Prowincjałki/Siedmnasty list do Wielebnego O. Annat, Jezuity

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Blaise Pascal
Tytuł Prowincjałki
Wydawca Instytut Wydawniczy
»Bibljoteka Polska«
Data wyd. 1921
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SIEDMNASTY LIST
DO WIELEBNEGO O. ANNAT, JEZUITY.


(Autor dowodzi, iż, skoro się usunie dwuznaczne wyrażenie Janseniusza, okaże się, iż niema w Kościele żadnej herezyi. Wykazuje dalej, iż, za jednomyślną zgodą wszystkich teologów, a zwłaszcza jezuitów, powaga papieża i Soborów ekumenicznych nie jest nieomylna w kwestyach faktu).
23 stycznia, 1657.

Wielebny Ojcze!
Postępowanie wasze kazało mi mniemać iż życzycie sobie abyśmy poniechali utarczek, i byłem do tego skłonny. Ale, od tego czasu, ogłosiliście w tak krótkim czasie tyle pism, iż widzę, że nie można liczyć na pokój, o ile zależy od milczenia jezuitów. Nie wiem czy to złamanie rozejmu wyjdzie wam bardzo na korzyść; co do mnie, dość jestem rad, iż daje mi ono sposobność obalenia tego częstego zarzutu herezyi, który wciąż powtarza się w waszych pismach.
Czas abym powściągnął raz na zawsze to rosnące z każdym dniem zuchwalstwo, z jakiem traktujecie mnie jako heretyka. Czynisz to, mój Ojcze, w książce, którą świeżo wydałeś[1], w sposób niepodobny do zniesienia, i który podałby mnie wręcz w podejrzenie, gdybym ci nie odpowiedział tak jak na to zasługuje zarzut tego rodzaju. Zlekceważyłem tę zniewagę w pismach twoich współbraci, jak również mnogość innych rozsianych tam bezładnie: mój piętnasty List dostateczną był odpowiedzią. Ale obecnie ty, mój Ojcze, przemawiasz innym tonem; czynisz z tego z całą powagą główny punkt swojej obrony; jestto prawie jedyna rzecz na której się wspierasz. Powiadasz bowiem: iż, za całą odpowiedź na moich piętnaście Listów, wystarczy powiedzieć piętnaście razy że jestem heretykiem, i że, jako taki, nie zasługuję w niczem na wiarę. Słowem, nie dopuszczasz żadnej wątpliwości co do mej apostazyi, przyjmujesz ją jako niezłomną zasadę na której śmiało budujesz. Zupełnie seryo tedy, mój Ojcze, traktujesz mnie jako heretyka; zupełnie też seryo ci odpowiem.
Wiem dobrze, mój Ojcze, jakiej wagi jest to oskarżenie; toż karygodną lekkomyślnością jest rzucać je, o ile się go nie może udowodnić. Pytam, jakie masz na to dowody? Kiedy widziano mnie w Charenton[2]? Kiedy chybiłem mszy św., lub obowiązkom chrześcijańskim w swojej parafii? Kiedy dopuściłem się jakiegoś czynu wspólnie z heretykami lub też w rozdwojeniu z Kościołem? Któremu soborowi się sprzeciwiłem? Jaką uchwałę papieską naruszyłem? Trzeba odpowiedzieć, mój Ojcze, albo... rozumiesz mnie.
I cóż odpowiesz? Proszę, niech wszyscy dadzą baczenie. Przypuszczasz, po pierwsze, że ten kto pisze te Listy należy do Port-Royal; powiadasz następnie iż Port-Royal uznany jest za siedzibę herezyi: z czego wnosisz iż autor Listów jest heretykiem. Nie na mnie tedy, mój Ojcze, spada brzemię tego oskarżenia, ale na Port-Royal: obciążasz mnie niem, jedynie w przypuszczeniu że doń należę. Toteż, nietrudno mi będzie się bronić; wystarczy mi powiedzieć że doń nie należę, i odesłać was do moich Listów, gdzie powiedziałem że jestem sam, i stwierdziłem najwyraźniej że nie należę do Port-Royal, mianowicie w Liście szesnastym, poprzedzającym twoją książkę.
Dowiedź tedy na inny sposób, że jestem heretykiem, albo też twoja niemoc stanie się jawną całemu światu. Dowiedź z moich pism że nie uznaję Konstytucyi papieskiej. Nie jest ich tak dużo. Chodzi tylko o rozpatrzenie szesnastu listów; otóż, wyzywam cię, ciebie i cały świat, abyś znalazł bodaj ślad czegoś podobnego. Kiedy np. rzekłem, w czternastym: iż, zabijając, wedle waszych maksym, braci swoich w stanie grzechu śmiertelnego, skazuje się na potępienie tych, dla których umarł Chrystus, czyż nie uznałem wyraźnie że Chrystus umarł dla tych potępionych, że zatem fałszem jest iż umarł jedynie dla samych wybranych, co jest potępione w piątem twierdzeniu? To pewna, mój Ojcze, nie rzekłem nic, coby mogło wypaść na korzyść tych bezbożnych twierdzeń, któremi brzydzę się z całego serca. I, gdyby nawet Port-Royal je uznawał, oświadczam iż nie możecie stąd wyciągać żadnego wniosku przeciw mnie, ponieważ, Bogu dzięki, jestem związany na ziemi jedynie z katolickim, apostolskim i rzymskim Kościołem, w którym chcę żyć i umierać, w spójni z papieżem, jego najwyższą głową, poza którym-to Kościołem jestem przeświadczony że niema zbawienia.
