Podróże Gulliwera/Część czwarta/Rozdział IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jonathan Swift
Tytuł Podróże Gulliwera
Wydawca J. Baumgaertner
Data wyd. 1842
Druk B. G. Teugner
Miejsce wyd. Lipsk
Tłumacz Jan Nepomucen Bobrowicz
Tytuł orygin. Gulliver’s Travels
Źródło Skany na commons
Inne Cała część czwarta
Indeks stron


ROZDZIAŁ IV.



Wyobrażenia Houyhnhnmów o prawdzie i kłamstwie.
— Opowiadania autora zganione przez jego pana.
— Autor opowiada swojemu panu z największą dokładnością szczegóły tyczące się tak jego osoby,
jak przypadków, które mu się w podróżach zdarzyły.



M


Mój pan słuchał tego opowiadania z oznakami największego nieukontentowania, gdyż powątpiewać lub niewierzyć, są wcale nieznajome w tym kraju rzeczy, tak że Houyhnhnmowie nie wiedzą co mają w takim razie czynić. Przypominam sobie, że gdym w rozmowach moich z panem o własnościach rodzaju ludzkiego w innych krajach, wspomniał o kłamstwie i oszukaństwie, nigdy — lubo był bardzo przenikliwego rozumu — nie mógł pojąć, coby to znaczyło, mówiąc: że mowa udzieloną nam została dla wzajemnego wynurzania sobie myśli naszych i dla uwiadamiania się wzajemnie o rzeczach nam nie wiadomych. Jeżeli więc kto coś mówi co wcale nie istnieje, natenczas chybia przeznaczonego celu; bo ten do którego mówił, nie może powiedzieć że go zrozumiał, i zamiast nauki zostawia go w gorszym od niewiadomości położeniu, przywiodłszy go aby wierzył, że biała rzecz jest czarną a krótka długą. Takie są wyobrażenia Houyhnhnmów o kłamstwie, które wszyscy ludzie tak dobrze znają i doskonale używać umieją.

Wracam z ustępu do rzeczy: gdym go zapewniał, że w mojej ojczyznie Jahusy są jedynemi rozumem obdarzonemi i panującemi zwierzętami, powiedział mi że tego żadnym sposobem pojąć nie może i spytał mi się: czy my też mamy jakie Houyhnhnmy i jakie są ich zatrudnienia? Odpowiedziałem mu, że wielką mamy ilość Houyhnhnmów; że w lecie pasą się na łąkach, w zimie zaś są żywione w przeznaczonych na to domach, gdzie Jahusy im usługują, czyszczą im skórę, wyczesują włosy, umywają nogi, opatrują żywnością i robią posłanie. „Rozumiem cię — odezwał się do mnie mój pan — chociaż wasze Jahusy mniemają, że posiadają rozum, jednakże Houyhnhnmy są waszemi panami; oby tylko nasze Jahusy były tak posłusznemi i niedzikiemi jak w waszym kraju.“

Prosiłem go najmocniej aby mnie uwolnił od dalszego opowiadania, w przekonaniu że powieść moja niezmiernie go zmartwi i rozgniewa. Lecz mój pan obstawał przy swoim rozkazie, abym mu wszystko a wszystko opowiadał. Czyniąc zadosyć jego żądaniu opowiadałem dalej. — Houyhnhnmy które my końmi nazywamy, są między wszystkiemi zwierzętami które tylko posiadamy najpiękniejszemi i najszlachetniejszemi; odznaczają się wielką siłą i prędkością; jeżeli należą do znakomitych osób, używają ich jedynie do jeżdżenia, gonitw i podróżowania. Obchodzą się z niemi jak najlepiej i opatrują najtroskliwiej, dopóki są młode i zdrowe na nogi; ale skoro zaczynają starzeć, sprzedają je innym Jahusom, którzy ich dręczą nielitościwie, używając do robót ciężkich i podłych, aż się zamęczą. Natenczas zdejmują z nich skórę i tę sprzedają, a resztę zaś rzucają na żar psom i drapieżnym ptakom.

Zwyczajna zaś rasa koni nie ma tak szczęśliwego losu. Właściciele ich są pospolicie dzierżawcy, furmani, lub inni z niższych klass ludu, którzy cięższej jeszcze wymagają roboty i daleko gorszą dają żywność.


Opisałem mu najlepiej jak tylko mogłem, sposób nasz jeżdżenia konno,


kształt i użytek uzdy,



siodła,



ostrogi,


bicza, szrorów i kół.


Na ostatku dodałem: że przymocowują do końców nóg naszych Houyhnhnmów, blachy z twardej substancyi żelazem zwanej, aby sobie nie psuły kopyt na twardych kamiennych drogach, na których zwyczajnie podróżujemy.

