Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/093: Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
m Robot automatycznie zamienia tekst (-­ +)
Korekta
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{pk|zno|mu}}{{Błąd w druku|znowu}} swą historyjkę o przejściu północno-zachodniem.<br />
{{Tylko na stronie|{{Korekta|mu|wu}}|{{Korekta|znomu|znowu}}}} swą historyjkę o przejściu północno-zachodniem.<br />
{{tab}}Doktór domyślał się czegoś innego, tego właśnie czego obawiał się Hatteras; dlatego też postanowił nie dopuścić nigdy, aby dwaj przeciwnicy w tym przedmiocie ze sobą mówili, chociaż mu się to niezawsze udawało. Każda najzwyczajniejsza rozmowa, mogła się zwrócić na tę drażliwą kwestyę i zapalić iskrę zobopólnej niechęci.<br />
{{tab}}Doktór domyślał się czegoś innego, tego właśnie czego obawiał się Hatteras; dlatego też postanowił nie dopuścić nigdy, aby dwaj przeciwnicy w tym przedmiocie ze sobą mówili, chociaż mu się to niezawsze udawało. Każda najzwyczajniejsza rozmowa, mogła się zwrócić na tę drażliwą kwestyę i zapalić iskrę zobopólnej niechęci.<br />
{{tab}}Czego się obawiał Clawbonny, to się i stało wkrótce. Po ukończeniu domu, doktór otwarcie jego chciał uczcić biesiadą, zaprowadzając niejako tym sposobem stare zwyczaje Europy, na nieznanym zupełnie lądzie. Bell zabił właśnie kilka kuropatw i zająca białego, pierwszego zwiastuna zbliżającej się wiosny.<br />
{{tab}}Czego się obawiał Clawbonny, to się i stało wkrótce. Po ukończeniu domu, doktór otwarcie jego chciał uczcić biesiadą, zaprowadzając niejako tym sposobem stare zwyczaje Europy, na nieznanym zupełnie lądzie. Bell zabił właśnie kilka kuropatw i zająca białego, pierwszego zwiastuna zbliżającej się wiosny.<br />

Wersja z 22:18, 24 wrz 2014

Ta strona została przepisana.

mu swą historyjkę o przejściu północno-zachodniem.
Doktór domyślał się czegoś innego, tego właśnie czego obawiał się Hatteras; dlatego też postanowił nie dopuścić nigdy, aby dwaj przeciwnicy w tym przedmiocie ze sobą mówili, chociaż mu się to niezawsze udawało. Każda najzwyczajniejsza rozmowa, mogła się zwrócić na tę drażliwą kwestyę i zapalić iskrę zobopólnej niechęci.
Czego się obawiał Clawbonny, to się i stało wkrótce. Po ukończeniu domu, doktór otwarcie jego chciał uczcić biesiadą, zaprowadzając niejako tym sposobem stare zwyczaje Europy, na nieznanym zupełnie lądzie. Bell zabił właśnie kilka kuropatw i zająca białego, pierwszego zwiastuna zbliżającej się wiosny.
Festyn ten odbył się w niedzielę 14-go kwietnia, przy bardzo pięknej pogodzie i suchem zupełnie powietrzu, a do tego w mieszkaniu dobrze ogrzanem.
Obiad był wspaniały: świeża zwierzyna wybornie smakowała przy suszonem i solonem mięsie, a doskonały pudding sporządzony własną ręką doktora, dwa razy z półmiska na talerze przechodził. Doktór opasany fartuchem i z nożem w ręku, taką w kulinarnej sztuce okazał biegłość, że