Rękopis znaleziony w Saragossie/Dzień czterdziesty czwarty

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Potocki
Tytuł Rękopis znaleziony w Saragossie
Redaktor Jan Nepomucen Bobrowicz
Wydawca Księgarnia Zagraniczna (Librairie étrangère)
Data wyd. 1847
Druk F. A. Brockhaus
Miejsce wyd. Lipsk
Tłumacz Edmund Chojecki
Tytuł orygin. Manuscrit trouvé à Saragosse
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom V
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rękopis znaleziony w Saragossie, dzień 44. Nagranie LibriVox w wykonaniu Niny Brown.
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
DZIEŃ CZTERDZIESTY CZWARTY.

Zebraliśmy się wszyscy w milczeniu i margrabia zasiadłszy, tak zaczął mówić:

DALSZY CIĄG HISTORYI MARGRABIEGO TORRES-ROVELLAS.

— Mówiłem wam o mojej miłości do zachwycającej Tuskuli, odmalowałem wam jej postać i duszę, dalszy ciąg mojej historyi najlepiej da ją wam poznać.
Tuskula była przekonaną o prawdach naszej świętej wiary, ale zarazem miała głębokie poszanowanie dla pamięci swych ojców i w tak pomieszanym sposobie widzenia rzeczy, ułożyła sobie osobny raj który nie był w niebie, ale w jakiejś pośredniej krainie. Podzielała nawet do pewnego punktu zabobony swoich rodaków, wierzyła że znakomite cienie królów jej pokolenia, śród ciemnych nocy schodziły na ziemię i odwiedzały dawny cmentarz położony w górach. Tuskula, za nic w świecie nie byłaby tam poszła w nocy. Czasami jednak chodziliśmy tam w dzień i długie spędzaliśmy godziny. Tłumaczyła mi hieroglify wyryte na grobowcach jej przodków i objaśniała je podaniami, w których była nader biegłą.
Znaliśmy już większą część napisów i postępując dalej w naszych poszukiwaniach, wynajdowaliśmy nowe które oczyszczaliśmy z mchu i cierniów je pokrywających. Pewnego dnia Tuskula pokazała mi krzak akantowy i rzekła, że miał on tu swoje znaczenie, gdyż ten który go posadził, powziął wprzódy zamiar sprowadzenia zemsty niebios na cienie nieprzyjaciół i że dobrze uczynię wytępiając tę złowrogą roślinę. Wziąłem siekierę z rąk idącego za nami Mexykanina i wyciąłem nieszczęsny krzak. Wtedy, spostrzegliśmy kamień pokryty hieroglifami jakich dotąd nigdy jeszcze nie widzieliśmy. «Napis ten — rzekła Tuskula — położonym został już po zajęciu naszego kraju, Mexykanie naówczas mieszali hieroglify z niektóremi głoskami alfabetu jakie przejęli byli od Hiszpanów. Napisy owoczesne łatwiejsze są do czytania.» W istocie zaczęła czytać, ale za każdym wyrazem, coraz większa boleść malowała się w jej rysach, nareszcie padła bez zmysłów na głaz który przez dwa wieki ukrywał powód jej nagłego przerażenia.
Przeniesiono Tuskulę do domu, odzyskała nieco przytomność ale nie mogła związać dwóch myśli razem i ciągle gadała od rzeczy. Powróciłem do domu w najgwałtowniejszej rozpaczy i nazajutrz otrzymałem list następującej treści:
«Alonzo, ażeby napisać te kilka słów musiałam zebrać wszystkie siły i myśli moje. Pismo to wręczy ci stary Xoaz, dawny mój nauczyciel mowy ojców moich. Zaprowadź go do kamienia który wczoraj wynaleźliśmy i proś aby ci wytłumaczył napis. Wzrok mój miesza się, gęsta mgła pokrywa moje oczy. Alonzo, straszliwe widziadła snują się pomiędzy nami — Alonzo — już cię więcej nie widzę.»
Xoaz ten był jednym z teoxychów, czyli że pochodził z dawnych kapłanów. Zaprowadziłem go na cmentarz i pokazałem nieszczęsny kamień. Przepisał hieroglify i zaniósł je do siebie. Poszedłem do Tuskuli, ale maligna jej nie odstępowała, spojrzała na mnie błędnemi oczyma i nie mogła mnie poznać. Nad wieczorem, gorączka nieco zwolniała, wszelako lekarz prosił mnie abym do niej nie chodził.
