Pomoc wzajemna jako czynnik rozwoju/Wnioski

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Piotr Kropotkin
Tytuł Pomoc wzajemna jako czynnik rozwoju
Wydawca Wydawnictwo Księgarni Społecznej „Książka”
Data wyd. 1921
Druk R. Olesiński, W. Merkel i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jan Hempel
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
WNIOSKI.

Jeśli teraz oprzemy się na wszystkich przykładach przytoczonych, a zaczerpniętych zarówno z życia spółczesnego jak z dziejów ludzkich i ze świata zwierzęcego, dojść będziemy musieli do wniosków następujących:
Przeglądając świat zwierzęcy, widzieliśmy, że znakomita większość gatunków pędzi życie społeczne i że uspołecznienie jest najlepszą bronią w walce o byt — pojmowaną oczywiście w szerszem znaczeniu darwinowskiem, t. j. nietylko jako walka o same środki do bytu, lecz jako walka ze wszystkimi warunkami niesprzyjającymi rozwojowi gatunku. Te gatunki zwierzęce, w których walka pomiędzy jednostkami została jak najbardziej ograniczona i gdzie przeciwnie pomoc wzajemna rozwinęła się najsilniej, zawsze i wszędzie są najliczniejsze, najzdrowsze i najzdolniejsze do dalszego rozwoju. Gatunki te dzięki pomocy wzajemnej żyją najdłużej, dosięgają najwyższego poziomu umysłowego i nieustanny rozwój nawyków społecznych zapewnia im wciąż dalszy postęp. Przeciwnie — gatunki niespołeczne skazane są nieunikniene na upadek.
Gdyśmy potem przeszli do człowieka, przekonaliśmy się, że już w epoce kamiennej, w samem zaraniu ludzkości, żył on w klanach i plemionach; spotkaliśmy długi szereg instytucji społecznych, rozwiniętych już w najniższych okresach życia ludzkiego, w okresie klanowym i plemiennym; przekonaliśmy się także, że zwyczaje pochodzące z najwcześniejszych okresów życia plemiennego, były zarodkiem tych instytucji, które zapewniły ludzkości cały rozwój przyszły. Z plemienia dzikiego wyrosła potem barbarzyńska spólnota wiejska; i oto widzimy nowe znacznie szersze koło instytucji i zwyczajów społecznych. Wiele z tych instytucji i zwyczajów wciąż żyje jeszcze pomiędzy nami. Gdy wreszcie nowe warunki doprowadziły ludzi do nowych urządzeń, ta sama dążność wyraziła się w mieście średniowiecznem, będącem podwójną siecią związków terytorjalnych (spólnoty wiejskiej) i gildyjnych, opierających się na spólnej pracy w jakiemś rzemiośle lub na potrzebie pomocy wzajemnej i obrony.
Wreszcie w ostatnich dwóch rozdziałach wykazaliśmy, — że jakkolwiek rozwój państw, wzorowanych na Rzymie cesarskim, położył koniec średniowiecznym instytucjom pomocy wzajemnej, ta nowa forma cywilizacji nie zdołała zapanować wyłącznie. Państwo oparte na luźnem zbiorowisku niczem nie powiązanych nawzajem jednostek i uważające się za jedyny łącznik pomiędzy nimi, nie było w stanie odpowiedzieć swojemu zadaniu. Dążność do pomocy wzajemnej ostatecznie przełamała żelazne prawa państwa. Znowu ujawniła się ona w niezliczonem mnóstwie najrozmaitszych zrzeszeń, dążących dzisiaj do objęcia wszystkich stron życia, do zaspokojenia wszystkich potrzeb ludzkich i wynagradzania szkód, przez życie powodowanych.
Zapewne niejeden z czytelników zrobi tu uwagę, że jakkolwiek dążność do pomocy wzajemnej jest jednym z czynników rozwoju, nie jest czynnikiem jedynym; powiedzą, że obok tego prądu, choćby był on najpotężniejszym, jest i zawsze był drugi prąd — samopotwierdzania się jednostkowego; dążeń a do zdobycia osobistej lub klasowej wyższości, do zwycięstwa gospodarczego, politycznego lub umysłowego. Ten prąd drugi jest niemniej poważnym czynnikiem wówczas, gdy chodzi o łamanie więzów, o łamanie tych form skamieniałych w które życie plemienia spólnoty wiejskiej, miasta lub państwa, usiłuje wtłoczyć wolną jednostkę. Słowem — samopotwierdzanie się jednostkowe możemy również uważać za czynnik postępu.
