Chińczyk miał sen. Wielkiego niegdyś mandaryna Ujrzał w krainie uświęconych cieni.
Ocknął się, a po chwili znowu śnić zaczyna: Zobaczył morze płomieni, A w niem, wieczystej doznając katuszy, Pustelnik pewien kąpał się po uszy.
Mniej dziwnym byłby, zda się, odwrotny przypadek: Czyżby się sędzia omylił?
Chińczyk, nad treścią obudwu zagadek Daremnie swą głowę silił, Aż Bonza z dalekiej strony, Wszelkich snów tłumacz wsławiony, Rzekł mu: «Mandaryn, żyjąc na tej ziemi, Lubił samotność, i nad czyny swemi Rozmyślał nieraz w głębokiej pokorze:
Zaś pustelnik, ustronie porzucając swoje, Często się zjawiał na cesarskim dworze
I wycierał swą szatą pańskie przedpokoje.»
Pozory mogą mylić, nawet w mandarynie;
Lecz taki, chyba w Chinach znajdzie się jedynie.