Poznaj Żyda!/Charakterystyka Żyda

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Teodor Jeske-Choiński
Tytuł Poznaj Żyda!
Wydawca Księgarnia „Kroniki Rodzinnej“
Wydanie trzecie
Data wyd. 1912
Druk Synów St. Niemiry
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
I
Charakterystyka Żyda.

Zdawałoby się, że jeźli kto, to my, Polacy, powinniśmy znać dokładnie psychologię Żyda.
Od sześciu wieków gnieździ się to plemię pasożytnicze na naszej skórze, ssie nasz pot, naszą krew, od sześciu wieków rodzi się, żyje i umiera w pośród nas, — ocieramy się o nie ciągle, a cóż my o niem wiemy?
Znamy ze stosunków wiejskich i małomiasteczkowych „poważnych“ kupców zboża, „zabawnych“ arendarzów, „dowcipnych, z głupia frant“ faktorów, znamy w większych miastach aroganckich parweniuszów, jakich każda rasa dostarcza, znamy z rysunków Fr. Kostrzewskiego śmieszne karykatury ludzkie, z nowel i powieści Klemensa Junoszy „dobrodusznych“ wyzyskiwaczów, a z powieści Elizy Orzeszkowej Meirów Ezofowiczów i „uczciwych“ groszorobów.
Dla przeciętnego Polaka był i jest Żyd przedewszystkiem zabawny, śmieszny, komiczny, dowcipny, dobrodusznie chytry, — jest doskonałym materyałem dla karykaturzysty i komedyopisarza.
Bawiliśmy się i bawimy się dotąd „zabawnymi“ Mośkami, Ickami, Abramkami, Geldhabami, przedrzeźniamy, śmiejąc się do rozpuku, ich komiczne ruchy, ich koszlawy, odpadkami różnych języków popstrzony szwargot. Nie wielu z pomiędzy nas przyszło w ciągu wieków na myśl, że pod tą komiczną skorupą kryje się potężna indywidualność, stężała w ogniu bolesnych doświadczeń trzech tysięcy lat, że pod tą chytro-potulną grzecznością „uniżonego“ faktora, arendarza i t. d. czai się tłumiona siłą woli pycha „wybrańca Jehowy“, że pod tym „dobrodusznym“ uśmiechem wyzyskiwacza kipi bezgraniczna nienawiść do wszelkiej obcej siły, wybuchająca zawsze i wszędzie z furyą nieprzejednanej vendetty, gdy z niej sprzyjające warunki zdejmą choćby na chwilę pęta sztucznej uległości.
„Zabawny“, „pocieszny“, „dobroduszny“, „komiczny“ Żyd jest najpyszniejszym megalomanem w wielkiej rodzinie ludzkiej. Gdyby rozporządzał odpowiednią siłą, byłby już dawno był skopał bez litości, zdeptał i rzucił pod swoje stopy wszystkich innowierców kuli ziemskiej.
Jakże się to stało? Nie był przecież nigdy możnym władcą, „panem świata,“ jak Rzym, nie szedł nigdy przodem cywilizacyi. Skądże więc ta pycha?
By na to pytanie odpowiedzieć, trzeba się cofnąć aż do źródeł Izraela.


∗             ∗

Nazywa się zwykle Żyda Semitą. Czystym Semitą, jak np. Arab, on jest. Złożyły się na niego trzy rasy.
Uboga ziemia arabska nie była w możności wyżywić mnożących się szybko koczowników z ich licznemi trzodami. Trzeba było szukać innych, obfitszych pastwisk. Pierwszym emigrantem, którego tradycya pamięta, był, jak wiadomo, Abraham. Zajął on nasamprzód pastwiska w okolicach miasta Ur, stamtąd posunął się w górę, do Babylonii, następnie jeszcze wyżej, do Mezopotamii, do Paddan-Aram, skąd jego potomkowie przeszli do Kanaan. Czas dłuższy siedzieli prawdopodobnie Abramici w Mezopotamii, uważali bowiem Paddan-Aram za swoją właściwą ojczyznę jeszcze wówczas, kiedy mieszkali już dawno w ziemi Kanaan. Z Kanaan powędrowali późniejsi Żydzi do Egiptu, do Gosen, i wrócili znów do Palestyny.