Zrozumiałe jest teraz że aby dać pełny obraz rozwoju, należałoby rozpatrzeć i uwzględnić oba te czynniki. Atoli dążność do jednostkowego samopotwierdzania się, walki o wyższość i powstające tutaj starcia pomiędzy jednostkami od czasów niepamiętnych były już rozpatrywane, opisywane i wychwalane. I rzeczywiście — aż do czasów ostatnich tylko ten drugi czynnik zwracał na siebie uwagę poety epicznego, historyka i socjologa. Historja taka, jaką znamy dotychczas, jest niemal wyłącznie opisem tych dróg i środków, przy pomocy których teokracja, potęgi militarne, autokracja — a w czasach ostatnich — klasy bogate wysuwały się na czoło życia i utrwalały się. Walki pomiędzy temi siłami społecznemi stanowią treść historji. Możemy też przyjąć, że w dziejach uwzględniono obszernie jednostkowy czynnik rozwoju; natomiast czynnik pomocy wzajemnej był dotychczas całkowicie zapomniany, a w ostatnich czasach wprost zaprzeczano go lub nawet wyśmiewano. To też uważaliśmy za konieczne wykazać przedewszystkiem wielkie zadanie spełniane przez ten czynnik zarówno w rozwoju świata zwierzęcego, jak społeczeństw ludzkich. Dopiero po dokonaniu tego można przystąpić do porównania obu czynników.
Oczywiście nie może tu być mowy o jakiem bądź ocenieniu obu tych czynników przy zastosowaniu jakichś mniej lub więcej wyraźnych metod statystycznych. Wiemy dobrze, że dość jednej wojny, aby sprowadzić więcej zła bezpośredniego i obciążającego pokolenia przyszłe, niż całe wieki wysiłków społecznych zdolne są zrodzić dobra. Widzimy jednak że w świecie zwierzęcym czynniki pomocy wzajemnej wyraźnie spółdziałają pomyślnemu rozwojowi gatunku, gdy przeciwnie walka wewnętrzna zawsze występuje spółrzednie z uwstecznianiem się gatunku. I jeśli dalej zaznaczymy, że w społeczeństwie ludzkiem nawet zwycięstwo wojenne uwarunkowane jest rozwojem uspołecznienia w każdym z dwu walczących narodów, miast, partji politycznych lub plemion — i nadto, że w sprawie ewolucji nawet sama wojna (ile to tylko możliwe) została podporządkowana dążeniu postępowemu, opartemu na pomocy wzajemnej wewnątrz narodu, miasta lub klanu — zdamy sobie sprawę z przeważającego wpływu czynnika pomocy wzajemnej. Widzieliśmy także, że praktyczne zastosowanie pomocy wzajemnej wytwarza te warunki społeczne, w których rozwijać się mogą sztuki, wiedza i inteligencja; a także, że te okresy dziejowe, w których instytucje pomocy wzajemnej rozwinęły się najbujniej, były jednocześnie okresami najsilniejszego postępu w sztukach, przemyśle i nauce. Badania nad wewnętrznem życiem miasta średniowiecznego i miast greckich ujawniają, że szerokie zastosowanie pomocy wzajemnej w gildji lub w klanie greckim łączyło się z szerokim rozwojem inicjatywy indywidualnej, a także inicjatywy całych grup. Urządzenia te łączą się z dwoma najbogatszymi okresami w dziejach ludzkich — z okresem miasta średniowiecznego i miasta greckiego. Przeciwnie — upadek instytucji pomocy wzajemnej w okresie wzmagania się i panowania państwa w obu wypadkach jest spółrzędny z szybkim rozkładem społecznym.
Co się tyczy szybkiego postępu przemysłowego, dokonanego w ciągu wieku XIX-go i przypisywanego zwykle panowaniu czynnika indywidualizmu i spółzawodnictwa, to rozwój ten ma przyczyny dużo głębsze. Skoro dokonano w wieku XV-ym wielkich odkryć, za któremi poszedł nieznany przedtem rozwój myśli i filozofji przyrody — a dokonane to zostało w mieście średniowiecznem — skoro powiadam odkrycia te raz już istniały, wynalezienie maszyny parowej i wszystkie te następstwa, które pociągnęła ona za sobą, były już tylko nieuniknionym wynikiem tamtego. Gdyby miasta średniowieczne dożyły maszyny parowej, etyczne następstwa przewrotu wywołanego przez wprowadzenie nowych sił, byłyby zupełnie odmienne; wynalazki techniczne jednak byłyby napewno te same. Pozostaje więc otwartem pytanie, czy ogólny upadek przemysłu, który nastąpił po ruinie miast wolnych i szczególnie wyraźny był w pierwszej części wieku XVIII-go nie opóźnił znakomicie chwili pojawienia się maszyny parowej i wszystkich tych następstw, które pociągnęła ona za sobą? Gdy spojrzymy na ten zadziwiająco szybki rozwój przemysłu od XII-go do XV-go wieku — gdy przyjrzymy się postępom w tkactwie, obrabianiu metali, w budownictwie i w marynarce i zważymy te odkrycia naukowe, które ten postęp przemysłowy przekazał końcowi wieku XV-go, musimy zapytać się, czy ludzkość nie została powstrzymana w rozwoju wówczas, gdy zamarło życie miast średniowiecznych? Oczywiście zniknięcie rzemieślnika artysty, ruina miast wielkich i zamarcie stosunków pomiędzy niemi nie mogło sprzyjać rozwojowi przemysłu. I wiemy dzisiaj, że James Watt stracił z górą 20 lat, zanim udało mu się urzeczywistnić w praktyce swój wynalazek, ponieważ pod koniec wieku XVIII-go nie mógł znaleźć w Europie rzemieślnika, któryby zdolny był wykonać dość dokładnie w metalu polecenia wynalazcy: rzemieślników zaś takich byłby on z łatwością znalazł we Florencji lub w Brugge.
