Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863/Relacya z podróży księdza Porfirego Uspeńskiego

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Eustachy Iwanowski
Tytuł Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863
Podtytuł Roku 1875 opisana z przydaniem różnych o Ziemi Świętéj szczegółów, i o Synai.
Wydawca nakładem autora
Data wyd. 1876
Druk Wincenty Kornecki
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Relacya z podróży księdza Porfirego Uspenskiego.

Ksiądz Porfiry Uspenski naprzód Archimandryta, teraz biskup wikary metropolitalny kijowski, mieszkający w michajłowskim, gdzie są relikwije św. Barbary, soborze. Wydał trzy tomy dość obszérne podróży swoich. Książki te, dla drobnych szczegółów, nie znaczących zdarzeń, które opisuje obszérnie, dla dyalogów, są uciążliwe do czytania. Przeplatają tę opisy, westchnienia, uwagi duchowne, pełne niechęci, uprzedzenia, odrazy do Kościoła św. katolickiego. Znajdują się jednak i ważne szczegóły. Zna bardzo dobrze język grecki; biegły w dyalektach najdawniejszych słowiańskich, umie je czytać, rozróżniać, rozjaśniać. Przeglądał z uwagą, z upodobaniem, jako znawca, biblioteki klasztorne, rękopisma dotąd zupełnie nieznano. Porobił z niektórych wypisy, inne przełożył, zebrał przeto ważne materyały. Języka arabskiego i koptyjskiego nie znał, przeto tylko cząstkę z tych skarbów piśmiennych przywiózł. Napisy na górach synajskich skopijował. W sporach między uczonymi co do starożytności egipskich napisów synajskich, zdania jego bardzo trafne, przez uczonych niemieckich cenione; równie i co do góry, która jest rzeczywistą Mojżeszową, mają powagę, i za najgruntowniejsze są uznane. Z jego to podróży, ciekawsze, ważniejsze fakta, wziąwszy je za treść, za tło, iż tak rzekę, w swoim duchu, i swoim sposobem, o górze Synai jeszcze opowiem. Wyrazy księdza Porfirogo powtórzone dosłownie, cudzysłowem są oznaczone.
W jego opowieści znajdujemy spis relikwij, znajdujących się w klasztorze; szczególne opisanie dóbr i własności zgromadzenia. A co najwięcéj mię zajęło, że żarliwym będạc szyzmatykiem, usiłując ubliżyć Kościołowi katolickiemu, najsilniej go pismem swém wsparł i umocnił. 1) Wynalazł, i zacytował bullę Ojca św. Grzegorza IX z XIII wieku, szanowaną i zachowywaną na górze Synai, która dowodzi, że najstarożytniejszy i najświętszy z klasztorów wschodnich był zależnym od św. Rzymskiéj Apostolskiéj Stolicy, która przywileje patryarchów, nadania dóbr, sankcyą swoją utwierdziła. Wszystkie przywileje duchowne i dziedzictwa, Stolica św. rzymsko-apostolska ubezpieczyła. Posiadanie tego wszystkiego, co nadali cesarze, królowie, nie było w przekonaniu ich pewném, dopókąd stolica rzymska nie uznała, i błogosławieństwem swojém nie osłoniła. Gdy potém szyzma się rozwinęła, i ogarnęła najświętsze miejsca, i bullę Ojca św. usiłowano zniszczyć. Jednak od zatraty ocalono, i dochowują ją z czcią najświętszą. 2) Mówi i wyjaśnia, że między piérwszémi pustelnikami góry Synai, znajdywali się zakonnicy, pustelnicy rzymscy. Nakoniec opisy naocznego świadka, który w klasztorze mieszkał, przekonywają o najzupełniejszém rozprzężeniu klasztorów wschodnich w każdém miejscu. Świętość miejsca, pielgrzymki pobożnych, od zepsucia i zniszczenia moralnego nie zachowały.

Synai starożytny.

Synajski półwysep jest z położenia swego regularnym trójkątem, którego kąt ostry ze strony południowéj opiéra się o morze Czerwone, przy samém rozdzieleniu się jego na dwie odnogi Suezką i Elancką, które obléwają ze wschodu i zachodu ten półwysep. W samym środku tego trójkąta jest grupa wielka gór, nazywanych Banat, Synai, Choryw, św. Katarzyny, św. Epistymii, Um-Szomar, i t. d. Te góry słyną z cudów łaski Bożéj. Tam przez wiele wieków chwalili Boga świętobliwi pustelnicy.
W strefie wschodniéj synajskiego półwyspu, piętnaście wieków przed przyjściem Chrystusa Pana, mieszkali Madyanici. Między niémi był jeden mąż świętobliwy, który czcił prawdziwego Boga, nazywał się Jofor. Uciekając od Faraona, do jego namiotów schronił się Mojżesz, i pasł trzody przez lat 40. Zwykle je pędził w stronę góry Synai-Choryw. Tam, na téj górze, w postaci krzaku gorejącego zjawił się Bóg; dał mu moc czynienia cudów, i wysłał go dla oswobodzenia Izraela. Ten krzak gorejący, w którym Bóg mówił, wsławił na wieki Synai. Miejsce zostało odtąd świętém.
Gdy Izrael przechodząc do Ziemi obiecanéj, rozłożył się u stóp góry obozem, na jéj szczycie otrzymał Mojżesz 10 Bożego przykazania w dwóch tablicach. Izrael, wszedłszy do Ziemi obiecanéj zostawił za sobą Synai, prorocy jednak o tém miejscu jako świętém dla Izraela wspominali; Debora, a najszczególniéj Dawid.[1]
Król ten prorok, gdy zwyciężył Idumejczyków, królewicz Ader, zatrzymał się w mieście połwyspu synajskiego Taran, i zabrawszy z sobą niektórych mieszkańców, uciekł do Egiptu. (III. ks. królewska, 11. 14. 19.)
Król Salomon przyłączył cały półwysep do królestwa Izraelskiego, i na odnodze wschodniéj w porcie Asion Sawerski (Асиҍенъ Саверскій) zbudował flotę, która wypływała do Indyi, do Ofiru, i po trzech latach powracała przywożąc wielkie skarby. Na górze Synai chronił się Elijasz od gniewu Achaba i Jezabelli, cudownych objawień Bożych doznawał (III ks. królewska. Roz. 19).
Król Judzki Jozafat naśladując Salomona, wznowił flotę w porcie odnogi morza Czerwonego od Buszy, która wracając z Ofiru ze wszystkiémi skarbami została zniszczoną (III ks. królewska, 22. 48).
Idumejczycy jeszcze od Dawida zwyciężeni, podnieśli głowę pomimo klęski, którą im Joram syn Jozafata zadał, utrzymali się przy niepodległości swojéj, i mieli wolny handel na Czerwoném morzu, i własny port swój. Judzki król Ozyasz na nowo port zdobył, umocnił, i pobiérał cła od miejscowych i okolicznych ludów. Za czasów wnuka jego króla Judzkiego Achaza, król syryjski Raasson zawojował port i półwysep. Odtąd Synai należał do różnych cudzoziemskich narodów; do Nabatéjczyków, do Greków, Macedończyków, i Rzymian. Chwała Boża ustąpiła z téj góry na długie wieki.

Synai chrześcijański.
Od r. 33 do 300.

Wedle Pawła apostoła Synaiski półwysep osiedlody był przez potomków Izmaela, syna Abrahamowego i Agary. Mieszkańców półwyspu zwano Agarganie, synowie Agary. Zostawali pod zwierzchnością prefekta jerozolimskiego rzymskiego. Wozili żydów na uroczystość paschalną do Jerozolimy. Mieli stosunki ciągłe z Jerozolimą, jako miejscem pobytu głównego rządcy swego. Przywozili tam różne towary, jednak religii chrześcijańskiéj nie przyjęli w piérwszych wiekach. Na półwyspie Synajskim piérwsi się zjawili chrześcijanie z niższego Egiptu, od prześladowania się ukrywając za czasów Decyusza (250 r.). W ich liczbie był zgrzybiały już biskup ksiądz Cheremon. O tém mamy świadectwo Eusebii (Hist. Eclesia. L. VI. c. 42.).

Od roku 300 do 527.

Roku 307 za czasów poniesionego przez Kościół św. męczeństwa za panowania Dyoklecyana, cudownie zostało przeniesione ciało św. Katarzyny Aleksandryjskiéj, męczenniczki, i położone ręką anielską na szczycie saméj góry, która odtąd zowie się górą św. Katarzyny. Wkrótce potém ustanowione było biskupstwo na półwyspie Synajskim, w mieście Faran. Imię piérwszego biskupa jest nieznane. Poświęcił na kapłana żołnierza wojska cesarskiego Agapita, który po nim biskupem z rzędu drugim Synajskim został.
Za czasów Dyoklecyana przybyli na półwysep asceci, pobożni pustelnicy. Za pomocą ksiąg świętych i miejscowego podania wynaleźli to miejsce, gdzie był krzak gorejący Mojżesza, gdzie zostały nadane Boskie przykazania, gdzie wytrysnęła woda, i gdzie przebywał Elijasz prorok i słyszał głos Boga żywego. Odtąd przez wszystkie wieki, tę, którą ci święci mężowie uznali górą Objawienia Bożego, Synai, i najświętsze miejsce uważano za prawdziwe, a nie inne, i przy nich to nieprzerwanie przez wszystkie wieki pustelnicy przeżyli najstraszliwsze prześladowania, i doczekali się tryumfu Kościoła. Cesarzowa Helena na miejscu krzaku gorejącego zbudowała kościół, i przy nim obronną wieżę. W wieży mieszkał Ihumen, niektórzy kapłani, i usługa kościelna. W pustelniczych celach rozsypali się, samotnie mieszkali pustelnicy, którzy się co niedziela we dnie i w nocy zbiérali dla uroczystego nabożeństwa.
W jednej z pieczar mieszkał pustelnik Abba-Mojżesz, który od młodości poświęcił się Bugu, i przez 73 lat żył tylko daktylami i wodą. Wielkim darem słowa i leczenia chorób ludzkich obdarzony, nawrócił izmaelitów koczujących w okolicach miasta Faranu. Ochrzcił Owedyana, ich naczelnika, z wielą obywatelami około r. 350.
W IV wieku Arabski półwysep nie zaludniony, prawdziwą był pustynią; stosownym przeto, i ponętnym był dla tych, którzy się oderwać od świata, zapomniéć o nim pragnęli, chąc w Bogu jednym, w modlitwie najzupełniéj się zanurzyć i utonąć. Około r. 365 wodzem pustelników był Abba Situan. Przybył z Egiptu z uczniem swoim Zacharyaszem; założyli ogród, który własną ręką poléwali, sadzili. Drugi uczeń jego Patyra był biskupem farańskim, mieszkał w mieście, ale sroższe wiódł życie od pustelników.
W roku 373 egipski mnich Ammonijasz, pielgrzymując do świętych miejsc, w Palestynie zaszedł na Synai, i tam mieszkał przez pewien czas. Opisał życie pustelników synajskich, których sam widział, i od drugich słyszał. Porfiry biskup cytuje po grecku tytuł dzieła Ammonijasza, które zostało zachowane. Wedle téj opowieści z różnych stron się schodzili pustelnicy. Za jego czasu był jeden z Rzymu, drugi z Peloponezu. Zachodniego i wschodniego rytu kapłani, w jednym klasztorze, w jednym domu przebywali. Liczne już było zgromadzenie, jednak mieszkali każdy oddzielnie, w osobnéj pieczarze, a tylko w sobotę wieczór się schodzili. Przebywszy całą noc na modlitwie, w niedzielę, po skończoném nabożeństwie, i po przyjęciu Przenajświętszego Sakramentu, do pieczar się rozchodzili. Tak surowy wiedli żywot, jakby byli bezcieleśni. Nie jedli nigdy chleba, oleju, nie pili wina, żyli daktylami. Thumen tylko miał suchary dla pielgrzymów, i podróżnych. Zaraz po przybyciu Ammonijasza napadli Saraceni. W połowie IV wieku, Saraceni zabijali, grabili w Syryi, Palestynie, i Egipcie. Na półwyspie zamordowali mnichów pustelników; ocalał tylko Ihumen, i przybyły Ammonijasz, órzy do wieży pośpieszyli się schronić. Oblegli wieżę Saraceni, ale ujrzawszy światło nadprzyrodzone i cudowne na górze, uciekli. Wyratowani od śmierci poszli szukać ciał zabitych. Znaleźli 38, których pochowali, i dwóch ranionych śmiertelnie.
Wpadło na półwysep rozbójnicze plemię afrykańskie, które od 290 roku zbuntowawszy się przeciw Rzymianom, grasowało po różnych krajach cesarstwa. Mieszkańcy miasta zwanego Raifa wystąpili zbrojno przeciw napastnikom, ale zostali poraženi; 129 poległo, reszta rozbiegła się po górach. Odniósłszy zwycięstwo Afrykanie, mordowali żony i dzieci mieszkańców, którzy z nimi walczyli. Przyszli do wieży klasztornéj, szukając w niéj bogactw, i wymordowali wszystkich starców pustelników, którzy się tam schronili, jeden tylko uratował życie i cały fakt opowiedział, bł. Ammonijasz, który z wieży się przed przybyciem dzikich Afrykanów oddalił, i z opowiadania jedynego żyjącego świadka, fakt męczeństwa poniesionego na górze Synai opisał.
Chrześcijanie farańcy, to jest z Faranu, miasta położonego na półwyspie synajskim, w którém ustanowione było piérwsze biskupstwo; uzbrojeni w łuki, z Owedyanem na czele (tym, który przyjął chrzest św. od Abby-Mojżesza pustelnika); w liczbie 600 mężów, wyszli przeciw grasującym Afrykanom. Utraciwszy 84 ludzi zupełnie ich zwyciężyli, spalili ich łodzie, a wszystkim ziomkom, kapłanom, kobiétom, dzieciom, sprawili chrześcijański, uroczysty pogrzeb, trzymając w reku gałązki daktylowe, i śpiéwając psalmy. Ponieśli straszne męczeństwo pustelnicy, zaledwie jeden przy życiu został, ale liczba ich się przeto nie zmniejszyła, gdyż w daleko większéj liczbie przybywali. Posiéw uprawiony krwią męczeńską, wydawał coraz doskonalsze owoce. Nie brakowało Bogu i Panu Zastępów psalmistów, którzy we dnie i w nocy, na górze, gdzie przemówił do Mojżesza i Elijasza, nieustannie Go hymny anielskiémi chwalili.
Ci koczujący Arabi w IV i V wieku żyli tylko z miecza, napadu i morderstwa. Czcili gwiazdę poranną. Na jéj cześć zabijali niewolników, a gdy ich brakowało, wielblądy białe. Dla czci gwiazdy o niewolników się ubiegali, z ofiarą, się śpieszyli, aby wschodzące słońce zastało ją ukończoną. Poniósłszy dwukrotne męczeństwo pustelnicy synajscy wysłali do nich poselstwo. Ten, który przybył w imieniu klasztoru, znalazł własnego syna żyjącego, którego już opłakał. Napiwszy się wina obudzili się po wschodzie słońca; późniéj zmiękli, ukorzyli się, w przymierza ugody weszli. W IV i V wieku jeszcze byli straszni; kiedy posłów zabijali, jak to uczynili z Magdonem, wysłanym z Faranu i z synem Jego.
W IV wieku nietylko miasto Faran, ale i drugie Synajskie Ela było chrześcijańskiém, miało swego biskupa Piotra, który był na synodzie nicejskim. Heretyk Teodozyusz przez synod chalcedoński potępiony, umknął do Jerozolimy, chrześcijan burzył, uciekł na górę Synai, ale tam wiary nie złamał. Pustelnicy synajscy posłuszni i wierni byli prawom, które synody nicejski, i chalcedoński uchwaliły. W zawiązku swoim zakon synajski był prawowiernym, nie w znaczeniu, jak rozumieją dzisiejsi szyzmatycy, którzy prawowiernością mienią oderwanie się od stolicy rzymskiéj, i odszczepienie się od niéj, i jéj zlekceważenie. Prawowierność apostolska, synodalna wiara, którą okréśliły piérwsze synody, było uznawanie naczelnéj władzy rzymskiéj, apostolskiéj stolicy, i nierozerwana jedność w duchu i wierze. Li tylko chrześcijanie są prawowierni, którym przewodniczą biskupi rzymscy, jak w piérwszych wiekach wszystkie wątpliwości oni tylko rozstrzygali, i do ich wyroków apelowano. Klasztor synajski téj pierwotnéj wiary się trzymał, odtrącił Teodozyusza, zbiegłego herezyarchę z Chalcedonu. Wedle opisu Ammonijasza: „Pustelnicy karmili się owocami surowymi, ich nie gotując, aby dla potrzeb ciała, drogiego czasu od modlitwy nie odrywali. Jedni się posilali raz na tydzień w niedzielę, drudzy dwa razy w tydzień, inni raz na dwa dni. Złota i srébra nie mieli, nic nie kupowali, a co tylko mieli, oddawali darmo drugim. Zawiść była in nieznaną, ćwicząc się w doskonałości i pracy duchownéj, przed poczynającymi się nie pysznili, a ci, którzy na drogę świętobliwości wchodzili, szanowali poprzedników i naczelników swoich.“
„Na górze Synai był kościół przy krzaku gorejącym, około źródła, z którego wytrysnęła woda, i na samym wiérzchu góry maleńki kościołek, w miejscu, gdzie Mojżesz otrzymał przykazania Boskie. Nastąpiły szczęśliwe czasy dla całego Kościoła i dla góry Synai za Justynijana cesarza, około r. 527. Dla ubezpieczenia góry Synai rozkazał Wołochów z familijami, i mieszkańców Egiptu sprowadzić, górę osiedlać, aby była bronioną od napadu Arabów. Przytém rozkazał budować umocnione kościoły i klasztory; jeden w porcie suezkim w Adzradzie, pod imieniem św. Atalimy, chrześcijan burzył, uciekł na górę Synai, ale tam wiary nie złamał. Pustelnicy synajscy posłuszni i wierni byli prawom, które synody nicejski, i chalcedoński uchwaliły. W zawiązku swoim zakon synajski był prawowiernym, nie w znaczeniu, jak rozumieją dzisiejsi szyzmatycy, którzy prawowiernością mienią oderwanie się od stolicy rzymskiéj, i odszczepienie się od niéj, i jéj zlekceważenie. Prawowierność apostolska, synodalna wiara, którą określiły piérwsze synody, było uznawanie naczelnéj władzy rzymskiéj, apostolskiéj stolicy, i nierozerwana jedność w duchu i wierze. Li tylko chrześcijanie są prawowierni, którym przewodniczą biskupi rzymscy, jak w piérwszych wiekach wszystkie wątpliwości oni tylko rozstrzygali, i do ich wyroków apelowano. Klasztor synajski téj pierwotnéj wiary się trzymał, odtrącił Teodozyusza, zbiegłego herezyarchę z Chalcedonu. Wedle opisu Ammonijasza: „Pustelnicy karmili się owocami surowymi, ich nie gotując, aby dla potrzeb ciała, drogiego czasu od modlitwy nie odrywali. Jedni się posilali raz na tydzień w niedzielę, drudzy dwa razy w tydzień, inni raz na dwa dni. Złota i srébra nie mieli, nic nie kupowali, a co tylko mieli, oddawali darmo drugim. Zawiść była im nieznaną, ćwicząc się w doskonałości i pracy duchownéj, przed poczynającymi się nie pysznili, a ci, którzy na drogę świętobliwości wchodzili, szanowali poprzedników i naczelników swoich.“
„Na górze Synai był kościół przy krzaku gorejącym, około źródła, z którego wytrysnęła woda, i na samym wiérzchu góry maleńki kościołek, w miejscu, gdzie Mojżesz otrzymał przykazania Boskie. Nastąpiły szczęśliwe czasy dla całego Kościoła i dla góry Synai za Justynijana cesarza, około r. 527. Dla ubezpieczenia góry Synai rozkazał Wołochów z familijami, i mieszkańców Egiptu sprowadzić, górę osiedlać, aby była bronioną od napadu Arabów. Przytém rozkazał budować umocnione kościoły i klasztory; jeden w porcie suezkim w Adzradzie, pod imieniem św. Atanazego, drugi w mieście Raifie, pod imieniem św. Jana Chrzciciela. Ruiny obu tych obronnych klasztorów są dziś widne. Na Synai górze rozkazał wybudować dwa kościoły; jeden na miejscu krzaku gorejącego, drugi na samym szczycie Orebu, w dwóch świętych miejscach góry, gdzie było objawienie się Boga, i nadanie przykazań. Kościoły były zbudowane kosztem cesarskim. Prefekt Egiptu miał rozkaz dostarczać ludzi, materyałów, piéniędzy, i czego było potrzeba dla ich skończenia. Te kościoły długo się budowały, na szczycie góry Orebu, ukończono 532 roku. Kościół ten, według opisów zakonnych, został w czasie wielkiėj suszy przez Arabów zburzony roku 1782, następnie trwał lat 1250. Drugi, na miejscu krzaku gorejącego, jak świadczy napis na bramie, ukończono 557, trzydziestego roku panowania Justynijana. Zakonnicy pragnęli miéć jeden kościół na miejscu krzaku gorejącego, blisko wody. Cesarz się temu sprzeciwił, Architektę, który robił trudności ukarał, innego przeznaczył, i swój plan postawienia kościoła na samym szczycie góry doprowadził do skutku.“
„W górnéj cerkwi odprawiało się nabożeństwo w dnie tylko uroczyste, szczególnie na fest św. góry (святаго верха). W inne dnie przebywał mnich jeden z posługującym, lampy przed obrazami zapalał. Te szczegóły są zapisane w starym synajskim rękopiśmie, który z greckiego na serbsko-słowiański został przełożony.“ Kroniki klasztorne serbskosłowiańskie przetłumaczył Porfiry. W kronice klasztornéj czytamy: że Ojciec św., papiéż, usłyszawszy z opowiadania ustnego jednego z stróżów św. góry o potrzebach klasztoru i jego niedostatkach, znaczne fundusze przesłał na założenie domu dla chorych i apteki. Imię tego papieża nie jest wymienione. Roku 557 śniég upadł, i całą górę Synai na kilka arszynów okrył. Mnich jeden w czasie nocnego nabożeństwa, sam w cerkwi zostając, gdy lampe zapalał, iskra spadła na suknie zapaliła, wyratował życie, ale usechł mu bok jeden, i żył jeszcze.
Justynijan, cesarz ustanowił synajskie biskupstwo. Ihumen synajskim był biskupem. Biskupstwo na synajskim półwyspie farańskie było od synajskiego oddzielone. Na piątym powszechnym synodzie w Konstantynopolu, ojcowie biskupowi synajskiemu nadali tytuł: najgodniejszy, Upertinos. Na tymże synodzie biskupstwo farańskie, elańskie, synajskie, oddzielono od zwierzchności patryarchatu aleksandryjskiego, a oddano jerozolimskiemu, i ustanowiono, że biskupem synajskim będzie zawsze Ihumen. Mnichom synajskim nadano prawo wybiérania Ihumena z swego grona. Ihumenami synajskićmi byli: Dułos Jerzy, Błogosławiony Jan (апствичникъ) Isawr Lougin; a piérwszym biskupem synajskiéj góry Konstanty Jhumen, który roku 553 ustawy soboru konstantynopolitańskiego podpisał. Po nim Jerzy i Teodozy biskup; w VI i VII wieku bardzo wielu było świętych i pobożnych zakonników. Życie ich, i dzieje klasztoru opisali mnich Sunchrona, i błogosławiony Jan Moscha. Piérwszy znał i widział najpobożniejszych i znakomitych przełożonych; żył w czasie napadu Persów na Palestynę i Egipt, za panowania Heraklijusza. Drugi mieszkał na Synai około roku 607. Opisy tych naocznych świadków, tak nieskończenie szacowne, dał poznać piérwszy ksiądz biskup Porfiry.

Opowieść zakonnika Sunchrona (Сунхрона).

