Prowincjałki/Szesnasty list do Wielebnych OO. Jezuitów

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Blaise Pascal
Tytuł Prowincjałki
Wydawca Instytut Wydawniczy
»Bibljoteka Polska«
Data wyd. 1921
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SZESNASTY LIST
DO WIELEBNYCH OO. JEZUITÓW.


(Straszliwe potwarze jezuitów na pobożnych księży i święte zakonnice).
4 grudnia 1656.

Wielebni Ojcowie!
Oto dalszy ciąg waszych potwarzy; najpierw odpowiedziałem na te, które zostały mi jeszcze z waszych Uwag. Ale, ponieważ wszystkie wasze książki są ich jednako pełne, znajdę w nich dość przedmiotu aby z wami pomówić w tej materyi ile tylko uznam za potrzebne. Powiem wam tedy krótko, w przedmiocie tej bajki którąście rozpuścili we wszystkich waszych pismach przeciw biskupowi z Ypre[1], iż nadużywacie przewrotnie paru dwuznacznych słów z jego listów. Ponieważ te słowa można rozumieć w dobrem znaczeniu, powinno się je, wedle ducha Kościoła, wziąć w ten sposób, a inaczej mogą być wzięte jedynie wedle ducha waszego Towarzystwa. Skoro bowiem mówi do przyjaciela[2]: Nie kłopocz się tyle o swego siostrzeńca, dostarczę mu czego potrzeba z pieniędzy które mam w rękach, czemu wmawiacie koniecznie, że on tem chciał powiedzieć iż weźmie te pieniądze aby ich nie zwrócić, a nie iż zalicza je sobie aby je oddać? Ale, w istocie, jesteście bardzo nieostrożni: dostarczyliście bowiem sami dowodów przeciw sobie w innych listach tegoż biskupa, któreście ogłosili, a które świadczą wyraźnie, że chodziło jedynie o zaliczkę którą miał zwrócić. Okazuje się to z przytoczonego przez was listu z 30 lipca 1619, mianowicie ze słów: Nie kłopocz się o ZALICZKI, nie zbraknie mu niczego, póki będzie tutaj; oraz z 6 stycznia 1620, gdzie mówi: Zbytnioś nagły; gdyby nawet chodziło o zdanie rachunków, mam tu jeszcze na tyle kredytu aby znaleźć pieniądze w potrzebie.
Jesteście tedy prostymi oszczercami, moi Ojcowie, zarówno w tym przedmiocie, jak w waszej śmiesznej bajce o skarbonce w Saint-Merry. Jakąż bowiem przewagę możecie wyciągnąć z oskarżenia, które jeden z waszych konfidentów rzucił na znienawidzonego wam kapłana? Czy oskarżenie równoznaczne jest z winą? Nie, moi Ojcowie. Ludzie świątobliwi jak on zawsze mogą być oskarżeni, dopóki będą istnieli potwarcy tacy jak wy. Nie z oskarżenia tedy trzeba sądzić, ale z wyroku. Otóż wyrok wydany 23 lutego 1656 uniewinnia go w całej pełni, nie mówiąc iż tego, kto wszczął lekkomyślnie tę brudną sprawę, wyparli się właśni koledzy i zmusili do odwołania. Co zaś do tego co powiadacie, w tem samem miejscu, o sławnym duszpasterzu, który w mgnieniu oka wzbogacił się o dziewięćset tysięcy franków, wystarczy was odesłać do XX. proboszczy Św. Rocha i Św. Pawła, którzy dadzą całemu Paryżowi świadectwo jego bezinteresowności w tej sprawie oraz waszej karygodnej przewrotności w owej potwarzy.
Ale dość już o tak czczych fałszach. To są jedynie ćwiczenia waszych nowicjuszów a nie wytrawne ciosy waszych Mistrzów. Przechodzę tedy do nich, moi Ojcowie; przechodzę do tego oszczerstwa, jednego z najczarniejszych jakie wyszło z waszego ducha. Mówię o tem bezczelnem zuchwalstwie, z jakiem ośmieliliście się wpierać świętym zakonnicom i ich nauczycielom: że nie wierzą w tajemnicę Przemienienia, ani w istotną obecność Jezusa Chrystusa w Eucharystyi. Oto, moi Ojcowie, szalbierstwo godne was. Oto zbrodnia, którą tylko sam Bóg zdolny jest ukarać, jak wy tylko sami zdolni jesteście ją popełnić. Trzeba być równie pokornym jak te pokorne spotwarzone istoty, aby to znieść cierpliwie, i trzeba być równie niegodziwym jak ci niegodziwi oszczercy aby temu uwierzyć. Nie silę się tedy ich oczyszczać: nie ciąży na nich żadne podejrzenie. Gdyby potrzebowały obrońców, znalazłyby lepszych odemnie. To, co powiem tutaj, nie ma na celu wykazania ich niewinności, ale tylko waszej złej wiary. Chcę jedynie wzbudzić grozę w was samych, i ukazać całemu światu, że po tym uczynku niemasz nic, do czegobyście nie byli zdolni.
Powiecie oczywiście, że ja należę do Port-Royal: to bowiem pierwsza rzecz, którą rzucacie każdemu kto zwalcza wasze ohydy; jakgdyby tylko w Port-Royal znajdowali się ludzie dość gorliwi aby bronić przeciw wam czystości Chrześcijaństwa! Znam, moi Ojcowie, zacność pobożnych samotników którzy się tam schronili; wiem ile Kościół zawdzięcza ich zbożnej i wytrwałej pracy. Znam ich pobożność i wiedzę. Mimo bowiem iż nie należę do ich grona, — jak to chcielibyście wmówić, nie wiedząc kim jestem — znam niejednego z nich a szanuję cnotę wszystkich. Ale Bóg nie ograniczył jedynie do owego grona tych, których chce przeciwstawić waszym wyuzdaniom. Mam nadzieję dać wam to uczuć, moi Ojcowie, przy jego pomocy; i, jeżeli raczy mnie podtrzymać w zamiarze obrócenia dlań wszystkiego co odeń otrzymałem, przemówię do Was w taki sposób, iż może pożałujecie że nie macie do czynienia z kimś z Port-Royal. I tak, moi Ojcowie, podczas gdy ci, których znieważacie tak haniebną potwarzą, zasyłają jeno do Boga modły aby wam ją odpuścił, ja, którego nie dotyczy ta krzywda, czuję się w obowiązku rzucić wam ją w oczy w obliczu całego Kościoła, i przyprawić was o ów zbawczy wstyd o którym mówi Kościoł, będący jedynem niemal lekarstwem w podobnej zatwardziałości: Imple facies eorum ignominia; et quaerent nomen tuum Domine.