Mój pan dał mi poznać wielkie swoje nieukontentowanie i oświadczył mi: iż niezmiernie go zadziwia, że się odważamy wsiąść na grzbiet Houyhnhmna; jest albowiem przekonany, że najsłabszy z jego służących byłby w stanie zrzucić najsilniejszego Jahusa, lub padłszy na grzbiet zgnieść takie zwierze. Odpowiedziałem mu na to: że nasze konie zostają już od trzeciego lub czwartego roku stósownie do mającego się z nich zrobić użytku wprawiane i ujeżdżane; zanadto dzikich i złośliwych używają do ciągnienia wozów ciężko naładowanych, i za najmniejsze nieposłuszeństwo lub krnąbrność karzą ich surowo już za młodu: konie zaś przeznaczone do noszenia siodła lub ciągnienia powozów, zostają zwyczajnie kastrowane we dwa lata po urodzeniu, dla uczynienia ich łagodniejszemi i posłuszniejszemi; że są w prawdzie czułe na nagrody i kary, lecz zawsze trzeba mieć wzgląd na to, że nie mają najmniejszego śladu rozumu, podobnie jak Jahusy w tym kraju.

Z wielką trudnością mogłem mu to wszystko opisać; aby pojął należycie, musiałem używać wiele zbaczań słownych, albowiem język Houyhnhnmów nie jest tak bogaty w wyrazy, bo namiętności i potrzeby ich są nieporównanie mniejsze niźli u nas. Ale niepodobieństwem jest opisać jego gniew szlachetny, gdy mu opowiedziałem srogi nasz sposób postępowania z końmi, osobliwie nielitościwe kastrowanie, dla uczynienia ich niezdatnemi do rozmnożenia swego rodzaju i dla łatwiejszego przyzwyczajenia ich do niewolnictwa.

Jeżeli w rzeczy samej, powiedział, istnieje kraj gdzie Jahusy posiadają rozum, natenczas być muszą i panującemi nad wszystkiemi zwierzętami, bo rozum zawsze i wszędzie odniesie zwycięztwo nad bydlęcą siłą. Lecz zastanawiając się nad kształtem i budową naszego ciała a szczególnie mojego, mniema że żadne stworzenie podobnej wielkości nie może być gorzej usposobione do używania rozumu w zwyczajnych potrzebach życia. Życzył sobie wiedzieć czy moi współbracia do mnie są podobni, czy do Jahusów jego ojczyzny. Powiedziałem mu, że większa część moich współbraci będących w równem ze mną wieku życia, mają taką budowę ciała i kształt jaką ja posiadam; młodzi i kobiety są jeszcze delikatniejszemi, i skóra, szczególnie ostatnich, jest białą jak mleko. Odpowiedział mi, że istotnie bardzo się różnię od innych Jahusów, że nie jestem tak brzydkim i nieczystym; ale co się tycze użytku członków ciała, to one mnie daleko przewyższają; że paznokcie moje u nóg i rąk do niczego mi służyć nie mogą: moje przednie nogi nie zasługują nawet aby je tak nazywano, bo nigdy jeszcze nie widział mnie chodzącego na nich; są one za nadto delikatne, aby mogły znieść twardość ziemi: po największej części nie okrywam ich niczem, a jeżeli czasem używam jakiego okrycia, nie jest ono bynajmniej tej formy i trwałości jak u tylnych nóg. Że nie mogę chodzić z pewnością, bo w przypadku pośliźnięcia się jednej z tylnych nóg, niezawodnie upaść muszę. Nie mniej ganił i inne części mojego ciała: płaskość mojej twarzy, wysterczanie nosa, położenie oczy zanadto blizko jedno od drugiego, tak że ani na prawo ani na lewo obglądać się nie jestem w stanie bez obracania głowy: że nie mogę jeść, jeżeli nie podnoszę przednich nóg do gęby, przezco podobno natura stawy ich tak urządziła aby tej potrzebie odpowiadać mogły.