W klasztorze synajskim kwitnęły wielkie duchowne cnoty. Przełożony Jan Lestwicznik (Люствичникъ) urodził się roku 487, wstąpił do klasztoru 507, przełożonym był r. 547, umarł w 580. Ozdobiony wszystkiémi cnotami, i niémi tak jaśniał, ojcowie synajscy zwali go drugim Mojżeszem. Krótko rządził klasztorem, ostatek życia swego w najzupełniejszéj samotności, pustelniczo, jako schymnik, przepędził, w miejscu zwaném Foła (Өола). Przy skończeniu błogosławionego życia, obecnym był Jerzy biskup; mówił do niego ze łzami: „Czemu odchodzisz i mnie opuszczasz, ja się zawsze modliłem i prosiłem Boga abym stanął piérwszy przed sądem jego, bo bez ciebie nie będę mógł paść trzody mojéj. Nie płacz i nie troskaj się odrzekł mu Jan; jeśli będę godnym łaski Bożéj, nie zostawię tu ciebie, nawet na rok jeden. Wymodlę u Pana i wezmę cię przez oblicze Jego.“ Proroctwo to się spełniło w dziesiątym miesiącu po śmierci jego. Ojciec Jerzy, biskup skończył życie na początku toku 581. Jan Ihumen Lestwicznik napisał szacowną księgę o stopniach wzniesienia duszy do Boga.
Ibumen Isawr miał dar leczenia chorych. Jeden bardzo schorzały we śnie ujrzał N. Pannę, która mu rzekła: „idź do Isawra, on cię wyleczy.“ Tak był chorym, że się zaledwie do drzwi celi dopełzał, upadł bezwładny. Zdjął Isawr pas z siebie, na chorego zarzucił, podniósł go: on powstał zdrów, i chwalił Boga. W liczbie ojców był Stefan Bizantyński, niegdyś bogaty, sławny. Gd umiérał, przyszedł do niego biskup z drugim kapłanem, i śpiéwali psalmy; gdy wszedł człek obcy rzekł O. Stefan: »Po co do nas przychodzisz, my do ciebie nie należymy.« Pan jest cząstką moją na wieki! Gdyśmy zaśpiéwali te słowa psalmisty, skończył życie. Na świecie bogaty i sławny, jednak nie znaleźliśmy nowéj sukni, dla ubrania umarłego. Ojciec Epifani od postów i ćwiczeń duchownych zniszczał, zdawało się, że już ciała nié miał, tylko żył duszą. Umiał przejrzéć najskrytsze ciemności, widział krążące złe duchy, miał władzę i moc nad niémi; zwyciężał ich, odbiérał wszelką im moc i siłę. Miał ten zwyczaj: do 4 wieczorem do nikogo nigdy nie mówił. Przeżył wiek swój cały w milczeniu. Przewidując śmierć bliską rzekł do ucznia swego: „Przyjdź do mnie jutro rano, sługo Chrystusowy, chcę ci powiedziéć rzecz bardzo ważną.“ Przyszedł uczeń rano, ujrzał go umarłego, z twarzą ku Wschodowi obróconą, i pogrzebał go. W pustyni synajskiéj mieszkał Leon Neapolitańczyk; jego nauczyciel był ulubieńcem cesarza Maurycego, który od r. 582 do 601 panował. Cesarza wielce miłował i nieustannie za nim się modlił. Po jego zamordowaniu tak gorąco pragnął wiedzieć, jaki los w wieczności go spotkał, że otrzymał łaskę cudownego widzenia, w którém ujrzał Maurycego, wstępującego wiecznéj chwały. Cesarz Maurycy w tém widzeniu wyrzekł: „Twoim radom i modlitwom winien jestem zbawienie.“ Modlitwy błogosławionych zbawiają grzészników; wiele może modlitwa sprawiedliwego. Kiedy okrutny Fokas rozkazał zamordować Maurycego i wszystkie dzieci jego, mamka od morderstwa i śmierci najmłodsze cesarskie dziécię ocaliła, oddając własne pod miecz katowski. Gdy już wyrósł młodzieniec, odkryła mu tajemnicę. On dowiedziawszy się o tém, postanowił świat opuścić i oddać siebie Bogu, pokutując za zabitego z jego powodu młodzieńca, syna karmicielki swéj. Poszedł na górę Synai, wstąpił do zakonu; dwa lata przeżył w nieustannéj modlitwie i w milczeniu. Umarł jako mąż świętobliwy.
W tym klasztorze zakonnicy Bogu poświęcali się zupełnie, zamurowywali się w celach, lub mieszkali w pieczarach. Pracując ręcznie, w nieustannych pieniach, wiedli pobożne, świętobliwe życie.
Pustelnik O. Martyryi był duchownym przewodnikiem i nauczycielem Jana Listwicznika, w dwudziestym roku jego życia wprowadził do klasztoru synajskiego, postrzygł go, i zawiódł do O. Jana Sawwatyna, téż sławnego wówczas pustelnika. Ten obu ujrzawszy umył nogi nie nauczyciela ale ucznia Jana, całując go w rękę i przepowiadając, że będzie przełożonym Synajskim. Za czasów przełożeństwa tego Jana, przybyło z Konstantynopola dwóch rodzonych braci, bliźniąt, cesarskich dworzan. Po dru latach próby zapragnęli pójść do głębszéj pustyni, w któréj by do śmierci zamknąć się mogli, ludzi nie widząc. Pobłogosławił ich Ihumen i oddalili się z klasztoru w głębszą, najzupełniejszą pustynię, gdzie przebywał kapłan starzec, i sługa jego. Wiodąc najsurowsze życie obaj razem wkrótce jednego dnia pomarli i przez starca kapłana w jednym grobie byli pogrzebani. Wkrótce i mnich staruszek ukończył życie. Sługa jego pogrzebał go w grobie bliźniąt, między dwoma bracią. We śnie dali się widziéć owemu słudze bracia bliźnięta, mówiąc: „dla czego rozłączyłeś ciała nasze? jednegośmy się dnia rodzili, nierozłączyliśmy się w życiu nigdy, wstąpiliśmy razem do zakonu, razem pomarli, i razem jesteśmy z sobą w wiekuistéj chwale Bożéj.“ Nazajutrz ciało starca przeniósł na inne miejsce, a bliźnięta w jednym grobie przy sobie złożono.
W synajskiéj pustyni cudami słynął i wielkiémi darami Ducha św. O. Orenty. O nim wiele dziwnych i cudownych rzeczy opowiadał przełożony Jan Lestwicznik. Ogień mu nie szkodził, nigdy go nie zranił, chociażby w żarzące węgle lub w płomień rękę włożył. Zwykle kadził w kościele, jednak gdy przybyli pielgrzymi, z radością wielką ich witając, gdy ich okadzał, kadzielnicą rzucał w górę, iskra spadła na rękę, i średni zapalił się palec; żyła mu się przerwała. Patrycyuszka z chorą nieszezęśliwą córką pragnęła zbliżyć się i upaść do nóg Orentego. Nie zezwolił na to, ale posłał jéj gałąź winogrona. Gdy podano w rękę choréj, dał się słyszéć głos: „Orenty, czegożeś tu przyszedł?“ Zły duch obalił na ziemię chorą dziewicę i wyszedł z niéj. Przyszli w chwili ostatniéj umiérającego, liczni zebrani ojcowie synajscy, i biskup z miasta Etty, Sergijusz. Umiérając widział zbliżających się aniołów.
Ojciec Stefan, mieszkający w dość znaczném oddaleniu od góry Synai, mieszkając samotnie, miał ogródek, w którym własnoręcznie pracował, żył z jego owoców, ale go dzikie świnie stadami przechodząc niszczyły. Widząe idącego lamparta, dał mu znać ręką. Zwiérz dziki upadł do nóg jego. Rzekł mu Stefan: „zostań tu, będziesz pilnował ogrodu mego.“ Lampart aż do śmierci Stefana stróżem był jego ogrodu, odpędzał dzikie świnie, i niémi się karmił.
Niedaleko od góry Synajskiéj, w przepaścistém miejscu, mieszkali Jan Sawantyn, z uczniem swym Janem z Rzymu. Dzikie zwiérzęta przynosiły mu dzieci słabe, aby je wyléczył. Dzika świnia ślepe prosię w paszczę wziąwszy przyniosła; śliną oczy pomazał i przejrzało. Jednego roku niebyło zupełnie dészczu na Synai; w sierpniu wyschły wszystkie potoki; stado sarn przelatywało doliny, wzgórza, szukając wody, jéj nie znalazłszy, weszły na szczyt góry jednéj, i wszystkie razem podniosły głowy ku niebu, jak gdyby się modliły, i o miłosierdzie błagały. Pan Bóg się zlitował i zlał dészcz, ale tylko na tę górę, na któréj stało sarn stado, i ugasiły zabijające pragnienie.
W Arselai, w przepaścistém miejscu, na spadzistéj górze, mieszkało w pieczarze wielkości grobu dwóch pustelników, Michał Gruzin z uczniem swoim. Przewidując bliski swój koniec, rzekł Michał: „przynieś mi wody, umyję się.“ I pomodliwszy się, przyjął przenajświętszy Sakrament. „Drogi synu, już przyszedł mój koniec; z tak spadzistéj góry nie zniesiesz ciała mojego, podaj mi rękę i zejdźmy.“ Zeszli na dół, gdzie był grób przygotowany, i skończył życie mówiąc: „Pokój tobie synu! módl się za mnie.“
W Arselai mieszkał pustelnik O. Jerzy w czasie wojny Perskiéj około r. 616. Między Egiptem i Palestyną, wtedy drogi napełnione były wojskiem perskiém. Wszystkie stosunki były przecięte. W klasztorze Synajskim zabrakło oleju; Ihumen poszedł do Arselai, i uprosił Jerzego, męża Bożego, aby z nim się udał do klasztoru, i weszli do składu oliwy, gdzie było pustych sto dzbanów. Ihumen prosił świętego męża, aby się pomodlił i pobłogosławił te dzbany, napełnił je oliwą. W czasie wojny nie można było już nigdzie jéj dostać. „Nie będziemy się modlić nad wszystkiémi dzbanami, chybabyś chciał, aby się wszyscy kąpali w oliwie.“ Pobłogosławił dzban jeden, i modlił się nad nim; wnet jakby ze źródła wypłynęła oliwa, którą napełnili wszystkie naczynia, i mieli w klasztorze wielki jéj zapas na czas długi. Prosił Ihumen, żeby ten dzban cudowny imieniem błogosławionego Jerzego nazwać.“ Tego nie czyńmy, albowiem zaraz się zepsuje oléj; nazwijmy go imieniem Boga-Rodzicy Najśw. Maryi Panny.“ Zaraz nad tym dzbanem zawieszono lampę, i zawsze się na pamiątkę tego cudu świéciła. Arab przyszedł zgłodniały prosząc, aby go nakarmił. O. Jerzy żył korzonkami tak gorżkiémi, nawet wielblądy jeść ich nie mogły. Idź na górę, rzekł mu, znajdziesz tam stado sarn; jednę z nich zabij, ale uchowaj Boże, abyś zabijał ich więcéj. Saracen znalazłszy sarn tyle, zabił dwie, i zaraz złamał się łuk jego. Znakiem krzyża św. pustelnik Jerzy uzdrowił ucznia swego, ukąszonego od żmii, a żmiję rozerwał rękoma jakby szarańczę; przewidział śmierć swoję, i posłał po ukochanego przyjaciela i ucznia do miasta Eły, aby się z nim pożegnać. Trzynaście dni upłynęło nim posłaniec powrócił, i przyjaciel jego przybył. Gdy się już zbliżali, rozkazał słudze swemu: „oto kadź, zbliżają się, których czekam.“ Weszli do pieczary: ukochany jego, i ten, którego za nim posłał. Ucałowawszy przyjaciela swego, przyjął przenajświętszy Sakrament i poszedł do Pana.
W pustyni Rajfskiej, w klasztorze św. Jana Chrzciciela, żyło wielu świętobliwych pustelników; znamienitszymi z nich byli Jan i Anastazy. Piérwszy skłonił Jana Lestwicznika do napisania sławnéj jego księgi o stopniach duchowego udoskonalenia; drugi nawrócił wielu heretyków (monofizytów). Nieraz sprowadzał dészcz uléwny na spragnioną i zgorzałą ziemię.

Opowiadanie błogosławionego Jana Moschy, autora pola Duchowego.

Jego opowieść jest jedném z ważniejszych dziejowych źródeł o górze Synai. Żył w piérwszych czasach, kiedy najwięcéj było świętobliwych pustelników, umarł w Rzymie roku 622. Tam poprawił i dokończył księgę swoję Synai. W poczcie Synajskich zakonników jedni z Rzymu przybyli, drudzy tam pielgrzymowali, jak Jan Moscha, który w téj świętéj stolicy ukończył życie. Rzym był matką św. góry Synajskiéj, zléwał błogosławieństwa swoje i wspiérał świętym Duchem, i prawowierną nauką Bogu oddanych pustelników, którzy pomimo tak świętego miejsca, jakiém była góra Eymia pamiątką Mojżesza i Klijasza, tęsknili do Rzymu, do téj rodzonéj i jedynéj matki wszystkich dusz wiernych.
Jan Moscha mówi: „był na górze Synai pustelnik O. Sergij, którego wysłał przełożony na dozorcę stadniny klasztornéj. Na drodze spotkali lwa, ujrzawszy słudzy przelękli się i uciekli, a ojciec Sergij, wziąwszy chléb błogosławiony, zbliżył się do lwa, rzekł mu: „przyjmij ten chleb, zostaw nam wolną drogę. Lew wziął chleb z rąk jego i uciekł zaraz.
Na górze Synai był Ihumenem O. Jerzy, współuczeń Piotra, patryarchy jerozolimskiego, zmarłego r. 546, prawdziwy żołnierz Pański. W wielką sobotę zapragnął być na dzień Paschy w Jerozolimie, i pożywać w tę uroczystość przenajświętszy Sakrament na miejscu zmartwychwstania Pańskiego. O tém tylko dnie i noce myślał i najgoręcéj się modlił. Przyszédł do niego dyakon wieczorem, mówiąc: „pójdę do kościoła dla spełnienia obrzędów i modlitw.“ Idź, mój synu, rzekł, a jutro, jak będzie czas, daj mi znać, abym przyjął przenajświętszy Sakrament. W sam dzień Wiełkanocny celebrował w kościele Pańskiego grobu Piotr, patryarcha jerozolimski. Stał zaraz ojciec Jerzy. Ujrzawszy go patryarcha, zapytał blisko stojącego prezbitera: „A kiedy przybył ojciec przełożony Synajski?“ „Nie wiem, dopiéro go widzę. Ojciec Jerzy przyjął z rąk patryarchy przenajświętszy Sakrament. Potém przysłał patryarcha prosząc, aby przyszedł do jego domu i podzielił się chlebem jego, że go bardzo o to prosi i wygląda. Odpowiedział Ihumen: „niech się stanie wola Boża i oddawszy głęboki pokłon Kościołowi jerozolimskiemu, znalazł się zaraz w swéj celi. Gdy dyakon w klasztorze Synajskim wedle wczorajszego rozkazu zapukał do drzwi jego, wyszedł Ihumen, i poszli razem do cerkwi. Przykro było patryarsze jerozolimskiemu, że Ihumen Jerzy u niego nie był; napisał zaraz do biskupa Farańskiego i do ojców Synajskich, żaląc się na to, i prosząc, aby koniecznie O. Jerzy przybył widziéć się z nim. Wtedy przełożony Jerzy wysłał do Jerozolimy prezbiterów, O. Stefana z Kappadocyi, O. Duklicyana z Rzymu z pismem do patryarchy: „Oto się nie spodziéwam, abym był godny być w Jerozolimie i oglądać was w domu waszym, ale za sześć miesięcy obaj staniemy przed Chrystusem Panem naszym, i tam się wam pokłonię.“ Kapłani przybywszy z pismem do patryarchy, świadczyli, że ojciec Jerzy przez 70 lat z św. góry nigdy się nie oddalał; to samo zaświadczył biskup farański. Patryarcha Piotr okazywał biskupów i kleryków, którzy widzieli O. Jerzego, w Jeruzalem przyjmującego N. Sakrament w dzień Wielkanocny. W sześć miesięcy potém obaj skończyli życie.
Zosym po zrzeczeniu się biskupstwa w starym Kairze, nazywanym egipską Babiloniją, mieszkał jako mnich na górze Synai; opowiadał nam, gdy w młodości świat opuścił i poszedł na puszczę około Kairu, spotkał pustelnika w włosiennicy, który go zobaczywszy: „Zosymie, rzekł, czegoś tu przyszedł? wracaj, albowiem nie będziesz tu mieszkał.“ Zdziwiłem się, nigdy mię nie widział, a nazwał mię mojém imieniem. „Wiem już od dwóch dni, że tu dążysz; był, kto mi to powiedział. Bóg chce, abyś pasł trzodę Jego w egipskim Babilonie.“ Zamilkł potém, i oddaliwszy się na rzut kamienia, powrócił, mówiąc: „Zosymie, Bóg cię przysłał, abyś mnie pogrzebał.“ „Twarz jego wydała mi się jakby w ogniu gorejącą; „Pokój z tobą, synu mój, módl się za mnie,“ położywszy się, oddał Bogu ducha. Usypałem mogiłę nad ciałem jego, i we dwa dni oddaliłem się, chwaląc Boga.
Do ojca Symeona, mieszkającego w Antyochii Syryjskiéj, przyszedł człowiek opętany z miasta Ranfy, z półwyspu Synajskiego, prosił o ratunek i uzdrowienie. „Czego do mnie przyszedłeś, kiedy macie tylu ojców błogosławionych w Ławrze waszéj, udaj się do ojca Andrzeja i proś, aby się pomodlił, a wyzdrowiejesz.“ Przyszedłszy do ojca Andrzeja, gdy się ten nad nim pomodlił, zaraz do zdrowia wrócił.
Opowiadał mi ojciec Serhij zdarzenie z dyakonem, zwanym Mina, który sekretnie zrzucił habit, opuścił klasztor, i poszedł w świat. W Antyochii przechodząc, ujrzał zdala klasztor sławnego św. Szymona Słupnika. Rzekł w duchu: „pójdę i obaczę tego świętego. Kiedy się do słupa zbliżał, przejrzał święty, że oto zbliża się człowiek, który był dyakonem, i opuścił stan swój. Rozkazał przynieść nożyce, gdy się ten zbliżył, rzekł: „Niech będzie błogosławiony Pan Bóg, że wracasz do stanu swojego; oto postrzygę ciebie, i śpiéwaj modlitwy i psalmy jako dyakon. Wracaj, zkądeś wyszedł kryjomo, nie wstydź się, bracia cię serdecznie przyjmą. Na znak, że ci Bóg odpuścił, będziesz nosił znamię.“ Skruszony cudowném przejrzeniem, do klasztoru powrócił. Wszyscy go najserdeczniéj jako brata przyjęli. W czasie nabożeństwa wypłynęło mu jedno oko, jako przepowiedział św. Szymon, na znak, że mu Bóg grzéch odpuścił.
Ojciec Euzebijusz, prezbiter Raufskiéj Ławry, opowiadał mi, że do jednego starca przybył zły duch, zastukał do drzwi, przyszedł w postaci człowieka. Zobaczywszy starzec męża mu nieznanego: „czego tu przychodzisz, rzekł, daj znak, żeś chrześcijaninem, i pomódl się.“ A on mu odpowiedział: „dziś, zawsze i na wieki wieków amen.“ „Powiédz w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.“ Na te słowa zły duch zniknął natychmiast.
W Konstantynopolu mieszkali z sobą dwaj rodzeni bracia, bardzo pobożni, wiele się modlili i wiele pościli. Jeden z nich wstąpił do klasztoru; wkrótce przybył do niego brat, który w świecie został, pomieszkawszy z nim spostrzegł, że się posila o godzinie trzeciéj po południu, zgorszył się tém mówiąc: „Byłeś na świecie i jadałeś o zachodzie słońca, a teraz w klasztorze w dzień się posilasz.“ „Będąc w świecie, odpowiedział, karmiłem się octem, słuchałem, co się dzieje na świecie, sława mię zajmywała; dziś nié mam tego pokarmu, muszę się więc bardziéj posilać w trudnéj walce.
Wykonanie zupełne i stałe rad ewangelicznych przez zakonników, ich modlitwy, posty, dary Ducha Św. dla ludzi dobroczynne, i cuda, rozwijają i powiększają w całej chrześcijańskiéj rodzinie, wiarę, miłość Boga, pragnienie świętobliwego doskonałego życia; dając siłę do spełnienia przepisów, prawie nadludzkich. Ich wykonanie, słodyczą, pokojem, i zachwyceniem dusze ludzkie upaja. Ojcowie święci wschodniego Kościoła, pustelnicy wiary prawowiernéj, których duszy jad się szyzmy mie dotknął, i uczucia swe korne ku świętéj Apostolskiej Rzymskiéj stolicy wznosili, są podobni do kwiatów w pustyni, które i zerwane długo rozléwają woń swoję!!! Milczący, w nieustannéj, nieprzerwanéj modlitwie pustelnicy bez pokarmu i odzienia; ci pieśniarze i psalmiści podobni też są do rzadkiego, a kosztownego balsamu.
Na górze Synai, jak mówią miejscowe kroniki, w czasie uroczystéj liturgii na szezycie góry Synai, gdy księża zaintonowali pieśń: „Święty, Święty, Święty Pan zastępów,“ wszystkie góry wydały głos nadprzyrodzony, jakby szum jaki, który powstał z wewnętrznego poruszenia się tych gór, które jakby zawtórzyły pieśni Boskiego uwielbienia, i wyznały Boga prawdziwego. Jak skała na górze Kalwaryi pękła w chwili skonania Pańskiego; jak morze stężało pod stopą Zbawiciela; jak niejednokrotnie najdziksze zwiérzęta złożyły swą srogość u stóp świętych Pańskich, tak góry najszczytniejsze, najokazalsze, najwspanialsze, najświętszémi uczczone pamiątkami, Boga prawdziwego, Tego, który jest i będzie na wieki, wysławiły i uwielbiły w sposób cudowny i nadprzyrodzony.

Od roku 624 do 1100.

Kiedy się zjawił w Arabii Mahomet, ojcowie Synaiscy, przewidując jego w przyszłości wielką, széroką na ziemskiéj kuli potęgę, rychło władzę jego i panowanie przyznali, i pozyskali Achtiname, czyli rozkaz, nadający przywileje i prawa zakonnikom synaiskiego klasztoru i wszystkim chrześcijanom na całym półwyspie Arabii, uwalniające księży, pustelników od wszelkich podatków, w czasie wojny nawet. Pozwolono zbiérać jałmużny, budować, odnawiać cerkwie, nietykalność dóbr kościelnych, nawet w razie największego niedostatku i potrzeb, jakieby miéć mogło wyznanie mahometańskie, zapewniając. Zupełną klasztorowi od islamu niezależność nadano. Uwolniono chrześcijan od służby wojskowej, obowiązując ich tylko do podatku, po dwanaście drachm, od każdego z bogatych, po cztéry od ubogich. Chrześcijanom, zaślubiającym Mahometanów, pozwolono zostać przy wierze swojéj.
W 630 roku naczelnik miasta, Eły, książę Jan, syn Raby, poddał się władzy Mahometa, obowiązujące się corocznie płacić 300 sztuk złotéj monety, jako okup życia chrześcijan. Odtąd islamizm zapuścił korzenie swoje w tém mieście handlowém, i z czasem wycisnał chrześcijaństwo.
W Faranie dłużej, jak w Ele, trwało chrześcijaństwo. Ale biskup Teodor zaraził się błędami monofizytów, przyznających jednę tylko Boską naturę Chrystusowi. Rzucono nań klątwę w Rzymie, na soborze lateraneńskim, roku 649. i biskupstwo, od wpadnienia w herezyą biskupa, ustało; przyłączono je do biskupstwa synaiskiego.
Około roku 648 koloniści chrześcijanie, osadzeni przez cesarza Justynijana na górze Synai, w okolicach klasztoru dla jego bezpieczeństwa; podzieliwszy się na partye, z sobą toczyli wojnę, wzajemnie się niszczyli, i przyjęli wszyscy islamizm. Zowią się Benisalech od imienia naczelnika Salecha, który pierwszy przyjął wiarę mahometańską.
Co się działo z klasztorem synaiskim w VIII, IX i X wieku, historyk téj góry, biskup Porfiry powiada, że nic nie wié i dowiedziéć się nie mógł. Kroniki bowiem piérwotne zakonne, napisane po grecku i przełożone na język serbskosłowiański, sięgają wieków VI i VII. Po zwycięztwie już stanowczém Mahometanów, pod grozą ich miecza, stosunki zakonu synaiskiego z Rzymem, ze światem chrześcijańskim się przerwały. Burza islamu złączyła się z szyzmą i obie spadły na chrześcijański Wschód, niegdy w świętych mężów bogaty, kwitnący nauką, wymową, najwyższémi cnotami. Klasztor synaiski, chociaż się téż oderwał, ale nienawiści patryarchów carogrodzkich i prezbiterów, synów Focyuszowych, nie podzielał, i ocalał od herezyj, które napełniały Wschód, dochodziły od Arabii do Faranu, nurtowały nawet świętą kolebkę wiary naszéj.
W początku XI wieku Synaici doznali strasznéj trwogi, i ponieśli wielkie straty. Kiedy francuscy żydzi i hiszpańscy muzułmanie donieśli egipskiemu sułtanowi Chakemowi, który uznawał się być Bogiem wcielonym, że się zbiérali chrześcijanie na wielką wojnę, w celu odebrania Palestyny, wywarł swą wściekłość na chrześcijan, i największych się okrucieństw dopuścił. Wtedy było prześladowanie najwyższe, jakiego chrześcijanie od Mahometanów doznawali. Zniszczył kościół Grobu Pańskiego w Jeruzalem, zamienił go w stajnią. Zburzył Golgotę i mnóstwo kościołów w Palestynie[2]. Wysłał naczelnika synaiskich Arabów, Ibin-Sagjati, dla zburzenia wszystkich chrześcijańskich świątyń w synaiskim półwyspie. Roku 1011 zburzył kościół św. Atanazego w Adźrudzie, św. Andrzeja w Kolsumie, piękny i wielki kościół M. Boskiéj w Suezie, i klasztor św. Jana Chrzciciela koło Reuty. Stamtąd udał się na górę Synai. Roztropność tylko i męstwo Ihumena Salomona Ibn-Ibrahima, rodem Egipcyanina, ocaliła klasztor od zniszczenia. Na dwa dni drogi uprzedził przełożony i wyszedł przeciw okrutnemu wodzowi, niosąc dla ludzi jego, koni, wielbłądów żywność, i pokornie mu się pokłonił. Łaska Boża wzruszyła okrutne serce miłosierdziem. Rzekł mu Ihumen: Pan Bóg mógłby nas innym sposobem ratować, ale widoczna Jego jest wola spróbować twe serce napełnić miłosierdziem, i uczynić je ramieniem Bożej łaski. Jesteś tu piérwszym w Arabii. Kto się odważy donieść sułtanowi, żeś jeden chrześcijański dom Boży zostawił i nie zburzył. Ażaliż sułtan wiedzieć może, że w pustyni tak głębokiéj i odludnej żyją jacy słudzy Boscy. Skarby, jakie mamy, oddamy ci z serca, będziesz bogatym, nie czyniąc krzywdy imieniu Boskiemu. Bóg oddał nas w Twoje ręce, aby doświadczyć miłosierdzia Twego dla ubogich, niewinnych pustelników. Wszechmogący może zbawić nasz klasztor, ale żąda od ciebie miłosierdzia, i chce, aby z twego przyzwolenia dom ten Boży ocalonym został, a dobroć serca i uczynność wspaniałą nie zostawi bez nagrody.
Sagjaty się wstrzymał, nie poszedł do klasztoru. Ihumen został w obozie; wysłał księży, którzy złoto i srebro, co tylko mieli najkosztowniejszego, szechowi Arabów przynieśli. Po tym haraczu klasztor od zniszczenia ocalony, ale zupełnie zubożał. Roku 1027 przełożony Ojciec Symeon, który mówił pięciu językami: po syryjsku, egipsku, arabsku, grecku i po łacinie, pojechał do Europy i zebrał bogatą dla klasztoru jałmużnę. Jego następca, biskup Jarij, udał się do Bolonii i w drodze życie skończył. To było w XI wieku, przed szyzmą Cerularyusza; Focyusz już podniósł chorągiew
buntu, jednak wielu biskupów i prezbiterów wschodnich, i ojcowie synajscy z nim nie trzymali, ale z świątobliwym, prawowiernym Ignacym. Roku 1091 kościół i klasztor synajski w wielkiem był niebezpieczeństwie. W Egipcie zbuntowali się synajscy Beduini. Dla ich uspokojenia siłę zbrojną wysłał rząd turecki. Beduini byli przy saméj górze synajskiej. Wojsko, w ślad za nimi idące, doszło do klasztoru. Wódz jego zdziwił się, ujrzawszy klasztor nakształt twierdzy, o którym nie słyszał przedtém; prezbiterowie z wielką czcią na drodze go powitali. Zapewniając chytrze nietykalność klasztoru, z swómi wojskami wszedł, chętnie go bowiem wpuszczono, zaczął księży wypytywać i prosić o pokazanie skarbów. Gdy to nie nie pomogło, groził, bił i męczył. Jednemu ojcu całą rękę ucięli, przełożony i biskup Jan, dowiedziawszy się o tém, wyszedł i powiedział: że napróżno męczycie ojców, oni nie nie wiedzą, ja tylko jeden wiem, jako przełożony, ale okazać i oddać nie mogę. Związali mu nogi, wlekli, bili, pastwili się nad nim, on milczał i wytrwał do końca. Burzyli, wyrywali, kopali, szukali, nie nie znaleźli, tylko trzy marmurowe skrzynie z świętémi relikwijami. Wtém powstało nagle trzęsienie ziemi, przeląkłszy się napaśnicy, uciekli. Ukatowany biskup trzeciego dnia życie skończył. Dobry pastérz umarł, ale ocalił swych braci.

Od roku 1100 do 1575.

