Słownik prawdy i zdrowego rozsądku/I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz Bartoszewicz
Tytuł Słownik prawdy i zdrowego rozsądku
Data wyd. 1905
Druk Jan Cotty
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały słownik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
I, J.

Idealista — typ człowieka naiwnego, którym gardzi każdy szubrawiec.
Ideał dla mężczyzn: panna z czystą... teraźniejszością t. j. hipoteką (przeszłość może być brudna); dla panien: pierwszy lepszy osobnik męski z dobremi dochodami.
Imiona mogą być ordynarne lub szlachetne. Do ordynarnych należą: Stanisław, Stanisława, Kazimierz, Kazimiera, Władysław, Władysława, Bronisław, Bronisława i wogóle imiona polskie, które byle parobek lub dziewka nosić może. Do imion szlachetnych, arystokratycznych zaliczają się: Artur, Gustaw, Bruno, Alfred, Roman, Romana, Ryszard, Olimpja, Idalja, Hugo, Ildefons, Irena, Aurelja, Wirginja, Jerzy, Leon, Olga, Cezar, Edgar, Alfons, Oskar, Albin, Agenor, Amata i t. d. Również i zdrabniając imiona powinniśmy baczyć, aby nadać im szlachetne brzmienie, więc nie należy mówić: Artiurek, Alfonsek, Irenka, Alfredek, lecz: Turcio, Fonsio, Rena, Fredzio; nie Henryczek lecz: Henio, nie Helenka, lecz Hala lub Lena; nie Władek lecz Ladi; nie Karolek lecz Lolo, nie Anielka lecz Niola, nie Elżbietka lecz Lizia lub Ela; nie Zuzia lecz Zuzu, nie Amelka, lecz Ama; nie Natalka, lecz Nata; nie Joanka, lecz Żancia; nie Ryszardek, lecz Ryś; nie Michałek, lecz Miś, nie Kasia, lecz Kati, nie Kazia, lecz Ziuta, nie Jadzia, lecz Dziunia i t. d. W Poznańskiem żyje jeszcze sporo Hektorów, Artakserksesów, Sokratesów, Leonidasów, Koriolanów. Nie należy doradzać Gaudentemu, aby się żenił z Hermenegildą, ani Prysce, aby wyszła za Dydaka; również Baltazar strzedz się winien Korduli, Agapit Dygny, Pafnucy Pulcherji, Zefiryn Balbiny, Gorgonjusz Placydy, Epifanjusz Scholastyki, bo z takich małżeństw trudno, aby były ładne dzieci.
Impertynencja — żądanie złożenia rachunku od osób zajmujących się rozdzielaniem funduszów dobroczynnych.
Impreza (przedsięwzięcie, zamysł), wyraz, którym się popisują ci, co chcą udawać, że znają stary polski język.
Indult — przyśpieszenie samobójstwa.
Inteligencja — dawniej tyle co: rozum, rozsądek, ztąd też „inteligencją“ jeszcze i dziś w innych krajach nazywają zbiór ludzi wykształconych. Natomiast do inteligencji w Krakowie przy wyborach do rady miejskiej, prócz prawdziwej inteligencji zalicza się jeszcze każdy, kto płaci 32 koron podatku osobisto-dochodowego, choćby ani czytać ani pisać nie umiał.
Intercyza — brak zaufania do teściów, lub też podejrzywanie „ukochanego“ przez „ukochaną“ o pociąg do złodziejstwa.
Interes — stały zastępca miłości w stosunkach ludzkich; wyrażając się po handlowemu, jest to prokurzysta, mający prawo podpisywać jej firmę; można go wreszcie nazwać pełnomocnikiem (plenipotentem) miłości, uprawnionym do działania w jej imieniu. Interes np. w zastępstwie miłości łączy ludzi pomiędzy sobą; on prawie wyłącznie kojarzy małżeństwa, nawiązuje przyjacielskie stosunki, stwarza dzieła użyteczności publicznej. Stąd też ludzie wciąż się mylą i mieszają te dwa pojęcia. Jeżeli np. słyszymy, że ktoś przez miłość dla sztuki stworzył jakąś instytucję artystyczną, albo przez miłość dla literatury założył pismo, przez miłość dla cierpiących wybudował zakład leczniczy i t. p. — to na dziesięć wypadków dziewięć razy przysiądz można, że uczynił to dla własnego interesu. Złym interesem jest mówić i pisać prawdę, ztąd rzadko spotykać się z nią można. Najgorszy interes być bezinteresownym.
Iść za mąż chce każda panna, a kiedy do tego przyjdzie, żadna iść nie chce, a każda woli jechać karetą, a choćby dorożką. Najprędzej idą pieniądze.
Interwiew — najczęściej taka rozmowa, której nigdy nie było. Interwiewer, patrz pod: nudziarz.
Ironja, jak mówi Linde „jestto sposób wyrażania myśli swojej przeciwnemi słowy“. Sposób ten był znany w Polsce od czasów najdawniejszych — już Górnicki zaznaczał, że „król Zygmunt był w ironji najosobniejszy“. Mimo to, do dziś dnia znajduje się wielu ludzi, przyznających sobie inteligencję, a nieumiejących poznać się na ironji.
Jarmark małżeński, patrz pod: karnawał.
Jednodniówka, zazwyczaj wydawnictwo na biednych, a ponieważ biednym dają się okruchy, więc i na wydawnictwa tego rodzaju składają się okruchy, przechowywane przeważnie w koszach redakcyjnych.
Jedza — dawny wyraz polski, toż samo co jedzenie. Do niniejszego „Słownika“ wszedł jedynie ze względu na smakoszów, trapiących się o swoją przyszłość po śmierci. Otóż dla pocieszenia ich przytaczam słowa św. Augustyna: „na tamtym świecie ludzie jedzy nie będą potrzebować, ale będą mogli jeść“. (Dąbrowski. Kazania).
Jednożeństwo, jedyny rozsądny powód, dla którego mahometanie nie chcą porzucić swojej wiary. Patrz pod: przesąd, przeżytek.
Jegomość, dodatek zwyczajny do jejmości. Jegomość w znaczeniu hierarchji społecznej na tym świecie trzyma się jeszcze ostatkami, po śmierci zaś tyle znaczy co Ignacy, a Ignacy, jak wiadomo, nic nie znaczy. Że i dawniej to przypuszczano, dowodem choćby Bratkowski, który powiada:

