Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/340: Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
drobne techniczne
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana

Wersja z 19:44, 17 sie 2014

Ta strona została skorygowana.

— Położenie zaczyna być trudne, myślał doktór, stojąc nieporuszony jak skała.
Nieraz zwierzę tak blisko było, że doktór czuł oddech jego; za chwilę tonęło w owej mroźnej parze. To znów zwierz machał ogromnemi swemi łapami, że rozdzierał pazurami odzienie na doktorze, który odskakiwał na stronę, a tymczasem massa stawała się nieruszalną, jakby jakie zjawisko w fantasmagoryi. Tak cofając się i macając w około, trafił nareszcie na dość wysoką górę lodową i zaraz pomyślał:
— Gdybym się mógł dostać na jej wierzchołek, byłbym ocalony.
Jak pomyślał tak i zrobił: ze zręcznością zadziwiającą wdrapał się na wyniosłość około ośmdziesięciu stóp wynoszącą, i tym sposobem ujrzał się ponad mgłą marznącą, w atmosferze czystej i widnej.
— Bogu dzięki! zawołał, i obracając się na około dostrzegł zaraz swych trzech towarzyszy, wynurzających się powoli z tego gęstego mroku.
— Hatteras!
— Panie Clawbonny!
— Bell! Simpson!
Wykrzykniki te jednocześnie prawie słyszeć się dały; na niebie ukazał się w tej prawie chwili