W téj epoce nastąpiły krzyżowe wojny. Palestyna wtedy do królów chrześcijańskich należała, ale półwysep Synajski został pod władzą egipskich kalifów Abbasydów. Na mocy piérwotnego przywileju Mahometa samego, Achtiname, kalifowie obdarzali klasztor łaskawémi i opiekuńczémi firmanami. Ojcowie synajscy posiadali znaczne dobrą w Syryi, w Damaszku, w Trypoli i w Gazie z zapisów pobożnych chrześcijan. Domy w miastach przybywały, w Gazie główny był ich dom, z którego wszystko, czego klasztor potrzebował, wysyłano.
Porfiry, biskup kijowski, gruntowny badacz starożytności i znawca, jest świadectwem bardzo ważném. Nie będąc katolikiem, i przeciwnikiem Kościoła, okazuje i dowodzi stasunki, zależność klasztoru synajskiego od Stolicy rzymskiéj w XIIT wieku, kiedy już szyzma Cerularyusza najzupełniéj się rozwinęła. Mówi: „Za czasów wojen krzyżowych i panowania chrześcijańskiego w Jeruzalem, łacińskie duchowieństwo, katolicy na górę Synai bardzo często pielgrzymowali, i mieli swoję oddzielną, łacińską kaplicę. Biskupi synajskiej góry byli pod zarządem i zwiérzchnością łacińskiego metropolity, z miasta Karakli. Księża Synaici, z powodu nieustannych wojen nie mogące z dobrami swojémi miéć stosunków, cierpiąc niedostatek, udawali się do europejskich chrześcijan, i zbiérali u nich jałmużnę. Ihumen i biskup Symeon jeździł do Wenecyi i w senacie pozyskał niezależność dóbr klasztornych na wyspie Krecie, którą odebrała od muzułmanów roku 1204 rzeczpospolita wenecka. Za tego biskupa i za jego następców: Tzmaela, Lutemijusza, Makarego, Hermana i Teodozego (1203 — 1241) papieże rzymscy: Honory III i Grzegorz IX obdarzali klasztor; nadali mu bulle, w których zatwierdzili, uznali, zabezpieczyli przywileje duchowne klasztoru i wszystkie jego dobra, nadania w Synai, w Palestynie, w Syryi, w Krecie, w Cyprze i w Gaecie. Z następujących słów bulli papieża Grzegorza IX (którą ja znalazłem w synajskim monastérze). Najczcigodniejszy bracie w Chrystusie, (mówi do biskupa synajskiego) i wy najukochańsi w Panu synowie. My zwróciwszy uwagę i wysłuchawszy przedstawione nam sprawiedliwe potrzeby wasze, cerkiew Najświętszéj Panny Maryi synajskiéj przyjmujemy. Z tych słów widać, mówi Porfiry, że sami synajscy Ojcowie upominali się i prosili o opiekę Stolicy rzymskiej.“ Za czasu krzyżowych wojen natychmiast w cerkwi synajskiéj utworzono li łacińską kaplicę, bez żadnego poprzedzającego aktu unii, gdyż nie było z Kościołem istotnego przedtém rozerwania. Kaplica była w roku 1116, na początku XII wieku. W opisie wspomnianym już pielgrzymki niemieckiéj XVI wieku czytamy, że kaplica łacińska w klasztorze synajskim istniała, w któréj pielgrzymi katolicy od łacińskich kapłanów przyjmowali Przenajświętszy Sakrament pod jedną postacią.
1312 roku, 30 kwietnia było straszne i niepamiętane nigdy trzęsienie ziemi. Wśród białego dnia silnie się ziemia zatrzęsła, o północy to trzęsienie zaraz się powtórzyło, potém nadedniem, a 1 maja było tak wielkie, że zupełnie się obaliły ściany klasztoru z dwoma wielkiemi basztami i cele zostały poruszone i poniszczone. Zakonnicy z przestrachu uciekli na cmentarz. Arabi wtedy zaraz do klasztoru się zbliżyli, i brali w swoję posiadłość. Wedle praw ludu koczującego, każda ruina jest ich domem. Protestowali zakomnicy, przyrzekając się zebrać i klasztor poprawić, przedstawiając im, że nie jest jeszcze pustém miejscem, i nie godzi się im bez grzéchu osiedlać. Uszanowali klasztor i nie uczynili mu żadnéj krzywdy. A wtém niespodzianie przyszli robotnicy murarze z różnémi zapasami. Metropolita Gabryel, który z dalekich azyatyckich krajów niegdy pielgrzymował do Synai, i uczynił ślub poprawienia cerkwi nadwerężonéj, przysłał robotników, którzy nie wiedzieli o trzęsieniu ziemi, tylko dla reparacyi cerkiewnéj przybyli. Ugodzili ich księża, ściany klasztorne, wieżę, cele, co tylko się obaliło, wznieść nanowo. Arabi wiele pomagali; monastér najzupełniej zrestaurowano. Ojcowie, na pamiątkę, zawsze dzień 17 maja najsolenniéj uroczystém nabożeństwem dzienném i nocném obchodzili, dziękując Bogu za uratowanie od zupełnego zburzenia, którém wielkie trzęsienie ziemi groziło. Rychło potém dwaj książęta, serbscy: Stefan jeden i drugi, wielkiémi darami obdarzyli klasztor synajski.
W roku 1453 upadło państwo chrześcijańskie, greckie cesarstwo wschodnie, wtedy był patryarchą Gennadyusz, ducha katolickiego, rozwiązywał wiele teologicznych wątpliwości w swych dość obszérnych pismach.
Roku 1517 turecki sułtan, Selim piérwszy, zawojował Egipt. Turcy niszczyli wszystko mieczem i ogniem, nikomu nie przepuszczając, szczególnie chrześcijanom, a znajdujący się w Kairze zakonnicy synajscy byli ocaleni. Dom, w którym się zebrali, był w części miasta, którą palili Morejczycy, pod dowództwem beja swego, chrześcijanina. Ujrzawszy ich bej, poznał chrześcijańskich kapłanów, ochronił życie i dał dla bezpieczeństwa ich straż, która nad nimi aż do końca wojny czuwała. Po skończonéj wojnie, gdy i Selim zwycięzca osiadł w Kairze, Ojcowie synajscy za pośrednictwem swego zbawcy, beja z Morei, przedstawieni byli sułtanowi. Na srébrnéj tacy, zielonym welonem okrytéj, przynieśli przywilej piérwotny Achtiname. Zadziwił się Selim, ujrzawszy ten dokument. Jako świętą pamiątkę i wielką relikwiją oryginał przy sobie zostawił; kazał wydać ojcom jego kopiją, i firmanem swoim przywileje ich zatwierdził. Odtąd wszystkie ich towary w portach tureckich wolne są od wszelkiego cła. Klasztor synajski, który tylu przełożonych wysyłał do Stolicy św., szczycił się bullą papieską i miał łacińską kaplicę, czego nigdzie w żadnéj cerkwi wschodniéj nie było, po zniszczeniu państwa chrześcijańskiego, kiedy stosunki z Rzymem utrzymywać było niepodobna, gdy patryarchowie wszyscy się złączyli przeciw Kościołowi, wciągniętym został do szyzmy, utracił relikwije św. Katarzyny i bractwo rycerskie, ustanowione dla Jéj czci i bezpieczeństwa pielgrzymów. Patryarchaty jerozolimski i aleksandryjski długoletni i prawie gorszący spór z sobą wiodły o władzę nad synajskim klasztorem, który z tradycyi i z wyższego namaszczenia nie lgnął ku nim sercem. Rzucano klątwy i rozmaite były pośrednictwa. Książęta wołoscy szczególnie chcieli ten spór złagodzić; liczne były z tego powodu sobory. Ojcowie synajscy odwołali się do patryarchy konstantynopolitańskiego, posłali dwóch braci: O. Józefa i poważnego bardzo starca Mojżesza. Znaleźli tam kapłana Jeraksa, który wziął udział w ich sprawie i bardzo dopomógł.
Ustanowiono i uchwalono sobór w Konstantynopolu, wyłącznie dla decyzyi o klasztorze synajskim, roku 1575. Na tym soborze zasiadali trzej patryarchowie: Konstantynopolitański Jeremijasz II, antyochejski Joachim, jerozolimski Herman, arcybiskup cypryjski Tymoteusz, dwudziestu dwu metropolitów i biskupów, piętnastu prezbiterów i świeckich znakomitszych urzędników, ogólnie osób cztérdzieści jeden. Sobór postanowił:

a) Aby Ihumen synajskiego klasztoru był razem i arcybiskupem, dopókąd słońce świéci, aby sprawował arcybiskupią pastérską władzę, rozporządzał, sądził, rządził i działał wszystko, eo jest potrzebném dla dobra braci.
b) Aby ten Klasztor był wolnym i niezależnym od obcych osób i rządzonym był przez własnych swoich ihumenów i arcybiskupów.
c) Arcybiskup powinien być wybiérany wolnémi głosami wszystkich kapłanów, mnichów, O. synajskich, a potém, aby bez żadnéj opłaty kanonicznéj odbiérał sakrę od patryarchy jerozolimskiego, albowiem góra synajska jest w obwodzie, należącym do tego władyki.
d) Wszelki obcy, któryby chciał przysyłać sakrę do synajskiego klasztoru, i chciał w nim rządzić, winnym będzie przed Bogiem jako przestępca praw soboru.

Ta uchwała jest widocznie wymierzoną przeciw biskupowi rzymskiemu. Za złamanie tych ustaw zagrożono karami kościelnémi, odcięciem od prawowiernéj cerkwi. Powstało arcybiskupstwo synajskie z zupełną niezależnością, i wybranym był Eugenijusz piérwszy, arcybiskup synajski. Uchwały synodu tego były piérwszym legalnym aktem szyzmy, która po soborze konstantynopolitańskim w klasztorze synajskim w XVI wieku już zupełnie nastąpiła.
Arcybiskup Joamnieijusz rządził lat 30. Odnowił klasztor w Tolijskiéj dolinie, i dwie cerkwie: cztérdziestu męczenników i św. Onufrego. Zrestaurował kaplicę św. Michała archanioła, pozłocił ikonostaz w sobornéj cerkwi synajskiéj, wymalował ołtarz główny, i refektarz ozdobił pięknémi obrazami ze słoniowéj kości. Za jego czasów, roku 1683, arcybiskup Serbów i Bułgarów na świętą górę Synai pielgrzymował. Arcybiskup Nicefor założył roku 1734 bibliotekę klasztorną. Arcybiskup Karol wysłał roku 1782 swoich zakonników do Kalkuty dla nabożeństwa, o które prosili mieszkający Grecy.
Po szyzmie w XVI. wieku dokonanéj, rozpoczęły się dopiéro z Rosyą stosunki klasztoru Synaiskiego. Do Rosyi przyjechał za cara Teodora archimandryta Synajski Melecyusz, otrzymał od cara hramotę. Archimandryta, który ją wiózł, jak świadczy Porfiry, w drodze został zabitym, więc się o hramotę drugą upomniano u cara Michała. Hramota zapewniała pozwolenie zbiérania jałmużny w całém Wielkiém księstwie Moskiewskiém, podpisana roku 1630, takaż równie nadana roku 1649, żadnych więcéj nie uczyniono zapisów lub ofiar. Od carów Iwana, Piotra i Zofii w hramocie pozwolono uderzyć czołem zakonnikom Synajskim przed tronem cesarskim i przysłano 400 holenderskich dukatów, a roku 1689 trumnę srébrną dla relikwii św. Katarzyny.
Archimandrycie Synajskiemu Kieryle, przybyłemu do Moskwy roku 1689, lutego od panujących Iwana Aleksiejewicza, Piotra Aleksiejewicza i siostry Zofii Aleksiejównéj, panawania ich 7 roku wydaną była hramota.
Arcybiskupowi archimandrycie, arcybiskupom archimandrytom i tym, którzy po nich będą w tych słowach:

Въ прошломъ году Архи Ерископъ Іоанникій црислалъ къ нашымъ Царскимъ Всличествіемъ Архимандрита Киоилла бити челомъ, дабы мы Великіе государи и наше Царское Величество изволили Святыя Синайскія Горы и всҍxъ въ нимъ обрҍтающимся Монахамъ, а найпаче Пресвятыя Богородиы неопалитой Куплны быти строителями и обладителями яко новые и блаженныя въ мҍсто Царя Юстииіяна и ирин яли въ нашое Государство Защищеніе то великое и Божественное сокровище, которое будетъ намъ сокровенио въ Царстҍ Небесномъ, дабы отъ насъ Великихъ Государей присылать въ тую Святую обитель Еромонаховъ и Монаховъ, да будутъ съ ними въ купҍ Бога молить и мы Пресвҍтлҍйщіе.

(Слҍдуеть титулъ.)

По ихъ чедобитіи въ презреніе свое Государское Святую Гору и Mонастыръ Пресвятой Богородиоы неопалитой купины для единой нашей Благочестивой хрестіанской Вҍры принять илвлили и указали ио ссй жаиованиой грамоҍ Императорскаго Величества присылать къ намъ бити челомъ и по милостину въ другой годъ.
„W przeszłym roku Arcybiskup Joannikus do naszéj Cesarskiéj Wysokości przysłał Kiryłła, Archimandrytę dla uderzenia czołem przed naszym Cesarskim Majestatem, prosząc, aby nasz Cesarski Majestat raczył być opiekunem i Władcą świętéj góry Synaiskiéj, wszystkich tam będących klasztorów, a szczególniéj klasztoru N. M. Panny gorejącego ogniem, a nie spalonego krzaku, abyśmy my nowi i błogosławieni na miejscu Cesarza Justynijana, to Najświętsze Boże miejsce wzięli w Cesarską swoję opiekę, a będzie to nam,,wynagrodzono w Królestwie Niebieskiém. I żeby od naszych Cesarsko-Wysokości przysyłani byli do tego klasztoru mnisi kapłani, aby wspólnie chwalili Boga. My Najoświeceńsi (następuje tytuł) po oddaniu Nam czołobitności, w opiekę swoję Cesarską Świętą górę i klasztor Przenajświętszej Maryi Panny gorejącego krzaku, a to na chwałę naszéj jedynéj, prawowiernéj chrześcijańskiéj wiary, zezwoliliśmy przyjąć; i i rozkazujemy, mocą tej najmiłościwszej hramoty Ich Cesarskiej wysokości przysyłać ku Nam z czołobiciem po jałmużnę co dwa lata“.
Na trumnie umieszczone są imiona cesarskie ich własne i ojców, wszystkie wielkoksiążece, książęce tytuły. Co się tak bardzo niestosowném być zdaje przy relikwijach świętych Pańskich, że nie chciano relikwii przenieść, pozostały w dawnéj trumnie. Hramota zupełnie jest w duchu cesarzów pogańskich, tak się nawet nie odzywali cesarze bizantyńscy. O jak się różni w duchu i wysłowieniu papieska bulla. Ojciec święty wyraża się z niewymowną miłością mówiąc do arcybiskupa: „Bracie najdroższy“, do zakonników: „Synowie w Chrystusie Panu najmilsi, wysłuchałem potrzeb waszych, zrozumiałem sprawiedliwe żądania”.
Czołobitność najmiłościwiéj zezwolona nie powtarzała się więcéj i kapłanów z Rosyi na górę Synai nie odsyłano. Trumna srebrna jest długości wzrostu miernego człowieka; na jéj wieku wykuta postać św. Katarzyny w całéj postaci z pięcią nadpisami w języku cerkiewnym słowiańskim, wielkiémi literami litémi, srébrno złoconémi. W roku 1691 przywieziona znajduje się w zakrystyi klasztornéj bez relikwii św. Katarzyny, bo są zawsze w marmurowéj trumnie, jak były od początku.
Ukaz imienny cesarzowéj Anny z ofiarą tysiąca rubli assyg. roku 1734, 6 stycznia dla poprawy klasztoru Synajskiego, po pożarze był wydanym. Arcy-biskup Nicefor osobném pismém dziękował cesarzowéj, i pisał list do arcy-biskupa Nowogrodzkiego, mianując go teologiem i czcicielem góry Synai. Roku 1738 Grek Stammati (Стамати), obywatel kijowski zapisał testamentem przybyłemu do Kijowa Synaiskiemu zakonnikowij Eugenijuszowi w Kijowie plac, z tém, aby na nim zbudowano cerkiew pod tytułem św. Katarzyny. Eugenijusz zaczął budować cerkiew, za pomocą kijowskiego metropolity Rafaela otrzymał cesarską jałmużnę, zezwolenie, błogosławieństwo synodu; roku 1738 dokończył. Arcybiskup Synajski Nicefor, za pośrednictwem synodu petersburskiego wyrobił uznanie cesarskie nowéj cerkwi z jéj własnością dla monastéru N. M. Panny na górze Synai. Roku 1748 tę cerkiew uchwałą Synodu zamieniono w monastér nazwany petro-pawłowski. Roku 1786 zamieszczony w drugiéj klasie, roku 1787 dnia 15 marca ukazem cesarskim oddano Synaitom. Roku 1811 w czasie wielkiego pożaru klasztor kijowski petro-pawłowski zupełnie zgorzał; ojcowie Synaici już go nie odbudowali. Plac zabrał rząd bez żadnego klasztorowi Synaiskiemu wynagrodzenia. Zbudowano nowy klasztor pod imieniem greckiego św. Katarzyny, przy nim było duchowne seminaryum.
Zdanie francuskich pisarzy, a szczególnie najpóźniejszego Lenoir: że klasztor Synaiski, gdy wszystkie inne zburzyli Arabi, ocalonym był opieką cesarzów rosyjskich, postrachem ich potęgi i siły tak wielkiéj, że przed samém ich imieniem usuwały się rozbójnicze koczujące hordy, z szczegółowych opisów księdza biskupa Porfirego okazuje się fałszywém, i błędném. Istotnie klasztor Synaiski od Arabów nigdy zburzonym nie był, ale ocalenie swoje winien tylko roztropności, rozumowi, odwadze Ihumenów Synaiskich, biskupów, i firmanom sułtańskim, które na mocy własnoręcznego pisma Mahometa, klasztor obroniły, obdarzyły wszystkiémi przywilejami. Cesarze rosyjscy, chociaż się w hramotach zamianowali następcami Justynijana, ale najzupełniéj losem, bezpieczeństwem się klasztoru, nie zajmywali, własność jego w Kijowie, i prywatne ofiary zabrali. Imię ich nie doszło do plemion pustyni, nigdy o niém nie słyszeli, nie mogło żadnego wrażenia uczynić. Francuzi, oczywiste, jasne fakta zmieniają lekkomyślnie, przez pochlebstwo. Jedyném dobrodziejstwem było pozwolenie zbiérania jałmużny w W. księstwie Moskiewskićm. Za cara Aleksego Michajłowicza był w Moskwie arcy-biskup Synaiski Ananijasz, ale go car Aleksy bardzo nie lubił. Biskupi moskiewscy w niewolnictwie wszelką powagę utracili, arcy-biskup miał niezależność stosowną i właściwą dla biskupa. Car nazwał to pychą. Jałmużny przeto nie zebrał. Główne dary i największe przez wszystkie wieki były 1000 r. as. cesarzowéj Anny, i 400 dukatów od cara Piotra Wielkiego.
Dary, pomoce cesarzy rosyjskich pod żadnym względem równać się nie mogą z daleko hojniejszémi ofiarami książąt drobniejszych. Raduł roku 1498, Włodzimierz r. 1531, hospodarowie wołoscy Aleksander r. 1533, Piotr 1576, Maciéj 161, znaczne przysłali pieniężne summy. Jan Konstanty Brankowan klasztor Rymnilski w roku 1689 zbudowany, ze wszystkiémi jego dobrami, do klasztoru Synaiskiego ofiarował. Roku 1706 Michał Rakowicz, hospodar mołdawski do klasztoru Synaiskiego na własność oddał klasztor Filistyjski z licznémi wsiami. W tymże roku Grzegórz Flika, wojewoda wołoski ofiarował 15,000 piastrów, i testamentem zapisał klasztor Formoze, blisko Jass, z bogatémi dobrami.
Roku 1797 ojcowie Synaici ponieśli klęskę, obaliła się im cała ściana klasztorna. Arabi mając otwarte wejście do klasztoru zaczęli niepokoić. Zakonnicy musieli się i od Arabów bronić, i wielki koszt w wzniesieniu nowéj ściany z fundamentu ponosić. Francuzi wtedy wzięli Kair; generał Kleber klasztor zasłonił strażą wojskową od napaści Arabów. Przysłał robotników z swojémi dozorcami, ściana klasztoru została na nowo jak najobronniéj wymurowaną.
Roku 1806 arcy-biskup Synajski, który wedle prawa nigdy z klasztoru wyjeżdżać nie powinien, za zgodzeniem się zakonników, przeniósł się do Konstantynopola dla bliższego dozoru dobrami Klasztornémi w Mołdawii, i Wołoszech. Roku 1814 było wielkie trzęsienie ziemi w Synai, niektóre skały w dolinie Lodza się obaliły. W czasie wojny o niepodległość grecką od roku 1821 do 1830 ojcowie Synaiscy dochodów nie pobiérali z dóbr i własności europejskich, wiele wtedy kosztownych rzeczy sprzedać musiano.
W roku 1826 ojciec Kalistrat wielu Beduinów ochrzcił, ale Mehemet-Ali silnie się temu oparł, i nadal do religii chrześcijańskiéj przyjmować zabronił.
Szech Synaiski Salech r. 1831, mieszkańców poddanych Synaiskich chciał zabrać, którzy pouciekali i rozbiegli się. Udali się zakonnicy do władzy, i na mocy sułtańskich firmanów zmusili Szecha do zapłacenia znacznéj kary pieniężnéj, za szkody im przyniesione.
W 1844 mieli wielki zaléw z dészczów wody, która zniszczyła ogród, ale to wkrótce naprawili. W późniejszych, dzisiejszych czasach trudno znaleźć fakta zajmujące dziejów klasztoru, który niegdyś świętymi słynął, dziś jakby zastygł. Patryarchowie, którzy o niego tak silną walkę toczyli, zapomnieli, i umilkli. Gdy przełożony opuścił, jakby całun śmierci okrył to św. miejsce. Szyzma zmieniła ducha pustelników, zmroziła ich serce, wewnętrzne życie. Zakon jest kościotrupem i mumiją, która ma zachowaną postać i rysy, lecz sama bez życia. Dać go nie mogą największe bogactwa, firmany sułtanów, cesarzów rosyjskich hramoty. Duch święty przestał ożywiać, nie udziela swych darów. Usechł dom zakonny, odcięty od Kościoła Bożego!!
Ksiądz Porfiry, arcy-biskup wikary kijowski, dni kilkanaście w klasztorze mieszkał, i dwa razy podróżował, i doskonale się przypatrzył. Zadziwiony był odrętwieniem, rozprzężeniem moralném całego synajskiego zgromadzenia. „Klasztor, mówi, położony jest w środkowym punkcie między Azyą i Afryką, mógłby wywiérać zbawienne wpływy na Afrykę, na Abisyniją, na plemiona Murzynów, i na najpiękniejsze strony południowej Azyi, na Indye. Bóg przeznaczył to miejsce, aby się zeń rozpromieniało światło wiary, i prawdziwéj nauki, na dwie części świata; ale dziś arcy-biskup klasztor opuścił, a idąc jego przykładem dostojniejsi, znakomitsi prezbiterowie mieszkają w Kairze, nawet bez cerkwi, dla wygodniejszego życia. Szkoły głównéj, która tam być powinna, nié ma, ani szkoły rzemieślniczéj, którejby potrzebowali mieszkańce okoliczni, poddani klasztoru. Dobrych czytelników, dyakonów w cerkwi brakuje i wszelkiego porządku. Słowem zupełna panuje niezależność i bezkarność. Ojciec Witalis, mój ziomek, urodzony w Taganrogu, w klasztorze synaiskim zakrystyan, mówił mi: u nas nié ma zwiérzchności i posłuszeństwa. Każdy mnich żyje i postępuje jak sobie zechce. Chce iść do cerkwi, idzie, nie chce, nie pójdzie. Dbają o to, żeby się wzbogacić z darów pielgrzymów. Nabrawszy dużo piastrów przenoszą się do innych klasztorów. Spory, zawiści, kłótnie między brącią, te jady nieuléczone, zupełnie zatruły już zakon. Dzisiejszy przełożony, poddany angielski, ze swoimi współziomkami nas starszych nawet zupełnie lekceważy. Wierzysz mnie, ojcze, że nasz monastyr dziś utrzymują niespełna rozumu półwaryaci. Gdyby nie ten prostak Izajasz, to by nie było komu jeść zgotować, i kuchnią, i tém, co potrzeba do życia, zarządzać. Gdyby nie pomieszany Piotr Kuturussy, to by nie było komu czytać w cerkwi. Gdyby nie ten waryat Arkadyusz, który naśladując Adama nagi siedzi w swéj celi, i nagi do cerkwi wchodzi, chociaż mu to wzbraniają, to by nas obszyć nie było komu. Ja jestem szatnym kościelnym, i zakrystyanem, i cerkiew zamiatam. Do czegośmy to doszli z powodu grzechów naszych. Znalazłem w klasztorze mnicha prawie pomieszanego na punkcie Ilijady Homera. Nielitościwie napastywał ludzi, których spotykał; szczególnie tych, którzy zwiedzali klasztor, i deklamował ustępy z poematu. Wtedy zupełnie był nieprzytomnym; kupca Indyi pokutującego, i starca z Bulgaryi, który pamiętał Elżbiétę Piotrównę.“
W jednym tylko kościele sobornym Synaiskiego klasztoru, ksądz biskup Porfiry znalazł najpiękniejszy- i prawdziwie dochowany śpiéw kościelny grecki, jakim był niegdy piérwotnie. Czysty, najdelikatniejszy tenor z artyzmem nienaśladowanym i prawdziwie zachwycającym. „Nie słyszałem takiego głosu w Athos. Ci, co słyszeli śpiew grecki w Odessie, w Konstantynopolu, w Taganrogu, w Jerozolimie, wyobrażenia nie mają prawdziwéj piękności starożytnego śpiewu cerkiewnego greckiego, który w tym jednym klasztorze jest zachowany. Ojciec Cyryl jest tym niezrównanym śpiéwakiem. Melodya jego sola jest zachwycającą i niezrównane stopniowanie głosu, który się podnosi, i poniża. Pół tony harmonizując, z nim się łączą, jak bluszcz okrywa ścianę lub się rozściéła na drzewie, półtony okrywają, wiążą się, około głównego i panującego tonu. O. Cyryll godzien jest śpiéwać w obliczu cesarzów i królów. Jaka szkoda, że tak zadziwiający artysta nieznany jest cywilizonemu światu, i zapewne nigdy go nie poznają. Zaa muzykę europejską. Za pomocą skrzypców posłusznych piersi jego, mógłby przełożyć greckie śpiewy na naszą nótę, tym sposobem obeznać nas z pięknością greckiego cerkiewnego śpiewu, o którym nié mają u nas wyobrażenia, słuchając śpiewów fałszywych we wszystkich znakomitszych nawet miastach. Ksiądz Witalis opowiadał, że poprzednik jego przyrzekał pokazać skarby, kosztowności w zakrystyi cerkiewnéj zamurowane, ale śmierć go zaskoczyła, nie odkrył nikomu, znaleźć ich dziś nie mogą. Pielgrzymom podróżującym, nawet rosyjskiemu biskupowi dla tego niepokazywali. Może je ukrywają, lub istotnie zaginęły i zostały utracone z powodu częstych bardzo okupów i strat wielkich w czasie wojny greckiej. Wtedy wiele kosztowności sprzedać musieli. Widział ksiądz Porfiry tylko welony do ubioru biskupiego jedwabne, różnokolorowe, bardzo dawne, mitrę perłami wysadzaną, dwie bardzo stare kadzielnice srébrne pozłacane, w formie gotyckich dzwonnic, z rzeźbą i piramidalnémi strzałami trzypiętrowe, na długich sznurkach, wiszące po obu stronach ołtarza. Poruszają się nieustannie napełniając bardzo przyjemną wonią. Nigdzie na Wschodzie nié ma tak uroczystego kadzenia, jak w synaiskiéj cerkwi. Ołtarz wielki jest bardzo piękny, cały marmurowy, z marmuru najpiękniejszego gatunku; ozdobiony obrazem mozajkowym Przemienienia Pańskiego z czasów jeszcze Justynijana. Trumna św. Katarzyny ma piękne wyroby szylkretowe i z kości słoniowéj. Starożytna mozajka w głównéj cerkwi, w kaplicy krzaku gorejącego, zupełnie odstawała, w wielu miejscach spełzła; ksiądz Samuel z wielką biegłością poprawił, przymocował ćwiekami gwiaździstémi. Gdzie kolory ponikły, zblakowały, umiał wymalować w taki sposób, że się doskonale zastosowały nowe roboty do starych zachowanych. Obraz mozajkowy w głównym ołtarzu Przemienienia Pańskiego, jest zrobiony przez prezbitera Teodora, jak świadczy podpis: za czasów Ihumena Longina, prezbitera nie biskupa, w epoce, gdy ihumeni Synajscy biskupami nie byli. Za czasów cesarza Justynijana biskupstwo ustanowiono, około roku 553, i ihumen Synaiski Konstanty na czwartym soborze konstantynopolitańskim podpisał się biskupem. Obraz ten przeto przed 553 rokiem był ukończony. Pod obrazem są zapisane następne daty: 24 roku 14 indykt. Czternasty indykt cesarski nastąpił 24 roku Justynijana panowania, to jest 551 roku ery chrześcijańskiéj. Obraz w wielkim ołtarzu zwykle się robi przy samém ukończeniu kościoła, zatém soborna cerkiew N. Panny na górze Synai ukończoną została roku 552, na dwa lata przed ustanowieniem biskupstwa Synaiskiego, przed czwartym soborem Kostantynopolitańskim.“
Historyk Prokopijusz i patryarcha Aleksandryjski Eutyelijusz, utrzymuje, że cerkiew soborna Synaiska była w VI. wieku za cesarza Justynijana postawioną. „Po obu stronach ołtarza są mozajkowe portrety cesarza Justynijana, jego żony Teodory, zdjęte z współczesnych rysunków; portret Ihumena Synaiskiego Jana Lestwicznika (Лҍствичника), na pamiątkę uszanowania i czeci powszechnéj dla niego“. W roku 551 żył jeszcze Jan Lestwicznik, nie był przełożonym w Synai, mieszkał w dolinie Tolijskiéj. Za jego jednak przełożeństwa budowała się cerkiew.
„Główny mozajkowy obraz wielkiego ołtarza, mówi Porfiry, dowodzi wysokiego artyzmu i biegłości bizantyńskich mozajkarzy. Doskonale łączyć umieli różnokolorową mozajkę, i z niéj jakby malować obrazy świętych w wklęsłéj głębinie sklepienia, jakby na prostéj ścianie. Cerkiew soborna nosi wszędzie ślady czasów starożytnych; czego nie widać w klasztornych celach, które są widocznie późniéj dobudowane, i mówią tak historycy: Cerkiew tylka była w piérwszych czasach wymurowaną, i wieża, baszta, w któréj przełożony z usługą się mieścił. Klasztoru nie budowano, gdyż starce pustelnicy mieszkali w pieczarach. Wejście do cerkwi jest z przysionka trzema drzwiami wewnątrz kolumny z krągłémi arkadami, i dwa ołtarze, jeden nad drugim postawione. Zupełnie przypominają kościół św. Zofii w Konstantynopolu, przez cesarza Justynijana postawiony.“
„To podobieństwo architektoniczne wewnątrz dwóch kościołów św. Zofii, i Synaiskiego, jest nowym dowodem, że świątynia Synaiska jest fundacyi cesarza Justynijana.
W obrazie wielkiego ołtarza, zrobionym przez prezbytera Teodora, oprócz Zbawiciela przemienionego, unoszącego się w nadprzyrodzonćm świetle i jasności, między stojącymi obok Niego Mojżeszem i Elijaszem, i u nóg Jego trzech apostołów; są wizerunki dwunastu proroków. Nad głowami ieh światłe promienie, znamiona darów Ducha św. i dwunastu Apostołów. Każdy z nieh ma w ręku albo kartę albo księgę, albo liliją, albo ptaka. Wszystko zrobione z pięknéj bardzo mozajki. Kamienie różnokolorowe z wielkim artyzmem z sobą spojone. Zbawiciel, Mojżesz i Elijasz prorocy; Jakób, Jan i Piotr apostołowie, dwunastu proroków, dwunastu apostołów, cesarz Justynijan, żona jego Teodora, Ihumen Jan Listwicznik, ogółem trzydzieści trzy osób w całéj postaci jest z mozajki wyrobionych.“
Podziwiać należy moc Bożą i cud Jego, gdy tyle chrześcijańskich kościołów na całym Wschodzie, szczególnie w Synaiskim półwyspie zostało zburzonych, zniszczonych, ocalał tylko główny Synaiski sobór N. M. Panny. Takim jest dotąd, a najszczególniéj obraz wielki, jakim był za cesarza Justynijana. „Po prawéj stronie z mozajki, zrobiony obraz krzaku gorejącego i niespalonego, i Mojżesz zsuwający sandały i przyjmujący od Boga przykazania Jego. Ołtarz, kopuła są ozdobione indyjskim szylkretem, na którym są piękne bardzo wyroby z kości słoniowéj, nieocenionéj wartości, doskonałéj, artystycznéj roboty. Z mozajki z kości słoniowéj roboty, jednocześnie z soborem porobione zostały.Zasłona przed ołtarzem Wielkim (Ikonostas) zrobiony w Krecie 1612 r., pozłocony na miejscu r. 1675. Inne obrazy są pęzla Jeremiego, Synaity z roku 1612. W obrazie Zbawiciela przy Jego tronie są 4 ewangeliści. W obrazie M. Boskiej około Jéj tonu 4 prorocy. Dawid, Salomon, Izajasz, Daniel, ci, którzy o niéj prorokowali. W dawniejszych obrazach greckich, przenajświętszą Dziewicę otaczali prorocy z kartą w ręku, na której były proroctwa ich wypi„sane. Waza z święconą wodą, z srébrnémi ptaszkami, które wyléwały z dzióbków swoich, była 1783 r. zrobioną. Posadzka w różnych kwiatach marmurowa roku 1714 ułożona. Do tych robót zadziwiających pięknością i sztuką, którym równych nigdzie spotkać nie można, nikogo z obcych nie używano, wykonali wszystko sami Synaiscy zakonnicy.
Przy Wielkim ołtarzu jest kaplica gorejącego krzaku; ma długości i szérokości trzy sążnie, wysokości dwa. Miejsce krzaku jest w ołtarzu, który się opiéra na ceztérech słupkach marmurowych. Na ołtarzu jest tablica srebrna. Na niéj wyryta św. Katarzyna, krzak gorejący, monastér Synajski, Chrystus Pan ukrzyżowany, przemienienie Pańskie, Ewangeliści. Ta robota na srébrze jest z roku 1696. W tymże ołtarzu, w jego ścianie, jest marmurowa płyta z napisem greckim: „Pamiętaj, Panie, o duszy sługi Twego Gabryela Orypsaja, arcybiskupa św. góry Synaiskiéj. Amen. On to fundował marmurowy ołtarz nad gorejącym krzakiem. W kaplicy nié ma Ikonostasa. W czasie uroczystego nabożeństwa zawiészają zasłonę. Ściany ozdobione różnokolorowémi kaflami, zrobionémi 1710 r.; podłogi pięknémi dywanami okryte.“
W sobornéj głównéj cerkwi jest dziewięć kaplic. W całym monastyrze, późniéj zbudowanym, gdy zakonnicy opuścili pieczary i zebrali się razem, po jego węgłach, we środku między celami, znajduje się piętnaście cerkwi bez kopuł, które są różnémi czasy przez różne osoby, i z rozmaitych okoliczności postawione. Najdawniejsza z nich przy węgle południowo zachodnim klasztoru, jest pod imieniem św. Stefana, piérwszego męczennika. Wedle podania miejscowego zbudowana jednocześnie z głównym kościołem przez tegoż samego architektę Stefana. Na cześć swego patrona postawił tę cerkiewkę. W niéj bardzo stary obraz św. męczennika, i przy nim stojący car gruzyjski. Obok cerkiewki są kaplice św. Antoniego, św. Jana Chrzciciela, św. Piotra i Pawła. Kaplica św. Jana Chrzeiciela, około biblioteki przez wołoskiego hospodara roku 1546, a pod nią petro-pawłowska, przez arcybiskupa Synaiskiego Cyrylla, roku 1451 zbudowane. Na miejscu piérwszéj baszty, zbudowanéj przez cesarzową Helenę na mieszkanie arcybiskupów, są dwie cerkiewki; jedna na górze pod tytułem Wniebowzięcia N. M. Panny, a w drugiéj, na pamiątkę cudownego rozmnożenia oleju modlitwą błogosławionego Jerzego Arselaity, pali się lampa. Te cerkiewki są w stronie południowéj postawione. Jest cerkiewka mała pod imieniem Michała Archanioła fundowana przez Aleksandryjskiego patryarchę Joachima roku 1329, odnowiona r. 1676 przez Synajskiego arcybiskupa Jana (Іоанникій). Są cerkiewki św. Dymitra męczennika, świętych Sergijusza i Wakcha, która niegdyś należała do Syryjskich Jakobitów. Św. Mikołaja, Arona i Mojżesza z Ikonostasem zrobionym roku 1714, kaplica św. Jérzego męczennika, i Jana Ewangelisty. W cerkiewce św. Sergijusza i Wakcha są po grecku in 4to pisane, cztéry ewangelije na pargaminie w IX wieku, z przemową Koźmy Indopławatela. W téj przemowie on mówi, że Mateusz św. napisał ewangeliją po hebrajsku, a Jan Ewangelista przełożył ją po grecku.
Klasztor wewnątrz istny labirynt; mnóstwo ma rozmaitych budowli, mieszkanie areybiskupa, bibliotekę, składy, magazyny, które są olepione gliną, i meczet z minaretem w którym może się mieścić dwustu muzułmanów. O tym meczecie są rozmaite tradycye. Postawiono go, mówią, roku 1011 z rady Sagyaty, który od sułtana Chakima był wysłanym dla zburzenia klasztoru Synaiskiego, a tego nie uczynił. W pismach Patryarchy Nektaryusza, historyka Synaiskiego o tém wzmianki nié ma. Są dowody, że dopiéro od roku 1381 meczet istnieje. Postawiony dla mahometańskich pielgrzymów do Mekki, dla zasłonienia góry i klasztoru od napaści i rabunku, i dla koczujących arabów, ale nie dla poddanych muzułmanów, którym na górę Synai wchodzić nie było wolno. Dziś, gdy odbywają mahometanie drogę do Mekki morzem, pusty jest meczet.
W dziedzińcu klasztornym rosną cyprysy, topole, i grusze, dające cień bardzo miły. Na ścianach wiją się winogrady. Cele zakonników są małe, ciasne, i ciemne, a gościnne pokoje obszérniejsze, zwyczajem wschodnim ozdobione dywanami. W klasztorze są dwie studnie; wpływa do nich woda nie z podziemnych źródeł, ale z gór otaczających klasztor. Jedna z nich imieniem Śgo gorejącego krzaku jest nazwaną, dla tego, że jest blisko tego świętego miejsca. Druga imieniem Mojżesza, bo w tych miejscach pasł trzody teścia swojego.
Na drodze do szczytu góry Synai stoi cerkiewka uboga i pusta, na pamiątkę zjawienia się Matki Boskiéj jednemu zakonnikowi; i zdrój pod skałą, przy którym mieszkał pustelnik Langary, który z patryarchą Aleksandryjskim Joachimem starał się wznowić piérwotną ścisłość życia pustelniczego i zakonnego na górze Synai. Od cerkiewki téj wejście na górę więcéj jest strome i kręte. Z największym trudem dochodzi się do wązkich wrót, zrobionych między dwoma prostopadłémi skałami. Idący na górę nikt tych wrót ominąć nie może; jest to wejście nieodzowne; tak jak by były figurą wrót do królestwa Niebieskiego. Sama natura zbudowała te podziwiające wrota. Tam mieszkał pustelnik, który do pielgrzymów chodził, i słowem Bożém posilał. Dziś nmicha na straży wrót nié ma. Za témi wrotami rozdziela się Chorew czyli Horeb od Synai. Idą stąd pielgrzymi na szczyt saméj góry, idąc po kamieniach, jakby po stopniach. Ze szczytu Synai, morze czerwone wydaje się błękitną wstęgą. Widok szczytny i piękny gór dalekich oczy zachwyca. Myśl, że tu Bóg do człowieka przemówił, dał mu swoje przykazania; duszę przejmuje zapałem chwały Bożéj, do któréj człowiek na szczycie téj góry zdaje się zbliżać.
Na samym szczycie Synai, jest wpółrozwalona mała cerkiewka przemienienia Pańskiego; bardzo śmiało na samym wiérzchu góry postawiona. Blizko jest pieczara, w któréj się Mojżesz ukrywał, lękając się Majestatu Boskiego. Sam wiérzch Synai jest to blady, cienko-ziernisty, i bardzo silny jednolity najściśléj spojony granit, żadnych nié ma rozpadlin, ani trąby, z któréj by wybuchał wulkan.
W punkcie, gdzie się rozdziela Horeb albo Choryw, jest pieczara Elijasza proroka, przy niéj domek z dwoma ołtarzami, poświęconómi Elijaszowi i Elizeuszowi. Na szćrokim, długim grzbiecie Chorywu, stoją próżne przy saméj ziemi kapliczki małe z grubych kamieni, pod imieniem św. Jama Chrzciciela, św. Anny, św. Pantaleona. Koło ołtarzyków i pod urwiskami skał, niegdyś mieszkali pustelnicy. Na szczycie Chorywu są dwa wzgórza, pagórki przeciwległe, jeden wyższy, drugi niższy. Wyższy nazywa się Ras-es-Satsaf, jest blisko cerkiewki M. Boskiéj.
„Naprzeciw północno-zachodniego węgła Chorywu, mówi Porfiry, przy samém wejściu do doliny Ledza, na prawo stoi półrozwalony Monastyrek, pod imieniem świętych Piotra i Pawła, z malowniczéj góry Chamły; z granitowéj Różowéj skały wytryska słodka woda, i obléwa graniczący ogród, w którym rosną brzoskwinie, oliwne drzewa, i winograd. Ta skała, wedle mojego zdania, jest to ten sam kamień w Chorywie, z którego Mojżesz wyprowadził wodę. Opowiadanie Mojżesza o tém cudowném zdarzeniu, najmocniéj mię w mojém utwierdza przekonaniu. Stanęli Izraelici uzbrojeni w Rafidim; skąd jeden im został tylko do Chorywa przechód. Nie było tam wody, zaczęli szemrać na wodza swego. Bóg rzekł do niego: oto idź naprzód ludu swego, a ja uprzedzę cię, i stanę koło kamienia w Chorywie; uderz weń laską, a woda wypłynie (z ksiąg Mojżeszowych). Z tych słów widać jasno, że woda nie w Rafidynie, ale z kamienia w Chorywie wypłynęła. Jak na całéj téj górze, i u stóp jéj nié masz nigdzie wody płynącéj z kamienia, tylko w tém jedném miejscu; naturalnie, że to jest woda wyprowadzona przez Mojżesza cudownie. W téj saméj dolinie Ledza, pokazują pielgrzymom w inném miejscu cudowny kamień Mojżeszowy, odwalony ze skały; leży na drodze, na którą się stoczył. Są na nim dołki, sztucznie zdaje się wyrobione. Przez nie przechodzi żyła sinobiaława, jak się nieraz zdarza w granitach. Zdala wydaje się być podobną do płynącéj wody. Z miejsca, w którém leży ten odłamek skały, ani w górze, ani w dole, woda nie płynie. Trzeba nie miéć o Bogu pojęcia, aby myśléć, że ten odłamek góry jest biblijnym kamieniem w Chorywie, który zawsze był przedmiotem czci nawet i pogan, i dziś Arabi przypisują mu cudowną nadprzyrodzoną siłę, i na nim kładąc trawę, leczą chore wielbłądy. Z zachodniej strony u samych stóp Chorywu, idzie wąziutka ściéżka, prowadząca do monastyrku 40 męczenników; stamtąd na górę św. Katarzyny. Góra ta, czyli szczyt Horebu jest niższą od Synai, ale także bardzo długa i wysoka. Uszedłszy jéj trzecią część, spotyka się strumień wody zwanéj „gołębią“, z powodu, gdy mnisi szli za ciałem św. Katarzyny, aby je ze Szczytu góry przenieść do kościoła, tak się zmordowali, tak paliło ich silnie pragnienie, daléj iść już nie mogli; w tém dostrzegli gołębia pijącego wodę, idąc za tą wskazówką strumień znaleźli; napiwszy się wody poszli daléj; a strumień odtąd gołębim nazwany. Woda w nim jest zawsze w jednym stopniu, ani się podnosi, ani ubywa. Od tego strumienia idzie się drogą bardzo przykrą i stromą, aż do samego wiérzchołka, który jest prostopadłą, i zaostrzoną skałą. Na téj to skale było złożone ciało św. Katarzyny. Ten szczyt jest podobnym do szyi, na któréj wspiérają się kopuły kościelne. Granit skały jest białawy, ale ogorzały słońcem. Na skale wyciśnięty jakby w wosku ślad ludzkiego ciała, który wtedy na skale został, gdy zakonnicy z góry ciało św. męczenniczki podnieśli. Stoi tam niby kapliczka, nié mająca ołtarza i obrazów. Góra zupełnie naga, nie rosną na niéj ani drzewa, ani krzewy; widok tylko jest okazały i zachwycający na góry, morze Czerwone, półwysep Synaiski. Na granicie, na skałach, są jakby ręką ludzką rysowane drzewa. Rozłamawszy skałę, widać takież same drzewa, jak zewnątrz. Nie umiano dotąd z tych rysowanych skał korzystać; wyciosane i oczyszczone mogłyby być na ramy obrazów, na różne ozdoby cerkiewne używane.“
Święte relikwije w kościele Synaiskim w soborze N. M. Panny, są następujące:
1) Głowa św. Katarzyny, cała ręka, i wszystkie palce, na jednym z nich włożony kosztowny pierścień; pełne przedziwnéj woni, w trumnie marmurowéj umieszczone są, i nad wielkim ołtarzem wzniesione; utrzymują grecy. Katolicy zachowują tradycyę, że relikwije są oddawna wzięte i przewiezione na Zachód przez bractwo św. Katarzyny.
2) Cząstka jednego młodzianka, zabitego przez Heroda.
3) Relikwija św. Jana Chrzciciela.
4) Kosteczka apostoła Barnaby, dłoń z ręki ewangelisty Łukasza, kosteczka apostoła Bartłomieja.
5) Na srébrnéj deszczułce przytwierdzone cząsteczki małe apostołów Jakóba, Filipa, i świętej męczennicy Paraskowei.
6) Kosteczka św. Stefana, piérwszego męczennika.
7) Dłoń z trzema palcami św. Jérzego męczennika, i osobno palec czwarty.
8) Dłoń z lewéj ręki z cztérema palcami męczenniczki św. Maryny.
9) Żebro, i dwie większe kości św. Teodora Tyrona.
10) Kość dość wielka św. Teodora Stratylata.
11) Kość i żebro św. męczennika Prokopa.
12) Żebro i kość św. Tryfona męczennika.
13) Palce męczennika św. Cyryaka.
14) Kosteczka męczennika św. Charłampijona.
15) Kosteczka męczenniczki św. Cyryaki i św. Eudoksyi.
16) Cząsteczki świętych 40 męczenników.
11) Kosteczki św. Marka, nowego męczennika Smyrneńskiego, św. Pantaleona i św. Damiana.
18) Cząsteczki relikwij Konstantego i Heleny.
19) Część głowy, palec, i kosteczka świętego Bazylego Wielkiego.
20) Szczęka bez zębów św. Jana Złotoustego.
21) Kosteczka św. Wukola, biskupa Smyrneńskiego.
22) Część głowy, i kosteczka św. Michała, biskupa Synaiskiego, i dłoń Jego w srébrze oprawiona.
Silba23) Kosteczka św. Błażeja.
24) Szczęka z zębami św. Julii.
25) Koście św. Leoncyusza, św. Miny, św. Tryfona, św. Jana pustelnika, św. Eufremijasza Syryjskiego, i św. Eutymijusza Wielkiego.
26) Dwie kosteczki św. Innocentego Wielkiego w srćbrnéj oprawie.
27) Część szczęki św. Teodora, i kość św. Bonifacego.
28) Cząsteczka relikwij świętych nieznanych, w dwudziestu małych futeralikach, złożone po śmierci różnych Synaiskich mnichów.
Do tych nieskazitelnych cząstek ciał świętych, należy przyłączyć dziewięć krzyżów srebrnych, w których są cząstki drzewa krzyża św., na którém Chrystus Pan był umęczony.
Krzyżyk św. Andrzeja apostoła, w nim relikwija św. apostoła Filipa;
Krzyż srébrny z kamykiem, z Golgoty;
Kawałek kamienia z Betanii, z miejsca, na którém Marta spotkała naszego Zbawiciela;
Obrazek z szyi Bazylego Wielkiego.
Dwa także srébrne obrazki (medaliki) na szyi noszące się; jeden z drzewem krzyża św. i z relikwijami; drugi z obliczem N. M. Panny.