Przechodząc z kraju do kraju, z ziemi do ziemi, mieszali się oczywiście pierwotni Semici arabscy z ludnością miejscową, głównie z Syryjczykami, w pośród których mieszkali najdłużej. Chcąc więc wniknąć w psychologię obecnego Żyda, trzeba nasamprzód uchwycić cechy znamienne tych ras, które się na niego złożyły.
Był on przedewszystkiem Semitą.
Charakterystyka Semity nie należy do zadań łatwych, dopóki bowiem Semita zostaje w swojej czystości rasowej, dopóty bierze tak mały udział w pracy cywilizacyjnej ludzkości, iż nie widać go wcale. Dzisiejszy beduin puszcz arabskich jest tak samo pierwotnym koczownikiem, jak nimi byli jego przodkowie przed trzema, czterema tysiącami lat. Dopiero, gdy się Semita otrze o rasę inną, gdy weźmie w siebie przymieszkę innej krwi, staje się indywidualnością wyraźną, lecz wówczas nie jest już czystym Semitą. Potężne państwa starożytności, zwane semickiemi (Babylonia, Fenicya) miały w sobie dużo pierwiastków hetyckich, Maurowie wieków średnich zmieszali się z Berberami i Gotami.
Odjąwszy jednak, co inne ludy wniosły do rasy semickiej, widzi się w charakterze semickim jeden rys bardzo wyraźny. Jest nim wola tak silna, tak bezwzględna, iż ociera się bardzo blizko o upór. Gdy Semita czegoś chce, przeprowadzi zawsze. Zmierzając do jakiegoś celu, nie będzie jadł, pił, spał, nie będzie się oglądał na drogi i środki, na prawo i lewo.
Uparta wola jest źródłem zalet i wad charakteru semickiego. Z jednej strony wykwita z niej zdolność do nadzwyczajnych wysiłków, do wielkich, męzkich czynów i pogarda wszelkich przeciwności, z drugiej wytwarza się ciasny egoizm, pyszna wyłączność i okrutna bezwzględność.
Temperament zmysłowy, bardzo słabo rozwinięta twórczość i brak zdolności do poezyi i filozofii, dopełniają sylwetki charakteru semickiego.
Daleko mniej trudności sprawia uchwycenie głównych rysów pierwszych gospodarzów koczującego Semity. Ziemie syryjskie zbadała i rozkopała nauka XIX stulecia tak pracowicie, iż wiemy dokładnie, kto na nich mieszkał, rodził się i umierał.
Zwykle mniema się, że Syrya była po wszystkie czasy kolebką plemion semickich. Nad Tygrysem i Eufratem przebywali w istocie Semici, ale tylko jako najeźdzcy, zdobywcy, lub koczownicy. Wchodzili i wychodzili, panowali i ginęli zwyciężeni, ustępując ciągle jeden drugiemu. Ludnością rdzenną, autochtoniczną, nie byli w Syryi wcale długogłowi Semici, lecz krótkogłowi Hetyci, rasa, zupełnie obca Semitom. Hetyci, plemię rolnicze i kupieckie, nie ruszające się z miejsca, nie lubiące włóczęgi, uprawiali ziemię, budowali domy, okręty, mosty, kanały i handlowali.
Najeźdzcy, zdobywcy, koczownicy zlewali się powoli z ludnością rdzenną, korzystając nie z samych tylko owoców jej pracy. I niektóre właściwości cielesne przeszły na obcych gości. Tak zw. „nos żydowski“ nie jest wcale pamiątką semicką, Arabowie bowiem, dzisiejsi Beduini, mają nosy krótkie, orle. Długie, garbate nosy odziedziczyli późniejsi Żydzi po swoich matkach syryjskich, po Hetytkach, czego dowodem liczne podobizny Hetytów, zachowane na różnych wykopaliskach.
