I cóż, że ciernie dziś nam już w kołyski
lecą, że do snu głodne psy nam wyją!
że matki nasze łzami nas dziś myją!
że nam na szyjach obróż znać odciski!...
Cóż, że nam życie szydnym śmiechem w oczy
parska?... Nam ciernie są jak wonne kwiaty,
bowiem w dalekie zapatrzeni światy
nie widzim widma, co przed wami kroczy.
Łzy nam się mienią w perły i opale,
obroże w święte męczennictwa wieńce,
idziemy niby ociemniali żeńce,
którzy w sierp zbrojni dążą w pustyń dale...
Głodnych psów wycie — naszych żądz — nam pieśnią,
przy której piszem drammy, poematy,
i potrząsając żelaziwem kraty,
więziennych murów karmimy się pleśnią!...