Psałterz Dawidów (Dywan wschodni)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor anonimowy
Tytuł Psałterz Dawidów
Pochodzenie Dywan wschodni, dział Izrael
Redaktor Antoni Lange
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze w Warszawie
Data wyd. 1921
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Jan Kochanowski
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały dział Izrael
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
PSAŁTERZ DAWIDÓW
1.

Wszechmocny Panie, wiekuisty Boże!
Kto się Twym sprawom wydziwować może?
Kto rozumowi, którym niezmierzony
Ten świat stworzony?
Gdziekolwiek słońce miece strzały swoje,
Wszędy jest zacne święte Imię Twoje,
A sławy Niebo ogarnąć nie może
Twej, wieczny Boże!
Niech źli, jako chcą, Ciebie mierżą sobie —
Z ust niemowlątek roście chwała Tobie
Ku więtszej hańbie i ku potępieniu
Złemu plemieniu.
Twój czyn jest Niebo, Twoich rąk robota
Gwiazdy jaśniejsze wybranego złota;
Ty coraz nowym światłem zdobisz wdzięczne
Koło miesięczne.
A człowiek co jest, że Ty niestworzony
Wszystkiego twórca i Pan niezmierzony
Raczysz ji pomnieć? czym jest syn człowieczy
Godzien Twej pieczy?
Takeś go uczcił i przyochędożył,
Żeś go z anioły tylko nie położył;
Postawiłeś go panem nad zacnemi
Czyny Swojemi.
Dałeś w moc jego wszystkie bydła polne,
Dałeś i leśne zwierzęta swawolne,
On na powietrzu ptastwem, pod wodami
Władnie rybami.

2.

Mój wiekuisty Pasterz mię pasie,
Nie zejdzie mi nic na żadnym wczasie,

Zawiódł mię w pasze niepospolite
Nad zdroje żywej wody obfite.
Wrócił mię z dziwnych obłędliwości
Na ścieżkę jawnej sprawiedliwości,
Postanowił mię na drodze prawej
Z chęci ku słudze swemu łaskawej.
By dobrze stała śmierć tuż przede mną
Bać się nie będę, bo Pan mój ze mną;
Twój pręt, o Panie! i łaska Twoja
W niebezpieczeństwie obrona moja.
Postawiłeś mię za stół kosztowny.
Skąd nieprzyjaciel boleje główny,
Włos mi mój wszystek balsamem płynie,
Czasza opływa w roskosznym winie.
Ufam Twej łasce, że mię na wieki
Nie spuścisz, Panie! z swojej opieki,
I będę mieszkał w Twym świętym domu,
Nie ustępując laty nikomu.

3.

Jako na puszczy prędkiemi psy szczwana
Strumienia szuka łani zmordowana,
Tak, mocny Boże! moja dusza licha
Do Ciebie wzdycha.
Ciebie żywego, wieczny Boże! zdroja
Upracowana pragnie dusza moja;
Przydzie wżdy ten czas, że ja swą osobą
Stanę przed Tobą?
Łzy moja karmia, potrawy płacz wieczny,
Kiedy mię coraz pyta lud wszeteczny:
Gdzie teraz on twój, nędzniku wygnany,
Bóg zawołany?
To człowiek słysząc umiera na poły,
Pomniąc na on krzyk ludzi swych wesoły,
Które prowadzić zwykł był aż do proga
Żywego Boga!
Czemu się smęcisz, duszo moja! czemu
Omdlewasz? — Panu ty ufaj, któremu
Jeszcze ja będę z radością dziękował,

Że mię zachował.
Niechaj się jak chce trwoży dusza moja,
Wieczna jest, Panie, we mnie pamięć Twoja,
Tego i Jordan i Hermońskie skały
Będą słuchały.
Na huk Twych progów wszech przepaści siły
Jedna za drugą nurty swe złożyły,
Wszytki twe duchy i wszytki twe wały
W mię uderzyły.
Ale dzień idzie, kiedy Pan nade mną
Litość okaże, a ja pieśń przyjemną
I w pośród nocy zaśpiewani możnemu
Obrońcy swemu.
A teraz rzekę: Czemuś mię, mój wieczny
Boże! zapomniał, kiedy mię wszeteczny
Człowiek frasuje, a serce troskliwe
Już ledwo żywe?
W jedny mię prawie kęsy rozdzierają,
Kiedy mię coraz źli ludzie pytają;
Gdzie teraz on twój, nędzniku wygnany,
Bóg zawołany?
Czemu się smęcisz, duszo moja? czemu
Omdlewasz? — Panu ty ufaj, któremu
Jeszcze ja będę z radością dziękował,
Że mię zachował.