I w ziemi Kanaan mieszkali Hetyci. Od nich to nauczyli się koczujący Semici sztuki pisania i czytania, uprawy zboża, wina, budowy stałych siedlisk, z ich gniazd przeważnie brali swoje żony. Najstarszy syn Izaaka, Ezaw, żenił się tylko z Hetytkami; tak samo syn Jakóba, Juda.
Lecz nie samych tylko Hetytów zastali późniejsi Żydzi w ziemi Kanaan. Na wschód od Jordanu i w południowej Palestynie mieszkało jasnowłose, niebieskookie plemię, które przybyło z północy, z Europy. Nazywano je Amorytami; byli to Aryjczykowie czystej krwi. Z nich to pochodził Goliat i wszyscy znakomitsi wojownicy Judei; z nich rekrutowali Dawid i Salomon swoich żołnierzy, swoje gwardye. Oni to bili się na wojnie, byli podporą tronów królów żydowskich, budowali miasta, uprawiali ziemię tak samo, jak Hetyci, z którymi żyli w przyjaźni. Ich dziełem jest Jerozolima, która była aż do czasów Dawida miastem amoryckiem. Z ich krwi, zdaje się, pochodził w części król Dawid, który miał, jak wiadomo, jasną cerę i był blondynem, Semici zaś i Hetyci odznaczali się ciemną cerą i czarnym włosem. I może dlatego, na co Ernest Renan zwrócił uwagę, lubił, wyróżniał żołnierzy pochodzenia amoryckiego, bardzo surowy, bezwzględny dla oddziałów hebrajskich. I może dlatego był w boju odważnym, w pokoju nieopatrznym, trochę lekkomyślnym, skłonnym do przygód awanturniczych, jako władca zaś doskonałym budowniczym jednolitego państwa. Te zalety i wady, jak wiadomo, nie wchodziły w skład charakteru semickiego. Król Dawid rodził się w Betleem, w mieście amoryckiem. Nicby więc nie było dziwnego, gdyby miał ojca lub matkę z krwi amoryckiej. I król Salomon nie pochodził prawdopodobnie z czysto semickiego szczepu, gdyż matka jego, Betsaba, była żoną Hetyty Urii. Tłomaczyłoby to jego wcale niesemickie usposobienie, o którem Renan mówi, że nie przypomina w niczem właściwości rasy semickiej (Salomon n’entendait rien à la vraie vocation de sa race).
Zlew trzech głównie krwi: semickiej, hetyckiej i amoryckiej stworzył późniejszego Żyda. W kombinacyi tej przeważa pierwiastek hetycki, badania bowiem nauki czasów ostatnich wykazały w dzisiejszym narodzie żydowskim tylko pięć procent typów czysto semickich, dziesięć procent mieszańców z domieszką krwi amoryckiej (jasne włosy, jasna cera, niebieskie oczy), typów zaś hetyckich (krótkie głowy, czarne włosy, ciemna cera, duże, garbate nosy, skłonność do otyłości) aż pięćdziesiąt procent.
Na resztę, trzydzieści pięć procent, składa się mieszanina różnorodna, powstała przez łączenie się z narodami, wpośród których Żydzi czas pewien przebywali. Od murzynów np., z którymi mieszali się podczas diaspory aleksandryjskiej, wzięły niektóre rody żydowskie kręcone, wełniaste włosy.


∗                ∗

Po Semitach odziedziczyli Żydzi: wolę, egoizm, zmysłowość, brak zdolności twórczych, po Hetytach wzięli: wytrwałość, zabiegliwość a przedewszystkiem niezwykły spryt kupiecki. Wiadomo, że Syryjczycy słynęli jako znakomici, przebiegli kupcy. Wpływ krwi amoryckiej był bardzo mały. Amoryci bowiem tworzyli zawsze osobne, zamknięte w sobie klany, ocierające się niechętnie o Semitów.
Wola jest w charakterze ludzkim tym pierwiastkiem, który pobudza do czynu. Gdy ona czegoś chce, chce zawsze usilnie, gdy ona do czegoś dąży, dąży zawsze z uporem, z pełną świadomością wytkniętego celu. Bez woli niema dzieł niepospolitych w dodatnim lub ujemnym kierunku. Taką ona mocarką, iż narzuca słabszym swoje poglądy, zapatrywania, sympatye i antypatye, iż prowadzi ich za sobą, choćby na bezdroża.
