Sobowtór bankiera/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Sobowtór bankiera
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 25.11.1937
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Rapsodia Liszta

— Ach lordzie Hoensbrook — pod tym bowiem nazwiskiem Raffles został zaproszony na przyjęcie do lorda Montgomerry.
— Wiem, że jest pan zwolennikiem reform socjalnych. Nie wiem tylko dlaczego?
— Uważam je za konieczne — odparł krótko — Jest niesprawiedliwe, że niektórzy ludzie żyją w zbytku, podczas gdy inni umierają z głodu.
— Nie będziemy dyskutować na ten temat. Siadajmy do stołu. Wolę pasztet truflowy, ostrygi i szampana od wszelkich reform.
Zmieszali się z tłumem gości. Wszystkie salony były rzęsiście oświetlone. Służba przesuwała się cicho i sprawnie. Wyżsi oficerowie, bogaci właściciele ziemscy, artyści i uczeni zebrali się dnia tego u lorda Montgomerry.
Wybitna uroda lady Daisy przyciągała wszystkie spojrzenia. W zielonej mocno wydekoltowanej sukni, lady Montgomerry czyniła honory domu z wdziękiem i prostotą. Jej piękne melancholijne oczy szukały wzroku Listera.
Kolacja miała się ku końcowi.
Goście przeszli do salonu, Lister natomiast wyszedł na balkon. Ktoś z ulicy cicho gwizdał fragment znanej rapsodii Liszta. Oparty o palmę, Lister poczekał chwilę, poczem zagwizdał tę samą melodię. Wrócił do salonu, gdzie dyskutowano żywo nad zasługami Gounoda i Berlioza.
— Czy będziemy mieli szczęście dziś usłyszeć panią?
— Oh, ja nie jestem wirtuozką — odparła lady Montgomerry.
— Tem niemniej otrzyma pani rzęsiste brawa — rzekł Lister z ukłonem...
— Nie znoszę pochlebstw...
— Niechże pan nam coś zagra! — ozwały się liczne głosy, molestujące Listera.
Raffles uległ prośbom i usiadł do pianina.
Mężczyźni zbliżyli się, aby lepiej słyszeć.
Przebiegł palcami po klawiaturze.
Z za portiery dochodziły zmieszane głosy, w których poznał natychmiast głos gospodarza.
— To niesłychane... poprostu wierzyć trudno...
— Tak — odparł Montgomerry — właśnie dziś otrzymałem czarny list.
— Cóż to takiego? — zapytał zaintrygowany młody porucznik.
— Za każdym razem gdy John C. Raffles, sławny włamywacz, planuje nowe włamanie, przysyła list ostrzegawczy.
— A... to bardzo pięknie z jego strony! I pan...
— Ciszej, nie trzeba niepokoić kobiet! Oczywista natychmiast wezwałem detektywa, który strzeże podziemi.
Oczywista, że ta ostrożność jest dziś zbędna, ponieważ cały dom pełen jest ludzi. Ale ostrożność jest matką bezpieczeństwa.
Hoensbrook uśmiechnął się.
— Lordzie Hoensbrook, co nam pan zagra dzisiaj? — zapytała jakaś dama.
— Czy życzy pani sobie, abym zagrał rapsodię Liszta?
Rozpoczął grać. Grał świetnie i z dużym uczuciem. Gdy skończył obsypano go komplementami.
Z kolei do fortepianu usiadła jakaś młoda panna.
Raffles skorzystawszy z momentu, wymknął się niepostrzeżenie z salonu.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.