Przykładne dziewczątka/XI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Sophie de Ségur
Tytuł Przykładne dziewczątka
Podtytuł Zajmująca powieść dla panienek
Pochodzenie Przykładne dziewczątka
Wydawca Księgarnia Ch. I. Rosenweina
Data wyd. 1928
Druk Drukarnia „Siła”
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Orwicz
Ilustrator Marian Strojnowski
Tytuł orygin. Les Petites filles modeles
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała książka
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XI.
Złodziejstwo Joasi.

Madzię pochwalono gorąco za jej szlachetną ofiarę. Trzy dni już upłynęło od czasu zniknięcia lalki; Stokrotka oczekiwała z niecierpliwością przywiezienia upragnionej zabawki, a tymczasem bawiła się lalką Madzi. Ponieważ było bardzo ciepło, dzieci przebywały ciągle prawie w ogrodzie. Madzia czytała książkę w cieniu drzew, Kamilka splatała wianuszek z drobnych kwiatków, żeby przystroić lalkę, którą Stokrotka czesała w tej chwili. Jedna z dziewcząt folwarcznych, niosąca chleb świeżo upieczony, zbliżyła się do dziewczynek i zatrzymała się przy Stokrotce, przyglądając się lalce, poczem rzekła:
— Ładna jest ta lalusia panienki!
— Prawda Zuziu, że nigdy piękniejszej od tej nie widziałaś? zapytała Stokrotka.
— Widziałam jeszcze ładniejszą i to nie dalej, niż wczoraj. Suknia na niej liljowa jedwabna z koronkami. Joasia, córka młynarza, ma tę lalkę.
— A kto jej dał, moja Zuziu, taką śliczną lalkę? dopytywała Stokrotka z zaciekawieniem.
— Nie wiem, panienko, ale od trzech dni bawi się nią nieustannie.
Dziewczynki spojrzały po sobie porozumiewawczo, podejrzewając, że ta lalka Joasi może mieć coś wspólnego z zaginioną podczas ulewy.
— Czy lalka Joasi ma obute nogi? zapytała Kamilka.
— Jedną tylko — zaśmiała się Zuzia — trzewiczek ma niebieski, a druga noga bosa. Na głowie kapelusz duży słomkowy z białem piórem.
— Ależ to moja lalka, którą zostawiłam pod drzewem przed trzema dniami podczas burzy!... zawołała Stokrotka, zrywając się z miejsca.
— Joasia powiedziała, że dostała tę lalkę w podarunku, ale nie trzeba o tem mówić, boby jej pozazdroszczono — rzekła Zuzanna.
— Musimy zaraz opowiedzieć to mamusi — szepnęła Kamilka do Madzi i jak tylko Zuzia odeszła, pobiegły do salonu.
Pani Marja coś pisała, a pani Rosburgowa grała na fortepianie.
— Musimy zaraz pójść do młyna i odebrać od Joasi lalkę Stokrotki, zawołały dziewczątka.
— Co wam się znowu przewidziało moje dzieci, zupełnie tracicie głowy! odrzekła pani Rosburgowa, wzruszając ramionami. Zkądże te wiadomości?
— Zuzia widziała na własne oczy, mówi, że lalka jest prześliczna!
— Pewno jakaś groszowa zabawka wydała się Zuzi wspaniałą, bo ładniejszych nigdy nie oglądała — wtrąciła pani Marja.
— To jest z pewnością moja lalka — zapewniała Stokrotka — suknię ma jedwabną lila, jeden trzewiczek na nóżce, kapelusz słomkowy z białem piórem.
— Zawołajcie tu Zuzię, sama ją wybadam, rzekła mamusia Stokrotki. Jeżeli są istotnie podejrzenia na Joasię, to pójdziemy zaraz do młyna.
Stokrotka pobiegła, jak strzała, odnalazła Zuzię i przyprowadziła do salonu zawstydzoną dziewczynkę.
— Nie lękaj się, Zuziu, odezwała się pani Marja, ale opowiedz nam wszystko, co wiesz o lalce Joasi. Czy to prawda, że jest tak ładnie ubrana?
— O tak, proszę pani, odrzekła Zuzia i opowiedziała powtórnie wszystkie szczegóły stroju lalki, które nie pozwalały wątpić, że Joasia przywłaszczyła sobie zabawkę Stokrotki.
Zuzia dostała garść cukierków na odchodnem i radośnie zarumieniona odeszła do swych zajęć.
Obie panie i trzy dziewczynki nałożyły kapelusze i skierowały się w stronę młyna. W półgodziny stanęły na miejscu. Dzieci pragnęły jak najprędzej odszukać Joasię, ale pani Rosburgowa powstrzymała je, nakazując milczenie. Weszły więc wszystkie razem do młyna. Młynarka, ujrzawszy niezwykłych gości, podała wnet krzesła i stołki, zapraszając do odpoczynku po przechadzce.
Pani Marja zagadnęła młynarkę, co słychać? Gdzie jest jej córeczka Joasia? Możeby można ją przywołać?
Młynarka pobiegła szukać ale napróżno.
— Pewno nie śmie się pokazać paniom — zapewniała zakłopotana.
— A dlaczegoż by nie śmiała? zapytała pani Marja. Mam nawet dla niej podarek, chusteczkę na głowę i ładny fartuszek.
Młynarka znikła znowu w głębi młyna, szukała wszędzie Joasi, wreszcie przywiodła ją, ciągnąc za ramię, Joasia wyrywała się i matka przytrzymywała ją z trudem.
— Niech matka puści mnie — wołała dziewczynka — ja nie chcę — ja się boję!...
— Czego się lękasz, głupie dziecko! Czy ciebie panie zjedzą? gromiła młynarka swą niesforną córeczkę.
Zaledwie jednak wypuściła ramię Joasi jakby z żelaznych kleszczy, dziewczynka zniknęła szybko z izby. Matka była strasznie zagniewana, gdyż obawiała się, że ładne prezenta ją ominą, więc krzyczała co sił:
— Chodź że tu zaraz, ty, nic dobrego!... Tak cię ściągnę po plecach, że zobaczysz!
Pani Marja uspokojała młynarkę i nie pozwoliła jej iść po Joasię, ale powiedziała, że sama z nią się rozmówi i wynajdzie z łatwością, gdyż zna dobrze rozkład mieszkania. Jakoż znalazła ją schowaną za krzesłem. Wyciągnęła dziewczynkę z kąta i usiadłszy na krześle, wzięła ją za obie ręce, zapytając łagodnie.
— Dlaczego ukrywasz się, Joasiu? Dawniej zawsze wybiegałaś na moje spotkanie, gdy przychodziłam do młyna.
Joasia stała, milcząc, z głową spuszczoną, a pani Marja pytała dalej:
— Powiedz mi gdzie znalazłaś tę ładną lalkę, którą widziano u ciebie wczoraj?
— Zuzia kłamie, zawołała Joasia z żywością, nie widziała żadnej lalki, nic jej wcale nie mówiłam, wszystko to są brednie przez nią wymyślone!
— A zkąd wiesz, że Zuzia nam mówiła o tej lalce? podchwyciła pani Marja.
— Bo ona mi zawsze dokucza i skarży na mnie!
— Raz jeszcze cię pytam dlaczego przypuszczasz, że wiem cośkolwiek od Zuzi? Przecież o niej nie było mowy.
— Nie trzeba wierzyć ani Zuzi ani innym plotkarkom, mówiła Joasia nadąsana. Wcale nie chwaliłam się, że dostałam lalkę i nie mam nawet żadnej lalki. To wszystko są kłamstwa!
— A ja z tego co mówisz widzę, że to ty kłamiesz Joasiu — rzekła pani Marja spokojnym ale pewnym tonem. Obawiasz się, że odbierzemy ci lalkę, którą w dniu burzy znalazłaś w lesie.
— Wcale nie kłamię, nic nie znalazłam pod dębem i nie mam lalki panienki Stokrotki, upierała się Joasia.
— Zkąd że wiesz, że to chodzi o lalkę Stokrotki i że była ona pod dębem?
Joasia czuła, jak się zdradza pomimo woli, poczęła więc krzyczeć i miotać się po izbie. Nie zwracając na to uwagi, pani Marja, rozglądnąwszy się dokoła, otworzyła szafę, następnie kufer, szukając wszędzie lalki, a ponieważ Joasia oparła się o łóżko, jakby w obawie przetrząsania pościeli, schyliła się pod łóżko, i dostrzegła tam ukrytą lalkę Stokrotki. Zwróciła się natenczas do młynarki, która stała wystraszona i kazała jej natychmiast wyciągnąć zabawkę z ukrycia. Młynarka spełniła rozkaz i drżącemi rękoma podała lalkę.

