Rzym za Nerona/XVI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Rzym za Nerona
Podtytuł Obrazy historyczne
Wydawca Wydawnictwo Towarzystwa Szkoły Ludowej
Data wyd. 1925
Druk Wł. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron



XVI.


Celsus Anarus Kajusowi Makrowi zdrowia.


Zdziwicie się pismu, pieczęci i imieniowi dawno zapomnianemu: Juljusz Flawjusz prosi mnie, abym go wyręczył, gdyż po tych wypadkach niemoc nim owładnęła, i Chryzyp kazał mu się zachować spokojnie, wstrzymując go nawet od pióra. Przyrzekłem mu, że za niego do was napiszę, aleć list mój jego pisma nie zastąpi... »Voluisse sat est«[1], powiedział poeta.
Pożar, który kolebkę Rema i Romula zniszczył i niezmierne pożarł skarby, nareszcie, po dniach sześciu i siedmiu nocach, ugasać zaczyna. Okropny widok tego zniszczenia, zgliszcz, rumowisk i popiołów stosu ofiarnego, na którym ostatnie starego grodu Numy spłonęły pamiątki. Lud płacze więcej penatów swych niż własnych skarbów, których mu z pod zwalisk dobywać nie wolno.
Poznać nie można niedawno jeszcze tak wspaniałego Rzymu w tych okopconych murach, których sterczą reszty z poopadałemi dachy i napół obalonemi kolumnami. Smutek a raczej boleść jest powszechną i nieopisaną.
Co powiedzą barbarzyńcy? jak się rozradują nieprzyjaciele?
Cezar czynnym się chce okazać; okręty zboże przywożą, a gruzy oczyszczone z tego, co w nich kosztowniejszem znaleźć się mogło — a co na skarb zabrano — spławiają. Lud koczuje na polu Marsowem, tuli się po grobowcach i w arenariach. Zapowiadają nam Celer i Laceres Rzym nowy, a raczej Neropolis o szerokich ulicach, o świątyniach olbrzymich — my płaczemy po starej matce naszej.
Spędzić mają jeńców wojennych z całego państwa, aby pracowali około domu złotego Cezara, który w sobie wszystko, co świat ma, mieścić będzie.
Nim się doczekamy igrzysk nowych, chrześcijanie dostarczą pastwy; poczęło się już chwytanie ich, ściganie i tępienie powszechne.
Będzie to zapewne rzeczą dla was nową, gdy wam powiem, że poszukując ich pomiędzy niewolnikami, na wielu patrycjuszów, na wiele matron rzymskich natrafiono.
Byłem na dworze, gdy o tem wiadomość przyniesiono Neronowi, wymieniając Pomponję Grecinę i kilka innych imion znaczniejszych. Zaśmiał się zrazu, ale potem widać było zdumienie i przerażenie, które ukryć usiłował, pytając po kilkakroć, czy być może, by zabobon żebraków wkradł się do możniejszych domów i jakąby rozpustą je znęcił? Ciekawszym począł być i tej wiary, i jej obrzędów, i uroku, jaki miała.
W istocie jest czemu się dziwić, jest czem niepokoić... ale Rzym sam zgubę swą zgotował bezbożnością...
Z listów Juljusza znacie może nieco usposobienie moje, nie zadziwicie się więc, gdy wam ja, dworak Aenobarbusa, prześlę jako nowość wiersz, który po Rzymie obiega. Turnusowi go przypisują.
Mówi on o poetach śpiewających chwałę Nerona:
»Więc śpiewać będą... głód i jego męczarnie, truciznę w jadło wmięszane zdradliwie; lud, z którego wyssano krew, i przyjaciół tego człowieka, jego rzeziami wykarmionych! śpiewać będą państwa zgrzybiałość, wycieńczenie, które pokojem zowią, które ci ludzie zdobią imieniem złotego wieku — naostatek pożar Rzymu, marmurowego grodu, pożar godzien łez tylu, sławiony przez nich jako widok przepyszny »pocieszający oczy wśród nocnych ciemności«.
»Opiewać będą syna cieszącego się zbrodnią, która mu się powiodła szczęśliwie — zabójstwem matki, syna urągającego się furjom mścicielkom, co przeciw nim nowe furje stawi, inne żmije, potwory nieznane, występki okropniejsze jeszcze. — Jego okrucieństwa, szkarady jego opiewać będą, wszystko, tak, — aż do tego poczwarczego związku z dziecięciem, które poślubił...
»Muzy rumieniec wstydu postradały, imienia dziewic czystych, czci swojej, zapomniały wszystkiego! A! wstyd skonał, mądre siostrzyce, zhańbione, pod przybranemi imiony na bezrząd się puściły... One, te święte córy boże, które ród ich nad ludzkość wynosił, nad życia nędzę, ciała swe zaprzedały za podłą zapłatę...
»Szczęśliwe poddają się zuchwałym zachceniom jednego Menasa, hołdują uśmiechom Polyktetów... słówko pochwały napełnia je rozkoszą... Miłość ich zapalają te czoła, noszące jeszcze piętn znamiona, łańcuchy tych, co wczoraj byli Getą[2], blizny niezgojonej chłosty... Dalej sięgają jeszcze, zapominają o bogu, swym ojcu, o bogach, swych braciach, o starej czci, która surową otaczała cnotę; furjom i potworom przymilać się starają... bezecne rozkazy niegodziwego Tytusa w ich śpiewach stają się wyrokami Opatrzności — hołdy niebu należne sprzedają piekłu... Śmieją już wznosić bezbożne świątynie, ołtarze bezbożne; przez nie ci synowie ziemi, których niegdyś odtrącił Olimp, panować mają w niebiosach — a głos muz głupi świat oszuka!«
Posyłając wam tę nowość i oznajmiając zarazem o chorobie i o powolnem przychodzeniu do zdrowia Juljusza naszego, kończę nadzieją, że on sam rychło wam o zupełnem wyzdrowieniu doniesie. Vale.







  1. Sama chęć wystarczy.
  2. Geta — częsta nazwa niewolnika.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.