy
Ogląda Wszechmoc! ty — cichyś czy wrzący,
Czy wiew cię muska, czy cię orkan chmurzy,
Czyś pod biegunem, czy w strefie gorącej —
Zawsze-ś wspaniały, granic nie znający!
Niewidzialnego tronie! Pierwowzorze
Wieczności! berło wszystkich stref dzierżący!

Z twych mułów płód ten, co w tobie ma łoże,
Bezdenny i samotny strasznych wód przestworze!

Jam umiłował ciebie, Oceanie!
I szczytem uciech w mej młodości lecie
Było jak bąbel płynąć po twej pianie!
Od dziecka-m przywykł do twych fal! Na grzbiecie
Twoim spoczywać to rozkosz! Zamiecie
Burz twych jam kochał, choć wnętrze człowieka
Przejmują grozą: ufałem, twe dziecię,
Twoim odmętom z bliska i zdaleka,
Jak dziś, gładziłem włos twój, co zdrojami ścieka!...





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: George Gordon Byron i tłumacza: Jan Kasprowicz.