Słowo o rozwoju poezji staropolskiej

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Gustaw Bolesław Baumfeld
Tytuł Słowo o rozwoju poezji staropolskiej
Pochodzenie Klejnoty poezji staropolskiej
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze w Warszawie
Data wyd. 1919
Druk Drukarnia Naukowa
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała antologia
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SŁOWO
O ROZWOJU POEZJI STAROPOLSKIEJ
Chcemy w szkicu niniejszym spojrzeć niejako z lotu ptaka na cały obszar poezji staropolskiej i na całą drogę jej rozwoju. Obszar ten obejmuje prawie sześć stuleci twórczości, od wieku 13-go do końca 18-go. Ściśle datami określić twórczości tej nie można, o ile chodzi o jej początki zwłaszcza. Przyjęliśmy wprawdzie połowę wieku 13-go jako okres, w którym powstała pierwsza pieśń polska, dzisiaj z rękopisów późniejszych znana, Bogurodzica, „najświętobliwsza pieśń i jakoby wyrocznia królestwa polskiego“ (jak o niej wydrukowano w r. 1506.), ale można przypuścić napewno prawie, że wiele pieśni polskich zaginęło w rękopisach i ze stuleci dawniejszych i z tegoż stulecia 13-go oraz następnych; są nawet ślady. Stłumiły zresztą pierwszą twórczość polską poetycką pisma łacińskie, obficie i gorliwie szerzone przez księży i misjonarzy wiary chrześcijańskiej w Polsce, którzy pierwszymi w niej byli wogóle przedstawicielami i oświaty i piśmiennictwa; gdy pisma łacińskie w Polsce sięgają prawie początków państwa polskiego(w każdym razie wieku 11-go), polskie, nie mówiąc już o poezji, zjawiają się dopiero w wieku 13-ym. Kościół w Polsce zrazu tłumił twórczość swojską, potem popierał ją i stał się na długo jej ogniskiem. Religijne pieśni polskie, przekłady z Pisma świętego (psalmy) i świętobliwe powieści — to pierwsze jaskółki polskiej mowy poetyckiej. Coraz tych ptaków było więcej i coraz gwarniej w tym skromnym domku twórczości polskiej: Pieśni Maryjne, modlitwy, pieśni o Duchu świętym, legendy, wreszcie w wieku 15-ym i początkach 16-go poezje świeckie (o przyzwoitości towarzyskiej, o zamordowaniu Tęczyńskiego, Satyra na chłopów, Pieśń o porażce pruskiej...). Wszystko to w rzadkich rękopisach odnajdywać musiały wieki późniejsze, najczęściej trafem tylko, często po obcych i dalekich księgozbiorach. Wszystko to polskie prymitywy poetyckie, w mowie tworzone ludowej. Powoli wykluwała się polska mowa poetycka, do piękniejszej formy jeszcze nienawykła, w słowie pisanem walcząca z wielu trudnościami, próbująca, jakby ten lub ów dźwięk mowy polskiej wyrazić na piśmie (pisano then, szye [się], ó [ą]). Druk, wprowadzony w samym końcu w. 15-go do Polski, rozwiązał skrzydła i poezji polskiej. Długo jednak walczyła jeszcze z zależnością od obcych wzorów i wpływów, pod których opieką nawet sama mowa i forma kształciła się i wyrabiała, zrazu niezdarnie i nieśmiało chodząc, jak dzieciątko.

Największą zaś przeszkodą na drodze do jej wyzwolenia były — język i literatura łacińska. One to sprawiły, że literatura polska wogóle — spóźniła się. Zrazu mało kto umiał z Polaków czytać i pisać, mowa polska tem bardziej do literatury nie była wprawna, — a kiedy pod skorupą łacińską wezbrała się już i dojrzała, ze strumieniem poezji potoczyć się mogła, znowu naszła fala obca uczonej mowy łacińskiej, zakochania się w dawnych łacińskich i greckich pisarzach (humanizm) i odepchnęła swojską falę znowu na całe pół wieku. Dzielni urodzeni poeci — Polacy, jak Klemens Janicki, piękne swoje dzieła pisali — po łacinie (wieku 16-go pierwsza polowa). Ta łacińska moda do nas później przyszła, niż gdzieindziej, i u nas dłużej trwała, tak, że poezja polska w stosunku do innych w Europie spóźniła się mocno.
