Rzeźbiarz swego ducha

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Buława
Tytuł Rzeźbiarz swego ducha
Podtytuł Poema
Pochodzenie Nowe poezye
Wydawca Księgarnia Seyfartha i Czajkowskiego
Data wyd. 1872
Druk Zakład nar. im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tomik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rzeźbiarz swego ducha.
Poema.


O duszo moja! chcę być twym rzeźbiarzem —
Zrazuś ty bryłą chaotyczną, ciemną,
Pod gromkiem dłuta boleści żelazem
Jęczą okruchy: przekleństwo nademną!

Lecz zwolna bryła bierze kształt widomy
Kędy świt ducha i myśl się przebija,
Już sny dzieciństwa… młodości odłomy
W relikwie lecą — posąg się rozwija —

Zrazu o Psyche moja ukochana
Wiary pochodnią zapalę twe łono,
Byś nad zwierzęta jasna i świetlana
Czynem śród życia była rozmodloną…

Potem miłości tonami bez końca
Co z prochów stwarza świat nieskończoności,
Jak lutnię serce twe, w promieniach słońca
Nastroję, w wieczny hymn całej ludzkości…


A wtedy — woli położę posady,
By nie zwyciężył jej żaden z szatanów,
By nie wślizgnęły się tam żadne gady
Co miękcząc, sławią wsteczności bałwanów!

I zbrojna wolą, ku prawdzie ramiona
Wytęż o Psyche!.. czysta — śnieżno–łona,
A marmur twój się życiem zarumieni,
Spiące wulkany, zapalisz w przestrzeni!

„Ex alto!” będzie rdzeniem twojej jaźni,
Bez niego wszelki twór tutaj znikomy,
Wytrwałość czynu płcią!.. nie ogień z słomy
Serca podpali, by szły w życiu raźniej!..

Lecz gdy poślubisz prawdę wiekuistą
Z woli pancerzem i ogniem miłości,
Węże cię przeklną — ciebie jasną, czystą,
Że zechcesz krzyknąć, choć zmilczysz — litości!

Lecz bez cierpienia głazem byś została,
Bez niego by tu nie zmiękło twe serce,
Więc sam drżąc z bolu, dam ci je zuchwała!
Wznieś głowę hardo! głucha na szyderce…

Gdybyś ty sama cierpieć nie umiała
To byś nie znała jak cierpienie boli,
Bądź uśmiechnięta jak Minerwa biała,
Lecz wszystkie tony życia zstrój do woli!..


Z złotych koturnów proch zawiści niemo
Strząśnij, skrwawionych, cierni twych purpurą,
Jeźli nie zdołasz zapomnieć, to chmurą
Zarzuć pamięci twej otchłanie czarne! —

I iskrę zemsty skrzesz — jeźli inaczej
Nie możesz — ale zemsty: „co szlachetna!“
Tylko szlachetna, i ginąć ci raczej
Niż byś się stała splamiona — i szpetna —

Ach! nie zapomnij że ten tylko znaczył
Coś na tej ziemi — kto wrogom przebaczył,
Pomnij że ten się nad wszystko zbogacił,
Kto za złe dobrem każdemu odpłacił…

Prometeuszem przytul się do skały
Ale się ludziom nie żal na tej ziemi!..
Górom i lasom!... niechaj morskie wały
Skargom twym wtórzą tony Eolskiemi —

Pamiętaj że są święte oburzenia
Gdzie nie oburzyć się — zbrodnią i grzechem,
Złe jest pokusą — co łaknie zniszczenia,
A słowo prawdy — tylko dobra celem!..

Jeżeli geniusz promieniem Seleny
Spiącego w tobie zbudzi Endymiona,
Żałobą rykną faryzejskie Hienny,
I z nim nieszczęście przyciśniesz do łona —


Lecz bądź namiętna! i pal się do końca,
Jeżeli kochasz — to kochaj bez granic,
Szałem twych skrzydeł tam! w ideał słońca
Żegluj — prócz prawdy, wszystko tutaj za nic!..

Marny świat!.. ludzkość tak zrobiona cała
I nie dbaj o to co rzekną o tobie,
Na syki wrogów głucha bądź w żałobie!
Nie dbaj! nie warta kulfona ich chwała!..

Dziś kamieniują, jutro bałwochwalą…
I po gaśnięciu, a nie po świeceniu
Znają tu słońce — a daleką falą
Ideał sunie się w osamotnieniu!...

Łańcuch Kolumba i czarę Sokrata
Koronę cierni miej w skarbcu pamiątek,
Posąg się kończy, w fałdach jasna szata
Spada na kształty — jak życia początek…

O Psyche! kocham cię dla twej miłości,
Dla twego w sztuce bez końca wytrwania,
Posąg skończony — patrzy ku przyszłości,
Motyl na ramię zleciał… skrzydło skłania…

Lecz dłuto z słabej ręki się wysuwa
Już anioł znany, rzeźbiarza przyzywa,
Chwieje się — pada — ale Psyche czuwa
I nad nim schyla się — cudownie żywa!


Padnę o chwili kiedym skończył ciebie,
Ale o boska! ty zostaniesz ze mną,
I nieśmiertelni my po jednem niebie
Żeglarze tęskni… drży gwiazda nademną!..

Nie wiem gdzie pójdziem — lecz wiem że bez końca
My nieśmiertelni — orły! w prawdy słońca
Lećmy!... za głazem przyszłość się odsłania,
Na głazie pauza — i znak zapytania!...

Jak za łabędziem łabędź na szafirach,
Jak tęskny sokół za tęsknym sokołem,
Jak anioł słowa za pieśni aniołem!
Lećmy!… zapomnieć… o ojczyzny zbirach??!..

O nie! o Psyche moja!.. ty kwitnąć w żałobie
Wrócisz, jak biała róża na ojczyzny grobie!
A kwitnąc tylko co dzień mów: O Panie!
Kiedyż ojczyzna nasza — zmartwychwstanie?...







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.