Cóż poczniecie z kimś, kto mówi w ten sposób? Z której strony mnie zaczepicie, skoro ani moje słowa ani pisma nie nastręczają żadnego pozoru waszym oskarżeniom o herezyę, ukrycie zaś moje osłania mnie przed waszemi pogróżkami? Czujecie, iż gromi was niewidzialna ręka, która czyni wasze zbłąkania widzialnemi całemu światu. I napróżno silicie się ugodzić mnie w osobie tych, których uważacie za moich druhów. Nie lękam się was ani dla siebie, ani dla nikogo innego, nie będąc związany ani z żadnem Zgromadzeniem, ani z żadną postronną osobą. Wszystkie wasze wpływy daremne są wobec mnie. Niczego nie spodziewam się, ani nie lękam się od świata; nie pragnę odeń niczego, nie trzeba mi, Bogu dzięki ani niczyjego mienia ani poparcia. Tak więc, moi Ojcowie, umykam się wszystkim waszym napaściom. Nie chwycicie mnie z żadnej strony. Możecie dosięgnąć Port-Royal, ale nie mnie. Usunięto niejednego z Sorbony, ale mnie nikt nie usunie z mego mieszkania. Możecie gotować gwałty przeciwko kapłanom i doktorom, ale nie przeciw mnie, który nie posiadam tych godności. Nigdy tedy może nie mieliście sprawy z człowiekiem będącym tak dalece poza waszą mocą i tak zdolnym zwalczać wasze błędy, ile że jest wolny, bez zobowiązań, przywiązań, stosunków, interesów; dość biegły w waszych maksymach, i bardzo gotowy ścigać je tyle ile będę sądził że Bóg mi nakazuje, przyczem żaden ludzki wzgląd nie zdoła powstrzymać ani zwolnić mego pościgu.
Skoro tedy nie możesz nic przeciw mnie, na cóż ci się zda, mój Ojcze, głosić tyle oszczerstw na osoby nie mięszające się do naszych sporów, jak to czynią wszyscy wasi Ojcowie? Nie zdadzą się wam na nic te wykręty. Poczujecie moc prawdy, którą wam przeciwstawiam. Powiadam wam, że niweczycie moralność chrześcijańską odłączając ją od miłości Boga, od której zwalniacie ludzi; a wy mi powiadacie o śmierci O. Mestera, którego nie widziałem w życiu! Powiadam, że wasi kazuiści pozwalają zabić człowieka za jedno jabłko, a wy mi mówicie że otwarto skarbonkę w Saint-Merry. Tak samo co ma znaczyć, że mnie zaczepiacie raz po raz o książkę O Świętem Dziewictwie, napisaną przez pewnego Oratoryanina[3], którego nie widziałem nigdy na oczy, zarówno jak jego książki? To nadzwyczajne, mój Ojcze: ty uważasz zatem wszystkich, którzy wam są nie na rękę, za jedną osobę! Nienawiść wasza ogarnia ich wszystkich razem, i tworzy z nich jakgdyby wyklęte ciało, w którem każdy ma odpowiadać za wszystkich innych.
Jest wielka różnica między jezuitami, a tymi którzy ich zwalczają. Wy tworzycie w istocie jedno ciało, zespolone pod jedną głową; reguły wasze — jak to wskazałem — bronią wam drukować czegokolwiek bez zgody przełożonych, którzy stają się odpowiedzialni za wszystkie błędy poszczególnych członków: Nie wolno im wymówić się, że nie zauważyli błędów, które jeden z was głosi, ponieważ mają obowiązek je zauważyć, w myśl waszych ustaw, oraz listów waszych generałów Akwawity, Vitteleschiego etc. Słusznie zatem można wam zarzucać błędy waszych współbraci, znajdujące się w pismach zatwierdzonych przez waszych przełożonych oraz przez teologów z waszego Towarzystwa. Ale ze mną, mój Ojcze, rzecz zupełnie inna. Ja nie podpisałem książki O Świętem Dziewictwie. Mógłby ktoś otworzyć wszystkie skarbony w Paryżu, a ja nie przestałbym być dobrym katolikiem. Słowem, oświadczam wam, głośno i wyraźnie, że nikt nie odpowiada za moje Listy prócz mnie, ja zaś nie odpowiadam za nic prócz za swoje Listy.
Mógłbym poprzestać na tem, mój Ojcze, nie mówiąc o tych innych osobach, które wy pomawiacie o herezyę aby i mnie objąć tem oskarżeniem. Ale, ponieważ jestem tego przyczyną, czuję się poniekąd w obowiązku skorzystać z tejże samej przyczyny, aby z niej wydobyć potrójną korzyść. Jestto bowiem korzyść, i to niemała, wydobyć na jaw niewinność spotwarzanych osób. Druga, i bardzo nadająca się do mego przedmiotu, to wykazać znowuż grę waszej polityki w tem oskarżeniu. Ale, wedle mojej oceny, największą korzyścią jest to, że ukażę całemu światu fałsz tej gorszącej pogłoski którą siejecie na wsze strony: Iż Kościół jest pastwą nowej herezyi. Że zaś wprowadziliście w błąd wiele osób, wmawiając w nie, iż punkty, co do których wszczęliście tak wielką burzę, są czemś zasadniczem dla wiary, uważam za rzecz niezmiernie ważną zniweczyć te fałszywe pozory i wyłożyć tu jasno na czem one polegają, aby wykazać iż naprawdę niema w Kościele herezyi.
