Pamiętniki (Pasek)/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Chryzostom Pasek
Tytuł Pamiętniki
Redaktor Jan Czubek
Wydawca Polska Akademja Umiejętności
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii

POLSKA AKADEMJA UMIEJĘTNOŚCI

BIBLJOTEKA PISARZÓW POLSKICH NR 81.




JAN CHRYZOSTOM Z GOSŁAWIC PASEK
PAMIĘTNIKI
Z RĘKOPISU WYDAŁ
JAN CZUBEK
WYDANIE ZUPEŁNE
KRAKÓW 1929
NAKŁADEM POLSKIEJ AKADEMJI UMIEJĘTNOŚCI
SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘGARNIACH GEBETHNERA I WOLFFA:
WARSZAWA — KRAKÓW — LUBLIN — ŁÓDŹ — PARYŻ — POZNAŃ —
WILNO — ZAKOPANE
Odbito w Drukarni Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.






Wstęp.

W nazwie szlacheckiej Pasek musi uderzać obok plebejskiego brzmienia rzadka stosunkowo w nazwach szlacheckich postać rzeczownika, gdyż naogół szlachta przybierała nazwiska od posiadłości, za czem też poszło, że ze zmianą posiadłości zmieniało się też nazwisko właściciela[1]. Oczywiście nazwy rzeczownikowe są wcześniejsze i służyły bez różnicy tak wolnym rycerzom, jako też niewolnym plebejuszom. Z czasem nazwy szlacheckie przymiotnikowe, jako zaszczytniejsze, przytłumiły nazwiska, a właściwie przezwiska rzeczownikowe, które jednak jako przeżytki dawno minionych wieków uratowały po części swoje istnienie; tylko żeby zaznaczyć szlacheckie pochodzenie, łączono nazwisko ze wsią, będącą — niekiedy w odległych czasach — w posiadaniu rodziny: Rej z Nagłowic, Firlej z Dąbrowice, Tarło ze Szczekarzewic, Morsztyn, początkowo z Pawlikowic, następnie już stale z Raciborska, i t. p. Paskowie aż do naszego Jana Chryzostoma tego dodatku przy swojem nazwisku nie kładli, zapewne dlatego, że nie posiadając pierwotnie choćby jednej wsi całkowitej, nie wiedzieli też, skąd się mają wywodzić[2]. Dopiero nasz pamiętnikarz, wybiwszy się znacznie nad poziom zaściankowej szlachty, zaczął się pisać z Gosławic, choć niema w znanych nam dokumentach najmniejszego śladu, żeby jedna z licznych wsi tej nazwy była kiedykolwiek własnością Pasków.
Skąd się wzięło i co znaczy nazwisko Pasek? — Tak samo imiona, jak i nazwiska, wywodzą się z potrzeby łatwiejszego odróżniania jednostek w pewnem skupieniu ludzkiem; gdzie jest więcej ludzi, tam każda jednostka dla odróżnienia od innych musi mieć imię, a gdzie się znajdzie większa ilość imienników, tam znowuż dla odróżnienia każdy imiennik musi otrzymać przezwisko od pewnej, zwykle nie istotnej, lecz tylko charakterystycznej cechy, której się w tym osobniku dopatrzono. Przezwisko staje się w drugiem pokoleniu nazwiskiem, chyba że potomek otrzyma inny jakiś, jemu tylko właściwy, przydomek. Ten proces językowy można dziś jeszcze śledzić na wsi; jest on tam do tego stopnia żywotny, że tylko urzędowe spisy zapobiegają ciągłej zmianie nazwisk w jednej rodzinie. Ale nietylko pewna zauważona cecha, dodatnia czy ujemna (ta częściej, gdyż chętniej widzimy u bliźnich wady, aniżeli zalety), dawała początek nazwiskom; już nawet samo imię, które wyszło z obiegu lub przybrało odmienną postać, może doskonale służyć potrzebie odróżniania, a więc może stać się nazwiskiem. Pierwotne imiona Sulimir, Sędzimir, Chwalibóg stały się nazwiskami, kiedy przestały być imionami i zostały jako imiona zapomniane. Wach (Wacław), Piech (Piotr), Bień, Bieniek, Bieniasz (Benedykt) przeszły również do kategorji nazwisk, kiedy już jako imiona poszły w zapomnienie. Podobnie ma się rzecz i z Paskiem. Pierwotne Paweł dochowało się jako imię, ale zgrubiałe Pach i zdrobniałe Paszek, nie odczuwane z czasem jako pochodne od Paweł, straciły znaczenie imion i przylgnęły do pewnych osobników jako nazwiska. Przypadek chciał, że gruby Pach dostał się osobnikowi pracowitemu i żyje jeszcze obecnie jako nazwisko plebejskie, gdy tymczasem drobny Paszek, odłączywszy się od Pacha, przystał do urodzonego (t. j. szlachcica), aby mu służyć za nazwisko. Oczywiście w ustach Mazura musiała ta nazwa brzmieć Pasek i dlatego kolebki Pasków należy szukać w obszarze mazurującym. Jakoż znajdujemy na Mazowszu w pow. sochaczewskim wieś Paski[3], a na Mazurach pruskich dwie wsie tejże nazwy, Paski Wielkie i Małe (Gross– i Klein–Paasken). Przypuszczamy, że mazowieckie Paski były pierwotnem gniazdem na drobnych działkach siedzących Pasków. Była to zapewne w dawnych wiekach wieś, zasiedlona rozrodzoną, ubogą szlachtą, szaraczkami, którzy od swego protoplasty zwali się wszyscy Paskami; stąd też pochodzi nazwa wsi w formie rzeczowej Paski[4]. W XVI w. jednak już Pasków w Paskach nie zastajemy; widocznie zostali oni już wykupieni i wysiedleni, ale opuszczając rodowe gniazdo, wynieśli z sobą i zatrzymali na zawsze nazwisko Pasków. Że się Paskom w ich mazowieckiej ojczyźnie nie przelewało, dowodzi okoliczność, że jeden z nich, Wawrzyniec, poszedł (w pierwszej połowie XVI w.) szukać krescytywy aż na Podole i został tam, niewiadomo, jakim sposobem, osiadłym ziemianinem[5], a drugi, Jan, stryj naszego Jana Chryzostoma, puścił się na kresy wschodnie, gdzie mu w świeżo odzyskanej Smoleńszczyźnie wymierzono (1628 r.) na własność trzysta włók ziemi[6]; jest to w rodzinie Pasków pierwszy posesjonat, który tę świeżą fortunę zdołał okrasić skromnemi, coprawda, tytułami sędziego grodzkiego i horodniczego smoleńskiego; że bywał częstym przystawem, wiodącym posłów moskiewskich do Polski, dowiadujemy się z Pamiętników[7]. Synami p. horodniczego są: Daniel[8] i znani nam również z Pamiętników[9] Jan, kanclerz związkowy wojska litewskiego, i Piotr[10]. Kiedy w r. 1654 Smoleńsk został ponownie i ostatecznie stracony, Jan opowiedział się przy Polsce, Piotr zaś i Daniel, podzieliwszy się fortuną ojcowską, przyjęli poddaństwo carskie i stali się protoplastami moskiewskich Pasków, dotąd w Smoleńszczyźnie siedzących i »szalenie Polski nienawidzących[11]«. Jakie były losy Jana na Litwie, dowiadujemy się po części z Pamiętników; czy dziś istnieją tam jeszcze jego potomkowie, nie posiadamy wiadomości.
Przedstawicielami mazowieckiej gałęzi Pasków są w początkach XVII w. N. Pasek, ojciec Stanisława, i Marcin, ojciec naszego Jana Chryzostoma. Jan był jedynakiem, o innych synach owego N. Paska, prócz Stanisława, nie słyszymy wcale. Zato w córki obfitował ród Pasków; gdzie się tylko obróci nasz pamiętnikarz, wszędzie ma krewnych wujecznych i ciotecznych, a nawet jedna z Paskówien, Remiszowska, stała się mimowolną przyczyną jego dziwnego a niespodziewanego ożenienia. Małżeństwo Jana Chryzostoma było, jak wiemy, bezpotomne, a jeżeli i Stanisław Pasek nie miał więcej synów, jak tylko owego Stanisława, uczestnika odsieczy wiedeńskiej, później jeńca tatarskiego, a wreszcie wesołego towarzysza w Cisowie[12], i jeżeli ten Stanisław zmarł bezpotomnie, to gałąź Pasków mazowieckich uschłaby już w początkach XVIII w. i zniknęła na zawsze. Jakoż o Paskach koronnych odtąd nie słychać i Niesiecki o nich nie wspomina.
O życiu Jana Chryzostoma Paska przed jego osiedleniem się w Krakowskiem wiemy tylko tyle, co sam o sobie w swej »księdze« podaje; a ponieważ początkowe karty rękopisu zaginęły, więc ani roku ani miejsca urodzenia nie znamy. Możemy tylko ogólnikowo powiedzieć, że się urodził w województwie rawskiem około r. 1636[13]. Z wdzięcznością wspomina nasz pamiętnikarz później (pod r. 1661), że ojciec »mu z młodu nie kazał cieląt pasać[14]«, lecz jak wiemy z innego miejsca Pamiętników, posłał na nauki do szkół jezuickich w Rawie[15], które też ukończył od infimy do retoryki, a może nawet filozofji, jak to wnosić możemy z licznych cytatów, wyjętych z autorów klasycznych, między innemi nawet z Arystotelesa i Platona. Nadszedł nieszczęsny rok »potopu« (1655), zakończony jednak szczęśliwie konfederacją tyszowiecką (29 XII 1655), które sprowadza ogólne przebudzenie narodu i zapala do czynu. Nie pozostał głuchy na hasło tyszowieckie i młody Pasek, bo już 8 lutego 1656 odbiera chrzest krwawy pod Gołębiem[16]. Odtąd już bez przerwy aż do r. 1666 wojuje nasz pamiętnikarz, »przez wszystkie wojny tego trzepaczki trzymając się, Czarnieckiego, i z nim też zażywając czasem okrutnej biedy, czasem też i rozkoszy«. Jak to tam było w szczegółach, opowie nam najlepiej sam Pasek własnemi słowy, których i najlepsze streszczenie nie zastąpi. Po 11–letniej wojaczce, kiedy mu już z trzydziestką przeszło życia południe, zaczyna nasz towarzysz pancerny na gwałt myśleć o ożenieniu czyli, jak wtenczas mówiono, o swojem postanowieniu. Co mogło być powodem tej nagłej zmiany dotychczasowej »szarży?« Nie da się zaprzeczyć, że tak gorący patrjotyzm, jak i wrodzona żyłka żołnierska popchnęły Paska do zawodu żołnierskiego; ale i to pewna, że ten syn niedostatniego dzierżawcy, podobnie jak tylu innych, żywił w głębi duszy nadzieję, że go ulubiony konik »donosić miał jakiej godności«, jakiej niezłej sztuki chleba w postaci dochodnego starostwa lub innej królewszczyzny; wszak był na to utarty wyraz panis bene merentium. Ale Pasek do tego chleba jakoś szczęścia nie miał i mimo najlepszych chęci królewskich nic sobie »upatrzyć« nie mógł. To też owe marne 6.000 tynfów[17], danych mu jakby na odczepne, ostatecznie zniechęciły naszego pamiętnikarza, a nie ciągłe utraty bojowych koni, które go dotkliwie prześladowały. Uwieńczony sławą wojownik, co to »szukał śmierci, choć w młodym wieku swoim, i za Dnieprem i za Dniestrem i za Odrą i za Elbą i koło Oceanu i Bałtyckiego morza«[18], tęgi rębacz zarówno, jak i orator, mający »ze sobą zawsze gębę i konceptu poddostatkiem[19]«, musiał być nasz Pasek zawsze pożądanym sprzymierzeńcem i mile widzianym towarzyszem biesiadnym, zwłaszcza w domach wojewódzkich dygnitarzy. Rozrywali go sobie wojewoda rawski, Lipski, i chorąży, późniejszy kasztelan sochaczewski, Śladkowski i obaj ciągnęli do siebie, pragnąc postanowić w swoim domu. Były dwie panny posażne do wyboru; ale Paska, jak dziś jeszcze chłopa do »grontu«, »bardziej apetyt pociągał ad piquem glebam, aniżeli do gołych pieniędzy[20]«. Los zadrwił sobie z naszego Mazura w sposób arcyzłośliwy: obdarzył go obojgiem, i pieniędzmi i żyzną glebą (lubo tylko dzierżawną), dodając na przyczynek piękne dożywocie, ale obarczył go przytem »dziecinnemi interesami« leciwej małżonki, które mu taką skargę w 20 lat potem z ust wycisnęły: »To to tak pojąć wdowę z dziećmi i z kłopotami; pierwszy mąż zaciągnie długi, zostawi kłopoty, dzieci, litigia, a ty dla cudzych interesów uschniesz, zdrowie stracisz; cobyś miał sobie uzbierać, wydasz na prawo i jeszcze zarobisz sobie na niewdzięczność miasto podziękowania. Ja to kładę pro memento: kto ma tak uczynić, do mnie na radę[21]«. A wszystkiemu był winien krewki temperament Paska: we czwartek dnia 8 września popołudniu poznaje 46–letnią wdowę, matkę pięciorga dzieci, sam mało co nad 30 lat liczący, i jeszcze tego samego dnia wieczorem się oświadcza, a już czwartego dnia potem w niedzielę, 11 września (1667) staje z nią na ślubnym kobiercu. Odtąd życie naszego pamiętnikarza toczy się zwykłą owych czasów koleją; sprawy publiczne (sejmiki, sejmy) i towarzyskie czyli t. zw. usługi przyjacielskie: ugody, kondescencje, lokacje panien w klasztorach, kompromisy, akty weselne i pogrzebowe — oto na czem rok za rokiem niepostrzeżenie schodził. Jeżeli do tego dodamy dwukrotne pospolite ruszenie (1669 i 1672), a zwłaszcza liczne procesy, których Pasek nieraz po kilka równocześnie prowadził, to musimy ze zdumieniem zapytać, jak mogło starczyć na to wszystko czasu, a jeszcze bardziej pieniędzy, których te ciągłe podróże, a możnaby rzec śmiało, to życie koczownicze wraz z procesami i basarunkami pochłaniało niemało; kto gospodarzył w ciągłej nieobecności pana w domu, kto corocznie dostarczał zboża na flis do Gdańska, a consequenter i pieniędzy na szalone wydatki? Odpowiedź narzuca się sama: nie kto inny, tylko owa zawołana i pracowita gospodyni, co to po śmierci pierwszego męża dzierżawiła dwie wsie, dawała sobie na tak dużem gospodarstwie radę i »urabiała nawet substancję« — rezolutna pani Paskowa ze swojem hasłem, »żeby zaraz było, jeżeli ma co być«. Przyznaje jej to Pasek dość wyraźnie, choć pod warunkiem, którego spełnienie pewnie nie od niej zależało: »Pewniebym był kontent z tego ożenienia, gdyby mi Pan Bóg dał chłopca jednego z nią...[22]« Cicha ta pracownica, dźwigająca na swych barkach trzy węgły domu, występuje, o ile wiemy, w towarzystwie swego małżonka raz jeden jedyny poza domem, ażeby mu w Krakowie zapisać dożywocie[23].
Pamiętniki urywają się na r. 1688. Na szczęście posiadamy inne źródła, z których możemy uzupełnić ostatnie lata naszego pamiętnikarza[24]. Proces z margrabią Pasek wygrał, nietyle dlatego, że miał za sobą wstawiennictwo króla, ile raczej, że sprawa jego była słuszna. Po długich jeszcze korowodach zapadł w trybunale 18 października 1690 ostateczny wyrok, który przyznał Paskowi 6.000 złotych tytułem różnych pretensyj, ale za słowa ubliżające honorowi margrabiego, zawarte w protestacjach i pozwach, skazał go na tydzień wieży. Tenże wyrok, przyznając pretensje pieniężne w stosunku do margrabiego, odsądzał temsamem Paska od dalszej dzierżawy Olszówki i Brześcia. Trzymał on wprawdzie w tym czasie (od r. 1687), jak to wiemy z Pamiętników, małą wioseczkę Madziarów prawem zastawnem; ale po spłaceniu sumy zastawnej, zapewne niezbyt wielkiej, trzeba było oglądać się za nową dzierżawą. Zaradziła temu szczodrobliwość królewska. Jan III, mając wzgląd na posługi rycerskie Paska, a raczej może wywdzięczając się za ową sławną wydrę, obdarza go po śmierci starosty wiślickiego, Teodora Denhofa, dzierżawą królewskiej wsi Ucieszkowa, do tegoż starostwa należącej. Tu gospodarzy nasz Pasek do r. 1696. Nieszczęście chciało, że miał za sąsiada dzierżawcę przyległych wiosek Żegocina, Zagajewa, Winkowa i Piotrówki, niejakiego Mikołaja Wolskiego, tytułującego się łowczym owruckim. Był to człowiek gwałtowny i mściwy[25], a przytem pieniacz zawołany. Trafiła więc kosa na kamień. Pierwszy zatarg sąsiedzki wybucha z powodu pary koni, które słudzy p. łowczego mieli zabrać p. komornikowi (t. j. Paskowi). Jeszcze wyrok w grodzie nie zapadł, gdy słudzy Wolskiego przy sposobności polowania stratowali pola ucieszkowskie, zasiane prosem i owsem. Wniósł natychmiast do grodu p. komornik manifestację na Wolskiego, a »po staremu« czyhał tylko na sposobność, ażeby winowajcom dać przykładną nauczkę. To też kiedy mu się udało dopaść owych niefortunnych myśliwych, jednego z nich, niejakiego Rusinowskiego, szlachcica, przymusił zjeść połówkę zająca na surowo. Był to niesłychany despekt, wyrządzony nietylko ur. Rusinowskiemu, ale jeszcze więcej p. łowczemu, i Pasek musiał wiedzieć, że mu tego Wolski płazem nie puści. Czy to więc chęć pozbycia się nieznośnego sąsiada czy też śmiertelna choroba żony była powodem — dość, że na miesiąc przed jej śmiercią sprzedaje nasz Pasek (15 lutego 1696) dożywotnią dzierżawę Ucieszkowa małżonkom Aleksandrowi i Annie z Tudorowskich Lisowskim, a sam bierze w dzierżawę pobliską wioskę, Górną Wolę, należącą również do starostwa wiślickiego, trzymanego dożywociem przez wdowę po Denhofie, Katarzynę z Potockich. Pani starościna puściła mu tę wioskę bardzo tanio, bo za czynszem rocznym 1.500 złotych, licząc na obietnicę Paska, że jej we wszystkich okazjach swych usług przyjacielskich nie odmówi. I byłoby wszystko dobrze, gdyby nie to, że po upływie trzech lat, t. j. po wygaśnięciu arendy, Pasek z wioski ustąpić nie chciał. Więc znowu manifestacje, pozwy, kondemnaty, aż wreszcie wyrugowany, jak się zdaje, przemocą, zadzierżawia nasz pamiętnikarz od Stanisława Wereszczyńskiego wieś Niedzieliska (na prawym brzegu Wisły w dziś. pow. brzeskim) i tam go zastaje 2 sierpnia 1700 urząd grodzki nowokorczyński, chcąc wykonać wyrok trybunału lubelskiego, zapadły nań 23 czerwca t. r. Pasek jednak do egzekucji nie dopuszcza, ratując się wybiegiem, ze Niedzieliska wprawdzie zakontraktował, ale wsi dotąd jeszcze w posiadanie nie objął. Jest to już ostatnia o żyjącym Pasku wiadomość. Dnia 5 września 1701 manifestują się w grodzie krakowskim spadkobiercy naszego Paska, a mianowicie siostrzeniec, Jan Remiszowski[26], swojem, tudzież imieniem synowca, Stanisława Paska, przeciw żydowi nowokorczyńskiemu Meusowi o to, że tenże żyd przywłaszczył sobie bezprawnie śpichlerz w Nowym Korczynie, własność ś. p. Paska, razem ze zbożem i innemi rzeczami. Umarł więc Pasek w lecie, prawdopodobnie w sierpniu 1701 i w tym też roku pasierb Krzysztof Łącki czyni za jego duszę i za duszę matki zapis na rzecz kościoła pilczyckiego[27].
Pasek miał zwyczaj, jak zresztą każdy prawie szlachcic, owych czasów, zbierać i chować starannie dokumenta i akty publiczne, pisma ulotne, paszkwile, mowy przy różnych sposobnościach przez siebie wygłaszane, a przedewszystkiem listy królewskie lub znakomitych osób, jego osoby dotyczące, »aby — jak się wyraża — maneant posteritati pro testimonio vitae meae«, »żeby synkowie wiedzieli, żem florem aetatis nie na próżnowaniu stracił i w tych bywałem, jako szlachcicowi należy, okazyach[28]«. Tem się tłumaczy, że Pasek, zabrawszy się w późnym wieku do pisania swych Pamiętników, mógł w odpowiednich miejscach przytaczać tekst dosłowny owych pism i dokumentów. Bo, że Pamiętniki powstały dopiero w latach 1690 — 1695, a więc w czasie, kiedy z łaski królewskiej znalazł dla siebie przystań bezpieczną w Ucieszkowie i spodziewał się tam dokończyć swego burzliwego żywota, nie ulega zdaniem naszem żadnej wątpliwości. A naprzód terminus post quem, t. j. r. 1696, może uchodzić za pewny, gdyż nigdzie w Pamiętnikach nie znajdujemy najlżejszej nawet wzmianki ani o śmierci żony ani o śmierci króla Jana. Ponieważ w lutym t. r. Ucieszków przeszedł w inne ręce, przeto należy zrobić małą poprawkę i przyjąć r. 1695 za ostatni kres, poza który czas powstania Pamiętników przesunąć się nie da. Terminu ante quem z równą dokładnością oznaczyć nie możemy; dowodów ścisłych niema, są tylko silne poszlaki, które głośno i wyraźnie przemawiają za naszem przypuszczeniem. Pomijamy dość częste wzmianki o wydarzeniach późniejszych pod latami, które znacznie owe wypadki wyprzedzają. Ważniejsze są rażące pomyłki, jak »czwarta potrzeba« (w r. 1656) pod Warką (7 kwietnia), wspomniana po bitwie pod Warszawą[29] (28 – 30 lipca 1656) lub pochód z Cielęcina do Międzyrzecza[30], gdy rzecz miała się wręcz przeciwnie. Zdobycie Koldyngu, umieszczone przez Paska pod r. 1658, nastąpiło w rzeczywistości dopiero w roku następnym. Marcjan Chełmski jest u Paska już w r. 1677 oboźnym koronnym, choć został nim dowodnie dopiero 20 lutego 1680[31]. Dymitr Wiśniowiecki zmarł wedle Pamiętników w r. 1681, zamiast w r. 1682[32]. O Marku Matczyńskim twierdzi Pasek pod r. 1688, że był »natenczas koniuszym koronnym«, podczas gdy pan koniuszy już od dwóch lat (od 1686) był wojewodą bełzkim[33]. Co jednak najciekawsze, to, że nasz pamiętnikarz o sobie samym i swoich najbliższych mylne niekiedy lub bałamutne podaje wiadomości. O Smogorzewie np. pisze r. 1687, że »trzymał tę wieś podobno lat 17«, a pod r. 1672 podaje, że »był tam panem 20 lat«. Nawet rok śmierci ojca jest pomylony; miał on wedle zapisków syna umrzeć w r. 1677, gdy tymczasem wedle dokumentów żył jeszcze 20 października 1679, i dopiero akt z 16 stycznia 1680 wspomina o nim jako o zmarłym, dodając przed jego nazwiskiem olim[34]. Wszystkie te pomyłki byłyby niemożliwe, gdyby Pasek spisywał swe Pamiętniki rok za rokiem lub ich części w niedługich po sobie odstępach czasu. Jeżeli zaś redakcję Pamiętników przesuniemy poza r. 1690, to wszystkie pomyłki i niedokładności tłumaczą się całkiem naturalnie późnym wiekiem i co za tem idzie, osłabioną pamięcią pamiętnikarza. Ale ta właśnie okoliczność musiała znacznie obniżyć ich wartość pod względem historycznym; roi się w nich od błędów i pomyłek, z datami spotykamy się rzadko, a jeżeli są, to zazwyczaj nieścisłe, a nawet fałszywe. To też »na Pamiętnikach tych polegać bezpiecznie nie można i przy korzystaniu zaleca się jak największą ostrożność«. Tam jednak »gdzie chodzi o szczegóły, o pojedyncze fragmenty i epizody, te zwłaszcza, w których czynny był sam pamiętnikarz, tam jest on źródłem nieoszacowanem. Z niedowierzaniem słuchamy jego przesadnych opowiadań o ogromie sił nieprzyjacielskich, z uśmiechem czytamy ustępy, w których wypowiada swoje polityczne credo i wydaje apodyktyczne sądy o dyplomatycznych działaniach króla i nienawistnych panów z najbardziej skrajnego stanowiska parcjalnego; ale chętny dajemy posłuch opisom bitew, niezupełnym i niejednolitym, co prawda, ale tryskającym życiem i pełnym ognia, zapału i humoru. Nieskorzy zaufać datom najważniejszych nawet wypadków, gdy je podaje Pasek, zawsze skłonni jesteśmy natomiast wierzyć, że jeśli powtarza krótkie przemowy Czarnieckiego, wypowiedziane przed bitwami i w czasie walki, to powtarza je dokładnie i sumiennie; bo kto przysłuchiwał się kiedykolwiek opowiadaniom wysłużonych żołnierzy, ten wie, że nic nie tkwi tak długo w pamięci starych wjarusów, jak postać wodza i ciepłe, porywające jego słowa«[35]. Na poparcie tego sądu zawodowego historyka możemy od siebie przytoczyć charakterystyczny przykład. Pomylił się Pasek, podając śmierć ojca o dwa lata za wcześnie; ale że stary Pasek umarł »secunda Decembris devotissime i właśnie po chrześcijańsku, w wigilią św. Barbary, do której on miał wielkie nabożeństwo«, że »z wielką pamięcią i dyspozycyą umierał, bo nie w gorączce, ale tak prawie usypiał[36]« — te wszystkie szczegóły będą najzupełniej prawdziwe, gdyż to rzecz powszechnie znana i wielokrotnie stwierdzona, że daty współczesne mylą się lub nawet zapominają łatwo, zato szczegóły ważne i bardziej nas obchodzące tkwią stale w pamięci i przechowują się do najpóźniejszego wieku.
Inny przykład. Pasek w owym pamiętnym dla siebie dniu 8 września 1667 r. zapewne na własne zapytanie dowiedział się, że najmłodsza córeczka ponętnej wdowy liczy dopiero dwa lata. Szczegół ten, dla przyszłego męża pani Łąckiej bardzo ważny, wspomina nasz pamiętnikarz jeszcze w kilkadziesiąt lat potem. »Druga racya cieszyła mię, żem widział córeczkę ostatnią, Marysię, we dwoch lat i mialem nadzieję, że też jeszcze i dla mnie P. Bog da jakie chłopczysko[37]«. Otóż w tym wypadku można dokumentem stwierdzić prawdę słów Paska: »ostatnia Marysia« liczyła w r. 1667 istotnie dwa lata[38]. Wobec tego i wszystkie inne, tak dziwne okoliczności Paskowego ożenku nie należą zdaniem naszem do dziedziny romansowych zmyśleń, lecz są najzupełniej prawdziwe i jeżeli nie co do słowa, to przynajmniej co do istotnej treści odpowiadają rzeczywistości.
Co jednak musi już przy pobieżnem czytaniu Pamiętników jeszcze bardziej zastanawiać, to pewna nierównomierność w oświetlaniu wydarzeń: niektóre wypadki są przedstawione obrazowo, plastycznie, z wszystkiemi szczegółami, inne ledwo dotknięte, a nawet zupełnie przemilczane. Z jakąż to szczegółowością np. opowiada nam Pasek obie zwycięskie bitwy w »szczęśliwym« roku 1660, pod Połonką i nad Basią, swoje przygody w czasie wyprawy po złote runo do Wilna (1662), swoje ożenienie (1667), udział w elekcji króla Michała, w pospolitem ruszeniu (1672), a nawet odsiecz wiedeńską, choć ją opisuje jedynie z opowiadania swego synowca, Stanisława. Z drugiej strony znajdujemy w Pamiętnikach całe lata, zbyte zaledwie kilku lub kilkunastu wierszami, np. 1663, 1670, 1671, 1674 — 1679, 1681, 1682 i pominięte milczeniem wypadki, skądinąd dobrze nam znane, żeby przytoczyć tylko jeden, ale nader charakterystyczny przykład. O Śladkowskim i żonie jego, Myszkowskiej z domu, podaje Pasek pod r. 1667 takie szczegóły, jakby to był romans, a nie pamiętniki. Aliści po tym roku ginie wszelki, najmniejszy nawet ślad o nich; a przecie skądinąd wiemy, że owa tak gorąca opiekunka umarła w kilka lat potem (przed r. 1673[39]), że Śladkowski ożenił się wkrótce z Katarzyną Lanckorońską, siostrą Franciszka, starosty stobnickiego, i bez Paska i jego oracji zapewne się na weselu nie obeszło, a już dowodnie asystował temuż p. kasztelanowi w r. 1675 we wtorek po Wszystkich Świętych w Rogowie, kiedy to p. Śladkowski musiał pasierbicę swoją, 11–letnią Teresę, córkę nieboszczki Myszkowskiej z pierwszego małżeństwa oddawać na mocy wyroku sądu kapturowego w ręce jednego z opiekunów, Stefana z Wronowa Księskiego[40]. O tem wszystkiem nie znajdujemy w Pamiętnikach ani słowa. Dlaczego? — Oto Pamiętniki nie powstawały rok za rokiem pod świeżem jeszcze wrażeniem zdarzeń, lecz zostały spisane w podeszłym wieku, kiedy wypadki, przesiane przez rzadkie rzeszoto czasu, należały już do dalekiej przeszłości i jedne zapadły się w głąb zapomnienia, a inne zdołały się jeszcze utrzymać na powierzchni. Osobliwie też Pasek, natura prosta i niewybredna, wygrzebywał i pamiętał z przeszłości tylko to, co czy to z osobistych, czy też ogólnych względów było warte wspomnienia, »około czego«, jak się wyraża, »było co pisać«. Księga, którą Pasek potomnym przekazał, jest raczej, wspomnieniem lat ubiegłych, aniżeli pamiętnikiem w właściwem słowa tego znaczeniu.
Ale jeżeli jako źródło historyczne Pamiętniki Paska często zawodzą, to zato pod względem obyczajowym, a nawet, pomimo swej prostoty, także pod względem literackim posiadają one wartość wprost nieocenioną. »Bitwy i sejmiki, burdy i pojedynki, przyjaźni i kłótnie, konkury i wesela, stosunki sąsiedzkie i rodzinne, uczty i zjazdy, kłopoty gospodarskie i tarapaty sądowe, myślistwo (ukochana wydra, którą z bólem serca podarował Janowi III!), słowem, całe życie szlachcica – rycerza, szlachcica – obywatela i szlachcica – ziemianina — oto, co stanowi treść, a zarazem ogromną wartość pamiętników Paska, jako przepysznego źródła do poznania obyczajowości i charakteru szlachcica polskiego; pod tym względem ani jeden utwór prozy polskiej XVII wieku równać się z niemi nie może. Miał słuszność Mickiewicz, mówiąc, że to nie Pamiętniki, tylko romans historyczny. Nie dosyć na tem; pamiętniki Paska to przepyszny obraz żywej mowy polskiej XVII w. i niezrównane arcydzieło stylu gawędziarskiego. Mistrz z Paska nad mistrzami nie tylko w rąbaniu ręką, ale w obracaniu językiem; rękę wyćwiczył sobie w bitwach i pojedynkach, a język — przy butelkach i gąsiorach, w wesołem gronie znajomych i przyjaciół, którym chętnie opowiadał o swoich »okazyach«, »koloryzując« je często, i tak, jak opowiadał, przekazał piórem potomności. Tak żywo i barwnie, tak naturalnie i zamaszyście, z humorem może niezbyt wybrednym, ale szczerym i naprawdę ogromnie zabawnym — nie umiał opowiadać nikt, chyba... jeden tylko Zagłoba. Literatura staropolska nie zna lepszego gawędziarza i większego humorysty[41]«.
»Księga« pamiętnicza Paska, jak swój pamiętnik sam autor nazywa, dochowała się do naszych czasów w jednym, jedynym rękopisie[42], niegdyś Ces. Bibljoteki w Petersburgu z sygnaturą Polskaja Otd. IV. N. 104, obecnie odzyskanym i złożonym w bibljotece Uniwersytetu Warszawskiego. Jest to rps fol. 35X19 cm., liczący pierwotnie k. 288; pismo może pochodzić z pierwszej połowy w. XVIII. Znak wodny (na pustej karcie 118) przedstawia na postumencie drzewo, którego wierzchołek zakończony żołędzią; na postumencie widać litery GN. Skromna tekturowa oprawa pochodzi, jak się zdaje, z początku XIX w. Nieumiejętny introligator obszedł się z rpsem prawdziwie po barbarzyńsku; obciął on nietylko brzeg podłużny tak, że dopiski na boku zostały do połowy uszkodzone, ale, co gorsza, nie oszczędził także kustoszów u dołu kart, wyrządzając tem niepowetowaną szkodę, gdyż z dłuższego zwykle kustoszu przenosi pisarz tylko ostatni wyraz. Na grzbiecie »księgi« przylepiona u góry karteczka z napisem Łukasza Gołębiewskiego: »Manuskrypt Paska«, u dołu sygnatura Bibl. w Petersburgu. Na pierwszej karcie siwego papieru, t.j. na wstawce introligatora, napisany tytuł ręką Gołębiowskiego »Reszty manuskryptu własnoręcznego Jana Chryzostoma na Gosławicach Paska, deputata z powiatu lelowskiego na koło rycerskie za króla Michała Korybuta, a pierwej towarzysza pancernego«. Na odwrocie tejże karty tąż samą ręką: »Treść materyi, o których traktuje autor tego manuskryptu« (wydrukowana w wydaniu Lachowicza).
Dziwne koleje musiała przechodzić »Księga« naszego pamiętnikarza. Już kopista nie miał przed sobą całego oryginału; brak mu było kart końcowych, czego dowodzi niezbicie ta okoliczność, że dochowany rękopis urywa się nagle na ¾ karty 188, mimo że jeszcze ¼ stronicy i cała następna stronica karty 188 była pusta, a więc mogła być zapisana. Pierwopis był także uszkodzony we środku, skoro kopista zostawił k. 118 niezapisaną; spodziewał się widać, że mu się uda swój odpis uzupełnić z innego egzemplarza, do czego jednak nie przyszło. Sporządzony w ten sposób odpis doznał naprzód niewielkiego uszkodzenia we środku: po k. 172, między jedną a drugą kartą, brak przynajmniej jednej, czego jednak właściciel rękopisu, od którego pochodzi numeracja kart, wcale nie spostrzegł. Już po numeracji nastąpiło dalsze i już ostatnie uszkodzenie: dochowany rękopis zaczyna się od k. 51, całych więc kart 50 niepowrotnie, jak się zdaje, przepadło. W jaki sposób dochowany odpis Pamiętników Paska uległ aż podwójnemu uszkodzeniu, pozostanie zapewne zagadką; że się z nim zbyt starannie nie obchodzono, dowodzą mniej lub więcej wyraźne ślady błota na k. 101, 141, 147, 198, 279', 280', 281, 281' i 282. Częściowe uszkodzenie kart 185 — 188 tłumaczy się całkiem naturalnie brakiem oprawy, którą otrzymał rękopis mniej więcej w sto lat później, bo dopiero w początkach XIX wieku.
Rękopis wbrew twierdzeniu bibljotekarza autografem nie jest; pominąwszy już bowiem niesłychane mnóstwo rażących błędów i pomyłek (zob. Dodatek krytyczny), których Pasek dopuścić się nie mógł, dadzą się rozróżnić wyraźnie trzy odmienne ręce pisarzy. Cały oryginał z nieznacznemi wyjątkami przepisał kopista A, będący zarazem niejako redaktorem rpsu, gdyż opuszczony przez rękę C wyraz ʽokazyaʼ (str. 442, w. 13) wpisał własnoręcznie do tekstu; pismo wyraźne, wyrobione, niemal kaligraficzne, z początku staranne, od k. 274 staje się drobniejsze i jakby niedbałe, ale zawsze jeszcze wyraźne. Ręka B pisze mniej wyraźnie, niekaligraficznie, lecz jakąś indywidualną manierą. O ręce C można powiedzieć, że bazgrze jak kura; litery dość duże, grube, niekształtne. Oto szczegółowe zestawienie:

Ręka B:
str. 125 od w. 14 ʽpanie Łukaszuʼ... do str. 126 w. 16 ʽod samego rana całeʼ
» 128 » » 1 obo]ʽzu z tryumfemʼ... » »   » 4 ʽprezentowali więźniówʼ
» 129 » » 12 ʽPosłał tedy Naszczokinʼ » » 130 » 3 ʽz chojniaków chorągiewʼ
» 136 » » 11 ʽzawoła: Pożałujʼ » »   » 18 ʽPereczystojʼ
» 152 » » 12 ʽZapomniałem tego napisać?ʼ » » 153 » 4 ʽdo której się gotujemyʼ
» 154 » » 13 ʽale że dno bardzo lgnąceʼ » » 155 » 1 ʽza rotmistrza. Byłoʼ
» 156 » » 22 ʽod naszych szykówʼ » » 157 » 20 ʽbył rączy i obrotnyʼ
» 165 » » 14 ʽżeby uciec między hulajgrodyʼ » »   » 22 ʽżelaznemi skoblicamiʼ
» 168 » » 22 ʽpowiedali ciʼ » » 169 » 12 ʽo sobie rozumienieʼ
» 173 » » 24 ʽGdyśmy im ultroʼ » » 174 » 2 ʽna nas wytargowaćʼ
» 174 » » 19 ʽstronie Niepruʼ » » 175 » 5 ʽdrugie zaś przy łodziachʼ
Ręka C:
str. 131 od w. 14 ʽOn tedy z jednej stronyʼ do   w. 19 ʽrozedniało zarazʼ
» 147 » » 15 ʽSapieha połowy tegoʼ »   » 16 ʽnie byłoʼ
» 168 » » 14 ʽchcąc się z nimi powitaćʼ » » 22 ʽcośmy się ich lękaliʼ
» 178 » » 20 ʽco przedtym Moskalʼ » » 179 » 25 ʽz trzeciego pułkuʼ
str. 183 od w. 17 ʽstarałʼ do str. 184 w. 23 ʽzwiązkuʼ
» 442 » » 12 ʽwnidzie inter sympatriotasʼ »   » 13 ʽnon neglexi[43]ʼ
» 442 » » 15 ʽburgrabiaʼ »   » 17 ʽz sobąʼ
» 442 » » 18 ʽale mi wielceʼ »   » 20 ʽjak się ślepo rodząʼ
» 462 » » 6 ʽDoʼ »   » 7 ʽszukać ża-ʼ

Wszyscy dotychczasowi wydawcy obchodzili się z tekstem z dziwną jakaś i niczem nieusprawiedliwioną dowolnością; opuszczanie wyrazów, zwłaszcza takich, z któremi nie wiadomo, co począć[44], dodawanie słów, których w tekście niema, dowolna zmiana wyrazów i ich szyku, wreszcie mylne dość często odczytanie — oto spory poczet grzechów, jakich się dotąd zwykle dopuszczali wydawcy względem tekstu rękopisu. Osobna wzmianka należy się dość licznym naleciałościom gwarowym w Pamiętnikach, również pomijanym w dotychczasowych wydaniach. Pasek wymawia i pisze:
ʽKurfistrzʼ (upodobnione do ʽmistrzʼ, ʽburmistrzʼ); ʽbrandoburskiʼ (zam. ówczesnej formy ʽbrandeburskiʼ); do ʽlassaʼ, ʽlassemʼ, ʽlassyʼ, po ʽlessieʼ, z ʽlassaʼ (raz jeden z ʽlasaʼ 178), ʽfossęʼ, ʽfossyʼ, ʽbalassyʼ, z ʽtarassaʼ, ʽossyʼ, ʽzatarassowaćʼ, ʽhałassyʼ, ʽzwieśsiłʼ nos (124), ʽpowieśsićʼ (275); ʽwielgomożnyʼ, ʽWielgopolskaʼ, ʽwielgopolacyʼ, ʽwielgopolskiʼ; ʽkożdyʼ (obok ʽkażdyʼ); ʽgarzćʼ, (raz: ʽgarśćʼ), ʽgarzciʼ, ʽgarztkaʼ, ʽprzygasznʼ, ʽpierzcieńʼ; ʽucześnikʼ, ʽnamieśnikʼ; ʽgarłoʼ, ʽgarłemʼ, ʽgarłowaʼ sprawa, w ʽgarcuʼ; ʽpoleʼ (obok ʽpodleʼ); ʽporząnnejʼ, ʽporząnnieʼ (obok ʽporządnyʼ): ʽpasterałʼ; ʽciąnʼ, ʽciąnemʼ, ʽwyciąnemʼ, ʽcieniʼ, ʽodcięniʼ, ʽściąnʼ, ʽrościąnʼ, ʽprzeciąnʼ, ʽpocząnʼ, ʽzacząnemʼ, ʽpoczęnoʼ, ʽzgiąnʼ, ʽwysunąnʼ się, ʽwyplunąnʼ, ʽzetknęnyʼ się; ʽprzysiągaćʼ, ʽzaprzągaćʼ, ʽgnietęʼ, ʽdowiedęʼ, ʽdoniesłoʼ się; ʽumowioniʼ, ʽpostrzaloniʼ; ʽobująłemʼ (2 razy); ʽmłożyćʼ (obok ʽmnożyćʼ);
Obok tych naleciałości gwarowych posługuje się Pasek zwyczajnie formami języka literackiego. Tuby się nasuwało pytanie, czyby tych form gwarowych nie należało przypisać raczej kopiście, niż autorowi Pamiętników. Ale już pobieżne czytanie pism współczesnego sąsiada Paska, Kochowskiego, przekona nas o mylności takiego przypuszczenia. Podobnie jak u Paska, spotykamy się i autora Liryków i Fraszek, a więc u zawodowego niemal literata, dość często z formami gwarowemi (obok postaci poprawnych). Fraszki: w ʽlessieʼ, ʽlassyʼ, w ʽlassachʼ, ʽmięssiaʼ, ʽpierzcieńʼ, ʽpierzścionekʼ, ʽuniesłaʼ, ʽbieręʼ. Liryki: ʽlassyʼ, w ʽlassachʼ, ʽkrassyʼ, ʽhałassyʼ, ʽatlassuʼ, ʽhałassuʼ, ʽkożdyʼ, ʽnajeźnikʼ, ʽdawią za garłoʼ, ʽgarzściʼ (obok ʽgarśćʼ), ʽporząnnieʼ, ʽbezʼ dach, ʽwzięniʼ, ʽwzięnyʼ, ʽpoczęnyʼ. Kochowski używa nawet form takich, jak ʽdopirzʼ (dopiero), ʽsłuczeʼ, ʽsłukąʼ (stłucze), ʽsąścieʼ, a zwłaszcza bardzo często ʽpedziećʼ, ʽpedamʼ, ʽpedaszʼ, do czego się Pasek nie posunął. Te naleciałości gwarowe u niektórych pisarzy XVII w. nie powinny nas ani dziwić ani razić; są to właśnie pisarze (Pasek, Kochowski, W. Potocki), którzy całe życie stykając się z ludem, nasiąkali gwarą ludową i przejmowali niektóre formy i wyrazy ludowe, podobnie jak w nowszych czasach dziś jeszcze nasi kresowcy wschodni ulegają (nawet w poezji) w pewnym stopniu wpływowi narzeczy ruskich (Mickiewicz, Zaleski).
Wszelkie więc oczyszczanie Paska z rzekomych plam ludowych uważamy za rzecz chybioną i za stronę raczej ujemną dotychczasowych wydań.
Wreszcie ostatni zarzut — to zupełny niemal brak krytycyzmu u poprzednich wydawców. Takie np. kwiatki, jak (str. 45) »W post Wielki jedli (Duńczycy) z mięsem, nawet i sami jezuici, i konfundowali, kto nie jadł« (mimo obfitości ryb!) lub »morze jest tak przeźroczyste, że na sto lutrów[45] psów w głąb obaczyć może«, albo takie niedorzeczności, jak kniaź cesarski (str. 159), lub (str. 192) siedm marszałków (związkowych!) — i tyle, tyle innych (zob. Dodatek krytyczny) drukowano i czytano najspokojniej blisko przez sto lat we wszystkich wydaniach.
Że kopista, przekręcał wyrazy oryginału; można i się dowodnie o tem przekonać, porównawszy tekst Pamiętników w odpowiednich miejscach ze znanym skądinąd tekstem, a więc cytat z oryginałem lub akt urzędowy z tekstem tegoż aktu w Volumina legum. Wprawdzie zmieniał Pasek niekiedy cytat, czyto że pisał z pamięci, która nie zawsze dopisywała, czy nawet umyślnie dostosowywał go do swoich celów; ale przecie wychowanek szkół jezuickich, a więc dobry łacinnik, nie przekręcał go do tyla, żeby aż wypadła oczywista niedorzeczność, jak to widzimy np. na cytacie z Seneki (De ira II 322), gdzie z magnae ferae zrobił kopista magno ferre, co już żadnego sensu nie daje. Instrukcji sejmikowej rawskiej z r. 1667 (str. 409) nie znamy wprawdzie w oryginale, ale przecie na podstawie Valumina legum możemy ją w punkcie 17 poprawić. W instrukcji jest mowa o »recesie anni 1652« i o »panach Orsztetyn«. Tymczasem reces znajdujemy dopiero w konstytucji r. 1662 i tam też czytamy o panach Orsetti; więc Orsztetyn należy czytać Orsettym. »Amnestia generalna« (str. 398) przeszła do konstytucji r. 1667 wprawdzie w formie znacznie zmienionej, ale mimo to możemy, porównywając oba teksty, niejedną niedorzeczność z Pamiętników usunąć, np. ustępu (ma być wstrętu), przeczyły (ma być przyczyny) i t. d. Wobec tak ujawnionego niedbalstwa czy niedołęstwa przepisywacza można się było już śmiało zabrać do wymiatania z tekstu owych setek przekręcań i pomyłek, które w niektórych zwłaszcza miejscach zniekształciły do niepoznania pierwotną myśl Pamiętnikarza. Długi poczet poprawek znajdzie czytelnik w Dodatku krytycznym; uzupełnienia wydawcy objęte są w tekście klamrami []. Natomiast zwykłe pomyłki pisarskie (lapsus calami) — a jest ich nieprawdopodobna ilość — poprawiano milcząco.
Może jeszcze twardszym do zgryzienia orzechem była dla wydawcy dziwaczna i nader bałamutna pisownia rękopisu, która jeśli nie w całości, to przynajmniej w znacznej części będzie zapewne własnością kopisty. Jest ona naogół fonetyczna.
A więc e przed m i n wymawia się i pisze ę: ʽtrzymałęmʼ, ʽgoniłęmʼ, ʽuciekałęmʼ z ʽkminęmʼ, ʽzięmieʼ, ʽplęmieʼ, ʽdaręmnieʼ, ʽnabożęnstwoʼ, ʽjęnoʼ.
á (pochylone) przed m i n wymawia się i pisze ą: ʽsąmʼ, ʽnąmʼ, ʽsząńcʼ (ale ʽszańcaʼ), ʽłąnʼ; ʽdraganʼ pisze się trojako: ʽdraganʼ (t.j. dragán), ʽdragąnʼ i ʽdragonʼ (gdzie o zastępuje ą, zob. niżej).
o przed m i n wymawia się i pisze ą: ʽumowiąnegoʼ, ʽtłąmoczekʼ, ʽtąnąćʼ, ʽżąnaciʼ, ʽgościąmʼ, ʽkapłąnaʼ (obok: ʽkapłonʼ).
o zastępuje niekiedy ą: ʽzasłoniająʼ (obok ʽzasłaniająʼ), ʽsprofonowaneʼ (t.j. ʽsprofąnowaneʼ, a to zamiast ʽsprofánowaneʼ), ʽwziołʼ, ʽbocioniówʼ, ʽdogoniaʼ, ʽstanoćʼ, ʽzginoćʼ, ʽkrocąʼ się (ʽkrącąʼ się), sztuka z ryby jest okrągła i tak ją podają na stół ʽokrągłoʼ (t.j. okrągłą); dlatego należy czytać str. 383: ...»ażeby wydało pole (modą l. fantazją) ʽkawalerskąʼ (rps. ʽkawalerskoʼ)... nie tak ʽurywcząʼ (rps. ʽurywczoʼ), jak wilk.
ą zamiast u: przy ʽmężąʼ, do ʽlądąʼ, z ʽpoczątkąʼ, ʽznowąʼ, do ʽzwiązkąʼ, ʽodsąnąwszyʼ, w ʽsekąndzieʼ (obok ʽsekundowaćʼ). Odwrotnie: grozisz jakąś ʽzemstuʼ żeby zaraz poszedł ʽłuczyćʼ się z Chmielnickim.
é (pochylone) zanika zupełnie w ʽnimaʼ i ʽ piniądzeʼ; zresztą widać wahanie z wyraźną jednak przewagą ku wymowie ludowej: ʽumiraćʼ, ʽupiraćʼ się; ʽdopiroʼ, ʽKazimirzʼ, ʽSęndomirzʼ; odwrotnie, daje się zauważyć, lubo rzadko, gwarowe e zam. i lub y: ʽtełʼ (tył), ʽpiłʼ, ʽpodpiełʼ (tuż obok siebie).
k brzmi niekiedy jak ch: 'tchnąćʼ (tknąć), ʽtrachtuʼ (traktu), ʽnichtʼ (nikt).
Niejasne jest ę, stale spotykane w słowie ʽwęseleʼ i pochodnych: ʽwęsołoʼ, ʽwęsołośćʼ, ʽwęselić sięʼ: niejasne jest również kreskowanie końcowego c: ʽnićʼ (nic), ʽwyjeżdżjąćʼ, (wyjeżdżając).
Imiesłowy -szy, pisane, jak zwykle w XVII w., bez ł, kilka razy mamy już jednak ł: ʽpostrzekłszyʼ i ʽpostrzegłszyʼ, ʽprzypadłszyʼ, a nawet (raz jeden) ʽobrałszyʼ.
Wyrazy obce z końcówką -ia (ya) piszą się przeważnie fonetycznie -ija, -yja, w 2, 3 i 7 przyp. l. p. -ijej, -yjej; są jednak liczne wyjątki, w których przeważa zasada historyczna: ʽkompaniaʼ, ʽDaniaʼ, ʽdywizyaʼ, ʽpotencyaʼ, ʽrelacyaʼ, ʽalteracyaʼ, a końcówką przyp. 2, 3 i 7 l. p. jest i: w ʽrelacyiʼ znak ʽalteracyiʼ, ʽpotencyiʼ nie mogli wytrzymać, z jego ʽdywizyiʼ przeciwko ʽGrecyiʼ; 2 przyp. l. m. kończy się zwyczajnie -ij, -yj, nierzadko także na -ej: ʽmaterejʼ, ʽfakcejʼ, ʽkonsultacejʼ, ʽokazejʼ (obok ʽokazyjʼ), a stąd ʽokazejkaʼ.
Kopista zarywa niekiedy z mazurska: ʽhackiʼ (obok ʽhaczekʼ), ʽsarżaʼ (obok ʽszarżaʼ) nie będę się ʽsarzałʼ, ʽTyskowicʼ, ʽpuskarzʼ, ʽkartaceʼ, ʽw jasełeckachʼ; to znowu w obawie mazurowaniu przesadza: ʽobczesʼ, ʽoszlepʼ, ʽszlubʼ, ʽszlubowaćʼ, ʽszpiżarniaʼ, ʽkłóczącʼ się.
Inne właściwości: ʽodarʼ (odarł), ʽprzędzejʼ, z ʽgościamiʼ, ʽkręptujeʼ (krępuje), ʽkiejʼ, ʽpocienoʼ (podź jeno), ʽtamenoʼ (tam jeno).
Bałamuctwa ortograficzne: ʽmoryʼ (mury), ʽpobutkęʼ (pobudkę), ʽdoszkożbyʼ (duszkożby), z ʽwierzeʼ (z wieże), ʽprzebierzęʼ, ʽzważywszyʼ (zwarzywszy) miody, ʽspojżyszʼ.
Niniejsze zupełne wydanie Pamiętników Paska jest pierwszem krytycznem opracowaniem rękopiśmiennego tekstu. Dziwnem wydać się może, ale wyznać trzeba, że więcej bodaj trudności przedstawiała wydawcy bałamutna pisownia rękopisu, aniżeli sam tekst, choć tak sromotnie zniekształcony i w znacznej części zepsuty. Ścisły rozdział, orzeczenie, co przypisać autorowi, a co nieudolnemu i niedbałemu kopiście zapewne przeprowadzić się nie da. Jako ogólną zasadę przyjęto, że formy i właściwości gwarowe należą do Paska, natomiast dziwaczna pisownia jest własnością przepisywacza; w szczegółach mogą zachodzić pewne wątpliwości. Żeby jednak o jednej rzeczy dwa razy osobno nie mówić, nie uwzględniono powyżej możliwych odchyleń i wyjątków.
W objaśnieniach pomimo rzetelnej pracy poprzedników, z której wydawca nie omieszkał korzystać, zostało jeszcze dużo do zrobienia; niewyzyskane dotąd Volumina legum, oraz inne źródła tak drukowane, jako też rękopiśmienne, pozwoliły rozwiązać niejedną zagadkę.
Szczegółowy i dokładny spis wydań Pamiętników Paska znajduje się w pomnikowej Bibljografji Estreichera i w dalszym jej ciągu do r. 1900. Odtąd, nie licząc popularnych wydań, pojawiło się jeszcze jedno tylko wydanie krytyczne (Lwów, nakł. Zakł Nar. im. Ossolińskich, 1923), opracowane przez podpisanego; nie oparte na rękopisie, dziś już wymaganiom naukowym odpowiadać nie może. Prace o Pasku i jego Pamiętnikach wymienia Gabrjel Korbut w swojej »Literaturze polskiej« t. I, str. 598; do podanego tam wykazu dodaćby jeszcze należało wyborną charakterystykę Paska pióra prof. Ignacego Chrzanowskiego w »Historji literatury niepodległej Polski« (wyd. III, str. 358), oraz cenne przyczynki i objaśnienia prof. Aleksandra Brücknera w recenzji wydania Gubrynowicza (Kwartalnik Historyczny XII 1898, str. 866) i w rozprawie »Język Wacława Potockiego« (Rozpr. Wydz. Filolog. A. U. t.  31, str. 275), wreszcie uwagi tegoż badacza o języku Paska we wstępie do popularnego wydania Pamiętników (w Bibl. Narodowej, wyd. II, str. XIV nstp).

Kraków, w styczniu 1929.

J. C.









[Rok 1656[46]].
[Apostrophe[47]]

...............
Nie umiejętność moja to sprawiła,
Ale natura dobrym cię czyniła;
Ta zaś łaskawość i kochanie z tobą
Z tej okazyej, żeśmy rośli z sobą.

Kiedym wsiadł na cię, tak mi się widziało,
Że na mnie wojska sto tysięcy mało;
Było i męstwo, było serca dosyć,
Nie trzeba było w pierwszy szereg prosić.

Ustaną teraz we mnie te przymioty,
Ubędzie owej, co była, ochoty;
Zawsze od bystrej wody sokół stroni,
Gdy czuje, w skrzydłach że piora wyroni.

Nie takieć nasze miało być rozstanie,
Nie z takim żalem ciężkim pożegnanie;
Tyś mię donosić miał jakiej godności[48],
A ja też ciebie dochować starości.


Ciężkież to na mnie będą peryody[49],
Gdy sobie wspomnę na owe swobody,
Ktorych, na tobie jeżdżąc, zażywałem
I com zamyślił, tego dokazałem.

Gdy wojska staną w zwykłej bataliej,
Ja nie wygodzę swojej fantazyej.
Więc ciężko westchnąć i zapłakać cale,
Na cię wspomniawszy, moj dereszu[50]Vale![51].

Druga w tymże roku potrzeba była pod Gnieznem[52] z Szwedami, z wielką wojska szwedzkiego szkodą. Było bo jeszcze naszych Polakow przy krolu szwedzkim[53] siła; aryani[54], lutrowie chorągwie mieli swoje, pod ktoremi katolikow wiele służyło, jedni per nexum sanguinis[55], drudzy dla wziątku i swywoli.
Trzecia potrzeba[56] po szczęśliwie odebranej Warszawie i wzięciu hetmana szwedzkiego najwyższego, Witemberka[57], przez zły rząd złym też szczęściem poszła, bo mogliśmy bić krola szwedzkiego, poko nie przyszedł kurfistrz brandoburski[58] z szesnastu tysięcy wojska swego; ale jak się skupili, Tatarowie auksyliarni[59] najpierwej od nas uciekli, a potym wojsko z pola zegnano i godnych żołnierzow naginęło, ale też i Szwedow.
Czwarta nader szczęśliwa pod Warką[60] wiktorya, kiedyśmy z Czarnieckim[61] samego wyboru szwedzkiego kilka tysięcy trupem położyli i rzekę Pilicę krwią i trupami szwedzkiemi napełnili. Od tego czasu już nutare coepit[62] potęga szwedzka i znacznie słabieć.
Piąta potrzeba, a prawie też już ostatnia z Szwedami inter viscera[63], pod Trzemeszną[64], kiedyśmy z samą tylko Czarnieckiego dywizyą, a dwa tysiąca mając z sobą ordy krymskiej[65], sześć tysięcy[66] Szwedow tych, co się byli z rożnych fortec zgromadzili i już się za krolem do Prus przebierali z wielkiemi dostatkami, ktorych nabyli w Polszcze, tak wycięli, jak owo mowią, nec nuntius cladis[67] nie został się i jeden, ktoryby był krolowi o zginieniu tego wojska [wieść] zaniosł; bo ktory z pobojowiska do lassa albo na błota uciekł, tam od ręki chłopskiej okrutniejszą zginął śmiercią; kogo chłopi nie wytropili, musiał wyniść do wsi albo do miasta: po staremuż[68] mu zginąć przyszło, bo już nigdzie nie było Szwedow. (A ta okazya była od Rawy mila). Ze wszystkich tedy tych zginionych, nie wiem, jeżeliby się ktory znalazł, ktoryby nie miał być egzenterowany[69], a to z tej okazyej: zbierając chłopi zdobycz na pobojowisku, nadeszli jednego trupa tłustego z brzuchem, okrutnie szablą rozciętym, tak, że intestina[70] z niego wyszły. Więc, że kiszka przecięta była, obaczył jeden czerwony złoty; dalej szukając, znalazł więcej: dopieroż inszych pruć, i tak znajdowali miejscami złoto, miejscem też błoto. Nawet i tych, co po lassach żywcem znajdowali, to wprzod koło niego poszukali trzosa, to potym brzuch nożem rozerznąwszy i kiszki wyjąwszy, a tam nic nie znalazszy, to dopiero: »Idźże, złodzieju pludraku, do domu: kiedy zdobyczy nie masz, daruję cię zdrowiem«. Bito i po inszych miejscach Szwedow znacznie w tym roku. Ale gdziem nie był, trudno o tym pisać. Bo ja przez wszystkie wojny tego trzepaczki trzymałem się, Czarnieckiego, i z nim zażywał czasem okrutnej biedy, czasem też i rozkoszy; gdyż właśnie był wodz maniery owych wielkich wojennikow i szczęśliwy; sufficit[71], że po wszystek czas mojej służby w jego dywizyi nie uciekałem, tylko raz, a goniłem, mogłby razy tysiącami rachować. Poprostu wszystka moja służba była sub regimine[72] jego i miła bardzo.



Roku Pańskiego 1657

mieliśmy wojnę węgierską, na ktorą były zaciągi[73] nowe, między ktoremi zaciągał też Filip Piekarski, krewny moj; z ktorej racyej i ja tam podjechałem. Złodziej Węgrzyn, szalony Rakocy[74], świerzbiała go skora, tęskno go było z pokojem, zachciało mu się polskiego czosnku, ktory mu ktoś na żart zchwalił, że miał być lepszego, niżli węgierski, smaku.
Jako Kserkses ob caricas Atticas[75] podniosł przeciwko Grecyi wojnę, tak i pan Rakocy podobnąż szczęśliwością we czterdziestu tysięcy Węgrow z Multanami, Kozakow zaciągnąwszy alterum tantum[76], wybrał się na czosnek do Polski; aleć dano mu nie tylko czosnku, ale i dzięgielu[77] z kminem. Bo jak on tylko wyszedł za granicę, zaraz Lubomirski Jerzy[78] poszedł w jego ziemię, palił, ścinał, gdzie tylko zasiągł, wodę a ziemię zostawił. A potym od matki Rakocego wielki okup wziąwszy, wyszedł synowi perswadować, żeby nie wszytkiego czosnku zjadał, przynajmniej na rozmnożenie zostawił. A my też już z Czarnieckim posługowali, jakeśmy umieli; i tak szczęśliwie najadł się czosnku, że wojsko wszystko zgubił, sam się w [nasze] ręce dostał, potem uczyniwszy targ o swoję skorę[79], pozwolił miliony i uprosiwszy sobie zdrowie, jako żyd kałauzowany[80], do granice [w] bardzo małym poczcie samokilk[81] tylko, zostawił in oppigneratione[82] umowionego okupu wielgomożnych grofow Katanow[83], ktorzy zrazu wino pili, na śrebrze jadali w Łańcucie[84], jak było nie widać okupu, pijali wodę, potym drwa do kuchni rąbali i nosili i w tej nędzy żywot skończyli. Okup przepadł, on też sam, że nigdzie nie miał oka wesołego, bo gdzie się obrocił, wszędzie płacz i przekleństwo słyszał od synow, mężow, braci, ktorych na wojnie polskiej pogubił, wpadł w desperacyą i umarł. Otoż tobie czosnek!
Kiedy na tę wojnę wyjeżdżał, pożegnawszy się z matką, wsiadł na konia; w oczach jej padł koń pod nim. Kiedy mu matka perswadowała, żeby zaniechał tej wojny, mowiąc, że to znak jest niedobry, odpowiedział, że to nogi końskie złe, ale nie znak. Przesiadł się tedy na inszego; złamał się pod nim dyl w moście, znowu spadł z konia: i na to powiedział, że dyl był zły. Jak to przecię te praesagia[85] zwyczajnie rady się weryfikują[86].



Roku pańskiego 1658

krol z jednym wojskiem pod Toruniem, drugie wojsko w Ukrainie, nasza zaś dywizya z panem Czarnieckim; pod Drahimem[87] staliśmy przez miesięcy trzy. In decursu Augusti[88] poszliśmy do Daniej na sukurs krolowi duńskiemu[89], ktory uczynił aversionem[90] wojny szwedzkiej u nas w Polszcze. Nie tak ci to on podobno uczynił ex commiseratione[91] nad nami, lubo ten narod jest ab antiquo[92] przychylny narodowi polskiemu, jako dawne świadczą pisma, ale przecię mając innatum[93] przeciwko Szwedom odium[94] i owe zawzięte in vicinitate inimicitias, nactus occasionem[95], za ktorą mogł się krzywd swoich wtenczas, kiedy krol szwedzki był zabawny wojną w Polszcze, pomścić, wpadł mu z wojskiem w państwo, bił, ścinał i zabijał. Gustaw, jako to był wojennik wielki i szczęśliwy, powrociwszy stąd, a niektore fortece w Prusiech osadziwszy, potężnie oppressit[96] Duńczykow tak, że i swoje od nich odebrał i państwo ich prawie wszystko opanował. Duńczyk tedy, koloryzując[97] rzecz swoję, że to właśnie per amorem gentis nostrae[98] uczynił, że pacta[99] złamał i wojnę przeciwko Szwedom podniosł, prosi o sukurs Polakow, prosi też i cesarza[100]. Cesarz wymowił się paktami[101], ktore miał z Szwedem, z tej racyej posłać posiłkow nie może: druga ekskuzacya, że wojska protunc[102] nie miał, pozwoliwszy krolowi polskiemu wszystkiego zaciągnąć na jego usługę. Krol tedy nasz posyła Czarnieckiego z sześciu tysięcy wojska naszego, posyła to quidem[103] z swego ramienia generała Montekukulego[104] z wojskiem cesarskim. Tam kazano iść kommonikiem[105], Wilhelm zaś, kurfistrz brandoburski, był in persona[106] krola polskiego i on to był nad temi wojskami quasi supremum caput[107]. Zostawiliśmy tedy tabory nasze w Czaplinku[108], mając nadzieję powrocić do nich najwięcej za poł roka.
Tam, kiedyśmy wychodzili, było medytacyj bardzo wiele i rożnych w ludziach wojskowych. Alterowało to niejednego, że to iść za morze, iść tam, gdzie noga polska nigdy nie postała, iść z sześciu tysięcy wojska przeciwko temu nieprzyjacielowi do jego własnego państwa, ktoregośmy potencyi w ojczyźnie naszej wszystkiemi siłami nie mogli wytrzymać. A jeszcze też nie było conclusum[109], żeby wojsko cesarskie miało z nami pojść. Ojcowie do synow pisali, żony do mężow, żeby tam nie chodzić, choćby zasług i pocztow[110] postradać; bo wszyscy nas sądzili za zgubionych. Ociec jednak moj, lubo mię miał jednego tylko, pisał do mnie i rozkazał, żebym, imię Boskie wziąwszy na pomoc, tem się najmniej nie konfundował, ale szedł śmiele tam, gdzie jest wola wodza, pod błogosławieństwem ojcowskiem i macierzyńskiem, obiecując gorąco do majestatu Boskiego suplikować i upewniając mnie, że mi i włos z głowy nie spadnie bez woli Bożej. Gdyśmy tedy poszli do Cieletnic[111] i do Międzyrzecza[112], już na granicę, uchodziło siła kompaniej[113] i czeladzi[114] nazad do Polski, osobliwie Wielkopolaczkow, z pod tych nowozaciążnych powiatowych chorągwi[115], jako to starosty osieckiego[116] pułku i wojewody podlaskiego, Opalińskiego[117]. Kozubskiego[118] chorągiew wszystka się rozjechała, sam tylko z chorążem i z jednym towarzyszem z nami poszedł. Wojewody sandomirskiego, Zamojskiego[119], chorągiew hussarska[120] została; wszystka kompania — verius dicam[121] — pouciekała, tylko przy chorągwi sześć towarzystwa a namiestnik[122] zostawszy, i poszli przecię z nami i włoczyli się tak przy wojsku; zwaliśmy ich cyganami, że to w czerwonych kilimach[123] była czeladź. Z pod inszych chorągwi po dwoch, po trzech. Tak owi tchorzowie i dobrym pachołkom byli serce zepsuli, że niejeden wodził się z myślami. Wchodząc tedy za granicę, kożdy według swojej intencyi swoje Bogu poślubił wota. Zaśpiewało wszystko wojsko polskim trybem O gloriosa Domina! konie zaś po wszystkich pułkach uczyniły okrutne pryskanie, prawie aż serca przyrastało i wszyscy to sądzili pro bono omine[124], jakoż i tak się stało. Poszliśmy tedy tym traktem od Międzyrzecza. Przechodziło wojsko pagorek, z ktorego widać było jeszcze granicę polską i miasta. Jaki taki, obejrzawszy się, pomyślił sobie: »Miła ojczyzno, czy cię też już więcej oglądać będę!« Obejmowała jakaś tęskność zrazu, poko blisko domu, ale skorośmy się już za Odrę przeprawili, jak ręką odjął; a dalej poszedszy, już się i o Polszcze zapomniało. Przyjęli nas tedy Prusacy dosyć honorifice[125], wysławszy komisarzow swoich jeszcze za Odrę. Pierwszy tedy prowiant dano nam pod Kiestrzynem[126], i tak dawano wszędy, pokośmy kurfistrzowskiego państwa nie przeszli; i przyznać to, że dobrym porządkiem, bo już była taka ordynacya, żeby noclegi były rozpisane przez całe jego państwo i już na noclegi zwożono prowianty. Gdyż postanowiona była w wojsku naszym maniera niemiecka, że przechodząc miasta i na każdej prezencie oficerowie z szablami dobytemi przed chorągwiami jechali, towarzystwo zaś pistolety, czeladź bandelety[127] do gory trzymając. Karanie zaś było za ekscesy już nie ścinać ani rozstrzelać, ale za nogi u konia uwiązawszy, włoczyć po majdanie[128], tak we wszystkim, jak kogo na ekscesie złapano, według dekretu lubo dwa lubo trzy razy naokoło. I zdało się to zrazu, że to niewielkie rzeczy; ale okrutna jest męka, bo nie tylko suknie, ale i ciało tak opada, że same tylko zostają kości.
Ruszyło się potem wojsko do Nibelu[129], stamtąd do Apenrade[130]; stamtąd znowu poszliśmy na zimowisko do Hadersleben[131], gdzie wojewoda[132] sam stanął z samym tylko pułkiem naszym krolewskim i regimentem jego draganiej[133], insze zaś pułki w Koldynku[134], w Horsens[135] i po innych wsiach i miastach; i lubo głębiej miało iść wojsko w duńskie krolestwo, ale uważał to regimentarz[136], żeby stanąć na zimę jako najbliżej z tej racyi, żeby przecię więcej jeść chleba szwedzkiego, niżeli duńskiego. Jakoż tak było, bo przez całą zimę czaty nasze do tamtych wiosek [wybiegały], mściły się na nich owych [krzywd] narodu ich. A pisaćby siła, co tam z nimi robili czatownicy, stawiając sobie przed oczy recentem od nich iniuriam[137] w ojczyźnie swojej. Prowadzono z czat wszelakich prowiantów wielką obfitość, bydeł dosyć, owiec; dostał kupić wołu dobrego za bity talar, dwa marki duńskie; miodow praśnych wielką wieziono obfitość, bo po polach lada gdzie przestrone pasieki, a wszystko pszczoły w słomianych pudełkach, nie w ulach; ryb wszelakiego rodzaju podostatkiem, chleba siła, wińsko złe, ale zaś petercymenty[138] i miody dobre: drew o male[139], ziemią rzniętą a suszoną[140] palą, z ktorej wągle będą takie, jako z drew dębowych nie mogą być foremniejsze; jeleni, zajęcy, sarn nad zamiar[141] i bardzo nie płoche, bo się go nie kożdemu godzi szczwać. Wilkow też tam niemasz i dlatego zwierz nie płochy, da się zjechać i blisko do siebie strzelić; a osobliwie takeśmy ich łowili: upatrzywszy stado jeleni w polu — bo to i nad wieś przychodziło to licho, jako bydło — to się ich objechało z tej strony od rownego pola, a potym skoczywszy na koniach i okrzyk uczyniwszy, nagnało się ich na te doły, gdzie ziemię kopią do palenia — a są te doły bardzo głębokie i szerokie — to tego nawpadało w doły te: dopiero ich — stamtąd trzeba było wywłoczyć a rżnąć. O wilkach namieniłem, że ich tam niemasz, bo prawo takie, że kiedy wilka obaczą, powinni wszyscy na głowę wychodzić z domow, tako po miastach, jako też i wsiach, i tak długo owego wilka prześladując gonią, aż go albo umorzą, albo utopią, albo złapają; to go, nie odzierając, tak ze wszystkiem na wysokiej szubienicy albo na drzewie obieszszą na grubym żelaznym łańcuchu i tak to długo wisi, poko kości staje. Nie tylko rozmnożyć, ale i przenocować mu się nie dadzą, kiedy mu się dostanie tam wniść na jeleninę z tego tu tylko przystępu, ktory jest między morzami wąski, z inszej zaś strony niema nigdzie przystępu, bo z jednę stronę Bałtyckie morze, z drugą stronę a septemtrione[142] ocean oblewa to krolestwo. Z tamtych wszystkich stron wilk nie ma przystępu, chyba żeby sobie we Gdańsku u pana prezydenta najął szmagę[143] do przewozu, zapłaciwszy od niej dobrze. Z tej racyi zwierza wszelakiego wielka tam jest obfitość; kuropatw zaś niemasz z tej racyej, że to jest głupie: przelęknąwszy się lada czego, to padnie i na morzu i utonie.
Lud też tam nadobny; białogłowy gładkie i zbyt białe, stroją się pięknie, ale w drewnianych trzewikach chodzą wieskie i miesckie. Gdy po bruku w mieście idą, to taki uczynią kołat, co nie słychać, kiedy człowiek do człowieka mowi: wyższego zaś stanu damy to takich zażywają trzewikow, jako i Polki. W afektach zaś nie tak są powściągliwe, jako Polki, bo lubo zrazu jakąś niezwyczajną pokazują wstydliwość, ale zaś za jednym posiedzeniem i przymowieniem kilku słow zbytecznie i zapamiętale zakochają [się] i pokryć tego ani umieją: ojca i matki, posagu bogatego gotowiusieńka odstąpić i jechać za tym, w kim się zakocha, choćby na kraj świata. Łożka do sipienia(s) mają w ścianach zasuwane tak, jako szafa, a pościeli tam okrutnie siła ścielą. Nago sypiają tak, jako matka urodziła, i nie mają tego za żadną sromotę, rozbierając się i ubierając jedno przy drugiem, a nawet nie strzegą się i gościa, ale przy świecy zdejmują wszystek ornament[144], a naostatku i koszulę zdejmą i powieszą to wszystko na kołeczkach i dopiero tak nago, drzwi pozamykawszy, świecę zagasiwszy, to dopiero w owę szafę włażą spać. Kiedyśmy im mowili, że to tak szpetnie, u nas tego i żona przy mężu nie uczyni, powiedały, że »tu u nas niemasz żadnej sromoty i nie rzecz jest wstydzić się za swoje własne członki, ktore P. Bog stworzył«. Na to zaś nagie sypianie powiedają, że »ma dosyć za swe koszula i inszy ubior, co mi służy przez dzień i okrywa mię; powinna też przynajmniej w nocy mieć swoję ochronę, a do tego co mi po tym robaki, pchły brać z sobą na nocleg do łóżka i dać się im kąsać, mając od nich w smacznym spaniu przeszkodę«! Rożne niecnoty wyrabiali im nasi chłopcy, ale przecię nie przełamano zwyczaju. Wiwenda[145] ich ucieszna bardzo, bo rzadko co ciepłego jedzą, ale na cały tydzień rożne potrawy w kupie uwarzywszy, tak na zimno tego po kęsu zażywają, a często, nawet kiedy młocą — bo tak tam białogłowa młoci cepami, jako i chłop — ledwie nie za kożdem snopa omłoceniem to posiędą na słomie i wziąwszy chleba i masła, które zawsze z jaszczem stoi, to smarują i jedzą, to znowu wstaną i robią; i tak to często czynią, a po kąsku. Wołu, wieprza albo barana kiedy zabiją, to najmniejszej krople krwie nie zepsują, ale ją wytoczą w naczynie; namięszawszy w to krup jęczmiennych albo tatarczanych, to tem kiszki owego bydlęcia nadzieją i razem w kotle uwarzą i osnują to wieńcem na wielkiej misie koło głowy owegoż bydlęcia te kiszki, i tak to na stole stawiają przy każdym obiedzie i jedzą za wielki specyał. Etiam[146] i w domach szlacheckich tak czynią; i mnie częstowano tym do uprzykrzania, ażem powiedział, że się Polakom tego jeść nie godzi, boby nam psi nieprzyjaciołmi byli, gdyż to ich potrawa. Piecow w domach nie mają, chyba wielcy panowie, bo od nich wielki podatek na krola idzie; powiedali, że sto bitych talerow od jednego na rok. Ale kominy mają szerokie, przy ktorych krzesełek stoi tak wiele, ile w domu osob; to się tak ogrzewają, posiadszy. Albo też dla lepszego izby zagrzania w śrzodku izby jest rowek, jako korytko; to go wąglami napełniwszy, rozedmą z jednego końca i tak się to żarzy i ciepło czyni. Kościoły tam bardzo piękne, ktore przedtym bywały katolickie, nabożeństwo też piękniejsze, niżeli u naszych polskich kalwinistow, bo są ołtarze, obrazy po kościołach. Bywaliśmy na kazaniach, gdyż umyślnie dla nas gotowali się po łacinie i zapraszali na swoje predykty[147] — bo to tam tak zowią kazanie — i tak kazali circumspecte[148], żeby najmniejszego słowa nie wymowić contra fidem[149], rzekłby kto, że to rzymski ksiądz każe; i tym gloriabantur[150], mowiąc to, że »my w to wierzemy, co i wy, daremnie nas nazywacie odszczepieńcami«. Ale po staremu ksiądz Piekarski[151] łajał o to, cośmy tam bywali; drugi bardziej dlatego bywał, żeby widzieć piękne panny i ich obyczaje. Jest takie ich nabożeństwo, co Niemcy oczy zasłaniają kapeluszami, a białogłowy tymi swemi kweffami[152] i schyliwszy się, włożą głowy pod ławki, to im w ten czas nasi chłopcy najbardziej książki kradli, chustki etc. Postrzegł raz minister[153] i okrutnie się śmiał tak, że kazania przed śmiechem nie mogł skończyć. I my także, cośmy na to patrzali, musieliśmy się śmiać. Stupebant[154] luterani, że się śmiejemy i kaznodzieja się z nami śmieje. Przytoczył potym przykład o owym żołnierzu, ktory prosił eremity, żeby się za niego modlił; klęknął eremita na modlitwę, a on mu tymczasem porwał baranka, co za nim tłomoczek nosił, i uciekł. Przy dokończeniu tego przykładu exclamavit: O devtionem supra devotiones! alter orat, alter furatur[155]. Od tego czasu, kiedy już miały pokryć głowy, to pochowały wprzod książki i chustki, a po staremu i to nie było bez śmiechu, jedna na drugą spojrzawszy. Kiedym z niemi dyszkurował, na jaką pamiątkę głowy kryją i oczy zasłaniają, ponieważ tak nie czynił Pan Chrystus ani apostołowie, żaden nie umiał odpowiedzieć; jeden tylko tak powiedział, że na tę pamiątkę, że Żydzi zasłaniali Panu Chrystusowi [oczy] i kazali mu prorokować. Ja im na to odpowiedział: »Chcecie-li w tym należycie wyrazić recordationem passionis Domini[156], to was przy tym zasłonieniu trzeba w kark pięścią bić, bo tam tak czyniono«; aleć na to zgody nie było. Prędko o tym nabożeństwie wiedział kurfistrz brandoburski i, kiedy u niego był starosta kaniowski[157], rzecze: »Dla Boga, przestrzeż WP.J[m]ść pana wojewodę ode mnie, żeby zakazał panom Polakom w kościele bywać, bo się ich pewnie siła ponawraca na wiarę luterańską, gdyż, jako słyszę, tak się gorąco modlą, aż chustki pannom duńskim ta gorącość pożera«. Wojewoda się srodze śmiał z tej przestrogi.
Ten Wilhelm książę bardzo się nam grzecznie stawiał, we wszystkich okazyach akkomodował się, częstował, po polsku chodził. Kiedy wojsko przechodziło, jako zwyczajnie ten tego, ten też tego pomija, to on wyszedł przed namiot, lubo też przed stancyą, jeżeli w mieście stał, to trzymał tak długo czapkę, poko wszystkie nie poprzechodziły chorągwie. Pono też to spodziewał się, że go zawołają na państwo post fata[158] Kazimierza. Jakoż ledwieby było do tego nie przyszło, gdyby był nie podrwił poseł[159] podczas elekcyej; ktoremu gdy rzekł senator jeden: »Niech książę JMść porzuci Lutra, a będzie u nas krolem«, exarsit[160] na te słowa, deklarując, żeby tego nie uczynił i dla cesarstwa, a co mu książę miał bardzo za złe i konfundował go, że tak absolute[161] powiedział, nie spytawszy go się o to.
Tam będąc w Daniej, znosił się z nim wojewoda często, gdyż on był in persona[162] krola polskiego i miał komendę jako nad naszym, tak i nad cesarskiem wojskiem, ktorego było 14 tysięcy z generałem Montekukulem, a z nim było Prusakow 12 tysięcy, ale lepszego ludu, niżeli cesarscy, i woleliśmy zawsze z niemi na imprezę[163], niżeli z cesarskiemi, i niedobrze było blisko z nimi obozem stawać, bo nam zaraz do naszego obozu nasłali szwaczek. I to dziwna, że w kraju tak obfitym, gdzie u nas wszystkiego było pełno, a oni byle tydzień na miejscu postali, to zaraz do nas po kweście przysłali żony. Przyszła kobieta nadobna, młoda, a chuda, jakby z najcięższego oblężenia, to oracya taka wszystka, przyszedszy do szałasu: »Mospan Polak, daj troszki kleb, będziem tobie koszul uszyć«. To spojrzawszy na owę nędzną, to się musiało dać jałmużnę; komu też potrzeba było koszule szyć, to szyła i tydzień i dwie niedzieli. Jakoż nietrudno było o płotno, bo ich[164] wozili z czaty podostatkiem, a uszyć nie miał kto, bośmy w wojsku mieli tylko jednę kobietę, trębaczkę; z tej recyej tedy była z nich wygoda. Jak się zaś ich mężowie nie mogli doczekać, bo przyszli szukać ich od szałasu do szałasu; skoro znalazł, to ją wziął ze sobą, podziękowawszy, że ją przeżywiono. Jeżeli też jeszcze była potrzebna, że koszule nie doszyła, to jeno było dać mężowi sucharow, to poszedł, zostawiwszy ją na dalszy czas, a sam do niej nadchodził czasami. To tak małpa niejedna tak się poprawiła[165] za dwie niedzieli, że jej zaś mężowie nie popoznawali.
Aż tam już radzą, jako się podszańcować[166], jako mury rąbać, a czym rąbać, nie wspomnieli. A siekiery kędy? Dopiero zaraz kazał strażnik[167] Wołoszy[168] z pod chorągwie, żeby się rozjechali po wsiach o mil dwie albo trzy o przyczynie[169] siekier. Jeszcze nie świtało, a już pięćset siekier na kupie nakładziono. Skoro tedy zegary poczęły bić i z północka kazano trąbić pobudkę, sam[170] wstał, mało co śpiąc, owe siekiery kazał podzielić między chorągwie i piechotę. W godzinę po pobudce kazał otrąbić, żeby byli gotowi do szturmu za godzinę i żeby snopy każdy niosł przed sobą na piersiach, dla postrzału od ręcznej strzelby, ażeby wszyscy wraz skoczywszy pod mury i jako najlepiej przycisnąwszy się do muru, żeby z gory nie rażono, a drugim odstrzeliwać. Skoro tedy świtać poczęło, podemknęło się wojsko bliżej pod miasto, ja też dopiero do księdza. Rzecze mi potym [wojewoda]: »Pan porucznik Charlewski prosi się z ochoty do przewodzenia czeladzi. Niechże tam już oni idą, a Wść zostań«. Odpowiem: »Już to wszyscy słyszeli, żeś mię WPan prosił i rozumiałby kto o mnie, że ja się lękam: pojdę«. Jakeśmy z koni zsiedli, aż też zsiada Kossowski Paweł i Łącki. Było nas tedy przy czeladzi z pod naszej chorągwie pięć; ale po staremu komenda przy m[n]ie była, bo mi już była oddana, poko owi starsi żołnierze nie namyślili się na ochotę. Oddawszy się tedy Boskiej i Jego Najświętszej Matki protekcyej, kożdy swoje zosobna Jego ś. Majestatowi poszlubiwszy wota, z kompanią się też już tak właśnie, jako na śmierć, pożegnawszy, stanęliśmy już osobno od konnych. Ksiądz Piekarski, jezuita, uczynił do nas egzortę w ten sens: Lubo wdzięczna jest Bogu ofiara każda, z serca szczerego dana, osobliwie kto krew swoję za dostojeństwo Jego świętego na plac niesie Majestatu, najmilsze ze wszystkich victima[171]. Za coż pobłogosławił Abrahamowi, że wszystek świat jego odziedziczyło plemię? — Tylko za to, że za jedno Boskie rozkazanie z ochotą krew ukochanego konsekrował[172] Izaaka. Woła na nas krzywda Boska, od tego narodu poniesiona; wołają świątnice Pańskie, od nich po całej Polszcze sprofanowane[173]; woła krew braci naszych i ojczyzna, ręką ich spustoszona; woła naostatek Najświętsza Panna, Matka Boska, ktora imienia przeczystego że ten narod jest bluźniercą, żebyśmy za te ujęli się szczerze pretensye[174], żeby w osobach naszych widział jeszcze świat nieumarłą przodkow naszych sławę i fantazyą. Niesiecie tu, odważni kawalerowie, z Izaakiem krew swoję na ofiarę Bogu; upewniam was imieniem Boskiem, że kogo Bog, jako Izaaka, samą jego kententując się intencyą, zdrowo z tej wyprowadzi okazyej, i sławą dobrą i wszelkiem swoim kompensować[175] mu to [będzie] błogosławieństwem; kogoby zaś cokolwiek potkało, za Najświętszy Majestat i Matkę Jego wylana kropla krwie, by najcięższe, wszystkie obmyje grzechy i wieczną bezwątpienia w niebie zgotuje koronę. Oddajcież się temu, ktory, dziś ubogo dla was w jasełeczkach położony, krew swoję ochotnie dla zbawienia waszego ofiaruje Bogu Ojcu. Ofiarujcież te swoje teraźniejsze actiones[176] w nadgrodę jutrzennego nabożeństwa, ktore zwyczajnie o tym czasie odprawiemy, witając nowego gościa — Boga, w ciele ludzkim na świat zesłanego. A ja w Tym mam nadzieję, ktorego Przenajświętsze wspominam imię Jezus, i w przyczynie Przenajświętszej Jego Matki, do ktorej wołam: »Vindica honorem Filii Tui[177]. Przyczyną Swoją, Matko, u Syna spraw to, żeby tę raczył pobłogosławić imprezę, żeby tę zacną kawaleryą szczęśliwie z tego upału raczył wyprowadzić i na dalszy zaszczyt[178] swego Boskiego konserwować Majestatu. Tych tedy w przed się wziętą drogę daję wam wodzow, zastępcow, opiekunow; w tych gruntowną pokładam nadzieję, że was wszystkich powracających w dobrym witać będą zdrowiu«. — Mowił potym z nami akt skuchy i wszystkie cyrkumstancye[179] te, co się zachowują z owemi, ktorzy już pod miecz idą. Przystąpiwszy się ja do niego bliżej, i mowię: »Proszę je też, moj dobrodzieju, o osobliwe błogosławieństwo«. Ścisnął mię z konia za głowę i błogosławił, a zdjąwszy z siebie relikwie, włożył na mnie: »Idźże śmiele, nie boj się«. Ksiądz Dąbrowski też, jezuita, także do inszych pułkow jeździ, prawi, więcej płacze, niżeli mowi; bo takie miał vitium[180], że choć był niezły kaznodzieja, że co począł mowić, rozpłakał się i nie skończył kazania, a narobił śmiechu.
A tymczasem powraca trębacz, do nich posłany, częstując ich parolem[181], jeżeli chcą. [A oni]: »Czyńcie z nami, co wam fantazya każe kawalerska; my też także, jakeśmy się was w Polszcze nie bali, tym bardziej i tu nie bojemy«. A potym zaraz i strzelać poczęli; lekce bo nas ważyli, widząc, że działka i jednego nie mamy, piechoty tylko jeden regiment, a Piaseczyńskiego[182] cztery szwadrony i semenow[183] trzysta, ale bardzo dobrych. Na konnych oni mowili, że to ludzie do szturmow niezwyczajni; pojdzie to w rozsypkę, jak raz ognia dadzą, bo tak sami więźniowie powiedali. Kożdy z pachołkow trzyma ow snop słomy przed sobą, towarzystwo zaś w pancerzach tylko, niektorzy też z kałkanami[184]. A wtym przyjeżdża wojewoda i mowi: »Niechże was Bog ma w swojej protekcyej i imię Jego święte. Ruszajcież się, a jak się przez fossę przeprawicie, skoczcież pod mury we wszystkim biegu, bo już wam pod murami nie mogą tak szkodzić«. Że nam tedy duchowni kazali to ofiarować in memoriam[185] jutrzni, bo to samym było świtaniem w dzień Narodzenia Pańskiego, zacząnem ja z [o]wymi, co w mojej komendzie byli: »Już pochwalmy krola tego« etc. Wolski także Paweł, co potem był starostą lityńskim, towarzysz na ten czas krolewskiej pancernej chorągwie[186], co także swojej chorągwie czeladź przywodził, kazał toż śpiewać. Tak Bog dał, że z pod tych chorągwi i jedna dusza nie zginęła, a u inszych, co nie śpiewali, powytykano dziesięcinę[187]. Skorośmy tedy do fossy przyszli, okrutnie poczęły parzyć owe snopy słomy. Już się czeladzi trzymać uprzykrzyło i poczęli je ciskać w fossę; jaki taki, obaczywszy u pierwszych, także czynił i wyrownali owę fossę, tak, że już daleko lepiej było przeprawiać się tym, co na ostatku szli, niżeli nam, cośmy szli w przodzie z pułku krolewskiego. Bo źle było z owemi snopami drapać się dogory po śniegu na wał; kto jednak swoj wyniosł, pomagał i znajdowano w nich kulę, co i do połowy nie przewierciała. Wychodząc tedy z fossy, kazałem ja swoim wołać: »Jezus, Marya!«, lubo insi wołali: »Hu, hu, hu!«, bom się spodziewał, że mi więcej pomoże Jezus, niżeli ten jakiś pan Hu. Skoczyliśmy tedy we wszystkim biegu pod mury, a tu jako grad lecą kule, a tu jaki taki stęknie, jaki taki o ziemię się uderzy. Dostało mi się tedy z moją watahą[188], że przy srogim filarze, albo raczej narożniku, było jakieś okno, w ktorym srodze gruba żelazna krata; zaraz tedy pod ową kratą kazałem mur rąbać na odmianę: ci się zmordują, a ci wezmą. Było zaś na drugim piętrze nad nami takie okno z takąż kratą. Z tamtego okna strzelano do nas, ale tylko z pistoletow, bo z drugiej strzelby nie mogł strzelić do nas i wysadzić się nijak dla owej kraty; chyba tam do dalszych mogł strzelać. Jam też kazał dogory nagotować 15 bandeletow i, jak rękę wytknie, wraz dać ognia. I tak się stało, aż zaraz i pistolet na ziemię upadł. Nie śmieli tedy już więcej rąk pokazować, ale tylko kamienie wypychali na nas przez owę kratę; ale przecię już się tego było snadniej uchronić, niżeli kule. Tymczasem jak rąbią, tak rąbią mur i nakolusieńko, jak kiedy owo pin[cz]owski [piecek gość obiega wkoło][189], nie wiedząc, gdzieby Szwedom ręce wrazić. Kiedy już końce owej kraty widać, radziśmy, bo tu już grad na nas pada; duszkożby co prędzej wniść pod dach, ale że nie było czym owej kraty wyważyć, musieli jeszcze dalej rąbać. Skoro już mogł się jeden zmieścić, aż ja każę czeladzi włazić po jednemu. Wolski, jako to chłop chciwy, żeby to wszędy być wprzod, rzecze: »Wlezę ja«. Tylko wlazł, a Szwed go tam za łeb. Krzyknie. Ja go za nogi. Tam go do siebie zapraszaj[ą]; my go też tu nazad wydzieramy: ledwieśmy chlopa nie rozerwali. Woła na nas: »Dla Boga, już mię puśćcie, bo mię rozerwiecie!« Krzyknę ja na swoich: »Dajcie w okno ognia«! Włożyli tedy kilka bandeletow w okno, dali ognia: zaraz Szwedzi Wolskiego puścili; dopieroż my po jednemu owym oknem laźli. Już nas tam było z połtorasta. Interiem[190] idzie kilka rot muszkieterow[191], co to znać, co stamtąd uciekli, powiedzieli[192]. Już prawie wchodzą do sklepu, aż tu [nasi] dadzą ognia w kupę; padło ich sześć, drudzy w nogi w dziedziniec. Wychodziemy tedy sobie szczęśliwie z [s]klepu i staniemy szeregiem w dziedzińcu, a tu coraz więcej ową dziurą przybywa. Obaczywszy nas [Szwedzi] w dziedzińcu, dopiero poczęli trąbić i chorągwią białą wywijać, co jest signum[193] proszenia o miłosierdzie, odmieniwszy w krotkim czasie zwyczaj narodu swego świńskiego, co powiadali, »że nie prosiemy kwateru«[194]. Z kupy tedy rozchodzić się nie dam, poko nie obaczę jeneralnej konfuzyej nieprzyjacielskiej; Wolski także swoim.
W dziedzińcu niemasz nic, bo wszyscy ludzie porozsadzani, kożdy swojej pilnował kwatery. Aż tu widać po wschodach z tych pokojow, gdzie sam był komendant, że schodzą nadoł muszkieterowie. Mowię do swoich towarzystwa: »Anoż mamy gości«. Kazaliśmy tedy stanąć czeladzi szeregiem, nie kupą, tak jakoby miesiącem, bo nie tak razi szeregiem, jako w kupie; a kazaliśmy zaraz po wydaniu pierwszego ognia zaraz(s) wziąć na szable. A tam w wojsku muzyka trąbi, w kotły [biją], hałas, grzmot, krzyk. Wychodzą tedy w dziedziniec i zaraz stawają do ordynku; my też do nich postępujemy: już, już tylko ognia dać do siebie. A tymczasem z tych pokojow, co przy bramie, poczną uciekać; bo się już był Tetwin[195], oberszterlejtnant, z draganiją włamał. Skoczemy tedy na tych, co nam w czole. Dadzą ognia; z obu stron padło kilka i tam tez wzięliśmy ich na szable. Wpadło ich kilka na wschody, skąd przyszli; drugich zaraz lewem skrzydłem przerznięto od wschodow, nuż siec. Co tam uciekają przed Tetwinem, prawie jako pod smycz nam przychodzą; jako tedy tych, tak i tamtych położyliśmy mostem. Dopiero co żywo z naszego rycerstwa w rozsypkę, w rabunek po pokojach; po tych tam kątach zamkowych biorą, ścinają, gdzie kogo zastaną, zdobycz wynoszą. A Tetwin też wchodzi z draganią, rozumiejąc, że on tam do zamku najpierwszy wszedł — trupa leży gwałt, a nas tylko z piętnaście stoi towarzystwa, bo się już od nas porozbiegali — i żegna się, mowiac: »A tych ludzi kto narznął, kiedy was tu tak mało?« Odpowiedział Wolski; »My, ale i dla was będzie; ono wyglądają z wieże«. A wtym prowadzi tłustego oficera młody wyrostek. Ja mowię: »Daj[196] sam, zetnę go«; on prosi: »Niech go pierwej rozbiorę, bo suknie na nim piękne, pokrwawią się«. Rozbiera go tedy, aż przyszedł Adamowski, krajczego koronnego towarzysz, Leszczyńskiego[197], i mowi: »Panie bracie, gruby ma kark na Wści młodą rękę, zetnę ja go«. Targujemy się tedy, kto go ma ścinać, a tymczasem wpadli tam do sklepu, w ktorym były prochy w beczkach; pobrawszy insze rzeczy, biorą też i prochy w czapki, chustki, kto w co ma. Dragan zdrajca przyszedł z lontem zapalonym, bierze też proch: jakoś iskra dopadła. O Boże wszechmogący, kiedy to huknie impet, kiedy się mury poczną trzaskać, kiedy owe marmury, alabastry latać! A była tam wieża na samym rogu zamku nad morzem, na ktorej wierzchu dachu nie było, tylko płasko cyną wszystka pokryta tak, jako w izbie posadzka; rynny dla spływania wod mosiężne, złociste, a wokoło tego balassy[198] i statuy także na rogach takież z mosiądzu, a grubo złociste; miejscem też osoby z białego marmuru, takie właśnie, jakoby żywe. Bo lubom ich tam in integro[199] zbliska nie widział, ale po rozruceniu przypatrowaliśmy się i jednę wyrzuciły były prochy całą nienaruszoną na tę stronę ku wojsku, ktora właśnie taka była, jak kobieta żywa; do ktorej na dziwy się zjeżdżali, jeden drugiemu powiedając, że tam leży żona komendantowa, wyrzucona prochami, a to leżała owa pactwa[200], rozkrzyżowawszy się, in forma[201], jako człowiek, z pięknego ciała stworzony, że rozeznać było trudno, aż prawie pomacawszy twardości kamiennej.
Na tej wieżej albo raczej salej krolowie uciechy swoje miewali, kolacye jadali, tańce i rożne odprawowali rekreacye, bo jest w ślicznym bardzo prospekcie: może z niej wszystkie prawie krolestwa swego widzieć prowincye, ale i część Szwecyej widać. Tam na tę wieżą komendant i wszyscy, co przy nim byli, uciekli i stamtąd o kwater, lubo nierychło, prosili; co mogliby byli otrzymać, ale te prochy, ktore directe[202] pod tą wieżą zapaliły się, wyniosły ich bardzo wysoko, bo wszystkie owe porozsadzawszy piętra, jak ich wziął impet, to tak,lecieli dogory, przewalając się tylko między dymem, że ich okiem pod obłokami nie mogł dojrzeć; dopiero zaś impet straciwszy, widać ich było lepiej, kiedy nazad powracali, a w morze, jako żaby, wpadali. Chcieli niebożęta przed Polakami uciec do nieba, aleć ich tam nie puszczono; zaraz ś. Piotr przywarł fortki, mowiąc: »A zdrajcy! wszak wy powiedacie, że świętych łaska na nic się nie przygodzi, instancya ich do Pana Boga nieważna i niepotrzebna. W kościołach w Krakowie chcieliście stawiać konie, strasząc jezuitow, aż wam musieli niebożęta złożyć się na okupną, jako poganom; teraz częstował was Czarniecki pokojem i zdrowiem chciał darować: pogardziliście. Pamiętacie, coście w sandomierskim zamku[203] zdradziecko prochy na Polaków podsadzili, a przecię i tam Pan Bog obronił od śmierci, kogo miał obronić; wyrzuciły prochy pana Bobolę, szlachcica tamecznego, i z koniem aż za Wisłę na drugą stronę, a przecię zdrowy został. I teraz strzelaliście gęsto, a niewieleście nabili Polakow — czemuż? Bo ich aniołowie strzegą, a was czarni, atoż macie ich usługę«. Miły Boże, jakie to sprawiedliwe sądy Twoje! Szwedzi naszym Polakom tak wyrządzili w Sandomierzu, zasadziwszy miny zdradziecko w zamku, a tu sami na się zbudowali samołowkę. Bo im to nasi nie z umysłu uczynili, ponieważ i samych tenże przypdek pożarł ze dwunastu. Nie wiedziano tedy, kto tam z naszych zginął, ale się tylko dorozumiewano, kiedy ani żywego, ani zabitego nie znaleziono. Widzieli to spectaculum[204] krolowie oba: duński i szwedzki, widziały wszystkie wojska cesarskie i brandoburskie, ale rozumieli, że to Polacy tryumf jakiś czynią in laudem dominicae Nativitatis[205]. Radziejowski[206] tedy [i] Korycki[207] powiedali krolowi szwedzkiemu, przy ktorym jeszcze na ten czas byli, że to coś inszego; niemasz tego u Polakow zwyczaju, tylko na Wielkanocne Święta.
Po owej szczęśliwej wiktoryej, zrobiwszy tę robotę prawie we trzech godzinach, zaraz tam osadził na tej fortecy wojewoda kapitana Wąsowicza z ludźmi. Poszliśmy nazad, kożdy do swego stanowiska, bo trzeba było w tak wielką uroczystość mszej świętej słuchać. Mieliśmy księdza, ale nie było aparatu. Jeno cośmy w lassy weszli, aż ks. Piekarskiemu wiozą aparat, po ktory był nocą wyprawił. Tak tedy stanęło wojsko; nagotowano do mszej na pniaku ściętego dębu i tam odprawiło się nabożeństwo, napaliwszy ogień do rozgrzewania kielicha, bo mroz był tęgi. Te Deum laudamus śpiewano, aż po lessie rozlegało. Klęknąłem księdzu Piekarskiemu służyć do mszej; ujuszony, ubieram księdza, aż Wojewoda rzecze: »Panie bracie, przynajmniej ręce umyć«. Odpowie ksiądz: »Nie wadzi to nic, nie brzydzi się Bog krwią rozlaną [dla] imienia Swego«. A potym naszych luźnych[208] spotykaliśmy, wiozących nam suplement[209] rożny. Gdzie kto swego zastał, tam siadł i jadł z owego wczorajszego głodu. Wojewoda wesoło jechał, że to prawie niezwyczajnym przykładem, bez armaty i piechot, wziął fortecę taką; to utrumque[210] mogłby był mieć od kurfistrza, blisko stojącego, ale fantazya w nim była, że nie chciał się kłaniać, ale żeby do niego samego ta regulowała się sława. Ufając w Bogu, porwał się i dokazał.