Tem się tłomaczy, że pierwiastek semicki, osłabiony przez rasę hetycką, wycisnął na duszy żydowskiej piętno niezatarte. Zmieniła się budowa cielesna semickiego koczownika, zmieniły się jego zajęcia, jego cele, jego kultura, ale główny rysunek charakteru został ten sam. Żyd, zlew Semity, Hetyty i w pewnej części Amoryty, nowotwór rasowy, zachował energię i upór swoich dalekich przodków — wolę Semity.
Przypatrzmy się pierwszemu lepszemu handlarzowi. Ubogi szajgec wytknął sobie cel: dojść do majątku! By zwyciężyć, by pokonać wszystkie przeszkody, znosi on cierpliwie nędzę, głód, poniewierkę. Kromką chleba, dzwonkiem śledzia żyje przez cały dzień, chodzi przez miesiące, lata w jednym chałacie, pozwala się znieważać, drwić z siebie, wyrzucać za drzwi. Nie przeraża go policya, sąd, bez sromu i obawy ociera się o kryminał. Nic nie powstrzymuje go na drodze do majątku; ani klątwa wyzyskiwanych, ani płacz zrujnowanych. Z głową pochyloną, nie oglądając się na prawo, na lewo, bez względu na drogi i środki idzie do swojego celu, chłodny, przytomny, opanowany cały przez wolę. Nie zna wytchnienia, spoczynku, rozrywki. Od rana do wieczora liczy i liczy aż się cyfry swojej doliczy.
Najwyraźniej odbiła się wola semicka na życiu religijnem Żyda.
Jest ona energiczna, czynna i konsekwentna, ale także egoistyczna i fanatyczna!
Egoizm stworzył Jehowę, istniejącego tylko wyłącznie dla Żydów, Jehowę, gardzącego wszystkimi innymi narodami, a z fanatyzmu tryska źródło owej namiętnej, gorącej, żadnemi przeciwnościami niepokonanej wiary, owego, niczem nie strawionego przywiązania do starego zakonu, które jest najwybitniejszym rysem duszy żydowskiej. Rys to niewątpliwie dodatni i w smutnej historyi narodów zwyciężonych wielkiej doniosłości. Bez tego płomiennego fanatyzmu, bez tego bezwzględnego posłuszeństwa religijnego nie byłoby już dawno śladu po „narodzie wybranym.“ Wchłonęłyby go inne, świeższe ludy, jak wchłonęły mądrą, filozofującą Helladę i przemożny Rzym, gdy się bogom swoim i swoim tradycyom obywatelskim sprzeniewierzyły.
Oprócz woli jest materyalizm, pozbawiony skrzydeł fantazyi i tęsknot duszy, jedną z głównych cech semityzmu. Materyalistyczny światopogląd wzięli Żydzi po swoich przodkach semickich. Widzi się to dotąd w ich życiu, w ich urządzaniu się na ziemi. Nie wielu Żydów wybiera sobie zawody niepraktyczne. Gmin poświęca się przeważnie handlowi, inteligencya tłoczy się do adwokatury, medycyny i dziennikarstwa.
Materyalizm, tkwiący w naturze Semity wogóle, ułatwił mu jego stosunek do świata nadprzyrodzonego, ujął jego życie w ciasne ramy rozumu.
Aryjczyk widzi dokoła siebie i czuje same tajemnice. Przypatrując się firmamentowi niebieskiemu w noc pogodną, miliardom gwiazd, rozrzuconych w przestrzeni, dziwi się potęgom nieznanym, które taki cudowny świat zbudowały. Potrącając o ciągłe rozdźwięki między tem, co zna, co wie, a tem, co jest, a czego pochwycić, ogarnąć nie może, czuje, iż, co zmysły zbadać są w możności i logika ludzka wysnuwa, porządkuje, nie wyczerpuje ani istoty świata, istniejącego po za nim, ani tajemnic jego własnej duszy. Odgaduje on obok świata poznawalnego świat niepoznawalny, obok świata zrozumiałego świat niezrozumiały. Wszędzie dostrzega aryjczyk cuda i podziwia je i korzy się przed nimi i modli się sercem do wszechmocnego Twórcy, który posiada tajemnicę tych cudów — wierzy w siły nadprzyrodzone, jest mistykiem.