4.

Bóg wszechmocny, Bóg prawdziwy
Obrońca nasz niewątpliwy,
On w uciskach nas ratuje,
Niech nam bojaźń nie panuje.
Nie trwóżmy się, chocia wszędzie
Z gruntu ziemia trząść się będzie,
Chocia góry niewzruszone
Będą w morze przeniesione.
Huczy morze popędliwe,
Biją wały w brzegi krzywe,
Grożą upadem opoki,
Wyniesione pod obłoki.

Miasto, które Pan miłuje
I przybytkiem swym mianuje.
Rzeka odnogami swemi
Weseli przejźrzoczystemi.
Temu gwałt i groźna zbroja
Nie może przerwać pokoja,
Bo tam sam Pan przemieszkawa
I w potrzebach ratunk dawa.
Niechaj się państwa mieszają,
Królowie wojska zbierają,
Niechaj ogień z nieba pada,
A ziemia się wgłąb rozsiada:
Pan, który zastępy władnie,
Zawżdy nas obroni snadnie,
Bóg Abramów z nami wszędzie,
I ten walczyć za nas będzie.
Sam co żywo, sam, bywajcie,
A Pańskie sprawy poznajcie,
Sprawy dziwne, niesłychane:
Zaniósł wojny opłakane
Na kraj świata ostateczny,
Skruszył tęgi łuk waleczny,
Potłukł zbroje niepożyte,
Spalił tarcze nieprzebite.
Bystrość, mówi Pan, hamujcie,
A ostrze sie przypatrujcie,
Żem ja Bóg, naród mię wszelki
I świat wyzna, jako wielki.
Pan, który zastępy władnie,
Zawżdy nas obroni snadnie,
Bóg Abramów z nami wszędzie,
I ten walczyć za nas będzie.

5.

Boże w miłosierdziu swoim nieprzebrany!
U Twych nóg upadam ja człowiek stroskany;
Zmiłuj sie nade mną, zetrzy moje złości,
Omyj mię, oczyść mię z moich wszeteczności,
Znam swój grzech do siebie, a widzę go prawie,

I Tobie nie tajny; ale Ty łaskawie
Racz sie ze mną obejść, abyś w słowiech swoich
Zawżdy praw nalezion i szyst w sądziech swoich.
Mnieć jeszcze złość w matce przeklęta zastała,
Mnieć grzech jeszcze w mleku matka podawała.
O Panie! Ty szczerość serdeczną miłujesz
I skarb swej mądrości takim okazujesz;
Pokrop mię hisopem, a oczyścion będę,
Omyj mię, a śnieżnej jasności nabędę;
Ześli mi poselstwo wesołe, a kości
Twym gniewem strapione użyją radości.
Odwróć od mych grzechów surową twarz swoję,
Ani chciej pamiętać na nieprawość moję,
Stwórz we mnie, mój Panie! serce bogobojne,
A w oziębłych piersiach myśli wskrześ przystojne.
Nie odmiatajże mię od swej obliczności,
Ani bierz ode mnie ducha swej mądrości,
Przywróć mi dobrą myśl, prze mój grzech odjętą,
A podbij pod rozum złą żądzą przeklętą.
A ja w swym upadku przez Cię podźwigniony
Będę złym na przykład jawnie wystawiony,
Aby w miłosierdziu Twoim nie wątpili,
Ale się do Ciebie raczej nawrócili.
Wybaw mię z przeklęctwa mej niepobożności,
Aby mógł mój język sławić Twe litości,
Otwórz, wieczny Boże, nieme usta moje,
A ja opowiadać będę chwały Twoje.
Byś ofiar pożądał, paliłbych ofiary,
Ale wiem, że mało dbasz o takie dary —
Ofiara przyjemna Bogu, duch strapiony,
Serce uniżone, umysł ukorzony.
Bądź łaskaw na miasto swoje, wieczny Panie!
Że tym rychlej w pięknych swoich murzech stanie,
Tam przyjmiesz ofiarę cnoty, tam kładzione
Na Twój ołtarz będą cielce poświęcone.