Rok pański 1659

zaczęliśmy tamże w Hadersleben, daj Panie Boże, szczęśliwie, gdzie zażywaliśmy mięsopustu, lubo nie z taką przecię, jako w Polszcze, wesołością. Mieliśmy jeszcze na przeszkodzie insułę Alsen[211], ktora że nam w tele zostawała, dlatego też nam na wielkiej była przeszkodzie: i czeladź nam na czatach porywano i zdobycz odbierano, bo tam praesidium[212] było wielkie. Przeszło tedy koło niej wojsko brandoburskie i z armatą i z piechotami, a po staremu uderzyć na nię nie chcieli, czy też nie śmieli, jak to powiedają: »Kruk krukowi oka nie wykole«. Wojewoda raz pojechał na rekognoscencyą[213] w trzysta koni, quidem[214] na przejazdkę; nic nie mowiąc, kazał otrąbić, żeby nazajutrz gotowość była wszelka i wsiadać na koń. Jużeśmy tedy nie zapomnieli o lepszym porządku, bo się kazało i w sakwy czeladzi zabrać ad victum[215], i tak jechali. W pewnym miejscu odcięni lod siekierami, co było morze jeszcze z brzega nie puściło, lubo było niebardzo zimno i pogody były piękne; toż z drugą stronę dragania także uczynili; a stało się to wlot, że nie wiedzieli praesidiarii[216], ażeśmy już na drugim lądzie byli, bo sobie siedzieli w mieście i po wsiach. Było pływać, jako na Pragę z Warszawy[217], ale w pojśrodku tej odnogi było miejsce takie, gdzie koń zgruntował i mogł odpocząć, bo było takiego miejsca z poł stajania. Sam tedy, przeżegnawszy się, wojewoda wprzod w wodę, pułki za nim, bo jeno trzy były, nie całe wojsko, kożdy za kołmierz zatknąwszy pistolety, a ładownice uwiązawszy u szyje. Skoro przypłynął na środek, stanął i kazał każdej chorągwi odpocząć, a potym dalej. Konie już były do pływania probowane; ktory źle pływał to go między dwoch dobrych mięszano, nie dali mu tonąć. Dzień na to szczęście był cichy, ciepły i bez mrozu: już była trochę rezolucya[218] poczęła następować, ale zaś potym zima tęgo ujęła. Żadna tedy chorągiew nie była jeszcze u lądu, kiedy Szwedzi przypadli. Strzelać tedy poczęli; chorągiew też, ktora wyszła z wody, to zaraz na nieprzyjaciela skoczy. Szwedzi widząc, że choć dopiero z wody, a przecię strzelba nie zamokła, ale strzela i zabija, w nogi; owych też, co ich przybywało na pomoc, przerznęli końmi, dopieroż w nich, jako w dym. Powiedali zaś więźniowie, »żeśmy rozumieli na was, żeście dyjabli, nie ludzie«. O komendanta tamecznego przysłał krol duński, prosząc, żeby mu go żywcem przysłać, bo miał do niego wielką jakąś pretensyą; nie wiem, jako go tam witano. Po owej robocie, jak się wojsko dorwało do ciepłej izby, kto kogo mogł złapać, lubo chłopa lubo też kobietę, to zaraz odar[ł] z koszuli, żeby się przewlec. Przetrząsnąwszy tedy owę insułę, bo to niewielka, jeno jej siedm mil, miast kilka a wsi kilkadziesiąt, obsadził tam wojewoda na komendzie grzecznego kapitana, szlachcica duńskiego, z ludźmi nowo zaciążnymi. Bo taki był ordynans[219], że zaraz za nami, gdzieśmy weszli z wojskiem, oficerowie krola duńskiego werbowali i tymi ludźmi osadzono fortece, ktore się dostawały. Wziąn jednak wojewoda sobie ze sto Szwedow dobrych i pomięszał ich między draganią w nagrodę tych, co przecię tu i owdzie musiało ich ubywać, jako to zwyczajnie, gdzie drwa rąbią, tam trzaski padają. Potym wrociło się wojsko do swoich kwater, już się nazad w statkach przewożąc. Jako tedy ten rok pięknie się skończył wzięciem Koldynka z dobrą sławą, tak i ten nowy dosyć się w fortunie zaczął wzięciem tak gloriose[220] tej insuły Alsen. Jużeśmy potym posiedzieli kilka niedziel spokojnie. Poszliśmy potym pod Frederichs-Odde[221]. Jest to forteca bardzo potężna; niemasz tam miasta żadnego, ale tylko same szańce; fortyfikacya wyśmienita i od pola i od morza. Wchodzi ten szańc czuplem[222] w morze tak, że morzem do samego szańca okręt przystąpi; z tego szańca może nie przepuszczać okrętow i bronić ledwie że nie [całej flocie] duńskiej. Tam, lubośmy widzieli, że nie po naszych siłach, ale przecię, że się wolno i o niepodobne rzeczy pokusić, probowalismy szczęścia, podpadaliśmy często. Szwedzi też do nas wychodzili, dawali pole przy fortecy, a potym do dziury, kiedy im ciężko było. Z wielkich tylko kartanow[223] okrutnie nam łajali; na kożdy dzień koniom i ludziom dostawało się, bo w tamtym miejscu przenosi kula z długiego działa prawie wszędzie. Aleć Pan Bog uspokoił, lubo nie w ten czas, ale potym na wiosnę, i podał je w polskie ręce dziwnym sposobem, bez wielkiego krwie rozlania. Tak tedy tę zimę odprawiliśmy, kłocąc się ustawicznie i podjazdami bijąc się z Szwedami.
Poszliśmy potym do prowincyej duńskiej, ktora się zowie Jutlant, a przeszedszy, stanął pułk krolewski w Aarhusen[224], w mieście pięknym. Na naszę chorągiew że się dostała ulica, co nie było gdzie koni postawić, stajen z czego budować, nawet i miejsca na budowanie ich nie było, bo bardzo w cieśni między wodami, jako Wenecya, prosiliśmy się u wojewody, żeby nam pozwolił stać we wsi. Stanęliśmy tedy w Hoerning[225] i insze pułki i chorągwie po wsiach i miastach rożnych. Ustawa tedy stanęła, żeby brać po 10 bitych talerow co miesiąc na koń z pługu (co u nas łan, to tam u nich pług). Braliśmy tedy w pierwszym miesiącu według ustawy, w drugim po 20 bitych, w trzecim już kto co mogł, choćby najwięcej, wytargować, zrozumiawszy substancyą chłopa, jeżeli się miał dobrze na mieszku. Dostało się chorągwi naszej na przystastwo[226] miasteczko Ebeltoft[227] cum attinentiis[228] i z wioskami, do niego należącymi, ktore przystastwo już to było w samym czuplu między morzem Baltyckiem a Oceanem, skąd już lądem progredi[229] nie można. Już się to tam zowie ta prowincya Jutlant, a to, gdzie Hadersleben, Suder-Jutlant[230]. Chorągiewby tam była bardzo stała rada, ale nie pozwolono ex ratione[231], że daleko od wojska, żeby jej nie ułowiono, bo to już 10 mil od Koppenhagen morzem, co jest tak snadny przejazd nieprzyjacielowi, jak milę iść lądem. Wysyłają tam tedy mnie na deputacyą, a najbardziej respektem[232] języka łacińskiego, bo tam lada chłop po łacinie mowi, a po niemiecku rzadko kto, po polsku nikt, i taka właśnie dyfferencya[233] mowy Jutlantczykow od niemieckiej, jako Łotwa albo Żmudź od Polakow[234]. Luboć mi było trochę okropno jechać tam między same wielkie morza, bo to już w samym czuplu — spojrzawszy i na tę stronę i na tę: ad meridiem[235] Baltyckie, tu zaś ad septemtrionem[236] właśnie jakoby na obłoki spojrzał, a lubo to woda, przecię znać, że insza tego, a insza tamtego morza natura jest; bo uważałem też to, że czasem jedno się wydaje błękitno, drugie czarno, to zaś czasem, jako niebo, takiego koloru, a drugie zawsze od tamtego odmienne; to igra, wały na nim okrutne skaczą, a to spokojnie stoi; nawet kiedy oboje stoją, a spojrzysz na nie tam, gdzie się jedno z drugim styka, osobliwie wieczorem spojrzawszy, to na nim visibiliter[237] rozeznać, jako jaką granicę — trochę mi było, jako mowię, niesmaczno tam jechać; ale przecię mając zawsze apetyt do widzenia świata, nie wymowiłem się. Dano mi tedy czeladzi kilkanaście; pojechałem, wstąpiłem do Aarhusen, aż mi mowią Piekarscy: »Szczęśliwa droga! kłaniaj się tam od nas krolowi Gustawowi, bo ty prędzej będziesz w Koppenhagen, niżeli u nas nazad«. Ja przecię, nie uważając, pojechałem. I wojewoda też mowił mi: « Panie bracie, i mnie się też tam na kuchnią moję dostało. Posyłam tam swego Lanckorońskiego; także tam wiedzcie o sobie, cobyście nie nawiedzili Koppenhagen«[238]. Bo wojewoda dlatego tam sobie wziął, bo mu powiedano, że tam lud najdostatniejszy. Pojechałem przecię, a Lanckoroński za mną nie przyjechał, aż [w] połtora niedziel wojewody pokojowy. A przyjechawszy tam, jakobym nie umiał po łacinie, pokazałem asygnacyą komisarską. Pytają mię: »Kannder dejcz«? Odpowiem: »Niks«. Przyprowadzili jednego, co umiał po włosku; pyta mię: »Italiano pierla, franciezo?« Ja: »Niks«. Ledwie nie poszaleli pludracy od frasunku, że się ze mną zmowić nie mogli. Cokolwiek do mnie mowią, to ja tylko odpowiedam »Gielt«. Pytają mnie: »Co sobie każesz dać jeść«? To ja po staremu: »Gielt«. Pytają: »Co będziesz pił?« — »Gielt«. Proszą, żeby na nich nie nagle następować o piniądze; ja mowię: »Gielt«. A przecię najczęściej do mnie po łacinie mowią, że to Polakom lingua usitata[239]. Przyprowadzili mi szlachcica, ktory tam blisko ich mięszkał — zaraz majętności jego i zamek widać było niedaleko Fryderyka(s) — ktory w wojsku służył i rożnie peregrynował[240], żeby się mogł jakokolwiek ze mną porozumieć. Mowi tedy do mnie: »Ego saluto Dominationem Vestram[241]«; ja mowię: »Gielt«. Mowi: »Pierla franciezo?« — »Gielt«. Mowi: »Pierla italiano?« — »Gielt«. Rzecze do nich: »Żadnego języka nie rozumie«. Pojechał tedy, posiedziawszy. Oni w srogim myśleniu, a było tego przez cały dzień. Już mieli do brandoburskiego wojska posłać nająć [ko]go do rozmowy ze mną, a już się jeden gotował jechać. A tym czasem nazajutrz zrana przynieśli mi w podarunku łososia żywego, wielkiego w wannie; wołu karmnego i jelenia także żywego, chowanego, na powrozie przyprowadzili, a przytym w kubku sto bitych talerow. Ponieważ widzieli, że żadnem językiem nimogli mię zażyć, mowią już lingua nativa[242], że »przynieśliśmy podarunek«. Dopiero ja do nich przemowił, na ow kubek z talerami pokazawszy: Iste est interpres meorum et vestrorum desideriorum[243]. O, kiedy to Niemcy[244] skoczą od radości, kiedy się poczną rzechotać, obłapiać mię, kiedy to skoczą na miasto, powiedając, że »przemowił nasz pan«, owego gonić, co już był wyjechał po tłomacza; dopieroż się rozmawiać, dopieroż dyszkurować — popieli się Niemczyska na ow śmiech. A nazajutrz dopiero w traktat. Pokazałem im regestr komisarski, jak wiele pługow na ktorą wieś położył, i już żadnej nie było sprzeczki i zaprzeć nic nie mogli, kiedy widzieli, że nie moj wymysł, ale komisarska taka jest ordynacya. We dwoch dniach złożyli piniądze za pierwszy miesiąc. A już kiedy o talarach jaka była mowa, to ich nie mianowali talerami, ale interpretes[245]; ktore piniądze kazałem im zaraz odwieźć do chorągwie, posławszy przy nich trzech pachołków. Chciałem i sam jechać, ale prosili bardzo, żeby nie jeździć, bo się bali, żeby ich brandoburskie czaty nie infestowały[246], ktorzy za sześć mil tylko stali. Jakoż i bywali potym, ale szkody nie uczynili, bo choć porwał jakie bydlę, to zaraz puścił, obaczywszy załogę, a sam uciekał. Zaraz tedy tam przy oddawaniu piniędzy i o tym też tłomaczu powiedzieli, co zaś potym doniosło się i do wojewody. Kiedy zaś potym byłem w Aarhusen, aż on mowi do Polanowskiego, porucznika starosty bratyańskiego[247]: »MPanie połkowniku! mam tu towarzysza w wojsku, co wszelakie umie języki, ale conditionaliter[248]: trzeba mu wprzod postawić kubek spory śrebrny, a bitemi talarami napełniony, to on zaraz gotow przemowić, jakim komu potrzeba, językiem«. Polanowski tego terminu nie wiedział, aż mu wytłomaczył, i odtąd talary w wojsku nazywano interpretes, nawet sam wojewoda, kiedy do Lanckorońskiego, pokojowego swego, pisał w ten sens: »Tych piniędzy, ktoreś przyniosł, nie liczył podskarbi, aż po odjeździe twoim, w ktorych znalazło się kilkanaście talarow złych. Bądźże temu pewien, że tobie samemu dostaną się w zasługach; bo to szpetna rzecz szlachcicowi nie znać się na piniądzach. Masz tam blisko pana Paska, możesz się u niego nauczyć, co to jest bonus interpres«[249]. Jak na drugi miesiąc, pisał do mnie porucznik, że »sam[250] wszystkie chorągwie biorą po 20 talerow z pługa, żebyś i ty tak wybrał«. Sarkalić na to niebożęta, że to contra costitutum[251], aleć przecię wydali i odwieźli. Na trzeci miesiąc kazali wybierać więcej, alem się już tego nie chciał podjąć, bo widziałem też ich wyniszczenie przez wojnę, lubo znać, że bywali dostatni. Nie chciało mi się tedy z niemi drażnić, bo lud dobry, tylko że zrujnowany od nieprzyjaciela. Pisałem do chorągwie: »Albo się tym, jako na przeszły miesiąc, kontentujcie, to jest, po 20 talarow, albo mię stąd sprowadźcie, bo ja się tego nie podejmuję być mordercą nad ludźmi, ktorzy są foederati[252], nie nieprzyjaciele nasi«. Conclusum[253] tedy, żeby podzielić pługi na kompanią, a kożdy u swego chłopa niech wybiera, jako może. Tak ci się stało: przysłali czeladź i kożdy sobie wyciągał, co mogł. Mnie kazano po staremu nie zjeżdżać, dla porządku nad czeladzią, żeby ekscesów nie robili: kto tedy przędzej(s) wystraszył piniądze, to przędzej pojechał i chłop z nim, żeby oddawał z rąk swoich piniądze. Jam zaś na swoj poczet wziął pługi, ktorem rozumiał, alias[254], ktorzy się o to prosili i dokupowali. Jużem tedy miał wolniejszą głowę, miałem wygodę wszelką in victualibus[255], wszystko było, co człowiek zamyślił: trunki dobre, osobliwie miody, ktorych tam obywatele sami nie piją, ale zwarzywszy, do inszych prowincyj okrętami posyłają; ryb wszelakich siła; dwa szelągi lipskie, ktore czynią 4 grosze polskie, posławszy do niewodu, to przyniosł chłop ryb wor, aż się pod nim zgiąn. Chleb z grochu pieką, bo tam tego wielka rodzi się obfitość. Ale przecię pszennego lubo żytniego dostawano mi, osobliwie od szlachty przysyłano. W post Wielki jedli z mięsem, nawet i sami zeloci, i konfudowali, kto nie jadł. Jam to zaś sobie miał za skrupuł, tak wiele ryb mając, z mięsem jeść; nawet i tych węgorzow, ktore wespoł z połciami w korycie słoniały, nie chciałem jeść. Jest tam wszelakich ryb dosyć, i mowiących i jęczących[256], oprocz karpia, bo o tego skąpo etc.
Miałem tam rożne uciechy i zabawy, widząc takie rzeczy, czego w Polszcze widzieć trudno; ale też i to uciecha być przy łowieniu ryb na morzu, ktorych cudowne genera[257] i cudowne species[258]. Kiedy wyciągną tego okrutne mnostwo, to ktore się mnie najpiękniejsze widzą i najlepsze, są złe i jeść się nie godzą, odrzucają na piasek dla psow i ptakow; insze zaś, choć dobre to do jedzenia, są szpetne, że i spojrzeć na nie brzydko. Jest tam ryba tak straszna, że jenom na ścianach kościelnych malowanego widywał owego, co mu płomień z gęby wychodzi, i mowiłem: »Gdyby mi głod największy był, tobym tej ryby nie jadł«. Aż kiedym był w domu szlacheckim, między inszemi potrawami, (bo tam dają na stoł i mięso i ryby zawsze jednakowo) począłem rybę jeść, aż w niej okrutnie smak dobry; nuż ja ją jeść, żem prawie z owego połmiska sam zjadł. Rzecze szlachcic: »Hic est piscis, quem Sua Dominatio diabolum nominavit«[259]. Skonfundowałem[260] się okrutnie, alem widział, że ją i oni z smakiem jedli; a druga, nie wierzyłem, żeby ta, bo mi się widziało niepodobna, aby w tak brzydkim ciele miało być smaku tak wiele; jednak przecię nigdym jej potym nie jadł. Powiedał ten szlachcic, że bywa wędzona po czerwonym złotym funt; ale przezwiska jej nie pamiętam, bo bardzo dziwne, jako i sama dziwna: jest to tam łeb i ślepie, jako u smoka, straszne, paszczęka szeroka, a płaska, jak u małpy; na łbie rogi dwa zakrzywione takie, jak u kozy dzikiej, ale tak ostre, że się zakole, jako igłą; na karku hak, mało co mniejszy od tych, co na głowie, zakrzywiony na tę stronę ku głowie, i już tak po wszystkim grzbiecie jeden za drugiem, a coraz mniejsze, aż do ogona; sama w sobie okrągła, jako pniak; skora właśnie taka na niej, jako jaszczur, co go do szable zażywają, a po tej skorze haczki takie, jako i na grzbiecie, ale już drobniejsze, jako szpona u jastrzębia, a srodze ostre; byle się go dotknął, to zaraz krew wyskoczy. Są i insze cudowne bardzo, co jak u ptakow skrzydła, jak u bocianow nosy i głowy; kiedy jej łeb z worku dziurą wytknie, przysiągłby drugi, że bociana ma w worku[261]; ale siłaby o tym pisać. Zażywaliśmy też tam rekreacyej[262] rożnej na morzu, wsiadszy w barkę. Kiedy woda spokojna była, to bywało jeno stanąć spokojnie, a pojazdami[263] nie robić, to się rozmaitego napatrzył stworzenia, rozmaitej gadziny i zwierzow morskich, cudownych ryb, a osobliwie w tym miejscu stanąwszy, gdzie jest trawa, z ktorej sol robią, bo w tym miejscu tak jest morze przezroczyste, że na sto latrow[264] wzgłab obaczyć może najmniejszą rybkę i cokolwiek pływa przeciwko owej trawie, ktora tak się bieli in profundo[265], jako śnieg, i dlatego widać kożdą rzecz naprzeciwko owej reperkusyej[266]. Tę trawę rwą osękami żelaznemi, puszczając je na dno na długim sznurze; a tak wyciągają tę trawę i na brzeg wywożą, rozrzucają to po krzakach, a skoro uschnie, to ją palą i sol z tego robią bardzo dobrą. Ale nie tylko z trawy, ale i ziemia znajduje się taka, że kiedy potrawę jaką osolić trzeba, to wziąć na miskę garzć ziemie i wypłokawszy zlać wodę w garnek, za poł godziny zsiędzie się sol bardzo piękna.
Rożnych rzeczy dziwnych napatrzy się na dnie morskim. Miejscem są piaski czyste, miejscem trawy i coś, jak drzewka; miejscem stoją skały tak, jako jakie słupy, jako budynki, a na owych skałach siedzą jakieś zwierzątka dziwne. A kiedyśmy doskonale chcieli napatrzyć się owych bestyj — był tam zamek pusty na morzu, 4 mile wielkie od Ebeltoft na skale wielkiej, ktory się zowie »Ryf wan Anout«[267] — to bywało, pojechawszy do owego zamczyska przed południem, postawiwszy barkę przy lądzie, utaić się inter rudera[268], nic się nie odzywając, to owce powyłaziły na owe skały, delfiny okrutne, wielkie psy morskie i insze zwierzęta rożne i pokładło się to ku slońcu, one srogie brzuchy tłuste porozwalało. A napatrzywszy się już dowoli owych dziwow, to jeno było małym kamykiem tam cisnąć, to się to wszystko w jednym mrugnieniu oka pochowało w wodę. Powiedali tameczni mieszkańcy: choć to i z ruśnice strzelić do tego, to darmo zepsuje nabicie, bo zaraz i z postrzałem w morze wpadnie; choć tam i zdechnie, to się komu inszemu dostanie, bo morze nie wiedzieć gdzie wyrzuci. Delektowałam się wprawdzie spacyerem na morzu, ale też raz wielkiego nabrałem się strachu, a to z tej racyej. Zachciało mi się morzem jechać na nabożeństwo wielkanocne do Aarhusen, gdzie stał wojewoda, bo i bliżej było morzem, niżeli lądem, i dlatego też, żeby koni nie turbować. Jechałem tedy w sobotę, bo morze igrało[269], ale od połnocka ustawszy, puściliśmy się w drogę, ufając marynarzom, że nie zbłądzą. Była bardzo noc ciemna; udali się k sobie, ku Zelandyej[270]. Mnie zaraz się to nie podobało, że bardzo długo jedziemy mil tylko sześć. Spytałem, czy dobrze jedziemy? Powiedzą, że »nam tu nie nowina w nocy jeździć; pewnie tu nie zbłądziemy«. Dopieroż, jak już długo jedziemy, poczęli się trwożyć, poznawszy błąd. Poradziwszy się jeden z drugiem, chcieli się lepiej naprostować, pojechali gorzej. Jedziemy tedy do uprzykrzenia, nie widać, tylko niebo a wodę; więc że ja miałem bardzo wzrok bystry, pierwej, niżeli oni, obaczyłem jakieś budynki. »Ecce in sinistris apparet forte civitas«[271]. Oni tego widzieć nie mogli, mowią: »Deus avertat, ne nobis a sinistris appareat civitas; a dextris debet esse nostra civitas«[272]. Jedziemy bliżej, aż okręty stoją w porcie Niköping[273]. Dopiero trwoga okrutna. Uciszyliśmy się, aż zegar począł bić, a wtym ruszemy się w bok cichusieńko. A już też nas dojrzał szylwach, zawoła: »Werdo?« Nic się nie ozywamy. Drugi raz: »Werdo?« Ja mowię owemu swemu gubernatorowi[274]: »Dicas, quia sumus piscatores«[275]. Tak ci tedy odpowiedział. Spytał: »Skąd«? Odpowiedział: »Z tego tu lądu«. Kiedy weźmie besztać, źle życzyć: »A szelmo! dy to już święto, dy to już Wielkanoc!« Kiedy to weźniemy rznąć w sześć pojazd[276]! Udaliśmy się do lądu, nie na morze, żeby się nie domyślili. A już się też troszkę znaczył świt. A wtym poczęli z armaty strzelać w tele nam; dopierom się domyślił, że to już jutrznia, i mowię: »Ecce ibi videtis, quia ibi est Aarhusen, ubi iaculantur«[277]. — »O, per Deum! non Aarhusen, sed Koppenhagen est, circa obsidionem iaculantur«[278]. Ja jem powiedam, że to u nas jest zwyczaj strzelać podczas jutrzniej Resurrectionis Domini[279]. Dopiero się reflektowali, że właśnie tam jest Aarhusen, i już poznali owe tameczne lądy i port; postrzegli się już, w ktorym są miejscu. Dopieroż oddawszy się P. Bogu, kiedy to poczniemy wszyscy robić, aż ziobro na ziobro zachodziło, już prosto ku owemu strzelaniu. A wtym, nie ujechawszy ledwie z milę od owych okrętow, skoro oświtło (a na morzu mila tak się to widzi, jak na ziemi kilkoro stajań), postrzegli nas: kiedy to suną za nami sześcią barek, kiedy my też poczniemy chyżego zaciągać! Gonili nas ze dwie mili; a postrzegłszy(s), że tak ten szczerze pracuje, co chce uciec, jako i ten, co chce dogonić, a podobno zrozumiawszy coś po morzu, stanęli, potym się i wrocili. Jedziemy dalej, aż mowi ten starszy: »Evasimus de manibus unius hostis, alter imminet ferocior, nempe tepestas. Orandum et laborandum est«[280]. O! kiedy się to znowu weźniemy przeginać, kiedy weźniemy pociągać! Już i Aarhusen widziemy dobrze, a morze też po kąsku ruszać się poczęło. Okrutny strach i szczere nabożeństwo — tak my, jako i lutrzy. Dał tedy Bog wszechmogący, że nie nagle poczęło igrać, ale z wielką zegarową godzinę tak się pierwej ruszać poczęło; aż tu już przymykamy się coraz to bliżej miasta, już też woda coraz bardziej skacze. To nas przecię cieszyło, że wiatr był w bok trochę i tak nam przecię pomagał do lądu, nie od lądu, a sternik też bardzo umiejętnie podawał. Z miasta nas widzą; patrzą, co takiego od nieprzyjacielskiej strony idzie. Dopieroż, kiedy się już woda poruszy, dopiero, kiedy weźnie ciskać bardzo, przecięż jedni robią pojazdami, drudzy wodę wylewają już i kapeluszami niemieckiemi, czym kto miał, bo nie było, tylko jedno naczynie do wylewania wody. Co przypadnie wał, to i nas i barkę przykryje; co ten ustąpi, człowiek trochę ochłodnie, spojrzysz, aż cię taki drugi dogania, to jakoby cię znowu nowy nieprzyjaciel i ostatnia zguba potykała; ten minie, inszy zaraz następuje. Barka trzeszczy, co ją przełamują wały; wołają lutrzy: »Och, Her Jesu Christ!« Oni na samego Syna, a katolicy zaś i na Syna i na Matkę wołają — zgoła weryfikuje się owa sentencya: »Qui nescit orare, discedat in mare«[281]. Wpadło mi to przecię na myśl, żem musiał zawołać: »Boże! nie daj nam ginąć; wszak widzisz, jaką tu puściliśmy się intencyą, że na chwałę i na służbę Twoję«. Z miasta ludzie biegną z sznurami, co zwyczajnie ciskają toniącym, wołają na nas, kiwają rękami: nie słyszemy nic; co też nasi wołają, oni nie słyszą, bo kiedy morze igra, to taki huk uczyni się, jako z dział bił. A tym czasem jużeśmy też blisko bulwarków[282]. Co nas przyniesie wał do bulwarku, to znowu nas impet wody odrzuci na morze; znowu inszy wał przybije, znowu odrzuci. Aż ci przecię uchwycili sznur i dopiero, jak też przytarł wał do bulwarku, to tak się stało [, kiedy] uderzył, że sternik wypadł na bulwark, a my wszyscy padliśmy na bok w owę barkę, prawie pełną wody, której siła było, choć ją ustawicznie wylewano. Tak ci powyłaziwszy na bulwark, jako myszy, cośmy mieli trafić na jutrznią, tośmy i mszej nie słuchali, przed nieszporem przyjechawszy. Poszedłem do gospody, dał mi gospodarz koszulę suchą; uczyniono ciepło w izbie — rozpaliwszy w pół izby w przykopie tak, jako w korytku, nałożono węglami, bo tam taki zwyczaj — porozwieszano suknie i moje i czeladne. Jeść mi dają, nie chcę; ale kazałem spory garniec miodu wstawić (bo tam wina złe), nasypałem gwoździkow, imbieru, tom tak pił. Jakem kąsek otrzeźwiał, już mi się też jeść poczęno zachciewać. Posłałem do księdza Piekarskiego, prosząc o święcone jajko, i kazałem opowiedzieć, w jakich byłem terminach. Przysłał mi tedy i baranka, placków, jajec. Dopierom zażył święconego, a już też i na wieczor było. Dowiedziawszy się o mnie dobrzy rożni przyjaciele, przyszli, a ja u ognia w koszuli siedzę a zagrzewam się owym miodem. Dopieroż pytać: »Coś to robił? jako to?« Powiedałem o swoim strachu; tak ci jaki taki, powinszowawszy mi tak wielkiego szczęścia, porozchodzili się. A ja też układłem się spać, bo właśnie po takiej łaźni trzeba było wczasu. Nazajutrz, wstawszy — suknie też już poschły — poszedłem do regimentarza[283], a opowiedziawszy za jego pytaniem wczorajszą biedę i dwa strachy, to jest, od Szwedów i od wody, rzecze wojewoda: »Już to prawda, że to terminy były niedobre, ale też, panie bracie, masz Waszeć nad całe wojsko, bo W. wojujesz po morzu, a wojsko na lądzie. Chciał Waszeć zburzyć [regnum Sueticum] sam i przed nami honoris palmam[284] wziąć«. Jam odpowiedział: »Jeżeli Chrystus Pan dnia dzisiejszego zburzył regnum[285] nieprzyjacioł dusznych, toć i nam trzeba starać się, żebyśmy burzyli regna[286] nieprzyjacioł cielesnych. A ponieważ WMMPan sam mowisz, że dwojaką manierą[287] wojuję, to ja też proszę o dwojaką zapłatę: i wodną i lądową«. Tak ci nażartowawszy się, poszli[śmy] na nabożeństwo. Zażyłem tedy przez poniedziałek i wtorek nabożeństwa. Mowią mi drudzy: »Już teraz będziesz wolał dziesięć mil jechać lądem, niżeli wodą?« — Nie myślę o tym, żebym się miał tego nieszczęścia lękać, ktore mię już wczoraj minęło; kto mię dnia wczorajszego wybawił, ten mię i w jutrzejszym konserwuje[288]. Jakoż i uczyniłem tak; wysłuchałem mszej świętej we środę, wsiadłem w tęż gondułę[289] i pojechałem. Alem się już trzymał nad lądami, bo niemasz niebezpieczeństwa i małym statkiem po morzu jechać, byle niedaleko od lądu, byle uciec, obaczywszy jaką odmienność następującą. Aleć nam to tego nic nie narobieło, tylko nocny błąd[290].
Po Przewodniej niedzieli[291] zachorował wojewoda periculose[292]. Wszyscy zlękliśmy się byli bardzo; posprowadzano doktorow roznych, kurfistrz swoich przysłał. Amirał olenderski[293] przysłał doktora okrętem bardzo sławnego, ale nie pomnię, z ktorego miasta. Tak ci go ratowali wszystkiemi sposobami. Ex consilio generali[294] wynaleźli medycy, żeby mu muzyka grała continue[295]. Grano tedy zawsze w drugim pokoju na tej muzyce cichej, jako to na lutniach, cytrach, teorbie[296] i tam innych etc. I tak ci przyszedł do zdrowia, z wielką wojska uciechą i dziękczynieniem P. Bogu. Wojsko zaś stało po konsystencyach, aż dobrze convaluit[297]; i ja też na owej deputacyej byłem i nigdy się nie prożnowało, ale zawsze starałem się, żeby widzieć to, czego w Polszcze widzieć nie mogę. Tylko, że trzeba było być zawsze na ostrożności; bo skoro się już ociepliło, to Szwedzi od Zelandyej, od Fioniej[298] częściej, niż pierwej, wypadali na lądy. Jednego czasu przyszło pod Ebeltoft siedm okrętow olenderskich i stanęły w porcie tamecznym, żeby Szwedom na tym tam trakcie czyniły impedyment, i nas też do Fioniej przewozić miały. Stoją tedy tydzień i więcej; więc że to byli nasi kolegaci i szwagier to był księcia pruskiego ten princeps Auriacus[299], bo jego miał siostrę rodzoną[300] za żonę Wilhelmus, ktora z nim była na tejże wojnie, dlatego się też już z nami kumali. Kiedy przyjeżdżał amirał z okrętow do kościoła na nabożeństwo do Ebeltoft, z nami się też poznał i był tak niepyszny, choć to właśnie tej prerogatywy, jako u nas hetman, że wstępował do naszej gospody, z kościoła wyszedszy, i nas też do siebie zapraszał. Jednego czasu prosił mnie i Lanckorońskiego do siebie na okręt w dzień niedzielny. Lubo tam jest port spokojny i cichy, ale przecię nieprzystępny, bo do samych bulwarkow okręt wielki wojenny nie przystąpi, chyba te małe okręty kupieckie, szmagi; trzeba tedy było do okrętu wozić się. Tak tedy siedliśmy w barkę i zajechaliśmy do okrętu. Jeno tedy jeść dano, aż woła majtek ten, co na najwyższym maszcie pilnuje, że idą dwa okręty o[d] Zelandyej. Przychodzi strażnik, powieda o tym wodzowi po niemiecku, a on zaś nam po łacinie, i zaraz dołożył: »Isti duo nobis prandium non impedient«[301]. Kazał jednak upatrować bander[302], jakie są, czy szwedzkie, czy jakie insze, ktorych jeszcze zdaleka rozeznać trudno. Woła znowu, że idą drugie dwa; zaraz potym powieda, że idzie ich więcej, ale jeszcze daleko. Patrzą przez perspektywy. »Co widzicie?« — Powiedzą, że »jeszcze nic więcej nie możemy rozeznać«. Każe on sobie podać swoję perspektywę; znać, żeby to albo oko lepsze, albo też zaś, co zwyczajnie bywa, lepsza zawsze u pana perspektywa, dojrzał zaraz [z] owych najpierwszych bander, że Szwedzi, a potym coraz to więcej się ich pokazuje. Że już ich widać piętnaście, kazał tedy okrętom swoim trochę lepiej rozszerzyć się, jako mogł capere[303] port, ale z portu nie wychodzić, żeby ich nie mogli circumvenire[304]; bo luboby się on był z niemi śmiele potkał, choć ich więcej było, ale że ludzi nie miał na okrętach, mało co tylko armat a puszkarzow[305] a tych ludzi, co ad gubernium[306] statkow należą (bo to on, jakem już napisał, miał wojska nasze przewozić na Fionią i dlatego okręty przysłano bez żołnierzow, wiedząc, że u nas są piechoty), sam widzi. Szwedzi też, dowiedziawszy się, że przy tych okrętach mało potęgi, przyszli ich brać jako swoich własnych. Doszli, że Szwedow o tem awizowano[307] z wojska brandoburskiego, jako to o zdrajcę wszędzie nie trudno. Gdy tedy owe dwa pierwsze okręty już niedaleko, mowi do nas amirał: »Forsan abeundum est in civitatem«[308]. Odpowiem: »Manebimus adhuc«[309]. Lanckoroński rzecze: »Pojadę ja; mam piętnaście tysięcy wybranych pieniędzy, by tam kto w tumulcie do nich się nie przypytał«. Wsiadszy w barkę, odwieziono go do bulwarka; jam się został. Kiedy przypadną na lewe skrzydło[310], nasze też dwa wysunęły się ku nim. Kiedy przypadną srogiem impetem, dadzą ognia do siebie z obuch stron tak, jako z ręcznej strzelby gęściej ognia nie może dać. Odrzucą się zaraz od siebie najmniej na dziesięć stajań i poczęli lawirować[311] et interim[312] armatę nabijać; owe też dwa nasze cofnęły się nazad w port, a potym lawirują, czekając, że tamte nadydą. Przychodzą tedy drugie dwa, stanęły rowno z tamtemi, wyrychtowawszy żaglow, a potym i trzecie dwa też to czynią, jak drugie, [gdy tylko] przyszły. W mieście na gwałt biją w dzwony, w bębny; lud się sypie na bulwark. Kto cokolwiek ma umiejętności okrętnej, wsiadają w barki, zwożą się do okrętow. A Szwedzi tymczasem armują się[313]. Kiedy się już wymoderowali[314], idą ławą; zewrą się bliżej, niż na stajanie. Kiedy poczną prażyć do siebie, aż się zaćmiło od dymow powietrze. Jeden szwedzki zniosł się był, że wpadł między olenderskie tak, jako między [gwiazdy] miesiąc; kiedy dadzą do niego ognia i z bokow i z tego okrętu, gdzie sam amirał siedział, to dosyć na tym, aż deszczki z niego leciały; poszedł zaraz na stronę, właśnie jak ow pies, chromiąc, gdy mu nogę stłuką. Znowu powtornie zewrą się, uderzą z armat; co się trochę odsuną, to znowu [nacierają]. Chcieli Szwedzi koniecznie teł wziąć Olendrom, ale żadnym sposobem nie mogli, bo się Olendrowie przy porcie trzymali. Tak tedy strzelali do siebie, aż był wieczor; potym się rozeszli, uciszywszy. Ja też wsiadłem na barkę i wyjechalem na bulwark. Nocą tedy wzięli [Szwedzi] z bulwarku okręt kupiecki, a skoro świt, zaprowadzili go po wiatru i, ustroiwszy go, jako należy do żeglugi, wyhysowawszy[315] żagle, zapalili go, puścili między okręty olenderskie; od ktorego zaraz jeden się okręt zapalił, bo to jest rzecz tak chwytliwa, jako siarka. Sami też zaraz nacierają za ogniem; poczęli okrutnie bić z armaty. Tam było właśnie tragiczne spectaculum[316], kiedy to [nie wiedzieć], czyby się ogniowi, czy nieprzyjacielowi bronić! Tu się od owego zapalonego umykać trzeba, tu się strzec, żeby ich nieprzyjaciel nie rozerwał, a tu zaś z owego zapalonego uciekają, kto co może porwać, lada deszczkę, lada drewno, to się z nim uderzy w morze. Tu z miasta, kto przecię śmiały, podjeżdżają z barkami, ratują, sznury toniącym rzucają, żeby się ich chwytać; a tu z obu stron armata huczy. Uważyć, że na jednym okręcie 80 będzie i 100 dział, jaki tam musi być ogień; zgoła, straszna jest wojna na ziemi, ale daleko straszniejsza na morzu, kiedy to maszty lecą, żagle na morze spadają, człowiekowi zaś i człowiek nieprzyjaciel [i] woda nieprzyjaciel. Owe kule, co okrętow chybiały, to zaś ludzi na lądzie raziły tych, co z miasta wyszli. Bo gdyby byli Olendrow zwyciężyli, pewnieby byli i miasto wyrabowali. A jeszcze w ten czas wszystko mieli w domach, bo się ubezpieczyli, że mają wojsko do obrony, i dopiero w ten czas, skoro obaczyli zapalające się okręty, dopieroż swoje pignora[317] do wody kryć. Bo to u nich wszystek depozyt najpoufalszy w morzu, a nie tylko comestibilium[318], ale też i vestimentorum[319] i śreber i piniędzy; sufficit[320], że utopi, kiedy chce, i dobędzie, kiedy chce. A mają sposoby takie i naczynia takie adaptowane[321], że się w nich nic nie zepsuje i nie zamoknie; a w tych też miejscach topią, gdzie morze nie wyrzuca, jako to w tych hafach[322], odnogach etc. Zapaliły się były żagle i na szwedzkim jednym okręcie, ale zaraz pościnali maszty i pozrucali w morze. Drugi okręt szwedzki przebito z armaty tak, że zaraz poszedł na dno ze wszystkim, coś niewiele z niego ludzi [u]ratowano; u trzeciego utrącono maszty dwa, u czwartego jeden największy, przez co musiały mieć mutilationem[323]; ow też w okazyej wczorajszej już nie pomogł zepsuty, tylko zdaleka stał. Suiffict[324], żeby ich byli zabrali Olendrowie, gdyby byli w ludzi trochę potężniejsi. Już tedy widzieli Szwedzi swoje okaleczenie i szkodę większą, niżeli uczynili nieprzyjacielowi; zaraz poszli na garugę[325], bo im już wiatr nie służył tak i nie był spokojny nazad powracającym. Olendrowie też niebożęta dziury w okrętach łatali, zabitych wywozili, chowali, a potym zaś armaty i swojej i szwedzkiej podobywali, jako sami powiadali, skoro raz do nas przyszli pod Frederichs - Odde. Bo mają taką scientiam[326] i nurkow takich, ktorzy się w wodę wpuszczają, po samym dnie chodzą i tam zakła[da]ją instrumenta[327], że kożdą rzecz wywindować mogą ex profundo[328], i ludzie okrętni umieją, pływać bardzo, że mogą daleko płynąć in necessitate[329]. Białogłowa jedna z olenderskiego okrętu tego, co zgorzał, płynęła dalej, niżeli trzy ćwierci mile i dopłynęła do samego bulwarku. Brandoburskiej piechoty przyszło 3.000 już po odstąpieniu Szwedow; poosadzano oweż okręty według potrzeby, ostatek się ich wrociło do wojska.
Często Szwedzi tego fortelu zażywają in pugna[330], a zwłaszcza, gdy w porcie zastaną debiliores od siebie aemulos[331]. I potem słychać było, że tegoż zużyli kunsztu na nich i drugi raz; dał był Szwedom wiadomość o tem zdrajca jakiś z wojska pruskiego. Był na ten czas komendantem nad temi Szwedami Wrangiel.
Pojechaliśmy zaraz po odstąpieniu Szwedow do amirała z kondolencyą, ale zastaliśmy wesołego i nic nie żałującego owej szkody; u nich to okręt stracić, jako ładunek wystrzelić. Miał to sobie za wiktoryą, że się nie dał i w nieprzyjacielu szkodę uczynił; mnie dziękował, żem go nie odstąpił pierwszego dnia, lubom mu tam nic nie pomogł. I przed wojewodą to o mnie powiedał, że choć polowy żołnierz, nie wzdrygał się wodnej bitwy. Na te działa utopione mowił, że »to wszystko moje będą«. Ale mi się to rzecz niepodobna widziała, biorąc miarę, jaka bieda, kiedy działo w błocie uwięźnie, a coż, kiedy w morzu, i życzyłem sobie bardzo widzieć i być przy tym dobywaniu; ale oni czekali, aże się woda ociepli, a mnie też tym czasem z tamtego miejsca sprowadzono, kiedy się już wojsko ruszało do obozu. Poko mi tedy frysztu[332] stawało, nigdy nie było bez konwersacyej tak miłej, żebym i w Polszcze lepszej nie znalazł między krewnemi. Już były rożne tentacye nie jechać do obozu; rezolwowałem się jednak i pożegnałem się z dobremi przyjaciołami, cum regressu praecedentibus tot contestationibus et spe[333], żeśmy z wojskiem mieli przyść tamże na drugą zimę. Pojechałem do chorągwie, otrzymawszy do komisarza attestacyą[334] dobrego zachowania, w ktorej zaraz komisarza proszą tameczni incolae[335], żebym zaraz na drugą zimę do nich ja, a nie kto inszy, był przysłany. Czeladnik jednak moj, Wolski niejaki, szlachcic z pod Brzezin, został się tam i ożenił się z poddanką tego szlachcica, corką jednego gbura[336]; ktory postępek czynił im lepszą nadzieję, że i ja za pewne do nich powroce. Aleć i on parolu nie dotrzymał, bo uciekł od żony i wyjechał do Polski z pułkiem Piaseczyńskiego, powiedejąc potym, że przez sen i na jawie jakby mu coś za uchem wołało: »Odstąpiłeś Boga«. Jakem stanął u chorągwi, zaraz czwartego dnia ruszyliśmy się do obozu, ktory był założony między Frederichs - Odde i między Rypen[337]. Jest to Frederichs - Odde nie miasto, ale forteca bardzo potężna między morzem; Rypen zaś miasto bardzo piękne, sławne niegdy za katolikow archiepiscopatu Ripensi[338]. Ta zaś pomieniona forteca Frederichs - Odde tego tu morza, kto[re] vergit ad latus Oceani versus Fioniam[339], insze zaś kąty ma dwa, to jest Helsonoriam et Cronoburgum[340], ktore przeciwko sobie directe[341] stoją; i nikt na świecie, choćby z najpotężniejszą flotą, nie może przechodzić na Ocean ex mari Baltico[342] bez pozwolenia krola duńskiego i okupić mu się za to każe. Ten Kronenborg Fridericus, Daniae rex[343] — nie wiem, ktory numero[344], bo tam Fryderykow kilku — mirabiliter[345] fundował, rzucając w morską głębokość okrutną kamieni wielkość, z ktorych jakoby uczynił fundamenta in profundo[346], i dopiero na tym wynioszszy nad wszystkie wody i wały ich igrające, założył fundamenta, ktore i największych morskich i dotąd nie wzdrygają się insultow[347]. Tam między temi fortecami kożdy nawigujący[348] kłaniać się i prosić musi i płacić vectigal constitutum[349], albo raczej portorium[350]. Tym się tam poszczycają tameczni ludzie, że się to trafiło raz, że kiedy wojował Aleksander Farnesius[351], dux Parmensis, contra Belgas foederatos[352], za rozkazaniem krola duńskiego 500 okrętow olenderskich zamknięto in mari Baltico[353] tak, żeby było wszystkich wyduszono i niktby nie uszedł; ale srogie poskładawszy piniądze, confoederati[354] okupili ich. To to taki jest pożytek tych Zundow[355] in mari Baltico, z ktorych krol duński wielkie ma dochody, choć żadnej w państwie nie ma auri ani argenti fodyny[356]. Ma przytym prowincye żyzne w ryby i zwierzynę, miody obfite; to jedna drugiej dodaje, czego komu potrzeba. Gronlandya ma tak wiele ryb, że gdyby ich nie wyławiano, nie mogłoby być przed niemi fretum navigabile[357]; osobliwie śledziow, stokfiszow, ktore łowią in Ianuario[358] i suszą na mrozie i na wietrze, tak, aż się zeschnie, jako drewno. W jednej prowincyej ma jedno, w drugiej insze rzeczy i tak niczego nie upragnie. Ale dawszy pokoj [opisowi] tamecznych prowincyj i natury ich, ponieważ ja tu nie historye, ale cursum[359] życia mego opisać proposui[360], wracam się jednak do odbiegłej materyej.
Przy ordynansach, do ruszania się wydanych, taka była ordynacya, aby wszystkie pułki jednego dnia stanęły w obozie, co i tak się stało cum aedificatione[361] wojsk cudzoziemskich, bo w jednym dniu, jako z rękawa, wysypało się wojsko; cesarskie zaś połtory niedziele ściągało się. Stanęły tedy wojska o milę tylko od drugiego. Miał generał Montekukuli urazę do wojewody o to, że wszyscy oficerowie krola duńskiego z nowemi werbunkami nie do niego, ale do wojewody ściągali się i stąd brali ordynansy, bo taki mieli od krola swego rozkaz. Za pierwszym tedy widzeniem powadzili się o to. Rzekł mu tedy wojewoda: »Nie trzeba tu się swarzyć, ani gniewać o tę prezencyą[362], ktorą między nami może uspokoić żelazo. Tyś żołnierz, ja żołnierz; ty generał, ja generał: sprawić się jutro«. Posłał tedy do niego Skoraszewskiego[363], porucznika krajczego koronnego, Leszczyńskiego, wyzywając go na parol[364] sam a sam, żeby wojska nie turbować; aleć był tak grzeczny, że nie chciał wyjechać, wysłał jednak oficerow z pewnym traktatem; ktorych gdy obaczył dziad, skoczył jako piorun ku nim supponendo[365], że generał wyjeżdża; aleć jak obaczył, że kto inszy, stanął i obaczył legacyą. Kurfistrz natenczas był z wojskiem swoim o trzy mile od nas, kiedy się to agitowało; ale jak się obaczył z Montekukulem, miał to mowić: »Dobrześ uczynił, żeś nie wyjechał, bo gdyby[ś] był z Czarnieckim jaki uczynił eksperyment[366], pewniebyś to był i ze mną uczynić musiał, bom tu ja jest w osobie krola polskiego«. Aleć trzeciego dnia Pan Bog skarał Montekukulego, bo go z działa postrzelono; jakoby go nie sama kula uderzyła, ale trzaska z okrętu, od kule wycięta, obiedwie mu podcięła łysty[367]. Chciał też to popisać się, bo był nic nie sprawił, a przez dwie zimie chleb zjadał, i chciał czegoś bez nas dokazać. Osadził owe okręty olenderskie i inne, posprowadzawszy, kupieckie swymi ludźmi, wjechał między Fionią i Frederichs - Odde; jak go [Szwedzi] poczęli obracać i z tej strony i z tej, wrocił się z konfuzyą i ły[s]tek nadwieruszył. Znać, że ordynacya Boska taka była, aby jako tę fortecę tak sławną, także i tamtę prowincyą nie szpada niemiecka, ale polska zawojowała szabla, chcąc też to podobno Bog nadgrodzić narodowi naszemu owę konfuzyą, ktorąśmy za Jego dopuszczeniem od narodu szwedzkiego w ojczyźnie naszej ponieśli. Od tego tedy czasu kazał ich wojewoda niewczasować, podpadając, strzelając, wywabiając ich[368] od wałow. I byli zrazu tak głupi, że się dali łowić; ale potym zaniechali, siedząc w fortecy. Dopieroż w ten czas podszańcowali się nasi i szańczyki w nocy wysypali tak blisko, że i z muszkietu, nie tyko z dział, donosiło; ale że niedoskonała była fortyfikacya owych szańcow, stało wojsko dokoła cały dzień, żeby wycieczki na owe szańce nie uczynili a nie wyparli naszych. Jak noc przyszła, dopiero lepiej opatrzono, koszow nasprowadzano, ponasypowano, armatę sprowadzono, a wszystko cichusienko; bo w dzień trudno tego było robić, gdyż rażono bardzo od Szwedow. Jak tedy w piątek obaczyli ufortyfikowane szańce, a zaraz ich tegoż dnia nad świtaniem nawiedzili nasi, dragania z swojem oberszterem Tetwinem, tak blisko, że się prawie muszkietami sięgali i już od jednego beluardu[369] odparli byli Szwedow, zaraz stracili serce. Wypadli byli w tenże dzień po południu Szwedzi, ale ich potężnie nasi wytrzymali. Wojsko też z obozu obces skoczyło; uciekli nazad, zostawiwszy trupa kilkadziesiąt. W tej nocy tedy z piątku na sobotę, poukładawszy się na statki — a tu na wałach od naszego obozu czynili okrzyk; hałas, strzelanie — uciekli do Fioniej, spodziewając się szturmu generalnego w sobotę rano. Nazajutrz dziwujemy się, czemu tak ciche samsiedztwo; jednem razem, jak tam już nasi postrzegli, aż tu na wałach wywijają chorągwiami, wołając: »Vivat rex Daniae!« Sunie się co żywo z obozu z czeladzi dla zdobyczy, a wojewoda zaraz posłał strażnika Mężyńskiego, żeby tej minuty pod garłem wszyscy wyszli z szańcow i żeby Tetwin dokoła dał wartę, żeby się nie ważył tam wchodzić. Niż strażnik przyjechał, już tam wyrabowano, co kto znalazł; bo też tam i nie bardzo było co brać, oprocz trochę legominy, ktorą prawie na tym miejscu poznoszono, gdzie były prochy podsadzone. Jak tedy wszyscy powychodzili z szańcow, dopiero zapaliły się miny, ale w ludziach nie uczyniły szkody najmniejszej, nawet i wałow i budynkow nic nie naruszyły, tylko dwa budynki podługowate, jako szopy, spaliły się; podobno to były szpiżarnie; insze budynki całe zostały. To to jest rozumnego wodza dzieło: domyślić się i zabieżeć, aby nie gubić wojska; bo tam niepodobna rzecz, żeby tam nie mogło być bez szkody; a to druga, że przecię prędko postrzeżono, że nieprzyjaciel uciekł, i zaraz potym wpadli nasi i rozebrali, co było. A Szwedzi supponebant[370], że nierychło postrzegą, i dlatego tak nierychły ogień zapalili. I tak owa forteca, ktora 20.000 ludzi strawiła, kiedy ją brał Szwed krolowi duńskiemu — bo Szwedow 9.000, a Duńczykow 11.000, jako sami komisarze powiadali, zginęło — wrociła się nazad i bez uszczerbku wojska. Tak powiedali komisarze, że się tu ta ziemia ludzkiej krwie tak nasyciła, jak wody po wielkim deszczu. Uciekli tedy Szwedzi z Frederichs - Odde przed śmiercią do Fioniej, spodziewając się, że ich tam nie znajdzie między morzami; ale zawiedli się na tym, bo w krotkim czasie i tam za niemi przepłynęła, o czym niżej. Winszował kurfistrz wojewodzie tej szczęśliwości, ale jawną znać mu było z oczow zazdrość i Niemcom, że Pan Bog sławną podał fortecę. Szwedzi się też okrutnie tym konfundowali, że na minie nic nie wskorali. Wprowadził tedy wojewoda aż trzeciego dnia praesidium[371] ludzi duńskich i komendanta tegoż narodu, bo się obawiał, żeby jeszcze nie było min drugich. Owe też okręty olenderskie zaraz stanęły przy tej fortecy w porcie bardzo zacnym. Et interim[372] radzono, jako sobie postąpić z Fionią ponieważ Frederichs - Odde, tak potężna forteca, dostała się w ręce nasze; ktora była Fioniej socia[373], obróciła się in aemulam[374]. Staliśmy tedy w obozie. Ale przecię nasz dziad nigdy nie prożnował, bo było barek ze dwieście; to lada kiedy powsiadawszy dragania [i] semenowie, to napadli Szwedow w Fioniej i znacznie infestowali; osobliwie jednak semenowie, ktorych było 300, cudownych rzeczy dokazowali, bo to tam ludzie byli tak wybrakowani[375] w lata, w zrost, jakoby ich jedna porodziła matka. Mieli Szwedzi co robić z sobą w Fioniej, bo ta prowincya jest na mil 14, to trzeba było wszystkich lądow dobrze pilnować; nie wiedzieć, skąd nieprzyjaciel wysiądzie, osobliwie w nocy. Zgoła we wszystkich okazyach Pan Bog nam tam błogosławił jawnie tak, jako na podjazdach, jako też w szturmach, i gdziekolwiek potkawszy się z Szwedami, wszędzieśmy ich bili. Cesarskich zaś lekce ważyli Szwedzi. Porwali na podjeździe towarzysza Myśliszowskiego i posłali go krolowi pod Koppenhagen. Tam krol między inszemi rzeczami pytał go: »Co to tu jest za wojsko z Czarnieckiem?« Powiedał: »Ktore zwyczajnie w jego dywizyej chodzi«. Pytał: »Gdzie żeście w ten czas byli, kiedy ja był w Polszcze?« Powiedział: »Tameśmy też byli i bijaliśmy się z wojskiem WKMści«. — »Czemużeście tak dobrze nie wojowali, jako teraz?« Odpowie: »Tak[a] znać była wola Boska«. Mowi krol: »I to racya; ale ja tobie powiem drugą, a to tę, że nie kożdyby trafił do domu, gdyby się dostało przegrać, i dlatego staracie się, żeby zawsze wygrać«. Towarzysz zamilknął. Krol go pyta: »A czemu milczysz?« — »Bo przeciwko prawdzie nie wiem, co mowić«. Ale i sami więźniowie szwedzcy przyznawali to, że cale odmianę fortuny widzą.
Jak prędko krol tedy szwedzki dowiedział się o wzięciu Frederichs - Odde, zaraz z duńskiem począł o pokoj traktować. W wojsku zaś kazał wytrąbić, że ktokolwiek do Polski chce wyniść, wolno mu in gratiam[376] Radziejowskiego, abszyt i kontentacyą[377] wziąwszy. Aleć takich niewiele się obrało; bo ich było w wojsku szwedzkim [tysiące], a nie wyszło ich z Radziejowskiem ledwie z połtorasta szlachty samej, między ktoremi Kompanowski, Przeorowski[378], Kaznowski i Jarzyna Rafal, syn Marcina, kasztelana sochaczowskiego Korycki jeszcze tam był został i tak wiele Polakow, ktorzy tam już assueverunt[379] i nie spodziewali się tak mieć w Polszcze dobrze, powrociwszy na swoję fortunę. My też, stojąc blisko siebie obozami cum Caesareis[380] przez niedziel 8 czy więcej, uprzykrzyliśmy się sobie znacznie; oni na nas narzekają że »czatownicy nas kradną«, my zaś na nich, że nam żony ich w obozie chleb zjadają. Odsunęliśmy się tedy od nich trzema milami; i tam po staremu trafiły, lubo tak już nie często. Przychodzą interium[381] listy od krola naszego denuntiando imminentia na ojczyznę od Moskwy pericula[382], ażeby za powtornym ordynansem być na pogotowiu ad regressum[383] ku granicy.
Mnie jedno wielką czyni dystrakcyą[384] owe afektow zawzięcie. Listy latają częste stamtąd i ode mnie. W jednej godzinie napadnie myśl, żeby zostać, w drugiej, tego nie czynić; znowu koniecznie nie może być inaczej, tylko uczynić, bo mi przecię żal było rzucać nie tak daleko fortunę, jako afekt taki, ktoremu o podobny trudno. Passuję się tedy z owemi myślami, jako z niedźwiedziem. Kiedy ten umysł przypadnie, żeby zostać, to jakaś wesołość ogarnie człowieka; skoro zaś nastąpi, żeby nie zostawać, to tak[a] znowu alteracya[385], żałując afektu owych ludzi i biorąc przed oczy tak, jako tam wpadnę u nich in censuram[386] nieszczerości i niewdzięczności. Niektorzy z kompaniej postrzegli i pytają: »Coć się to dzieje, że się to czasem zapamiętywasz?« Powiedziałem, że nie może nigdy człowiek być jednakowy, a [z] sekretu przed nikim na świecie nie spuściłem się i nie wiedzieliby byli nic, tylko że Lanckoroński trochę się wygadał przed chorążym naszym o tych afektach. Ale i on poufale nie wiedział, choć tam ze mną bywał; komplement[387] tylko widząc, z tego brał miarę i podobieństwo. Dopieroż tych trochę myśli moich investigarunt[388] kompania i już mi wszystko wymawiali. Przychodzi zatym list przez umyślnego rajtara, jak się też to tam dowiedzieli, jak się wojsko polskie przybliża ku granicy, ktorego jest ten sens, lubo insze poginęły, ktorych było siła:

Magnifice domine N. N.![389]
Quae cordi sunt, [homines] animo venerari volunt, verbis testari cupiunt, oculis amplecti desiderant. Magnificus Pater meus, quo prosequitur affectu insignem gloriosae gentis heroem tantique ducis commilitonem qua colit dilectione, ipsa testatur Tuae Magnificentiae nominis saepissima commemoratio, firmissimum semper in ore habens propositum Te suum non adoptivum, sed proprio sanguine natum amare filium. Quem si diligit pater, non minus filia, cuius pectori immutabiles boni affectus ita haerent radices, ut si liceret sollicitum in hac scheda transmittere cor, profecto legere quilibet possit manifesta visibiliaque sinceritatis documenta. Fateor nunc, quod diu latuit me, per totum vitae meae curriculum nulli hominum inter tot concurrentes praeter Te, Magnifice, annexum sentire cor; quod quia ex mente Dei eiusque procedit instituto, facile credo. Tu, Magnifice, si idem corde foves, quod ore professus es, bonum est; si contrarium docuit me lingua satagentis, peccatum inges esse[t] contra dilectionem proximi. Meum pone prae oculis affectum, quem neque loci distantia neque verecundia status mei a Te separare potest. Currit velox per tela, per ignes et tot discrimina rerum, festinat lustrare Bellonae domicilium, eius non formidando satellites, satagit intrare castra; quem non clangentia Martis terrent classica, ire praesumit, quo fata ducunt cordisque intimant penetralia. [Deus] faxit violentias exprobrationum evitare stipulatasque venerari manus. Mittit victimam devotum Tibi cor: suscipe et memor sis verbi Tui, in quo mihi spem dedisti. Familia parentum meorum Dei favore sat celebris, quae antiquissimis regni Poloniae potest aequiparari familiis. Facultates prae oculis; mores meos, licet si viles, utique laudasti; quos si placere iudicas, displicere non permittas. Religio non vitiat; hanc etenim confiteor S. Trinitatis personam, cuius muneris est inspirare corda hominum. Verba patris mei non sint obstaculo, quae protulit non deportandam esse extra regnum substantiam. Huius legis pater meus est conditor, Tu interpres, Tu, Magnifice, plenarius dispensator. Tuum erit iubere, meum obsequi. Magnificus Richaldus, generalis regni nostri commissarius et secretarius, retulit mihi boni affectus symbola, huiusque veritatis testimonium peto a Deo et sorore mea carissima, quae profecto meas elucidabit propensiones. Quot verba, tot suspiria; quot commemorationes, tot singultus. Si quis quaerat: »Cur ita facis?«, mihi dicere sat: »Responde pro me, cor«! Cor meum iam non meum, Tuum est; me dereliquit, Te comitatur, in Te manet. Si veritatem loquor, inquire; cum rebelli quid faciendum, consule! Quae cuncta, si volueris, facile sanare potes; si neglexeris, memento iram Dei fuisse semper ingratitudinis vindicem. Quod licet si non opto neque de ante dictis dubito, praecaveo tantummodo, ne fiant talia, quae in praecedentibus saeculis damnamus scandala. Nunc me plura desiderare non expedit praeter solam Magnificentiae in domo patris mei praesentiam, qua mediante omnia feliciores credo sortiri successus. Pro una ad minimum adveniat hora, connixe rogo, firmiter propono, avidissime expecto, uti Magnificentiae ad vitae meae tempora intime deditissima

Eleonora in Croes Dyvarne.

Dołożyła przytym przy podpisie instancye i za czeladnikiem moim, ktory się tam me inscio[390] ożenił, w ten sens: »Dominus Wolski sperat hac occasione procumbere ad pedes Dominationi Suae una cum supplici nostrum omnium libello et deprecari gratiam Magnificentiae«[391]. Ktory list, że terminami nie bardzo podobien do konceptu białogłowskiego, i ja sam nie bardzobym wierzył, gdybym nie wiedział scientiam[392] i nie nasłuchał się nieraz extemporaneos discursus[393]. Już tedy jakoby kajdany włożył na serce. Nieodmiennie postanowiłem jechać tam; odpisałem list, obiecując się, że jadę. Akkomodowałem[394] go też tak, żeby był pisany terminami za terminy[395]. Wyjechałem potym trzeciego dnia, nie wiedział nikt, dokąd i poco. Jadąc już w drogę, wstąpiłem do pułku Piaseczyńskiego pod chorągiew pułkowniczą, gdzie Rylski[396] krewny mój, chorągiew nosił. Spuściłem się przed nim tego sekretu in toto[397]; pokazałem listy i brałem też consilium[398], jako od swego. On mi perswadował omnibus modis[399], żebym tej nie rzucał okazyej, i sam jechać ze mną deklarował. Pijemy tedy na owę imprezę dzień, także i drugi. Trzeciego dnia wyjechaliśmy; aż wiadomości przychodzą, że kilka tysięcy Szwedow wysiadło z morza pod Skandenborgiem[400], ktore miejsce trzeba nam było przejeżdżać, przebierając się do tamtych ludzi. Jedziemy przecię, aż już koło Weila[401] trwogi. Prusacy się armują, pytają nas, dokąd jedziemy. Powiedzieliśmy; perswadują nam, że »niepodobna, abyście się tam mieli przeprawić, bo Szwedzi, wysiadłszy, starych szańcow poprawiają i chcą się tu osiedzieć, żeby w Jutlandzie jakiekolwiek mieli dominium[402] i rekompensę Frederichs - Oddu, i książę JMść gotuje się na nich, żeby ich stąd wykurzyć«. Usłuchaliśmy tedy, żeśmy się nazad wrocili.
Przyjedziemy do obozu, aż tu armują się na podjazd. I sam nawet wojewoda chce iść, już in procinctu[403] drogi, aż bieży obersztlejtnant od kurfistrza, nie życząc tej wojsku turbacyej, gdyż on sam, jako tam od nich pobliżej, może sufficere[404] temu eksperymentowi. Wojewoda rzekł: »Baba z woza, kołkom lżej. Niech też sobie przynajmniej tą jedną okazyą nadgrodzą, co tu jeszcze nic dobrego nie sprawili, a chleba siła zjedli«. Roztaszowaliśmy się[405] tedy, a ja po staremu intendo[406], jak Szwedow z tamtego miejsca wykurzą, zaraz jechać. Jeszcze tedy Prusowie nie wyskubli[407] się tam przeciwko nim, aż nam przychodzi ordynans od krola, żeby wychodzić do Polski.
Zadumawszy się ja na owe impedimenta[408], myślę sobie: »Miły Boże! podobno to do mojej intencyej niemasz Twojej świętej woli«. A wtym Rylski wchodzi i pyta: »A nasze zamysły w co?« Odpowiedziałem: »Podobno w nic«. Aż on rzecze: »Tak i ja rozumiem, że temu trzeba dać pokoj«. I tak sobie o tym dyszkurujemy, żeśmy i podpili, jako to moda polska. Przy owym podpiciu co się przypomnie afekt, to się ledwie nie łzami koloryzuje[409] trunek; a potym rozeszliśmy się. Noc nie dała snu na oczy, choć podpiłemu. Jużem i pieł więcej, żeby usnąć; żadnym żywem sposobem nie mogło to być. Tak to uprzykrzone w młodych ludziach są afekty. Mnie ani dobre mienie ani gładkość, ktora w owej dziewczynie niewypowiedziana była przy takim rozumie i niezwyczajnej stanowi swemu nauce, ale afekt jej, ktory sobie do mnie, lichego człowieka, urościła, a poprostu, in plurali[410] mowiąc, urościli, bo jako onej samej, tak [i] rodzicow obojga, jako[ż] domownicy, poddani, już mnie tam właśnie za własnego syna mieli pańskiego. Ofiarując to w dyspozycyą Boską a ścisnąwszy nożki Panu Jezusowi, ktorego miałem na obrazie z Najświętszą Panną, to zaraz jako plastr przyłożył i ochota zaraz nastąpiła ta, żeby do Polski jechać, a tam nie zostawać. Nazajutrz otrąbiono za trzy dni ruszenie; aleć się odwlekło do tygodnia, bo kurfistrz przysłał, prosząc, żeby mu cokolwiek zostawić kommonika, przynajmniej dla sławy, że nie wszyscy Polacy wyszli ex regno Daniae[411].
Takie tedy conclusum[412], że naznaczono Piaseczyńskiego z połtora tysięcy ludzi. Jak ten stanął ordynans, zaraz też consilium[413] mego pana Rylskiego odmieniło się; bo co mię przedtym odwodził, żeby nie zostawać, tak in contrarium[414] przywodził, żeby zostać ex ratione[415], że i on zostawał się, podając mi wiela sposobow, że będzie wiela okazyj, że tam możemy być i postanowić de ulterioribus[416], a potym wolno będzie czynić z tym, co chcieć. Znowu tedy nachyliła się myśl do tej perswazyej. Ksiądz Piekarski dowiedział się o tym traktacie. Dopiero inwektywy na mnie: »Nie czyń tego! Coć po tym? Albo wiesz, quo fine[417] rzeczy pojdą? A kiedy cię tu uwiedzie dulcedo[418] dobrego mienia et usus cohabitandi[419], żeć do tego nie przyjdzie wyjechać do Polski, kiedy nastąpią persuasiones continuae[420] i ułowią cię, że tu mięszkać będziesz — z jakim przestajesz, takim się stajesz — zostaniesz lutrem. Aż tu będzie piękna: żony dobrać, a duszę stracić. A do tego coby za pociecha rodzicom i krewnym z tego tu dobrego była ożenienia, gdyby przez poczty tylko o tobie słyszeli, a ciebie nie widzieli? Tak właśnie, jakobyś też umarł a dostał się do nieba, gdzie jest regnum amplisssimum[421] i z większemi dostatkami, niżli pana Dywarna facultates[422]. Nie toć to jest pociecha słyszeć o krewnym, że się on ma dobrze za 200, za 300 mil, ale to, kiedy ja mam go blisko. Nie czyń tego, proszę!« — Tak ci się tedy stało i podobno dobrze, bo Rylski prędko potym na Fioniej zginął. Quis scit[423], jeżeliby się tam i mnie nie dostało? Bo pewnie i ja, tam zostawszy, musiałbym był tej okazyej nie omięszkać.
Poszliśmy tedy szczęśliwie ku granicy, pożegnawszy się z owemi, co tam zostawali, a zapłakawszy, poglądając w tamtę stronę, gdzie się mnie na zimę spodziewano. Oni zaś, jak się dowiedziano, że się wojsko nasze rusza do Polski, wyprawiono tegoż to Wolskiego z listem, ordynowawszy go[424], jeżeli już wojska w obozie nie zastanie, żeby gonił choćby do Amburku, prosząc przynajmniej, żebym w Amburku zaczekał na dalszą konferencyą[425]. Ubrali chłopa w niemieckie suknie, a język był mazowiecki, bo nie umiał więcej wymowić, tylko: »Gib Brut, gib Szpek, gib Haber!«. I tym podrwili; bo gdyby był w polskich sukniach jechał, ledwieby był wojska nie dogonił od obozu w piętnastu mil (jakom zaś konfrontował[426] czas z jego powieści); ale przejechawszy owe miejsca, ktore byli zalegli Szwedzi — bo już byli, skąd przyszli, nazad uciekli, nie chcąc z kurfistrzem experiri[427] — napadł na cesarskich. Mowią do niego po niemiecku, nic; po łacinie, nic; dopieroż mowią: »Szpieg ty jakiś: suknie niemieckie, według stroju mowy nie masz«. Wzięli konia, odarli i listy przeczytawszy, piechotą go nazad puścili. I tak nie przyszło owych ostatnich czytać komplementow, o ktorych zaś Wolski powiedał, wyszedszy do domu stamtąd, że niepodobnaby rzecz, aby było nie uczynić dla tych listow, ktore były od rodzicow. Te listy czytali przy nim cesarscy i zaś potym, kto umiał po polsku, pytali go de statu rerum[428], co to i jako? Jak powiedział, ktorzy uważni, mieli ze złe tamtym, co go zatrzymali i porabowali, ponieważ to w takiej był posłany materyej. Kazali mu tedy czwartego dnia potym wyniść wolno z pod warty; ktory jako powrocił do pana, dopiero napełnił się dom lamentem. Bo oni jeszcze mieli nadzieję, że za temi listami zostanę w Amburku, jeżeliby był z niemi dogonił, a stamtąd jużby były sposoby przejazdu. To dziwna, żem zaś konfrontował czas z czasem według relacyej Wolskiego, to właśnie w ten czas, kiedy się tam źle działo, kiedy go z listami zatrzymano, kiedy za powrotem owe w domu nastąpiły żale, to mnie też takie ciężkości na sercu czyniły, żem nie wiedział, jeżelim żyw.
Zaręba Jędrzej to mię nie odstąpił piędzią, widząc po [m]nie owe alterationes[429]. Jak to przecię serce praesentit[430]. W tym wszystkim znać Boskiej woli nie było i dlatego tak się stało.
Jakeśmy tedy odeszli z Jutlandu, Piaseczyński Kaźmierz, jako mąż chciwy i w rycerskiem dziele prawie par[431] Czarnieckiemu, starał się pilnie, żeby stawać pro gloria gentis[432] i żeby owi, ktorzy z nim aemulabantur[433], widzieli, że tam niedarmo chleba zjada. Piaseczyński tam, żeby sobie i Polszcze dobrą zostawił sławę upatrzywszy tedy czas i widząc, że już Szwedzi nie tak diligenter[434], jako przedtym, poko nasze wojsko nie przeszło, pilnują lądow Fioniej, ale bardziej tam się opponunt[435] przeciwko cesarskim i brandoburskiem, wziąwszy u kurfistrza 3 regimenty piechoty, przeprawił wojsko w statkach i konne i piesze. Lubo tedy broniono potężnie naszym wysiadać, ale, jakom już namienił, rozerwaną mieli Szwedzi potęgę po rożnych szańcach nad lądami[436]; niżeli się tamci zgromadzili, tymczasem ni[e] mogli ci wytrwać i wpuścili naszych na ląd. Skoczyli tedy nasi konni na owych, rozerwali i wycięli, a potym stanąwszy, czekali, że więcej będą mieli gości. Gdyż tam samych Szwedow było 12 tysięcy; tameczni zaś incolae[437] kożdy strzelec, kożdy żołnierz, a do tego i charakternik[438]. Przyszła tedy potęga na małą ludzi garzć. Jak się zerwą z obu stron, zaraz w pierwszym impecie pułkownik Piaseczyński, kulą w piersi uderzony, zginął. Rylski, brat moj, rowno z nim zginął, towarzystwa kilka także i czeladzi. Ale też, jak im ow ogień wytrzymali, a wzięli na szable, już też Szwedom i nabijać nie było czasu. Et interim[439] przeprawiło się więcej Prusakow inszym miejscem, to jest tym, skąd już byli Szwedzi poschodzili: dopieroż Szwedow ścinać, kłuć, strzelać. Szwedow wycięto, miasta i wsi porabowano. Wszyscy tam mieli zadosyć, bo się Polacy mścili krwie swego pułkownika. I wszystkim incolis znacznie się dostało; jak wpoł zginęło ich, bo ich zastano in armis[440] i bronili się tak, jak Szwedzi; bo oni już cale krola Szwedzkiego mieli za pana, nie spodziewając się nigdy, żeby kiedy dał sobie ich wydrzeć. Ale jak oni odstąpili pana, tak też ich protektor piekielny, w ktorego oni totaliter[441] ufają. Aleć to i dyaboł ustąpi, kiedy Bog ma kogo skarać. W całym krolestwie szwedzkim i w duńskich niektorych prowincyach temi dyabłami tak robią, jako niewolnikami w Turczech, i co im każą, to czynić muszą i nazywają ich spiritus familiares[442]. Kiedy był posłem do Szwecyej Rej[443], zachorował mu stangret jego kochany, ktorego zachorzałego zostawił u pewnego szlachcica, mając go odebrać, powracając nazad do Polski. Ten chory leżał w jednej izbie pustej, a kiedy go gorączka ominęła, usłyszał muzykę jakąś pięknie grającą. Rozumiejąc, że to tam w inszych pokojach grają, leży; aż z myszej jamy wyskoczy jeden chłopek maleńki, po niemiecku [ubrany] za nim drugi i trzeci, aż potym i damy; muzykę też coraz to lepiej słychać, poczną tańcować po izbie. Ow woźnica w okrutnym strachu. Potym wezmą wychodzić parami i wychodzić do drzwi, aż wyszła i muzyka, wyprowadzono i pannę, zwyczajnie tak, jak do szlubu ubraną; wyszli tedy drzwiami z izby, jemu żadnej nie czyniąc wiolencyej[444]. Ow ledwie od strachu nie umiera. A potym powrocili jednego malca, ktory mu mowi: »Nie turbuj się tym, co widzisz, bo tu tobie i włos z głowy nie spadnie; my jesteśmy tu domowi duchowie. Mamy też to wesele swoje: żeni się nasz brat, idziemy do szlubu i nazad tędy powracać będziemy i ciebie też weselnego aktu uczyniemy uczęśnikiem«. Ow, nie życząc sobie patrzyć na owo spectaculum[445], wstał i założył drzwi na haczek, żeby tamtędy nazad nie powracali. Skoro tam już po owym szlubie powracają, aż drzwi zamknięte. Muzykę znowu słychać; interim[446] ruszą drzwiami: zamknięte. Wlazł jeden malusieńki szparą pode drzwi, i uczyniwszy się w oczach jego dużym mężczyzną, pogroził mu tylko palcem i, złożywszy haczek, otworzył drzwi i tak[im] się znowu, co i pierwej, traktem prowadzili i potym w owę myszą jamę po[w]chodzili. Kiedy już jakoś za godzinę czy lepiej, wyszedł znowu jeden z owej dziury i przyniosł mu na talerzu kołacza, bogato konfektami i rozenkami przeplatanego, mowiąc: »Ten młody posyłać, żebyś też zażył weselnych wetow«. Odebrał ow z wielkiem strachem i podziękowawszy, postawił wedle siebie. Przyjdą potym do niego ci, co go doglądali w jego chorobie, i ten medyk, co koło jego zdrowia chodził. Pytają: »Ktoć to dał?« Powiedział wszystkę sprawę. Pytają: »Czemuż nie jesz?« Powiada, że »się ja tego boję jeść«. Owi mu mowia: »Nie bądź prostakiem, nie boj się: dobre to rzeczy; nasi to są domownicy, nasi przyjaciele, jedz«! Ow po staremu nie chce. Wziąwszy owi kołacz, przed oczami jego zjedli, powiedając mu, że »się to tu nam często dostaje jadać od nich, a nic nam nie szkodzi«.
Zażywają oni ich tam i do roboty i do rożnych posług. W tę protekcyą Fi[o]nowie bardzo ufali, aleć nie słyszałem od żadnego Polaka, żeby się ktoremu szabla na karku wyszczerbieła; bo też zawsze przed okazyą kule przyprawiali, pocierali rożnemi świątościami.
Szliśmy nazad ku Polszcze do samego Amburka tymże, co pierwej, traktem. Widzieliśmy tam klasztor augustyański, z ktorego Marcin Luter na apostazyą[447] uciekł. Stał w nim wojewoda. Ja zaś był w tym curiosus[448], żem wszystkie miejsca, piękność i ozdobę, jako klasztoru, tak celi zrewidował; nawet i w celi, gdzie mięszkał, byłem, bośmy się kilka nas powiedzieli, żeśmy lutrowie, i dlatego nas poufale wodzili i pokazowali wszystkie miejsca owego antiquitates[449] i powiedali zaraz, co i jako się działo; my też wzdychali. Zowie się ten klasztor, jeżeli dobrze pamiętam, Uraniburgum[450]. Strukturą cudownie piękną [zbudowany] i w miejscu bardzo sposobnym do obrony, bo go oblewa srogie jezioro nakształt morza ze trzech stron; z czwartej strony tylko przystęp, i to w wielkiej rowninie. Cela w nim kożda tak piękna, żeby się mogła nazwać gabinetem krolewskiem; a jest ich z pięćset. Okna po wszystkich malowane wielkie, a po staremu jasne, bo na jednych kwaterach są rożne piktury[451] świętych Bożych, o najwięcej Najświętszej Panny, wszystko cum inscriptionibus[452], a drugie z białego, jako krzyształ, szkła. Kościoł sam tak piękny i wspaniały, że mu rownego nigdzie w Polszcze nie widzę. Ołtarze, obrazy staroświecką robotą, ale tak śliczne farby, pokosty i pozłoty, tak śliczny porządek, że i proszka na niczym nie zobaczy, rzekłby kto, jakby dopiero trzeci dzień stamtąd zakonnikow wygnano. Intrata — powiedają — wielka jest do tego klasztoru, ale też — powiedają — zakonnikow bywało 400.
Po wszystkich tedy owych celach, gdzieś jeno zajrzał, było pełno kobiet, dzieci, co to pouchodziło przed wojskiem, i okrutnie obawiając się, żeby ich nie rabowano; bo się nas bardziej bali powracających, niżeli tam przechodzących. Aleć jak obaczyli, że im żadnej nie czynią przykrości, choć w klasztorze nocowało ludzi kilka set z wojewodą i wojsko całe obozem stało przed klasztorem, już nazajutrz weselsi byli; kiedy się wojsko ruszało, powychodzili przed klasztor, błogosławili, wojewodzie dziękowali. Poszliśmy[453] stamtąd na Reineberk[454], na Bersztede[455], na Wismar[456], do księstwa Meklemburskiego, na Guszterow[457], Tomaszow[458], Zuraw[459], Tobel[460], Wistock[461], do Brandoburskiej ziemie, na Szczecin[462] ku granicy, przebierając się ku swemu taborowi w Czaplinku, alias w Tempelborku. Aleć już tabor zniszczał, bo jedni czeladź poumierali, drudzy do domow popojeżdżali, insi pożenili się, wozy sprochniały i nie wiedzieć, gdzie się co podziało.
Wyszliśmy tedy za granicę, Panu Bogu podziękowawszy, że nam dał w dobrym zdrowiu oglądać ojczyznę, i zaśpiewawszy wesoło na cześć i na chwałę imienia Wszechmogącego. Zaraz tedy za granicą poszły chorągwie sparsim[463]. Naznaczono wojsku naszemu na konsystencją zimową Wielką Polskę i Warmią. Wojsko też z pod Maliborka z Lubomirskiem, hetmanem polnym, powracało. I tak, kiedy się chorągwie mięszały w ciągnieniu rożnie, to już nie trzeba było pytać, z czyjej to dywizyej chorągiew, bo zaraz spojrzawszy, znać było: kiedy chudo, ubogo, boso, pieszo, to Maliborczykowie; kiedy zaś konno, horężno, odziano dostatnio to Duńczykowie, albo, jako nas nazywali, Czarnieczczykowie.
Nawet i owych, co od nas z granice uciekali i z nami się iść bali, Pan Bog skarał, że albo zginął, albo stracił, tu w Polszcze wojując. Dostało się tedy na naszę chorągiew Oborniki[464] i Mosiny[465] pod Poznaniem. Tam idąc, zaraziłem się łożną chorobą[466] z tej okazyej. Niesiono na noszach chorego towarzysza, ktory mnie był dobry przyjaciel, z młodości znajomy; bo jeszcze w szkołach rawskich byłem, a on też do kancelaryej[467] chodził (i z bratem jego rodzonym miałem także dobrą przyjaźń). Użaliłem się tedy owego, nie wiedząc, na co chory, a widząc, że mu trzeba było wlec się na nocleg za chorągwią milę czy więcej, prosiłem go na nocleg do swojej gospody. Zaraz tedy w kilka dni potym zachorowałem niebezpiecznie; już byli o mnie zwątpili kompania, ale przecię wielkie o mnie czynili staranie; niedługo potym począłem convalescere[468]. Przyjechawszy tedy do Poznania, uczyniłem Bogu dzięki, że mię przecię do pierwszego przyprowadził zdrowia, i za to, że mię raczył zachować w dobrym zdrowiu w cudzej ziemi, bo mię tam z Jego przenajświętszej łaski i Przeczystej Matki i palec jeden nie zabolał. Stanęliśmy tedy, poł chorągwie w Mosinach, a poł w Obornikach. Mnie się dostała gospoda w rynku, ale oboje gospodarstwo wielkie hultajstwo. Stanąłem tedy w ulicy Poznańskiej u tkacza przypisnego[469], człowieka poćciwego, u ktorego po owej chorobie mojej miałem taką wygodę: to ja tylkobym był jadał ptaszki, to ow człowiek i wszystkich z domu wysłał na rożne miejsca, tak się starając, żeby zawsze były, i wszystkie posługi z wielką odprawował wdzięcznością. Przyszedłem ci był zaś prędko ad perfectionem[470] zdrowia, tylko że czupryna precz wylazła. Ale tak mowię: »Zachowaj mię, Boże, drugi raz w życiu moim takiej choroby!«
Skończyliśmy tedy rok stary — niech będzie imię Boskie pochwalone — w Mosinach 1659.



