[202]LXXXV
Tęskni moje serce za domem małżonka.
Ale pod nieba sklepieniem szukać musi ucieczki,
Kto na zawsze, na zawsze Miasto porzucił Miłości.
Nic mnie nie cieszy ani raduje,
Moje ciało i duszę ogarnęło szaleństwo.
Miljony bram prowadzą do Jego pałacu,
[203]Ale ocean burzliwy od siebie nas oddziela.
O jakże się przeprawię na drugie wybrzeże!
W nieskończoności tonie droga mozolna i znojna.
O jakże jest dziwna tej harfy natura. —
Dopóki struny są mocno napięte,
Jej granie serce upaja;
Gdy struny pękną, nikt nie chce słuchać
Melodji.
Śmiejąc się, mówiłam do moich rodziców,
[204]Że jutro już wyruszę do mego małżonka.
Gniewali się, ganili moją niecierpliwość.
O przyjacielu najdroższy, odsłoń leciutko, leciutko
Zasłonę na mojej twarzy —
Albowiem teraz noc Miłości nastała.
Kabir powiada: „Słuchaj mnie, słuchaj,
Moje serce tęskni za moim Najdroższym,
[205]Bezsenne spędzam noce na mojem posłaniu,
Pamiętaj o mnie jutro, nad ranem, o zmierzchu.“