6.

Boże wiecznej mocy
Twej żądam pomocy,

Chciej się pospieszyć ku ratunku memu,
Nie daj mię w ręce człowiekowi złemu,
Zamieszaj ich rady,
Odkryj fałsz i zdrady,
Niechaj się wstydzą, niech nazad pierzchają,
Którzy niewinnej dusze mej szukają.
A ludzie cnotliwi,
Ludzie sprawiedliwi
Niech się weselą, niechaj najświętszemu
Uczciwość czynią Imieniowi Twemu.
Panie! z każdej strony
Jestem utrapiony,
Ale Ty nie daj niszczyć mię do końca,
A nie odkładaj, wieczny mój Obrońca!

7.

Słysz, pasterzu Izrahelski! nasz głos żałościwy,
Który jako stado wodzisz naród swój właściwy
Okaż się, który nad lotnym siedzisz cherubinem,
Przed Efraimem, przed Manassem, przed Beniaminem,
Chciej poruszyć siły swojej i swej zwykłej mocy,
A przybądź nam utrapionym rychło ku pomocy;
Przywróć nas ku łasce swojej, niezwalczony Panie!
Okaż swą twarz, a wszystko się nam po myśli stanie.
Wieczny Boże! który władniesz zastępy mocnemi,
I długoli będziesz gardził prośbami naszemi?
W płaczu ciężkim (ach niestety) chleb troskliwy jemy,
Wino żałośne na poły ze łzami pijemy,
Sąsiedzi o łupy nasze zwady zaczynają,
A nieprzyjacielskie śmiechy żalu nam dodają.
Przywróć nas ku łasce swojej, niezwalczony Panie!
Okaż swą twarz, a wszystko się nam po myśli stanie.
Winnicęś z Egiptu przeniósł, poganyś wygładził,
Onęś swoją mocną ręką po swej myśli wsadził,
Uprawiłeś dla niej ziemię, wkopałeś głęboko
Jej korzenie, tak że się wnet rozrosła szeroko.
Góry wielkie niezmierzone cieniem swym zakryła,
A wysokich gałęziami cedrów dostąpiła;

Rozwiodłeś jej płodne rózgi do morza samego,
A jej piękne latorośli do brodu wielkiego.
Czemużeś jej płot rozrzucił? czemu ją targają,
Którzy w drodze kolwiek idąc imo nię mijają?
Wieprz ją leśny, wieprz okrutny srodze powojował,
Zwierz ją polny, zwierz łakomy do czysta zepsował.
Porusz się, o możny Panie! z swej świętej stolice,
A racz najźrzeć do tej biednej skażonej winnice,
Użal sie jej, boś ją jednak swoją ręką sadził,
Miej na pieczy krzaki, któreś nad inne wysadził.
Wysieczone w ogniu leżą, nie masz kto ratując,
A z gruntu prawie niszczeją, gniew Twój na sie czując;
Miej swoję niezwyciężoną rękę nad człowiekiem,
Któregoś Ty sobie obrał przed niemałym wiekiem.
A my nigdy z Twojej świętej drogi nie zejdziemy,
Ty nas będziesz żywił, a my wzywać Cię będziemy;
Przywróć nas ku łasce swojej, niezwalczony Panie!
Okaż swą twarz, a wysoko sie nam po myśli stanie.

8.

