Strona:Maria Konopnicka - Na normandzkim brzegu.djvu/140: Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
m bot poprawia formatowanie
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
i świąteczno. Prym w tłoczeniu się i rozpychaniu łokciami trzymają, rzecz prosta, »mousse’y«, coś w rodzaju chłopców okrętowych, przystosowanych do rybackich statków.<br />
i świąteczno. Prym w tłoczeniu się i rozpychaniu łokciami trzymają, rzecz prosta,&#32;»mousse’y«, coś w rodzaju chłopców okrętowych, przystosowanych do rybackich statków.<br />
{{tab}}Pomyte to, poczesane, ćmiące papierosy, i w zuchwałych, nieustępnych bandach zawalające sam środek ulicy.<br />
{{tab}}Pomyte to, poczesane, ćmiące papierosy, i w zuchwałych, nieustępnych bandach zawalające sam środek ulicy.<br />
{{tab}}Wilczęta morskie, które starych wilczurów udają, klną, plują, i na pędraków nie mających jeszcze nic wspólnego z morzem prócz łażenia po niem za skójkami, z najwyższą pychą i pogardą patrzą. Nie przeszkadza im to handlować po zaułkach z tymi pędrakami na koziki, paski, nawet czapki, który to handel nierzadko zakończony bywa gwałtowną bijatyką, ku pohańbieniu, guzom i siniakom »mousse’ów«. Pędraki bowiem, acz młodsze, liczniejsze przecież są i do większej obrotności w bitce lądowej sposobne. Jakoż dziewięć dziesiątych życia schodzi im na wprawie w kuksańce.<br />
{{tab}}Wilczęta morskie, które starych wilczurów udają, klną, plują, i na pędraków nie mających jeszcze nic wspólnego z morzem prócz łażenia po niem za skójkami, z najwyższą pychą i pogardą patrzą. Nie przeszkadza im to handlować po zaułkach z tymi pędrakami na koziki, paski, nawet czapki, który to handel nierzadko zakończony bywa gwałtowną bijatyką, ku pohańbieniu, guzom i siniakom&#32;»mousse’ów«. Pędraki bowiem, acz młodsze, liczniejsze przecież są i do większej obrotności w bitce lądowej sposobne. Jakoż dziewięć dziesiątych życia schodzi im na wprawie w kuksańce.<br />

Wersja z 22:10, 24 lut 2017

Ta strona została przepisana.

i świąteczno. Prym w tłoczeniu się i rozpychaniu łokciami trzymają, rzecz prosta, »mousse’y«, coś w rodzaju chłopców okrętowych, przystosowanych do rybackich statków.
Pomyte to, poczesane, ćmiące papierosy, i w zuchwałych, nieustępnych bandach zawalające sam środek ulicy.
Wilczęta morskie, które starych wilczurów udają, klną, plują, i na pędraków nie mających jeszcze nic wspólnego z morzem prócz łażenia po niem za skójkami, z najwyższą pychą i pogardą patrzą. Nie przeszkadza im to handlować po zaułkach z tymi pędrakami na koziki, paski, nawet czapki, który to handel nierzadko zakończony bywa gwałtowną bijatyką, ku pohańbieniu, guzom i siniakom »mousse’ów«. Pędraki bowiem, acz młodsze, liczniejsze przecież są i do większej obrotności w bitce lądowej sposobne. Jakoż dziewięć dziesiątych życia schodzi im na wprawie w kuksańce.