Trzeba poskromić to zuchwalstwo, które nie oszczędza najświętszych miejsc. Któż bowiem będzie bezpieczny, po takiej potwarzy? Jakto, moi Ojcowie, śmiecie rozszerzać po całym Paryżu tak gorszącą książkę, pod nazwiskiem O. Meynier, jednego z waszych, i pod tym ohydnym tytułem: Port-Royal i Genewa w zmowie przeciw Przenajświętszemu Sakramentowi Ołtarza! Oskarżacie w tej książce o kacerstwo nietylko X. de Saint-Cyran i p. Arnauld, ale także siostrę jego, matkę Agnieszkę, i wszystkie zakonnice z tego klasztoru, mówiąc o nich, na str. 96: Iż wiara ich, w przedmiocie Eucharystyi, jest równie podejrzana jak wiara p. Arnauld, o którym twierdzicie, na str. 4, że jest szczerym Kalwinem.
Pytam całego świata, czy istnieją w Kościele osoby, na które moglibyście miotać podobne zarzuty z mniejszem prawdopodobieństwem? Powiedzcie mi bowiem, moi Ojcowie, gdyby te zakonnice i ich duszpasterze byli w zmowie z Genewą przeciw Przenajświętszemu Sakramentowi Ołtarza — rzecz straszna do pomyślenia! — czemu obrałyby za główny cel swego nabożeństwa ten Sakrament, tak bardzo im obmierzły? Czemu pomieściłyby w swojej regule kult Przenajświętszego Sakramentu? Czemu przybrałyby strój Przenajświętszego Sakramentu; miano Panien Przenajświętszego Sakramentu; czemu nazwałyby swój kościół: Kościołem Przenajświętszego Sakramentu? Czemu starałyby się w Rzymie o zatwierdzenie tej instytucyi, i o prawo święcenia co czwartek nabożeństwa do Przenajświętszego Sakramentu, w którem wiara Kościoła tak pełno się wyraża, gdyby, powiadam, sprzysięgły się z Genewą celem podkopania tej wiary w Kościele? Czemuby się zobowiązały — w osobliwym ślubie zatwierdzonym przez Papieża — iż bez przerwy, dzień i noc, zakonnice będą czuwać w obliczu tej św. Hostyi, aby swem nieustającem uwielbieniem tej ofiary odkupić bezbożność herezyi, która chciała ją obalić? Powiedzcie mi, moi Ojcowie, jeśli zdołacie, czemu, ze wszystkich tajemnic naszej wiary, poniechałyby tych w które wierzą, aby wybrać tę w którą jakoby nie wierzą? I czemuby się poświęciły, tak pełno i całkowicie, tej tajemnicy naszej wiary, gdyby ją uważały, jak heretycy, za tajemnicę nieprawości? Co odpowiecie, moi Ojcowie, na tak oczywiste świadectwa? świadectwa nietylko słów ale uczynków, i to nie jakichś pojedynczych uczynków, ale całego ciągu życia wyłącznie poświęconego uwielbieniu Jezusa Chrystusa obecnego na ołtarzu? Co odpowiecie na książki, które, wedle was, pochodzą z Port-Royal, pełne najjaśniejszych określeń, któremi Ojcowie Kościoła i sobory posłużyli się dla wyrażenia istoty tej tajemnicy? Śmieszna to rzecz, ale ohydna zarazem, owa odpowiedź jaką dajecie na to w swojem piśmidle: Arnauld, powiadacie, mówi wprawdzie o przeistoczeniu; ale rozumie pod tem przeistoczenie obrazowe. Głosi wprawdzie, iż wierzy w obecność rzeczywistą; ale kto nam ręczy, że nie rozumie pod tem prawdziwego i rzeczywistego obrazu?
Dokąd my idziemy, moi Ojcowie? i z kogóż nie zrobicie na zawołanie Kalwina, jeżeli wam będzie wolno kazić najbardziej kanoniczne i święte wyrażenia obłudnemi subtelnościami waszych świeżo ukutych dwuznaczników? Któż bowiem kiedy posłużył się innemi wyrażeniami niż te oto, zwłaszcza w prostych budujących rozważaniach, gdzie nie chodzi o kontrowersye? A wszelako, miłość ich i cześć dla tej tajemnicy tak dalece przenika ich Pisma, iż wyzywam was, moi Ojcowie, abyście, przy całej waszej przemyślności, znaleźli w nich bodaj najmniejszy ślad dwuznacznika, lub też najlżejsze powinowactwo z poglądami genewskimi.
Wszystkim wiadomo, moi Ojcowie, że herezya genewska polega zasadniczo — jak sami to głosicie — na twierdzeniu, iż Jezus Chrystus nie jest obecny w tym Sakramencie; iż niepodobna mu być w wielu miejscach; iż naprawdę jest tylko w niebie, i jedynie tam trzeba go ubóstwiać, a nie na ołtarzu; że chleb zachowuje swoją istotę; że Ciało Jezusa Chrystusa nie wchodzi do ust ani do żołądka; że pożywamy je jedynie wiarą, że zatem źli nie pożywają go; i że msza nie jest ofiarą ale ohydą. Posłuchajcież, moi Ojcowie, w jaki sposób Port-Royal działa zgodnie z Genewą w swoich książkach.