Nieprawdaż, kiedy się ktoś zapyta na czem polega herezya tak nazwanych przez was jansenistów, objaśnią go, iż na tem, że ci ludzie twierdzą: Że przykazania boże są niemożliwe; że nie można oprzeć się na łasce i że człowiek nie ma swobody czynienia dobrego i złego; że Chrystus nie umarł za wszystkich ludzi, ale tylko za wybranych; i wreszcie że podtrzymują Pięć Twierdzeń potępionych przez papieża. Czy nie wmawiacie światu, że dla tej-to przyczyny prześladujecie swoich przeciwników? Czy nie to powiadacie w swoich książkach, rozmowach, katechizmach, jak to świeżo uczyniliście na Boże Narodzenie u św. Ludwika, pytając małej dziewczynki: Dla kogo przyszedł Jezus Chrystus, moje dziecko? — Dla wszystkich ludzi, mój Ojcze. — Jakto, moje dziecko, nie należysz tedy do tych nowych heretyków, którzy powiadają, że Chrystus przyszedł tylko dla wybranych? Dzieci w to wierzą, i wielu innych także; powtarzacie bowiem te same brednie z ambony, jak np. wasz O. Crasset w Orleanie, któremu zato wzbroniono ambony. I przyznam się, że i ja sam niegdyś wam wierzyłem. Zaszczepiliście we mnie o nich to pojęcie. Tak iż, kiedyście ich przyciskali w sprawie Twierdzeń, czekałem bacznie jaka będzie ich odpowiedź; byłbym zerwał z nimi bezzwłocznie, gdyby nie oświadczyli iż potępiają je jako oczywistą bezbożność; Ale uczynili to, i bardzo wyraźnie. P. de Sainte-Beuve, profesor królewski w Sorbonie, potępił w swoich pismach te Pięć Twierdzeń, na długi czas przed papieżem; toż samo inni ich doktorzy ogłosili szereg pism, między innemi O Łasce Zwycięskiej, wydane w tym samym czasie, gdzie odrzucają te Twierdzenia, i jako kacerskie i jako cudzoziemskie. Powiadają bowiem w Przedmowie: iż to są Twierdzenia heretyckie i luterskie, dowolnie ukute i wymyślone, nie znajdujące się ani u Janseniusza ani u jego obrońców: oto ich własne słowa. Skarżą się na tych którzy im je przypisują, i zwracają do was te słowa św. Prospera, pierwszego ucznia św. Augustyna ich mistrza, w którego Semi-pelagianie francuscy wpierali podobne rzeczy aby go zohydzić. Są ludzie, powiada ów święty, pałający tak ślepą żądzą osławienia nas, iż obrali w tym celu środek niszczący własną ich reputację. Sporządzili bowiem z umysłu niejakie Twierdzenia pełne bezbożności i bluźnierstw i rozpuścili je na wsze strony, aby wmówić światu, że my podtrzymujemy je w tem samem znaczeniu jakie oni określili w swojem piśmie. Ale z tej odpowiedzi świat pozna i naszą niewinność i niegodziwość ludzi wmawiających nam te bezbożności, których są jedynymi autorami.
W istocie, moi Ojcowie, kiedy słyszałem ich mówiących w ten sposób przed Konstytucyą[4]; kiedy ujrzałem iż przyjęli ją później z całym szacunkiem; że ofiarowali się ją podpisać; że wreszcie p. Arnauld oświadczył to wszystko, w całym swoim drugim liście, jeszcze energiczniej niż ja tu mogę przytoczyć, sądziłem iż zgrzeszyłbym wątpiąc o ich dobrej wierze. I, w istocie, ci, którzy chcieli odmówić rozgrzeszenia ich zwolennikom przed listem p. Arnaulda, oświadczyli później, iż, skoro tak jasno potępił błędy które mu przypisywano, niema żadnej przyczyny wykluczać z Kościoła ani jego ani jego przyjaciół. Ale wyście poczynali sobie inaczej. I odtąd to zacząłem podejrzewać że jesteście zaślepieni namiętnością.
Wprzód, kiedy myśleliście że nie zechcą podpisać tej Konstytucyi, groziliście im tym podpisem: kiedyście ujrzeli że sami z siebie są do tego skłonni, przestaliście o tem mówić. I mimo że — jakby się zdawało — powinnibyście zadowolić się tem ich stanowiskiem, grzmieliście dalej na ich herezyę: ponieważ (powiadaliście) serce ich jest w niezgodzie z ręką, i ponieważ są katolikami zewnętrznie a heretykami wewnętrznie, jak to sam, mój Ojcze, powiedziałeś w swojej Odpowiedzi na kilka pytań, str. 27 i 47.
Jakże dziwnie uderzyło mnie to postępowanie, mój Ojcze! O kimż bowiem nie można powiedzieć tego samego? jakiż zamęt możnaby wzniecić pod tym pozorem? Jeżeli ktoś się wzbrania, powiada św. Grzegorz papież, uwierzyć w wyznanie wiary osób czyniących to zgodnie z nauką Kościoła, podaje tem w wątpliwość wiarę wszystkich katolików. Zląkłem się tedy, mój Ojcze, że może waszym zamiarem jest uczynić tych ludzi heretykami mimo że nimi nie są, jak powiada papież o podobnym sporze za jego czasu: ile że (powiada) nie jest zwalczaniem ale tworzeniem herezyi odmawiać wiary tym, który własnem swem wyznaniem świadczą iż wyznają prawdziwą wiarę: Hoc non est haeresim purgare sed facere. Ale poznałem, zaprawdę, że niema kacerzy w Kościele, ujrzawszy iż tak dobrze oczyścili się ze wszystkich tych herezyi, iż nie mieliście już sposobu oskarżać ich o żaden błąd w rzeczach wiary; i że musieliście poprostu ograniczyć całą napaść do kwestyi faktycznych tyczących Janseniusza, które nie mogły być przedmiotem herezyi. Chcieliście bowiem zmusić ich do uznania, że te Twierdzenia znajdują się u Janseniusza, dosłownie, wszystkie, w tych samych wyrazach, jak to napisałeś sam: Singulares, individuae, totidem verbis apud Jansenium contentae, w twoich Cavilli. str. 39.
Odtąd wasz spór zaczął mi się stawać obojętny. Pókim sądził, iż spieracie się o prawdę lub fałsz tych Twierdzeń, słuchałem was z uwagą, to bowiem tyczyło wiary. Ale, kiedym spostrzegł, że spieracie się już tylko o to czy znajdują się słowo w słowo w Janseniuszu czy nie, przestałem się tem zajmować, ile że dla religii jestto zupełnie obojetne. Inna rzecz, iż wiele pozorów przemawiało za tem że mówicie prawdę; twierdzić bowiem że jakieś wyrazy znajdują się słowo w słowo w danym autorze, to rzecz co do której nie można się omylić. Toteż nie dziwię się, iż tyle osób, i we Francyi i w Rzymie, uwierzyło, wobec tak stanowczego wyrażenia, iż Janseniusz głosił je w istocie. I dlatego zdumiałem się niepomału, dowiadując się, iż nawet ten punkt faktyczny, któryście przedstawiali jako tak pewny i ważny, jest fałszywy, i że, gdy was wezwano do przytoczenia stronicy dzieła Janseniusza gdzieście znaleźli te Twierdzenia słowo w słowo, nie zdołaliście tego uczynić.