Rok pański 1660,

daj Panie Boże [szczęśliwie], zaczęliśmy tamże w Mosinach, gdzie lubo nas postawiono było na całą zimę po tak ciężkich pracach i tak dalekiej za Baltyckie morze ekspedycyej, tedy następujące od Moskwy i od Kozakow niebezpieczeństwa [sprawiły], że nam i Bachusowego święta[471] nie dali spokojnie ućcić na konsystencyej[472]. Przysyłają uniwersały[473] już nie z gorącym rozkazaniem, ale z gorącą prośbą, przyznawając, jakieby to wojsko za ich odwagi i turbacye powinnoby mieć odpocznienie i nagrody, i prosząc przez miłość Boga i ojczyzny, żeby tego nie mieć za krzywdę, że podczas tak ciężkiej zimy przychodzi ruszać wojsko (bo już Moskwa, opanowawszy wszystkę Litwę, fortece po Podlaszu grassowali i za Warszawą się już zbierali), obiecując to dywizyej naszej w inszych okazyach nadgrodzić. Ruszyliśmy się tedy z konsystencyej. Bo przez ten wszystek czas, jak tylko dali Czarnieckiemu osobną dywizyą, uczyniwszy go jakoby trzeciem hetmanem, nigdy się nie trafiło, żebyśmy całą zimę na konsystencyej mieli odprawić, ale ustawiczne z nieprzyjacioły czyniąc eksperymenty. A po staremu zawsze wojsko było najporząnniejsze i najlepsze. Tak to Bog za szczerą przeciwko ojczyźnie błogosławi ochotę. Poszliśmy tedy nie tak prosto (jak owo zwyczajnie o żołnierzach powiedają), jako sierpem cisnął, ale magnis itineribus[474] tym traktem na Łowicz[475], na Warszawę, z podziwieniem wszystkich. Nie spodziewali się tak ochotnej po nas obedyencyej[476]. Do krola żołnierze wstępowali in veste peregrina[477], postroiwszy się ładnie, żupan z drelichu, kontusz także z drelichu, jupka[478] z rajtarskiego koletu[479], sztywle[480] z niemieckiemi cholewami prawie do pasa, kontusz po kolana. I stąd to był nastał ten stroj krotki i boty z podwiązkami, ktory stroj nazywali czerkieskiem strojem, niesłusznie, bo to właśnie my musieli czynić ex necessitate[481], żeśmy w tamtych krajach krotko się nosili, co musiało być dla samych cholew, ktore tak są długie i szerokie. Musiałoby to być straszydło, gdyby suknia długa na onych grubych cholewach odbijała się i na przodzie i na zadzie. Botow też tam polskich nie było, bo wojsko kommonikiem poszedszy, każdy w tych puścił się, co je miał na nogach, a nie mogły być tak trwałe, żeby przez ten wszystek czas dosłużyły do powrotu za granicę. Ten tedy stroj obrocił się w modę, że zaraz suknie, choć najpiękniejsze, kazano robić krotko i boty, choć polskie, to z długiemi cholewami, z podwiązkami, ktore były śrebrne, złote, rubina[mi], dyamentami sadzone, na jakie kogo mogło stać. I dlatego, żeby widziano podwiązki, to już i suknią krotko kazano robić, a wraz się tego wszyscy chwycili, nawet i szewcy, krawcy. Bo taki zwyczaj u nas w Polszcze, że choć kto suknią na nice wywroci, to mowią, że to moda, i potym ta moda ma wielką komplacencyą[482] u ludzi, poko nie przyjdzie do prostych ludzi. Co ja już pamiętam odmiennej coraz mody w sukniach, w czapkach, w botach, szablach, w rządzikach i w kożdym aparacie wojennym i domowym, nawet w czuprynach, gestach, w stąpaniu i w witaniu, o Boże święty, nie spisałby tego na dziesiąciu skorach wołowych! Co jest summa levitas[483] narodu naszego i wielka stąd pochodzi depauperatio[484]. Mogłbym tego ornamentu[485] mieć na cały wiek i dzieciomby się dostało, kupiwszy raz u cudzoziemcow; aż za rok albo i prędzej nie moda, nie tak zażywają: to psuj to, przerabiaj, albo na tandetę daj, a insze sprawuj, bo musiałbyś się w tym chyba inter domesticos parietes[486] prezentować, alias[487], między ludzi wyjechawszy, to zaraz, jako wroble na sowę: dziw, dziw; zaraz palcem pokazują, zaraz mowią, że ten stroj pamięta potop. O damach i ich wymysłach nic nie mowię, bobym tę wszystkę księgę tą zapisał materyą. I ta tedy moda weszła u wszystkich w zwyczaj, ktorą my wnieśliśmy z Daniej ex necessitate[488]. Gdy żołnierze przyjechali w tej modzie, nie mogła się w Warszawie nadziwić krolowa Ludwika[489] z frącymerem[490]; to ich tak sobie dokoła obracali a oglądali, ciesząc się. I choć też drugi miał dobrą suknią, to się ustroił w drelich pstry, kiedy kto chciał co wydrwić na krolu.
Dano nam tedy na ten czas zasług ze skarbu za dwie tylko ćwierci[491]; ktore ja odebrawszy, pojechałem do rodzicow prosto z Łowicza, trzy mile za Rawę, do Bielin[492]. Przyjechawszy zdrowo i w fortunie pewnie dobrej, witali mię z takim niezmiernym płaczem, że do godziny utulić się nie mogli. Przywiozłem tedy rożnych rarytetow do domu, osobliwie nummismata[493], ktorych tu u nas w Polszcze nie ujrzy. Damie też swojej, cośmy się w sobie kochali, pannie Teressie Krosnowskiej, podczaszance rawskiej, przywiozłem w podarunku trzewiki drewniane lipowe; kupiłem na nie umyślnie w Poznaniu pultynek[494] specyalny, sztukwarkową robotą[495], hebanem i perłową macicą nasadzany, adamaszkiem karmazynowem podklejony. I tak to oddałem za wielki rarytet cum facunda oratione[496] pana Franciszka Ołtarzowskiego[497], towarzysza i samsiada mego, ktory to wywiodł dosyć ładnie pierwej, niżeli pokazał, co tam jest intus[498] w pultynku, [i] jako nigdy w Polszcze niewidany oddaje prezent. Oni też biorąc miarę z pięknego pultynka, spodziewali się, że to tam coś dziwnego i drogiego obaczą. Mowił tedy w ten sens (lubo całej niepodobna pamiętać). »Wolentarz[499] to jest w ciele ludzkim afekt, moja wielce Mścia Panno, ktory od inszych zmysłow żadnych nie przyjmując ordynansow, swoją własną rządzi się imprezą i na ktorąkolwiek stronę zechce, i sam siebie i serdeczną może nakierować inklinacyą. Niech przez wysokie przeprawuje się Alpes[500], niech bystrych rzek przepływa nurty, niech między bezdennemi niezbrodzonego oceanu zabawia się głębokościami, ma jednak swoj cel, do ktorego uprzejmym serca swego zmierza okiem, do ktorego, choć w odległości miejsc, swoje życzliwe zwykł akkomodować intencye[501]. Takich nie omięszkując sposobow, ktoremiby swoję mogł wyświadczyć przysługę, IMść pan Pasek, brat i towarzyszysz moj, z tak dalekiej od granic ojczystych peregrynacyej[502] jakiemby miał WMM. Pannie przysłużyć się prezentem, deliberował długo. Bo przywozić z dalekich krajow to, co lubo z drogości i ceny ma wysokie u ludzi zalecenie, ale że w Polszcze zdawna znajome, nie specyał; przywozi[ć] z krajow to, czego u nas i wśrod Polski dostanie, nie moda; ale taki rarytet, ktorego jeszcze dotąd i nie widziała Polska, to jest specyał. Niech się odważny Jazon[503] złotym popisuje runem, po ktore do Kolchidy rezolwował się[504] [płynąć], czyniąc to dla swojej [korzyści]; niech Hippomenes przez wyrzucenie złotego jabłka gładkiej pozyskuje przyjaźń At[a]lanty[505]; ale tamte podarunki z tym wchodzić nie mogą w paragon. Czemuż? — Bo to tam były te specyały, żadnego w sobie nie mające rarytetu, ale z samego tylko zrobione złota. Tu zaś poszczycić się mogę, że oddaję imieniem brata mego tak niezwyczajny prezent, ktorego pewnie w krolewskich ani w cesarskich nie znajdzie skarbnicach; ktorego rownego i sama na cały swiat sławna i wymyślna strojnica, Kleopatra[506], nie zażywała i nie miała ornamenu. Co i, WMM. Panno, sama przyznasz to snadnie, tak niezwyczajny obaczywszy specyał. Prosi tedy beze mnie[507], abyś, WMM. Panno, tegoż zażywając, wdzięcznie przyjąć raczyła«.
Rozumiejąc tedy, z owego zalecania biorąc miarę, że to w owym pultynku nieoszacowany klejnot; ale skoro zobaczyli trzewiki drewniane, z wielką po staremu przyjęli wdzięcznością. Do dowidzenia ich wszystka prawie krewnych i samsiadek zjeżdżała się cyrkumferencya[508]. Odprawiwszy tedy dni Bachusowe w dobrej komitywie[509], z dobremi samsiadami, a osobliwie z tym Mikołajem Krosnowskiem, podczaszym rawskiem — on u rodzica mego, my vicissim[510] u niego — pojechałem za chorągwią, lubo [jechać nie bardzo się[511]] chciało. Ale coż, kiedy na ten czas taka była dyscyplina[512] w naszej dywizyej, że Panie zachowaj absentować się długo od chorągwie towarzyszowi, albo na stanowisko lub do obozu nie wprowadzić i nie wyprowadzić już chorągwie, pogotowi[u][513] okazyej[514] omięszkać: zaraz sąd, zaraz pokuta, zaraz do artykułow[515]; i jużby to nie oficer, gdyby ich zawsze w kieszeni nie miał. Dogoniłem tedy chorągwie i wszystko prawie jak w kupie było, chorągiew od chorągwie bardzo gęsto. Jakeśmy tedy weszli w Podlasze, Moskwa ustąpili ku Mścibowu[516], ktorzy z Trubeckim[517] [i] Słońskim[518] zabiegi czynili koło Siemiatycz[519] i koło Brześcia[520]. Przyszedł tedy ordynans od krola do wojewody, aby na dni wielkanocne tu wojsko rozłożyć brzegiem Podlasza w dobrach szlacheckich i żyć za uproszeniem[521], kto co da z dyskrecyej[522], bo już krolewskie i duchowne nie mogły sufficere[523], zrujnowane od nieprzyjaciela i od wojska litewskiego, ponieważ też i wojska dywizyj hetmańskich po stanowiskach daleko stali, byle przecię tę ścianę od Warszawy zasłonić, a być pogotowiu do ruszenia zaraz po Wielkiejnocy. Dostało się tedy nam na wytchnienie miasteczko Sielce[524] JW. Mści pana kasztelana zakroczymskiego[525], a na przysta[w]stwo trzy parafie szlachty, wszystko ubogiej. Mnie tedy deputowano z panem Wawrzyńcem Rudzieńskiem, ktory potym u nas chorągiew nosił, do pisania gospod i podzielenia owego ubogiego przysta[w]stwa. Pojechaliśmy. Przyjęto nas z chęcią nemine reclamante[526], bo tak już Litwa wprawili w tę ryzę[527] nobilitatem[528] w tamtych krajach, że ich prawie w chłopy obrocili. Stanęliśmy tam na niedzielę Środoposną[529]. Najpierwejeśmy uczynili honor samej JejMości paniej kasztelanowej, bo blisko mieszkała zaraz nad miastem, w majętności nazwanej Strzale. Sam[530] zaś mięszkał gdzieś tam daleko; bo oni osobno zawsze mięszkali, gdyż sam delirował[531] na czas, a do tego, że to jej własna majętność sielecka, gdyż była heredissa[532], z domu Wodyńska. Do ktorej jadąc, mowiliśmy sobie: »Będą bronić stancyej ratione iuris bonorum terrestrium«[533]; aleć jakeśmy powiedzieli przyczynę przyjazdu i asygnacyą pokazali, najmniejszej kontradykcyej[534] i owszem, wszelaką pokazawszy wdzięczność, uczęstowano, pozwolono. Powrociwszy do miasta, zaraz nazajutrz rewidowaliśmy gospody. Mieszczanie, że czytali asygnacyą, wiedzieli, ktore parafie dano nam w przysta[w]stwo. Owi szlachta, dowiedziawszy się, z kożdej wsi przyjechało ich po dwoch witać deputatow nomine[535] inszych swoich braci, bo tego jest i 50 i 60 domow w jednej wsi; oraz przywieźli owsow, chlebow, olejow etc., choć im o to nic nie mowiono, prosząc o respekt[536] i żeby się łaskawie z nimi obeść. Proszą jaki taki o dobrego pana do swojej wsi, spodziewając się, że to z niemi będą tak postępować, jako Litwa. Rozpisaliśmy tedy gospody we wtorek, pojechaliśmy we wsi we środę; jeździeliśmy do piątku, a po staremu nie skończyliśmy owego objeżdżenia, lubo wsi gęste i blisko siebie są, ale ich jest i po trzydzieści w parafiej. Wrocilimy się tedy do miasta, tylkośmy rozkazali, żeby z kożdej wsi po dwoch przyszło, ażeby mieli kwity poborowe[537], żeby się z nich infomować, ktora wieś więcej, ktora mniej ma gruntow. Zaraz tedy nazajutrz stanęli, ale że musieliśmy wyjechać przeciwko chorągwi, ktora nadchodziła, żeby ją wprowadzić, a oni tedy musieli czekać. Usiedliśmy tedy w niedzielę Białą[538] nad owemi kwitami po ranej mszej, pomiarkowaliśmy to do wieczora. A jaki taki o dobrego pana prosi; ten obiecuje w kontentacyej[539] gęś, ten kapłona, inszy baranka na święta. Kożdemu z osobna powiedzieliśmy sekretnie, »żeśmy tobie naznaczyli najlepszego ze wszystkich i nieuprzykrzonego towarzysza«; to ow dziękował, to pocztę[540] deklarował. I nie odeszli, ażeśmy popisali asygnacye i pooddawali kompaniej. Tak słowni byli, że cokolwiek nomine[541] swojej wsi obiecali, wszystko poodwozili w Wielki tydzień. Nawieźli tedy nam deputatom, że choćbyśmy byli nic nie wzięli na swoje poczty, tobyśmy się mieli dobrze i wielu przy sobie pożywili. Ale też zaś, kiedy przywieźli prowiant, to zaraz przy nim przyszło i 30 albo 40 szlachty. Towarzystwo zaś per respectum[542], że szlachta bracia, i znowu zaś, że dają, prowiant, a nie powinniby, to ich zasadzili, częstowali. To czasem więcej wypieli, niżeli przywieźli, ale zaś in recompensam[543] ochoty znowu przysłali, choć nie proszono. Pod niebiosa tedy wynosili, mowiąc, że to pana Czarnieckiego żołnierze anieli, a Litwa dyabli. Już tedy nie mogli się domacać żadnego złego, co się dopraszali kożdy z osobna o dobrego. Było po staremu przysta[w]stwo niezgorsze, albo raczej to (jak to u nas nazywano) wytchnienie. Jam sobie wziął wieś Strzałę, paniej kasztelanowej majętność, tam, gdzie jej rezydencya, bo sama o to prosiła. I byłem bardzo kontent z tego przysta[w]stwa; bo była pani tak poćciwa, że mi nie kazała dać chleba[544] udzielać, ale kazała mi tam mięszkać, poko się nie ruszy chorągiew. Bo też to zaraz nad miastem ta wieś i dawano wszystkiego dla czeladzi i koni, co tylko mogli spotrzebować. Ja zaś sam we dworze jadałem i pijałem w konwersacyej[545] arcyszumnej, jako w raju. Była to pani zacna, pełna poćciwości, lubo wesoła; jedyną miała corkę haeredissam[546], ktora potym poszła za Oleśnickiego, podkomorzyca sandomierskiego[547]. Na kożde święto kazała prosić kompaniej, mnie inwitowała[548], mowiła, żebym inwitował jako do swego przysta[w]stwa na karty, na taniec. Bo miała muzykę swoję i panien kilkanaście frącymernych, domow zacnych, z posagami dobremi, corkę tylko jednę, dziedziczną na kilkakroć sto tysięcy, o ktorą począł się był starać potem Stefan Czarniecki, starosta na tenczas kaniowski. Wkroczył był w tę konkurencyą ex mente[549] pana wojewody, stryja swego; wyprawił go był na te komendy z obozu bogato, z kupą grzecznych żołnierzow, aleć nie poszczęściło mu się; znać nie było wolej Boskiej. Powiedano mi potym, że się dlatego nie udał, że bardzo humorem i marsem narabiał; poszła zaś tegoż roku za Oleśnickiego, podkomorzyca sandomierskiego. To przysta[w]stwo widziało mi się dniem jednem, że to w dobrym bycie, i takiego drugiego przez wszystkę służbę nie miałem; bo mi i wozy naładowano takimi specyałami, jakich nie w obozie, ale przy domowych tylko wczasach zażywają, i do obozu pod Kozierady[550], poko my tam stali, bo tylko mil 6, przysyłano. Dosyć na tym, żeby tego nie wyświadczyła lada jaka matka. Mąż tej zacnej paniej, ten to pan kasztelan zakroczymski, ludzki był to człowiek, wielce dobry żołnierz i mąż doświadczony, tylko że mu się to głowa była napsowała, i dlatego osobno od siebie mięszkali, tę tylko jedną spłodziwszy corkę. On swojemi rządził majętnościami, a ona też swojemi i kożde z nich osobną chowało asystencyą[551]. Był to taki bitny mąż, poko zdrow, że się go wszyscy bali. Trafiło się raz, że chorągiew Karola Potockiego, dobrze okrytą[552], wybił wstępnym bojem, samodziesięć[553] tylko wyjechawszy i opowiedziawszy ich, że »nie w mojej wsi, żebyście nie mowili, że w kupę ufam, ale w polu was czekać będę«; i tak uczynił. Zjechawszy się, wyzwał porucznika. Odjechawszy od chorągwie, rzekli sobie: »Na szable«. Ujechał go, ciąn dwa razy mocno, aż z konia spadł. A w tym skoczyła chorągiew hurmem; wytrzymał im, a poty[m] z ową swoją watahą jak począł ich łamać, nasiekł, nabił, chorągiew wziął i kotły[554] i odesłał to hetmanowi. Nie czynił on nic złego, jako to szaleni czynią, ale tylko uczynił się jakiemsić okrutnie nabożnym. Przyszywszy na czapce pasyjkę[555], to idąc przez kościoł lubo przez izbę na nikogo nie wejrzał, nikomu się nie skłonił, tylko tak obiema rękami podniosł przed oczy owę czapkę z pasyjką i w nię patrzył; chłopiec zaś przy nim szedł z mieczem tudzież podle boku. A nigdy się nie rośmiał, bo słudzy powiedali, co mu po kilkanaście lat służyli, że go nigdy śmiejącego nie widzieli. U żony bywał, ale nocować nigdy nie chciał; obiad, wieczerzą zjadszy, pojechał na całą noc o cztery mile do domu. Wymowił też czasem mądrze, czasem głupie. Przyjechał raz do żony w obiad, było nas u stołu czterech towarzystwa. Dano znać, że JMść przyjechał; ja rzekę: »Mścia Pani, wynidziemy witać?« Ona powie: »Nie trzeba, czynić się tego niegodnym«. Wszedł tedy do izby z ową powagą i z nabożeństwem, trzymając czapkę z krzyżykiem przed oczyma; prosto do swojej JMści przyszedszy, klęknął na kolana, ona mu głowę ścisnęła, jako biskup, bo taki był zwyczaj; klęczałby tak długo, pokoby tego nie uczyniła. Siedział wedle JMści towarzysz nasz wielce grzeczny, stary już, Kościuszkiewicz, Wołyniec, osoba wielce poważna; hoży[556], wysoki, broda do pasa. I mowi do tego Kościuszkiewicza, wstawszy: »Czołem, Mości Panie Hetmanie!« Towarzysz odpowie: »Czołem Mości Krolu«! i podali sobie ręce. I potym spyta: »A JMść pan Pasek jest tu?« Ozwę się: »Jam jest sługa WMM. Pana«. Podał mi także rękę, ja jemu, i rzecze: »Domyśliłem się też zaraz, że to WM. Pan, gdyż mi powiedano, że młody«. I dalej mowi: »Jam tu przyjechał, abym dziękował WMM. Panu, że tu jesteś opiekunem żony mojej«. A ow miecz zaraz mu pod łokciem chłopiec trzyma. Odpowiem: »Nie uzurpuję[557] sobie tej godności, żebym miał być protektorem JMści, ale poddanych WMM. Pana, na ten czas w moim zostawających przysta[w]stwie«. A potem mowi: »Tak trzeba, tak Bog kazał z nieba«. Rzecze Kościuszkiewicz: »Mści panie kasztelanie, WMM. Pan, jako gospodarz, racz usieść i nam też rozkaż, bo połmiski poziębną«. — »Zgoda, Mści Panie Wojewoda, i ja też jeszcze nie jadł«. Podawszy owej kompaniej rękę, ktorych jeszcze nie witał, co wedle Kościuszkiewicza siedzieli, poszedł do samych drzwi. My się tu ruszamy, prosiemy wyżej. Żona mowi: »Daremna turbacya, bo tego żadną miarą nie uczyni i pojedzie; taki u niego zwyczaj«. Siedział tedy za wszystkiemi sługami żoninemi i za naszą czeladzią; jadł, pił dobrze, a z kozdym kieliszkiem to pierwej do żony poszedł o pozwolenie, to klęknął i głowę mu było trzeba ścisnąć. Prawił jedno ku rzeczy, drugie nicpotem, a miecz zaraz podle boku z chłopcem, na ktory ja miałem pilne oko, bo to przecię z szalonym dziwna sprawa. Jak po obiedzie, rzecze: »Jaśnie Wielmożna Moście Pani i Dobrodziejko, albo to Wść muzyki nie masz, że nie wesoło?« Odpowie: »Są, Mści Panie, ale stron za co nie mają kupić«. Rzecze: »Wołaj ich do mnie, Brzeski«, i sięga do kieszeni, co miecz trzymał, owemu chłopcu, dał im 3 czerwone złote; dopiero przyszli i grali. W taniec tedy poszli, kłaniali mu się, a ow zegnał owym krzyżykiem a pił. Skoro podpieł, to już i słowa do nikogo nie przemowił, tylko odjeżdżając, znowu przed żoną klęknął i pojechał. A ona poczęła płakać z tego żalu, że to przecię, miawszy przyjaciela[558], jakby go nie było, kiedy nie z takiemi jest, jako ludzie, postępkami. — Poko jeszcze nie odjechał, rzekł mu towarzysz nasz, pan Łącki, Litwin: »Czemu też WMM. Pan w domu swoim nam nie dopomagasz wesołości?« On, uderzywszy dwoma palcami w miecz, odpowie: »Ja z tą tylko jedną panną zwykłem tańcować; gdybym z nią poszedł, mogłoby to się komu w ordynku[559] uprzykrzyć«. Dał mu tedy pokoj i nie inwitował go już więcej do tańca. Powiedano, że on i w domu, podpiwszy, każe muzyce grać, a z mieczem rożne sztuki szermierskie wyrabia, to przystępując, to odstępując, i tak długo, poki się nie zmorduje. Szermierz był doświadczony, tak po nim powiadają.
Stojąc tedy w Sielcach, umarło nam dwoch towarzyszow, starych żołnierzow: pan Jan Rubieszowski i pan Jan Wojnowski. To jest mirabile[560], że ci dwaj ludzie tak z sobą żyli, że jeżeli się temu dobrze powodziło, to i temu; jeżeli temu źle, to też i temu. Obadwa byli Mazurowie, obadwa starzy, obadwa żołnierze, obadwa Janowie, obadwa żonaci i podle siebie w regestrze[561], obadwa jednej fantazyej. Pod Chojnicami[562], gdy nas Szwedzi w nocy napadli[563], obudwu porąbano i rapirami pokłuto, za umarłych na placu zostawiono; obadwa się z tak ciężkich szwankow wyleczyli wraz, obadwa krolowi za pogrzeb dziękowali. Bo krol, widząc po okazyej[564] tak cięzkie ich pokaleczenie, kazał im dać 600 złotych, mowiąc, że to daje na pogrzeb, nie na kuracyą. Przy podziękowaniu potym po tysiącu złotych wzięli od krola i wojnę kontynuowali i w Daniej z nami byli i, jakoby pactum[565] mając szczęścia i nieszczęścia między sobą, wraz obadwa w Sielcach zachorowali i jednego dnia pomarli. Gdy im tedy ostatnią należało oddać usługę, Jan Domaszowski sprawił im pogrzeb taki, porucznik nasz, jako senator nie może mieć foremniejszego, in praesentia[566] okolicznej szlachty i żołnierzow, także wiela duchowieństwa, w kościele sieleckim. Ex mente[567] tedy porucznika i kompaniej mnie, jako Janowi także, kazano zapraszać na chleb żałobny[568] gości. Zacząłem tedy takiem sensem, niebardzo mając czasu do przygotowania należytego — bo mi owa moja stancya była impedymentem, będąc provocatus[569] coraz to w karty, to w szachy, to w arcaby, alem się przecię starał, żeby było nie podrwić, bo wiedziałem, że miała być ludzi frequentia[570], wiedziałem i to, że miał od gości mowić pan Gumowski, podczaszy, wielki orator[571], a od wojska zaś kondolencyą pan Wolborski, porucznik starosty dobrzyńskiego, Rokitnickiego — zacząłem tedy:
»Ktoreby tej konstytucyej oponować[572] wolumina[573], przed ktoremi uskarżyć się parlamentami, u ktoregoby z najpotężniejszych świata tego monarchow szukać protekcyej od nieuchronnej na ludzki narod śmiertelności opresyej, nie wiem, sposobu nie znajduję; ale widzę, że ani prawo nikogo w tym sekundować[574] nie może, kiedy czytam hieroglifika[575] rzeczypospolitej genueńskiej: Parcam falcitenentem minaci manu superbam[576], pokazującą inscriptionem[577]: «Leges lego, reges rego, iudices iudico«[578]. Ktoż się takiej sprzeciwić może potencyej? Zgoła, dla ceremoniej tylko, rownemu przed rownym, człowiekowi przed człowiekiem, śmiertelnemu przed śmiertelnym swojej użalić się dolegliwości, potym zamilczeć i przestać, ponieważ diutius accusare fata possumus, mutare non possumus[579]. Prawda, że to jest ciężka dyssocyacya[580], kiedy wrodzone krewności nie wytrzymają koligacye, kiedy voto komprobowane[581] rozrywają się miłości związki, kiedy ociec syna, syn ojca, towarzysz towarzysza odstępować musi najpoufalszego. Ale coż z tym czynić, kiedy to ludzkiej [naturze] taką qualitatem[582] przypisuje Arystoteles profesyą: »Homo est imbecillitatis exemplum, temporis spolium, fortunae lusus, inconstantiae imago, invidiae et calamitatis trutina«[583]. Ciężki to jest wprawdzie na chorągiew noszę klimakter[584] dwoch razem tej matce tak dobrych pozbywać synow; ciężki i nieznośny ojczyźnie paroksyzm[585], takich przez niedyskretne fata simul et semel[586] uronić wojennikow, ktorzy jej periculosissima incendia[587] hojnie swoją w kożdych okazyach gasili krwią; przykra całej kompaniej iactura[588] tak dobrych, poufałych, nikomo nieuprzykrzonych, w kożdej z nieprzyjacielem utarczce podle boku pożądanych i do wytrzymania wszelkich insultow[589] doświadczonych postradać kawalerow. Ale, ponieważ sama litera święta taką całemu światu podaje paremią[590]: Metenda est seges, sic iubet necessitas[591], dlategoż necessitatem ferre [potius], quam flere decet[592], majac prae oculis[593] konstytucyą umowionego ante saecula[594] ziemie z niebem pactum[595], że nam tam deklarowano morte renasci[596], że nam tam obiecują ad communem powrocić societatem[597]. Veniet iterum, qui nos reponat in lucem, dies[598]. Było to prawo w dawnym ateńskim państwie, że się nie godziło zmarłego oddawać ziemi żołnierza, pokoby wprzod jako [w] najzgromadniejszej frekwencyej z swoich nie był chwalony condigne[599], i dokładają tam: Laudabatur ab illo, qui erat militum doctissimus et rotundo ore[600]. Gdyby przyszło na tym miejscu stricte[601] obserwować tamtych ludzi uzancę[602], przyznam się, żeby mi ciężką musiała przynieść konfuzyą na mnie prostaka włożona od oficera mego prowincya[603], albowiem więcej ten sławy ujmuje, kto czyje sławne i światu widoczne nie tak dostatecznie, jakoby potrzebowały, chwali actiones[604]. Ale że ferreus Mars aureos calcat contemnitque fastus[605], dlategoż choć nieudolna Minerwa[606] moja, tumanem saletry zakurzona i surowością impetów baltyckich świeżo zhukana[607], rezolwowała się chwalić swoich kommilitonów[608], ś. p. JMści Pana Jana Rubieszowskiego i JMści Pana Jana Wojnowskiego, lubo indigne[609], jednak dignissima ś. pamięci gesta[610]. Ktorzy z młodości zaraz swojej, ledwie, tak rzec nie mogę, że prawie a cunabulis[611], bo w chłopięcych latach, nie wdając się [w] pieszczonej Pallady instytucyą[612], udali się ochotnie do przykrej krwawej Bellony[613] palestry[614]. Tym zabawom [oddani], naturaliter[615] emulującemu najmniejszego czasu nie udzieliwszy Apollinowi, starych polskich wojennikow trybem, jako generosae aquilae pulli[616], ostrego za dyrektora obrali sobie Gradywa[617], jemu plenarie[618] swoj cały obligowali wiek, jemu siebie za dożywotnią konsekrowali wiktymę[619]. Bo merlińskie[620], cecorskie[621], żołto-wodzkie[622] już za towarzysz[623] odprawiwszy okazye, w niezliczone potem rożnych na ojczyznę następujących nieszczęśliwości wdali się labirynty, o ktorych gdyby singillatim[624] mowić przyszło, całodziennego o kożdej z tych okazyj nie dosyćby było dyskursu, kiedy owe korsuńskie[625], zbaraskie[626], batohowskie[627] tak ciężkie na ojczyznę przepłynąwszy inundacye[628], tak nieszczęśliwe na stan rycerski strawili klimakteryki[629]. O ktorych eius saeculi[630] żołnierzach takie było powstało axioma[631], że kto z tych okazyj zdrowo wyszedł, jeżeli przedtem nazywano go sokołem, mogł bezpiecznie tytułować feniksem. Nie dosyć na tym chciwemu sławy animuszowi magnae mentes in ardua quaeque obstinatius[632]. Nie ustraszyła ich w owych przeszłych kampaniach saevientis fortunae ferocitas[633], idą dalej w owe beresteckie[634], białocerkiewskie[635], mohylowskie[636], żwanieckie[637] okazye i tam synowie dobrzy dla ojczyzny krwie i zdrowia swego nie żałują. O takich to znać żołnierzach gdzieś tam napisano: Viri proprium est maxime fortitudo; eius munera duo potissimum sunt: mortis dolorisque contemptus[638]. Nuż dopiero jak nastąpiły szwedzkie, moskiewskie, węgierskie wojny, co rzekę o owych ruszenickich[639], grodeckich[640], wojnickich[641], gołębskich[642], wareckich[643], gnieźnieńskich[644], magierowskich[645], czarnoostrowskich[646] i inszych wielu okazyach? Z jaką tam rezolucyą i z jakim prezentowali się męstwem, jako hilari fronte[647] wszelakie ponosili adversitates fortunae et iniurias caeli[648], już w tem, jako koło poźniejszych okazyj, nie trudno o wielu ad testimonium okulatow[649]. Tymby to zacnym kawalerom przypisać, co Aleksandra Wielkiego żołnierzom: Ubi miles contemptor opum et divitiarum bella gerit disciplina et paupertate magistra, fatigato humus cubile, cibus, quem occupat, satiat, tempora somni arctiora, quam totius noctis[650]. W tych zacnych kawalerach widział świat pomienione atrybuta[651] przy nieskąpem zawsze krwie i zdrowia swego szafowaniu. A osobliwie też już pod Chojnicami[652], plus quam satis[653] od ręki nieprzyjacielskiej otrzymawszy, circumventus multitudine[654] Rubieszowski, czterdziestą kilą razow strzelanych, sztychowych i rapirami sieczonych, na pobojowisku położony za nieżywego, ktorego gdyśmy w kilim[655] z placu zbierali, bo ten zacny kawaler do połbokow prawie w swojej pławił się krwi tak, że w niej ledwie nie spłynął, lubośmy wszyscy rozumieli, że po tak ciężkim pokaleczeniu już też obmierzi sobie wojnę, ale nic to, virescit vulnere virtus[656], jako mowią, piłka a męstwo bite większy impet bierze. Nie ustawa odważny Cynegirus[657] w przedsięwziętej imprezie, Kodrus[658] zdrowia pozbył dla ojczyzny i stąd mają na cały świat wieczystą sławę i zalecenie — a ten wszystko pokaleczone ciało niesie do ostatniej za ojczyznę wiktymy[659]. Kąpała Tetis Achillesa[660] w jakichsić tam wymyślnych wodkach, żeby go żadne zabić nie mogły horęże; ja tak bezpiecznie moralizować mogę, że tego to Achillesa, naszego ulubionego kommilitona, poważniejsza jakaś od tamtych przyprawnych wodek krwie Chrystusowej konserwowała kąpiel i od tak ciężkich szwankow zginąć nie pozwoliła. Nie wywodzę tu genealogiej, bo i tak podobno naprzykrzyłem się czasowi, choć o sam[em] tylko życiu ich dosyć laconice[661] namieniwszy, wielką sławę, jako wielki dzwon, w sam tylko brzeg minutissima stipula[662] dotykając. Sufficit[663], że zacną wojewodztwa mazowieckiego porodzili się szlachtą, ktorych urodzenie choćbym wywodzić chciał, nie mogę, bo mi nie pozwala czas i licha moja facundia[664]. Ponieważ magnorum non est laus, sed admiratio[665], krotkiego tylko, jako niegdy Sallustyus ad Carthaginem[666], do tych przezacnych familiantow zażywszy apostrophe[667]: De vestra quidem laude melius est tacere, quam pauca loqui[668], to tylko przydam, że kto tak wiek prowadzi, jego nobilitas jest duplicata[669]. Illi vere sunt nobiles, qui non solum genere, sed etiam virtute sunt nobiles[670]. A teraz chwalebni tumulandi[671], w wiekuistą zabrawszy się kompanią żegnają przez mnie wojsko wszystko, jako swego palaestram[672] życia. Żegnają chorągiew matkę i miłą swoję kompanią, z ktorymi rownie wdzięczno im było i adversa, i prospera[673] ponosić. Żegnają wszystkich krewnych i swoję pozostałą posteritatem[674], życząc, aby non alia methodo[675] postępując i ojczyźnie służąc, dni wieku swego prowadzili. Żegnają wszystkich WMM. Panow, na to miejsce zgromadzonych, dziękują wielce, że jako chrześcijanom chrześcijańską wyświadczyć raczyliście usługę, ostatnie światu dając vale[676], nowej zaś wieczności salve[677]. A że się tam ktoś ważył o sobie mowić: Non totus moriar, multaque pars mei vitabit Libitinam[678], toż nasi commilitones meruerunt[679] u świata i do WMM. Panow swoje przesyłają supplices [preces][680], ażeby merita[681] ich in dulci WMM. Panow nie obumierały recordatione[682], ponieważ mens et gloria non queunt humari[683]. A po tych WMM. Panow fatygach i wyświadczonej pie defunctis[684] łasce, żebyście WMM. Panowie in domum luctus[685] swojej nie raczyli denegować prezencyej[686], imieniem JMści pana porucznika i całej kompaniej uniżenie proszę«.
Jakem ja skończył, mowił pan podczaszy Gumowski bardzo facunde, erudite[687]; ale że sobie pomieszał sens et connexiones[688] i zaraz to było znać, kto się znał na rzeczach, praecipue[689] duchowni postrzegli tego, omawiał się potym kształtnie, narzekając na mnie, żem mu wziął kilka probacyj[690] do jego mowy należących i już je musiał wyrzucać te, ktore ode mnie słyszano. Przytoczył to, jako jest ciężka rzecz architektowi, kiedy mu kto do złożenia fabryki już przyciesane, heblowane weźmie drewno. Domyślili się wszyscy tego terminu i bywało tak często, że orator oratorowi zabierze materyją. Od wojska zaś miał kondolencyą[691] pan Wolborski, porucznik starosty dobrzyńskiego[692]. Tak tedy pochowawszy owych Arcades[693], na poczet pana Rubieszowskiego przyjechał pan Wąsowicz, jego krewny; a zaś pana Wojnowskiego poczet i zasługi żonie odesłano.
Przyszły potym do ruszenia uniwersały, żeby się chorągwie ściągały pod Kozierady; bo też już i o Moskwie były wiadomości, że się kupili. Stanęliśmy tedy pod Kozierady na trzy niedziele przed Świątkami[694]. Wojsko piękne i dobre, tylko że, jak lutrzy mowią, pusillus grex[695], bo nas tylko 6.000 było w dywizyej pana Czarnieckiego.
To cudowna, że kiedy mi zbudowano chłodnik[696] przed namiotem z brzezowego chrostu, zaraz w tenże dzień począł sobie robić gniazdo trznadel u samych drzwi mego namiotu, w płocie owego chłodnika. Jawnie na gniazdo nosił między gęstwą ludzi i zbudowawszy je, nasiadł na swoich jajkach i wylągł je. W owym chłodniku był stoł, z tarcic na soszkach[697] zrobiony; u tego stołu jadano, pijano, karty grywano, strzelano czasem, wołano, a ptak siedział, nie bał się najmniejszej rzeczy, choć zaraz w rogu stoła; gdy mu się jeść chciało, to przed rumakiem zbierał owies. Wysiedział tedy owe (s) swoje potomstwo, wychował i sprowadził. Wszyscy mowili, że to znak jakiegoś znamienitego szczęścia. Aleć było szczęście, lecz ptakowi, co się spokojnie wylągł, ale nie mnie; bo mię takie ogarnęły kłopoty, z ktorych ledwiem wybrnął i po staremu z wielkim fortuny mojej uszczerbkiem. Bo jak pod Kozierady zaczęły mi się kłopoty i szkody, tak ad decursum anni[698] nie opuszczały mnie. Towarzystwo tedy regimentarskie[699], panowie Nuczyńscy, pili u brata swego ciotecznego, u pana Marcyana Jasińskiego, towarzysza naszego; mnie też tam był zaprosił na tę ucztę pan Jasiński. Bodejby jej nie było! Dopiwszy tedy mocno, począł mi Nuczyński wielkie dawać okazye[700]. Ja lubom tak był pijany, jak i oni, rzekę do Jasińskiego: »Panie Marcyanie, nie miałeś mię tu Wszeć po co prosić, kiedy przyczyny[701] dają i miodem oblewają«. I wyszedłem z szałasu, chcąc uść licha, to tylko wymowiwszy: »Kto ma do mnie pretensyą jaką, wolno mi powiedzieć jutro, a nie po pijanu«. Jużem tedy w poł drogi, dogonił mię Nuczyński: »Bij się ze mną!« Odpowiedziałem: »Panie bracie, nie bardzobyś ci Wszeć leniwego uznał, ale dwa są impedymenta[702] jeden, że tu oboz[703], druga, że tu szable nie mam, bom poszedł do towarzysza swego na posiedzenie, nie na żadną wojnę. Ale tak, jeżeliby to nie mogło być inaczej, jutro rano, a za obozem, nie w obozie«. Idę tedy do swego szałasu, onego zaś jego wyrostek hamuje, przytrzymał. Dawszy on wyrostkowi pięścią w gębę, wydarł mu się, przyszedł za mną. Musiałem wyniść, szablę wziąwszy. Co na mnie przytnie, to mowi: »Zginiesz«. A zaś mowię: »Pan Bog tym rządzi«. Za drugim czy za trzecim ścięciem dosiągłem mu palcow i mowię: »Widzisz, żeś znalazł, czegoś szukał«. Rozumiałem, że się tym będzie kontentował. On, czy tego nie czuł, jako pijany, czyli też chciał się zemścić, skoczy znowu do mnie, machnie raz i drugi, a już mu krew na gębę pluska. Jak go tnę przez puls, wywrocił się. A wtym dano znać do pijanych, ktorzy rozumieli, że na przechod wyszedł. Leci młodszy brat, pocznie gęsto i często przycinać. Pan Bog zaś patrzał na niewinność. Zetrzemy się z sobą: i ręka, i szabla upadła. Kompania też powypadali już po harapie[704]. Przyjdzie potem Jasiński, gospodarz tej ochoty, rzecze mi: »A zdrajca! pokąsałeś mi braci! Pocieno[705] ze mną!« Rzekę: »Czego szukali, znaleźli«. Począł wołać szable, bo nie miał jej przy sobie, a za rękę mnie prowadzi. Kompania perswadują: »Tyś gospodarz; powinien byś był te rzeczy medyować[706]. Nie czyń tego«. Żadnym sposobem perswadować sobie nie da, prowadzi mię. A tym czasem szablę mu chłopiec przyniosł. Po prostu bałem się go, bo w oczach całej chorągwie przed kilką niedziel Pawła Kossowskiego, naszego towarzysza, posiekł. Wyszarpnę mu tedy rękę, stanę osobno i mowię: »Com ci winien? Zaniechaj mię«! Towarzystwo go trzymają. Jak pchnie Drozdowskiego, puścili go: »Id[ź]że, aż cię zabiją«. Była tedy rzeczka wąska, przez którą trzeba było przechodzić, i kładki przez nię wąskie położone. »Tam jeno, tam przejdziewa sobie, aż pod on las; kto kogo położy, żeby się już nie wracał do obozu«. Popchnie mię na owe kładki: »Id[ź]że ty wprzod!« Tylko wstąpię na owę ławkę, tnie mnie z tyłu w łeb, tylko że aksamit wenecki przedni był, P. Bog zachował, że nie przeciąn, tylko trochę w jednym miejscu aksamit puścił, a dalej pręga tylko, jak biczem ciąn. Zamroczył mię jednak, żem spadł z owej ławki w wodę. Umknę się tedy z owego miejsca, bojąc się, żeby mi nie poprawił, i na tamtę stronę dobywam się, mowiąc: »Boże, widzisz moję niewinność«. Jeno co wynidę z wody, a on też już ławki przeszedł. I mowię: »A, milczkiem to kąsasz, pogański synu!«[707] Idzie do mnie: »Wnet cię tu lepiej będę kąsał«. A tu z obozu powychodzili, patrzą, bo wszystkie chorągwie do owej rzeczki stały. Przytnie na mnie potężnie, aż mi zadrżała szabla w garzci; wytrzymałem zakład. Ścięniśmy się z dziesięć razy; nic ani temu ani temu. Mowię: »Dosyć tego, panie Marcyanie«. On rzecze: »O taki synu[708], nie uczyniłeś mi nic, a mowisz dosyć«. Tak P. Bog dał, że po owym wymowieniu, samym końcem szable dosiągłem go przez jagodę i odskoczyłem się od niego. Tymże bardziej dopiero na mnie natrze; jak też urwę go w łeb, jakby nie był na nogach. Dopiero go płazem pocznę walić na ziemi, wziąwszy w obie ręce szablę. A tu dopiero kompania leci spod naszych i spod inszych chorągwi, mowiąc: »Stoj, nie zabijaj«! Dałem mu z pieńdziesiąt razy płazą, niżeli przybiegli, za owęż zdradę, co mię z tyłu rąbnął w głowę. Była to w ten dzień kryzys tak zła, że z piętnaście pojedynkow odprawowało się pod rożnemi chorągwiami. Mnie zaś P. Bog w ten dzień w oczywistej swojej miał protekcyej, kiedy mię zachował od szwanku, z trzema mężami pojedynkując. A nie z żadnego to stało się męstwa, ale tylko z tego, że Bog na niewinność moję respektował[709]. Wiele takich pamiętam przykładow, że »zawsze ten przegraje, kto przyczynę daje«[710]. Kto będzie po mnie sukcesorem tej książki mojej, przestrzegam i napominam, żeby się tym moim i wielu inszych temu podobnych przykładow budował, żeby nigdy i najlichszego lekce nie poważał, żeby, choćby był mężem najdoświadczońszem, ufając siłom i męstwu swemu, nigdy okazyej nie dawał i z pysznym sercem nie chodził na pojedynek: bo niech wie o tym, że go się lada kto nabije. A gdy zaś z pokorą swojej upominać się będzie krzywdy i honoru, wzywając na pomoc Boga, zawsze wygra. Na wielu inszych i sam na sobie doświadczyłem się tego. Ile razy dałem okazyą, zawsze mię wybito; ile razy mnie kto, zawsze zwyciężyłem. Tak ci dałem jednanym sposobem za bol i za rany ich, że to jes[t] practicatum axioma[711]: »Bity płacze«, złotych 1200, z osobna zastąpić[712] curolika. Jasińskiemu nic za gębę[713]; jeszcze go surowie osądzono: »Żeś ty, gospodarzem bywszy, i gościom dopuściłeś się bić, nie rozwadzając ich, i sam jeszcze wyzwałeś na pojedynek, za to daj do Brześcia bernardynom złotych 600 i w pancerzu stać przez trzy msze w święto, szablę trzymając«.
Potem wyprawiono Skrzetuskiego[714] na podjazd z komenderowanemi ludźmi, po dwoch towarzyszow z pod chorągwie; bo też już były wiadomości, że Moskwa zbita[715] [pomyka] się już bliżej ku nam. Poszedł tedy podjazd i potkał się z chorągwią Słońskiego. Chorągiew moskiewską, bardzo okrytą, zagarniono. Powracając tedy nazad, obawiali się tedy pogoni; szli całą noc. Skoro też już oddniało, stanęli pode wsią; na łąkach konie paśli, sami też, jako sturbowani[716], co żywo do spania, Moskwę wartą dobrze opatrzywszy. Był tedy dwor szlachecki nad rzeką blisko; pojechało tam kilka czeladzi, chcąc się pożywić. Chcieli tam coś wziąć gwałtem, nuż po sobie, uczyniwszy hałas, strzelanie. Podjazd się potrwożył, rozumiejąc, że Moskwa u koni już jest; aleć potym dowiedzieli się, co jest. Wolski Łukasz, Rawianin, towarzysz krajczego koronnego[717], porwawszy się ze snu, jak dopadł konia, tak też zaraz i w rzekę prosto skoczył, a przepłynąwszy, że się i rozespał, i bojaźliwego był serca — bo to drugi, nie porachowawszy się [z] swoją fantazyą, zaci[ą]gnie się do wojska, a podobniej żeby w domu kury sadził, a kanię od kurcząt odganiał —, nie obejrzawszy się, co się dzieje, skoczył w las i przyjechał dwiema dniami przed podjazdem, potrwożył wojsko okrutnie. Pozbiegaliśmy się tedy co żywo do wojewody i on też przyszedł czynić relacyą. Pyta go Wojewoda: »Co się to tam stało?« Ow prawi jeszcze na większy żal, jako byli nabrali Moskwy ze 300, jako chorągiew ze wszystkiem zagarnęli, jako mieli wielkie zdobyczy, a potym przyszła pogoń, zastała śpiących, obskoczyli i wycięli w pień; drudzy się w rzece, nad ktorą popasali, potopili. Pyta Wojewoda: »A Skrzetuski czy żywcem wzięty?« On mowi, że na oczy swoje widział, kiedy Moskwicin do niego strzelił, a potem go ściąn, »bo stałem długo, przepłynąwszy rzekę, i widziałem, że nikogo żywcem nie puszczono«. Jam nie mogł wytrwać i mowię: »A ciebie czemu nie zabito?« Wojewoda się na mnie otrząsnął: »Dajcie pokoj«. Ale sam go pyta: »Jakeś uszedł?« Odpowie: »Bom nie spał, do tego konia trzymałem w ręku i zaraz uderzyłem wpław; jednak strzelano za mną kilkanaście razy, P. Bog jednak zachował mię«. Pyta: »Co za potęga mogła być tamtego podjazdu?« Powie: »Nie podjazd to, Mści Dobrodzieju, ale wszystka potęga Chowańskiego[718], bom widział wszystko prawie wojsko: okryło pola jako obłok, drugie pułki jeszcze się z za gory pokazowały. I szlachcica napadłem uchodzącego, ktory też powiedział, że z wszystką potęgą Chowański idzie«. Zalteruje[719] się wojewoda, ale nie pokazuje po sobie, mowi: »Pan Bog z nami! Nic to, panie strażniku; kazać otrąbić, żeby zaraz stada sprowadzano«. Tu trąbią, tu w obozie krątwa[720] sroga; stada o kilka mil od obozu, prawie kożdej chorągwie osobno. Tu kożdy nos zwiessił, myśląc sobie: »Pierwsze nieszczęście«. Wolskiego pytają kożdy o swego towarzysza; powieda, jaką ktory śmiercią ginął, zgoła pełno strachu, żalu i konfuzyej[721].
Poszliśmy do chorągwie, kożdy koło siebie czyniąc porządek; do stad co żywo leci i na koniach i piechotą. Przyjdę, aż moj czeladniczek mego siodła rumaka. Pytam: »A to na co?« Odpowie: »Po konie pojadę«. Kiedy go to obuchem[722] zajadę: »Poganinie, droższe moje zdrowie, niżeli wszystkie konie; albo tam nie masz trojga czeladzi przy koniach? Będą insi swoje brać, pobierą też i moje, a ja tu konia u kołu trzymam od wielkiej potrzeby. A kiedy co napadnie, a ty mnie i tego weźmiesz?« Rozporządziwszy u siebie, poszedłem znowu do wojewody. Idę, minę bazar[723], aż Wolski u Ormianina waży łyżki śrebrne, zdobyczne. I mowię mu: »Panie Łukaszu, a nasz Jaworski czy nie uszedł też? Bo on przecie zawsze ostrożny i na dobrym koniu«. Aż on powieda: »Jako Waszeć ucho swoje widzisz, tak już Waszeć obaczysz pana Jaworskiego«. Mowię: »Dla Boga, panie Łukaszu, czyś się też nie omylił, albo jakim sposobem nie odłączył się od podjazdu, bo ja wiem, żeś ty dawno wicher«. Począł znowu toż potwierdzać coć i pierwej zmier-zać się, oraz i gniewać. Dałem pokoj, idę do namiotow; aż ksiądz Piekarski: »Stoj« — rzecze — »zła nasza, panie bracie«. Ja rzekę: »Panie bracie, pamiętajże Wasze, że w tej Wolskiego relacyi połowy prawdy niemasz, bo ja naturę jego znam, że rad klimkiem rzuci«[724]. A wtem wojewoda wynidzie z namiotu, brodę kręci; a już to był znak alteracyi albo gniewu. Przymknąwszy się do księdza Piekarskiego, rzecze: »O czymże?« Powie mu ksiądz moje słowa. On do mnie: »A że to ma vitium[725] Powiem, że to natura jego taka jest i ojca jego, ktory jest poborcą rawskim; nawet w szkołach nazywaliśmy go: »generał nugator«[726]. Uderzy się wojewoda ręką po aksamicie i rzecze: »A toż i ja tegoż zdania; bo jeżeli ich podjazd dognał, niepodobna, aby ich miał tak osaczyć, żeby mieli wszyscy zginąć. Ale żeby wszystka potęga, to niepodobna, bo ja mam wiadomości, że dopiero jutro ostatniemi siłami na szturm do Lachowiec[727] gotowali się i dopiero im drabiny i insze rekwizyta[728] zwożono, bo wszystko to byli potracili u pierwszych szturmow«. Zaraz go potem kazał wołać; aż mu mowi jeden: »Bracie, czy się Waszeć nie omylił? Garłowa sprawa wojsko potrwożyć«. Rzecze: »Zdrowie moje, szyja moja, jeżeli się inaczej pokaże«. Tak tedy inter spem et metum[729] od samego rana całe wojsko jako powarzone. Stada, ktore bliżej były, sprowadzają; drudzy bez swoich tęsknią, wyglądają. Chorągwie ordynują na podjazd, aż się zemknęło ku wieczorowi. Zachodzi tedy słońce, aż widać z tamtej strony kogoś, i mowię: »Anoż, mamy języka«. Nie poznali go, bo i bachmat zdobyczny, i w kołpaku moskiewskim z perłami. Bieży przez majdan, pomija chorągwie a woła: »Musztułuk, musztułuk!«[730]. Wypadają do niego, pytając go, czy dobry, czy zły. Rzekł przecię, Polanowskiego pomijając. Kiedy to co żywo na wyścigi za nim, aż on prawi samę rzecz przed wojewodą, że »jutro, da Pan Bog, komendant nasz z obfitszym, niżeli jest wysłany, gronem kłaniać będzie WMM. Panu i chorągiew nieprzyjacielską rzuci pod nogi. W jednym tylko terminie mamy szkodę, żeśmy stracili w tej okazyej wielkiego kawalera, towarzysza JMości pana krajczego koronnego«. Rzecze wojewoda: »Niechże będzie imię Boskie pochwalone! Tego towarzysza nie straciliście, ale jutro dopiero go stracicie. Biegajcie po tego skurwego syna«. Krajczy stoi, porucznik jego Skoraszowski jakoby mu policzki wyszczypował. Wzięli pana Wolskiego w kajdany. I tak to owa okazya wesoła i miła była ex ratione duplici[731]: jedna, że pierwszą okazyą tak P. Bog pofortunił druga, że owych, ktorych jużeśmy byli odżałowali, obaczyliśmy zdrowo, a nade wszystko, że już tak nadzieja jakaś nas delektowała. Chciano tedy Wolskiemu koniecznie szyję uciąć. Nawet go nikt z Rawianow nie nawiedzał i wstydziliśmy się za niego. Przysłał do nas, prosząc o instancyą; żaden się w to nie chciał wdać. Jeden tylko ksiądz Piekarski a Skoraszowski, jego porucznik, ci go urodzili[732], że go przecię nie sądzono, ale kazano mu zaraz z wojska jechać i nie powiedać się nigdy, żeby kiedy służył w dywizyej Czarnieckiego. — Przyszedł tedy podjazd szczęśliwie nazajutrz po owym przysłanym towarzyszu; wchodził do obozu z tryumfem, niosąc rozwinioną chorągiew nieprzyjacielską i pędząc przed sobą powiązanych więźniow kupę tylą prawie, jako i samych było. Gdy prezentowali więźniow, naszło się wojskowych siła do regimentarza i jam też był. Jak już po owej ceremoniej, stoję tak przy namiocie z Jarzyną Rafałem, z Rawianinem, aż wojewoda mowi: »Rozumiałem, że wszyscy Rawianie dobrzy pacholcy; aleć też, widzę, są i kpi«. Ja się ozwę: »Tylko się to tu w jednej familiej panow Wolskich znajduje«. A Wolskich stoi dwoch, grzecznych ludzi: Paweł, co był starostą potem lityńskim, i drugi, co go zwano »Odlewany«. Wolski spod krolewskiej chorągwie począł się obruszać, aż wojewoda rzecze: »Do mazowieckich Wolskich on mowi, a wyście ruscy; a insi są rzymscy, o ktorych pisze Owidyusz: Saevit atrox Volscens[733]. To to znać ruscy i włoscy Wolscy są dobrzy pacholcy, ponieważ ich nazywają »atroces«, a rawscy Wolscy kpi; nie ujmujcie się za niemi. Ale przecie pana Paska od dzisia będę miał za dobrego metra[734] ludzkiej natury, kiedy on z Wolskiego wyczytał wszystkę nieprawdę«. Potym się żartami dyskurs skończył. Więźniow kilku posłano krolowi.
Skoro tedy od Sapiehy[735], hetmana litewskiego, przyszła wiadomość, że też już wojsko litewskie wymonderowało się[736], jako mogąc, zaraz i my ruszyliśmy się i poszliśmy tym traktem ku Mścibowu. Chowański też, hetman moskiewski, poszedł ku nam ze wszystką potęgą, ktorej miał 40 tysięcy, zostawiwszy pod Lachowicami ludzi coś niewiele, żeby obozu pilnowali i fortece przecię, ktorej już tak długo dobywali, żeby nie przestawali atakować, żeby jej nie dali respirium[737]. Bo obiecował sobie ją zaraz wziąć za powrotem z imprezy, nas wprzod rozgromiwszy. I szedł właśnie tak, jako wilk na stado owiec, bo już się tak był zaprawił na Litwie, że już zawsze do nich szedł, jak po pewną wiktoryą. Posłał tedy Naszczokina, drugiego hetmana, kilką mil przed sobą, z pięciu tysięcy ludzi wybornych, żeby się z nami powitał. W wigilią tedy śś. Piotra i Pawła zetknęni się z naszą przednią strażą, ktora, że nie była tak mocna jak ono podjazd moskiewski, posłali do wojska, dając znać o nieprzyjacielu, że go już widzą na oko. A wtym Moskwa impetem[738] na nich skoczyli. Niżeli tedy chorągwie i ochotnik przyszły, [w] srogim opale była przednia straż; ale przecie potężnie ich wspierali. Już było trupa i z tej strony, i z tej po trosze, aż dopiero, skoro my przyszli, obroci się na nas połowa Moskwy, a drudzy już tam z przednią strażą konkludują[739]. Potężnie się tedy uderzą, chcąc nas pierwszym swoim skonfundować impetem; aleśmy wytrzymali, lubo kilkanaście z koni spadło. Kiedy widzą, że to i tu opierają się mocno, już drugie starcie nie tak rzeźwo pokazali. A wtym wychodzi z chojniakow[740] chorągiew Tuczyńskiego i Antonowiczowa tatarska[741] 200 koni i zaraz, wyszedszy, ryścią idą[742]. Moskwa zaraz poczęli się mięszać. My też natrzemy. Nuż w nich; złamaliśmy ich zaraz. Dopiero, wziąwszy na szable, już rzadko kto i strzelił, jeno tak cięto. Ostatek ich skoczyło w ucieczkę. Dopieroż w pogoń; dojeżdżano a bito. Wtym zaszło słońce; wojsko też nadeszło i tu zaraz na owym stanęło pobojowisku. Tak tedy przez całą noc konieśmy w ręku trzymali, dwa pułki w placowej strażej postawiwszy. Litwa też tudzież od nas stanęli, ktorych było 9.000 z wielkim hetmanem Pawłem Sapiehą, a polny, Gosiewski[743], natenczas polny hetman i podskarbi, w Moskwie siedział w więzieniu, od tegoż to Chowańskiego schowany[744]. Tegoż szczęścia spodziewał się i z nami; nawet kiedy przodem tego to Naszczokina posyłał [na] imprezę, to mu to zlecił: »Żebyś mi się starał żywcem dostać Czarnieckiego i Połubińskiego[745], żeby Gosiewski miał się z kim zabawić«.
Było tedy na 40.000 Moskwy naszego i z Litwą tylko 15.000. Bardzo to mały kawałek, ale przecie nadzieja nas cieszyła, a to też, co trup wszystek padł za nimi głową, co zawsze wojennicy sądzą za znak zwycięstwa, kiedy trup głowami za nieprzyjacielem pada. Tak tedy owej nocy jeść było co, bośmy kazali nabrać sucharow w sakwy, w wozy; gorzalina też była w blaszanych ładownicach, jakich na ten czas zażywano. Zakropiwszy się tedy po razu, po dwa, że się i głowa trochę zawrociła, aż się potym i spać zachciało. Jaki taki, położywszy się na trawie, śpi. Służył z nami Kaczewski, Radomianin, wielki przechera[746], i mowi: »Panie Janie, co mamy pięść pod głowę kłaść? Układźmy się miasto poduszki na tym Moskalu!« A leżał blisko tłusty Moskal zastrzelony. Ja tedy mowię: »Dobrze, dla kompaniej«. On tedy z jednej strony, ja z drugą położyliśmy głowy i takieśmy zasnęli, konie za cugle do rąk okręciwszy, i takieśmy spali ze trzy godziny. Aż kiedy już nade dniem, tak w nim coś gruduknęło[747], żeśmy się obydwa porwali; podobno to tam [się] jeszcze co było zataiło ducha. Skoro się tedy trochę rozedniało, zaraz przez munsztuk[748] kazano trąbić wsiadanego. Ruszyło się wojsko, żebyśmy, Pana Boga wziąwszy na pomoc, wcześnie tę zaczęli igraszkę. Idąc tedy, każdy swoje odprawował nabożeństwo: śpiewanie, godzinki[749]; kapelani, na koniach jadąc, słuchali spowiedzi. Kożdy się dysponował, żeby był jak najgotowszy na śmierć. Przyszedszy tedy o poł mile od Połonki[750], stanęło wojsko do szyku. Szykował swoje Czarniecki, Sapieha też swoje. Prawe skrzydło dano Wojniłowiczowi[751] z krolewskim pułkiem, lewe skrzydło Połubińskiemu, armatę[752] i piechotę. Szliśmy tedy szykiem i dopiero, in prospectu[753] nieprzyjaciela stanąwszy, chcieli tego wodzowie, żeby był nieprzyjaciel wyszedł do nas za przeprawę; ale nie mogąc go wywabić, kazano się postąpić dalej. Wyszło tedy piechoty ku nam ze sześć tysięcy za przeprawę; aleć jak poszło do nich trzy regimenty, zaraz ich nasi wystrzelali z tej strony i wparowali za rzekę. Poczęto tedy bić z armaty z tamtej strony i rażono naszych. Towarzysza jednego, pole[754] mnie stojącego, jak uderzyła kula w łeb konia, aże ogonem wyleciała; towarzysz poleciał do gory od kulbaki wyżej, niźli na trzy łokcie, a nic mu. Gdzie tedy szło lewe skrzydło i corpus[755], to tam mieli ciężką przeprawę; gdzie zaś nasze prawe skrzydło, tośmy mieli błota jak przez siedmioro stajań i lepiej, że miejscem koń zapadał po tebinki[756], miejscem uszedł po wierzchu, tylko się tak owe chwasty zrosłe zaginały, jako pierzyna. Prawie w poł było takich, ktorzy piechotą za sobą konie prowadzili. My się tu z owego błota dobywamy, a tu już bitwa potężna na lewem skrzydle. Był tedy directe[757] przeciwko naszej przeprawie folwark oparkaniony; spodziewając się Moskwa, że to tam nasi będą szczęścia probowali, zasadzili tam kilkaset piechoty i 4 działka. Nie pokazowali się nam wtenczas; aż kiedy my się wybijali z tego błota do twardego lądu, wysunęła się piechota. Kiedy poczną ognia dawać, kiedy poczną parzyć z dział, jako grad kule lecą; padło naszych dużo, drudzy postrzelani. Ale przecię wszystkim impetem poszliśmy na nich, bośmy widzieli, że trzeba było ledwie nie wszystkim ginąć, gdybyśmy mieli byli teł podać. Ale jużeśmy tak oślep w ogień leźli, żeśmy się tak z nimi zmięszali, jako ziarno z sieczką, bo już trudno było inaczej. Okrutna tedy stała się rzeźba w owej gęstwinie, a najgorsze były berdysze[758]. Kwadrans jednak nie wyszed[ł] od owego zmieszania, wycięliśmy ich, że i jeden nie uszedł, bo w szczerym polu; powiedano, że ich było 100. Z naszych też, kto legł, kto co otrzymał, to musiał cierpieć; pode mną konia gniadego postrzelono w pierś, cięto berdyszem w łeb i drugi raz w kolano. Jeszczebym go był zażył, gdyby nie ta kolanowa rana. Bo ja takie szczęście miałem do koni w wojsku, że nie pamiętam, żebym ktorego przedał, kupiwszy go drogo, ale kożdy albo skaleczał, albo zdechł, albo go zabito; i to nieszczęście wygnało mię z wojska. Bobym ja był i do tego czasu był żołnierzem, ale już i ojca nie stawało kupować koni i mnie też już było obmi[e]rzło to szczęście, na ktore nieraz zapłakać musiałem. Przesiadłem się tedy na ten czas na mego myszkę[759], kazawszy pachołkowi, co na nim siedział, wędrować nazad za przeprawę; aleć mię niezadługo dogonił, na lepszym koniu niżeli ja siedział, zdobycznym. Docinamy tedy owę piechotę, a Trubecki leci, ordynowany owym na sukurs, z dziesiącią chorągwi bojarow dumnych[760] i z trzema tysięcy rajtaryej[761]. Stanęliśmy tedy tyłem do owych, a frontem do nieprzyjaciela. Wpadają na nas tak, jakoby zjeść; wytrzymaliśmy, bośmy musieli. Kiedy widziemy, że nas gnietą w owe błota, zewrzemy się z nimi potężnie. Rajtarya wydali ogień do nas gęsto, nasi zaś rzadko kto strzelił, bośmy już powystrzelali na owę piechotę, a nabić znowu było niepodobna, bo czas nie pozwolił. I tak powiedam, że w okazyej nabicie najpotrzebniejsze, z ktorym idziesz do nieprzyjaciela; ale nabijać, kiedy to już zetrą się wojska, rzadko się to trafi — szabla grunt. Tak tylko tedy szablami ten tego, ten też tego w Bożą godzinę, bo i owym jużeśmy też przygrzewali mocno, żeby nie nabijali strzelby. A po staremu rzeczy już nam nie tak twardo szły, choć to na nas z gotowym ogniem przypadli. Przemagaliśmy się tedy właśnie, kiedy owo dwaj zapasy chodzą, ten tego, ten też tego nachylając. Trubecki, jako cyga[762], uwija się na szpakowatym kałmuku[763]. Leci trupow gęsto, aż kiedy ich chorągwi na ziemi leżało ze sześć, Trubeckiego towarzysz starosty dobrzyńskiego jak ciąn w łeb, aż mu kołpak spadł; zaraz go dwaj porwali pod ręce i poprowadzili. Dopieroż osudarowie[764] w nogi do szykow; my też po nich. Wparowaliśmy ich, siekąc, aż między samo wojsko. Ich padło tedy na placu z połowa. A tu, jako w garcu, już się samo corpus potyka. Litwa na lewym skrzydle także nie prożnują; ale przecie nie tak na nich, jako na nas najlepsze siły obracają, bo ich już lekce ważyli. Obrociły się tedy niektore pułki świeże, i to na odwrot poszły. A wtym wojewoda, obaczywszy nasze chorągwie już w tyle szykow nieprzyjacielskich, posłał do Sapiehy: »Dla Boga, żeby wszystkimi siłami natrzeć i rozrywać Moskwę, bo pułk krolewski zgubiemy«. A tu też już Moskwa mięszają się, kręcą się, właśnie kiedy owo źle komu za stołem siedzieć. Już było znać po nich trwogę. Ci też, co ich na nas obrocono, biją się już nie z ochotą. Poskoczą do nas, to znowu od nas; a wtym natrze na nich corpus potężnie. Hussarskie chorągwie skoczyły, my też tu z tyłu uderzemy na nich. Jużeśmy trochę mieli czasu i do nabicia strzelby. A wtym Moskwa w nogi. Wszystko wojsko tedy na nas uciekało; bijże teraz, ktory się podoba, wybieraj: to piękny, to jeszcze piękniejszy. Napadł na mnie jakiś patryarcha z żołtą brodą, srogi chłop. Zajadę go: złoży do mnie pistolet, szabla złocista na tymblaku. Jam rozumiał, że wystrzelony miał, a straszy nim; przytnę śmiele: strzelił. A ja też tymże impetem ciąnem go w ramię. Czuję się, że mi nic od owego strzelania: po nim[765]. Domogłem się[766] go; znowu go w oko zajadę, bo jakoś ciężko uciekał, choć na dobrym koniu, czy też miał jaki szwank, czy też był ociężały jakiś. Tnę go przez czoło, dopieroż zawoła: »Pożałuj[767]!« Szablę mi podaje, a z konia leci. Jeno co szablę odbierę, aż ucieka na płowym bachmacie w rządziku złocistym jakiś młokos w atłasowym papużym żupanie, prochowniczka na nim na śrebrnym łańcuszku. Sunę do niego, przejadę mu. Młodziusi[e]ńki chłopiec, gładki; aż chrest[768] oprawny trzyma w ręku a płacze: »Pożałuj dla Chrysta Spasa[769], dla Pereczystoj Boharodyce, dla Mikuły Cudotworce!« Żal mi się go uczyniło, a widziałem, że wielkie kupy Moskwy i z tej strony i z tej bieżały prosto na mnie: obawiałem się, żeby mię nie ogarnęły. Nie chciałem się bawić koło niego, zabijać mi też żal go było, na owę jego gorącą rozpamiętywając modlitwę. Wziąłem mu tylko ow chrest z ręku, a wyciąnem go płazą przez plecy: »Utikaj do matery, diczczy[770] synu!« Kiedy to chłopię skoczy, podniosszy ręce do gory: z oczu zginął w lot. Żywcem jeszcze na ten czas trudno było brać in illo fervore[771], kiedy wszystko uciekające wojsko na nas się waliło: czyby więźnia trzymać, czyby się bronić, albo strzelbę nabijać. Chrest wziąłem mu piękny bardzo; było na oprawie ze dwadzieścia czerwonych złotych. Nie zabawiłem się koło owego smarkacza i pacierza jednego. Skoczę do owego brodofiasza[772], aż on już nago leży, a konia prowadzi towarzysz. Mowię do niego: »Jam nieprzyjaciela z konia zwalił, a ty go bierzesz? Daj go sam[773], bo tego nabicia[774] na ciebie odżałuję, com go na nieprzyjaciela nagotował«. Nie bardzo się też i sprzeczał Wołoszyn[775], bo widział, że do mnie ten Moskal strzelił i jam go zwalił z konia. Oddał mi tedy owego konia ślicznego, ktory był nie moskiewski, ale tych ruskich koni, czerwonogniady, rosły. Żal mi go było rzucać; czeladnika żadnego nie masz, nie było go komu oddać, aż napadłem znajomego pachołka: »Weźmi ode mnie tego konia, a dam ci dziesięć talarow, jak mi go wyprowadzisz; albo jak się zjedziesz z ktorym z moich czeladzi, oddaj go«. Wziął tedy, a jam skoczył, gdzie się okrutnie zwarli Moskwa z naszymi. Już tak jeno rznięto jak barany. Gdybym był miał w ten czas aby jednego czeladnika przy sobie, mogłby[776] był jako najpiękniejszych rumakow nawybierać, bo to tam samę starczyznę cięto w ten czas, co to strojno, konno. Coż, kiedy czeladka najbardziej wtedy pana pilnuje, kiedy pije, a ni[e]masz, kiedy się bije! Towarzyszowi też nie bardzo moda powodować[777] konia; kiedy go nie ma komu oddać, to go woli i nie brać, kto powagę kocha. Widząc ja jednak, że i kompania insza powodują, kto co ma, jak się już owa rzeźba skończyła, wziąłem też jednego wołocha pięknego z czarną pręgą; trochę był zacięty koło ucha ten koń, ale mu to nic nie szkodziło. Ledwie się z owej kupy wyjeżdżamy, aż tu moj wyrostek bieży; oddałem mu owego konia i jużem się kazał pilnować. Natroczył złodziej lada czego, skorek rajtarskich, na podjezdka; a gdyby był przy mnie, toby był natroczył atłasow, aksamitow, rządzikow i koni [mogł] dobrych nabrać. Obaczyłem tedy dalej chorągiew swoję. Przybieżę do niej, aż tam nie masz przy niej i sześci ludzi; i drugie chorągwie także bez asystencyej. Co żywo pozaganiało się; sieką, rzną, gonią. I mowię do chorążego: »Nagrodził mi P. Bog mego gniadego; dał mi za niego inszego gniadego, bardzo pięknego konia. Alem go tam oddał obcemu człowiekowi; nie wiem, jeżeli mię dojdzie«. Pyta chorąży: »A to czyj płowy?« Powiedziałem, że i to moj. Przerzedziło się już znacznie lewe moskiewskie skrzydło i samo corpus, a tu prawe skrzydło moskiewskie, ktore się z naszym potykało lewym, dopi[e]ro poczyna uciekać. Znowu takaż gęstwa uczyniła się; dosyć na tym: tu jednego gonisz, a drugi tudzież nad karkiem stoi z szablą; tego docinasz, a drugi jak zając pod smycz leci. Trzeba było mieć głowę, jako na śrobach i przed się, i za się oglądać się, bo kiedy się nieostrożnie zabawił koło jednego, to zaś owi fugientes[778] z tełu siekli naszych, pomijając.
Ucieka chorąży, hoży Moskal, chorągiew po sobie położywszy: zajadę go, złożę pistolet. — »Pożałuj!« Oddał mi chorągiew. Prowadzę go; modli się okrutnie, ręce składa. Myślę sobie: »Już też tego żywcem zaprowadzę«; aż tu ze 400 Moskwy, wielka kupa, już prawie na mnie wpadają. Ów się też począł ociągać, lubom go dysarmował[779]. Widzę, że i jego nie uprowadzę i sam zginę: uderzyłem go sztychem, spadł; a sam z ową chorągwią uskoczyłem się im z traktu. A tu na nich jadą Litwa, tu z bokow przebiegają, ci, co są w przodzie nas, już na nich czekają.
Ja też, cisnąwszy owę chorągiew śliczną, złocistą, do nich[780]; bo mi jeszcze żal było nie bić, kiedy było kogo. Tych docinamy, a druga wataha takaż albo większa następuje; tych biją, aż insza — dosyć na tym, aż ręce ustawały, bo wszyscy owi, komu się uciec dostało, nie mogli uciekać, tylko podle naszych chorągwi, ktore im najpierwej wtele stanęły. Było tedy tej rzeźby przez trzy mile. Wracamy się tedy już nazad, drudzy też jeszcze gonią. Żal mi, co nikogo żywcem nie mam; ale się końmi cieszę, osobliwie owym gniadem, co był bardzo piękny, a nie wiem, jako mi się nada. Aż wtym wysunie się ich kilkanaście z lassa, co się to tam byli w niewielkim gaiku zataili i ruszono ich jako stado sarn. Ucieka jeden na ślicznym koniu, rząd bogaty, złocisty, hussarską modą, suknie jedwabne, kołpak haftowany, bogaty. Przebiega go, co żywo i z tej, i z tej strony; ja go najbliżej. Rozumiejąc, że sam Chowański, wołam: »Stoj, nie boj się; będziesz miał pożałowanie«[781]. Już trochę począł wytrzymować koniowi. Spojrzy na mnie z boku: nie zdałem mu się do tej konfidencyej[782]. Żem był w szarym kontuszu, nie ufał mi, rozumiejąc, że jaki pachołek, hołota, ktorych się oni najbardziej boją, mowiąc, że u takich żadnej nie znajdzie dyskrecyej (jako zaś sam o tym powiedał). Ale obaczył daleko towarzysza naszego, tylko że w czerwonej sukni, w karmazynowym wytartym kontuszu i na takim szkapie, żeby go był i do sądnego dnia nie dogonił; ale supponebat[783], że to ktoś znaczny, prosto do niego bieżał. Z tych, co mu przebiegali, strzelił do niego towarzysz, chybił; po staremu on, jako oczy wybrał[784], leci do niego. Skonfundował się, kręci się na szkapie, aż kiedy obaczył, że mi [nie ujdzie], oddaje szablę i pistolety, hebanem a srebrem oprawne, a woła: »Pożałuj!« Wziąłem go żywcem. Chowański sam, już w ucieczce dwa razy w łeb cięty, uszedł; piechota zaś wszystka, mało co naruszona, oprocz owych kilkuset, na razie wyciętych, została żywcem, a było ich 18 000. Poszli tedy do bliskiej brzeziny i zasiecz uczynili. Otoczono ich tedy dokoła armatą i piechotą, bo obrzednia[785] była owa brzezina. Dawano do nich ognia z dział, że na wylot kule przechodziły i na tę i na tę stronę, a potem, jak ich to zdebilitowano[786] z armaty, dopiero ze wszystkich stron uderzono na nich, w pień wycięto. Trudno też krwie ludzkiej w kupie widzieć, jako tam było, bo lud gęsto bardzo stał i tak zginął, że trup na trupie padł; a do tego owa brzezina na pagorku była, to tak krew lała się stamtąd strumieniem, właśnie jak owo po walnym deszczu woda.
Pozjeżdżamy się tedy do chorągwie, aż też już moj pachołek odebrał konia zdobycznego, gniadego. Ale jako prędko odebrał od tamtego, zaraz go postrzelono pod łopatkę; musiałem ci go przedać szlachcicowi za 10 złotych, a wart był najmniej 800 albo 1000 złotych. Poznali więźniowie tego konia i powiedali, że na nim siedział Żmijow, wojewoda, szwagier Naszczokina, hetmana polnego.
Nabrano tedy tego jak bydła. Hetman najwyższy, Chowański, dwa razy cięty, uciekł. Drugi hetman, Szczerba[787], zginął; (bo to u nich kilka hetmanow w wojsku). Wojewodow, kniaziow, bojarow dumnych naginęło siła. Z Chowańskim nie uszło konnych nad 4.000, a było wojska, jako sam ten pisarz powiedał, od Kaczewskiego wzięty, 46.000; armaty zostało 60. Owych samopałow dońskich i rożnej strzelby, berdyszow, to chłopi brali nawet.
Byliż tedy na ten czas komisarze nasi[788] w Mińsku na traktatach z Moskwą. Obawiając się Czarniecki, żeby ich Chowański uciekając z sobą nie pobrał, posłał na całą noc 12 chorągwi dobrych, między ktorymi i naszę, żeby ich salwować. Komendę dano Borzęckiemu Pawłowi[789]. Po owej tedy tak ciężkiej robocie, z koni nie zsiadając, poszliśmy nocą do miasta. Przyszliśmy nad miasto; już kości w sobie nie czuje człowiek od srogiego sturbowania. Mowi komendant: »Mości Panowie, trzeba by nam tu języka, żebyśmy przecię wiedzieli, co się w mieście dzieje. Proszę, kto ochotny, skoczyć by na przedmieście i wziąć lada chłopa« Nie mowią nic, po prostu wszystkim się nie chce. Kiedy widzi, że nie masz ochoty, i mowi: »Proszę przynajmniej z piętnaście koni dla kompaniej, kto łaskaw, a bądźcie gotowi, kiedy nas tam poczną bić«. Z pod jego chorągwie wyjechało dwoch, dalej nic. Ja, pamiętając jego łaskę pod Kozi[e]radami w moim nieszczęściu, wyjechałem, a obaczywszy i mnie, wyjechało spod naszej chorągwie 20 koni. Przyjechaliśmy na przedmieście do jednej chałupy: nie masz nic; do drugiej: ogień jest, co znać jeść gotowano, a ludzi nie masz. Zaświeciwszy, szukamy po kątach: nic. Już wychodząc z owej chaty, aż baba zakasłała w chlewie. Znaleźli tedy trzy białogłowy. Jeden nasz towarzysz umiał exprimere[790] mowę moskiewską i te ich terminy. »Kasz, su, ster«[791]. Pyta: »Nemasz tu Lachow?« Baba prawi: »Ospane, nymasz, ale trwoha welikaja. Prybieżało tut czetyry korakwi naszych panow prewodnych[792]; tot czas zabrali naszych komisarow i pobeżeli, znati szczo hdeś czuwajut Czarneckoho«. Towarzysz mowi: »Czy poberemo ich?« Baba: »Oj, poberyte, panunka; pre Boh żywy, postinajte dyczczych synow«. Posłał tedy, żeby chorągwie przyszły. Każą tedy babie prowadzić do gospody komisarskiej. Baba z ochotą wielką w jednym gźle[793] poskakuje i pokazała, gdzie komisarze stoją. Staną tedy chorągwie w rynku. Komisarze w strach, jak im dali znać warta, że pełne miasto wojska. Każe komendant Charlewskiemu pytać po moskiewsku, kto tu stoi, pytać o komisarzow moskiewskich: tym większy strach. Już piechota, co stała przy karawanach[794] na rynku, ustąpiła do sieni, a wtym zsiadło nas kilkanaście z regimentarzem. Mowi Charlewski po moskiewsku do sługi: »Niech wstają komisarze, bo tego trzeba, a niech wszyscy będą w kupie«. Poszedł sługa do izby, a już się też tam świeciło. To się działo w gospodzie starosty żmudzkiego, Chlebowicza, jako pierwszego komisarza, i najwyższego senatora. Podle niego, w drugim domu, stał wojewoda sieradzki, Wierzbowski, w trzecim wojewoda mazowiecki, Sarbiewski. Poszliśmy tedy ku koniom tym czasem, niżeli się tam poschodzili, a wtym idzie starszy sługa i mowi: »Ichmość proszą«; za nim wyszło kilka świec lanych[795]. Wchodziemy tedy, kołpakow inszych nabrawszy, a oni też ku drzwiom od stołu trochę postępują consternati[796]. Zaraz wojewoda poznał mazowiecki Borzęckiego, porucznika, zięcia swego; krzyknie: »Bog sprawiedliwy, Bog łaskawy! Nasi, nasi!« Rzecze potem Borzęcki kilka słow pięknie, od wodza wizytę przynosząc, ktory o szczęśliwym zwycięstwie oznajmuje. Odpowiedział starosta żmudzki, jako pierwszy komisarz, pięknie, ale z płaczem; z wielkiej radości skończyć nie mogł. Kiedy to skoczą do nas wszyscy, obłapiając, ściskając, Bogu dziękując za takie dobrodziejstwa! Pytają o procederze wojny. Borzęcki im prawi, aż towarzysz zawoła: »Nie powiadaj im Waćpan, aż nam dadzą jeść«. Kiedy to skoczą słudzy, kuchmistrzowie wszystkich komisarzow kuchnie zakładać, piec, warzyć, tym czasem wodek, miodow i win. Pozsiadali wszyscy z koni. Tak tedy w owym nieogarnionym weselu my im powiedali o okazyej i zwycięstwie, oni też nam, jako się dorozumiewali tego, kiedy komisarze moskiewscy uciekali, jako się bali, żeby ich nie zabrali z sobą, jako się nas polękali, rozumiejąc, że »po nas Chowański przysłał«; jako już mieli nazajutrz traktaty podpisać, jako na nich Moskwa fukali. Mnie, choć się chciało spać serdecznie, potym się i odechciało, słuchając owych dyskursow a patrząc na owę szczerą uciechę. A potym uczynił się dzień; pożegnawszy się, wyszliśmy z miasta i zaraz blisko, w łąkach stanęliśmy koniom wygodzić i nakarmić. Komisarze też gotowali się w drogę i wyjechali za nami. Poszliśmy stamtąd pod Lachowice, gdzie zastaliśmy wojsko nasze w obozie moskiewskim. Zostawiono, prawda, na te nasze chorągwie kwatery i przydano wartę, żeby ich nikt nie rabował; ale ci sami, co pilnowali, poprzetrząsali co lepszego. Forteca to jest, te Lachowice, tak foremna; siłaby o niej pisać, ale że to nie w cudzej ziemi, mało po tym opisować, bo siła takich, co jej dobrze wiadomi; jednym słowem, nie masz takiej w Polszcze żadnej. Dobra to są sapie[ży]ńskie. Wyginęło tam Moskwy w szturmach z 30.000 tysięcy. — Nastąpiło potem święto Panny Maryej Nawiedzenia[797]. Tam, co żywo z wojskowych, zgromadziło się na nabożeństwo; kożdy swoje oddał Bogu dzięki za dobrodziejstwa w owej uznane okazyej. Szlachty było w tej fortecy, szlachcianek, postroiło się to od cudow: ta pięknie, ta jeszcze piękniej, bogato druga ustrojona pod złotem i klejnotami ledwie szła. Nie dziw, że się tam Moskwa darli gwałtem do owej fortece, a i taby już się była więcej nad miesiąc nie trzymała, bo prowiantow nie stawało. Dwa pożytki tedy zostały się przez to pośpieszenie wojska: conservatio[798] tedy fortece i rozerwanie traktatow, a wszystko się to stało virtute[799] Czarnieckiego. Bo Sapieha wszystko prokrastynował[800], oczekiwając na lepsze jakieś sporządzenie wojska w kopie i insze rzeczy. Na co Czarniecki powiedział, że »nam po chwili i kopie nie pomogą; nie trudno w Litwie o chmielową tyczkę. Jeżeli się ty z wojskiem swoim nie ruszysz, pojdę ja z swoim w Imię Boskie«. I tak uczynił, że się ruszył spod Kozi[e]rad. Sapieha też dla wstydu musiał się łączyć z nami. Tak tedy czynili niebożęta: strugali tyczki, pstro a biało farbowali, jak owo laski dziadowie robią, a proporczyki płocianne [wieszali]; grotow też z miast przywieziono, co potrzeba, i tak po staremu było pięknie i dobrze, kiedy nie mogło być inaczej. Trzeci pożytek owa celeritas[801] eksperymentu przyniosła, że mieli wiadomość wodzowie, że Dołgoruki[802] z wielką potęgą idzie na pomoc Chowańskiemu. A my niskąd nie spodziewaliśmy się posiłkow, tylko od samego P. Boga. Gdyby się były złączyły tamte potęgi, niepodobna ich było przełamać, albo jeżeli przełamać, to z wielką ludzi naszych sz[k]odą i stratą, bo z kożdym z osobna było co robić, a osobliwie z Dołgorukim, o czym się niżej napisze. To wszystko mądrą dobrego wodza stało się dyspozycyą, że i owym potęgom, ktore na cesarza tureckiego mogłyby się porwać, nie przyszło się skupić i traktaty szkodliwe rozerwane i fortece, ktore już non supererant[803] wolne, tylko dwie w całej Litwie, od rąk moskiewskich eliberowane[804], i tamtym wojskom, ktore były [z] Szeremetem przeciwko naszym hetmanom, serce upadło i to znacznie do wiktoryi czudnowskiej[805] dopomogło. Lachowice tylko nie były w rękach moskiewskich; wszystkie insze miasta i całe litewskie księstwo zawojowane było.
Wjeżdżając tedy Czarniecki do Lachowic w dzień Najświętszej Panny, wyszli przeciwko niemu processionaliter[806] zakonnicy, szlachta, szlachcianki i kto tylko był w owym ciężkim oblężeniu, »Witaj!« wołając, »Zawitaj, niezwyciężony wodzu, niezwyciężony wojenniku, zawitaj od Boga nam zesłany obrońco!« Byli i tacy, osobliwie z białych głow, co wołali: »Zbawicielu nasz!« Zatulał uszy czapką, nie chcąc owego słuchać podchlebstwa. Kiedy zaś po nim wjeżdżał Sapieha, połowy tego aplauzu[807] nie było, tylko proste przywitanie, choć to jego własne domicilium[808]. Zsiadał[o] tedy do kościoła rycerstwa siła i z naszego i z litewskiego wojska. Dopieroż Te Deum laudamus, dopiero tryumf! Z armat bito, aże ziemia drżała; a potym nabożeństwo śliczne, kazania, gratulacye, dzięki Bogu za dobrodziejstwa i wszędy pełno radości, pomięszanej z płaczem; bo tam wszyscy magnatowie z księstwa litewskiego do tej fortece posprowadzali się byli. Wesoła to wiktorya bardzo wszystkim z tej racyej, że to po owych nieszczęśliwościach pierwsze ojczyźnie przyniosła szczęście, gdyż już Moskwa tak byli wzięli gorę, że gdziekolwiek się o wojsku naszym dowiedzieli, już tak na nich szli, jak po pewne zwycięstwo, gotowe już mając dybki[809] i kajdany na więźniow, co się znajdowało i w obozie pod Lachowicami; aleć się na nich samych przygodziły, bo ich w nie kazano kować. Nasprowadzał tedy Sapieha armaty zdobycznej siła do Lachowic, onej ślicznej, spiżowej wszystko; i jednego działa nie obaczył żelaznego. Czarniecki posłał ich do Tykocina[810] 20 i kilka, przyłączywszy do swojej dawnej dwie zdobyczne, srodze długie i nośne. — Kiedy otrąbiono, żeby więźniow oddawać, okrutnie się Czarnieckiego bali i płakali. Ja swego oddałem zaraz, idąc do Mińska po komisarzow; ale insi, ktorych niezaraz oddano, płakali, prosili, żeby ich nie oddawać. Ten to pisarz, co o nim wspomniałem wyżej, ktory przede mną uciekał, rzecze mi: »Kiedy to u was zwyczaj taki, że więźnia trzeba oddać regimentarzowi, i nie może to być, żebyś mię przy sobie zostawił, uczyńże tak: odstąp ty i zasług, i substancyej, jedź ze mną do stolice; dam ci 50.000, dam ci i corkę i wszystko, co mam«. Począł był i medytować ubogi żołnierz; et interim[811] kazano oddawać więźniow i musiałem oddać. Doszło to wojewody, że od siebie obiecował 50.000. Chwycono się tego zaraz, tylego szacunku upominano i musiało tak być. Kiedy negabat[812] tylo dać, broniąc się, żem »ja to obiecował dlatego, żeby się był ułakomił i wypuścił mię; ale tak wiela sumy nie miałem i mieć nie mogę«, nie słuchano tego. Kazano pana pisarza w kajdankach do wału, do takow[813] rowno z drugimi akkomodować[814] w Tykocinie; musiał obiecać, a potym dać. Wziął przecie wojewoda za swoich więźniow ze dwa miliony, bo na zamian nie było co brać, gdyż z naszej dywizyej nie było w Moskwie więźniow prawie nic. Sapieha zaś wszystkich swoich wydał na zamian, gdyż było w niewoli wiele szlachty, szlachcianek, żołnierzow. Przy okupie samego Gosiewskiego, hetmana polnego, wyszło niewolnika moskiewskiego gwałt; jak to zwyczajnie bywa, hetmańska głowa droga jest. A tę głowę, drogo od Moskwy okupiwszy, sami zdrajcy Boćwinkowie[815], popiwszy się, marnie zagubili; tyrańsko a niewinnie zabili wojennika szczęśliwego, wodza dobrego i senatora wielce poćciwego, o czym napiszę niżej.
Postojawszy tedy trzy dni pod Lachowicami w obozie moskiewskim przy owych dostatkach, obfitościach wszelkiego prowiantu, ruszyliśmy się pod Borysow[816], fortecę także niepoślednią nad rzeką Berezyną. Tam stanęliśmy, spodziewając się jej dostać non vi, sed formidine[817]. Staliśmy tam przez dwa miesiące; ale widząc, że dobrowolnie poddać się nie chcą, wiedząc przytem, jak wiele na nas gotuje się potęgi, umyślił wojewoda odstąpić tej fortece, jakoż i odstąpił. Żeby przecię nie prożnować, poszliśmy pod wielki Mohilew białoruski[818], ktora forteca jest i wielka i potężna, nad samym Dnieprem. Starosta bratyański, Działyński[819], ujęty pollicitationibus[820] Lubomirskiego Jerzego, marszałka i hetmana, przysłał ordynans swojej chorągwi, żeby wyszła z dywizyej sub praetextu[821] husarszczyzny, że ją quidem[822] miał husa[rsz]czyć[823]. Skonfundowało to wojewodę bardzo, bo mu żal było nie tak chorągwie, lubo była bardzo dobra, ale Polanowskiego, na ktorego też on radzie siła polegał. Perswadował omnibus modis[824], prosił, żeby tego nie czynił; nie mogło to być. Że tedy nie mogł uprosić, musiał ich dimittere[825], jednak z przekleństwem, ktore z wielkiego żalu pochodziło, kiedy te wymowił przy pożegnaniu słowa: »Bodejże was tam i z rotmistrzem w pierwszej okazyej pozabijano!« Tedy tak się stało. Przyszli pod Czudnow, nazajutrz zabito rotmistrza[826], zabito dwadzieścia towarzystwa i czeladzi ze czterydzieści. Za odmianą miejsca zwykła się też mienić i fortuna[827]. Sam Polanowski o włos że nie zginął.
Nie chcąc tedy czekać wojewoda nieprzyjaciela przy owej tak wielkiej i ludnej fortecy, widząc, że melius est praevenire, quam praeveniri[828], poszliśmy tedy obviam[829] panu temu Dołgorukiemu tym traktem ku Krzyczowu[830], żeby widział, że się przed nim kurczyć nie myślemy. I to samo wlazło mu w konsyderacyą i zaraz trochę tępiej postępował ku nam; co przedtem szedł magnis itineribus[831], już potym nie tak, bo co uszedł trzy mile, to odpoczywał trzy dni. Właśnie to tak, jak mnie jeden wielki pan odpowiedział[832] i wskazał do mnie przez osoby poważne, że mię miał za pewne zabić. Ja też nie czekając owej niepewnej godziny, wolałem sobie upatrzyć i zbyć już tego myślenia prędzej, niżeli się go dłużej obawiać. Przyjechałem do niego na podworze i posłałem chłopca, dając znać, że »pan moj, ktorego WMść Pan deklarowałeś zabić, nie życząc WM. MPana turbacyej, szukając go po świecie na zabicie, poko bardziej nie schudnie, przyjechał tu i daje znać o sobie«. Ow pan rekoligował się[833]; nie zabijał mię i przeprosił się ze mną. Tak właśnie i pan Dołgoruki kwapił bardzo do nas, głosy puściwszy po fortecach Moskwą osadzonych, żeby nam wszędzie zastępowali, kiedy będziemy uciekali; a jak my do niego poszli, zaraz mu fantazya przygasła. Stanęło tedy wojsko nasze nad rzeką Basią[834], jak o połćwierci mile, w szczerym polu. Jeszcześmy przecię nie dowierzali o tak wielkiej potędze nieprzyjacielskiej. Złapawszy już kogo, bokow przypieczono; powiedają nam, że 70 tysięcy wojska bojowego Dołgoruki [ma]. Dopierośmy uwierzyli. Gotowaliśmy się tedy do owego przywitania porząnnie, Pana Boga wziąwszy na pomoc.
Zapomniałem tego napisać, że mnie, pod Mohilowem stojąc, napadł był kłopot podobny owemu kozi[e]radzkiemu, w ten sposob: Gorzkowski, towarzysz marszałka nadwornego, Branickiego, intentował mi akcyą do sądu wojskowego o zabicie brata rodzonego, ktorego uderzyłem był obuchem z tej przyczyny, jakom wyżej napisał[835] in anno[836] 1657, kiedyśmy stali w Radomskiem po węgierskiej wojnie, służąc z panem Bykowskiem. Prosił tedy i o to, żebym odpowiedział ex carceribus[837]. Wojewoda zaś deklarował, że nie tylko żołnierzow, a zwłaszcza dobrych, wiązać, idąc na tak straszną wojnę, ale by jeszcze związanych, gdyby byli, trzeba rozwiązać i gdyby można, jednego do więzienia [biorąc], z[a] jednego dwoch wziąść. Szlubem tylko więzania kazano mi się sprawić[838]. Kiedym się tedy sprawił, dano mi [jechać] na inkwizycyą[839] ad locum facti[840], tego dołożywszy wodz: »Jeżeliś winny, to cię Bog w tej okazyi, do ktorej się gotujemy, skarze; jeśliś niewinny, to wynidziesz zdrowo i stąd będę miał probę twojej niewinności«. Wrocił się tedy do Polski on moj adwersarz[841], a dlatego, żeby się uchronił okazyi. Gdy tedy odjeżdżał, poszedłem ja do wojewody, deklarując, że ja po inkwizycyą nie pojadę od okazyej, ale tak, jakąkolwiek on przywiezie, dam się z jego inkwizycyej sądzić. Wodzowi to rzecz była bardzo wdzięczna i rzekł to przy kilku kompaniej: »Miejże w Bogu nadzieję, że cię wydźwignie z tej turbacyej za tę cnotę, że z nami wolisz iść na wojnę, a twego adwersarza mogą tam gdzie osacznicy[842] na puszczej zabić«. Poszedłem tedy i byłem we wszystkich okazyach; i tak w owym szlubie chodziłem i biłem się. Wojewoda, ile razy obaczył, to zawsze: »Coż tam, panie poszlubiony? Znać, żeś nie winien, kiedy cię jeszcze po tak gęstych ogniach żywo widzę«.
Skoro tedy we dwoch tylko milach stanął od nas pan Dołgoruki, dopiero consilium bellicum[843]. Jedni radzili, żeby go tu na tę stronę przeprawy przepuścić, dawali rationes[844], i z tymi trzymał Sapieha hetman; drudzy, żeby tam ku niemu się przeprawić, a z tymi trzymał Czarniecki i Połubieński. Stoimy tedy kilka dni: nie idzie on do nas; czemu, nie wiedzą. Językow biorą, pytają: i ci nie wiedzą. Żeby się nas miał bać, to niepodobna wierzyć, tak wielkie [mając] swoje siły; ale coż w tym za sekret? Aż przecie zwąchał Czarniecki od jakiegoś szlachcica tamecznego, że Zołotareńko prowadzi 40.000 Kozakow zadnieprowskich. Dopieroż w radę. Stanęło tedy, że lepiej praevenire, quam praeveniri[845]. Poszliśmy tedy za przeprawę, ktora była in accessu[846] bardzo błotna z obu stron i sama wzgłąb po tebinki tylko; ale że dno bardzo lgnące, mieli wolą most na niej postawić. Ale że res non patiebatur moram[847], bo lassy od tego miejsca daleko, przeszedszy tedy za przeprawę, kożdy sobie pomyślał, żebyć, [broń] Boże, nie wytrzymać, lepiejby już prosto na nieprzyjacielskie szyki przebijać się, niżeli nazad w przeprawę. Uszykowano tedy wojsko tak, jako i przeciwko Chowańskiemu; ale już chorągwie hussarskie, ktorych było dziewięć, rozdzielano każdą na trzy szwadrony, a za kożdym szwadronem pancerną chorągiew. Było tedy wojsko tak ozdobne, że się zdało, że jest hussaryi ze sześć tysięcy. Stanęło tedy w szyku wojsko; my znowu z Wojniłowiczem na prawe skrzydło. Czeladzi wszystkiej luźnej, tak z naszego, jako i z litewskiego wojska, kazano pod znakami stanąć do szyku, przydawszy kożdemu znaczkowi towarzysza za rotmistrza. Było też kilka chorągwi wolentarskich[848], ktore wodził Muraszka. Przyłączono tedy luźnych do wolentarzow i uszykowano ich za gorą, zdaleka od wojska, a nie kazano się im ukazować, aż kiedy się szyki poczną schodzić i zwierać. Przybyło tedy ozdoby małemu wojsku owymi luźnemi, że kiedy na nich spojrzał, to się widziało takie drugie wojsko; a osobliwie Litwa siła chowają tych karmicielow[849]. Nazbi[e]rało się tego kilka tysięcy. Nadstawiając się tedy animuszem, czego siły wystarczyć nie mogły, bośmy ni[e] mieli i czwartej części potencyej nieprzyjacielskiej, posłali wodzowie do Dołgorukiego, żeby dał pole, »bośmy tu przyszli na wojnę, nie na leżenie«. Zastali tedy posłowie już idącego ku nam szykiem; powrociwszy, wo[j]ska wielkość opowiedzieli i to, że idzie w hulajgorodach, ktoremi wszystko opasał wojsko. Są te hulajgorody na kształt czo[s]nkow[850], ktore zwyczajnie dają przy szańcach, przy belluardach, alias[851] drzewa dłubane, przecznie[852] na krzyż przetykane, a na końcach drzewo z drzewem spinane żelaznymi skoblicami. Tak to niosą piechota przed szykami, a kiedy do eksperymentu postawią to na ziemi, a przez to podadzą muszkiety, to nijak na te rzeczy natrzeć, nijak rozrywać nieprzyjaciela, boby się konie przebijały. Wojsko tedy za tym, jako za fortecą jest, i stąd to nazwano hulajgorod. Jak tedy o tym fortelu dowiedział się Czarniecki, zaraz kazał przed szykami rzucić szańczyki małe, a gęsto; rzucili się zaraz do tej roboty i piechoty i czeladź, czym kto mogł ziemię wziąć, czy czapkami, czy połami, bo rydlow nie było tak wiela przy armacie. W godzinę albo więcej stanęły szańce, w ktore wprowadzono piechotę i działka. Stało się to bardzo prędko. Już to tedy nie miały szyki dalej szańcow progredi[853], tylko przy nich bić się defensive[854], wysuwając się pułkami do nieprzyjaciela, a kiedy ciężko, to pod szańce refugium[855]. Aleć to inaczej rzeczy poszły, bo i my swoich szańcow odbieżeli i oni swoje hulajgorody połamali, o czy[m] niżej. Kazano tedy ochotnikiem podpadać pod ich szyki. Był las w pojśrodku nie szeroki, ale długi i rzadki, przez ktory las jeszcze się wojska nie widziały. Skoczyliśmy tedy ku owemu lassowi; oni też, obaczywszy, posłali swego ochotnika, a wojsko za ochotnikiem następowało zaraz. Nasze stało, jako wryte, przy owych szańcach. Poczęliśmy się tedy zjeżdżać; ten tego pogoni, ten też tego. A działo się po tamtej jeszcze stronie chrostu, jak ze połćwierci mile od naszych szykow; ale już i w chrost wpadali, gdy się kto za kim zagonił. Był też między ochotnikiem chłopiec, ktory umiał z nim[i] swarzyć i drażnić ich. To, jak oni wołali: »Czaru! Czaru!«, to chłopiec, przypadszy blisko pod nich, to zawołał głośno: »Wasz czar taki a taki[856]«, albo zadek wypiął: »Tu mnie wasz czar niech całuje«. To Moskwa za nim, kilkanaście albo kilkadziesiąt wysforowawszy. Chłopiec zaś na rączym bachmacie siedział; to uciekał, wyprowadziwszy ich daleko od kupy, to my, skoczywszy z bokow, przerznęliśmy ich, tośmy siekli, brali. Dość na tym, żeśmy posłali wojewodzie ze trzydzieści językow z harcu za powodem onego chłopca. To znowu do nich podpadł i powiedział im co inszego[857] o czarze, to Moskwa jako wściekli — bo oni bardziej się urażają o krzywdę imienia carskiego, niżeli imienia Boskiego — suną się zapamiętale, i tak było tego wiele razy, na owego chłopca. Tak tedy zagnali się za owym chłopcem aż w las, chcąc go koniecznie dostać, boby go byli pewnie [z] skory darli za takie niecnoty, ktore im wyrządzał. My zaś po nich. Ja zagoniłem się za jednym i sam też o kęsek nie stałem się obłowem. Naprowadziłem konia nieostrożnie na krzaki, jak owo bywają, wyrąbane, a nowymi latorościami obrosłe, że mi koń, chcąc owę karpę[858] przesadzić — a miałem konia niewielkiego, myszatego, bardzo był rączy i obrotny; siadałem na nim do okazyej często, kładłem na niego dwie uzdeczki propter casum[859] zerwania wędzideł, co jedne cugle były w rękach, drugie u łęku przywiązane — zatoczył jakoś nogę za owe cugle wiszszące; bo je też był zdrajca pachołek trochę przydłużej uwiązał. Począł tedy koń jakby chromać; jam rozumiał, że go postrzelono, a z boku drugi brodofiasz leci do mnie. Ten też, com go gonił, wrocił się nazad, widząc, co się dzieje ze mną. Przypada do mnie brodaty; ja ruszę cyngla prosto w piersi, spadł z konia. A ten drugi, młody za kark mię; znać, że mię to chciał żywcem prowadzić (bo jeszcze żadnego języka nie wzięli byli, tylko zabili kilku naszych), albo też nie miał do mnie czem strzelić, bo obadwa pistolety znalazły się nienabite. [J]a za tę rękę, co trzymał szablę, uchwyciłem go lewą ręką zaraz w ten czas, kiedy mię porwał za kark, i tak wodziemy się właśnie, kiedy owo się dwaj jastrzębie zwiążą. Tnie inszy Moskal na pleśniwym[860] bachmacie; ow na niego woła: »Chwiedore, Chwiedore, sudy!«[861] A Chwiedorowi też chodziło o swoję skorę, bo go dwaj towarzystwa przebiegali. Obaczywszy towarzystwo, do mnie, dawszy pokoj owemu, co go gonili. Moskal woła: »Puskaj, ta pojdu do dydka«. Ja też już nie chciałem puścić; ale gdyby mię był przed minutą poczęstował, pewnie bym był puścił z ochotą, nie dałbym się był wiela prosić. Wzięlić go tedy i mnie, rozerznąwszy cugle zastąpane. Owego zaś brodę, na ziemi leżącego, bo jeszcze żyw był, przebił towarzysz sztychem. Chciał do niego z konia zsieść, obmacać mu kieszenie; nie przyszło do tego, bo już szyki w same owe chrosty wchodziły i ochotnik się sypał, jako mrowki. Wyciąwszy tedy konia pod nim płazem, skoczyliśmy do swoich; ale po staremu i owego trudno było uprowadzić. Ciąn go tedy Jakubowski w kark, spadł. Skoczyliśmy tedy do szykow, a oni, wyszedszy z chrostow, stanęli, jako mak kwitniący. Już tedy obadwa wojska widzą się. Harcownikowi kazano zniść z pola. Wojewoda do pułkow; objeżdża, napomina, prosi: »Mości panowie, pamiętajcie na imię Boskie, dla ktorego zdrowie i krew naszę, jako na ofiarę, do tej niesiemy okazyej«. Stały tedy obadwa szyki godzin ze dwie spokojnie, ani ten tego, ani ten tego nic nie zaczepiając; aż znowu kazali harcownikowi podpadać i wywabiać ich w pole. Wyszli tedy w pole dalej od lassa, że już z armaty donosiły kule i z tej strony, i z tej. Interim[862] [nieprzyjaciel] wyprowadził z owych hultajgorodow (s) kniazia Czerkaskiego[863] ze dwunastu tysięcy, tak powiedali, wojska. Przesiadłem się ja na swego konia. Stojemy w szyku. Aż kiedy widziemy, że kniaź Czerkaski prosto ku naszemu prawemu skrzydłu zmierza, przypadnie wojewoda do nas i rzecze do Wojniłowicza: »Nu, stary żołnierzu, poczynajże nam szczęśliwie w imię Pańskie!« Podle naszej chorągwie jadąc, rzecze: »Proszę wytrzymać impet«. Idą tedy do nas powolusieńku. Skoro już tedy kniaź Czerkaski od nas blisko, rzecze wojewoda: »Do roboty, imię Boskie wziąwszy na pomoc!« Ruszają się tedy chorągwie powoli, a zaś wodzowie przed nami jadą z gołemi po łokcie rękami. A wtym, skoro już nie było nad czworo stajań wojsko od wojska, skoczą oni do nas, my też do nich. Przywiedli nas tak, co jeden drugiego mogłby za piersi uchwycić. Przywiodłszy wojewoda na same szyki, wysunąn się na stronę, a my w się. Było tego z kwadrans dobry, że ani ten temu, [ani ten temu] piędzią, nie ustąpił. Sapieha, widząc, że na nas ciężko, bo nas mało, posłał z lewego skrzydła połtora tysiąca ludzi dobrych. Przyszli im z boku, srogim impetem tak się o nich uderzyli, że się zaraz i z sobą pomieszały chorągwie. Dopieroż bitwa tęga, trupa leci dosyć. Moskwa nazad odwodem, a my tu przyci[e]ramy; tym bardziej trup leci. Moskwa w nogi. A potym piechoty dawały ognia z armaty okrutnie gęsto, z niewielką po staremu z łaski Bożej szkodą w ludziach naszych, ex ratione[864], żeśmy się bardzo podsadzili pod armatę i przenosiło nas. Ale po staremu legło naszych kilkanaście, ale ci wszyscy, co pod nimi konie popostrzelano, pouchodzili żywo. Pod Wojniłowiczem konia zabito i głuchych gwałt narobiono, bo owe (s) bliskie pod armaty podsadzanie causavit[865], że ow huk i srogi impet szkodził słuchowi; i mnie samemu więcej niż trzy miesiące w głowie szumiało jak w browarze.
Poszliśmy tedy nazad, wziąwszy chorągwi moskiewskich sześć i samych dobrze przerzedziwszy i inszym, co uszli, narozdawawszy specyałow. Konfundował[866] zaraz Dołgoruki kniazia Czerkaskiego, jako potem rotmistrz rajtarski do więzienia wzięty powiedał, że się dał z pola spędzić. Na co odpowiedział mu kniaź ex tempore[867]: »Obaczę cię też samego niezadługo, jeżeli tak wytrzymować będziesz, jako mię uczysz. Ossy to tam — ossy, nie ludzie«. Staliśmy potem długo, z dział tylko bito z tamtej strony. Posłali znowu wodzowie nasi do Dołgorukiego, żeśmy tu po to przyszli, żeby się bić, nie prożnować, wieczor blisko. Odpowiedział tak, że »komu się śmierć odwlecze, niech tego nie ma za krzywdę; co was ma potkać, to was nie minie. Lubo wieczor niedaleko, mam ja takie wojsko, że was mogą uspokoić i za godzinę i podzielić, komu co będzie należało, całego dnia na to nie potrzebując«. Po owej tak hardej odpowiedzi zaraz kazał pułki wyprowadzić w pole z owych hulajgorodow, tam zostawiwszy część piechoty z armatą, a między kommonikiem namięszawszy piechoty i polnych działek. Bo on obiecował sobie jednym zamachem zwojować nas, ufając swego wojska wielkości. Posłano tedy zaraz ordynans do Muraszki, żeby wolentarzow i luźną czeladź wyprowadził z za gory na oko nieprzyjacielowi. Przyjdą tedy wielkim pędem, właśnie jakoby to dopiero noviter[868] na sukurs posiłki przychodziły; a przyszedszy ryścią[869], stawają zaraz przy lewym skrzydle, trochę opodal od wojska litewskiego. Muraszka się uwija pod buńczukiem[870], biega z buzdyganem[871], szykuje, jakby to nowotny hetman i nowotne wojsko; jakoż stało się tak ozdobne, że i nam samym serca przyrastało, patrząc na owę hołotę. — Moskwa rozumieli, że nowe przyszły posiłki; ow zaś krzyk, ktory i oni w obozie naszym słyszeli, tłomaczyli sobie, że to był tryumf z posiłkow, nowo przychodzących. Już tedy wyprowadzili wszystko wojsko z owych hulajgorodow i piechoty połowę; nasz też kommonik wyszedł, już owe szańce w tyle zostawiwszy. Z armat biją, a coraz to strzała okrutna jako powerek[872] padnie między nas, czasem w szeregi, czasem też przed szeregi. Żeleźcie jako siekacz; dziwujemy się, co tam za łuki takie mają, czy olbrzym jaki strzela z wielkiego łuku, czy co? A nie wiedzieliśmy, że to astrachańscy Tatarowie, co o ziemię oprze jeden drąg łuku, a drugi mu aż nad głową stoperczy. Było tedy między wodzami constitutum[873], że się najpierwej miał potykać Sapieha, gdyż sam o to prosił; ale że Moskwa swojej, nie naszej, wygadzając imprezie, na nasze prawe skrzydło pierwszy uczynili impet, nam tedy, jako z nowu potykać się dostało. Przypadnie wojewoda i mowi: »Mści Panowie, do was to widzę coś sobie upodobał nieprzyjaciel; ale nie bojcie się, będzie was corpus sekundowało«. Zawrze się tedy krwawa bitwa. Tam lud srodze gęsty i prawie kilku ich po jednego siąga; a coż, kiedy my przecię nie damy się rozrywać, opierając się potężnie. Z koni lecą postrzeloni, rannych za szeregi prowadzą. Piechota, między kommonikiem pomięszana, bardzo nam szkodziła; bo jak cokolwiek wesprzemy nieprzyjaciela, to jak na owych zdrajcow napadniemy, to jak w gębę dał. Litwa bije się w lewym skrzydle nierowno lepiej, niżeli z Chowańskiem. Już przecię restaurowali serce, ktore przedtym już im było cale upadło. Luźni z wolentarzami tak odważnie wpadają na szyki, że ledwie Tatar tak natrze — zgoła, we wszystkich sroga była ochota, bo też i nie mogło być inaczej, tak wielką potęgę przed oczyma mając. Biło się też wojsko nasze tak, że po wszystek czas służby mojej, i przed tą, i po tej okazyej, nigdy nie widziałem bijących się [tak mężnie] Polakow. I mowili tak: »Gdyby zawsze chcieli się bić tak szczerze, byłby świat wszystek pod ich mocą«. Moskwa ufali swego wojska wielkości, nasi zaś Panu Bogu a swojej zaś dzielności; bo jeden na drugiego zapatrując się, tak stawali tanta aemulatione[874] litewskiego wojska z naszym, że też już [większej] widzieć niepodobna. Jakoż przyznać to kożdy musi, że moskiewskie wojska, a osobliwie owe bojarskie chorągwie, w szyku stojące, są tak straszne, jako narod żaden nie jest. Spo[j]rzawszy na owe ich brody, to się to tak jakaś reprezentuje maiestas[875], jakby się na panow ojcow porwał. Pojechawszy wojewoda, jako kto ma skoczyć, do hussaryi rozporządziwszy, do Sapiehy też posłał, żeby i on szczerze nastąpił, bo też już zachodziło słońce. Przybieżał do nas (Bodej się tacy wodzowie rodzili! Szczęśliwa matka, ktora takich rodzi synow!): »Terazże, Mści Panowie, komu Bog i cnota miła, za mną!« Jak skoczemy, uczynił się srogi krzyk i rzeźba, bośmy ich złamać nie mogli; owym też nie daliśmy się, opierając się potężnie, ex ratione[876], że było gloriosius occumbere in opere[877], niżeli in fuga[878]. Oczywista to rzecz była, że nas tam ręka Boska piastowała, kiedy przeciwko tak wielkiej porwawszy [się] potencyej, dał Bog i wygrać i mało w ludziach naszych szkody. Nie zapomnię tego nigdy, dziesiątemu to powiem i mam to sobie za wielki dziw, kiedy do 4 chorągwi naszych, ktore zagnały się za Moskwą i, naprowadzone na ogień prawie w bok włożywszy, 3.000 strzelcow razem ognia dali, a po staremu tylko jeden towarzysz zabity, a czeladzi czterech, a pode mną konia postrzelono. Jako to jest prawdziwa przepowieść: »Chłop strzela, a Pan Bog kule nosi«; bo na taki ogień należało tam z połowę z koni spaść. Potem hussarye uderzyły kopiami, jako w ścianę; jedni skruszyli kopie, drudzy nie. Ktory jest taki, że skruszy kopią, to powinien się brać do pałasza, bo taki ordynans był. Tam zaś, Panie zachowaj, kopiej cisnąć, ktoraby się nie umoczyła we krwi nieprzyjacielskiej, ale ją znowu podnieść. Tak tedy czynili jeden szwadron hussarskiej chorągwie Czarnieckiego i pancerna chorągiew za nim, nie pamiętam, czyja; bo co słabsze chorągwie, to za szwadrony hussarskie ordynowano. Trafił na jakąś też słabą ścianę, co się bali o brzuchy: rozstępowali się im, że przeszed[ł] przez wszystkie szyki nieprzyjacielskie tak, jako świdrem wierciał, prawie nic nie skruszywszy kopij i trafił directe[879] na to miejsce, co była jako brama między owymi hulajgorodami, ktorem miejscem szyki wyprowadzono w pole. Jednego tylko towarzysza stracili, przebijając się, i jednego także konia. Przebrawszy się przeciwko owej bramie, obrocili się nazad z chorągwią i stanęli frontem w tył nieprzyjacielowi. Dopowiedziano wojewodzie, że już proporce jego widać w tyle szykow nieprzyjacielskich. Bał się, żeby ich tam nie pognieciono; Moskwę też to niepomału to (s) konfundowało. Ostatniemi kazał natrzeć siłami, sam przed nami natarczywie skoczywszy, siekł, strzelał, narażał się nie jak hetman, ale jak prosty żołnierz. Zmięszali się tedy Moskwa, a potem w nogi! Terazże tnij, rznij! Co tedy ktora chorągiew moskiewska zapędzi się do owej bramy, żeby uciec między hulajgorody, to hussarya owa, co się przebiła przez szyki, złoży do nich kopie: to oni na stronę. Nacisnęło się tedy pod owe czosnki co niemiara tego, chcąc, żeby ich odstrzeliwano; tamci ich zaś odstrzeliwać nie mogli, bo[by] samych bardziej razili. I z armaty już nic nie strzelano, bo darmo było między pomięszane wojska. I wtem my natrzemy na nich, strzelając, siekąc; owe też czosnki, żelaznymi skoblicami potężnie pospinane, trudno było naprędce rozbierać. Uderzyli się na te hulajgorody, a po naszemu czo[s]nki; tu zaś nasi sieką bez przestanku. Tam tego dopiero legło powałem siła. Już tedy trup na trupie leży na kupie: nad wszystkimi owymi czo[s]nkami jako jaki największy wał albo grobla jaka tak się z trupow uczyniła. I tak, co na nieprzyjaciela budowali, to sami na to powpadali. Qui facit foveam, incidit in eam[880], a z naszych i jeden nie zginął przez fortel, w ktorym oni największą nadzieję pokładali. Tak to zwyczajnie Bog ordynuje, że sam wpada w tę samołowkę, co ją na inszych buduje etc. Zginął tedy kommonik prawie wszystek, bardzo niewiele uszło. Wojewodow, kniaziow, bojarow dumnych, urzędnikow carskich siła bardzo naginęło; bo nie brano żywcem nic, bo nie było czasu bawić się tak wielką potęgą nieprzyjacielską. Bo to wziąć żywcem nieprzyjaciela już nic więcej nie zrobić significat[881]; a tymczasem, kiedy Pan Bog poszczęści, może kilku na to miejsce zabić, co się z owym jednym zabawi. Mnie samemu trafiło się jakiegoś znacznego ciąć, a potem się miarkując, że był strojny jako do szlubu, a nie przyszło mi kołpaka wziąć, na ktorym było pereł z przygasznie[882] i zapona dyamentowa; bo to niepodobna w gęstym boju: ty na tym jedziesz, a na to bije ich dziesięć. Piechoty nasze największe mieli zdobycze, bo zaraz za nami następowali a odzierali. Piniędzy znajdowali siła; bo to było pospolite ruszenie, bojarowie znaczni. Zginęły i piechoty wszystkie, ktore były w pole wyprowadzone, i tamta druga zginęłaby była, gdyby była noc nie zaszła a przeszkodziła. A oni tymczasem poszli w las; noc ich urodziła[883]. Chorągwi nabrano kilka wozow, armaty wzięto szumnej siła i więźniow też po trosze; na ostatku piechoty pobrano z kilkaset i do Sapiehy, i do Czarnieckiego. Ale nie było znacznych, tylko trzech pułkownikow, rotmistrzow też kilka, bojarow też, Niemcow i Angelikow kilkanaście. Dołgorukiego i tych ludzi, co uszli, noc urodziła; bo gdyby było więcej dnia stawało, wszyscy by byli polegli.
Zołotareńko z [s]wojemi Kozakami o trzy mile tylko był podczas okazyej. Podjazd jego był i patrzał na bitwę, tak udawano, i widział przegraną Dołgorukiego; zaraz tedy wyciąn chyżego nazad. Zołotareńko, ktoremu potym od Moskwy posłano ukazy, a po naszemu ordynansy, żeby zaraz poszedł łączyć się z Chmielnickim, poszedł magnis itineribus[884]. Nie wiem, czy tam co pomogł, czy nic, bo też prawie o tym czasie[885] jakoś Szeremeta znieśli panowie nasi hetmani gloriosissime[886] tak, że nec nuntius cladis[887], bo jedni na placu padli, drugich Tatarowie, ktorzy byli a partibus nostris[888], wybrali i samego Szeremeta wzięli w nadgrodę tego, że nam Moskwy pomogli wojować. I to była chwalebna i wielka wiktorya, ale ja o niej nie piszę, bom tam nie był; o tych tylko piszę okazyach, w ktorych sam byłem, gdyż to propositium[889] moje: opisać statum vitae meae, non statum Reipublicae[890], z tej racyej, żebym sobie mogł reducere in memoriam[891] kożde moje actiones[892], przeczytawszy in scripto, in quantum-by[893] pamięć nie mogła dotrzymać. Ale i to okazya dosyć była szczęśliwa od Pana Boga, kiedy to nie znalazł się i jeden z nieprzyjacielskiego wojska tak wielkiego (ktorego, powiedano, że było oprocz Kozakow 70.000), coby miał uść. Wielkie Bog Wszechmogący nad narodem polskim pokazał miłosierdzie i ojczyznę strapioną wydarł prawie ex faucibus[894] okrutnego nieprzyjaciela, ktory już by ją był prawie osiadł, gdyby był P. Bog nie dał otrzymać wiktoryej; za co niech będzie Imię Jego pochwalone przenajświętsze! Po okazyej jednak basiński[ej] posłał wojewoda ruski podjazdy potężne na te miejsca, gdzie słyszeli o Kozakach, chcąc się z nimi powitać za daniem znać od podjazdow. Aleć już byli uskrobali; widząc bankiet Dołgorukiego, nie chcieli takiego czekać. To to jest roztropność dobrego wodza praevenire[895] nieprzyjaciela, nie dać [mu] się zmocnić. Co by oni byli z małą garztką naszego wojska robili, gdyby się było to kozactwo z[ł]ączyło z Moskwą! A tak i Moskwa wzięli dyscypliną i Kozacy uciekli i owi astrachańscy Kałmucy zginęli, cośmy się ich lękali; i powiedali ci, co ich bili (bo tam inszym pułkom dostało się na nich napaść), że nie umieli nic i owszem, począwszy się trochę zrazu uwijać z swemi drągami, jeszcze prędzej pi[e]rzchali niżeli Moskwa, i nie słyszałem, żeby się kto skarżył na ranę od ich oręża. Tak to Pan Bog dobry, kiedy chce, pobłogosławi, doda rady zdrowej wodzom, doda męstwa i odwagi rycerzom, czegośmy visibiliter[896] doznawali w tych moskiewskich okazyach, kiedy nie było podobieństwa do wygranej tak szczupłemu naszemu wojsku. Kiedy podjazd powracał ponad Nieprem już ku swoim, taki mając ordynans, szedł mimo Mohilow. Co przedtym (jakom namienił) na wojsko przechodzące hukali, wołali, grozili kniaziem Dołgorukim, grozili kajdanami i stolicą, w ten czas ani gęby nikt rozdziawił, ani do nich strzelano. Jako to jest straszne [n]omen victoris[897], jak to Bog przeinaczy hardość ludzką i wiele o sobie rozumienie!

O Boże dobry, Boże nasz łaskawy!
Niepojęte są czynow Twoich sprawy:
Dźwigniesz, kogo chcesz; kogo chcesz, poniżysz;
Umkniesz fortuny; gdzie raczysz, przybliżysz.

Z małego wielkiem, wnet z wielkiego małem
Uczynisz snadnie, trząśniesz światem całem;
Wnet krola gołkiem[898], wnet krolem oracza,
Nędzarza panem, nędzarzem bogacza.

Słabemu dasz moc, wnet słabość mocnemu,
W lot dasz zwycięstwo wprzód zwyciężonemu;
Sprawisz to snadnie: kto przedtem rej wodził,
Wkrótce on będzie na podsobku[899] chodził.

Fortuną ludzką Twoja to zabawa
Rzucać jak piłką; wszelka nasza sprawa

Od Ciebie swoję ma dependencyą[900],
Z Ciebie upadek, z Ciebie promocyą[901].

Macedonowie Słowianom służyli,
Inszym narodom w poniewierce byli;
A potym wszystek świat opanowali,
Co więcej, inszym potem palmam[902] dali.

Z małych zbyt poszli początkow Rzymianie,
A jakąś im dał potęgę, moj Panie!
Znowuś odebrał, kiedy Twoja wola:
Ta profesya[903], ta jest ludzka dola.

Wzbudziłeś Turkow, morskich rozbojnikow,
Z g[n]uśnego gminu wielkich wojennikow;
Ta ich potęga, lubo teraz słynie,
Będzie przecie czas, że jak insze zginie.

Patrzmyż monarchow — rzućmy monarchie —
Jako się jasność ich w gruby cień kryje,
Od Aleksandra biorąc proporcyą,
Perseusowę[904] widząc mizeryą.

Nierowna w wieki krolow symetrya[905],
Wielka odmienność i dyferencya[906].
Ten wszystkim straszny światu ogłoszony,
A ten na tryumf w powrozie wiedziony.

Cesarzow rzymskich wielkie owe dzieła
Konstantynowa[907] śmierć jak oszpeciła!

Tamtym jak bogom honory dawano,
Temu na progu szyję ucinano.

[I] Pompejusza Wielkim nazywali,
Wielkie mu czyny w świecie przyznawali;
Wnet stał się małym, zbył wielkości onej,
Na brzegu Nilu w łodce pognębiony.

Rychart[908] angielski od hetmana swego,
Regner[909] zaś duński od więźnia[910] Helego
Co ucierpieli? Ten wiecznem więzieniem,
Ten głodnym wężom stał się pożywieniem.


Samson, Annibal, Henryk[911], piąty Karol,
I ci z fortuną jaki mieli parol[912]!
A przecie ich ta nie upiastowała,
Kiedy ich boska ręka dotknąć chciała.

Nie nowina to królom tego świata,
W pomyślnem szczęściu przepędziwszy lata,
Stracić koronę, orać z wołem w pługu,
Albo karetę ciągnąć z szkapą w cugu[913].

Nie nowina to, sied[e]mdziesiąt razem,
Nogi i ręce obciąwszy żelazem,
Królom pod stołem ze psy zbierać kości[914];
Taka jest dola ludzkiej szczęśliwości.

Dokazać czego, choć się kto nasadzi,
Bez wolej Boskiej nigdy nie poradzi.
Za nic potęga, za nic miryady:
Bez wolej Boskiej nie zaczynaj zwady.

Panowie Moskwa, widząc mięszaniny
I ciężkość na nas, bez żadnej przyczyny
Zaczęli wojnę, żeby nas zniszczyli
I w niewolą nas wieczną zagarnęli.

A Bogu się to nie upodobało:
Lubo nas karał, poko mu się zdało,
Ulitował się naszej niewinności,
Dał się ich nabić pewnie do sytości.

Kajdany, które na nas zgotowali,
Sami się słusznie nimi nabrząkali,

Takami wożąc dumni bojarowie
Wały i groble, jako niepanowie.

Napoili krwią miasta, pola, lassy.
I wszystek ludzi wybor temi czasy
Z gruntu wyginął, że ich bardzo mało
Celniejszych ludzi do boju zostało.

Tak powiedano, gdyby batalią[915]
Przyszło wystawić w nową kampanią,
Z prostego gminu musieliby byli
Ludzi sposobić, tak sami mówili.

Trzeba im było nie dać odpoczywać,
Iść do stolice, prywat nie zażywać;
Samby ich był strach bez szable zwojował,
który ich w ten czas wielce opanował.

Coż to, kiedy my, choć dobrze zaczniemy,
Żadnej, jak trzeba, rzeczy nie skończemy!
Nie zażywamy[916] samsiedzkiej granice,
Swojej ojczystej broniemy dzielnice.

Wojny niesłusznej z nikim nie zaczniemy;
Kto z nami zacznie, przecie się broniemy.
Kto do nas przyjdzie, to go wyłatamy[917],
A potem mu zaś bassarunek[918] damy.

Tej dyskrecyej[919] i Moskwa doznali,
Gdyśmy im ultro[920] tylko[921] frysztu dali,

Że się i w siły mogli przygotować
I bassarunek na nas wytargować.

Nie zaraz nam Bog da takie sposoby,
Do tak pozornej[922] domow swych ozdoby,
Do Jego świętej chwały pomnożenia
I granic polskich do rozprzestrzenienia,

Jak teraz było, gdy Wszechmocne siły
Takie chwalebne zwycięstwa zdarzyły.
Za co Mu chwała niech bę[dzie] na wieki,
Że nas z Swej świętej nie rzuca opieki.

Jużeśmy tedy rozumieli, że po owych tak ciężkich pracach przyjdziemy na wytchnienie, oblawszy się do sytości i swoją, i nieprzyjacielską krwią; aż przychodzą powtorne i nieodmienne wiadomości, że Chowański, zapomniawszy dawnej chłosty, znowa za ukazem carskim zebrał 12.000 wojska dobrego z owych ostatnich już dumnych bojarow i dwornych carskich urzędnikow i przeszedł Dniepr pod Smoleńskiem i zachodzi nam po polskiej stronie[923] Niepru, rezolwowawszy się by też i samemu zginąć i tak deklarowawszy carowi: wstępnym bojem na nas uderzyć, albo też [z] za Dniepra nas nie puścić, ażeby[924] był znowu Dołgoruki, przybrawszy sił, na nas przyszedł. Aleć się i na tej zawiodł intencyi, bo trudno w śpiączki złapać ostrożnego lisa. Jak prędko lisowskiego[925] jeszcze zabytku żołnierz, Czarniecki, wziął wiadomość o tej jego imprezie, zaraz poszło wojsko magnis itineribus[926] nazad do Niepra. Przeprawiliśmy się tedy na tę stronę pod Szkłowem[927], jako mogąc, jedne konie przewożąc, drugie zaś przy łodziach i przy promach pławiąc; a już były wielkie zimna, na co konie ubogie narzekały, i niejeden zęby wyszczerzył. I stanęliśmy tedy pod Szkłowem, Litwa w polu szczerym ćwierć mile od nas, my zaś nad samym Dnieprem, na kępie, ktorą oblewał. Wyprawił zaraz Sapieha na podjazd Kmicica[928], pułkownika, żołnierza dobrego, we trzech tysięcy dobrych ludzi ku Czerejej[929], gdzie się był Chowański położył obozem, pobudował jak na całą zimę i okopał, bo miał w polu zimować. Nazajutrz po wyprawionym podjeździe, podobno spiritu prophetico[930] Czarniecki natchniony, kazał otrąbić, żeby za dwie godzinie było wojsko pogotowiu wsiadać na koń, biorąc z sobą prowiantow. Tak tedy się stało. Cichusieńko przez munsztuk zatrąbiwszy, Sapieże nic nie powiedziawszy, ruszyliśmy się. Idziemy tedy lassami, a wszystko śpieszno; nie wiemy nic, po co i dokąd. A Chowański też tak uczynił: poszedł kommonikiem, chcąc nas na przeprawie zaskoczyć rozdwojonych. Potkał się tedy z Kmicicem pod Druckiem[931], alias[932] przyszedł mu z tyłu, bo już go był minął inszym traktem. (Opowiedział o Litwie mieszczanin z Drucka, ktorego tam gdzieś w drodze Moskwa porwali). Tam, jak się uderzyli z sobą, bili się, prawda, Litwa niebożęta mocno, ale nie mogąc wytrzymać, rozerwano ich; dopieroż źle, dopieroż bić, brać, wiązać. Posłał był Czarniecki przodem kilka chorągwi; to skoro przyszły do przeprawy pod samym Druckiem sive[933] Odruckiem — bo to miasteczko dwojako nazywają; jest tam rzeka Drucz, na ktorej były mosty, a te już zostały zrzucone od Moskwy — stanęli nad rzeką i posłali do wojewody, dając znać, że słuchać strzelanie i bitwę jakąś. Zaraz tedy ryścią poszło wojsko, zaraz domyśliliśmy się, że niedarmo. Przyjdziemy tedy do przeprawy nad Druckiem samym: źle, rzeka wprawdzie nieszeroka, ale dwoma nurtami idzie, dwa razy pływać trzeba, jak po poł stajania, głęboko i bystro, a zabrzeżysto[934] zaraz, jak z pieca. Moskwa prostacy spuścili się na to, że mosty zrzucili. Wiedzieli też już, że wojsko aż pod Szkłowem i sukursu mieć żadnego nie mogła Litwa; nie kazali owej przeprawy pilnować, ktorej mogliby byli zabronić należycie.
Rzecze Wojewoda: »Mści Panowie, res non patitur moram[935], mostow tu budować niemasz czasu. Słyszycie strzelanie, słychać i głosy moskiewskie: już to znać, że nie nasi onych, ale oni naszych biją. Pływaliśmy przez morze: i tu trzeba; Pana Boga wziąwszy na pomoc, za mną! Pistolety, ładownice za kołnierz!« Sam tedy wprzod skoczy z brzega; zaraz koń spłynął, bo bardzo rzeka głęboka. Przepłynął tedy, stanie na brzegu; chorągwie jedna za drugą płyną cicho, bo nie było do tego miejsca, gdzie się bili, ledwie z piętnaście stajań, tylko że za lassem, i nie mogli nas widzieć. A jeszcze woła, stojąc na brzegu: »Szeregiem, Mści Panowie, szeregiem!« Co niepodobna, bo nie kożdy koń jednakowo pływa: jeden się bardziej suwa, drugi nie tak. Nasz pierwszy towarzysz, Drozdowski, miał konia, co go był nieświadom, a on pływał jakoś dziwnie na bok; skoro tedy tak uczynił, zaraz go woda zniosła z konia, począł tonąć, konia puściwszy. Jam go uchwycił za ramię, drugi towarzysz z drugą stronę; takeśmy go między sobą pławili. Skorośmy go wynieśli, aż mowi wojewoda: »Macie szczęście, panie bracie; są tu wielkie ryby, połknąłby was był szczupak całkiem i z pancerzem« (na to przymawiając, że to był chłopek małego zrostu). Jakeśmy się przeprawili i przez drugą takąż odnogę, zaraz pułkowi krolewskiemu kazał skoczyć do bitwy, sam został drugie pułki przeprawiać. Idziemy tedy ryścią. Moskwa zdumieli się: »Czy z nieba spadli?« Tu wojsko ich nie w porządku należytym: jedni się kupą bawią, drudzy Litwę wiążą, insi po stawie brodzą, rozgromionych z trzciny wywłoczą; bo mało co zabijali naszych, chcąc jako najwięcej nabrać niewolnika, żeby zaś za swoich zamieniać. A jest tam staw wielki bardzo pod samym miastem, gęstą trzciną zarosły; tam Litwa niebożęta uciekali z pogromu. Uderzą na nas, rozumiejąc, że to drugi jaki podjazdek, wesprą nas; widzą mokrych, że z każdego ciecze, a strzelba przecie daje ognia. Nuż w się! Widzą, że coraz przybywa, jak z rękawa; u nich serce coraz mniejsze, u nas contra[936] coraz większe, bo co się ktora chorągiew przeprawiła, to jej zaraz za nami kazał skoczyć. Litwa jako barani i po kilka do kupy związanych. Kmicic, pułkownik, wypadł gdzieś z chałupy, jak go to już warta odstąpili, biega między naszymi, ręce w tył związane, woła: »Dla Boga, ratujcie!« Tak ci go tam ktoś rozerznął. A wtym porwali pachołka z naszego wojska, spytają: »Co to za podjazd?« Powie: »Nie podjazd, ale Czarniecki z wojskiem«. A tu rąbanina sroga, trupi lecą. Owi się po stawie poruchają, nurzają; co przedtym Moskal prowadził Litwina, to go już Litwin za brodę ciągnie. Wnet vicissitudo[937] i odmiana fortuny: w jednej godzinie podchlebiła im, a już ich na sztych wydała. Jak tedy zrozumieli z języka, że to nie podjazd, ale wojsko, widzą, że źle koło nich: tu im fałdow mocno przyciskają, tu coraz z lasa wymknie się chorągiew, właśnie jak kiedy owo wyrwanego tańcują. Starczyzna poczęła uciekać, wojsko też w rozsypkę. Lecz tego uciekania niedługo było, bo konie mieli zmordowane, bijąc się z Litwą i przebiegając im z inszego traktu wielkie trzy mile, bo ich już byli minęli; a trzecia, że konie mieli srodze tłuste i rozpierały się[938] im. Jakeśmy tedy wsiedli na nich, to tak cięto przez cztery mile wielkie. Kto w pierwszej mili nie zginął, to w drugiej albo w trzeciej; bo dojedziesz go, a koń pod nim stoi jako krowa, albo też już z niego zsiadszy, to klęczy, ręce złożył: to go po szyi, a dalej za drugiemi. Kto tedy w tych czterech milach nie zginął, już dalej trupa nie było. Ale jednak ich mało bardzo przybieżało do obozu, co powiedali chłopi i insi niewolnicy, cośmy ich w obozie zastali i wielkimi zastali panami; ci zdrajcy bo zaraz, jak postrzegli, co się dzieje, trzęśli szałasy. Przyszliśmy tedy do ich obozu pod Tołoczyn[939], mil siedm od tego miejsca, gdzie była bitwa; w ktorym zastaliśmy wszystko do wiwendy i wozy wszystkie, nawet koni podostatkiem. Bo owi, co uciekli, nie dostarczyli i swego porwać, gdyż zaraześmy na karku ich jechali; ci też, co byli w obozie zostali, jako to wozowi ludzie, ledwie co ktory konia dopadł, to uciekał, a ci, co zginęli, już ich rzeczy nikt nie brał. Było tedy bydła potrosze, co za wielką nowalią mieliśmy; komu się dostał woł albo jałowica, nie trzeba było gości zapraszać, sam przyszed[ł] i z trzeciego pułku, dowiedziawszy się, gdzie świeżą sztukę mięsa gotują. Bo o to było bardzo trudno, gdyż blisko granice moskiewskiej jedne by[d]ła pozabierano, drugie też, kto co jeszcze miał, to w pustyniach głębokich trzymali i lecie, i zimie. Przegłodnieliśmy byli bardzo mięsa, nie żyjąc przez kilka miesięcy, tylko ogrodnemi rzeczami, a najbardziej ćwikłą pieczoną, z ktorej rożne specyały wymyślali: pierogi pieczone, rozwierciawszy już warzoną i tak położywszy na placek, zwinąwszy jak zwyczajnie pierog, to w piec; a konopnym siemieniem rozwiercianym po wierzchu posmarował, to to wielki specyał.
Stanęliśmy tedy w ich obozie; rozdano kwatery, tak jako w jakim mieście. Litwyśmy tam już nie puścili, ktorzy za nami przyszli czwartego dnia, aleśmy im przecie udzielali legominy. Stajnie zastaliśmy gotowe i z podłogami, bo już były błota wielkie jesienne, budynki porząnne, bo się oni słusznie budują w obozach. Tabory nasze przyszły za nami w ten czas, kiedy i litewskie wojsko. Sapieha tedy osobno, jak o milę, stanął obozem. Napadły wielkie słoty, śniegi; poczęły Litwie konie szwankować i poszli na kwatery po wsiach. My zaś staliśmy w obozie, pokośmy mieli co jeść i konie nasze, ktorych lubośmy byli już uronili po trosze przez bitwy przeszłe i słoty jesienne i to pływanie na rzekach podczas zimnej wody, ale zaś napełniło się tego przez tę okazyą, że ich było dosyć i bardzo dobrych, owych astrachańskich kałmukow, bachmatow i rożnych ruskich koni.
Mogliby panowie żołnierze teraźniejszego wieku brać ideam[940] z naszego wojowania, ktorzy to często konie tracą. Ja powiedam, że oni nigdy w większych nie bywają pracach, jako my bywali, et consequenter[941] odbytu takiego nie mieli na konie, a przecię wojsko nasze nigdy nie opieszało[942]. Tak to było u nas konia stracić, jako raka z kobieli wypuścić, bo wiedział kożdy, że przy szczerem potkaniu z nieprzyjacielem może mu Pan Bog dać inszego. Weźmieć konia nieprzyjaciel: starajże się ty, żebyś mu odebrał dwoch, ponieważ takiś człowiek, jako i on, tak żołnierz, jako i on, i na nim skora nie z karaceny[943], jako i na tobie.



