Posag bez panny/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Klemens Junosza
Tytuł Posag bez panny
Podtytuł Humoreska
Pochodzenie „Przegląd Tygodniowy Życia Społecznego, Literatury i Sztuk Pięknych“, 1876, nr 22-24
Redaktor Adam Wiślicki
Wydawca Adam Wiślicki
Data wyd. 1876
Druk Drukarnia Przeglądu Tygodniowego
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IV.

Jako czynny członek stowarzyszenia złotej młodzieży i wielokrotny dostarczyciel pieniędzy na weksle każdego z należących do tej szlachetnej assocyacyi, Michasz, nie mając często innego widoku odebrania od niejednego z nich pożyczonego kapitału i wypłacalnej w gotówce połowy procentu, sam mu doradzał bogatą żeniaczkę.
— Ba! ożenić się, ale z kim? — odpowiadał wzruszając ramionami Gogo — nie jestem tak dalece naiwnym, żebym wierzył, że panny posażne istnieją jeszcze.
— A gdzieżby się popodziewały?
— Wszystkie zamąż powychodziły, albo też ich ojcowie na giełdzie potracili majątki...
— O!... to prawda... ale przecież pozostała jedna...
— Naprzykład?
— Panna Ida Szczurlatówna... cacko osoba...
— Brrr!... jak siedem grzechów śmiertelnych.
— No, co to siedem grzechów, co to siedem grzechów — zapalał się Michasz — jeżeli do każdego grzechu jest dwadzieścia tysięcy guldenów, to to są złote grzechy, takie grzechy...
— Czy tylko naprawdę będzie tyle?...
— Co nie ma być?...
— W istocie rzecz możebna... stary straszny dusigrosz.
I złoty młodzieniec rozważywszy dokładnie kombinacyę, znajdował, że jest wielce rozumna, rozpoczynał konkurencyę, oświadczał się ojcu, a usłyszawszy jego stereotypową odpowiedź, odchodził z kwitkiem.
Powtarzało się to kilka, a może więcej razy z rozmaitymi młodzieńcami, których Michasz po kolei chciał na zięciów pana Cypryana wyforytować.
Te niepowodzenia przyjaciół dały Michaszowi nadzwyczaj wiele do myślenia. Medytował nad niemi tak, iż często wpadał w roztargnienie i nie uważał co do niego mówiono. W kasie ogniotrwałej pana Cypryana leżał wielki kapitał, wycofany z obiegu, co było naturalnie szkodą ekonomiczną dla kraju. Michasz strasznie kraj kochał, więc chciał owe skarby zaklęte na jego pożytek wydobyć. Postanowił sobie rozwiązać to zadanie, a że człowiek gdy długo i uparcie nad czem myśli, to zawsze coś wymyślić musi, więc je w końcu rozwiązał.
— Oni są z przeproszeniem osły, ci moi kochani przyjaciele — rzekł do siebie, zacierając ręce — nie zrozumieli, że w tem jest geszeft!... Już to taki naród, że się nigdy nie rozumie na geszefcie!... No, ale teraz ja się wezmę do dzieła, i jeżeli ten głupi stary nie da mi panny z posagiem, to ja sobie wezmę posag bez panny.. Jabym nawet wolał w każdym razie dostać posag bez panny, bo panna brzydka jak nieszczęście, tylko że na to trzeba cierpliwości przez parę lat, a posag z panną możnaby mieć daleko prędzej i zaraz nim spekulować.
Nie odwlekając Michasz przystąpił do układania szczegółowego planu, swego romantyczno spekulacyjnego przedsięwzięcia.
— Przedewszystkiem — planował sobie — panna musi się we mnie zakochać. Bez zakochania nawet poszłaby za chrześcianina, to rzecz niezawodna, ale je jestem konfessionslos, ona wychowana w przesądach, mogłaby mieć do mnie abominacyę. A żeby się ona we mnie zakochała, to ja muszę jakie bohaterstwo dla niej zrobić.
I zadumał się znowu nad tem, jakieby bohaterstwo popełnić dla panny Idy.
Był tego dnia obfitym w pomysły i nim pięć minut upłynęło, wykrzyknął:
Ich hab’s, ich hab’s!... to będzie paradne! doskonałe!... tego jeszcze żaden Romansschreiber nie wymyślił!... Michasz, ja tobie daję słowo, że gdybym nie był tobą, to chciałbym tobą być... du hast den Kopf!
Po chwili przecież skrzywił się, jakby co kwaśnego ukąsił i rzekł z przestrachem:
Tausend Teufel!... jeśli ten stary gazety czyta, to się wszystko nie zdało na nic.
Spełnienie planu należało zatem odłożyć, aż do chwili przekonania się, czy pan Cypryan Szczurlata ma zamiłowanie w lekturce pism peryodycznych.
Sprawdzenie tej okoliczności nie było trudnem. Michasz posłał do pana Szczurlaty jednego z wymownych i zręcznych faktorów, który się przedstawił jako handlarz makulatury i ofiarował za nią bajeczną cenę po 20 centów za funt wiedeński. Było to jeszcze za owych czasów, kiedy Austrya nie zaprowadziła u siebie miar i wag metrycznych.
Pan Cypryan, usłyszawszy taką ofertę, zgromadził ze wszystkich kątów wszelkie zżynki i ścinki papierowe, jakie mógł znaleźć. Było tego półczwarta funta.
— Razem za siedemdziesiąt centów — rzekł faktor — nu, a gazet to u pana nie ma?... Gazety to większe arkusze, ja po trzydzieści centów za funt zapłacę...
Stary skąpiec za taką cenę byłby sprzedał rodzoną babkę, można mu więc było uwierzyć, gdy się zaklął, że żadnej gazety nie prenumeruje, bo szkoda na to pieniędzy i nie czyta nawet pożyczanych, bo w dzień nie ma czasu, wieczorem światła szkoda, zaś nazajutrz rano wiadomości już są przestarzałe i zajmować się niemi nie warto.
Gdy faktor tę wiadomość zakommunikował Michaszowi, Michasz odetchnął. Planowi jego nic nie stało na zawadzie i wykonanie nastąpiło niebawem.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Klemens Szaniawski.