Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/79: Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Nagłówek (noinclude):Nagłówek (noinclude):
Linia 1: Linia 1:
{|
|
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
[[Plik:Adam Pług.jpg|180px|center]]
{{Skan zawiera grafikę}}
<br />
<br />
{{c|w=160%|{{Roz|SE}}N.|po=15px}}
{{c|w=160%|{{Rozstrzelony|SE}}N.|po=15px}}{{---|40|po=20px}}
{{---|40|po=20px}}
<poem>
<poem>
{{f*|w=200%|Ś}}niło mi się, że, ciało rzuciwszy na ziemi,
{{f*|w=200%|Ś}}niło mi się, że, ciało rzuciwszy na ziemi,
Linia 31: Linia 30:
A miłość moja ku nim z każdą chwilą rośnie!
A miłość moja ku nim z każdą chwilą rośnie!


: O! bo jak ich nie kochać w tej świętej dziedzinie,
:O! bo jak ich nie kochać w tej świętej dziedzinie,
Co jest przybytkiem szczęścia przez miłość jedynie?
Co jest przybytkiem szczęścia przez miłość jedynie?
Jak nie kochać, gdy dusza, wszechwiedzą bogata,
Jak nie kochać, gdy dusza, wszechwiedzą bogata,
Wie o każdym, czem zdobył wieczność błogą sobie,</poem>
Wie o każdym, czem zdobył wieczność błogą sobie,
</poem>
Stopka (noinclude):Stopka (noinclude):
Linia 1: Linia 1:
<references/>
<references/>{{c|67}}
|}
__NOEDITSECTION__
__NOEDITSECTION__

Wersja z 19:41, 30 cze 2016

Ta strona została skorygowana.


SEN.

Śniło mi się, że, ciało rzuciwszy na ziemi,
Duch mój wzbił się do Nieba skrzydły anielskiemi...
W jednej chwili cudownych blasków oceany
Rozlały się wkoło mnie w bezmiar nieprzejrzany,
I w głąb swą pochłonęły wzrok mój zachwycony,
A słuch wzięły mi dziwnej harmonii tony,
Co, wydane przez świetlnej tej powodzi drżenie,
Łamały ją w tęczowych, dźwięcznych fal pierścienie.
Kołysany w tych dźwięków i tych blasków toni,
Gdy zwolna z niemi ucho oswajam i oko,
Boże wielki! i cóż się mej duszy odsłoni?
Ocean tej światłości, rozlany szeroko,
To blask, którym jaśnieją Świętych Pańskich lica;
Harmonja ta cudowna, co mię tak zachwyca,
To ich głosy, ich mowa!... Widzę, widzę owo
Rzesze ich niezliczone w niebieskiej przestrzeni,
Niby pyłki śród smugi słonecznych promieni
Mżą, iskrzą się, migocą, jak mgłą brylantową.
Lecz dziw! każdy z tych pyłków, czy tuż przy mnie płonie,
Czy rzucony gdzieś w obszar, co mu granic niema,
Świeci jasny, wyraźny przed memi oczyma
Ludzką żywą postacią, i wyciąga dłonie,
I uśmiechem, słodyczy pełnym i wesela,
Wita mię, jak lubego brata, przyjaciela!
Więc i ja też wzajemnie witam ich radośnie,
A miłość moja ku nim z każdą chwilą rośnie!

O! bo jak ich nie kochać w tej świętej dziedzinie,
Co jest przybytkiem szczęścia przez miłość jedynie?
Jak nie kochać, gdy dusza, wszechwiedzą bogata,
Wie o każdym, czem zdobył wieczność błogą sobie,

67