Przyjdzie Gość siwy, gość niespodziewany, przyjdzie w południe samo dnia letniego, gdy żąć poczniemy właśnie złote lany — i nie da zebrać plonu dojrzałego —
A słońce błyszczeć będzie tak wesoło!..
Nieznany przyjdzie siwy Gość, z daleka — nieznużon drogą ani swoją kośbą, na pożegnanie z siostrą nie zaczeka,
nie da posłuchu matki drżącej prośbom —
A słońce błyszczeć będzie tak wesoło!..
Rzucić nam każe ziemię plonem złotą, z krwi naszej żyzną, z potu naszej skroni — nieubłagany naszych rąk ochotą swoją nam kosą, krwawą, Gość zadzwoni —
A słońce błyszczeć będzie tak wesoło!..
W serce nam wbije zimne, złe źrenice, gardło nam włosem siwym swym okręci — i zblednie trwogą młode nasze lice, i pójdziem mrozem lęku wskróś przejęci —
A słońce błyszczeć będzie tak wesoło!..
I już nie będą śmiać się nasze oczy! Ciemne i zimne da nam Gość mieszkanie... O! nazbyt wcześnie pierś nam robak stoczy! O! nazbyt wczesne będzie spoczywanie!
A słońce błyszczeć będzie tak wesoło!..