Napisy wewnątrz soboru Synaiskiego.

Zwyczaj był grecki przed obrazem, budowlą, przybijać tablice, lub wycinać w kamieniu napisy: kiedy były zrobione, za jakiego cesarza, przez jakiego artystę. Napisy te bardzo szacowne są dziejowém źródłem, skarbem dla znawców; porównane z tém, co w kronikach zapisane; gruntownie o podaniach przekonywają. Nieraz, co jest w Pismie opuszczoném, dopełniają tablice kamienne. Ksiądz Porfiry, z różnych napisów greckich przełożywszy je, zebrał z datami trzydzieści dwie; bez daty ośm.
1) Na bramie wchodowéj jest napis, że kościół zbudowany za Justynijana cesarza, roku 527.
2) Złocista mozajka za ołtarzem w kaplicy gorejącego krzaku, skończona roku 880. W téj kaplicy grobowiec św. Eutymijusza, patryarchy Jerozolimskiego, i Makarego, arcybiskupa góry Synaiskiéj.
3) Przy wchodzie do kaplicy św. Jana chrzciciela, napis roku 1576 kosztem księdza Jana Aleksandra, hospodara postawiony.
4) Przy carskich wrotach przy wielkim ołtarzu napisy artystów miejscowych, monarchów i rok.
5) Na stoliku do błogosławienia chleba, obłożonym perłową macicą bardzo kosztowną, na indyjskiéj konsze, położony r. 1678, roboty mnicha Pankracego.
6) Na skrzyni okrytéj perłową macicą, niezmiernie piękną, w któréj złożone relikwie, napis: Ta skrzynia skończona z ofiary arcybiskupa Innocentego, i mnicha Teodula, a zrobiona przez Jerzego roku 1680.
7) Na trumnie przez Piotra Wielkiego przysłanej, są bardzo długie napisy tytułów cesarskich i modlitwy.
8) Nad biblioteką, zbudowaną staraniem i kosztem arcybiskupa Synaiskiego Nicefora, ten jest napis: Stolarze mnisi: Filoteusz i Szymon r. 1734 czytające księgi w téj bibliotece, pamiętajcie o nich.
Szczególnie są piękne roboty z kości słoniowéj na konsze indyjskiéj, Mensa ołtarza wielkiego, skrzynia z relikwijami, katedra arcybiskupa, stół do poświęcania chlebów, i mozajki w sklepieniach, które im dawniejsze, tém szacowniejsze nierównie. Są niektóre obrazy w cerkwi malowane w Moskwie, i przywiezione przez archimandryta Abimelecha roku 1750, jak świadczy napis. W tych napisach, oprócz dat, żadnych nié ma wyjątków z Pisma św. Zwyczajem Kościoła rzymsko-katolickiego wypisują się słowa Boże. Tu tylko czasem jest proźba o modlitwę za duszę, albo westchnienie do Boga: Panie, zmiłuj się nad sługą swoim tym i tym. Tak np. na drzwiach, wiodących do kaplicy Gorejącego krzaku jest napis:
10) Pamiętaj o słudze twoim, arcybiskupie Cyryllu Kreteńczyku r. 1070.
Syryjscy chrześcijanie mieli nabożeństwo do synajskiego kościoła; przekonywa napis o ofierze metropolity emeskiego (Emesa jest w górnéj Syryi), w kaplicy gorejącego krzaku, na ścianie, obłożonéj kolorową błękitną kafą, w górze, złotómi literami, w tych słowach:
11) Ta ściana ozdobiona kosztem emeskiego metropolity Erazma na wieczną pamięć o nim, niech będzie dlań ścianą obronną, twierdzą i zbawieniem. Pomagał mu zakonnik Emesyanin Rafał, przy arcybiskupie Cyrylu kreteńskim r. 1770.
12) Na obrazach Zbawiciela i Matki Boskiéj napisano: Daruj, Jezu Chryste, malarzowi odpuszczenie grzéchów, które on popełnił w życiu swojém. R. 1778.
13) Z trzodą moją broń mię, błogosławiona matko, nowa królowo. Cyryli synajski r. 1778.
14) W przedsieniu sobornego kościoła na marmurowéj posadzce napisano: Erazm Synaita, rodem z Filipopola r. 1783.
15) Téż w przedsieniu napisano: Marmurową posadzkę wyłożył swym kosztem Jerzy, syn Michała Suwagi, rodem u Damaszku, a układał mnich, Synaita Prokop, za patryarchy Kreteńczyka.
Z tych napisów wypisałem mniéj od połowy, z tego możemy miéć o całości wyobrażenie. Jeromonach Samuel w roku 1837 odnowił mozajkę w kapliey krzaku gorejącego. Co do grobów, bardzo ich jest mało. W kaplicy gorejącego krzaku jest grób patryarchy jerozolimskiego. W kaplicy poświęconéj pamięci Ojców z klasztoru Raify, na marmurowéj tablicy w ścianie jest napisano: Tu spoczywają, przypominający dwunastu apostołów, bo w téjże saméj liczbie we krwi własnej ochrzceni błogosławieni ojcowie męczennicy. Przez ich zasługi wybaw nas, Panie. Bardzo starożytny jest napis nad drzwiami refektarza, kopto-egipski.

Biblioteka.

O téj bibliotece w wielu pismach jest wzmianka, ale świadectwa najwiarogodniejsze są Porfirego, który pilnie przeglądał sam ten sławny księgozbiór w roku 1850. Mówi: „że dziś między zakonnikami synajskimi ani jednego uczonego nié ma, oprócz arcybiskupa Konstantego, który się uczył w Kijowie; jest wyłącznie archeologiem, znawcą starożytności egipskich. Biblioteka istnieje dopiéro od roku 1434 za arcybiskupa Nicefora, jak świadczy i dowodzi napis. W tym czasie wzniosła się budowa biblioteczna, albo ją odnowiono. Zbiór tylu starożytnych ksiąg i rękopismów oddawna istnieje. Ułożona porządkiem alfabetycznym. Pod literą E. Ewangelije, pod literą P. psalmy. Bibliotekarza i porządnego regestru bibliotecznego nie mają. Nic nie nabywają i nie korespondują, jak to się dzieje w bibliotekach europejskich. Zakonnicy nie czytają, nie wiedzą co mają. Są tam bardzo szacowne i najrzadsze; jeden in 8vo na pargaminie, drugi in 4to na papirusie, psałtérze gruzyjskie.
Dzieła wszystkie są po większéj części czysto duchowne, w językach: greckim, ormijańskim, syryjskim, gruzińskim, arabskim i abisyńskim. Najwięcéj rękopismów greckich. Do 500 arabskich i syryjskich, 50 słowiańskich. Jaką drogą się zebrały tak znakomite, ważne księgi i rękopisma, wiedziéć trudno. Zakonnicy oddani kontemplacyi, modlitwie, najostrzejszej pokucie, byli obojętni i nie wiedzieli o tém, co się pisze i drukuje.
Kiedy Konstanty Wielki zażądał od Euzebijusza, biskupa Cezarei, pięćdziesiąt najlepszych odpisów (kopij) Nowego Testamentu dla pobudowanych przezeń nowych kościołów w Konstantynopolu, wtedy Grecy najstaranniéj przepisywali Nowy Testament i listy apostolskie z najstarożytniejszych edycyj jerozolimskich. Kopije te, których wiele było w X do XIII wieku, znajdują się w synajskim księgozbiorze. Wiele jest téż ksiąg o teoryi duchownego, kościelnego śpiewu. Po przyjęciu przez cesarzów wiary chrześcijańskiéj, w Konstantynopolu szczególnie patryarchowie starali się o najwyższe ukształeenie śpiewu w teoryi i praktycznie. Wielu o tém pisało. Śpiew grecki był najdoskonalszy. Wiele miał muzykalnych utworów, między którémi są najpiękniejsze cherubińskie pieśni Jana damasceńskiego. Udoskonalono i kształcono śpiew, za wzór biorąc słowika lub dźwięk suchych drzew, którémi wicher porusza, i stuk kół, lecących po bruku. Śpiewacy usiłowali wszystkie uczucia i zachwycenia chrześcijańskie wyrażać śpiewem. Śpiew w kościele Zofii, w Konstantynopolu, w obecności cesarzów był najuroczystszym, najpiękniejszym. Nieraz różnonarodowe śpiewy jednoczyły się z sobą w téj patryarchalnéj bazylice. W Kościele wschodnim nauka, misye, szkoły, nauczanie, miłosierdzie szły słabo, nigdy w tém zrównać nie mogli Kościołowi zachodniemu, który się tém wyłącznie i z tak wielkim dla zbawienia dusz ludzkich zajął owocem. Natomiast śpiew udoskonalony, szczególnie w dawnych czasach za istnienia chrześcijańskiego cesarstwa, był główną cechą, ozdobą, dyrygowany przez artystów wschodniego rytu. Głos ludzki zastąpił muzykę. Cesarze, patryarchowie, biskupi, metropolici miewali osobnych, wyłącznych, własnych śpiewaków. Śpiew przywiązywał i nęcił do wschodniego obrządku. Zostali ujęci, śpiewem uwiedzeni wschodnio-południowi Słowianie, Rusini. Silnie do obrządku śpiewnego przylgnąwszy, zatruci potém zostali szyzmą i nienawiścią, która zrodziła bratobójczą, morderczą wojnę, trwającą już przez wieki.
W bibliotece jest wielki rękopism grecki, na bawełnianym papiérze, światu dotąd nieznany; wypisów z niego Porfiry nie zrobił, ale go pomimo największéj trudności wyczytał. Jest-to obszérna korespondencya z XI wieku, z lat 1051 do 1068, w czasie panowania Izaaka Komnena, Konstantego Duki, i Romana Dyogena, w różnych ogólnych i osobistych interesach biskupów greckich, bułgarskich, i patryarchów z cesarzami, cesarzowémi z domu Komnenów, i z znakomitszymi urzędnikami, naczelnikami kraju. W niéj wierny jest obraz wieku, ducha czasu, usposobień indywidualnych, ówczesnéj literatury; wiele prawnych interesów potocznych, drobiazgów, które nadają koloryt epoce, w której pisane były. Ta księga była przedtém własnością Izaaka Mezopotańczyka.
Wiele téż jest rękopismów pargaminowych z wieku XII, XIII i XIV. Z słowiańskich są tylko bulgarskie i serbskie, z XII wieku przekład Pisma św. Te dwa stare słowiańskie narzecza różnią się z sobą w stylu, w ortografii. Na język bulgarski przetłumaczył z greckiego zakonnik Jan z Ławry ateńskiéj św. Atanazego, a dla Serbów pop Jan z Synai. W rękopiśmie bulgarskim są przetłumaczone cztéry Ewangelije, apostolskie listy, psałtérz, liturgija dzieła Jana damasceńskiego i wiele pism duchownych. Co do rękopismu serbskiego popa Jana z Synai, w biblijotece jest przetłumaczony cały psałterz, cztéry Ewangelije i Nauka dla duszy pożyteczna. Rękopism pisany na pargaminie. Na początku księgi są te słowa: „Jakichże pochwał godnym jesteś, popie Janie! Serbska pociecho, nadziejo obłąkanych, ratunku zaślepionych, nauczycielu dobrych, światło błogosławionych!“
Droższe i ważniejsze greckie rękopisma są w celi przełożonego. Jest ich cztéry: 1. Stary i nowy Testament. Stary niezupełny, bo utracone są proroctwa Jeremijasza, Ezechijela, Daniela, Ozyasza, na bardzo cienkim pargaminie w ten sposób napisany, jak się piszą wiérsze, bez żadnych znaków ortograficznych, oprócz punktów. Taki był sposób pisania przez aleksandryjskiego dyakona około 440 roku wprowadzony, ale prędko go zarzucono. Pisząc Pismo święte formą wierszów, bardzo się wiele po marginesach zostawało niezapisanego pargaminu. Sposób ten był kosztowny i dla tego zarzucony. Z tych cech uznali uczeni i znawcy, że rękopism jest z wieku V. Są tam objaśnienia pieśni nad pieśniami, i wykład psałterza. Na maréginesach nowego Testamentu są wypisane rozmaite duchowne nauki (lekcye).
2. Ewangelije na wszystkie niedziele całego roku i uroczyste święta, które ksiądz z ambony czyta przed kazaniem, pisane są na najlepszym pargaminie złotémi, pięknémi literami. Złoto błyszczy, świéci, tak jakby dopiéro litery były wyzłocone. Litery wypukłe, ślepy mógłby je rozpoznawać i czytać; są narysowane na czele rękopismu jasnémi i żywémi kolorami obrazy Zbawiciela, Matki Boskiéj, św. Piotra i cztérech Ewangelistów. Malowanie bardzo piękne, rękopism i edycya bardzo kosztowne, dar cesarza Teodozyusza Wielkiego, wedle podania miejscowego. Ksiądz biskup Porfiry mówi:
„W przyłożonym kalendarzyku przy tych Ewangelijach, gdy wyczytuję imiona św. Szymona słupnika, żyjącego późniéj daleko, i oznaczone widzę święta сpҍтеню господеню, to jest Matki Boskiéj Gromnicznéj i Podwyższenie św. Krzyża, z których piérwsze w VI, drugie w VII wieku są ustanowione; rękopism ten przeto jest późniejszym od czasu Teodozyusza Wielkiego. Być może Teodozyusz III, panujący w 717 roku darował go Synaitom. Ze znaków nadlinijowych w rękopiśmie, które w XI wieku zostały wprowadzone, sądzę, że do tego należą czasu.“
3. Psałtérz, zadziwiający z nadzwyczaj drobniutkiego charakteru. Sto pięćdziesiąt psalmów jest bardzo pięknie napisanych, czytelnie, bez skróceń, najzgodniéj z tekstem, bez żadnéj omyłki, na sześciu pargaminowych stronnicach, rękopism in 12. Księża Synaici utrzymują, że go napisała mniszka Kasya. W X wieku Grecy wtedy zadziwiali charakterem delikatnym, drobniuteńkim. „Ojcze nasz“ i „Wierzę“ spisywali czytelnie na takim kawałeczku papiéru, który się mieścił w orzechu włoskim.
4. Z wieku X in 4to na pargaminie, drobnym i czytelnym charakterem „Chrześcijańska topografija Koźmy Indopławatela“. Na czystych stronnicach, marginesach i wśród tekstu są karty geograficzne, astronomiczne rysunki, bardzo żywo koloryzowane. Kopije rysunków i map, robionych przez Babilończyków, których się trzymano w nauce astronomii w Aleksandryi, którą wykładał wielki Patrycyusz, rodem Obaldejczyk. Autor tego rękopismu był jego uczniem, i tak w nim mówi: „Ziemia jest podobną do ognistéj góry; im się bardziéj podwyższa, tém więcéj się zwęża, u szczytu swego jest coraz węższa; obléwa ją ocean, ale kuli ziemskiéj nie zakończa. Za oceanem, przy samym końcu ziemi, jest ląd stały, do którego dosięgnąć nie możemy, na którym mieszkali ludzie przed potopem.“
Do rzadkości synaickich należą obrazy abisyńskie, afrykańskie, indyjskie z piérwszych wieków ery chrześcijańskiéj, przed Mahometem. Do najdalszych krajów między plemionami czarnémi, apostołowie i ich uczniowie wnieśli światło Chrystusowéj wiary, którą najzupełniéj islamizm tam zniszczył i ślady wytępił. Chrześcijanie afrykańscy i indyjscy wtedy obrazy religijne w klasztorze synajskim złożyli. Od tych szacownych, rzadkich i niewidzianych gdzieindziéj pamiątek, droższym klejnotem się szczyci klasztor góry synajskiéj, bullą Ojca św. Grzegorza IX, która dowodzi nieomylnéj, prawéj drogi, którą szli w początkach świątobliwi synajscy pustelnicy. Ta bulla zachowana obudza nadzieję, że rychło zajaśnieje na górze téj niezgaszone nigdy światło, które tylko Kościołowi katolickiemu jest z nieba przez Ducha św. udzielaném. Winniśmy szczérą wdzięczność księdzu kijowskiemu biskupowi, że był tyle sumiennym, nie utaił bulli, piérwszy ją odkrył i ogłosił.