Czytamy tam, na wasze pognębienie: Iż krew i ciało Jezusa Chrystusa znajdują się pod postacią chleba i wina, 2-gi list Arnaulda, str. 259; Iż Święty Świętych obecny jest w Sanktuaryum i że tam należy go ubóstwiać, ibid., str. 243; Że Chrystus nawiedza grzeszników przyjmujących komunię istotną i prawdziwą obecnością swego ciała w ich żołądku, mimo że nie obecnością swego ducha w ich sercu, (O częstej komunii, cz. 3, rozdz. 16); Iż popioły Świętych główną swą moc czerpią z tego nasienia życia, które im zostaje z dotknięcia nieśmiertelnego i ożywczego ciała Jezusa Chrystusa, cz. 1, rozdz. 40; że to, iż ciało Jezusa Chrystusa mieści się w hostyi, nie dzieje się mocą żadnej naturalnej potęgi ale mocą wszechpotęgi Boga, Theolog. Fam. lect. 15; Iż boska moc obecna jest przytem, aby sprawić skutek który wyrażają słowa poświęcenia, ibid; Iż Jezus Chrystus, uniżony i złożony na ołtarzu, jest równocześnie wywyższony w swojej chwale; Iż sam przez się i zwyczajną swą mocą, znajduje się w wielu miejscach naraz, pośród kościoła tryumfującego i pielgrzymującego, Rat. de susp. Corp. Chr. rat. 21; że postacie sakramentu pozostają jakoby zawieszone i istnieją cudownie nie wspierając się na żadnym przedmiocie, i że ciało Chrystusa jest takoż zawieszone w tych postaciach; iż nie zawisło od nich tak jak Substancya zawisła od akcydensu; ibid. 23; Iż substancya chleba zmienia się zostawiając akcydens niezmieniony, In offic. Eccles. diviniss. Sacram.; Iż Jezus Chrystus obecny jest w Eucharystyi z taką samą chwałą z jaką mieszka w niebie, Listy X. de Saint Cyran, tom I, list 93; Iż jego wspaniałe człowieczeństwo mieszka w arce Kościoła pod postacią chleba oblekającą ją widocznie; i że, znając naszą grubą naturę, prowadzi nas w ten sposób do uwielbienia jego bóstwa obecnego we wszystkich miejscach, przez ubóstwienie jego człowieczeństwa obecnego w poszczególnem miejscu, ibid.; Iż przyjmujemy ciało Jezusa Chrystusa na język, i że on uświęca go swem boskiem dotknięciem, List 32; Iż wchodzi w usta kapłana, List 72; Iż, mimo że Jezus Chrystus uprzystępnił się nam w Przenajświętszym Sakramencie mocą swej miłości i łaski, zachowuje wszelako swą nieprzystępność, jako nieodzowny warunek swej boskiej natury, ponieważ, mimo iż jedynie ciało i krew są tam obecne mocą słowa, VI VERBORUM, nie przeszkadza to iż cała jego boskość, zarówno jak całe człowieczeństwo, znajduje się tam, w nieodzownem zespoleniu, Obrona Różańca Przenajśw. Sakram., str. 217; a wreszcie iż Eucharystya jest wraz i Sakramentem i Ofiarą, Theol. fam. lact. 15; i, mimo że ta ofiara jest pamiątką ofiary Krzyża, zachodzi wszelako ta róznica, iż ofiara Mszy św. odbywa się tylko za Kościół i jego wiernych, podczas gdy ofiara Krzyża spełniła się, wedle słów Pisma, za cały świat, ibid., str. 153. To wystarczy, moi Ojcowie, aby ukazać jasno, że nie było może jeszcze bezwstydu równego waszemu. Ale chcę więcej uczynić: chcę wydać wyrok na was własnemi waszemi usty. Czegóż bowiem żądacie, aby uchylić wszelki pozór, iż ktoś dzieli przekonania genewskie? Gdyby Arnauld, powiada wasz O. Meynier, str. 83, powiedział, iż w tej cudownej tajemnicy, niema, pod postacią chleba, zgoła chleba, ale tylko ciało i krew Jezusa Chrystusa, przyznałbym iż oświadczył się ze wszystkiem przeciw Genewie. Przyznajcież tedy, oszczercy, i dajcie mu publiczne zadośćuczynienie. Ile razy widzieliście to w ustępach które przytoczyłem? Co więcej jeszcze: toć Theol. famil. X. de Saint-Cyran, skoro ją Arnauld uznał, wyraża mniemania ich obu. Odczytajcież tedy całą lekcyę piętnastą, a zwłaszcza artykuł drugi, a znajdziecie tam żądane przez was słowa, jeszcze dobitniej niż je wyrażacie sami: Czy jest chleb w Hostyi św., a wino w kielichu? Nie; cała bowiem substancya chleba i wina znika, aby ustąpić miejsca Ciału i Krwi Jezusa Chrystusa, i one są tam jedynie, obleczone we właściwości i postać chleba i wina.
I cóż, moi Ojcowie, czy jeszcze powiecie, że Port-Royal nie uczy nic, czego by nie mogła przyjać Genewa; i że Arnauld nic nie powiada w swoim długim liście, czegoby nie mógł powiedzieć pastor kalwiński? Każcież mówić Mestrezatowi[3] tak jak mówi Arnauld w tym liście, str. 237 i nast. Każcie mu powiedzieć: Że bezecnem kłamstwem jest obwiniać go jakoby przeczył przeistoczeniu; iż podstawą jego książek jest prawdziwa i istotna obecność Syna Bożego, przeciwstawiona herezyi kalwińskiej; że czuje się szczęśliwym znajdując się w miejscu, gdzie ubóstwia się nieustannie Świętego Świętych w Sanktuaryum! rzecz o wiele bardziej sprzeczna z wiarą kalwińską niż sama istotna obecność, ponieważ, jak mówi kardynał de Richelieu w swoich Kontrowersyach, str. 536: nowi nauczyciele we Francyi, połączywszy się z Lutrami, którzy wierzą w rzeczywistą obecność Jezusa Chrystusa w Eucharystyi, oświadczyli, iż różnią się, w przedmiocie tej tajemnicy, od Kościoła jedynie z przyczyny czci jaką katolicy oddają Eucharystyi.
Każcież podpisać w Genewie wszystkie ustępy, które wam przytoczyłem z dzieł Port-Royalu, i nietylko ustępy, ale całe traktaty tyczące tej tajemnicy jak książkę O Częstej Komunii, Wykład obrzędów mszy św., Ćwiczenia w czasie mszy, Rationes susp. sancti sacram., przekład Hymnów w Horale Port-Royalu, etc. A wreszcie każcie ustanowić w Charenton[4] ową świętą instytucyę nieustającej adoracyi Jezusa Chrystusa zawartego w Eucharystyi, jak czynią w Port-Royal, a będzie to największa usługa jaką możecie oddać Kościołowi, wówczas już nie Port-Royal będzie jednomyślny z Genewą, ale Genewa będzie jednomyślna z Port-Royal i z całym Kościołem.
W istocie, moi Ojcowie, nie mogliście gorzej trafić, niż oskarżając Port-Royal o to że nie wierzy w Eucharystyę. Ale ja wnet pokażę, co was do tego popchnęło. Wiecie, że ja znam się nieco na waszej polityce: trzymaliście się jej ściśle w tej okoliczności. Gdyby X. de Saint-Cyran i p. Arnauld powiedzieli jedynie w co trzeba wierzyć odnośnie do tej tajemnicy a nie co trzeba czynić aby się do niej przygotować[5], byliby najlepszymi katolikami w świecie i nie doszukiwanoby się dwuznaczności w ich wyrażeniach o rzeczywistej obecności i przeistoczeniu. Ale, ponieważ trzeba aby wszyscy, którzy zwalczają wasze wyuzdania, byli heretykami, i to w tych właśnie punktach na których je zwalczają, w jakiż sposób p. Arnauld nie byłby heretykiem w przedmiocie Eucharystyi, napisawszy umyślną książkę przeciw profanacyom, jakich wy się dopuszczacie na tym sakramencie?
Jakto, moi Ojcowie, miałby powiedzieć bezkarnie: iż nie należy udzielać Ciała Jezusa Chrystusa tym, którzy popadają wciąż w te same zbrodnie i w których się nie widzi żadnej nadziei poprawy; i że należy ich oddalić na jakiś czas od Ołtarza, iżby się oczyścili szczerą pokutą i mogli później przystąpić doń skutecznie? Nie ścierpcież, moi Ojcowie, aby tak mówiono: nie mielibyście takich tłumów u swoich konfesyonałów. Toć wasz O. Brisacier powiada: iż, gdybyście się trzymali tej metody, nie udzielilibyście krwi Jezusa Chrystusa nikomu. Lepiej wam o wiele trzymać się praktyki waszego Towarzystwa, którą wasz O. Mascarenhas przytacza w książce uznanej przez waszych doktorów a nawet przez W. O. generała, a która jest taka: Iż wszelakie osoby, nawet księża, mogą przyjmować Ciało Jezusa Chrystusa w ten sam dzień, w którym się zmazali ohydnemi zbrodniami; iż podobna komunia nietylko nie jest brakiem uszanowania, ale przeciwnie chwalebnym uczynkiem; iż spowiednicy nie powinni nikogo od tego odwracać; iż, przeciwnie, powinni radzić tym którzy popełnili zbrodnie aby się natychmiast komunikowali: ponieważ, mimo że Kościół tego zabronił, zakaz ten uchylony jest praktyką rozpowszechnioną po całej ziemi. Mascar. tr. 4, disp. 5, n. 284.