Kto sie w opiekę poda Panu swemu,
A całym prawie sercem ufa Jemu,
Śmiele rzec może; mam obrońcę Boga,
Nie będzie u mnię straszna żadna trwoga.
Ciebie on z łowczych obierzy wyzuje
I w zaraźliwym powietrzu ratuje;
W cieniu swych skrzydeł zachowa cię wiecznie,
Pod Jego pióry ulężesz bezpiecznie.
Stateczność jego tarcz i puklerz mocny,
Za którym stojąc na żaden strach nocny,
Na żadną trwogę, ani dbaj na strzały.
Któremi sieje przygoda w dzień biały.
Stąd wedla ciebie tysiąc głów polęże,
Stąd drugi tysiąc: ciebie nie dosięże
Miecz nieuchronny, a ty przedsię swemi
Oczyma ujźrzysz pomstę nad grzesznemi.
Iżeś rzekł Panu: Tyś nadzieja moja,
Iż Bóg Najwyższy jest ucieczka twoja:
Nie dostąpi cię żadna zła przygoda,

Ani sie najdzie w domu twoim szkoda.
Aniołom swoim każe cię pilnować,
Gdziekolwiek stąpisz: którzy cię piastować
Na ręku będą, abyś, idąc drogą,
Na ostry krzemień nie ugodził nogą.
Będziesz po żmijach bezpiecznie gniewliwych
I po padalcach deptał niecierpliwych,
Na lwa srogiego bez obrazy wsiędziesz
I na ogromnym smoku jeździć będziesz.
Słuchaj, co mówi Pan: Iż mię miłuje,
A przeciwko mnie szczerze postępuje,
Ja go też także w jego każdą trwogę
Nie zapamiętam i owszem wspomogę;
Głos jego u mnie nie będzie wzgardzony,
Ja z nim w przygodzie, ode mnie obrony
Niech pewien będzie, pewien i zacności
I lat szedziwych i mej życzliwości.

9.

Pan nasz, Bóg nasz panuje,
Niech sie ziemia raduje
I wyspy niezmierzone
Z wód morskich wynurzone.
Chmury około Niego
I ćmy srogie, a Jego
Majestat wielmożności
Jest na sprawiedliwości
I sądzie założony;
Ogień nieugaszony
Przed Nim, który nie żywi,
Kto się kolwiek przeciwi.
Jasne niebieskie domy
Rozświeciły sie gromy
Ognistemi: ujźrzała
Ziemia i strachy drżała.
Wysokie górne skały,
Tak jako wosk tajały
Od oblicza Pańskiego,
Sprawce kręgu ziemskiego.

Nieba pięknego siły
Jego świętą sławiły
Sprawiedliwość, a ziemi
Był znaczny cudy swemi.
Niech się wszyscy sromają,
Co cześć bałwanom dają,
A chlubią sie szaleni
Bogi swemi z kamieni.
Wszyscy jako was zowie
Ten głupi świat, bogowie!
Wszyscy pozdrówcie Pana,
Upadwszy na kolana.
Słysząc Syon, że wszędy
Prawdzie dają plac błędy,
Wesołych niewątpliwie
Z tej wieści dni zażywie.
Miast żydowskich osady,
Będą serdecznie rady,
Patrząc na niepojęte,
Postępki Twoje święte;
Boś ty pan niezmierzony,
Nad wszysto wyniesiony,
Na ziemi i na niebie
Nie masz Boga prócz Ciebie.
My tedy, co pragniemy
Łaski Pańskiej, a chcemy
Upodobać sie Jemu,
Przeciwiajmy się złemu.
Pan strzeże sprawiedliwych
I broni od złośliwych;
A kto żył w pobożności,
Pewien trwałej radości.
Radujcie się cnotliwi!
A dokąd nas Pan żywi,
Znać wesołemi rymy
Jego łaskę pomnimy.

10.

Duszo! śpiewaj Panu pieśń: O nieogarniony
Nieba i ziemie sprawco! wielceś uwielbiony,