Nie tak Semita. Dla Aryjczyka jest religia wiarą w coś niepochwytnego, niepojętego, niezrozumiałego, cudownego, dla Semity zaś pewnikiem rozumowym.
Montefiore mówi: w religii Semitów niema nic ezoterycznego, nic, czegoby rozum ludzki nie mógł dowieść; niema w niej ani upadku przez grzech, ani łaski, ani pokuty, ani odkupienia. To samo twierdzi, szczycąc się trzeźwością materyalistyczną semityzmu, dr. Ludwik Philippson, gdy uczy w swoim podręczniku judaizmu: religia żydowska nie zna żadnych tajemnic, żadnych misteryi, nie rozumiejąc, że właśnie w tych tajemnicach, w tych misteryach spoczywa istota religii, bo co się wie, zna dokładnie, do tego nie potrzeba wiary. Z tego trzeźwego poglądu na wiarę, pozbawionego wszelkiego idealizmu, wynika, że gdy Semita straci wiarę w swoją wiarę, staje się odrazu, bez żadnego przejścia, bezwyznaniowcem. Jeżeli Jehowa lub Ałłach nie jest Stwórcą świata, to niema wogóle Stwórcy po za materyą, która się sama stworzyła.
Niewierny Aryjczyk może się jeszcze błąkać długo po manowcach sztucznego mistycyzmu, zanim zawinie do portu ateizmu, niewierny zaś Semita przeczy od razu wszystkiemu, czego nie rozumie.
Materyalistycznym na wskroś jest mahometanizm ze swojem zmysłowem używaniem w raju (biesiady, huryski).
Nie zadowolenie wewnętrznych potrzeb, tęsknot duszy ludzkiej stanowi treść religii rasy semickiej, lecz zawsze tylko jakiś cel praktyczny. Ałłach, czy Jehowa jest Bogiem tylko mahometanina albo Żyda, jest jego protektorem, jego tarczą i powinien mu dać na tej ziemi panowanie, władzę, bogactwo, zdrowie, słowem, szczęście doczesne. Znakomity znawca psychologii narodu żydowskiego, Robertson Smith, powiada: Żyd posiada bardzo mało religii, a bardzo dużo wiary. Ten pozorny paradoks, staje się zrozumiałym, gdy się religię pojmuje nie jako „przymierze z Panem,“ z dobrodziejem, obrońcą, szafarzem samych tylko łask, lecz jako potrzebę serca, jako korzenie się duszy przed tajemnicą i cudem. Idealizmu nie odczuwa, nie potrzebuje Semita w religii, bo nie jest idealistą, ale za to trzyma się swojej wiary praktycznej z potęgą woli, fanatyzmu, znosi dla niej cierpliwie i odważnie wszelkie prześladowania, wierząc niezłomnie w ostateczne zwycięstwo Jehowy, w Jego znaczenie wszechświatowe.
Bardzo znaczny przypływ krwi hetyckiej nie zmógł, nie strawił woli semickiej. Głównie w Palestynie południowej, w Judei, gdzie się osiedliły plemiona Judy i Benjamina, zachował się semityzm w swojej czystości, może dlatego, że z tej strony wzmacniali przybywający ciągle nowi emigranci semiccy słabnącą przez mieszanie się z rasami innemi krew semicką. W Palestynie północnej, w ziemi potomków Izraela, gdzie pierwotny Semita utonął zupełnie w żywiole hetyckim, ustąpiła trzeźwość religii praktycznej idealniejszemu pojęciu wiary. I nie z Izraelitów rozwinął się dzisiejszy Żyd (judaita), lecz z pokolenia Judy.