Na strasznym sądzie nie wiem, mocny Panie,
Czyli Jegomość przed poddanym wstanie.

Jeleń v. rogacz, człowiek żonaty, przyjmujący w swym domu przyjaciół i kuzynków.

Język, najruchliwsza część ciała ludzkiego w ogóle, a kobiecego w szczególności. Najciekawszem bywa zazwyczaj to, co się zatrzymuje na „końcu języka“. Dla dodania upadającej energji językowi, najlepiej go moczyć w spirytusie. Niebezpieczną jest rzeczą „ciągnąć kogoś za język“. Kobiety używają go do obracania koła młyńskiego, jak nikt bowiem umieją „mleć językiem“ — a wobec siły tego narządu, nic dziwnego, że mogą każdego „wziąć na język“; do wspaniałych wyników doprowadzają pod tym względem przekupki i teściowe, dla których największem bohaterstwem jest „trzymać język za zębami“. Lepsza na żonę jest panna bez języka, niż panna z językiem francuskim. Jaśkowski napisał wyborny poemat o języku swarnej żony, co to...

...Jakby blacharz w sklepie,
Takim taktem zawsze klepie;
Nawet wtedy w gębie myka
Kiedy zaśnie dobrodzika.

Stąd też kawaler rzadko bywa dobrym językoznawcą.
Jubileusz — dziesięć mówek, pijatyka, wieniec srebrny, złoty zegarek. Jubilat — osoba godna pożałowania, bo na łut pochwał głośno wypowiedzianych, dostaje po cichu funt urągań i uszczypnięć. Jubilat literat — indywiduum, któremu dają raz w życiu pół kuropatwy i trzy kieliszki szampana za 25, 35, 40 lub 50 lat spożywania suchego chleba.
Józefata dolina — jest jedyną doliną, do której nie chce zajrzeć nawet najgwałtowniejszy taternik.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Bartoszewicz.