Oto co znaczy, moi Ojcowie, mieć jezuitów po całym świecie. Oto powszechna praktyka którąście wprowadzili i którą chcecie utrzymać. Mniejsza, iż stoły Jezusa Chrystusa będą przepełnione ohydą, byle wasze kościoły były pełne ludzi. Tych, którzy się sprzeciwiają temu, obwińcie o herezyę w przedmiocie Najśw. Sakramentu: to jest konieczne, za jakąbądź cenę. Ale w jaki sposób zdołacie to uczynić, po tylu niezłomnych świadectwach ich wiary? Nie lękacie się, iż przytoczę cztery wielkie dowody, które dajecie na znak ich herezyi? Powinniście się lękać, moi Ojcowie, a ja nie powinienem oszczędzić wam tego wstydu. Zadajmyż tedy pierwszy.
X. de Saint-Cyran, powiada O. Meynier, pocieszając jednego z przyjaciół po stracie matki, tom I, list 14, powiada, iż najmilsza ofiara, jaką można ofiarować Bogu w takim wypadku, to poddanie się: zatem jest Kalwinem. To bardzo subtelne, moi Ojcowie, i nie wiem czy kto dojrzy tego racyę. Dowiedzmyż się tedy od was. Dlatego, powiada ten wielki djalektyk, iż nie wierzy zatem w ofiarę mszy. Ta bowiem jest Bogu najmilsza ze wszystkich.
Niechże kto teraz powie, że jezuici nie umieją rozumować! Umieją tak dobrze, że dowiedliby herezyi komuby zechcieli; nawet samemu Pismu św. Czyż to bowiem nie herezya mówić, jak czyni Ekklezyasta: Niemasz nic gorszego niż kochać pieniądze. Nihil es iniquius quam amare pecuniam; jakgdyby cudzołóstwo, mężobójstwo, bałwochwalstwo nie były większą zbrodnią? I komuż nie zdarzy się co chwila powiedzieć podobnych rzeczy, że, naprzykład, ofiara skruszonego i pokornego serca najmilsza jest Bogu; ile że, w takiem powiedzeniu, mamy na myśli jedynie porównanie pewnych cnót duchowych między sobą a nie z ofiarą mszy św., która jest czemś zupełnie odmiennem i nieskończenie wyższem? Czy to nie jest pocieszne, moi Ojcowie? I, aby was pognębić do reszty, mamż przytoczyć ustęp z tegoż samego listu X. de Saint-Cyran, gdzie mówi o ofierze mszy św. jako o najwyborniejszej ze wszystkich w ten sposób: Iż ofiarujemy Bogu, codziennie i na każdem miejscu, ofiarę Ciała jego Syna, który nie znalazł doskonalszego środka, aby uczcić swego Ojca? A później: Iż Jezus Chrystus kazał nam przyjmować w godzinie śmierci swoje ofiarowane Ciało, aby uczynić milszą Bogu ofiarę naszego i aby się połączyć z nami w chwili naszego zgonu, aby nas umocnić, uświęcając swą obecnością ostatnią ofiarę jaką czynimy Bogu z naszego życia i naszego ciała. Wykręćcież to wszystko, moi Ojcowie, i powtarzajcie dalej — jak to czynicie na str. 33 — iż on odmawiał od komunikowania się przy śmierci, i że nie wierzył w ofiarę mszy św. Nic bowiem nie jest zbyt śmiałe dla zawodowych oszczerców.
Drugi wasz dowód jest tego wymownem świadectwem. Aby bowiem uczynić Kalwinem nieboszczyka X. de Saint-Cyran, któremu przypisujecie książkę Piotra Aurelego[6], bierzecie ustęp w którym Aureli tłómaczy (str. 89) w jaki sposób poczyna sobie Kościół z księżmi a nawet biskupami których chce zawiesić lub degradować: Kościół, powiada, nie mogąc odjąć im charakteru kapłańskiego, ponieważ ten charakter jest niezniszczalny, czyni to co w jego mocy: wymazuje ze swej pamięci ów charakter, którego nie może wymazać z duszy tych co go otrzymali. Uważa ich jako nie będących już księżmi lub biskupami. Tak iż, wedle języka Kościoła, można powiedzieć iż nimi już nie są, mimo że zawsze są nimi w istocie: OB INDEBILITATEM CARACTERIS. Widzicie, moi Ojcowie, iż ten autor uznany przez trzy zgromadzenia francuskiego kleru, powiada jasno że charakter Kapłaństwa jest niezniszczalny, a wszelako wy przypisujecie mu, przeciwnie, powiedzenie: iż charakter Kapłaństwa nie jest niezniszczalny. Otoć straszliwe oszczerstwo: to znaczy, wedle was, lekki grzech powszedni. Książka bowiem była wam nie na rękę, ile że odparła herezye waszych współbraci angielskich w przedmiocie władzy biskupiej. Ale oto i straszliwa niedorzeczność: przyjąwszy fałszywie że X. de Saint-Cyran uważa iż ten charakter nie jest niezniszczalny, wyciągacie stąd wniosek że nie wierzy w rzeczywistą obecność Jezusa Chrystusa w Eucharystyi.
Nie spodziewajcie się, moi Ojcowie, abym wam na to odpowiadał. Jeśli wam brak zdrowego rozsądku, ja go wam nie wleję. Wszyscy ci którzy go mają, wyśmieją się z was, równie jak z waszego trzeciego dowodu, opartego na tych słowach (O częstej komunii, cz. 3, rozdz. 2): Iż Bóg daje nam w Eucharystyi TEN SAM POKARM co świętym w niebie, z tą jedynie różnicą, iż odejmuje nam jego widok i smak, zachowując oba dla Niebios. W istocie, moi Ojcowie, te słowa wyrażają tak wiernie myśl Ewangelii, iż doprawdy nie wiem już jak wy się bierzecie do rzeczy, aby ich nadużyć. Nie widzę tu bowiem nic prócz tego co uczy Sobór Trydencki, Sess. 13, c. 18: iż między Jezusem w Eucharystyi a Jezusem w niebie niema innej różnicy prócz tej że tu jest zasłoniony a tam nie. Arnauld nie powiada, iż niema innej różnicy w sposobie przyjmowania Jezusa Chrystusa, ale tylko że niema innej różnicy w Jezusie Chrystusie, którego się przyjmuje. Wy wszelako chcecie, wbrew wszelkiej oczywistości, weprzeć weń iż mówi w tym ustępie: że tak samo tu nie pożywa się Jezusa Chrystusa ustami jak w Niebie; z czego wnioskujecie o jego herezyi.