Że nie może pojąć do czego służą te liczne stawy i oddziały moich nóg tylnych; są one za miękkie, aby mogły znieść twardość i ostrość kamieni i przez to muszę je okrywać skórą innych zwierząt: że moje ciało nie jest niczem zabezpieczone przeciwko upałom i zimnu, i jestem przymuszony używać odzieży, którą codzień z wielką pracą zdejmować i znowu wkładać trzeba: że wszystkie zwierzęta w tym kraju mają naturalną odrazę od Jahusów, słabsze uciekają przed niemi, mocniejsze zaś stronią ich. Jeżeli nawet posiadamy rozum, nie może sobie wystawić, jakim sposobem zwyciężamy ten naturalny wstręt który inne stworzenia mają do nas i jak możemy je służebnemi sobie uczynić. „Ale nie chce — powiedział — sprzeczać się teraz ze mną nad tem i życzy sobie, abym mu opowiedział własną moją historyą, opisał kraj gdziem się urodził, tudzież mój sposób życia i przypadki które mi się przed przybyciem do tego kraju zdarzyły.“

Odpowiedziałem mu, że mojem najgorętszem życzeniem jest ile możności zadosyć uczynić jego żądaniom, lecz wątpię bardzo czy będę się mógł wyrazić zrozumiale dla niego, szczególnie co się tycze przedmiotów, o których nie może mieć żadnego wyobrażenia, bo nie widzę nic w tym kraju coby było do nich podobnem; jednakże będę się starał wytłomaczyć to przez przyrównania gdzie mi na wyrazach zabraknie, i prosiłem go aby mi w tem chciał być pomocnym: co mi też łaskawie przyobiecać raczył.

Powiedziałem mu, że jestem urodzony z poczciwych rodziców na wyspie Anglią zwanej, która tak daleko ztąd jest odległą, iż najmocniejszy z jego służących, w przeciągu rocznego obrotu słońca ledwo tę drogę odbyć potrafi; że pierwej trudniłem się chirurgią to jest kunsztem leczenia ran i skaleczeń przypadkowych lub z namysłu zadanych; moją ojczyzną rządzi samica naszego rodzaju, królową zwana: na ostatniej podróży mojej, którą przedsięwziąłem celem zbogacenia się, byłem dowódzcą okrętu i miałem pięćdziesiąt Jahusów pod mojemi rozkazami: że największa część z nich wymarła w drodze, przez co przymuszony byłem przyjąć na ich miejsce innych, z różnych narodów pochodzących. Dwa razy był nasz okręt w niebezpieczeństwie rozbicia się: raz przez wielką burzę, a drugi raz przez uderzenie o skałę.

Tu przerwał mój pan pytając się, jak mogłem namówić obcych z różnych krajów do puszczenia się ze mną na morze, po tylu poniesionych stratach i klęskach które miałem. Odpowiedziałem mu, że to byli ludzie w rozpacznem będący położeniu, którzy przez popełnione występki lub wielkie ubóstwo musieli opuścić swój kraj rodzinny; niektórzy z nich zrujnowani zostali przez processa, drudzy przez pijaństwo, grę lub rozwiozłość; jedni musieli uciekać z powodu zdrady kraju lub popełnionej zbrodni, kradzieży, otrucia, rabunku, krzywoprzysięztwa, oszustwa, fałszowania monet, zgwałcenia kobiet i innych nienaturalnych rozwiozłości, dezerterowania lub przejścia do nieprzyjaciela, i większa część z nich uciekła z więzień. Żaden z nich nic odważy się wrócić do swej ojczyzny z obawy ażeby go nie powieszono lub wsadzono na całe życie do więzienia: muszą przeto szukać utrzymania swego w innych miejscach.

Pod czas tej rozmowy, raczył mój pan przerywać mowę moją kilka razy. Musiałem używać wiele zbaczań słownych, dla opisania mu natury tych zbrodni przez które większa część tych ludzi zniewoloną została opuścić swoją ojczyznę. To opowiadanie wymagało wiele rozmów przez kilka dni trwających, nim mnie mógł zrozumieć. Nie mógł jednak żadnym sposobem pojąć, w jakim celu ci ludzie tyle występków i zbrodni popełniali. Dla wytłomaczenia mu tego, usiłowałem dać mu wyobrażenie o nienasyconej żądzy bogactw i władzy, jako też o strasznych skutkach rozwiozłości, zbytku, złości i zazdrości; to wszystko musiałem mu objaśnić za pomocą porównań i przykładów. Poczem podniósł oczy swoje do nieba z zadziwieniem i największem nieukontentowaniem, jak osoba, której wyobraźnia od rzeczy nigdy nie widzianych i niesłyszanych mocno uderzoną została.

Przez brak wyrażeń na oznaczenie

POTĘGI,

RZĄDU,
WOJNY,
PRAWA,

KARY,

nie byłem w stanie dać mojemu panu wyobrażenia o tych rzeczach. Lecz ponieważ posiadał bystry i przez głębokie rozmyślanie i rozmowy wykształcony rozum, potrafił wystawić sobie co rodzaj ludzki w naszej części ziemi uskutecznić zdoła; i prosił mnie abym mu dał dokładną wiadomość o Europie a osobliwie o Anglji mojej ojczyznie.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jonathan Swift i tłumacza: Jan Nepomucen Bobrowicz.