1227—1241.
Bulla Ojca św. Grzegorza IX.

Gregorius episcopus, servus servorum Dei venerabili Fratri Episcopo et dilectis Filiis fratribus Montis Sinai tam praesentibus quam futuris, regularem vitam professis.
Religiosam vitam eligentibus, Apostolicum convenit esse praesidium ne forte cujus libet temeritatis incessus aut eos a proposito revocet, aut robur quod absit sacrae religionis infringat, Ea propter venerabilis in Christo frater et dilecti in Domino Filii vestris justis postulationibus elementer annuimus, ut ecclesiam Sanetae Mariae Montis Sinai, in qua Divino estis obsequio mancipati adinstar felicissimae recordationis Honorii III Papae, praedecessoris nostri sub Beati Petri et nostra protectione suscepimus et praesentis seriptis privilegio communimus. Imprimis siquedem statuentes, ut ordo monastieus, qui secundum Deum et beati Basilii regulam in eadem Eeclesia institutus esse dignoscitur, perpetuis ibidem temporibus inviolabiter observetur. Praeterea quaseumque possessiones quaecunque bona, eadem ecclesia in praesenti tempore juste ac canonice possidet aut futura concessione et perpetua largitione regum, vel principum oblatione, fidelium auxiliis, justis modis prestante Domino poterit adipisci, firma vobis, vestrisque successoribus et illibata permaneant. In quibus hace propriis junximus exprimenda vocabulis: Montem Sinai et dictam ecclesiam Sanctae Mariae sitam inpide ipsius Montis cum omnibus pertinentiis eorundem Rayton cum Palmariis et terris ejusdem. In eivitate Aegypti, domos et extra civitate casale unum. Juxta mare rubrum decem milliaria terrae, Faran cum terris et Palmariis ejus. In Alexandria obedientiam Sancti Michaelis et libertatem in mari et terra. In valle Moisi vineas et oleveta. Apud montem Regalem, domos, molendina vineas et oliveta in civitate Jerusalem hospitale et obedientiam Sancti Moisi domos et furnum. Apud Jaffam domos et terras. Apud Acco (St. Jean d’Acre) domos et obedientiam St. Catharinae. Im civitate Damasii Ecelesiam Sancti Georgii et domos et extra civitatem tria virgulta. Apud Laodichiam hospitale Sancti Demetrii et tria casalia cum villanis et pertinentius eorundem. In loco qui dicetus Odaccevase, domos, terras et vineas. Apud Antiochiam domos et furnum. Apud Constantinopolem in monastero Saneti Georgii de Mangana dicas Confratrias et in prorentibus commercii libram auriunam. In insula Oretensi Sancti Salvatoris, Sancti Georgii et Sancti Simeonis Ecclesiam cum omnibus pertinentiis eorundem. Tria casalia cum Villanis possessionibus et pertinentiis eorundem. Apud Macritichon molendinum. Apud St. Nicolaum terras, vinea et molendina. In loco, qui nuncupatur Rucanum Monasterium Sancti Joanni Crimi cum monte, casalibus, villanis, molendinis et pertinentiis eorundem. In locis, qui dieuntur Cunavo Peja Gaetania Parascheve et Sterianorum vineas. In civitate Candiu Ecclesias Sancti Nicolai et St. Barbarae cum dominibus et pertinentiis suis et Domum St. Strafico libertatem quoque maris et terrae. In insula, Cypri domos et in proventibus commercii libram auri unam cum prafis, tervis, vincis, nemoribus, usuagiis et pascuis in bosco et plano, in aquis et molendinis, in viis et semitis et omnibus aliis libertatibus et immunitatibus suis. Sane laborum vestrorum de possessionibus habitis ante Concilium et etiam novalium, quae propriis manibus aut sumptibus colitis sive de hortis virgultis et piscationibus vestris vel de nutrimentis animalium vestrorum, nullus a vobis decimos exurgere vel extorquere praesumat. Praeterea quod communi aftensu Capituli vel partis Consilii Senioris in tua Diocesi per te, Frater Episcope, ac successores tuos fuerit canonice institutum ratumet firmum volumus permanere. Prohibemus insuper, ne excommunicatos, vel interdictos tuos, Frater Episcope, ad officium, vel communionem ecelesiasticam sine conscientia et consensu tuo vel successorum tuorum quisquam admittat, aut contra vestram sententiam canonice promulgatam aliguis venire praesumat; nisi forte periculum mortis immineat et si extra praesentiam tuam ibi pervenerint per alium secundum formam Ecclesiae satisfactione praemissa oporteat ligatum absolvi Cimeteria quoque ecelesiarum et Ecclesiae beneficia nullus hereditario jure possideat, quod si quis hoc facere praesumpserit, censura canonica compescatur. Paci quoque et tranquillitati vestrae paterna in posterum sollicitudine providere volentes, auctoritate apostolica prohibemus, ut infra clausuras locorum vestrorum nullus rapinam, furtum facere praesumpserit, ignem opponere, sanguinem fundere, hominem temere, capere vel interficere seu violentiam audeat exercere. Praeterca omnes libertates et immunitates a Patriarchis, Archiepiscopis, Episcopis ordini vestro concessas nec non libertates et exemptiones saecularium exaetionum a regibus et principibus vel aliis Christi fidelibus frationabiliter vobis indultas auctoritate apostolica confirmamus, et praesentis seriptis privilegio communimus. Decernimus ergo, ut nulli omnino hominum liceat praesatam Ecclesiam temere, perturbare, aut ejus possessiones auferre, vel oblatus retinere seu quibuslibet vexationibus fatigare, sed omnia integra conserventur eorum, pro quorum gubernatione et substentatione concessa, suis usibus omnimodis, pro futura salva Sedis apostolicae auctoritate. Si qua igitur in futurum ecclesiastica saecularisque persona, hanc nostrae constitutionis paginem sciens, contra eam temere venire tentaverit, secundo tertioque commonita, nisi reatum suum congrua satisfactione correxerit potestate honorisque suae careat dignitate, reumque se divino juditio existere, perpetrata iniquitate cognoscat, et a sacratissimo Corpore et Sanguine Dei et Domini Redemptoris Nostri Jesu Christi aliena fiat, adque in extremo examine districtae subjaceat ultioni. Cunetis autem eidem loco sua jura servantibus sit pax Domino nostri Jesu Christi quatenus, et hic fructum bonae actionis percipiant et apud districtum judicem praemia aeternae pacis inveniant. Amen. Amen. Amen.
W treści tę bullę Ojca św. po polsku powtórzmy:
Grzegorz, biskup, sługa sług Bożych, czcigodnemu bratu biskupowi i ukochanym najmilszym synom, braciom góry Synai tam dziś i w przyszłości żyjącym ściśle dla spełnienia praw zakonnych.
„Wedle życzenia waszego i przedstawień sprawiedliwych, któreście uczynili zgodnie z postanowieniem poprzednika naszego Honorego III, klasztor na górze Synai N. M. Panny pod opieką św. Piotra apostoła, i naszą przyjmujemy, obdarzając go przywilejem pisma tego. Naprzód postanawiamy i na zawsze miéć chcemy, aby w duchu Bożym reguła św. Bazylego, dla tego klasztoru i kościoła ustanowiona, po wieczne czasy była najsumienniéj, najregularniéj dopełnianą i zachowywaną. Wszystkie posiadłości, dziedzictwa, dobra, ziemie, domy w miastach, winnice, co tylko dziś posiadają kanonicznie i legalnie, i co w przyszłości sprawiedliwie, kanonicznie nabyć mogą lub téż z szczodrobliwości, hojności cesarskich, królewskich darów, i z jałmużn, pomocy wiernych udzieloném będzie; po wieczne czasy do klasztoru N. Panny Maryi ma należéć, mocą apostolskiéj Stolicy zatwierdzamy wszystkie posiadłości, ubezpieczamy, uprawniamy ich wszystkie własności.“ (Tu następuje wykaz szczegółowy, umieszczony w bulli wszystkich klasztornych w Europie, w Azyi, w Jeruzalem, w Konstantynopolu, w Krecie własności.) „Z tego, co macie, co powiększycie, i miéć będziecie z pracy własnéj i ofiar, z tego na zawsze będziecie wolni od składania dziesięcin, ani z ogrodu, ani z ryby, ani ze zwiérząt, nikt wymagać i pobiérać nié ma prawa. Co za zgodą kapituły lub oddzielnéj rady starszych w dyecezyi twojej, bracie biskupie, i następcy twoi ustanowicie kanonicznie, to być winno trwałém i nienaruszoném. Wzbraniamy, aby kapłan ekskomunikowany i zostający pod interdyktem twoim, bracie biskupie, odprawiał najświętszą ofiarę i udzielał śś. Sakramentów, chybaby w gwałtowném niebezpieczeństwie, lub w godzinę śmierci. Dóbr kościelnych prawem dziedziczném posiadać nikt nie może. Szczególnie ojcowskiéj opiece Twojéj i troskliwości polecamy pokój domu Bożego, zakazujemy mocą apostolskiéj świętéj Stolicy, aby w klauzurze, w obwodzie klasztoru, nikt gwałtu, złodziejstwa się nie dopuścił, ognia nie podkładał, bliźniego nie więził, nie zabijał, ani się dopuszczał bezprawia i gwałtu. Przywileje wszystkie od patryarchów, arcybiskupów, biskupów, zakonowi udzielone i nadane, równie prawa cesarzów i królów, uwalniające od podatków, mocą, władzą apostolską zatwierdzamy, przywilejem obecnego pisma obdarzając. Ustanawiamy, iż żadnemu z ludzi nie godzi się niepokoić, trapić, napadać na ten kościół i uciskać lub odbiérać jego dobra i własności. Wszystko powinno być w całości i nietykalności zachowaném. Jeśliby kto z cywilnych lub duchownych, wiedząc o tym przywileju, prawie, konstytucyi przez nas nadanéj, jéj się sprzeciwiał; dwa, trzy razy ostrzeżony gdyby się nie poprawił i nie uczynił zadość, od honorów i posiadanéj władzy odsądzonym będzie i oddalonym od Przenajświętszego Sakramentu ciała i krwi Pańskiéj, i przed strasznym sądem Pańskim odpowiedzialnym i winnym. Z wami wszystkimi, którzy prawa w tém świętém miejscu zachowujecie, niech będzie pokój Pana naszego Jezusa Chrystusa, a w tamtém życiu wiekuista nagroda.
Wierzmy i prośmy Boga o to, aby na tym szczycie, gdzie Bóg przemówił, nadał swój zakon, gdzie dziś są tylko ruiny, dał się słyszéć głos namiestnika Chrystusowego następcy św. Piotra, słowa prawdziwéj nieomylnéj nauki, która jako krzak nie zgorzał, już nie ucichnie na wieki!!
W bulli jest najdokładniejszy spis własności Synaiskiego Klasztoru, które w XIII. wieku posiadał, a dziś są już po części stracone. Diesięć mil ziemi koło Czerwonego morza, ziemie i palmy koło Faranu, oliwne i winogradowe lasy w dolinie Mojżeszowéj (in valle Moisi) W Uadi Mussa, dawno zajęłi Beduini. O górze królewskiéj (Mons Regalis) dziś nikt nie wié z Synaitów. W Jeruzalem, w Jaffie, w Laodycei, w Antyochii, St. Jean d’Aere, nié mają dziś żadnéj własności. Miejsca w bulli wspomniane w Odano-vase, około Makrytychonu, w Rucanum, w Cunawie, w Gaetanii, w Peja, są zupełnie dziś nieznane, i tam klasztor nić ma własności. Ocalały tylko ogrody w Synaiskim półwyspie, w Rabbie, w Etle (Luach) i w Raiffie, domy w Kairze, w Aleksandryi, w Konstantynopolu i w Damaszku, i ziemie przy klasztorach w Krecie i w Cyprze. Ksiądz Porfiry mówi: „Chociaż tyle dóbr mieli zatwierdzonych przez papiéża, jednak utracili; a przeto nie jest to trwałém, co papiéż ustanowił, tylko to, czemu Bóg pobłogosławi“. Z nietrwałości nadań papiezkich przychodzi do konsekweneji nieuznawania papieża i zaprzecza jego władzy. Pan Bóg ustanowił i objawił prawa wiekuiste, Boskie przez Mojżesza, a udoskonalone i uzupełnione przez Chrystusa Pana, Syna Bożego. Dziś w Palestynie jest zniszczony zakon Mojżeszowy, chrześcijaństwo w wielu miejscach jest od Islamitów zniesioném, w krajach chrześcijańskich dziś nié masz wiary i spełnienia prawa. Zniszczenie tego, co Bóg postanowił, objawił, przez złość ludzką, herezyą i poganizm, wedle téj logiki, masz prowadzić do nieuznawania Boga?
Namiestnika apostolskiego, następcę Chrystusa Pana, głowę Kościoła, uznawać i czcić powinniśmy, pomimo klęsk zadanych przez ducha złego i wszystkie sprawy jego. Przeciw najświętszemu prawu, nieomylnéj władzy apostolskiej namiestnika Chrystusa Pana, przeciw nienaruszonéj granitowej opoce, na której stoi i stać będzie Kościół święty do skończenia wieków, ludzie protestują czczémi frazesami, słowami bez gruntownej myśli, bez logiki, zwykle używając argumentu: „Między duszą ludzką, a Bogiem, nie potrzeba pośrednika, dusza ludzka własną siłą jednoczy się z Bogiem, do Niego się udaje, od Niego wszystko bierze“. A skądże ta pewność? Czy byłoż to kiedy objawioném? Prawo jednoczenia się duszy ludzkiej z Bogiem bez wszelkiego pośrednictwa, bez przygotowań, bez żadnych warunków, stwierdziłyż jakie fakta? Przeciw władzy apostolskiej Rzymskiej stolicy św. i przeciw Kościołowi ten czczy argument jest rozpowszechonionym, dla tego, aby się uwolnić od obowiązków zrzeczenia się siebie samego, od pokory, od posłuszeństwa, od skruchy, od wyznania grzéchów, czego szczególnie wymaga Kościół św. katolicki. Przez wykonanie tych obowiązków, dla duszy ludzkiéj jest udzielaną łaska Boża. Nie możemy do Boga się zbliżyć i z Nim jednoczyć, bez szczególnej Jego łaski, która jest darem wewnętrznym, ma zewnętrzne swe formy. Tę łaskę Kościół jeden li-tylko, Rzymski katolicki, dla dusz ludzich udziela, przez zasługi krwi Najświętszéj Chrystusa, krwi Pańskich męczenników, które są skarbem Kościoła, którego używa dla zbawienia dusz ludzkich.

Co do stosunku bezpośredniego duszy z Bogiem, jak myślą przeciwnicy Kościoła katolickiego, że go posiadają; kto ma Boga w sercu i zdrową logikę, widzi w tém czczy frazes. Myśli, jak mówią, o niebieskich migdałach, lub drzémka, nie stanowią z Bogiem stosunku. Chrystus Pan ustanowił Kościół św., postawił go na opoce, dał mu głowę i przezeń tylko ludzi oświeca i zbawia.
Hramoty hospodarów multańskich i wołoskich.

Raduł, wojewoda węgiersko-wołoski, aktem z roku 1498 d. 15 września zapisał klasztorowi Synajskiemu corocznie po 5000 asprów. W dokumencie po bulgarsku napisanym mówi: „Jako jeleń pragnie wód źródła, tak dusza jego pragnęła miłosierdzia. Miłosierdziem tylko zmywają się grzéchy i t. d.“.
Roku 1531 wojewoda wołoski ofiarował klasztorowi corocznie po 15,000 asprów, dokument napisany po serbsku.
Roku 1533 Aleksander, wojewoda wołoski naznaczył corocznie po 6000 dla Synaiskiego klasztoru. W dokumencie pargaminowym mówi: „Duch święty wlał weń pragnienie ozdabiania domów Bożych, a szczególnie kościół Synajski. Zawieszoną jest wielka srébrna, pozłacana pieczęć, na kolorowym sznurku, na niéj z jednéj strony jest herb wołoski, z drugiéj obraz Pańskiego Przemienienia”.
Roku 1540 Piotr wojewoda wołoski ofiarował klasztorowi rocznie 10,000 asprów, a zakonnikom 2000, prosząc, aby pamiętali o nim, o ojcu i synach jego. Przywiléj napisany na pargaminie 13-arszynowéj długości i szérokości, w Bukareszcie; pieczęć srébrna, pozłacana.
Roku 1575 dnia 18 stycznia, Piotr, hospodar Mołdawski zapisał dla klasztoru i dla zakonników 13,000 asprów. Dokument na pargaminowym papiérze, pieczęć srebrna, pozłacana, na któréj z jednéj strony wyciśnięta jest wołowa głowa, z drugiéj obraz Przemienienia Pańskiego. Dokument zaczyna się od słów, „W Imię Ojca, i Syna, i Ducha św. Trójco święta jedyna i nierozdzielna. Ja poddany władcy mego i Pana Boga Wszechmogącego i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, Trójcy św. czciciel pokłonnik, Piotr, wojewoda z łaski Bożéj, hospodar wołoski i t. d.“.
Roku 1641, 7 marca. Zapis Mateusza, wojewody wołoskiego dla klasztoru Synaiskiego corocznie 30 złotych asprów i dla Braci przychodniów, złotych asprów sześć. Pisany na pargaminie; pieczęć srébrna, pozłacana. Z jednéj strony wycięty herb wołoski, z drugiéj obraz Matki Boskiéj i krzaku gorejącego; u spodu po prawéj stronie Mojżesz, po lewéj św. Katarzyna modląca się.
Roku 1645, 28 lutego. Zapis wojewody wołoskiego dla Synajskiego klasztoru, każdoroczny dochód z łaźni w mieście Giurgowie nad Dunajem. Dokumentów jest siedm hospodarskich, które świadczą o ich hojności i pobożności. Znaczne składając ofiary wyrażają się pokornie i cytują słowa proroków, apostołów, wynurzają pragnienie miłosierdzia Bożego, polecają dusze swoje modlitwie zakonników. Pragną jałmużną, ofiarą dla Kościoła oczyścić się z grzéchów.
Firmany sułtanów i rozkazy baszów w największym porządku są zachowane, po turecku napisane, z datą ery naszéj i mahometańskiéj. Niektóre z nich przełożone na język grecki. Wyszczególniam tylko lata chrześcijańskie.
Firmany po turecku napisane, nie przetłumaczone, a przeto niezrozumiane są te:

10 Solima II. firmanów pięć z roku 1522, 1526, 1538, 1542, 1551.
20 Amurata III. 1584.
30 Murata 1586.
40 Osmana 1613.
50 Osmana II. 1638.
60 Solimana 1690.
70 Achmeta III. 1699.
80 Abdul-chamida 1775.

Przetłumaczone po grecku firmany są następujące:

Zabraniający Synajskim Beduinom wchodzić do klasztoru z pielgrzymami 
 roku 1536
Uwalniający każdego z Synaitów od ceł w miastach Jaffie, Sydonie i innych 
 „   1538
Firman sułtana Solimana II., uwalniający klasztor od Synaiskich podatków  
 „   1446
Zabraniający żydom chodzić do Raify i mieszkać tam 
 „   1560,
Tenże sam rozkaz był powtórzony roku 1566 przez baszę Egipskiego Mahmuda.
 
Chijadar baszę uwalniający Syanitów, od podatków w Damiecie, Rozecie, Aleksandryi i Kairze 
 „   1501
Firman sułtana, uwalniający klasztor od ceł w tychże samych miastach za deski, cukier itd. 
 „   1613
Uwalniający Synajski klasztor od podatków 
 „   1731
Zapewniający po śmierci zakonników własność dla klasztoru 
 „   1790
Firman zapewniający zakonników, że nigdzie sądzeni być nié mogą, tylko w Carogrodzie przez Baszę Kapisto 
 „   1802

Po zajęciu przez Rplitę francuską roku 1799, ojcowie Synaiscy do Bonapartego się udali, prosząc jego opieki. W imieniu Rplitéj, dał klasztorowi na piśmie zapewnienie bezpieczeństwa i przywilejów, których dotąd używali. Dokument przechowuje się w klasztorze, ale nie jest przetłumaczonym i tam niezrozumiany. W klasztorze Synajskim dziś, a témbardziéj w roku 1799, nikt nie rozumiał. Bonaparte udzielił opieki klasztorowi nie dla tego, że był chrześcijańskim i święte w nim były miejsca, ale dla tego, aby do najpóźniejszych wieków zachować sławę francuskich zwycięstw, zdobycia Egiptu, przez uszanowanie dla Mojżesza i żydowskiego narodu, i uczonych ludzi, mieszkających w tym klasztorze. Cynizm antychrześcijański Rplitéj francuskiéj śmiało się tu wyraża. Dla tego jéj zwycięstwa i zdobycze, jako piana i szumowiny zniknęły.

„République Française“
„Liberte, Egalité“.
„Au quartier Général du Caire, le 29 Primaire“.
„Am 1799 de la République une et indivisible“.
„Bonaparte, Membre de I'Institut National, Géneral en chef voulut favoriser le couvent de Mont-Sinai
1) Pour gu'ils transmettent aux âges futurs la tradition de notre conquête
2) Par respect pour Moise et la nation juive, dont la cosmogonic nous retrace les âges les plus réculés
3) Parce que le couvent du Mont Sinai est habité par des hommes instruits et policés au milieu des barbares du désert, où ils vivent.“
Następuje rozkaz złożony z dziewięciu paragrafów:
Zabrania Beduinom arabskim wchodzić do klasztorów, w czasie wojen, które wiodą z sobą, w klasztorze szukać bezpieczeństwa i schronienia.
Pozwala odprawiać nabożeństwo do ich religii należące, w każdém miejscu, gdzie się tylko znajdować będą i we własnym kościele. Rząd czuwać nad tém będzie, aby nie mieli skąd jakiéj napaści, przeszkody.
Wolni będą od podatków, od haraczów corocznych, jak są wszystkiémi swojémi przywilejami ubezpieczeni, od ceł za przedmioty przywożone i wywożone do klasztoru jedwabne, owoce z ogrodów, i za to wszystko, co posiadają na wyspach Chijo, i w Cyprze.
Używać będą wszystkich praw, które im są zapewnione w Syryi i w Kairze. Nie będą płacić kontrybucyi z dóbr i własności. W każdéj prowincyi, przy zakazach wywozu zbożowego, od tego będą wolni. Czego im potrzeba dla wyżywienia swego domu, najbezpieczniéj, najswobodniéj przywozić mogą.
Żaden patryarcha, biskup, lub inny jaki duchowny nie należący do ich zakonu, zgromadzenia, władzy żadnéj miéć nie może, gdyż ta wyłącznie należy do biskupów i przełożonych z własnego ich zgromadzenia góry Synai.
Władze cywilne i wojskowe czuwać będą, aby zakonnicy góry Synai, używali najspokojniéj praw i przywilejów w tém piśmie oznaczonych.
Podpisany: Bonaparte, ręką własną.
„Vu et confirmé au Caire, le 16 Messidor 8  /1800, République.
Le Général en chef de l'armée de la République Française en Egypte.“ Menou.

Spis biskupów i arcy-biskupów Synaiskich.

Dawne dzieła, które opisują klasztor Synaiski są następujące:
„Starożytne pamiętniki zakonne.“
„Notaty Synaiskiego arcy-biskupa Joasafa (Jozafata).“
„Historya cerkiewna przez Jerozolimskiego patryarchę Synaitę, Hektaryusza; i opisanie Synaiskiéj góry przez arcybiskupa Konstantego.“
Z tych dzieł ks. biskup Porfiry kijowski, zrobił spis Ihumenów Synaiskich, którzy od roku 558 na dostojeństwo biskupie byli wyświęceni.

1) Konstanty był piérwszym biskupem, roku 553 podpisał ustawy czwartego soboru Konstantynopolitańskiego.
 
2) Jerzy był obecnym przy skończeniu życia Jana Lestwicznika, i w dziesięć miesięcy potém sam skończył życie roku 
 581
3) Teodozyusz żył za czasów Heraklijusza przygotowywał na drogę wieczności ojca Stefana Synaiskiego 
 614

Po Teodozym imiona biskupów w VII, VIII wieku są nieznane.

Biskup Salomon. Za dni jego w kaplicy krzaku gorejącego sklepienie ozdobione było złocistą mozajką, jak świadczy tamże napis żył roku 
 850
Marek. Imię jego i rok sprawowania Biskupstwa wyczytał Jozafat, arcy-biskup Synaiski, w jédnej Ewangelii arabskiéj na marginesie 
 879
Arcy-biskupi Synaiscy.
od 886 do 1008 roku.

