Poeci (Sebyła)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Sebyła
Tytuł Poeci
Pochodzenie Pieśni szczurołapa
cykl Ryby na piasku
Wydawca Księgarnia F. Hoesicka
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia „Stołeczna“ G. Kryzel
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
POECI

Wieczorami w złotych kawiarniach, w niebieskim dymie tytoniu,
Gwarzą sennie oszukani poeci, oszukani niepotrzebni nikomu

Oszukały ich wiosny i zimy, jesienie i liście młode,
Oszukały ich wschody słońca, złoto sinych fal przed zachodem.

Oszukały ich nawałnice i wiatrów szumiących huk,
Oszukały: cierpienie — i litość, — śmierć codzienna, miłość — i Bóg!

Oszukały: żelazo i beton, łuki mostów i trzask samolotów
Rznące wodę śruby okrętów, i ścisłość gwiezdnych obrotów

Oszukały ich serca własne, mijający smutek — i radość,
Gniew, jak rzeka wzdęty powodzią, i krew z gardła tryskająca popradem

Oszukały ich szturmy i rzezie, i gnijąca woda okopów,
Nieuchronnych chichot pocisków, trupy zdrowych i młodych chłopów.

Oszukali ich księża i wodze, robotnicy, żebracy, uczeni,
Oszukały skrzydła jaskółek, i wróble sejmy w jesieni.

Zamarzłe w kamień bieguny, wybieliły im oczy śniegami,
Zwrotnikowe słońce przebiło puste oczy złotemi gwoździami


Teraz chodzą we dnie jak szpicle, po gładkich asfaltowych ulicach,
I czytają spotkanym braciom oszukańcze myśli w źrenicach.

Czytają fałszywy smutek, niepotrzebne, nierozumne szczęście.
Głucha litość karki im zgina, hamowany gniew zwiera pięście.

Jak samotne anteny słuchają szumu nieba i ryku chmur,
Wrzasku syren, chlustania wapna na świeży czerwony mur

Słuchają, jak w lesie gmerze niską trawę miljon mrówczych nóg,
Jak słońce niezmęczone wali granatami promieni w bruk

Jak się burzy zielony Atlantyk, jak przygięty przez wiatr wyje las
Jak w chodnikach kopalni „Kleofas“ niewidzialny szoruje gaz.

Szepcą jakieś straszliwe bluźnierstwa, i modlitwy ciche, jak staw,
Żarliwe jak szerzący się płomień, falujące, jak morze traw

Szepcą pieśń zachodniego wiatru, i śpiew dojrzałego żyta,
Śpiew na Wiśle łamiących się lodów — i jabłoni która przekwita.

Wiedzą dobrze, że nie sięgną do nieba sznury słów uwitych z konopi,
Że płynie bez przerwy rzeka, która wszystko najciszej zatopi.


Że wieczność połknie ich słowa i modlitwy nabrzmiałe słodyczą,
I bluźnierstwa, a klątwy — gwiazdy fioletowem światłem zakrzyczą.

Wieczorami w złotych kawiarniach roześmiani słonecznie, jak dzieci,
Siedzą w gęstych dymach tytoniu — oszukani poeci.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Sebyła.