Podróż Naokoło Księżyca/XI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Verne
Tytuł Podróż Naokoło Księżyca
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1870
Druk Drukarnia Gazety Polskiéj
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Autour de la Lune
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
ROZDZIAŁ XI.

Fantazja i rzeczywistość.

— Czy widziałeś kiedy księżyc? ironicznie zapytał pewien professor jednego ze swych uczniów.
— Nie, panie professorze, odpowiedział uczeń z większą jeszcze ironią; ale muszę wyznać, że słyszałem o nim mówiących.
Żartobliwa odpowiedź ucznia, mogłaby w pewnym sensie być powtórzoną przez ogromną większość istot pod księżycem zamieszkałych. Iluż to ludzi słyszało rozmowy o księżycu, a nigdy go nie widziało..... przynajmniej przez szkła lunety lub teleskopu! Iluż nie widziało nigdy mappy swego satelity!
Patrząc na kartę selenograficzną, jedna z pierwszego razu uderza nas osobliwość. Wbrew układowi jakiego zwykle pilnują się co do planet Ziemi i Marsa, lądy na księżycu zajmują szczególniej południową jego półkulę. Te lądy nie przedstawiają owych linij krańcowych tak czystych i regularnych, jakie określają Amerykę południową, Afrykę i półwysep indyjski. Wybrzeża ich nierówne, kapryśne, głęboko pokrajane, obfitują w zatoki i półwyspy. Mocno przypominają one całą gmatwaninę rozległego archipelagu Sunda (w Malezji), gdzie grunta do zbytku są pokrajane. Jeśli żegluga istniała kiedy na powierzchni księżyca, to musiała być bardzo trudną i niebezpieczną, i wypada żałować marynarzy i hydrografów selenickich, jednych gdy przybijali do tych niebezpiecznych przystani, — drugich gdy kreślić mieli owe kapryśne wybrzeża.
Spostrzedz także łatwo, że na kuli księżycowej biegun południowy ma więcej lądów aniżeli północny; na tym ostatnim istnieje niewielka tylko przestrzeń ziemi oddzielona od innych lądów rozległemi morzami[1]. Południowa półkula cała prawie okryta jest lądami. Być więc może iż Selenici dawno już zatknęli flagę na jednym ze swych biegunów, gdy tymczasem na ziemi Franklin, Ross, Kane, Dumont-d’Urville, Lambert, napróżno dotąd usiłowali dotrzeć do tego punktu nieznanego.
Wysp wielka jest obfitość na powierzchni księżyca. Wszystkie prawie podłużne lub okrągłe, jakby wyszły z pod cyrkla, zdają się formować rozległy archipelag, podobny do tej pięknej gromady rzuconej pomiędzy Grecją i Azją Mniejszą, którą niegdyś mitologia najpowabniejszemi swemi ożywiła legendami. Pomimowolnie na myśl przychodzą Naxos, Tenedos, Milo, Carpathos, i szuka się wzrokiem okrętu Ulisessa lub statku Argonautów. Tak przynajmniej twierdził Michał Ardan, szukający na karcie greckiego archipelagu. W oczach jego towarzyszy nieobdarzonych tak bujną wyobraźnią, widok tych wybrzeży przypominał raczej rozrzucone grunta Nowego Brunświku i Nowej Szkocji; a tam gdzie Francuz odnajdywał ślady bajecznych bohaterów, ci Amerykanie upatrywali punktów dogodnych do założenia kantorów w interesie handlu i przemysłu księżycowego.
Na zakończenie opisu kontynentalnej części księżyca, powiedzmy kilka słów o jej układzie orograficznym. Widać tam bardzo czysto łańcuchy gór, pojedyncze góry i wąwozy. Podział ten obejmuje wszystkie wyniosłości księżycowe, nadzwyczaj nierówne. Jest to ogromna Szwajcarja, nieustanna Norwegja, w której wszystko zrobiło działanie plutoniczne. Ta powierzchnia tak nierówna, jest rezultatem ciągłych kurczeń się skorupy w chwili formacji tej gwiazdy. Tarcza księżycowa daje pole do obszernych badań zjawisk geologicznych. Według zdania niektórych astronomów, powierzchnia jej jakkolwiek dawniejsza od powierzchni ziemi, pozostała jednak nowszą. Nie ma tam wód psujących wypukłość pierwotną, których coraz zwiększające się działanie sprowadza pewien rodzaj ogólnego poziomowania; nie ma powietrza, którego wpływ szkodliwie rozkładający zmienia profile (zarysy) orograficzne. Tam działalność plutoniczna, nie przerywana siłami neptunicznemi, występuje w całej swojej pierwotnej czystości. Jest to ziemia taka, jaką była zanim ją wody z odpływami i przypływami morskiemi nie zamuliły warstwami osadowemi.
