Kiedy na wiosnę, Słońca promień słaby Stopił w bagnie zimne lody, Wielce cieszyły się Żaby: «Słońce przyświeca dla naszej wygody, Ogrzewa kąpiel i rodzi owady, Zsyła rozkosze i zsyła biesiady, A zatem: niech żyje Słońce!» Przyszły potem dni gorące;
A Żaby w krzyk: «Słońce zdradnie Pije z bagna wód ostatki; Chce zabić nas, nasze dziatki, Niech zginie, niechaj przepadnie!» A Słońce na to: «Ciepła dzisiaj łaknie Wszystko, co żyje na świecie; Wy zaś, choć wody w kałuży zabraknie, Jednakże nie zaginiecie.
Mamże poświęcić zboża, zioła, kwiaty, drzewa,
Dla tego, że się Żabom kąpieli zachciewa?
Nie dotkną mnie zniewagi niesfornej hołoty:
Wy uciechy, a życia chcą wszystkie istoty.»
Samoluby na siebie wzgląd mają jedynie:
Byle im było dobrze, niech cały świat ginie.