Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/188: Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
m AkBot przeniósł stronę Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/186 na Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/188, bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem: renumeracja
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 5: Linia 5:
{{tab}}— Bynajmniej. Muszę już iść.<br>
{{tab}}— Bynajmniej. Muszę już iść.<br>
{{tab}}— Niech pan coś przekąsi — zaproponował brunatno-włosy jegomość i dodał poufnie — tak to się zwykle kończy. Ba, i nie może być inaczej, chyba żeby wprowadzono poligamję, tylko z tamtej strony.<br>
{{tab}}— Niech pan coś przekąsi — zaproponował brunatno-włosy jegomość i dodał poufnie — tak to się zwykle kończy. Ba, i nie może być inaczej, chyba żeby wprowadzono poligamję, tylko z tamtej strony.<br>
{{tab}}Zaśmiał się idiotycznie, a ja odwróciłem się ku wyjściu.<br>
{{tab}}Zaśmiał się idjotycznie, a ja odwróciłem się ku wyjściu.<br>
{{tab}}Otworzyłem już drzwi, gdy nagła myśl błysnęła mi w głowie; podeszłem do mego szczęśliwego rywala, który rzucił niespokojne wejrzenie na dzwonek elektryczny.<br>
{{tab}}Otworzyłem już drzwi, gdy nagła myśl błysnęła mi w głowie; podeszłem do mego szczęśliwego rywala, który rzucił niespokojne wejrzenie na dzwonek elektryczny.<br>
{{tab}}— Czy nie zechciałby mi pan odpowiedzieć na jedno pytanie? — rzekłem.<br>
{{tab}}— Czy nie zechciałby mi pan odpowiedzieć na jedno pytanie? — rzekłem.<br>

Aktualna wersja na dzień 22:25, 11 lip 2020

Ta strona została skorygowana.

— Nie, nie otrzymałem żadnego listu.
— Co za szkoda! Byłoby to wyjaśniło sytuację.
— Sytuacja jest zupełnie jasna — rzekłem.
— Opowiedziałam Williamowi wszystko o naszych stosunkach — ciągnęła dalej Gladys — wogóle mój mąż i ja nie mamy przed sobą tajemnic. Doprawdy przykro mi bardzo ze względu na pana, ale uczucie pańskie nie mogło być zbyt głębokiem, skoro odjechał pan z lekkiem sercem, zostawiając mnie samą, nieprawdaż? Nie ma pan chyba żalu do mnie?
— Bynajmniej. Muszę już iść.
— Niech pan coś przekąsi — zaproponował brunatno-włosy jegomość i dodał poufnie — tak to się zwykle kończy. Ba, i nie może być inaczej, chyba żeby wprowadzono poligamję, tylko z tamtej strony.
Zaśmiał się idjotycznie, a ja odwróciłem się ku wyjściu.
Otworzyłem już drzwi, gdy nagła myśl błysnęła mi w głowie; podeszłem do mego szczęśliwego rywala, który rzucił niespokojne wejrzenie na dzwonek elektryczny.
— Czy nie zechciałby mi pan odpowiedzieć na jedno pytanie? — rzekłem.
— Owszem, o ile będę w stanie — odparł.
— W jaki sposób zdobył ją pan? Czy odnalazł pan ukryty skarb, czy odkrył biegun północny,