Skałka/Akt II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Wyspiański
Tytuł Skałka
Podtytuł dramat w trzech aktach
Data wyd. 1907
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


(Słońce w ogromnej światła sile)
(na górnem stojące niebie)
(we mgle złotawej i złotawym pyle)
(świeci nad Skałką)
RAPSOD
(stoi)
(pod szkarpą kościoła)
(zapatrzony w rój brzęczący)
(nad wodami sadzawki)
RUSAŁKI
(wyszły z wody)
(przystanęły)
(na stopniach, u wstępu do kruchty)
1 RUSAŁKA
(ku Rapsodowi)

Smutno, tęskno bez lirenki,
bez jej dźwięcznych strun,
bez pociechy, bez piosenki,
bez pieszczonych dum.

2 RUSAŁKA

Żegnaj dziadu skarby twoje,
miłość młodych lat,
gaj kwitnący, pszczelne roje;
odmienił się świat.

3 RUSAŁKA

Nie tak było w dniu zaraniu,
gdy się ogień pasł
na słonecznem zaświtaniu.
Hej, — żar święty zgasł.

4 RUSAŁKA

Wschodzi Świetlec w złotej łunie,
brzęczą roje much.
Zapłakałeś mój piastunie,
zasępił się duch.

1 RUSAŁKA

Swietlicu, złocisty Boże,
wracasz znów nad gaj.
Gontyno, dziś sercu gorze,
już to nie ten maj.

2 RUSAŁKA

Nie lgną do się Lele boże,
jak to było wpierw;
w stawie zimne dla nich łoże,
oczy żre im czerw.

3 RUSAŁKA

Hej lirenko, wolne ptasze,
dziś cię więzi głaz;
żyją dla cię cuda nasze
raz w połedni czas.

4 RUSAŁKA

Naciesz serce, raduj oczy
w ten ostatni dzień,
póki Swietlec wozem toczy,
zanim zejdzie w cień.

RUSAŁKI
(zstępują pod wodę).
(Na środek wód sadzawki wpływa:)
ŁÓDŹ
(strojna, rzeźbiona).
(W łodzi stoi niewiasta:)
PANDORA

Z tych gwiazd i tych światów co wiszą
na niezmierzonej przestrzeni,
co w słońca się żarach kołyszą,
gdy pali siłą promieni
południowego skwaru, —
z tych gwiazd do moich szat i rąk
zwięzuję węzeł, splatam w krąg
i pełnię skrzynie.
Chcesz, bogatym uczynię,
złoto, klejnoty dam, —
lecz sięgnij po nie sam.

(pokazuje skrzyneczkę)

Oto tu, w tej — ukryte
znajdziesz, — lub nie najdziesz wcale —
lilie i róże,
perły i korale

w wieniec splątany uwite.
Dola się twoja odmieni,
w róż odżyjesz czerwieni,
woń najdziesz w lelii kielichu
i poznasz prawdę i kłam, —
lecz sięgnij ręką sam.

RAPSOD

Znam drogę fałszu i grzechu,
rwałem z miłości ogrodu
za lat różanych za młodu
i piłem żalu gorycze.
Nie twoich ogrodów wieńce
wrócą mi siły młodzieńcze; —
ni w skrzyniach tajone tęcze.
Znam głogów kolce i groty,
które Amor twój rozrzuca złoty,
twój Amor chłopiec skrzydlaty.
Oto młodość ubiegła za światy.

PANDORA

Wrócę młodość, — wrócę siły,
jeno sięgnij dłonią sam.
Gdy znasz co prawda i kłam,
wybieraj, jako dzisiaj wiesz;
z tych skrzyń zamknionych dam.

RAPSOD

Czemuż to nie chcesz sków uchylić,
bym dojrzał skryty czar;
czyli twój dar, krysztalny kruż

zawiera świeży napój zdrowy, —
czyli ten jest, co piłem już,
czy żywot dać chcesz nowy?