Przytaczam cały ten porządek, ponieważ zdaje mi się, że to dostatecznie odsłania ducha waszego Towarzystwa w całej tej sprawie. Świat dowie się ze zdumieniem, iż, mimo wszystko com powiedział, nie przestaliście ogłaszać ich za heretyków. Ale wyście jeno zmienili herezyę, stosownie do chwili. W miarę bowiem jak się oczyszczali z jednej, wasi Ojcowie podsuwali drugą, iżby nigdy nie byli czyści. Tak, w r. 1653, herezya ich polegała na treści Twierdzeń. Później tkwiła w owem słowo w słowo. Później pomieściliście ją w sercu. Ale dziś, niema już o tem mowy: są heretykami, o ile nie podpiszą że duch nauki Janseniusza znajduje się w duchu tych Pięciu Twierdzeń.
Oto cały przedmiot waszej obecnej dysputy. Nie wystarcza wam że potępiają Pięć Twierdzeń, i jeszcze wszystko coby w Janseniuszu mogło się znaleźć zgodnego z niemi i sprzecznego ze św. Augustynem: czynią bowiem to wszystko. Tak iż, naprzykład, kwestya nie w tem: czy Jezus Chrystus umarł tylko dla wybranych; potępiają to równie jak wy; ale czy Janseniusz jest tego zdania czy nie. I na to oświadczam wam bardziej niż kiedykolwiek, iż wasza dysputa mało mnie obchodzi, tak samo jak mało obchodzi Kościół. Mimo bowiem że nie jestem doktorem, tak samo jak i ty, mój Ojcze, pojmuję wszelako dobrze że nie chodzi tu o wiarę, skoro chodzi tylko o to co o tem mniemał Janseniusz. Gdyby wierzyli że jego nauka zgodna jest z prawdziwem i dosłownem znaczeniem tych Twierdzeń, potępiliby ją; nie chcą tego uczynić, jedynie dlatego iż są przekonani że bardzo się od nich różni: toteż, gdyby nawet rozumieli to źle, nie byliby heretykami, ponieważ rozumieją to jedynie w duchu katolickim.
I, aby to wytłómaczyć na przykładzie, przypomnę rozmaitość mniemań pomiędzy św. Bazylim a św. Atanazym w przedmiocie pism Dyonizego z Aleksandryi. Św. Bazyli, mniemając iż znajduje w nich poglądy Aryusza przeciw równości Ojca i Syna, potępił je jako kacerskie; przeciwnie św. Atanazy, sądząc iż znajduje w nich prawdziwą naukę Kościoła, bronił ich jako katolickich. Czy myślisz tedy, mój Ojcze, iż św. Bazyli, który uważał te pisma za arjańskie, miałby prawo ogłosić św. Atanazego heretykiem, za to że ich bronił? I jakąż miałby przyczynę potemu, skoro ów nie bronił w nich arjanizmu, ale prawdziwej wiary którą w nich mniemał widzieć? Gdyby ci obaj święci zgodzili się na istotną myśl tych pism, i gdyby obaj uznali tę herezyę, bezwątpienia św. Atanazy nie mógłby ich bronić bez herezyi; ale ponieważ różnili się w sądzie co do ich myśli, św. Atanazy pozostał katolikiem broniąc ich, choćby nawet źle je zrozumiał, byłby to bowiem jedynie błąd faktyczny, i broniłby w tej nauce jedynie wiary katolickiej którą w niej widział.
Powiadam ci to samo, mój Ojcze. Gdybyście się zgodzili na myśl Janseniusza, i gdyby wasi przeciwnicy zgodzili się z wami, iż sądzi on np. że nie można oprzeć się łasce, ten kto wzbraniałby się to potępić, byłby heretykiem. Ale, wobec tego że spieracie się o jego myśl, i że oni sądzą, iż, wedle jego nauki, można się oprzeć łasce, nie macie najmniejszego prawa nastawać na nich jako na heretyków (choćbyście pomawiali o herezyę samego Janseniusza), skoro oni potępiają myśl którą w nim przyjmujecie, i skoro nie ważylibyście się potępić myśli którą oni przyjmują. Jeżeli chcecie tedy ich pognębić, dowiedźcie że rozumienie które oni przypisują Janseniuszowi jest heretyckie: wówczas bowiem i oni będą heretykami. Ale w jakiż sposób moglibyście to uczynić, skoro faktem jest, wedle waszego własnego wyznania, iż rozumienie które oni podają jest prawomyślne?
Aby to jasno wykazać, wezmę za zasadę to co uznajecie sami: Iż nauka o łasce skutecznej nie jest potępiona, i że papież nie dotknął jej swoją bullą. I w istocie, kiedy miał sądzić o Pięciu Twierdzeniach, punkt tyczący łaski skutecznej ubezpieczono od wszelkiej Cenzury. Wynika to jasno z opinii konsultantów, którym papież oddał je do zbadania. Mam te opinie w ręku, równie jak wiele osób w Paryżu, między innemi X. biskup z Montpellier, który je przywiózł z Rzymu. Widać z tego że opinie ich były podzielone, i że najwybitniejsi z nich, rozumiejąc że te Twierdzenia można wziąć w znaczeniu łaski skutecznej, byli zdania że nie należy ich potępić; podczas gdy inni, godząc się że nie należałoby ich potępić gdyby miały to znaczenie, uznali iż zasługują na Cenzurę: ponieważ, wedle ich wyroku, sens tych Twierdzeń bardzo jest od tego odległy. I dlatego papież potępił je; i wszyscy poddali się jego wyrokowi.