Rok pański 1661

za Boską pomocą zacząłem w domu. W którym roku dziwnemi Pan Bog probował sługę swego okazyami, złej i dobrej fortuny przeplatając vicissitudinem[944], ale się to wszystko na dobre obrociło. O czym będzie niżej.
Po Trzech Krolach pojechałem do Radomskiego dla owej inkwizycyej, a Gorzkowski, swoję wywiodłszy, nie wiem jakim tam sposobem, pojechał z nią i po odjeździe moim z obozu podobno w tydzień przyjechał do wojska. Powiedział mu wojewoda: »Wszeć się dotychczas zabawił czarnem kałamarzem, wywodząc inkwizycyą, a pan Pasek tu z nami krwią pisał. Teraz Wszeć napierasz się sądu contra absentem[945]; to być nie może, bo też i on chciał się salwować, teraz dopiero pojechał tam, skąd Wszeć przyjechał. A lepiej było i Waszeci dopiero teraz z nim razem pospołu jechać po inkwizycyą, niżeli tak wiela okazyj opuścić pięknych. Waszeci to bardziej pachnie kancelarya, niżeli wojna. Lepiej albo Wszeć zaniechaj tej weksy[946], bo kiedy on wyszedł zdrowo z takiego ognia, w ktorym widziałem go sam, to znać, że nie winien krwie brata Wszeci; wszak Waszeć pamiętasz, żem go taką zagadnął probą: »Jeżeli wynidziesz zdrowo z tej okazyej, to się miarkować będę o twojej niewinności«. Jać was rozsądzę, skoro on z swoją powroci inkwizycyą; ale jeżeli tam Waszeć co zrozumiał, lepiej ludzi nie turbować. On się tego nie zapi[e]ra, że brata Waszeci uderzył; ale się w tym chce wywieść, jako nie z tej, ale z inszej przyczyny zszedł z świata. Albo tam do trybunału o to, jako szlachcic z szlachcicem, ponieważ to stało się tak dawno i nie pod moją dyrekcyą«. — Nabił ci mu tedy uszy; nietylko temu dał pokoj, ale z wojska od ćwierci[947] wyjechał. Przyjechawszy ja tedy do Radomskiego, już tedy owych ludzi nie zastałem żywych, co byli najpotrzebniejsi do inkwizycyej, osobliwie gospodarstwo, w ktorych się domu działa ta zwada; ksiądz tylko jeden był, co go dysponował. Ten chciał mi dać testimonium recedendo a sacrificio missae[948], że mię circa dispositionem[949] nie czynił winnym; ale chciał, żebym się był o to postarał, aby mu do tego była dana licentia a loci ordinario[950]. A miałem też nadzieję in testimoniis[951] kompaniej też naszej, ktorzy pod tym znakiem pana Piekarskiego zostawali. Znowu ze mną pod tąże chorągwią pana kasztelana lubelskiego[952] służyli pan Olszowski Jan i pan Jędrzej Zaręba. Pojechałem tedy z Radomskiego z niszczym, mając wolą o tę licencyą starać się a loci ordinario[953]. Przyjechawszy do domu, dowiedziałem się potym, że moj adwersarz wyjechał z wojska i ożeniwszy się, w domu osiadł. Supponebam[954] tedy, że tego zaniecha; jużem się tedy nie starał o owę inkwizycyą. Jakoż i zjeżdżałem się z nim potym i siedziałem w domu pana kasztelana żarnowskiego, Starołęckiego, w Studzia[n]nym[955] pod czas komendow[956] pana Michała Libiszowskiego, towarzysza książęcia Dymitra[957], kiedy się o pannę Przyłuską starał, siostrzenicę samej Jmości. Już tam tedy p. Gorzkowski nic o tem nie wspominał, tylko mi przy powitaniu ręki umknął, o co chcieli się ujmować ci, co z nami przyjechali, osobliwie panowie Petryko[w]scy, panowie Radziątko[w]scy, krewni moi, i insi; i już się byli poczęli brać do szabel, ale gospodarz wdał się w to i ja też mowił, żeby dali pokoj; niech się już tym ukontentuje, że mi ręki umknął. Tak ci dali pokoj, tylko mu rzekł Relski Jan, sędzia rawski: »Panie bracie, Waszeć się o to ujmujesz, że Waszeci brata obuchem uderzono, a Waszeci samego trzebaby kijem, że Waszeć tak barbarus[958]«. Siedzia[ł] ci z nami przez owe dni komendow, ale od nas już stronił, bo się bał; było nas lepiej, niżeli sto koni, a wszyscy na niego marsem patrzeli o owo umknienie ręki, i w tańcu nie był i razu. Kiedy z nim mowili niektorzy, co to z tym czynić dalej intendit[959], powiedział, że woli koronnym prawem[960], bo w wojskowym widział fawory. Jam też temu był bardzo rad i jużem się nie starał o owę inkwizycyą; aleć potym koronnego i nie zaczynał, bo podobno czuł się, że mi tego nie dowiedzie. Jechałem potym do wojska. Wojewoda, obaczywszy mię, rzecze: »To z inkwizycyą?« Odpowie[m]: »Tak jest«. — »Niepewnie tu — rzecze — dońdziecie [z] sobą sprawy, kiedy ten odjeżdża, a ten przyjeżdża«. Potym powiedziałem, że już do koronnego udaje się prawa.
Prędko potym wojsko poczęło się zabierać do związku. Od hetmańskiej dywizyej[961] ustawicznie poselstwa, listy inwitując ad societatem[962], proponując communem iniuriam et commune bonum[963] wojska. Nasza dywizya opierała się, bo przecię uważali wielkie stąd ojczyzny detrimentum[964]. Już Moskwa nie mieli resistendi modum[965], już zdesperowawszy, poddać się a miłosierdzia prosić intendebant[966]; już panowie Wolscy[967] za Białe jeziora[968] swoje wyrugowali dostatki. Po prostu rzadko się taki znalazł w wojsku naszym, ktoryby miał szczerze aspirare[969] do związku. Aż tandem effecerunt[970] to hetmańscy, żeby przynajmniej zbliżyć się do nich ad conferendum[971]. Ja też deklarował porucznikowi memu, żeby się starał o towarzysza na moje miejsce; o czym dowiedziawszy się wojewoda, kazał Mężyńskiemu, porucznikowi swemu, traktować ze mną, żebym pod jego chorągiew podjechał. Conclusum[972] tedy, żem dał rękę.
Wojsko tedy, poszedszy z pod Kobrynia[973], złączyło się z hetmańskiemi, ale nie wszystkie chorągwie; bo krolewskie, jego samego i insze, jako to: zięciowskie[974], starosty kaniowskiego[975], też nie chciały się łączyć. W kole tedy generalnem wielki hałas pro et contra[976], bo hetmańskie wojsko już było, jako dudy, nadęte i srogiego ducha miało do konfederacyej. Nasi zaś byli in bivio[977], bo i tu alliciebat dulcedo[978] chlebow, i tu przecię żal było in eo passu[979] wydzierać się ex oboedientia[980], okazyą [mając] rozprzestrzenienia granic. Żałowali niektorzy, że się zbliżyli do generalnego koła[981], drudzy też mowili, że trzeba tego koniecznie, jako to, quot capita, tot sensus[982], nie jednej matki dziatki. Przyszło tedy pozwolić na ich wolą observatis conditionibus his[983]: naprzod, żeby z naszego wojska marszałka obrać; druga, żeby zaraz, wziąwszy dobre chleby i poprawiwszy pocztow[984] słusznie, iść już non sub regimine[985] hetmanow, ale marszałka swego, a zostawić po ekonomi[a]ch i starostwach deputatos administratores[986] ktorzyby in rem[987] wojska zawiadowali bonis regalibus[988] i wybierali intraty[989]; nie rozwięzować się jednak z [z]wiązku, aż będzie wojsku obmyślona in toto[990] satysfakcya. Ad primum[991] nie mogło to być, żeby marszałek był z naszej dywizyej per rationem[992], że tam wojsko dwie części większe. Conclusum[993] tedy, że z naszego wojska substytut, a z hetmańskich marszałek. Stanął tedy marszałkiem Świderski[994], człowiek prosty i szczery, to w nim wojsko upatrowało, substytutem[995] zaś Borzęcki, porucznik chorągwie pancernej Franciszka Myszkowskiego, margrabie pińczowskiego, człowiek uczony, fantazyej gornej. Konsyliarzow połowa z naszego wojska, połowa z tamtego. Ad 2dam illationem[996] widzieli w tym constantissimum propositum[997] wojska naszego, żeby ten chleb jeść, pracując, nie po włościach leżąc. Słyszeli deklaracyą plenis buccis[998], że tego nie odstąpiemy, choćby też armis experiri[999], jeżeli nam nie ujdą rationes[1000]. Tam e contra[1001] dawano także rationes[1002], że tym związkiem tak wiele ugroziemy, jako nic, kiedy pojdziemy w pracą, że nie będzie dbała Rzplta o to i nie obmyśli zasług, kiedy mieć będzie zaszczyt[1003] etc. Substytut zaś potentissime promowował[1004] to i marszałek annuebat[1005], ale nie śmiał szczerze mowić propter offensam[1006] swojej strony. Ozwie się towarzysz Karkoszka, i nie wiem z pod czyjej chorągwie, w te słowa: »Wymysły to niepotrzebne kilku osob; jeżeli ma być związek, niechże będzie. Niechże nie będzie nic, a nasze zasługi przepadną i w dragany nas obrocą. Tak to kilka Ichmościow, jako mowię, wymysł; a to drudzy nie mowią nic, znać, że toż sentiunt[1007], co i my«. Spojrzy substytut po pułkownikach, porucznikach, mowi: »Panowie, co w tym videtur[1008] Owi rzeką: »Bierzemy sobie do konferencyej z kompaniami«. Solwowano[1009] tedy koło ad cras[1010].
Skoro nazajutrz, unanimi voce[1011] wszyscy nasi zgodzili się na to po kołach partykularnych, żeby tej przedsięwziętej nie odstępować intencyej. Gdy zaś w kole generalnem kazali porucznikom deklarować, nomine[1012] swojej kożdemu kompaniej, ktory chciał, sam ore proprio[1013] deklarował, komu zaś trudno było o słowa, to per deputatos[1014] szły deklaracye. Nasz Krzywiecki, lubo był dobry żołnierz i mężczyzna pewnie urody pięknej i okazałej, ale nie mowca, a osobliwie in facie publica[1015], mnie tedy ordynował do deklaracyej i wszystkiej kompaniej kazał być w jeneralnem kole, a sam został, listy pilno ekspedyował. Że tedy nie było chorągwi krolewskich, wojewodzinych obudwu i krajczego koronnego Leszczyńskiego, zięcia jego, najpierwsza tedy deklaracya była tej chorągwie, gdzie porucznikował substytut; deklarował tedy Kraszowski, towarzysz. Druga zaraz deklaracya chorągwie naszej, gdzie ja ćwierci jeszcze dosługowałem, lubom dał wojewodzie słowo. Mowię tedy tak, a kompania nasza i z pod wszystkich chorągwi numerosissime[1016] zgromadzili się:
»Nie wiem, jakoby się ten miał nazwać synem ojczyzny, ktoby dla swojej prywaty publicznych jej miał cale zapomnąć interesow. Marnotrawnemi synow takich świat nazywa synami, ktorzy dla jednej tylko na krotki czas wygody massam[1017] całej swojej zaprzedają substancyej, i tę, ktore[j]by z sukcesorami swemi per portiones[1018] mogli na dobre zażywać, wielkim razem utracają ojczyznę[1019]. Do Rzpltej mamy praetensionem[1020] zatrzymanych tak wielu zasług. Ale gdy uważę, że do Rzeczypospolitej nie węgierskiej, nie niemieckiej, ale polskiej, własnej naszej matki, toć też podobno, jako z matką, należałoby postąpić; boć matka kożda, gdy się jej przebierze[1021] chleba, nagradza zwyczajnie dzieciom swoim dobrym obiadem i zatrzymane śniadanie tak, że im ciężkim nie da labefactari[1022] głodem. Gdyby jej zaś swywolne dziatki gospodarską razem wyniszczyły śpiżarnią, jużby się podobno i zatrzymane nie nadgrodziło śniadanie i do dalszego wiktu upadłyby sposoby[1023] ..............
Jest mora nociva[1024]. Nieprzyjaciel się zmocni, kiedy mu frysztu pozwolemy. Bog się rozgniewa, kiedy łaska jego i ta ręka Boska, ktora za nami wojowała, będzie przeciwko nam, że nietylko nieprzyjacielskiego nie otrzymamy, ale i swego uroniemy. Jawne to rzeczy, Mści Panowie, jawne, że nas dotąd piastowała Boska protekcya. W kronikach się tego nie doczytamy, żeby od polskiej szable, dokładam, przy takiej wojska szczupłości tak potężne i wielkie miały upadać miryady[1025]. Uważajmy to, jako ten jaszczurczy narod trzy części ojczyzny naszej mieczem i ogniem splądrował. Uważajmy, jak wiele Bogu w jego kościołach poczynił dyzgustow[1026]. Uważajmy, jakim nam podczas wojny szwedzkiej stał się impedymentem. Pokażmy to, że też umiemy za granicą chleba szukać u tych, co go u nas tak wiele napsowali. Zrzućmy z siebie tandem[1027] owę vicinarum gentium[1028] eksprobrującą[1029] narodowi naszemu paremią[1030]: Minatur bellum, et non fert: sic gens tota Polona facit[1031]. Będzie to z lepszą sławą i z lepszym pożytkiem naszym, bo i Bog in ulteriori tractu[1032] pobłogosławi rzeczy nasze i bracia nasi, choćby też mieli adamantina corda[1033], muszą na szczerość naszę respektować i, w obfity kraj wszedszy, może nam Bog lepsze, niżeli na domowej skibie, obmyślić chleby. Tę tedy nomine[1034] całej kompaniej naszej przynosząc deklaracyą, to denuntio[1035], że komu się pia vota nostra[1036] nie zdają, pewnie i nam jego (nie wiem, jaką dawszy im[1037] intytulacyą) i całemu, że tak pozwolę sobie wymowić, bo wszystko [o] sobie wiemy, wojsku dywizyej naszej podobać się nie będą; oraz protestor[1038] przed niebem i ziemią, jeżeliby jaką przez czyj upor ojczyzna ponosiła jakturę[1039], że nie przez co jej chciemy filialem wyświadczyć amorem«[1040].
Słuchali przecię, poko mowiłem, modestissime[1041]; ale jakom skończył, stało się srogie szemranie. Jedni tak mowią, drudzy tak; trzeci: tak trzeba, inni: źle mowi, nic potem. Wyrwie się potym kilku biboszow, poczną wrzeszczeć wszyscy wraz: »Nie dziwować się panom Czarnieczczykom, że sobie roszczą skrupuły, bo tam oni w dywizyej swojej wszystko jezuitow mają kapelanow. Oni ich to temi nadziewają skrupułami«. Aleć skoro ich insi ohuknęli, umilkli. Substytutowi zaś miło tego było słuchać i pokazował to visibiliter[1042], bo widział to, że wszystka sława, cokolwiekby się było dobrze stało, musiałaby była cedere[1043] jego reputationi[1044], gdyż był vir activus[1045] i żołnierz dobry. I marszałek eiusdem sensus[1046] był, ale tego nie pokazował ob rationes[1047], żeby się zdał annuere[1048] tamtym. Jak się ow murmur[1049] uspokoił, nastąpiły potym inszych chorągwi deklaracye, ktore punkt w punkt deklarowały. Jak się pułk krolewski skończył, toż dopi[e]ro i inszych pułkow in eundem sensum[1050] nawet te chorągwie, ktore contrarium sentiebant[1051] z nami, a było ich sześć, zszepnąwszy się z sobą, recesserunt ab anteriori intentione et conformiter[1052] deklarowali z nami, żeby iść w kampanią, cokolwiek wytchnąwszy i sporządziwszy się. Hetmańczykowie, widząc w nas constantiam[1053], widząc, że nas w tem nie przełamią, nie chcieli irritare[1054], bo widzieli, żeby to było niedobrze in rem[1055] ich, gdyby nas od siebie zbyli, gdyby Czarniecki miał siły, ktory był totissimus[1056] krolowi. Conclusum[1057], że się wszyscy zgodzili na to, żeby tak było. Solwowano tedy kołowanie[1058], obiecawszy o tym, da Pan Bog stanąwszy na konsystencyej, constituere[1059].
Nazajutrz naznaczono konsystencye, sedem[1060] marszałkow[i] z substytutem w zamku kleckiem[1061]. Przysięgała wojsku starczyzna na wymyślną ostrą rotę, wojsko starczyźnie vicissim[1062]; niektorzy distulerunt jurament[1063] (i ja też także) do dalszego kołowania.
Poszły tedy pułki sparsim[1064] kożdy do swego stanowiska. Posłali tedy 3.000 wojska po owe chorągwie, ktorych było 9 z dywizyej naszej, żeby ich compellere[1065] do związku, a oni też tego tylko potrzebowali, żeby ich przymuszono, per regulam[1066] polityki, że to były krolewskie i regimentarskie, żeby się tym zasłonili, że to musieli uczynić. Tak się tedy stało, że do związku accesserunt[1067]. Poodbierano tedy starostwa[1068], tenuty[1069], ekonomie[1070] podzielono między wojsko. Rozgościwszy się na stanowiskach, skoro zasmakowały zbytki, pijatyki, już owa pobożna intencya poszła w zapomnienie. Jeżeli kto o tym wspomniał, okrzykniono go zaraz, strojąc do krola i Rzpltej chimery, »że nam tak grożą, że na nas tak następują, że nas obiecują znosić[1071], i [za]coż im mamy tak naskakować?« Rzeczpospolita ospale też koło siebie chodziła i tak się wszystko stało, jakom ja, choć prostak, mowił, że gdy związek aż do trzeciego roku trwał, Moskwa się zmocniła, wkroczywszy zaś w t[r]aktaty, już swoje siły widzieli, już naszę niezgodę zważyli, hardziejsi już byli, ktorym nietylko byśmy im mieli co wziąć albo swoje odebrać, aleśmy im jeszcze dobry dali basarunek za to, cośmy ich wybili; o czem fusius[1072] będzie niżej. Tak to Bog zwyczajnie umyka dobrodziejstwa tym, ktorzy sobie danego nie umieją zażyć, jako powiedają: Vincere et victoria uti non idem est[1073].
Po tak tedy znacznych zwycięstwach, z nieprzyjaciela otrzymanych, kiedy za osobliwą Boską protekcyą oswobodziwszy ruskie, litewskie i białoruskie kraje, usławszy pola ich trupem, to jest moskiewskim i kozackim, i ziemię tę, ktorą nam zawojowali byli i przywłaszczyć sobie pragnęli, krwią napoiwszy, fortece zawojowane ewak[u]owawszy, jedne szturmem, drugie przez traktaty pobrawszy i ugasiwszy ten tak straszny zapał, [zamiast coby] i tryumfującemu do stolice moskiewskiej pośpieszyć wojsku, a zhukanemu a już prawie upadłemu nieprzyjacielowi przyznać zwycięską rękę i przyjąć iugum servitutis[1074], (bo już cały narod o tym mowił i tak uczynić miał ob metum[1075], ktory Pan Bog już był na nich dopuścił, że i z stolice za Białe jezioro uciekali, czego doszedłem potym, będąc w Moskwie, jako się niżej napisze): poszło wojsko do związku, nie tak dalece dla zatrzymania zasług, jako dla praktyki[1076] czyjejsić i fakcyj[1077], ktore promowować[1078] chciano sub umbra[1079] zasług, wojsku zatrzymanych, przez wojsko w związku zostawające. Car moskiewski nie żałował też smolnego łuczywa na podpalenie tego ognia, bo latały gęsto [ruble i dieniuszki moskiewskie]. Ale ten związek causavit[1080] ta okazya, że ktoś chciał piscari in turbido[1081], widząc krola sine successore[1082] i już upadającą lineam[1083] owej sławnej Jagiellońskiego domu familiej.
Luboć wprawdzie zadłużyła się była Rzeczpospolita wojsku, ale po staremu jeszczeby się było mogło potrzymać, wziąwszy cokolwiek ad rationem[1084] od Rzeczypospolitej, bo nie było tak ubogie, a osobliwie nasze w Czarnieckiego dywizyej, ktore bogato i konno z Daniej wyszło, w moskiewskich też okazyach pewnie nie straciło, ale się zapomogło. Obeszłoby się było wojsko bez zasług, i tego związku nie strojąc; ale ponieważ tak się stało, trzebaby było zaraz na razie ujmować wojsko łaskawością, nie surowością; co lubo potym subsecutum[1085], ale już praepostere[1086], kiedy już zasmakowała owa licentia[1087], kiedy już czuł jeleń na głowie rogi, kiedy już 60.000 szabel było, jak mowią, jakby je gołębiowi z garła wybrał[1088].
Stanąwszy tedy w Kielcach[1089], w najpierwszym kole tę materyą wniesiono, żeby przysiągali ci, co jeszcze juramentu[1090] nie odprawili, super fidelitatem[1091] starczyźnie et non revelationem[1092] sekretow i żeby się nie odstępować aż do jeneralnej amnestyej, na co niektore chorągwie sarkały, mając prae oculis timorem Dei[1093], osobliwie te, ktore niebardzo do tego związku miały apetyt; jednak sensim[1094] drudzy formidine penae[1095], inni zaś dulcedine[1096] mienia i tak wielkich chlebow musieli consentire[1097]. Ja zaś, będąc inter incudem et malleum[1098], mając rowno z inszemi zasługi i bywszy godzien wespoł z niemi tak tłustego chleba, chciałem być w związku, bo mi tam jakiś urząd kanclerski[1099] już byli naznaczyli; ale przysięgą ullatenus[1100] nie chciałem się wiązać i tak przez kilka czasow subterfugiebam[1101], jakom mogł, bom naturaliter[1102] wystrzegał się zawsze tego przysięgania, aż dopi[e]ro za czwartym kołowaniem, kiedy już porucznicy podawali regestra juramentu odprawionego swoich kompaniej, nacisną się na mnie serio[1103], żebym nie odwłocząc, przysiągł. Biorę tedy głos i już mowę poczynam, aż mię substytut interrumpit[1104], deklarując to wojsku, że to już na siebie bierze, jako mię ma flectere persuasionibus[1105], że to uczynię na jego interpozycyą[1106], że przysięgę na umowioną rotę. I mowi mi, już nic nie obawiając się, żeby na mnie jakie nie powstały insulty[1107] od ludzi pijanych, jeżelibym był co crude[1108] wymowił, albo się z przysięgi wyłamował. Bez małaby było nie musiało subsequi[1109], bom też i ja trochę był podweselił głowy z dobrą kompanią. Soluta tedy sessione[1110] ekspostuluje[1111] ze mną substytut omnibus modis, proponendo utilitatem[1112] stąd całej dywizyej, kiedy w rękach naszy[ch] pioro[1113] będzie, oraz emolumentum[1114] całej Rzeczypospolitej, kiedy my, cośmy poszli do związku magis inviti, quam invitati[1115], będziemy mieli prym in consiliis, proponendo fructum[1116] i poprawę fortunae[1117] z tego urzędu, mowiąc, że i ten urząd może więcej uczynić intraty, niżeli całej jednej chorągwi, proponendo[1118] i to, że kiedy nas więcej będzie wchodziło ad dispositionem consiliorum[1119], tych, ktorzy dobrze życzemy ojczyźnie i chcemy iść ad opus belli[1120] przy tym chlebie, to też prędzej intencyą naszę przywiedziemy ad effectum[1121], a jeżeli dokażemy, że pod naszą dyrekcyą pojdzie wojsko na imprezę, że i moje i twoje imię będzie znajomo światu. Aleć mnie te smakowite pollicitationes[1122] żadnego nie czyniły gustu, choć były pozorne[1123], kiedym sobie na przysięgę wspomniał: tak mi się był dobrze ten skrupuł w głowie ugruntował. Rozgniewał się tedy Borzęcki i z takiemi wypadł słowy: »Nie chcesz na moję życzliwą uczynić intencyą; obaczysz, żeć jutro więcej wyperswadują kilkaset obuszkow, kiedyć je w kole pokażą. A ja też tam natenczas nie będę, ponieważ tak moję przyjaźń lekce ważysz«.
Nazajutrz tedy substytut do koła nie przyszedł i jam się też tam nie kwapił; ale że po mię przysłano, musiałem. Zaczęła się tedy materya o juramentach, żeby koniecznie ekspedyowane[1124] były, kto ich jeszcze dotąd nie czynił. Przysiągł tedy wprzod Chochoł, a potym kilka rożnych kompaniej; a wtym idzie substytut, lubo się był chorobą złożył. Żal mu było przecię mnie, żebym w jakie złe nie wpadł terminy, bo mię bardzo kochał. Gdy już tedy i mnie każą przysiąc, mowię tak: »Wszak to nie Boże przykazanie, aby de necessitate[1125] kożdy towarzysz w kole generalnym jurament odprawił, ale wolno i w partykularnym przed swojem oficerem to ekspedyować, co i tu«. Odpowiedziano mi: »Nie może być, jeno tu, chceszli, żebyś miał ten honor w rękach, ktoryć wojsko dać intendit[1126]«. Chciałem tedy jeszcze prosić o deliberacyą[1127] ad cras[1128], ale jakby mi coś poszeptało: »Już mow rzetelnie, co masz mowić«. Po prostu cale się mnie nie chwytało serce i związku i tych wszystkich obietnic, nie wiem, czemu. Począłem tedy mowić do nich temi słowy:
»Moi Mości Panowie! Od zaczęcia służby mojej ponosząc wszystkie insulty nieprzyjacioł ojczyzny z niezamarszczonym okiem, ponosząc wszystkie prace wojenne hilari fronte[1129], odbierając wszelakich szczęśliwych i nieszczęśliwych okazyj vicissitudines adverso pectore[1130] z uszczerbkiem ubogiej mojej substancyej, nie widziano mię nigdy za szeregiem, chyba tam, gdzie należało, o bok z chorągwią, matką moją. I mogę to śmiele mowić: »Kto na mnie wie, że nie tak jest, proice lapidem[1131] Z ktorych racyj poczuwam się być in aequa lance[1132] [z] dobrze zasłużonymi w tej ojczyźnie synami. Co jeżeli tak, toć podobno, kto zarowno idzie do roboty, zarowno ma należeć i do zapłaty; tedy rowne mię afficiunt[1133] do Rzpltej, co i kożdego z W. MM. Panow, praetensiones[1134]. Poczuwam się, że upomnieć [się] mogę śmiele zasłużonego żołdu, tudzież też i do tej sztuki hibernowego[1135] chleba posiągnąć śmiele mogę, bo nie dopiero przysiadam się do niego, kiedy go z pieca wysadzają, ale wtenczas jeszcze, kiedy nań ostrem zarabiano żelazem[1136]. O chleb tedy prosić nie będę, bom go krwawie zasłużył i należę do niego rowno z drugimi. Ale o to proszę, ponieważ pracowałem non abiurando[1137], żebym go też mogł jeść non adiurando[1138], W. MM. Panow et specialiter[1139] starszych braci naszych jest to gloriosum opus[1140], żeście wynaleźli sposob i upatrzyli czas do windykowania[1141] zasług naszych, za co dziękować zawsze należało i należy. I to rzecz potrzebna, że W. MM. Panowie stabiliendo ulteriorem cursum[1142] rzeczy naszych, a osobliwie in casu[m] saevientis fortunae[1143], dalszym (nie wiedząc, jakie subsequentur) prospiciendo[1144] okazyom, obmyśliliście taki ligament juramentu[1145], ktorego sposobu lubo ja non reprobo[1146], ale że jakąś mam do niego abominationem naturalem[1147], dlatego zaraz z początku w najpierwszym kole opowiedziałem się z tym, że ja przysięgać nie myślę; bo jako twardoustemu koniowi czasem i arabski nie pomoże munsztuk, tak kogo wrodzona nie ustrzeże poczciwość, takie i tym podobne juramentow ligamenta nie utrzymają i nie będą hamulcem. Większa i owszem stąd pochodzi offensa Maiestatis[1148], kiedy Bogu kawalerski przyrzekszy parol, [łamiemy go]. Nie wiem, jeżeli tego nie żałował Katylina[1149], że kiedykolwiek na to się ubezpieczył, że conscios facti obstrinxerat iuramento[1150]; nie wiem co pomogło Annibalowi[1151], choć przysięgał solenniter super Romanorum perniciem[1152], kiedy mu nieba inakszą, niżeli sobie obiecował, obmyśliły fortuny aleam[1153]. Uważyć, co za pociechę miał Kserkes[1154], że super fidelitatem[1155] obowiązał sobie przysięgą spartańskiego Demarata[1156], kiedy życzliwszy, choć niewdzięcznej, ojczyźnie swojej wygnaniec per ceram erasam[1157] wszystkie następującego na ojczyznę nieprzyjaciela ekspedyował sekreta, a potym i na okrutne jego zabojstwo suggessit[1158] stryja rodzonego, Artabana[1159]. Zgoła, więcejbym takich mogł wyliczyć przykładow, ktore się ograniczają bardziej hamulcem cnoty i poczciwości, niżeli przymuszonej przysięgi. Jako tedy mowię, że nie wiem, na co się przygodzi ten jurament, ktorego W. MM. Panowie po mnie potrzebujecie: jeżeli dla tego, żebym związku nie odstąpił, jest to contra rationem[1160], żebym ja, ktorym nigdy nie był desertor castrorum[1161], choć w największej bi[e]dzie, było rzadko jeść a gęsto się bić, miałbym teraz wojska odstąpić, kiedy nigdy się nie bić, tłusto jeść, a słodko pić; a choćbym też odstąpił, nie jestem żadnem pułkownikiem, regimenty i pułki za mną nie pojdą; w kilkudziesiąt tysięcy wojska nieznaczna przez osobę moję będzie ujma; jeżeli zaś z tej racyej, że to W. MM. Panowie funkcyą cancellariatus[1162] chcecie na mnie włożyć, w tym ja gotow parere[1163] woli W. MM. Panow i służyć pro posse meo cum conditione[1164], żebym nie przysiągał, bo mię ani ten, ani żaden urząd i największa jego intrata do tego nie przywiedzie. Proszę tedy W. MM. Panow, si potest fieri[1165]. Tak deklaruję, że te wszystkie cyrkumstancye[1166], na ktore wojsko przysięga, to strictius[1167] obserwować będę, aniżeli kto pod juramentem, oppignorando[1168] w tym zdrowie i krew moję, ktore zawsze będzie (s) w rękach W. MM. Panow. Jeżeli zaś tego nie uproszę i tej godzien nie mogę być konfidencyej[1169], to już ad consilia[1170] wchodzić nie chcę, o sekretach wiedzieć nie pragnę, ale chleba nie odstąpię, bo tego sine comprobatione iuratoria[1171] może zażyć, kto go dobrze zasłużył«.
Uczynił się tedy huczek niemały: pro et contra[1172], jako czyj przeciwko mnie dictabat afekt[1173]; osobliwie Pukarzowski, towarzysz na ten czas starosty krasnostawskiego[1174], ktory tego urzędu, co mnie częstowano, na siebie afektował[1175], jakoż i był na nim, ale między sześcią jeden, wymowił tedy ore om[n]ium[1176]: »Lepiej, że od nas, kto z nami aequaliter[1177] pociągać nie chce; kto z nami chleba, my z nim kołacza«. Jam odpowiedział, żeś »źle zrozumiał słowa moje, bo ja lubo novitatem[1178], jako nocivam et perniciosam, non arripio[1179], chleba jednak chcę i tym nie gardzę, bom go zasłużył i lepiej i dawnie[j], niżeli W. M. Pan«.
Tegoż dnia poszedłem żegnać marszałka. Spytał mię, dokąd jadę? Powiedziałem, że »do chorągwie poczet sprowadzić, i ponieważ niegodzienem zasłużonego chleba u związku, pożywi mię jeszcze domowa skiba z łaski ojca mego«. Substytut, lubo moj wielki przyjaciel, już się ze mną od żalu i gniewu żegnać i widzieć nie chciał. Doniosło się to jednak do nich, czegom się przyznał przed mojemi konfidentami[1180], że ja mało co w domu koniom odpocząwszy, jadę do rotmistrza na Białoruś pod Czereją, gdzie na ten czas Chowańskiego, hetmana moskiewskiego, [Czarniecki] już po czwarty raz potężnie gromił. Jak prędko tedy o mojej dowiedzieli się intencyej, zaraz posyłają do chorągwie, żeby mię z pocztu nie wypuszczano, co i tak się musiało stać, bo pierwej tam kozak marszałkowski przyjechał do chorągwie, niżeli ja. Tym terminem chcieli mię od imprezy odwieść, ale i to nie mogło być, kiedy ja, kilka dni tylko pobywszy u chorągwie i na waletę[1181] zażywszy z dobrą kompanią, pojechałem do domu, pocztu odstąpiwszy, luźnych tylko pobrawszy i więcej nie powiedając, tylko to, że do domu jadę.
Pochwalił ociec moję intencyą bardzo, dziękując i błogosławiąc, żem tak uczynił. Matka także: lubo mię jednego miała syna, ale była tej fantazyej, że od największych i niebezpiecznych okazyj nigdy mię nie odwodziła, firmiter[1182] wierząc, że bez woli Bożej nic złego potkać człowieka nie może.
Sporządziwszy się tedy w domu, w sam fest Marcina ś.[1183] wyjechałem z domu, koni dobrze pokarmiwszy i więcej przykupiwszy; bo i pi[e]niądze z łaski Bożej były duńskie i ociec też dodał. Jadąc tedy tam, potkałem się w Łysobykach[1184] z chorągwią naszą husarską, gdzie Kossakowski porucznikował, ktora post multas deliberationes[1185] szła do związku. Tamże wiele krewnych moich zostawało; musiałem z nimi spocząć kilka dni, alem się z moją nie objawił intencyą[1186], tylkom powiedział, że jadę do pana Kazimierza Gorzewskiego, stryja mego, do Targoniow pod Tykocin, ktory na Tykocinie był komendantem. I uwierzyli temu snadno, wiedząc, że to moj stryj; boby mię byli mogli odwodzić od tej imprezy, gdybym się był przyznał, a osobliwie cioteczny moj, Trzemeski Stanisław, ktory tam był namieśnikiem. Odjechawszy tedy od nich, zjechałem na pierwsze roraty[1187] pod Zieloną Puszczą[1188] do wsi, gdzie też był JMść pan Stanisławski, cześnik warszawski, a dworzanin krolewski, ktory gdy mię obaczył w kościele, lubo mię przedtym nie znał, jednak jako człowiek ludzki począł mię szczerze prosić, żebym u niego odpoczął, albo przynajmniej obiad zjadł. Kiedym się wymawiał, powiedziawszy już szczerze, gdzie jadę i z jakiej okazyej odstąpiłem związku, tym bardziej prosić począł, chcąc mi zawdzięczyć w domu swoim jako pars regalis[1189] i obiecując pisać do dworu, żebym tam uznał wszelaką wdzięczność. Że tedy nie mogło być inaczej, wstąpiłem, gdzie wpadłem w taką ochotę, że i mnie i czeladzi i koniom było jako w raju; nawet szyca[1190] mego na jedwabnym wezgłowku posadziwszy u stołu, na śrebrnych talerzach prosto z połmiskow jeść kładziono. A wtym przyjechał tamże Mazepa[1191], pokojowy krolewski. Kozak to był nobilitowany, z Warszawy jechał do krola, w Grodnie[1192] natenczas będącego. Tam tedy w posiedzeniu, że się rożne in [materia] statu[s][1193] dyskursy prowadziły, z ktorych jakąś [na] moję osobę pretendując godność, taką głowę sobie naładował opinią, mowiąc, że to niepodobna, aby ten człowiek sine mysterio[1194] miał jechać w litewskie i białoruskie kraje. Jechałem ja tedy powoli, on zaś do krola skoczył magnis itineribus[1195] i, chcąc się przypochlebić, opowiedział, że jedzie tu towarzysz związkowy z pod chorągwie pana wojewody ruskiego; udaje, że to do rotmistrza swego na Białą Ruś przebiera się, ale że ze wszystkich cyrkumstancyj niepodobna[1196] .........................

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

zasłużonym, bo go in manibus bene meritorum[1197] ledwie dziesiątą część widzę. Już ja połowę ojczystej mojej uroniłem substancyej[1198], już nieraz — wiadomo to jest całemu wojsku i wodzowi memu — nieskąpo dla ojczyzny utoczyło się krwie; jużbym się też zgodził bene meritorum[1199] choć regester zawi[e]rać[1200], a przecię nie dostało mi się i wielu inszym, ode mnie [bardziej] zasłużonym, tego pokosztować chleba. A takich wiele widzę, ktorzy lancetem francuskim medyannę[1201] otworzywszy, krew rozlewali, albo ich cyrulik nieostrożnie golił; a przecię do chleba bene meritorum najbardziej się cisną, nie pracując nań, najpierwej go jeść, panem z niego zostać, a potym uboższych opprimere et bene meritos[1202] na sejmach i sejmikach insulty robić i w zasługach od siebie [lepszych] lekce ważyć. Rzeczpospolita i majestaty jaki z nich mają emolument?[1203]. Ato taki: sejmy i sejmiki zatrudniać interessami prywatnemi, promowując swoje interessa, zabierając czas publicznych akcyj niepotrzebnemi zbytkami i bankietami, chleb z garła wydarty ludziom zasłużonym obracając na fakcye[1204], korupcye[1205] i dochodzenie swoich interessow, do skarbu Rzpltej drzeć się oślep, jak kotka do mleka. A skoro się cokolwiek zamarszczy fortuna, albo najmniejsza jawi adversitas[1206], skoro im wdzięcznych nie stanie Fawoniuszow[1207] a przykre dmuchają Akwilony[1208], do cieplic z gęsiami, zapomniawszy curam[1209] ojczyzny, uciec za granicę i w cudzoziemskich miastach dać się szarpać, jako cygani. Domi leones, foris vulpeculae[1210]. Mamy tego niedawną probę: wojnę szwedzką; kiedy już saevire fortuna et cuncta miscere coepit[1211], kiedy nas vicinarum gentium[1212] a prawie wszystkich simul et semel[1213] ścisnęła potentia[1214], kiedy na rezystencyą tak ciężkim impetom nieprzyjacielskim już nie garzci zhukanego[1215] wojska, [lecz] tak wielu centimanos[1216] trzeba było na sukurs Cottos: siłaż się obrało[1217] tych zelantow[1218], żeby mieli in necessitate[1219] radą i substancyą podpierać już upadłą ojczyznę? Siłaż się ich garnęło do boku pańskiego? Widząc go omni spe et consilio destitutum[1220], kożdy w swą[1221], kożdy w nogi, oprocz niektorych, a bardzo niewielu poczciwych i dobrych senatorow i panow, ktorzy albo pańskiego trzymali się boku, albo wojska, ktore jako odyniec w kniei, zmykając się z miejsca na miejsce, inter viscera[1222] jednak ojczyzny, okrutnym ucinało się brytanom. Aż dopiero, jak Bog łaskawym na nas wejrzał okiem, jak trochę ojczyzna otrząsnęła się z biedy, dopiero panow zelantow do obrony ojczyzny odzywa się ochota. Sero molunt deorum molae[1223], aż dopiero, jak z myszej jamy, przybyło zębow na chleb, lubo ex equo Troiano[1224] nie było rąk do obrony. Takimby to, takim łuszczybochenkom[1225] spodziewać się, że kiedykolwiek od wojska, a ledwie nie za tą okazyą, będzie na nich gas[1226], bo ciężko dzielnemu rumakowi, gdy go nikczemny od żłobu odjada osieł. Wiem ja to bardzo dobrze, że ta mię potkała captivatio ex consilio[1227]; ale jeżeli to consilium jest salubre[1228] majestatowi i ojczyźnie, uzna to świat. Bo jeżeli mię to za cnotę i miłość moję przeciwko ojczyźnie potyka, innocuus lapidor[1229]; jeżeli jako posła, i to contra iura gentium, contra regulam iustitiae[1230], ponieważ quidquid non discutitur, iustitia non putatur[1231]. Jakążkolwiek z tych dwoch intencyą, widzi się to zrazu temu, co grzeszy, że bardzo dobrze czyni, vel peccantibus virtutis species prima iucunda est[1232]. Ale końca patrzać. Jam jeden z 60 tysięcy wojska, ktorym tak uczynił, nie z żadnej potrzeby, nie dla żadnego ekscesu, ale z samej tylko przeciwko ojczyźnie miłości, żem porzuciwszy wczasy i owe, ktore teraz najliższy towarzysz może mieć, wygody, idę na wojnę, idę w kampanią, choć przykrej zimy nie uważając iniurias[1233]; tam idę, gdzie się biją, tam, gdzie krew za słodki likwor piją. Pochwalił mi ten postępek ociec moj, chwalili i[n]teressanci domu mego i ci wszyscy, co dobrze życzą ojczyźnie, prawie cum assecuratione[1234], że mi się to jakąś od ojczyzny miało nagrodzić wdzięcznością. Aleć poczęło się już, widzę, nagradzać, kiedy mi na dobrowolnej drodze, wśrod lassa zastąpiono, porabowano i do więzienia wsadzono, kiedy mię, jak do Rzymu afrykańskiego [jeńca][1235], na tryumf wprowadzono. O, jakaż to sroga wiktorya jednego wszystkim zwojować, wszystkim nad jednym pastwić się i urągać! Tam ano, tam, gdzie sześdziesiąt tysięcy szabel błyśnie w oczach, z tym prezentować się męstwem, nie tu nad jedną osobą! Będzie to wiedziało wojsko, jako w mojej osobie poniesionego upominać się contemptum[1236]. Bo lubom nie konfederat, alem żołnierz, rowno z niemi do zasług należący; lubom nie poseł, ale kiedy, jako posłowi, ten dyshonor uczyniono, intentio pro facto[1237]. Nie z Jaskulskiego to związkiem[1238] igrać w ten czas, kiedy potioritas[1239] wojska były (s) za morzem; wszystkie to w kupie są siły, ktore mogą et prodesse et obesse[1240]. In quorum manibus arma sunt, in eorum potestate est conservare et perdere Rempublicam[1241]. Wrocę się do wojska, będę umiał opowiedzieć, jakiej mają za krwawe zasługi spodziewać się wdzięczności; będę umiał upomnieć się kożdemu, kto taką na mnie i całego w osobie mojej wojska przykroił ferezyą[1242]. A teraz przed niebem i ziemią protestor[1243] w krzywdzie mojej i tego, com dla ojczyzny uczynił, szczerym żałuję sercem. Cum vitia prosunt, peccat, qui recte facit«[1244].
Skorom tedy przestał mowić, jaki taki z senatorow osobną na mnie poczęli formować inwektywę[1245] i kożdemu trzeba się było odcinać. A naprzod podkanclerzy litewski w ten sens, przezwiskiem Naruszewicz[1246]: »Gdy mi przychodzi tej mowy uważyć essentiam[1247], widzę, że ta justyfikacya[1248] bardziej accusat[1249], niżeli excusat[1250]; bo zapierasz się tu Wść związku, powiedasz, żeś nie poseł, a za związkiem mowisz i za wojskiem rem[1251] trzymasz tak, jakoby formalny[1252] poseł więcej czynić i mowić nie mogł. Już teraz i ja sam, lubom tego nie do końca rozumiał, nie zgrzeszyłbym posądzeniem, biorąc miarę, że takiemu konceptowi nie potrzeba kredensu[1253]; ale się to wszystko może zmieścić w głowie, coby na papierze wszystko miało być wyrażone. Druga racya wielkie czyni mi podobieństwo, że hultaje jacyś od wojska litewskiego żołnierzow J. K. Mości poszarpali; stąd apparet[1254], że wiedzieli o tym. Trzecia, że tak hardzie każesz[1255] nam, senatorom, diffidis et maiestatem laedis[1256], przez co samo jesteś hostis patriae et reus criminis laesae maiestatis«[1257].
I więcej mowił obszernie, ale cudzych słow i sentymentu trudno exprimere de verbo ad verbum[1258]. Na co ja odpowiedam tak: »Sprawiedliwe są i prawie[1259], rzec mogę, wielkiego senatora konsyderacye[1260], bo i ja sam, gdybym na tym miejscu zasiadał, pewniebym WMści MPana, w podobnych odniesionego cyrkumstancyach, inaczej nie sądził. Na które konsyderacye taką daję justyfikacyą[1261]. Na pierwszą: dziękuję ojcu memu, że mi z młodu nie kazał cieląt pasać[1262], a do tego jest to practicatum axioma[1263], że necessitas acuit ingenium[1264]. Na drugą sprawiać się nie powinienem, ale ci, ktorzy to czynili, że mię odgromić chcieli, ani mię widząc, ani mię znając, ale czynili to podobno supponendo[1265], żem ten jest, jako mię udano[1266], to jest poseł. Że ich zaś W. MPan hultajami mianujesz, nie wiedziałem dotąd, żeby w tak zacnym narodzie księstwa litewskiego mieli się znajdować hultaje, bo ich w naszym wojsku niemasz. Do trzeciej tak mowię konsyderacyej: rozumnemu od swojej osoby kożdej rzeczy trzeba brać proporcyą. WM. MPanu przy nienaruszonej poczciwości gdyby zadano, żeś zdrajca Rzpltej, gdyby przy niewinności jawnej, na dobrowolnej drodze, prawem nieprzekonanego wzięto, inkarcerowano[1267], [w] sukienkę proditionis[1268] obleczono, racz mię, proszę, nauczyć WM. MPan, quo animo[1269] takową przyjmowałbyś kontumelią[1270]? Jeżeli mi WM. MPan powiesz, żeby to generoso pectori[1271] ciężki musiał być afront, a toć consequentia[1272], że i mnie, ktory z kożdym dobrym zrownać się mogę urodzeniem i poczciwością. Jeżeli mię to tedy turbuje, ale mię nie konfunduje, ponieważ czuję się być niewinnym. Maximum solatium est vacare culpa[1273]. A choćby też i winnym był, nic to nie pomoże dobremu, choćby oczy wypłakał, kiedy jest od złego w honorze i reputacyej ukrzywdzony. Nie powinno to nigdy konfundować niewinnego, choć kto przeciwko prawu i sprawiedliwości insolescit[1274], bo to czyni in suum caput[1275], a dobremu fantazyej [odjąć] to nie może. Bonus animus in re mala dimidium est mali[1276] — tak mądrzy powiedają. In crimine zaś laesae maiestatis[1277] szkodzić mi nie będzie i Katonowa cenzura[1278]; prędzej kto może w to wpaść niżeli ja privatus[1279]. Bo ja tu nie mowię do Pańskiej osoby; nikt tego nie doczyta się w sercu moim, żebym miał brać in reprobum sensum[1280] łaskawe Jego Najjaśniejszego Majestatu panowanie; szczegolna tylko — godzi-li się wymowić — do tej mojej kontumeliej accessit crudelitas[1281]. Co że pochodzi ex abundantia malitiae[1282], ten winien, kto oskarżył, nie ten, kto mię bije. Do tych mowię, ktorzy mi tego narobili, ktorzy consilio[1283] byli i tu mię inkarcerowali. Com tedy mowił, to i teraz mowię — nescit vox missa reverti[1284] — że się kożdemu w urodzeniu sobie rownemu upomnieć będę umiał. Mam sejmiki, mam trybunały, mam koło generalne; utraque civis[1285], bom i szlachcic, bom i żołnierz, słow nigdy swoich zaprzeć się nie umiem. Hoc mihi pietas, hoc pia lingua odit[1286]«.
Ozwie się na to Pac[1287], wojewoda trocki, podobnym, jeżeli mogę pamiętać, sensem:
»Jest to rzecz prawdziwa, że to musi być bolesno, kiedy kogo jaka potyka dolegliwość; w ktorych terminach choć kto licentiose[1288] wymowi, nie jego [wina], ale tego, ktory go do tej przywodzi niecierpliwości. Bo tak powiedają, że żal nie ma uwagi. Jeżeli tedy przy niewinności, niebardzo mam za złe; jeżeli zaś ten Jegomość i winien i tak imperiose[1289] każe, już nie prostym, ale dwuraźnym trzeba to nazwać grzechem, w którym już et crimen laesae maiestatis[1290] i ujma naszej senatorskiej, jako we źwierciedle, reprezentuje się powagi. Też jednak, co JMść pan podkanclerzy, MMPan i brat, mając prae oculis[1291] konsyderacye, bardziej go winnym niżeli niewinnym być sądzę«. I zaraz do mnie obroci apostrofę: »Odpowiedasz[1292] tu nam Waszmość wojskiem, grozisz jakąś zemstą, obiecujesz wrocić się nazad do związku. A wieszże, jeżelić stąd pozwolą wyniść z głową? Azaż to takie procedery nie garłem pachną? Sami się do tego przyczyniemy et instabimus[1293] do krola JMści, żebyś stąd nie wyszedł ladajako za takie uszczerbki, które [nas] potykają od osoby nie tak też bardzo i poważnej i zasłużonej, bo same to indicant[1294] lata«. I dalej dosyć obszernie mówił. Na co ja odpowiedam tymi słowy:
»Przyznałeś to WM. MPan, jako jest rzecz ciężka przy niewinności tak wielką ponosić kalumnią; przyznajesz WM. [MPan] i to, że cokolwiek ma w sobie żalu serce, to język, jako jego naturalny interpres[1295], światu ogłaszać musi. A przecie WM. MPan dodajesz afflicto afflictionem[1296]. Z pismem tedy opytać się muszę; Si veritatem loquor, cur me caedis?[1297]. Grozisz mi tu WM. MPan śmiercią — jest to wszystkich żyjących communis regula. Quisquis ad vitam editur, ad mortem destinatur[1298]. Staremi to WM. MPan straszysz mię awizami[1299], ktore, nie wiem, jeżeli nie prędzej dojdą WM. MPana gabinetu niżeli mego szałasu, jeżeli nie będą WM. MPanu straszniejsze za złocistym pawilonem[1300] niżeli mnie na ubogim żołnierskim wojłoku[1301]. Kto wojnę służy, już ten jest contemptor mortis[1302], bo onej szuka, nie ona jego. Szukałem ja już śmierci, choć w młodym wieku moim, i za Dnieprem i za Dniestrem i za Odrą i za Elbą i koło Oceanu i Baltyckiego morza. A W[M]ść, moj wielce Mściwy Pan, podobnobyś się obszedł, choćby się z nią i nigdy nie potykać. Ja zaś nie dbam, bo wiem, że życia tego taka jest sequentia: exilium, luctus, dolor tributa sunt ista vivendi[1303]. Jeżeli umrzeć, to umrzeć, byle dobrze; a lepsza podobno śmierć być nie może nad tę, ktora kogo przy niewinności potka za cnotę i miłość ojczyzny. Bo jeżeli to jest actus meritorius[1304] ginąć dla ojczyzny, [to tak samo] ginąć synom ojczyzny od ojcow ojczyzny; ale jaki tego może być emolument, końca patrzać. Chcąc się ojczyźnie Perseus przysłużyć — piszą tam — occidit anguem, e cuius collo guttae cadentes innumeros genuere colubros[1305]. Nie ugasi nikt krwią moją niewinną zapału tego, ktory ktoś malevolis consiliis[1306], nie wiem, jeżeli nie na zgubę naniecił ojczyzny. Za niewinność moję ujmie się Bog, wojsko i moja uboga parentela[1307], bo mi nietrudno o krewność, dawno się czując, żem jest szlachcicem. Polęże głowa, zostaną zęby i jakażkolwiek nominis recordatio[1308]. Nie nowina to pod słońcem. Potykały podobne terminy magnorum nominum[1309] osoby. Ita semper illustribus viris animo vivere longe antiquius fuit, quam corpore[1310]. Tych tedy wszystkich postrachow niewinność moja lękać mi się nie każe i nadzieje nie tracić. Aegrotus, quamdiu animam habet, spem habet[1311]. Większe jest miłosierdzie Boskie niżeli całego świata furya. Dei proprium est protegere, quos dignos iudicat[1312]. Że zaś osoba moja w oczach WM. MPana nie ma, jako WM. MPan mienisz, powagi, coż z tem czynić? Lata i szarża moja teraźniejsza takiej nie potrzebuje powagi, żeby to, odąwszy się, w krześle, jako pająk, [siedzieć a muszki chwytać]. Bywa to czasem, że i te wysokości rownają się z niskością. Kto ostrożny, i na starą obręcz nie nastąpi; kto rozumny, i najpodlejszego lekceważyć nie powinien. Nemo est contemnendus, in quo aliqua virtu[ti]s significatio apparet[1313]«.
Znowu tenże rzecze: »Quot verba, tot minaciae[1314], albo raczej, rzekę, tot scommata[1315]. Kto słyszy, przyznać to snadno może, że nie taką obwinionemu należy czynić justyfikacyą, nie takiemi egzacerbować[1316] Majestat i senat insultami, nie tak mniej potrzebnemi narabiać jaktancyami[1317], wymawiając swoje przeciwko ojczyźnie merita[1318], wyliczając ekspedycye, miejsca, rzeki, oceany; a nie wiem, czy to tak było, czy nie było. I my też bywali na morzu i za morzem, a przecie tego nie wspominamy. (Powiedział tu jakąś sentencyą, ale jej nie pamiętam, do materyej jednak exprobrationis competentem)[1319]. Lepiej dla ojczyzny nic nie czynić, a nie wymawiać; a choćby też kto jako najwięcej dla ojczyzny uczynił dobrego, jeden zły postępek te wszystkie annihilat[1320] zasługi, kiedy kto raz ją wynosi, drugi raz poniża, raz się jej pokaże synem, drugi raz pasierbem, a źle uczyniwszy, jeszcze gloriatur[1321] i stanom Rzeczypospolitej kurzy pod nos; ale na taką hardość dostanie[1322] wieże i miecza«.
Na co ja znowu daję taką replikę: »Insza to jest rzecz być obwinionym, a insza winnym; ja widzę się być obwinionym, ale nie czuję się być winnym i dlatego też ja bronię niewinności. Niewinność pro me militat[1323]. W Bogu mam nadzieję, że w tym odmęcie nikt ryb nie nałowi. Zasług przeciwko ojczyźnie nie wymawiam, ale je tylko przypominam, dając je in lancem considerationis[1324], jeżeli mi za nie taka, jaka jest ad praesens[1325], należała rekompensa[1326]. Jeżeli się komu w zasługach moich jaka czyni wątpliwość, czy to tak było, czy nie było, świadczą cicatrices, adverso pectore[1327] poniesione; jest tak wiele kommilitonow moich, co mię w tym wyświadczą, ci, co tam byli, co na to patrzali. Ten trudno tego miał widzieć, kto w domowych wczasach siedząc, jadł ostrygi, ślimaki i tartufole[1328]. Czy kto był, czy nie był na morzu i za morzem, o tym kontrowertować[1329] nie chcę, i owszem facile credo[1330], bo indicat vestis, quales intrinsecus estis[1331]. Ale przecię insza to jest natura peregrinationis[1332] uczyć się: »Pierla italiano? Pierla franciezo?«[1333], a insza uczyć się: »Werdo?«[1334] »Mień hasło!« Insza to, słuchając wdzięcznej melodyej, uczyć się baletow, kapreolow[1335], tańcow, szykując podkasałe nożki, jako z regestru[1336], a insza słuchać klangoru[1337] marsowej kapele; insza rozlewać słodkie likwory, insza rozlewać krew. Pro patria[1338] żem zawsze czynił, quantum potui[1339], w tym się czuję; contra patriam[1340] zaś ani przedtym ani teraz, i dlatego mianować się beśpiecznie mogę synem jej, nie pasierbem. Prędzejbym podobno inter patres patriae[1341] domacał się ojczymow, quorum machinationibus[1342] wyniszczona et ad ultimam egestatem[1343] przyprowadzona Rzplta; quorum iniuriis in profundissimo Democriti[1344] utopiona sława jej puteo, virtute[1345] zaś i dzielnością wojska z labiryntow tak ciężkich wyprowadzona i restaurowana. Dalekich nie szukając dowodow, szwedzka wojna jakiej narobiła szkody i konfuzyej ojczyźnie! Szwedzką wojnę zaś kto zbudował? — Mala consilia ordinis intermedii[1346] a sąd [na] Radziejowskiego niesprawiedliwy; a w czym niesprawiedliwy, nie tłumaczę, bo scientibus loquor[1347]. A jeżeli wojnę zacząć, to ją na dobrym zacząć fundamencie, żeby koniec nie konfundował początku i żeby tego, co zaczniemy, nie żałować, czego jest widoczny konterfekt[1348] wojna szwedzka. Przypomnieć sobie wolno, jak nam ciężka była rzecz odstąpić delicyj domowych, zbiorow i majętności, a cudze za granicą pocierać kąty; przypomnieć e converso[1349], jak miła, choć już z wyniszczoną karboną, powracać się ad propria[1350] i powitać Lares![1351] Ktoż to sprawił? Pewnie nie ten, ktory za hranicą[1352] siedząc, pytał, co się tam w Polszcze dzieje. Ale kto? — Bog per instrumenta ordynansow[1353] swoich, przez ręce i dzielność wojska, przez fatygę i czułość[1354] dobrych wodzow, albo raczej, in singulari[1355] mowiąc, unus homo nobis cunctando restituit rem[1356]. Teraz zaś z konfederacyą, albo politius[1357] mowiąc, z związkiem teraźniejszym jakoby postąpić? Obaczę, jeżeli go tak prędko rozwiąże ten, co go związał. Jest to nodus Gordius[1358] i dwiema palcami związać go było snadno, ale po chwili nie da się rozwiązać i zębami; kto go zawiązał, winien Bogu i ojczyźnie. Wołał tam kiedy[ś] pobożny monarcha na niedobrego administratora: »Vare, legiones redde![1359]«. Trzebaby naszej Rzpltej osobliwej contra tot Varos[1360] animadwersyej[1361]. Reddite rationem[1362] wojny szwedzkiej, ktorąście prywatnemi przeciwko Bogu i prawu egzorbitującemi[1363] rozniecili okazyami; wroćcie Bogu od ich odszczepieńcow poczynione w świętnicach kontempty[1364], wroćcie popalone i z ziemią zrownane miasta, pałace i zamki; wroćcie nobilitati[1365] poniesioną opresyą[1366] i stracone substancye; wroćcie z tej okazyej tak wiele rozlanej krwie i zgubionych ojczyźnie synow oddajcie; wroćcie na wieki niezmazaną Majestatowi i całemu narodowi konfuzyą. Ad modernum zaś statum[1367] mowiąc, redde, oddaj, wroć ubogim ludziom krwawą pracą, zabraną od gęby sztukę chleba i ostatnią prawie kroplę wyssanej krwie; wroć Bogu restauracyą świętej jego chwały; wroć ojczyźnie Smoleńska[1368], Kijowy, Siewierze[1369], Zadniepr[z]a i dalsze granice. Czyj to jest partus[1370] związek, na tego nowego trzeba piekła, nowe i niezwyczajne wymyślić cruciatus[1371], na tego wołać ostrego miecza i okrutnej katowskiej ręki. Bo niżeli się związek rozwiąże, tym czasem się nieprzyjaciel zmocni i inaksza być może szczęśliwości rewolucya[1372]; a potym wytarguje na nas nieprzyjaciel to, co by my na nim mieli, gdyż taka u nas moda: wybiwszy nieprzyjaciela, zwykliśmy mu zawsze dać basarunek.
Do ojczymow tedy mowię ojczyzny, to sobie praecustodio[1373], nie do ojcow, nie do poczciwych senatorow. Kto się czuje być nożycami, ten się niechaj uraża, jeżeli chce; ja zaś, żem nigdy nie był pasierbem, ale synem ojczyzny, matki mojej, i być nie mogę, choćbym chciał, bo żem jest ex nativo dawnych Polakow sanguine[1374], nie z cudzej ziemie przewoźny szlachcic, tegoby mi wrodzona nie [d]opuściła miłość. Na tych tedy dobrych konsyliarzow zachować te wieże i miecza pogrożki, bo się ja ich nie boję. Etsi caelum ruet, impavidum ferient ruinae«[1375].
Jeszcze tedy w mowie mojej niektorzy zabrali się mowić; ale żem to przy dokończeniu rzekł: kto się czuje nożycami, ten się o to niech uraża (ktore dicterium jest tritum[1376] i wszystkim wiadome), jakoby ich makiem zasypał, tak milczeli. Krol zaś za portyrą[1377] słuchając, jako zaś powiedano, okrutnie się śmiał, mowiąc: »Takiej[1378] matki syn, realista[1379] jakiś, prawdę im mowi. Choćby był i prawdziwy poseł, nie kazałbym go dla tej samej jego cnoty konfundować«[1380]. Ale mi to aż po czasie powiedziano.
Po owym zamilknieniu a poglądaniu po sobie ozwie się Jewłaszowski, wojewoda brzeski litewski, obszernemi słowy i racyami, ale w ten sens: »Ciężki to zaprawdę stanowi senatorskiemu uważam paroksyzm[1381], kiedy go już ojczymami, już łuszczybochenkami i prożnymi chlebami[1382], już na ostatku zdrajcami ojczyzny nazywają. Co jeżeli kogo potyka debite[1383], nie wiem. Mnie, lubo się w tym wszystkim nie poczuwam, po staremu, żem jest senator, boleć to musi. Jeżeli od jednego towarzysza takie nas potykają afronty, takiej i od inszych spodziewać się konsekwencyej. Expedit[1384], aby się krol Jmść ujął o swoję i o naszę obelgę. Boć przecie wojsko słudzy nasi, a my tej Rzpltej capita[1385]; trzeba to koniecznie zganić«. W ten sens mowił obszernie i pięknie, ale całej mowy pamiętać niepodobna. Spodziewałem się ja tedy obiekcyj[1386] takich i tym podobnych, uważając ex re[1387], że takie miały być mowy, i przygotowałem się, żebym mógł mieć przeciwko nim rationes competentes[1388]; na insze zaś, które przyszły ex occasione[1389], Pan Bog suppedytował[1390]. Odpowiedam tedy w tym punkcie tak:
»Jeżeli temu, kto się niewinnym czyni, choć do inszych winnych regulowana[1391], przykra się widzi, lubo niewielka, przymowka, stądże niech bierze miarę, jak ciężko musi być temu, kto nietylko, że nie zarabiał nigdy ojczyźnie na żadną niewdzięczność, ale i owszem wszelaką meruit gratitudinis[1392] rekompensę[1393], będąc in plano[1394] niewinny, a taką, jako ja teraz, odbiera infamią, obelgę i długo pamiętną kontumelią. Że zaś WM. MPan mowisz: »od jednego towarzysza«, ledwie nie dołożywszy: lichego, i WM. MPan sam memor es[1395], żeś sam z towarzysza senatorem został, a i teraz nie należałoby uboższych lekce ważyć. Sacerdos de una missa«[1396].
Rozgniewał się okrutnie; pocznie z impetem[1397] mowić: »A także to nas będziesz po jednemu objeżdżał? I ja tobie zaszkodzę, kiedy zechcę; pamiętaj, żeć to bardzo zaszkodzi etc.«.
Ja znowu mowię: »Wiem ja, że mi się przyjaźń kożdego przygodzi, ale też i moja kożdemu. Jednak niech mię takimi nikt nie probuje okazyami, bo wolę jego na zawsze odrzec się promocyej[1398]; żeby mi zaś przy niewinności mojej niewinnie zarzucona zaszkodzić miała kalumnia[1399] i słowa, ktore przy prawdzie tu na tym miejscu intuli[1400], nie tuszę. Ei sane non multum poterit obesse fortuna, qui sibi firmius in virtute, quam in casu, praesidium collocavit«[1401]. I tą zakończyłem sentencyą.
Najbardziej się na mnie ten to pan senator o dwie rzeczy rozgniewał. O to naprzod, żem mu przymowił: sacerdos de una missa, bo nie miał wszystkiej substancyej, tylko jednę wieś, ale 300 pługow z niej orać wychodziło; powtornie o tego towarzysza. A jam też już umyślnie przymawiał, com komu mogł wymyślić, bo[m] w niewinność swoję ufał tak jak w sto tysięcy wojska; a oni to in malam partem[1402] obracali, mowiąc, że się to tak chcę wyciąć z obwinienia sub specie[1403] niewinności. Przyszedł tedy na to ks. Ujejski, biskup kijowski, ktory był wyszedł w mowę jeszcze wojewody trockiego do pokoju do krolestwa, za portyrą tej transakcyej[1404] słuchających, i wziąwszy głos, mowi w ten sens:
»Czego kto nie doświadczy, tego nie może tak doskonale rozumieć, jako ten, ktory na swojej sprobował osobie. Miałem też raz w życiu mojem, jako mogę pamiętać, jednę kalumnią, ktora, że była niewinna[1405], gorzkość jej do tego czasu jeszcze mi w sercu haeret[1406] i już podobno do śmierci nie wynidzie z pamięci. I tu w tym terminie, facile credo[1407] i sambym się za to ledwie nie zapisał, że to jest niewinne obwinienie; kiedy uważając wszystkie cyrkumstancye, widzę należytą synowi szlacheckiemu instytucyą[1408] i wychowanie, przypatrzywszy się in parte[1409] jego skromnym i poczciwym obyczajom zaraz z młodości, tudzież i statkowi, konkludować[1410] bezpiecznie[1411] mogę, że to jest niewinna potwarz. A jeżeli niewin[n]a, toć też boleć musi; a jeżeli boli, toć consequenter[1412] niebardzo mieć za złe potrzeba, choć kto z żalu siła wymowić musi. Ja tedy, lubo na tej stołka senatorskiego z Boskiej prowidencyej[1413], a z łaski J. K. Mości, Pana miłościwego, posadzony prerogatywie[1414], zawsze jednak całemu wojsku życzliwy — omnis mercenarius sua dignus mercede[1415]; że się wojsko upomina zasług, nie ma to nikomu czynić podziwienia, bo je oddać koniecznie potrzeba — ale przecię tak mowię: Jeszcze by to z raz zakołatać ultimarie[1416], nie wdając się do konfederacyej, ktora infallibiliter[1417] wielką ojczyźnie przyniesie (utinam sim falsus vates![1418]) damnifikacyą[1419] i pomienione od żołnierza, prae oculis stojącego, detrimenta[1420]; jeszczeby tu usłyszeć J. K. Mości i Rzpltej deklaracyą, nie tak zaraz zabierać się ad violenta media[1421], postępując z krolem J. Mścią, panem naszym miłościwym, tak inhumaniter[1422], pocztarzow[1423] J. K. Mści biorąc na drogach, listy rewidując, na dobra stołowe J. K. Mości żadnego nie mając respektu. Jawnie mowię, że tego pochwalić nie mogę; quo motivo[1424] J. K. Mść, pan nasz miłościwy, musi też mieć osobliwą i na ich konferencye animadwersyą[1425]. Z ktorej okazyej uchwyciwszy ktoś podobieństwo, detulit[1426] krolowi J. Mści, jakoby Was[z]moś[ć] miał być posłem nie tylko do spisku litewskiego, o dalszym w imprezie swojej znosząc się procederze, ale też i do tego wojska, ktore in oboedientia[1427] J. K. Mści i Rzpltej sub regimine[1428] J. Mści pana wojewody ruskiego zostaje, żeby ich avocare et ad societatem[1429] związku inwitować, krola Jmści zaś orbare omni praesidio et custodia corporis[1430]. Co gdyby tak było, miałby się o co krol Jmść urażać; jeżeli zaś nie jest (jako i ja sam rozumiem), przypisać to trzeba infelicitati temporis[1431], że takie z udania[1432] ludzkiego padło na Wści rozumienie. O czym alterować[1433] się nie trzeba, bo ta okazya żadnej Wści nie przyniesie ani szkody, ani niesławy, i owszem, kiedy WMść dowiedziesz tego, że odstąpiwszy związku, zabierasz się do tych, ktorzy są życzliwi Majestatowi i ojczyźnie, będzie to krolowi JMści rzecz miła, merita[1434] WMści w swojej pańskiej chować będzie pamięci i wszelaką nagradzać je będzie wdzięcznością. Nie trzeba tedy żadnej rzeczy sądzić za doskonale[1435], bo powiedają: Nihil adeo malum est, quin boni mixturam habeat[1436]. W czym ja upewniam, że ta okazya ani honorowi ani dobrej reputacyej szkodzić nigdy nie będzie, ale i owszem do wszelakich J. K. Mści i Rzptej [respektow] znaczny przyniesie akces[1437]. Przykreć to są czasem do dobrej sławy ścieżki, ale coż, kiedy gruntowniejszą u świata merentur perennitatem[1438], niżeli owe, ktore na wdzięcznych pomyślności przyjeżdżają Fawoniuszach, i więcej takich doczytać się mogę, ktorych per ardua[1439] cnota zostawiła światu recordationem[1440]. Hectorem quis nosset, felix si Troia fuisset[1441]? WMści ta niechaj nie konfunduje afflictio[1442], ktora za sobą dobrej sławy i wszelakich szczęśliwości pociągnie konsekwencyą. A teraz już nas i czas sam excludit[1443]; WMść chciej do swojej odeść stancyej, dalszej J. K. Mści deklaracyej oczekiwając«. Mowił tedy fuse[1444] i słowami wybornemi, ale ja tu tylko essentiam[1445] materyej wypisuję. A skończywszy[1446] tę konsolacyą, widoczne rzeczy były, że to nie w smak było senatorom, gdy zrozumieli, że ta jego sentencya była ex mente[1447] [krola]; i ja też tego domyśliłem się, ponieważ stamtąd wyszedł. Na jego tedy słowa odpowiedziałem tak:
»Chwała Bogu, że inter tot moderni collegii sinistras opiniones[1448] doczekałem się przecię aby jednego o poczciwości ubogiego szlachcica i żołnierza pro innocentia[1449] usłyszeć iudicum[1450]. Aleć powiedają, że facilius est consolari afflictum, guam sustinere[1451]; a po staremu, kto cierpi, ten cierpi. Jako magno praesuli[1452] i tak znacznemu w ojczyźnie senatorowi uniżenie dziękuję. Aleć przecię, vulnera dum sanas, dolor est medicina doloris[1453]. Bo to słowko »si[1454]« jest to dubiae fidei[1455] i przez to musi mi być ciężko, że u nikogo nie mogę być plane[1456] w takim, w jakim się poczuwam, rozumieniu. Ale coż czynić? Iugulatur virtus[1457]; to mię tylko cieszy: oppressa gloriosior[1458]. Jeżeli mię to potyka z udania czyjegoś, wolno kurcie i na Bożą mękę szczekać, ja zaś z Seneką trzymam: Ille enim magnus et nobilis est, qui more magnae ferae [scit] latratus canum securus exaudire«[1459]. Niech mi tego dowiedzie, succambam[1460]. A teraz, nie poczuwając się być zdrajcą Najaśniejszego Majestatu i ojczyzny, jeżelim godzien videre faciem domini[1461], W. M. MPana samego o tę proszę promocyą«. — Rzecze biskup: »Pewnie Waszmość będziesz miał u krola audyjencyą, ale już nie dziś«.
Porwali się tedy; jam też wyszedł, aż niemasz, tylko zwyczajna przed pokojem warta! A owych już niemasz, tylko moja czeladź. Pytam tedy. »A moi panowie custodes[1462] gdzie są?« Powiedają mi, że już z godzina, jako poszli wszyscy. Supponebam[1463] jednak, że do mojej stancyej, i mowię: »Toby teraz poseł nie mogł uciec, gdyby chciał?« Odpowie oficer Karpieński, co jego warta przed krolem była: »Podobnoby był dawno w to potrafił, gdyby miał wolą uciekać«. Poszedłem tedy; a przyszedszy do gospody: nikogo nie masz, ani strzelby na kołkach, ktorej była pełna sień, tylko zwyczajna porcya moja stoi na stole z kuchni krolewskiej. Przyszedł do mnie gospodarz, winszując mi, że już Pan Bog dał uspokojenie. Pytam go, gdzie się podzieli? Powieda mi, że z pałacu przyszedszy, swoje rzeczy pobrali i tych, co tu byli zostawili, sprowadzili[1464] i na łbie utykając, pobieżeli, przeklinając Mazepę. Siadłem tedy jeść, gospodarza prosiwszy z sobą; bo już ks. Gostkowskiemu zakazano u mnie bywać, mowiąc, że mi wszystkie odnosi nowiny, czego się od dworskich może dowiedzieć. A potym wypiwszy wina jednę i drugą bardzo dobrego flaszę, poszedłem spać.
Nadedniem przebudzę się, aż jakiś koło ścian słychać szelest. Zawołam na wyrostka: »Orłowski, wyjrzy jeno, co to tam za rozruch przed sienią?« Wynidzie do sieni, aż mu masztalerz powieda, co u koni spał, że ci ludzie, co byli pierwej, znowu przyszli. Jak mi to powiedział, dziwowałem się, co to jest: czy mię to probowali, jak owo dzieci wrobla uwiązawszy na nici, jeśli się porwie do uciekania, to go znowu nicią przytrzyma, czyli co. Słota na dworze sroga, śnieg. Chodzą, depcą. Usłyszeli, że gadam, poczęli wołać: »Ej, Mści Panie, każ nas Wść puścić do sieni, bo sam[1465] pomarzniemy«. Uczyniłem się śpiącym. Czeladź też tam zawołali z sieni: »Nie budźcie pana!« Takci stali tam do dnia, po śniegu depcząc. Nazajutrz tedy nie kazałem gospody otwierać, aż już z godzina na dzień. Skoro weszli do sieni, pytam ich: »Na jaką pamiątkę odchodzicie i przychodzicie?« Powiedzą: »Sami nie wiemy, co robią z nami i z Wścią. Kiedy Wść był na pałacach, kazano nam, żebyśmy zaraz z tamtej warty ze wszystkiem schodzili, »żeby tam ten towarzysz żadnego z was nie zastał, jak przyjdzie do gospody«. Po połnocku obesłano nas, żeby tu znowu iść i pilnować jak najlepiej«. Myślę ja, co w tym, a ono to, że mię już krol był osądził za niewinnego i miał mię już był ekspedyować[1466] nazajutrz; ale senatorowie nabili uszy krolowi proponendo[1467] jakąś we mnie dignitatem, proponendo laesionem maiestatis[1468], szlubując i chcąc się zapisać za to, że nie inaczej, tylko poseł. Krol iterum[1469] dał się namowić, że iterum wartę posłał. Tyz[e]nhauz też, starosta uświacki, moj wielki nieprzyjaciel, przyłożył się, mowiąc to: »Wasza K. Mść widzisz, że się weryfikują[1470] moje słowa, com mowił, że u tego człowieka stary rozum, choć sam jest młody«.
Ksiądz biskup kijowski do mnie przychodzi, perswaduje, żeby się nie podawać in discrimen vitae[1471], żeby się spuścić na dyskrecyą pańską, powiedając, że »z poczty to przyszło, że ciebie wojsko posłem wysłało, a z lepszem to będzie twoim, wyznawszy wszystko dobrowolnie; będzie i łaska pańska, będą i promocye, zaraz cię do boku swego krol weźmie, będzie i starostwo dobre. Coż ci przyjdzie z łaski wojska? Już cię krol zrozumiał, słysząc twoje mowy: już widzi subiectum[1472], będzie cię zażywał; już w tobie zrozumiał constantiam[1473], ktorą i sam chwali, że inter tot anfractus[1474] dotrzymujesz wojsku parolu i nie chcesz ich wydać z sekretu; ktora cnota w kożdym człowieku chwalebna jest, i panowie takich ludzi radzi zażywają i konfidują im. Jużże się daj nachylić mojej perswazyej, a ja cię na sumnienie swoje kapłańskie biorę, żeć nie tylko włos z głowy nie spadnie, ale i owszem będziesz pełen dobrej sławy, łaski krolewskiej i honorow wszelkich. Jeżelić chodzi o przysięgę, ktorąście się sobie ab invicem[1475] obowiązali super non revelationem[1476] sekretow, ja ciebie z tego rozgrzeszę. Bo o nic nie chodzi krolowi JMści, tylko o to, żeby im też to oddawał, co oni. Listy krola JMści, do Wiednia i do Francyej ordynowane poszarpali i czytali quae[dam] secretiora[1477], dobrego pana cenzurując[1478], podchwytując jako jakiego zdrajcę. Nie było tam nic ani contra Rempublicam[1479], ani przeciwko wojsku; ale że to przecię krola potykać nie miało, na to jest żałośny«.
Te i tym podobne rzeczy proponuje mi. Ja milczę, słucham: i gniewno mi, i śmieję się, myśląc, co Bog na mnie dopuścił tak dziwne rzeczy, że chcą we mnie wmowić koniecznie to, czego onym potrzeba, a ja się w tym nie czuję. Wlazło mi i owo na myśl, co warta już była sprowadzona i potym po połnocku przysłana; pomyśliłem, że to właśnie w ten czas poczta przyszła, o ktorej to biskup wspomina, i opisano tam w niej o tym poselstwie, ale pewnie nie możono specyfikować[1480] osoby mojej, bo wiem o sobie, z czym jadę i dokąd; chyba żeby to uczynił inimicus homo[1481], żem to w związku nie chciał być, żeby mię na zły termin narazić. Bogu się jednak oddaję intencyą samą, a odpowiedam tymi słowy:
»Gdyby do mnie z tym przyszedł pan starosta uświacki[1482] z panem wojewodzicem smoleńskiem[1483], co najpierwej do mnie przychodzili, wiedziałbym, jako Jch Mościom odpowiedzieć, bo świecki świeckiemu może też czasem powiedzieć per parabolas[1484]: ale że W. M. MPan, wielki i zacny senator, a moj wielki dobrodziej, ktorego ja znam łaskę i afekt dobry, choć mi rzecz jest bolesna, muszę jednak postąpić sobie mitius[1485].
Jeden Bog, ktory stworzył niebo i ziemię, W. M. MPana i mnie też, lichego człowieka, niech mię wyświadczy, jako protektor innocentiae[1486], kiedy mię cnota i poczciwość wyświadczyć nie może, a tego niech skarze, ktory [mnie] tej opiniej, a W. M. MPanow niepotrzebnej nabawił turbacyej. Tychciby mi nie potrzeba eksekracyj[1487], bo to pokaże czas, jako omnium malorum medicus[1488], że niewinność moja pokaże się, jako oliwa na wierzch. Gdybym na przykład był taki idiota[1489], żebym nie wiedział, jakie to jest propugnaculum[1490] kożdemu integritas conscientiae[1491], kłaniałbym się, szukałbym sposobow, nie raz, ale dziesięć razy jużbym był stąd uciekł; ale wiem, że mi przy niewinności żadne nie zaszkodzą impostury[1492]. Jużem to powiedział przy pierwszej audyjencyej, że wolno kurcie i na Bożą mękę szczekać. Ani groźba, ani prośba fantazyej mojej dominari[1493] nie może. Dla prośby nie stanie się słońce makuchem, nie przeformuje się prawda w nieprawdę; dla groźby zaś, Bog widzi, że jednym krokiem nie ustąpię i, choćby mię tu przy niewinności mojej miało co potkać, prosić się ani lękać nie będę, rozumnego słuchając poety zdania:

»Nescia mens fraudum inculpataeque integra vitae,
Scommata nullius, nullius arma timet.
Omnia contemnit ventis velut obvia rupes,
Mendacesque sonos unius assis habet[1494]«.

Niech się niecnotliwy ucieszy tym, że się o cnotliwego nagada poczciwości. Niech i ten, ktory istotną spodziewa się ukontentować rzeczywistością, płonną ad praesens[1495] zabawi się nadzieją, byle go ta nadzieja w lekkomyślną nie wprowadziła konfuzyą. Meum est[1496] nielękliwą fantazyą mądrego antecedanei saeculi[1497] naśladować sentymentu:

»Qui sapis, ad vitam sapias; gere conscia recti
Pectora nec strepitu commoveare levi[1498]«.

Jako nie było, tak i teraz żadnego nie masz na mnie podobieństwa; wszystkie cyrkumstancye czynią mię wolnym i mowię tak: Jako WM. MPan, odchodząc a sacrificio missae,[1499] ufasz w sobie, że masz świętą duszę, tak ja teraz sam Boga wyświadczam się imieniem, żem jest niewinny tej kalumniej. Ja i tamtych gazetow non erubescam[1500]; te wszystkie tumany oka mi nie zaproszą i pogrożki nie ustraszą, kiedym niewinny. W czym się WM. MPanu justyfikuję szczerze, jakobym sub sigillo confessionis[1501] inaczej powiedzieć nie mogł, i przed samym krolem JMścią, panem miłościwym moim, jeżeli tego godzien będę, justyfikować się inaczej nie mogę i szczerzej jako przed WM. MPanem, ktoryś tego sine fuco adulationis[1502] godzien, o to upraszając humillime[1503], abyś WM. MPan tego nie głosił, że się tak szczerze cum invocatione[1504] imienia Boskiego sprawuję. Niech o mnie rozumieją, jako chcą, poko mię z tej opiniej sama jawna nie wyprowadzi rzeczywistość«.
— »Już teraz absolutissime[1505] wierzę, żeś innocuus[1506], i lubom miał wolą omnibus persuasionibus[1507] bronić u krola JMści, będę teraz milczał, ponieważ W. Mść ufasz w sobie, bo widzę, że to z lepszem W. Mści może być honorem i reputacyą, kiedy to kategoryczną dedukcyą elucescet, et interim[1508] możesz W. Mść być bonae mentis[1509] i ja się o WMść nie frasuję«.
Poszedł tedy, czynił tam relacyą, już nie wiem jaką, ale mię obsyłał z kuchni swojej; miałem się jeszcze lepiej niżeli pierwej, bo mi noszono i od krola, i od niego.
Wołają mię do krola JMści. Wtym rzecze podkanclerzy litewski[1510] w ten sens: »Czegoś WMść afektował[1511], z łaski J. K. Mści, pana naszego miłościwego, to WMść nieodmownie otrzymujesz, kiedy J. K. Mść pańskiego swego do justyfikacyi nie deneguje[1512] ucha«. Spojrzawszy ja, że nie masz żadnej frekwencyej[1513] przy krolu, tylko ks. biskup kijowski, podkanclerzy litewski i Sielski, kasztelan gnieźnieński, a dworskich kilka, mowię tedy do krola w ten sens:
»Miłościwy, Najaśniejszy Krolu, Panie a Panie moj miłościwy! Jest nietylko mnie privato[1514], ale wszystkim Rzpltej stanom i państwom, w poddaństwie Waszej K. Mści, P. m. Młgo, zostawającym, wiadoma wrodzona W. K. Mści, P. m. Młgo, łaskawość, ktorą uznawamy, że pańskiego swego w kożdych potrzebach nie raczysz W. K. Mść denegować ucha; za co ja pokornym Panu memu miłościwemu podziękowawszy poddańskim sercem, tak suppono[1515], że dawnobym wolen był od tej kalumniej, gdybym dawniej mogł[był] otrzymać ad praesens[1516] wyświadczoną W. K. Mości, P. m. Młgo, łaskę, przy ktorej mnie nil restat[1517], tylko upadszy do nog Pana mojego Młgo, upraszać pokornie, abym mogł być tak szczęśliwy, żebym tę sukienkę, ktorą na mnie, muszę rzec, in superlativo publicissime[1518] przykrojono, mogł ją też in maiori[1519], niżeli widzę, frekwencyej Ich Mościow panow senatorow, przy boku W. K. Mści rezydujących, exuere[1520], ponieważ w tej kalumniej, o ktorej już prawie wie cała Polska, jako w rzeczywistej, winnym mię być posądzono. Z ktorej racyej upraszam pokornie W. K. Mści, Pana m. Młgo, o tę łaskę i pański na honor moj respekt«.
Zszepnęli się tedy widząc, że już noc; niżeliby posprowadzano senatorow, rożnie po mieście stojących, siłaby to czasu wzięło. Rzecze sam krol: »Więc i to uczyniemy; ale już skrocił się czas, tedy ad cras de mane«[1521]. Ukłoniłem się tedy i wyszedłem z ks. Piekarskim, a Tyszkiewicza tam krol zatrzymał; czekaliśmy go tedy w inszym pokoju. Przyszedszy, rzecze do mnie: »Teraz cię mam za poćciwego, żeś tak sobie postąpił i postrzegł się w tym, żeś nie chciał czynić justyfikacyej w małej frekwencyej; dziękujęć za tę fantazyą«. Podpijaliż oni winem z krolewskiej piwnice; jam tylko kilka wypieł, bo mię nie necesytowali[1522] propter cras[1523]. Potym poszliśmy spać. Nazajutrz rano, wysłuchawszy mszej u jezuitow, poszliśmy na pałac: ale czekaliśmy ze dwie godzinie, niżeli się pozjeżdżali senatorowie Dopieroż mię zawołano; już widzę wszystkich i inszych paniąt rożnych, sług krolewskich wszystkich, szlachty rożnych, kto tylko chciał, bo wniść nie broniono. Rzecze tedy podkanclerzy: »Już też teraz, tak tuszę, dosyć się dzieje afektacyej[1524] W. Mści, kiedy J. K. Mść, Pan nasz Młwy, konwokowawszy do boku swego wszystkich, co tu mogą comparere[1525], pp. senatorow, przy ich bytności audyencyej WMści pozwalaje«. Poczynam ja tak:
»Miłościwy, Najaśniejszy Krolu, panie a panie moj miłościwy! Taka wprawdzie jest ludzkiego reguła życia, żeby, jako cień za słońcem, tak nieszczęścia za szczęściem następowała alternata[1526], żeby złego z dobrym, kłopotow i frasunkow z pomyślnościami ustawiczna człowieka inkwietowała vicissitudo[1527], ktorą ich, lubo przykrą naturze naszej, luctam[1528] skromną jednak należy tolerować cierpliwością, zapatrując się, że taka jest desuper[1529] całemu narodowi konstytucya. Ale przecię, kiedy komu złym za dobre, niewdzięcznością nagradza się za wdzięczność, kiedy ojczyzna ta, dla ktorej kto swoje ochotnie niesie in aleam[1530] fortuny zdrowie, jemu za to honor i reputacyą, jako najdroższy depozyt dobrej odbierając sławy, kiedy nad to żołcią z piołunem mięszane przy niewinności propinat[1531] kalumnie, jest to afflictio supra afflictiones[1532], dolegliwość nad wszystkie dolegliwości, jest to crimen, atro carbone notandum[1533], przeciwko Bogu samemu i prawu militans[1534]. Jak tylko mogłem horężem władnąć, nie dopuściła mi fantazya moja servire ob domini [panem][1535]; nie cisnąłem się w katalog pieszczonych adonidesow[1536], ale konkurowałem w komput[1537] pracowitych Dentatorum[1538]; nie przykre były iug[i]a arma[1539] Bellony, nieciężkie sine ramis et remis[1540] przebyte rzek głębokich nurty, nie straszne, lubo polskiemu niezwyczajne narodowi, Baltyckiej wody profunditates[1541]; nie były mierzione, lubo nie owe z turybularza[1542] Jowiszowego, ale z saletry Marsowej odoratus[1543]. Przyjmowały się hilari fronte[1544] wszystkie fortuny adversitates[1545], przyjmowały się z niezamarszczoną z łaski Bożej zrzenicą nieprzyjacielskie tela[1546], utoczyło się [i krwie]. A dlaczegoż to? Pewnie nie dla prywatnej urazy, albo jakiej z nieprzyjacielem zwady, pewnie też i nie dla nabycia substancyej — bo i owszem jużem swojej znaczną uronił portionem[1547] — ale wprzod dla zaszczytu[1548] Waszej K. Mości, pana m. miłościwego Majestatu, dla całości ojczyzny, ktorych okazyj przypominanie nie jest (jako mi tu powiedziano) iactantia[1549], ale testimonia vitae[1550]. Jest w tym terminie świadectwo wodzow moich, są cicatrices, adverso poniesione pectore[1551] i grzbiet ołowiem i żelazem poorany.
Nie to jest fundament dawną wojnę służyć, długo żołnierzem być, ale często się bić. Znam i teraz chorągwie takie w wojsku, już nie w naszej dywizyej, ktore nazywamy nieśmiertelne, gdzie towarzysz, służąc, zaigrał oko[1552], jako stary rarog, dosłużył się blachmalowej[1553] czupryny, a przez cały wiek służby swojej nie był w okazyej, krwie nie rozlał i darmo zjada chleb Rzpltej. Z kogoż tedy większy jest ojczyźnie emolument: czy z owego darmo chleb zjadającego birkuta[1554], czy z młodego a ustawicznie pracującego, za zdrowie jej ochotnie krew lejącego towarzysza? Do ktorej ochoty pewnie nie to 40 albo 60 złotych[1555], tam vile sanguinis pretium[1556], ale wrodzona synowska przeciwko matce miłość, winna Majestatowi obedyencya[1557] i przysługa, a sama stymulowała[1558] mię cnota. Dla ktorej, jako mi [słodko] było, by też nacięższe, ponosić przykrości, e converso[1559], kiedy mię teraz tak niedyskretna[1560] potyka dolegliwość, muszę z ateńskim żałośnie wołać opressem[1561]: O virtus, ego te dominam putabam, et tu es serva fortunae[1562]. Jeżelim[1563] w tym winien, że nomen coronati capitis[1564] i dostojeństwa Waszej K. Mści, P. m. Młgo, podczas wojny szwedzkiej non abiuravi[1565], czego i teraz w związku uczynić nie chciałem? Jeżeli i to zły uczynek, że dobrowolnie odstąpiwszy chlebow takich, idę w pracą, idę tam, gdzie mi nie hymeneuszowe[1566] dają ponętę koncenty[1567], ale należyte szarży mojej wołają classica Gradivi[1568]? Jeżeli tą okazyją iugulatur virtus[1569]? Jeżeli nie tą, spytam się z Pismem: Quid mali feci[1570]? Boć przecie o sądnym dniu tak powiedają, że złe uczynki chwalić będą, a dobre ganić[1571]. Już to podobno i w naszej Polszcze poczyna się praktykować, skąd nie inakszej spodziewać się konsekwencyej: si virtus profligatur, omnia pereunt[1572]. Rachuję się sam z sobą: co mi do Majestatu W. K. Mści, P. m. Młgo, taką sprawiło promocyą? Jeżeli nienawiść, a toć by mię nie miało convincere[1573], bo invidia bonorum noverca[1574]; jeżeli zaś czyja lekkomyślność, to by mi szkodzić nie powinno, bo kto sam cnoty vacuus[1575], i ludzkiej nierad nawidzi[1576] poczciwości. Aleć tego gatunku osoby nazywały praecedentia saecula patres calumniarum[1577]. Powiedali, że człowiek taki jest to serpens, occulte mordens[1578]. Powiedali, że kożdy taki duplici lingua praeditus mel et virus uno spirans ore et halitu[1579]. Takich jako trujcizny (s) wystrzegali się zawsze świata tego potentaci i monarchowie; takich rady nie tylko nie słuchali, ale i owszem a consortio relegowali[1580]. On Tytus, ktorego dulcis recordatio[1581] mianuje, że był deliciae generis humani[1582], że neminem civium laesit[1583] — piszą — iussit delatores fustibus et flagellis caesos deportari per castra et plat[e]as[1584] na ukaranie inszych, takie w sobie mających przysady[1585]. Insi zaś, co się tej pestylencyej[1586] uchronić nie mogli, consiliis[1587] onych łacne dając ucho, drugich contumeliis[1588] karmili, pod owę podpadać musieli paremią[1589]: Qui facile credit, facile decipitur[1590]. Siła takich jest pamiętnych pod słońcem przykładow. Contumelia Harpagi consumpsit coronam Astyagis. Contumelia Narsetis inundavit sanguine Italiam[1591]. O Polszcze nie mowię, bo i tu bywała kiedyś podobna konfuzya. Czym się to dzieje? Jużem powiedział, że perversis delatorum consiliis[1592], ktore teraz i mnie w tę niewinną — po moskiewsku mowiąc — wprawiły kabałę.
Luboć to mądrzy powiedają, że kto ma wolne sumnienie, ten wszelakie kalumnie i ludzkie fałszywe mowy powinien lekce ważyć, fretus integritate conscientiae suae[1593]; albowiem dobre sumnienie i niewinność jest to memoria actionum nostrarum bene a nobis gestarum[1594] i jakoby niejaka aprobacya[1595] i utwierdzenie myśli naszych, dobrze o swoich uczynkach trzymających i o nich prawdziwe świadectwo dających. Aleć przecię, że to jest rzecz im bardziej niewinna, tym bardziej boleśniejsza, pańskiej jednak Waszej K. Mści, Pana m. Młgo, przeciwko poddanym swoim nie powinnaby irrytować[1596] powagi, bo planetae eo tardius moventur, quo sunt in sublimiori sphaera; ita quanto maior est principum auctoritas, tanto magis suos affectus moderare eosque tem[p]erare debent[1597]. A jeżeli w tym mogę mieć facultatem[1598] wymowienia, o ktorą pokornie poddanym upraszam sercem, żeby jeno te consilia[1599]utinam falsus sim vates![1600] — nie zawiodły[1601] Majestatu Waszej K. Mści i ojczyzny, bo dostawało się też i mnie wiedzieć, quantum privato licuit[1602], że tu latają francuskie talery, latają ruble i deniużki moskiewskie, i teraźniejszy związek, mogłbym go nazwać nie związkiem, ale ekspedycyej[1603] do państw moskiewskich awersyą[1604]. A godzi li się prawdę paucis complecti[1605]: widzą Waszę K. Mść sine successore[1606]; jedni na swoje koło wodę ciągną, drudzy usługą swoją inszym się akomodują, aby przez to ditescant[1607], ojczyźnie gości zaciągając na włosy[1608]. Ciężki się teraz niejednemu widzi związek: zabiegaćże mu było, wiedząc, że od dwoch lat ktoś ten poddyma ogień, ktorego płomień prędzej zwyczajnie w zamkniętej ugasić może izbie, niżeli kiedy już wynidzie na dach, ponieważ melius in semente, quam in segete bella exscindere[1609].
Zły jest związek; zły znowu i ten, kto się związku nie chwyta. Inszy grzeszył, inszy za niego pokutować ma; tę sprawiedliwość niech osądzi niebo. Ja w niewinności mojej najprzedniejsze mam samego Boga testimonium[1610], mam teraz na prędce i świadkow tysiąc: sumnienie moje, ponieważ powiedają, że conscientia mille testes[1611]. Będzie ich i więcej za czasem, że niewinność moja elucescet[1612] Majestatowi W. K. Mści i, jako lapis Lydius[1613], pokaże się jawnie proba poczciwości mojej; a jeżeli się nie tak, jako mowię, pokaże, dam vinctas manus[1614]. Zastąpiono mi na dobrowolnej drodze: gdybym się czuł winnym, mogłbym był bezpiecznie uść; wszak wiedzą, niech przyznają, że mię circumvenire[1615] nie mogli. Siedziałem też na takim [koniu], ktoremu kałmuckie i astrachańskie uciekać nie umiały i dogonić też, kiedy tego potrzebowała necessitas[1616], nie mogły; pewnie by się był niemieckim fryzom[1617] i powąchać nie dał. Ale skorom usłyszał imię W. K. Mści, Pana m. Młgo, że to jest z wolą i jego pańskiem rozkazem, nie broniłem się. Frustra Pygmaeus in Gigantem pugnat[1618]. Nie uchodziłem też (quis nescit longas regibus esse manus[1619]?), ale wjechałem w kupę dobrowolnie. Prowadzono mię jednak do Grodna, jako simulacrum[1620] do Rzymu po wojnie hiszpańskiej Pompejusza[1621]. Jednym to się podobało, drudzy zaś ganili. Viri namque prudentes statuunt victoriam de civibus reportatam silentio obrui, non triumpho decorari debere; quae enim gloria parricidis coniuncta esse possit?[1622] Jużto intentionaliter[1623] nad osobą moją jako z całego wojska tryumfowano, jako złoczyńcę inkarcerowano[1624], szukano, inkwirowano[1625], ledwie tylko że nie męczono, mieczem jednak i śmiercią grożono. Necessitas misera, cum vel civi ob patriam, vel patriae a cive mors inferenda est[1626]. Oprocz Boga nie miałem, ktoremuby były jawne moje actiones[1627]. Vitae innocentia certissimum est corporis praesidium[1628]. Niewinność sama oponowała się przy mnie, ja też przy niewinności. A tymczasem zawsze W. K. Mści, Pana m. Młgo, żebrałem prospektu[1629] i audyencyej, wiedząc, że Wasza K. Mść, Pan m. Młciwy, od zaczęcia panowania swego łaskawą poddanym swoim świadczyć raczysz clementiam[1630], ponieważ nullum dominium nisi benevolentia tutum est[1631], wiedząc, że Wasza K. Mść, P. m. Młciwy, raczysz się w tym postrzegać, że prędzej łaskawość niżeli surowość panow serce poddanych może sobie zawojować; qui vult amari, languida reget manu[1632]; wiedząc i to, jako jest pana przeciwko poddanym, poddanych przeciwko panu, ogniwo nierozerwane miłość. Adeo regum stipator inseparabilis amor est, cui stipendium clementia penditur[1633]. Nie mam po Bogu inszego asylum[1634], gdzie by się uskarżyć poniesionej krzywdy i komuby opowiedzieć oppressyą[1635] jawnej niewinności. Uczyniwszy mię zdrajcą, odbierają mi depozyt dobrej sławy, ktora że z życiem pari passu ambulat[1636], wiedzą wszyscy, lubo mi niepoczciwie zarzucono, a nie będzie ich tak wiele wiedziało, jako się z tego wywiodę: nihil interest, utrum ferro, an verbo occidas[1637]. W ktorych okazyach komu jest jawna moja niewinność, do tego wołam: »Tibi vindictam [relinquo][1638], ponieważ kto wykroczy przeciwko bliźniego miłości, ten samemu rebelizuje Bogu. Qui Deum colat, qui hominem laedit?«[1639].
Na te słowa moje, kiedym mowił, że mi mieczem i śmiercią grożą, obrocił się krol do podkomorzego koronnego[1640] i rzekł: »Pies to mowił«. Miło mi było, słysząc to, i już spodziewałem się dobrej ekspedycyej[1641]. Zeszli się tedy wszyscy do krzesła i tam mowili z krolem, nie wiem co; tylko widziałem, że się krol z afektem[1642] otrząsnął i, dobywszy z kieszonki owej mojej mowy, co była w kole jeneralnym, cisnął ją na wojewodę trockiego. Czytali ją sobie. A wtym podkanclerzy począł mowić w ten sens:
»Dawno powiedziano, że przypadki nie po ziemi, ale po ludziach chodzą: musiałby być człowiek nie człowiekiem, gdyby w pomyślnych zawsze opływał szczęśliwościach, przeciwnej kiedykolwiek nie miał uznawać odmienności. I samo tego wyraźnie przyświadcza pismo, że taki człowiek wielkiego jest u nieba waloru i respektu[1643], na ktorego lubo przykre przychodzą aflikcye[1644], i sam Bog swymi potwierdza tego słowy: Quem anto, castigo[1645]. Co nie tylko chrześcijańskiemu człowiekowi wdzięcznym od Boga należy tolerować sercem, ale i u samych poganow osobliwą zawsze miało konsyderacyą[1646]. On Filip, wielki krol macedoński, kiedy mu przyszły nowiny, że jego wodzowie na imię jego wielką otrzymali wiktoryą, trupem wojsko nieprzyjacielskie położywszy, że krolestwo dardańskie[1647] w wieczną jemu poddało się obedyencyą, że mu się urodził syn Aleksander z znakami wielkiej u świata ekspektatywy[1648], zawołał wielkim głosem: O dii, mediocre aliquod infortunium tot tantisque meis felicitatibus apponatis, oro![1649]. Postrzegał się znać w tym, że wielkie szczęście wielkie też zwykło za sobą pociągać nieszczęście, a po nieszczęściu zaś i dolegliwościach łaskawym Bog na człowieka zwykł się oglądać okiem. I w teraźniejszej okazyej, cożkolwiek się stało, wszystko się za wolą Bożą stało; J. K. Mci, Pana naszego Młgo, w tem inculpare[1650] nie trzeba, bo życzyłby sobie, aby przynajmniej pro custodia corporis[1651]portiunculam in oboedientia[1652] zostającego przy panu wojewodzie ruskiem conservare[1653] wojska. Jako W. Mści udano, takie też musiał mieć porozumienie, nie znając jeszcze dotąd Wmści probitatem[1654] i tak poczciwych, ktore ad praesens elucescunt[1655], postępkow. Honorowi wrodzonemu i postępkom poczciwym nic to nie szkodzi i szkodzić nigdy nie może i owszem większą po ogłoszeniu przyniesie sławę, niżeliby była mogła subsequi in silentio[1656], uważając, że nie masz tak złej rzeczy żadnej, ktoraby się na dobre przygodzić nie miała. Hectora quis nosset, felix si Troia fuisset[1657]? Nie byłby tak drogi w podziemnych kamieniach zakryty dyament, gdyby go umiejętna ludzka nie wyglancowała ręka. Nie byłoby tak powabne i oko ludzkie delektujące złoto, gdyby go potencya gorących nie wybrantowała[1658] ogniow. Nie byłaby światu wiadoma cnota, gdyby jej rozmaite nie wyprobowały adversitates[1659]. Żadna przez ten postępek nie stała się honorowi laesio[1660] ani szkoda, i owszem nagrodzi się to dobrą sławą, Rzpltej wdzięcznością, J. K. Mści, Pana naszego Młgo, respektami i promocyją«.
Jak skończył, poszedłem do krola, skłoniłem się nisko; krol też ścisnął za głowę, mowiąc: »Przebaczcie; ci zdrajcy siła nam pod nos kurzą, zaczem i my też musiemy dla złych ludzi i o poczciwych opacznie porozumiewać, a osobliwie za takiem udaniem i takiemi podobieństwami. Aleć i temu, co udał, już się ta jego płochość nagrodziła, kiedy pozbył łaski naszej i już jej nigdy restaurować[1661] nie może«. A wtym z krzesła wstał, poszedł do pokoju. Jedni z nim poszli, drudzy się też za mną obrocili. Poczęli wymawiać: »Jakoś nas jeździł, jakoś nam przymawiał! Ale nie dziwujemy się, kiedy już mamy probę twojej cnoty; musiało to przy niewinności to być, ale już przebaczmy sobie ab invicem«[1662].
Tak tedy verba pro verbis[1663], aż idzie dworzanin krolewski i mowi: »Wola K. JMci, żebyś się tu W. Mść troszkę zatrzymał«. Myślę sobie: czy tam znowu wymyślili na mnie co nowego? Nie wyszło kwadransu, aż znowu idzie, żebym szedł do pokoju. Poszedłem tedy. Tam dopiero obszerniejsza nastąpiła mowa o procederze związkowym, pytanie i w inszych cyrkumstancyach. A znowu: »Przebacz, przebacz, będziemyć to zawsze pamiętać«. Za kożdym tedy ukłonem moim uściskał za głowę i dał mi pięćset czerwonych złotych rękami swymi, pytając mię: »Gdzie teraz pojedziesz?«. Powiedziałem, że »tam, gdziem się zapuścił: do rotmistrza mego na Białą Ruś«. Rzecze: »Już nie do związku?« Odpowiem: »Miłościwy Panie! co się w afekcie wymowi, tego rekolekcya[1664] uczynić nie dopuści«. Rzecze krol: »Dobrze, dobrze, nie za płot tego wyrzucić, kto dla krola i ojczyzny co dobrego wyświadczy. Będzie tedy ekspedycya i do pana wojewody listy«.
Obrociwszy się do ks. Piekarskiego[1665], mowi: »Bądźcie tam radzi krwi swojej, podpijcie sobie na ten frasunek«. Interim[1666] krolowi gotowano do stołu, a my poszli. Przyjdziemy; przyniesiono jeść pięknie z kuchnie krolewskiej, wina szumnego, co sam pijał. Byliśmy tedy bonae voluntatis[1667]. Czeladzi też do gospody dano beczkę miodu, obrokow surowych i owsow dla koni etc.
I tak już z łaski miłego P. Boga w pocieszniejszych okazjach skończyłem ow rok, doznawszy, że to nigdy nie trzeba człowiekowi desperować, choć się na cię trochę zamarszczy fortuna, bo jako człowiekiem, tak i jego fortuną Bog dysponuje: zasmuci, kiedy zechce, pocieszy, kiedy Jego święta wola.
Taką niechaj ma przestrogę ode mnie kożdy, kto to czytać będzie; co i sami przyznawali ci, ktorzy już rozumieniem swoim extremis laborantem[1668] i na wieki upadłą osądzili być fortunę moję.