PANDORA

Dopokąd nie tkniesz dłonią w kruż
i nie przychylisz go do warg,
nie zgadniesz, jaki czar dla dusz
i próżne sączysz reszty skarg.
Dam młodość, wrócę — lecz ty wróć
w twoją tę samą drogę,
tę samą pieśń raz jeszcze nuć,
gdy zyskasz lata młode.
Lecz nie otwieraj nigdy skrzyń,
które tym czarem daję;
siebie ty jeno skargą wiń,
żeś wszedł w tajemne gaje.

RAPSOD

Nie mnie, nie mnie, — lecz wróć mi tych
co spólnie ze mną szli,
dla nich to jeszcze w piersiach mych
już reszta żaru tli.
Niech jeszcze jeno spojrzę raz
na ich oblicza lubych kras
czy dobrzy byli czyli źli.

PANDORA

Tych jeno mogę nęcić w sieć
i wabić złudą złud,
co sami przyjdą po ten trud

i u spragnionych śmierci wrót
raz jeszcze spojrzeć pragną wstecz
na swój przeżyty wiek,
wspomnienia chłonąc lek
i niewygasłą mękę.
Dla siebie żądaj, cuda dam,
bo wszystkie w tajni mam.
Kto ino spotka moją łódź
u wiecznych wrót tęsknicy,
niech przyjdzie czerpać dłonią sam
ze skrzyni tajemnicy.
Żywy wieczyście walcz i łam
wśród bólu, skarg i łez.
Chcesz róż, chcesz lilii, czy korali,
sam je odważysz w życia szali;
lecz pójść tam musisz, — gdzie się pali
płomień dla twego ducha,
gdzie ciało lżyli i stargali,
że schnie, jak prątka krucha;
chociaż się dusza męce żali,
pójść musisz ciężar przyjąć twój
i przyjąć wieniec łez, korali,
którym cię truli i kochali
w ten sam doczesny znój.

ŁÓDŹ
(przepływa i przepada).
(Od głębi)
(drogą ze zamku)
(wśród gaju)
(biegnie)
KRASAWICA
(dopadła do wrót)
(po drugiej stronie sadzawki)
(od strony gaju)
(pod wrotami)
(przysłuchuje się ciszy)
(nawołuje ku wrotom)

Wrotna ty, słysz, do wrót!
Rozpadnij się zaporo!
Wścież, padaj w ścież!
Wstawajcie Bogi z leż!

(Wrota się otwierają)
(wskutek czego)
(ciężka kłoda do wrót umocowana)
(a idąca ku środkowi sadzawki),
(teraz pogłębia się w wodę),
(i napiera przytem na krąg)
(pod wodą umieszczony),
(że zapomocą połączenia samodzielnego)
(dzieje się to),
(że z wody wstają i po kręgu idą ku sobie po wodzie)
(dwie lalki drewniane:)
LELE
(padają sobie w objęcia)
(obejmują się wzajem rękami).
KRASAWICA
(usiada na stopniach)
(pod wrotami)
(nad sadzawką)
(patrząca na wodę)
WROTNA
(wynurza się poły z pod wody)
(i słucha)
KRASAWICA

Gdy tu będzie z grodu biegł,
woda się rozbieży;
woda spłynie w czeluść hej,
przepuści rycerzy.

WROTNA

Hej, hej, będzie śmiech,
jak ten spełnią grzech.

KRASAWICA

Do rycerza wyjdzie panna
z głębi tajnych wód;
wycałuje, hej wypieści
i to będzie cud.

WROTNA

Hej, hej — będzie śmiech,
jak ten spełnią grzech.

KRASAWICA

Aże o tem król posłyszy,
aż do niego dojdzie słuch.