Ciebie obeszła wkoło cześć i świetna chwała,
Ciebie jasność jako płaszcz ozdobny odziała;
Tyś niebo jako namiot rozbił ręką swoją,
Nad nim wody za Twoim rozrządzeniem stoją.
Chmury Twój wóz, Twe konie wiatry nieścignione,
Duchy, posłance: słudzy, gromy zapalone;
Twym rozumem tak miernie ziemia usadzona,
Że na wieki nie będzie nigdy poruszona;
Na tej, jako powłoka, przepaści leżały,
A góry niezmierzone wody zakrywały.
Ale skoroś rzekł słowo, a niebo zagrzmiało,
Wody spadły, a morze na dół uciekało,
Skały ku górze poszły, pola rozciągnione
Opanowały miejsca przez Cie naznaczone.
Zamierzyłeś kres pewny morzu, że wiecznemi
Czasy wezbrać nie może, ani szkodzić ziemi;
Ty w skale ukazujesz drogę zdrojom nowym,
Które posiłek niosą rzekom kryształowym:
Tu sie wszelki zwierz chłodzi, który w polu żyje,
Tu łoś, mieszkaniec leśny, upragniony pije,
Tamże ptaki mieszkają, a w krzakach zielonych
Nie przestają powtarzać pieśni ulubionych.
Ty z palców swych świętych, Ojcze uwielbiony!
Spuszczasz na niską ziemię deszcz nieprzepłacony,
A ona nieprzebranej łaski Twojej syta
Wszystkiego wszystkim starczyć, stąd trawa obfita
Bydłu ku pożywieniu, stąd zioła ogrodne,
I wszelki rodzaj zboża, stąd wino łagodne,
Dobrej myśli naczynie, stąd chleb, który snadnie
Siłę twierdzi; stąd olej, po którym twarz gładnie.
Taż wilgotność i lasy żywi niezmierzone
I cedry na Libanie Twą ręką szczepione;
Tam wróble gniazda noszą, jodła bocianowi,
Sarnom góra mieszkanie, skała królikowi.
Tyś na znak czasów sprawił błędną twarz miesięczną,
Ty niedoścignionego słońca lampę wdzięczną
Prowadzisz do zachodu — w tym nocne ćmy wstają,
Wtenczas leśne bestye wszytki się ruszają,
Lwięta ryczą, pokarmu żądając od Ciebie;
Skoro zaś jasna zorza zakwitnie na niebie,

Zwierz do jaskiń uchodzi, ludzie następują
Na roboty, gdzie także do mroku pracują.
Zacne są Twoje sprawy i wielkiej mądrości,
Pełna jest wszystka ziemia Twej szczodrobliwości,
Pełne, Panie! i wody; kto wyliczyć może
Wszytkie rybie rodzaje, które żywi morze?
Tam żaglem rozpuszczonym okręty biegają,
Tam swe igrzyska srodzy wielorybi mają.
Wszytko to, co jest w morzu, wszytko, co na ziemi
I co siecze powietrze pióry pierzchliwemi,
Oczy ku Tobie wznosi, który siedzisz w niebie,
I oczekawa zwykłej żywności od Ciebie.
Kiedy rękę otworzysz, wszyscy nasyceni,
A kiedy twarz odwrócisz, wszyscy zasmuceni,
Jeśli im ducha weźmiesz, w proch się wnet obrącą,
Jeśli im ducha natchniesz, na świat sie zaś wrócą.
Wieczna jest Pańska chwała, a on z tak mądrego
Nie przestanie sie kochać nigdy czynu swego.
Pan, który kiedy pojźrzy, ziemia drży; Pan, który
Kiedy ręką gór dotknie, dymem pójdą góry.
Dokąd mi tedy mego żywota dostanie,
Głos mój Panu i lutnia śpiewać nie przestanie.
Tylko Jemu niech wdzięczne będą pieśni moje,
Bom ja wszytko położył w nim wesele swoje.
Bodaj wszyscy złośliwi zagubieni byli
Tak, żeby sie na wieki już nie poprawili.
A ty, o duszo moja! daj cześć Panu swemu,
Dajcie wszytki narody winną chwałę Jemu.

11.

Na ten czas, gdy Żydowie, dostawszy swobody.
Bystre Nilowe żegnali wody:
Wielka tam na nich łaska Pańska sie znaczyła,
I niepodobna ku wierze siła.
Morze, patrząc, uciekło; także Jordanowy
Obrócił sie wspak strumień do głowy.
Góry capom podobne wesołym, a skały,
Jako jagnięta młode skakały,
Morze, czemuś uciekło? przecześ, Jordanowy

Strumieniu, wspak sie wrócił do głowy?
Góry, czemuście capom podobne skakały?
A wy, by młode jagnięta, skały?
Bytność Pańską i góry i rzeki szalone
I morze czuło nieujeżdżone;
Który z krzemienia zdroje, a z twardej opoki
Mocen wycisnąć strumień głęboki.