— Czyście wiedzieli, że Joasia tę lalkę posiada? zapytała pani Marja surowo.
Czyście wiedzieli o tem, że Joasia tę lalkę posiada? zapytała pani Marja surowo.
— Co to, to nie — proszę łaski pani — tłómaczyła się młynarka zatrwożona, gdybym wiedziała, kazałabym jej zaraz odnieść do dworu, boć ona wie, że to zabawka panienek. Ach ty niegodziwa dziewczyno, zobaczysz, jakie ja ci sprawię lanie. Już ja cię poprawię! Oduczę od zabierania cudzych rzeczy i od kłamstwa. Cała drżę przez tego utrapieńca!.. Odrazu zrozumiałam, że kłamiesz wierutnie przed naszą panią! Dostaniesz zaraz baty, odkładać nie będę na długo.

Joasia płakała, krzyczała, prosiła o przebaczenie, przyrzekała, że nigdy już nic podobnego nie zrobi. Młynarka potrącała ją co chwila, biła pięścią. Pani Marja w obawie, aby ta scena nie była już nazbyt gwałtowna, starała się uspokoić rozgniewaną kobietę, nakazując zamknąć tylko Joasię w izbie do wieczora, a nie smagać ją rózgą ani batem.
Dzieci przyglądały się w przerażeniu. Kłamliwe wykręty Joasi, jej zawstydzenie z powodu odnalezionej lalki, złość i pogróżki młynarki sprawiły na nich silne wrażenie.
Pani Marja wręczyła Stokrotce lalkę, pożegnała młynarkę i wyszła z dziewczynkami i panią Rosburgową na drogę wiodącą do domu. Szły tak czas jakiś w milczeniu, aż nagle krzyk donośny zwrócił ich uwagę. Krzyk powtarzał się kilkakrotnie coraz silniejszy i przenikliwszy. To młynarka wymierzała karę swojej Joasi! Długo, jeszcze słychać było jęki i płacze koło młyna.
Kamilka, Madzia i Stokrotka, pomimo radości z odnalezienia zguby, były przez cały dzień pod przykrem wrażeniem smutnego zakończenia tej całej historji z lalką.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Sophie de Ségur i tłumacza: Natalia Dzierżkówna.