Piérwszy Jan, drugi Grzegorz, trzeci Abraam, czwarty Jan, piąty Antoni, szósty Onufry, siódmy Jan, ósmy Antoni, dziewiąty Symeon, dziesiąty Gabryel, jedenasty Symeon, dwunasty Makary, trzynasty Anastazy, cztérnasty Jan, piętnasty Piotr Arsenijusz; są zapisani w starym synajskim pamiętniku, na pargaminie, bez oznaczenia ich zasług i czynów, są tylko oznaczone lata kiedy żyli, kiedy umiérali.
Za cesarza greckiego Leona, zwanego Mądrym (886 — 912) ułożono spis wszystkich biskupstw, podległych patryarchom pięciu, zaliczając i rzymskiego. W tym spisie katedra Synaiska jest w liczbie arcy-biskupstw, należących do patryarchy Jerozolimskiego, od roku 886 zostało arcy-biskupstwem.
Arcy-biskup Юрій skończył życie we Włoszech roku 1038, chociaż pisarze szyzmatyccy świadczą, że wpływ, zwierzchność rzymskiego biskupa, zaczęła się od krzyżowych wojen; jednak wedle ich samych świadectwa, patryarcha Synaiski jeździł do Włoch, i tam umarł.
Arcy-biskup Syluan i Michał. Imię piérwszego jest napisane na arabskiéj księdze Cyrylla Jerozolimskiego; drugiego na grecko-arabskim psałtérzu, bez oznaczenia lat, w którym spełniali swój urząd.
Jan arcy-biskup umarł śmiercią męczeńską roku 1071.
Wiek XI jest najbardziéj interesującym. W nim rycerze chrześcijańscy zajęli Jerozolimę i panowali w niéj. Synaiska katedra była pod władzą Jerozolimskiego patryarchy, przeto duch katolicki przeszedł do góry Synai, i stosunki były ciągłe z łacinnikami. Przybywało wielu katolickich pielgrzymów, wtedy byli arcy-biskupami na św. górze: Sofronijusz, Marek 1112 r., Marek drugi 1150 r., Herman 1156.
Roku 1187 sułtan Saladyn zawładnął Jerozolimą. Katolicki Kościół na Wschodzie wtedy bardzo wiele ucierpiał. Żarliwość prawdziwéj i piérwotnéj wiary po téj klęsce w Synai powoli gasnąć zaczęła. Sułtan lękając się powrotu rycerstwa europejskiego z Zachodu, popiérał szyzmatyckich biskupów Focyanów, nimi osadzano patryarchaty, najszczególniéj Jerozolimski[3]. Arcy-biskupi Synaiscy w Jerozolimie brali sakry, potém w Aleksandryi.
Qd roku 1203 do 1250 było arcybiskupów siedmiu. Roku 1224 umarł w klasztorze Synaiskim patryarcha Jerozolimski Eutymijusz. W napisie jego grobowym jest wspomniany ówczesny Synaiski arcy-biskup Makary. W XIV wieku arcy-biskupi Synaiscy należeli do patryarchy Aleksandryjskiego i brali od niego święcenia. Od 1310 do 1426, przez lat 116, było arcy-biskupów przez Aleksandryjskiego patryarchę poświęconych 14. Jeden z nich Łazarz, był potém metropolitą Ateńskim. Marek pogrzebany pod ołtarzem sobornéj cerkwi, roku 1320. Marek i Jakób biskupi przybyli na górę Synai dla żywota pustelniczego, potém na ihumenów arcy-biskupów zostali wybrani. Biskup 14 Sawa około roku 1429 umarł.
Po Sawie, zmarłym 1429 r., rządzili ibumenowie bez święcenia biskupiego. Z nich jeden Makary, odezwę swoję do chrześcijan roku 1481 po łacinie przesłał, w tém dowodzi, że dawne stosunki góry Synai z światem Zachodnim katolickim nie były zerwane. Od roku 1429 do 1540 nie było biskupów. W 1540 roku patryarchowie Jerozolimscy na Synai wznowili biskupstwo. Do roku 1557 było dwóch biskupów, Sofronijusz od 1540 do 1545, Makary od 1545 do 1557.
Po Makarym przez lat ośmnaście nie było biskupa; sobór konstantynopolitański wyłącznie dla klasztoru Synaiskiego zupełnie zwichnionego, nié mającego biskupów zebrany, arcy-biskupstwo stałe roku 1515 ustanowił. Od tego czasu łatwo jest wszystkich ihumenów arcy-biskupów zamianować:

Eugenijusz od roku 
 1575 do 1584.
Anastazy 
 15841591.
Laurenty 
 15931617.
Josafat 
 1618
Ananijasz zrzekł się 
 1671.
Innocenty I 
 16711702.
Atanazy 
 17081720.
Innocenty II wyświęcony 
 1721
Nicefor zrzekł się 
 1745.
Konstanty I, wyświęcony 
 1746
Cyryll 
 17601790.
Doroteusz 
 1797.
Konstanty II. był arcy-biskupem w roku 
 1855.
Od roku 1575 chociaż było regularne i synodalne zamianowanie arcy-biskupstwa, rozpoczęła się, jak mówiłem dopiéro, szczéra szyzma. Odtąd ojcowie synajscy książek nie drukowali jak dawniéj, ani kronik nie pisali, ani żadnych szkół nié mają, nie tylko dla cywilnych ale dla duchowieństwa. Wyświęcają się bez najmniejszego ukształcenia, usposobień, i wszelkich ćwiczeń. Zawieszenie zakonnego woalu jest już dostateczném. Poddanych swoich nie uczą pisać, ani czytać, ani jakiegobądź rzemiosła. Pustelników milczących, zamurowanych w Bogu utopionych nié ma, ani też biskupów jak Makary, który w 1481 r. do chrześcijan po łacinie pisał. Zachował się tylko starożytny śpiew grecki, jakiego w piérwszych wiekach chrześcijaństwa używano. Duch ujemny carogrodzkiéj stolicy zadrętwił i skamienił górę świętą, która oczekuje błogosławieństwa, wytrysku łaski Bożéj z ręki prawdziwego pastérza.
Niektóre fakta dziejowe, klasztoru Synajskiego z późniejszych czasów.

Roku 1481, dnia 10 kwietnia. Świadectwo dane przez przełożonego Makarego, wysłanemu do Europy Atanazemu, przedstawiając chrześcijanom potrzebę, nędze, uciski klasztoru Synaiskiego, zaczyna się od tych słów: Macarus, indignus Abbas sacrae Missionis in Monte Sinai omnibus habitantibus im civitatibus... orthodoxae fidei christianis et venerabilis sacerdotibus... nobilibus... gratia et pax et misericordia sit a Deo omnipotente i t. d.“
Klasztor Synaiski oddawna znał i używał języka łacińskiego, niepodobna myśléć, aby na ten raz jeden był użyty; oddawna byli z nim obeznani, i w nim biegli. Wysyłając li wyłącznie do Europy, to jest do chrześcijan katolików, i pisząc „orthodoxae fidei christianis,“ nie był zaciętym szyzmatykiem, bo by tego nigdy nie powiedział.

1575.

Już się zawiązywały nieporządki, nieposłuszeństwa między mnichami w klasztorze; dla téj przyczyny Eugenijusz, arcy-biskup przez sobór konstantynopolitański uznany i postanowiony, chciał złożyć przełożeństwo. Uprosili go starsi zakonnicy aby się został, i rzucił klątwę na tych, którzyby mu się nie powodowali.

1665.

Janczarowie Raifscy powiedzieli egipskiemu baszy, że księża Synaici, znajdujący się meczet na górze Synai zmienili na magazyn wódki. Fałszywe donosienie te rozdraźniło tak Turków, że chcieli klasztor zburzyć i pozabijać zakonników. Ojcowie sprzedali bardzo drogą czaszę, w której była święcona woda, i koronę Matki Boskiéj za 313,500 piastrów (rubli sr. 18,000) Turkom oddawszy, ocalili swe życie i klasztor.

1671.

Czternastego września arcy-biskup Ananijasz zrzekł się biskupstwa Synaiskiego na soborze w Kairze. Na jego miejsce wybrano Innocentego, który 31 paździemika tegoż roku, otrzymał święcenie biskupie w Jeruzalem, roku 1672, dnia 16 kwietnia przybył do monastéru Synaiskiego. „Zebrałem radę starszych mnichów, i na niéj postanowiliśmy, pisze arcy-biskup, do nowego muru przygotować kamień. Rok cały sami ojcowie z wielką pracą kamień bili, i ciosali. W tém przybył do nas poseł francuski z sułtańsko-cesarską eskortą. Przelękliśmy się ich i nie odważyliśmy się na nowo klasztor omurowywać. Z ociosanych kamieni zrobiliśmy kilka cel i kaplicę św. Pantaleona. Pozłociłem Ikonostas w sobornéj cerkwi. Na nowo wymalowałem ołtarz. Wszystko było ukończonem roku 1676. Odnowiliśmy cerkiew 40 męczenników. Niech Bóg przyjmie modlitwę moję za tych, którzy mi pomogli zbudować cerkiew św. Onufrego.“
1702 r. zrzekł się arcy-biskupstwa Innocenty I.; Koźma został wybranym. W odezwie dotąd zachowanéj patryarchy Jerozolimskiego, ustanawiającéj go arcy-biskupem, jest zlecenie, aby z radą ojców, zakonników starców Synaiskich, arcy-biskup według prawideł cerkiewnych rozporządzał i działał.

1706.

Michał Rakowica, hospodar mołdawski dnia 12 lipca ofiarował dla Synaiskiego klasztoru monaster Fistycki św. Mikołaja, będący dotąd jego własnością, blisko Jass, we wsi Fistycach, z należącym do niego klasztorem św. Łazarza w Jassach, i dziesięcią wsiami, z winnicami i młynami. Roku 1706 dnia czwartego listopada Grzegorz Hika, hospodar mołdawski darował 15,000 piastrów.

1708.

Przybył na górę Synai nowo wyświęcony z Jeruzalem arcy-biskup Atanazy. „Za pomocą Bożą rozłamaliśmy stare cele (mówi w jedném z pism swoich) zbudowaliśmy nowe trzypiętrowe. Rozebraliśmy stary, niepewny bardzo dach nad kaplicą św. Stefana, postawiliśmy nowy. W tymże roku okryliśmy mensę w kaplicy gorejącego krzaku kością słoniową, i w głównej cerkwi daliśmy nowe okna. Zrobił to wszystko mnich Cezary.
((c|1714.|przed=1em|po=1em}} Dnia 20 marca przybył z Damaszku do synajskiego monastyru rzemieślnik, dla poprawy marmurowéj posadzki, i robotę w tymże roku ukończył za arcy-biskupa Atanazego.
R. 1720, dziewiątego Augusta, zeszedł z tego świata Atanazy arcy-biskup. Roku 1721, 22 października wyświęconym był Innocenty II. Przy wstąpieniu na arcy-biskupią katedrę Innocentego II, wydany był list apostolski patryarchy jerozolimskiego, który biskup Porfiry wyjął z kodeksu i dosłownie przełożył:
„Ojcowie synajscy pisali do nas, abyśmy uznali i potwierdzili naszą patryarszą hramotą, ich wybór Innocentego II, któregośmy wyświęcili, który jest ich prawdziwym ihumenem, naczelnikiem, i arcy-biskupem, i powinien święcie i nienaruszenie zachować wszystkie prawa bez najmniejszéj zmiany: 1) arcy-biskup utrzymać powinien wspólne życie, wedle zwyczaju poprzedników swoich, 2) nie przedsięweźmie żadnéj waźniejszéj sprawy bez zgodzenia się soboru, aby nie przynieść uszczerbku świętemu monastyrowi, 3) nie utworzy żadnéj partyi z niższymi, albo wyższymi, ani z Kreteńczykami, ani z Rumelijanami. Wszystkich uważać będzie za swych braci, za ukochane dzieci w Chrystusie. 4) młodych bezbrodych nie przyjmie do swego monastéru; srogo drugim zabraniać będzie, aby ich nie przyjmowali. 5) przebywać powinien nie w Egipcie, ale w klasztorze bez wyjazdu; i wtedy może się tylko oddalać, gdyby go wezwało bractwo, i to w potrzebie klasztoru synaiskiego, a gdyby się bez zezwolenia oddalił, pozbawiony będzie przełożeństwa i katedry. 6) zakonników spełniających różne obowiązki, nie będzie zmieniał wedle woli swojéj, ale za zgodą soboru starców. Wszystkie pisma w interesie klasztornym, w soborze zakonnym będą czytane. Sobór bez niego, on bez soboru, nic zrobić nie mogą. Te punkta były przedstawione arcy-biskupowi, i je podpisał. Jeżeliby własny podpis i zobowiązanie się naruszył, sobór prawo ma go sądzić. A jeśliby się sprzeciwiał, sobór przedstawia do nas, do sądu patryarszego; abyśmy arey-biskupa, jeśli na to zasługuje, poprawili, lub ukarali. 7) arcy-biskup jako głowa czuwać powinien nad tém, aby nie było w klasztorze żadnego nieporządku; ma wprowadzić, utrzymać karność; zakonnicy obowiązali się mu być posłusznymi, nie miéć woli swojéj własnéj, ale podlegać woli ogólnéj, aby Bóg Wszechmocny był uwielbiony ich jednomyślnością, i nie czynić żadnych partyj ani z wyższymi, ani z mniejszymi. Ktoby tylko czynił jaką partyą, jaki związek tajny, jest przestępcą, powinien być z klasztoru oddalonym. Ponieważ wszyscy się wyrzekli rodziny i ojczyzny swojéj, przeto nikt nie powienien ubliżać i lekceważyć czyje urodzenie mówiące: Ty Rumeliota, Kreteńnczyk, albo Cypryanin. Wszyscy bowiem są bracią, a jedyną ojczyzną jest święty klasztor na ziemi, a w tamtym świecie niebieska Jeruzalem. Nikt nie powinien nic oddzielnie trzymać za klasztorem to, co ma, ale we własnéj celi lub wspólnéj, aby po jego śmierci wszystko klasztorowi się dostało. Nikt nie powinien gotować oddzielnie, nawet arcy-biskup, chyba by był chorym. Arcy-biskup winien być dobroczynnym dla ubogich, litościwym dla cierpiących, srogim dla leniwych; a nadewszystko aby nie odstępował w niczém praw kościelnych, mając zdawać rachunek Bogu i nam z każdego, by najmniejszego zgorszenia. Wszyscy jemu podlegający ojcowie jeromonachy, jerodyakoni, starce, mnisi, powinni w modlitwach, nabożeństwach cerkiewnych wedle praw kanonicznych wspominać jego imię, szczególnie we mszy świętéj, słuchać jego rozporządzeń, zgodnych z prawami; uznawać go duchownym pastérzem, opiekunem we wszystkich potrzebach duchownych i doczesnych. Współdziałać, pomagać mu we wszystkiém, tak, jak on dla trzody swojéj siebie zupełnie poswięcił. Cześć i uszanowanie jemu okazywane zupełnie jakby było dla nas uczynioném, i Bogu, którego na ziemi przedstawia. Jeśli ktoby naruszył te prawa, jako pyszny, niepokorny, gardzący prawdą, wzbudzi gniéw i karę Bożą, i podlega anathemie.“ Pomimo listów pastérskich patryarchy, arcy-biskupi składali swoję dostojność, dla świętobliwego życia szli na pustynie, i na górę Synai, lub z powodu silnych rozprężeń ustępowali: jako Ananijasz, Innocenty I, Nicefor, i inni.
Arcy-biskupi Synaiscy brali święcenie od patryarchy Jerozolimskiego. Gdy go inny patryarcha święcił, byłby nielegalnym wedle ustaw soboru roku 1575. Co roku patryarsze Jerozolimskiemu arcy-biskup posyłał w darze daktyle, odbiérając wzajemnie obrazki. Arcy-biskup Synaiski w czasie liturgii ma prawo wstępować na tron w górze postawiony. W Jerozolimskim synodzie ma trzecie miejsce.<br Arcy-biskupi Synaiscy mogą być patryarchami Jerozolimskiémi, jako wyświęcani w tym kościele i należący do tego patryarchatu.
Arcy-biskup Synaiski Marek r. 1503 został patryarchą Jerozolimskim.
Roku 1660, gdy Hektaryusz Synaita był na arcy-biskupa wybranym, przybył do Jerozolimy dla święcenia się. Sobór go Jerozolimskim patryarchą mianował. Kuźma rok jeden był arcy-biskupem Synaiskim; zajmował potém katedrę patryarszą w Konstantynopolu, a potém w Aleksandryi.
Do dyecezyi Synaiskiéj należą chrześcijanie, koczujący w górach, osiedli w Raiffie, i Grecy w Indyi Zachodniéj, w Kalkucie, w Dakii, i w Naringensie.

1724.

W monastérze Mardżynańskim świętych Michała i Gabryela, w czasie wojny niemieckiéj ihumen tego klasztoru Niemcom przytułek dawał. Po jéj ukończeniu, wojewoda Mikołaj Aleksander, hospodar wołoski za radą bojarów i za zgodzeniem się metropolity węgiersko-wołoskiego, klasztor ten oddał zakonowi Synaiskiemu; jak pisze w nadaniu: „dla tego, że Bóg objawił tam swoje prawa, i że tam kwitła świątobliwość Bożych mężów, i że klasztor nié ma się z czego utrzymać. Dodał poddanych Rumunów; cyganów, winnice i młyny z tém, aby Mardzynański klasztor był dobrze utrzymanym.“

1728.

Bardzo rzecz szczególna i rzadka we wschodnim Kościele, aby dawano dyspensę w bliskiém pokrewieństwie dla zawarcia małżeństwa. Na przedstawienie arcy-biskupa Synaickiego, dozwolił patryarcha Jerozolimski mieszkańcom Kaifskim, łączyć się w bliskiém pokrewieństwie z powodu małéj ich ludności i oddalenia, od swych jedynowierców.

1734.

Sułtan Mabmud I ustanowił nowy systestemat podatkowania, rozkazując zbiérać z rajów, to jest z chrześcijan i z żydów daleko większy, jak płacili mahometanie, po 60, po 30, i po 15 piastrów z głowy, i wysłał do Egiptu Ac-Effendi, dla zbiérania tak zwanego haraczu z Koptów, Ormijan, Greków, i z żydów; zażądano od Synaitów. Wtedy zakonnicy, chociaż przedstawiali przywileje, firmany sułtańskie dla otrzymania nowego świadectwa, uwalniającego ich od haraczu, zapłacili 789 dukatów. Zrobiono wtedy spis zakonników; było ich 72.

1732.

Za arcy-biskupstwa Nicefora V było trzygodzinne zaćmienie księżyca. Nicefor zrzekł się arcy-biskupstwa, pojechał do rodzinnéj wyspy. W domu należącym do klasztoru zamieszkał, zapewniwszy sobie do śmierci z własności swojéj w Krecie dochody. Zrzekł się arcybiskupstwa r. 1746; roku 1748 umarł.

1747.

Wypadł ogromny śniég na Synai. Zakonnicy trzy dni go z klasztoru wyrzucali, w okolicznych górach leżał przeszło miesiąc, i popsuł ogrody.

1742 — 1768.

Fest św. Katarzyny, innego dnia obchodzono w Iliryi, innego w Grecyi. Tę kwestyę rozstrzygnięto na soborze w Konstantynopolu, w Illiryi, i w Rosyi zalecono obchodzić wedle dawnego zwyczaju 24 listopada, na pamiątkę śmierci; w Grecyi 25, na pamiątkę przeniesienia Jéj relikwi.

1771.

Dla poprawy klasztoru zakonnicy posłali do Damaszku po kamieniarzy. W Egipcie wtedy zboże podrożało, przeto w Gazie kupili pszenicy trzysta ardebów (po 10 pudów jeden ardeb) i odesłali do klasztoru, dla sprowadzonych robotników większego zapasu chleba potrzebowali. Beduini zwani Sherridowie wstrzymywali przywóz chleba i uchwycili przemocą 20 ardebów pszenicy. Ojcowie zanieśli skargę. Beduini jednego z nich uchwycili, trzymali w więzieniu chcąc skłonić zakonników, aby się zrzekli swych pretensyj, i uchwyconego mnicha wypuścić nie chcieli. Zakonnicy musieli gowykupić. Przyszedł potóm nowy zapas z Egiptu 220 ardebów pszenicy, Ohnam Bebel na czele swego plemienia napadł, i cały zapas zabrał. Zaledwie zakonnicy z rąk ich wyrwali trzech mnichów, którzy byli przy transporcie. „Przybyło do nas, pisze ihumen, cztérech z Egiptu pielgrzymów, przepędzali z nami Wielkanocne święta. Wyszli z naszego klasztoru dla odwiédzenia miejsc świętych, z nimi wyszli jako przewodnicy zakonnicy nasi. Spokał ich Ohnam Bebel, naczelnik Beduiński, zabrał wszystkie rzeczy, jakie mieli, i naszą skrzynię z ornatami; uprowadził ich w dolinę Ramle. Nazajutrz przyniósł nam skorochód nasz pismo z Kairu uwiadamiające, że trzech nowicyuszów z mnichem starcem dążyli do klasztoru, mające zapasy séra, czosnku, i z suszonéj pszenicy krupy. Uchwycili ich Beduini Ohnama. Troskaliśmy się mocno i o tych, którzy od nas z klasztoru wyszli, i o tych, którzy z zapasami dążyli. Jeden los ich spotkał, posłaliśmy do więźniów list, przez pewnego człowieka, prosząc, aby, jeśli mają jakie piéniądze, oddali je posłańcowi dla ocalenia od Arabów. Oddali wszystko, co mieli, ale Arabi zrewidowali posłańca, i piéniądze odebrali. Takie uciski, napady, gwałty w roku 1775 cierpiał klasztor od Beduinów. Kiedy ci pielgrzymi znajdywali się w namiotach Olmama, który był z plemienia Awarymów, brat jego nocą tajnie wyprowadził dwóch, i umieścił w namiocie Sebiba Kerassi, który ich jako gości i krewnych przyjął, na znak tego przywitał, mówiąc: „marchaba-kum.“ Ohnam zaraz ze świtem opatrzywszy się, że więźniowie zniknęli, poszedł ich śladem i wyszukał w namiocie Sebiba; zabrał z sobą i wybić kazał kijami. Sebiba obraził się, i silnie poróżnił z Ohnamem i procesował za złamanie gościnności w jego domu. Nakoniec potrzymawszy ze trzy miesiące u siebie pielgrzymów i mnichów, oddał ich Ohman do klasztoru.
Uład Saiddi, beduiński naczelnik, klasztor oblegał, groził, strzelał, żądał wydania zapasów, ale za pomocą Bożą nie uczynił żadnéj szkody. Zakonnicy przez braci mieszkających w Kairze, do władzy na gwałty im uczynione zanieśli skargi. Żadnego nie otrzymali zadośćuczynienia. Uprzedził ich Szech przed Ali Bejem, i zakonników oskarżył, że Arabów więzili, i z ich powodu Arabi wszyscy w okolicznych górach są zburzeni, i zbuntowani. Uwięziono zakonników w łańcuchach na szyi; za staraniem sekretarza beja, przychylnego klasztorowi zostali uwolnieni, ale wszystkie zabory beduińskie nie były zwrócone, i za uwięzienie trzy miesięczne pielgrzymów, nie otrzymali zadośćuczynienia.

1782.

Jedynastego grudnia, na samym szczycie góry Synai, gdzie Pan Bóg nadał 10 przykazań Boskich, cerkiew, zbudowaną przez Justynijana, która 1250 lat istniała, zniszczyli Arabi Beduini z pokolenia Mezenitów, z powodu ich przesądu, że ta cerkiew na szczycie góry stojąca była powodem suszy strasznéj, zniszczyli obmurowanie ogrodu, i zapalali już bramę klasztorną, chcąc wszystko zniszczyć. Strzelając z ręcznéj broni i armatek obronili się i odpędzili ich zakonnicy. Pojechali ze skargą na nich do Kairu i wzięli z sobą 4000 piastrów. W Suezie saidowie wszystko wydarli. Z tego powodu było wielkie a podobno piérwsze w tym rodzaju zebranie Synaiskich Beduinów i zakonników. Uznano uład saidów winnémi, musieli wrócić zabrane piéniądze. Z tych zakonnicy dobrowolnie rozdali 3000 piastrów Beduinom, tylko 1000 im się z téj grabieży zostało. Ale Arabi ustanowili prawa, które odtąd hamowały ich więcéj, jak miejscowe władze. Księża już byli bezpieczniejsi.

1786.
Patryarcha Jerozolimski dał zlecenie arcy-biskupowi Synaiskiemu, aby pozwolił Grekom w Kalkucie, należącym, do jego duchownéj zwierzchności, żenić się z osobami drugiego wyznania, co cerkiew wschodnia silnie zabrania, a to dla małéj liczby chrześcijan tam się znajdujących.
1794.

Po raz piérwszy, czego przedtém nigdy nie bywało, Konstanty, dyakon pojechał do kijowskiéj rosyjskiéj duchownéj akademii; dał, wyjeżdżając, zobowiązanie się na piśmie, że do Synaiskiego klasztoru powróci. Został tu potém arcybiskupem.

1806.

Księża Synaiscy dali na piśmie zezwolenie jednomyślne Konstantemu, arcy-biskupowi przeniesienia się do Konstantynopola, dla zarządu klasztornémi dobrami w Wołoszczyźnie i Mołdawii; gdyż wedle prawa i starego zwyczaju arcy-biskup nigdy nie powinien się wydalać z klasztoru. To spowodowało większy upadek moralny klasztoru Synaiskiego.

1813.

Mehemed Ali, basza Egiptu, niepokojących na nowo klasztor Synaiski Beduinów, zupełnie ukrócił. Złożyli Alemu księża 1000 piastrów.
W latach 1821 i 1822, w czasie wojny greckiéj, zamordowano cztérech Synaitów, dwóch w Cyprze, a dwóch na wyspie Chios.

Misya Synaiska w Indyach Angielskich.