Pewnem zatem jest, mój Ojcze, że łaska skuteczna nie została potępiona. I nie dziw: toć tak potężnie oświadczył się za nią św. Augustyn, św. Tomasz i cała jego szkoła, tylu papieży i soborów, i cała tradycya, iż byłoby bezbożnością pomawiać ją o herezyę. Otóż, wszyscy ci, których okrzykujecie za heretyków, oświadczają, iż nie znajdują w Janseniuszu nic innego, jak tylko naukę o łasce skutecznej. I to jedno tylko twierdzili w Rzymie. Ty sam to uznałeś — Cavilli, str. 35 — oświadczając: Iż, mówiąc wobec papieża, nie rzekli ani słowa o Twierdzeniach, NE VERBUM QUIDEM; cały czas mówili jeno o łasce skutecznej. Tak więc, czy się mylę w tem przypuszczeniu czy nie, niewątpliwem bodaj jest, iż znaczenie które przyjmują nie jest heretyckie i że temsamem oni nie są heretykami. Aby bowiem zawrzeć rzecz w dwóch słowach: albo Janseniusz głosił jedynie łaskę skuteczną, i w takim razie nie dopuścił się błędu; albo głosił co innego, i w takim razie niema obrońców. Cała kwestya jest tedy w tem, aby wiedzieć czy Janseniusz głosił w istocie co innego niż łaskę skuteczną; i jeżeli się okaże że tak, wy będziecie mieli chwałę żeście go lepiej zrozumieli, ale oni nie będą mieli tego nieszczęścia iż pobłądzili w wierze.
Trzeba tedy chwalić Boga, mój Ojcze, że niema zgoła herezyi w Kościele, skoro w tem wszystkiem chodzi jedynie o punkt faktyczny, który nie może stanowić herezyi. Kościół bowiem rozstrzyga punkty wiary boską powagą i odcina od swego ciała wszystkich którzy wzbraniają się ich przyjąć; ale nie poczyna sobie tak samo w kwestyach faktycznych. A przyczyną tego jest, iż zbawienie nasze związane jest z wiarą, którą nam objawiono, nie zależy natomiast od innych poszczególnych faktów nie objawionych przez Boga. Tak więc, jesteśmy obowiązani wierzyć iż przykazania boskie nie są niemożliwe, ale nie jesteśmy obowiązani wiedzieć co Janseniusz uczył w tym przedmiocie. Dlatego to, w rozstrzygnięciu punktów wiary, Bóg oświeca Kościół obecnością swego Ducha który nie może błądzić; w sprawach faktycznych natomiast, pozwala mu działać wedle ludzkieo pojęcia i rozumu, które są tu naturalnymi sędziami. Jedynie Bóg mógł pouczyć Kościół o swej wierze; wystarczy natomiast przeczytać Janseniusza, aby poznać czy owe Twierdzenia znajdują się w jego książce. Stąd pochodzi, że herezyą jest opierać się orzeczeniom wiary: znaczyłoby to przeciwstawiać własnego ducha Duchowi bożemu. Ale nie jest herezyą, mimo że może być zuchwalstwem, nie wierzyć w pewne poszczególne fakty: ponieważ znaczy to jedynie przeciwstawiać rozum, który może być jasny, powadze, która może być wielka, ale która nie jest w tem nieomylna.
Uznają to wszyscy teologowie, jak to widać z tej maksymy kardynała Belarmin, członka waszego Towarzystwa: Powszechne i prawnie zebrane sobory nie mogą błądzić w określaniu dogmatów wiary; ale mogą błądzić w kwestyach faktu. I w innem miejscu: Papież jako papież, a nawet na czele powszechnego soboru, może błądzić w postronnych sporach faktycznych, jako zależących głównie od informacyi i świadectwa ludzi. I tak samo kardynał Baronius: Trzeba się poddać całkowicie wyrokom soborów w artykułach wiary; ale co się tyczy osób i ich pism, cenzura nie ma takiej samej mocy, ponieważ niema człowieka któryby się nie mógł omylić. Dlatego też Jego Wielebność Arcybiskup Tuluzy wysnuł to prawidło z listów dwóch wielkich papieży, św. Leona i Pelagiusza II: Iż właściwym przedmiotem soborów jest wiara, i że wszystko co się tam rozstrzyga poza wiarą, może być przedmiotem nowych rozstrząsań i badań; natomiast tego co orzeczono w kwestyach wiary nie należy już rozpatrywać, ponieważ, jak mówi Tertulian, jedynie zasada wiary jest niezmienna i nieodwołalna.
Stąd pochodzi, iż, podczas gdy nigdy nie zdarzyło się aby powszechne i prawnie zebrane sobory były w sprzeczności z sobą co do artykułów wiary: ponieważ, jak powiada arcybiskup Tuluzy, nie wolno nawet rozstrząsać drugi raz tego co raz postanowiono w przedmiocie wiary; też same sobory bywały niekiedy sprzeczne co do punktów faktycznych, tam gdzie chodziło o rozumienie myśli jakiegoś autora: ponieważ, jak znowuż powiada arcybiskup Tuluzy za papieżami których cytuje, wszystko co się rozstrzyga na soborach poza wiarą może być na nowo rozpatrywane i badane. Tak np. IV-ty i V-ty sobór zdają się w sprzeczności z sobą w wykładzie tych samych autorów; a to samo zdarzyło się dwom papieżom w kwestyi nauki pewnych scytyjskich mnichów. Skoro bowiem papież Hormisdas potępił ją, biorąc ją w złem rozumieniu, papież Jan II, jego następca, zbadawszy na nowo i biorąc w dobrem znaczeniu, potwierdził ją i uznał za katolicką. Czy powiedzielibyście dlatego, iż jeden z tych papieży był heretykiem? I czy nie trzeba przyznać, że, byleby się potępiło heretycki sens, który jeden z papieży widział w tem piśmie, nie jest się heretykiem przez to iż się nie potępia samego pisma, biorąc je w sensie którego niewątpliwie papież ów nie potępił; inaczej bowiem jeden z dwóch papieży byłby winien herezyi.
Chciałem, mój Ojcze, przyzwyczaić cię do tych sporów, które zdarzają się między katolikami w kwestyach faktycznych tyczących rozumienia myśli jakiegoś autora. Ukazałem ci oto jednego Ojca Kościoła przeciw drugiemu, papieża przeciw papieżowi i sobór przeciw soborowi, aby was zawieść od tego do innych przykładów podobnej rozbieżności, ale bardziej nieproporcyonalnej. Ujrzysz bowiem z jednej strony papieży i sobory, a z drugiej jezuitów, którzy sprzeciwią się ich orzeczeniom odnośnie do myśli danego autora, przyczem nie oskarżacie swoich współbraci, nie mówię o herezyę ale nawet o zuchwalstwo.
