Rozwalać, burzyć — to hasło jest twoje —
Mozolna wieków zdruzgotać budowę —
Rozpalać ludzkość w grabieże, rozboje.
I na krwi mule chimery wznieść nowe
Pożóg przed tobą, luna płomienista —
Pochód twój znaczysz krwi ciekiem:
Stój szatanie — tyś rewolucjonista!
Stój, ty nie jesteś człowiekiem.
Ha, ha, jam szatan, a ty kto? podporo Trupiej, zemszałej budowy strażniku? Powiedz, kto jesteś, że ci duch mój zmorą. Kolką twych piersi, lodem twego szpiku? Że ci mieszkaniem ta kałuża krwista I pot ten lany stu wiekiem? Człowiecze! tyś! nie rewolucjonista, Lecz i nie jesteś człowiekiem. —
O! świat tak piękny, uroczy, bogaty —
Sam owoc prosi: spożywaj człowiecze!
A tu skrwawione, uberlone kąty —
Nad darem niebios łańcuchy i miecze —
Ze wspólnych darów nie ludzkość korzysta,
Choć pracy pali się spiekiem —
Ja czuję to — jam rewolucjonista —
I przez tom czucie — człowiekiem.
O, świat tak piękny, a straszno tak w święcie! Wlecze się nagich półtrupów gromada I, z pańskich stołów zagadując śmiecie. Niby pies głodny wyje: głód, biada! Tej strasznej pieśni kareta złocista Turkotem wtórzy dalekim — Mnie boli to — jam rewolucjonista. Przez ból ten jestem człowiekiem.
O, świat tak piękny — a straszno tak w świecie!
W łabędzim puchu próżniaki bogacze,
A z jarzmem trudu niedola na święcie —
Nędza, ciemięstwo, krew, wyzyskiwacze —
Krwią braci tuczy tłuszcza się złocista
I potu bratniego spiekiem —
Precz z nią — ja wołam: rewolucjonista!
Przez krzyk ten jestem człowiekiem.
Dalej do dzieła! i wspólnemi bary Podważmy czarta budowy piekielne — Od naszych jęków drży już gmach ten stary, Czynem mu ciosy zadajmy śmiertelne.