Przemiany (Owidiusz)/XXVIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Owidiusz
Tytuł Przemiany
Pochodzenie Przemiany
Życie i poezja Owidjusza
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1933
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Bruno Kiciński
Tytuł orygin. Metamorphoseon, Libri Quindecim
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXVIII. Mirmidoni.

W odmęcie tylu nieszczęść tak wołam z zapałem:
»Jowiszu, jeśli prawda, co za pewne miałem,
Że tyś mi boskim ojcem, a matką Egina,
Jeśli, ojcze wszechmocny, nie wstydzisz się syna:
Albo mi powróć moich lub mnie odbierz życie!«
W tem błysło i zagrzmiało w samym niebios szczycie.
»Przyjmuję szczęsną wróżbę, łaski ojca godło:
Oby mi — rzekłem — przyszłość pomyślną przywiodło!«
Stał blisko z dodońskiego nasienia zrodzony
Dąb rozłożysty, bogów ojcu poświęcony.
Pod nim postrzegam ziarna zbierające plemię,

Mrówki, co w drobnym pyszczku wielkie niosły brzemię
I po krętej pnia korze śladu pilnowały.
Widząc ich rój tak liczny, tak w pracy wytrwały,
— »Najlepszy ojcze — rzekłem — spełń życzenie moje,
Daj mi naród tak liczny, jak tych mrówek roje!«
Wtem bez wiatru dąb zadrżał i konary jękły,
Mnie włos stanął na głowie; struchlały, przelękły,
Dąb i ziemię całuje. Choć los mi się śmieje,
Jeszcze nie śmiem się przyznać, że już mam nadzieję,
Tylko lube życzenia w głębi serca żywię.
Noc nadeszła, sen troski ukoił szczęśliwie;
Wtem staje mi przed oczy tenże sam dąb stary
Z temiż samemi liśćmi i z temiź konary,
Pod nim te same mrówki; i znowu wstrząśniony,
Porozsiewał ich roje na bliskie zagony.
Te rosną, coraz większe i większe się zdają,
Wnet od ziemi się wznoszą, wnet już prosto stają;
Każda z nich chudość, czarność i liczbę nóg traci,
I tak stopniami w ludzkiej się zjawia postaci.
Noc znikła. Szydzę ze snu, na bogów się żalę:
W tem słyszę jakiś szelest i już doskonale
Odwykły rozpoznaję głos dalekich ludzi,
Lecz myślę, że mię jeszcze sen zwodniczy łudzi.
Wtem wpadł i rzekł Telamon: »Ojcze, cud się dzieje,
We wszystkiem przechodzący wiarę i nadzieję.
Wyjdź!« — Wyszedłem i we śnie widzianych poznałem.
Przyszli i mnie jak króla witali z zapałem.
Na cześć Jowisza wonie poświęcam płomieniom
I przeznaczam gród dawny świeżym pokoleniom.
Role puste rozdzielam dla nowego ludu
I zwę Mirmidonami na pamiątkę cudu.

Dawnych jest mimo zmiany zwyczajów pamiętny
Lud ten, w pracy wytrwały, zabiegły i skrzętny,
Nabytku szanujący, porządny, spokojny.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Owidiusz i tłumacza: Bruno Kiciński.