Główną rolę w historyi Żydów odgrywali bardzo długo Izraelici. Oni to wyprowadzili naród z Egiptu i zdobyli ziemię obiecaną. Z ich szczepu wyrośli: Mojżesz i Jozue, Jerubal i Samuel. Wszyscy wybitniejsi mężowie, aż do Samuela włącznie, byli Izraelitami. O Judaitach, przetrzebionych w niewoli i na wojnie, nie mówiło się przez całe wieki. Dopiero później, gdy urośli w liczbę i znaczenie przez zlew z Hetytami, wysunęli się na pierwszy plan widowni dziejowej.
Wielka historya narodu żydowskiego jest dziełem Izraelitów, oczernianych później przez Judaitów. Oni to zbudowali państwo, rzucili podwaliny pod „świątynię Salomona,“ oni byli wodzami, prawodawcami, poetami. Od nich uczyli się Judaici, przodkowie dzisiejszych Żydów. Dopiero, kiedy państwo północne runęło, kiedy Asyrya zburzyła dzieło Izraelitów, uprowadziwszy ich w niewolę, z której już nie wrócili, zabierają się Judaici do roboty, a zabierają się do niej z potężną wolą Semity, którego krew płynęła w ich żyłach obficiej, niż w szczepie izraelskim.


∗             ∗

Do głównych rysów, składających się na charakterystykę dzisiejszego Żyda, należy jeszcze, by mieć jego pełny obraz, dodać wpływy zewnętrzne, które oddziałały stanowczo na ostateczną krystalizacyę jego psychologii.
W ciężkiem położeniu znaleźli się Judaici po uprowadzeniu Izraelitów w niewolę asyryjską.
Ich przywódcy, którzy za nich myśleli, czuwając nad całością państwa, odeszli na zawsze, zmuszeni do oderwania się od wspólnego pnia.
Nie wrócili oni nigdy do Palestyny, zniknąwszy bez śladu w morzu innych ludów. I dlatego nazywają się Żydzi dzisiejsi niesłusznie Izraelitami. Ich właściwą, historycznie uzasadnioną nazwą jest „judaita,“ czyli „Żyd“ (judeus, juif, Jude).
Otoczeni zewsząd potężnemi państwami, pozbawieni swoich wodzów, zagrożeni bezustannie zagładą, opuścili Żydzi bezsilne ręce, nie wiedząc, dokąd zwrócić się po pomoc, po radę.
W tej rozpaczliwej chwili znalazło się dwóch mężów, którzy umieli podnieść zwątpionego ducha Judy, wzmocnić jego łamiącą się już, kruszącą wolę i wytyczyć cel i program dla długiego szeregu pokoleń. Mężami tymi byli Esra i Nehemia (około r. 720 przed Chr.).
Zrozumieli oni, że naród słaby, otoczony zewsząd możnymi wrogami, jeźli nie chce zginąć, roztopić się w potężnej fali obcych żywiołów, powinien się od nich odciąć, zasklepić się w skorupie swoich tradycyi, swojej wiary, swoich zwyczajów i obyczajów, — powinien się nawet w niewoli czuć lepszym, wyższym od swoich chwilowych panów.