Wiesz dobrze, mój Ojcze, iż wiele soborów i papieży, a nawet piąty powszechny sobór, potępiły pisma Origenesa jako zawierające herezyę; między innemi o pojednaniu złych duchów w dniu sądu. Czy sądzisz dlatego, iż, aby być katolikiem, bezwarunkowo koniecznem jest wierzyć iż Origenes w istocie głosił te błędy; i że nie wystarcza potępiać je nie przypisując mu ich? Gdyby tak było, cóżby się stało z waszym O. Halloix, który bronił czystości wiary Origenesa, równie jak wielu innych katolików, którzy podjęli to samo jak Pic de la Mirande, i Genebrard, doktor Sorbony? I czy również nie jest faktem, że tenże sam sobór powszechny potępił pisma Teodoreta przeciw św. Cyrylowi, jako bezbożne, przeciwne prawdziwej wierze i zakażone herezyą nestoryańską? A mimo to, O. Sirmont, jezuita, bronił się i rzekł w żywocie tego Ojca: iż pisma te wolne są od herezyi nestoryańskiej.
Widzisz tedy, mój Ojcze, iż, kiedy Kościół potępia czyjeś pisma, przypuszcza w nich błąd który potępia; wówczas punktem wiary jest iż ten błąd jest potępiony, ale nie jest punktem wiary, że te pisma zawierają w istocie błąd który Kościół w nich przypuszcza. Sądzę iż dostatecznie to udowodniłem; zakończę tedy te przykłady przykładem papieża Honoryusza, którego dzieje są tak znane. Wiadomo, iż gdy, z początkiem siódmego wieku, mąciła Kościół herezya monotelitów, papież, chcąc zakończyć ten spór, wydał dekret, jakoby faworyzujący tych heretyków, tak iż wiele osób było tem zgorszonych; mimo to, za jego pontyfikatu, odbyło się to bez większego rozgłosu. Ale, w pięćdziesiąt lat później, kiedy Kościół zebrał się na VItym powszechnym soborze, któremu papież Agaton przewodniczył przez swoich legatów, przedłożono tam ów dekret; i, odczytawszy go i zbadawszy, potępiono go jako zawierający herezyę monotelitów, i spalono w tym charakterze na pełnem zgromadzeniu wraz z innemi pismami tych heretyków. I cały Kościół przyjął ten wyrok z takim szacunkiem i jednomyślnością, iż potwierdziły go później dwa sobory powszechne, a także dwaj papieże, Leon X i Adryan II, który żył w dwieście lat potem; i nikt nie zamącił tej tak powszechnej i spokojnej zgody przez siedm lub ośm wieków. Mimo to, kilku autorów w ostatnich czasach, między innymi kardynał Belarmin, nie poczuwali się do popełnienia herezyi twierdząc, wbrew tylu papieżom i soborom, iż pisma Honoryusza wolne są od błędów których się w nich dopatrzono: ile że, powiada, wobec tego że sobory powszechne mogą błądzić w kwestyach faktu, można twierdzić z całą pewnością że sobór VI-ty omylił się co do tego faktu, i że, nie zrozumiawszy dobrze myśli pism Honoryusza, mylnie pomieścił tego papieża w rzędzie heretyków.
Zauważ to dobrze, mój Ojcze: nie jest herezyą mówić że Honoryusz nie był heretykiem, mimo że wielu papieży i kilku soborów uznało go takim, i to po zbadaniu. Przechodzę teraz do naszej kwestyi i wzywam was, abyście swojej sprawy bronili najlepiej jak zdołacie. Cóż powiesz, mój Ojcze, aby pomówić swoich wrogów o herezyę? Iż papież Inocenty X oświadczył że Pięć Twierdzeń znajduje się w Janseniuszu? Jak ci się zdaje, mój Ojcze? Czy to nie jest kwestya faktu, tej samej natury co owe poprzedzające? Papież oświadczył, iż błąd Pięciu Twierdzeń znajduje się w Janseniuszu, tak samo jak jego poprzednik oświadczył iż błąd monotelitów i nestoryanów znajduje się w pismach Teodoreta i Honoryusza. Na co, wasi Ojcowie napisali, iż potępiają owe herezye, ale że się nie godzą aby ci autorowie je głosili; tak samo jak wasi przeciwnicy powiadają dziś, iż potępiają te Pięć Twierdzeń, ale że się nie godzą aby Janseniusz je głosił. Przyznaj, mój Ojcze, że oba te wypadki są bardzo podobne. A jeżeli jest jaka różnica, łatwo osądzić jak bardzo jest ona na korzyść obecnej kwestyi, przez porównanie wielu poszczególnych okoliczności, dosyć widocznych samych przez się, tak że nie będę się nad niemi rozwodził. Czem się tedy dzieje, mój Ojcze, iż, w tej samej sprawie, wasi Ojcowie są katolikami, a wasi przeciwnicy heretykami? I, mocą jakiego osobliwego wyjątku, pozbawiacie ich swobody, którą przyznajecie wszystkim wiernym?
Cóż ty na to powiesz, mój Ojcze? Że papież potwierdził swoją bullę przez Breve? Odpowiem ci, że dwa powszechne sobory i dwóch papieży potwierdziło potępienie listów Honoryusza. Ale co wy za broń widzicie w słowach tego Breve, gdzie papież oświadcza: Iż potępił naukę Janseniusza w Pięciu Twierdzeniach? Cóż to dodaje do jego bulli? i cóż stąd wynika, jeśli nie to, iż, tak samo jak VI-ty sobór potępił naukę Honoryusza ponieważ uważał ją za tożsamą z monotelitami, tak samo papież potępił naukę Janseniusza w Pięciu Twierdzeniach, ponieważ sądził iż jest tożsamą z temi Pięcioma Twierdzeniami? I w jaki sposób nie byłby tak mniemał? Toć wasze Towarzystwo nie przestaje o tem pisać; i ty sam, mój Ojcze, któryś powiedział że są tam słowo w słowo, byłeś w Rzymie w dobie Cenzury: spotykam cię bowiem wszędzie. Czyż papież mógłby nie zawierzyć szczerości lub nauce tylu poważnych zakonników? I w jaki sposób nie uwierzyłby że nauka Janseniusza jest toż sama z temi Pięcioma Twierdzeniami, wobec twego zapewnienia iż znajdują się słowo w słowo u tego autora? Oczywistem tedy jest, mój Ojcze, iż, jeżeli się okaże że Janseniusz ich nie użył, nie trzeba będzie mówić, jak to uczynili wasi Ojcowie w tamtych przykładach, iż papież się omylił. Należy poprostu powiedzieć, że wyście oszukali papieża, co nie przyczyni zgorszenia, tak dobrze was już znają.