Aż zniecierpliwił się Mikołaj Rej, jakby przez opatrzność mało umiejący po łacinie, i pisał: „A niechaj narodowie wżdy postronni znają, że Polacy nie gęsi, i swój język mają!“ Zaczął więc pisać i drukować po polsku ten pierwszy pisarz polski, pierwszy poeta, prawie jeszcze na pół ludowy, jakby przez niego chciała się wypowiedzieć jeszcze do końca ta pierwotna poezja swojska, która tyle w Polsce miała przeszkód w swym rozwoju; z nim dzieli zasługę pierwszeństwa jeszcze tylko Marcin Bielski. Skala twórczości u Reja jeszcze nie bogata: satyra obyczajowa i moralistyka — to właściwie wszystko; jest to zresztą zakres, właściwy świeckiej poezji prymitywnej, którą sztukę rozumiała tylko w ścisłem przystosowaniu do realnego żywota. Forma Reja niewiele jeszcze odbiegła od prymitywów (rymy i rytmy pierwotne, często pozorne), ale zato czystość mowy i żywość obrazów urodzonego pisarza. Współcześni nazywali go „zacnego pocztu (poetyckiego) starszym hetmanem“:

„Przyrodzonym dowcipem wielkiej sławy dostał...
Wodza żadnego nie miał a trafił do skały,
Z której płyną strumienie nieskończonej chwały“.

Tak oceniali współcześni pierwszego swojego pisarza.
Ale długo tamowany potok twórczości polskiej artystycznej wyzwolił się dopiero w dziełach Jana Kochanowskiego i jego następców najbliższych. Okazało się dopiero wtedy, jak bardzo dojrzały już polska mowa, myśl i uczucie, do wybornej literackiej twórczości, jak wiele wzięły w siebie najlepszych pierwiastków z kultury językowej i literackiej Greków i Rzymian oraz współczesnych humanistów. Była to dobra strona owej przydługiej szkoły, w której poezja polska siedzieć musiała, zanim usamodzielnić i wyzwolić się mogla. Wpływy te zresztą nie ustawały nadal; szacunek i umiłowanie dla języka i kultury starożytnej kazały długo jeszcze, do samego końca Rzeczypospolitej, uznawać język łaciński w Polsce jako drugi obok polskiego w twórczości naszych poetów i zwłaszcza uczonych. Miała Polska jeszcze w 16 i 17 wieku poetów wyłącznie łacińskich, doskonałych (Sarbiewski) i przez pół łacińskich (Klonowicz), a sam książę poetów wieku złotego, Kochanowski, dzieła łacińskie pisał. Ale wiek złoty już na oścież otworzył wrota polskiej mowie poetyckiej. Rozszerzył się ogromnie zakres twórczości polskiej a właśnie mistrz z Czarnolasu był arcypolskim poetą i arcyludzkim; nie było uczuc pięknych, dla których on w poezji nie znalazłby wyrazu gorącego i formy szlachetnej, Najczyściejsza liryka płynęła z jego strun, wznosząc się czasami do wyżyn hymnu, od najprostszej piosenki. Prawdziwy urodzony poeta (poeta natus) „wdarł się na skałę pięknej Kalliopy, gdzie dotychmiast nie było śladu polskiej stopy“. Treny, Psałterz Dawidów, Odprawa posłów greckich ze swemi cudnymi chórami, Pieśni i Fraszki. Muzy, Proporzec, Satyr i Szachy, — a więc i czysta liryka, i próba dramatu, i szkice epiczne, — to prawdziwie złotem lśniące punkty twórczości owego „Złotego okresu“; a dalsze: Szarzyńskiego Sonety, Szymonowicza Sielanki, Górnickiego Dworzanin, ks. Skargi Kazania sejmowe, Grabowieckiego Rymy duchowne (dzisiaj dopiero oceniane). Żywość, bezpośredniość