Strona:Gomulickiego Wiktora wiersze. Zbiór nowy.djvu/84: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
→Nieskorygowana: korekta bwd |
|||
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
<poem> |
<poem> |
||
::„Chodź tu! chodź, kochanie! |
::„Chodź tu! chodź, kochanie! |
||
Jednego z twych aniołów skradłam Ci, o Panie! |
Jednego z twych aniołów skradłam Ci, o Panie! |
||
Na pościołkę dla niego wzięłam nieba szmatę! |
Na pościołkę dla niego wzięłam nieba szmatę! |
||
Linia 6: | Linia 6: | ||
Zda mi się, że niebiański raj cisnę do łona. |
Zda mi się, że niebiański raj cisnę do łona. |
||
Pięknyś, synu. Kocham cię. Przyszłość niezgadniona |
Pięknyś, synu. Kocham cię. Przyszłość niezgadniona |
||
Uczyni cię człowiekiem. |
Uczyni cię człowiekiem. — Ach! zobaczcie, proszę, |
||
Jaki ciężki! Od niego wszystkie me rozkosze |
Jaki ciężki! Od niego wszystkie me rozkosze |
||
I sny wszystkie pochodzą. On jest słońcem mojem! |
I sny wszystkie pochodzą. On jest słońcem mojem!“ |
||
Pawełek słuchał tych słów z dziwnym niepokojem, |
Pawełek słuchał tych słów z dziwnym niepokojem, |
||
Bo myśl, która wrażenia minione pamięta |
Bo myśl, która wrażenia minione pamięta — |
||
Taką myśl mają nawet róże i jagnięta |
Taką myśl mają nawet róże i jagnięta — |
||
Szeptała mu: |
Szeptała mu: — „I ciebie tak niedyś pieszczono!“... |
||
W kącie, milcząc, wieczerzę jadał wyżebrzoną. |
W kącie, milcząc, wieczerzę jadał wyżebrzoną. |
||
Nie płakał, chociaż w smutku łzy są tak pomocne. |
Nie płakał, chociaż w smutku łzy są tak pomocne. |
||
Linia 20: | Linia 20: | ||
Często drzwiom się przyglądał z pilnością niezwykłą... |
Często drzwiom się przyglądał z pilnością niezwykłą... |
||
Raz, zmrokiem, krzyk się podniósł w domu: |
Raz, zmrokiem, krzyk się podniósł w domu: — Dziecię znikło! |
||
Szukano |
Szukano — ani śladu. A była to zima, |
||
Czas ludziom nienawistny. Z krwawemi oczyma |
Czas ludziom nienawistny. Z krwawemi oczyma |
||
Śmierć wówczas się na człeka czai pokryjomu. |
Śmierć wówczas się na człeka czai pokryjomu. |
||
Ślady stopek dziecięcych nosił śnieg przy domu |
Ślady stopek dziecięcych nosił śnieg przy domu... |
||
Nad ranem, domownicy dziecię odszukali. |
Nad ranem, domownicy dziecię odszukali. |
||
Ktoś wspomniał, że jęk słyszał niknący w oddali; |
Ktoś wspomniał, że jęk słyszał niknący w oddali; |
||
Ktoś inny znów, że-śmiał się, bo mu się wydało, |
Ktoś inny znów, że-śmiał się, bo mu się wydało, |
||
Że w mgle, co białą płachtą kryła ziemię całą,< |
Że w mgle, co białą płachtą kryła ziemię całą,</poem> |
Wersja z 21:54, 27 lut 2016
„Chodź tu! chodź, kochanie!
Jednego z twych aniołów skradłam Ci, o Panie!
Na pościołkę dla niego wzięłam nieba szmatę!
To dziecię jest cherubów światłością bogate.
Zda mi się, że niebiański raj cisnę do łona.
Pięknyś, synu. Kocham cię. Przyszłość niezgadniona
Uczyni cię człowiekiem. — Ach! zobaczcie, proszę,
Jaki ciężki! Od niego wszystkie me rozkosze
I sny wszystkie pochodzą. On jest słońcem mojem!“
Pawełek słuchał tych słów z dziwnym niepokojem,
Bo myśl, która wrażenia minione pamięta —
Taką myśl mają nawet róże i jagnięta —
Szeptała mu: — „I ciebie tak niedyś pieszczono!“...
W kącie, milcząc, wieczerzę jadał wyżebrzoną.
Nie płakał, chociaż w smutku łzy są tak pomocne.
Dzieci bywają czasem ponure a mocne.
Często drzwiom się przyglądał z pilnością niezwykłą...
Raz, zmrokiem, krzyk się podniósł w domu: — Dziecię znikło!
Szukano — ani śladu. A była to zima,
Czas ludziom nienawistny. Z krwawemi oczyma
Śmierć wówczas się na człeka czai pokryjomu.
Ślady stopek dziecięcych nosił śnieg przy domu...
Nad ranem, domownicy dziecię odszukali.
Ktoś wspomniał, że jęk słyszał niknący w oddali;
Ktoś inny znów, że-śmiał się, bo mu się wydało,
Że w mgle, co białą płachtą kryła ziemię całą,