Tak więc, mój Ojcze, cały ten przedmiot daleki jest od wszelkiej herezyi. Ale, ponieważ chcecie ją stworzyć za jakąbądź cenę, sprobowaliście odwrócić kwestyę faktyczną i czynicie to w taki sposób: Papież, powiadacie, oświadczył iż potępił naukę Janseniusza w Pięciu Twierdzeniach; zatem artykułem wiary jest, iż nauka Janseniusza tycząca Pięciu Twierdzeń — jakakolwiek by była — jest heretycka. Oto, mój Ojcze, osobliwy punkt wiary, iż nauka jest heretycką, jakakolwiekby była. Jakto! jeżeli wedle Janseniusza można się oprzeć łasce wewnętrznej, i jeżeli fałszem jest, wedle niej, że Jezus Chrystus umarł tylko za predestynowanych, czy to będzie potępione, ponieważ jest jego nauką? Maż być prawdą w Konstytucyi papieskiej iż mamy swobodę czynienia dobrego i złego, a to samo ma być fałszem w Janseniuszu? I cóż za nieszczęście go ściga, iż, w jego książce, prawda ma się stać herezyą?
Czy nie trzeba tedy powiedzieć, że jest heretykiem jedynie w razie jeżeli będzie w zgodzie z tymi potępionymi błędami, skoro Konstytucya papieża jest prawidłem do którego trzeba przymierzyć Janseniusza, aby osądzić czem jest wedle jego stosunku do niej, i że w ten sposób kwestyę: czy jego nauka jest herezyą, można rozwiązać tą drugą kwestyą faktyczną: czy jest zgodna z naturalnem znaczeniem tych Twierdzeń. Niepodobna aby nie była herezyą jeżeli jest im sprzeczną. Skoro bowiem, wedle Papieża i biskupów, Twierdzenia te są potępione w ich właściwym i naturalnem rozumieniu, niepodobna aby były potępione w rozumieniu Janseniusza, chyba w razie jeśli to rozumienie Janseniusza byłoby to samo co właściwe i naturalne rozumienie tych Twierdzeń: a to jest punkt faktyczny.
Kwestya pozostaje tedy wciąż na tym punkcie faktycznym, i niepodobna jej w żaden sposób zeń wydobyć, aby ją zmienić w kwestyę wiary. Tem samem niepodobna zrobić z niej kwestyi herezyi; natomiast moglibyście snadnie z niej uczynić pozór do prześladowania, gdyby nie nadzieja iż nie znajdzie się osób tak dalece zaprzedanych waszym interesom aby się dały użyć do tak niesprawiedliwych procederów, i aby chciały zmusić do podpisywania jak wy tego pragniecie: Iż potępia się te Twierdzenia w rozumieniu Janseniusza, bez wytłómaczenia co to jest owo rozumienie Janseniusza. Mało jest ludzi skłonnych podpisać wyznanie wiary in blanco. Otóż to byłoby takim cyrografem, który później wypełnionoby czem się wam podoba, mając swobodę wykładać dowoli co to jest rozumienie Janseniusza, którego nie wytłómaczono. Niechże je tedy wprzódy wytłómaczą: inaczej zrobicie z tego nową najbliższą możność, abstrahendo ab omni sensu. Wiesz, Ojcze, że świat nie widzi tego dobrem okiem. Nienawidzi on dwuznaczności, zwłaszcza w materyach wiary, w których słusznem jest rozumieć bodaj to co się potępia. I w jaki sposób ci doktorzy, którzy są przekonani że Janseniusz nie ma czego innego na myśli prócz łaski skutecznej, zgodziliby się oświadczyć iż potępiają jego naukę bez jej objaśnienia; toć, wedle ich wierzenia, którego im nikt nie odebrał, znaczyłoby to nie co innego jak potępić łaskę skuteczną, której nie można potępić bez zbrodni. Nie byłażby to osobliwa tyrania stawiać ich w tej opłakanej konieczności: albo dopuścić się występku wobec Boga, gdyby podpisali to potępienie wbrew własnemu sumieniu, albo popaść w zarzut herezyi, gdyby odmówili podpisu?
Ale to wszystko odbywa się wielce tajemniczo. Każdy wasz krok jest dziełem polityki. Muszę wytłómaczyć czemu nie tłómaczycie owego rozumienia Janseniuszowego. Piszę jedynie poto aby odsłonić wasze zamiary i w ten sposób udaremnić je. Trzeba mi tedy pouczyć nieświadomych, iż głównym waszym celem w tym sporze jest wywyższyć łaskę wystarczającą waszego Moliny, czego nie możecie uczynić, nie obalając łaski skutecznej, która jej jest sprzeczna. Ale, ponieważ widzicie iż jest ona dziś uznana w Rzymie i wśród wszystkich uczonych Kościoła, pzeto, nie mogąc jej zwalczać samej w sobie, postanowiliście zaczepić ją tak aby nikt tego nie spostrzegł, pod godłem nauki Janseniusza.
