Rzym za Nerona/Przedmowa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Rzym za Nerona
Podtytuł Obrazy historyczne
Wydawca Wydawnictwo Towarzystwa Szkoły Ludowej
Data wyd. 1925
Druk Wł. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na commons
Indeks stron




— Specta juvenis — ceterum in ea tempora natus es, quibus firmare animum expediat constantibus exemplis[1].
C. C. Tacit. Annal. lib. XVI.

We wszystkich niemal miastach włoskich (nie wyjmując nawet Wenecji), spotkać się można po ulicach z ławkami antykwarjuszów, pełnemi tych tak ponętnie wyglądających ksiąg oprawnych w pergamin, pod których okładką, udającą starożytną, często najpospolitsza i wcale nie osobliwa rzadkością nawet rzecz się mieści. Zawód jednakże doznany nie powinien bibljofila zrażać do przewracania tych sub Jove[2] rozłożonych piśmiennych zabytków, bo między niemi często się i nader ciekawe dzieła spotyka, które niezbyt drogo nabyć można. Jest też wielką przyjemnością, komu na to czasu stało, wędrować po tym cmentarzu, wśród którego leży Tacyt obok Doskonałej kucharki, Bakon razem z Dumasem i S. Chryzostom z Metastazjuszem. — Cmentarzowa równość panuje pomiędzy nieboszczykami, którzy więcej często życia mają nad tych, co jeszcze chodzą po świecie.
Jednego dnia jesiennego 1862 roku, idąc do kąpieli przez Piazza Sarzana w Genui, obok sklepiku z owocami, napadłem na bardzo lichą ławeczkę antykwarjusza. A że i takiemi gardzić się nie godzi nigdy, odłożywszy kąpiel, jąłem się wertować pergaminowe, wilgotne, bardzo niepozorne książczyny ubogiego przekupnia, który tymczasem zajadał skromne śniadanie. Praca zdawała się daremną, gdyż książki były po większej części liche, nowe, odarte i wcale nie zajmujące. Nadarzyła się przecież jakaś Cronaca[3] wenecka i parę broszur z czasów, gdy Genova jeszcze się szczyciła mianem: La Superba[4].
Ale tych cena była niesłychana; potrzeba je było na bok odłożyć, ażby się przekupień pomiarkował.
Postanowiwszy przejrzeć wszystko, trafiłem wreszcie na cienki, w papier złocony z kwiatami ogromnemi zielonemi oprawny rękopis. Zdawał się bez początku i końca, ale był zresztą dobrze zachowany, a dopiski po bokach i na okładkach świadczyły, że przez wiele rąk przechodził.
Na pierwszy rzut oka, zobaczywszy łacinę i imiona rzymskie, sądziłem, że to był jakiś urywek znanych listów Cicerona lub Seneki. Uważniej się jednak wpatrując, rzecz znalazłem całkiem mi nieznajomą. Z pisma wnosząc, nie sięgał manuskrypt dalej nad nasz wiek XVI, nie mogło więc to być nic tak bardzo ciekawego.
Przekupień kilka razy spojrzał na mnie z ironicznym uśmiechem, jakby z mojego zajęcia tym szpargałem żartował w duchu.
— No, to niedrogie — rzekł — jeśli się Wam podoba, możecie mieć za dziesięć lirów...
— Dziesięć lirów, stary raptularz studencki — zawołałem, rzucając go — a to mi na co?
— No, to za pięć — zawołał kupiec.
Podniosłem rękopis. Drobnym charakterem inną niż on był pisany, ręką, stało u góry:
Litterae primo saeculo post Christum natum scriptae[5].
Na okładce był podpis Melchiora Freinshemiusa znanego filologa XVII wieku, a dalej dopisek:
Justi Lipsii auctoritate apocrypha[6].
To zdanie, że listy owe podrobione były, i uwaga Freinshemiusa — ineditae[7] — skłoniły mnie do nabycia.
Po długim targu dostałem szpargał za parę franków i poszedłem z nim już nie do kąpieli, ale wprost do domu, gdziem dni kilka na męczeniu się z wyczytaniem przepędził.
Nie śmiem wcale przeciwko powadze Lipsjusza utrzymywać, że listy są autentyczne, chociaż na wklejonej kartce tem samem pismem, co rękopis, znalazłem notatkę poświadczającą, że z oryginału Watykańskiej bibljoteki, sięgającego IV wieku po Chrystusie, spisane zostały. Być bardzo może, iż jakiś łacinnik XVI wieku zabawiał się ułożeniem korespondencji tej dla odmalowania obrazu pierwszego wieku po Chrystusie: rzecz w każdym razie zdała mi się dosyć zajmującą. A że w Genui niema co robić, gdy raz obejrzało się pałace i obiegło miasto, zasiadłem do tłumaczenia, zapomnianą nieco odświeżając łacinę.
Nie zaręczam, żebym cokolwiek oryginału, który mi wpadł w ręce, nie przerobił; do wierności względem rękopisu, który Lipsjusz za podrobiony uznał, nie czułem się wcale obowiązanym.
I otóż jak ta książeczka powstała. Życzę czytelnikom, aby ich tak zajęła, jak mnie zajmował przekład, nad którym wiele godzin strawiłem, o rzeczywistości i nieszczęsnej polityce zapominając, której mi nieustannie Movimento[8] przynosiło okruchy.

1864 w grudniu.

J. I. K.





  1. Patrz, młodzieńcze, wszakże w takowych urodziłeś się czasach, kędy na ukrzepienie umysłów tęższych stateczności przykładów potrzeba. Tł. A. Naruszewicz.
  2. Pod gołem niebem.
  3. Kronika — po włosku.
  4. Wspaniała — po włosku.
  5. Listy w I-ym w. po nar. Chr. pisane.
  6. Zdaniem Justusa Lipsjusza apokryf. (Apokryfem zowiemy utwór podrobiony, podający się za to, czem nie jest).
  7. Niewydane.
  8. Po włosku ruch. — Tu tytuł dziennika.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.