i szczerość, prostota, złączona z wykwintem, — są właśnie złotem, które błyszczało w poezji tego czasu. Miłość we wszelkiej postaci, żal i smutek, oburzenie i radość — znajdują w niej pełny wyraz, a przedewszystkiem miłość i duma, rozkosz prawie, wolności, politycznej i osobistej, — której poczucie tak silne dał humanizm sferom wykształconym i inteligentnym. Co do formy technicznej poematów tego czasu, to tak rymy, jak i rytmy, wyzbywszy się wszystkich niemal pierwotności, stają na poziomie odrazu wysokim; mowa poetycka dorównywa najlepszym wzorom obcym, współczesnym romańskim. Z entuzjazmem podnosi to jeden z bezimiennych poetów 16-go wieku:

„Niech już milczą Grekowie, niech już milcz Włoszy,
I cóż mają milszego nad polskie rozkoszy?“

Tych „rozkoszy“, tych piękności starczyło literaturze polskiej na długo. Wpływ trwał i podtrzymywał twórczość dalszą wśród niepomyślnych czasów późniejszych, wśród zamętu; nic bardziej charakterystycznego i bardziej wzruszającego, jak to uwielbienie, którem otaczali poetów „złotego wieku“, zwłaszcza Kochanowskiego, następni pisarze polscy (w w. 17-ym). Do poetów owego wieku zwróci się też znacznie później nanowo największy poeta polski, Mickiewicz; kiedy w romantyzmie nastąpi odrodzenie poezji, sięgnie się do tych krynic poezji polskiej.
Wiek 17-y odznacza się bujnością form i motywów. Prawie przez całe to stulecie nie braknie dobrych poetów. A choć się wiele nie drukuje, pisze się bardzo wiele. Poziom jednak ogólny poezji (i wogóle piśmiennictwa) w tym czasie nie jest już tak wysoki, jak w okresie poprzednim, w niejednem nawet zniża się bardzo. W mowie poetyckiej, w stylu, w zdobności — znać barok w ujemnych jego cechach. Gadatliwość w poezji świadczy o braku umiaru artystycznego, zwroty i ozdoby stylu często ciężkie, nienaturalne, dalekie od pięknej prostoty. Po wpływach klasycznego humanizmu pozostały czcze formy zewnętrzne — bez jego ducha. Poezja zgina się zbyt często niziutko w stronę magnatów i wysokiej szlachty (wszystkochwalczy „panegiryzm“); religijność zbyt wyłącznie zapanowuje nad ogółem twórczości. Mowa poetycka, wyzwolona w drugiej połowie 16 w. z pierwotności ludowej, wpada teraz w pierwotność i potoczność mowy gminu szlacheckiego. Wszystko to jednak nie ujmuje — bujności. Przybywają nowe formy poezji. Poezja wieku 17-go objawia wyraźną tendencję do stworzenia epopeji i jego rymowane kroniki często podnoszą się do wyżyn rycerskiego eposu. Epoka odbija się żywo w dziełach współczesnych; przyczynia się ta żywość do bujności i oryginalności poezji 17-go wieku. Polskie czasy „ognia i miecza“ i wojennego „potopu“ pozostawiły w poezji i współczesnej niezatarte ślady. Na plan pierwszy wysuwa się, mająca miejsca wspaniałe, „Wojna Chocimska“ Wacława Potockiego. Poza tem rozwijają się w dalszym ciągu dawne formy: sielanka (bracia Bartłomiej i Szymon Zimorowicze, Jan Gawiński), pieśń i fraszka (Potocki, Twardowski, Kochowski, Naborowski, A. Morsztyn), satyra (K. Opaliński), obok eposu rycerskiego nową formą jest powieść fantastyczna (Morsztyn, Twardowski, Potocki) i patryjotyczno-religijna