Litość mnie zbiera nad wami, moi Ojcowie. Trzebaż to jeszcze tłómaczyć? Czemu mięszacie ten boski pokarm i sposób przyjmowania go? Jest tylko jedna różnica, jak powiedziałem, w tym pokarmie na ziemi i w niebie: to iż tu ukryty jest pod zasłoną która nam odejmuje jego widok i smak zmysłowy. Ale istnieje więcej różnic w przyjmowaniu go tu i tam, a najważniejsza z nich, jak mówi Arnauld (cz. 3, rozdz. 16), to ta: iż wchodzi tu w usta i żołądek dobrych i złych, co niema miejsca w niebie.
A jeżeli nie znacie racyj tej rozmaitości, powiem wam, moi Ojcowie, iż przyczyną dla której Bóg ustanowił rozmaite sposoby przyjmowania tego samego pokarmu, jest różnica zachodząca między stanem chrześcijan w tem życiu, a stanem zbawionych w niebie. Stan chrześcijan, jak powiada kardynał du Perron wedle Ojców, zajmuje pośrednie miejsce między stanem Zbawionych a stanem Żydów. Zbawieni posiadają Jezusa Chrystusa istotnie bez znaku i bez zasłony, Żydzi posiadli jedynie znak i zasłony, jakoto manna i baranek wielkanocny; chrześcijanie zaś posiadają Chrystusa w Eucharystyi prawdziwie i rzeczywiście, ale jeszcze okrytego zasłoną. Bóg, powiada św. Eucheryusz, uczynił sobie trzy arki: Synagogę, która miała jeno cienie bez prawdy; Kościół, który ma prawdę i cienie; i Niebo gdzie niema cieni, jeno sama prawda.
Wyszlibyśmy ze stanu w którym jesteśmy, — t. zn. stanu wiary, który św. Paweł przeciwstawia zarówno Zakonowi jak i jasnemu widzeniu, — gdybyśmy posiadali jeno znaki bez Jezusa Chrystusa; ponieważ właściwością Zakonu jest mieć jeno cienie a nie istotę rzeczy; wyszlibyśmy zeń również, gdybyśmy go posiadali widocznie, ponieważ wiara, jak powiada tenże apostoł, nie dotyczy rzeczy które się widzi. Tak więc, Eucharystya jest wybornie dostrojona do naszego stanu wiary, ponieważ zawiera rzeczywiście Jezusa, ale zasłoniętego. Tak iż byłoby zniweczeniem tego stanu, gdyby Chrystus nie znajdował się istotnie pod postacią chleba i wina, jak utrzymują heretycy; a byłoby również zniweczeniem, gdybyśmy go przyjmowali bez osłon jak w niebie, ile że w ten sposób stan nasz spływałby się ze stanem Żydostwa albo też stanem chwały.
Oto, moi Ojcowie, tajemnicza i boska właściwość tej nawskroś boskiej tajemnicy. Oto co nam każe brzydzić się Kalwinizmem, spychającym nas do stanu Żydów; i oto co każe nam wzdychać do chwały Zbawionych, która nam da pełne i całkowite obcowanie z Jezusem. Z tego widzicie, że istnieją rozmaite różnice między sposobem w jaki On się udziela chrześcijanom i Zbawionym, i że, między innemi, tu przyjmuje się go ustami, a w niebie nie; ale że wszystkie one zależą od jedynej różnicy istniejącej pomiędzy stanem Wiary, w którym my się znajdujemy, a stanem jasnego widzenia w którym są oni. I oto co, moi Ojcowie, Arnauld powiedział jasno w tych słowach: Iż, między czystością tych którzy przyjmują Jezusa w Eucharystyi a czystością Zbawionych, nie powinno być innej różnicy, jak tylko ta, która istnieje między wiarą a jasnem widzeniem Boga, od czego jedynie zależy różny sposób pożywania go na ziemi i w Niebie. Powinniście byli, moi Ojcowie, uszanować w tych słowach owe święte prawdy, zamiast je kazić aby w nich znaleźć herezyę, której nie było w nich nigdy i być nie może; mianowicie, iż pożywa się Jezusa jedynie wiarą a nie ustami, jak to podsuwają złośliwie wasi Ojcowie Annat i Meynier, czyniąc z tego główny punkt swego oskarżenia.
Krucho jest z waszymi dowodami, moi Ojcowie, dlatego-to uciekliście się do nowej sztuczki, mianowicie sfałszowaliście Sobór Trydencki, iżby Arnauld nie był z nim w zgodzie: tyle macie sposobów wpędzenia kogoś w herezyę! Czyni to O. Meynier w swojej książce kilkadziesiąt razy, a jaki dziesiątek razy na samej stronicy 54, gdzie utrzymuje, iż, aby mówić jak katolik, nie dość jest powiedzieć: Wierzę, iż Jezus Chrystus jest rzeczywiście obecny w Eucharystyi, ale że trzeba powiedzieć: Wierzę, WRAZ Z SOBOREM, że jest tam obecny OBECNOŚCIĄ MIEJSCOWĄ, albo miejscowo. I na to cytuje Sobór, Sess. 13, can. 3, can. 4, can. 6. Któżby nie uwierzył, widząc słowo miejscowa obecność cytowane z trzech kanonów powszechnego Soboru, iż ono znajduje się tam w istocie? To wam mogło zdać się na coś, moi Ojcowie, przed moim piętnastym Listem; ale obecnie, nikt się na to nie złapie. Zajrzyjmy do aktów Soboru, i przekonamy się że jesteście szalbierze. Tych słów bowiem: miejscowa obecność, miejscowo, miejscowość, nigdy tam nie było. I oświadczam wam, co więcej, moi Ojcowie, iż niema ich w żadnym innym ustępie z Soboru, ani w żadnym innym z poprzedzającego Soboru, ani w żadnym z Ojców Kościoła.
Proszę was tedy, moi Ojcowie, powiedzcie mi, czy zamierzacie oskarżyć o kalwinizm wszystkich którzy nie posłużyli się tem wyrażeniem? Jeżeli tak, Sobór Trydencki jest mocno podejrzany i wszyscy Ojcowie Kościoła bez wyjątku. Czy nie macie innej drogi, aby zrobić z p. Arnauld heretyka, nie zaczepiając tylu ludzi którzy wam nie zrobili nic złego, a między innymi św. Tomasza, który jest tak żarliwym obrońcą Eucharystyi, a który tak dalece nie posłużył się tym terminem, iż, przeciwnie, odrzucił go, 3 p. quaest. 76, act.5, gdzie powiada: Nullo modo Corpus Christi est in hoc Sacramento localiter?[7] Któż wy tedy jesteście, moi Ojcowie, aby narzucać własną powagą nowe terminy, którymi nakazujecie się posługiwać aby dobrze wyrazić swą wiarę: jakgdyby wyznanie wiary ułożone przez papieży wedle uchwały Soboru, gdzie tego terminu niema, było niedostatecznie i zostawiało dwuznaczność w umyśle wiernych, którą wyście jedni odkryli! Cóż za zuchwalstwo przypisywać te wyrażenia zgoła samym Doktorom! Cóż za fałsz wmawiać je Soborom powszechnym! I cóż za nieuctwo nie wiedzieć jakie trudności czynili z ich przyjęciem najuczeńsi święci? Wstydźcie się, moi Ojcowie, swego szalbierstwa i nieuctwa, jak powiada Pismo św. do podobnych wam szalbierzy i nieuków: de mendacio ineruditionis tuae confundere.