WROTNA

Będzie chciał dać baśni kłam,
i mordować przyjdzie sam. —

(znika pod wodą)
ŚWIST
(z gaju, z pod dębu)
(nawołuje:)

Słuchaj hej —

POŚWIST
(z gaju, z pod dębu)
(nawołuje:)

Słuchaj hej — —

ŚWIST

Żagiew smolną weź.

POŚWIST

Leć na chram, — iskrę dam.

ŚWIST

Na sam ołtarz wleź.

POŚWIST

Żaden z nas nie sięgnie tam.

ŚWIST

Tam ktoś jest.

POŚWIST

Ktoś się wkradł.

ŚWIST

Dziad.

POŚWIST

Za lirą tu się zwlókł.
Próżno bił i pięścią tłukł,
jego gęśl już wrosła w cios;
zwiesił smutnie nos
hu, hu, hu.

ŚWIST

He, he, he.
I nas teraz klnie.

KRASAWICA

Ognia daj!

ŚWIST

Żagiew chwyć.

(chwyta kół)
POŚWIST
(chwyta kół)
(obaj sporządzają żagiew)
ŚWIST

Kół o kół
niech się trze,
ażby poczuł
żywą skrę.

POŚWIST

Aże błyśnie żywą skrą,
aże zawrą trzewia drew,

aż się w ogień zmieni krew,
aże kół, ogniem zjęt
buchnie w żar,
Boży dar,
moc bez pęt.

(żagiew się skrzy)
ŚWIST

Naści, leć. —

POŚWIST
(wskazuje ku koronom drzew)

Bracie wzwyż!
Skoczmy chyżo na nasz pląs,
wichrem dąć, wichrem kląć,
aż chram klęty
padnie zgięty,
zjęty w ognia pąs.

ŚWIST
(wyłazi na dąb)
POŚWIST
(wyłazi na dąb)
KRASAWICA
(biegnie z żagwią)
(ku kruchcie)
(po schodach w bramę z lewej).
ŚWIST
(kołysze dębem)
POŚWIST
(kołysze dębem).
(Wichura się zrywa)
KRASAWICA
(staje przed kropielnicą)
(wznosi żagiew nad kropielnicą)
(zapala korowaj).

(Burza się zrywa).

(Pioruny biją).
OGIEŃ
(płonie w kropielnicy)
KOŁO KOROWAJU
(płonie)
GONTYNA
(osłaniająca dachem sadzawkę)
(chwieje się)
(walą się słupy bram).

(Na powalonych słupach)
(dach gontyny ściele się mostem)
(przez sadzawkę ku kruchcie).

(Od Wisły)
(drogą przez gaj)
(na czele chłopów i jeńców w śpiewie)
(zdąża:)
BISKUP
(wkroczył na most na sadzawce)
(zatrzymuje się)
(w połowie rzuconego pomostu).
(Spostrzegł płomię w kropielnicy)

Duch wszelki w służbie Twej
i żywioł wszelki Tobie.
Tyś je oczyścił z mocy złej
we wspólnym rodnym żłobie.

Ogień i woda, wichr i łan
Twoje jedyne miano.
Zabijasz, wskrzeszasz, wieczny Pan,
przez moc niewyśpiewaną.

Nieogarniony, — wejrzej Duch,
daj wolną duszy wolę.
Że wierze Twojej dajem słuch,
Krew niech użyźni pole.

Gdy droga, którą znaczysz bieg
niezłomnych Twoich praw i kar,
przez naszą idzie pierś i krew,
weź krwi serdeczny dar.

Oddaję Tobie wolny lud
zwolony z rąk i piekła.
Rzuciłeś most przez rzekę wód,
moc Twoja Słowo rzekła.

Gdy każesz, Słowo padnie tam,
gdzie gród królewskiej mocy,
koronie katów zadasz kłam,
wzywamy Twej pomocy.


Wspiera nas siła Twoich burz,
ogień się z wodą brata;
przez piersi zbójcy pługiem płóż,
gdy jesteś Bogiem świata.


