Przejdź do zawartości

Riki-Baka

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Lafcadio Hearn
Tytuł Riki-Baka
Pochodzenie Czerwony ślub i inne opowiadania
Wydawca Bibljoteka Groszowa
Data wyd. 1925
Druk Polska Drukarnia w Białymstoku, Sp. Akc.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Bandrowski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
RIKI-BAKA
Na imię było mu Riki, co oznacza siłę — ale ludzie nazywali go przeważnie Riki-Dureń, albo Riki-Półgłówek — ponieważ skarany był na wieczne dzieciństwo. Z tego też powodu zawsze się z nim dobrze obchodzili — nawet kiedy mu się zdarzyło podpalić dom, skutkiem przytknięcia zapałki do siatki przeciw moskitom, co napawało go taką radością, iż, na widok płomieni, klaskał w ręce z uciechy. W szesnastym roku życia był dużym, mocnym chłopcem, co się tyczy jednak umysłu, to wciąż jeszcze przebywał w szczęśliwym okresie lat dwu, skutkiem czego bawił się wciąż z bardzo malutkiemi dziećmi. Większe dzieci sąsiedztwa, od czterech do siedmiu lat, niechętnie się z nim bawili, ponieważ nie mógł się nauczyć ani ich piosenek, ani gier. Ulubioną jego zabawką była miotła, na której jeździł, jak na koniu, I nieraz całemi godzinami hasał na tym rumaku na zboczu, przed mym domem, wybuchając dzikiem rżeniem. Ponieważ hałasował zanadto, zaczął mi po pewnym czasie przeszkadzać, wobec czego musiałem mu powiedzieć, aby sobie poszedł gdzie indziej poszukać innego miejsca do zabaw. Ukłonił mu się pokornie i odszedł, z bólem serca ciągnąc za sobą swą miotłę. Zawsze uprzejmy i nigdy niebezpieczny, o ile nie miał sposobności bawienia się zapałkami, nigdy nie dawał powodu do skarg. Jego stosunek do życia naszej uliczki nie był bynajmniej większy od stosunku psa lub kurczęcia. Dlatego, kiedy ostatecznie zniknął, nie odczułem wcale jego braku. Miesiące minęły, zanim przypadkiem Riki przyszedł mi znowu na myśl.

— Co się stało z Riki? — zapytałem starego drwala, który zaopatrywał nas w drwa. Przypomniałem sobie, że Riki często pomagał mu w noszeniu wiązek.
— Riki-Baka? — odpowiedział starzec. — Aa, Riki-Baka umarł — biedaczysko… Będzie temu już rok, jak umarł i to nagle. Lekarze mówili, że mu się coś w mózgu zepsuło. Ale teraz to z nim cała historja.
Kiedy Riki umarł, matka wypisała na jego lewej dłoni imię Riki-Baka, „Riki“ — charakterem chińskim, zaś „Baka“ w kana. Wiele modlitw na jego intencję odmówiła — modlitw, aby mógł powrócić znowu na świat w znacznie szczęśliwszych warunkach.
Otoż, trzy miesiące temu, w czcigodnym dworze Nanigaszi-Sama, w Kodżimaczi, przyszedł na świat chłopak, który ma na swej lewej ręce charaktery, a te, łatwe do odczytania charaktery, znaczą: RIKI-BAKA. Cały dom zrozumiał, że narodziny te mogły się zdarzyć tylko skutkiem czyichś modlitw, wobec czego zarządzono poszukiwania. Wreszcie pewien przekupień jarzynami przyniósł wiadomość, iż w swoim czasie istniał półgłówek, zwany Riki-Baka, mieszkający w dzielnicy Uszigome, a który umarł zeszłej jesieni. Wobec tego wysłano ze dworu dwóch służących z obowiązkiem odszukania matki Riki.
Służący ci odnaleźli matkę głuptasa i opowiedzieli jej o wszystkiem, co się zdarzyło — zaś ona była tem niezmiernie uszczęśliwiona, ponieważ ród Nanigaszi był bardzo bogaty i sławny. Ale służący oświadczyli, że rodzina Nanigaszi czuje się głęboko dotknięta wypisanem na dłoni dziecięcia słowem „Baka“.
— A gdzież to pochowano waszego Riki? — zapytali służący.
— Pochowano go na cmentarzu Dzendodżi — odpowiedziała im.
— Bądźcie tak dobrzy i dajcie nam garść gliny z jego grobu — rzekli.
Stara poszła z nimi do świętyni Dzendodżi i pokazała im grób, w którym leżał Riki. Oni zaś wzięli trochę gliny z grobu, zawinąwszy ją w „furosziki[1].
Dali matce Riki trochę pieniędzy — dziesięć jenów.

— Ale na co potrzebna im była ta glina? — zapytałem.
— Jakże — odpowiedział staruszek — domyśli się pan chyba, że nie chcieli, aby dziecko wyrosło z tem imieniem na ręce. Na usunięcie z ciała dziecka takich charakterów niema innego sposobu, jak tylko natrzeć skórę gliną, wziętą z grobu ciała jego poprzedniego istnienia…

(Kwaidan).







  1. Furosziki“ — jest to kawałek materji, coś w rodzaju chustki, w której japończycy noszą, jak w węzełku, najniezbędniejsze przedmioty. Przy większych zakupach dostaje się taką chustkę w każdym japońskim sklepie. — (Przyp. tłum.)





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lafcadio Hearn i tłumacza: Jerzy Bandrowski.