Nie próbujcie już tedy odgrywać mistrzów. Nie macie ani charakteru, ani nauki potemu. Ale, jeżeli zechcecie przedłożyć swoją rzecz skromniej, można was będzie wysłuchać. Mimo bowiem iż, jak to widzieliście, św. Tomasz odrzucił to słowo obecność miejscowa, z tej przyczyny iż ciało Jezusa Chrystusa nie znajduje się w Eucharystyi sposobem zwykłej rozciągłości ciał w jakiemś miejscu, mimo to, kilku nowszych teologów przyjęło ten termin, rozumiejąc przezeń tylko to, iż ciało Jezusa Chrystusa jest istotnie pod tą postacią; że zaś ta znajduje się w określonem miejscu, i ciało Jezusa znajduje się w niem również. I, w tem znaczeniu, p. Arnauld zgodzi się z tem bez trudności: toć i X. de Saint-Cyran i on oświadczyli tyle razy, iż Jezus Chrystus znajduje się istotnie w Eucharystyi w określonem miejscu, a cudownie w wielu miejscach naraz. Tak więc, wszystkie wasze subtelności rozpadły się w proch; i nie mogliście dać najmniejszego pozoru prawdy oskarżeniu, które wolnoby było wytaczać jedynie z niezłomnymi dowodami.
Ale naco zda się, moi Ojcowie, przeciwstawiać ich niewinność waszym oszczerstwom? Nie przypisujecie im tych błędów z przeświadczeniem aby je wyznawali, ale w przeświadczeniu że oni wam szkodzą. To starczy, wedle waszej teologii, aby móc spotwarzać bez grzechu; i możecie bez spowiedzi i pokuty odprawiać mszę, w tej samej chwili kiedy wpieracie kapłanom odmawiającym ją codzień, iż uważają ją za czyste bałwochwalstwo: co jest tak ohydnem świętokradztwem, iż wy sami kazaliście powiesić in effigie O. Jarigiusza z waszego zakonu, za to iż odprawiał mszę wówczas gdy był w porozumieniu z Genewą.
Dziwię się tedy, nie temu że im przypisujecie z takim brakiem skrupułów takie ciężkie i tak fałszywe zbrodnie, ale że im przypisujecie tak niebacznie zbrodnie tak mało prawdopodobne. Rozrządzacie bowiem grzechami wedle woli, ale czy mniemacie, iż tak samo możecie rozrządzać wiarą ludzi? W istocie, moi Ojcowie, gdyby już koniecznie trzeba było obwinić o Kalwinizm albo ich albo was, w złej znaleźlibyście się skórze. Słowa ich są równie katolickie jak wasze; ale ich uczynki potwierdzają ich wiarę, a wasze jej przeczą. Jeżeli bowiem wierzycie, jak oni, że ten chleb istotnie zmienia się w ciało Jezusa Chrystusa, czemu nie prosicie jak oni, aby kamienne i lodowate serca tych którym radzicie doń przystąpić, zmieniły się szczerze w serca ludzkie i pełne miłości? Jeżeli wierzycie, że Jezus Chrystus jest tam jakoby w stanie umarłym, dla nauczenia tych którzy doń przystępują aby umarli dla świata, dla grzechu i dla siebie samych, czemu dajecie się doń zbliżać tym w których grzech i chucie są jeszcze żywe? I w jaki sposób uważacie za godnych chleba niebieskiego tych, którzy nie byliby godni pożywać chleb ziemski?
O wielcy czciciele tej świętej tajemnicy, obracający swą gorliwość na prześladowanie tych którzy ją czczą tyloma świętemi komuniami, i na schlebianie tym, którzy ją hańbią tyloma komuniami świętokradzkiemi! Jakże godnem jest tych obrońców tak słodkiej i czystej ofiary otaczać stół Jezusa Chrystusa zatwardziałymi grzesznikami grzęznącymi w kale i pomieścić wśród nich księdza, którego własny jego spowiednik wysyła wprost od jego bezeceństw do ołtarza, iżby tam ofiarował, w miejsce Jezusa Chrystusa, tę ofiarę tak świętą Bogu świętości, i aby ją niósł swemi skalanemi rękami w te do szczętu skalane usta! Zaiste, właśnie tym którzy praktykują to postępowanie po całym świecie, w myśl zasad potwierdzonych przez ich własnego generała, przystoi obwiniać autora Częstej Komunii oraz Dziewice Najśw. Sakramentu iż nie wierzą w Najśw. Sakrament!
Ale to im jeszcze nie wystarcza. Dla zadowolenia swej zajadłości, trzeba ich było oskarżyć o wyrzeczenie się Chrystusa i chrztu. To nie są, moi Ojcowie, czyste baśnie, jak wasze. To są opłakane wybryki, którymi przepełniliście miarę swoich potwarzy. Tak potworny fałsz nie byłby w dość godnych rękach, gdyby go głosił jedynie wasz dobry przyjaciel Filleau, który go wydał na świat z waszego natchnienia; wasze Towarzystwo przyjęło go jawnie; wasz O. Meynier ogłosił świeżo, jako pewną prawdę, iż Port-Royal tworzy, od trzydziestu pięciu lat, tajemny spisek, którego X. de Saint-Cyran i biskup z Ypre byli hersztami: aby obalić tajemnicę Wcielenia, dowieść iż Ewangelia jest zmyśloną baśnią, wytępić religię i wznieść Deizm na gruzach Chrześcijaństwa.
Czy to wszystko, moi Ojcowie? Czy będziecie zadowoleni, jeżeli świat uwierzy w to wszystko o tych których nienawidzicie? Czy wasza wściekłość uśmierzy się wreszcie, jeżeli ich podacie w ohydę nietylko wszystkim członkom Kościoła, oskarżając ich o porozumienie z Genewą, ale nawet wszystkim tym, którzy, mimo iż poza kościołem, wierzą w Chrystusa, dla owego Deizmu, który im wpieracie?