To też przypisywanie spółczesnego postępu przemysłowego walce wszystkich przeciw wszystkim jest rozumowaniem podobnem do tego, jak gdyby ktoś, nie znając rzeczywistych przyczyn deszczu, przypisywał go ofiarom złożonym przed posągiem bożka. Niewątpliwe bowiem jest, że dla postępu przemysłowego, jak dla każdej zdobyczy ludzkiej nad przyrodą, dużo korzystniejsza jest pomoc wzajemna i społdziałanie, niż walka pomiędzy ludźmi.
Atoli działanie czynnika pomocy wzajemnej z siłą szczególną występuje w dziedzinie etyki. — Pomoc wzajemna jest rzeczywiście podstawą wszystkich naszych pojęć etycznych. Bez względu na to, jakie pochodzenie przypisywać będziemy poczuciu lub instynktowi pomocy wzajemnej — bez względu na to, czy zgodzimy się na jego pochodzenie biologiczne czy też przypiszemy mu źródło nadprzyrodzone — podstaw jego szukać musimy aż w najwcześniejszych okresach świata zwierzęcego. Od owych czasów począwszy, śledzić możemy nieprzerwany rozwój tego czynnika, ciągnący się poprzez szereg przeciwieństw, poprzez wszystkie gatunki i cały rozwój ludzkości aż do czasów obecnych. Nawet budzące się od czasu do czasu nowe prądy religijne — a powstają one zawsze w tych okresach, kiedy czynnik pomocy wzajemnej słabnie i wysuwają się na czoło teokracje lub państwa despotyczne — nawet nowe prądy religijne, powiadam, potwierdzają działanie tego samego czynnika. Prądy te znajdują swoich wyznawców przedewszystkiem w warstwach najbiedniejszych, najniższych, tam bowiem pomoc wzajemna jest czynnikiem życia powszedniego. Te nowe formy jednoczenia się ludzi, które wprowadzone zostały w gminach pierwszych buddystów lub chrześcijan, w związkach braci Morawskich i w innych t. p. organizacjach, nosiły na sobie wyraźne znamię powrotu do najwcześniejszych okresów życia plemiennego.
Za każdym jednak razem, gdy usiłowano powrócić do tej starej zasady życia, samo jej założenie ulegało znacznemu rozszerzeniu. Od klanu pomoc wzajemna rozciągnęła się na cały szczep, potem na związek szczepów, dalej na naród i wreszcie — przynajmniej w ideale — na całą ludzkość. Jednocześnie czynnik ten ulegał wysubtelnieniu. W buddyzmie chrystjaniźmie pierwotnym, u niektórych pisarzy muzułmańskich, w pierwszym okresie ruchu reformacyjnego, a szczególnie w etycznych i filozoficznych ruchach stulecia ubiegłego i wreszcie w dążeniach nam spółczesnych, coraz silniej i coraz wyraźniej podkreśla się dążenie do zaniechania dawnej zasady odwetu i płacenia dobrem za dobre, a nie złem za złe. Na miejsce tych pojęć wchodzi zasada nieszukania zemsty za krzywdą doznaną, zasada dawania więcej, niż spodziewamy się otrzymać; zasada ta uznawana jest za prawdziwą podstawę moralności, uważamy, że jest ona wyższa niż nagie pojęcie równowagi, lub sprawiedliwości i że skutecznie wiedzie ku szczęściu. Uważamy dzisiaj, że pobudką do czynów dodatnich winna być nietylko miłość, posiadająca zawsze mniej lub więcej piętno osobiste lub w najlepszym razie zamykająca się do jakiejś miłości plemiennej, lecz że pobudką tą winno być uświadomienie sobie własnej jedni z każdą istotą ludzką. Idąc w ten sposób po śladach praktycznego zastosowania pomocy wzajemnej, sięgniemy aż do zaczątków rozwoju ludzkiego i odkryjemy rzeczywiste i niewątpliwe źródła naszych pojęć etycznych. Dojdziemy też do wniosku, że w etycznym rozwoju człowieka czynnikiem decydującym jest pomoc wzajemna, a nie walka. W dalszym rozwoju tego czynnika po przez czasy obecne widzimy najlepszą gwarancję coraz wyżej wstępującego rozwoju rasy ludzkiej.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Jan Hempel, Piotr Kropotkin.