proza poetycka Psalmodji polskiej (Kochowskiego). Poetów w wieku 17-ym mnóstwo, a choć stosunkowo niewielu powołanych, przecież wielu z nich daje rzeczy interesujące i niepowszednie w swojej twórczości, nieraz przerażającej ilością dzieł i ich gadatliwością a jeszcze bardziej — czczością. Wpływy literackie obce, i to nowe a w niejednem bardzo szacowne, rysują się coraz wyraźniej. Literatura Polski, stworzonej jakby na pośredniczkę różnych kultur europejskich, pozostaje zawsze pod silnym i to z niejednej strony wpływem. W 17 wieku dawne klasyczne już słabną, w każdym razie wyrodnieją, zato rosną (widoczne już w okresie poprzednim) inne: włoskie, francuskie, nawet hiszpańskie, wogóle — romańskie (wiele znaczące i wartościowe przekłady: A. Morsztyna Cyd, S. Morsztyna Andromacha, Piotra Kochanowskiego Jeruzalem wyzwolone i Orlando). Dziwnie nawet żyją sobie w tym czasie: wykwint i artyzm kulturalny wpływów obcych obok rubaszności i zacofania gminno-szlacheckiego. Nareszcie ton jeszcze jeden, zyskujący siłę w poezji tego czasu: Świadomość niebezpieczeństwa politycznego, możliwości upadku państwa, która żyła już w dziełach wszystkich niemal pisarzy l6-go wieku, teraz staje się często alarmem lamentem powszechnym („Lament Matki Korony polskiej, już już konającej“...), wołaniem tonącego w pierwszej fali „potopu“ (wojny najezdnicze, anarchja sejmowa, liberum veto); co lepsi uświadamiają sobie nawet zaćmienie literatury i kultury. Ogółem: ten wiek zamętu polskiego był owym twórczym chaosem, z którego wyłoniło się wiele tworów nowych i ważnych w poezji i w życiu duchowem Polski; jednym z najważniejszych było chyba unarodowienie literatury polskiej, mianowicie częściowe, o tyle, że zdobyła ona — przy wielu stratach chwilowych — swojskość wybitną, oczywiście jeszcze nie w najwyższych i najlepszych jej formach i przejawach. Ten etap rozwoju twórczości polskiej dokonał się w wieku 17-ym.
Prawdziwe zaćmienie poezji przypada na pierwszą połowę wieku 18-go, na czasy saskie. Czasy saskie odpokutowały za wszystkie swoje i dawniejszego wieku winy ogólnem zniżeniem ducha, umysłu, twórczości. Nie do tego stopnia, by nie znalazło się miejsce dla nowej fali reformatorów i odnowicieli, ale w każdym razie na tyle, że literatura a zwłaszcza poezja były w stanie zupełnego przygnębienia i nawet zaniku. W szczególności zatraciły czasy saskie poczucie poetyczności, poetyckie odczuwanie życia zatarło się niby, czego skutkiem był powszechny prozaizm, jakby to nazwać można; zostały rymy i rytmy, rozwiał się duch poezji; zdawało się „poetom“ ówczesnym, że same rymy stanowią poezję. Człowiek rozsądny i nawet uczony, jak biskup Załuski, pisał katalog swojej sławnej bibljoteki — wierszem. Rzeczy nadzwyczajne w literaturze przez swój komizm, curiosa literackie, były w tym czasie na porządku dziennym (wiersze ks. Baki, encyklopedja ks. Benedykta Chmielowskiego). Ratowali poezję: Wacław Rzewuski i Elżbieta Drużbacka: Rzewuski był nawet w tragedjach swoich i komedjach dość gładki, w „Psalmach pokutnych“ serdeczny. Ale od prawdziwej poezji wszystko to było dalekie.