Ale w kogo wy chcecie wmówić, na proste słowo, bez cienia dowodu, i przeciw wszelkiej oczywistości, iż kapłani którzy głoszą jeno łaskę Chrystusa, czystość Ewangelii i obowiązki chrztu, wyrzekli się chrztu, Ewangelii i Chrystusa? Kto w to uwierzy, moi Ojcowie? Czy wy w to sami wierzycie, nieszczęśnicy? I do jakiejż przywiedliście się ostateczności, skoro trzeba wam koniecznie albo dowieść że oni nie wierzą w Chrystusa, albo też uchodzić za najniecniejszych potwarców jacy istnieli kiedykolwiek? Dowiedźcież więc tego, moi Ojcowie! Wymieńcie tego czcigodnego kapłana, który, jak powiadacie, był świadkiem takiego zebrania w Bourg-Fontaine w r. 1621, i odkrył waszemu O. Filleau zamysły jakie tam snuto celem zniweczenia religii chrześcijańskiej; wymieńcie tego, którego oznaczono głoskami A. A. Powiadacie, na str. 15, że to nie jest Antoni Arnauld, ponieważ wam dowiódł że miał wówczas dopiero 9 lat, ale ktoś inny, który — jak powiadacie — żyje jeszcze, i jest zbyt bliskim przyjacielem Arnaulda aby mu mógł być nieznany. Znacie go tedy, moi Ojcowie; tem samem, jeżeli sami nie jesteście wyzuci z religii, macie obowiązek wskazać tego bezbożnika królowi i trybunałom, iżby otrzymał zasłużoną karę. Trzeba przemówić, moi Ojcowie, trzeba go nazwać, albo ścierpieć wstyd iż świat będzie na was patrzał jako na kłamców niegodnych aby im kiedykolwiek wierzono.
W ten-to sposób pouczył nas dobry O. Waleryan iż trzeba przywieść na hak i przyprzeć do muru takich szalbierzy. Milczenie w tej kwestyi będzie pełnem i całkowitem wyznaniem waszej djabelskiej potwarzy. Najbardziej zaślepieni wasi przyjaciele będą zmuszeni przyznać, że to nie jest objaw waszej cnoty ale waszej niemocy, i podziwiać że śmieliście, w swojem zuchwalstwie, rozciągnąć tę potwarz na zakonnice z Port-Royal, i rzec (str. 74) iż ułożony przez jedną z nich Tajemny Różaniec Najśw. Sakramentu był pierwszym owocem tego spisku przeciw Jezusowi Chrystusowi; a na str. 95: Iż wpojono im wszystkie ohydne maksymy tego Pisma, które jest, wedle was, katechizmem Deizmu.
Obalono niezłomnie wasze szalbierstwa tyczące tego pisma, w obronie cenzury nieboszczyka arcybiskupa paryzkiego wydanej na waszego O. Brisacier. Nie możecie nie odpowiedzieć, a mimo to, nie wahacie się, z haniebniejszą niż kiedykolwiek przewrotnością, obwiniać o szczyt bezbożności dziewic znanych z pobożności całemu światu. Okrutni i nikczemni kaci! tedy najustronniejszy klasztor nie daje schronienia przeciw waszym oszczerstwom! Podczas gdy te święte dziewice uwielbiają dzień i noc Jezusa Chrystusa w Najśw. Sakramencie, w duchu swojej reguły, wy nie przestajecie dzień i noc głosić, iż one nie wierzą ani w to że Jezus jest w Eucharystyi, ani po prawicy swego Ojca, i wyświecacie je publicznie z Kościoła, podczas gdy one modlą się tajemnie za was i za cały Kościoł. Spotwarzacie te, które nie mają ani uszu aby was słyszeć, ani ust aby wam odpowiedzieć. Ale Chrystus, w którym są ukryte aby pewnego dnia zjawić się wraz z nimi, słyszy was i odpowiada[8] wam za nie! Rozlega się dziś ten święty i straszliwy głos, który przerażeniem zdejmuje naturę, a pociechą napełnia Kościół. I lękam się, moi Ojcowie, że ci którzy zatwardzili swoje serca i którzy wzbraniają się uparcie słyszeć gdy on przemawia jako Bóg, będą zmuszeni usłyszeć go ze zgrozą kiedy przemówi jako Sędzia.
Jakoż bowiem, moi Ojcowie, zdołacie zdać rachunek z tylu potwarzy, kiedy on je rozpatrzy, nie wedle rojeń waszych OO. Dicastyla, Gansa i Pennalossy którzy je usprawiedliwiają ale wedle prawideł swej wiekuistej prawdy, i wedle świętych nakazów swego Kościoła, który, daleki od usprawiedliwiania tej zbrodni, brzydzi się nią tak bardzo, iż skarał ją narówni z dobrowolnem mężobójstwem. Oddalił bowiem potwarców, tak samo jak morderców, od komunii aż do śmierci, na I i II Soborze w Arles. Sobór Lateraneński uznał niegodnymi stanu duchownego tych, których przekonano o tej zbrodni, choćby się z niej poprawili. Papieże zgoła zagrozili tym, którzy spotwarzą biskupów, księży lub djakonów, iż nie otrzymają komunii w chwili śmierci. Autorów zaś potwarczego pisma, o ile nie będę mogli dowieść tego co głoszą, skarał papież Adryan na chłostę, moi Wielebni Ojcowie: FLAGELLENTUR. Oto jak bardzo Kościół był zawsze odległy od błędów Waszego Towarzystwa, tak skażonego iż usprawiedliwia równie wielkie grzechy jak potwarz, aby je samemu móc popełniać tem swobodniej!
Zaprawdę, moi Ojcowie, bylibyście zdolni sprawić tem ogromne szkody, gdybyście, z dopustu Boga, sami nie dostarczyli środków zapobieżenia im i udaremnienia wszystkich waszych szalbierstw. Aby bowiem odjąć wam wszelką wiarę, wystarcza jeno ogłosić tę szczególnę maksymę, która rozgrzesza je z winy. Potwarz jest daremna, o ile się nie łączy z wielką reputacyą szczerości. Oszczerca nie dopnie celu, o ile nie ma sławy człowieka nienawidzącego obmowy i niezdolnego do niej. Tak więc, moi Ojcowie, własna wasza zasada stoi wam na zdradzie. Stworzyliście ją, aby ubezpieczyć własne sumienie; chcieliście bowiem oczerniać nie gubiąc duszy, i być z rzędu owych świętych i pobożnych potwarców, o których mówi św. Anastazy. Aby się ocalić od piekła, chwyciliście się tedy owej maksymy która was ratuje odeń na wiarę waszych doktorów; ale taż sama maksyma która ubezpiecza, wedle nich, od mąk grożących na tamtym świecie, odejmuje wam na tym pożytek któregoście się spodziewali; tak iż, mniemając uniknąć zbrodni oszczerstwa, straciliście jej owoc: tak zło sprzeczne jest z samem sobą, i tak zastawia sobie sidła i niweczy się własną złośliwością!
