Posażna panna/Część II/XIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Klemens Bąkowski
Tytuł Posażna panna
Podtytuł część II, rozdział XIII
Wydawca Spółka Wydawnicza Polska
Data wyd. 1899
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała część II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XIII.

Pan Guzowski siedział w cukierni i spoglądał co pewien czas niespokojnie przez okno. Wypił czarną kawę, zjadł mnóstwo ciastek, wypalił dziesięć papierosów, przeczytał mnóstwo gazet, spojrzał znowu w okno i pomyślał:
— Przecież! przetrzymałem oblężenie. Szelma żyd zrobiłby mi skandal!
Zapłacił i wyszedł. Ale z sąsiedniej bramy wysunął się nagle zaczajony pan Hersch Kahane, ukłonił się czerwieniejącemu Guzowskiemu i patrząc nań znacząco wrócił do bramy.
— Łotr! zrobi mi skandal! pomyślał Guzowski, i oglądnąwszy się, czy go kto nie widzi, wszedł za żydem do bramy.
— Mówiłem panu, że zapłacę niedługo! zaczął. Ale żyd uśmiechnął się pogardliwie i rzekł:
— Panie Guzowski! pan mię nie weźmie już na kawał! Pan mi nie odda długu, bo pan niema pieniądzów, ja to wiem, i dlatego chcę z panem pomówić, ostatni raz, das letzte Mal!
— Co takiego? Mów pan prędzej!
— Panie! ja jestem uczczywy człowiek, ja mam dzieci, a mam żonę, ja mam dziadka, a ja nie mam pieniądzów!
— Na pierwszego zapłacę trochę...
— Taksamo mówił mi jeden urzędnik, er ist nach Bosnia gegungen, ja podaję o zajęcie pensyi i dostaję Bescheid, że pensye w Bośni nie mogą być zajęte! Das sind unsere Gesetze!
— Ale ja nie idę do Bośni! Jestem tu i będę!
— I cóż mnie z tego, że pan tu będzie? jak pan pieniądzów niema! Wiesz pan, ich habe solchen Fall: przyszedł do mnie jeden pan, a miał takiego dużego psa, jak ciele, i chciał trzysta reńskich pożyczyć. Ja sobie myszlę: taki pan, co ma takiego psa, to będzie miał i trzysta reńskich oddać. Ich hab’ ihm gegeben. Und was ist geschehen? On jest, ten pies jest, i ja jestem, a pieniądzów niema!
— E! co mi pan historyjki opowiada! co mnie to obchodzi!
— To pana obchodzi, bo ja dlatego potrzebuję pieniądzów! bo ja mam żonę, mam dzieci, mam dziadka, einen sehr alten Mann, więc pan muszi sze postarać o pieniądzów dla mnie!
— Ja będę się starać! oczywiście!
— E! Sie verstehen die Sache gar nischt! Pan ma tylko jeden sposób postarać się o pieniądzów, ja panu radzę jako uczczywy człowiek, jak ojciec, niech sze pan ożeni! Spłaci pan długi, oczyśczi pensyą i będzie pan żyć porządnie!
— Pomyślę, pomyślę ja o tem. Do widzenia zatem panie Kahane.
Bleiben Sie noch! Pan jeszcze nie rozumie! Pan myszli, że pan znajdzie pannę ze sto tysiąców! Taka, co ma sto tysiąców, to ona nie pójdzie za pana, ani taka, co ma pięćdziesiąt tysiąców, ani —
— Ale mój panie!
Warten Sie nur. Ja panu poradzę, jak ojciec. Ożeń sze pan z panną Marzyńską!
— Et! głupstwa pan mówi! panie Kahane! Ona nic niema, albo tyle, co nic!
— Ona dla pana warta więcej, jak inna, co ma pięćdziesiąt tysiąców! sześćdziesiąt tysiąców!
— Głupstwo —
Warten Sie nur! Sie sind ein eleganter Cavalier, pan chodzi z hrabiami, baronami, ona pana zechce z pewnoszczą.
— To co z tego! Zresztą nie mieszaj pan osób!
Sein Sie doch nur vernünftig, Herr Guzowski! Ona ma ze dwa tyszące, szwager da jej wyprawę, ja panu pożyczę na nieduży procent (po dziesięć od sta) jak sze pan tylko z nią zaręczy, i spłacimy długi. Wiele pan właściwie ma długów?
— Et! głupstwo! co tam zresztą o tem gadać!
Sagen Sie nur Wahrheit, das ist im Geschäfte. Ja nie chcę pieniędzy od pana, aż wtedy, kiedy sze pan ożeni, ale ja panu pomogę do ożenienia tylko wtedy, jak będę wiedział, ile długów pan ma?
— Coś dwa tysiące.
— Ja taksamo myszlałem. Pensya tylko na rok zajęta... To pan będzie mógł spłacić, a jak sze pan z panną Marzyńską ożeni, to pan na trzy tysiące pensyi zaawansuje. Pański director, Herr Kruczyński, ist in ihr verliebt!...
— Mój panie, stul pan gębę!
Sein Sie nur ruhig! On przecze zaproteguje jej męża —
Guzowski chciał uderzyć laską pana Kahane, ale pan Kahane cofnął się przezornie, wołając:
— Słuchaj pan do końca! Sonst mach’ ich Lärm! Ja nie mówię nic złego na pannę, ja radzę jak uczczywy człowiek! Kruczyński może zrobić w banku co zechce, on może pana protegować!... Niech sze pan namyszli. Ich warte eine Woche — pożyczę na koszta, jak pan będzie mądry. Jak nie, to zajmę pensyą, a choć dopiero po roku coś z niej dostanę, to za to panu do reszty kredyt popsuję. Niech pan sobie namyszli.
Guzowski wybiegł oburzony z bramy, oglądając się, czy go żyd nie ściga. Widząc się wolnym od pogoni, zwolnił kroku i rozmyślał:
— To szelma lichwiarz! jak wszystko wie! pijawka! wampir! Chociaż może ma łotr i racyą.... Gdybym wyawansował na trzy tysiące, to znaczy tyle, co procent od sześćdziesięciu tysięcy... Szelma żyd! ale ma racyą. Już ja Kruka utrzymałbym zdala od żony. Łotr lichwiarz, skąd on to wywąchał? Kruczyński durzy się w niej, ani wątpić. Łajdak żyd. Ja właściwie wprowadziłem ją w świat, i jestem u niej dobrze widziany. Spisowicz daleko... Za Kruczyńskiego nie poszłaby przecie. Szelma żyd, dobrze obmyślił!... Z trzechtysięczną pensyą możnaby żyć pięknie!... Ona ładna! Niema co, żyd ma racyą. Niech tylko ona wspomni, że trzebaby mi pensyą podwyższyć, Kruczyński w miesiąc przeprowadzi to na radzie... Tylko Kruku wara!... Żyd ma racyą i basta! Idę się ubrać, a potem do Armanów. Przysiądę się do panny, a zobaczymy!...



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Klemens Bąkowski.