Rok pański 1662,

daj, Panie Boże, szczęśliwie, zacząłem w Grodnie. Krol też zaraz wyjeżdżał ku Warszawie; więc że to podobno jeszcze non in toto[1669] była wygotowana moja ekspedycya, kazał mi za sobą jechać. Tam dopiero dano mi list otworzy[s]ty do miast i miasteczek, żeby mi wszędzie było niebronne pożywienie, quantum satis[1670], i do wojewody listy sekretne. Oddano mi przytym draganiej z regimentu pana wojewody do obozu, ktorych pogromiono we Mścibowie; że tam w czymsi zbytkowali, na gwałt uderzono, nasieczono kilkunastu, a do krola ich przyszło ośm[n]aście i z wachmistrzem, prosząc o list do przejechania. Krol tedy rzekł: »Posyłam ja tam towarzysza; więcże idźcie pod jego komendą, a słuchajcie go we wszystkim, kiedyście to tak swowolni, że na was miasta wołają«. Dano tedy kożdemu po taleru bitym na rękę i, kazawszy mię zawołać, krol oddał mi ich, przykazawszy, żebym jako własny ich oficer rządził nimi i karał excessivos[1671]. Pod tem tedy moim listem szli, ktory mam i teraz, w ten sens:
»Wszem wobec i kożdemu z osobna, komuby o tym wiedzieć należało, a mianowicie urodzonym i wiernie nam miłym panom starostom, dzierżawcom i administratorom dobr naszych krolewskich, tudzież wojtom, burmistrzom i rajcom po miastach i miasteczkach, wiadomo czyniemy, iż w pewnych naszych interessach posyłamy do wojska, na Białej Rusi in opere belli[1672] zostającego, [z ludźmi] urodzonego, nam wiernie i uprzejmie miłego Jana Paska, towarzysza chorągwie wielmożnego pana pojewody ruskiego, aby ich in disciplina militari[1673] do samego obozu, gdzie na ten czas zostawać będzie, doprowadził. Jako tedy pomienionemu towarzyszowi, tak i żołnierzom, w jego ostawającym komendzie, aby wszędzie niezbronne było ad sufficientiam[1674] pożywienie, rozkazujemy i tak mieć chcemy pod winami na sprzeciwiających się woli naszej krolewskiej opisanemi. Na co dla lepszej wiary pieczęć przycisnąć kazaliśmy i ręką własną podpisujemy się.
Dan w Nowymdworze[1675] dnia XXVII miesiąca grudnia r. p. M [1661], panowania krolestw naszych polskiego i szwedzkiego [XII].

(L. S.) Jan Kazimi[e]rz krol«.

Listy zaś dwa, w ktorych mię rekomenduje wojewodzie, te i teraz mam, same oryginały, bom ich po przeczytaniu odebrał od pisarza pana wojewody, ale nie razem pisane, bo się nie zgadzają datą.

»JAN KAZ[I]MI[E]RZ, z Bożej łaski krol polski, wielkie książę litewskie, ruskie, pruskie, mazowieckie, inflanckie, kijowskie, wołyńskie, żmudzkie, smoleńskie, czerniechowskie, a szwedzki, gotski, wandalski dziedziczny krol.
Wielmożny, uprzejmie nam miły!

Iżeśmy z udania[1676] mieli w podejrzeniu oddawcę listu tego, jakoby miał jechać do wojska W. Kstwa Litewskiego od wojska koronnego, w związku zostającego, iż jednak evidenter[1677] wywiodł się, że do Uprzejmości Waszej prostą kierował drogę, tym chętniej go do Uprzejmości Waszej odsyłamy, zalecając go, abyś chciał jako człowieka w dziele rycerskim toties[1678] doświadczonego i w teraźniejszych ciężkich okazyach do nas się garnącego, ochotą swoją amplecti[1679]. Kozaka, posłanego od Uprzejmości Waszej oraz i urodzonego Wolskiego, ktory od chana J. Mści przed kilką dni powrocił, zatrzymamy aż do konkluzyej consilii generalis[1680], ktorą z PP. Senatorami koronnymi i W. Ks. Litewskiego w Bielsku[1681] V. die Ianuarii futuri[1682] zaczniemy. Cokolwiek tam concludetur[1683], ze wszystkim od nas i od wielebnego w Bogu J. Mści księdza kanclerza koronnego[1684] dostateczną będziesz miał wiadomość i o dalszych rzeczach rzetelną informacyą przez tegoż urodzonego Wolskiego albo kozaka dobrego. Zatem Uprzejmości Waszej życzemy od Pana Boga zdrowia et felices rerum successus[1685].
Dan w Nowymdworze dnia XXVII. miesiąca grudnia R. P, MDCLXI., panowania krolestw naszych polskiego i szwedzkiego XII.

JAN KAZIMIERZ krol«.

Nie wiemże tedy, czemu nie jeden list, ale dwa pisano, i ten pośledniejszy[1686], już trochę szczerzej pisany, a pod inszą datą, lubo mi je razem oddano. Jednak tak suppono[1687], że mi to zrazu nie ufali, a potym się namyślili konfidować mi i pisać przeze mnie secretiora[1688], już mi ufając doskonale na słowo podobno księdza Piekarskiego. Pisze tedy krol drugi list tak:

JAN KAZ[I]MI[E]RZ, z Bożej łaski etc. jako wyżej.

Wielmożny, uprzejmie nam miły!

Rekolligowawszy się[1689], żeby to było taediosum[1690]. Uprzejmości Waszej nie wiedzieć ad praesens[1691], co urodzony Wolski u chana Jmści sprawił, zdało się nam per litteras brevibus denuntiare[1692]. Wielką tedy desideriis nostris[1693], ktorą mi deklarował ochotę, a osobliwie chan Jmć i sołtani[1694] obadwa, niemniej obiecując nam primo vere[1695] wystawić 60.000 ordy. Prusakow zaś będziemy mieli ad minimum[1696] 12.000; przyłączywszy do tego inszą, na jaką się zdobyć będziemy mogli, przy nadziei Bożej możemy sobie słuszną formować batalią[1697] i jeżeli konfederacya non resipiscet[1698], obeść się bez tych buntownikow. De nervo[1699] zaś b[elli] in consilio generali constituere[1700] nie omieszkiwamy, żeby cum re parata[1701] przyjechać na sejm i żeby to negotium[1702] inszych jego nie zatrudniało materyj. Caetera fusius[1703] przez urodzonego Wolskiego. A teraz powtornie [polecamy pana Paska] Uprzejmości Waszej, [aby] jako wodza i rotmistrza swego wszelkie uznawał respekty, jako ten, ktorego w przeszłych wszystkich okazyach wiadome są Uprzejmości Waszej znaczne odwagi i męstwo. Nam też od ludzi opowiedziane już są wiadome i jawne jego actiones[1704], a osobliwie in statu moderno[1705] ojczyźnie i Majestatowi naszemu wyświadczyć więcej nie mogł; i w kołach generalnych jako stawał pro aequitate[1706], już to nam elucuit[1707]. Ktora jego probitas[1708], żeby nie miała od nas być zawdzięczona, chyba żeby nam Bog ujął zdrowia! Więc expedit[1709], żeby to i insi wiedzieli, jaką się nagradza wdzięcznością tym, ktorzy są bonarum partium[1710]. Dobrego zatym Uprzejmości Waszej życzemy od Pana Boga zdrowia et felices successus[1711].
Dan w Nowymdworze dnia II. miesiąca stycznia Roku Pańskiego 1662, panowania krolestw naszych polskiego i szwedzkiego [XIII].

JAN KAZIMI[E]RZ krol«.

Intytulacyą pisał mu taką:

»Wielmożnemu Stefanowi Czarnieckiemu, wojewodzie
ziem ruskich, piotrkowskiemu, kowelskiemu,
etc. staroście naszemu, uprzejmie nam miłemu
«.

Odebrawszy tedy ekspedycyą, żegnając krola, znowu mię ścisnął za głowę, mowiąc: »Już[ż]e nam przebaczcie, a bądźcie na sejmie z panem wojewodą i pokażcie się nam; będziemy przecie o was pamiętali«. Ordynowałem zaraz owych ludzi, żeby poszli tym traktem ku Lidzie[1712], a prosto jako sierpem cisnął, żebym ich mogł jednym dniem dogonić, choćbym za nimi w tydzień wyjechał. Posłałem z nimi czeladź i konie swoje, co mi były niepotrzebne, a wrociłem się samotrzeć nazad do pana Tyszkiewicza, bom mu był dał parol. Przyjechawszy tam, byłem wdzięcznym gościem; ochota wielka, pijatyka. Byłem tam tydzień. Po tygodniu chcę jechać: nie puszczają. Żeby jednak owi ludzie mieli wiadomość o mnie, posłał gospodarz swego kozaka, przez ktorego dałem im ordynans, żeby przeszedszy na tamtę stronę Białegostoku, wlekli się powolej, poko ja ich nie nagonię, ażeby mi w Lidzie i w Ośmianiy[1713] zostawili o sobie wiadomość. Byłem tedy tam i drugi tydzień w owej konwersacyej miłej, w owych komplementach ab invicem[1714], obiecując mi rożne promotiones[1715], ofiarując mi swoję siostrzenicę, pannę Rudominownę, dziedziczkę, ktora miała substancyej lepiej niżeli na sto tysięcy, tylko że dopiero dziewiąty rok była zaczęła. Z owych tedy nieodmiennych afektow upewnieniem, z owymi eksekracyami[1716], ktoby słowa nie dotrzymał, rozjechaliśmy się. Owe zaś wszystkie mowy, jak do senatorow, tak i te przy jego bytności do krola, kazał mi sobie komunikować i przepisać, zostawić; nawet i owę kołową[1717] od księdza Piekarskiego przepisał ręką swoją i chował, okrutnie delektując się tym, choć nie było czym tak dalece, i mowiąc: »Choćbyś nic więcej nie miał substancyej nad tę, ktora w głowie, wielka to jest dosyć substancya, na ktorą ja dam siostrzenicę moję«.
Pojechałem tedy, pożegnawszy się cum plenitudine[1718] owych szczerych i nieodmiennych afektow, co[raz] wyjeżdżając, to się znowu wracając, jak to zwyczajnie w dobrej przyjaźni bywa. Przyjechałem do Ośmiany, jeszczem nie zastał swoich ludzi i wiadomości o nich. Domyśliłem się jednak, że na żołwiu jadą, będąc ordynansowi i nazbyt posłuszni. Aż trzeciego dnia po mnie przyjechał wachmistrz samotrzeć, quidem[1719] to pisać gospod; postrzegszy ich z daleka, kazałem wrot przywrzeć, żeby o mnie nie wiedzieli. Zajechali do burmistrza; fukają, powiedając, że 100 koni pod chorągwią; pokazują krolewski list, mnie dany, gdzie piszą, że »dajemy pod komendę jego ludzi«, a nie specyfikują, jak wiele. Mieszczanie w zgodę, bo też o nich już od tygodnia słyszeli, że się włoczyli po wioskach; pozwolili im złotych 70, piwa beczkę, chleba, mięsa etc. Kazałem tedy gospodarzowi pilnować, kiedy już będą liczyć piniądze, i dawać sobie znać. Wskok tedy zawinęli się, już prowiant na saniach, bo miał minąć miasto, wstydząc się za swoje wojsko. Tu też piniądze mieszczanie składają, a on na drugim końcu stoła pisze do mnie, dając o sobie wiadomość, ktorą tam miał zostawić u burmistrza — a ja we drzwi. Obaczywszy mię, do czapek. Patrzą tedy mieszczanie, dziwują się, już mię tu trzeci dzień w mieście widzą: co to jest? Pytam ja tedy: »Co to za piniądze liczą?« Odpowie: »Nam też to na podkowy pp. mieszczanie ofiarowali z łaski«. Mieszcza[nie] nic nie mowią, a myślą, że to zła taka łaska, kiedy komu obuchem do karku przymierzą. Pytam burmistrza: »Na coście się zgodzili?« Powieda, że »na 70 złotych, piwa beczka, chleba, mięsa; oto już prowiant stoi na saniach«. Dopiero rzekę: Prowiant nasz, piniądze wasze — schowajcie jak swoje. Niemasz teraz gołoledzi ani grudy; nie podbije się koń, bo śnieg po tebinki, droga miękka, nie trzeba podkow«. Mieszczanie za piniądze, do worka z nimi, a pan fiercyk[1720] nos zwiesił. Mieszczanie tedy do nog; co mię przedtym nie znali, ani wiązki siana nie przyniesiono, bom też o to i nie mowił — wskok składać się, nosić rożnych rzeczy. Alem tego nie chciał; konie nakarmiwszy, pojechałem, a oni też z ochoty wstawili na sanie barełkę gorzałki w 6 garcy. Poszedłem tedy z nimi powoli, konie dobrze karmiąc. Po wsiach, po miastach, wszędzie dawano jeść i pić, ale piniędzy — Panie zachowaj! — nie kazałem nigdzie wziąć. Tak tedy idąc aż pod Lepel[1721], zażywaliśmy pewnie dobrego bytu; gdyby był kożdy podobno miał i dziesięć brzuchow, to było co jeść i pić. O to tylko na mnie narzekał ow oficer, żem piniędzy nigdzie nie dał brać; mowił, że za tym listem mogłbym był wziąć z kilka tysięcy, poko nie dojdziemy do obozu, i namawiał mię na to, pokazując pożytek; alem ja nie pozwolił, bo o moję chodziło reputacyą. Mieli przecie drabi swoje sposoby do nabycia piniędzy: nabrawszy leguminy w jednym miejscu, to ją w drugim przedawali miejscu ludziom.
Jedziemy raz puszczą wielką, aż między lassem duża wieś i słychać tam krzyk, hałas. Wdowa mieszkała we dworze, nie pomnię, jako ją zwano. Przyjeżdżamy bliżej, aż dwor rabują, szlachcianka chodzi, załamuje ręce. Tu troczą na konie, wieprze oprawne[1722], połcie, niektorzy fanty[1723], bydło na powrozach prowadzą z obory. Rozumiałem, że to jaka egzekucya; nie mięszam się, pomijam wrota; a już też tam w tej wsi miałem stanąć, bo noc zachodziła. Aż owa postrzegłszy (s), wypadnie: »Zmiłuj się, Mości Panie, rabują mię, ubogą sierotę, gorsi Moskwy, gorsi od nieprzyjaciela«. Pytam: »Co to za ludzie?« Powieda, że wolontarze pana Muraszki. Wrocę się tedy na podworze i mowię: »Panowie, nie boicie się Boga? Dworowi szlacheckiemu[1724] taką czynicie wiolencyą[1725]!« — »A Wści co do tego?« — Rzekę: »Do tego, bom i ja szlachcic!« Potem do niej mowię: »Mścia Pani, każ to Waść odbierać«. Owi: »Nie będziesz odbierał«. Pani chłopom kazała brać: oni do szabel, do strzelby; my też także — po sobie! Wyparowaliśmy ich z podworza; dostało się i temu, i temu po trosze; pod jednym tylko konia zabito, jak dragan między nich strzelił. I z naszych też jednego konia po boku postrzelono, ale niebardzo. Owę zdobycz wszystkę porzucili; chłopi im wzięli kilka koni, alem je kazał wygnać za nimi. Poczęła tedy okrutnie dziękować, wołając: »Święty lud Czarnieckiego, przeklęty sapieżyński!«. Na nocleg tedy stanęliśmy w tejże wsi w jednej gospodzie, bom wiedział, że oni stoją o dwie mili; z hultajstwem sprawa, żeby się mścić nie chcieli. A jeszcze w ten czas związkowym byliśmy tak mili jako jeż psu, co go chce zjeść, a ukusić go nie może. Kilku ich wzięło paragrafy[1726] słuszne: supponebam[1727], że będą myśleli coś o zemście, i tak się stało.
Wdowka nieboga przysłała, co dom miał, gorzałek, piw. Pili tedy dragani, a my z wachmistrzem[1728], bo był w saniach [napitek]. Zapiał kur drugi, daliśmy szylwachtow. Aż owi idą, 300 koni. Obaczył ich szylwacht zdaleka po śniegu, zakołatał w okno: »Wstawajcie Wść, mamy gości«. Przymkną się bliżej, woła: »Werdo?« Odpowiedzą: »Będziesz miał wnet werdo, taki[1729] synu!« Nie mieli dragani prochu; dałem ja i kazałem zaraz ponabijać muszkiety. A kul znowu nie było, tylko ja miałem trochę, to wbiło się w swoję strzelbę i owym też udzieliłem, co mogło być. Gdy się tedy zbliżają, woła szylwacht: »Nie następuj, bo strzelę!« Wyszedł wachmistrz i pyta: »Czego chcecie?« — »Trzeba by nam się uskarżyć o wczorajszy eksces, co tu naszych pobito. Kto tu jest starszym«. Powiedział wachmistrz: »Ja starszy, bo mi już lat 45, a insi wszyscy młodsi«. — »To żart« — odpowiedzą — »ale kto tu ma komendę?« Powiedział tedy, że jest w izbie. Rzeką: »Puścież nas tam do niego«. Powie: »Puściemy, byle nie kupą, bo to na skargę nie tak jeżdżą«. — »Puśćcie nas z dziesięć koni«. Odpowiedział: »By i dwadzieścia«. Przyjechało ich tedy 15 koni; pistolety jedne za pasem, drugie w olstrach. Zaraz, jak wjechali, kazałem stanąć we wrotach, drudzy w paradzie[1730] u drzwi stoją, konie już kulbaczone. Wchodzą do izby: »Czołem«. — »Czołem«. Pyta mię tedy: »J–oMść pan pułkownik dowiaduje się, co to za ludzie, skąd i dokąd idą, i dlaczego wczora porabowali i posiekli żołnierzow jego pułku?« Pytam ja: »Niechże wprzod wiem, ktory J–oMść pan pułkownik?« Powiedział: »J–oMść pan Muraszka«; a drudzy sapają, zgrzytają gębami, wąsy ciągną, gryzą. A tu 300 koni dokoła chałupę obskoczyli, wołając: »Stojcie jeno, regalistowie[1731]: wnet tu was powiążemy jako baranow«. Odpowiedam tedy: »Czując się być żołnierzem in servitio[1732] Rzpltej i w kompucie[1733] wojska zostawającym, niebardzoby mi należało wywodzić się J–oMści panu pułkownikowi, jako do tych rzeczy mniej należącemu, skąd i dokąd idę; ale żem się nie powinien wstydzić za moje akcye i przed całym światem, z tej racyej i dziadowi, w Imię Boże biorącemu, powiedzieć pytającemu i sprawić się, dokąd idę, nie gotowym denegare[1734]; pogotowiuż W. MM. Panom, jako zacnym żołnierzom, ktorych rowno z nami w przeszłych okazyach będących widziałem, gotow to uczynić«. Żem to wymowił jedno łacińskie słowo denegare, ozwał się jeden: »Mści Panie, nie po łacińsku jeno z nami, bo to tu z prostymi żołnierzami sprawa«. Odpowiem: »Widzę ja, żeś Wść prosty żołnierz; ale ja wywiodę się i prostemu po prostu i krzywemu, jako będzie chciał». A tym czasem rzekę do wachmistrza: »Dajcie, panie, tamten papier, co go macie przy sobie«. Dobędzie z kieszeni; podam mu, czyta, a przeczytawszy pyta: »A nacoście poszarpali naszę czatę i kilku towarzyszow obcięli?« Odpowiem: »Bo to nie moda w swojej ojczyźnie, a osobliwie stojąc na konsystencyej, dwory szlacheckie rabować; co my widząc, rozumieliśmy, że to Moskwa czyni. A żem się ja sprawił, tego też i po was potrzebuję: niech wiem, co za interes, albo raczej pretensyą macie do Rzpltej; bywszy wolontarzami żadnych u niej zasług nie mając, a poszliście do konfederacyej i jeszcze dwory szlacheckie najeżdżacie i rabujecie; a to druga, dlaczego mię nocnym sposobem najeżdżacie i podobno rabować chcecie?« Rzecze tenże starszy: »Boś tego godzien«. A ja też, zrozumiawszy, że to już pokorą nie wskoramy, ale racyami trzeba narabiać żelaznymi, jakem trzymał obuch w rękach, tak go też zaraz przeżegnam w piersi mocno: upadł pod ławę. W tymże zaraz momencie dali ognia dwaj z pistoletow do nas z wachmistrzem. Przestrzelili wachmistrzowi suknią, a mnie Pan Bog zachował, a podobno z tej racyej, żem się schylił po pistolet na ziemię, ktory mi upadł z zapasia w ten czas, kiedy owego uderzyłem wolontarza. Dopieroż w nich w Bożą godzinę! Połowa ich zostało w izbie, a połowa wypadło do sieni. Dopieroż rozdawać my w izbie tym, a tamtym zaś drudzy w sieni. Jeden dragan miał okrutny berdysz moskiewski; tym berdyszem owych tamtych, co z izby uciekali, popłatał. Jak prędko tedy owa kupa usłyszeli w izbie strzelanie, tak prędko skoczyli obces na chałupę; dadzą ognia do siebie, wytrzymaliż nasi we wrotach. Trzej tylko dragani strzelili: spadło tamtych z koni dwoch, naszego też jednego postrzelono w szyję. My też tu, owych uspokoiwszy, przywarliśmy ich w izbie. Ci też, co byli w sieniach, oberwawszy, co kto mogł dostać, chyłkiem po zapłociu pouciekali od koni; a owa kupa odsunąwszy się, jak na stajanie, poczną wołać: »Sam[1735] jeno, sam, w pole jeno, w pole!« Ozwę się: »Poczekajcie: i to być może«. Wrociwszy się do izby, kazałem owych powiązać, oddałem ich gospodarzowi, oddałem i sani dwoje, przykazawszy: »Wara, chłopie, szyja twoja w tym, jak tu co zginie, bo tu skarb krolewski na tych jest saniach, gdyż piniądze dla wojska wiozę«. Owi się modlą, narzekają: »Bog nas skarał; posłano nas kogo wiązać, a nas samych kręptują«. Wynidę na podworze, co czynić: wyjechać do nich czyli nie? Jedni radzą, drudzy odwodzą, a najbardziej krewny moj, Chlebowski, że »to kupa wielka, nie wytrzymamy«. Wachmistrz też mowi: »Wyglądamy, czy nam też da jaki sukurs ta pani, cośmy się za jej krzywdę ujęli, albo chłopom każe; nic nie widać«. Jużeśmy się tedy mieli oganiać defensive[1736] od owej chałupy; aż kiedy widziemy, że snopy zwożą, zapalają i już je ciskać na chałupę chcą, zawołam: »Nie turbujcie się, odważni kawalerowie: będziecie nas tam mieli wnet; dla nas ludziom szkody nie czyńcie«. A już też dnieje; wymunderowawszy się[1737] tedy, dragani na ich konie dobre powsiadali, swoje podlejsze na podworzu zostawili, nafassowali[1738] muszkiety, czym kto mogł, kamykami, hufnalami, bo kul nie było; u owych tylko kilku powiązanych pożywili się w ładunki, co mogli znaleźć w ładownicach. Ów postrzelony jęczy przede wroty, przewraca się, bo go w kolano niejaki Jankowski, dragan, postrzelił hufnalami, a drugiego w tenże czas postrzelonego uprowadzili z sobą owa kupa.
Wołam tedy: »Ej, panowie, jedźc[i]e sobie, zaniechajcie nas!« — »O, nie może być, taki synu! Nie durno się nam tu wymkniesz, wykurzemy cię tu, jak jaźwca[1739] z jamy«. Rzecze wachmistrz: »Jak nas będziecie infestować[1740], pierwej wam pościnamy tych, co sam leżą związani«. Odpowiedzą: »Już my tamtych odżałowali; ale i ty nie woskrośniesz[1741], pohański synu!« A zatym zaraz poczną się zmykać pod chałupę z ogniem: »Wychodźcież, pogańscy synowie, bo się dla was dostanie i ludziom ubogiem«. Odpowiem: »Zaraz, zaraz, moi mościwi panowie«. Idziemy tedy w tropie[1742] dwadzieścia kilku ludzi, rachując i z swoją czeladzią, kolano z kolanem; a kazałem, jeżeliby nas obtoczyli, zaraz obrocić się zadniemu szeregowi frontem do nich, a plecami do przedniego szeregu, a nie strzelać, tylko po dwoch, po trzech, kiedy ja każę albo wachmistrz, ktory zadniem szeregiem ordynował, a ja pierwszym. Wachmistrz siedzi na szumnym dereszowatym kałmuku, od nich zdobycznym, rzuca się pod nim, jako cyga[1743], a swego oddał pod dragana; strzelby mamy dosyć, bo i od owych więźniow nabrali. Jenośmy tylko odeszli od owej gospody, nie było stajania, umknęli się nam zrazu, a potym tak się stało, jakom mowił: poczęli nas miesiącem zajeżdżać dlatego, żeby nam tył wziąć. Jak blisko już byli, zawołałem na swoich: »Alt!« Obrocił się zadni szereg plecami do przedniego. Wtem oni, okrzyk uczyniwszy, hostiliter[1744] skoczą na nas, dadzą ognia gęsto z pistoletow i bandeletow, natrą blisko, szereg na szereg; zaraz ja z obudwu pistoletow wraz dam ognia, bom miał trzeci za pasem i guldynkę[1745] na sobie; moi też dragani trzy czy cztery razem z ramienia mego dalej dadzą z muszkietow. Ten, co się ze mną zwarł, uchwycił się łęku, znać że był postrzelony; dragan się wysunąwszy, ciąn szablą w kark, spadł (powiedali, że to był znaczny Litwin, Szemet niejaki, paniątko; ociec się na niego gniewał, iż [z] wolontarzami służył), a moj też jeden dragan z przedniego szeregu o ziemię; konia pod nim w bok zabito. Skorom zobaczył, że dragan wstaje, rzędem! Odsuną się trochę, a potem, jak znowu do nas! Ten Jankowski miał muszkiet z rurą srogą; jak pluśnie owymi hufnalami, znowu ich popstrzył; jaki taki stęknie. Tam też od zadniego szeregu wzięło ich kilku. Widzą, że nas rozerwać nie mogą, poczną wołać: »Wroćcie nam naszych, jechał was pies z ostatkiem«. Odpowie wachmistrz: »Coż wam po nich, kiedy głow nie mają?« Skocząż na nas trzeci raz, ale już z daleka poczęli strzelać, nie nacierali blisko. My też radzi; postąpiwszy się do nich, dają moi ognia po dwoch, a drudzy nabijają; oni zaś ustępują potrosze. Nagnaliśmy ich na ogrody, płoty gęste; nuż się łamać, my też natrzemy, w nogi! Przełamali jeden płot, do drugiego. A był las zaraz za ogrodami; do lassa przez płoty, konie zostawiwszy. Dopiero nasza dobra; nie kazałem gonić, tylko na płotach złapano kilku; postrzeloni zostali i zabitych dwoch. Moich też draganow postrzelono trzech, czeladnika mego i mnie trochę śluzem w lewy ud, alem tego nie czuł, aż po wszystkim; koni jednak naszych postrzelono 6, a zabito 2, ale na to miejsce było w czem wybrać. Urzędniczysko potym owej paniej przylazło z muszkieciskim, co sarny strzela; takci dał mi na drogę męcherzynę[1746] prochu i kul. Owych tedy powiązanych trzech starczyzny wziąwszy, kazałem drugich kańczugami ociąć, żeby pamiętali Czarnieczczykow; a przytem dragani porozbierali ich do naga i pognali do lassa za drugimi w śnieg srogi. Przebrakowawszy tedy koni 40 co lepszych i owych trzech wziąwszy z sobą, poszedłem. Kulbak, strzelby nabrali, co aż saniom ciężko było. Insze konie i te nasze, cośmy na miejscu lepszych pozostawiali na rubaszyństwo[1747], oddałem urzędnikowi i chłopom, i owe, co się po ogrodach poniewierały, kazałem urzędnikowi, aby pobrał, bo ich bardzo niewiele na koniach uszło, żeby na nasz karb kto inszy nie obłowił się. Poszedłem tedy i nie popasałem aż w Żodziszkach[1748]. Że tedy owych koni i na powod nasi nabrali, drugi dragon i trzech prowadził, rekolligowałem się[1749], że to trzeba oddać, bo to lubo nieprzyjaciel, ale nie nieprzyjaciel. Wachmistrz mowi, żeby nie oddawać; alem ja powiedział, że o moję chodzi reputacyą; nie mogło to być. Conclusum[1750] tedy, żeby sobie co najlepsze dragani pobrali, a swoje na to miejsce oddali ad complementum[1751]; moi też czeladź wzięli dwoch, a swoje w komput. Grodowego tedy miasta nie było, bo do Ośmiany nazad się było trzeba wracać; oddawszy je w Naroczu[1752], przed księgami miejsckiemi protestowawszy się, że nam hultaje jacyś zastąpili, rozbić chcieli, a toż ich trzech prezentujemy. Oni też prosili, przysiągali, że się tego nikt upominać nie będzie, biorąc to na się u ksiąg recognoverunt[1753], jak na dobrowolnych konfessatach[1754], że tak jest, że nas najechali, zrabować i powiązać chcieli; ktorą ich oris confessionem[1755] z pieczęcią miejscką i attestacyami[1756] burmistrzow[1757] i całego urzędu wziąłem, ich tam przy owym stadzie zostawiwszy, na rozjeznym samych popoiwszy i konie im własne, o ktore prosili, oddawszy. A było też oprocz tego w czym wybrać. Wachmistrz jednak owego deresza wziął, przedał go potem kapitanowi Gorzkowskiemu za 340 złotych, ale bardzo mało; powiedali, że to był od Moskwy zdobyczny.
Poszedłem tedy ku Leplowi, gdzie obozem stał wojewoda, tym traktem na Dokszyce[1758], Dolcze[1759] i dalej. Żem tedy powolej szedł i owdzie u Tyszkiewicza zabawiłem się dwie niedzieli, wyprawił krol do wojewody księdza Piekarskiego, co miał Wolskiego wyprawić, bo Wolskiego znowu był na odwrot posłał do chana. Ksiądz wyminął mię i pierwej niżeli ja, przyjechał do wojewody. Wojewoda, list krolewski przeczytawszy, w ktorym tam piszą, że »jakośmy w tamtym liście namienili, przez pana Paska posłanym«, rzecze: »A jam pana Paska i na oko nie widział«. Ksiądz w strach: »A dla Boga, pojechał tu tak dawno i ludzi mu dał krol w komendę tych a tych«. W trwogę znowu o mnie; druga suspicya[1760]: »To właśnie zdrajca do związku pojechał z tej ofensy[1761], co go tam potkała. Będą tam mieli co w związku czytać, a osobliwie, co sam krol pisał swoją ręką. Jako ja i oczy krolowi pokażę?« I spać ksiądz nie mogł. Skoro nazajutrz, jeno co wstali od obiadu, stoją z Matczyńskiem[1762], z Mężyńskiem[1763], z Niezabitowskiem[1764], wojewoda mowi: »Ej, przecięć on tego nie uczynił, ponieważ już do mnie się zapuścił i wzgardziwszy dobrowolnie związkiem; ato mają się dobrze, konie pasą, a powoli idą, wszędzie im chleba za listem krolewskim [dają dość]«. A ja we drzwi. Dopieroż radość: »Owoż jest!« Obejrzy się wojewoda. »O desiderabilis«[1765] — ścisnął mię za ramiona — »umorzyłbyś był frasunkiem wujaszka[1766], gdybyś jeszcze był dziś nie przyjechał; dziękujęż ci za kandor[1767], ktoryś wyświadczył przeciwko ojczyźnie i mnie też tobie życzliwemu. Odwdzięczemy też to tobie. Milszy mnie teraz jeden towarzysz, ktory przy mnie stawa, niżeli cała chorągiew. A ludzie kędy?« Powiedziałem, że »są tu«. Wyszedł ze drzwi, spojrzawszy na konie: »A to co? gdzie tak dobrych koni nabrali?« Powiedziałem zrazu, że potkałem się z Chowańskim, daliśmy mu pole, znieśliśmy i zdobycz mamy; a potym i prawdę powiedziałem, jako właśnie było. Zrazu niepodobne mu się rzeczy widziały; alem (s) jakom pokazał owe ich confessata authentica[1768], że sami przyznali, że ich 300 koni było, cudował się wielkim cudem, że kilkanaście ludzi wytrzymało tak wielkiej kupie. Mnie dziękował, a do wachmistrza rzekł: »Kazałbym was był powieśsić za to, coście we Mścibowie narobili hałasow; ale wam teraz odpuszczam winę dla tej okazyej, żeście się nie dali skonfundować; ale to podobno bardziej przywojcą[1769] się stało niżeli waszą rezolucyją[1770]. Ale żeście na dobrych koniach przyjechali, pierwej was też barwa[1771] dojdzie niżeli inszych«.
Że tedy sejm warszawski następował, pisał krol przez księdza Piekarskiego, żeby się wojewoda zemknął z ludźmi ku granicy polskiej; co gdy uczynić intendit[1772] i już się ruszył z pod Lepla, aż na trzecim, zda mi się, noclegu, przychodzi do niego od cara posłannik, taką denuntiando[1773] intencyą, że chce posłać na sejm posłów swoich względem traktatów inter gentes[1774], tylko że się ich boi wysłać za granicę, żeby ich jaka nie potkała konfuzyja od wojska, w nieposłuszeństwie ad praesens[1775] zostającego; prosi wojewody, żeby przystawa[1776] swego posłał za granicę, ktoryby ich prowadził aż do boku krola JMści.
Wojewoda tedy po mnie posyła i mowi: »Panie bracie, pisał krol J–oMść do mnie i w pierwszych, i w powtornych listach, żebym tu Wci wyświadczył wdzięczność, w czym i ja sam postrzegam się, że za taki uczynek należy wszelaka rekompensa[1777]; o czym bardziejby należało [pomyślić] K. J. Mci, bo ja tej rekompensy uczynić nie mogę, co krol. Starostwa nie dam, ani tenuty[1778], bo to nie w mojej dyspozycyej, ale jednak czym mogę zawdzięczyć pro posse meo[1779], tego nie zaniedbam. Teraz tedy naprędce, co może być z honorem i z jakimkolwiek pożytkiem, nie wymawiaj się Wść. Przysłał do mnie car J–oMść, żebym posłał przystawa swego za granicę posłom jego na sejm idącym; życzę tedy, [aby]ś się Wść tego podjął, ale trzeba do Wiaźmi[1780] jechać«. Odpowiem: »Moj Dobrodzieju, WM. MPana jest wokacya[1781] rozkazać, mnie jest wypełnić kożde WM. MPana, jako szafarza krwie mojej, rozkazanie. Nietylko do Wiaźmi, ale i do Astrachanu gotow jechać za ordynansem WM. MPana i Dobrodzieja. Dalsza droga za Baltyckie morze, a po staremu i stamtąd wrociłem się z łaski Bożej zdrowo, za szczęśliwą WM. MPana dyrekcyą«. Rzecze: »Dobrze, dam Wci semenow kilkadziesiąt, każę napisać ekspedycyą; jed[ź]że Wść z Panem Bogiem jutro jako najraniej!« Zawoławszy Piwnickiego, kazał mu ekspedycyą pisać. Poszedłem ja do czeladzi i mowię: »Karmić konie dobrze, bo jutro pojdą w drogę niedaleko, tylko do Moskwy«. Aż rzecze czeladnik: »Toć już po chwili pojedziemy i do Rzymu«. Rzekę: »Coż czynić, kiedy starszych taka wola? Bądźcie gotowi«. Sporządzamy się tedy, aż bieży Wilkowski pokojowy: »J–oMść pan wojewoda prosi«. Przyjdę, aż on mowi: »Panie bracie, miałem tu wielkie modlitwy o tę funkcyą; byli tu u mnie pan Żerosławski i pan Niegoszowski, prosząc mię o to, żebym ich tam posłał; przyczyniał się za nimi pan Niezabitowski. Nie zdało mi się irytować starych żołnierzow, alem powiedział, żem to już deklarował panu Paskowi i nie godzi mi się słowa odmieniać, bo i krol za nim do mnie już dwa razy pisał, żeby go tu honorować za jego poczciwość; ale jeżeli tego dobrowolnie ustąpi, per me licet[1782]«. Odpowiedziałem, że »ja wolą WMci Pana Dobrodzieja pełnić gotow, ktorej trzymając się, nie zda mi się [dać sobie] w tem palmam praecipere[1783]. Mogę też i ja tak piastować honor WM. MPana Dobrodzieja, jako i najstarszy żołnierz«. Rzecze: »Dobrze«. Posłał do Piwnickiego, żeby jako najprędzej ekspedycyą podał do podpisu, a ja poszedłem do koni. Tam zastałem owych katanow[1784]; nuż ze mną w traktat, żebym tego ustąpił, targiem; tedy daje mi Żerosławski 100 bitych talerow. Pozwoliłem. Poszli owi po piniądze. Ja myślę sobie, że to i droga daleka i trudna musi być funkcya; nie wiadomo mi jest, co też to może uczynić za pożytek, a tu dobra kaczka, nie brodząc[1785], wziąć 100 talerow za nic. Znowu myślę, że to coś ma być niezłego, kiedy się tego tak bardzo napierają i dokupują. Idę do Piwnickiego i powiedam mu to. Aż Piwnicki: »A coż to Wść żartujesz? Dy to ta funkcya tysiącami pachnie i z wielką sławą; nie czyń Waszeć tego, bo i wojewodzie będzie niemiło, kiedy Wść jego pogardzisz promocyą«. Ja też prosiwszy Piwnickiego, żeby coprędzej skończył a zaniosł do podpisu, schowałem się im. Przyszli z piniądzmi, pytają: »Gdzie pan?« — »Nie wiem; poszedł z jakiemsi kapitanem«. Szukają mię po chorągwiach: niemasz. Wieczorem przyjdę do Piwnickiego; powieda, że »już popodpisował wojewoda i ma to tam u siebie. Ale tam znowu byli u wojewody konkurenci, i pan Tetwin, i Niezabitowski za nim[i] przyczyniał się; ale wojewoda powiedział, że już oddał Wści ekspedycyą, podpisawszy«. Idę do wojewody, a posłałem przodem chłopca, jeżeli ich tam nie masz, żeby mię już nie turbowali. Wnidę, a on już tylko w kaftaniku; spytał: »Kto to tam?« Widzianemu rzecze: »A gdzież Wść bywasz? Posyłałem tam do Wści, a nie zastano«. I powieda toż, co i Piwnicki; a wtym oddał mi owe papiery. Jeden list przejeździ[1786] za granicę, kiedym po posłow jechał, drugi pod tąż datą oddał mi, żebym ten pokazował, wyprowadziwszy już posłow inter viscera Regni[1787], a tamten, ktory należał za granicę, żebym schował. Ktore obadwa mam i dotąd. Jest tedy pierwszy w ten sens:

»Stefan na Czarncy i Tykocinie[1788] Czarniecki, wojewoda ziem ruskich, generał wojska J–o K. Mści, piotrkowski, kowelski, ratyński starosta.

Wiadomo czynię, komuby to wiedzieć należało, mianowicie Ich Mościom stanu rycerskiego, ktoregokolwiek narodu i jakiejkolwiek preeminencyej[1789] i godności albo urzędu będącym, MM. Panom i Braci zaleciwszy usługi moje, tudzież w miastach, miasteczkach burmistrzom, wojtom, rajcom i wszystkiemu pospolstwu, iż akomodując się desideriis[1790] cara J–oMci, posyłam obviam[1791] do K. J–oMci i Rzpltej wyprawionym posłannikom konwoj i przystawa, towarzysza wojska regimentu mego, pana Paska, ktory gdziekolwiek z pomienionymi cara J–oMści potka się posłannikami, owych jako najprościejszym traktem do wojska mego regimentu przyprowadzić ma, skąd albo tenże konfirmowany, albo inszy przystaw do samego miejsca przydany im będzie. Aby tedy jako ci niebronne mieli sobie pożywienie, tak dla posłanników, (granicę przeszedszy), suppedytowane[1792] według zwyczaju podwody, sama wyciąga Rzpltej potrzeba i ja moję addo[1793] instancyą. Skrypt ten własnej ręki podpisem i pieczęci przyciśnieniem stwierdzam.

Datum w Kojdanowie[1794] die 1–ma Februarii, anno 1662.

Stefan Czarniecki, wojewoda ruski«.

Ten list za powroceniem nazad za granicę z posłami zaraz mi kazał schować, a pokazować ten inszy, ktory niżej subiungam[1795], a to dlatego, że chodziło o urazę hetmanow i narodu litewskiego, ktorych to jest muneris de lege[1796] posłow moskiewskich przyjmować i prowadzić aż do Narwie, a od Narwie dopiero ich koronny przystaw powinien odbierać. Tak tedy rzeczy akomodował[1797], żeby to znaczyło się, że ich przyjmował nie z umysłu, ale z trafunku, potkawszy się z niemi w drodze. Pisze tedy drugi list w ten sens:

»Stefan na Czarncej i Tykocinie Czarniecki, wojewoda ziem ruskich, generał wojska J–o K. Mści, piotrkowski, kowelski, ratyński starosta.

Wiadomo czynię, komuby to wiedzieć należało, Ich Mściom mianowicie stanu rycerskiego, jakiejkolwiek preeminencyej i godności albo urzędu będący[m] WM. MPanom i Braci zaleciwszy usługi moje, tudzież w miastach, w miasteczkach burmistrzom, wojtom, rajcom i wszystkiemu pospolstwu: iż gdy posłannikowie carscy, Ofanasy Iwanowicz Nestorow i Iwan Polikarpowicz djak, jadą wyprawieni do J–o K. Mści w pilnych potrzebach i sprawach, aby się tym prędzej w swojej pośpieszali drodze, przydałem konwoj i przystawa, towarzysza wojskowego, pana Paska; aby tedy jako ci mieli niebronne sobie pożywienie, tak dla tych posłannikow suppedytowane podwody, sama wyciąga Rzpltej potrzeba i ja moje addo[1798] instancyą. Skrypt ten własnej ręki podpisem i pieczęci przyciśnieniem stwierdzam.

Datum w Kojdanowie die 12 Februarii, 1662 anno.

Stefan Czarniecki, wojewoda ruski«.

Żeby jednak i hetmanowi należytą uczynił ceremonią, daje mi list do niego, w ktorym to pisze, że na trakcie tych posłow potkał i przystawa przydał, a inszego ze Szkłowa nazad odprawił; ktory przystaw nie był i oni w Szkłowie nie byli, byle to tylko ceremonią zachować. A informował mię, żeby mu listu tego nie oddawać, choćbym tu o nim dopytał się w ktorej głęboko [w] Litwie majętności albo w Lachowicach albo gdzie, ale tam gdzie blisko Narwie w ktorejkolwiek jego majętności oddać list podstarościemu[1799] lubo ekonomowi, byle go tylko kiedyżkolwiek doszedł. Ktory list spisany jest w ten sens:
Jaśnie Wielmożny Mści Panie Wojewodo Wileński, moj wielce Mści Panie i Bracie!

W mińskiem trakcie z posłannikiem carskim, do J–o K. Mści wyprawionym, Ofanasym Iwanowiczem Nestorowem zjechawszy się, konwoj z Szkłowa przydany i przystawa nazad ekspedyowałem. Ażeby tym prędzej do J–o K. Mści pośpieszył z Uryszka, regimentu mojego przydałem mu towarzysza, pana Paska, przez ktorego to moje WM. MPanu prezentuję odezwanie, nie chcąc w tym deesse[1800], co funkcyej hetmańskiej et auctoritati[1801] WMM. Pana debetur[1802], abym nie miał oznajmieć, gdyż każdego posłannika inter confinia[1803] Rzpltej wchodzącego przechod concernit notitiam[1804] WM. MPana. Jeżeli tedy destynowany[1805] ode mnie żołnierz ad praefixum[1806] samej J–o K. Mści osoby locum[1807] temu posłannikowi ma assistere[1808] albo od WM. MPana będzie mu przydany przystaw, subsit[1809] samego WM. MPana woli. Białoruskie kraje i granice in contiguitate[1810] z nieprzyjacielem zostawające, że są od wojsk W. Ks. Litewskiego opuszczone, incumbit[1811], abyś WM. MPan raczył consulere[1812], jakoby w nich (gdy się już mocnić począł) nieprzyjaciel cum sua no[n] saeviat hostilitate[1813]. Ja z infanteryą w polu, bez kawaleryej, nic począć nie mogąc, od tej, ktorą serio promoveram in hosticum[1814], supersedować[1815] musiałem imprezy, lubo arma[1816] J–o K. Mci in hostico ostentare[1817] życzyłem, kiedy omni zostałem destitutus succursu[1818] w ochoczej mojej pro Republica[1819] intencyej. To tedy doniosszy, samego siebie z moją usługą WM. MPana na ten czas oddaję łasce.

WM. MPana cale życzliwy brat i sługa powolny
W Kojdanowie.

Stefan Czarniecki, wda ruski«.

List tedy, do hetmana pisany, tak mi się zdarzyło, żem samemu oddawał hetmanowi[1820], ale już blisko Narwie czy 6, czy 7 tylko mil. Wdzięcznie to przyjął, na list odpisał, mnie traktował (o czym będzie niżej). O ten zaś list, co od Czarnieckiego, prosiłem, żeby mi go kazał oddać, powiedając, że te i podobne okazye chowam sobie, aby maneant posteritati pro testimoniis vitae meae[1821]. Zaraz kazał zawołać pisarza i list mi oddał, spytawszy: »To Wść i ten ode mnie respons schowasz?« Odpowiedziałem: »Pewnie tak, bo ten mam zwyczaj, żeby synkowie widzieli, jeżeli mi ich P. Bog obiecał, żem florem aetatis[1822] nie na prożnowaniu stracił i w tych bywałem, jako szlachcicowi należy, okazyach«. (O czym niżej). Teraz wracam się do tego terminu, od ktorego [przez] tych listow essentiam[1823] odstąpiłem.
Skoro mi już wojewoda oddał papiery, rzecze: »Jużem ja Wści ludzi 40 dobrych naznaczył; jedź Wść jako najraniej, a nie daj się Wść ujmować błazeństwem, bo Wść przy tej funkcyej możesz więcej wziąć, niżelibyś był wziął w związku. A sława sama za co stoi? A krol co rzecze, kiedy mu Wść będziesz często stał na oczach? Musi sobie przypominać, co Wści winien za wdzięczność. I ja też kołatać nie zaniedbam, jak — da Pan Bog — przyjadę do Warszawy. A teraz idź Wść spać, a napij się Wść wprzod! Co Wść wolisz: petercyment, czy miod dobry?« Powiedziałem, że wolę miod, bom wiedział, że dobry bardzo [miał]. Rzecze on: »Dobrze; i ja też miod piję, bo mi się bardzo udał«. Pił tedy do mnie, wypiłem; drugi kuszyk[1824] — wypiłem i ten. Informuje mię tedy: »Tak postępuj — rzecze — wypijże i trzeci na owę kuklę koldyńską[1825]«, bo mi ją zawsze przypominał. Powiedam tedy mu dobrą noc; rzecze: »Nie jedliście, panie bracie: po wieczerzejeście przyszli«. Powiem: »Będę jadł u siebie«. Poszedłem, a Żerosławski siedzi u mnie, talerow worek leży przed nim. Obaczywszy go, uczyniłem się pijanym, lubom ci był i trochę podpił, bom wypił trzy kuszyki śrebrne, a było w jednym więcej niż kwarta, miod zaś smaczny. Pocznie do mnie mowić w tej materyej, a ja mowię: »Radem ci«. On mowi, że »według słowa przyszedłem z piniądzmi«. A ja mowię: »Nalej!« On mowi: »Każ Wść odliczyć piniądze«. A ja mowię: »Dobre zdrowie!« Skosztuje miodu: »Skąd to miod«? Powiem: »Z beczki«. Rzecze: »A wojewodzin to miod«? Powiem: »Moj a twoj, co go pijemy«. Spyta: »Już Wść odebrał ekspedycyą?« Ja mowię: »Proszę za nią. Dawaj jeść!« Widzi, że sprawy ze mną nie dojdzie, rzecze: »To to już podobno de mane consilium[1826]«. Nuż pić. Upił się tak owym garcem miodu, że tylko na ramionach czeladzi wisiał, idąc ode mnie. Jam też sobie folgował, a on też się temu nie przeciwił, sądząc mię być bardzo pijanym.
Nazajutrz wstałem ranusieńko, konie podkulbaczono, pojechałem do wojewody; dopi[e]roć informował mię lepiej. Semenowie też przyjechali. Przykazuje im, żeby mię słuchali, żeby się trzeźwo chowali, a nie robili hałassow. Jużem tedy pożegnał, wsiadłem na konia, a Żerosławski leci, zadyszał się; nuż koło mnie: »Ustąpże mi tego, rzekłeś słowo: bierz sto bitych«. Rzekę: »Moj panie bracie, nie czyńże mię Wść błaznem: jużci z konia zsiadać nie będę«. Rzecze: »Dam się pociągnąć[1827]«. — »Ba, choćbyś się Wść kazał nie tylko ciągnąć[1828], ale i na dwoje rozerwać, to z tego nic nie będzie«.
Pojechałem tedy traktem na Smołowicze[1829]. Posłow nie zastałem, dano mi tedy stancyą piękną u Moskala dostatniego. Gospodarz sam tylko sporządza, uwija się, gospodyniej nie obaczysz; jeść gotują, prowiantow dano dosyć i od ryb, i od miąs. Mieszkałem tam cztery dni, poko posłowie nie nadjechali, a gospodyniej nie widziałem, bo tam oni żony tak chowają, że jej słońce nie dojdzie; wielką niewolą cierpią żony i ustawiczne więzienie.
Przyjechali tedy porządkiem dobrym, pięknie: Ofanasy Iwanowicz Nestorow, wielki stolnik carski, człowiek familiej starennej moskiewski[ej], drugi z nim, niby to secretarius legationis[1830], Iwan Polikarpowicz djak, syn tego stolnika, młody Michajło, bojarow kilkanaście i inszych drobniejszych, circiter[1831] wszystkich 60 i coś oprocz wozowych ludzi; wozow samych z leguminą i towarami 40.
Powitaliśmy się tedy z wielką wdzięcznością[1832]. Nazajutrz bankiet carski miał być; przyszedł do mnie wieczorem Michajło Ofanasowicz, syn tego stolnika, i drugi z nim bojarzyn z oracyą:
»Car, ossudar wieliki Biłoje[j] i Czornyjej Rusi samoderż[c]a i obladatel, tebe ster pryjatela swoiho prosit zajutra na biłłużyne koleno i na lebedyje huzno[1833]«.
Nie wiedząc ja tej ich polityki, markotno mi było; myślę sobie, co za moda zapraszać kogo na kolano i na dupę, a jeszczem nie wiedział, co to jest ta biłługa. Jużem chciał wymowić: »Niechże to huzno sam zje«; potem zatrzymałem się. Nemo sapiens, nisi patiens[1834]. Odpowiedziałem, żem wdzięczen jest tej cara J–o Mści łaski, że mię do bankietu swego wzywać raczy, aleć ja, jako prosty żołnierz, nierad się specyałami pasę; lubo się stawię, ale znajdę ja tam co inszego zjeść, a te specyały tak znamienite zlecam panom posłom. Tłomacz postrzegwszy, żem się ja na to zmarszczył, rzecze: »WM. Pan tym się nie turbuj, bo to jest zwyczaj narodu taki, że jako u Wściow zapraszają na sztukę mięsa, choć tam będzie i jarząbek i tak wiele zwierzyny, tak u nas na lebedyje huzno, choć będzie przy tym wiele potraw, a kiedy już oboje wymienią: lebedyje huzno i biłłużyne kolano, to to znaczy walny bankiet«. Spytałem tedy: »Coż to za biłługa, co to ma tak specyalne kolana?« Powiedział, że to jest to ryba wielka z rzeki, ktora ma w sobie jedno miejsce przy skrzeli tak smaku dobrego, jako żadna ryba nie jest smaczna, sama zaś wszystka jest tego smaku, co jesiotr, a że ta sztuka, ktorą z ryby wyrzynają, jest okrągła i tak ją dają na stoł okrągłą, dlatego ją nazwano kolanem. Pytałem i o to, czemu na huzno zapraszają, czemu nie na głowę albo na skrzydło, lub na piersi? Powiedział, że ta sztuka najsmaczniejsza jest w łabędziu. Jam na to powiedział, żeby już lepiej na całego łabędzia zapraszać, niżeli na samo huzno; i u nas dosyć też jest smaku w kuprze tłustego kapłona, przecie na kuper nie zapraszamy się, tylko generaliter[1835] na kapłona. Powiedział, że obyczaj.
Byłem ci tedy na owym bankiecie, na ktory znowu zapraszano z takąż, jak i wczora, oracyą. Zaraz mi przyniesiono tytuły carskie, żeby się ich nauczyć i wiedzieć, jako mowić, pijąc za zdrowie tak wielkiego monarchy; bo, Panie zachowaj, omylić się, albo ktorykolwiek tytuł przestąpić, wielki to kontempt[1836] imienia carskiego i zaraz wszystka owa ochota za nic. Dano tedy jeść siła, ale źle i niesmaczno; ptastwo tylko, pieczyste grunt. Kiedy pili za zdrowie carskie, tom ja owe tytuły musiał wymieniać z karty, bo tego z poł arkusza, a trudne bardzo i niezwyczajne; kiedy zaś za zdrowie krola naszego, to je sam tylko stolnik umiał na pamięć, a wszyscy insi z karty czytali; bo jak się w czym by najmniej omylisz, to znowu wszystkie zaczynać trzeba, choćbyś już był u końca. Pili i za zdrowie hetmanow, wodzow i Czarnieckiego, bo bardzo byli w ten czas pokorni. Ja też chciał rekompensować ludzkość ludzkością, piłem za zdrowie Dołgorukiego, Chowańskiego, Szeremeta. Oni to sobie wzięli za urazę; nic mi, prawda, w ten czas nie mowili, ale zawziąwszy konfidencyą, wymawiali mi to, »żeś to nam uczynił na afront«. Jam rzekł, że »tak to hetmani, jako i nasi, ktorych zdrowia wy nie zapomnieliście«. Powiedział stolnik, że »niegodni, aby pies za zdrowie ich pił pomyje, bo ludzi potracili«.
Bawili się tedy w Wiaźmi tydzień, niżeli się wymunderowali[1837]. Potym poszliśmy tym traktem ku granicy na Dorohobuż[1838], Smoleńsko[1839]. Tam odprawili nazad swoje konie, a jam się musiał starać o podwody, bo tylko 4 mile za granicę swymi końmi wozy wieźli; a ty, panie przystaw, staraj się, żeby było co zaprząc, bo taki zwyczaj. O, byłoż mi to ciężko zrazu w owym spustoszonym kraju starać się o podwody do tak wielu wozow; aleć przecię P. Bog dopomogł.
Poszliśmy traktem mińskiem na Tołoczyn, na Jabłonicę do Oczyże[1840], do Mikołajowszczyzny[1841]. Już tam, co dalej, to mi łacniej o podwody; ale zrazu jużem był począł żałować, żem się tej funkcyej podjął.
Cieszyli się tym bardzo Moskwa, że im to mnie za przystawa przydano, mowiąc: »Kakże ster Hospod Boh pobłahosławił: peredom wodiu stary Pas, teper bude nas wodyty mołody Pasek«. Bo ich to stryj moj, sędzia smoleński, zawsze wodził i komisarzem do nich bywał; już go tam w stolicy i dzieci prawie znały i mają tam wszyscy jego dulcem recordationem[1842]. Nawet kiedy powiedałem im o swoim nieszczęściu, że mię już był wziął Moskal w okazyej z Dołgorukim, to mowili, »żebyś był miał w stolicy wszelkie poszanowanie i na jego imię i zasługi narodowi naszemu wdzięczne, pewnie wyszedłbyś był bez okupu«. Alem ja rzekł: »Dziękuję z[a] bedłek«[1843].
Szedłem tedy zrazu magnis itineribus[1844], żeby z owych pustyń wymknąć się co prędzej. Skoro przyszedłem w ludzki kraj, to mi wszystko szło ładniej (s), o podwody nie trudno i szukać ich nie trzeba, bo tam ludzie wiedzą swoj zwyczaj. Miasta znoszą się z sobą, wiedząc o pośle idącym; to koniecznie trzeba podwody dawać, bo gdzie stanie w mieście, to mu powinni jeść dawać i pić poty, poko nie wystawią podwod tyla, ilo ich potrzeba; to każdy starał się, żeby gości prędzej zbyć. Zajeżdżali mi z miast o kilka mil, pokom ich nie minął, nawet i z bokow, choć nie na trakcie miasta, choć tam u nich nie miałem woli być. O drugich i nie słychałem, a przyjechali, godzili się, prosili, żeby ich minąć, żeby wolni byli od podwod; ten przywiozł złotych 200, ten 300, ten 100 — różni różnie według dostatku i ubóstwa też.
Zastałem tedy wojewodę w Kojdanowie, lubo się ze mną tak pożegnał, że nie spodziewał się, żebym z za Dniepra tak prędko powrócił, i dał mi był doskonałą we wszystkim informacyą et sufficientem expeditionem[1845], położywszy w listach pośledniejszą, niżeli była ad praesens[1846], datę z pewnych respektow[1847]. I sam też nie miał woli tak długo bawić w tym miejscu; ale stanąwszy w dobrym miejscu, ode dnia do dnia nie chciało się stamtąd, żeby był wojsko odżywił i podskrobał szpiżarni panom związkowym litewskim, gdyż taka była mens[1848] i hetmana litewskiego, Sapiehy. Posłałem tedy przodem do wojewody, pytając, jeżeli się każe posłom sobie prezentować, czyli też minąć; o co i sami posłowie prosili, żeby się mogli widzieć z Czarnieckim. Ordynował tedy, żeby nie mijać. Tam tedy oddawali mu posłowie wizytę; wjeżdżali na saniach, leżąc w pościeli tak, jako na łóżku. Bo u nich jest zwyczaj taki, że sani nie wyściełają do siedzenia tak, jako u nas, i nie siedzi na nich, ale leży w piernatach, jako długi, jeno mu brodę widać; także i ubożsi czynią: rozesławszy leda guńkę, to sobie leży, a pojeżdża, byle tylko modę swoję konserwować.
Po audyencyej prosił ich wojewoda na obozowy obiad. Byliż tedy i popodpijali, i chwalili sobie, że smaczno i dobrze jedli. Aż ja mówię: »To widzicie, że to moj hetman nie zapraszał was na dupę, jako wy mnie, a przecię mieliście się dobrze i chwaliliście sobie«. Aż ten Polikarpowicz odpowie: »Kakże ster? Wsiudy worona howoryt: ka, ka, ka! U was prochajut na kura: u kura bude huzno; u nas su, prochajut na huzno: pri huzni bude, su, hołowa«.
Gorzałczysko u nich, nim (s) najbardziej śmierdzi, tym w większej jest cenie. Owa prostucha brzydka, co jej źle i powąchać, nie tylko pić, a pije to on z takim gustem, jako największy specyał, jeszcze sobie smakując i pomlaskiwając: »Słażnoże, su[1849], winko hossudarskie!« Mają tam przy stolicy miasto jedno[1850], w ktorym sami tylko mieszkają Anglikowie; to oni, jako ludzie polityczni[1851], mają wszelkie likwory dobre. Gdy tedy Moskwa w poselstwie jadą, to u nich nabiorą tych trunkow, ale ich sami nie piją, tylko nimi inszych częstują, jako to wodek rożnych, petercymentu, ktory oni zowią romanią, i inszych win. Tak i ten pan stolnik czynił; zawsze sobie z inszej flaszki nalewał wodki, a mnie z inszej. Rozumiałem ja zrazu, że on pije lepszą; nie mowiłem nic, myślałem tylko: »O, jaka to grubianitas!« Aż skoro też już do konfidencyej[1852] przyszli, jednego czasu nalał sobie i wypił, bierze z pojszrodka inszą flaszkę i nalewa dla mnie, a ja tymczasem porwałem owę, co on z niej sam pił. On skoczy do mnie, chce mi wydzierać, a ja też tym czasem nachylę do gęby, aż owa śmierdząca, brzydka! Dopiero mowię: »Rozumiałem ci, że sam lepszą pijesz; ale teraz mam cię za polityka[1853], kiedy mi lepszej niżeli sobie nalewasz«. Wstydził się bardzo, że go w tym poszlakowano, ale też już od tego czasu nie wystrzegał się, lubo się przedtym wstydził, że tak złą pił; lada kiedy już to zawołał na chłopca: »Mitiuszka, dawajże, su, winka hossudarskiego!« To łyk czarką inszą, to się pomusnął po piersiach: »Kakże, ster, słażno!« — a tam przysmak taki, żeby koza wrzeszczała, gdyby jej gwałtem wlał.
Potem tedy, jakośmy się z wojskiem rozeszli, szedłem hetmańskimi majętnościami; ale mając to iniunctum[1854] od wojewody, żeby się w nich nic nie uprzykrzać, wszędzie opowiedziałem się tylko administratorom, że czynię ten respekt, że mijam; to po staremu, przysłano trunkow, zwierzyn etc. Przyszedłem do Horodyszcza[1855], potem do Nowogrodka[1856]. Przychodząc, markotno mi było, że to do mnie nie wysłali mieszczanie, wiedząc o posłach, a dalsze za nimi miasta wysyłali wcześnie i onych, przejeżdżając, z sobą inwitowali; ktorzy powiedzieli, że »nie może nikt dwiema panom służyć: mamy też teraz swoich panow, ktorym się wysługujemy«. A stał tam Litwy pułk. Posłałem tedy do nich przodem, żeby tedy było koni połtorasta do wozow poselskich i prowiant. Powiedzieli, że »z tego nic nie będzie, bo my tu mamy kogo prowiantować«. I po staremu nie wysłali nikogo; nie tuszyli bo, żebym się odważył natrzeć na miasto, gdzie stoi kupa konfederatow. Ja jednak rzekę do posłow: »Panowie, każcież przy mnie stanąć i swoim ludziom, bo to tu chodzi o kontempt i mego krola, i waszego cara, jeżeliby tu nas niewdzięcznością[1857] nakarmiono«. Posłowie tedy: »Bardzo dobrze«. Nietylko tedy ludziom kazali, ale i sami powsiadali na konie. Zordynowałem ich tedy tak: semenow 40 i moja czeladź wprzod; strzelcow moskiewskich, co od wozow, 15; po obydwu skrzydłach piechota z długą strzelbą, a Moskwa konna dopiero za nami. Sam jechałem przed tymi wszystkimi, a strzelcy piechotni blisko mnie. Było nas przecię 100 koni z okładą. Wchodzą w miasto: niemas żadnej przeszkody. Jużem w poł ulice, aż dopiero bieży dwoch towarzystwa, a czeladzi z kilkadziesiąt z bandeletami. Stanęli tedy, nie rzekli nic; my też ich pominęli. A potym za nimi przybywa po trzech, po czterech, ze strzelbą. Oni czapki pozdejmowali: i my też. Stoją oni, rozumiejąc, że to ja tylko przechodzę przez miasto. Aż dopiero, upodobawszy sobie miejsce, gdzie widzę domy budowne i porządne, stanąłem i pokazuję posłowi: »Mści Panowie, tu gospoda Wściow«, a sam po tej ręce stanąłem od rynku. Oni, obaczywszy, że z koni zsiadamy, hożo pośpieszywszy, przypadli. »A Wść to następujesz na nasze kwatery?« Ja odpowiedam: »A Wść następujecie na powagę majestatow dwoch monarchow, polskiego i moskiewskiego, kiedy contra iura gentium[1858] zabraniacie mieszczanom czynić dosyć prawu i zwyczajowi«. Mowi: »A tu cała chorągiew stoi w tej ulicy i to gospody są towarzyskie, gdzie Wść stawacie«. Pytam go znowu: »Jeżeli to ludzie pod tą chorągwią?« Powieda: »Pewnie, że ludzie«. Ja rzekę: »Choćby też byli i dyabli, to się ja ich nie boję. A w ostatku zaniechajcie mię, bo ja z wami sprawy nie mam, tylko z miastem krolewskim, ktoremu w tym przysłużycie się, że burmistrzom szyje pospadają za ten kontempt i nieposłuszeństwo krolowi panu«. Już się ich naschodziło z 300 albo więcej. »A nie będziesz tu stał«. Odpowiem: »Już stoję«. — »Nie osiedzisz się tu«. — Rzekę: »Pewnie się tu zasiadać nie myślę, bo mam pilną drogę. Ale też bądźcie pewni, że stąd nie pojdę, poko mi się zadosyć nie stanie, a krotko mowiąc, idźcie sobie, bo każę cynglow ruszyć«. A semenowie i Moskwa muszkiety trzymają, jak na widełkach[1859], i mowię: »Rekolliguj się[1860] jeno, jeżeli nie masz tego rozumu, albo każ się komu nauczyć, co to jest za powaga, ktorą na sobie kożdy poseł nosi, że to jest publica persona[1861], że to dwoch majestatow i dwoch monarchiej preeminencye[1862] w swojej reprezentuje osobie: tego, do kogo idzie, i tego, od kogo idzie«. Tak ci dopiero, nagadawszy się, poszli. A tu: »Wyganiaj konie!« Powyganiano na ulicę, swoje powprowadzono; wozy nadeszły, stanęliśmy. Aż tu jaki taki idzie, łap za kulbaki, za rządziki, za strzelbę z kołkow. Posłałem do burmistrza: jeżeli nie brał mieczem po szyjej, to go pewnie i nie minie i mandat[1863] najdalej tygodnia będzie miał z całym miastem, jeżeli mi nie będzie wygoda i z końmi, także i podwody. Aż tu idą burmistrze, nie wyszło poł godziny, kłaniają się. Pytam się, przy ktorym prezydencya. Skaże jeden: »Ow sam jest«. Kiedy go wytnę obuchem: padł; kazałem go związać i wziąć pod wartę: »Atoż ty pojedziesz ze mną do Warszawy; a wy idźcie, starajcie się, żeby mi była wygoda i na jutro podwody, bo ja stąd nie wynidę, poko tego nie będzie«. Aż tu Moskwa: »Oj, milenkiże, su, prystaw, umieje korolewskie i carskoje zderżaty wieliczestwo«. Potym zaś idzie porucznikow dwoch; dopiero podgadawszy sobie, mowią: »Jużże się Wść nie turbuj; my każemy miastu, żeby dali prowiant, ale podwody nie mogą być stąd«. Et interim[1864] zaraz kazałem przy nich zawołać podwodnikow, ktorzy dopiero dwie mili odprowadzili wozy, i mowię im: »Nu, dziatki, za to, że prawu i zwyczajowi dosyć czyniąc, nie wyłamowaliście się z powinności i owszem poszliście ochotnie, dlatego respektując, żeście z ubogiego miasta, czynię wam w tym folgę, że was niedaleko ciągnę; ale przyszedszy tu do wielkiego miasta, już tu znajdę w potrzebach moich wygodę, a was wolnymi czynię; powracajcie sobie z P. Bogiem do domow«. Skoczą do nog podwodnicy, poczną dziękować, a wtym do koni. Lecą tu mieszczanie, dowiedziawszy się, proszą: »Zmiłuj się, zgodziemy się na piniądze, a tych pociągni dalej«. Dają 200, dają 300 — nic; dają w ostatku 400, a tu podwodnicy, kto tylko może konia dopaść, w nogi z miasta; drugi i szli odbieżał. Dopiero ja rzekę, jakbym nie wiedział, że ich już nie masz: »Idź, niech się trochę zatrzymają ci podwodnicy!« Powiedają: »Już nie masz, tylko jeden, co mu koń zachorował«. Dopi[e]ro mieszczanie w strach, proszą, żeby ich pogonić. Jam tego uczynić nie chciał. Proszą mię tedy oni porucznicy, żebym kazał burmistrza wypuścić. Deklarowałem, że go w ten czas wypuszczę, kiedy będę in toto satisfactus[1865] i w prowiancie, i w podwodach; jeżeli mi zaś w czymkolwiek nie będzie wygoda, pewnie pojedzie ze mną do Warszawy, wziąwszy manele[1866] na nogi. Dają oni racye; ja też daję. Mowią, że tu podwod tak wiele nie może być; a ja mowię, że trzeba, aby były, i muszą być. Powiedają sposob, żeby posłać do pobliższych miast, aby się też do tego przyłożyli; ja mowię: »Quod peto, da, Gai; non peto consilium[1867]«. Rozgniewali się: »Ej, toś Wść nieużyty«. Ja też mowię: »Ej, toś Wść niezbyty«. Poszli, zakazali, żeby się mieszczanie nie ważyli nic dawać tak prowiantow, jako i podwod. Przyszedł samasz[1868] i powiedział to, oraz też i to, że »chcą WM. MPana wygnać z miasta, biorąc ten kłopot na siebie«, czy to jego była życzliwość, czy to mię też tak probując, kazali powiedzieć. Nie konfunduję się ja tym; kazałem owę ulicę wozami zatarassować tak jak szeroka, woz pole (s) woza, i od rynku, i od przyjazdu, że już i konny przejechać nie mogł. O prowiant nie proszę, bo w ulicy stoję najdostatniejszej; musi tu wszystko być. Interim[1869] wołaj kowala, ktorych kilka była w tej ulicy; kazałem burmistrzowi włożyć dwoje kajdan na nogi. Semenowie w paradzie[1870] stoją, Moskwa wszyscy armatno, bez ruśnice długiej żaden nie stąpi: niechże mię teraz wyganiają. Piwa jest dostatek po gospodach, szynkują dobrze moi ludzie. Mowię gospodarzowi: »Jest tu miod gdzie blisko?« On dla swojej folgi, żeby mu piwa mniej wyszło: »Jest Mści Panie, tylko proszę, żeby mię nie wydawać, tam a tam«. Stało tam bojarow 6 w tamtej gospodzie. Kazałem, żeby sobie uprosili cicho garniec miodu za piniądze; tak się stało. Wypiwszy ten, po drugi do piwnice poszła szynkarka, a moich też kilka za nią: dali znać, że jest miodu 6 beczek. Kazałem zabrać: »Pij, popodpijawszy, dawaj ognia na ulicach!« Takeśmy całą noc przegaudowali[1871]. Nazajutrz zaraz do gumien, ktore były za naszymi stajniami; nawieziono zboż w snopach, sian, co potrzeba. Kiedy widzą, że to nie ustraszą, widzą, że o nic nie proszę, mam wszystkiego dosyć, wieprzow karmnych nabito, kur, gęsi, aż znowu idą wczorajsi porucznicy i kilka towarzystwa z niemi, między ktoremi moj znajomy, p. Tryzna[1872]. Nuż w targ, że »tu mieszczanie chcą przyść, ale się boją; prosiemy za niemi«. Ja odpowiem, że »samiście ich na tę hardość wsadzili, teraz znowu za niemi prosicie. Niech to tłumaczy, kto rozum ma. Ja, lichy człowiek, jako wczorajszy tuman[1873] o wyganianiu zrozumiałem, tak i teraz ich okoliczności penetruję[1874] potrosze. Jakom tedy wczora powiedział, toż mowię i teraz: »Ja z miastem mam sprawę, nie z żołnierzami. Ten dyzgust[1875] uczynić chcecie nie mnie, ale dwiema monarchom, a P. Bog wie, jeżeli jeno nie sobie, bo ja się tu wam wygnać nie dam. Takiej bądźcie nadzieje: choćby miał paść jeden na drugim, a nie wyjadę, poko mi się nie stanie zadosyć. A jeśli mi będzie ciężko, nie masz sta mil do Kojdanowa, a już też podobno i bliżej musiało się wojsko przymknąć; obaczę, komu tu będzie ciasno«. A wtym mieszczanie przyszli; żona też owego burmistrza okowanego już tu była od poranku, przyszedszy z dziećmi, z wodkami i z trzeciem płaczem. Dopieroż traktować; obiecują koni 40. — »Nie może być, i 60 nie może«. Musieli tedy dać 130 koni, i to ich aż u żołnierzow najmowali, czego im nie dostawało. Że tedy nie wygotowali się, a już był wieczor blisko, nie ruszyłem się ku nocy. Nuż pić, czyniąc to na złość owym hardym ludziom; bo ta fantazya ze mną się już urodziła, że zawsze durum contra durum[1876], choćby się nadsadzić, dobrocią zaś tak zażyje, jako chce, choćby z swoją szkodą. Tak tedy bonis modis[1877] dla owych żołnierzy instancyej już na ten czas pokorniejszej, nie tak, jako wczora, a osobliwie dla Tryzny, towarzysza, bo to był znajomek moj i człowiek bardzo grzeczny, a do tego, że krewny, kazałem burmistrza z owych manelow rozstroić[1878], powiedziawszy mu: »Znajże na drugi raz, jako sobie postąpić w podobnych okazyach, że cię to i żołnierz, co u ciebie stoi, nie zastąpi w tym terminie, a choćby zasłonił, na prostaka przystawa trafiwszy, toby tej zasłony było na czas, a potymby się na tobie wolno zemścić, bo dłużej klasztora niżeli przeora«. Podpijaliśmy tedy, Litwy się naszło. Ow pan Tryzna, kogo rozumiał z swoich, konwokował[1879], że przyszło, rozochociwszy się, i baranie flaki rozdrażnić[1880]. Poseł wesoł, romaniej[1881] z wozow kazał dawać, wprzod popodpijawszy miodem. Jam nie mięszał; ale Litwa, pomięszawszy, niejeden pozbył pasa, czapki, szable, piniędzy z mieszkiem.
Nazajutrz rano sprowadzono konie do podwod; nasze też konie wytchnęły i podkarmiły się dosyć dobrze, bo i z folwarkow zrazu nabrano, co potrzeba, i potem owsow naniesiono. Kazałem się gotować do ruszenia. Przyszli tedy owi wczorajsi panowie deboszanci[1882], jaki taki do siebie prosi. Pułkownik przysłał, aby mu ten honor dać, aby na godzinę; a ja, jak obiecałem się był Tryznie, i mowię do niego: »Panie bracie, mam li bytnością moją u ciebie u inszych podpadać censuram grubianitatis[1883], tak mowiąc, już i u ciebie muszę nie być«. Prosił bardzo o słowo; nie chciałem i nie byłem. Na odjeznym jednak znowuśmy po trosze ponapijali, »do twej fantazyej dotrzymanie« wymawiali i swoję konfuzyą wymawiali, mowiąc, że to było jednakowo dać skacząc, jako i płacząc; chartow mi przytem nadali, a potemeśmy się rozjechali.
Ruszyłem się tedy ku Mostom[1884]. Za miasto wyjechawszy, wrociłem czeladnika do burmistrza, opowiedając, żeby suplement[1885] dostateczny posyłali swoim podwodnikom, gdyż nie odprawię ich, aż z Warszawy, albo najmniej od Narwie. Skręcili się[1886], a osobliwie żołnierze, co im ponajmowali koni swoich. We trzech milach dognali mię dwaj mieszczanie; nuż w prośby. »Nie uczynię. Jako wy ze mną, tak ja z wami, na noclegu; nie może być«. Biegać oni, gdzie stał marszałek związkowy, Żeromski[1887], starosta opeski i czeczerski (człowiek to był grzeczny, poważny, urody bardzo pięknej, wzrostu szredniego, młody, w lat nie doszło czterydziestu, broda do pasa, czarnusieńka, do poważnego bardziej podobien senatora niż do żołnierza), żeby im w tem dał radę i pomoc. Odpowiedział im: »Pomocy wam nie mogę dać, bo to nie z myszą igrać; wiem, że tam ludzie z dobrą fantazyą, nie byłoby to bez rozlania krwie, a gdyby do tego przyszło, jest to sprawa garłowa. Ale radę wam daję taką: jeżeli macie dobry worek, biegajcież; ten będzie między wami medyatorem«[1888]. Powiedzieli, że »mamy złotych 100«. Odpowiedział, że na to tam i nie wejrzą. Przybieżeli owi; w prośbę, w targ: stanęło na złotych 600, ale ich nie mieli. Dają mi kartę, że do Warszawy odwiozą. »Nie może być«. — »Coż z tym czynić?« — »Mnie nic do tego«. Tym czasem do mnie marszałek przysyła towarzysza, inwitując mię do siebie i z posłami; o mieszczanach najmniejszej w liście nie czyni wzmianki, tylko był w ten sens pisany:

»Mnie wielce Mści Panie Passek, moj Mści Panie
i Przyjacielu!

Gdybym wcześniej odebrał o tym wiadomość, że WM. MPan posłannika cara J–o Mści do J. K. Mści prowadzić raczysz, dawniejbym w tej uczynności WM. MPana afektował[1889], abym się z onym widzieć mogł i legacyą, z ktorą się do mnie sam odzywa, że ma in commissis[1890] cara J–oMci, wysłuchał. Ale że mię dopiero wiadomość zaszła o posłanniku i o więźniach oswobodzonych, ktorych przyprowadził, wielce WM. MPana upraszam, aby w tym żadnej od WM. Pana nie uznawał prepedycyej[1891], ponieważ się ze mną widzieć chce i sam sobie tego wielce życzy. Bo nie kto inszy w tym oswobodzeniu więźniow, ktorzy są na zamian wydani, pracował, tylko przy osobliwej dyrekcyej Boskiej moja vigilantia[1892]. Że tedy moj w tym i wojska całego interes zachodzi, iteratis[1893] WM. Pana upraszam, abyś temu posłannikowi liberum do mnie pozwolił aditum[1894] do Wołkowyska[1895], w czym uprosiłem towarzysza wojskowego, J–o Mści Pana Żydowicza, ktory go do mnie do Wołkowyska doprowadzić ma. Zatym zostaję WM. M. Pana

życzliwy brat i sługa powolny
KAZIMIERZ CHWALIBOG ŻEROMSKI
marszałek wojsk JKM. W. Ks. L.«.

Intytulacyą zaś listu dano taką:

»Memu wielce Mści–mu Panu i Przyjacielowi, J–oMści Panu Janowi Paskowi, towarzyszowi chorągwie kozackiej[1896] Jaśnie Wielmożnego J–oMści Pana wojewody ziem ruskich«.

Że mi tedy pisze: »Moj Mści Panie i Przyjacielu«, i znowu podpisując się pisze: »WM. M. Pana życzliwy brat i sługa powolny«, znowu na wierzchu intytulacya: »Mnie wielce Mści-mu Panu i Przyjacielowi«, ta waryacya[1897], że się to czyni raz bratem, drugi raz przyjacielem, zaraz mi się nie podobała[1898]. I dlatego odpisuję w ten sens — a ow od niego mam list i do tego czasu — :

»Wielmożny Mści Panie Marszałku wojsk Wielkiego Ks.
Litewskiego, moj Mści Panie i Bracie!

Spojrzawszy na intytulacyą listu od WM. M. Pana do mnie ordynowanego, bardzo skonfundowało mię to, uważywszy, żem nie godzien być WM. MPana bratem, tylko przyjacielem; aleć znowu pocieszyłem się trochę, przeczytawszy intus[1899] samego WM. MPana ręki charakter, że się bratem pisać raczysz. Z tej racyej na tytule responsu mego non peto vindictam, supponendo[1900], że do cyrkumspekcyej[1901], WM. M. Pana non regulatur[1902] ten error[1903], ale do osoby pana manualisty, ktory tak sądzę, że musi być człowiek bardzo stary, kiedy zasiągł pamięcią hanc ideam[1904] pisania listow i dotąd ją konserwuje, ktora wtenczas się jeszcze praktykowała, kiedy i senatorom pisano »Łaskawy Panie«; albo jeżeli też J–o Mść człowiek jest młody, to może być, że przedtym służył komuś za szypra, pieńkę, klepkę i wańczos[1905] do Rygi woził i zamyślił się o tym przy ekspedycyej listu tego, rozumiejąc, że do kupca pisze i z nim de anteactis[1906] koresponduje.

Za krola Olbrachta ta moda bywała,
Lecz za Kazimirza już dawno zwietrzała.

To namieniwszy ex occasione[1907] J–oMści pana manualisty, ad essentiam[1908] listu WM. M. Pana przystępuję. Gdybym był trochę wcześniej od WM. M. Pana requisitus[1909], wyszedszy z Kojdanowa, pewniebym był wyprostował trakt, i samego WM. M. Pana nie turbując, boby mi było mało co z drogi, albo też nic[1910] .....................................
pana wojewody ruskiego mnie deklarował, że nietylkobym miał usu[m][1911] odmieniać, ale i owszem przy tej funkcyej konfirmuję. Bo ja Wści mam za swego, gdyż u nas, tu w Litwie, są PP. Paskowie i podobno też to był stryj twoj, horodniczy[1912] smoleński, ktory ich przedtym wodził, i ze mną ich dwoch zostaje tegoż tytułu, a podobno i to krewni twoi. A druga, już ci to Narew niedaleko; na cożby się to przydało inszego dawać przystawa? Jakoś ich tedy prowadził przez świat i — jako mi się dostało słyszeć — cum conservatione[1913] swego i wodza honoru, jużże ich doprowadź i do boku krola J–oMci«. Był mi potym rad, od obiadu nie puścił, dyszkurował, pił za zdrowie p. wojewody, przypominał w przeszłym roku otrzymane wiktorye. Spytał potem: »Coż tam za towarzysz u krola J–oMści był w podejrzeniu?« Powiedziałem, że »ja«. Rzekł: »Dlatego też pytam, bom słyszał, że tego przezwiska; ale masz tu na całą Litwę dobre imię za twoję fantazyą, jakoś tam stawał«. Dopiero pił i żołnierzom kazał pić za zdrowie i tam mię z wielką wdzięcznością ekspedyował i respons na list pana wojewody ruskiego oddał mi w ten sens:

»Jaśnie Wielmożny Mści Panie Wojewodo ziem ruskich,
moj wielce Mści Panie i Bracie!

Że jest w respekcie WM. MPana urzędu mego hetmańskiego prerogatywa, sprawuje to wrodzone, jako we wszystkich inszych akcyjach, WM. MPana iudicium[1914] i łaska, za co jako uniżenie WM. MPanu dziękuję, [tak] oraz moje zawzięte renovo propositum[1915], że wszelaki WM. MPana proceder tej u mnie jest obserwancyej[1916], że, cokolwiek WM. Panu podoba się, mnie displicere[1917] nie może. J-oMści pana Paska, WM. MPana tak poważnego znaku towarzysza, za przystawa przydanego, nietylko żebym miał odmieniać, ale i owszem w tym do WM. MPana akomoduję się woli, przy tej włożonej od WM. MPana na osobę jego konfirmuję funkcyej i to deklaruję, że lepszego nie mogę dać przystawa, ktoryby tak dextre[1918] swoję i wodza swego umiał konserwować reputacyą. Wiadoma mi jest jego przy prowadzeniu tych ludzi modestia[1919], wiadomy z ukontentowania miast i miasteczek nieuprzykrzony proceder, wiadoma oraz i należyta tam, gdzie ją pokazać trzeba, generositas[1920]: osobliwie teraz noviter[1921] w [W]ołpie[1922] z ludźmi, contra Maiestatem et matrem oboedientiam[1923] wierzgającymi, co, tak suppono[1924], już samemu WM. MPanu innotuit[1925], albo innotescet[1926], że i WM. MPanu, i sobie honoris palmam[1927] wydrzeć nie dał. Z tej racyej dobrego ganić nie mogę i, jako pospolicie mowią, Kyrie elejson poprawiać nie chcę. Co z [s]trony osierocenia krajow białoruskich, kożdy przyznać musi iustum dolorem[1928] WM. MPana, ktory i moje non minus pungit[1929] serce. Ale coż z tym czynić, kiedy na taką ojczyzna przychodzi nieszczęśliwość? Ja z prywatną moją asystencyą, choćbym chciał, pewnie non subsistam[1930]; przyznawam to, i[ż] nazbyt długo et cum summo periculo[1931] z taką małą garztką ludzi dawałeś WM. MPan tamtym krajom protekcyą. Teraz, co subsequetur[1932], nie nasza wina; kto jest author mali[1933], ten Bogu reddet rationem[1934]. Gdyby nam przynajmniej pozwolił nieprzyjaciel frysztu[1935], żebyśmy zjechawszy się na sejm, mogli o tym consulere[1936], żeby jako najprędzej tamtym krajom obmyślić zaszczyt[1937], toby jakokolwiek; ale wątpię. WM. MPana, z wojskiem przechodzącego, przejmować będą z prośbą moją, abyś WM. MPan do domu mego na krotki czas raczył divertere[1938], jeżeli pierwej occurrent[1939]. Wielce proszę, abym mogł cokolwiek z WM. MPanem conferre in ulteriori tractu[1940] nam należytej osieroconej ojczyźnie przysługi, w czem nie powątpi[e]wając, siebie na ten czas WM. MPana zwykłej zalecam łasce, jako cale życzliwy WM. MPana brat i powolny sługa,

Paweł Sapieha, wojewoda wileński,
h[etman] W[ielki] W. Ks. L[itewskie]go
«.
Tę odebrawszy ekspedycyą, poszedłem ku Narwi i dopi[e]ro na ostatki dni Bachusowych stanąłem w Berezynach[1941]. Wieś to jest, ale też nam nie trzeba było miasta, kiedy na niczym nie schodziło; mieliśmy w wozach wszystko od trunkow dobrych, miąs, zwierzyn etc. Takeśmy sobie gaudowali przy ruskich duhach[1942] i po staremu, choć przy krotkiej znajomości, i my na kuliga jeździli i kuligantow u siebie mieliśmy, że było z kim i w taniec obrocić.

W [W]stępną śrzodę ruszyłem się ku Narwi. Ryb posłowie mieli siła, owych sterledow, biłługow okrutne połcie; a oprocz tego i świeżych tam nie było skąpo, bo ich zewsząd zwożono; gdziem posłał dla podwod, to przywieźli i ryb. Przyszedszy do Narwie, już dalej litewskich podwod ciągnąć było nie można, bo takie prawo, choćby były o milę dopi[e]ro wzięte; zaraz tedy o insze trzeba się było starać. Poszedłem tedy, przez Narew przeszedszy, na Bielsko, na Siemiatycze, w Drohiczynie [1943]przez Bug do Liwa[1944], aż do Warszawy. Ale jednak z ostatniego noclegu pojechałem przodem do krola, oznajmując o posłach, a pytając się o dalszą ich dyspozycyą, jako ich i gdzie przyprowadzić.
Obaczywszy mię krol, przyjął wdzięcznie, poznał mię zaraz i wiedział już przez pocztę od wojewody, że ich ja prowadzę. Już tedy krol miał iść na sessyą, kiedym wszedł. Było w pokoju senatorow i posłow siła, moich znajomych i nieznajomych też. Obaczywszy mię, i rzecze: »A witaj, panie konfederacie, ale mniemany«. Ukłoniwszy [się], odpowiedziałem: »Już teraz ujdę takiego mniemania, kiedy jadę od Smoleńska, nie od Klec«[1945]. Rzecze krol: »Ba, teraz ci to tym bardziej może kto zadać, żeś tam od Moskwy spraktykowany[1946]«. Ja odpowiem: »Niechże zdrow zadaje, a W. K. Mść, Pan moj Młwy, znowu mi to zapłacisz[1947]«. Rośmiał się i ścisnął mię za głowę: »Już tego nigdy nie będziemy rozumienia, choćby i anioł powiedał«. A potym rzecze do senatorow: »Muszę się trochę wrocić, możecie Wść tymczasem zasiadać«. Mnie kazawszy iść za sobą, poszedł do pokoju sypialnego. Dopi[e]ro mię pytał o wszystko, z jakim dziełem[1948] jadą posłowie. Powiedziałem, że chcą pokoju. Pytał potym, jeżelim nie miał od Litwy związkowej jakiej przeszkody w prowadzeniu. Powiedziałem też i okazyą nowogrodzką. Rzecze krol: »Pisał mi też o tym p. wojewoda; ale dziękuję za dobrą fantazyą, ktorej widzę, umiesz zażyć in adversis et prosperis cum conservatione[1949] naszej powagi«. Potym zawoławszy podkomorzego koronnego[1950], rzecze: »Rozmowże się Wść z Szelingiem[1951], gdzieby tam tych ossudarow postawić«; a sam, z godzinę ze mną pogadawszy, wstał i poszedł do senatu.
Wyszedszy z pokoju, aż mię opadli moi rawscy i łęczyccy posłowie. »A skądże to z krolem taka konfidencya[1952]? Coż to? Jakoż to?« Powiedziałem. Dopi[e]ro: »Gratulor, gratulor«[1953]. Wyszedłem z izby senatorskiej, byłem u Szelinga, tam jadłem z nim; posłowie też interim[1954] przyjechali na Pragę. Więc że gospody były pozastępowane, nie mogli mieć stancyej. Wszedłem do senatu i stanąłem w oczach krolowi, ktory zawoławszy mię, spytał: »Coż tam?« Powiem, że już przyjechali, ale gospody nie mogą mieć. Kazał tedy Scypionowi[1955] ze mną, żeby kilku rugować z gospod i tam na Pradze stanąć do dalszej dyspozycyej. I tak się stało.
Nazajutrz posłano po nich karetę krolewską i dali nam stancyą we dworku jednego Francuza; tameśmy stali. Mnie zaś krol na kożdy dzień kazał bywać u siebie dla konferencyej i piniędzy też na wiwendę[1956]. Nie skąpo mi było piniędzy, bo i z Daniej miałem, i od krola niedawno wziąłem 500 czerwonych złotych i, Moskwę prowadząc, wziąłem 17.000; a więc, że to łatwo przyszło, niebardzo się też ich i szanowało. Napawaliśmy się często z dworskiemi, jako to przy Warszawie prędko dostanie kompaniej i znajomości.
Mazepa już był krola przeprosił o owo szalbierstwo grodzieńskie i znowu przyjechał do dworu. Chodziliśmy bok o bok jeden wedle drugiego, bo lubo to jego oskarżenie nie uczyniło mi nic złego i owszem nabawiło mię chleba i dobrej sławy, czego i sami związkowi zazdrościli, drudzy też winszowali, ale przecię na niego mi mruczno bywało, a zwłaszcza podpiłemu, jako to zwyczajnie najbardziej w ten czas na oczy lezą wszystkie offensy[1957]. Jednego czasu przyszedłem przed pokoj, przed ten ostatni, gdzie krol był. Zastałem go tam; nie było, tylko kilka dworskich. Przyszedłem tedy dobrze podpiły i mowię do owego Mazepy: »Czołem, panie assawuła[1958]!« On też zaraz, jako to była sztuka napuszysta, odpowie: »Czołem, panie kapral!«, z tej racyej, że mię to Niemcy[1959] wartowali w Grodnie. A ja, niewiele myśląc, jak go wytnę pięścią w gębę, a potym odskoczę się zaraz. Porwie się on za rękojeść, ja też także; skoczyli: »Stoj, stoj! krol to tu za drzwiami«. Żaden dworski przy nim się nie oponował[1960], bo go też nie bardzo nawidzieli, że to był trochę szalbierz, a do tego kozak, niedawno nobilitowany. Moję też wiedzieli słuszną do niego urazę i respektowali mię, bo[m] się był już z niemi pokumał i nie kurczyłem się też dla nich w kożdym posiedzeniu. Uczynił się tedy rozruch. Wszedł tedy jeden do pokoju i mowi: »Mści krolu, pan Pasek dał w gębę Mazepie«. A krol go też zaraz w gębę: »Nie praw lada czego, kiedy cię nie pytają«. Biskup się zdumiał; widząc, że to capitale[1961], spodziewał się, że na mnie będą jakie insultus[1962]. Przystąpiwszy się do mnie i mowi: »Nie znam Wści, ale dla Boga życzę, uchodź Wść, bo to kryminał wielki w pokoju krolewskim jego dworzaninowi dać w gębę«. Ja odpowiem: »WM. MPan nie wiesz, co mi ten zdrajca winien«. Znowu biskup: »Jakożkolwiek, ale na tym miejscu nie godzi się porywać; uchodź Wść, poko jest czas, a poko się krol nie dowie«. Ja mowię: »Nie pojdę«. Mazepa poszedł z pokoju ledwie nie z płaczem; nie tak go bolało uderzenie, jako, [że] się za nim dworscy nie ujęli jako za kolegą. Powiedam tedy biskupowi originem praetensionis[1963], aż wyszedł podkomorzy koronny, dając znać biskupowi, że już może wniść do krola, i idą. Pogroził mi palcem od nosa; jam się domyślił, że to tam już wiedzą. Weszli oni do krola, a jam też poszedł do gospody. Nazajutrz, sobotni dzień był, nie poszedłem na zamek; bałem się przecie, a zwłaszcza po trzeźwości insza już człowiekowi rekolekcya[1964]. Pytam się z daleka, jeśli się do krola nie doniesło. Powiedają mi, że wie krol o tym, ale się nie gniewa i owszem uderzył po gębie pazia, co mu o tym powiedział, mowiąc: »Naż też i tobie, kiedyć się tam nie dostało; nie powiedaj mi lada czego«. W niedzielę poszedłem do podkomorzego i pytam, jeżeli się tam krolowi mogę pokazać. Powiedział mi, że krol o gniewie i nie myśli i owszem mowił: »Nie dziwuję mu się, bo to kalumnia bardziej boli, niżeli rana; jeszcze dobrze, że się gdzie w drodze nie potkali. Dobrze, że Mazepa tym tego zbył; niech na drugi raz wie, jako to fałszywe udawać rzeczy«. Jam też poszedł, kiedy krolestwo jedli. Obaczywszy mię, krol rzecze: »Daj go Bogu, spysznieliście: już was czwarty dzień nie widzę. Ale widzę, trzeba was i z panami posłami cienko chować, to wy się będziecie często prezentowali w pokoju«. Odpowiem: »I tak ci, miłościwy krolu, narzekają, choć mają dosyć ludzkości i traktamentu W. K. Mści; gdyby ich substelniej(s) chować, nie osiedziałbym ci się tam z nimi«. Potym w inszych materyach dyszkurował z rożnymi. Jam już rad, że się na mnie i nie zamarszczył o owego Mazepę. Stało posłow, żołnierzow siła. Dano wtem wety. A był tam niedźwiadek, alias in forma[1965] człowiek, circiter[1966] koło lat 13 mający, ktorego w Litwie, parkany[1967] stawiając, Marcyan Ogiński[1968] żywcem osocznikom kazał do sieci nagnać i złapać z wielką strzelcow szkodą; bo go niedźwiedzie srogo bronili, osobliwie jedna wielka niedźwiedzica najbardziej broniła, znać, że to była jego matka. Tę skoro osocznicy położyli, zaraz też i chłopca złapano, ktory był taki właśnie, jaki powinien być człowiek, nawet u rąk i nog nie pazury niedźwiedze, ale człowiecze paznokcie; ta tylko od człowieka była dyferencya, że był wszystek długimi tak jak niedźwiedź obrosły włosami, nawet i gęba wszystka, oczy mu się tylko świeciły; o ktorym rożni rożnie kontrowertowali[1969] konkludując jedni, że się to musiało zawiązać ex semine viri cum ursa[1970]; drudzy zaś mowili, że to znać niedźwiedzica porwała gdzieś dziecko bardzo młode i wychowała, ktore że ubera suxit[1971], i dlatego też owę assumpsit similitudinem animalis[1972]. Nie miało to chłopczysko ani mowy, ani obyczajow ludzkich, tylko zwierzęce. W tenże to czas podała mu krolowa z gruszki łupinę, pocukrowawszy ją; z wielką ochotą włożył do gęby; posmakowawszy, wyplunąn to na rękę i z ślinami cisnął krolowej między oczy. Krol począł się śmiać okrutnie. Krolowa rzekła coś po francusku; krol jeszcze bardziej w śmiech. Ludowika, jako była gniewliwa, poszła od stołu; krol też na owę furyą kazał nam wszystkim pić, wina dawać, muzyce, fra[u]cymerom przyść, nuż w ochotę. Dopieroć przy owej okazyej kazał Mazepy zawołać, kazał się nam obłapić, przeprosić się: »Odpuśćcie sobie z serca, boście już teraz obadwa sobie winni«. I tak ci dopiero zgoda, i siadaliśmy potym z sobą i pijali; aleć po staremu Mazepa z konfuzyą wyszedł z Polski w drugim roku z tej przyczyny. Na Wołyniu miał wioskę w samsiedztwie z Falbowskim[1973], ktoremu znęcił się był do domu, nie wiem po co, że tam przebywał często, kiedy Falbowski wyjechał. Dopowiedzieli o tym panu domownicy, ci osobliwie, co karty[1974] nosili i byli conscii[1975] owych konwersacyj[1976]. Jednego czasu założył sobie drogę jakąś daleką Falbowski, pożegnał się z żoną, wyjechał. Stanął tedy na tym trakcie, ktorędy Mazepa przejeżdżał; aż bieży z kartą ten, co zawsze zwykł bywać ablegatem[1977] i sam o tym panu powiedział. Wziął kartkę, przeczytał, jako się tam inwitują[1978] do ochoty, obznajmując, że J–oMć wyjechał w drogę etc. etc. Oddawszy kartkę owemu sekretarzowi: »Jedź, a proś go o odpis, mowiąc, żeć JMść prędko kazała«. Tak uczynił, a pan go czekał, poko nie powrocił z responsem[1979], bo dwie mili było biegać. Skoro tedy tam go ekspedyowano[1980], skoczył przodem, oddał panu kartkę, w ktorej swoję do usług gotowość deklarują i obiecują[1981] się zaraz stawić. Po chwili jedzie Mazepa. Potkawszy się: »Czołem!« — »Czołem!« — »Dokąd jedziesz?« — Powiedział, że gdzie indziej. — »Proszę na wstęp«. Wymawia się Mazepa, że »pilną mam drogę; WM. MPan też, widzę, jedziesz gdzieś«. — »O, nie może być«. Cap go za kark: »A to co za kartka?« Mazepa zdechł: w prośby, że »to pierwszy raz dopiero jadę, żem tam nigdy nie postał«. Zawołają owego sekretarza: »Siła[ś] razy, chłopie, tam był w mojej niebytności?« Odpowieda, że »jak wiela na mej głowie włosow«. Dopiero wzięto; jadą sobie: »Obierasz śmierć?« Prosił, żeby nie zabijać, przyznał się do wszystkiego. Tak ci nacudował się nad nim, namęczył; rozebrawszy go do naga, przywiązał go na jegoż własnym koniu, zdjąwszy kulbakę, gębą do ogona, a do głowy tyłem, ręce opak związano, nogi pod brzuch koniowi podwiązano, potężnie bachmata, dosyć z przyrodzenia bystrego, zhukano, kańczugami osieczono, a jeszcze nadgłowek mu zerwawszy z głowy, kilka razy nad nim strzelono. Tak tedy, jako szalony, bachmat skoczył ku domowi. A wszystko tam było gęstymi chrostami jechać: głog, leszczyna, gruszczyna, ciernie, a nie drogą przestroną, ale ścieżkami, ktorędy koń drogę do domu pamiętał, bo często tamtędy chodził, jak to zwyczajnie na czatę nie gościeńcem, ale manowcami jeżdżą, i trzeba się tam bardzo często uchylać, choć cugle w ręku trzymając, omijać złe i gęste miejsca, a po staremu czasem i po łbu gałąź dała i suknią rozdarła. A tu nagiemu, tełem do głowy siedzącemu na tak bystrym i zhukanym koniu, ktory od strachu i bolu oślep leciał, gdzie go nogi niosły, co się tam dostało specyałow, poko owych szerokich chrostow nie przejechał, snadno uważyć. Owej jego asystencyej, co z nim dwaj czy trzej jechali, nie puścił, żeby go nie miał kto ratować. Przypadłszy (s) przede wrota zziąbł, woła: »Strożu!« Stroż poznał głos, otwiera; obaczywszy straszydło, znowu zamknął i uciekł. Wywołał wszystkich ze dworu. Zaglądają drzwiami żegnają się; on się zwierza, że jest ich pan prawdziwy: nie wierzą. Tak ci ledwie, skoro już też mało rzec mogł, i zbity i zziębły, puścilić go. Do żony zaś pojechawszy Falbowski, już wiedział wszystkie sposoby, zakołatał w to okno, ktorędy Mazepa wchodził; otworzono, przyjęto jako wdzięcznego gościa. Ale też co ucierpiano, tych okoliczności opisać się tu nie godzi, osobliwie jednak od ostrog, na to przygotowanych i umyślnie tu gdzieś koło kolan przywiązanych. Sufficit[1982], że to był znaczny i sławny przykład na ukaranie i upamiętanie ludziom swowolnym. Mazepa zaś ledwie nie zdechł i wysmarowawszy się[1983], z samego wstydu pojechał z Polski.

Adulterium[1984] i szalbierskie fochy[1985],
Widzisz Mazepa, jak to handel płochy:
Szpetnie łgać i kraść zostawszy szlachcicem!
Niesmaczna to rzecz cudze wracać licem[1986].
Na szlachectwo cię krol nobilitował,
Na rycerstwo zaś Falbowski passował.

Mościwa pani, doświadczyłaś tego,
Jak piękna rzecz mieć męża rozumnego!

Zachorowałaś na świerzbienie ciała,
Wnet cię skuteczna recepta potkała:
Raj drugim damom specyał tak drogi,
Na taki defekt rajtarskie ostrogi.