Z większym tedy spotwarzalibyście pożytkiem, głosząc wraz ze św. Pawłem, że prości obmowcy, maledici, niegodni są oglądania Boga; wówczas łatwiej bodaj uwierzonoby waszym potwarzom, mimo iż, w istocie, skazywalibyście się sami na potępienie. Ale kiedy powiadacie — jak to czynicie — że spotwarzanie waszych nieprzyjaciół nie jest zbrodnią, nikt nie uwierzy waszym oszczerstwom, a potępieni będziecie i tak. Pewnem bowiem jest, moi Ojcowie, i to że wasi poważni autorowie nie obalą sprawiedliwości Boga, i to że nie mogliście dać pewniejszego dowodu że nie jesteście w prawdzie, skoro uciekacie się do kłamstwa. Gdyby prawda była z wami, walczyłaby za was, zwyciężyłaby za was; jakichkolwiekbyście mieli wrogów, uwolniłaby was od nich, jak to przyrzekła. Uciekliście się do kłamstwa, jedynie aby podtrzymać błędy którymi schlebiacie grzesznikom i aby poprzeć oszczerstwa, któremi ścigacie nabożne osoby stojące wam w poprzek. Ponieważ prawda jest sprzeczna z waszym celem, trzeba wam było złożyć swoją ufność w kłamstwie, jak mówi prorok, Rzekliście: Niedole, które trapią ludzi, nie dosięgną nas; położyliśmy bowiem nadzieje w kłamstwie i kłamstwo nas ochroni. Ale co im odpowiada prorok? Dlatego właśnie (powiada) iż położyliście swoje nadzieje w kłamstwie i zamęcie, sperastis in calumnia et in tumultu, przyczytają wam tę nieprawość, i upadek wasz podobien będzie upadkowi wysokiego muru walącego się niespodzianie, i upadkowi glinianego naczynia które ktoś strzaska krusząc je w drobne ułamki tak potężną i przemożną siłą, że nie zostaje ani jeden okruch którymby można zaczerpnąć wody ani zanieść nieco ognia; ponieważ (jak mówi inny prorok) strapiliście serce sprawiedliwego, którego ja nie strapiłem; schlebialiście zaś złości niegodziwców i umacniali ją. Odbiorę tedy mój lud z waszych rąk i dam poznać że jestem jego i waszym panem.
Tak, moi Ojcowie, trzeba się spodziewać, iż, jeżeli nie odmienicie ducha, Bóg odbierze z waszych rąk tych których oszukujecie od tak dawna, czy to zostawiając ich w nierządzie waszem złem pasterstwem, czy też zatruwając ich swemi potwarzami. Objawi jednym, iż fałszywe prawidła waszych kazuistów nie zasłonią ich przed jego gniewem; w duchu innych wyciśnie słuszny lęk aby się nie zgubili idąc za wami i dając wiarę waszym szalbierstwom, jak wy się zgubicie sami wymyślając je i siejąc po świecie. Niech się nikt bowiem nie łudzi: nie można drwić sobie z Boga, i nie można bezkarnie gwałcić przykazań jakie nam dał w Ewangelii, broniąc potępiać bliźniego bez zupełnej pewności jego winy. Tak więc, bez względu na pobożne maksymy, jakie głoszą ci, którzy łacno dają ucho waszym kłamstwom, i bez względu na płaszczyk dewocyi pod którym to czynią, trzeba im się lękać aby ich nie wykluczono z królestwa bożego za tę jedną zbrodnię: iż przypisywali tak wielkie zbrodnie jak schyzmę i herezyę kapłanom katolickim i świętym zakonnicom, za cały dowód mając owe tak grube wasze szalbierstwa. Zły duch, powiada św. Franciszek Salezy, jest na języku tego który obmawia i w uchu tego kto go słucha. A św. Bernard, Cant. 24[9]: Obmowa, jestto trucizna, która niweczy miłość bliźniego i w jednym i w drugim. Jedna potwarz może być tedy śmiertelna dla nieskończonej mnogości dusz, skoro zabija nietylko wszystkich tych którzy ją głoszą, ale także wszystkich którzy jej nie odrzucają.




Moi Wielebni Ojcowie, listy moje nie zwykły były tak szybko po sobie następować, ani sięgać takich rozmiarów. Brak czasu jest przyczyną i tego i tego. List ten jest dłuższy jedynie dzięki temu, iż nie miałem czasu napisać go krócej. Racyę, która zmusza mnie do pośpiechu, znacie lepiej odemnie. Wasze Odpowiedzi nie szły wam na zdrowie, dobrze zrobiliście zmieniając metodę: ale nie wiem czyście dobrze ją wybrali, i czy świat nie powie, żeście się zlękli Benedyktynów.




Dowiedziałem się, że ten[10], któremu cały świat przypisywał autorstwo waszych Apologij, wypiera się ich i gniewa się ich i gniewa się że mu je przypisują. Ma słuszność; ja zaś zawiniłem, że go o to posądzałem. Jakkolwiek bowiem mnie o tem upewniano, powinienem był myśleć, iż zbyt wiele ma rozsądku aby wierzyć waszym szalbierstwom, a zbyt wiele honoru aby je ogłaszać nie wierząc w nie. Mało kto z ludzi świeckich zdolny jest do wybryków które wam są zwyczajne i które zanadto trącą wami, aby można mnie było usprawiedliwić żem nie poznał waszej ręki. Zmamił mnie głos opinii. Ale ta wymówka, która byłaby aż nadto dobra dla was, nie jest wystarczająca dla mnie, który mam zasadę nie mówić nic bez pewnych dowodów i który wykroczyłem przeciw temu tylko ten raz. Żałuję tego, cofam, i życzę abyście skorzystali z mego przykładu.








  1. Janseniusz.
  2. X. de Saint Cyran.
  3. Pastor protestancki ur. w Szwajcaryi w r. 1592, umarł w Paryżu w r. 1657. Napisał, między innemi, Traktat o udziale Chrystusa w sakramencie eucharystyi, do którego to traktatu zapewne Pascal czyni aluzyę.
  4. Siedziba Kalwinizmu.
  5. Te podkreślone słowa nie znajdują się we wszystkich wydaniach.
  6. Petri Aurelii Theologi Opera, jussu et impensis Cleri gallicani in lucem edita (Paryż, 1642) Wydawca i komentator Prowincyałek Faugère (1895) czyni tu następującą uwagę: „Jeżeli Saint-Cyran nie napisał tego dzieła, to przynajmniej je dyktował; i trzeba przyznać, iż tutaj, jak i poprzednio kiedy Pascal się broni iż nie należy do Port-Royal, bardziej niżby się pragnęło naśladuje zwykłe wykręty jezuitów“.
  7. „W żadnym sposobie ciało Chrystusa nie znajduje się w tym Sakramencie miejscowo“.
  8. Aluzya do cudu w Port-Royal.
  9. Serm. XXIV in cant.
  10. Desmarets de Saint-Sorlin, któremu Pascal zrazu przypisywał, na wiarę głosu ogółu, odpowiedzi wydane przez Jezuitów na Prowincjałki.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Blaise Pascal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.