Powieść chińska przez Ho-Tsing-Dsing urzędowego poetę powiatu Ham-Psi

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Klemens Junosza
Tytuł Powieść chińska przez Ho-Tsing-Dsing urzędowego poetę powiatu Ham-Psi
Pochodzenie Drobiazgi
Wydawca Redakcja „Muchy”
Data wyd. 1898
Druk A. Michalski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


POWIEŚĆ CHIŃSKA
przez
HO-TSING-DSING
urzędowego poetę powiatu Ham-Psi.

O herbaciany kwiatku! — ambro wonna!
Rajskiego ptaka najpiękniejsze piórko!
La-fi! mądrego Psi-o-tai córko,
Dla ciebie miłość zakwitła dozgonna

I spadła na mnie jako burza w gromach,
Jako na piętę bambus mandaryna;
A chcąc opisać Ciebie, ma jedyna,
Nie zawrę myśli w tysiąc dwustu tomach,
Chociażbym pisał piórami kolibra,
A każda karta była skórą słonia!..
.................
Gdym ciebie ujrzał, małom nie spadł z konia,
Chociażem jeździec najpierwszy w Tybecie.
Zadrgała we mnie wówczas każda fibra,
I mróz poczułem, jak mi szedł po grzbiecie,
Jak się zaczynał zaraz tuż pod szyją,
I aż tam niknął, gdzie chińczyka biją...

Przed tobą sługa niósł wachlarz na tyce,
A drugi sługa parasol od słońca...
Trzech konnych przy twej jechało lektyce,
I niewolników szereg szedł bez końca,
Niosąc olejki, wonności i maście
I naliczyłem tego flasz czternaście!
.................
La-fi! o wonny herbaciany kwiatku,
Na cały Peking gwiazdo najjaśniejsza!
Ma miłość dla cię stała się silniejsza,
Niżeli pancerz angielskiego statku,
I stała mi się cięższą niźli góry,
Gorętszą niźli oddech złotych smoków,

Twardszą niż twardość żelazistych oków,
Ostrzejszą niźli dzikich lwów pazury!

La-fi! czy pomnisz, jak przy twojem oknie
Stałem, a zimne wstrząsały mną dreszcze,
A były wówczas tak okropne deszcze,
Iż naród myślał, że Peking rozmoknie...
Woda zmywała nawet malowidła,
Co z takim gustem pisze je lakiernik,
Malując różne bóstwa i straszydła...

La-fi! czy pomnisz? jadłaś wówczas piernik
I upieczoną na patyku gruszkę...
Ja podziwiałem twe oczy z turkusów
Skośne cokolwiek — i twą drobną nóżkę...
Aż wtem ktoś krzyknął: — „dać mu sto bambusów!”
Takież ma miłość miała dostać wiano?

Ale rozmyślać już nie było czasu,
Bo w pośród gwaru, śmiechu i hałasu,
Owe sto kijów rzetelnie mi dano...
.................
A później, później — o moja jedyna,
Gdym się zagłębił w smutnych myśli toni,
Rzekłem do siebie: „Czemuż handlarz koni
Smiał spojrzeć w oczy córce mandaryna?!”






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Klemens Szaniawski.