Wzrok strudzony długiem błąkaniem się po tych obszernych lądach, przenosi się na obszerniejsze jeszcze, morza. Nietylko że konformacją swą, położeniem i widokiem przypominają one oceany ziemskie, ale jeszcze, tak samo jak i na ziemi, zajmują większą część kuli. A jednak nie sąto obszary wodne, lecz płaszczyzny, których naturę podróżni spodziewali się zbadać wkrótce.
Astronomowie nadali tym mniemanym morzom nazwiska co najmniej dziwaczne, które jednak aż dotąd nauka uszanowała. Michał Ardan miał słuszność porównywając ten atlas do „mappy krainy czułości“ nakreślonej przez jakąś Scudery lub jakiego Cyrano de Bergerac.
— Tylko, dodał on, nie jest to już mappa krainy Uczucia jak w XVII wieku, ale jest to karta życia bardzo wyraźnie na dwie przedzielona części: jednę żeńską, drugą męzką. Dla kobiet prawa, a dla mężczyzn lewa półkula.
Prozaiczni towarzysze Michała, wzruszali tylko ramionami na tę jego paplaninę. Barbicane i Nicholl z całkiem innego punktu zapatrywali się na mappę księżyca, aniżeli ich przyjaciel fantasta, jakkolwiek i ten ostatni miał troszeczkę słuszności. Proszę to osądzić.
W lewej półkuli spotrzegać się daje „morze Chmur“ gdzie tak często gubi się rozum ludzki. Niedaleko ztamtąd „morze Deszczów“ do którego spływają wszystkie troski życia. W pobliżu płynie „morze Burz“ gdzie człowiek walczy wciąż ze swemi namiętnościami, najczęściej zwycięztwo nad nim odnoszącemi. Potem znękany zawodami, zdradą, niewiernością, i całym szeregiem nędz ziemskich, cóż znajduje na końcu swej karjery? — oto wielkie „morze Humorów“ zaledwie trochę złagodzone kilkoma kroplami wód z „zatoki Rosy“ — Chmury, Deszcze, Burze, Humory! zaprawdę życie człowieka nic nad to nie obejmuje, i całe w tych czterech zamyka się wyrazach.
W półkuli prawej „kobietom poświęconej“ spotykamy morza mniejsze, których nazwy znaczące odnoszą się do wypadków życia kobiecego: morze Pogody, nad którem pochyla się młoda dziewica, i jezioro Snów, z którego dla niej odbija się przyszłość uśmiechnięta. Dalej morze Nektaru, z falami czułości. Potem morze Przesileń, i dalej morze Wyziewów, którego wymiary są może nazbyt szczupłe, i nareszcie to rozległe morze Spokoju, w którem utonęły wszystkie fałszywe namiętności, wszystkie marzenia bezużyteczne, wszystkie pragnienia nienasycone, i którego fale przelewają się spokojnie w jezioro Śmierci.
Jakiż szereg dziwacznych nazwisk! Jakiż dziwny podział tych dwóch półkul księżyca, złączonych ze sobą jak mężczyzna z kobietą, tworzących ową sferę życia rzuconą w przestworze. I czyż fantasta Michał nie miał słuszności tłumacząc w taki sposób tę fantazję starych astronomów?
Lecz gdy jego wyobraźnia tak się „po morzach“ błąkała, poważni jego towarzysze, bardziej geograficznie rzeczy rozważali. Wyuczali się napamięć tego Świata nowego: wymierzali kąty jego i średnice.
Dla Barbicane’a i Nicholl’a morze Chmur było rozległą przestrzenią ziemi z górami stożkowatemi, zalegającą w znacznej części zachodnią stronę półkuli południowej; zajmowała ona 184,800 mil kwadratowych, a środkowy jej punkt przypadał pod 15 stopniem szerokości południowej, i 20 stopniem długości zachodniej, Ocean Burz, ocenaus Procellarum, najobszerniejsza z płaszczyzn tarczy księżycowej, zajmowała powierzchnię 328,300 mil kwadratowych, a środek jej znajdował się pod 10° szerokości północnej, i 45° długości wschodniej. Z łona jej wynurzały się cudne góry promieniejące Keplera i Arystarcha.