Tak tedy dwoch znacznych dworzaninow krolewskich namieniwszy — kozak uciekł z Polski, niedźwiedź zaś, nie wiem, w co się obrocił, czy z niego był człowiek, czy nie był; to wiem, że go było oddano na naukę do Francuzow i począł się był już mowy dobrze uczyć — do materyej przed się wziętej wracam się. Trzymałem ja tedy in debita methodo[1987] moję szarżą[1988] cum gratulatione[1989] braci moich, ktorzy na ten czas byli praesentes in publicis[1990].
Agitowała się materya zapłaty wojsku oraz obrona granic. Bywałem u krola często. To jedno obstaculum[1991], bo i skarb był bardzo spustoszał i wakans[1992] też nie trafił się, a ja też naturaliter[1993] nie miałem ambicyej i małą rzeczą kontentowałem się. Prosiłem się potym, żebym mogł do domu odjechać na Święta Wielkanocne, mil 12 od Warszawy, powiedając votum solenne[1994], żem obiecał, za morzem będąc, chwałę Bogu oddać za dobrodziejstwa w tamtych okazyach. Pozwolił mi krol cum regressu[1995], przydawszy Scypiona, chorążego, dworzanina swego pokojowego, na moje miejsce za przystawa Moskwie. Przyjechawszy do rodzicow, było dosyć wesołości po owych, ktore słyszeli, lubo nierychło, grodzieńskich okazyach; nazjeżdżało się krewnych, samsiadow, dobrych przyjacioł dosyć. Byliśmy sobie bonae voluntatis[1996]. Odpocząwszy w domu, proposuimus explere votum[1997] do Częstochowy; wybraliśmy się tak, żeby na Boże Wstąpienie tam stanąć. Jechała matka, jam szedł piechotą, a konie za mną prowadzono, na ktorych miałem nazad powracać. Gorąca były srogie. Nazad powracając, spadły śniegi, szkody poczyniły wielkie, bo żyta już na ten czas kwitnęły. Śniegi upadły po kolano koniowi, kwiat powarzyły, sady i insze fructifera[1998] popsowały, bo leżały tydzień; i tak nie było w tym roku żadnego albo mało co z żyta pożytku, inszych zboż nadwerężyło znacznie. Poena peccati[1999] w tym roku, że i Pan Bog, i ludzie dużo chleba ojczyźnie ujęli, z czego nastąpiła potym drogość zboż wielka i ścisk na ludzi.
Spowiedałem się też w Częstochowej za tą bytnością i prosiłem rozgrzeszenia ex voto promissi[2000] (jakom wyżej napisał) z jedną damą matrimonii[2001], ktore że nie doszło, a stanęło protunc temerario ausu[2002], a po prostu mowiąc, z zakochania. Rozgrzeszonoć mię wprawdzie, ale pamiętam i długo pamiętać będę zadaną pokutę i egzortę, ktorą usłyszałem, i dziesiątego nauczyć bym umiał, jako to z tym wyrywać się słowkiem: »Ożenię się z tobą«.
Powrociwszy z Częstochowej, przyjechałem do Warszawy, gdzie zastałem hałassy wielkie, bo zgody nie było; sejm chciano rwać, wojsko poczęło się zmykać pod Warszawę, deklarowawszy nikogo nie wypuszczać, aż po skończonym sejmie. — Podsłuchy były na szlakach i tak prawie jako w oblężeniu kończyli sejm, odłożywszy ostatek do komisyej względem ujęcia wojska i obmyślenia zapłaty. Ja też przy dokończeniu sejmu staram się, żeby mi przecie dano co z [s]karbu za moje prace gotowizną, ponieważ mi się nie dostało obiecanego wakansu i nie miałem na ten czas szczęścia do upatrzonego, lubo mi mowił krol kilka razy: »Upatrzcie sobie«. Dawano mi urzędy, a jam widział, że mi było chleba potrzeba, titulum posponując, a vitulum[2003] życząc sobie. I tak przez cały sejm nie przyszło mi poszczwać upatrzonego, ktorego prędzej occasionaliter[2004] upatrzysz, niżeli w ten czas, kiedy go umyślnie szukasz, lubo o tym mowy bywały i sam krol przypominał, mowiąc, »żem ci jest dłużnikiem i jakbyś mi za uchem wołał, kiedy cię obaczę, choć mi nic nie mowisz, bo wiem, żem ci powinien«. A na to szczęście nic się dobrego nie trafiło; w skarbie też piniędzy nie było, bo krol Kazimierz, lubo był pan dobry, ale nigdy nie miał szczęścia do piniędzy, po prostu nie chciały się go trzymać. Conclusum[2005] tedy, że mi dali asygnacyą do skarbu litewskiego na sześć tysięcy złotych ex ratione[2006], żem to traktował munus[2007] księstwa litewskiego, bo Litwin powinien być przystawem, nie koronny, a podobno bardziej eo fine[2008], żeby mi oczy zamydlić i zbyć mię naprędce ową, mniemaną ukontentowania nadzieją, bo i w tamtym skarbie toż się działo, co i w naszym, i sam Gosiewski, podskarbi lit. i hetman polny, w ten czas też dopiero z niewoli wyszedł, ktory był od Chowańskiego poimany przedtym, poko my z Czarnieckim do Litwy nie przyszli; z brodą i z kudłami jeszcze i na ten czas chodził, dlaczego musiał być niebogaty, wyszedszy świeżo z więzienia. Poszedłem ja tedy do niego z ową asygnacyą, na ktorą on spojrzawszy, rzecze: »A dla Boga, dyć krol J–oMść wie, żem ja przez te lata piniędzy nie zbierał, i w skarbie co się dzieje, pustki. Darmo to Wści tą intencyą zaprzątniono, bo tam Wść nie możesz tym czasem nic wziąć, chybaby to tam jako po związku[2009]; bo teraz, choćby i było co dać, to niepodobna to uczynić. Nie miej Wść nadzieje, niech Wści krol skądinąd obmyśli«. Poszedłem ja tedy powiedać krolowi te słowa i oddaję oraz asygnacyją. Krol rzecze: »Niech się jeno ja z nim obaczę, będzie to inaczej«. Tak się stało, że mi obiecał dać podskarbi, ale kazał jechać do Wilna na komisyą. Krol mi rzekł: »Po obietnicę, powiedają, trzeba konia rączego; życzemy, żebyście jechali zaraz na początek komisyej, bo tam ma pan podskarbi zastać coś gotowych piniędzy; tedy obiecuje wam z tych zaraz wyliczyć. A powracajcie prędko, żebyście znowu tych ossudarow odprowadzili. My jednak czym lepszym nie zapomniemy was opatrzyć feliciori tempore«[2010].
Pożegnawszy krola, po skończonym sejmie pojechałem do domu, gdzie mało co odpocząwszy, wyjechałem do Wilna. Gdzie przyjechawszy, zastałem rzeczy in turbido[2011], bo zaraz od zaczęcia komisyej, na ktorą wojskowych nazjeżdżało się siła, kożda sesya, kożde kołowanie nie było bez hałassow, tumultow, porywania się do szabel. O gospody tedy bardzo trudno było przy owym wielkim ludzi zgromadzeniu; musiałem tedy stanąć w domu pustym, nowo zaczętym, jeszcze nieskończonym, bo sam tylko wzrąb izby bez drzwi stał. Wartować się kazałem przy owych nocnych i dziennych kradzieżach i rozbojach, co mi było bardzo ciężko między ludźmi obcymi; ale i w tych pustkach nie wybiegałem się od importunow[2012], o czym niżej. W kołach bywałem, poko mię nie ekspedyowano, ale i tam taki był rząd i powaga; proszę jednak, po co przyjechałem, bo chodziło de periculo dantis et accipientis[2013].
Skoro tedy przyszły piniądze z ktoregoś tam prowentu, zaraz mi daje asygnacyą do pisarza skarbowego; ktoremu ja pokazawszy asygnacyą, liczemy piniądze, zawarszy się ze mną w sklepiku jednym bardzo ciemnym, o jednym tylko okienku, na zamku, w tyle św. Kazimierza. Liczyliśmy tedy jako ukradkiem prawie; więc że mi dał partem[2014] w dobrej monecie, partem zaś w szelągach ryjskich[2015], co owo bywały cienkie a posrzebrzane, niepodobna ich było zabrać jednemu wyrostkowi, ktory tylko sam był ze mną, gdyż insi musieli się wartować w owych pustkach; dał mi tedy dwoch hejdukow z warty, co owe piniądzie nieśli na noszach do gospody. Przyjdę do gospody, aż mi czeladź powiedają, że tu był towarzysz, ktory sobie pretenduje[2016], że to jego kwatera, i ma za urazę, że nie radząc się go, stanąłem tam; konie chciał wyganiać, gdyby go był inszy nie odwiodł, co z nim był, i deklarował znowu tu przyjść; kazał sobie dawać znać, jak Wść przyjdziesz. Jenom tedy owych odprawił hejdukow, aż ow idzie samosiedm i gospodarz, alias haeres[2017] tych pustkow, w ktorych ja stałem, pijani wszyscy. Pyta mię: »A ty za czyjem tu pozwoleniem i ordynansem stoisz?« Odpowiem: »Kto mi pozwolił żyć i chodzić«. Rzecze: »Ale to moja kwatera«. Odpowiem: »Toś zły ogrodnik, kiedyś tej kwaterze dał ostem i pokrzywami zarość«. Rzecze znowu, że »to jest gospoda moja«. Odpowiem: »Niechwalebny z ciebie gospodarz, kiedy nie masz w domu pieca, okien i drzwi«. Rzecze: »A na cożeś tu stanął?« Odpowiem: »Bom do tatarskiego rządu przyjechał, nie do tego narodu, ktory powinien być polityczny i w tym się postrzegający, żeby dla gościa wolne zostawiać gospody«. Rzecze mieszczanin, tych pustek pan: »Ej, Mści Panie, każ mu Wść konie wygnać na ulicę: ato jeszcze przedrwiewa z Wści«. On rzecze: »Wygania[j]!«. — »Nie wyganiaj!« (A działo się to w izbie między końmi). Porwie się ow gospodarz mieszczanin odwięzować konie, a moj go czeladnik obuchem w piersi, padł; do szabel. Jak się stał tumult — miałem wołoszyna kasztanowatego, haniebnie bystrego — zamięszawszy się, uskoczył się z przycięcia jeden Litwin między konie; jak go wytnie moj kasztanowaty nogami, padł i ten — to już dwaj leżą. Wytoczyła się ta sprawa per appellationem[2018] między pokrzywy już z izby; tamże dopiero po sobie. Moj wyrostek pilnował mi tyłu, dwoch zaś czeladzi tuż pole mnie. Jakoś tam wyrostka ode mnie odsaczyli: urwał mię jeden ztyłu, ale przecię niebardzo, i zaraz na stronę odskoczył. W tym zaraz razie pan powalił się w pokrzywach; skoczyli zaraz przed niego czeladź z szablami, że mu się nic nie dostało i wstał. Sunie na mnie prosto, tnie z mocy; wytrzymałem, a potym odłożywszy, wytnę go przez puls; nic to: dalej po sobie. Moj też czeladnik jego pachołka w łeb ciąn: padł. J–oMść znowu natrze z owym razem; znowu go przez palce: upuścił szablę, w nogi. Moj wyrostek po nim; powalił się znowu w owych chwastach; ciąn go kilka razy, ażem zawołał: »Stoj!« Ostatek też w drożkę[2019], a ja do izby do swoich koni. Ow, obuchem uderzony, już był wylazł i uciekł, a ten, od konia uderzony, leży we mdłości; rozumiałem, że już nieżywy, kazałem go za nogi wywlec, aż ow stęknął. Dopiero rzeką: »Żyje, żyje, trzeźwić go!« Obaczył się, wstał i poszedł, a owych też tam po pokrzywach pozbierano i poprowadzono, łając, grożąc. Myślę: »Co tu czynić? Zamknąć się — niema czym«. Aż z godzina w noc idzie kupa ludzi z 50 albo z 60. Zawoła moj czeladnik: »Nie przystępuj, bo strzelę; czego potrzebujesz?« Stanęli, potym rzeką: »A o coście, tacy synowie, pokaleczyli ludzi?« Odpowiedziałem ja: »Kto guza szuka, snadno znajdzie; nie my to kaleczyli, ale niewinność nasza zwojowała ich«. Rzecze znowu: »Noga was tu nie ujdzie, hultaje!« Odpowiem: »Porachuj się, kto ma być hultajem nazwany: czy ten, kto kogo po nocy nachodzi, czy ten, kto sobie spokojnie siedzi, nikomu nie dając okazyej«. Rzecze: »O! jakożkolwiek, po staremu wy tu musicie krew rozlać, jakoście braci naszych rozlali«. Odpowiem ja: »Jeżeliś po moję głowę przyszedł, podobnoś i swoję przyniosł; jeżeli moja polęże, i twojej się zapewne dostanie: a odstąpcie się dalej, bo będziemy cynglow ruszać«. Dopiero jeden uważny jakiś rzecze: »Dajcie pokoj; a mnie jednemu wolno tam przystąpić?« Powiem: »Wolno«. Przyszedł tedy i pyta: »Ktoś ty jest i po coś tu przyjechał do Wilna?« Mnie nie godziło się powiedzieć, żem przyjechał za asygnacyą: nie godziło się powiedzieć, ktom jest, żeby ujść kłopotu, in quantum by[2020] tam ktory z nich umarł; ale wiedziałem, że Dąbrowski, pułkownik z wojska litewskiego, miał kilku siostrzeńcow rodzonych w Podlaszu, ktorzy pod rożnymi chorągwiami w wojsku naszym służyli, i powiedziałem, »żem jest Żebrowski, przyjechałem tu do wuja mego, pana Dąbrowskiego; stanąłem w pustkach, nie mogąc inszej znaleźć gospody, a po staremu i tu od napaści wybiegać się nie mogę«. Rzecze mi: »A wszak czeladź twoi powiedali, kiedy ich pytano, że się Paskiem zowiesz?« Odpowiem: »Tak jest, bom jest duorum cognominum[2021]: Pasek Żebrowski«. Pyta: »A nasz[2022] pan kanclerz[2023] coć jest?« Powiedziałem, »że herbowny tylko, ale nie krewny, bo on jest Pasek Gosławski, a ja Pasek Żebrowski«. W takiej okazyej już się i swego tytułu i krewności musiało zapierać. Rzecze dopiero: »A nie tyś bywał u pana pułkownika w Warszawie?« — »Nie ja, ale rodzony moj; bom ja w Warszawie nie był na sejmie«. Potym mowi: »To cię tedy znajdziemy zawsze, kiedy tego potrzeba będzie«. Odpowiedziałem, że »się i ja sprawię na kożdem miejscu, ale i mnie kożdy musi, kto mię rozbojniczym sposobem nachodzi; bom ja nikomu nic nie winien, anim okazyej dał; spokojnie w tych pustkach stoję, nikomu za szeląg szkody nie uczyniwszy; jutro to pokaże, kto będzie penowany«[2024]. Rzecze: »Wątpię, żebyś jutra dostawał[2025], bo ten jeden nie wiem, czy żyje do tego czasu«. Powiedziałem: »Gdyby byli i wszyscy na miejscu padli, tobym się tego nie lękał, bo mam prawo po sobie, że jest licita defensio[2026], że invasor a se ipso occiditur«[2027]. Rzecze: »Dobra noc«. — »Dobra noc«. I poszli. Mowiłem ci, prawda, że się nie boję, alem przecie inaczej myślał: strzeż Boże, ktoremu umrzeć! Luboby mię uwolniono, ale samo zatrudnienie, prawując się, inkwizycye[2028] wywodząc, koszt łożąc etc. Myślę, jakoby z tamtego miejsca umknąć, bo mię już nauczyły praeiudicata[2029], że lepiej z lassa, niżeli z tarassa[2030]. Przychodzi mi na pamięć i owo moje kozieradzkie praeiudicatum[2031], żem żałował, com nie uchodził, mając czas, ufając w niewinności; co lubo się honorifice[2032] skończyło, ale mieszek na to bardzo stękał. Ja też z Panem Bogiem począłem się układać[2033], a bardzo cicho. Kiedyśmy już byli gotowi, pobraliśmy konie w ręce i takeśmy je piechotą za sobą prowadzili owemi srogiemi pokrzywami. Więc, że to tam po spaleniu moskiewskim piwniczyska po przedmieściach pozarastały były pokrzywami, ostami, a do tego noc była ciemna, to coraz w owe doły albo koń albo czeladnik ktory albo ja sam wpadł; tośmy się przecie ratowali cicho, żeśmy przecię dobrali się do pola, powsiadawszy na konie. A już też świtało, wstępując do owych piwnic pustych, i nie pamiętam przez cały wiek moj, żebym miał tak wiele piwnic wizytować, jako przez tę jednę noc w Wilnie, a w żadnej nie było się czym posielić, choć się kto słusznie natrząsnął. Jużbym był jechał prosto w swoję drogę, ale mi Gosiewski, hetman i podskarbi litewski, kazał u siebie być po odebraniu piniędzy, że miał pisać do krola. Stanąłem tedy u jednego rzeźnika w szopie, gdzie bijał woły, ktorych i na ten czas wisiało kilka; konie najmniejszej rzeczy nie chciały jeść, tylko chrapały na ow smrod surowizny. Poszedłem sam do miasta, przebrawszy się w kontusz, w ktorym mię nie widziano. Przyszedłem do brata[2034], powiedziałem, co się stało. Bratu toż się zdało, żeby odjechać, i zaraz idzie ze mną do hetmana dla prędszej ekspedycyej. Wychodząc, potkaliśmy się na wschodach z owemi ludźmi, ktorzy postrzegłszy, że mię niemasz w tamtej gospodzie, a już wiedzieli, ktom jest, przyszli do brata opowiedzieć, co się stało, i pytać się o mnie. Poznałem zaraz jednego i trącę brata: »Atoż są«. Brat tedy quidem[2035] mię to tylko wyprowadzał per modum humanitatis[2036], pożegnał się ze mną na wschodach i wrocił się z niemi, a jam poszedł do hetmana, podziękowałem za łaskę, listu czekać nie chciałem do krola, powiedziawszy, co się stało; on też non urgebat[2037] i owszem rzekł: »Jedź z Panem Bogiem, bo to tu u nas sprawa kozacka«. Poszedłem tedy do aptekarza, stamtąd posłałem po brata do siebie prosić, bom już nie śmiał do jego pojść stancyej, żeby mię kto nie poznał. Przyszedł tedy brat do mnie i tameśmy sobie w spokojnym miejscu usiedli i rozmowili. Powiedział mi, jako się o mnie pytali, czym jest jego krewny, czyli nie. Odpowiedział, że to »stryjeczny moj«. Rzeką na to: »A czemuż się powiedział do inszego domu?« Odpowiedział brat: »Temu, żeby się waszej zbył napaści, bo jest in functione[2038], nie ma tu czasu z wami prawem agere[2039]; ale deklaruje wam przez mię in omni foro[2040] sprawić się i prawem, i lewem[2041]; oraz o jego szarży powiedam, że służy z wojewodą ruskim, tam go wolno szukać, kto chce«. Rzeką: »Ale to podobno trzech ich nie będzie żyć z tych posieczonych, a najbardziej nas boli, że napisał, wyjeżdżając z tej gospody, na ścianie, ktore wiersze, narodowi naszemu hańbę czyniące, są takie:

Za coś mię, sk… synu, kukuć[2042], napastował?
Wszakżem boćwiny[2043] w Wilnie nic nie zakosztował,

Bo to świńska potrawa, jeść się jej nie godzi.
Widzę, Litwin a świnia w jednej sforze chodzi:
Świnia, chceli co zwąchać, to chodzi po nocy,
Litwin zaś na rabunek, jakby wybrał oczy[2044].
Atoż masz, Litwoś geras[2045]: pamiętaj rabunek,
Gdyś wziął od polskiej szable po łbu podarunek«.

Brat na to odpowiedział: »Odpisać mu wiersze za wiersze, a jeżeli się czujecie być niewinnymi, będą kiedykolwiek wojska w kupie, upomniećże się tego«. Tak tedy uczyniwszy mi brat tę o ich mowach relacyą, pożegnaliśmy się. Poszedłem do gospody, alem po staremu nie wyjeżdżał, aż się zmierzchło dobrze, uchodząc jakiej napaści; i już nie jechałem grodzieńskim traktem, jako mi należało, ku Polszcze, ale puściłem się ku Uciany[2046] i tam wykierowałem ku Polesiu i przejechałem bezpiecznie. Ale jakom zaś potym słyszał, szukali mię po tych szlakach, co ku Polszcze, chcąc się zemścić; ale ich Pan Bog nie pocieszył, i owi też porąbani z łaski Bożej wyleczyli się, i poszło to w zapomnienie.
Już tedy do Warszawy nie jeździłem, bom się w drodze dowiedział, że krol pojechał do Lwowa na komisyą i posła też już mego wyprawiono, przydawszy mu inszego przystawa. Przyjechałem tedy do domu. Jaki taki upomina się futer, com obiecał w Wilnie nakupić; wszyscy się zawiedli, bo i sobie nic nie kupiłem, i sam ledwie com zdrowo wyjechał, nie spodziewając się, żeby mię miał taki napaść kłopot od owych pijakow.
Po wyjeździe moim z Wilna dopadli jakoś pijacy ksiąg skarbowych, w ktorych ja kwituję z odebrania 6.000 złotych i podpisuję się. Rozumiejąc tedy, że moj stryjeczny, ktory u nich[2047] był kanclerzem i także mu imię Jan z Gosławic, chwycili się tego potentissime[2048], że to już jakąś odebrał korupcyą[2049] respectu machinationis[2050] i fakcyj[2051] jakich, jako oficyalista[2052] wojskowy. Uczynili tedy w kole wielką inwektywę[2053] zelando in rem[2054] wojska, że »tu są tacy, ktorym najbardziej naszych konfidujemy[2055] sekretow, a już nas znać chcą przedać, kiedy biorą prywatne korupcye, już to nie darmo«. Stał się tedy srogi fremitus[2056] i trzaskanie szablami, pytając się: »Kto taki? Podajcie go nam sam, wnet go tu będziemy bigossowali«. Ad tot instantias[2057] musiał wymowić ow, co to w kole intulit[2058], że »Pan kanclerz wziął z [s]karbu 6.000 złotych, już to nie darmo; widziałem jego kwit w księgach z odebrania sumy«. A nie znał prostak jego charakteru[2059], tylko simpliciter[2060] wiedział imię i skąd się pisze. Mowią mu: »Dowiedziesz tego?« — »Dowiedę«. — Hukną tedy jedni: »Bij«; drudzy: »Niech da o sobie rationem[2061]. Krewni, koligaci jego z matki, zdechli od strachu, bojąc się, żeby mu nie dowiodł; on zaś nic się nie turbuje, bo nie termin, tylko mowi: »Moi Mści Panowie, poczuwam się ja, in quo gradu[2062] usługi WM. MPanow jestem lokowany, że wszystkie, minutissima quaeque arcana[2063] moję concernunt notitiam[2064]; i tak sądzę, żebym wiele mogł zaszkodzić, gdyby mię moja nie rządziła poczciwość i ta, ktorąście mi WM. MPanowie fraterne[2065] konkredowali[2066], intaminata fides[2067]. Gdybym się jednak czuł w tym, co mi zadają, uznałby to świat, żebym sam na siebie ochotnie napisał jako najokrutniejszy dekret śmierci, i teraz mowię: jeżelim wziął te 6.000, choćbym przytym nic złego nie zrobił, już niech będę za zdrajcę poczytany i już jako zdrajca karany; ale tak, niech mi dowiedą: succumbam[2068]«. Ow się też sierdzi, że »dowiedę, tylko proszę JMści Pana Podskarbiego, żeby kazał księgi przynieść te, ktorem ja tam już naznakował«. Podskarbi tedy posłał, żeby pisarz przyszedł z księgami i powiedział im, co to jest. Dopieroż w nich duch wstąpił, bo przecie myśleli, jakoby krewnego salwować i siebie nie wdać w konfuzyą. Owi ludzie godni, familianci tameczni, Biernaccy, Sokolniccy, Chreptowiczowie i insi tam jego kolligaci, jak tedy usłyszeli, zaraz blisko niego stanęło ich kilka, owego, co zadał, żeby się nie skrył. Wtem przyniesiono księgę i dają mu ją w ręce: »Szukajże, gdzieś to widział«. Znalazł do razu i niesie z radością do marszałka. Rzecze brat: »Proszę o tę księgę«, jakoby to nie wiedział, co tam w niej jest, a obaczywszy, mowi: »Mści Panowie, jakom ja raz deklarował ochotnie z rąk WM. MPanow ponosić poenam[2069], tegoż i teraz potwierdzam, jeżeli się to na mnie pokaże, co mi zadano; jeżeli nie pokaże, proszę wzajemnie, żeby pokutował ten, kto zadaje, a nie dowodzi, bo kto mi bierze sławę dobrą, bierze mi życie. Rozumiem tedy, że niewiele się takich znajdzie w wojsku, ktory [by] nie znał charakteru tego, ktorym ja we wszystkich ekspedycyach służę WM. MPanom. Jest sam[2070] kwit, że wzięto 6.000; ale jeżelim ja wziął i jeżeli winnie ponoszę taką kalumnią, kładę to in sinum[2071] WM. MPanow«. Jaki taki obaczy: »Nie jego, nie jego podpis!« Pytająż tedy, co to jest, ponieważ i imię, i przezwisko takież, tylko charakter inszy. Powiedział, że »wziął stryjeczny moj z wojska koronnego za taką a taką usługę, za asygnacyą krola J–oMci«. Dopieroż tu owe wszystkie insultus[2072], co się poczęły burzyć na brata, obrociły się na delatora[2073]. Kiedy tu zawołają jedni: »Sądzić go!«; drudzy: »Bić pogańskiego syna, ktory takie plotki do koła rycerskiego przynosi!« Ow chce się trochę umknąć, a Sokolnicki, porucznik, jak uderzy obuchem w kark, padł na ziemię. Dopieroż go na ziemi młocić, bić, deptać, że go ledwie Żeromski marszałek żywo obronił. Ale po staremu zaraz od tego czasu nieborakowi Gosiewskiemu począł się pogrzeb gotować, i ta była najpierwsza okazya suspicionis[2074] na niego, bo zaraz krzyknęli: »A wierzę, MPanie hetmanie: dla wojska piniędzy nie masz, a za lada asygnacyą krola J–oMści znajdą się zaraz. A nie podobniejby się to zatrzymać tym asygnacyom do szczęśliwszych czasow, a teraz nasze uspokoić interessa? Dobrze, dobrze, byleby tylko to komu nie zaszkodziło!« Omawiał[2075] się hetman, że to musiał uczynić za gorącą instancyą krola J–oMści, na ktorą i z [s]wojej szkatuły musiałby był wyliczyć; ale i te wymowki wagi nie miały. Już od tego czasu bardziej coraz diffidebant[2076] i coraz większe w kołach bywały tumulty. Bo też coraz w większe ludzie wojskowi wdawali się pijaństwo, z ktorej konsekwencyej trudno się było spodziewać statku i powagi, chyba hultajskich terminow[2077], co się w krotkim czasie weryfikowało[2078], kiedy swego marszałka rozsiekali, człowieka wielce zacnego, Kazimierza Żeromskiego, starostę czeczerskiego, a potem i Gosiewskiego, hetmana polnego i podskarbiego litewskiego, kazawszy mu się dysponować[2079], deliberatissime[2080] rostrzelali[2081] z jednego tylko małego podobieństwa[2082] i fałszywego udania, i inszych w tumultach nazabijano wielu żołnierzow; o ktory postępek tracono zaś kilku pułkownikow okrutną ćwiertowaną śmiercią w Warszawie na przyszłym sejmie, jako to: Niewiarowskiego, Jastrzębskiego i inszych. Na drugich stanęła infamia, ktorych nie możono pochwytać. Stryjeczny zaś moj krewny musiał wchodzić in complicium[2083]tegoż zabojstwa okrutnego, jako ich konsyliarz i kanclerz. Co[n]suluit[2084] sobie, że i śmierci, i infamiej uszedł takim sposobem. Uchodząc przed temi, ktorzy z inszej, to jest, hetmana polnego dywizyej, tych zabojcow łapali i jego w trop dojeżdżali, przybieżał na Berezynę rzekę, na ten czas zmarzłą; a była płonia[2085] niezamarzła w pośrzodku rzeki, gdzie on z konia zsiadszy, obrąbał obuchem lod nad ową płonią, co był cienki, quidem[2086] to oberwał się z lodem, nocą uchodząc i płoni niebezpiecznej nie postrzegłszy (s); na brzegu zaś lodu na[d] płonią śnieg potarał, niby to ratując się, czapkę na samym brzegu lodu porzucił i pokrowiec na wodę cisnął od pistoletu, ktory tak powierzchu pływał, a sam tymże tropem wrocił się, wsiadszy na konia, skoczył z szlaku w puszczą samowtor tylko, ktora puszcza ciągnie się nad brzegiem Berezyny bardzo gęsta, i uszedł aż do Smoleńska, do brata swego rodzonego, pana Piotra, ktory pod carem moskiewskim poddaństwo przyjął i dobra wszystkie, od Moskwy zawojowane, trzyma w Smoleńszczyźnie, i stamtąd nie wyje[ż]dżał, aż po amnestyej. Owi, co już go wyszladowali, przybieżawszy do Berezyny, obaczyli owo połamane miejsce, podnieśli nad wodą czapkę, na wodzie pokrowiec od pistoletu. Osądzili, że utonął, a wrociwszy się nazad do owego szlachcica, skąd uchodził, pokazawszy czapkę, gdzie ją lepiej znano, powiedzieli samę rzecz, że już dalej nie było tropu po śniegu za ową płonią cale; conclusum[2087], że utonął. W owym tedy domu stał się płacz, a oni się ucieszyli, mowiąc: Poena peccati[2088]. Skoro tedy na sejmie podano nomina i cognomina[2089] tych, co zabijali, i tych, co byli zabojstwa conscii[2090], do infamowania i do trąby[2091] i jego też tam włożono, ozwali się na to niektorzy posłowie (jedni wierzyli, że nie żyje, drudzy, co wiedzieli, co żyje, jak to krewni): »Miłościwy Najaśniejszy Krolu, już z tego sam P. Bog uczynił egzekucyą, na coż go tu kłaść, kiedy nie żyje?« I kazano go wymazać. On też zaraz po sejmie z Moskwy wyjechał i siedział sobie w domu secure[2092], a owi infamisowie poniewierali się aż do drugiego znowa sejmu, na ktorym generalna stanęła amnestya na wszystkich ad instantiam[2093] Rzpltej całej[2094], oprocz kilku niektorych, bo na ich amnestyą żona nieboszczykowa nie pozwalała, derelicta vidua[2095], co byli winniejsi, spodziewając się ich captivare[2096].
Gdy zaś dziękowali krolowi za daną sobie amnestyą insi, i moj też brat comparuit[2097] między tymi kongregatami[2098], bo był na ten czas posłem z Litwy, i obmawiał się, że lubo był in consilio impiorum[2099], ale musiał być jako munus[2100] całego wojska. Krol rośmiawszy się, rzekł: »Kiedyście inszym radzili, źleście radzili; ale sobie dobrzeście poradzili, tak właśnie, jako sobie trzeba, żeby to było w kronice«. I tak aż na trzecim sejmie skończyła się ta materya.
Ja wracam się ad statum anni huius[2101]. Kiedy się w Wilnie odprawuje komisya z takiemi temulencyami[2102] i tumultami, odprawuje się we Lwowie[2103] trochę modestius[2104] i polityczniej[2105] niżeli w Litwie, i z lepszym efektem, bo z łaski Bożej znalazł się sposob uspokojenia wojska: szelągi kazano klepać, tynfy także klepać, srebra w ktorych tylko za groszy 18, ale je po złotemu kazano brać, dawszy im taką instytucyą[2106]: Dat pretium servata salus potiorque metallo est[2107]. I już odtąd wszystka moneta śrebrna i złoto u nas w Polszcze w gorę poszło.
Wtenże czas przez inwencyą niektorych subjektow polskich szelągi wołoskie wprowadzono do Polski, a śrebrnej i złotej monety wydano za nie tak wiele za granicę, za ktorą niecnotę niegodni się ci inwentorowie tytułować imieniem narodu polskiego i znaczny Bogu muszą oddawać rachunek, bo te wołoskie szelągi siła narobiły depauperacyej[2108], desperacyej i srogiego zabojstwa między ludźmi. Począwszy ode Lwowa na jarmarkach zabijano się o nie, żeć przecię ustąpiły z Małej Polski, ale w Wielgopolszcze wszystkie sobie stolicę założyły, nie oparszy się aż o rzekę Odrę i o morze Baltyckie, jako owa okrutna szarańcza. Skończyła się tedy komisya lwowska, gdzie poległ Paweł Borzęcki, substytut związkowy, kawaler wielki, non sine suspicione veneni[2109]; tak udawano; »bo tak należało« — mowiono — »żeby tę świeczkę zgasić, ktora całej konfederacyej świeciła, aby się był jaki większy z jej jasności nie rozniecił płomień«; bo nad tego człowieka w całym związku nie było.



Roku pańskiego 1663

po rozwiązanym związku pomięszało się wojsko, chorągwie pozwijano, do ktorych większe miano urazy. Co wiedzie[ć], gdzie się kto rozstrzelił? Niektorzy w domach posiadali, pożenili się, widząc ingratitudinem[2110]; insi też, co byli dobrzy żołnierze, zniewieścieli, porozpijało się to, aże strach. Poszedł tedy krol już in persona sua[2111] za Dniepr; już fortuna insza, serce insze i dyspozycya[2112] insza, nie ta, co przed związkiem. Nieprzyjaciel się zmocnił, niceśmy dobrego nie sprawili. Okurzywszy tylko kilka kurnikow[2113], ktorebyśmy byli przed związkiem całkiem zjedli, kompaniej zacnej pod nimi natraciwszy, wrociliśmy się do domu z niszczem. A tak uznawszy znaczną fortuny rewolucyą[2114], albo verius[2115] mowiąc, awersyą[2116] łaski Boskiej od naszych akcyi oczywistą, skończyliśmy ten rok.



Roku pańskiego 1664

stawiska okazya była[2117]; i koło tej niemasz co pisać i niemasz też w niej co chwalić godnego. Uprzykrzyła się nam wojna z nieprzyjacielem, zachciało się nam sprobować samym z sobą, a podobno eo fine[2118], żebyśmy przy tej okazyej znowu zaciągnęli na związek, bo już pierwszego związku sagina[2119] już w nas była zetlała i życzyliśmy znowu inszemi chlebami, pierwszym podobnemi, brzuchy naładować.
Uczyniwszy pokoj z Moskwą mizernemi kondycyami i dawszy im rzęsisty basarunek za to, cośmy ich potłukli, nietylko ich własności nie naruszywszy, swego od nich, co nam przedtym pobrali, nie rekuperowawszy[2120], ale jeszcze im przyczyniwszy i znaczne prowincye apropryowawszy[2121], zaczynamy szczęśliwie wojnę domową, ktora jest malum supra omne malum[2122]. Złożony sejm, na ktorym wniesiona materya, aby sądzić Jerzego Lubomirskiego, hetmana oraz i marszałka wielkiego, o to, że aspirat[2123] na krolestwo post fata regnantis[2124]. Ekspostulował z nim[2125] wprzod sam krol, mowiąc: »Panie marszałku, dochodzi nas wiedzieć, jakobyście sobie życzyli korony«. Odpowiedział: »Ktożby sobie nie życzył dobrego? Powiem Waszej K. Mści jednę historyą, com słyszał o panu kasztelanie wojnickim[2126], że gdy go jego hejducy z zamku przynieśli, postawili z krzesłem w pokoju, spytał swego węgrzyna[2127] kochanego: »Andrys, co też tam między wami słychać o naszym sejmie?« Powie węgrzyn: »Ot, Miłostiwy Pane, kolijesmo Twoju Pańsku Miłost na zamok prineśli, wsi hejducy, bratia naszy, howoryli tak: Ot, tomuby to panu korolem polskiem, szczo hożich pachołkow derżyt pry sobi«. Za owę nowinę dał mu dziesięć bitych talerow na przepicie. Uważajże, Wasza krolewska Mść, jeżeli takiemu kalece, ktory się i na łożku swoją mocą przewrocić nie może, a miło mu słuchać, kiedy mu prawią o krolowaniu, a pogotowiuż mnie, co jeszcze z łaski Bożej konia dosiędę bez pomocy, gdyby kto ultro[2128] kazał nad sobą krolować, nie bardzoby mię to mierziało. Zaczym jeżeliby post fata[2129] Waszej K. Mści (ktoremu zdrowia, długiego panowania życzę) tacy odzywali się ad regnandum[2130] konkurenci, jak pan kasztelan wojnicki, jak pan kasztelan gnieźnieński[2131] i insi tym podobni, a to też i ja konkurent między nimi; ale jeżeli tacy, jako car moskiewski, jako krol szwedzki, krol francuski, to ja zaraz konkurencyej mojej gotow odstąpić«. Rośmiał ci się krol wprawdzie na tę odpowiedź, ale już miał w sercu praeconceptum odium[2132], ktore mu ufundowały ku niemu persuasiones[2133] ludzi, osobliwie jednak Prażmowskiego ślepego, arcybiskupa gnieźnieńskiego[2134]. Ten zdrajca najpierwszy był tej wojny fomes[2135]. Ktory postępek, że się samemu nie podobał niebu i oczywisty na ojczyznę naszę zaciągnął gniew Boży, bo zaraz, jak o tym poczęto traktować, pokazał się na niebie straszny i wielki [kometa], ktory, przez kilka miesięcy trwając, swoją oczom ludzkim groził srogością, i nim bardziej trwał, tem bardziej serca truchlałe trwożył, ominując[2136] niedobre efekty[2137], ktore potym nastąpiły dla zawziętości i fakcyi ludzi złych, ktorzy, swoje promowując interesa, ojczyznę w niwecz obrocili bardziej, niżeli nieprzyjaciele. Bo prawda to jest, że Lubomirski, widząc[2138] pana sine successione[2139], widząc ultimum in linea domus regiae, domus Iagellonicae[2140], widząc zawziętość i praktyki Ludowiki krolowej, natione[2141] Francuzki, że koniecznie nam do wolności naszych chce inducere gallicismum[2142] przez wprowadzenie na krolestwo jakiegoś fircyka francuskiego, widząc, że już i krola ujęto za nos, kiedy pozwolił z kancelaryej uniwersały na sejmiki przedsejmowe do wojewodzt[w] proponendo novam electionem stante vita[2143]; Francuzow w Warszawie więcej, niżeli owych, co cerberowe[2144] rozdymają ognie; piniądze sypią, praktyki czynią, a najbardziej nocne, wolność im w Warszawie wielka, powaga wielka; tryumfy publiczne sprawują z otrzymanych wiktoryi, choć też nie za prawdziwą, lecz za zmyśloną: do pokoju wniść Francuzowi zawsze wolno, a Polak u drzwi musi i poł dnia stać; zgoła sroga i zbyteczna powaga.
I to między inszemi ich licencyami przypomnieć muszę. Pozwolono im in theatro publico[2145] w Warszawie tryumf czynić z otrzymanej nad cesarzem wiktoryej. Kiedy indukowano[2146] osoby na theatrum, muzyki i ognie do tryumfu, zeszło się ludzi kupa i na koniach pozjeżdżało na owo tak cudowne spectaculum[2147]; jedni z Warszawy wyjeżdżają, drudzy przyjeżdżają: kto obaczył, to się też zatrzymał na owo dziwowisko, choć mu pilno było. I ja też tam byłem, bom wyjeżdżał z Warszawy, i wyjechawszy z gospody, stanąłem też już tak i z czeladzią na koniach, na owe patrząc dziwy. Stali tedy circa hoc spectaculum[2148] ludzie rożnego gatunku i rożnej fantazyej. Kiedy już insze odprawiły się indukcye[2149], jako się potykali, jako się piechoty zwierali, jako kommonik, jako strona stronie z placu ustępowała, jako brano więźniow niemieckich, szyje ucinano, jako do fortece szturmowano i onę odbierano — zgoła, z wielkiem kosztem i magnificencyą[2150] te rzeczy odprawowały się. Skoro już, jakoby po zniesieniu wojska i położeniu na placu nieprzyjaciela, prowadzą w łańcuchu cesarza w ubierze cesarskim, koronę cesarską już nie na głowie mającego, ale w rękach niosącego i w ręce krolowi francuskiemu onę oddającego — wiedzieliż tedy, że to był Francuz znaczny, ktory osobę cesarską reprezentował w łańcuchu idącą i umiał potrafiać physim[2151] jego i wargę tak też, jako cesarz, wywracał — począł jeden z Polakow konnych wołać na Francuzow: »Zabijcie tego takiego syna, kiedyście już porwali; nie żywcie go, bo jak go wypuścicie, będzie się mścił, będzie wojnę młożył[2152], będzie krew ludzką rozlewał, a tak nie będzie nigdy miał świat pokoju; skoro zaś zabijecie, krol J-oMść francuski osiągnie imperium[2153], będzie cesarzem, będzie, da Pan Bog, i naszym krolem Polskiem. W ostatku, jeżeli wy go nie zabijecie, ja go zabiję«. Porwie się do łuku[2154]; nałożywszy strzałę, jak wytnie pana cesarza w bok, aż drugim bokiem żelezie wyszło, zabił. Drudzy Polacy do łukow; kiedy wezmą szyć w owę kupę, naszpikowano Francuzow, samego, co siedział in persona[2155] krola, postrzelono; naostatek na łeb i z majestatu spadł pod theatrum[2156], z inszemi Francuzami uciekł.
Stał się tedy po Warszawie wielki rozruch. Owi, co strzelali, pojechał kożdy w swą[2157] i ja sam wyjechałem zaraz, żebym napaści jakiej nie miał, żem też to tam stał w tej kupie. Poł mile za Warszawę wyjechawszy ku Tarczynowi[2158], zostawiłem u pana Łączyńskiego łuk, żebym uszedł podobieństwa, i jechałem powoli, wziąwszy na się guldynkę, bom się spodziewał pogoni. Jakoż i była, bo krolowa Ludwika, lubo była imperiosus mulier[2159], o ktorej mogłoby się bezpiecznie mowić owo o jednym też monarsze practicatum axioma: Rex erat Helisabeth, verum regina Iacobus, imperiosus mulier[2160], złożywszy hardość z serca, padła krolowi do nog, prosząc, żeby gonić, łapać. Kazał tedy krol skoczyć na gościńce, kto tylko mogł przyjść na prędce do sprawy, aleć sine effectu[2161], bo kogo tylko dogoniono, spytano: »Skąd jedziesz? Nie tyś cesarza zabił i krola francuskiego postrzelił?« — »Nie ja« — i dano mu pokoj. Ktorego też pytania dostało się i mnie, ale aż nazajutrz. Wstąpiłem do pana Okunia; rad mi, powiedam mu o tej tragedyej, aż ich przyjechało kilkanaście koni na wieś i pytają: »Jechał tu kto od Warszawy?« Powiedzą im, że »jechał, ale nie wiemy kto, samoszost i wstąpił tu do naszego pana, do dwora«. Przyjechaliż oni, wnidą do izby: »Służba«. — »Służba«. Prosił siedzieć gospodarz. I pytają mię tedy: »WśćM. MPan skąd jedziesz?« Powiedam: »Z Warszawy«. »Kiedyś Wść wyjechał?« Powiedam: »Po śmierci cesarza chrześcijańskiego i krola francuskiego«. — »Patrzałeś Wść na to, kiedy się to stało?« — »Patrzałem«. — »Co za osoba był, ktory najpierwej do cesarza strzelił?« Powiedziałem: »Taki, jako Wść i jako ja«. Rzecze, śmiejąc się: »Czy i nie Wść sam?« Odpowiem: »Wszak tam strzelono z łuku, a jam tu bez sahajdaku przyjechał«. Rzecze: »Choćby i Wść i ktokolwiek to uczynił, ma od Pana Boga odpust za to, że się ujął o takie srogie scandala[2162], i krol J-oMść w oczy tylko krolowej kondolencyą czyni, a w sercu z tego się śmieje«. Naśmiawszy się tedy z owego dyalogu, nacieszywszy, wypili beczkę piwa gospodarzowi i drugą, i pojechali. Toto taką Francuzowie mieli w Polszcze powagę za Ludowiki, że im pozwolono, co tylko zamyślili. Przyszedszy na pałac do pokojow krolewskich, rzadko obaczyć było czuprynę, tylko łby, jako pudła największe[2163], aż jasność okien zasłoniły. W tych tedy okazyach widząc [się] niektorzy, sarkali na to, że się tak dwor rozmiłował w tym narodzie i już ministri status[2164] podrygali ad Galii cantum[2165]. Sama tedy wolność polska nie miała w tem komplacencyej[2166] i wszystko to contemnebat[2167], gdyż ad Galii cantum non timet iste leo[2168].
Widząc tedy pan Lubomirski, na co się rzeczy zanoszą, wniosł takie initia[2169], czym nie wszystkim musiał się podobać; sam zaś że miał magnam popularitatem[2170] u wojska i u ziemianow, choć się o to nie starał, to go nieraz przy jego ludzkości, jak to zwykło bywać, w komplementach od żołnierzow deboszujących[2171] takie potykały słowa: »Tobie, zacny panie, trzeba u nas być krolem polskim«. To on też uważając swoję dignitatem[2172] i zasługi w ojczyźnie, mawiał: »W waszych to rękach, moi drodzy bracia«. I nie dziwować [się], bo to quisque suae fortunae faber[2173] i nie czytałem tego przykładu, żeby się kto wyłamował ex occasione regnandi[2174]. Z tych tedy racyi wpadł u ludzi w podobieństwo, że sobie życzy wielkiej krolestwa powagi; co choćby był jawnie pokazał i wdał się w konkurencyą, nie byłoby go o co sądzić, bo zwyczajnie kożdy sobie życzy i po staremu nie obraliśmy na krolestwo anioła, tylko człowieka, nie obraliśmy krolewicza, ale szlachcica polskiego; a na poparcie mego sentymentu i to przypomnię, żeśmy mianowali za kandydata Polanowskiego, natenczas porucznika, a przedtym pod Lubomirskiego dyrekcyą podwojnego[2175] towarzysza. Jeżeli tedy wolno było do tej prerogatywy[2176] wołać Wiśniowieckiego, Polanowskiego, toć nie było się o co gniewać, choćby też przy wolnej elekcyej wołano i Lubomirskiego, ponieważ Spiritus, ubi vult, spirat[2177]; komu do kogo Pan Bog serca nakieruje, wolej jego Boskiej jest to dzieło. Ale coż ma robić invidia, bonorum noverca?[2178] Tak to mowią: gdy konia kują, żaba też podnosi nogę. Owi consiliarii Placentini[2179], ktorzy to zawsze źle panu radzili, egzacerbowali[2180] mu serce do Lubomirskiego. Krolowa widząc, żeby impreza jej upadła in promotione[2181] Francuza, gdyby Polak stanął elektem, tym bardziej cooperabatur[2182] i sama per importunas instantias[2183] i przez owe consiliariorum subiecta[2184], ktorzy jedni się w tym krolowi chcieli przysłużyć, żeby pokazawszy swoję życzliwość i pieczołowanie, tym bardziej kozę francuską doić; drudzy też sub praetextu[2185] dworskiej afektacyej[2186] i swoję mieli prae oculis[2187] prywatę, supponendo[2188]: »A co wiedzieć, jeżeli i mnie nie zawołają do korony?« Krol też zawsze, jako flexibilis[2189], do czego go przywodzono, to czynił, a osobliwie w radę ślepego konsyliarza tak wierzył, że choćby najgorzej radził, już to ex ore Apollinis[2190] zdrowa rada; choćby to miało być z zgubą ojczyzny, i to nic, kiedy się jemu tak podobało.
Sądzić tedy pana Lubomirskiego conclusum[2191]. Zwodzą na niego świadkow, przekupują, żeby na niego świadczyli. Posłowie niektorzy ziemscy, jako poczciwi, ktorzy brali rzeczy a fine[2192], co za konsekwencya z tego być może, bronili[2193] tego potentissime[2194], ale trudno było przemoc. Hałassy, rozruchy wielkie w Warszawie, a tym czasem Ukraina wszystka jak znowu w rebelią, a przecię nie możemy się postrzec, co to [za] gas na nas. Stanął tedy dekret: infamia, exilium i privatio[2195] urzędow. Ucieszyli się malevoli[2196], ale ojczyzna na to stękała, czując, co miała ucierpieć z tej okazyej. Po sejmikach, po posiedzeniach jedni to chwalą, drudzy ganią; w wojsku także już o związku poczynają szeptać; nawet samo niebo grubemi nieszczęśliwości pokryło [się] chmurami, że nikt nie rzekł, żeby na wiosnę mogło być dobrze w ojczyźnie naszej; i nie trzeba było astronomow do wytłomaczenia, co w przyszłym roku subsecutum[2197], kiedy i ojczyzna zrujnowana i krwie niewinnej tak wiele się wylało.



Roku pańskiego 1665

roznieciła się domowa wojna ex ratione[2198], że civis opressus[2199]. Poszło wojsko do związku, obrawszy (s) sobie marszałkiem Ustrzyckiego[2200], a substytutem Borka[2201]. Weszło tedy do związku chorągwi 40 dobrych, osobliwie te, ktorzy mieli do J-oMści pana Lubomirskiego wielką relacyą[2202], jako to: jego własne, braterskie, synowskie, szwagierskie i niektorych koligatow i dobrych przyjacioł. In partem[2203] krola poszło chorągwi 60 i coś, regimenty zaś wszystkie wojewoda ruski[2204] utrzymał in rem[2205] krola i ruszył się z niemi od Białejcerkwie ku Zasławiu[2206]; związkowi zaś poszli ku Lwowi (s), potem ku Samboru[2207], tam sedem belli[2208] chcąc założyć. Nam tedy, cośmy do związku nie poszli, kazano się zmykać ku Lwowu. Kozakow zaciągniono 12.000, tych co cnotliwszych; Ukraina zaś wszystka poszła w srogi bunt, widząc, że mają czas po temu. Otoż partus[2209] rozlania krwie naszej koło rekuperowania Ukrainy dla ludzi niecnotliwych!
Do ordy posłano, inwitując ich na tę wojnę. Obiecał się zrazu han wyniść we stu tysięcy, ale potem odesłał, że »tego nie uczynię«, obiecując to nadgrodzić na inszą usługę, ale nie na tę wojnę, gdzie brat na brata szable dobywa.
Litewskie wojsko krol wyprowadził porządne i dobre, ktorzy, jakoby ich z dziesiąci chlewow wywarł, tak głodni i tak siła jedli, rabunki wielkie czynili; ale też tego pod Częstochową przypłacili: na ktorym miejscu ludzie dostępują łask i odpustow, oni dostali dyscypliny. Wojewodztwa poszły in partes[2210]: jedni przy krolu, drudzy przy Lubomirskiem. Wojewodztwo krakowskie i przy nim kasztelan krakowski, Warszycki, personaliter[2211], wojewodztwo poznańskie, sandomierskie, kaliskie, sieradzkie, łęczyckie, stanęły in armis pro parte[2212] Lubomirskiego. Te zaś drugie chciały toż uczynić, ale nie śmiały ex ratione[2213], że bliższe samsiestwa boku krolewskiego; ale i ich też po staremu krol nie wokował ad societatem belli[2214], bo jedno, że im nie ufał, druga, że ufał w siły, ktore miał, i tuszył sobie powiązać tych wszystkich, co przy Lubomirskiem byli, i jego samego, bo mu tak jego ślepy consultor[2215] obiecował. Ale nie wiedziałeś to podobno, ślepiu, że to ślepa fortuna więcej może, niźli ty, i nie uważa, kto mocniejszy, ale temu służy, do czyjej niewinności Bog ją w sekundzie[2216] ordynuje! Deklarowałeś krola sekundować manu, consilio, opere et oratione[2217]. Sekundowałeś tedy consilio[2218]: patrzże, jak się nadało twoje consilium[2219], do czegoś ojczyznę i Majestat przyprowadził. Prezentowałeś się w bataliach: o, jak to straszne rzeczy [na] chłopa ślepego w szyku z ogolonymi wąsami, szeroką fioletową sutanną szkapę i z ogonem okrywającego! Sekundowałeś oratione[2220]: nietylko ucho Boskie, ale i całe niebo mierziała, kiedy taką zacną wiktoryą krolowi Kazimierzowi wyjednała! Insza to jest rzecz, panie monoculus[2221], pod fanszlibrowym[2222] pasterałem rozwalać się w aksamitnym krześle, pontkę[2223] sztafirując, balsamem nakładanego regimenciku[2224] wąchać, a insza z tabakiery okrutnego Gradywa siarką i saletrą perfumowanemu wytrzymać kondymentowi[2225]. Nie umiałeś tego, kiedyś w Prażmowie po pasterniku ojca swego w konopnej koszuli za cielętami chodził! Ojastrzębiałaś, sowko: nazbyt wysoko latasz, zapuszywszy te bystre piorka na chlebie Rzpltej, matki swojej, ktorą teraz swoimi machinacyami tłomisz! Nie byłeś żołnierzem jako żyw, a roznieciłeś krwawą wojnę, a już to podobno nie pierwszą; przypomniej sobie szwedzką, boś też był drugim pomocą i okazyą. Na wojnę wołasz, a nie wiesz, co to wojna. Przynajmniej stąd mogłbyś brać miarę, że to choć palcem oko wykolą, to po staremu łechciwo, jako je tobie wykłoł brat twoj rodzony, powadziwszy się z tobą w szkołach o kiełbaskę, a pogotowiuż[2226], kiedy je z polnego działka zaproszą! Ta krew braterska za twoją radą i okazyą wylana, te pracowite ubogich ziemianinow [plony] i wyssana substancya, uznasz, jakiemić na sądzie strasznym staną się instygatorami! Wątpię, żeby cię tam zasłoniły te francuskie talery, ktorych na machinacye nabrałeś, a potem kurwom rozdałeś. Albo, rozumiesz, [że ja,] co to piszę, nie dowiodę, kiedy będzie potrzeba? Wiem na cię sekretow, nie duchownej osobie należących, wiele, a nadewszystko mam kartkę, ktorej dostałem, we Lwowie na komisyej od ciebie do jednej mężatki ordynowaną, z tak wszetecznym stylem, że i sodomskie miasta nie wiem, jeżeli taką praktykowały methodum[2227]. Do kogoś to pisał, przypomniej sobie choć po tym terminie, ktory napisałeś in postscripto in haec verba[2228]: »Twoje śliczne i oczom moim milusieńkie pozdrawiam drobiażdżki i one jako najprędzej pocałować życzę«. Co to za drobiażdżki? Wytłumacz mi, czy to oczy, czy to palec, czy co inszego? Choćbym rzekł: dzieci, i tak rozumieć nie mogę, bo tamta dama żadnego na ten czas dziecka nie miała, gdyż też niedawno bardzo poszła była za mąż. O księże kurzeju[2229], gdybym ja był mężem tamtej żony, a wiedział o takich amicycyach, jako i tamten nieborak dowiedział się, znalazłżeby ja na cię sposobu, żebym z ciebie uczynił prawdziwego kapłona i potrafił w to, żebyś był namieśnikiem mądrego Orygenesa[2230], co się to z cudzemi delektujesz drobiażdżkami. Już ja wiem, żeby twoje własne pić prosiły, gdyby mi się w garzć dostały. Są też to i insi zacni prałaci, biskupi, kolegowie twoi; patrzaj na postępki krakowskiego[2231], poznańskiego[2232] płockiego[2233], kijowskiego[2234] i inszych; wszak to ludzie, jako i ty, a słychaćże na nich aby podobieństwo postępkow twoich, zacny pasterzu? Święciłeś się na pasterstwo owczarni Chrystusowej: jabym tobie i kmieciej obory, gdzie krowy stoją, nie dał w komendę. Dobrze to w tobie upatrzył wielki i pierwszy w tej Rzpltej senator, J–oMść pan kasztelan krakowski[2235], kiedy w liście swoim te do ciebie protulit[2236] słowa: »Trzeba by na WM. MPana takiego drewna[2237], ktoregoby sutanna, choć z najdłuższym ogonem, nie przykryła«. Ale ponieważ namieniłem jeden punkt, wolę już cały wyterminować list, luboć mi żal karty papiru na tak zacny pane[g]iryk.

Kopia responsu J–oMci pana Warszyckiego, kasztelana krakowskiego, na list J–oMści księdza Prażmowskiego, kanclerza koronnego.

»Słusznieby rozumieć, ktoby stilum[2238] nie znał, że to jakiś szalony ten list do mnie pisał pod imieniem WM.MPana; ale wiedząc to excelsum vitium[2239] WM.MPana, że nietylko piszesz na ludzi zacnych convicia[2240], ale też i tego klejnotu, który fortuna caeca[2241] do rąk WM.MPana przyniosła, do kanonizowania[2242] takowych paszkwilów [używasz] i jeszcze śmiesz WM.MPan tak plugawe światu podawać scripta[2243] publicznemi procesami, uniwersałami z hańbą pieczęci koronnej i pośmiewiskiem u narodów, słusznie się rezolwować[2244] muszę ten kartelusz[2245] mieć za własny WM.MPana. Z którego prawa WM.MPan wziął tę postremitatem[2246] pisania tak uszczypliwego do senatora, który już w radzie zasiadał, kiedy WM.MPan gałki w piasku grawałeś, który largitionibus, officiis[2247] Wści cumulabat[2248]? Rozumiesz to WM.MPan, że się już powiodło na J–oMści panu Lubomirskim, że tyrannidem możesz inducere in Rempublicam[2249]. Chcesz to imponere[2250] ludziom, aby tych egzorbitancyj[2251], perversionem status Reipublicae, fabricationem malitiosam indiciorum[2252] na ludzi origine et merito[2253] wielkich i krzywoprzysięstwa nie widzieli to Wści, żeby tylko sam WM.MPan w Polszcze zostawał, wygnawszy tych, z ktorymi zrownać nie możesz? Tę dumę, ktorą WM.MPan powziąłeś o sobie, spojrzej jeno Wść sobie na nogi, to spuścisz ten ogon. Mowę moję allegujesz[2254] WM.MPan i mnie konwinkujesz[2255], tak właśnie, jakoście na J-oMści pana marszałka naprzekupowali fałszywych świadkow. Ktoż tego nie widzi, że WMść zmyśliliście sobie mynnicę tynfowską we Lwowie, abyście zebrali dobrą monetę na pożytek swoj? Byłoż to in mente Reipublicae[2256]? A chciałże J-o K. Mść na to pozwolić? Długoście się biedowali, nimeście dobrowolnego pana na ten fałsz przywiedli. Pokazałby Tynf[2257] regestra, kiedyby go pociągniono[2258], co WM.MPan wziąłeś, co komisarze, co dwor. Miało to być na żołnierza, a tak dotąd cieszą się asygnacyami i pokażą na sejmie, że ich nie wypłacono. A skąd się tych tynfow narodziło na WM.MPana? — Ze wszystkiego Mazosza podatki. Są jeszcze i ci machlerze[2259], co jeszcze u inszych poborcow piniądze dobre[2260] na WM.MPana skupowali; we Lwowie są ci poborcy, ktorym je per vim[2261] brano sub praetextu[2262] żołdu Tatarom, ktorych WM.MPan na związkowych in viscera Reipublicae[2263] wprowadzić kazałeś. A z Boratyniem[2264] co się stało na sejmie[2265]? Przestałże bić szelągow? Dotąd ich bije, aby dwor miał czym żyć, dopinać swoich zamysłow, sędziow na pana marszałka przekupować, świadkow zwodzić, zamknąć gębę biskupom, wojować Polskę, firmare tyrannidem[2266], Francuzow sadowić w Warszawie i zubożyć ojczyznę, potym jej kazać skakać ad galli cantum[2267]. I prawa allegować nie godzi się, i oczywistym ekscesom nie dawać wiary. Allegujesz WM.MPan naturalem defensionem[2268]. Wierzę: zagałuszyć[2269] cives[2270], ktorzy widzą iniustitiam[2271], nie wołać ich do kupy, boby deklarowali pewnie proditorem patriae[2272], WM.MPana! Rozumiesz WM.MPan, że to sekret; wiedząc to dobrze, coś WM.MPan wziął od Kondeusza[2273], wiedzą, co WM.MPanu Francuzowie dają. Na onym sejmie Burkackiego[2274] sądzono, że wziął 4.000 złot. od posła cesarskiego; WM.MPanu nic nie mowiono, choć 40.000 talerow od posła francuskiego wziąłeś; i ta to jest racya, czemu się WM.MPan boisz ruszyć pospolitego ruszenia według prawa na infamisa[2275], jakoście go invidi[2276] w tę oblekli sukienkę, w ktorej sami, usi omnibus populi commentis[2277], chodzicie. Bo pewnie byłoby tam drewno na WM.MPana, ktorego sutanna i z najdłuższym ogonem nie okryłaby. Allegujesz WM.MPan wielkiej pamięci księdza Zadzika[2278]; a czemu go WM.MPan nie naśladujesz, ale raczej i Litwę wprowadzić na p. Lubomirskiego kazałeś? Na coż? Żeby odarci od Częstochowej poszli[2279]? Powiedasz WM.MPan, że p. Lubomirski sacrilegam manum[2280] na ojczyznę podniosł. — Ba! Wść sacrilegum iudicium[2281] na niego formastis[2282], podatki statuitis[2283] bez sejmu, rwiecie sejmiki i sejmy, senatus consulta[2284] samotrzeć expeditis[2285]; wolny głos szlachcie odejmujecie; kaduki[2286] rozdajecie i majętności bez sądu odbieracie, pustoszycie ojczyznę et civibus[2287] w domach siedzieć każecie, gdy radzić o sobie chcą, uniwersały do nich, grożąc im popielcem, wysyłacie, pana na krolestwo invita Republica[2288] prowadzicie. Wspomni WM.MPan sobie, przed kimeś po sądzie pana marszałka rzekł: »Dyjaboł się już kogo będzie pytał: wprowadziemy tego, [kogo] będziem chcieli«. Szlachtę na powrozach wodzić każecie, rabować ich domy Wołoszy[2289]; a jakież może być absolutum dominium[2290], jaka tyrannis[2291] większa? Piszesz WM.MPan, że krol J-oMść nie wprowadził cudzoziemcow; a ktoż to jest generał Wrangel[2292], oberszter Bryon[2293], kapitan Grandi i inszych takich wiele nomina[2294], prawie co oficer, ktorzy na pośmiech narodu naszego palam[2295] mowią: »Dobrzy żołnierze Polacy, kiedy Francuzow oficerem mają«? A że na sejmach i sejmikach nie bywam, iż wolę w domu (jako mi to WM. MPan wymawiasz), gospodarstwem się bawić, dlatego to czynię, że na tych miejscach prawdę trzeba mowić, a WM. MPan namieniasz, że ją odszczekiwać trzeba. Wolę rzeczom moim attendere[2296], niż umierać, patrząc na tak jawne scelera[2297] i powiedać, że to cnoty. Zaniechajże mię Wść tam in prosperis[2298], proszę, quam in adversis[2299]. Mam ja w Panu Bogu moim nadzieję, że niezadługo miłosierdzie Jego święte vindices scelerum poenas[2300] nad WM. MPanem pokaże«.
Jeżeli tedy, moj zacny prałacie, tak wielkie wysoki senator w liście swoim przypisujeć qualitates[2301], toć i ja nie wiem, jakobym cię miał liberius[2302] nazwać: czy antistes[2303] czyli też Antichristus; czy status minister[2304] czy artis amandi magister[2305]; czy custos legum[2306] czy defraudator regum[2307]; czy pater patriae[2308] czyli też auctor lamen[t]orum, profusionum sanguinis et universae in regno miseriae[2309]. Za co immarcescibilem[2310], jednak male olentem[2311] zostawisz perpetuitati recordationem[2312], domowi swemu zacnemu contumeliam et deminutionem[2313], duszy zaś post fata indeplorata[2314] wielką na sądzie Bożym turbacyą. Transfigurowałeś dobrego pana malaciam in malitiam[2315]; zepsowałeś mu konfidencyą[2316] do poddanych, poddanym do niego; wymazałeś jego imię ex albo[2317] dobrych i sprawiedliwych monarchow; rujnujesz wiecznie dobrego pana w reputacyej, podając go in opprobri[u]m[2318] narodom pogranicznym. Już kiedy mu tak na tym świecie życzysz, toć go upewniać nie możesz z Cyneasem[2319], żeby mu i na tamtym świecie twoje miały w czymkolwiek suffragari[2320] zasługi w ten czas, kiedy na owym najstraszniejszym parlamencie rzeką: Vide et responde![2321] Responde: czemuś wzruszał pokoju, o ktory narody zawsze do nieba suplikują? Responde: czemuś dał okazyą do zniszczenia ojczyzny? Responde: czemuś nie respektował na krew niewinną, ktorej się tak wiele z twojej okazyej i z przewrotnej rady rozlało? Spraw się i za dusze te, ktore ex occasione[2322] wojny z ciała na śmierć nieprzygotowane ustąpiwszy, nie tam poszły, gdzieby były, dispositae[2323] umierając, mogły się dostać. A naostatek i z tego spraw się, żeś per bellum intestinum[2324] uczynił dobrą nadzieję poganom Turkom; biorą, jako kobuz[2325] wymordowanego skowronka, tym sposobem swoje imperium[2326] rozszerzają i na nas już ostrzą zęby. Ciężkoż tam będzie za najmniejszą krzywdę ludzką, za kożdą z osobna duszę odpowiedać i za nię nieznośne ponosić cruciatus[2327]. Pamiętaj, zdrajco, przynajmniej na charakter chrześcijański, kiedy nie pamiętasz na kapłański: bo to początek dopiero tego, coś nawarzył, piwa, ktore, że źle uwarzone, przykre jest; jak się po nim dochowasz kwasu, tobie samemu gorzką w garle stanie żołcią. Przyszedłeś ad gradum et perfectionem[2328] tak wielkich in regno[2329] honorow z jednego lichego plebanka[2330], nie z żadnej godności, ale z przewrotności; umiałeś się kukułkom[2331] akkomodować, ktorych nocturnum imperium[2332] promowuje, kogo chce, nie patrząc na cnoty, tylko kto ma ochotę do wywrotnej roboty. Skąd tedy promocya, dotąd wszystkie twoje regulantur qualitates[2333]. Nominowano cię teraz prymasem, to jest najwyższym pasterzem w krolestwie naszym:

Nyś i przedtym owce pasał,
Przecięś ich jak wilk płaszał[2334].

O, wielkaż to owczarnia na twoje jedno oko! Trzebaż to obiedwie oczy dobrze wytrzeszczać, kto chce należycie owieczki upaść i obchodzić się z nimi łaskawie. Pewnie tak wielkiego stada nie upasiesz, albo na drugie oko musisz olsnąć, chyba żebyś się na tych psow spuszczał, ktorych wedle siebie masz dostatkiem; ale i ci od owieczek tobie zleconych wilka nie odpędzą, i owszem bardziej je sami pokąsają, bo są takiej jako i ty fantazyej. O nieszczęśliwy pasterzu, bogdejby ja był w twojej owczarniej nie postał! I ten, kto cię na tę godność promowował i wprowadzał, choćby nic nadto nie zgrzeszył, nie wiem, jako do nieba trafi. Do czego ty ojczyznę przywodzisz i tak piekielną radą swoją poburzyłeś! A ciebie po tak zdradzieckich radach większe potykają honory, kiedy i teraz zostałeś na arcybiskupstwo gnieźnieńskie nominatem[2335]. Obacz się przynajmniej teraz, bo już też nad tę w Polszcze większej nie możesz mieć godności. Krolem być nie możesz, na papiestwo cię też pewnie nie zawołają, bo w niczem nie naśladujesz Piotra świętego; bo Piotr św. dla owieczek Chrystusowych siła biczow ucierpiał, a ty owieczki Chrystusowe drzesz z skory, rozpraszasz, niszczysz; przykre dla nich ponosił więzienie i persekucyą[2336], a ty ich sam prześladujesz i w ciężkie podajesz więzienie; garło dla nich dał i rozlał krew, a ty ich krwie pragniesz jako ryba wody, zaciągając na [n]ich drapieżnych wilkow, w pogańską podając ich niewolą i zabijając na duszy i na ciele. I w tym na ostatek boskiego namieśnika, Piotra św., nie naśladujesz, że on tylko jednę miał poczciwą i pobożną swoję własną żonę, a ty cudzych żon opatrujesz tysiąc, owych nie wspominając, ktore się zowią: mere-mere-trix-trix[2337]; o, tych się znajduje wielka litania, gdziekolwiek się jeno obrocisz. Jużże tedy ze wszystkich cyrkumstancyj nie możesz być papieżem; w Polszcze też już, jako mowię, większej mieć nie możesz godności, choćbyś i tej swojej dokazał imprezy, co intendis[2338], żebyś tego francuskiego kondysa[2339] na tron krolestwa polskiego [wyniosł]; i ten kondysek nie wypryciałbyć[2340] już większej nad tę w Polszcze godności. Upamiętajże się już! Niech ultimus domus Iagiellonicae pullus[2341], jako z dziadow i pradziadow swoich pod tą koroną, na tym tronie, na ktorym jest wolnymi głosami posadzony, spokojnie dni swoje skończy. A w ostatku powiedziano tam gdzieś jednemu: Alexander, aut mores aut nomen muta![2342]. Ja zaś rzekę: Nicolae, aut mores aut locum muta![2343]. Albo przestań tych fakcyi[2344] ojczyźnie szkodliwych, albo jedź sobie do Anglijej za predykanta[2345], bo tak z gazetow czytam, że tam powietrze takie było wielkie, aż wioski niektore pusto bez ludzi stoją. Przydasz się ty tam przy twojej rzeźwości i u krola możesz sobie pozyskać łaskę, kiedy obaczy, że możesz dobrze predykować i multyplikować[2346] jego opustoszenie państwa; tertium non datur[2347], bo cię nie minie drewno, ktoreć p. krakowski funduje, albo raczej grecka litera Π.
Przeczytaj sobie, jako się złe consilia[2348] nadały podobnym tobie konsyliarzom i co ich za przewrotne potkały sztuki, jako to: u Konstantego cesarza, u Zenona, Rufina u Arkadyusza, u Justyniana, u Tyberyjusza, Plaucyana u Sewera, cesarzow[2349]. Pamiętaj na to: Consilium malum consultori pessimum[2350]. Jak Achitofel[2351] dawał na sprawiedliwego Dawida radę, tak ją też na swoję zaciągnął szyję. Aman u Aswerusa[2352], jaką komu inszemu przygotował łaźnią, w takiej sam musiał się pocić. Jeżeli ci złą śmiercią poginęli, nie możesz się ty lepszej od nich spodziewać, a jeżeliby cię na ciele karanie minęło, patrzajże, jako pościelesz duszy swojej.
Ten panegiryk[2353] podano mu w rękę, w karecie jadącemu, w lesie za Wyskitkami[2354] per modum[2355] listu: »JejMść pani kasztelanowa kłania WM. MPanu«. A potym drogą poprzecznią skoczono na dobrym koniu. Bez draganiej, [sami] tylko jechali, nie mogł g[o] kto dogonić i zawołać do odebrania responsu. Słychać zaś było, że go kilka dni w kieszeni nosił, coraz czytał, a potym i spalił. Aleć po staremu nie trudno było o to, bo projektow[2356] było gwałt narzucono i w Warszawie, i w wojsku. Kto to pisał, nie wiedziano.
Ale wrociwszy się do historycznej materyej, od ktorej się trochę dla tego to apostrophe[2357] pioro oderwało, wyprowadził krol wojsko w pole dość dobre i porządne. I ja też musiałem być, choć mi się nie chciało, regalistą, bo chorągiew w tym tu była wojsku: ale po staremu, chocieśmy tu byli, tośmy tamtej stronie bardziej wygranej życzyli, widząc iniuriam[2358] Lubomirskiego, a w jego osobie totius nobilitatis[2359]. Bo ta wszystka na niego wywarta furya o nic inszego nie była, tylko, żeby jako potens manu et consilio[2360] nie impedyował[2361] elekcyej Kondeusza, ktorego krolowa Ludwika omnibus modis[2362] na krolestwo prowadziła. Ale i sam krol francuski do tego szczerze dopomagał ex ratione[2363], że go z Francyej radby pozbył, gdyż był bardzo factiosus[2364] i nummosus[2365] [i] większą prawie in regno Galliae[2366] miał popularitatem[2367], niżeli krol; bał się, żeby się za jaką fortuny rewolucyą do niego nie przekierowały affectus populi[2368]; a druga racya, żeby było za tą okazyą regnante Gallo[2369] w Polszcze dławić między sobą cesarza i wydrzeć mu koronę imperyalną; dlatego sypano piniądzmi w Polszcze, żeby dopiąć swego.
Skupiło się tedy wojsko w rawskie i mazowieckie wojewodztwo, bo też już o panu Lubomirskiem już (s) było słychać koło Krzepic[2370] po wyściu z wygnania wrocławskiego. Miał krol wojsko dosyć piękne, ale coż, wszystkie jego nadzieje upadły przez śmierć Czarnieckiego, ktoremu był dał buławę polną i przez niego spodziewał się wszystkiego dokazać! Jakoż mogłby był tego dokazać, żeby Lubomirskiego przywiodł ad humilitatem et submissionem[2371], boby był Czarniecki, jako wielki wojennik, wiedział, co z tem czynić; ale Kondeusza wprowadzić per promotionem[2372] Czarnieckiego — tegoby byli nigdy nie dokazali, bo ja wiem, co on o tej elekcyej sentiebat[2373].
Wybrał się tedy krol J-oMść szczęśliwie z krolową JejMością, z frącymerem i z całym dworem z Warszawy na tę wojnę. I tak właśnie należało, żeby do goniona[2374] tańca były pogotowiu i damy, bo to nie wojna była, ale właśnie goniony taniec, bo myśmy ustawicznie z miejsca na miejsce gonili, nie goniąc, a oni też przed nami uciekali, nie uciekając; a coraz to nas przecię, jako się ono Mazurowie biją:

Ej, siec siepęknęcią,
To odlew buch pięścią.[2375].

Dobrze o tym gonieniu jedna szlachcianka w sieradzkiem wojewodztwie krolowi powiedziała, kiedy jej krzywdę wielką poczyniono i przyszła do krola na skargę. Krol ukontentowawszy ją jakąś tam largicyą[2376], mowi do niej: »Przebaczcie, pani; tak to wojna umie; a oto goniemy tego zdrajcę, i ucieka nam«. Aż szlachcianka rzecze: »A, Miłościwy Krolu, dziwne to jest zaprawdę gonienie: mogąc dogonić, a nie dogonić; dy ja to stara baba, a jeszczebym się go podjęła dziś dogonić«. Krol się skonfundował, a potym jej coś więcej kazał dać. Stał oboz między Rawą a między Głuchowskiem[2377], dziedziczną wsią tego to Sułkowskiego[2378]; krolestwo zaś stali w kolegium u jezuitow[2379]. Utęskniło się też krolowi na miejscu i mowi do swoich: »Nie byłoby też tu gdzie przejechać się do szlachcica ktorego, bo już uprzykrzyło się na miejscu kilka niedziel siedzieć«. Rają mu to tu do tego, to d[o t]ego, o dwie mili, o trzy od miejsca. Krol rzecze: »Ale ja chcę blisko kędy, żeby powrocić na wieczerzą«. Ozwie się ktoś: »Jest tu, Miłościwy krolu, szlachcic polityczny[2380], pan Sułkowski; zaraz pod obozem mieszka, będzie rad Waszej KMści«. Kazał się tedy krol nagotować, pojechał i z krolową. Nie wiemy o niczym, napijamy się piwka, karty grają — bom i ja tam był, gdyż to dobry przyjaciel ojca mego i moj — żołnierzow też kilkanaście; aż wchodzi sługa: »Krolestwo IchMść do WM. MPana jadą, jeżeli w czym nie przeszkodzą?« Porwie się gospodarz: »Będę rad panu memu miłościwemu, proszę i z ochotą czekam«. Słyszę, kiedy sama[2381] rzekła: »Będęć ja tobie rada! Dyjabeł w tobie, poczekaj jeno!« Ale nie wiedzieli, na co to mowiła. Powypadali tedy wszyscy, a krol jeszcze był opodal. Skoro już wjeżdża we wrota konno, a krolowa jeszcze karetą na zadzie była, aż mię pyta Sułkowska: »Moj złoty, pokażże mi, ktory to tu krol, boć ja go jeszcze nie znam. Wiem, że po niemiecku chodzi, ale to tu kilka Niemcow: nie wiem, ktory«. Ja tedy, nie wiedząc, na co pyta, że »ten to, co między tymi dwiema na takim koniu«. Dopiero owa, przybliżywszy się przeciwko niemu, klęknie, ręce złożywszy ku niebu podniesie i mowi: »Panie Boże sprawiedliwy! — krol, co już miał zsiadać, zatrzymał się — jeżeliś kiedykolwiek rożnymi plagami karał złych i niesprawiedliwych krolow, wydziercow, szarpaczow, krwie ludzkiej niewinnej rozlewcow, dziś pokaż sprawiedliwość twoję nad krolem Janem Kazimierzem, żeby pioruny na niego z jasnego nieba trzaskały, żeby go ziemia żywo pożarła, żeby go pierwsza kula nie minęła, żeby wszystkie owe, ktore dopuściłeś na Faraona, jego dotknęły plagi za te wszystkie krzywdy, ktore my, ubodzy ludzie, cierpiemy i całe krolestwo!« Mąż jej gębę zatyka, a ona tym bardziej mastykuje[2382]. Krol nazad do wrot; gospodarz skoczy, prosi, strzemienia się chwyta. »Żadnym sposobem; złą macie żonę, panie, nie chcę, nie chcę!« Pojechał; potkał się z krolową: »Nawracaj, nic tu po nas«. Przyjechawszy do Rawy, krol w śmiech, krolowa w gniew: »A, kazałabym ją tak!« Krol rzecze: »Nie trzeba tak, niech się ukrzywdzony przynajmniej tym ucieszy, co się nagada. Ale, dla Boga, niech kto oznajmi Lubomirskiemu, żeby się z nami przeprosił, boć już nas o tę wojnę i baby konfundują«.
Tedy była tak[a] rezolutka owa baba; nałajawszy krolowi, przyjechała do niego nazajutrz i prosiła o audyencyą, kazawszy o sobie powiedzieć, że ta szlachcianka, do ktorej domu krol J-oMść nie chciał z konia zsieść, prosi, żeby się mogła pokłonić. Był tak poczciwy krol, że ją zaraz kazał puścić. Omowiła się[2383], że »to musiałam uczynić z żalu, mając szkody poczynione«, ale najbardziej żaliła się o brzezinę, ktorą sobie miała za wirydarz[2384] zaraz pode dworem, a wycięto ją do obozu na szałasy. Dopiero krol rzecze: »Atoż ja wam dam, moja pani, przywilej taki, że wam koniecznie za 6 albo 7 lat wroci się taka druga brzezina, a teraz ją wam każę zapłacić, tylko nie bądźcie tak złą«. Kazał tedy babie dać 2.000 złotych, a onaby była nie wzięła za tę brzezinę, choćby ją w Rawie na targu przedawała, ledwie 50 złotych, bo to tam niewielki tego był wicherek.[2385]
Ale dawszy pokoj i tym przypadkom, ktore się podczas tej wojny trafiały, przystępuję do rzeczy. Gdy się już wojska zeszły blisko, posłano kilka tysięcy koronnego wojska i litewskie wszystko oprocz hussarskich, per modum[2386] mocnego podjazdu; zetknęli się z sobą pod Częstochową[2387]. Tam na tym odpuście, jak się poczęli ofiarować, tak Litwa niebożęta tak się w gorące wdali kontemplacye[2388], aż się krwawym potem pocili i tak wielkie zostawili wota, że prawie ze wszystkiego się wyiskrzyli[2389]. Strojno na tamto miejsce, konno i rzędno[2390] przyjechawszy, poszli do domu piechotą i prawie nago, chyba że kto miał bardzo złą suknią albo buty, to ich od niego na ofiarę nie przyjęto. To to ten narod litewski tak jest bardzo nabożny! Ale nie mowiąc figuraliter[2391], jak wsiedli na Litwę Lubomirszczykowie, bo na nich mieli wielki apetyt o to, że to wyszli na tę wojnę domową, tak się ani złożyć nie dali; nacięto, nabito. Do klasztora chcieli uciekać: zamknęli mniszy bramę, o co zaś krol gniewał się. Niewiele ich przecie na śmierć zginęło oprocz tych, co w pierwszym potkaniu, poko ich nie przełamali; ale nasieczono gwałt, z koni pospychano, z sukien, z pancerzow poodzierano, na sromotę drugich kańczugami cięto i tak z nich piechotę uczyniono i wolno do krola puszczono; starczyznę jednak, rotmistrzow, pułkownikow, pobrano. Czego winszując panu Lubomirskiemu, frant jeden, towarzysz Pustoszyński[2392], tak mowi: »Miłościwy dobrodzieju, więcej nam Pan Bog daje nad to, niżeliśmy go prosili«. Spyta Lubomirski: »Jakże to?« Odpowie ow: »Ato prosiliśmy zawsze: Da pacem, Domine! da pacem, Domine![2393]; my prosili o jednego, a Pan Bog nam dał piąci Pacow[2394]«. Bo między więźniami pięć samych Pacow było, a wszystko oficerow znacznych. Bo to na ten czas był Pac kanclerz, Pac hetman, Pacowie biskupi, to się promowowali. Chorągwie, kotły pobrano; drudzy też chorążowie na mury mnichom chorągwie podawali, a potym je nazajutrz wykupowali.
Tak tedy po owej chłoście i bitwie, ktorą związkowi dali Litwie, wybiwszy nas, znowu nam zdrajcy poczęli uciekać, a my ich znowu gonić: a tu woły, krowy beczą; snopy, kopy lecą. Udali się nam ku Wielkiej Polszcze, a my też radzi: »Postoj, złodzieju! Napędzimy cię teraz w kąt, już się nam nie wymkniesz, albo pewnie przez Baltyckie morze musisz pływać do Szwecyej, a my przy tej okazyej zażyjemy wielgopolskich agnuszkow[2395] i tłustych gomołek!« Kiedy już z dobrą nadzieją dogrzewamy im i spodziewamy się tu gdzie koło Odry albo koło Baltyckiego morza związać ich, aż się oni jakoś wymknęli bokiem. Przyjdzie wiadomość, że już Lubomirski i z związkami w tyle; dopieroż my, zdesperowawszy, że ich już ugonić niepodobna, nuż z nimi traktować o pokoj, a po staremu my się gonili a traktowali. Właśnie to tak jak ow rybak, ktory nałowiwszy się po morzu, nic nie mogł dostać, zmordowany usiadł nad brzegiem, wziął piszczałkę, począł bardzo pięknie grać, tusząc sobie, że na owę jego melodyą wyjdą ryby na piasek i nabierze ich sobie, co potrzeba. Odpocząwszy sobie, już przed samym wieczorem zarzucił znowu sieci; ryba też podobno z inszych miejsc nastąpiła. Wyciągnął ryb dostatek, ktore skoro poczęły według swego zwyczaju w sieci skakać, on wziąwszy kija, jak bije, tak bije, mowiąc: »Wszak ja wam pięknie grał, a nie wyszłyście na taniec, a terazeście się rozskakały, kiedy wam nie grają«; pobił, potłukł i w wor potkał[2396]. Tak właśnie pan Lubomirski z swemi związkami. Pozwolilić oni na te traktaty i nazwali je palczyńskiemi[2397], ale nie dowierzając tej piszczałce i widząc, że to modulamina suspecta[2398], odstąpili ich, bojąc się, żeby w matni nie być.

Goniliśmy się tedy, poko nam pory stawało; potym rozeszliśmy się na stanowiska, żeby się na przyszłą lepiej przygotować kampanią.



Roku pańskiego 1666.

O tym roku była anticipative prophetia[2399] taka: »Dum annus ter 6 numerabit, Marcus Alleluia cantabit, Joannes in Corpore stabit (ktoś zaś potym dołożył: Joannes Casimirus regnabit), Polonia vae! vae! ingeminabit[2400]«. A tak właśnie było, że w same święta Wielkanocne przypadło św. Marka, św. Jana zaś inter octavas Corporis Christi[2401] i weryfikowało się to, że niejeden zawołał Vae![2402], jako z wojskowych, [tak] i z ubogich ziemianów.
Sejm złożono na uspokojenie tej transakcyej, ale trudno to zapał zagasić, kiedy już płomień na dachu. Byłem na tym sejmie umyś[l]nie, swoim własnym kosztem, żeby też przysłuchać się rzeczom i widzieć, co się dzieje. Napatrzałem się, o Boże, fakcyj i tej strony, i tej wymyślnych i wykrętnych takich, żeby trzeba całą księgę napisać, ktoby chciał materyą tego sejmu wypisać doskonale. Kładę tedy na tym miejscu młodym ludziom, którzy to po mnie czytać będą, taką admonicyą, żeby kożdy, z szkoł wyszedszy, starał się o to pilno, aby się rzeczom przysłuchał i przypatrzył na sejmach, gdzie jeżeli nie może być o swoim [k]oszcie, przystać do posła albo do panięcia którego, byleby przecie być na jednym i na drugim sejmie; albo też, choćbyś już był żołnierzem, to pod czas hibernowego stanowiska[2403] jechać na sejm z hetmanem albo z rotmistrzem swoim, jakom ja czynił kilka razy, a przecię koniecznie być, nie omieszkiwać sessyj, diligentissime[2404] słuchać. A skoro już na gorę[2405] poselska izba pojdzie, gdzie to czasem bywają konsultacye[2406], to wołają: »Ustępujcie, kto nie poseł!«, to starać się o znajomość u ktorego z marszałkow[2407], choćby u jednego, jakom ja czynił, żem przy instancyach wielkich ludzi kłaniał się o to, żeby mię z izby nigdy nie wyrugowano, gdyż »ea intentione[2408] przyjechałem tu umyślnie, abym też mogł in hac palaestra[2409] cokolwiek imbibere[2410]; sekretu żadnego nie wydam«. To bywało marszałek: »Bardzo dobrze, chwalę szlachecką indolem[2411]«. To jak już wyganiano z izby, to ja marszałkowi tylkom się pokłonił, a drudzy, na łbie utykając, za drzwi wychodzili, komu się czasem i po karku laską dostało; to się kompani dziwo[wa]li: »Co ty masz za szczęście! Jam się skrył za piec, a musiałem ustąpić, a tyś się osiedział«. A nie wiedzą, co się dzieje, żem sobie wyjednał. Tom tak słuchał diligentissime[2412], że się i jeść nie zachciało. A kiedy owo na dokończeniu sejmu po całej nocy siadają, to też i ja siedziałem. Powiedam tedy kożdemu, że wszystkie na świecie publiki cień to jest przeciwko sejmom. Nauczysz się polityki, nauczysz się prawa, nauczysz się tego, o czym w szkołach, jako żyw, nie słyszałeś; życzę tedy kożdemu czynić tak.
Sejmowali tedy przez całą zimę z wielkiem kosztem, z wielkiem hałasem, a po staremu nic dobrego nie usejmowali, tylko większą przeciwko sobie zawziętość i egzacerbacyą[2413].
Po Wielkiej Nocy w poniedziałek były przenosiny pana Krasińskiego[2414], syna podskarbiego koronnego, ktory się ożenił z Chodkiewiczow[n]ą[2415], do pałacu pana koniuszego koronnego Lubomirskiego; był krol na nich. Zachorowała krolowa bardzo (bo i poście jeszcze chorowała). Dają znać krolowi, że krolowa JejMść bardzo się ma niedobrze. Krol wesoły, podpił, rzecze: »Nie będzie jej nic«. Przychodzą znowu, że krolowa JMść kona. Krol pokojowego w gębę: »Nie powiedaj mi plotek, kiedy ja wesoł«. Stało nas żołnierzow i dworskich ludzi kupa wielka przy krolu, kiedy się to działo, widzieli i słyszeli słowa. Poczęli szemrać między sobą: »Toby ten pan rad też już pozbył tego mola, ktory mu głowę suszy«. A ono tak właśnie było w rzeczy samej. Krol był wesoł, tańcował całą noc. Jakoż rzadko on [się] zasmucił; i w szczęściu, i w nieszczęściu zawsze jednakowy był. Na podskarbiego wołał in haec verba[2416]: »Gospodarzu, czyń przynukę[2417] żołnierzom, bądź im rad; niech pamiętają twoję ochotę!« Nas tedy animował: »Pijcie u skąpca!« Pili tedy na fantazyą, tańcowali, weseli byli. Krolowa Ludwika tedy, pani uwzięta i swojej fantazyej mocno dopinająca, widząc, że nie tak jej rzeczy idą, jako sobie obiecowała in electione[2418] Francuza, koszt na to wielki wydawszy, skarb swoj wyniszczyła, zdrowia przy owych pracach i turbacyach nadwerężyła, siadając za kratką w senatorskiej izbie po całym dniu i nocy, żeby widziała i słyszała, jako też stawają ci, ktorzy gębę swoję do promowania fakcyj najęli, wpadła w aprensyą[2419], zachorowała jakoś po Białej niedzieli[2420], przez Wielką niedzielę ledwie przyżyła, a potem i umarła[2421]. Przez ktorej zeście wielki filar Francuzom upadł, a tym, ktorzy temu kontradykowali[2422], przybyło fantazyej. Zaraz też Kondeuszowa promocya poczęła upadać; ci, ktorzy to plenis buccis[2423] promowowali, i ten ślepy[2424] zawiodł się na swojej imprezie i tak jak krolowa śmierć podjął, a Pan Bog obrocił wszystko, jako się jego świętej zdało woli.
Ad eventum[2425] jednak belli civilis[2426] obrociwszy pioro, jako z początku, tak i do końca Pan Bog przy niewinności stawał. Wyszły wojska w pole, ustępował Lubomirski jako panu, jako krolowi, ale się przecię bronił, kiedy bardzo nacierano; my też gonili, kiedy przed nami uciekano. Na Montwach[2427] zeszły się wojska; [dy]stancyej[2428] od siebie było przez przeprawę więcej, niżli mila. Nazajutrz[2429] kazał krol przeprawiać się na tamtę stronę. Przeprawili draganie, konnego wojska część, Litwa już mieli się przeprawiać, aż tu leci kommonik Lubomirskiego już nie sprawą[2430], nie chorągwiami, ale tak modą tatarską. Wsiędą zrazu na chorągwie nasze, rozumiejąc, że Litwa; zewrą się zrazu potężnie, poczną z koni gęsto lecieć, aż dopiero poznawszy się: tu jeden brat, tu drugi, tu syn, tu ociec, dali sobie pokoj. Wszystką potęgą suną w prawe skrzydło, gdzie stali draganie i kozacy pod regimentem pułkownika Czopa. Tam dopiero, wytrzymawszy ogień, jak wzięli na szable, jak tną, tak tną. Tu z za przeprawy dają ognia z armaty: nic to nie przeszkodziło; połtora godzin nie wyszło, jak wycięto owych ludzi. Oficerow naginęło znacznych, a nadewszystko owi ludzie zacni, regiment Czarnieckiego, kawalerowie tacy, żołnierze dawni, ktorzy w Daniej, w moskiewskich, w kozackich, w węgierskich okazyach dokazywali mirabilia[2431] i bywali zawsze nieprzełamani, na domowej wojnie wszyscy zginęli; ktorych nietylko krol, ale i wszystko żałowało wojsko, osobliwie z naszej dywizyej, cośmy na ich odwagi patrzali. Pan Bog też na nas za nasze niezgody dopuścił, że nam odebrał florem[2432] kawalerow dobrych, ktorzy wytrzymowali zawsze molem[2433] nieprzyjacioł naszych.
Była to ta potrzeba wielce in confuso[2434]. W owem pomieszaniu, gdzie trudno było discernere[2435], kto nieprzyjaciel i kogo uderzyć, jeździli między sobą, a nie znali się; ktory ktorego napadł, to się wprzod pytali: »Ty z ktorego wojska?« — »Ty też z ktorego?« Jeżeli contrarii[2436], to: »Bijmy się!« — »Jedź do dyjabła!« — »Jedź też ty do dwoch!« To sobie dali pokoj. A jeżeli znajomy na znajomego napadł, to się rozjechali, powitawszy. Bo było to, co jeden brat przy krolu, a drugi przy Lubomirskiem; ociec tam, syn tu; to nie wiedzieć, jako się było bić. Prawda, że oni mieli znaki, lewe ręce chustką wiązane; aleśmy tego nierychło postrzegli. Ja też, skoro poczęto bardzo golić, przewiązałem też sobie rękę nad łokciem i nie bardzo od nich stronię. Poznali mię z daleka: »A nasz, czy nie nasz?« Podniosę rękę z chustką i mowię: »Wasz«. Aż rzecze: »O francie, nie nasz! Jedź sobie albo przedaj się do nas«. Ale po wszystkiej okazyej przyjechał z boku towarzysz z tamtego wojska, a Czop, pułkownik kozacki, stoi na koniu, nie strzeże się go, rozumiejąc, że swoj; pomalusieńku człapią przyjechawszy do niego, strzelił mu w ucho z pistoletu i zabił. To to taka wojna zdra[d]liwa, kiedy to tenże stroj, taż moda. Bogdaj do tego w naszej Polszcze więcej nie przychodziło!
Wyjadę za przeprawę do naszych szykow, aż krol stoi; obstąpili go, a on ręce łamie, turbuje się. Już też w ten czas szczerze był frasobliwy. Posłał do Lubomirskiego, żeby mu dał pole kawalerską wstępnym bojem, nie tak urywczą, jako wilk. Odpowiedział: »Nie moja rzecz panu swemu dawać pole wstępnym bojem, ale tylko jako ukrzywdzonemu bronić się, jako mogąc. Tej krwie niewinnej, ktorą opłakiwać muszę, nie ja okazyą, ale sam krol J-oMść a ci dobrzy konsyliarze, co do tego przywiedli, żeby zgubili ojczyznę matkę. Ale jednak propter bonum Reipublicae[2437] pozwalam na palczyński trakt[at], exclusis nonnullis[2438]; krola przeproszę, lubom nie gniewał, i pokuty gotow się podjąć, byle nie była szkodliwa mojej i mego domu reputacyej«.
I tak właśnie, jakom już napisał, tym trybem, jako Mazur mowi: »Ej, siec siepęknęcią«, znowu nam począł uciekać, a my znowu gonić dokoła po Polszcze. A wioski trzeszczą, ubodzy ludzie płaczą; biskupi, senatorowie krolowi perswadują, żeby się użalił ojczyzny, widząc, że to znać Bogu się nie podoba, kiedy szczęścia niemasz. Wysadzono tedy komisarzow, wkroczono w traktat, ale po staremu te rzeczy robiono, goniąc się, aż dopiero dla dokończenia stanął krol obozem pod Łęgonicami[2439] w wojewodztwie rawskiem. Tam komisarze Lubomirskiego przyjechali do naszego obozu pod Łęgonice i tam dopiero postanowione kondycye i podpisane ab utrinque[2440], jednak magno motu[2441] ludzi wielkich, ad hunc actum[2442] zgromadzonych, senatorow i rożnych ludzi godnych. Ktory traktat niżeli opiszę, wrocę się jeszcze trochę do tej materyej o tej nieszczęsnej, montewskiej wojnie, już namienionej.
Nazajutrz po tej wojnie nieszczęsnej poszedłem do namiotow krolewskich i stojemy, gadamy rożnie, aż krol wyszedł z tego namiotu, ktory nazywali gabinetem. Skłoniliśmy się tedy wszyscy jako panu, aż on do mnie rzecze: »Niemasz twego rotmistrza[2443], byłoby tu wszystko inaczej«. Ja odpowiem: »Młwy Panie, gdyby go nam był Bog nie brał, nietylko do tej nieszczęśliwości i tak niewinnego krwie rozlania, ale i do podniesienia szabel na karki swoje nie przyszłoby było Polakom«. Rzuciły się łzy z oczow krolowi, właśnie [jak] kiedy [kto] groch spuszcza ziarno po ziarnie; wrocił się nazad, skąd wyszedł, a ksiądz Wojnat, już ubrany, stał z godzinę, czekając go ze mszą, niżeli wyszedł. I pacierza nic nie mowił przez całą mszą, tylko klęczał na wezgłowku aksamitnym a wzdychał. Żal mu było owych ludzi zginionych, morsum conscientiae[2444] miał, a procz tego konfuzya sama i ohyda wszystkich jego [zamysłow uczyniła wielką ujmę] krolewskiej powadze. Widział pan, że przewrotnych złych konsyliarzow rada zły mu też ewent[2445] jego zawziętych przyniosła intencyi, co musiało go bardzo konfundować, i bardziej, niżeli wszystkie insze wojny i nieszczęśliwości to go do desperacyej, a potym i do abdykacyej przywiodło. Bo mawiał często: »Już więcej wolnej głowy mieć nie mogę, aż ją kapturem nakryję«. Kogo tylko zobaczył z żołnierzow Czarnieckiego, zaraz go wspominał cum suspiriis[2446].
Jakoż był też to człowiek in toga et sa go[2447] i senator zacny, prawdę mowiący, żołnierz nieszanowny[2448] w okazyach i wodz szczęśliwy. Żałował go krol i wojsko wszystko, etiam[2449] ci sami, co z nim emulowali i zazdrościli mu sławy. I do tej wojny domowej i krwie rozlania nie przyszłoby było z wielu racyi, et potissimum[2450], żeby się był Lubomirski na krola nie porwał, ale samą tylko narabiał submisyą[2451]. Ale jak go Pan Bog wziął, zaraz się wszystko zamięszało i w Ukrainie, i w Polszcze. Z jawną przeciwko samemu Bogu kożdy taki wyuzdałby się niewdzięcznością, ktoby między inszemi dobroczynnymi faworami tego też z osobliwym dziękczynieniem ni[e] miał przyjmować charisma[2452], kiedy na zaszczyt[2453] takiego Bog wzbudzi kawalera, za ktorego głową utrapiona in utramque aurem[2454] może się przesypiać ojczyzna i swojej, na ktorą przez wiele set lat pracowicie robiła, zażywać swobody. Szczyciła się swym Emiliuszem Italia, że za całoś[ć] jej zastawiając się odważnie, na placu został od Penow porażony[2455]. Z słońcem zrownała Grecya sławę Protezylea swego, że podobnym jako i tamten sposobem, nie żałując krwie i zdrowia swego, zabity został od wojska frygijskiego[2456]. Czymże najbardziej my za naszego Bogu mamy dziękować Czarnieckiego, ktoremu we wszystkich okazyach tak łaskawej użyczył protekcyej, że go z ciężkich terminow swoją zawsze dźwigał ręką, wielkie i znaczne, choć w małej garzci wojska, nad nieprzyjacielem dając mu wiktorye, a nadto, że go śmiertelnego zachował szwanku, kiedy plenus dierum placida morte[2457] z tego powołany świata? Niech czyje herbowne za Rzeczpospolitą zastawiają się miecze; niech ostre nieprzyjacielowi dają odpor kopie; niech czułe lwy strzegą ojczyzny; niech pilnują topory limites iustitiae[2458], niech depcą hardość rebelizantow podkowy[2459]: herbowna twoja nawa więcej meruit[2460] światu niżeli owa, ktora Jazonowi złote z Kolchidy przyniosła runo. Ojczyzna nasza szczęśliwszego od Epaminondow i Scypionow wodza, bitniejszego i odważniejszego od Hektorow wojennika, Aleksandrom[2461] rownające[go] się tryumfatora condigne[2462] nie odżałuje. Niech będzie z Kaukazu krzemieniste serce i rodopejskiej[2463] twardością rownające się skale, kto na jego wojenne zapatrował się czyny, niepodobna, aby teraz na wdzięczną jego nie miał zapłakać rekordacyą[2464]. Ja przyznam się, że bez mała zawziętej nie waledykuję[2465] szarżej[2466], ktorą ad vitae tempora[2467] pod dobrym wodzem kontynuować proposueram[2468]. Bo nauczywszy się zwyciężać, ciężkiby to był termin być zwyciężanym; nauczywszy się z młodości zawsze gonić, przykroćby to na starość było uciekać; a za straceniem dobrego wodza, za odmianą regimentarza zwykła się już i szczęśliwość mienić, jako już mamy probę onego niezwyciężonego regimentu, ktory tak okrutne wytrzymując ognie, tak wielkie wygrawając okazye, teraz na domowej wojnie jako bańka na wodzie zginął. Siła nas będzie takich i podobno rzadko kto się z jego palestry[2469] obierze[2470], kto by nie wolał Bellonie[2471] abdykować, do Cerery[2472] się aplikować etc.
Miłaż to jest wojna pod dobrym wodzem, by najcięższe ponosić prace i przykrości; nie straszne rzeczy są ochotnemu sercu przez ognie i miecze, przez srogie Syrtes[2473], Scylle i Charybdy[2474] za dobrym przywojcą piąć się ad metam[2475] dobrej sławy. Przez to ma Scewola[2476] wielką u świata reputacyą, że z swojej własnej czynił sprawiedliwość ręki o to, że ojczystego nieprzyjaciela niedoskonałym umiarkowała sztychem; umiał ten wodz tak swoję akkomodować rękę, że nigdy na karanie nie zarobiła, bo rzadko temu nieprzyjacielowi na zdrowie [wyszło], ktorego ona swoim dosięgła żelazem. Już przeminęły tot saecula[2477], jako Cynegirus na owę zarobił sobie sławę, ktora i teraz w częstym jest u ludzi wspominaniu, że nieprzyjacielską zębami chwytał nawę; nierowno świeższe tego zacnego rycerza widzi świat merita[2478], kiedy nieprzyjacielskie tela ore[2479] odbierając intrepido[2480], wystrzelone podniebienie śrebrną do śmierci szpontował[2481] blachą, bo inaczej, kiedy mu ją do przemywania wyjęto, słowa jednego przemowić nie mogł. O Boże! siłażby na to papiru wyszło, ktoby Czarnieckiego z młodych zaraz lat odwagi kawalerskiej chciał wyterminować[2482] dzieła należycie! Czegom się sam oczyma swymi napatrzył, a o młodszych zaś jego latach od starych nasłuchałem się żołnierzow, że to i kilka razy na dzień temu polskiemu Hektorowi zginąć było trzeba. Bo jako bitnego syn Gradywa zaraz z młodu nie, jako Parys, delikatnym złotym, ale Marsowym twardym skronie zdobił szyszakiem: nie w seryjskim[2483] jedwabiu albo w sydońskiej purpurze, ale w hartownym pancerzu swoje miał upodobanie; nie śmierć jego, ale on ochotnie zawsze szukał śmierci, słuchając w tym perswazyej Seneki: Quia incertum est, quo loco te mors exspectet, tu eam omni loco exspecta[2484]. Szukał jej z młodych zaraz lat w czeskich, w niemieckich prowincyach, u rodzonego swego brata chorągiew nosząc; szukał jej w tatarskich, w wołoskich, multańskich, węgierskich, kozackich, moskiewskich, szwedzkich, pruskich, duńskich, olzackich[2485] państwach, i za Dnieprem i za Wołgą i za Odrą i za Elbą i za morzem, ochotnie wszędy za całość ojczyzny swoje ofiarując zdrowie. A przecię śmierć nie porwie się na tego, kogo Bog w swojej konserwuje protekcyej do dalszej Majestatu Boskiego swego i ojczyzny usługi. Samę tylko szwedzką, wojnę wziąwszy przed oczy, jako ją propria virtute et consilio[2486] utrzymał, kiedy w owych zdesperowanych okazyach na imię krola, pana swego, w małej garzci wojska pokazał się nieprzyjacielowi na oko, ojczyźnie już konającej stał się pożądanym bezoardem[2487] i szczęśliwie ad oboedientiam[2488] panu przywrocił; tyranna szwedzkiego z ojczyzny wygnał i jeszcze go za morzem w jego domu szukał. Nuż moskiewskie ekspedycye; nie piszę o nich, bo to nie kronika, ale tylko dukt[2489] życia mego. Mogę jednak temu zacnemu wodzowi owe aplikować[2490] słowa: Tuum tam spectatum exemplum, tenaci saeculorum memoriae traditum, in ipsa astra sublime pennata Fama fert[2491]. Z ktorych swoich nigdy się on nie wynosił czynow, ale te łaski Bogu i rządcy swemu nim bardziej przypisował, tym bardziej od Boga pomyślnych odbierał szczęśliwości. Sławna jest Achillesowa siła, ale piszą, że go Tetys w takich kąpała wodkach, żeby mu żadne nie szkodziły horęże. Opisują Hektora historye, że in necessitate[2492] ojczyzny swojej, rzeczypospolitej trojańskiej, tak potężnie stawał i zwyciężał. Nie może się Rzym wychwalić męstwa Scypionowego, że in rem[2493] Rzpltej zawojował Afrykę. Ale to w ten czas było, kiedy żołnierze kamykami do siebie ciskali; teraz zaś i tym samym sławnym na on czas wodzom, gdyby powstali z martwych, podobnoby się przykrzejsza widziała bellandi[2494] maniera, kiedy to z kilkudziesiąt tysięcy samopałow zakurzą pod nos, kiedy to z kartanu jako cebrzyk kula zaproszy oko, że choć i dyjaboł sam, choć jest curiosus[2495], nie ma czasu, jako zwykł, pokazać się człowiekowi przy śmierci, kiedy to owe petardy, one bomby, owe kartac[z]e i tak wiele innych na zgubę mizernego człowieka wymyślnych sztuk [lata]. Podobnoby i tamci sławni rycerze z teraźniejszym nie zrownali. Kochany nasz wodz już z tymi wszystkiemi rozumiał się inwencyami, umiał zawsze vincere[2496], umiał victoria uti[2497]; wojska nigdy nie stracił, umiał je konserwować, a choć też czasem i nadwerężył, umiał je restaurować i chlebem nakarmił. Już tedy złote lata twardym przedziergnęły się żelazem, kiedy dom radości i nadzieje naszej w gorzkie obrocił się nam łzy, takiego pozbywszy hetmana i senatora. Powiedają: Optimum est memorabilem mori aliquo opere virtutis[2498]. Aleć imię wodza naszego żyje, ozdobą światu, cnocie i wieczności, lubo zapłacił dług śmiertelności. Omnium animi sunt immortales, sed bonorum fortiumque divini[2499]. Zbyliśmy kawalera, jakiego podobno nie zaraz obaczy Polska. Płacze Polska senatora, Mars Hektora; wdzięczna tylko imienia jego w sercach naszych została rekordacya i pochwała. Decet eos laudare defunctos, qui res arduas praeclarasque fecerunt[2500].
Aleć zagonione za sławą Czarnieckiego pioro wracam nazad do łęgońskiego traktatu[2501], ktory stanął taki:

Deklaracyja łaski JKMści

tak obywatelom wojewodztw: krakowskiego, poznańskiego, sandomirskiego, kaliskiego, sieradzkiego, łęczyckiego in unum[2502] zgromadzonych, jako też urodzonemu Jerzemu Lubomirskiemu, na Wiśniczu i Jarosławiu hrabi, dana, przez przewielebnych, wielmożnych i urodzonych: Andrzeja Trzebickiego, biskupa krakowskiego, Mikołaja na Prażmowie Prażmowskiego, nominata-arcybiskupa gnieźnieńskiego, łuckiego, kanclerza w. k., [Tomasza] Leżeńskiego, biskupa chełmskiego, Stanisława Potockiego, wojewodę krakowskiego, Michała Stanisławskiego, wojewodę kijowskiego, Krzysztofa Żegockiego, inowrocławskiego wojewodę, Stanisława Jabłonowskiego, wojewodę ruskiego, Michała Kazimierza Paca, wojewodę smoleńskiego, hetmana polnego W. ks. Litewskiego, Ludwika Aleksandra Niezabitowskiego, sandeckiego, Piotra Przyjemskiego, śrzemskiego, Stanisława Jaskulskiego, san[t]ockiego, Marcina z Rudek Jarzynę, sochaczewskiego, kasztelanow, Jana Sobieskiego, marszałka koronnego i hetmana polnego koronnego, Krzysztofa Paca, kanclerza W. ks. Litewskiego, Jana Branickiego, marszałka nadwornego, Wacława Leszczyńskiego, krajczego koronnego, Jana Gnińskiego, podkomorzego pomorskiego, Jana Szumowskiego, starostę opoczyńskiego — komisarzow JKMści imieniem zawarta roku pańskiego 1666.
Chcąc i tego usilnie pragnąc JKMść, aby dawna i z kluby[2503] swej wypadła wrociła się [i] wkorzeniła tak JKMści ku wiernym poddanym swoim, jako też i u poddanych wzajemnie naprzeciwko JKMści miłość i podufałość, umyślił JKMść z szczerego chrześcijańskiego serca wszystkie przeciwko Majestatowi swemu do dnia dzisiejszego urazy odpuścić, jakoż one miłościwie odpuszcza i dobru tej ojczyzny daruje, wieczną amnestyą albo raczej niepamięcią pokryć chce i pokrywa. Tenże swoj ojcowski umysł przez prawa na blisko-przyszłym sejmie wykonać chce i jest gotow amnestyą, ktora to generalna i ogolna ma być i tak doskonała, jakoby wszystko w sobie zawierała, cokolwiek ab utrinque praetensionum[2504] wynikać mogło i do gruntownego uspokojenia należało, do czego, żeby z tego miejsca sposob się podał do doskonałego napisania i złożenia tych naznacza JKMść przewielebnych, wielebnych i urodzonych komisarzow swoich, według ktorych konceptu tu napisana na blisko-przyszłym sejmie in volumen legum[2505] wpisana być ma i od stanow wszystkich[2506] przyjęta, tak JKMść starania przyłoży, jako też i wojewodztwa posłom, od powiatow i ziem wyprawionym, pro serio[2507] przez artykuły sejmikowe zlecić sub[m]itują się. Tęż łaskawość swoję ojcowską wiernym poddanym swoim wyświadczyć usiłując, te, ktore słuszne ich p[r]ośby uznał, do nich się przychylając, taką na nie swoję dać raczył przez przewielebnych, wielebnych i urodzonych komisarzow swych deklaracyją:
Naprzód. Po rozwiązanym według niżej opisanego [sposobu] związku et post impletas condiciones[2508], w tej deklaracyej swojej wyraż[o]nych, wojska swoje, tak koronne, jako i W. ks. Litewskiego, do granic na zaszczyt ojczyzny wyprawi J-oKMść.
Praesidia[2509], wyjąwszy te, ktorych miejsca same potrzebować będą, na ktorych osiadłą szlachtę osadzać [obiecuje], z fortec sprowadzi i krzywdy, jeżeli są jakie, poczynione przez komendantow, przy komisarzach swych uznać i nagrodzić.
Mynnic obudwu, tak tynfowej śrebrnej w Koronie, jako i szelężnej w W. ks. Litewskim, do początku sejmu blisko-przyszłego (który ultimis diebus Octobris excepto legali impedimento[2510] złożyć ma wolą), zawarcie[2511] odkłada; ażeby ad iustum valorem[2512] też monety redukowane były, rationes cum Republica inibit[2513].
Rozbieranie wojsk na płace w wojewodztwa na przyszłe sejmiki przedsejmowe przykładem pierwszych instrukcyi podać rozkaże J–oKMść i w propozycyach na sejm zaleci, co i przewielebni, wielebni i urodzeni komisarze spolnie z wojewodztwy promovebunt[2514]. Dlaczego wielmożni hetmani koronni przed decyzyą z sejmu z rozdaniem hibernorum[2515] zatrzymają się i na werbunki patentow wydawać nie będą pod obowiązkiem praesentis contractus[2516].
Rotmistrzów zaś, szlachtę osiadłą w wojewodztwie i [z] ziem, podawać będą J-oKMści za rekomendacyą wojewodztw swoich.
Prawa de crimine laesae Maiestatis[2517], w czym się będzie zdało Rzeczypospolitej, poprawić J-oK Mść pozwala.
Pozwala także J-o KMść, aby na sejmie przyszłym kondemnaty w trybunałach, tak w Koronie, w Piotrkowie i Lublinie, [jako] i w W. ks. Litewskim, na kimkolwiek, także na wojskowych non obstante legalitate[2518] teraźniejszego zgromadzenia otrzymane, lege publica[2519] były derogowane causis principalitatis in integrum restitutis[2520].
To to tak dla uspokojenia spolnej ojczyźnie panow swoich wyświadczywszy, żeby wzajem od pomienionych obywateli tąż miłością, ktorą zawsze te narody ku panom swoim słynęły, został ubezpieczony i upewniony JKMść, jako wszystkie swoje dobru tej ojczyzny darować raczył urazy, tak miłościwie do przeproszenia swego wszystkich zgromadzonych urzędnikow i deputatow przypuścić ma.
Przypuszcza do tegoż przeproszenia i urodzonego Jerzego Lubomirskiego, jako tego, ktory odstąpiwszy wszystkich pretensyi swoich, na łaskę się J-o KMości przez wojewodztwa pomienione, wojsko związkowe całe zdał i odtąd w statecznej przeciwko J. K. Mości wierności zostawać przyrzeka i w posłuszeństwie J-o KMości, i ktorego wspomniona amnestya okrywa. A to przepraszanie uczynić będzie powinien publice[2521] na ten czas, gdy mu KMść miejsce naznaczy, oraz, z ktoremi temuż urodzonemu Lubomirskiemu jakiekolwiek zachodziły simultates, reconciliabitur[2522]. Także z ur. Lubomirskim przeproszeniem venerabunt[2523] JKM. urodzeni synowie i wszyscy adherenci, ktorych także amnestya o[k]rywać ma.
Extra patriam[2524] albo tam, gdzie wola J-o KMści będzie, do czasu, przez JKM. zamierzonego, wyjechać i tam pacifice[2525] zostawać ma; co sobie, jako i inne dobroczynności do dalszego wyświadczenia temuż urodzonemu Lubomirskiemu JKM. w mocy swojej zostawuje.
Tęż łaskawość swoję JKMść wyświadczając wojsku, w związku będącemu, jako tylko związku się wyrzekną, spiski wszelakie tak między samemi jako też urodzonym Lubomirskim i urodzonemi obywatelami wojewodztw annihilują[2526], do przeproszenia przez starczyznę dopuścić obiecuje; a oni do wypełnienia tego wszystkiego rowno z obywatelami wojewodztw przysięgą się obowiążą.
Amnestya zaś i od wyliczenia ćwierci trzech securitas[2527], żeby temuż wojsku żadnej wątpliwości nie czyniła, nie będą powinni wielmożni hetmani koronni chorągwi żadnych zwijać w służbie Rzeczypospolitej zostających poty, poko [z] sejmu, da Pan Bog, przyszłego amnestya dana i zapłata na wojewodztwa podzielona nie będzie. Jako jednak wojsko wszystko pod władzą wielmożnych hetmanow swoich iść ex nunc[2528] po przeproszeniu J-o KMści obowiązuje się, tak chorągwie wszystkie do rotmistrzow i pułkownikow swoich w tenże czas powrocić powinne będą. Miejsce zaś czekania wojsku wszystkiemu, już pod posłuszeństwo złączonemu, do wyliczenia trzech ćwierci, od wojewodztw asekurowanych, ktorych płaca z sejmikow, die 16 Augusti[2529] złożonych, na dzień 15 miesiąca września wystawiona być powinna, w decyzyej JKMści i w dyspozycyej wielmożnych hetmanow zostawać ma; przed ktorych odebraniem ruszać ich z naznaczonego miejsca do prac wojennych nie będą excepto casu urgentis necessitatis[2530], a deputatow swych do wyliczenia przerzeczonych ćwierci za asygnacyami skarbowemi do wojewodztw ex nunc zostawią, ostatek zapłaty za ćwierci, ktore wojsko likwiduje, do otrzymania sejmowego JKM zostawuje.
Dezyderya insze, ponieważ nie mogą, aż z sejmu satysfakcyej odnieść, tam je JKM odsyła cum toto negotio[2531].

