Rycerskim hufcem stał owinięty
Patrząc na wrogów obszary —
Na ustach jego drgał zapał święty,
A w dłoni bratnie sztandary...
Idźmy! zawoła w pośród okrzyków.
W boju za kraj zginąć warto!
Rzekł — i wśród wrażych przebija szyków Wolności drogę otwartą!
Groźny i szybki jak wichru fala
Na czele bystrych rumaków —
Jednym zamachem miecza obala
Mnogie zastępy żołdaków...
O! gdybym ja mógł dłońmi słabemi
I piersią bólem rozdartą
Zginąć — lecz przebić dla bratniej ziemi Wolności drogę otwartą!
Złudne nadzieje! Jam jest samotny
Sam na swej ziemi rodzinnej,
Cóż może zdziałać głos mój stokrotny
Wśród głuchej ciszy pustynnej?
Przed wzrokiem ludu jasne podwoje
Wolności słońca zaparto,
Sam tylko jeden czczę bóstwo moje Wolności drogę otwartą!
Wyście przebili żelazne drogi
Dla lotnoskrzydłej swej jazdy,
I przestępując wszechwiedzy progi,
Patrzycie z dumą na gwiazdy —
I dla mnie wielkie myśli podboje
Nieobojętną są kartą,
Lecz bardziej wielbi ją bóstwo moje: Wolności drogę otwartą!
I choć by wszystkich narodów ziemi
Nadzieja była stracona,
My jedni bracia dłońmi silnemi
Wznośmy wolności znamiona...
Boże! do ciebie wznosim swe pienia,
Ty wróć nam ziemię wydartą —
I przebij siłą swego ramienia
Wolności drogę otwartą!