Przygody na okręcie „Chancellor“/XLIX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Verne
Tytuł Przygody na okręcie „Chancellor“
Podtytuł Notatki podróżnego J. R. Kazallon
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1909
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Ilustrator Édouard Riou
Tytuł orygin. Le Chancellor: Journal du passager J.-R. Kazallon
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XLIX.

Od 20 do 22 stycznia. Przez następne dni wszyscy, którzy przyjęli udział w obrzydliwej uczcie z 18 stycznia mniej cierpieli, jako lepiej odżywieni chwilowo.
Ale miss Herbey, Letourneurowie i ja! Czyż będę w stanie opisać, czego doświadczamy! Żałujemy prawie, że te szczątki zniknęły. Jeżeli jeden z nas teraz umrze, z pewnością nie oparłbym się już.
Bosman, Daoulas i inni, jak tylko głód zaczął im dokuczać na nowo, patrzą na nas błędnemi oczami. Czyż mielibyśmy być dla nich pewną ofiarą?
Daleko więcej cierpimy od pragnienia, aniżeli od głodu. Tak, żaden z nas nie wahałby się ani na chwilę pomiędzy szklanką wody i kawałkiem chleba. Od pragnienia więcej się cierpi, niż od głodu i prędzej się też umiera.
A co za męczarnia widzieć naokoło siebie tę wodę morską, która wyglądem swoim niczem się nie różni od wody słodkiej. Wieleż to razy próbowałem wypić kilka kropel, ale wywołuje ona wymioty nieznośne i wzmaga na długo pragnienie.
Dosyć już tego! Otóż 42 dni jak opuściliśmy okręt! Czyż można się jeszcze łudzić nadzieją? Jesteśmy skazani na to, ażeby jeden po drugim umarł najgorszą śmiercią. Czuję, że na mózg mój padła jak gdyby ciężka zasłona. Jest to jakiś rodzaj obłąkania, które zaczyna mnie ogarniać. To obłąkanie przeraża mnie! Jak daleko ono dojdzie? Czy odzyskam kiedy wraz z siłami i rozum?...
Przyszedłem do siebie, nie wiem po ilu godzinach. Na czole mam kompresy napojone wodą morską, które miss Herbey ciągle zmienia. Czuję, że wkrótce umrę.
Dnia 22-go okropna scena. Murzyn Jynxtrop nagle zwaryował i zaczął biegać po tratwie, wyjąc jak pies.
Robert Kurtis napróżno stara się powstrzymać go. Rzuca się, ażeby nas pożreć. Trzeba się bronić przeciw napaściom tego drapieżnego zwierzęcia. Jynxtrop wywija kawałem lewaru, od którego uderzeń trudno się uchronić.
Nagle przez zwrot niespodziany, jak zwykle w atakach mózgowych, wściekłość jego zwróciła się przeciw niemu samemu.
Rozdziera się zębami, paznogciami i rzuca nam krwią w twarz, krzycząc:
— Pijcie! pijcie!
Przez kilka minut wił się w ten sposób, zbliżając ciągle ku przodowi tratwy i wołając:
— Pijcie! pijcie!
Bosman, Falsten i Daoulas rzucili się na przód tratwy, aby pochwycić ciało, na morzu jednak widać już było tylko krwawą plamę, w pośród której potworne rekiny wydzierały sobie wzajemnie okropną pastwę.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Juliusz Verne i tłumacza: anonimowy.