W hamaku, trącanym rękami murzyna, Jak z piany kołyska,
Urocza kreolka do snu się rozmarza,
A nad nią mulatka kiściami wachlarza Piór białych połyska.
Po hamaku prostych, wysmukłych bambusów Drżą cienie nieśmiałe,
I drzemie kreolka łagodnie uśpiona,
Z śnieżno-białej sieci zwisły jej ramiona Odkryte i białe.
W tem hamak, co wokół mocnemi zapachy Powietrze przesyca,
Zatrzymał się nagle, bo murzyn lubieżny
Zagląda do sieci przez rąbek jej śnieżny Na pani swej lica.
W hamaku zwieszonym z gałęzi, co w górze Baldachim zaplata,
To westchnie, to znów się uśmiechnie dziewczyna,
Po drzewie swawolna gałęzie ugina Małpeczka włochata
W hamaku chwilami poruszy się senna I z ust jej zajękną
Przypomnianej pieśni urywane tony,
Które tam osadnik, za krajem stęskniony, Zawodzi w noc piękną.
I hamak pomiędzy drzewami znów buja I piękna znów marzy;
— W oddali, gdzie lasów ponura gęstwina,
Żałośnie jęcząca piosenka murzyna W powietrzu się waży.
W hamaku pachnącym zasnęła naprawdę Śród słońca upału;
— Murzynie, wolniejszym rozkołysz sieć ruchem,
Mulatko, powiewaj wachlarzów twych puchem Pomału, pomału... (E. Porębowicz).