Dlatego trzeba wam było starać się o potępienie Janseniusza bez wyjaśnienia; i, aby to osiągnąć, trzeba wam było dać do zrozumienia że nauka jego nie jest nauką łaski skutecznej, iżby świat mniemał że można potępić jedno bez drugiego. Stąd pochodzi, iż staracie się wmówić to dziś osobom nie znającym zupełnie tego autora. I ty sam robisz to, mój Ojcze, w swoich Cavilli, str. 23, zapomocą tego subtelnego rozumienia: Papież potępił naukę Janseniusza. Papież nie potępił nauki o łasce skutecznej. Zatem nauka o łasce skutecznej różni się od nauki Janseniusza. Gdyby ten dowód był przekonywający, możnaby tak samo wykazać, że Honoryusz i wszyscy ci którzy go bronią są kacerzami. Szósty sobór potępił naukę Honoryusza. Oróż szósty sobór nie potępił nauki Kościoła. Zatem nauka Honoryusza różna jest od nauki Kościoła. Zatem wszyscy którzy jej bronią są heretykami. Jasnem jest, że to nie dowodzi niczego, skoro papież potępił jedynie naukę zawartą w Pięciu Twierdzeniach, o której mu wmówiono że jest nauką Janseniusza.
Ale co wam o to! wszak nie macie zamiaru długo wspomagać tem rozumowaniem. Mimo iż tak wątłe, wytrwa dość długo jak na waszą potrzebę. Potrzebne wam jest jedynie na to, aby ci, którzy nie chcą potępić łaski skutecznej, potępili Janseniusza bez skrupułu. Skoro to nastąpi, wasz argument pójdzie niebawem w zapomnienie, podpisy zostaną jako wiekuiste świadectwo potępienia Janseniusza, wy zaś zyskacie sposób zaczepienia wprost łaski skutecznej zapomocą tego innego argumentu o wiele silniejszego, który ukujecie w swoim czasie: Naukę Janseniusza, powiecie, potępiono jednomyślnem orzeczeniem całego Kościoła. Otóż, ta nauka jest najoczywiściej nauką o łasce skutecznej, i dowiedziecie tego bardzo łatwo. Zatem nauka o łasce skutecznej potępiona jest nawet przez jej obronców. Oto czemu nastajecie na podpisanie tego potępienia jakiejś nauki, bez wyjaśnienia jej. Oto korzyść jaką zamierzacie wydobyć z tych podpisów. Ale, jeżeli wasi przeciwnicy oprą się temu, zastawiacie im, w razie odmowy, inną pułapkę. Połączywszy bowiem zręcznie kwestyę wiary z kwestyą faktyczną, nie pozwalając aby je rozdzielili, ani aby podpisali jedną bez drugiej, kiedy nie będą mogli podpisać obu razem, ogłosicie wszędzie iż odrzucili obie razem. I tak, mimo że, w istocie, jedynie wzdragają się uznać aby Janseniusz głosił te Twierdzenia, które potępiają, co nie może stanowić herezyi, wy powiecie śmiało, że odmówili potępienia samych-że Twierdzeń, i że w tem leży ich herezya. Oto owoc który dobędziecie z ich odmowy, owoc który byłby wam nie mniej użyteczny od tego który uzyskalibyście z ich zgody. Tak iż, o ile będą wymagane te podpisy, zawsze wpadną w waszą pułapkę, czy podpiszą czy nie podpiszą, a wy zawsze wyjdziecie na swoje, tak czy owak: tak zręcznie umiecie prowadzić rzeczy, aby wam zawsze wyszły na korzyść, jakkolwiek się obrócą.
Jakże ja was dobrze znam, mój Ojcze! i z jaką boleścią patrzę iż Bóg was tak dalece opuścił, że pozwala wam osiągnąć szczęśliwy obrót w tak niegodnem postępowaniu! Szczęście wasze warte jest współczucia: zazdrościć mogą go jedynie ci którzy nie wiedzą co jest prawdziwe szczęście. Miłość bliźniego każe stawać w poprzek owemu szczęściu którego wy szukacie w całej tej polityce, ponieważ opieracie go tylko na kłamstwie i staracie się jedynie wmówić w świat jeden z tych dwóch fałszów: albo że Kościół potępił łaskę skuteczną, albo że ci którzy jej bronią, podtrzymują pięć potępionych błędów. Trzeba tedy powiedzieć całemu światu, i to że łaska skuteczna nie jest potępiona, wedle waszego własnego wyznania, i to że nikt nie broni tych błędów; iżby świat wiedział, że ci, którzy odmówiliby podpisania tego co chcielibyście aby od nich żądano, odmawiają jedynie z przyczyny kwestyi faktycznej i że, będąc gotowi do podpisania kwestyi wiary, nie mogą stać się heretykami wskutek tej odmowy; jest bowiem kwestyą wiary to iż te Twierdzenia są kacerskie, ale nigdy nie będzie kwestyą wiary że to są Twierdzenia Janseniusza. Wolni są od błędu, to wystarczy. Może wykładają Janseniusza zbyt przychylnie; ale może wy wykładacie go niedość przychylnie. Nie wchodzę w to. Wiem bądźcobądź tyle, iż, wedle waszych maksym, możecie, w swojem mniemaniu, bez zbrodni głosić że jest heretykiem, wbrew waszemu własnemu przekonaniu; podczas gdy oni, wedle swoich zasad, nie mogliby bez zbrodni powiedzieć że jest katolikiem, gdyby nie byli o tem przekonani. Są tedy szczersi od was, mój Ojcze; lepiej zgłębili Janseniusza niż wy; nie są mniej światli od was; nie są tedy mniej od was wiarygodni. Ale, jakbądź się ma rzecz z kwestyą faktyczną, są z pewnością katolikami, aby być bowiem katolikiem, nie jest koniecznem twierdzić że ktoś drugi nim nie jest; i, nie obciążając nikogo błędem, wystarczy oczyścić się zeń samemu.








  1. La Bonne Foy des Jansénistes en la citation des auheurs reconnue dans les lettres que le secrétaire du Port-Royal a fait courir depuis Pasques, przez O. Franciszka Annat, T. J. — Paryż, 1657.
  2. W Charenton znajdowała się Świątynia zboru protestanckiego.
  3. Chodzi o książkę Klaudyusza Seguenot, p. t. De la Sainte Virginité, discours traduit de S. Augustin, avec quelques remarques pour la clarté de la doctrine. — Paryż, 1638.
  4. T. zn. przed bullą Inocentego X (31 maja 1653), zawierającą potępienie Pięciu Twierdzeń, który to wyrok potwierdziła bulla czyli Konstytucya wydana przez Aleksandra VII, 16 października 1656.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Blaise Pascal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.