Grek jeden, zwany Chadzi Aleksy, dla handlu przeniósł się do Indyj pod opiekę angielskiéj kompanii, z nim inni Grecy. Gdy było ich stu przeszło, założyli cerkiewkę pod tytułem Przemienienia Pańskiego, która roku 1782 była skończoną. Przysłano z Synaiskiego klasztoru do téj cerkwi, jako należącéj do arcy-biskupstwa Synaiskiego, do patryarchatu Jerozolimskiego, księdza Dyonizego, który umarł roku 1829 w Kalkucie. Następca jego Ananijasz, przemieszkawszy tu lat 17 powrócił do klasztoru. Ta cerkiew nie miała szkoły, uczonych księży, niczém się nie odznaczyła. Do tej nielicznéj gminy chrześcijańskiéj greckiéj należał Dymitr Gałanos, uczony helenista; miłością ojczyzny słynął, gruntownie znał starożytny język i literaturę grecką, uczył się w Missolango, gdzie był nauczycielem znakomity Palamo, potém w Patmos, stamtąd udał się do wuja swego cezaryjskiego metropolity, członka konstantynopolskiego synodu Grzegorza, tam mieszkał do roku 1786. Gdy jeden z możniejszych Greków, mieszkający w Kalkucie zażądał nauczyciela, pojechał, i cztérdzieści lat mieszkał aż do śmierci. Pragnął powrócić do Athos, ale umarł w Kalkucie r. 1833, urodzony 1760. Poświęcił się naukom i językom indyjskiemu, angielskiemu i perskiemu. Wszedłszy w stosunki z najuczeńszymi braminami, przetłumaczył z sanskrytu dzieła nigdy nieznane indyjskie, filozofa Sanakeja i poety Zagannaty. Powszechnie był szanowany od Indyan, kochany od Greków. Indyanin na grobie jego napisał kilka wiérszów. Zapisał przeszło 8000 rs. i wszystkie książki i rękopisma szkole Ateńskiéj. Fundusz jego został węgielnym kamieniem tego uniwersytetu, w Atenach ma pomnik.
Błahoczestywi zwykli się chwalić i głoszą, że ich kościół po całéj kuli ziemskiéj się szérzy, i nazywają kościołek indyjski misyą w Kalkucie. Żadnéj tam misyi nié ma, Grecy miejscowi zbudowali cerkiew, i przybył do niéj Synaita, który w święto tylko odprawia liturgiją. Kazań nigdy nie miéwa, w konfesyonale go nie widać tylko raz na rok, koło Wielkiéjnocy. Grecy, jak Rosyanie, lekceważą swoich duchownych i nimi pogardzają. Gałanos, Grek indyjski był umiarkowańszy, uspokoił gorszący spór parafijan z parochem w Kalkucie, a w piśmie swojém o księdzu Dyonizym, proboszczu cerkwi greckiéj w Kalkucie, odzywa się w najostrzejszych słowach, jako o człowieku niegodnym swego powołania. Gdyby nawet i tak było, nie godziło się pulicznie potępiać własnéj religii kapłana.
Grecy osiedli w Indyach, w miastach Dace albo Dakkii, i Naryngensii. Panajuci, syn Chadzy-Ałeksego, fundatora cerkwi kalkuckiéj, zaczął budować i w Dakii, dom modlitwy, który w roku 1811, na początku 1812 był ukończonym. Do Dakki naznaczonym został Archimandryta Grzegórz, który przybył z Konstantynopola, człowiek uczony i ukształcony, lubił mówić publicznie; przybywszy do Kalkutty miał długą mowę 29 listopada 1812 r. przy otwarciu nabożeństwa w skończonéj cerkwi. Po zwyciężeniu Napoleona w roku 1812 z własnego instynktu, uroczyste nabożeństwo dziękczynne odprawił, mowę miał. Jego mowy przełożył ksiądz Porfiry, i w dziele swojém umieścił. Grzegórz, Archimandryta miał władzę nadaną od patryarchy ekskommunikowania z cerkwi, z społeczeństwa wiernych, bluźnierców i tych, którzy jawnie mieszkali z nałożnicami, do cerkwi ich nie puszezał, sakramentów nie udzielał, nie dozwalał się żenić z osobami innego wyznania, anglikankami, chyba w największéj potrzebie. Grecy zaczęli nadużywać udzielonéj im dyspensy, nie zważając, że Kościół wschodni zawsze się temu sprzeciwiał, żenili się z osobami, nie należącémi do wschodniego Kościoła. Odważny i śmiały, walczył z nałogami jawnéj rozpusty i zupełnego zepsucia obyczajów. Grecy indyjsey postów zupełnie nie zachowywali; zaledwie Arehimandryta ich skłonił do obserwowania piérwszego i ostatniego tygodnia Wielkiego postu, i dwóch dni w innych tygodniach: środy i piątku. Powtarzał często: „Od waszych grzéchów zgorzkniało serce moje, a lica okryły się wstydem. Jako hańba dzieci spada na rodziców, równie grzechy duchownych dziatek ciężą na ojcu ich, pastérzu. Proszę was, bracia, wstrzymajcie się od téj bezbożności i życia zwiérzęcego. Niechaj starzy nie gorszą młodych, a młodzi dzieci. Albowiem zginiecie wszyscy od gniewu Bożego. Jeżeli nie będzie 10 albo 5 sprawiedliwych, wiécie, że P. Bóg całe miasto, całą społeczność wygubi, tak, jako zniszczył Sodomę i Gomorę. Jeszcze raz proszę was, przestańcie tak żyć jak dotąd i działać. Inaczéj ja was policzę; grzech wasz opowiem cerkwi. Wedle słów apostoła Pawła, cerkiew usłyszawszy o takiém życiu waszém odpędzi was od siebie, i zamknie drzwi swoje. Jeszcze raz proszę was, wykorzeńcie złe, grzéch w samym zarodzie, aby nie pożarł ciał waszych. Zgaście ogień grzechu, aby nie spalił was płomień jego.“
Był to żarliwy kapłan, ukształcony. Grecy indyjscy żyjący kupczeniem prowadzili życie jako sodomici, nie zachowywali praw, zwyczajów, obserwowanych w cerkwi wschodniej. Publicznie, jawnie żyli z nałożnicami, byli chrześcijanami z imienia tylko. Po pięciu latach Archimandryta powrócił do Konstantynopola. Patryarcha ówczesny Cyrylii chciał go na biskupa wyświęcić, i na powrót do Indyj odesłać. Ten zamiar z powodu śmierci patryarchy nie przyszedł do skutku i Archimandryta został w Konstantynopolu i umarł tam 1825 roku. Po nim nastąpili księża synajscy. Już nie było tak żarliwych jak Grzegórz kapłanów i wymownych; stan religijny i moralny w Indyach jeszeze się bardziéj pogorszył.

Bractwo synajskie.

Bractwa w Kościele katolickim, są to zgromadzenia ludzi świeckich, z zakonami złączone duchownie. Zajmują się zbiéraniem składek, przynoszą rozmaite kościołowi, zgromadzeniu zakonnemu pomoce; fundują potrzebne światło, zobowiązują się do pewnych stałych modlitw, grzebią swym kosztem ubogich zmarłych i osiéroconych; towarzyszą i odprowadzają do grobu. Asystują idącemu księdzu z Przenajświętszym Sakramentem; leczą, odwiedzają chorych, szczególnie ubogich; zbiérają i rozdają jałmużny. Łaski szczególne i odpusty przez Kościół święty są bractwom nadane.
Przez bractwo synajskie rozumieć należy zakonników do tego należących klasztoru, którzy mają wielki dom klasztorny w Kairze, wyłącznie ustanowiony dla interesów klasztoru, dla pośrednictwa z rządem, przedstawiania próśb, skarg, i zyskiwania potrzebnych rozkazów. Wszelkie zapasy od klasztoru potrzebne ztąd wyprawiają; z tego domu rządzą dobrami klasztornémi. Bogatsi kupują prawo zarządadzania majątkami; oddani są interesom i wiodą niezależne życie. W Kairze, w téj kantorze klasztornéj zakonników mieszka trzydziestu, którzy się bractwem synajskiém zowią, bracią zakonu synajskiego, nie śpieszą się do klasztoru; wielu jest, którzy go nawet nie widzieli. Nie mają przy tym dworze swojéj cerkwi; w domu odmawiają jutrznię, nieszpory, godziny. Na nabożeństwo dla odprawienia lub słuchania mszy św. chodzą do cerkwi patryarszéj, albo do téj, która jest na cmentarzu. Do Synai wysyłają ubogich, zupełnie chorowitych, niepiśmiennych, nieuków, prostaków, albo winnych.
Na Wschodzie, chociaż nikt klasztorów nie kasuje, gdyż tam nié ma łakomstwa na ich majątki, jak w Europie; pomimo tradycyi piérwotnéj świętobliwości same przez się upadają. Gdzie już nie dochodzi słońce, w ciemności i wilgoci formuje się powietrze niezdrowe, i żyć tam nie można.
Ci, którzy mieszkają na górze Synaj, nigdy z klasztoru nie wychodzą, chyba gdy odprowadzają umarłego na cmentarz, albo idą z pielgrzymami, wskazując im miejsca święte. Obiadują wspólnie, miéwają na obiad poléwkę z soczewicy lub z jagieł, oliwki, gotowane owoce, czasem daktyle i ryby. W święta piją wino, a codziennie wódkę daktylową. Kiedy po obiedzie z refektarza wychodzą, kucharz i szafarz schylają się do połowy i proszą o przebaczenie, a przed przełożonym upadają do ziemi. W celi oprócz obrazów, i drewnianego łóżka z rogożą, i dzbana z wodą nie nie mają. Dla wstrzemięźliwego życia są zdrowi i żyją długo. W niedziele i w uroczyste święta, po obiedzie poświęca się chleb, i czasza z winem, każdy po trochę kosztuje, na pamiątkę braterstwa w Panu i Zbawicielu naszym. Umarłych braci grzebią w klasztornym ogrodzie przy małéj cerkwi, pod imieniem Wniebowzięcia N. M. Panny. Po upłynieniu trzech lat wykopują z ziemi ich kości, omywają winem i oliwą i przenoszą do wspólnego grobu, w ziemi zbudowanego. Pod ścianą złożone są kości samych braci. Na ławie jest tułub siedzący jednego zakonnika Stefana. Czerep trzyma się na szyi, i nie oddzielony jeszcze. Dwa razy grzebią umarłego człowieka; zaraz po śmierci, potém kości kładą się w urnę i mieszczą w wspólnéj kostnicy, która jest na kształt kaplicy pod dachem. W niej napisy grobowe opowiadają żywot umarłych.
Bractwo synajskie czyli wszyscy klasztoru synajskiego zakonnicy stanowią sobór, który Arcybiskup zwołuje, i z nim działa. Sobór Areybiskupa wybiéra. Do tego wyboru i do wszystkich rad duchownych, należy i bractwo Dzuwanii. W Kairze dom, w którym mieszkają synajscy bracia, nazywa się Dzuwanija.

Majątki klasztorne.

Cesarz Justynijan nadał im cały półwysep synajski, 7000 wtedy mieszkało zakonników, którzy zajmowali się uprawą ogrodów. Beduini ich wypiérali, i cały półwysep zagarnęli; zajęli miejsca do klasztoru należące, wymienione w bulli Ojca św. Grzegorza IX w XII wieku. Dziś posiadają przy klasztorze ogród, w którym są wysokie cyprysy, topole, i drzewa owocowe, jabłonie, gruszki, granaty, brzoskwinie, śliwkowe drzewa, pigwy, drzewa morwowe, oliwne, migdały, i winogrady, i uprawiają jarzyny. Między Chorywem, Horebem i górą św. Katarzyny w dolinie El-Ledzia, przy wejściu do niéj są dwa ogrody; jeden około cerkwi M. Boskiéj, drugi przy rozwalinach klasztorku św. Piotra i Pawła. W tych ogrodach są jabłonie, oliwne drzewa, brzoskwinie, płyną z gór strumienie słodkiéj wody, i dobywają węgiel na opał. W dolinie Tolińskiéj rosną granaty, i jest gesty las oliwny. Koło wsi Raify mają ogromny ogród daktylowy, w którym jest sześć źródeł. Co roku zbierają tam 300 ardebów to jest około 3000 pudów daktylów. Z nich robią wódkę na użytek klasztoru, i w Kairze sprzedają; z lepszych daktylów konfiturę smaczną i wonną. Sok ugotowawszy z cukrem wléwają w formy i suszą. Robią oliwę do stołu i do lamp. Dawniéj większa była urodzajność drzew. Z grzędy zakonnik miał na swój użytek po 800 granatów. Nie orzą tu i nie sieją; kupują chleb w Egipcie; dostawa wielbłądami bardzo wiele kosztuje, gdyby innych dóbr nié mieli, żyćby nie mogli.

W Egipcie.

Do klasztoru należy 27 domów w Kairze, ze sklepami, które się najmują. Domy zostały nabyte w różnych czasach, i testamentami niektóre są zapisane. W Aleksandryi roku 1835 zbudowano na głównéj ulicy wielki murowany dom trzypiętrowy, który najmują; zarządza nim ksiądz synaita. W Indyach mają nabytych kilka domów, i przysyłają im ze składek piéniądze.

W Syryi.

W Trypoli do nieh należy ogród oliwny, który daje corocznie 180 pudów oliwy. W Damaszku mają to, co posiadali w XIII wieku, domy, i za miastem trzy winnice; jak w bulli wymienione. „In civitate Damasci Ecclesiam Sancti Georgii et domos et extra civitatem tria virgulta.“
W małéj Azyi. W Brussie i Smyrnie mają domy, i tam zbiérają u chrześcijan jałmużny.

Na wyspach Śródziemnego morza.

Posiadają w Krecie ogrody oliwne i winnice. W czasie wojny greckiéj te ogrody były zniszczone; księża zadłużyli się na sumę 150,000 piastrów, dla zapłacenia długów część własności swojéj sprzedali. W Samos, w Cyprze, Chijos, Rhodzie, Mitylenie, i w Lemnosie osiedli księża synajscy, i mają swoje gospodarstwa.
W królestwie greckiém mieli księża synajscy trzynaście majątków, które im rząd skonfiskował, ale potém zwrócił, równie mnichom z góry Athos, i dobra do jerozolimskiego duchowieństwa należące.
Księża synajscy w europejskiéj Turcyi mają wiele swych domów; w Tessalii, Macedonii, w Epirze, w Tracji, w miastach Laryssie, Adryanopolu. W Konstantynopolu była rozwalona parafijalna grecka cerkiew; gorliwsi chrześcijanie kupili to miejsce i zbudowali dom wielki; ofiarowali go synajskiemu klasztorowi. W r. 1686 poseł rosyjski przy porcie ottomańskiéj wyrobił pozwolenie wprowadzenia tam cerkwi pod tytułem św. Jana Chrzciciela. W niéj księża synajscy śpiewali liturgiją. Roku 1744 pożar zniszczył dom i cerkiew, którą odnowiła cesarzowa Elżbiéta.
Znaczne majątki posiada klasztor w Mołdawii i Wołoszech, które przynoszą 75,000 rubli srebrem rocznego dochodu, z ofiar pobożnych, gorliwych hospodarów. Klasztory Mardzynański, Rymnikski, Tistycki, Formaza, ze wszystkiémi majętnościami i dobrami. W Bukareszcie klasztorny dom, i trzydzieści domów w mieście, które się najmują; klasztor św. Mikołaja w Gałaczu zapisany przez patryarchę konstantynopolitańskiego Atanazego.
W Tyfisie mają dom i sklep. W Kijowie mieli dawniéj własność swą, którą utracili.
Wedle starego wschkodniego zwyczaju, egzystują tam tak zwani Epitropi; to samo co u nas syndykowie. Ludzie świeccy wybrani, lub z własnej pobożności poświęcają się, trudnią się wszystkiémi interesami klasztoru, w juryzdykcyach zbiérają jałmużny, kupują co potrzeba dla klasztoru; a jeśli synaita zjedzie do wielkiego miasta, czy jest w podróży, czy dla interesów klasztornych; wysłany, u Epitropa mieszka, jak w domu własnym, i utrzymuje się jego kosztem.
Z dawnych czasów na Wschodzie zapisywano wielkim klasztorom klasztorki mniejsze z domami do nich należącémi, z dobrami; jak n. p. w Mołdawii i Wołoszech z pięć klasztorków do synajskiego należy. Synajski klasztor wysyła swego tak zwanego Eksarchę, który zarządza klasztorkiem małym, utrzymuje go w porządku, a dochody do głównego klasztoru odsyła. Są i kwestarze, z greckiego nazywani Taksydyarowie, zakonnicy, którzy z relikwijami świętych Pańskich, otrzymawszy błogosławieństwo i pozwolenie od biskupa, do którego dyecezyi się udają, jeżdzą po wsiach i miastach, święcą wodę, mają nauki, spowiadają, obchodzą z relikwijami najdalsze miejsea. W księgę, która się pamiętnikiem nazywa, wpisują żywych i umarłych. Zbiérają jałmużnę: pieniądze, chleb, rzeczy, wszystko, co kto daje. Kupują domy, własności, ziemie dla klasztoru. Zakładają domy klasztorne, to jest dziedzińce ogrodzone, w których i budowy różne, i cerkwie się mieszczą. Te pielgrzymki, podróże od dziesięciu do siedmnastu lat trwają. Wracają potém do klasztoru, z wielką czcią przyjmowani. Oddają co zebrali, co dla klasztoru przysporzyli. W czasie trwania taksydu kwesty, mieszkają u Syndyków, czyli u Epitropów. Za czasów potęgi tureckiéj, która tępiła chrześcijaństwo, ci kwestarze utrzymali religiję chrześcijańską, i wstrzymali renegacye, które były już bardzo wielkie. Po najdalszych chodzące zakątkach, gdzie nie było kapłanów, modlitwą, nauką, święcéniem wstrzymywali od przyjęcia islamizmu, utwierdzali w wierze, zachęcali do wytrwania. Ocaliła i uratowała religiją chrześcijańską, będącą w najwyższém niebezpieczeństwie, i prześladowaniu; ta jedyna tylko misya cerkwi wschodniéj przyniosła zbawienne owoce. Dawniéj klasztor synajski wysyłał 60 taksydarów; dziś tylko trzydziestu.
Rząd egipski obowiązany bronić od Beduinów klasztor synajski. Wolny od cła i haraczu może majątki swoje darować, zakładać, powiększać, jak się podoba bez żadnego ograniczenia i przeszkód rządowych. Mają prawo miéć jeden swój statek na morzu pod własną flagą.
„Za staraniem papieża Ojca św., mówi ksiądz biskup Porfiry, czytał w zakonnym kodeksie, że król portugalski przysyłał corocznie do klasztoru synajskiego, po 150 realów. Z Mesyny, gdzie do roku 1677 mieli swoję własność, corocznie pobiérali po 540 skudów (znaczy 810 rubli srebrem), a z Palerma po dwieście.

Pokolenia arabskie i ich stosunki z klasztorem.

Poddani klasztorni są potomkami tych, których Justynijan na Synai dla obrony i usługi klasztoru zasiedlił, przyjęli wszyscy islamizm, (ostatnia chrześcijanka umarła roku 1750) zwyczaje, sposób życia Beduinów; miéwali w swoich namiotach różnych zbiegów, śladu już nié ma ich pierwotnego pochodzenia. Nie odróżniają się od Arabów miejscowych, chociaż z tradycyi i dziejów wiemy, że nie są miejscowi, ale zasiedleni. Arabi beduini z tymi poddanymi klasztornymi, acz mahometanami, w małżeństwa nie wchodzą. Poddanych klasztornych już nié ma więcéj jak 2000 osób z żonami i z dziećmi; dorosłych, silnych, mężczyzn zdolnych do pracy jest pięciuset. Dzielą się na plemienne rodziny, mające osobne nazwiska. Koczują koło klasztoru w górach i dolinach, pracują we wszystkich ogrodach klasztornych; szczególnie w daktylowych, koło Faranu, w dolinie Tolińskiéj palą węgiel, łamią, ciosają kamienie. Do wszelkich robót klasztornych są używani, oprowadzają pielgrzymów po miejseach świętych, które są blisko klasztoru, i biorą za to nagrodę od księdza ekonoma. Nié mają wielblądów, przeto przewodnikami do Kairu są inni arabi. Poddani pobiérają, z klasztoru, stali robotnicy po piętnaście rubli rocznie, obuwie, odzież i pieczony chleb raz we dwa dni, chleby nie wielkie pieczone z mąki z otrębami zmieszanéj. Mężczyzna dojrzały na dwa dni odbiéra pięć bochenków, kobiéta trzy, młodzieniec trzy, dziewczyna dwa, i dzieci po dwa. Na rok wychodzi dla poddanych po 5000 pudów mąki, do tysiąca korcy. Ci ludzie jedzą trawę, korzonki roślinne, i są w ubóstwie i nędzy. Są przywiązani do klasztoru, nie było przykładu, żeby się kiedy zburzyli, przyłączyli się do beduinów, i popełnili w klasztorze kradzież, albo dopuścili się morderstwa. Kiedy spotykają przełożonego, całują go w nogę. W roku 1831 w czasie napadu Szecha beduinów wiernymi byli klasztorowi. W razie napadu arabów, siedmdziesięciu poddanych z bronią wejść powinno do klasztoru dla jego obrony. Zakonnicy ich jednak nie używają. Ręczną bronią i armatkami odpędzają beduinów. „Poddanym, mówi ksiądz biskup Porfiry, oprócz chleba, na rok jeszcze dla każdego dają po dziewięć arszynów płótna, i suknią wierzchnią, tkaną z wielbłądziéj skóry. Jak się urodzi chłopiec poddany, matka przynosi go, i podniósłszy na ręku woła: Ojcowie święci, urodził się wam poddany, udzielcie jemu błogosławieństwa, i chleba. Ekonom daje dla nowo narodzonego kawałek płótna, chléb, i trochę kawy i cukru; a kiedy umrze poddany klasztorny, daje się jemu koszula śmiertelna z mydłem. Jak tylko wyjdą wszystkie zapasy chleba, zakomnicy wzywają szechów dla obejrzenia swoich składów, i wysyłają ich do Kairu za zbożem. Bisty, to jest suknie z wełny z wielbłądów, noszą zakonnicy jeśli jadą w drogę, i kiedy się udają do urzędu cywilnego.“
Arabów beduinów trzy plemiona są w przymierzu z klasztorem; mają stałe z nim umowy. Nazywają ich Kafirami. Przybyli na Synai w czasie zawojowania Egiptu, i od naczelnika swego Salecha nazywają się Salechami; koczują 2 małémi stadami w dolinach krzaczystych. Ci kafirowie zowią się Alejkjafy, Uład-Saidy, i Awarymi. Alejkafowie koczują w dolinie Nasb na zachód, dość daleko od klasztoru; Uład-Saidi, i Awarymi bliżej w dolinie farańskiéj. O tych plemionach, Hektaryusz Arcybiskup synajski i metropolita jerozolimski w XVII wieku mówi: „Plemiona kafirów przywiązane są do klasztoru, troskliwie go bronią i służą zakonnikom. Na mocy umowy z klasztorem, wszystkie zapasy żywności, wszystkie materyały, wyłącznie sami tylko dostarczają z Kairu; a klasztor nie powinien utrzymywać własnych wielbłądów i mułów. Ża te dowozy płacono im od ardeba, to jest od dziewięciu pudów po 25 piastrów z dodatkiem chleba i poléwki.“ Klasztor w roku 1838 zrobił nową umowę i płaci im po 40 piastrów od ardeba, bez żadnego już dodatku. Te plemiona wyłącznie odwożą i przywożą pielgrzymów do Kairu, lub z Kairu, biorąc od nich za ten przejazd od Kairu do Synai 150 piastrów od osoby, oprócz procentu, tak zwanego bakszysz; wyjąwszy rosyjskich pielgrzymów, którzy płacą tylko 80. Jest jeszcze plemion arabskich sześć na półwyspie synajskim, które nié mają żadnéj umowy z klasztorem. Są to wolne dzieci pustyni; należą do władzy Baszy, egipskiego wice-króla. Rząd egipski na Synai nié ma urzędników i żołniérzy; z tych plemion pustyni nie bierze podatku, ale w karności ich utrzymuje. Od czasu Mehmeta Alego arabi koczujący przestali być niebezpiecznymi; nie utracili niezależności i wolności, ale zostali najzupełniéj ukróceni, uśmierzeni, zmuszeni do zawiérania umów, do szanowania pielgrzymów i własności klasztornéj. Czego nie zdołał uczynić, nie dokonał rząd cesarskoturecki przez tyle wieków, dopełnił dzielny, wiekopomny Mehemet-Ali, który cały Egipt z gruzów podźwignął, i dzielném ramieniem dosiągł pustyni, w niéj zaprowadził pokój, i bezpieczeństwo.
Arabów koczujących na półwyspie synajskim jest teraz zaledwie 7000 z żonami i dziećmi. Mówią po arabsku; nazywają się Ducheiry, Karaszy, Beni-Wezel, Beni-Sulejman, Terabini, Mezenici. Trudnią się połowem ryb, koczują przy brzegach morza Czerwonego, i na drodze z Suezu do Symai. Każde z tych plemion ma naczelnika, który jest ich sędzią. Uznają Mahometa prorokiem, ale nié mają meczetu, Koranu, Imanów, kłaniają się jutrzence, gwiaździe porannéj. Przed wschodem słońca nabożeństwo się ich już kończy. Wedle zachowanego dotąd podania, plemiona te były chrześcijańskiémi. Szlachetni są, gościnni, i wierni danemu słowu, ale gwałtowni i mściwi, najzupełniéj wolni, lecz ubodzy. Są jako nasi niegdyś Zaporożee, tylko nie żyją z rabunku, ale z małéj trzódki, którą pasą w dolinach gór Synaiskich.
„Ujrzeliśmy, mówi ks. biskup Porfiry, olbrzymi szczyt Synai między górą Roteb, a wspaniałym węgłem Ed-Deira, czyli św. Epistymii. Z téj głównie strony Synai jest dziwnie olbrzymi i wielki. Oddzielony zupełnie, podniesiony ku niebu, niczém nie zasłoniony, jak piramida; jest w tém jedynie miejscu, jakby podnóżkiem Jehowy. Długo stałem przed obliczem Synai, zachwycałem się prześliczną jego wielkością! Dusza, która przeczuwa prawdę, umysł który ją odgaduje, nim przekonają go gruntowne dowody, upewniły mię, że niezawodnie z téj strony, a nie od Chorywu, Horebu jak utrzymują niektórzy, stali Izraelici, kiedy poraz piérwszy dane im były dziesięcioro przykazań, i kiedy w przerażeniu od burzy, piorunów, i trzęsienia ziemi, prosili Mojżesza, aby sam tylko rozmawiał z Bogiem. Te moje wewnętrzne niezachwiane przekonanie stwierdzają jasne dowody. 10 Z téj strony Rachskie Pole daleko jest obszérniejszém od Chorewskiéj Rachy, i na niém mogły się pomieścić milijony ludzi. 20 Z téj strony cała góra Synai odkrytą jest i widną jakby pomnik jaki. Przed obliczem jego stojąc Izrael, mógł widziéć kurzący się ogień z rozpadlin „jego, nad nim groźne burze, i słyszéć głos Boga, któremu jakby wtórowały echa góry. Z przeciwnéj strony zupełnie jest niewidzialnym szczyt góry Synai.“
„W Rachii Rotebsko-Synajskiéj, były dane Dziesięcioro Bożego przykazania; a z przeciwnéj strony u podnóża Chorywu ulano cielca złotego, i były rozbite tablice przez Mojżesza. Tak myślę, wierzę, i nikt nie zachwieje mego przekonania, mojéj wiary, jak nikt nie poruszy góry Synai z jéj gruntowéj podstawy.“
W sporach między uczonymi o napisach Synaiskich, o prawdziwéj górze Mojżeszowéj; zdanie ks. biskupa Porfirego ma wielką powagę, jako gruntownego starożytności badacza.
Zajmującą jest pieczara św. Onufrego. Skała wielka zawieszona okrywa ją. Pieczara jest jakby pod dachem téj skały. Z niéj widać cały majestat góry Synai i jéj szczyt; postawiono na tym szczycie cerkiew. Dla życia pustelniczego obrał sobie to miejsce św. Onufry; z którego mógł napawać się Majestatem Bożym, i wielkością jego. Na całéj kuli ziemskiéj nié masz miejsca tak uroczystego, wzniosłego, godnego być podnóżkiem Jehowy, i mieszkaniem św. pustelnika, św. Onufrego, olbrzyma pomiędzy świętymi. Obok zrujnowanego klasztoru 40 męczenników, z tą pieczarą graniczy las topolowy i gęsty gaj oliwny, granaty, grusze, jabłonie, pigwy i cyprysy. W gajach źródła ożywiającéj wody zebrane są w cysternie.
Między urwiskami gór Habsze-Zeit i Sumr, leży bardzo wązka dolina, zwana po grecku Tola. W niéj zielenią się drzewa, jest strumień wody, która ożywia znajdujące się tam ogrody, i zdobią dwie piramidalne skały, stojące na jednéj linii przeciw sobie, jakby dzwonnice. W pieczarze téj doliny mieszkał pustelnik świętobliwy Jan Lestwicznik, były przełożony Synaiski.

Napisy.

Na górze Synai, i wielu innych na półwyspie, napisy zajęły uczonych, którzy się z sobą zgodzić nie mogą. Biskup Porfiry mówi: „Od potopu do naszych czasów, na półwyspie Synaiskim mieszkały różne plemiona: Amalekitów, Madyanitów, Idumeów, Egipcyan, Izraelitów, Fenicyanów, Nabateów, Izmaelitów, Rumunów, Arabów. Fenicyanie i Chananejczycy znaczy jedno i toż samo. Pismo święte zowie ziemię Fenicką ziemią Chananejską. Wedle świadectwa starych historyków greckich, Fenicyanie mieszkali tam, gdzie Chananejczycy w Sydonie, w Libanie, Anty-Libanie, i na górach Judejskich (Euzeb. Chronic. L. 1. Augustin Exposit. epistol. ad Romanos, Procop de bello Uandal. L. 11. e. 20). Chananejczycy, Fenicyanie byli najstarożytniejszymi kupcami w świecie. Półwysep Synaiski był im znany od najdawniejszych czasów, mieli w portach półwyspu swoje handlowe składy i targi w Asion-Haber, i w Raifie. W dolinach Synaiskiego półwyspu dobywali miedź i żelazo. Synai była na drodze, która z Syryi, Palestyny, Asyryi wiodła do Afryki, Arabii i Indyj. W Synaiskich dolinach zajmowali się metalicznémi robotami, przyjeżdżając tu z Syryi i Palestyny. Na górach Synaiskich bogom swoim składali ofiary. Pamiątkę swego pobytu i złożonych ofiar zapisywali na górach. Stare fenickie napisy dotąd zostały.
Doktor Bek wszędzie rozgłosił, że góra, u stóp któréj jest klasztor św. Katarzyny nie jest górą Synai. Ta bowiem, na któréj otrzymał Mojżesz przykazania, o sto mil jest odległą; zowią ją Jebel-el Nour, górą świata. Opiéra swe wnioski na tém, że znalazł tam szczątki zwiérząt na ofiarę zabijanych, i napisy zwane Synaiekiémi. Uczeni, szczególnie Chevolson, profesor, zbili to zdanie, wyszydzając jego falszywy wynalazek.
Co do kości zwiérząt ofiarnych, czytamy w Mojżeszu, w księdze (Exod. Roz. XXIV v. 4), że Mojżesz zbudował oltarz ofiarny u stóp góry Synai. Doktor Bek znalazł kości na szczycie góry. Było zwyczajem ludów, Izraelitów, i różmych pokoleń, na szczycie gór składać bogom ofiary. Napisy nazywa Bek Synaiskiémi, zostawione przez plemiona izraelskie, które przywiódł Mojżesz z Egiptu.
Uczeni chcieli konięcznie te napisy wyczytać, spodziéwając się w nich objaśnień epoki Mojżeszowéj. Biskup anglikański Olayton wyznaczył wielką nagrodę temu, ktoby te inskrypcye wycyfrował. Podróżny angielski Forster, jakoby je wyczytał, obszerne napisał dzieło, które zrobiło silne wrażenie w Anglii. Wydało się jemu, że te napisy są nietylko epoki Mojżeszowéj, ale z czasów patryarchalnych, nawet napisy niewiasty chananejskiéj, która się udawała do Józefa, do Egiptu za kupnem zboża. Uczeni niemieccy temu nie uwierzyli. Napisy nazwane Synaickie, nie tylko są na górze, którą Bek zowie Synai, ale na całym półwyspie Synaiskim. Uczony Niebuhr wnioskował, że te napisy są uczynione przez podróżujących, którzy zapisywali imiona swoje, i różne słowa jako to czynią podróżnicy dzisiejsi w Grecyi, na górze, Warsân. Ta hypoteza została zupełnie potwierdzoną przez późniejszych uczonych, gdy gruntownie i najzupełniéj te inskrypcye wyczytali. W Lipsku roku 1840 profesor Beer wydał i ogłosił osobne dzieło, w którém znaczna liczba tych inskrypcyj jest wyjaśnioną. W roku 1849 professor Tuch z Lipska wydał dysertacyą szczegółową, w któréj dopełnił, objaśnił pod wielą względami pracę profesora Beera. W roku 1860 professor Levy z Wrocławia wydrukował dzieło gruntowne, w którém umieścił wiele nowych szczegółów; między niémi zdanie księdza Porfirego, biskupa wikarego kijowskiego, komunikowane mu przez profesora uniwersytetu petersburskiego Chevolson. Doktor Blau w roku 1862 dodał do tych studyów ważne szezegóły, które się zupełnie zgadzają ze zdaniem niemieckich uczonych.