Poczucia wyższości Judaitów nad inne narody nie mieli Esra i Nehemia potrzeby stwarzać. Zastali je gotowe w księgach swojego ludu. Ostrzegał przecież Żyda Exodus: „Strzeżże się, abyś snać nie stanowił przymierza z mieszkańcami ziemi onej, do której ty wnijdziesz, żeby to nie było sidłem w pośrodku ciebie“; uczyło go Deuteronomium: „A podał je (narody) Pan, Bóg twój, iż je porazisz: tedy wytracisz je do szczątku, nie będziesz brał z nimi przymierza, ani się zlitujesz nad nimi. Ani się spowinowacisz z nimi, córki swej nie dasz synowi jego i córki jego nie weźmiesz synowi swemu“ — schlebiały mu obietnice Mojżesza: „Wyście widzieli, com uczynił Egipcyanom i jakom was nosił na skrzydłach orłowych i przywiodłem was do siebie. Przetoż teraz, jeżeli słuchając, posłuszni będziecie głosowi mojemu i strzedz przymierza mego, będziecie mi własnością nad wszystkie narody, chociaż moja jest wszystka ziemia. A wy będziecie mi królestwem kapłańskiem i narodem świętym“ (II Moj. 19, 4, 5, 6). „I rzeczesz do Faraona: tak mówi Pan: Syn mój, pierworodny mój, jest Izrael“ (II Moj. 19, 4, 5, 6). „Albowiemeś ludem świętym Panu, Bogu twemu, i obrał cię Pan, abyś mu był za lud osobliwy z wszystkich narodów, którzy są na obliczu ziemi. Nie będziesz jadał żadnej obrzydliwości. Przychodniowi, który jest w bramach twoich, dasz to, albo sprzedasz cudzoziemcowi, boś ty lud święty Panu, Bogu twemu“ (V Moj. 4, 2, 21). „I będę błogosławił błogosławiącym tobie, a przeklinające cię, przeklinać będę; i będą błogosławione w tobie wszystkie narody“ (I Moj. 12, 3). „Niechaj ci służą ludzie, a niech ci się kłaniają narodowie! Którzyby cię przeklinali, niech będą przeklętymi, a którzyby cię błogosławili, niech będą błogosławionymi“ (I Moj. 27, 29). „Jakoż ja przeklinać mam, kogo Bóg nie przeklina? Albo jako złorzeczyć mam, komu Bóg nie złorzeczy? Bo z wierzchu skał oglądam go, a z pagórków będę nań patrzał; oto, lud ten sam mieszkać będzie, a między narody mieszać się nie będzie“ (IV. Moj. 23, 8, 9).
Za naród „osobliwy“, „święty,“ „wybrany,“ miał się Żyd już przed Esrą i Nehemią z tem tylko zastrzeżeniem, że to wybraństwo zależało od jego zachowania się w stosunku do Jehowy, do nakazów i wskazówek Starego Zakonu. Będziesz mi „własnością nad wszystkie narody — obiecywał Jehowa — ale tylko wtedy, jeźli będziesz głosowi memu posłuszny i jeżeli będziesz strzegł przymierza mego.“
Wiadomo jednak, iż Żydzi nie byli zawsze posłusznymi głosowi Jehowy, że zaślubiali chętnie Hetytki i odbiegali od monoteizmu, wracając z przyjemnością do bałwochwalstwa, ilekroć się tylko zdarzyła ku temu sposobność, zwłaszcza aż do powrotu z Babylonu. Nawoływania proroków pozostawały długo „głosem na puszczy.“
Skarżył się Jeremiasz (32, 28, 29, 30): Przetoż tak mówi Pan: „Oto ja daję to miasto w ręce Chaldejczyków i w rękę Nabuchodonozora, króla babilońskiego, i weźmie je. A wszedłszy Chaldejczycy, którzy walczą przeciw temu miastu, zapalą to miasto ogniem i spalą je i te domy, na których dachach kadzili Baalowi, a sprawowali mokre ofiary bogom cudzym, aby mnie wzruszali do gniewu. Bo synowie izraelscy i synowie judzcy od dzieciństwa to tylko czynią, co jest złego przed oczyma mojemi, synowie, mówię, izraelscy tylko mnie draźnili sprawami rąk swoich, mówi Pan.“
Jehowa Starego Zakonu wiedział bardzo dobrze, że potomkowie Abrahama nie zasługiwali na Jego względy, chciał tylko dotrzymać stawa, danego patryarchom.