(przez mostem ległą gontynę)
(wkracza na kruchtę).

(Postrzegłszy Rapsoda)
(nagle)
(mieni się)
(chce biedz na niego)
(rękoma rozkrzyżowanemi)
(zagradza wejście tym)
(których ma idących za sobą)
RAPSOD
(zbliża się)
(uklęka)
CHŁOPI
(zapełniają kruchtę, część ich weszła tutaj)
(bocznemi bramami)
BISKUP

Czego żądasz z Bożego Kościoła?

RAPSOD

Wszystkoś zabrał, co miałem na doli.

BISKUP

Cóż przedemną przygiąłeś dziś czoła?

RAPSOD

Liręś pobrał i więzisz w niewoli.

BISKUP

Godło twoje i moc twoją czaru
tu pobrałem przed wrota świątyni.
Bogu służyć będzie z Jego daru,
gdy Bóg z ciebie rycerza uczyni.

RAPSOD

Bez niej życie już dla mnie na nice,
w niej me wszystkie zwarte tajemnice.
Gdyś ją pobrał, przemocą odebrał,
toś już zabił mnie, krew mi wyziębił;
schnąć poczęły me kwiaty i zioła.
Jeśli wziąłeś dziś zbroję Anioła,
zezwól klęczeć, bym o nię dziś żebrał.

BISKUP

Chcesz śpiewu? W oczach ważysz łzy...

RAPSOD

Chcę pójść, — tam kędy byłeś ty!
bym w oczy ujrzał śmierć
jak ty bez lęku, mocą ducha.
Chcę pójść bez miecza, z lirą ino,
z gędźbą, co cudy śpiewa,
z pieśniami, co we wichrze płyną...

BISKUP

Weź.

(postąpił)
(ku szkarpie kościoła).
(Zdejmuje lirę ze ściany)
(podaje)

Weźmij, weź.

RAPSOD
(przyjmuje lirę)
(całuje)
(mieni się na twarzy)
(drży)
(krzyczy:)

Wskrzeszona!

(milknie nad lirą)
(w zachwyceniu)
WSZYSCY
(w wyczekiwaniu)
(pochylili się nad nim i patrzą)
ŚWIST
(z gaju, z wysoka, z korony dębu)

Jaskółeczko czarna fruń
poprzez sadów gęstną sieć,
poprzez chaty kurne suń,
ponad rolną mieć.

POŚWIST
(z gaju, z wysoka, z korony dębu)

Skowroneczku igraj, dzwoń,
na trzepotkach bujaj w świt,

wzwyż nad łany, wzwyż nad błoń,
kedyś w słonko skryt.

CHŁOPI

Zbudzona! Zbudzona! Zbudzona!

RAPSOD

Cichajcie, — — — — łka...
Długo więziona pieśń już gra,
już w piersi wzbiera, gore.
Już inny śpiew, — niż dawniej był,
już inne dumy biorę.

ŚWIST
(z gaju, z wysoka, z korony dębu)

Hej orle, orle bywaj,
pół nieba skrzydłem skrywaj,
po szerzy tokiem płyń
od Ledna aż po Tyn.

RAPSOD

Bywało, brzęczał wkoło gaj, — —
gaj widzę w oczach ścięty.
Człowiek zasieczon w kwietny maj,
przez wieki wstanie święty!

Zabójca posiadł tron i kraj,
Ród w klątwie padł przeklęty.
Naród — się męką w życie rwie
i idzie śladem świętej krwie,
przez mękę krwi poczęty.

(powstaje)

Ty, coś mi wrócił gędźbę mą,
Twój Bóg w niej czar przetworzył, —
żegnaj; — nim ciało spłynie krwią,
duch jedną chwilą ożył.

Na jedną chwilę sięgnę dusz
i duchem walkę stoczę.
Wspomnij, — gdy w krwi upadnę już
i lirę krwią ubroczę.

