Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/422: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Nie podano opisu zmian |
Nie podano opisu zmian |
||
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 27: | Linia 27: | ||
{{---|po=20px}} |
{{---|po=20px}} |
||
<section end="Petrarka"/><section begin="Bokacyusz"/> |
<section end="Petrarka"/><section begin="Bokacyusz"/> |
||
{{c|IV. Bokacyusz.|w=150%|po=15px}} |
{{c|'''IV. Bokacyusz.'''|w=150%|po=15px}} |
||
<section end="Bokacyusz"/><section begin="Sokół"/> |
<section end="Bokacyusz"/><section begin="Sokół"/> |
||
{{c|Sokół (Z „Dekameronu“ V, 9.)|w=120%|po=15px}} |
{{c|Sokół (Z „Dekameronu“ V, 9.)|w=120%|po=15px}} |
Wersja z 00:35, 25 gru 2017
Ten jeszcze kwiatek u jej stóp się ściele,
Ten w powietrzu, nim padł na nią,
Zda się szeleście: „Miłość tu jest panią“.
Wtedym nieraz myślał skrycie,
Dziwną grozą owładnięty:
Toż pewnie tylko snów są rajskich dziwa! —
Tak w zapomnień mych zachwycie
Boskie twarzy jej ponęty.
Uśmiech, co słodkim dreszczem wskroś przeszywa,
Wzroku jej wymowa tkliwa,
Wiedzę prawdy we mnie złamie,
Że pytałem roztęskniony:
Jak i kiedym zszedł w te strony?
Bom sądził biedny, żem już w niebios bramie,
Odkąd wszędzie, gdzie się schronię,
Spokoju nie znam, prócz w tej jednej stronie....
Pieśni! tyś zdobna w promieniste znamię!
Więc z twej kniei w świat idź śmiało
Brzmieć między ludźmi godną Laury chwalą!
Filomena[1] skończyła opowieść swoją. Wówczas królowa[2], widząc, że oprócz Dionea[3], który miał kończyć dzień na mocy danego mu przywileju, ona tylko nie opowiadała jeszcze, z wesołą twarzą w te słowa zaczęła:
— Na mnie tedy kolej przychodzi i oto chcę wywiązać się z przyjemnego mojego obowiązku powieścią, która nieco z poprzednią ma podobieństwa. Tę tylko z niej szczególną wyciągniecie korzyść, kochane przyjaciółki, iż nauczycie się, jaką władzę mają wdzięki wasze nad szlachetnemi sercami, ale zarazem i tego, żeście powinny względów swoich z własnej woli udzielać, a nie spuszczać się na los szczęścia, który zwyczajnie najdziwaczniej dary swoje rozdziela.