Prostaczek/XI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Wolter
Tytuł Prostaczek
Pochodzenie Powiastki filozoficzne /
Tom drugi
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia »Czasu« w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XI. Jak rozwijał się umysł Prostaczka.

Książki rozszerzają duszę, a światły przyjaciel daje jej pociechę. Jeniec nasz sycił się temi dwoma bogactwami, których istnienia nie podejrzewał wprzódy. „Miałbym ochotę, mówił, uwierzyć w metamorfozy; z bydlęcia bowiem stałem się człowiekiem“. Część pieniędzy, ktoremi pozwolono mu rozporządzać, obrócił na to, aby sobie stworzyć wyborową bibliotekę. Przyjaciel zachęcał go do spisywania swych spostrzeżeń. Oto co napisał o historyi starożytnej.
„Wyobrażam sobie, że narody były długo w tym stanie co ja, że doszły do światła bardzo późno, że, przez wieki całe, zajmowały się jedynie chwilą bieżącą, bardzo mało przeszłością a nigdy przyszłością. Przebiegłem Kanadę na przestrzeni kilkuset mil; nie spotkałem ani jednego pomnika; nikt nie ma pojęcia co czynił jego pradziadek. Byłżeby to naturalny stan człowieka? Gatunek ludzi tutejszych wydaje mi się wyższy od mieszkańców drugiej półkuli. Od szeregu wieków pomnożyli swoje istnienie przez sztuki i umiejętności. Czy dlatego że mają zarost, którego Bóg odmówił Amerykanom? Nie sądzę; toć Chińczycy nie mają go prawie zupełnie, a uprawiają sztuki przeszło od pięciu tysięcy lat. W istocie, jeśli kroniki ich liczą więcej niż cztery tysiące lat, musi chyba ten naród istnieć i kwitnąć przeszło od pięćdziesięciu wieków.
„Jedna rzecz zwłaszcza uderza mnie w dawnej historyi Chin, mianowicie iż wszystko jest tam prawdopodobne i naturalne. Podziwiam w niej to, iż niema w niej nic cudownego.
„Dlaczego wszystkie narody stworzyły sobie bajeczne początki? Dawni kronikarze Francyi, którzy nie są znów tak bardzo dawni, wywodzą Francuzów od Franka[1], syna Hektora; Rzymianie twierdzili iż pochodzą od Frygijczyka[2], mimo iż nie było w języku ich ani jednego słowa mającego najmniejszy związek z językiem Frygii. Bogowie mieszkali dziesięć tysięcy lat w Egipcie, a djabły w Scytyi, gdzie poczęły Hunów. Przed Tucydydesem widzę jeno romanse w rodzaju Amadysów[3], a o wiele mniej zajmujące. Wszędzie jeno same zjawy, wyrocznie, cudy, czary, metamorfozy, wykłady snów, stanowiące o losach największych mocarstw i najmniejszych państewek. Tutaj zwierzęta mówią, ówdzie ubóstwia się zwierzęta, bogów przeobrażonych w ludzi i ludzi przeobrażonych w bogów. Och! jeśli nam trzeba bajek, niechaj te bajki będą bodaj symbolem prawdy! Lubię bajki filozofów, śmieję się z bajek dzieci, ale brzydzę się bajkami szalbierzy“.
Jednego dnia, wpadła mu w ręce historya cesarza Justyniana[4]. Wyczytał tam, że nieuki konstantynopolitańskie wydały, w bardzo lichej greczyźnie[5], edykt przeciw największemu wodzowi epoki, dlatego że bohater ten wyrzekł, w zapale rozmowy, te słowa[6]: „Prawda błyszczy własnem światłem: nie oświeca się umysłów płomieniami stosów“. Nieucy utrzymywali, że to jest twierdzenie kacerskie cuchnące herezyą; katolickie natomiast, niezbite i greckie jest zdanie przeciwne: „Oświeca się umysły jedynie płomieniem stosów; prawda zaś niezdolna jest błyszczeć własnem światłem“. Te golone pałki potępiły w ten sposób wiele odezwań wodza i wydali nań edykt. „Jakto! zakrzyknął Prostaczek, tego rodzaju ludzie wydają edykty! — To nie edykty, odparł Gordon, to kontr-edykty, z których wszyscy natrząsali się w Konstantynopolu, a cesarz pierwszy: był to roztropny monarcha i umiał trzymać nieuków z ogoloną pałą tak, iż czynili jeno samo dobre. Wiedział, że ci jegomoście, jak i inni duszpastuchy wyczerpywali swemi kontr-edyktami cierpliwość jego poprzedników w poważniejszej o wiele materyi. — Bardzo roztropnie, rzekł Prostaczek: trzeba popierać pastoforów, a zarazem trzymać ich na wodzy“. Prostaczek skreślił jeszcze wiele innych uwag, które przeraziły starego Gordona. „Jakto! rzekł sobie w duchu; ja strawiłem pięćdziesiąt lat na nauce, i oto ledwie zdołam nadążyć wrodzonemu zdrowemu rozsądkowi tego nawpół dzikiego chłopczyny! Lękam się, iż, z wielkim mozołem, umacniałem się w przesądach; on zaś słucha jedynie natury. Poczciwiec miał pod ręką parę utworów krytycznych, owych ulotnych broszurek, w których ludzie niezdolni nic stworzyć zohydzają dzieła innych; gdzie tacy pp. Visé[7] lżą Rasynów a pp. Faydit Fenelonów. Prostaczek przejrzał kilka takich broszur. „To coś, powiadał, jak owe muchy, składające jajka na zadzie najpiękniejszych rumaków: nie przeszkadza im to cwałować“. Zaledwie nasi dwaj filozofowie raczyli rzucić okiem na te odchody literatury. Niebawem przestudyowali razem zasady astronomii; Prostaczek sprowadził mapy i globy: to wielkie widowisko przejmowało ich zachwytem. „Jak ciężko jest, powiadał, zaczynać poznawać niebo dopiero wówczas kiedy mi wydarto prawo oglądania go! Jowisz i Saturn toczą się w niezmierzonych przestrzeniach; miliony słońc oświecają miliardy światów; a w tym zakątku ziemi kędy mnie rzucono, znajdują się istoty, które mnie pozbawiają, mnie, widzącą i czującą istotę, wszystkich tych światów które wzrok mój mógłby ogarnąć, oraz tego w którym Bóg mi się dał zrodzić! Światło stworzone dla całego wszechświata stracone jest dla mnie! Nie skrywano mi go tam, na północy, gdzie spędziłem dziecięctwo i młodość. Bez ciebie, drogi Gordonie, byłbym tu pogrążony w nicości“.





  1. Ta legenda o Franku, synu trojańskiego Hektora, jest treścią poematu Ronsarda p. t. Francjada.
  2. Frygijczyk: Eneasz.
  3. Amadys z Galji, ulubiony romans rycerski z XV wieku.
  4. Justynian I (527—565), cesarz Wschodu twórca słynnego Kodeksu.
  5. Aluzja do cenzury potępiającej, jaką, w bardzo lichej łacinie, fakultet teologiczny paryski potępił utwór Marmontela p. t. Belizarjusz.
  6. Cytat z Belizarjusza Marmontela.
  7. Visé (1638—1710) mierny literat, założyciel pisma Mercure galant. — Faydit (1640—1709) oratorjanin, atakował Bossueta i Fenelona.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Franciszek Maria Arouet i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.