(wieści:)

Rodów przedemną idzie ciąg,
jako ten gajnych dębów krąg;
padają, żre je grzyb i pleśń,
a jużci nowy pnie się pęd,
jak moja pieśń, —
za nimi idzie moja pieśń.

Ludów przedemną idzie rząd,
ich żywot zwarty pisem ksiąg,
jak rzeka płynie mętem wód;
myśl je przechodzi w bród,
na wierzch dobywa szponem węd,
co kryje tajń w topieli głąb:
jasno widzę ich Sąd.

Stara to Baśń, — wieczysty bieg,
wieczyste zaklęć koło:
wstępują nad przepaści brzeg
i dumą kraszą czoło.

Narodu pieśń, narodu śpiew
i myśl i serce tkliwe

i wszystek ból i żal i gniew
w krwi mojej płyną żywe.

(patrzy w Biskupa)

Dziękuję, dzięki, — siewco dusz,
tyś wzmógł z nicości duszę.
Jak równy tobie wstaję wróż!
W przegon przed tobą muszę!

Pozamną duchu — idziesz ty,
człowiek w potędze Boga;
wypatrz z mych oczu gwiazdy-skry,
nim krwią się spłucze droga.

BISKUP
(kreśli nad nim krzyż)
RAPSOD
(odchodzi)
(przez pomost na sadzawce)
(drogą przez gaj)
(mostem przez Wisłę)
(ku zamkowi).
WSZYSCY
(patrzą za nim)
KRASAWICA
(od słupców, ku którym przypadła do ziemi)
(czołgając się)
(legła u stóp Biskupa)
(głowę chyląc)
BISKUP
(odwrócił się)
(spostrzega błagalnicę)

Ktokolwiek jesteś, — lice wznieś
i dań pogody z rąk mych weź.
Kto jest bez winy, niech ją tknie,
kto czysty, niechaj gani;
kto Bogiem duszę swoją klnie,
kamieniem niech porani.

LUD
(stoi milczący)
KRASAWICA

Drżąca przed tobą chylę skroń,
jak ongi drżąca biegłam doń.
Przeciwko tobie chciałam iść
z mocą piorunów klętych,
lecz oto padłam, drżący liść,
boś ty jest z naszych świętych.
Bo w tobie lśni piorunna moc
do stóp się twoich ściele,
bo ty odradzasz światła w noc
i skrywasz skry w popiele.
Niech dłoń twa czysta, ponad lud
jedyna nieskalana,
dotknięciem zmaże ze mnie brud,
bym była powitana.
By moja młodość wiecznie mi
w mych oczach igrająca
śpiewała wiosnę moich dni

wśród Wisły fal płynąca.
By wieczny mój dziewczęcy śpiew
w tej rzeki wodach nucił, —
jako ty podasz swoją krew,
gdyś twoim Ducha wrócił.
By wiecznie żyw, śmiejący czar
z wód szumem bił o skały;
bym wzięła ten od ciebie dar
dla twojej, włady, chwały.

BISKUP

Potęgi wszelkich ducha sił
i żywioł wszelki ziemi
dan w moje ręce, abym był
przed Bogiem pan nad niemi.

KRASAWICA
(powstaje)
(oddala się)
(ku Wiśle)
ŚWIST
(z gaju, z wysoka, z korony dębu)

Pójdź do nas, pójdź
na śmiech, na łzy,
na pościel zimną fal.

POŚWIST
(z gaju, z wysoka, z korony dębu)

Młódź wieczna, młódź
kołysze w sny
na rozkosz, lubość, żal.

ŚWIST

Wróć do nas, wróć
siostreńko w głąb,
fala cię pozna dziewko.

POŚWIST

Będziesz we świt,
będziesz co noc
w pląs z nami szła za śpiewką.

