Przepiórki (Jachowicz, 1916)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Jachowicz
Tytuł Przepiórki
Pochodzenie Bajki i powiastki
Wydawca Nakładem Leona Idzikowskiego
Data wyd. 1916
Druk Drukarnia Polska w Kijowie
Miejsce wyd. Kijów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Przepiórki.

Pośród bujnej pszeniczki złocistego lasu,
Słodkiego przepióreczki używały wczasu,

W miękkiem gniazdeczku, ocienionem wkoło,
Żyły spokojnie, wesoło.
Mateczka je dzień cały same zostawiała,
W wieczór dopiero wracała.
Byłoż pisku co niemiara,
Gdy do dzieci przepiórka zbliżała się stara.
Jednego razu wołają ze łzami:
— Mateczko! mateczko! ach, źle będzie z nami!

Pierwsza.

Pan tego pola szedł z synem, drżę cała,
I mówił: — Czas do żniwa, pszeniczka dojrzała.
Mateczko! mateczko! co się z nami stanie?
Trzeba sobie zawczasu obierać mieszkanie.

Druga.

Tak, tak doprawdy, i jam to słyszała,
Jakżem też niecierpliwie mateczki czekała!
Myślałam, że już trzeba zaraz się wynosić:
Sąsiadów kazał jutro do żniwa zaprosić.
— Kiedy tak — rzecze matka — nie bójcie się, dzieci!
Żaden mu na wyskoki sąsiad nie poleci.
I odleciała znowu... Wieczorem przybywa,
Znowu z żalami gawiedź wyjeżdża piskliwa:
— Mateczko! strach okropny, już zgubyśmy pewni,
Już na jutro do żniwa zaproszeni krewni.
O! słyszeliśmy dobrze, jak mówił do syna.
Niech nas mateczka prędko przenosić zaczyna.
— Nie bójcie się, dziateczki — matka odpowiada —
Taką pomoc mieć będzie, jak i od sąsiada.

Śpijcie sobie spokojnie, a co usłyszycie,
To mi powiecie.
I odleciała znowu... Wieczorem przybywa,
A dziatwa się do matki ze łzami odzywa:
— Czy jeszcze się nie lękać? znów mówił do syna:
O! już się ziarno z kłosa okruszać zaczyna,
Zawiedli nas sąsiedzi, zawiedli nas krewni,
Gdy się sami zabierzem, będzie pono pewniej.
Jutro zaledwie słońce wyjdzie tylko z nieba,
Zaraz, zaraz do sierpów zabierać się trzeba.

Stara przepiórka.

— Już teraz niema żartów, trzeba się wynosić.
Póki tam kogoś kazał do pomocy prosić,
Żyłyśmy tu bezpiecznie; dziś już niema rady.
Kto się spuszcza na krewnych, albo na sąsiady,
Buduje na powietrzu. Kto ufny sam sobie,
Powie: Tak, dziś być musi, bo ja to sam zrobię,
Niezawodnie dokona. Wynośmy się, dzieci,
Ujrzymy tu żniwiarzy, gdy słońce zaświeci.
Tak się stało, przepiórki odleciały dalej.
Ojciec z synem szczęśliwie pszeniczkę zebrali.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Jachowicz.