Nazajutrz, Xoaz przyniósł mi tłumaczenie mexykańskiego napisu w następujących słowach:
«Ja, Koatril, syn Montezumy, złożyłem tu ciało nikczemnej Aksyny, która poświęciła serce i ojczyznę niegodziwemu Kortezowi naczelnikowi rozbójników morskich. Duchy moich przodków które zstępujecie tu śród ciemnych nocy, duchy które przyzywam rękami sposoczonemi krwią ofiar ludzkich, duchy moich przodków, przywróćcie na chwilę te zwłoki do życia, zadajcie im najstraszliwsze męczarnie konania. Duchy moich przodków, wysłuchajcie mego głosu, wysłuchajcie moich przeklęstw. Spojrzyjcie na moje dłonie dymiące jeszcze krwią ofiar ludzkich!
Ja Koatril, syn Montezumy, jestem ojcem, córki moje błądzą po lodowiskach dalekich gór. Piękność jest dziedzicznym przymiotem zacnego ich rodu. Duchy moich przodków, jeżeli kiedykolwiek córka Koatrila lub córka jego córki albo jego syna, jeżeli kiedykolwiek która kobieta z mego rodu, odda serce i wdzięki zdradliwemu zdobywcy, jeżeli między kobietami z mojej krwi znajdzie się druga Aksyna, duchy moich przodków zstępujące tu śród ciemnych nocy, ukarzcie ją najstraszliwszemi męczarniami. Zstąpcie śród ciemnej nocy pod postacią płomiennych żmij, poszarpcie jej ciało, rozwleczcie po całej ziemi i wtedy niech każda cząstka doznaje osobno boleści śmiertelnego konania. Zstąpcie śród ciemnej nocy pod postacią sępów z żelaznemi dzioby rozżarzonemi w ogniu, podrzyjcie jej ciało, rozproszcie je w powietrznem przestworzu, i wtedy niech każda cząstka osobno doznaje boleści śmiertelnego konania. Duchy moich przodków, jeżeli nie wypełnicie żądania, wzywam przeciw wam potęgi bogów których nie przestaję napawać krwią z ofiar ludzkich. Oby wam wtedy zadali podobne męczarnie!. Wyryłem to przeklęstwo, ja Koatril, syn Montezumy i posadziłem na grobie krzak Meskusxaltry.»
Mało brakowało aby napis ten nie czynił na mnie podobnego wrażenia jakie sprawił na Tuskuli. Chciałem przekonać Xoaza o niedorzeczności zabobonów mexykańskich, ale wkrótce spostrzegłem że nienależało zaczepiać go z tej strony. Starzec pokazał mi inny sposób jakim mogłem wnieść pociechę do duszy mojej kochanki. «Nie ma wątpliwości — rzekł do mnie — że duchy królów zstępują na ten cmentarz i że posiadają władzę zadawania męczarni tak żywym jako i umarłym, zwłaszcza jeżeli kto ich zawezwie za pomocą zaklęć podobnych do tych jakie Señor widziałeś wyryte na kamieniu. Są przecież okoliczności mogące osłabić te straszliwe skutki. Naprzód, wyciąłeś Señor złowrogi krzew zasadzony na tym nieszczęsnym grobie, następnie, cóż Señor masz wspólnego z dzikimi towarzyszami Korteza? Opiekuj się dalej mexykanami i bądź przekonanym że mamy środki na uspokojenie duchów a nawet straszliwych bogów czczonych niegdyś w Mexyku, których wasi kapłani nazywają szatanami.»
Poradziłem Xaozowi aby tak otwarcie nie wynurzał swoich zdań religijnych, w duchu zaś postanowiłem korzystać z wszelkich sposobności wyświadczenia przysługi krajowcom. Niebawem takowe mi się nastręczyły. Wybuchło powstanie w prowincyach zdobytych przez wice-króla. Wprawdzie był to tylko słuszny opór przeciw uciskom, sprzeciwiającym się nawet zamiarom dworu; ale niaubłagany wice-król bynajmniej na to nie zważał, stanął na czele wojska, wkroczył do nowego Mexyku, rozproszył zbiegowiska i wziął w niewolę dwóch kacyków, których przeznaczył na ścięcie w stolicy nowego świata. Właśnie miano czytać im wyrok, gdy zbliżyłem się w środek izby obradnej, położyłem ręce na oskarżonych i wymówiłem te wyrazy: Los toco por parte de el Rey. Dotykam się ich w imieniu króla.