BISKUP
(na kruchcie)
(wśród tłumu zgromadzonego ludu)

Jesteście wolni, — wolnych tu przywiodłem, —
Bogu jednemu posłuszeństwo winni,
Nikt ponad wami.
Skrzydłami orłów zleć na nasze gniazdo,
wyzywam Ciebie na sędzię.
Świeć niegasnącą niebios żywą gwiazdą,
gdyś ludzi wziął za narzędzie.
Daj sprawiedliwość i wskaż ją przytomną,
niech oczy nasze widok jej nasyci;
byśmy Twą wiarę poznawszy niezłomną,
z grzechów i błędów stali się obmyci.
Byśmy ujrzeli, jak dola człowieka
wieczystem Twojem zakreślona kołem:
że los, przed którym daremno ucieka,
człowiek znaczony ma piętnem nad czołem.
Spraw, niech poruszą się ziemie i skiby
i grzech więziony ziemi tajemnicą,
zwolniony wolą Twą z więzień sadyby,

z śmiertelnej chusty dziś odsłoni lico.
Jaki grzech żyje i jakie w kim błędy,
niech te przed każdym dziś żywe powstaną;
niech idą za nim i ścigają wszędy,
aż sprawiedliwość będzie im oddaną.
A czyje duchy chcesz ostawić czyste
i z nich narodu znicz palić w płomieniu,
tych wskaż Twą ręką przez miecze ogniste,
byś w nich ostawił wieszcze pokoleniu.

(Pojrzał po twarzach wszystkich dokoła)

Jaką winę w duszy masz,
niech przed tobą stanie w twarz;
siebie jeno sędzią masz.

Choćby zbrodnię pokrył grób,
przywarł sklep żelaznych bram, —
własny lęk jej zada kłam.

Sam na siebie wydasz sąd;
taka miara, jaki błąd;
kędyś ukrył, przyjdzie stąd.

Kto się czuje wolnym plam,
kwiat z ołtarza zerwie sam.

CHOR

Choćby zbrodnię pokrył grób,
przywarł sklep żelaznych bram,
własny lęk jej zada kłam.

Czysty jeno kwiat wziąć może,
Czysty przyjmie Sądy Boże.

Jemu ino moc tę dasz,
by Smierci pojrzał w twarz.

BISKUP

Zapalcie krąg gromnicznych świec,
niech płonie grzechów waszych wiec.
Swiadectwo duszy czystej dam
i wieniec splotę sam.

(Skinął)
(Podają mu białą szatę ofiarnika)
(którą wdziewa na się)
(zrywa kwiaty lilii)
(i wiąże je w wieniec)
(wieniec wkłada na głowę)

W koronie lilii przed Twój chram
za lud mój stoję.
Spełń Słowo, któreś wieścił nam,
i odsłoń czyny moje.

CHÓR
(w śpiewie)

Swięć się lilio, czysty kwiecie.
Smierć w żywocie żywot zmiecie,
gdy jej władztwo dałeś w świecie.

Swiat w noc tonie,
noc go chłonie,
wieńczy lilia czyste skronie.

Otoś stawion wódz przed nami.
Ciebie żaden grzech nie plami,

wieniec lilii zdobi skronie.
Żar się pali, świat w noc tonie.

BISKUP
(dotyka ręką)
(zetlałego korowaja na chrzcielnicy)
(korowaj się rozpada)
(i zesypuje w popiół)
(opadając w płomień)
(wciąż płonący)
CHÓR
(oddala się w stronę zamku)
BISKUP
(postępuje za nimi).

(Ziemia się otwiera przed ołtarzem)
(rozpada się murawa)
(z pod ziemi wychodzi:)
ŚMIERĆ
(powiewa chustą za orszakiem)
(we cztery strony).

(Gaj się wali).
(Dęby i lipy walą swe korony).
(Sterczą tylko nagie pale)
(sine, suche a martwe)
(otwierając szeroki widok)
(na Wisłę).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Wyspiański.