Więcej na północ od morza Chmur łańcuchem wysokich gór oddzielone rozciągało się morze Deszczów mare Imbrium, którego środek przypadał pod 35° szerokości północnej i 20° długości wschodniej; było ono kształtu prawie stożkowego i zajmowało przestrzeń 19,300 mil. Niedaleko stamtąd morze Humorów mare Humorum, rozległe na 44,200 mil kwadratowych tylko, położone było pod 25° szerokości południowej i 40° długości wschodniej. Wreszcie na wybrzeżach tej półkuli zarysowywały się jeszcze trzy zatoki: Torride, Rosa i Iris, niewielkie płaszczyzny ściśnięte wysokiemi gór łańcuchami.
Półkula „Żeńska“ rozumie się kapryśniejsza, odznaczała się morzami mniejszemi i liczniejszemi. W stronie północnej „morze Zimna“ mare Frigoris pod 55° szerokości północnej i 0° długości, z powierzchnią 76,000 mil kwadr.; graniczyło ono z jeziorami Śmierci i Snów, oraz morzem Pogody, mare Serenitatis pod 25° szerokości północnej i 2° długości zachodniej: zajmuje powierzchnię 85,000 mil kwadr. Morze Przesileń, mare Crisium dobrze odgraniczone, bardzo okrągłe, pod 17° szerokości północnej i 55° długości zachodniej, rozciąga się na przestrzeni 40,000 mil kwadr. prawdziwe morze Kaspijskie zewsząd górami opasane. Potem przy równiku, pod 5° szerokości północnej i 2° długości zachodniej ukazywało się morze Spokoju, mare Tranquillitatis zajmujące 121,509 mil kwadratowych; to morze na południu łączyło się z morzem Nektaru, mare Nectaris rozległem na 28,800 mil kwadr. pod 15° szerokości południowej i 35° długości zachodniej, a na wschód z morzem Płodności, mare Fecunditatis, najobszerniejszem na tej półkuli, zajmującem 219,300 mil kwadr. pod 3° szerokości południowej i 5° długości zachodniej. Wreszcie najdalej na północy i najdalej na południe dwa jeszcze były morza: Humboldta, mare Humboldtianum powierzchni 6500 mil kwadr. i Australskie, mare Australe zajmujące 26 mil powierzchni.
W środku tarczy księżycowej na samym równiku i na południku zero, widniała zatoka Środka, sinus Medii, jakby rodzaj łącznika pomiędzy dwiema półkulami.
Tak się oczom Nicholl’a i Barbicane’a przedstawiała powierzchnia satelity ziemskiego. Gdy do siebie dodali te wszystkie wymiary, dowiedzieli się, że powierzchnia tej półkuli wynosiła 4 miljony 738,160 mil kwadratowych, z których 3 miljony 317,600 mil przypada na wulkany, łańcuchy gór, góry stożkowe, wyspy, słowem wszystko co stanowiło część stałą księżyca, a 1 miljon 410,400 mil na morza, jeziora, błota, czyli to co płynną część jego składało. Dla czcigodnego Michała Ardan były to rzeczy jak może być najobojętniejsze.
Ta półkula, jak widzimy, jest 13 1/2 razy mniejsza od półkuli ziemskiej, a jednak Selenografowie naliczyli już na niej z górą 50,000 kraterów. Jestto więc powierzchnia wydęta i porozpadana, prawdziwa warząchew, godna prozaicznego przydomka, jaki jej Anglicy nadali: green cheese to jest „ser zielony“.
Michał Ardan aż do góry podskoczył, gdy Barbicane wymówił tę nazwę ubliżającą i niegrzeczną.
Otóż to jak Anglo-Saksonowie w dziewiętnastym wieku traktują piękną Djanę, jasnowłosą Febe, miłą Izys, ujmującą Astarte, królowę nocy, córkę Latony i Jowisza, młodą siostrę promiennego Appolina!







  1. Rozumie się że pod wyrazem „morza“ pojmujemy te niezmierne przestrzenie, które prawdopodobnie zalane niegdyś wodami, obecnie są tylko płaszczyznami bardzo rozległemi.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Juliusz Verne.