12.

Jeśli domu sam Pan nie zbuduje,
Próżno człowiek o nim sie frasuje;
Jeśli miasta sam Pan strzec nie będzie,
Próżno czuje straż po blankach wszędzie.
Próżno z domu przede dniem wychodzisz
Próżno mrokiem ostatnim przychodzisz,
Nie zarobisz ani pożywienia,
Nie będzieli z nieba wspomożenia.
Ale komu Pan jest miłościwy,
Daje mu sen, oczom pożądliwy,
Daje dziatek wdzięczne w domu roje:
Toć jest, Panie, pożegnanie Twoje.
Nie tak groźne, nie tak są straszliwe
W ręku męskich strzały popędliwe,
Jako kiedy przy ojcowskiej głowie
Zastawią sie cnotliwi synowie.
Szczęśliwy to miedzy szczęśliwemi,
Kto swój sajdak strzałami takiemi
Obwarował: gdy przed sądem stanie,
I prawa mu i serca dostanie.

13.

W troskach głębokich ponurzony,
Do Ciebie, Boże niezmierzony,
Wołam: Racz smutne prośby moje
Przyjąć w łaskawe uszy swoje.
Jeśli tej z nami surowości
Będziesz chciał użyć, jako złości
Nasze są godne, kto praw, Panie,
Przed srogim sądem Twym zostanie?

Aleś Ty Pan jest dobrotliwy
Pan z przyrodzenia lutościwy:
Co przeciw Tobie u wszech ludzi
Uczciwość wielką w sercu budzi.
Cieszy mię, Panie, dobroć Twoja,
Cieszą mię słowa; dusza moja
Upatrza Twego zmiłowania,
Barziej, niż nocna straż świtania,
Barziej niż nocna straż świtania,
Pragnie duch Twego zmiłowania.
O Izrahelu, niech sie dzieje
Co chce, ty w Panu kładź nadzieje.
U Tego litość nieprzebrana,
U Tego pomoc nieczekana,
Ten miłosierdziu swemu gwoli
Ze wszech cię grzechów twych wyzwoli.

14.

Siedząc po niskich brzegach Babilońskiej wody,
A na piękne Syjońskie wspominając grody:
Co nam inszego czynić, jedno płakać smutnie,
Powieszawszy po wierzbach niepotrzebne lutnie.
Lecz poganin niebaczny, w tej naszej żałobie
Przedsię piosnkę Syjońską każę śpiewać sobie.
Prze bóg, jako to ma być, aby pieśni Pańskich
Głos kiedy miał być słyszan w krainach pogańskich?
Jeślibych cię zapomniał, o kraino święta,
Niech moja swej nauki ręka zapamięta,
Niechaj mi język uschnie, kiedy cię przypomnię,
Kiedy cię na początku wesela nie wspomnię.
Pomni, wszechmocny Panie, co nam wyrządzali
Edomczycy, jako w nasz ciężki dzień wołali:
Zagubcie ten zły naród, ogniem miasto spalcie,
A ich mury do gruntu samego rozwalcie.
Ale i ty, Babilon, strzeż dobrze swej głowy,
Bo już wisi upadek nad tobą gotowy.
Szczęśliwy, kóryć na nas odmierzy twe winy,
A o skałę roztrąci twe nieszczęsne syny.

15.

Chwalcie Pana z jego świątobliwości,
Chwalcie Pana z jego wielkiej możności,
Chwalcie z mocy, chwalcie go
Z dziwnej wielkości jego,
Chwalcie Pana ogromnemi trąbami,
Chwalcie Pana przyjemnemi lutniami,
Chwalcie bębny, chwalcie go
Kołem tańca pięknego.
Chwalcie Pana i harfą i regały,
Chwalcie Pana wesołemi cymbały:
Wszelka rzecz, która żywię,
Wyznaj Pana chętliwie.


(Jan Kochanowski).




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: anonimowy i tłumacza: Jan Kochanowski.