Starożytna ta formuła prawa hiszpańskiego, takiej jeszcze do dzisiejszego dnia używa wziętości, że żaden trybunał nie poważy się jej oprzeć i wstrzymuje wykonanie każdego wyroku. Używający wszelako tej formuły, odpowiada za nią własną osobą. Wice-król miał prawo wymierzenia na mnie tej samej kary, jaką mieli ponieść dwaj oskarżeni. Nie omieszkał korzystać ze swego przywileju, postąpił ze mną z całą srogością i kazał wtrącić do więzienia gdzie ubiegły mi najsłodsze chwile mego życia.
Pewnej nocy, a w ciemnem mojem podziemiu noc była wieczną, spostrzegłem na końcu długiego kurytarza słabe i blade światło, które coraz ku mnie się zbliżając oświeciło mi zachwycające rysy Tuskuli. To czarowne zjawisko w jednem oka mgnieniu zamieniło moje więzienie w raj niewypowiedzianego szczęścia. Zapomniałem o doznanych cierpieniach, nieznana rozkosz przeniknęła całą moją istotę. Piękna mexykanka przystąpiła do mnie i rzekła: «Alonzo, cnotliwy Alonzo, zwyciężyłeś. Cienie moich ojców są zadowolone. To serce, którego żaden śmiertelnik nie miał posiadać, stało się twojem, i jest nagrodą za poświęcenia jakich nie przestajesz podejmować dla osłodzenia losu moim nieszczęśliwym rodakom.»
Zaledwie Tuskula domówiła tych słów, gdy padła w moje objęcia bez czucia i prawie bez duszy. Przypisywałem wypadek ten nadzwyczajnemu wzruszeniu, ale niestety przyczyna była zupełnie inną i daleko niebezpieczniejszą. Zgroza jakiej doświadczyła na cmentarzu, gorączka trawiąca w którą następnie była zapadła, przyprowadziły ją do tego stanu.
Jednakowoż Tuskula otworzyła oczy i niebieska jasność zdawała się zmieniać moje podziemie w promieniejący szczęściem pobyt. «Miłości, bożku starożytnych którzy czcili cię ponieważ żyli wedle praw natury, boska miłości, nigdy w Pafos ani w Knidzie potęga twoja nie okazała się tak dzielną jak w tem posępnem więzieniu nowego świata! Podziemie moje stało się twoją świątynią, słup do którego byłem przykuty twoim ołtarzem, łańcuchy wieńcami.»
Urok ten, dotąd się jeszcze nie rozproszył, dotąd tkwi jeszcze w tem sercu wychłudzonem przez lata, i gdy myśl moja kołysana wspomnieniami chce przenieść się w krainę ułudzeń przeszłości, nie zatrzymuje się na pierwszych chwilach miłosnych uniesień z Elwirą, ani na zapędach namiętnej Laury, ale przylega do wilgotnych murów więzienia.
Powiedziałem wam, że wice-król uniósł się na mnie niepohamowanym gniewem. Gwałtowność jego sposobu myślenia przemogła w nim uczucie sprawiedliwości i przyjaźni jaką miał ku mnie. Wyprawiał lekki okręt do Europy i posłał raport oskarżający mnie o poduszczanie buntów w Mexyku. Zaledwie jednak okręt wyruszył, gdy słuszność wzięła górę w sercu wice-króla i począł z innego punktu zapatrywać się na moją sprawę. Gdyby nie obawa zadania fałszu samemu sobie, byłby wysłał drugi raport całkiem przeciwny pierwszemu, wyprawił atoli natychmiast drugi okręt z depeszami, które powinny były złagodzić surowość poprzedzających.
Rada madrycka dość powolna we wszystkich postanowieniach, miała czas otrzymać drugi raport, nareszcie przysłała odpowiedź taką, jakiej można było spodziewać się po najbieglejszej roztropności. Wyrok rady zdawał się być wpływem nieubłaganej srogości, wskazywał na śmierć buntowników, ale zarazem, trzymając się ściśle wyrażeń, przedstawiał nieprzebyte trudności w wynalezieniu tychże buntowników, wice-król zaś otrzymał tajemne polecenia zabraniające mu ich wyszukiwania. Ogłoszono nam pierwszą część wyroku, która zadała ostateczny cios chwiejącemu się zdrowiu Tuskuli. Nieszczęśliwa wpadła w suchoty, gorączka z razu powolna, niebawem jednak coraz gwałtowniej się rozwijająca..... —
Rozżalony starzec nie mógł więcej mówić, łkania zatłumiły mu głos w piersiach; oddalił się chcąc dać wolny bieg łzom, my zaś pozostaliśmy pogrążeni w uroczystem milczeniu. Każdy z osobna ubolewał nad losem pięknej mexykanki.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Jan Nepomucen Bobrowicz, Jan Potocki i tłumacza: Edmund Chojecki.