Rapsody szaleńca/VIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jerzy Żuławski
Tytuł Rapsody szaleńca
Pochodzenie Poezje tom II
Wydawca Księgarnia H. Altenberga
Data wyd. 1908
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
VIII.

Oto syt już jestem piękności świata bożego i chcę
być sam!
Sam z myślą moją!
Rozwijam skrzydła i przelatuję jak błyskawica
przestwór od końca do końca!
Rozłożyłem ręce, a gwiazdy, jak piasek złoty,
przesypują się między palcami moich dłoni!
Mijam wirujące słońca, komety z ogonami
płomienistemi i różnobarwne księżyce!
A one, niknące w dali, poglądają za mną i mrugają
oczyma!
Dalej! dalej! wciąż naprzód!
W dole lśni biała nitka, biały pereł sznur!
To mleczna droga — a na niej słońca — za chwilę
wspomnienia słońc!
Oto już wszechświat cały i gwiazdy wszystkie do
tumanu mgły podobne!
Dalej! dalej! wciąż naprzód!

Sam z myślą moją!
Która pała na bezdennem niebie, jak słońce
bezsenne i ogromne!
A dokąd promienie jej dojdą — pustka i bezmiar
i otchłań!
Jestem sam!
W przestworzach, gdzie Bóg jeszcze nie począł
dzieła stworzenia!
Ja pan!
I widzę duchem ciemności nadęte, osowiałe,
czekające słowa, które wywoła z nich światy
i słońca i słońca słońc!
A tymczasem są jak morza gładkie i zastygłe w ciszy!
Myśli moja! wioń wichrem i porusz bezmierną
płaszczyznę mórz!
Niechaj powstają fale, niech szumią, nikną, i inne
niechaj znów powstają!
A Ja nad falami, szalony i śmiejący się król fal!
Zaczynam stwarzać!
Rozłożyłem ręce i rzekłem: Chcę!
I ciemności stały się gęstsze i bardziej nadęte.
I znowu wzniosłem ręce, mówiąc:
Niechaj się stanie Piękno!
I niech się oddzieli światło od woni!
I blask i barwa od dźwięku!
A myśl moja niech będzie we wszystkiem!

I stało się, jak chciałem!
Komedja rozpoczęta!
I podnosząc palec, wyznaczałem miejsce każdemu
blaskowi, każdej barwie i woni i pieśni
każdej!
I stał się nademną świat, który był z woli mojej!
I cieszyłem się w sercu mojem!
Albowiem wszystko, co uczyniłem, pięknem mi się
zdało!
Jak dziecię, które uzbiera na łąkach snop kwiatów
i bawi się niemi, rzucając wieńce dokoła, —
tak Ja igrałem z pięknością, która była
z mego ducha.
I zapragnąłem dokończyć dzieła stworzenia!
Rzekłem: uczynię człowieka, aby był szczęśliwy! — —
Człowieka?!
Jakoż go uczynię?
Azaż nie zapomniałem stworzyć gliny i prochu
ziemnego?
Z czegóż dam mu ciało i na czem oprę jego nogi?
I obaczyłem, że w świecie ducha mego niemasz
miejsca dla ludzi!
Założyłem ręce nad głową, a świat, dźwięku pełny
i tęczowy przed chwilą, zgasł jak
wypalona lampa oliwna...
I uczułem, że spadam tam, skąd wyszedłem!





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jerzy Żuławski.