Amnestyja generalna.

Nie mając nic po życiu swym milszego nad miłość poddanych naszych i ich przeciwko nam uprzejmą podufałość, do ktorej, aby na czasy potomne wstrętu żadnego nie czyniły teraźniejsze mięszaniny z okazyej jakiejkolwiek, do urazy naszej przyczynę, wszystkie takowe niesmaki i urazy nasze wprzod powinności chrześcijańskiej, a potym dobru tej ojczyzny szczerze darujemy i one w wieczną niepamięć zarzucamy, tak przeciwko wszystkim w społeczności, to jest obywatelom wojewodztw, jako i wojsku koronnemu, i Wielkiego ks. Litewskiego, polskiego i cudzoziemskiego zaciągu, wprzod in anno[2532] 1662 i teraz roku przeszłego pewnej części wojska koronnego quocumque praetextu et titulo[2533] skonfederowanemu, jako też ktorymkolwiek prywatnym osobom w osobności, osobliwie urodzonemu Jerzemu Lubomirskiemu, synom jego, sługom, adherentom i wszystkim, ktorzykolwiek quovis praetextu[2534] wiązali się do niego, i innym pomienionej wojskowej konfederacyej i, ktorzy onych partes secuti[2535] — nad tymi wszystkiemi, nikogo nie wyjmując, ale do każdego z tychże poddanych ojcowskim afektem się przychylając, na żadnych władzej i zwierzchności krolewskiej ani surowości praw z tych jakichkolwiek przyczyn zażywać nie będziemy. Owszem wszystkich tych, ktorzy jakimkolwiek sposobem przez wszystek czas panowania naszego nas urażali, [do łaski] przyjmujemy, do czci i dobr wszystkich dziedzicznych, jeśli ktorekolwiek z pomienionych komukolwiek lubo z okazyej zewnętrznej[2536] mieszaniny były [odjęte], przywracamy i pomienione iura caduca auctoritate publica[2537] kasujemy i annihilujemy: ażeby żadna napotym między stanami, narodami i prywatnemi osobami [nie została] iskierka do wnętrznych rozruchow i niechęci, owszem życzemy, aby się wrociła i wkorzeniła dawna i spolna miłość i jedność, tak z okazyej sprawy urodzonego Lubomirskiego, jako i wszystkie innych terminow pretensye, dyffidencye i niezgody umarzamy wiecznemi czasy i perpetuum o nich silentium[2538] sub poenis criminalibus[2539] zakładamy. Warujemy i asekurujemy przytym pomienionym związku i konfederacyej urodzonym marszałkom, substytutom, konsyliarzom, pułkownikom, oberszterom, i oberszterlejtnantom, kapitanom i ich porucznikom, i wszystkiemu rycerstwu, nikogo nie ekscypują[c], wyjąwszy jednak tych, jeśliby się w ktorymkolwiek wojsku znajdowali, [ktorzy] wielmożnego niegdy Gosiewskiego, podskarbiego W. ks. Lit. i hetmana polnego, śmierci i zabicia complices[2540] są i na ktorych kondemnaty stanęły, bo tych amnestya wiecznymi czasy okrywać nie ma, iż nad wzwyż mianowanemi tak my, jak i Rzplta i żaden z hetmanow ani z prywatnych ludzi lub przez się lub przez subordinatas personas[2541] z duchownych i świeckich, tak koronnych, jako i W. ks. Litewskiego, zemsty pretendować, ani żadnych do nich pretekstow szukać, ani do żadnych sądow [z] strony pomienionych domowych rozruchow i wojskowych kiedykolwiek uczynionych związkow i konfederacyi ani względem sum na ich ujęcie i rozwiązanie erogowanych[2542], żadnym sposobem do sądu pociągać nie będzie[my] i owszem z chrześcijańskim sercem to wszystko, czym się kolwiek albo Rzeczpospolitą gravatam[2543], albo kogo ex privatis[2544] rozumiemy, odpuszczamy, darujemy i dependentias[2545] wszystkie kasujemy; i kto by przeciwko pomienionym, lubo wszystkim in genere[2546], lubo kożdemu w osobności chciał co szkodliwego moliri[2547], że tego nie dopuścimy; mocą sejmu teraźniejszego warujemy im także wszelkie chlebow wybieranie, wojsk przechody, obozow staw[i]anie i inne tym podobne przeciw prawu nad jurysdykcyą swoję występki. Najazdow, mordow, gwałtow i inszych wszelakich kryminałow amnestya teraźniejsza okrywać nie ma. Scripta, lauda[2548], protestacye, manifestacye, quocumque titulo[2549] wydane, spiski, od kogokolwiek przeciwko komukolwiek z okazyej wnętrznej między stanami niezgody i rozruchow domowych uczynione ab utrinque[2550], kasujemy, eliminować z ksiąg[2551] wszelakich rozkazujemy i annihilujemy, a że żadnego, przeciwko komukolwiek uczynione i wzruszone są, czci i honorowi szkodzić nie mają, tąż powagą sejmu teraźniejszego deklarujemy i perpetuum silentium[2552] zakładamy pod winami, contra calumniatores[2553] opisanemi. Pod tęż amnestyą wiecznemi czasy podpadają [osoby], ktoreby się kolwiek [z] Rzeczypltej uciągliwie do kogokolwiek udały. A jeżeliby kto z tych wszystkich okazyi, ktore przed teraźniejszą amnestyą były i ona już wiecznie okrywa, lubo sam przez się, lubo przez kogo innego clam vel aperte, directe vel indirecte[2554], co nieprzyjaznego przeciwko osobom ktorymkolwiek, tak w Koronie, jako i w W. ks. Litewskiem, zaczynał albo czynił albo co innovare[2555] chciał, takowy sub poenas criminales[2556] po[d]padać będzie. Więc iż na zaszczyt dostojeństwa naszego przyszło nam wojska, tak koronne, jak i W. ks. Lit., w posłuszeństwie naszym i wodzow zostające, w pole wyprowadzić, z ktorej przyczyny per necessitatem[2557] skupionych wojsk rożnym osobom agrawacye stać się musiały wielkiemi przechodami, tedy wiel. hetmanom koronnym, jako i W. ks. Lit., i wojskom obojga narodow, przez te czasy przy boku naszym zostawającym, ze wszech stanow zezwoleniem dajemy asekuracyą taką, jaka niegdy dana była Janowi Zamojskiemu, kanclerzowi i hetmanowi wiel. koronnemu, ktorą sub titulo[2558] »Asekuracya hetmanowi koronnemu in anno[2559] 1588« in toto[2560] recenzujemy[2561]; ktora też asekuracya tak Wielmożnemu niegdy Stefanowi Czarnieckiemu, wojewodzie i generałowi[2562] kijowskiemu, hetmanowi polnemu koronnemu, jako i wojsku tak polskiego, jako i cudzoziemskiego zaciągu, pod komendą tegoż pomienionego wojewody kijowskiego podczas przeszłego związku in anno[2563] 1662 et 3tio in obsequio[2564] JKMści zostającemu et in opere belli[2565] w Koronie i W. ks. Litew. będącemu, także i wojsku W. ks. Litew. podczas wojny szwedzkiej, kozackiej, węgierskiej, do Korony wprowadzonemu, i wszelkim regimentarzom, pułkownikom koronnym i W. ks. Litew., jakiekolwiek komendy z ordynansow hetmańskich przedtym, potym i na ten czas mającym i wojsko prowadzącym, służyć ma i onych okrywa. Okrywać jednak nie będzie tych, ktorzy po dacie teraźniejszej deklaracyej łaski naszej szkody lub ciągnieniem lub stanowiskami czynić będą się ważyli. A że nietylko protunc[2566] przez niniejszą amnestyą Rzpltą uspokoić, ale i na potym od podobnych konfederacyi i związkow mieć chcemy bezpieczną, tedy wszystkie dawniejsze konstytucye przeciwko związkom takowym i konfederacyom, to jest anni[2567] 1623, 1624 i teraz świeżo 1662, in legem perpetuam et irrevocabilem[2568] [reasumujemy], przydając, iż gdyby się napotym do takowych i tak podobnych związkow, buntow i konfederacyi, quocumque praetextu[2569] uczynionych, ktokolwiek przystępować ważył i onych protegere[2570] i z nimi correspondere[2571] śmiał, takowym i takowemu żadna napotym amnestya dana nie będzie i luboby była od nich wyciśniona, żadnej wagi mieć nie będzie. Owszem my i sukcesorowie nasi przeciw takowym gwałtownikom praw i pokoju pospolitego wszystkiemi siłami naszemi i Rzpltej, w ostatku, gdyby tego potrzeba było, i pospolitym ruszeniem w[y]stąpi[e]my et nullo clementiae loco relicto[2572] takowy bunt[2573] i kupę[2574] na zdrowiach, honorach i substancyach karać obowiązek sumnienia i prawa niniejszego na się bierzemy. Ażeby taż deklaracya J-o KMści, w tym traktacie zawarta, pewność swoję [i] wagę mieć mogła, tak przewielebni i urodzeni komisarze, od J-o K. Mści wysadzeni, jako też urodzeni deputaci od wojska i z starczyzną swoją podpisują i pieczęciami utwierdzają i wzajemnie poprzysięgają«.

Forma juramentu komisarzow JKMści.

»My komisarze przysięgamy P. Bogu Wszechmogącemu, w Trojcy Świętej jedynemu, iż wszystkiego tego, cokolwiek jest w teraźniejszym traktacie przez deklaracyą J-o KMści, Pana naszego miłościwego, a umowę panow deputatow wojewodztw, obywatelow i wojskowych zawarto, namowiono i postanowiono, tego wszystkiego J-o KMść, P. N. M., dotrzyma i my dotrzymamy. Tak nam, Panie Boże, dopomoż i Jego niewinna męka«.

Forma juramentu panow deputatów od obywatelów wojewodztw i wojskowych.

»My NN. przysięgamy Panu Bogu Wszechmogącemu, w Trojcy Świętej jedynemu, iż wszystkiego tego, cokolwiek postanowiono, zawarto i umowiono jest w teraźniejszym traktacie, tak ja sam, jak i obywatele wojewodztwa, w tym traktacie mianowani (ci, którzy są od wojska, przydadzą: i wojsko wszystko w związku znajdujące się), dotrzymam i dotrzymają, i przy tym stawać będziemy i będą. Tak mi, Panie Boże, dopomoż i Jego męka niewinna!«.

Reskrypt na elekcyą krola J-oMści.

»Wszem wobec i kożdemu z osobna, komu o tym wiedzieć należy, ku potomnej pamięci oznajmujemy: iż jako nic nie mamy w obowiązku naszym krolewskim pożądańszego, jako conservationem[2575] praw, od nas i najaśniejszych przodkow naszych Rzpltej nadanych i zaprzysiężonych studere[2576], tak lubo wolna elekcya tymże narodom wedle praw jest dostatecznie warowana tak, że żadnej wątpliwości w sobie nie mające i nienaruszone ma zachowanie, chcąc jednak to osobliwe nasze studium[2577] na poparcie i potwierdzenie w tejże wolnej elekcyej praw napisanych, od świątobliwych przodkow naszych domu Jagiellońskiego nadanych, jako ostatni ich potomek poświadczyć, niniejszym skryptem też prawa stwierdzamy, nienaruszone mieć chciemy i obiecujemy, że za panowania naszego mimowolną elekcyą na krolestwo polskie nikogo quoquo modo[2578] wsadzać nie dopuściemy, i owszem przeciwko temu, ktoryby tego attentować[2579] ważył się, [jako] contra hostem patriae procedemus[2580] według dawnych i świeżych praw. Na co się dla lepszej wagi ręką własną podpisujemy i pieczęć koronną przycisnąć rozkazujemy«.
Po skończonym i podpisanym traktacie ruszyliśmy się z pod Łęgonic ku Radomiu[2581], bo też i Lubomirski był nad Wisłą. Przyszliśmy pod Jaroszyn[2582]; tam dopiero naznaczono miejsce panu Lubomirskiemu do deprekacyej[2583] i poprzysiężenia postanowionego traktatu. Przyjechał tedy w kilkuset towarzystwa i sterczyzny do obozu[2584]. Dwie tylko chorągwie pancerne królewskie stały w placowej straży, a insze było wojsko po swoich szałasach; do namiotow jednak królewskich naschodziło się kompaniej siła widzieć tę ceremonią. Skoro wszedł do namiotu, przemowę skończywszy, gdy już przysięgać miał, wraz wszystkie płoty u namiotow opuszczono, żeby wszyscy mogli widzieć. Po skończonej tedy owej ceremoniej pojechał krol do Warszawy, a pan Lubomirski do Janowca[2585], wybierać się na to exilium[2586] za granicę. Jednak tam nieszczęśliwie wyjechał, gdyż tam umarł we Wrocławiu[2587], ale umarł dobrowolnie, na bol tylko głowy narzekając i tak mówiąc: »Kto głową robi, na głowę umierać musi«. Tylko że to był zamięszał Rzpltą, i dlatego jedni [go] żałowali, drudzy się cieszyli z jego upadku. Aleć potem i hetman wielki Potocki[2588] podziękował temu światu; znać, że to krolowa Ludwika, jako primum caput[2589] tych wszystkich fakcyi kondeuszowskich, potrzebowała na wjazd swoj do nieba asystencyej, zaprosiła z sobą hetmanów, a potym niezadługo i ślepego konsyliarza a najwierniejszego swoich fakcyi koadjutora; a potym i inszych wielu powędrowali za krolową, sprawić się na tamtym strasznym trybunale.
Skończył się tedy ten rok z wielką mizeryą i uciążeniem nobilitatis[2590] i ubogiego poddaństwa, a oni się pogodzili między sobą in perpetuum silentium[2591] przez amnestyą i już gęby nie śmiał nikt rozdziewić o krzywdy poczynione ani się do prawa udawać, bo zaraz oczy zarzucano amnestyą, że to już wszystko okrywać powinna. A czy nie lepszaż to rzecz była pogodzić się, nie rozlewając tak wiele krwie ludzkiej, nie pustosząc ubogiej ojczyzny? I moglibyśmy byli co dobrego zrobić z nieprzyjacielem koronnym i wiosekbyśmy byli nie spustoszyli i ci ludzie, których ta wojna strawiła, przygodziliby się byli na inszą Rzpltej potrzebę, a nadewszystko Bogabyśmy byli nie rozgniewali.




Rok pański 1667.

Przyjechałem do rodzicow na całą zimę do Węgrzynowic[2592]; tam konwersowałem często z panem Lipskiem[2593], wojewodą rawskim, i z panem Śladkowskim[2594], kasztelanem sochaczewskim. Tym obiema panom [Bog] tak do mnie skłonił serce, że obadwa życzyli mię sobie postanowić[2595] w domu swoim. Wojewoda upodobał mię z jednej mowy na sejmiku electionis[2596] podkomorzego i na jego samego wjeździe na wojewodztwo i znowu potym, kiedym kilka razy marszałkował na sejmikach; stąd mi przyznawał jakąś activitatem[2597] i kochał mię bardzo. Bo przecię i w wojsku służąc, kiedym przyjechał do ojca a sejmik nastąpił, nigdy nie omięszkałem go; to przecię i przysłużyłem się komu i czasem kazali mi sobie marszałkować, i czasem mi się zdarzyła ta usługa, że się ludziom podobała; z tej tedy racyej miałem u nich obserwancyą[2598]. Na sejmiku przedsejmowym podczas amnestyej pana Lubomirskiego in anno praeterito[2599] marszałkowałem. W tym znowu roku także na przedsejmowym, ktory był 7 februarii[2600] w Rawie, marszałkowałem i koniecznie chcieli, żebym był i posłował; alem się wymowił, że mi ociec denegował[2601] kosztu (ktory też był na tym sejmiku), a tam trzeba się było pokazać. Posłowali tedy protunc[2602]: Adam Nowomiejski, wice–instygator koronny[2603], i Anzelm Piekarski, cześnik rawski[2604], ktorym dałem instrukcyą z artykułami dosyć ostrożnemi i do materyej sejmu tego dosyć należącymi taką:

Instrukcyja Ich Mściom PP. Posłom ziemie Rawski[ej]: J-oMści Panu Adamowi Nowomiejskiemu, wice–instygatorowi koronnemu, sędziemu grodzkiemu rawskiemu, i J-oMści Panu Anzelmowi Piekarskiemu, cześnikowi rawskiemu, zgodnie obranym, na Sejm 6–niedzielny z koła rycerskiego dana.

Wszystkiemu jawno to światu, jak ubolewać cała ojczyzna musi, wziąwszy przed oczy, w jak ciężkie przez nieżyczliwe malevolorum conatus[2605] zachodzi labirynty[2606], gdy w tak niebezpiecznym zostawująca paroksyzmie miasto pociechy niewdzięczność i żadnej w obronie swojej przez rozerwane sejmy nie odnosi nadzieje. Co że jest z nieznośnym J-o KMści, Pana naszego miłościwego, żalem, przyznać to kożdy musi, uważywszy, z jak wielkim niewczasem swoim, jako pan dobrotliwy, około tego pracował, żeby był po trzech zerwanych sejmach ten przynajmniej czwarty do szczęśliwego przyprowadził efektu i upadającej mogł dextram porrigere[2607] ojczyźnie; lecz że w tym terminie przez zazdrościwej fortuny adversitates[2608] nie przyszło J-o KMści, P. N. Młmu, swojej przeciwko tej ojczyźnie wyświadczyć propensyej[2609], ktoż nie przyzna J-o KMści około dobra pospolitego pieczołowania, widząc, jak niewymowny mimo się puściwszy żal, znacznej z uszczerbkiem zdrowia swego nie uważając fatygi i niewczasow, szczegolną przed oczami mając curam boni publici[2610], sejm piąty po rozerwanych czterech stanom Rzeczypospolitej składa, chcąc, żeby na pewnym collocare Rempublicam[2611] fundamencie i przez wczesne consilia[2612] jako najpierwszą periclitanti patriae[2613] prowidować[2614] obronę. Co że z dobrotliwej J-o KMści, P. N. Młgo, scaturisat[2615] łaski, zlecamy to Ich Mściom, PP. Posłom naszym, żeby naprzod szczerą naszę poddańską poniesionego żalu i fatygi JKMści, P. N. Młgo, opowiedziawszy kondolencyą a fortunnego w długie lata JKMości powinszowawszy panowania, powinne nomine[2616] całego koła naszego za ojcowskie bonum[2617] tej ojczyzny pieczołowanie uczynili dzięki.
1. A że przez częste, a nie na żadnym praw[n]ym zasadzające się fundamencie kontradykcye[2618] sejmy się rozrywają, co że jest cum summo Reipublicae detrimento[2619], dlatego zlecamy to Ich Mościom Panom Posłom naszym, żeby ante omnia[2620] wynaleźli modum concludendi[2621] sejmow, certa lege[2622] ograniczywszy, żebyśmy tandem aliquando[2623] szczęśliwie skończonych mogli się doczekać konsultacyi.
2. Potem mają upraszać PP. Posłowie nasi krola J-oMści, aby traktat łęgoński, ktory najgruntowniejszym jest domowego uspokojenia fundamentem, zaraz post absoluta vota[2624] JM Panow senatorow był aprobowany, in quantum by [2625] się jednak izbie poselskiej wszystkie zdały kondycye.
3. A że in tanto Reipublicae passu[2626] nic potrzebniejszego być nie widziemy nad ukontentowanie wojska, ktore in fidem Reipublicae[2627] w borgowej[2628] zostawając służbie, tak wiele u Rzpltej pretenduje sobie zasług; ktorym że Rzplta (a zwłaszcza wojewodztwo nasze) propter visibilem desolationem[2629] ordynaryjnemi podatkami sufficere[2630] nie może, Ich Mść Panowie dla prędszego długow wypłacenia te podadzą sposoby:
4. Naprzod, aby Ich Mść Panowie pułkownicy, rotmistrze, oberszterowie, oberszterlejtmanci (s), kapitani, porucznicy, towarzystwa i insi oficerowie, ktorzy mają bona regalia[2631] po likwidacyej [przez] Skarb uczynionej, jak wiele mają u Rzpltej zasług, do pewnego czasu poczekali; a ta suma propter meliorem certitudinem[2632] zapłacenia żeby im na tychże dobrach asekurowana była;
5. Drugi sposob na zaciągnienie piniędzy na tak nagłą Rzpltej potrzebę proponent[2633] Panowie Posłowie, żeby clenodia regni, cum scitu[2634] jednak izby poselskiej zregestrowane, do pewnego czasu zastawić.
6. Prosić będą Ich Mść PP. Posłowie nasi Ich Mściow księży biskupow, opatow, proboszczow, żeby pokazawszy się filiis[2635] tej ojczyźnie, in cuius sinu[2636] urodzeni, wychowani i znacznemi kondekorowani[2637] są godnościami, a naostatek [że] całej Rzeczypospolitej na zgubę agitur[2638], raczyli charitativum wyświadczyć subsydium[2639], a ponieważ też intraty swoje nie skąd inąd, tylko a Republica[2640] mają, żeby ich dla tejże nie żałowali.
7. Ci kupcy, co rożne towary, likwory i inne rzeczy dla zysku do Polski przywożą, także cła, donatywy[2641] kupieckie, pogłowne żydowskie i inne podatki in fructum Reipublicae[2642] [p]obierane, aby in duplo[2643] płacone były, ponieważ też wszystkich rzeczy pretia[2644] w codziennym są inkremencie[2645].
8. Niemniej też i ten sposob zda się nam być potrzebny, lubo to z ciężkim kożdemu synowi ojczyzny wspominać przychodzi żalem, żeby po tych żołnierzach, ktorzy w rożnych przedtym okazyach dobrze wyprobowaną ojczyźnie reprezentowawszy cnotę, na domowej, żal się Boże, pod Mątwami poginęli wojnie, panowie oficyerowie (s) zasług nie brali, ale cedant in commodum Reipublicae[2646], a zwłaszcza plebeiorum[2647];
9. I o to się też mają serio[2648] domowić Ich Mść Panowie Posłowie, żeby te piniądze, ktore zostały po zawarciu mynnice, wszystkie wrocone były na zapłatę wojsku.
10. Zawsze to zwyczaj, że godny proceder godną, a zły złą zwykł się nagradzać zapłatą. Że tedy jest wiele chorągwi takich, ktore za ordynansem J-oMści Pana wojewody krakowskiego nie poszły pod p. Machowskiego regiment[2649], słuszna rzecz, żeby od zasług swoich odsądzoni byli; bo gdyby non in tanta paucitate[2650] ato wojsko było, mogłaby była nie paść na te tam chorągwie taka klęska.
11. A że w nagłej potrzebie rożnych szukać należy sposobow i, luboby się nam namniej potrzebny widział, żeby in fidem Reipublicae[2651] wziąć piniędzy u rożnych osob za rożnymi asekuracyami, i inne sposoby, ktoreby się najsnadniejsze zdały, proponent[2652] Ich Mść PP. Posłowie.
12. Długi Krolestwa Ich Mściow aby w pamięci zostawały, znosić się będą z całą izbą poselską IMść PP. Posłowie.
13. Co z [s]trony artyleryej, starać się będą IMść PP. Posłowie, aby sumpt[2653] na nię obmyślony zostawał.
14. A lubo wiemy, kściu JMści brandoburskiemu że nowe cła na zapłatę jego długu[2654] obmyślone były, przecie jednak Ich Mść Panowie Posłowie, wziąwszy iustam calculationem et relationem, in quantum by[2655]jeszcze czego potrzeba dołożyć, inibunt operam[2656].
15. Niemasz nic słuszniejszego, jako kściu J-oMści kurlandzkiemu[2657] powinne oddać dzięki, że tak długo czekał. A ponieważ Piltyn[2658] ab antiquo[2659] należy do inkorporacyej kstwa kurlandzkiego, zabiegając temu, abyśmy do takich inkonweniencyj[2660] nie przyszli jako z Prusami, starać się będą Ich M. PP. Posłowie, aby ks. JMść kurlandzki [otrzymał], ktoremu to merito debetur salvis tamen iuribus[2661] JKMści, jako supremi et directi domini et ultimae instantiae iudicis[2662].
16. Taki się między nami nie znajdzie, ktoby, widząc Ich Mściow PP. obywatelow inflan[t]skich, braci naszych, wiarę, cnotę i bonorum fortunae[2663] w niwecz obrocenie i zabranie, ktoby nie miał za to im oddać powinnych dzięk; i nie tylkobyśmy mieli być contrarii[2664], aby afektacyej[2665] onychże dosyć się stało, omni cura et opera providebunt[2666] IchMPP. Posłowie nasi, zniosszy się z posłami IchMciami.
17. Przychylając się do recesu[2667] anni[2668] 1662, im dalej fidem Reipublicae[2669] utwierdzając u kredytorow, iniungimus[2670] Ich Mściom PP. Posłom naszym, aby Ich MM. Panom Orsettym[2671] albo summa proveniens[2672], tak kapitalna, jako i provisionis[2673], oddana była, albo się im też takowa, jako reces opiewa, asekuracya stała.
18. Mynnica, ktora już zawarta była, że znowu bez konsensu Rzpltej otworzona, adlaborabunt[2674] Ich Mść PP. Posłowie, żeby ex nunc[2675] zawarta była i stemple popsowane.
19. Sądy [na] Boratyniego także i Tynfa popierać będą IM PP. Posłowie nasi, o co się cała Rzplta na przeszłych sejmach domawiała[2676].
20. Panowie administratorowie cła nowego, także akcyzy, reddant [rationem][2677] swoich ekspensow i także, żeby byli sądzoni.
21. Że wielką szkodę stany Rzpltej ponoszą przez nieznośną drogość tak materyi, sukien, jako i inszych rzeczy, upraszać Ich Mść PP. Posłowie będą J-o KMści, aby pretia rerum[2678] postanowione były.
22. W tym też PP. Posłowie pracować będą, żeby nam ta suma, ktorą mamy na komisyej dekretem naznaczoną i likwidowaną w Skarbie, oddana była.
23. Urgeant[2679] Ich Mść PP. Posłowie, żeby ci auctores[2680] fałszywej monety reddant rationem[2681], gdzie tak wielką sumę podzieli, ktorą wykowali na tynfy z dobrej monety, ponieważ z jednego talara i 8 wybito tynfow, a sami toż PP. poborcy testantur[2682], że w dobrej monecie do skarbu oddawali.
24. Soli powiatowej żeśmy dawno nie brali, upraszać będą Krola J-oMści PP. Posłowie, żeby nam dana była.
25. Instabunt[2683] przytem Ich Mść PP. Posłowie, żeby posłow i rezydentow cudzoziemskich, ktorzy się u nas tak bardzo umieszkali, ex nunc[2684] relegować[2685].
26. Posłow prywatnych et sine consensu ordinum[2686] żeby do postronnych narodow nie posyłać, domowić się mają PP. Posłowie.
27. A że przez ustawiczne przechody, stanowiska i obozy wojsk tak J-o KMści, jako w związku zostających, nad wszystkie inne najbardziej nasze zrujnowane jest wojewodztwo, upraszać będą PP. Posłowie nasi, aby podatki ad feliciora tempora[2687] odłożone nam były.
28. Ponieważ że per absentiam[2688] Ich Mściow PP. Hetmanow w wojsku zwykł crescere disordo[2689] a przez nierząd zaś znaczne cum detrimento Reipublicae sequuntur clades, instabunt[2690] Ich Mść PP. Posłowie, żeby ich Mść PP. Hetmani, albo przynajmniej jeden zawsze był praesens[2691] w wojsku propter meliorem ordinem et disciplinam solidam[2692].
29. Panowie pułkownicy, rotmistrze i insi oficyerowie (s), aby się od pułkow i chorągwi swoich sine legali impedimento[2693] nie absentowali pod utraceniem zasług, domowią się Ich Mść PP. Posłowie, aby tak koniecznie było; bo jeżeli nam Ich Mść o zasługi takie czynią ciężkości, niechże też i sami przestrzegają, co do nich należy; także i towarzystwo, ktorzyby okazyej omięszkali. A tak możemy pleno numero[2694] i zawsze okryte mieć chorągwie.
30. W wojsku cudzoziemskim aby szlachta rodowita i nasi oficyerami byli, mają się serio[2695] domawiać PP. Posłowie.
31. Postulata et desideria[2696] Ich Mściow PP. braci, w dawnych instrukcyach będące, jeżeli czas zniesie, mają promowować Ich Mść PP. Posłowie, aby suum effectum sortiri[2697] mogły. Więc za J-oMścią ks. biskupem chełmińskim[2698], podkanclerzem koronnym, ktory lubo ex officio suae eminentis dignitatis[2699] i wysokich zasług swoich in Republica meretur[2700] łaskę J-o KMści, jednak i my [propter] wielkie [JMści de Republica merita] życząc debitam gratificationem[2701], zlecamy [Ich Mść Panom] Posłom naszym, aby za interpozycyą ich drugiego opactwa, primum vacans[2702], prowizyą[2703][2704] cum consensu totius Reipublicae etiam non o[bstante] lege de incompatibilibus quoad personam[2705] J-oMści ukontentowany zostawał.
32. Tudzież za J-oMścią P. Aleksandrem Załuskim, po[dko]morzem rawskiem, aby J-oMści za wsi i dobra, to jest: Pawłowo, Szapoli, Borodyno, Putosze, Czerńcowo, Radzynowo, Piotrowo, Holemszczowo, w wojewodztwie smoleńskiem leżące, prawu lennemu podległe, a przez J-o KMść post sterilem decessum[2706] ś. pamięci J-oMści pana Stanisława Kazanowskiego, krosińskiego i przedborskiego starosty, J-oMści panu podkomorzemu konferowane, a teraz przez Moskwiecina zawojowane i posiadłe, competens rekompensa[2707] uczyniona była.
33. Miasto Rawa, przez kilkakroć stojące obozy zrujnowane i w niwecz obrocone, żeby od podatkow i ciężarow innych liberowane było, curae erit[2708] IMPP. Posłow naszych.
Desiderium[2709] J-oMści ks. plebana budziszowskiego, toties[2710] na sejmikach naszych wniesione i w przeszłe włożone instrukcye, to jest o uwolnieniu łanu jednego, na szpital zakupionego w Budziszowicach w dzierżawie J-oMści Pana Piotra Śladkowskiego, chorążego rawskiego, żeby mogł był ten łan iure ecclesiastico gaudere, instabunt[2711] IMPP. Posłowie.
Zlecamy tedy Ich Mściom PP. Posłom, fide, honore et conscientia[2712] onychże obligując, aby upatrując bonum patriae[2713], to traktowali, coby non in oppressionem libertatum[2714] onejże, ale magis in [e]lucidationem[2715] być mogło i we wszystkim z inszemi żeby się znosili wojewodztwy.
[Dan w] Rawie, w kole rycerskim dnia 7 lut[ego] R. P. 1667.

Jan Chryzostom z Gosławic Pasek, komornik ziemski rawski, marszałek Koła Rycerskiego.

Przed tym sejmikiem na kilka niedziel dali mi to byli to komornikowstwo[2716], ktorego lubom ja nie akceptował, ale to we mnie umartwili[2717] wojewoda z wiceinstygatorem koronnym, powiedając, że to accessus[2718] do wyższych honorow, ktore mi w wojewodztwie obiecowali z kontestacyą[2719] solenną, bylem tylko nie alienował[2720] się od nich, alterum[2721], że dla samego głosu na sejmiku, żeby się go prędzej doczekać, niżeli ci, co bez urzędu są[2722]. Bo oni mię chcieli bardzo dźwigać promotionibus[2723], takie swoje życzliwe przeciwko mnie opowiedając vota[2724], że »u nas urościesz do trzech najdalej lat«. Posyłali mię w poselstwie do krola, do arcybiskupa, do biskupa kujawskiego[2725], co zawsze było z dobrą reputacyą, i jużby mię byli ad altiora[2726] zażywali. Chciał mię tedy wojewoda żenić z Radoszowską, a Śladkowski zaś, chorąży natenczas rawski, potem kasztelan sochaczowski, gwałtem mię ciągnął do panny Śladkowskiej, dziedziczki i jedynaczki, ktora miała wieś, Bożą Wolą nazwaną, w ziemi sochaczowskiej bez najmniejszego długu, za ktorą wieś dał był ociec jej 70.000 w ten czas, kiedy czerwone złote były po złotych 6, talery po trzy[2727]. Obadwa tedy psowali mi do owych konkurencyi fantazyą. Śladkowski na tamtę powiedał, że matkę miała swowolną występnicę, żeby i sama taka consequenter[2728] nie była; wojewoda zaś na Śladkowską powiedał in haec verba[2729]: »Coż to, choć ma siedmdziesiąt tysięcy, kiedy sama panna ma niektore vitia, et praecipue[2730] zła, jako jaszczurka, i bez mała nie podpija, a tobie trzeba upatrywać (s), żeby była z dobremi obyczajami; żalby się Boże ciebie tam! Ale tak, jeżelić się Radoszowska nie podoba, jeszcze ja z tobą rozmaicie mogę, a żenić ci się z Śladkowską nie dam«. Jam tych rzeczy słuchał właśnie, jak kiedy owo na dwa chory muzyka gra: i ta pięknie, i ta pięknie; bardziej mi się jednak serce chwytało Śladkowski[ej], bo to tam o jej wiosce powiedali, że nie tylko pszenica, ale cybula w polu na kożdym zagonie, gdzie ją wsiejesz, urodzi się; a mnie też bardziej apetyt pociągał ad pinguem glaebam[2731], niżeli do gołych piniędzy. Już tedy mię obadwa z oka nie spuścili; jak mię tedy zach[w]ycili, musiałem i po trzech, i czterech niedzielach mięszkać u nich, jak mię ktory zachwycił. Jeżelim też do rodzicow przyjechał, to zaraz poseł [od tego], u ktorego dawniej byłem; publiczki[2732] żadnej beze mnie nie odprawili. Wojewoda wydawał corkę do klasztora w Warszawie do bernardynek: mnie zaciągnął, żebym ją oddawał ad votum in frequentia[2733] wielu ludzi godnych, jak to w Warszawie. Znowu wydawał drugą za Grzybowskiego, starościca warszawskiego: i tam ja musiał być. Po weselach, przenosinach prawie już mię miał za swego. Podczas Ostatkow zapustnych wydawał p. Jan Potrykowski pasierbicę swoję za pana Macieja Potrykowskiego w Glinniku[2734]. Pan młody, że mi był krewny, prosił mię, żebym mu drużbił. Pojechałem tedy na owo wesele, a o tem nie wiem, że ludzie mnie samemu wesele gotują, a to takim sposobem. Pan Śladkowski, teraźniejszy kasztelan ziemie sochaczowski[ej], nie mowiąc ze mną nic o tem, sprowadza do siebie na Ostatki pannę z matką i z ojczymem, panem Wilkowskim; mnie tylko simpliciter[2735] prosił, ażebym z nim zapust zakończył, o bytności panny i o swojej intencyej nic mi nie powiedając. Ja — prawd[a], żem się obiecał uczynić jego wolą — musiałem przyzwolić na to; myślę sobie, że zaś potym przeproszę Śladkowskiego o niedotrzymanie parolu. Pojechałem tedy z nimi[2736] do Osowa[2737], a stamtąd na wesele. Pan Śladkowski, o tym nic nie wiedząc, spodziewał się, że będę. Posyła umyślnie do Glinnika z listem, prosząc mię, żebym przyjechał, a po staremu nie pisze o swojej intencyej, że zaraz i chce accelerare[2738], z matką już postanowił, i ksiądz jest, co sine bannis[2739] miał dać szlub. Żadnym sposobem moi bracia Chociwscy nie dali słowa na to rzec, deklarując: »Choćbyś się na nas porywał[2740], to cię nie puściemy, bośmy ciebie bliżsi; ale jutro pojedziesz, a dzisiejszy też dzień daruj nam«. Nie mogło tedy być, tylko tak, bo i konie, i wszystko pochowano; a tu poseł za posłem bieży, że dzień zszedł. Samym wieczorem przyszedł list od samej paniej, Myszkowsk[ej] z domu, gdzie mi wypisuje samę rzecz szczerze i oznajmuje, że »mężowi na mię gniewno, gdyż taką miał intencyą, żeby cię [w] Wstępną śrzodę panem młodym nazywano, a teraz żałosny, że jego afektem gardzisz«. On list pierwej oni przejęli, odebrali, a obaczywszy białogłowski charakter, tym bardziej, żeby się dowiedzieć jakiej skrytości, odpieczętowali go, a przeczytawszy, rzecze Floryan Chociwski: »A już go też teraz nie utrzymamy, ba, po prostu i trzymać się nie godzi w takich rzeczach; zaledwie i sam z nim nie pojadę, bo to chodzi o przyjaźni konserwacyą«[2741]. Tak to u mnie fortuna była jakaś chwytliwa, gorąca, co się temu i ludzie dziwowali, a po staremu postanowienie nie mogło być ani lepsze, ani gorsze, jeno tak, jak P. Bog chciał. Nazajutrz, podziękowawszy wszystkim — już było po południu — skoczyłem ja tedy wielką ryścią, a czasem i na cwał, widząc, że wieczor. Nie ujechałem o poł mile, począł się kurzyć śnieg, a potym się zmierzchło. Przyjechaliśmy tedy, zsiądę z konia, aż już rybną wieczerzą noszą i już świta; drudzy goście spali i ojczym pannin, pan Wilkowski. Obaczą mię oboje[2742], gniewliwi. Powiedam ja, że »ta przyczyna, żeście mi w pierwszym liście nie wypisali szczerze, ostatni też list przejęto i nie oddano go, aż już, gdym wyjechał ze wsi«. Dopieroż trochę ochłodli, zaraz uznali, żem to nie uczynił na żadnę wzgardę; miałem też z sobą gębę i konceptu podostatkiem, ktorymi ich ukontentowałem, i mowię: »Moje zacne państwo, [dobro,] ktoreście mi mieli dziś wyświadczyć, przygodzi mi się i jutro; wszak to nie nowalia i [w] Wstępną śrzodę wesele, a zwłaszcza, kiedy mamy prałata nie skrupulata i biskupa się nie boi«. Już była poczęła przypadać na to pani kasztelanowa, ba, natenczas jeszcze chorążyna, ale sam[2743] deklarował, że to być nie może, ale już to musi być do maju. Jak ci odesłano do maju, to się rozchwiało po gaju; bo znać, że tego P. Bog nie chciał, jako zaś i sama dama wymowiła na pewnym weselu: »Lubo była Wola Boża, a przecie nie było wolej Bożej[2744]«. Skoro tedy przyszedł maj, pan Śladkowski był in functione[2745], posłem w Warszawie, matka też pannie umarła i tak się owa impreza zwlokła. Homo proponit, Deus disponit[2746].
Lubomirski potem umarł, hetman Potocki umarł[2747], komisya lwowska nastąpiła, a tym czasem, że owa impreza poszła w odwłokę, pan Jędrzej Remiszowski, mając za sobą Paskownę, siostrę moję stryjeczną, jako zwyczajnie swoj swemu, począł mi raić rodzoną swoję, Remiszowską z domu, Stanisława Remiszowskiego corkę, i namawiał mię, żeby jechać w Krakowskie, poznać się tantummodo[2748], a potym dopiero, jeżeli się będzie zdała ta okazya, dopiero o dalszych terminach consulere[2749]. Miałem to tedy na pamięci, a tym czasem skończyła się lwowska komisya[2750]. Namowił mię, żeśmy pojechali w Krakowskie. Pojechał pan Remiszowski do Olszowki[2751] pod Wodzisław[2752] do siostry swojej, ja zaś do wuja mego, pana Wojciecha Chociwskiego. Stamtąd, wziąwszy z sobą wuja i syna jego, umyśliłem sobie: »Nie damy za to nic, choć tej wdowie przypatrzemy się; wszak mam inszą okazyą gotową, jeżeli się ta nie będzie zdała, bo panny Śladkowski[ej] pewnie przede mną nicht nie weźmie«. Przyjechaliśmy tedy do Olszowki ipso die festi Beatissimae Mariae Virginis[2753], zażywszy nabożeństwa u obrazu cudownego N. Panny[2754]. Przyjechaliśmy tedy bez muzyki, żeby się to nie znaczyło, że w komendy[2755]; aleć uznawszy szczerą inklinacyą[2756] — i strona gospodarza poczęła się przymawiać o muzykę — posłałem dopiero do Wodzisławia; wnet ich przyprowadzono. Dopieroż w taniec. Pyta mię wuj: »Coż ci się podobała ta wdowa?« Odpowiedziałem: »Bardzo mi się jej serce chwyciło; gdyby można mowić z nią dziś i wyrozumieć, jakim mi jest przyjacielem?« Odpowie wuj: »Mowić z nią dziś nie jest moda, bo to pierwszy dzień; ale co o przyjaźń, już ja zrozumiał, żeć jest przyjacielem, bo ja białogłowę zaraz zrozumiem, kogo upodoba, choćby do niego i słowa nie mowiła. Możesz tu nie powątpi[e]wać w tej okazyej; jeżelić się samemu podoba, pewnie cię, widzę, nie minie. Jakoż i gardzić niemasz czym: białogłowa poczciwa, gospodyni dobra, w domu porządek i dostatek wszelki; te wioski[2757], co to trzyma, prawda jest, że to jest arenda[2758], ale ona ma piniądze i na Smogorzowie[2759] dożywocie. Luboć to tam uwięzili w rękach rodzonego dziecinnego stryja, u pana Jana Łąckiego, człowieka z głową niespokojną, aleć ja o ciebie się nie frasuję, będziesz umiał sobie z nim postąpić. Ponieważ ci tu P. Bog skłonił serce, jego to jest święta w tym wola, a ja jutro, da P. Bog, traktować o tem [będę]«. Po tych mowach poszedłem do tańca z nią, a przetańcowawszy, usiadłem też z nią zaraz obok. A już mi się przecie podobała była i że to z młodu bywała gładka, mnie się też i natenczas widziała młoda i nigdy bym nie rzekł, żeby miała te lata, czegom potym doszedł: w czterdziestu sześć za mnie szła, a ja supponebam[2760], że nie ma nad 30 lat. Druga racya cieszyła mię, żem widział coreczkę ostatnią, Marysię, we dwoch lat, i miałem nadzieję, że też jeszcze i dla mnie P. Bog da jakie chłopczysko; jakoż i byłoby było, gdyby była nie ludzka złość. Bo uczyniono jej (taka była fama[2761]), żeby więcej nie miała potomstwa; znajdowaliśmy w łożku rożne rzeczy i ja sam znalazłem sprochniałych sztuk kilka z trumny. W tym tylko z tej okazyej mojej własnej daję kożdemu admonicyą, kto będzie czytał to praeiudicatum[2762], że kto się z wdową ożeni, ante omnia[2763] starać się o to trzeba, żeby żadnej białej głowy, krewnej dziecinnej nie trzymać przy sobie, i owszem zaraz to z domu posażyć; a u nas tego pełno było i to nas też zdradziło. Ale temu dawszy pokoj, bo się to już raz na P. Boga spuściło, wracam się do owego z wdową komplementu. Mowię do niej te słowa: »Moja Mści Pani, damie w domu WM.MPaniej prezentuję się komplementem, ale tylko za rekwizycyą[2764] JMści Pana rodzonego WM.MPaniej wstąpiłem na czas krotki kłaniać WM.MPaniej. Aleć tak mi się tu upodobała pasza, żebym na jednę[2765] strawę przyjął służbę do God[2766], a za dobrym ukontentowaniem i w dalsze nie wymowiłbym się czasy. Jeżeliby na cokolwiek przygodziłaby (s) się usługa moja WM.MPaniej, sam się dobrowolnie z tą odzywam ochotą. Bo krwawemi Marsa nasyciwszy się zabawami, już też [na] potrzebniejszą ku starości radbym odmienił szarżą[2767], to jest, uczyć się ekonomiki przy dobrej jakiej gospodyniej, przystawszy za parobka, albo, jako tu zowią, poganiacza. WM. moja wielce Mścia Pani, jeżeli nie masz kompletu sług sobie potrzebnych, a ja w kompucie[2768] życzliwych zmieścić się mogę, jeżeli moję do swojej usługi gardzić będziesz ochotę, czyli akceptować, racz się rekoligować[2769]; o zasługach zaś w żadnę nie wchodzę kontrowersyą, aż wprzod od WM.MPaniej usłyszę, z jaką ta moja do przysługi WM.MPaniej opowiedziana ochota przyjęta będzie wdzięcznością«.
Odpowieda mi tedy tak: »Moj Mści Panie! Prawdać to, że tu u nas w tym kraju sług od God tylko przyjmują, a kto zaś po św. Janie[2770] służbę obejmuje, już ten zasług nie może wziąć zupełnych, tylko, co każe dyskrecya[2771]. Ale to ma się rozumieć o podlejszych tylko sługach. Poważniejszy zaś sługa kiedy przystaje, już się z nim nie jednamy do God, ale do tego czasu, o ktorym przystaje. Jednak ja z WM.MPanem w ten kontrakt nie chcę się wdawać, wiedząc, że WM.MPan, jako człowiek rycerski, wielkim nauczyłeś się żyć żołdem, ja zaś, uboga szlachcianka, mogłabym się nie zdobyć na taką zapłatę. Ale tak, rada bym ja wiedziała WM.MPana wolą, czymbyś się kontentował, a ja zaś obaczywszy, jeżeli temu wystarczyć będę mogła, deklaruję WM.MPanu i jutra nie czekając«.
Ja znowu mowię: »Moja Mścia Pani, wielka mię tu od WM.MPaniej potkała przymowka, ale nietylko mnie, ale i cały stan rycerski, kiedy WM.MPani mizerny żołd nasz, za ktory trzeba krwie i życia kożdej godziny nie żałować, to jest czterydzieści, a najwięcej sześdziesiąt złotych[2772], wielkim mianować raczysz żołdem. To Waszeć MMPani racz wiedzieć, że gdyby żołnierze z tego kontenci byli żołdu, kożdy i ja sam do zgrzybiałej starości pewnie bym go nie odstępował; ale ponieważ tamtę rzucam dla teraźniejszej szarżej, WM.MPaniej życzliwe ofiarując usługi, to znać, że pożądanego spodziewam się żołdu, o ktory z WM.MPanią w targ wchodzić nie chcę, ale puszczam się na respekt i tę, w ktorej nie powątpi[e]wam, dyskrecyą, czekając łaskawej od WM.MPaniej deklaracyej«.
Odpowie ona: »Moj Mści Panie, dyć to kożdy, ale i sam WM.MPan podobno tak czynisz, że kiedy sługę przyjmujesz, sam z nim wręcz mowisz i opowiedasz mu przyszłej jego usługi powinności i kondycye, żeby wiedział, jako panu służyć i jakiej się też za swoje usługi spodziewać wdzięczności. Więc tedy i mnie podobno to ujdzie, choć sama przez się rozmowię się w tym z WM.MPanem oraz i deklaruję, jeżeli WM.MPan tego afektu jest [to i dziś jeszcze]; jeżeli też dla większej powagi, to już do jutra«.
Na co ja znowu mowię tak: »Nie damską, ale kawalerską WM.MPaniej przyznać w tym muszę uwagę i rozsądek, kiedy WM.MPani tę obserwujesz rzetelność, ktorąż i moja zawsze rada widzi fantazya: żeby w kożdym terminie dobrze umyśloną prędkim słowem deklarować intencyą[2773]; a to druga, że wdzięczniejsza jest zawsze z ust pańskich niżeli przez kanclerzow[2774] awizacya[2775], ktorej ja, jakakolwiek mię potka, jako pożądanego od Boga wyglądam musztułuku[2776]. Jeżeli pocieszna, podziękuję; jeżeli przeciwna, za złe mieć nie będę, bo znać, że niebieska nie inaczej każe ordynacya[2777]«.
Mowi ona na to: »Zdobić to nikogo nie może, kto szczerą przyjaźń jawną oddaje niewdzięcznością. I ja musiałabym w tym mieć sumnienia skrupuł, gdybym widząc WM.MPana afekt szczery, nie miała go podobnym oddawać afektem. I jeżeli w tym jest dobrego sługi stateczna wola i umysł, znajdzie tu pana i miejsce; zasługi zaś, że są na dyskrecyej dane, dlategoż osobliwego mogą spodziewać się respektu«.
Dopiero ja podziękowałem. Wypisować, co się przy afektach mowiło, siłaby. A potym — miałem wyrostka Dzięgielowskiego, co grał na skrzypcach i śpiewał ładnie — kazałem mu zaśpiewać:

Niech komu nadzieja ściele
Rożnych fortun na myśl wiele:
Ja już będę tryumfował,
Kiedym szczęśliwie stargował.

Domyślili się, co się dzieje, po tej pieśni. Przyszedł do nas brat jej rodzony: »Wierę[2778], siostrzyczko, a godziło się to, nie radząc się nas? Ale dobrze i tak, chwała Bogu!« Owa się omawia, że tu nic niemasz, tylko że pieśń śpiewają taką, jaki ma w sobie tekst. A oni już wmawiają gwałtem, że »jużeś deklarowała«, piją za zdrowie vivat. Pierzcień jej obaczywszy u mnie na palcu, tymże bardziej potym tańcować, podpijać, jak to bywa. Już tedy bez wszelkiej ceremoniej poczęliśmy z sobą mowić de tempore[2779]; ona powiedziała: »Choćby i jutro, gdyby nie piątek«. Ja jednak, podziękowawszy za deklaracyą skutku prędkiego, mowię: »Moja Mścia Pani, ja mam rodzicow, bez ktorych błogosławieństwa odmieniać stanu nie mogę, bo takie mam od nich przykazanie. Z łaski WM.MPaniej dosyć mi się stało, kiedy mam słowo, ktorego, rozumiem, że mi WM.MPani dotrzymać raczysz; ja też pewnie takim nie myślę być niestatkiem, a w ostatku niech będzie to słowo na papirze. Ja za dwie niedzieli tę drogę objadę, wolą rodzicow uczyniwszy, krewnych też tu cokolwiek z sobą sprowadziwszy, będę kłaniał WM.MPaniej i o efekt[2780] danego słowa prosił«. — »Żadnym sposobem to[by] być nie mogło, ale zaraz żeby było, jeżeli ma co być«. Już tedy i pan brat Jędrzej accessit[2781] do tej rady, namawia, prosi, żeby nie odwłoczyć, obiecuje wielkie uczynności, zapisy. Jak mi tedy poczęli oboje głowę mozolić brat z siostrą: »Jeno koniecznie żeby to w niedzielę było, dalej nie odwłoczyć; pobłogosławią tobie rodzicy i potym, a jeszcze to ważniejsze, kiedy obojgu błogosławić będą«, już mi też i żal było owej kobiety, widząc jej wielki afekt, i mowię: »Życzysz WM.MPani, żeby tak było?« Odpowie: »Życzę, Bog widzi, bo ani wiem, czemu mi Bog do ciebie skłonił serce«. Dopiero deklarowałem: »Niechże tak będzie, jako jest wola Boska i wola wasza!« W niedzielę piszę list do pana sochaczowskiego[2782], prosząc na wesele, oraz i o muzykę; a tym czasem pojechaliśmy do kościoła do Mironic[2783]. Jak tam przyjechał moj Orłowski, przyjdzie [Śladkowski] do żony, ktora jeszcze leżała, powie jej to; kiedy się to porwie z łożka, wypadła do izby w koszuli, pyta: »Co to tam, Orłowski, robicie w Olszowce? Sen to ty jakiś powiedasz? Nie wierzę ja temu«. Powie Orłowski: »Nie sen, Mścia Pani, bo tam już do tego czasu, nie wiem, jeżeli do szlubu nie jechali«. — »Kiedy to tak, co prędzej pisz list[2784]!« »Biegaj do pana, proś, żeby się zatrzymał, aż my przyjedziemy; gdyby mi szyję stracić, to z tego nic nie będzie«. Pobieżał Orłowski, list wziąwszy. A tam rozruch: »Zaprzągaj! Ubieraj się!« Przybieży Orłowski; już nas zastał w kościele. Przeczytam list. Sama zaś kasztelanowa na końcu listu przypisała: »Przez miłość Boską proszę cię i zaklinam, zatrzymajże się z szlubem aż do mego przyjazdu; będzie to z twoim lepszym«. Oddałem ja [się] tedy Panu Bogu, prosząc: »Boże moj w Trojcy Świętej [jedyny], proszę Cię, Stworcę swojego: jeżeli jest z Twoją przenajświętszą wolą to przyszłe moje postanowienie, racz łaską Ducha swego przenajświętszego natchnąć serce moje, czy czekać, czy nie czekać«. Skończyła się msza; mowię tedy do żony swojej przyszłej: »Mścia Pani, coż to czynić: czekać czyli nie?« Rzecze: »Dla Boga, nie czekać, bo oni nam zatrudnią[2785] rzeczy«. Poszliśmy tedy do ołtarza, zagrano Veni Creator; wzięliśmy potym szlub. Idziemy już od ołtarza, aż tu walą się we drzwi jego[2786] kapela. »A my do usługi WM.MPana«. Ja rzekę: »Jużeście omięszkali do ołtarza, ale u stołu nagrodzicie to nam«.

Pojechaliśmy do domu z gościami, aż też dopiero jadą owi państwo; inwektywa na mnie, gniew, furyja: a że »tak miało być?« a że »takie słowo szlacheckie? Przynajmniej nas było poczekać z szlubem«. Im się omawiam, że już list przyszedł po szlubie i pierwszy, i teraźniejszy; darmo. »Czemuś do nas nie wstąpił, tu jadąc?« Gniew. Sam[2787] ci zaś przecie już nie uważał, a podpiwszy sobie, był wesoł, żonie też swojej mowił: »Już to temu dać pokoj! Znać, że to wola boska, niech mu Bog błogosławi«. Ale sama gniewała się, jeść nie chciała, przymawiała i w taniec nie poszła, aż nazajutrz; a my po staremu weseli byli. I tak się musiało stać, jako się Bogu podobało, nie jako ludziom; niech Jemu będzie wieczna cześć i chwała! Bo pewniebym był kontent z tego ożenienia, gdyby mi Pan Bog dał chłopca jednego z nią; ale i tego niemasz, i kłopoty wielkie ogarnęły mię dla jej dziecinnych[2788] interessow, o czym będzie niżej.
Zastałem tedy w Olszowce urodzaje srogie wszelkich zboż, ale coż, kiedy zbyteczna była taniość. Arenda ekspirowała[2789], trudno było zatrzymać gumna, korzec za nic, to się to tylko trwoniło zboże!
W tydzień po weselu jedzie pan Komorowski, podstarości nowomiejski[2790], po deklaracyą ostatnią do mojej paniej, a prawie już na wesele, i z przyjaciołmi stanął w Wodzisławiu. Aż mu faktor jego mowi: »Mści Panie, jeżeli Wść każesz mięsa kupić na obiad?«. Powiedział: »Nie każę, bo ja w Olszowce będę na obiad«. Żyd rzecze: »Bardziejbym ja życzył tu kazać jeść gotować, bo tam Wść nie będziesz wdzięcznym gościem«. — »Czemu?« — »Temu, że tam już teraz kto inszy gospodarzem, bo już to tydzień, jak za mąż poszła«. Dopiero się Komorowski za głowę [chwyta]; i tak ci tamci najadszy, przenocowawszy i nazajutrz się rozjechali. Potym zaś sobie poodsyłali owe symbola amicitiae[2791], pierzcienie; tylko jednej poduszki nie chciał oddać. Jakośmy się potym poznali, wińszował mi, »żeć się to dostało, co się mnie było podobało; ale też zato poduszki nie wrocę, kiedy się tobie ta głowa dostała, co na niej sypiała«. I był mi zawsze dobrym przyjacielem, ożenił się prędko potym; pojął wdowę, panią Brzezińską, ale tak złą kobietę, że się nieszczęśliwym nazywał i przysiągł księdzem zostać, jeżeliby go z nią Pan Bog rozłączył. I tak się stało, bo mu prędko umarła, a on został księdzem i umarł.
Był też potym pogrzeb krolowej Ludwiki w Krakowie[2792], na ktory pojechaliśmy z żoną i zaraz tam poczyniliśmy sobie dożywocie; zapisować mi chciała cum assistentia[2793] braci reformacyą[2794] swoję; alem ja tego nie chciał, mowiąc, że »ja sobie urobię substancyą, byle było na czym«. Dziwowali się ludzie temu bardzo, mowiąc, że to pierwszy przykład tych czasow, żeby kto wdowę biorąc, miał pogardzać jej largicyą[2795]. Drudzy to zaś chwalili. Z krewnymi wielu widziałem się w Krakowie podczas pogrzebu; ci wszyscy niekontenci byli z mego ożenienia z tej przyczyny, że to daleko od nich. Tegoż roku hetmani pomarli: Lubomirski i Potocki[2796]. Tegoż roku okazya była pod Podhajcami[2797], a po prostu wojsko nasze z Sobieskim hetmanem w obleżeniu[2798] było od Kozakow i Tatarow; aleć przecię P. Bog naszych eliberował[2799]. Stanęli potym obozem pod Otynią[2800], tam defensive[2801] tę przewlekli kampanią. Potem była komisya. Mnie na tym pierwszym wstępie panowie Krakowianie poczęli lekce ważyć, nazywając mię adweną[2802]. Dopiero tego w łeb, tego w nos, tego po plecach; i tak ci uczyniłem sobie pokoj, żeć mię przecię nie nazywali adweną.



Rok pański 1668

zacząłem tamże, w Olszowce — daj Boże szczęśliwie! — i o Miławczyce z Bieglowem[2803] skontraktowałem z panem Stanisławem Szembekiem, burgrabią krakowskiem, po 4 tysiące na rok, bo nam arenda w Olszowce ekspirowała. Zaraz tedy od Trzech Kroli wywoziliśmy tam zboża, a obujęliśmy — daj Boże, szczęśliwie! — od śrzodopościa[2804]. Alem trafił na lata bardzo tanie; arenda też wyciągniona bardzo, bo i piotruszkę i kapustę, nawet i jaje kokosze rachowano na intratę; dlatego musiało się stracić więcej, niż dwa tysiąca, a dwiem lecie tylko trzymał.
Wesele też tam sprawiłem pasierbicy mojej, pannie Jadwidze Łąckiej, za Samuela Dembowskiego, siostrzeńca mego, i mieszkali rok przy mnie. Dopiero potym dałem im in partem[2805] posagu. Puścił im rodzic moj Kamień[2806]; tamem ich osadził na pierwsze gospodarstwo, a rodzicow wziąłem na siebie.
Nastąpił potym sejm, na ktorym krol proposuit benevolam regni abdicationem[2807], bo mu ślepy konsyliarz ustawicznie gryzł głowę, prowadząc go quidem[2808] do uspokojenia życia [w] starości swojej, a w sercu mając to, żeby Francuza wprowadzić na krolestwo, na co już i sam krol pozwalał tacite[2809] i dlatego z krolestwa ustępował; ale Rzplta poczuwała się[2810] i starała, żeby z tego nic nie było. Wiedział ślepy arcybiskup, że stante abdicatione[2811] wszystkiego rządu w Polszcze dependencya[2812] od niego będzie; dlategoż urgebat abdicationem[2813] żeby tym snadniej swojej dopinał imprezy, będąc w Polszcze alter rex[2814]; a Pan Bog po staremu inaczej.
Perswadowały wszystkie stany krolowi, żeby tego nie czynił. Przekładali przed oczy indignitatem[2815], przekładali ojczyzny contumeliam[2816] taką, jakiej od żadnego jeszcze nie poniosła monarchy; przekładali exprobrationem[2817] narodow, ktore nam dotąd nie miały czym oka zarzucić, żebyśmy ktorego z krolow swoich mieli albo zabić albo wygnać z państwa, aleśmy kożdego cierpieli, jakiego nam Pan Bog dał, tak długo, aż go znowu sam wziął, choć też miewaliśmy niektorych do nieukontentowania. Kiedy już wszystkie życzliwe miejsca nie miały persuasiones[2818], wziął głos Ożga[2819], podkomorzy lwowski (ktorego ja blisko stałem i wszystko dobrze słyszałem). Począł ow starzec bielusieńki mowić zelose pro patria et maiestate[2820]: »Nie czyń, Miłościwy Krolu, tej konfuzyej i nam i sobie, naszej i swojej własnej ojczyźnie, ktora cię wychowała i na tym osadziła tronie. Z namiś się w tej urodził ojczyźnie, z namiś się uchował i lata przepędził, od nas wolnemi głosami wezwany, abyś nam panował. Nie odstępujże nas, etc.« Było wiele takich, co płakali, ale też i sam krol; a naostatek kiedy już żadne nie miały miejsca perswazye i prośby, rzecze tenże Ożga, jakby tak z afektem: »Nu, Miłościwy Krolu, ponieważ nie chcesz nam być krolem, bądźże nam bratem«. Potym zaś insze były żarty, śmiechy z owej jego niby przecię lekkomyślności, że się dał do tego przywieść. Rożni rożnie dyszkurowali, jako go będziemy nazywać? Nie krolewicz, bo już był krolem; ale niech będzie pan Snopkowski, ex ratione[2821], że to snopek miał za herb[2822].
Kazimierz po sejmie przyjechał do Krakowa, stał w kamienicy pod Krzysztofory[2823]; już począł żałować tego, co uczynił, ale pokazować tego nie chcąc, wesoł był i pił, tańcował. Potym wyjechał do Francyej; tam zrazu uznał ochotę, ale po elekcyej krola Michała, jak przyszła wiadomość, że nie tak rzeczy idą, jako sobie Francya obiecowała, zaraz też stary krol poszedł w lekką wagę, wygoda już nie taka, jak zrazu. Gryzł się mowiąc, że »mi to Polacy na złość uczynili, co obrali krolem chłopca mego«. Żałował, narzekał na tych, co go do tego przywiedli; wspominał mowy życzliwych konsyliarzow, a potem aprehensya, desperacya, już nie był tak wesołej fantazyej, jako przedtym; niedługo potym umarł[2824].
Atoż masz, Miłościwy Krolu, effectum[2825] niecnotliwych konsyliarzow, ktorzy nie twoje dobro, ale swoje prywatne upatrując interessa, do tego cię swojemi przyprowadzili radami. Poosadzałeś nimi krzesła, podawałeś im najwyższe subsellia[2826], poczyniłeś ich panami, takich ludzi, gdzie sumnienia niemasz, Boga w sercu — a gdzie Boga niemasz, tam darmo spodziewać się upamiętania, difficile est ex animo resipiscere[2827]. Poko zginę, poko nie zginę, poty swoich dopina interessow. Choć widzi, że grzeszy przeciwko Bogu i prawu, nic to; koloryzuje rzecz swoję, powieda, że to czyni dobrze, powieda, że to jest Reipublicae emolumentum[2828], powieda, że status[2829] tak każe. Ale stojcie, statystowie! Jako tam status caelestis terrenos status[2830] cenzuruje i sadzić będzie, obaczysz!
Ustały tedy według zwyczaju iudicia[2831] po całej Polszcze, zaczęły się kaptury[2832], ktore żałobę Rzpltej significant[2833]. Promotores abdicationis[2834] cieszą się, mając nadzieję, że już swojej dopną imprezy. Director monoculus[2835] już absolute[2836] tryumfuje; już koronie francuskiej i konkurentowi doskonałą i nieodmienną przez gazety czyni otuchę; widzi, że w rękach jego jest dyrekcya krolewska; pyszni się z tego, że z lichego plebana doczekał być viceregem[2837]; widzi, że ma po sobie wielu, ktorzy u tego, co i on, bywają żłobu; już, jakoby wszystkiego dokazał, tak się cieszy. A Pan Bog inaczej.



Rok pański 1669.

W Miławczycach mieszkając i Smogorzow trzymając, poczęli mię collaterales[2838] posponować[2839] pretendując[2840], że to a[d]vena[2841] z inszego wojewodztwa. Jedno znosiłem cierpliwie, nie mają[c] okazyej do resentymentu[2842], a bardziej czasując[2843] rzeczy i uważając, że to tak zwyczajnie bywa, gdy kto z inszego wojewodztwa wnidzie inter sympatriotas[2844], drugie też, kiedy się do resentymentu podała okazya, refutować non neglexi[2845].
Jednego czasu przyjechali do mnie krewni żony mojej z matki, pan Stanisław Szembek, burgra[b]ia krakowski, i pan Żelecki Franciszek; przyprowadzili z sobą jakiegoś też swego krewnego niejakiego, wielkiego pijaka. Byłem im rad, ale mi wielce gniewno było na owego Kardowskiego[2846], bo ustawicznie przymawiał Mazurom, jak się ślepo rodzą, jako ciemną gwiazdę mają et varia[2847]. Oni się tym srodze delektowali i przyświadczali mu też, chcąc mię skonfundować, i na to go umyślnie zaciągnęli. Przyniesiono na stoł głowkę cielęcą: powiedział na nię, że to mazowiecki papież. Obaczył ciasto, kładzione pod cielęciną żołto: powiedział, że to mazowieckie komunikanty. Zgoła, wielkie dawał okazye. Ja widząc, że to na mnie te przymowki, mowię mu: »Panie bracie, [nie] trzebaby ku nocy Mazurow wspominać, żeby się nie przyśnili, a do tego niemasz ich tu; ale jam jest mazowiecki samsiad[2848], muszę Wści za nich odpowiedać«. On po staremu persistit[2849]. Po wieczerzej poszedł w taniec Szembek; Żelecki mowi do mnie: »Podźwa mu służyć«. Odpowiem: »Dobrze«. Tańcujemy tedy; aż skoro już Wielkiego[2850] poczęli tańcować, a on, stojąc na trakcie, począł śpiewać:

Mazurowie nasi po jaglanej kaszy
Słone wąsy mają, w piwie je maczają

i tak owę piosnkę kilka razy powtarza, mnie też już gniewno się uczyniło. Wezmę owego Żeleckiego na ręce tak, jako dzieci noszą, bo chłopek był mały — rozumieli oni, że ja to czynię z kochania — i idę z nim, a pomijając Kardowskiego śpiewającego tę piosnkę, uderzę go w piersi Żeleckiem; padł w znak, srogi chłop jako dąb, dosiągł jakoś ławy głową, uderzył się w tył, zemdlał. Żelecki też, bom nim o drugiego ze wszystkiej siły uderzył, nie mogł wstać. Potym do szabel. Było ich kilka czeladzi w izbie, bo już drudzy po kątach pijani spali; wyparowałem[2851] ich z izby. Wrociłem się do Szembeka, przyłożę mu sztych do tłustego brzucha; zawoła: »Stoj, com ci winien?« A owi dwaj na ziemi leżą. Dopiero mowię: »Bodaj was zabito! Na coście przyjechali? — Żebyście mię konfundowali? Że to ja widzę, że mi przez tego pijaka cały dzień kurzycie pod nos, a ja cierpiałem; dłużej też znieść tego nie mogę«. Skoczyły kobiety: »Stoj! Stoj!«. Daliśmy sobie pokoj. Dopiero pana Żeleckiego podnosić z ziemie, pana Kardowskiego trzeźwić, wodki w nos lać, zęby rozdzierać, a potym i po cyrulika biegać, bo sobie łeb rozciąn o ławę. Poszedł tedy Szembek z Żeleckiem spać; jam sobie pił na fantazyą i czeladzi swojej dawać kazałem. A potym z pijanemi ich pacholarzami cuda robili, w nos im papier zapalili, wąsy im rożnemi rzeczami smarowali (bo to leżało, jak drwa, po sieniach i lada gdzie), i jakie się mogły wymyślić konfuzye, takie mieli. Poprzepraszalićmy się nazajutrz, ale potym, ile razy ze mną siedzieli, zawsze poważnie i w wielkiej modestyej[2852]. Wstydzili się zaś potym tego, bo się to rozgłosiło między samsiadami, ale nie wiedzieli, co z tym czynić, a mnie już lepiej szanowali.
Tam w Miławczycach mieszkając — arenda była wyciągniona[2853], lata tanie — straciłem na tej arendzie więcej, niż 2.000 złotych; z tegom tylko był tam kontent, żem liszek szczwał bardzo siła trojgiem chartow bez gończych psow, a woziłem po trzy, po 4 na dzień.
Nastąpiła potym elekcya krola. Wyszły od arcybiskupa innotescencye[2854] do wojewodztw, zagrzewając ordines Reipublicae[2855] do elekcyej prędkiej a życząc, żeby się ten akt per deputatos[2856] mogł odprawić. Aleć wojewodztwa słowa na to nie dały rzec, ale żeby wszystkim wsiadać na koń tak, jako na wojnę. Wiedzieli, co za ducha ma w sobie arcybiskup; wiedzieli, że on do śmierci praktyki francuskiej nie odstąpi; wiedzieli też i to, że wiele nowych do tej oblubienice gotuje się konkurentow, jako to: książę Longwil[2857], książę nejburskie[2858], książę lotaryńskie[2859]. Gromadzą się tedy wojewodztwa dobrym porządkiem kożde u siebie w domu, a potym ruszyły się ku Warszawie. Ja, żem się w Krakowskiem ożenił, jużem też tam z niemi był pod chorągwią krakowskiego powiatu, gdzie Pisarski Achacy[2860] rotmistrzował. Poszliśmy tedy pod Wysimierzyce[2861] i tam staliśmy więcej niżeli tydzień, potym pod Warszawą primis diebus Iunii[2862] stanęliśmy. Potym jako z rękawa wysypały się wojewodztwa, wojska wielkie, poczty pańskie, piechoty, zgoła, ludzi bardzo pięknych i wiele. Sam Radziwiłł Bogusław[2863] miał z sobą ludzi z ośm tysięcy, bardzo pięknych. W ten czas najpierwszy raz w Polszcze muzyka, ktorą zowią pruską, słyszana była, co na tych pomortach[2864] grają przed rajtaryą.
Opuścił tedy uszy arcybiskup, powątpi[e]wając w swojej intencyej, ale po staremu nie ustaje w dopinaniu i ma nadzieję.
Aleć jak się kołowanie zaczęło, rożni rożnie sądzą: ten będzie krolem, ten będzie, a o tym nikt nie wspomnie, ktorego sam Bog przejrzał. Ci, co posłali swoich posłow, starają się o to, mając nadzieję, że się według ich stanie intencyej, a ten[2865] nie spodziewa się niczego, wiedząc, że do tego żadnego nie było i niemasz podobieństwa. Francuskie subjekta, jako zhukane[2866], laborant[2867] skrycie, ale nejburskie i lotaryńskie jawn[i]e. O polskim zaś konkurencie i wzmianki żadnej niemasz. Tam dają, darują, syp[i]ą, leją, częstują, obiecują; ten nikomu nic nie daje, ani obiecuje, ani o to prosi, a przecię odnosi.
A kiedy już po kilku sesyach i po odebranej od posłow cudzoziemskich legacyej i po deklarowanej kożdego posla za swego pana dla Rzpltej uczynności, najbardziej nam przypadł do serca Lotaryńczyk ex ratione[2868], że to pan wojenny i młody, a jego też poseł w swojej powiedział perorze na końcu te słowa: »Quotquot sunt inimici vestri, cum omnibus in hac arena certabit«. Soluta sessio ad cras[2869].
Nazajutrz[2870] pozjeżdżali się do szopy. Okryły wojska pola; dopiero rożni rożnie dają sentencye, ten tego, ten zaś inszego chwaląc. Ozwie się jeden szlachcic z wojewodztwa łęczyckiego, ktorzy zaraz nad kołem stali na koniach: »Nie odzywajcie się, Kondeuszowie, bo tu będą kule koło łba latały«. Senator jeden odpowiedział mu coś crude[2871]. Kiedy to poczną ognia dawać: senatorowie z miejsc w nogi, między karety, pod krzesła; rozruch, tumult. Zaraz insze chorągwie skoczyły z drugą stronę piechotę potrącać, deptać; piechota w rozsypkę. Obstąpiono circumcirca[2872] koło. Kiedy to poczęto egzorty[2873] prawić: »Zdrajcy! wytniemy was, nie wypuściemy was stąd; darmo mięszacie Rzpltą; inszych senatorow constituemus[2874]; ex gremio[2875] sobie krola obierzemy, jakiego nam P. Bog poda do serca«. Tak ci skończyła się owa sessya tragicznym widowiskiem. Starczyzna przecię powyjmowali kożdy swoich; obrociły się chorągwie w pole, a panowie biskupowie, senatorowie, powyłazili z pod krzeseł, z pod karet, wpoł ledwie żywi, i pojechali do gospod, drudzy też, co w polu stali, do namiotow.
Nazajutrz sessya nie była, bo się panowie smarowali po utrząśnieniu i olejki, hiacynty pili po przestrachu. Wojewodztwa też w pole nie wychodziły, ale w obozie stały.
Posyłają wojewodztwa 16 Iunii[2876] do arcybiskupa, żeby wyjechał na sessyą i zagaił według prawa continuationem operis[2877]. Odpowiedział, że »nie wyjadę, bo nie jestem securus[2878] zdrowia, i insi panowie senatorowie nie wyjadą«. Posłano znowu, że już wojska zmykają się ku szopie[2879]. »Kto cnotliwy i senator i kto chce, niech z nami wyjedzie; obierzemy sobie pana. Kto nie wyjedzie, będziemy go mieli za zdrajcę ojczyzny i, jaka stąd będzie konsekwencya, niech się domyśli!« Stanęły tedy wojewodztwa jak o poł ćwierci mile od szopy. Już tedy senatorowie nie do szopy zjeżdżali się, ale do nas. Nasz kasztelan krakowski, Warszycki, i insi senatorowie przyjechali do nas. Dopieroż w radę de praeteritis[2880], co się komu ten podoba postępek. Pan[2881] krakowski rzecze: »Imię Jego święte, (bo to jego przysłowie), chwalę ja ten postępek; w tym się ma pokazać polska generositas[2882], że to krola powinna obierać wszystka nobilitas, non certus numerus personarum[2883]. Nie mam ja o to urazy, lubo mi kule świstały nad głową, bo wiem, że to u każdego szlachcica haeret in pectore[2884] ta malevolentia[2885] ludzi, ktora się już wszystkiemu światu ogłosiła, i owszem, jeżeli pożyję, na tym będę stał, aby sejmy odprawowały się na koniach, bo inaczej nie upilnują nam posłowie tych naszych wolności, których antecessorowie[2886] nasi krwawo nabyli«. Dawał przykłady dawne, że poko Polacy tak czynili, poty floruit[2887] złota wolność; i teraz trzeba się nam koniecznie ze snu porwać, odstąpiwszy też pro tempore[2888] wczasow domowych«. Przysyłają wtym do nas Wielgopolacy: »Co z tym mamy czynić, ponieważ o nas nie dbają panowie senatorowie?« Odpowiedzieliśmy i zaraz swoich posłaliśmy posłow, że »my mamy swoich senatorow, ruszamy się do szopy i będziemy o sobie radzić«. Ad locum electionis[2889] ruszyły się [wojewodztwa] i stanęły. O! kiedy się to z Warszawy karety wysypią, jedni ryścią, drudzy na cwał; do koła, co żywo (bo się spodziewali, że ich wojewodztwa prosić będą i nic bez nich nie zaczną), a potym i arcybiskup przyjechał, obaczywszy, że się nie kłaniają i przepraszać nie myślą za onegdajsze napsztykanie[2890].
Zasiedli tedy, już non tam numerose[2891], jako przedtym, bo kto bardzo tchorz, to ten uczynił się chorym, obawiając się takiego drugiego albo gorszego huczku; a drudzy też i prawdziwie w chorobę powpadali z przelęknienia, albo też brzuch tłusty utrząsnął się. O jednym powiedali, że padł przez dyszel, uciekając, ledwie szyje nie złamał i jego właśni hejducy ledwie go z ziemie podnieśli i na nogach postawili. Zasiadszy w kole, siedzą, jakoby z choroby powstali, nic nie mowiąc żaden do żadnego. Ozwie się ktoś tam z kupy: »Mści Panowie, nie na prożnowanieśmy tu przyjechali; milcząc a patrzając na siebie, nic tu nie sprawiemy. Ponieważ ksiądz J-oMść z Prażmowa funkcyej urzędowi swemu należytej nie czyni dosyć, więc prosimy J-oMści pana kasztelana krakowskiego, jako pierwszego in regno[2892] senatora, aby nam był dyrektorem; wszakże też to nie papieża obierają, możemy się obeść i bez księdza«. Dopiero się arcybiskup porwie: »A, moi Mści Panowie, pokom ja żyw, w tych wszystkich okazyach, quae sunt mei muneris[2893], ojczyźnie i kożdemu z WM. MPanow specialiter[2894] służyć non desinam[2895]. I teraz zaczynajmy szczęśliwie, aza Bog pobłogosławi, o co dnia dzisiejszego cum toto clero[2896] Jego świętego prosiłem Majestatu, żeby łaską Ducha świętego raczył nakłonić serca nas wszystkich, coby mogło być z Jego świętą chwałą a z dobrym ojczyzny naszej« et similia[2897]. »WM. MPanowie mianujcie, kto się z tak wielu zacnych podoba konkurentow, a ja, starszy brat i sługa WM. MPanow, do gotowego«. Brali insi głosy pro et contra[2898]; my też już zacinamy się rationibus[2899]: »Ja tego«. — »Ja też tego życzę«. — »Mnie się podoba ten«. — »Mnie też ten«. Racya tego taka, tu też taka.
To się agituje, a Wielgopolacy już krzyczą: »Vivat rex!« Skoczy od nas kilku, na kogo wołają; przynieśli nowinę, że na Lotaryńczyka. W łęczyckiem wojewodztwie znowu i w brzeskiem kujawskiem intulerunt[2900] to, że »nam nie trzeba bogatego pana, bo on będzie bogatym, zostawszy krolem polskim. Nie trzeba nam z inszemi kolligowanego monarchami, bo to jest periculum libertatis[2901]; ale nam trzeba virum fortem, virum bellicosum[2902]. Gdybyśmy byli mieli Czarnieckiego, pewnieby był usiadł na tronie; że go nam Bog wziął, obierzmy jego ucznia, obierzmy Polan[ow]skiego[2903]«. To się agituje, ja per curiositatem[2904] skoczyłem do Sandomirzanow, ktorzy najbliżej nas stali, aż tam trafiłem na tę materyą, że życzą sobie de sanguine gentis[2905] i mowią: »Niewieleby nam trzeba szukać krola, mamy go miedzy sobą. Wspomniawszy na cnotę i poczciwość i przeciwko ojczyźnie wielkie merita[2906] księcia ś. pamięci Hieremiego Wiśniowieckiego[2907], słusznaby rzecz zawdzięczyć to jego posteritati[2908]. Owo jest książę J-o Mość Michał[2909], czemuż go nie mamy mianować? Alboż nie z dawna wielkich książąt familiej? Alboż nie godzien korony?« A on siedzi między szlachtą pokorniusieńki, skurczył się, nic nie mowi. Skoczę ja znowu do swoich i powiedam: »Mści Panowie, już w kilku wojewodztwach zanosi się na Piasta«. Spyta mię pan krakowski: »A na ktoregoż?« Powiedam, że »na Polanowskiego, a tu na Wiśniowieckiego«. A tym czasem hukną w sandomirskiem: »Vivat Piast!«. Dębicki[2910], podkomorzy, ciska czapkę do gory, wrzeszczy na wszystek głos: »Vivat Piast! Vivat rex Michael!«[2911] A tu też nasi Krakowianie: »Vivat Piast!« Rozbieży się nas kilka między wojewodztwa insze z musztułukiem[2912], wołając: »Vivat Piast!« Łęczycanie i Kujawianie, rozumiejąc, że na ich Polanowskiego, poczęli zaraz też wołać; insze wojewodztwa toż. Wrocę się nazad do swoich, a tu go już biorą pod ręce, biorą go do koła. Starczyzna nasza krakowska negat, contradicit[2913] (bo od inszych piniędzy dużo nabrali i obietnice mieli wielkie), osobliwie Pisarski i Lipski[2914], mowiąc: »Dla Boga! co czyniemy? Czy nas szaleństwo ogarnęło? Stojmy! tak nie może to być«. Pan krakowski już od nas odstąpił, bo to jego był krewny; tam jest przy nominacie. Inszych senatorow idzie obviam[2915] wiele. Jedni powtarzają, drudzy też milczą. Rzecze do mnie Pisarski (bo też on mię przecię miał w powadze): »Mści panie Bracie, co w tym terminie rozumiesz?« Odpowiem: »To rozumiem, co mi Bog do serca podał: Vivat rex Michael!«[2916] Potym zaraz wyjadę z szerega, skoczę za Sendomirzanami; co żywo, za mną, że i chorążowie z chorągwiami musieli, a Pisarski, czapką tylko o łeb uderzywszy, pojechał na stronę.
Wprowadziliśmy go[2917] tedy do koła szczęśliwie. Tam dopiero gratulationes[2918], tam dopiero pociecha dobrych, a smutek złych.
Czynił ci arcybiskup te ceremonie, co do jego urzędu należały, jako to circa inaugurationem[2919] i w inszych gratiarum actionis[2920] po kościołach cyrkumstancyach, ale z jakim sercem, z jaką ochotą! Właśnie, kiedy owo wilka zaprzęgą do pługa i każą mu gwałtem orać. Co wybuchnęło potym in publicum[2921]; co z dobrym panem robili za dziwy, o tym się niżej napisze.
Nazajutrz zaraz był krol kilką milionow droższy; tak wiele mu nadano podarunkow, karet, cugow, obiciow, śreber i rożnych splendorow. Nawet sami posłowie tych książąt, ktorzy o koronę konkurowali, dawali mu podarunki. Dosyć na tym, że tak P. Bog ku niemu skłonił serca ludzkie, że to, kto co mogł mieć najspecyalniejszego, to mu niosł a oddawał: nietylko z koni pięknych, rumakow, ale i z rynsztunkow, kto miał choć parę pistoletow w heban oprawnych albo w słoniową kość.
Rozjechali się tedy do domu nobilitas[2922], już nie pod chorągwiami, ale sparsim[2923]. Ja też, u moich Rawianinow pobawiwszy, i pojechałem do domu.
Koronacya potym była w Krakowie dnia 29 września w wielkiej ludzi rożnych frekwencyej i sejm coronationis[2924] zaczął się zaraz, ale malo eventu[2925], rozerwany przez Olizara[2926], posła wojewodztwa kijowskiego, ktory proceder już to był z praktyki[2927].
Wojsko na ten czas stało pod Bochryniem[2928], ale żadnego z nieprzyjacielem nie uczynili eksperymentu.
Wyprawiono nihilominus[2929] po tym zerwanym sejmie ks. Andrzeja Olszowskiego[2930], biskupa chełmińskiego, do cesarza J-oMści, prosząc o siostrę[2931] jego w małżeństwo krolowi. Wszystko to otrzymał snadno, bo cesarz tego sobie życzył i sam się z tym odezwał.



Rok pański 1670

zacząłem w Miławczycach, alem się od śrzodopościa wyprowadził do Smogorzowa, bom był niekontent z tej dzierżawy.
Wesele krolewskie odprawiło się w Częstochowej[2932] w wielkiej frekwencyej naszych Polakow; ale Niemcy dosyć błazeńsko pokazali się i pannę młodą wyprawiono jak niecesarską corkę.
Ja też, w Smogorzowie mięszkając, najpierwszy raz puściłem się na flis. Będąc frycem, trzymałem się starszych szyprow, ktorzy mi grozili, że mię tam miano podgolić na mieszku, jako to fryca; aleć z łaski Bożej przedałem drożej od nich, 40 złotych wyżej, a to tym sposobem. Starosta ujski[2933], Piegłowski, i cześnik warszawski, Opacki[2934], pogniewali na się kupcow, ktorzy obesłali się, żeby na złość nie kupować, mnie zaś, com był w ich kolejej, zapłacili pszenicę po 150 złotych onym na złość. Kupił u mnie pan Jarlach, a oni aż prosili, żeby u nich kupiono; zapłacono im tedy po 110. I tak, co mnie grozili podgoleniem, to onych samych podgolono.



Rok pański 1671

zacząłem w Smogorzowie, alem się przeprowadził od śrzodopościa do Skrzypiowa[2935], dawszy na te dobra i na Zakrzow panu kasztelanowi bełzkiemu, Myszkowskiemu[2936], fl. 10.000, a Smogorzow puściłem na rok w arendę panu Trębickiemu, ktory przedtem Skrzypiow trzymał, bo się nie miał gdzie podzieć. W tymże roku zaraz pan Myszkowski spisał ze mną kontrakt [o] arendę Olszowki i Brześcia; ale że tych dobr nie mogł z rąk panow Chełmskich[2937] windykować[2938], i dlatego musiałem ich czekać w [S]krzypiowie lat sześć, lubom na nie wyliczył in deportationem[2939] rożnych długow z dobr ordynackich zł. 21.000; i com koło tych dobr zażył kłopotu i kosztu, niżej się o tym napisze.
W [S]krzypiowie dobrze mi się powodziło i byłem kontent z tej dzierżawy. I w tym roku chodziłem do Gdańska, przedałem panu Wandernemu, poczciwemu bardzo kupcowi.
W tym roku wojsko stało pod Trembowlą[2940]; pod Kalnikiem[2941] ordę bito mocno. A potym Trościaniecka[2942] okazya nastąpiła.
Dałem, znosząc długi ordynackie za afektacyą[2943] JMści pana Myszkowskiego J-oMści panu Szandorowskiemu[2944], rotmistrzowi, fl. 4.000, J-oMści paniej Miklaszowskiej fl. 3.000, książęciu J-oMści Ostrogskiemu Aleksandrowi[2945] 3.000, samemu[2946] J-oMści panu podkomorzemu bełzkiemu na wyprawę ludzi do obozu 3.000.
Sejmiki przedsejmowe były in Novembre[2947], a zaś sejm warszawski in Ianuario[2948].



Rok pański 1672.