Mówi Mojżesz (V. 9, 5, 6, 7) wyraźnie: „Nie dla sprawiedliwości twojej, ani dla prostości serca twego ty wnijdziesz, abyś posiadł ziemię ich, ale dla niezbożności narodów tych Pan, Bóg twój, wypędza ich przed twarzą twoją i aby utwierdził Pan słowo, które przysiągł ojcom twoim, Abrahamowi, Izaakowi, Jakubowi. Wiedzże tedy, że nie dla sprawiedliwości twojej Pan, Bóg twój, daje tobie tę wyborną ziemię, abyś ją posiadł, gdyżeś ty lud twardego karku. Pamiętaj i nie zapominaj, żeś do gniewu pobudził Pana, Boga swego, na puszczy, od onego dnia, jakoś wyszedł z ziemi egipskiej, a żeście przyszli na to miejsce, odpornymiście byli Panu.“
Wprawdzie nie zasługiwali pierwsi patryarchowie żydowscy na wysoką godność ojców narodu świętego (Abraham przedstawił swoją żonę, Sarę, jako siostrę i oddawał ją za nałożnicę, Jakub oszukiwał pospołu z matką ślepego Izaaka, Lot i jego córki i bracia sprzedali Józefa Izmaelitom i t. d.), ale tak się Jehowie podobało.
Był więc naród żydowski od samego początku swojego historycznego istnienia narodem „osobliwym,“ „świętym,“ „wybranym,“ szło tylko o to, aby po odejściu Izraelitów w niewolę aryjską rozbudzić w rozbitkach plemienia Judy, wzmocnić i utwierdzić raz na zawsze to poczucie wybraństwa, odcinając ich w ten sposób od wpływów innowierców.
Esrze i Nehemii udało się przemówić do duszy, serca i ambicyi Judaitów i związać ich przysięgą bezwzględnego posłuszeństwa dla nakazów Zakonu.
Z chwilą, gdy Żydzi poddali się bez żadnych zastrzeżeń programowi Esry i Nehemii, był typ Żyda gotów. Jego ewolucya, jego charakterystyka kończy się z tą chwilą, zamknięta na lat tysiące, aż do naszych czasów.
„Wybraniec Jehowy“, naród „osobliwy,“ „święty,“ w swojem mniemaniu jest urodzonym megalomanem, to tłumiącym swoją pychę w warunkach ciężkich, liżącym obłudnie stopy mocniejszego od siebie, to wybuchającym całą nienawiścią poskromionego pyszałka, gdy jakieś sprzyjające mu w danej chwili warunki pozwalają być sobą. „Wybraniec Jehowy,“ jedynego prawdziwego Boga, gardzi wszystkimi innowiercami, uważa wszystkich, oprócz siebie, za pogan, za bałwochwalców, gorzej, za bydlęta. „Osobliwy,“ „święty,“ któremu Jehowa obiecał panowanie nad całą ludzkością, wierzy w tę obietnicę, czeka cierpliwie na jej ziszczenie, trzymając się na uboczu od wszystkich ras i narodów, odcięty od nich potężnym murem, zbudowanym z setek, tysięcy nakazów, przepisów i formułek.
Wychowaniec, uczeń Hetytów, znakomitych kupców, jest Żyd przysłowiowym handlarzem, przebiegłym szachrajem, dążącym per fas et nefas do nabitej, pełnej kiesy, zna doskonale „czarodziejską moc złota, które miękczy serce,“ jak się historyk żydowski, H. Graetz, naiwnie wyraża.
W jego cierpliwej robocie pomaga mu niekrusząca się w żadnem położeniu wola krwi semickiej i światopogląd materyalistyczny.
Oto przeciętny Żyd od lat przeszło dwóch tysięcy: urodzony megaloman, „wybraniec,“ arogant, wróg wszystkich innowierców, obłudnie potulny, gdy czuje nad sobą mocną pięść, bezwzględny, gdy może rozkazywać, w stosunku do „gojów“ zawsze świadomie nieuczciwy, niesumienny handlarz, szachraj, urodzony materyalista, wytrwały, cierpliwy, nieoszczędzający ani siebie, ani innych, gdy zmierza do jakiegoś wytkniętego celu, solidarny w swojem otoczeniu, w swoim narodzie, przywiązany do swojej wiary z fanatyzmem woli semickiej.
Charakterystyka ta odnosi się oczywiście tylko do przeciętnego Żyda, każdy bowiem naród wydaje z siebie natury wyjątkowe.
Co Esra i Nehemia rozpoczęli, tego dokonał, zamknął ostatecznie Talmud. Nie może znać dokładnie psychologii Żyda, kto nie otarł się o Talmud.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Teodor Jeske-Choiński.