Rezultaty tych badań są następujące:

Te napisy, mówią uczeni niemieccy, nie są Synaickie, ale Nabatejskie „non de sinaithiques mais de nabathéénens;“ nawet znajdują się zagranicą półwyspu Synaiskiego. Nabateenowie przebywali w północnéj Arabii, na wschodzie Palestyny.
Napisy są czynione przez podróżnych pogańskich, w epoce między piérwszym wiekiem przed Chrystusem, i trzecim już naszéj ery.
Treść tych napisów jest pospolita: „Salut à N. fils de N. Souviens toi de N. fils de N. pour son bien. Que N. fils de N. soit béni.“
Nabateeńskie inskrypcye, które doktór Bek wynalazł na górze Jebel-el-Nour zowiąc je Synaityckie, nie są żadnym dowodem, że ta góra jest Synai biblijna.
W liście, zaadresowanym do pisma „Times“ M. T. W. Holland utrzymuje, że nie Jebel-Nour, jak sądził doktór Bek, ale Jebel-Mousa, u spodu któréj jest klasztor św. Katarzyny, jest prawdziwém Synai. Pan Wilson to samo utrzymuje; do napisów Synaickich nie przywiązuje żadnéj wagi, bo one są rozsiane w całym kraju.
Izraelici wszedłszy do Palestyny, o górze Synai, która była za granicą ziemi Obiecanéj zapomnieli. Nie było przeto pewności, która z gór jest ową górą Mojżeszową. Chrześcijanie w IV wieku, mnisi, pustelnicy zaczęli szukać i badać. Górę Jebel-Mousa, u spodu któréj jest klasztor św. Katarzyny, uznano biblijném Synai, zgodnie z wszystkich wieków tradycyą, ze zdaniem Kościoła i całego chrześcijaństwa. Przeciwne zdanie nigdy się nie utrzymało. W VI wieku podróżnik Cosmas Indicoplaustus wnosił, że Serhal była prawdziwém Synai. Jego zdanie popiérali najsilniej Burckhard, Lepsius, Barllelt, John Hogg, Ebers. Zdanie tylu ludzi uczonych nie utrzymało się, upadło, chociaż je opiérali na księgach Mojżeszowych, z ich opisów podobieństwo wyczytywali.
Inni podróżnicy utrzymywali, że Jebel-Safsanah na północy Jebel-Mousa jest prawdziwém Synai, u spodu której jest dolina Er-Raha, którą inżynierowie angielscy zmierzyli; wedle ich zdania tak jest obszérną, że na niéj mógł się cały lud Izraelski pomieścić. To zdanie zostało zupełnie obaloném.
Z doliny Er-Raha nie widać szczytu Jebel-Mousa, który jest biblijném Synai. Czytamy w Exod. XIX. 17. (Mojżesz rozkazał wyjść ludowi z obozu swego, aby się nie znajde-wał przed obliczem Pańskiém. Lud obozujący w Er-Raha, wyszedł na rozkaz Mojżesza, i zatrzymał się u stóp góry. Zatém, podług tekstu Mojżesza, wyszedł z Er-Raha, a nie rozłożył się tam, zatrzymał się w dolinie Es-Sabayeh, która ma 3/4 mili obszaru, nad którą szczyt góry Jebel-Mousa wznosi się jako ołtarz olbrzymi.
Pozorne a fałszywe wnioski uczonych obalone są przez wiarę całego chrześcijaństwa, zatwierdzone i udowodnione gruntowniejszém badaniem. Błędy, sofizmata tych, którzy wiarę w każdym punkcie przez fałszywą naukę obalić. pragną, są jak najjaśniéj wykazane.
Kiedy ma fakt jaki nastąpić, ludzie go przeczuwają, myśli wyprzedzają, zwiastują fakta. Pamiątki świętéj góry Synai były dotąd obojętne, najzupełniéj nieznane. Dziś nie w jedném piśmie czytamy dyskusye o napisach synajskich, szczegóły o klasztorze. Myśl o Synai uprzedza fakta, które tam nastąpić mają. Zbliża się chwila, w któréj Kościół wschodni przestanie być głosem martwym i nieprzyjacielem prawdziwego Kościoła, nie przynoszącym żadnéj pomocy, pełnym zazdrości i nienawiści. Kościół wschodni, dotąd podpora świeckich, ziemskich celów, jest przeciw sprawiedliwości i prawu, broni siły, prześladuje i tępi Kościół święty, i zagładza naród, który Kościołowi Bożemu jest wiernym. Nieomylnie i rychło zostanie prawém ramieniem Kościoła św. rzymsko-katolickiego. To zjednoczenie święte obali wszystkie herezye i zgubne nauki ludzkiego rodu. Miejmy nadzieję i wiarę, że do tego zjednoczenia najsilniéj się przyłoży i da przykład kościół N. M. Panny góry synajskiéj, który był najskłonniejszym do rzymskiéj Stolicy, najdłużéj dochowywał pierwotną, prawowierną wiarę, i miał tylu świątobliwych pustelników w piérwszych wiekach. Najświętsza Marya Panna, kościoła tego patronka, wzbudzi prawdziwą wiarę, z Kościołem złączy, odszczepieństwo i szyzmę zniszczy!!
Góra Synai jest-to zenit, punkt najszczytniejszy, najświętszy wschodniego Kościoła. Tam zawarta unija będzie ostateczną, stanowczą, i nierozerwaną nigdy. Jak przykazania Boże rozlały się po całej kuli ziemskiéj, tak i nowe, jaśniejące promienie chwały Bożéj w Duchu św., w duchu wiekuistéj, niezłomnéj, na opoce opartéj prawdy, przenikną najtwardsze, najzawziętsze i kamienne serca. Dusze wierne i chwalące Boga przeczuwają fakt ten bliski, ku górze świętéj skierowały swe myśli i ducha. Tego najgoręcéj pragnąć powimni Polacy. Unija dwóch Kościołów była hasłem narodowém przodków. W zawodzie rzeczypospolitéj zdołali ją do zupełnego przywieść tryumfu. Umęczeni przez szyzmę, po jej zwaleniu tylko, żywot odzyskać mogą.
Pielgrzymi dawniejsi i nowsi, gdy się do Synai udawali z Jerozolimy, jechali stamtąd do Egiptu. Zwiedzali miejsca, przez które szedł Izrael z Egiptu; oglądali piękności, dziwy, bogactwa jego; wspaniały, bogaty Nil, Kair, piramidy, i przez Egipt do Europy powracali. Lub przeciwnie, wylądowując w Aleksandryi, zwiédzali Egipt i dążyli do Synai.
Skończywszy opis św. góry synajskiéj, opowiedziéć chcę trochę szczegółów o pięknym tym kraju. Do Egiptu, téj kolebki cywilizacyi, od Aleksandra Macedońskiego do Napoleona, wszyscy zdobywcy i bohatérowie dążyli; podróżnicy byli go najciekawsi. Egipt dla wszystkich, w każdym wieku, był ponętnym, najżyźniejszą miał ziemię, bardzo był ludnym. Uczeni i pobożni mężowie pragnęli go poznać. Tam Józef patryarcha mieszkał i rządził; tu się wypełnił cud wielki wyprowadzenia ludu izraelskiego z niewoli. N. M. Panna przemieszkiwała z Chrystusem Panem, jeszcze dziécięciem, i z Józefem św. Tam zasłynęli św. Paweł i św. Antoni, pustelnicy, i założyli tak długo słynne klasztory.
O krainie pomiędzy górą synajską, a morzem Czerwoném, i o Egipcie, ze staréj pielgrzymki zwanéj niemiecką, złożonéj z kapłanów, szlachty, uczonych, którą przełożył Wargocki na język polski, pod tytułem Pielgrzymki arabskiéj, te są szczegóły. Z Jeruzalem udali się do Synai, stamtąd do Kairu i Aleksandryi. Od góry Synai pielgrzymowie niemieccy zjechali na drogę, która wiodła wprost z Gazy do Kairu. Tą drogą prowadził się handel wielki z Indyj wschodnich do Europy. W przeciągu dni szesnastu rozmaite drogie przedmioty przybywały z Indyj do portu morza Czerwonego, który pielgrzymi XV wieku zowią Torem. Na wielbłądach prowadzono towary do Kairu, stamtąd do Aleksandryi, gdzie czekały okręta weneckie, które je po całym świecie rozwoziły. Podróżni nasi widzieli ślady kanału, który był w starożytności rozpoczęty, dla złączenia morza Czerwonego z rzeką Nilem; był na 5.000 stóp długości wykopany, miał szérokości 100, głębokości trzydzieści. Ten kanał wykopać zamierzał Sezostrys, król egipski, i Ptolomeusz aleksandryjski. Nie wykonali tego, bo utrzymywano wówczas, że gdy się złączy słona, morska woda ze słodką, w czasie wyléwu ziemia utraci żyzność od słonéj wody. Uważano wtedy, że morze Czerwone było wyższe o trzy łokcie od ziemi egipskiéj, lękano się zaléwów.
Szli pielgrzymi, dążąc do morza Czerwonego tak zwaną pustynią Elim, gdzie Izraelici, przeszedłszy morze Czerwone, rozłożyli się namiotem. Kraj ten ma dużo strumieni i wiele drzew palmowych. Nad morzem Czerwonćm oglądają miejsce, w którém Mojżesz przeszedł suchą nogą. Morze zowie się Czerwoném dla tego, że ziemia na dnie czerwona nadaje ten kolor morzu, które, wedle tradycyi, przepowiadało wylanie krwi Chrystusowéj. Na morzu tém są wyspy po większéj części puste, na których się znajduje, jak utrzymują nasi pielgrzymi, drzewo oliwne. W morzu tém jest wiele pięknych skorup ślimakowych, drogich kamieni, i korale białe i czerwone, zwykle zawieszane dla ozdoby w tureckich meczetach.
Potém zwiódzają się źródła Mojżeszowe, tak zwane, że przy nich stał długo Mojżesz z Izraelem.
„Jechaliśmy bardzo przykrą drogą (przeminąwszy morze Czerwone), polmi szérokiémi i niepłodnémi cały dzień, gdzieśmy nie zielonego nie widzieli, ani wody mieli, ani namiotów postawić mogli; piasek bardzo cienki a głęboki, powrozów z klinami nie utrzymał; dla czego musieliśmy w otwartém polu i powietrzu spać. Raniuczko puściwszy się, mieliśmy drogę piasczystą i szérszą do gór, kędy znowu były piaski wielkie i głębokie, z którymi sobie wiatr igra, tak, że je z miejsca na miejsce przenosi i przesypuje. W końcu gór widzieliśmy wody wielkie by morze, miasto jakieś i kraj żyzny, w oliwne, palmowe i rozmaite drzewa bogaty. Wody te były z rzéki rajskiéj Gijon, którą teraz Nilem zowią; obléwa Egipt i ziemię jego bardzo żyzną czyni. Jechaliśmy przeciwko tym wodom, aż do ziemi Matarea zwanéj.“
Ta wioska jest sławną ze źródła N. M. Panny, gdy z Józefem i P. Jezusem do Egiptu uchodzili. Zatrzymali się w téj wiosce bardzo spragnieni, daléj iść nie mogli; pragnienie udręczające odjęło im wszystkie siły. Józef w wiosce téj prosił o wodę chrześcijan i mahometanów, wody znaleźć i wyprosić nie mógł. Wtedy obok N. M. Panny trysnęła woda, do dziś dnia zowie się źródłem N. M. Panny; jest ochładzająca i bardzo zdrowa. Pielgrzymi chorzy się w niéj zanurzają, przy tém źródle jest ogród balsamiczny, który ma wiele ziół wonnych i w różnych czasach kwitnących. Za ogrodem jest okolica najzupełniéj pusta, bez najmniejszéj roślinności; tu bowiem Nil nie dochodzi. Wśród pustyni jest malutka oaza, ogród, który się użyznia z cudownego źródła. W tym ogrodzie są drzewa z balsamem; schyliwszy gałązkę ku słońcu, skórka pęka i występuje jak oliwa balsam gęsty, wonny, najwyborniejszego gatunku, ale zwykle zbiérają balsam, nacinając gałązki. Z naciętéj spływa, z piérwszego nacięcia jest najdoskonalszy, zwany sułtański; z drugiego i trzeciego nie tyle, ale zawsze bardzo dobry. Nacięcia się czynią w grudniu. Balsam sprzedają w Kairze, mieszając wodę różamną i oliwę.
Winnica balsamowa naprzód była znaną w Palestynie na urwistéj i skalistéj górze Engado, gdzie się chronił Dawid od Saula. Sprowadziła drzewa te do Egiptu Kleopatra, ale dziś tylko się utrzymują przy źródle Najświętszéj Panny; tą wodą poléwane rosną, rozwijają się i kwitną. Próbowano je na inne miejsca przenosić, natychmiast usychały. Wykopywano wielkie studnie, wyciągano z nich wodę cztérma wołami; drzewka balsamowe przesadzone, tą wodą poléwane, usychały. Kanałami wodę z tych nowych studni skierowano do źródła N. M. Panny, i dopiéro czerpana woda, utrzymać mogła dawne i nowe plantacye.
W ogrodzie balsamowym, u wejścia, w XV wieku było stare figowe drzewo, pod którego cieniem N. M. Panna spoczywała. W pniu jego wydrążone było mieszkanie, w którém N. Panna z dziecięciem przebywała; po siedmkroć na rok rodziło.
Książę Radziwiłł w Pielgrzymce swojéj wspomina o dziwnych jabłkach damasceńskich, które zowie mausami, mają owoce jak ogórki, po kilkanaście ich w gronie. Takie jabłka były i w ogrodzie balsamicznym. „Przyszliśmy do jednego drzewa bardzo dziwnego, którego liść długi na stóp szesnascie, a széroki więcéj niż na dwie. Jabłek miéwa w jedném gronie ośmnaście, dziewiętnaście, a nawet i dwadzieścia; są podługowate, bardzo słodkie, zowią muzy, a z któréj strony przetniesz jabłko, po obojéj ma umęczenie Pańskie i krzyż Pana na niém. Zowią je rajskiém. Ludzie starzy, nim był wynaleziony papiér, liście ususzywszy, na niém pisali. Na liściach były z natury linije, jak je czynią na papiérze lub pargaminie.“ Ojciec Gabryel, Bernardyn polski, pisze, że za jego czasu takie drzewo było we Lwowie, na jego miejscu postawiono kościół św. Krzyża. Zakonnik Brokardus, mieszkający w Jeruzalem roku 1510, widział tam jabłoń, która tylko dwa lata żyć mogła, potém próchniała, a wyrastały z pnia nowe gałęzie, które urastały w drzewo, przez dwa lata rodziły i ginęły. Jabłka były jak jaje; w gronach ich po sto bywało. Owoc sam był bardzo słodki i rozkoszny. Liście miało to drzewo dłuższe od człowieka, a tak szérokie, że dwóch chłopów mogło okryć wybornie. Teraz jabłek rajskich w Jeruzalem, mauz w Kairze nie znajdziesz.
O Kairze pielgrzymi nasi piszą, sławiąc jego ludność i bogactwa. „Niezliczoną jest liczba w nim meczetów marmurowych (są ich słowa), minaretów, to jest wież, z których na modlitwę zwołują, jak u nas dzwonnice, które w czasie postów lub przed wielką uroczystością oświécają Mahometanie. Umiérający zapisy znaczne czynią na światło w minaretach. Niezliczona ilość lamp w nich goreje, co czyni widok zachwycający.“
Domy w Kairze z cegły i gliny, zewnętrznie liche, wewnątrz najozdobniejsze. Kair w XV wieku mianowano jedném z najludniejszych miast świata całego. Ludzi, którzy domów swoich nie mieli i nocowali na ulicach, było więcéj jak całej ludności w Wenecyi; żydów 15.000. Zamek sułtański był większym od miasta Frankfurtu. Mahometanie mianowali Kair nową Niniwą; wielu nawet sądziło, że to starożytna Niniwa. Pałaców wśród ogrodów bardzo było wiele czarujących.
Od czasów najstarożytniejszych Egipt naukami słynął. Pitagores i Plato uciążliwą wówczas odbywali podróż, aby mogli widziéć, słyszéć mędrców egipskich. Apolonijusz, którego Pitagorejczykowie mędrcem zowią, cały Wschód zwiédziwszy, przybył do Egiptu, aby oglądać złoty stół na piasku, w kościele słońca chowany.
Pielgrzymi niemieccy w XV wieku zastali wiele kościołów chrześcijańskich wschodnich, w których były złożone ciała świętych Pańskich, ale ich nie wymieniają, oprócz jednego, który zowią de Fide św. Pauli, postawionego na miejscu, w którém N. M. Panna przez siedm lat mieszkała.
Andrzéj Wargocki, tłumacząc z niemieckiego Pielgrzymkę arabską, dołączył ustępy z Pielgrzymki O. Gabryela, Bernardyna Polaka, który o Egipcie, o jego podbiciu zupełném przez cesarza tureckiego Selima, tak mówi:
„Gdym roku Pańskiego 1516 w klasztorze jerozolimskim mieszkał, wyruszył się cesarz turecki Selim I z 300.000 ludzi zbrojnych przeciwko sułtanowi egipskiemu, który go nie czekając w Kairze, wyszedł z swóm wojskiem nie małém. A stanąwszy obadwa za Damaszkiem na szérokich polach miasta Alepu, w końcu miesiąca sierpnia dali sobie bitwę, którą stracił sułtan egipski, i sam zginął. Selim przez Antyochiją i Trypol przybył do Damaszku i w nim zmieszkawszy nieco, dnia 30 grudnia wjechał do Jeruzalem, na com się sam patrzał, był w kościele Salomonowym, i ubogim swéj sekty wielką jałmużnę dał. Nazajutrz puścił się ku Kairowi przeciw nowo obranemu sułtanowi egipskiemu, którego także zwyciężył i zabił. Teraz roku Pańskiego 1517 w Kairze mieszka i rozkazuje. Skarby nieoszacowane pobrawszy, dziewięćdziesiąt okrętów niémi naładowanych do Konstantynopola przez morze posłał. Patrząc niektórzy na wielkość Kairu, rozumieli, że to jest Niniwa, ale się omylili, bo Niniwa względnie Jeruzalem jest na wschodzie, a Kair na południe.“
Nil najbogatszy i najwspanialszy ze wszystkich rzék, wyléwem tak użyznia Egipt, że jest najurodzajniejszą ziemią na kuli ziemskiéj. Zdobycie Egiptu było najgłówniejszym celem bohatérów i zwycięzców. Napoleon, zdobywszy Egipt, nie zmienił go w koloniją francuską, nie wzbogacił tą piękną ziemią ojczyzny swojéj. Egipt został, jak przedtém, koloniją turecką, dziś dopiéro zbliża się do niezależności. Rząd turecki w Egipcie najsilniéj się opiérał na Mamelukach. Dzieci zabiérano z różnych stron państwa tureckiego, oddawano do wojska na całe życie, najwięcéj Słowaków, Albańczyków, Czerkiesów, nawet i Włochów, którzy żadnego związku z krajem egipskim nie mieli. Obcéj narodowości, oddani służbie wojskowéj, rządowi najzupełniéj byli poświęceni. Renegaci nie znali swych rodzin i ludzkich uczuć; ludność miejscową katowali, najokrutniéj się obchodzili, byli prawdziwą siłą i potęgą państwa tureckiego, jego niezwyciężonym, wojennym, zostającym przez całe życie pod bronią orszakiem. Ci Mamelucy straszni byli nawet dla Napoleona, omal sam nie zginął, wytrącili mu miecz z ręki. Wtedy koło Kairu było 22.000 Mameluków, którzy prawie codziennie wychodzili za miasto, ćwiczyli się we władaniu różnego rodzaju bronią, wdrapywali się na niedostępne góry, schodzili z nich, nieustanne przez całe życie odbywająe ćwiczenia wojenne, byli dzielną, straszną dla nieprzyjaciół tureckich wojenną siłą.
Starożytna wielkość Egiptu zapisaną jest głoskami, których najuczeńsi mężowie wyczytać nie mogą. O dziejach jego przez wieków cztérdzieści, i olbrzymich rozmiarach potegi, niezrównane, niewidziane nigdzie kolosy, piramidy jasno i wyraźnie mówią. Piramidy wzbudzały podziw, uwielbienie wszystkich pielgrzymów w każdym wieku. Nie ulękły się czasu, który, jak mówi Sofokles, jest najmędrszy, wszystkiego nauczy, wszystko zwycięży, wszystko zdruzgocze, rozsypie, w proch zmienia; nie uczynił tu żadnéj skazy i uszczerbku, ani się jednym zębem piramid nie dotknął. Dotąd istotnie nikt nie wié, dla czego wielkie, gmachowe, niespożyte piramidy wzniesiono. Nikt zrozumiéć nie może, jak tak olbrzymie ciosy można było wznosić w górę. Mniema wielu, że to są groby królów egipskich i ciała zmarłych Egipcyan. W starożytnych miastach, za jego bramami, było jakoby drugie miasto umarłych. W mieście, między domami, za miastem, między grobowcami szły ulice. Piramidy zdają się być pomnikami grobowémi. Zdanie to jednak nie zaspakaja bynajmniéj, i dotąd w podziwie, w powątpiewaniu i w różnych domysłach zostaje umysł ludzki.
Pielgrzymi z XV wieku znaleźli wśród gminnego ludu podanie, że piramidy są, to śpichrze Józefa, ale uczeni temu zaprzeczali. Z uczonych starożytnych najznakomitszym jest Plinijusz, który badania o piramidach cesarzowi Wespazyanowi poświęcił. Dzieła dwunastu uczonych o nich, którzy go poprzedzili, czytał. „Największą z nich, mówi, 360.000 ludzi przez dwadzieścia lat wznosiło; w niéj była studnia 86 łokci głęboka, do któréj woda z Nilu wpływała. W drugiéj, zwanéj Sfinks, król Amazys pogrzebiony.“ Radziwiłł powiada w Pielgrzymee swojéj, że w głębi piramid odkryte są lochy, które pielgrzymi zwiedzają, w których byli grzebani przed trzema tysiącami lat Egipcyanie.
Za piramidami, idąc ku źródłom Nilu, było miasto stubramne Teby. Od kilku wieków ruiny jego nawet zniknęły. Nil, przy ujściu swojém, dzieli się na trzy koryta, z których każde jest szérsze od Nilu; jest najrybniejszy ze wszystkich rzék świata, ma wodę nietylko użyźniającą, ale i uzdrawiającą. Wody Nilowéj używają do leczenia chorób. Pielgrzymi niemieccy mówią, że za ich czasów 8.000 ludzi używano do noszenia, rozwożenia, rozdzielania w mieście Nilowéj wody. Wiele wielbłądów rozléwało ją po ulicach; takie były kurze i prochy, niepodobna było przejść przez ulice bez nieustannego poléwania. W Nilu wiele jest bardzo krokodylów, które są dla ludzi straszne, ryby niszczą i inne małe bestyjki. Ma w sobie Nil bardzo szkodliwe, jadowite bestye, jako krokodyle i enydry, o których Izydor tak pisze: „Enydr, bestyjka tak nazwana, chowa się w Nilu; gdy trafi na krokodyla śpiącego, piérwéj się umaże w błocie, a potém mu gębą lezie do żołądka i wnętrzności jego psuje, dla czego on zdychać musi. Krokodyle wzrok mają straszny, ciało twardémi łupinami okryte; głową, nogami, ogonem do jaszczurek podobne. Żeglarze, uchwyciwszy krokodyla, zdejmują z niego skórę, ususzywszy, sprzedają jakoby smoczą. Są w Nilu ryby téj tylko rzece właściwe, podobnych nigdzie nié ma, tylko w morzu Galilejskiém, które słynęło zawsze z obfitego połowu ryb wybornych. Było podanie, że między wodą Nilową a Galilejskim morzem ukryty jest związek. W tych stronach handlowano lampartami, małe, ułowione w gnieździe, wykarmiano i sprzedawano. Widywano tu białe kozy.“
Pielgrzymi niemieccy, ludzie uczeni, w Egipcie w XV wieku znaleźli podania i wiadomości o wielu wyprawach, wysyłanych przez sułtanów egipskich dla znalezienia źródła Nilowego. Z tych podróży urosły niezliczone bajki o zaczęciu Nilu w raju, o drzewie hebanowém, które z raju Nilem płynie; o krajach podsłonecznych, gdzie żaden człowiek wejść nie może; o Indyach, z któremi się Nil komunikuje. Za czasów starożytnego Egiptu, gdy słynęli mędrcowie egipscy, nauki wówczas kwitnęły. Za czasów sułtanów egipskich, kiedy wysyłano zwiédzać bieg Nilu, żadnych wyobrażeń geografii żeglarze egipscy nie mieli. Dopiéro nowsze podróże uczonych europejskich naukę wzbogaciły i przyniosły pożytek. Nad Nilem stoi meczet z cmentarzem. Wedle muzułmańskiéj tradycyi, w dzień uroczysty, na którego cześć jest postawiony, wstają umarli i stoją nieruchomi przez dzień cały, a potém wstępują do grobu.
„Idąc Nilem w górę, jest kraina Segata, gdzie się drogiego ptactwa rodzi dosyć, pelikanów, papug, są i kury morskie. Tego wszystkiego gdy nałowią, do Kairu na przedaż wiozą. Łowią we wrześniu, zwłaszcza papugi, których po tysiąc w sieć od razu zagarniają.“
W Egipcie, w ogromnych skrzyniach, za pośrednictwem sztucznego ciepła wylęga się bez matek drób różnego rodzaju, wylęgły chodzi za człowiekiem, jakby za matką, który tysiącami goni na rynek.
Drogą bardzo przykrą i niebezpieczną, przez wiele cmentarzów i okopisk przyszliśmy do grobu egipskich sułtanów. Za miastem każdy z sułtanów obiéra dla siebie miejsce na grób, i tam buduje meczet. Niezliczona przeto ilość jest meczetów; każdy sułtan przedtém miał dla siebie oddzielny meczet grobowy. Przy tych meczetach mieszkali duchowni islamici, którzy we dnie i noce wołali najrozmaitszémi, grobowémi jękami, strasznémi głosami. Zwiédzanie grobowców czyniło dziwne wrażenie.
Do osobliwości Kairu zaliczyć można kuchnie po ulicach, gdyż zwyczaj był jedzenie gotowe kupować. W Kairze było 12.000 kucharzów, którzy po ulicach jedzenie gotowane sprzedawali, nosili na głowach ogień, wrzącą wodę i t. d.





  1. Te same szczegóły w poprzednich relacyach były wspominane, tu są bardziéj w chronologicznym porządku objaśnione.
  2. Po jego Śmierci, kościół w Jerozolimie samaż matka jego wznowiła.
  3. Ksiądz Porfiry, historyk Synaiski jako rosyjski biskup widocznie się tém raduje.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Eustachy Iwanowski.