Na szczęście trwał stan taki nie dłużej nad dwa pokolenia. Twórczość tak bujna i obfita, jak w wieku 17-ym, nie wróciła się szybko i to nie było możliwe. Ogół narodu za panowania Stanisława Augusta, zwłaszcza w pierwszej jego części, jeszcze tkwił w grubem poniżeniu i w pospolitości i dopiero dzięki nowym urządzeniom oświatowym i usiłowaniom od góry powoli podnosić się zaczynał. Wśród niego więc i materjału i podkładu dla odrodzenia poezji w czasie tym nie było. Poezja (i wogóle literatura) czasów Stanisława Augusta odrodziła się od góry i charakter ten warstwy oraz tła, z którego wyszła, zachowała na długo. Była to poezja odrodzona z tendencją odrodzenia umysłowości w narodzie. Poezja niejako wyrozumowana a w każdym razie mocno uczona; tło zachowała dworskie. W szczególności — co do swej wewnętrznej wartości — oznaczała zwycięstwo kultury umysłowej i kultury literackiej, objęcie panowania przez nią. Było to nawet pomyślne dla poezji polskiej, że po żywiołowej i mocno surowej bujności swojskiej wieku 17-go oraz straszliwem zacofaniu okresu saskiego przeszła przez ten salon twórczości stanisławowskiej, na wskróś zachodnio-europejski. Było to bowiem co do formy zwycięstwo całkowite wtórnego klasycyzmu francuskiego. Wtórny, dworski i racjonalistyczny charakter poezji polskiej tego czasu tak był zdecydowany i wyłączny, że właściwie niema w okresie tym poetów, jest tylko poezja, niema indywidualności, jest typ; żaden z poetów pierwszej połowy panowania Stanisława Augusta nie ma wyraźnej i własnej fizjonomji twórczej. Było właściwie wszystko jedno, czy dany poemat napisany został przez Krasickiego, czy przez Trembeckiego lub Naruszewicza; jeszcze chyba różnicę stanowiłoby tu autorstwo Węgierskiego. Panowanie wyłączne (i powszechne!) dwóch form głównych: satyry i ody. Satyry pod wszelkiemi postaciami: „właściwej“ (Horatiusowskiej). komedji, powieści, bajki. Zgodne to zupełnie z wyrozumowaną u góry tendencją oświatowo-reformatorską, właśnie nie tyle odczutą, ile wyrozumowaną. Tendencja to była szanowna i w skutkach wielce błogosławiona dla narodu. Ale sama poezja, która jej służyła, która ją hodowała, była od narodu daleka. Podobny też charakter miała mowa poetycka tego czasu: sztywna i zimna, daleka od serdeczności mowy Kochanowskiego i bujności mowy Potockiego lub Twardowskiego. Ale zaprzeczyć się nie da, że była nienagannie czystą, że nabrała literackiej elegancji i płynności, choć rzadko zdobywała się na siłę wyrazu (jedynie u Zabłockiego). A przedewszystkiem podkreślić trzeba, że w niej formułuje się już i krystalizuje nowoczesna forma literacka polska, jakkolwiek dopiero w ogólnych zarysach i w głównych zasadach (dlatego to Mickiewicz tak żywo interesował się mową poetycką tych czasów, n. p. mową Trembeckiego). Wogóle przełamują się tu wyraźnie formy (i czasy) polskie: stare polskie i nowe.
Młodsze pokolenie okresu Stanisława Augusta uczuciem i mową już wkracza w progi nowej Polski. Nieszczęście polityczne w okresu tego połowie widomie staje u wrót Polski. Ryć zaczyna i żłobić w poezji polskiej drogi, po których płynie do dzisiaj: walki o życie narodu, łez i wstrętu niewoli, krwi ofiarnej, zapału wyzwoleń. Poezja znowu wchodzi między naród, znowu napływać zaczynają do niej fale twórczości z gminu szlacheckiego (pieśni konfederatów barskich). Coprawda — miękną zrazu i słabną w formach sentymentalnych wśród poetów, nawykłych do salonowej poprawności (Karpiński, Kniaźnin). Ale zwolna dobywa się na wierzch ton silniejszy, energiczniejszy, ton religijno-patryjotyczny (Woronicz, Bard Polski A. J. Czartoryskiego), to bojowo-propagatorski (Niemcewicz). Jako forma dominuje elegja we wszelkich postaciach.
Mowa poetycka, która co do czystości i giętkości nigdy już — z rzadkiemi wyjątkami — nie spadnie z wysokości czasów Krasickiego i Trembeckiego, teraz nabiera coraz widoczniej ciepła, serdeczności, kolorów. Barwa jej główna: krew cierpiącego i walczącego narodu. Taka właśnie fala poezji wzbierać będzie odtąd coraz silniej i płynąć, niezależnie od gruntu, przez jaki jej chwilowo wypadnie przepływać, od charakteru, jaki w tym lub owym okresie mieć będzie poezja „urzędowa“; ona to stanie się ostatecznie narodową.
Jej w sukurs przyjdzie z czasem wielka, oczyszczająca, burza romantyzmu, wyzwalająca uczucie całkowicie i obejmująca mową swoją wszystkie warstwy narodu, całą jego twórczość.

GUST. BOL. BAUMFELD.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Gustaw Bolesław Baumfeld.