Mięszkałem w [S]krzypiowie, bo moja żona nigdy nie chciała w Smogorzowie mięszkać ex ratione[2949], że to tam — powiedali — locus fatalis[2950], że panowie albo panie umi[e]rali. Przecięm ja tam jednak często przemięszkiwał, a P. Bog mię zachował, choć tam byłem panem 20 lat.
Wici na pospolite ruszenie wyszły. Turcy z wielką potęgą wyszli. Na Batohu[2951] wojsko nasze pod komendą pana Łużeckiego[2952], kasztelana podlaskiego. Ślepe oczko[2953] nie przestaje swoich fakcyi, chcąc drugiego krola z tronu, na ktorym go sam P. Bog posadził, deturbare[2954]. Zgoła wielkie i straszne inter viscera motus[2955].
W Rączkach[2956] w tym roku przypadła sukcesya na domy panow Łąckich, gdzie ja odebrałem per exdivisionem[2957] część dziecinną, drugą część kupiłem u panow konsukcesorow[2958] i puściłem te obiedwie części corce żony mojej, Jadwidze, ktora była za siostrzeńcem moim, Dembowskiem Samuelem. Puściłem im to z łaski, nie biorąc od nich z tego nic, lubom na to kosztu wiele łożył przez kilka lat, a co turbacyi, przejazdek, zwady, bitwy, pojedynkow, tego nie rachuję.
Smogorzow puściłem przez arendę na rok paniej Gołuchowskiej Wojciechowej, wdowie grzecznej; i tam poszła za mąż za pana Tomasza Olszamowskiego.
Wyjechałem z domu do obozu, stanąłem pod Kosiną[2959], gdzie się wojewodztwo krakowskie gromadziło; stamtąd poszliśmy pod Gołąb[2960] i tam krol przyszedł do obozu i wszystkie wojewodztwa skupiły się.
A Turcy już byli wzięli Kamieniec[2961], ale verius dicam[2962], nie wzięli, ale go sobie kupili u zdrajcow ojczyzny naszej i wszystko Podole i Ukrainę zawojowali, szable nie dobywając. Lipkowie[2963] albo raczej Czeremisi, Tatarowie litewscy, nasi wychowańcy, z Kryczyńskiem[2964], wodzem swoim, zdradzili nas i do Turkow wszyscy poszli.
Po wzięciu Kamieńca puścili Tatarowie zagony głęboko, aleć się im nie poszczęściło z łaski Bożej, kiedy wojsko nasze na imię krola pobożnego wszędzie ich potężnie biło; pod Niemirowem[2965], pod Komarnem[2966], pod Kałuszą[2967] naginęło tego jako psow, a w lassach, po błotach najwięcej tego nabili chłopi. My zaś i z krolem stojąc pod Gołębiem, trudno było dalej progredi[2968] i łączyć się z wojskiem kwarcianym, bośmy mu nie ufali, widząc, jakie conspirationes[2969] zachodzą contra coronatum caput[2970], żeby byli radzi krola wydali na sztych nieprzyjacielowi. W ten czas, kiedy orda brali [jassyr] koło Komarna, posłano na podjazd komenderowanych z pospolitego ruszenia, ludzi wybierając i na koniach dobrych. Rozdzielono nas na dwie watahy. Dano nad jedną watahą komendę Kalinowskiemu[2971], nad drugą zaś mnie. Poszliśmy dwiema szlakami nocą. Ja tedy, wiedząc dobrze tryb podjazdowy, poszedłem tedy na Bełżyce[2972] wszystko manowcami a lassami. Nie zdało się to panom pospolitakom; poczęli narzekać, że to nie bitym gościńcem, że to czasem koń usterknął[2973] się na pniaku, czasem gałązka przez gębę zacięna. Nadedniem stanąłem pod Bełżycami w brzegu lassa, i żeby koniom trochę odpocząć, tak w rękach trzymając, paśliśmy konie. Jak świtać poczęło, rzekę: »Mści Panowie, trzeba się wywiedzieć, co się dzieje w mieście, jeżelibyśmy tu kogo nie napadli po swoich plecach, bo psy słychać szczekające, a ludzi nic; zatym podjechać trzeba w kilku koni, a nam dawać znać albo też, jeżeliby was postrzeżono, to ich wywabić w pole, żebyśmy zagonionych mogli obskoczyć i dostać języka«. Z ochoty nie porywa się nikt; gniewno mi okrutnie i mowię: »Także się to będziemy słuchać, Mści Panowie? Jak pojdziemy dalej? Nic tu wprawdzie po moim starczyństwie, kiedy taka będzie oboedientia[2974]; pojadęż ja sam, a wy przynajmniej bądźcie pogotowiu, jeżelibym wam tu przyprowadził gości«. Potrwożyło się to wielce, bo taka była fama[2975], że Tatarowie już są koło Bełżyc; jakoż i byli koło południa wczorajszego, ale coś niewiele. Rzecze Chociwski: »Jadę ja z Wścią«; Sieklicki: »I ja«. Bo to jakoby moi byli: jeden brat, drugi wielki przyjaciel. Stroński młody rzecze: »Kiedy Wść sam jedziesz, to i ja jadę, ale z kim inszym nie pojadę«. Pojechaliśmy tedy. Przyjedziemy pod miasto — nic nie słychać; wjedziemy w miasto — nic; tylko znowu psi się podrażnili, co już byli trochę umilkli. Do domow, szukać ludzi — i człowieka niemasz; co żywo, w lassach. Wyjechaliśmy znowu z miasta, stanęliśmy między folwarkami cicho; już też oświtło, aż chłop wyjrzał z [s]todoły przez poszycie[2976], snopka podniosszy. Do stodoły owej, wołać go, szukać; żadnym sposobem znaleźć go nie mogli, bo pełna stodoła zboża. Aż dopiero pocznę wołać: »Chłopie! a toż ty swojej zguby pragniesz i co się kryjesz przed Tatarami, od chrześcijanow zginiesz; bo mnie tu nic więcej nie trzeba, tylko wypytać się, co się dzieje, bom ja od krola, a tu nie mogę w całym miasteczku znaleźć człowieka, i ty się nie pokażesz, chocieśmy cię już widzieli; atoż nie możemy się inaczej nad tobą zemścić, tylko cię tu zapalemy«. Aż dopiero chłop: »Mści Panie, już wylezę«. Wylazł tedy. Pytamy: »Byli tu Tatarowie?« — »Byli wczora w południe; gonili chłopow dwoch, ale im uciekli w las. Oni też zaraz stanęli w brzegu, ale jednego chłopa postrzelili z łuku po plecach, kiedy już wpadał w las. Znowu zaś przed samym wieczorem widzieliśmy ze trzydzieści konnych, ale nie wiem, kto to byli, bo zdaleka«.
Posłałem ja tedy po owych swoich ludzi; przyszli tedy, w radę; a tymczasem po snopie zboża koniom położono. Jedni mowią: »Iść dalej«; drudzy: »Nie iść, wrocić się: pogubisz nas. Dość na tym, cośmy tu dotarli; nie wodź nas dalej«. Przecięż praevalui[2977], żeśmy poszli. Idziemy milę i drugą; już tu vestigia[2978] tatarskie, co to niektore rzeczy upuści, zgubi, niektore też i rzuca, kiedy mu się co lepszego trafi. Tchorz ich oblatuje; ja jednak cieszę, że to ludzie, uciekając, upuszczali, nie tata[rski podjazd][2979]. Wtym szlachcic wyjechał do nas z lassa i ten dopiero prawi, że »tu, milę tylko pojechawszy, nabierzemy Tatarow, co chciemy, bo się włoczą po wsiach, nietrudno będzie o języka. Jam wczora między niemi jeździł, a nie śmieli się na mnie porwać; tak są obciążoni i konie mają pomordowane. Sam was poprowadzę ścieżkami, chrostami«. Po tych jego powieściach chwyciło się mnie tego serce bardzo i mowię: »Nu, Mści Panowie, teraz nam trzeba pokazać, że nas Bog i natura formavit[2980] ludźmi, nie grzybami; będziemy mieli nad inszych, kiedy się z tym popiszemy krolowi, że przyprowadziemy języka. Sam to Bog podaje nam tę okazyą, tak snadną do nabycia dobrej reputacyej; pokażmy się, żeśmy ludzie«. O, Boże! kiedy to okrzyk na mnie: »Albo my to kwarciani?[2981] Albo my to Wołosza[2982], albo ludzie służebni? Mamy my wojsko kwarciane, ktoremu płaciemy, żeby się za nas biło. Nie posłano tu nas dla języka, tylko dla wiadomości, ktorą już wziąwszy, nie pojdziemy stąd dalej. Mam ja żonę, mam ja dzieci; nie będę się tak szarzał[2983], jak się komu podoba, bom nie powinien«. Perswaduję, jak mogę, że »to i my ludzie, jako i kwarciani; nie bądźmy hierozolimską, ale polską szlachtą; pamiętajmy na Boga i ojczyznę; wstydźmy się słońca tego, ktore nam świeci, gdy się ludzi nie wstydziemy«. Surdis fabula narratur[2984]; swoje oni prowadzą, że »nie powinniśmy, nie pojdziemy«. Pytam: »Kiedyście z domu wyjeżdżali, qua intentione[2985] wyjeżdżaliście: czy jak na wojnę, czy jak na wesele?« Żadnym sposobem nie wyperswadowałem. Uczyniwszy votum[2986] i wymowiwszy: »Poko żyw będę, nigdy się już takiej komendy nie podejmę i wolałbym paść świnie, niżeli z pospolitego ruszenia komenderowanych prowadzić na podjazd«, wrociliśmy się tedy nazad z owej wojny. Miałem wyrostka Leśniewicza, co mi konia powodował[2987], a frant był wielki; i mowię mu: »Miły bracie, każ od siebie konia wziąć inszemu, a ty znajdzi sposob, żebyś nam jaką uczynił trwogę«. Pojechałże ow i uczynić deklarował, et interim[2988] powiedziałem niektorym konfidentom, że »tu wnet będziemy mieli trwogę, tylko nic nie mowcie; doświadczemy tu się wnet dobrych pachołkow«. Przyjeżdżamy już wieczorem przed wioskę, aż ow wyrostek zapalił kopę konopi, ułożonych w ogrodzie, jak to zwyczajnie w jesieni układają opodal od chałup. Kiedy to huknie, dopieroż cale rozumieli, że to Tatarowie; uczynił się szelest po wsi, hałas. Ja mowię: »Mści Panowie, do nich!« A Mści Panowie od nich, każdy w swoję drogę, co żywo. Na mnie wołają: »Mści Panie komendancie, lepiej uchodzić, bo i nas zgubisz, i wojsko zawiedziesz[2989] i krola, kiedy na sobie przyprowadziemy nieprzyjaciela«. Ja po staremu mowię: »Ej, nie wytrwam: skoczę pod ogień, dowiem się, co się dzieje«. Owi też już conscii[2990] tego terminu mowią: »Jedźmy, skoczmy; dyć nas całkiem nie połkną«. Skoczyliśmy tedy pod wieś, a IchMść w drogę. Powrociem nazad — niemasz nikogo; ponajdowaliśmy tylko, co po[o]dbiegali: sakiew z sucharami a z wędzonkami, z serem, opończy, kańczugow[2991] i inszych drobiazgow. Między inszymi rzeczami cynowa ładownica została na rzemiennym pasie a w skorę powleczona, pełna gorzałki zacnej, ze dwa garca w niej; to się tak za nię wstydzili, że się nikt do niej przyznać nie chciał, choć ją [pokazowaliśmy], na wysokiej tyce uwiązawszy. Tak tedy myślę sobie, powrociwszy, i do drugich mowię: »Niedobrześmy uczynili: kiedy tamci tchorzowie przybieżą i potrwożą wojsko!« Jaki taki: »Prawda, prawda; coż z tym czynić?« — »Posłać trzeba takiego, co by wszystkich wyminął i tam, jeśliby ktory tchorz co powiedział, żeby świadczył, aby mu nie powierzono«. Rzecze pan Adam Sieklicki: »Niech jedzie moj Wilczopolski. Z koniem mi służy; przykażę mu, żeby go nie żałował«. W lot tedy stało się tak. Daliśmy mu łyknąć owej gorzalice i mowię mu: »Nie żałujcież, panie, konia, bo to o wielką rzecz chodzi; strzeż Boże potrwożyć wojsko i krola dla naszych żartow: i twoja szyja byłaby w strachu (bo też to tam był z moim wyrostkiem jako wiadomy miejsc, bo Lublanin był szlachcic). Jeżelibyć koń miał zdechnąć [nie żałuj!]«. On jakoś nieochotnie podejmuje się, bojąc się o konia, jako chudy pachołek. Dopieroż ja rzekę: »Wsiadajże na mego, a swego oddaj pod mego czeladnika«. Tak się stało. Podoganiał ich, powymijał i owszem bardziej, doganiając, postraszył, powiedając: »Oto i ja już nie na swoim koniu siedzę, bom go stracił i musiałem na cudzego wsiadać«. Skoro już wszystkich wyminął, jechał sobie powolej z pr[z]odownikami; dopiero, kiedy już wydrapali się z lassow, tylko polami jechać było potrzeba, perswadował, żeby się gdzie na paszej zabawili, »gdyż tam nasi panowie są na odwodzie; gdyby im ciężko było, jużby ich tu za nami widać było«. Owi też, uważając, żeby to ich wielka była sromota, gdyby bez komendanta i z inszej kompaniej powrocili, zatrzymali się już w mili tylko od obozu, ba i [tyle] nie było. Nadrapawszy się po owych lassach, na łbie nautykawszy, i do tygodnia drugi nie mogł przyść do siebie, oliwę pijąc i boki smarując. My zaś na owym koczowisku zanocowaliśmy, mieliśmy się dobrze i sami, i konie. Jak świtać poczęło, ruszyliśmy się za nimi powolej człapią[2992], zbierając po szlaku czapki, kańczugi et varia[2993]. Wyjeżdżamy z lassa, aż też oni, obaczywszy, biorą się do koni i wsiadają. Mowię do nich, przyjechawszy: »A, Mści Panowie, trzeba się wstydzić Boga i ludzi; upuściliśmy dla nieposłuszeństwa okazyą taką, żebyśmy byli i językow nabrali, i dobrą otrzymali sławę; ato było kilkanaście Tatarow, a pouciekali nam, że nie miał kto wioski obskoczyć; nas było mało, sprawa nocna, nie mogliśmy temu sami sufficere[2994], a przecię, gdyby kilkaset ludzi było, pewnieby był żaden nie uszedł«. Nie wierzyli zrazu, mowiąc, że »to tak nami łudzisz«. Ale jak obaczyli szkapę, co go wziął pana pachołek w krzakach, co też to od niego ktoś uciekł, uwierzyli dopiero; bo też podobny był do bachmatka[2995] i łączek[2996] na niem goły, skorką tylko powleczony na kształt mody tatarskiej. Dopiero ucieszyli się, poczęli prosić, żeby nie powiedać, żeśmy Tatarow nie widzieli, »boby ta wszystka wina i sromota na nas przyszła«. Staliśmy na tym traktacie z godzinę w polu, relegowawszy czeladź na stronę, ktorych potym informowano, żeby też powiedzieli, że nie widzieli Tatarow. Dopieroć obiecałem im to z wielkim ich ukontentowaniem, że nie będę powiedał, mowiąc, że »wy Pana Boga nie obrażacie nieprawdą, powiedając, żeście Tatarow nie widzieli; ale uważajcie, jaka to jest infamia i obelga narodu, kiedyśmy ludzie bez serca: po sejmikach, po kołach generalnych siła mowiemy, hałassy robiemy, a kiedy przyjdzie do czego, to nie umiemy nic«. Wymawiałem ja to jednak w kożdym posiedzeniu, chwaląc ich quidem[2997]: »Toto komiliton[2998] moj! Odprawowaliśmy z sobą podjazdy, bywaliśmy w okazyach, stawaliśmy tak i owak«. Kto wie termin[2999], to się tylko śmieje.
Zabieramy się potym ku obozowi, aż też Kalinowski z [s]woją partyą idzie. Złączyliśmy się tedy. Pyta, jak mi się powodziło. Powiem, że wolałbym świnie paść przez ten czas, poko się podjazd nie powroci, niżeli nad takiemi ludźmi mieć komendę. On też conformiter[3000] powieda, i tak przez całą drogę, pokośmy nie weszli w majdan, o tym był dyskurs, stroną sobie jadąc.
Powrociwszy do obozu, kazano nam iść do krola z relacyą. Nie chciałem ja iść, czyniąc się chorym, ale Kalinowski przyszedł do mnie. »Podź Wść, bo będą rozumieć, że to Wści ta praca zdebilitował[a][3001]«. Ja mowię: »Nie chce mi się i wstyd mię tam pość i nie mam co powiedać, bo niemasz co, łgać też nie umiem«. Rzecze Kalinowski: »A toż ja będę relacyą czynił, byleś i Wść był ze mną, jako komendant drugiej dywizyej podjazdowej«. Poszedłem tedy z nim do namiotow krolewskich, zastaliśmy tam rożnych senatorow, panow. Czyni tedy Kalinowski relacyą, prawi jak na mękach, koloryzuje, powieda na ostatku, żeśmy się dusznie[3002] starali o języka, ale dostać żadną miarą nie mogli, bo już były zaciekłe[3003] czambuły[3004] do kosza[3005] poschodziły. A on z [s]woją dywizyą i w poł tej drogi nie dotarł, gdzie ja, i szlaku tatarskiego nie powąchał, bo go także nie słuchali.
Jak on skończył, aż mowi pisarz polny, Czarniecki Stefan, do mnie: »A Wść na inszym szlaku byłeś z [s]wemi ludźmi?« Powiem: »Tak jest«. — »Więc trzeba osobną relacyą uczynić [z] swojej przysługi«. Rzekli insi senatorowie: »I bardzo trzeba«. Dopiero ja mowię: »Powinność to jest nasza poddańska exsequi mandata[3006] Waszej Krolewskiej Mści, Pana mego Miłościwego, protunc[3007] wielkiego wodza i szafarza krwie naszej, ktorą że ochotnie kożdy z wiernych poddanych in aleam fortunae[3008] nieść i łożyć powinien, o tym się sądzę; quo animo[3009] zaś i z jaką gotowością in praesenti termino[3010] należytą za dostojeństwo majestatu WKMści, Pana mego Miłościwego, kto ofiarował victimam, non indago[3011]. Moje i komilitonow moich actiones[3012], choćby najlepsze, chwalić non expedit[3013]; gani[ć] zaś, jeśli nikczemne, crudele[3014]. Tych rzeczy, ktore się ponderować[3015] mogą in statera iudicii[3016], ani ganić ani chwalić; mało po tym, ponieważ eventus acta probat[3017]. Nie wiem, czy złe oko, żeśmy dotarszy szlako[w] nieprzyjacielskich, widząc ognie i tumany, pewnym językiem nie mogli się przysłużyć WKMści, Panu memu Miłościwemu. Relacyej J-oMści pana łowczego podlaskiego, MM pana i brata, taki jest [sens]: »Volui, sed non potui[3018]«. Ja zaś, mam–li dwojako Pana Boga obrazić: i lenistwem, i nieprawdą, wolę się przyznać verius dicendo: Potui, sed nolui[3019]; wielkiego zażywszy słow monarchy, veni, vidi, sed non vici[3020]. In posterum[3021] jeżeliby się Waszej KMści, Panu memu Młciwemu, na podobną imprezę moja zejść będzie mogła usługa, wolę hanc suscipere provinciam[3022] z piętnastą ludzi służebnych, oboedientiam[3023] obserwujących, niżeli ze stem i drugiem panow, swoimi sentymentami rzeczy wojenne dyrygujących. O to upraszam pokornie Majestatu Waszej KMści, Pana mego Młciwego«. Spojrzą po sobie, poczną się okrutnie śmiać. Rzecze Potocki Szczęsny[3024], wojewoda si[e]radzki, do krola: »Jeszczem nie widział tak prawdziwej pochwały«. Odpowie Czarniecki, starosta kaniowski, pisarz polny: »Nie dziwować się; nauczył się bo w dobrym porządku wojować«.
Rozgłosiło się tedy, gniewali się. Stary Misiowski[3025] mowił przed niektorymi: »Nie uroście u nas w wojewodztwie pan Pasek za taką braci naszych dyfamacyą[3026]. Jam też zaś mowił e contra[3027], że »oni sami na taką zarobili infamią i zawsze im na oczy wyrzucać będę«. Przysłał ci zaś był potym pan Sobieski, hetman i marszałek koronny, kilku Tatarow; ale i na tego fremebat popularitas[3028], że go to fama[3029] uczyniła drugim po arcybiskupie malkontentem. Poczęto zaraz traktować konfederacyą, albo raczej praktykować[3030], żeby się sprzysiąc unanimi voto[3031] krola do garła nie odstępować, bo miał wielką popularitatem[3032] i u wszystkich stanow miłość. Z tej racyej invehebant[3033] na wszystkich bardzo malkontentow. Ruszyliśmy się tedy pod Lublin i tam zaraz stanąwszy, mowili de modo consultationis[3034]: »Jako to chrzcić: czy sejmem koronnym[3035], czy konwokacyą, czy kołem generalnym?« Conclusum[3036] tedy, że nie może być konwokacya, bo ta per certum numerum personarum[3037] odprawuje się; nie sejm, bo ten per nuntios terrestres[3038], a tu tota Respublica[3039] i kożdy sobie jest posłem, ale musi być koło generalne, ponieważ Rzplta in armis exsistit[3040]. Obraliśmy tedy marszałkiem Stefana Czarnieckiego, pisarza polnego, starostę kaniowskiego, człowieka tantae activitatis[3041], ktory tak umiał rzeczy akkomodować[3042], żeby wszystko przyprowadzić ad eum finem, per quem[3043] nie byłaby damnificatio Reipublicae[3044]. Sam to znać Bog ordynował serca ludzkie, żeby obrać tego, ktoryby nietylko na przednie, ale i na ostatnie miał wzgląd koła[3045]; bo gdyby był kto inszy z tych, co sobie tego życzyli, dostąpił pomienionej dyrekcyej, infallibiliter[3046] zamięszaliby byli Rzeczpospolitą tak jako nigdy bardziej. Bo jedni zelabant pro parte coronati capitis, jej laesionem[3047] zakładając pro basi et angulari lapide[3048] i radząc, żeby się tego upomnieć i przy tym stawać in gradu absoluto[3049]; drudzy zaś uważali praeiudicata antecedentia[3050], że to trafiały się podobne okazye, do jednej tylko osoby regulujące się[3051], a czego w ojczyźnie narobiły, do jakiego przyprowadziły krwie rozlania! Uważali, że to wielkie za sobą pociągnąć musi krwie rozlanie, zamięszanie, a Bog wie, jeżeli nie ostatnią zgubę nie tylko tego jednego krolestwa, ktore jest antemurale Christianitatis[3052], ale i wszystkich inszych monarchii chrześcijańskich, a znać, że to sama wola boska militabat pro nobis[3053], bo się nam wszystkie rzeczy klejeły. Tamci zaś cholerycy[3054] pragnęli miecza i krwie rozlania, wołali pretendując[3055], że nie może być dobrze w Polszcze, poko perversa capita[3056] (ktore i z dobrym panem nie dadzą nam spokojnie zażyć swobod naszych) nie wezmą swego karania.
Tak tedy stanął szczęśliwie elektem na marszałkostwo Czarniecki[3057]; zaraz przytym conclusum[3058], żeby kołowanie[3059] odprawiało się [przez deputatow] z powiatow, a to propter meliorem ordinem[3060], żeby sami tylko deputaci z marszałkiem zasiadając na sessyach, traktowali celeriorem cursum consultationum publicarum[3061], żeby głosami czasu nie zabierać i prędszą w kożdej materyej nomine[3062] powiatu swego dać deklaracyą, non praeclusa jednak via[3063] przymowienia się kożdemu szlachcicowi, choć nie deputat, uprosiwszy sobie głos u marszałka do materyej, o ktorej powinien był wprzod mieć dobrą od deputata swego informacyą. Poobierano tedy w partykularnych kołach deputatow po dwoch z kożdego powiatu, gdzie też i mnie z powiatu lelowskiego kazali IchMść sobie służyć, i stanąłem deputatem z panem Wojciechem Giebułtowskim. Zasiadaliśmy tedy w polu przed namiotami krolewskimi, koło wielkie założywszy, a koło nas arbitrow[3064] konnych zawsze kilka i kilkanaście czasem tysięcy, jednych trzeźwich, drugich pijanych. Zagaił marszałek facundissima oratione[3065]. Nastąpiły gratulationes[3066] od krola, od senatu, apprecando felicem eventum[3067]. Kożdemu marszałek odpowiedział in forma amplissima[3068]. Proponowano tedy materias consultationis[3069], ale specialiter[3070] punkta kardynalne, to jest, defensionis patriae[3071] i należytej potędze tureckiej resystencyej[3072], a drugi custodiae corporis[3073] krola pana et securitatis ab impetitione et insidiis malecontentorum[3074]. Od czego najpierwej począć, petit consilium[3075] marszałek od koła. Poczęli zabierać głosy, wywodząc, że utrumque necessarium[3076], ale cura salutis[3077] J-o KMści, Pana naszego Młgo, ma być w tym u nas predykamencie[3078], żeby ante omnia[3079] był obmyślony Majestatowi zaszczyt, a potym o inszych consulere[3080] materyach. Taką miał miłość ten pan, że wszyscy unanimi voce[3081] na to się zgadzali, żeby zaraz w obozie zaciągnąć i zostawić do boku jego piętnaście tysięcy wojska i pospolite ruszenie omni necessitate[3082] za pierwszemi zaraz wiciami[3083], aby w pole wychodziło, libere[3084] deklarowali; i nie wzięła ta materya więcej czasu nad 3 godziny. De methodo[3085] jednak contribuendi[3086] na tę wyprawę zgodzić się nie mogli po kołach partykularnych kilka dni, bo niektorzy chcieli przez pobory[3087], drudzy przez podymne[3088] etc. A że nierychło na owę zebrało[b]y się wyprawę, gdyby czekać wybrania owych podatkow, tedy i w tym nie mniejsza poddanych przeciwko panu pokazała się miłość, że, kto miał leżące po depozytach piniądze w domu, dobrowolnie z swoją odzywali się ochotą: »Ja wojewodztwu memu pożyczę 50 tysięcy.« — »Ja 60.« — »Ja 10.« — »Ja 15.« — »Ja 20.« etc. I tak wnet sumy było i nadto. Samiż tedy swoich sum poborcami byli, sami je za asygnacyami rotmistrzom wydawali; ktorych rotmistrzow wojewodztwa sobie obierały. Drudzy też, co byli bliżsi, zaraz do obozu posprowadzali piniądze i tak w lot zaszczyt[3089] panu obmyślony. Co wszystko sprawiła miłość prawdziwa poddanych przeciwko krolowi, ktoremu właśnie trzeba było zaszczytu, bo już wojsku tamtemu, pod hetmanami będącemu, nie konfidował. Z [s]trony zaś resystencyej[3090] potędze tureckiej ta była konsyderacya[3091], że to, cokolwiek my teraz czyniemy dla krola, hoc bonum[3092] jest publiciter bonum[3093], bo kiedy krola będziemy mieli mocnego, nie tak się o niego oburzą[3094] te zawzięte impety. Obmyślili tedy obronę. Dopiero wkroczono w materyą, żeby sądzić tych, ktorzy niewinnie[3095] consurgunt[3096] przeciwko panu, i wydać im mandat[3097]. Mowią insi, perswadują, osobliwie marszałek, że »to podczas strasznej wojny nietylkoby [non] irritare crabrones[3098], ale i owszem zamilczyć swojej krzywdy; Krol J–oMść, jako Pan Miłościwy, non urget[3099] tego propter bonum pacis[3100]; jeżeliby się kto taki znajdował, będzie na to czas, uspokoiwszy, da Pan Bog, wojnę tak straszną turecką«. O, po staremu darmo; o, po staremu: »Sądzić!« Co ktorego ex magnatibus[3101] wspomną, to nie rzeką, tylko: »Zdrajca, katowskiego godny miecza, etc. Długoż ci zdrajcy swymi będą nas inkwietować[3102] przewrotnościami? Zły im był krol Kazimierz; nie przestali go tentować[3103], aż go do wiecznej infamiej[3104] przyprowadzili. Dał nam Bog teraźniejszego ojca, nie pana; już się im i ten nie podoba. Trzeba się nam otrząsnąć tym rektorom[3105], co to nami tak się bardzo opiekują, bo inaczej nigdy nie będziemy mieli uspokojenia«. To to tu się w kole traktuje. Tu deputat deputatowi odpowieda rationaliter[3106]; a tu od owych cyrkumstantow[3107] z leda słowa stanie się huczek, o leda słowko trzaskanie szablami, obuchami kiwają, do pistoletow się porywają; to zaś deputaci wstają z miejsc swoich ujmować, kożdy swego (bo taka była ordynacya, żeby kożdy, kto przyjechał lub przyszedł do koła, non capiat[3108] miejsca, tylko za swoimi deputatami). A tu wre, jak w garku; to leda materyjka, choć lekka, zabrała czasu godzinę i drugą. Bywało tego często nawet i po partykularnych kołach, ktore się ante sessionem[3109] pod chorągwiami odprawiały, nie bywało bez wielkich tumultow; dosyć na tym, szkoda było nietylko co wymowić, ale i mruknąć przeciwko krolowi: tak był chwycił ludzi wszystkich za serca, bo mowili, że »to krol nasz, krew nasza, os de ossibus[3110]; dawnośmy się cieszyli krolem swego narodu«. Niewielkie rzeczy rzekł pisarz ziemie bielskiej w kole generalnem, tylko to, kiedy starosta śrzedzki[3111] zelose[3112] mowił przeciwko malkontentom, a na ostatku probował[3113] pismem, [że] »wyciąć to trzeba«, ten pisarz ziemski bielski, człowiek biały jak gołąb, żołnierz quidem[3114] wielki, poseł na kożdym sejmie z Podlasza, to tylko wyrzekł: »Pane starosto, ne zderżysz!« (bo tak był deputatem, jako i starosta). O Boże! kiedy to wstanie tumult: »Jako, pogański synu! Ne zderżyt? Ale my zderżymo; nie odstąpiemy się, choćby jeden na drugim upadł. Podobnoś to i ty ich duch; weź, bij, podajcie go nam sam[3115] za koło, poślemy głowę w podarunku panu Sobieskiemu«. Już go poczęli siekać. Skoczył dziad jako sarn pod marszałka. Marszałek woła: »Piechoty, piechoty!« Tu piechoty zaraz 600 za marszałkiem stoi, muszkiety im w rękach drżą. Oficyerowie mowią: »Jak my się tu porywać mamy?« Skoczyli biskupi, skoczyli senatorowie, ledwie ujęto. My też w kole ścisnęliśmy się tak, żeby się do niego nie przedarli, bo go nam koniecznie napi[e]rali się wywlec z koła i rozsiekać. Ci też, o ktorych było to rozumienie, że są eiusdem spiritus[3116] (bo panowie malkontenci byli protunc[3117] niektorzy u koła generalnego), kiedy się tumult zaczął, pouciekali do namiotow, nie ufając swojej sprawiedliwości; osobliwie rotmistrze niektorzy nasi krakowscy.
Kilka razy się tedy zanosiło na rozlanie krwie i po staremu przyszło, bo w kilka dni potym stało się spectaculum[3118] tragiczne, kiedy niejaki Firlej Broniowski[3119], przyjechawszy do koła pijany, stanął najpierwej na koniu za nami, to jest za deputatami wojewodztwa krakowskiego; począł wołać, krzyczeć, wrywać się w głosy. Ja rozumiejąc, że ktory podgorzanin — aż kolegowie moi mowią: »Nie [z] naszego to wojewodztwa człowiek« — potym jak wziął coraz to bardziej wrzeszczeć, ja mu mowię: »Panie bracie, nie potrzebujemy tu tywona[3120]. Jest to tu miejsce wojewodztwa krakowskiego; albo Wść spokojnie stoj, albo ustąp!« Osunął się[3121] na mnie, począł fukać: »Wolno mi stanąć, gdzie się podoba«. Porwą się tedy kolegowie moi, rzeką mu, że »nie wolno; albo nie wiesz ordynacyej, że kożdy za deputatami swego wojewodztwa stać powinien? Ustąpże, bodej cię zabito! Albo się wstydzisz za swoje wojewodztwo?« Nasi też konni, co między nimi stał, rzeką: »Ustąp Wść, bracie, do swego wojewodztwa!« i wypchnęli go. Przejechał na drugą stronę, znowu tam począł hałassować. A wiedzieli na niego, że też i on malkontent — i mowi mu tam ktoś: »Ej, panie bracie, ostrożnie, żebyś Wść na co złego nie zarobił«. A on tem bardziej; potym rzekł co[ś] przeciwko krolowi. Do szabel na niego. Począł uciekać między szałasy wojewodztwa bełzkiego; i stamtąd go wygnali. Dopiero w polu rozsiekalić go okrutnie. My tu w kole nie wiemy, co się tam stało, a oni go wleką do koła i wołają tam: »Ustępujcie!« Przywlekli go tedy dwaj pacholcy w turkusowej barwie za nogi o jednym bucie; rzucili go w śrzodku koła, mowiąc: »Atoż macie pierwszego malkontenta; tak i drugim będzie!« Jakoś tak się stał żal na sercu i okropność, patrząc na owego rozsiekańca, Ci zaś, co się poczuwali być malkontentami, wpoł obumarli od strachu, kiedy leżał jako bydlę jakie zarznięte, w swojej krwi. Tak ci, posiedziawszy z poł godziny, limitował[3122] sessyą marszałek; rozeszliśmy się.
Napadły potem jesienne słoty, śniegi, mrozy tak, że drugi swego konia nie poznał, rano wstawszy, kiedy go śnieg przywiał. Jużeśmy tedy miewali sessye w namiotach dla owej niepogody. Szlachta się poczęli rozjeżdżać do domow, deputaci tylko z marszałkiem musieliśmy kawęczyć do końca. Przed dokończeniem koła o mało nie zabito Zamojskiego[3123], kasztelana, takim sposobem, jako i Broniowskiego. Jeden szlachcic zadał mu, »żeś ty mowił o krolu tak: »Podobniejszy on mydło z krobką[3124] po Zamościu nosić, niżeli krolować«. O włosek nie rozsiekano, a on klęczał, przysięgał, że nie mowił, ręce złożył. Prosił za nim marszałek: »Dla Boga, Mści Panowie, dosyć już tej krwi(s)!« Krol przysłał: »Choćby i to i co większego mowił, odpuszczam i proszę za nim«. Dalić pokoj. Skończyliśmy koło generalne 10 Novembris[3125]; ktorego acta popodpisowaliśmy wszyscy deputaci, krolaśmy pożegnali. Marszałek miał mowę nomine omnium[3126] bardzo wyborną elokwencyą[3127], ktorej elokwencyej niewiele ludzi do niego wiedziało; dopiero tem marszałkostwem rozsławił się, że jest wielki orator[3128]. Porozjeżdżaliśmy się tedy szczęśliwie.
Przyjechawszy do domu 16 Novembris[3129], trafiłem na żałobę po matce mojej kochanej, która [w] wigilią śś. Szymona-Judy[3130] Panu Bogu ducha oddała. Utinam in sancta pace requiescat![3131]. Pochowaliśmy ją w stopnickim kościele u ojcow reformatów.



Rok pański 1673

zacząłem — daj, Panie Boże szczęście! — w [S]krzypiowie. Odebrałem Smogorzow [z] arendy roczniej od paniej Olszamowskiej, ktora tam poszła za mąż.
Sejm warszawski nastąpił, podczas ktorego arcybiskup Prażmowski snem śmiertelnym zawarł oko, bo nimiał, tylko jedno; ale siła widziało i siła złego robiło. Umarł w Jazdowie[3132], a przecię z aprehensyej, że nie mogł francuskich interesow dopiąć. Po nim prymasem został książę Czartoryjskie[3133], zacny wielce pan i świątobliwości wielkiej senator.
Na tę zimę Turcy nie schodzili z pola, ale okopali się pod Chocimem i stali obozem. Nasi panowie hetmani, mając wojsko porządne, litewskie i koronne — wyprawa też była dymowa[3134] z wojewodztw, chorągwie pancerne bardzo dobre — chcieli im dać pole. Turcy w pole wyniść nie chcieli, że już Tatarowie poszli byli od nich. Nasi tedy inaudito exemplo[3135] rezolwowali się[3136] do nich szturmować[3137]; poszli tedy pod okopy, obstąpili oboz circumcirca[3138], piechoty, podsadziwszy się, rozwalili wały w kilku miejscach nemine reclamante[3139]; bo i razu z armaty nie strzelono, choć mieli dział tak wiele. Pan Bog podobno zaszlepił był poganow i serce odjął, że tak modeste[3140] przyjmowali naszych, do siebie dobywających się, właśnie kiedy owo gość jaki przychodzi, nie nieprzyjaciel. Stali tylko na koniach watahami wielkiemi w okopach, aż do nich powchodziły nasze chorągwie owymi dziurami, w wałach poczynionymi; dopiero tam w okopach uderzyli na naszych, ale nie mogli długo wytrzymać; zaraz poczęli uciekać do mostu, ktory mieli na Dniestrze, ku Kamieńcowi. Tam ich dopiero nasi cięni. Więc, że tłumem wielkim nacisnęli się na most, złamał się most; dopieroż tonąc jednych wycięto, drudzy potonęli, inszych nagnano na skałę i tam pospadali także na łeb i z końmi. Zdobycz nasi wielką wzięli w rzędach, w śrebrach, w namiotach bogatych, w sepetach[3141], zaś owe specyały wyborne, co mogłby drugi sepet na sto tysięcy rachować, one szable bogate, one janczarki[3142]. Naprowadzono do Polski wielbłądow siła tak, że go dostał i za podjezdka[3143]. Ale też to jeden syn osobliwie ucieszył ojca zdobyczą. A był to ten syn jego rotmistrzem dymowskiem[3144], miał wielbłądow kilka zdobycznych. Przyjeżdżając pod dom, chciał się też ojcu pokazać na powitaniu tureckiem strojem: ustroił się w ubior wszystek turecki [i] zawoj, wsiadł na wielbłąda; kazawszy czeladzi zatrzymać się na wsi, pojechał przodem do dwora. Ociec staruszek idzie przez podworze z laską do jakiegoś gospodarstwa, a owo straszy[d]ło wjeżdża we wrota. Starzec okrutnie uciekać począł, żegnając się. Syn widząc, że się ociec zaląkł, pobieży też za nim, wołając: »Stoj, Dobrodzieju: ja to, syn twoj!« Ociec tym bardziej w nogi. Potym rozchorował się z przelęknienia i niezadługo potym umarł.
Nasiało się tedy po wszystkiej Polszcze rzeczy tureckich, owych haftowanych rzeczy ślicznych, koni pięknych, łubiow[3145] bogatych i inszych rożnych specyałow. Cudowną to Bog dał narodowi naszemu wiktoryą, a najbardziej z tej okazyej cudowną, że się i bronić zapomnieli; nawet kiedy wprzod brano obozy wołoskie i multańskie[3146], nie przyszli ich Turcy bronić, a potym i sami się nie bronili, chyba w ten czas dopiero, kiedy ich wyparto z obozu. Podostawało się i naszym: Pisarski[3147], starosta wolbromski, rotmistrz, z swoim porucznikiem zginął, także i Żelecki[3148], starosta bydgowski, i insi. To wojsko primo vere[3149] miało pość pode Lwow, a wziąwszy go, dalej w Polskę. Jużeśmy się prosili i przyjąć chcieli poddaństwo, bośmy nie mieli, qui manum opponat[3150]. Prosiliśmy, żeby nas tak zostawił, jako Wołochow i Multanow, ażeby nam wiary nie psował. »Nie mogło to być, że Wołosza i Multani dobrowolnie się poddali, a wyście zawojowani«. Prawda, że to jeszcze posłow z tym nie posyłano, ale przez hana krymskiego już to poczęto było traktować. Zgoła, strach był wielki, trwoga wielka, aż P. Bog to inaczej wnet obrocił, dawszy tę wiktoryą chocimską. Bo zaraz Turcy spuścili nos, zgubiwszy to wojsko, ktore mieli za najlepsze; zaraz pozwolili na pokoj i ukontentowali się samym Podolem, co byli na całe krolestwo gębę rozdarli i mowili podolskiej szlachcie, że »wy nie możecie u nas uprosić takiej wolności, jaką mają Wołochowie, boście wy swowolni; ale was dyzarmujemy[3151] i będziemy was tak tylko do robot zażywać«. Aż Pan Bog inaczej, nie dając swym świątnicom i nam też upadać.
Ta wiktorya stanęła na imię krola pobożnego, Michała, ktory po niej zaraz umarł[3152]. Rożni rożnie uważali, jakoby miała być jakaś suspicio veneni[3153] w cyrance, ktorą on rad bardzo jadał. Nie posądzam, ale to tylko piszę, o czym też ludzie gadali.



Rok pański 1674

zacząłem — daj Boże szczęście! — w [S]krzypiowie. Interregnum[3154] było, sądy kapturowe. Przejeżdżałem się często do Radomia[3155] z [s]trony Rączek. Elekcyą nowego krola złożono pod Warszawą in Maio[3156], ale już nie tak wielkiem zgromadzeniem, jako Michałowska. I tam po staremu było wielo konkurencyej, a po staremu nam Pan Bog dał Piasta, os de ossibus nostris[3157], Jana Sobieskiego, hetmana i marszałka wielkiego koronnego, ktory elektem dnia 19 maja, inauguratus[3158] dnia 21 eiusdem[3159], nam dziś szczęśliwie panujący, ktory utinam diutissime regnet pro gloria Dei et utilitate Reipublicae Christianae[3160], żeby Bog jego plemię rozkrzewił, jako niegdy Abrahamowe, i żeby korona z głowy posteritatis[3161] jego nie schodziła, jako w austryackiej familiej, tego wszyscy życzymy.
Nie była jednak koronacya, aż w trzecim roku, bo nastąpiły wojny wielkie od Turkow, Tatarow i Kozakow, ktorzy się poddali Turczynowi, inwitując[3162] go na wojnę przeciwko nam i chcąc nas przez ich potencyą zniszczyć. Ale sami zdrajcy imię swoje tym bardziej zniszczyli i ostatek potęgi swojej zgubili, o czym się niżej napisze.
Żałując Turcy przeszłoroczniej ludzi straty, snadno bardzo dali się namowić Kozakom na wojnę do Polski i przyjąć ich w protekcyą. Wyszły wojska wielkie; został Chmielnicki młody w Stambule zastawnikiem. Jużto impreza na nas była iunctis viribus[3163], aleć ich Pan Bog pomięszał, że się z sobą powadzili i bili, a nam dali pokoj. Turcy pobrali miasta szturmem: Ładyżyn[3164], Humań[3165] i insze. Po wszystkich prawda miastach, ale osobliwie w Humaniu, stało się tak wielkie krwie rozlanie, że tam więcej niż dwakroć sto tysięcy kozactwa zginęło; ale i Turkow w szturmie naginęło bardzo wiele. Tak tedy, co się na naszę krew grozili, swojej się dowolej napili.



Rok pański 1675.

Jakom osiadł w [S]krzypiowie, nie robiłem nic, tylkom sprawiał obłoczyny, profesye, bo trzy [pasierbice] za mnie, czwarta jeszcze [za nieboszczyka] zostały bernardynkami: Maryanna, Aleksandra, Barbara i druga Maryanna, najmłodsza. Te panny nie z żadnego przymuszenia albo z jakiej potrzeby zostały zakonnicami (bo dziewki były i urodziwe i z posagami), ale z [s]amej Boskiej wokacyej[3166]. Koszt jednak na to wielki łożyłem, bo to nierowno więcej kosztuje, niżeli za mąż dając pannę. Kto tego nieświadom, jabym powiedział, co to za koszt; i po staremu nie dosyć, że już wyprawę dasz i postanowisz, ale musisz zawsze dawać do klasztora.
Do Gdańska też chodziłem i w tym roku; przedałem panu Wilhelm[owi] Braonowi.
Turcy z ordami wielkiemi wpadli i poplądrowali, popalili koło Wiśniowca[3167], Podhajec, Zbaraża i wiele szkod narobili. Elekt nasz, jako mogł, tak się im oganiał zdrajcom.



Rok pański 1676.

W Skrzypiowie i tego roku mieszkałem. Do Krakowa przywieziono krola ciało Michała; przywieziono też i Kazimierza ze Francyej choć z nami nie chciał życia swego kończyć, a po staremu po śmierci do nas przyjechał. Miły krolu, to widzisz, że to przecię dulcis locus patriae[3168]; wzgardziłeś dobrowolnie ojczyzną, ktora cię wychowała i dotrzymowała zawsze miłości i wiary, a kości twoje pragnęły, żeby się do niej powrociły i w niej sprochniały! Wielkiej tedy nowaliej doczekał się Krakow, trzech razem krolow polskich inter moenia[3169] przyjmować, dwoch simul et semel[3170] na jednym katafalku, trzeciego widzieć na majestacie. Bo nasz elekt Ioannes Tertius[3171], ognawszy in parte[3172] ojczyzny ściany od nieprzyjacioł koronnych i widząc, że też już deklarowaną zasłużył od Rzpltej koronę, wjeżdża do Krakowa dnia 29 stycznia, z wielkiem aplauzem i radością przyjęty. Nawet i ci, co przeciwko tej elekcyej mowili, uznali taką serc swoich transfiguracyą[3173], że się wszyscy z jego cieszyli panowania, widząc, że pan rozumny, dobry, wojenny, pracowity i szczęśliwy; nie było tedy malkontentow tak, jako za Michała, co sam P. Bog ordynował.
Był tedy pogrzeb obudwu razem krolow na zamku krakowskim dnia 31 stycznia; obudwu trumny, pole siebie stojące, na jednym wozie wieziono, obudwu na jednym katafalku wedle siebie postawiono, ceremonie spolne odprawiano. Krol Jan Trzeci wszystkim ceremoniom assystował devotissime[3174]. Jednak nie w jednym ich grobie chowano, Kazimirza w kaplicy Zygmunta[3175], ojca jego, Michała zaś w kącie, po prawej ręce w kościoł wchodząc, w kaplicy, nie wiem, ktorego krola.
Po ceremoniach pogrzebowych dnia trzeciego, to jest 2-da Februarii[3176], w dzień Najświętszej Panny Gromnicznej, była koronacya krola J-oMści, Jana Trzeciego, ktory quam felicissime, diutissime regnet[3177] na chwałę Majestatu boskiego i obronę Rzpltej chrześcijańskiej! Quarta Februarii[3178] zaczął się sejm coronationis[3179], przez ktory, ledwie nie przez wszystek, musiałem się bawić w Krakowie, mając sprawę z Niemcami o wiolencye, poczynione w Smogorzowie. Otrzymałem poenam colli[3180] na Chrzanowskim[3181], kapitanie, i Demeku, poruczniku; w kajdankach chodzili.
Wakanse porozdawano: buławę wielką książęciu Dymitrowi Wiśniowieckiemu[3182], małą zaś Jabłonowskiemu[3183], pieczęć małą biskupowi warmińskiemu[3184], laskę mniejszą Sieniawskiemu[3185].
Pod Wojniłowem[3186] była potrzeba z ordą; potym oboz pod Żurawnem[3187] od Turkow i ordy w obleżeniu[3188], aż nasi radzi nieradzi musieli straktować[3189] z nieprzyjacielem. Stanęły tedy traktaty z Turkami: pozwolono im Podole i Ukrainę. Aleć to traktaty niedługowieczne z nieprzyjacielem takim, ktory zawsze chciwy apetyt ma na pożarcie ubogiej ojczyzny naszej.



Rok pański 1677.

Daj, Panie Boże, szczęśliwie! — obująłem Olszowkę i Brzeście per arendam[3190] na 7 lat takim sposobem. Kontrakt o te dobra spisałem i piniądze wyliczyłem przed sześcią lat. Pan Chełmski, oboźny koronny, nie chciał tego ustąpić protunc[3191] (lubo było pactum[3192] z bratem jego, Krzysztofem uczynione, że tak miało być), ale aż po wyściu lat, kontraktem wyrażonych. Skoro zaś lata wyszły, począł mi odpowiedać[3193], żeby mię był odstraszył od tego kontraktu. Ja tedy [układam się] z panem kasztelanem bełzkim[3194], odjeżdżającym na sejm do Warszawy, żeby on ordynował, aby mi dobra [oddano], jak dies exspirationis[3195] przyjdzie. Ordynuje tedy, odjeżdżając, żeby, jak czas przyjdzie, żona jego zajechała i mnie dobra oddała. Tak się stało; lubo wrota zamykano, upilnowaliśmy tak, że kiedy chłopow puszczano do młocki, skoczyło kilku konnych, przytrzymali wrot, ażeśmy powjeżdżali. Oddano mi tedy dobra i gromady[3196]. Ale dawszy temu pokoj, wracam się ad cursum anni[3197].
Z tego sejmu naznaczony posłem do Turek Gniński[3198], wojewoda chełmiński. Komisya odprawowała się w Sandomierzu[3199], oboz zaś stał pod Trembowlą dobrze bardzo i wygodnie, bo sobie żołnierze gospodarowali, siali, orali, łąki kosili[3200] i zimie taką wygodę mieli, jak w domu, i na bazarze[3201] taniej wszystko, niżeli po miastach, bo w obozie piwa i miody warzono i wozy tak szły na targi w majdan, jak przed laty do Kazimierza[3202]. Ordynacya tak[a] wojska bardzo dobra; gdyby tak zawsze, lepiejby, niżeli się po Polszcze włoczyć na stanowisko i z [s]tanowiska konie w niwecz obracać.
Do Gdańska tego roku odłożyłem[3203] 7 Iulii[3204]; stanąłem we Gdańsku 16 Augusti[3205].
Eodem anno[3206] rodzic moj kochany umarł 3-a Decembris devotissime[3207] i właśnie po chrześcijańsku, w wigilią św. Barbary, do ktorej on miał wielkie nabożeństwo. [Z] wielką pamięcią i dyspozycyą[3208] umi[e]rał, bo nie w gorączce, ale tak prawie usypiał. Pochowałem go w Krakowie u karmelitow na Piasku. Niech mu Bog da wieczne odpocznienie w krolestwie swoim!



Rok pański 1678

zacząłem — utinam feliciter[3209]! — w Olszowce. Potkała mię w tym roku szkoda niemała z tej okazyej. J-oMść pan bełzki[3210] prosił mię o zgodę z J-oMścią panem Czernem[3211], starostą parna[w]skim, o defalkę[3212] kozubowską[3213], gdzie pojechawszy, wziąłem z sobą suknie i futra, bo zaraz stamtąd miałem jechać na komendy[3214] pana Łąckiego Floryana, podstolego malborskiego, do Kiełczyny[3215], do panny Borowskiej. Gospodę tedy dano mi w karczmie. Karczma się zapaliła, a my we dworze byli. Zgorzały moje suknie, czy je ukradziono; najmniej na cztery tysiące szkody. To to tak przyjacielska usługa! Co też to te przyjacielskie usługi mnie w życiu kosztują, sam tylko Pan Bog wie. Tak tedy mowię, że ci przyjaciele, ktorym ty służysz w jakiej okazyej, prawda, że się oni za tę twoję usługę odsługować ofiarują, ale prędko tego zapomnią. Rzadko się kto obierze[3216], żeby do trzech lat pamiętał dobrodziejstwo; a kiedy ty potrzebujesz jego usługi, to on albo nie chce albo, choćby chciał, nie umie. I kiedy ludziom trzeba przyjaciela, to cię znajdą, a kiedy go zaś ty potrzebujesz, to go trzeba z świecą szukać. Bo są insi, co się nie aplikują[3217], choćby też i mogli; są insi, co im Pan Bog tego nie dał, żeby umieli zażyć nauki, lubo jej mają dosyć. I tak, choć ludzi jest gwałt, a o człowieka czasem trudno. Nos numerus sumus et fruges consumere nati[3218]. Bo też drugi grzyb obleży się w domu, już o niczym na świecie ani o publice nie myśli, ani o tym, żeby imię jego znano, ale tak tylko zanurzywszy się w domowe wczasy, na nic się nikomu nie przygodzi, jakoby też nie żył, nie uważając regulam vitae[3219], że to nie dla siebie tylko rodziemy się, jak owo mowią:

Kto przy mnie za łeb pójdzie, piniędzy pożyczy,
Poradzi, a gdy jechać, siła mil, nie liczy,
To mi prawy przyjaciel, takiego szanuję:
Tym czworgiem niech mi służy, ostatkiem daruję.

A znajdzie takich braci naszych, co w żadne[j] z tych okazyi nie użyjesz go, a kożdy szlachcic przynajmniej jednę z tych czterech [qualitates][3220] powinien mieć w sobie de necessitate[3221], a jeżeli ex his qualitatibus[3222] [żadnej] nie ma, to też, jak owo Mazurowie śpiewają:

Cztery dzieweczki
Za korzec sieczki.

Siłaby podobno i za dziesięć takich dać korzec sieczki, albo ich też tak drogo poprzedać, jak owo tam pisze historya o Żydach, że ich tam kiedyś w majdanie wojska rzymskiego 30 za piniądz przedawano.
Ale ex occasione[3223] tę uczyniwszy dygresyą[3224], wracam się do materyej, żem ten rok cały prawie strawił na usługach przyjacielskich, po ugodach, kondescencyach[3225], lokacyach[3226], kompromisach[3227], aktach weselnych, pogrzebowych.
W tym roku Turcy zrujnowali Międzyboż[3228], Niemirow[3229], Kalnik i innych wiele miast i wsi.



Rok pański 1679

zacząłem — daj Boże szczęście! — tamże w Olszowce. Ten rok z łaski Bożej spokojny był, ale bardzo nieurodzajny i nieplenny, a po staremu taniość wielka, na arendarzow[3230] źle; i powietrze było miejscami.
Tegoż roku najpierwszy sejm w Litwie odprawował się w Grodnie[3231]. Panowie Litwa to na nas wyswarzyli[3232], że musiała stanąć konstytucya, aby dwa sejmy odprawowały się po sobie w Koronie, a trzeci w Litwie, co jest bardzo molestum[3233] naszym tam jeździć, a już to jest perpetuitas[3234], kiedy wpadło in usum[3235].
Wojsko nasze tego roku, stojąc obozem pod Trembowlą lecie i zimie, nie żołnierzami, ale gospodarzami byli; bo tak ekonomikę traktowali, siejąc, orząc i wszystkiego dostatek mając, właśnie jako w domu. Żonek im tylko nie dostawało.



Rok pański 1680.

Zacząłem i ten rok — daj Boże szczęście! — w Olszowce. Zaraz na początku tego roku doczekaliśmy nowych rzeczy, bo zima, ktora już była gruntownie stanęła, zginęła i stało się tak ciepło, tak pogodno, że bydła poszły w pole; puściły się kwiatki i trawę ziemia wydawała, orano i siano. Jam przecięć długo deliberował się[3236] z siewem; ale widząc, że ludzie już w poł pozasiewali jarzyny, jam też dopiero począł siać. Kiedym jeździł w zapusty z ludźmi po komendach, po weselach, to takie były gorąca, że trudno było zażyć sukni futrzanej, tylko letniej, jako in Augusto[3237]. Już tedy zimy nie było nic, tylko deszczyki przechodziły. Owe tedy zboża, in Ianuario[3238] siane, wyrosły tak przed Wielkąnocą, że aż na nich bydła pasano, i tak tej zimy mało co bydło słomy zażyło, mając bardzo dobre pożywienie w polu.
Przysłał do mnie krol J-oMść pana Straszewskiego, sługę swego, z listami, prosząc solenniter[3239] o darowanie wydry, ktorą chowaną miałem, tak rozkoszną, że wolałbym był partem[3240] substancyej mojej dać, niżeli onę, com ją tak kochał. A najpierwej dowiedział się tam od kogoś o tej wydrze, że jest cum his et his qualitatibus[3241] wydra u jednego szlachcica w wojewodztwie krakowskiem, ale nie wiedziano, jako mię zowią, i nie wiedziano, do kogo owe prośby ordynować. Najpierwej tedy pan koniuszy koronny[3242] pisał do pana Bełchackiego, co potym został wicesregentem[3243] krakowskiem, żeby się dowiedział, u kogo się taka znajduje wydra i jako zowią. Więc, że to była wydra sławna na całe wojewodztwo krakowskie, a potym i na całą Polskę, dowiedział się pan Bełchacki i dał wiadomość, że u mnie jest. Dopieroż tedy krol ucieszył się nadzieją, mowiąc, że »mnie pan Pasek dawno znajomy; wiem, że mi jej nie odmowi«, i przysyła pana Straszewskiego z listem. Pisze oraz pan koniuszy koronny, pisze pan Piekarski Adryan, krewny moj, dworzanin krolewski, prosząc, żebym tego podarunku krolowi nie odmawiał, gdyż się to nagrodzi wszelką łaską i respektem krola J-oMści. Przeczytawszy listy, zacudowałem się[3244]: kto to tam o tym zwiastował, i pytam: »Dla Boga! coż to krolowi J-oMści po tym?« Powiedział poseł, że bardzo krol J-oMść żąda i prosi. Ja dopiero, że niemasz tej rzeczy u mnie, coby miała być odmowna krolowi J-oMści. Ale mi było tak miło, jakoby mię ostrym grzebłem po gołej skorze drapał. Posłałem tedy do browarnego arendarza żyda, żeby rękawa wydrzanego przysłał mi, ktory jak przyniesiono, kładę mu na stoł i mowię: »Atoż Wść masz prędką ekspedycyą«. Ow patrzy: »A, żywa to tu ma być, pieszczona, o ktorą krol J-oMść uprasza«. Ja tedy, pożartowawszy, jużem ją musiał prezentować, a że jej nie było w domu i tam się gdzieś włoczyła po stawach, napiwszy się wodki, wyszliśmy na łąki. Począłem ją wołać jej przezwiskiem, bo się Robakiem nazywała; wyszła mokra z trzciny, poczęła się koło mnie łasić, a potym i poszła za nami do izby. Zdumiał się Straszewski i mowi: »A dla Boga! jakże to krol tego nie ma kochać, kiedy to tak łaskawe!« Odpowiem ja: »To Wść samę tylko łaskawość widzisz i chwalisz; ale dopiero bardziej chwalić będziesz, kiedy obaczysz cnoty«. Poszliśmy nad staw; stanąwszy na grobli, i mowię: »Robak! trzeba mi ryb dla gości, hul w wodę!« Wydra poszła, wyniosła najpierwej płocicę[3245]; drugi raz kazałem: wyniosła szczupaka małego; trzeci raz wyniosła połmiskowego szczupaka, trochę tylko na karku obraziwszy. Straszewski się za głowę porwał: »Dla Boga! co to ja widzę!« Mowię tedy: »Każesz Wść więcej nosić? Bo ona poto(s) będzie nosiła, poko mi nie będzie zadosyć; i trzeba ryb cebra: nanosi ona, bo ją sieć nic nie kosztuje«. Straszewski rzecze: »Już wierzę, kiej widzę; gdyby mi kto powiedał, nie wierzyłbym«. Chwycił się bardzo Straszewski tego et consensit[3246], widząc, że to z mniejszym jego nierowno będzie kłopotem, nihilominus[3247], żeby krolowi umiał opowiedzieć jej qualitates[3248]. Poko nie odjechał, pokazałem mu wszystkie jej umiejętności, ktore były takie. Najpierwej, ze mną sypiała w pościeli, a była tak ochędożna, że nietylko w pościeli źle nie uczyniła, ale pod łożkiem nic, ale poszła do jednego miejsca, gdzie jej stawiano skorupkę; to tam dopiero odprawiła swoj wczas. Druga, stroż taki w nocy, Panie zachowaj, do łożka przystąpić; chłopcu ledwie pozwoliła z butow zzuć, a potym już nie ukazuj się, bo narobiła wrzasku takiego, że się musiał obudzić, choćby najtężej spał. A kiedym był pijany, to ona po piersiach deptała, wrzeszcząc tak długo, że obudziła, gdy się kto koło łożka przechodził. A w dzień spała tak, rozwaliwszy się gdziekolwiek, że choć ją na ręce wziął, to oczow nie rozdzi[e]wiła; tak bestya konfidowała człowiekowi! Surowej ryby, surowego mięsa nie chciała jeść; nawet kiedy w piątek albo w post uwarzono jej kurczę lub gołębię, a nie włożono pietruszki i nie dano tak, jako należy, to nie chciała jeść. Rozumiała też tak, jako owo i pies: »Nie daj ruszać!« Kiedy mię kto poszarpnął za suknią a rzekłem: »Rusza«, to skoczyła z krzykiem przeraźliwym, szarpała za suknią, za nogi, rowno ze psem, ktorego też jednego tylko kochała — zwał się Kapreol, niemiecki, kosmaty — i u niego się wszystkiego nauczyła i inszych sztuk. Z tym psem tylko swoję miała komitywę[3249], że to był izbedny[3250] i w drodze bywał z nią wespoł. Inszych psow nie lubiła i, jak do izby przyszedł, zaraz go wycięła, choćby był najroślejszy chart. Przyjechał do mnie pan Ożarowski Stanisław, ba, po prostu, wespoł ze mną jadąc, wstąpił do mnie. Byłem mu rad; wydra też, że mię trzy dni nie widziała, przyszła do mnie, nie mogła się nacieszyć, naigrać. Miał z sobą gość charcicę piękną i rzecze do syna: »Samuelu, trzymaj tę charcicę, żeby tej wydry nie zajadła«. Ja mowię: »Nie turbuj się Wść: nie da sobie to zwierzątko krzywdy uczynić, choć małe«. Aż on rzecze: »Co Wść żartujesz? Ta charcica wilka się chwyta, liszka jej tylko raz ziewnie«. Poradowawszy się mnie, wydra obaczyła psa niedomowego; przyjdzie do owej charcice i patrzy jej w oczy, i charcica też na nię; obeszła ją dokoła i powąchała jej w nogę zadnią. Odstąpiła się od niej i poszła. Ja myślę: »To to już nic nie będzie czyniła«. Jeno cośmy o czemsi poczęli mowić, aż wydra znowu wstała, co mi się układła była pod nogami, i idzie cicho po podławiu, zaszła jej znowu z tyłu; kiedy ją wytnie przez łydkę; charcica skoczy do drzwi, wydra za nią; charcica za piec, wydra za nią. Kiedy widzi, że niema gdzie uciec, skoczy na stoł, chce w okno uderzyć, aż ją Ożarowski uchwycił za nogi. Dwa kieliszki jednak szlufowane z winem stłukła, a potym, jak ją wypuszczono, nie pokazała się do pana, choć nie pojechał, aż nazajutrz po obiedzie. To się jej tak wszędzie psi bali. Ale i w drodze jeno jej pies powąchał, a ona skrzeknęła przeraźliwie, to pies zaraz uciekł. W drodze wielka była z nią wygoda, kiedy w post. Bo jak to u nas, osobliwie w tym kraju, przyjedziesz do miasteczka, spytasz: »Dostanie tu ryb kupić?« To się jeszcze dziwuje: »A [skąd]ciby się tu wzięły! I nie znamy ich«. To jadąc gdziekolwiek mimo rzekę, staw, a wydra była, sieci nie trzeba. Zsiadszy trochę z woza: »Robak, hul! hul!«. To Robak poszedł, wyniosł, jakie ryby ta woda miała, jednę po drugiej, aż było dosyć. Jużem tam nie przebierał, jako w domowym stawie; ale co przyniosła, to bierz, oprocz jednej żaby, bo i te często nosiła, gdyż, jakom już napisał, że ona tam nie brakowała[3251] osobami, ale co co napadła, to wzięła. To i ja i czeladź mieli się dobrze, a czasem i gość pożywił się, jak się to trafia w jednej stanąć gospodzie i kilkom gości. To się dziwowali: »A jam kazał ryb szukać w tym a w tym mieście, a nie możono nic dostać; WM.MPan gdzie dostał ryb zacnych?« Tom ja powiedział, że w wodzie. Nawet i w mięsny dzień czasem to czeladź: »Ej, Dobrodzieju, rzucają się tu ryby w tym stawie; niech wydra idzie«. Tom poszedł z nią — bo ona za nikiem oprocz mnie nie chciała iść — to wyniosła; jeżeli dobra ryba, jako to szczupak, okoń rosły, tom ja sam jadł, nietylko czeladź, bo ja najlepszej mięsnej potrawy gotow odstąpić dla dobrej ryby. W tym z nią w drodze było uprzykrzenie, że, gdzieś jechał, to się dziwowano, ludzie kupami schadzali się właśnie, jakby to co z Indyej przywiezionego; assystencyej było nieskąpo, osobliwie też w Krakowie, to już, kiedy jechałem przez ulicę, rożnych ludzi wyprowadziło mię z Krakowa kupa. Jednego czasu byłem u wujecznego mego, pana Szczęsnego Chociwskiego; był też u niego ksiądz Trzebieński i usiadł podle mnie za stołem, a wydra leżała podle mnie na ławie; objadła się i spała, w znak rozwaliwszy się, bo to jej był najmilszy zwyczaj w znak leżeć. Ksiądz, posiedziawszy, obaczył wydrę i rozumiejąc, że to rękaw, porwie wydrę, chcąc obejrzeć; wydra, przebudzona zaskrzeczy okrutnie, uchwyciła go za rękę i ukąsiła; ksiądz z bolu i z przestrachu zemdlał, ledwie się go dotrzeźwiono.
Kiedy już Straszewski widział owej wydry qualitates[3252], obaczył też i insze myślistwo moje, jako to: zwierzyniec ptaszy, ktory miałem zbudowany, kratami drutowemi nakryty, a w nim ptastwo omnis generis[3253], ktore tylko mogły się znajdować w Polszcze, gniazdka robiło i lęgło się na drzewkach, tam posadzonych, a nietylko to ptastwo, co może być w Polszcze, ale i insze cudzoziemskie, cokolwiek mogłem przybrać i skądkolwiek zaciągnąć. Straszewski był też na ten czas, kiedy ptaszki na gniazdkach i kiedy jest ich generatio[3254]; widział wszystko, że mię ptastwo słucha; widział, że się na gniaździe da pogłaskać; widział kuropatwy, tam wylężone i stadami swoje potomstwo wodzące, na zawołanie tak, jako kurczęta, do sypania ziarn idące. Pojechał do krola i wszystko to, co widział, powiedział. Ledwie co Straszewski przyjechał i uczynił relacyą, wzięła krola taka chęć: »Nie może być, tylko jedź znowu, a przywoź już jakiemkolwiek sposobem, bylem wydrę miał«. Listy znowu do mnie popisano, pytając, co sobie za nię każę dać. Pan koniuszy koronny, pan Pi[e]karski pisali, prosząc: »Dla Boga! jużże się nie wymawiaj; wolisz dać i zbyć kłopotu, bo pokoju nie będziesz miał, gdyż krol, i jedząc i chodząc i śpiąc, tylko o tej wydrze myśli, ktora żeby nie miała żadnego impedymentu[3255], darował swego kochanego rysia panu wojewodzie malborskiemu[3256], kazwaryusza[3257] zaś ptaka odesłał do Jaworowa[3258], żeby już z samą wydrą cieszył się«.
Przyjechał znowu naodwrot Straszewski, listy oddał, powieda, jako krol wdzięczen obietnicy [wydry], bez ktorej tęskni, i prosi, mowiąc: Qui cito dat, bis dat[3259]. W listach piszą obietnice srogie; Straszewski mi powieda, że chciał krol posłać piniądzmi ukontentowanie, ale pan Pi[e]karski powiedział: »Miłościwy Krolu, darmo tam piniędzy posyłać, bo ich nie wezmą; u tamtego szlachcica fantazya dobra, pewnie tego nie uczyni; ale takby co posłać, coby to politius[3260] wziąć«. Posłał tedy krol do Jaworowa po dwoch koni tureckich, żeby ich mi przyprowadzono; konie tam bardzo piękne, a kazał je oddać i z wsiadaniem bogatym. Ja powiedział, że nie tylko piniędzy, ale i koni nie wezmę, bobym się tego wstydził za tak nikczemny podarunek takie odbierać honoraria[3261].
Wyprawiłem ją tedy na nową służbę; niewdzięcznie bardzo akceptowała tę wyprawę na nową służbę; piszcząc, wrzeszcząc w klatce, kiedy przez wieś jechali, ażem poszedł do izby, nie chcąc słuchać tego, co mi jej żal było. W drodze, jadąc, gdzie upatrzyli wodę in plano[3262], żeby się nie skryła, wypuszczali ją przecię kilka razy do wody dla ochłodzenia i ucieszenia swojej natury; po staremu i to nie pomogło: było pisku, wrzasku podostatku. Stęskniło się to, znikczemniało; przywiedli krolowi tak, jako sowę, odętą. Niezmiernie rad krol, widząc, mowi: »Stęskniło się to, ale się to obaczy[3263]«. Komu ją każą pogłaskać, to go wydra za rękę. Krol rzecze: »Marysieńku, odważę się ja pogłaskać ją«. Krolowa perswaduje, żeby niechać, aby nie ukąsiła; on przecię, usiadszy pole niej, jak ją znowu na łożku posadzono, do niej z ręką powolej: »To sobie będę miał za dobry znak, jeżeli mię nie ukąsi; jeżeli też ukąsi, o to mniejsza, pisać tego nie będą po gazetach«. Pogłaskał ją tedy; przychyliła mu się. Jeszcze bardziej się krol udelektował, że i więcej począł ją głaskać, potym jej jeść kazał przynieść; tak ci dawał jej po kawałku, a ona jadła, nie jedząc[3264], na owym złotogłowie. Już tam chodziła po pokojach, gdzie chciała, coraz swobodniej; byłaż tedy dwa dni. Postawiono jej wody w naczyniach wielkich, napuszczano tam rybek, rakow; to się cieszyła, wynosiła. Krol rzecze do krolowej: »Marysieńku, nie będę jutro jadł ryby, tylko, co mi ta wydra ułowi; pojedziemy jutro, da Pan Bog, do Villanova[3265] i tam ją będziemy probować, jeżeli się tam pozna z rybami«.
Napisałem tedy informacyej arkusz, jako z nią mają postępować; i to też napisałem, żeby jej nigdy nie wiązać za obrączkę, ale podle obrączki za szyję dlatego, że u wydry grubsza jest szyja, niżeli głowa, to choćby najciaśniejsza obrączka, to się zaraz przez głowę zdejmie. Tak się stało. Uwiązali ją za obrączkę: wydra zdarła z siebie obrączkę i z dzwonkami, wyszła. Łaziło to po wschodach przez noc, że wyszło jakoś i na dwor, jako to w tęskności. Nauczyło się u mnie chodzić, gdzie chciało, bobrować sobie po stawach, po rzekach, poko się jej podobało, według swojej natury, i przyjść według zwyczaju do domu. Ścieżkami tam gdzieś, wyszedłszy, błąkało się, nie wiedząc, gdzie się obrocić. Skoro rano, potkał ją dragan; nie wiedząc, co to, czy chowane, czy dzikie, uderzył berdyszem, zabił. Wstaną — wydry niemasz; [w]ołają, szukają[3266], kweres[3267] srogi. Rozesłano po mieście i z prośbą i z groźbą, ktoby się ważył, znalazszy, nie oddać. Aż idzie Żyd podrożny pińczowski, a dragan za nim już to po zapłatę za skorkę. »Co to masz, Żydzie?« spyta go śwajcar. A żyd w kieszeni trzyma rękę. Za[j]rzy mu pod suknią: aż skora słomą napchana. Wzięto zaraz i Żyda i dragana i przyprowadzono przed krola. Spojrzy krol na skorkę, zatka oczy jedną ręką, drugą ręką się porwie za czuprynę, pocznie wołać: »Zabij, kto cnotliwy! Zabij, kto w Boga wierzy!« Wrzucono obudwu do wieży; conclusum[3268], żeby dragana rozstrzelać; dysponować mu się kazano. Przyszliż jednak do krola księża spowiednicy, biskupi; perswadowali, prosili, że nie zasłużył śmierci, ignorancyą[3269] zgrzeszył. Ledwoć effecerunt[3270], że nie kazano rozstrzelać, ale na praszczęta[3271] przez Gałeckiego[3272] regiment. Stanął tedy regiment dwiema szeregami według zwyczaju; dekret taki, żeby piętnaście razy biegał, odpoczywając nihilominus[3273] na skrzydłach. Przebieżał dwa razy — ludzi w regimencie połtora tysiąca, kożdy po razu zatnie — trzeci raz padł w poł szeregu; nad prawo sieczono i leżącego. Tak ci wzięto go w prześcieradło, aleć zaś powiedano, że się nie mogł wysmarować[3274]. I tak one srogie pociechy obrociły się w wielki smutek, bo krol przez cały dzień i nie jadł i nie gadał z nikim, wszystek dwor jak powarzony. Tak ci i mnie zbawili tak kochanego zwierzęcia i sami się nie nacieszyli, jeszcze sobie turbacyej przyczynili.
Bywało też to u mnie myślistwo z podziwieniem ludzkiem. Począwszy od ptakow, zawsze mi[e]wałem bardzo dobre sokoły, jastrzęby, drzemliki[3275], kobusy[3276], kruki, co do berła[3277] chodziły i kuropatwy pod nimi olegały, zająca zalatowały, jako rarog; wszystko to ptastwo praktykowało swoję powinność. Jastrzębia raz miałem takiego, ktory był zbyt rosły, a tak rączy, że kożdego ptaka uganiał i do najmniejszej ptaszyny nie lenił się, okraczywszy go owemi srogimi szponami, i zawszem żywiusieńkiego odebrał. Rzuciłeś go też do największego ptaka — i tego się nie wstydził; gęsi, kaczki, czaple, kanie, kruki uganiał tak, jako przepiorki, bo ich i kilka na dzień ugonił. Tak był mocny, że z zającem starym, związawszy się i udusiwszy, to czasem poprawił się, i na drugi zagon podlatując sobie z nim, podnosząc go od ziemie jak kuropatwę. Miałem go ośm lat, poko mi nie zdechł. Do myślistwa zaś z charty mowiąc, rozmnożyłem był sobie gniazdo chartow od brata[3278] mego, pana Stanisława Paska z ziemie sochaczowskiej; ktore charty były i piękne i rosłe, a przytym tak rącze, że nie trzeba było nigdy [dwu] zmykać[3279] do zająca i do liszki, tylko jedno ktorekolwiek alternatą[3280], jednak do kożdego zająca insze, a nigdy zając nie uciekł; do wilka zaś to już pospolitym ruszeniem[3281]. I takie to bywało przysłowie u myśliwych sąsiadow moich, że to nieszczęśliwy zwierz, ktory się z panem Paskiem potka, bo mu się już nie dostanie uciec.
W tym zaś osobliwą miałem komplacencyą[3282], żem zawsze dzikich zwierzow tak ćwiczył, że to i łaskawe było i ze psy przestawało i rowno ze psy swego dzikiego brata goniło. Przyjechał kto do mnie, to liszka po podworzu z chartami igra; wnidzie do izby, to szyc[3283] pod stołem leży, a zając na nim siedzi. Potkał-li mię też kto nieznajomy, na polowanie jadącego, obaczył, a tu idzie kilkoro chartow pięknych, wyżłow kilka, a tu liszka między niemi, kuna, jaźwiec, wydra; zając też ze dzwonkami za koniem podskakuje, jastrząb u myśliwca na ręce, kruk nade psy lata, czasem też padnie na charcie i tak się powozi; to się ow tylko żegnał: »Dla Boga! czarnoksiężnik to: zwierz wszelaki między psy chodzi. Czego szuka? Czemu tych nie szczuje, co za nim chodzą?« Porwał-li się też zając, to wszyscy za nim, nawet i ten chowany, kiedy widział, że psi skoczyli, to też i on za nimi poskoczył. Ale jak się tam już zając począł modlić, to wychowaniec uciekał nazad do konia, jakby mu oczy wybrał. To ludzie rozsławili to moje myślistwo na całą Polskę, jeszcze i więcej rzeczy przykładając. Ale zaniechawszy tego myślistwa, wracam się ad cursum anni[3284].
W tym roku stanęło z Turkami rozgraniczenie nieszczęśliwe o Podole. Wojsko tego roku stało pod Mikulenicami[3285]. Do Gdańska chodziłem dwiema szkutami; stanąłem we Gdańsku dziewiątego dnia, bo woda była donośna i cicho; przedałem J-oMści panu Tynfowi pszenicę po złotych 160. Ja powrociłem lądem, a statki stanęły u pala[3286] w niedziel [sześc]i[3287].
Tegoż roku 17 8bris, samym wieczorem, zgorzały gumna smogorzowskie. A była taniość zbytnia i dlatego nie przedawałem nic; we Gdańsku też nie płaciło żadne zboże, tylko jedna pszenica. I mam przez to szkody, lekko rachując, na dwadzieścia tysięcy złotych. Occasionem[3288] ognia chłopi włożyli byli na karbownika ex invidia[3289], jakoby miał ogień zapuścić, szukając z [ś]wiatłem wieprza swego. Kazałem go wprawdzie pociągnąć[3290], prawo[3291] sprowadziwszy; nie przyznał się, bo był niewinien, a zdrajcy z nienawiści udali[3292] go i mnie do grzechu przyprowadzili i gospodarza mię dobrego zbawili, bo mi zaraz obmierzł, że już był u kata w ręku, i kazałem mu precz. A potym żałowałem tego, dowiedziawszy się, że mię z inszej okazyej szkoda potkała. Bo u kowalow zapaliło się; wiatr w ten czas był srogi prosto na gumno; podobieństwo, że się stodoła poczęła palić non ab intra[3293], ale ab extra[3294], a potym się i drugie stodoły, sterty, stogi, brogi zapalały. Co jest wola Pana Boga: Dominus dedit, Dominus abstulit[3295].



Rok Pański 1681.

Daj Panie Boże szczęśliwie, zacząłem ten rok w Olszowce. W ostatki zapustu żeniłem J-oMści pana Aleksandra Tomickiego w Krakowie z Jej Mścią panią Makowiecką, wdową[3296], z domu Gołuchowską. In Iunio, id est[3297] 21 chorowałem periculosissime[3298]; ledwiem się od furtki[3299] wrocił, za co niech będzie imię Boskie pochwalone. Niech mię Bog miłosierny takiej drugiej zachowa okazyej! In Augusto[3300] chodziłem do Gdańska; z łaski Bożej przedałem i powrociłem szczęśliwie. Powrociwszy, odprawiłem zgodę między J-oMścią panem Trzemeskim, bratem moim, a J-oMścią panem Kiełczowskim o Klimontow[3301].
Potym zaraz byłem na weselu Jej Mści panny Tomicki[ej][3302] kasztelanki wieluńskiej, w Pińczowie, ktora za pana Walowskiego(s)[3303] wydana. Wesele było bardzo zacne i zjazd wielki.
Z tego wesela jechaliśmy wszyscy do Krakowa na wjazd ks. biskupa krakowskiego, Jana Małachowskiego[3304], na biskupstwo krakowskie. Była zaraz tamże konsekracya na arcybiskupstwo lwowskie J-oMści ks. Konstantego Lipskiego[3305]. Jeżeli wjazd biskupi pięknie [się] odprawił, nierowno piękniej konsekracya i wielce dostatnie i bogate czestowania.
Byłem zaś na pogrzebie w Stobnicy wielkiego mego in vita[3306] nieprzyjaciela, a przed śmiercią na lat dwa nieodmiennego przyjaciela, Aleksandra Komornickiego, rotmistrza, ktory na moich rękach umi[e]rał. I zapraszałem na chleb żałobny; z ukontentowaniem ludzi jest ta mowa. Tego roku pokazał się kometa ad occidentem[3307]. Książę Dymitr[3308], hetman wielki koronny, umarł. Wojsko stało obozem pod Trembowlą; nie było in opere belli[3309] w tym roku, tylko leżeli, jedli a pili, a my im po staremu zapłacili.



Rok pański 1682,

daj Panie Boże szczęśliwie, zacząłem w Olszowce. Zima tego roku była właśnie włoska, bo wszystka bez śniegu i mrozu; na saniach nie jeżdżono, rzeki nie stawały. Trawy zielone, listki na drzewie i kwiatki przez całą zimę; ludzie orali i siali w ten czas, kiedy najcięższe bywają mrozy; nawet marzec był tak ciepły, suchy i wesoły, że prawie przeciwko naturze swojej. Dopiero w kwietniu śniegi i mrozy i na same święta Wielkanocne śnieg spadł i miejscami jarzyny[3310], osobliwie grochy, powarzyło, ktore już były powschodziły. W Przewodni[3311] tydzień śnieg i mroz wielki, że mogł saniami jechać. A panowie minucyarze[3312] nic o tym nie napisali. Wiedzą wierę, co się w niebie dzieje albo raczej napisano; podobniejby mu wiedzieć, kiedy żona do kogo inszego kartki pisze, a nie wie, chyba dopi[e]ro się dowiedział, kiedy, przestrzeżony, faktorkę złapał i kartkę jej wydarszy, przeczytał.
Wjazd [na] margrabstwo[3313] do Książa[3314] J-oMści pana margrabie Stanisława[3315], oraz i przysięga[3316] 1-ma Decembris[3317]; i nie poszczęściło się[3318] też, bo się niedługo panowało. A przecię to zawsze obserwować trzeba i wystrzegać się.
Tego roku wojska nasze na miejscu stały, nic nie robiły. Buławę wielką dano panu Jabłonowskiemu, polną panu Sieniawskiemu.



Rok pański 1683,

daj, Panie Boże, szczęście! — zacząnem tamże w Olszowce. Zaczął się ten rok od wesela J-oMści pana margrabie z Jej Mścią panną Bronicką[3319]; daj Boże, żeby wszystek był wesoły aż do końca!
Sejm warszawski potym nastąpił, na ktorym coniunctio armorum[3320] stanęła magno motu et deliberatione cum Imperio et Republica Veneta contra potentiam Ottomanicam[3321]. Niechże Bog błogosławi te pobożne intencye monarchow chrześcijańskich et totius christianitatis[3322]! Wi[e]deń w wielki[ej] od Turkow opressyej; wojska cesarskie już go odstąpiły nie mogąc wytrzymać, bo zaraz primo congressu[3323] Niemcow nacięto, nabrano i z pola zegnano. Wiedeń atakowano, dziury w murach porobiono, szańce minami porozrywano, miny pod miejskie bramy pozaprowadzano, że już Wiedeń vix, vix spirabat[3324]; właśnie, kiedy owo mocny słabego nasiędzie a za garło ściśnie, już ow nie myśli, żeby mu się wydarł, ale tylko, żeby u niego uprosił miłosierdzie. Było, prawda, w Wiedniu praesidium[3325] wielkie, komendant dobry kawaler, generał Staremberk[3326], armaty i prochow podostatku, prowiantow też quantum satis[3327]; ale coż, kiedy to contra modernas inventiones oppugnationum[3328] już niemasz i jednej pod słońcem fortece, żeby propria virtute[3329] wytrzymać miała. Insza to bywało owych lat, że kamykami a oszczepami do siebie ciskali, taranami mury tłukąc, a insza teraz, kiedy to granaty i bomby kartace wypuszczą, kiedy z okrutnych kartanow jako cebry kule wylecą, kiedy uczynią deszcz ognisty i przez pancerz, i przez łosią skorę, i przez wszystkie vestimenta[3330] ciało aż do kości przenikające i jak świderkiem wiercące; kiedy wyrzucą ognie, okrutnymi fetorami lud zarażające, mortyfikujące[3331] i prawie pestilentiam[3332] robiące; kiedy poszlą insze elementa korrumpujące[3333] i wody, ad usum[3334] potrzebne, trujące; kiedy na ostatek rozumiesz, że secure[3335] stoisz na ziemi, od Boga i natury mocno ugruntowany, a nie wiesz, co się pod tobą dzieje, że w tej minucie i z miejscem, na ktorym stoisz, i z beluardami, z kamienicami, potężnie wymurowanemi jako mucha wylecisz z dymem pod obłoki. Już teraz forteca na to tylko potrzebna, żeby furman nie wyjechał przede dniem z miasta, w gospodzie nie zapłaciwszy siana, albo żeby wilk pana burmistrza nie porwał śpiącego; ale żeby miała ktora wytrzymać oppugnationem[3336] inwencyi teraźniejszych, nie masz jej.
Tak i wiedeńska forteca. Ktoby, spojrzawszy na piękność i fortyfikacyą jej, nie pomyślił, że huic operi[3337] chyba Boska, nie ludzka, dokuczyć może ręka; patrzcież, przez krotkie, we dwoch miesiącach oblężenie jaką poniosła deformitatem[3338], kiedy non oppressa[3339], ale pressa[3340] i już extremis laborans[3341], już w swoich labefactata[3342] siłach, już od pana i narodu swego omni destituta succursu[3343], bo tak byli Niemcy zhukani[3344] i serce stracili, żeby się i samym Tatarom założyć nie umieli, nietylkoby Turkom; rąbano w kożdym potkaniu jako drwa w lessie Niemcow nieborakow — Wiednia tedy, jako mowię, już nic nie trzyma, tylko jedna nadzieja sukursow wojska polskiego, o ktorym przecię miewał wiadomość Staremberk przez skrytych szpiegow, od cesarza posłanych. Już tedy niebożęta owe dziury, powybijane i prochami powyrzucane, piersiami tylko swemi zasłaniali, a poddanie odwłoczyli ode dnia do dnia, już dawno postanowione, i kondycyi poddania opisanie. Wiedzielić i Turcy, że Polacy idą na pomoc, albo raczej na odsiecz; ale temu nie wierzyli, żeby sam krol in persona[3345] i żeby całe wojsko, ale supponebant[3346], że pewna część wojska. Dlatego powoli sobie poczynali et non nimis urgebant[3347] wzięcia tej fortece, mniej się obawiając tych sukursow i biorąc miarę: »Jeżeli tak wielkie wojska niemieckie pierwszego zaraz impetu wytrzymać nam nie mogły i teraz w oczy zajrzeć nie śmieją, choć im o stolicę państwa ich chodzi, choć przy swoich śmieciach, pewnie i ta mała garść (s) polskiego wojska nie [z]wojuje nas«. Już tam był u cesarza kawaler Lubomierski[3348] i z tymi Polakami, ktorych za cesarskie piniądze zaciągano, i dobrze tam stawali, lubo też tak było i motłoszku nazaciągano: leda pokojowy, to pan rotmister[3349], pan porucznik; leda pacholec, przyszedł piechotą na zaciąg, kupiono mu konia: to pan towarzysz. A po staremu Niemcy dawali im dobre słowa, ale się to działo dobrym wodzem. Kiedy tedy krol wybierał się na tę kampanią, była ochota we wszystkich ludziach taka, że duszkożby było[3350] i ptakiem jako najprędzej przelecieć. A znak to już był przyszłej fortuny; nawet sam krol z taką jechał fantazyą, właśnie jak po pewne i nieomylne zwycięstwo, bo zaraz i historykow, aretalogow[3351], żeby jego i narodu polskiego dzieła pisali i głosili, zaciągnął z sobą. I Kochowskiego[3352] nie inszą intencyą na tę inwitował wojnę, tylko żeby przypatrzył się i umiał condigne[3353] opisać zwycięstwo. Nawet w ten dzień[3354], kiedy już miał z Krakowa wsiadać na koń, słyszałem z ust jego te słowa: »Boga proszę, żebym ich tam tylko zastał: nie trudno będzie w Polszcze o tureckie konie«. Tak mi to dziwno było, usłyszawszy potym o wiktoryi, jak to on prophetico spiritu[3355] mowił, co się wkrotce stało. Niektorzy na ten czas murmurabant[3356] przeciwko tym słowom, mowiąc: »Dla Boga, żeby go nie skarał P. Bog, jeżeli to z hardości mowi, bo to przecię cum potenti et victrici populo res est«[3357]. Ale znać, że to mowił z ufności w Bogu wielkiej, kiedy się tak stało.
Oczekiwał krol na wojsko litewskie długo, a tu lecą od cesarza poseł za posłem, prosząc dla Boga, żeby pośpieszyć, bo Wiedeń ginie. Już tedy, Litwy nie mogąc się doczekać, poszedł krol, vota[3358] solenne Bogu uczyniwszy, attendentiam[3359] krajow ruskich Potockiemu[3360], kasztelanowi krakowskiemu, zleciwszy, krolową zaś w Krak[owie] osadziwszy. Jak krol wszedł za granicę, prowianty na wojsko wielkie dawano i wygody czyniono. Szedł jednak krol z wojskiem magnis itineribus[3361], obawiając się, żeby Wiedniowi nie było post bellum auxilium[3362], ktoremu też już na ten czas Turcy, jak się dowiedzieli o następującym blisko polskim wojsku, mocno poczęli dogrzewać. Bo dowiedziawszy się cesarz turecki[3363] o koniunkcyej[3364], obawiając się przecie tej, ktora go nie minęła, konfuzyej[3365], posłał emiry[3366] do wezyra[3367] pod Wiedeń i zaraz mu posłał postronek, i zaraz upewniając go, że »cię ten postronek nie minie na szyję, jeżeli w tych dniach Wiednia nie weźmiesz; bo tobie się zachciało tej wojny, tobie też za to odpowiedać, jeżeli malo eventu[3368] pojdzie«. To zdrajca janczarow[3369] przekupował, poił, żeby odważnie stawali; niewolnikow przodem przed janczarami gnał do szturmow, sam, jako wściekły latał, ten postronek włożywszy sobie na szyję, animował, prosił przez wielkiego proroka Mahometa, aby pamiętali na sławę niezwyciężonego narodu swego, aby respektowali na jego zgubę, ktorej nie minie przez ten powroz, ktory na szyi nosi, jeżeli Wiednia nie dostanie. To to pogaństwo oszlep na ogień lazło a jako snopy padało. Kiedy już krol z wojskiem szedł od Tulna[3370], w ten czas oni najpotężniejsze szturmy czynili. Nawet choć już stanęło wojsko, już się pułki nasze i regimenty niemieckie zwierały, przecię on janczarom szturmu poprzestać nie kazał, a konne wojsko sipahierow[3371], Tatarow i Węgrow Tekielego[3372] na nas obrocił. Uderzyli się Tatarowie raz i drugi o naszych, potym stanęli sobie osobno. Posyła wezyr po hana[3373] i pyta go: »Coż ty rozumiesz, jeżeli tu jest krol polski?« Han powiedział: »I rozumiem, i widzę, że jest; bo kiedy są ci drążnicy[3374], to i krol musi być«. Rzecze wezyr: »Radź o mnie!« Han odpowiedział: »Radź ty sam o sobie, a ja też o sobie; wszak ja tobie dawno radził, żeby było dawno odstąpić od Wiednia, nie czekając [nawe]t Polakow«. Skoczywszy od wezyra, do swoich: »Allach, Allach!« Zaraz, jak piłką rzucił, poszli Tatarowie; Turcy też poczęli słabieć, a potym w nogi. Dopieroż ich przerzynać, siec, gonić. Z miasta też obleżeńcy, widząc, że już uciekają, wypadli na owych, co u szturmu byli, nuż ich kosić. Ległoż to tedy pogaństwo mostem; żywcem to gnano stadami do Wiednia, żeby naprawiali za pokutę te dziury, co je w murach i w wałach porobili. Armaty zostały wszystkie, oboz został ze wszystkiemi bogactwami. Złota, koni, wielbłądow, bawołow, bydeł, owiec stadami koło obozu pełno. Onych namiotow ślicznych, bogatych, onych sepetow z rożnemi specyałami ad munditiem[3375], nawet piniędzy nie dostarczyli pobrać, bo tego po wszystkich namiotach zastawano dosyć. Wezyrskie namioty tak wielkie, jako jest cała Warszawa w swojej cyrkumferencyej[3376], na krola naszego ubieżano ze wszystkiemi dostatkami; nawet worki talerow wielkiemi na ziemi leżały stosami; dywanami złotemi, srebrnemi, ziemia usłana; łożko z pościelą kilkadziesiąt tysięcy talerow szacowano. Pokoiki w tych namiotach tak skryte, że ledwie trzeciego dnia znaleziono utajoną jakąś wezyrską dylektę[3377], a drugą, strojną bardzo, ściętą przed namiotem leżącą zastano; powiedano, że ją sam ściąn wezyr, żeby się w ręce nieprzyjacielskie nie dostała.
Stały drugie namioty i tydzień, i dwie niedzieli, bo tego i przebrać nie możono. Nasi też Polacy, co tego byli nabrali, to znowu, jak kazano iść do Węgier, powyrzucali z wozow, albo lada gdzie na przeprawie, gdy konie uwięzły w błocie, to podesłał pod konie ow namiot, ktory był wart tysiąca i drugiego, żeby prędzej woz wyciągnęły.
Powiedali nasi, jakie to tam Turcy mieli wygody w tych swoich namiotach, co to i wanny, i łaźnie ze wszystkim jako w miastach, aparamentem[3378] i zaraz przy nich studnie śliczne cębrowane, mydła perfumowane, po lisztwach[3379] stosami leżące, wodki pachniące w baniach; aptyczki znowu osobne z rożnymi balsamami, wodkami i innymi należytościami, śrebrne naczynia do wody, nalewki i miednice takież do umywania, noże, andżary[3380], rubinami i dyamentami nasadzane, zegarki specyalne, na złotych obiciach wiszące, pacierze[3381] albo szafirowe, albo, jeżeli koralowe, rubinami albo jakim drogiem kamieniem nasadzane, nawet piniądze, albo stosami w workach na ziemi leżące, albo tak goło na ziemi w namiocie na kupach posypane, nigdzie w szkatułach, chyba u tych mniej dostatnich to w sepeciku zasznurowane — bo tam nie masz zwyczaju, żeby miał jeden drugiemu ukraść, i złodzieja między Turkami nie znajdzie — victualia[3382] zaś rożne specyalne od ryżow, miąs, chlebow, mąki, maseł, cukrow, oliw i inszych. Coż tedy oboz dokuczy w takim porządku? Ale to wszystko dostatek, jako mowią, czyni statek[3383]. Nie dziwować się, bo [to] depopulatores totius mundi et possessores quadraginta regnorum[3384].
Miła tedy i ochotna kożdemu ma być wojna na Turczyna, nie żal i skory szczerze nadstawić, kiedy wiem, że zwyciężywszy, będzie za co plasterek kupić i czym ranę zawinąć.
Koniom także u nich wielka jest wygoda, bo nie spluszczeje[3385], bo też nie pod niebem, ale pod namiotem sucho i pięknie stoi; chodzą, nakrywają, dery ciepłe, prześcieradła, jedwabiami i złotem szyte. Zgoła, w co tylko tkniesz, to wszystko specyał. Słusznieć kożdemu trzeba mieć ochotę do wojny przeciwko Turczynowi; bo się tym i Bogu przysłużysz, z nieprzyjacielem Jego wojując. A już też to narod jest delikacki, nie tak pracowity, jak przedtym bywał. Te ich bogactwa i dostatki zatopiły w delicyach, już ich effeminarunt[3386]. Oni tylko Tatarami a brańcami [wojują], ktorych z inszych narodow biorąc, akkomodują[3387] do wojny, czyniąc z nich [j]anczarow i sipahierow. Ale sami już zdelikatnieli i ta mollities[3388] prędką im też podobno przyniesie zgubę; jako mamy praeiudicata[3389], że i inszym narodom per nimiam mollitiem et voluptatem[3390] tak się stało, ktore przedtem rej wodziły i całemu światu straszne bywały. Dobre to już teraz na zwojowanie Turczyna początki, kiedy Bog takie na zniszczenie jego i rekuperowanie[3391] tak wielu krolestw i świątnic podał sposoby.
Stanęła ta wiktorya szczęśliwa dnia 12 września; rozweseliła wszystko chrześcijaństwo, rozweseliła cesarza zdesperowanego, Bogu się tylko w opiekę oddającego; rozweseliła całą Rzeszą niemiecką, a osobliwie incolas[3392] miasta wiedeńskiego, ktorych grzbiet najbliższy był tej dyscypliny; narodowi naszemu wieczystą zjednała sławę, gdyż i teraz przyznają to narody. Słyszałem to z ust jednego godnego pana, z francuskich [krajow] człowieka, ktory mowił, że Poloni sunt genitores Germaniae[3393]. Bo to jest rzecz pewna, że jużby był Wiedeń trzech dni więcej nie wytrzymał; ktory gdyby był zginął, zginęłyby wszystkie ditiones Imperii et consequenter[3394] i drugie chrześcijańskie państwa. Krolowi, panu naszemu, jest za co dziękować, że sam in persona[3395] na tę nie chronił się wojnę, bo ta jego ochota wiela chrześcijaństwu uczyniła dobrego, osobliwie jednak te pożytki przyniesła, że kożdy z paniąt, z panow polskich sam personaliter[3396] poszedł na wojnę, akkomodując[3397] się krolowi, i uczyniło się owymi assystencyami[3398] wojsko nierowno większe i okazalsze; drugi pożytek, że większy strach ogarnął nieprzyjaciela i skonfundował, dowiedziawszy się, że sam krol jest in persona[3399], wiedząc o nim, że pan jest wojenny i szczęśliwy, i nie zapomniawszy jeszcze łaźni, ktorą im anno[3400] 1673 sprawił pod Chocimem nad Dniestrem.
Wszyscy tedy katolickiej religiej ludzie byli i są kont[enci] z tej krola, pana naszego, rezolucyej, oprocz luteran[ow] i kalwinow, bo oni tę wojnę za swoję mieli i Pana Boga prosili, żeby Turcy zwyciężyli, mowiąc, że to in rem[3401] ich, (mowią) ujmując się za opressyą[3402] Tekielego i wszystkich dysydentow. Byłem wtenczas we Gdańsku; to Pana Boga proszono po zborach, żeby dał zwycięstwo Turkom nad cesarzem. Jak tam już z gazetow cokolwiek doczytali się, że się Tekielemu poszczęściło, że tam gdzie na podjeździe udławił kilku Niemcow, to zaraz tryumfy, zaraz gratiarum actiones[3403]: »Oh, Her Got! Oh, liber Got!« Obrazy Tekielego na koniu, armatnego, przedawano; awizy[3404] drukowane, ci ktorzy przedaw[ali], zaraz je i śpiewali. Idę raz, a jeden śpiewa; podpiełem trochę i pytam, co to takiego śpiewa, że go tak z pilnością słuchają? Powiedziano, że to nowiny o panu Tekielem, jako cesarza szczęśliwie zwycięża. Usłyszawszy ow, co je śpiewał, że się o to pytam, pokaże mi po niemiecku pisane: »Ja, Mospan, kupić, kupić!« Pytam: »Co za nie?« Odpowie: »Grosz« Dałem mu. A szło za mną chłopow kupa do gospody, com im miał dawać piniąd[ze]. Był jeden frant i mowię mu: »Miły bracie, będziesz mi[ał] tynfa[3405], utrzyże zadek tą kartą.« Chłop z wielką ochotą spuścił spodnie, golusieńką panewkę wytarł owemi awizami i cisnął do Motławy[3406]. Niemcy, Niemki poczęli mruczeć, szemrać, a jam poszedł. Katolicy zaś i ci, co z okrętow na to patrzali, okrutnie się śmiali. Kiedym to zaś powiedał katolikom mieszczanom, także dominikanom, jezuitom, to mowili: »Szczęście, że na Wści tumult nie był, bo tu oni Tekielego ledwie nie boskim wenerują[3407] honorem«.
Rajono mi konie kupić na Nowych Ogrodach u kupca (tam to ku Oliwie[3408] to przedmieście zowią Nowe Ogrody). Poszedłem tedy tam w niedzielę na odwieczerzu[3409] w ten czas, kiedy wszystek prawie lud ze Gdańska wychodzi i wyjeżdża na spacyery. Idąc od tamtego kupca nazad już, deszcz począł padać. Więc żem w pogodę wyszedł, nie wzięli mi opończy; wstąpiłem do austeryej, chcąc przeczekać ow deszcz. Owi też spacyernicy, gdzie kto mogł, to uciekał pod dach; wpadło ich tedy kilka i do owej izby, gdzie ja siedziałem, posiedli u stołow i poczęli sobie o wojnie dyszkurować. Jam tam tego nie rozumiał, mało co, niektore tylko słowa; ale zaś powiedał ten, o ktorym piszę. A deszcz wielki leje i woda rynsztokami jako rzeki płynie. Patrząc oknem na owę wodę, rzecze jeden: »Ej, dajże Boże, żeby tam pod Wiedniem katolicka krew takimi strumieniami płynęła jak ta woda«. Rzecze drugi: »Nadzieja w Bogu«. A jeden Niemiec — osobno od nich siedział — ściśnie ramionami, wywroci oczy w niebo i obejrzy się na mnie, nic nie rzekł, tylko [głową potrząsał[3410]]. Ja to widzę, ale nie wiem, na co to on czyni, i owych też słow nie rozumiem, co oni wymowili; nie pytam go też, bo człowieka nie znam i konfidencyej[3411] do niego nie mam. Aż oni znowu mowią na krola te słowa: »Ale ten świnia karmna, po co on tam poszedł? Co tam po nim było? Bodajże tam obadwa z cesarzem doczekali kajdankami brzękać!« A tym czasem ow, co osobno siedział, już nie mogł wytrzymać, bo katolik. Był to Niemiec, ale nie Gdańszczanin, z ktoregoś pruskiego miasta; faktorowaniem się bawił przy kupcach. Ozwie się do nich nie po niemiecku, ale żebym ja zrozumiał, po polsku i mowi te słowa: »Rozumiałem, że siedzę z chrześcijanami, a ja siedzę z poganami; rozumiałem, że z ludźmi, ale widzę z bestyami; a godzi się to takie zbrodnie mowić? Bodaj was zabito!« A oni do szpad; on tylko trzcinkę miał. Chciał go jeden uderzyć płazem, czyli też ciąć: zastawił mu się laską; obraził go trochę. Zawoła ow na mnie: »Mospanie, przeciwko krolowi to mowią«. Ja do szable, Niemcy z izby. Trudno już było za nimi wypadać [do] Gdańsk[a]. Dopiero mi rzetelniej powiedział, co mowili. Ja mowię: »Podź ze mną do prezydenta!« — »Pojdę«. — »Zeznasz to?« — »Zeznam«. Poszliśmy; a na ten czas był prezydentem niejaki Szuman, człowiek grzeczny i rozumny. Przyszedłszy (s), nie zastaliśmy go; odjechał do majętności. Poszedł znowu ze mną ten człowiek do gospody. Przed samym wieczorem posłałem znowu do prezydenta. Przyjechał, ale się już położył, sturbowany, i wieczerzy nie jadł. Więc tedy ad cras[3412]. Miał do mnie p. Baleński przyjść rano i do prezydenta pość: niemasz go drugi dzień i trzeci nie masz. A jego już ukontentowano i tak stronił ode mnie. Pytam się jednak o niego inszych faktorow, machlerzow, jako ich tam zowią. Powiedział mi Felski, faktor, że tam siedzi w komorze u Kępki. Poszedłem tam, zastałem go i mowię: »Słowo kędy?« Pocznie wykrącać, że »ich nie znam, nie wiem, jak się zowią; skarżyć nie wiedzieć na kogo«! Jam zrozumiał sprawę i mowię: »Przefakcyjowano[3413] cię, niebożę; ale wiedz o tym, żeby to więcej uczyniło, gdybyś chciał popierać takiego kryminału[3414]; jest to crimen laesae Maiestatis[3415], a do tego wielkie przeciwko Bogu scandalum[3416]«. Przyznał się, że go proszono i zapłacono, żeby milczał. Prosiłem go, żeby mi przynajmniej powiedział, jak się zowią, bobym był ich pewnie aresztował u magistratu, a potym miastu mandaty przysłał; ale i tego nie chciał uczynić, wymawiając się, że to panięta, ludzie znaczni, a ja tu służę, Gdańskiem żyję, musiałbym się tu nie zostać. I tak przepadło; tego mi tylko żal było, że in absentia[3417] prezydenta do inszych ex magistratu[3418] nie poszedłem i nie oświadczyłem się zaraz in recenti[3419], bo jużby się był trudno miał zaprzeć słow swoich, zeznawszy, choćby mu było i najwięcej dawano.
To to takiego tej wojnie i sami chrześcijanie życzyli sukcesu, jedni dobrego, drudzy złego. A Pan Bog z tymi, ktorzy przecię byli bonarum partium[3420], dał zwycięstwo szczęśliwe, dał zawziąć serce i siły dobrym chrześcijanom, a skonfundował[3421] sektarzow i ich protektora.
Po owym szczęśliwym zwycięstwie, skoro się zjechali monarchowie ad mutuum amplexum[3422], cesarz chrześcijański, Leopoldus z krolem polskim, Janem Trzeciem, jakie tam były pociechy, jakie gratulacye, jako principes Imperii[3423] pozjeżdżawszy się, to jest, książę lotaryńskie[3424], książę bawarskie[3425], książę de Baden[3426] i insi, jako mile krola witali, jako wdzięcznie tę przysługę przyimali, będą o tym obszernie pisać historye. Jechał potym krol oglądać Wiedeń i dezolacyą[3427] jego; tam go zaprosił Staremberg i u niego jadł. Kiedy jechał przez miasto, nie było podobno tak wielkiej ciżby, broniąc szturmow, jaka była ciżba widzieć krola polskiego. Ludzie niebożęta z wielkiej radości płakali, ręce do nieba wznosili, błogosławieństwa i zapłaty od Boga wołali, krola zbawicielem swoim nazywali, aż uszy zatykał. Od żołnierzow po gospodach zapłaty za wina i za insze rzeczy brać nie chciano: insi też brali, kto grubian.
Poszły potym wojska cesarskie i polskie do Węgier szukać Turkow i niektore atakować fortece, a pominąwszy Komarę[3428], fortecę cesarską, ktora jeszcze w pogańskich nie była rękach, lubo dalsze za nią pobrano fortece. I nowe zamki[3429], ktore pobudowali Turcy, a przychodząc ku Strygoniej[3430], zastali pod Parkany[3431] wojsko tureckie, o ktorym lubo nasi wiedzieli, ale rozumieli, że to tam tego coś niewiele, nieostrożnie postąpili sobie w przedni[ej] straży[3432]. Jak wsiedli Turcy, aż nie przyszło i ognia dawać; draganiej regiment zupełny strażnika koronnego Bidzieńskiego[3433] wycięto w pień; inszej draganiej, co do przedniej straży poprzydawano, wycięto wiele. Sam strażnik ledwie uciekł, aż zgubił ludzi więcej niż dwa tysiące; oficyerow młodych, szlachty, tak wiela krewnych swoich pogubił. A tak się to cicho i prędko stało, że wojsko, niedaleko za pagorkiem będące, nie wiedziało o tym. Przyjdzie tedy krol z wojskiem nad owe trupy: zaraz serce naszym upadło. A w tym Turcy skoczą obses[3434] na naszych. Poczęli się im trochę zrazu opierać, a potym, jak wzięli teł chorągwi wojewody ruskiego, hetmana koronnego[3435], zaraz chorągiew hussarska poczęła uciekać; druga za nią, trzecia za nią — wszystko wojsko w nogi i krol, i hetmani, i wszyscy z wielką hańbą i pośmiewiskiem Niemcow. Sromotnie uciekali milę wielką, aż się o cesarskie wojsko oparli. Wojewoda pomorski, Denhoff[3436] — człowiek był ciężko tłusty — zginął; Siemianowski, porucznik, zginął; kompaniej naginęło, chorągwie, kopie, kotły[3437] precz porzucali. Pod krolem już się był koń począł rozpierać, aleć go z obu bokow łechtano płazami, żeć przecie wyniosł pana. I tak wiedeńskiej wiktoryej niewypowiedzianą sławę zmazalibyśmy byli wiecznie czwartkowej ucieczki infamią, gdyby był Pan Bog nie pogłaskał jej znowu sobotnią jeszcze większą, niżeli pod Wiedniem wiktoryą.
Podobnośmy to byli podnieśli serce w pychę, słysząc owe blandientis fortunae ab ore populi[3438] słowa: »Salwatorze[3439], zbawicielu nasz!« Podobnośmy z owym pysznym zwycięzcą pomyślili sobie: Quis est, qui de manibus meis eripere possit populum hunc?[3440] Położył trupem przed oczyma naszymi kilka tysięcy dobrej kawaleryej, żebyśmy widzieli, że jako tych wałami leżących, tak i nasze w jego święte[j] zdrowie jest dyspozycyej, żebyśmy widzieli, że nie wielkość ani moc wojska, ale niebieskie biją nieprzyjaciela [moce], żebyśmy widzieli, że nie rozum, ani experientia[3441] nasz[a], ale ręka Boska daje nad nieprzyjacielem i przynosi zwycięstwa. Wzięliśmy chłostę we czwartek, żałujmy za grzech i upokorzmy się Bogu w piątek, a znowuć Bog nas podniesie i da się zemścić w sobotę, z psalmistą wierząc, że kogo dziś zafrasuje, to go jutro umiłuje[3442].
Pasza sylistryski[3443] tedy, victo[r] triumphator[3444], zwyciężywszy za wolą Boską naszych i spędziwszy z pola, pozbierał z pobojowiska owe porzucane kopie, kotły, bębny, chorągwi wiele i więźniow, posłał to do Budy seraskierowi[3445], opowiedając, że zniosł wojsko polskie wszystko; posłał potym i głowę wojewody pomorskiego, Denhoffa, twierdząc za pewne, że to jest głowa krolewska, żeby ją cesarzowi zaraz odsyłano, i submitując[3446] się, że in triduo[3447] tak będzie i wojsku niemieckiemu, gdyż są już prawie jak w saku. Seraskier ucieszył się tą wiktoryą, ad recognoscentiam[3448] owej głowy konwokował ludzi, ktorzy krola dobrze znali; rożni rożnie twierdzili. Posyła tedy seraskier wojsko, ktore przy sobie miał, w sukursie sylistryjskiemu paszy, winszując mu tego zwycięstwa, prosząc, żeby prosekwował[3449] zaczętą wiktoryą, informując go, jako sobie ma dalej postąpić.
Mieli tedy most na Dunaju między Budą a Parkany; przeszło wojsko tureckie na tę stronę[3450] Dunaju do paszy sylistryjskiego w piątek. Już tedy miał potęgę większą, niż przedtym, nadzieje pełen, że mu się i Niemcy już nie oprą, ponieważ mu Pan Bog tak poszczęścił. Nasz też krol, lubo skonfundowany tym nieszczęściem, po staremu sobie dobrze tuszył, mowiąc przed cesarskimi generałami, że będzie to inaczej. Pan Bog też to na nas zesłał belli vicissitudinem[3451]. I tak obie stronie cieszyły się nadzieją. W sobotę rano, to jest, 9 8bris[3452], poszło wojsko nasze pod nieprzyjaciela, niemiecka batalia za nimi w trop; przyszli pod Parkany i stanęli szykiem. Turcy też jako na miod wyszli w pole z swego obozu i zaraz, niewiele myśląc, najpierwej na te chorągwie skoczyli, ktore we czwartek poczęły uciekać; nuż się bić. Dopieroż insze ich hufce na insze też nasze pułki uderzyły. Paszowie przywodzą, osobliwie ten to sylistryjski jako ogień wpada na szeregi. Zaweźmie[3453] się bitwa. Caesariani[3454] też już blisko następują, zamięszają nas [i] Turkow, przerznęli ich na dwoje; Turcy w nogi, jedni do mostu, drudzy do fortece do Parkanow. Cesarscy też pośpieszyli tamtym skrzydłem od pola; bijże dopiero, jak swoich. Co uciekali pod fortecę, zmieścić się tam nie mogli, ale zaraz zatarassowali sobą bramy; a drudzy w Dunaj. To tak cięto, trup na trupa padał i zaraz za jednym zamachem i fortecę wzięto, z ktorej lubo zrazu poczęto ognia dawać, ale potym i dano pokoj, nie wiedząc, do kogo strzelać, bo się tak nasi pomięszali z Turkami. Owi tedy, co nie chcieli szable polskiej czekać na lądzie, a uderzyli się w Dunaj, jedni tonęli, drudzy napływawszy się, wracali się nazad do lądu, dając się na dyskrecyą. Jeden z nich z podziwieniem do Strygoniej przepłynął, że jako nie może lepiej ryba pływać; ten koń, tak dobry pływacz, znowu się naszym dostał, jak Strygonium wzięto, i w wielkiej powiedano, cenie chodził, jak to powiedają: co wilk ozionie[3455] to go nie minie. Tamci zaś, co do mostu uciekali, jeszcze mizerniejszą ginęli śmiercią, bo w owym tumulcie u mostu sami się zabijali, ten tego, ten też tego uprzedzając, a tu z tyłu koszą, strzelają, po prostu zły strach. Jak się już tego nacisnęło na most, gmin wielki — owi znowu, co pospychani z mostu, kto primo instanti[3456] nie utonął, kożdy się przecie trzymał mostu — uczyniła się wielka mostowi violentia[3457], że się rozerwał; dopieroż panowie Otomani pływać, dopieroż się topić. Owi też, co powyżej pod Parkany tonęli, napłynęło to z wodą, że się Dunaj tak zatkał owymi ludźmi i końmi tak bardzo, aż woda na łokieć i lepiej na brzegi wystąpiła. Parkany wzięto z armatą, lubo ich z Strygoniej bardzo broniono, potężnie z armaty strychując[3458] z tamtej strony, i kule przenosiły i raziły, drugie też w wodę pluskały.
Tam w Parkanach, kto we czwartek zgubił swoję chorągiew, kotły, zaraz to znalazł i wziął jako swoje, sine contradictione[3459] J-oMści pana pasze sylistryjskiego. Nawet i więźniow, żywcem wziętych, tam zastano, bo kilku tylko posłał był seraskierowi przy głowie wojewody pomorskiego, a byli tak błaznowie, że niektorzy mowili, że to krolewska głowa, bo też i podobnym był wojewoda pomorski kompozycyą[3460] krolowi i tak zupełnie tłusty. Legło tedy owo mnostwo ludzi. Ktorzy się mieli za zwycięzcow we czwartek, ci w sobotę zwyciężeni; ktorzy we czwartek gonili, ci w sobotę uciekali; ktorzy we czwartek cudzej głowy siągali, swojej przed szablą polską w sobotę umknąć nie mogli; ktorzy chrześcijańskiej krwie z wielkim apetytem we czwartek pragnęli, swojej się w sobotę podostatkiem nasycili. Atoż ze wszystkiem dostatkiem wzięto paszow sześciu, zabito dwoch, żywcem wzięto paszę Alepu[3461] i paszę sylistryjskiego, najwyższego nad nimi regimentarza. Cesarscy uprzedzili naszych do zrabowania ich obozu, bo nasi, prima fronte[3462] potykając się, już prosekwowali[3463]; mszcząc się czwartkowej konfuzyej i krwie braci swoich, już się nie oglądali na rabunki. Aleć i Niemcy nie tak się obrali jak pod Wiedniem, bo to tam byli ci ludzie, co spod Wiednia uciekli, już pod Wiedniem zostawili swoje pignora[3464], co kto miał, chyba kto co stamtąd z pod Wiednia wyprowadził w sepetach, to pod Parkany utracił, a przytym i zdrowie. Jaka wszystkiemu rycerstwu niewymowna pociecha, kiedy Ociec łaskawy, pogroziwszy nam, znowu obejrzał się okiem miłosierdzia swego, redintegrował[3465] in triduo[3466] narodu polskiego sławę, dał się zemścić do woli krwie braterskiej, usłał sowicie pola trupem otomańskiem i bystre nurty, i bezbrodne Dunajowe głębokości! Nie nowina to Bogu mieć curam[3467] w protekcyej Jego św. zostającego ludu. Jakie tam wdzięczne było spectaculum[3468] chrześcijaństwu nabić się do woli boskich i swoich głownych nieprzyjacioł, aż ręce ustawały, a przytym i oczy udelektować zgubą a vindici manu Dei[3469] potłumionych, kiedy to ten się tego chwytał, ten tego topił, jedni długo pływali, salwując się[3470], drudzy zaś jako kamień do dna grąznęli, a zawoje jako stada kaczek pływały po Dunaju, kiedy ow hardy sylistryjski pasza od towarzysza nie bardzo poczesnego do hetmana za kark przyprowadzony, drugi, pasza Alepu, jako gołąb siwy, temuż hetmanowi koronnemu, Jabłonowskiemu, przyprowadzony, swoję w niewolą zabraną opłakiwał sędziwość; kiedy tak wiele inszych i znacznych prezentowano krolowi i hetmanom: kiedy leda luźny pachołek w szubie i zawoju tureckim na owych gładkich arabskich prezentuje się skoczkach; zgoła, dość szczęśliwości i wielkiej swej Bog pokazał łaski, kiedy owę czwartkową konfuzyą tak znacznym zaraz in recenti[3471] nagrodził zwycięstwem. Niemcy zaś żywcem nic nie brali, ale zabijali crudelissime[3472]. Nawet i po śmierci z nimi cuda robili: włoczyli, passy z nich darli, rzemień na potrzeby z tych passow wykrącali; jak trzeciego dnia po bitwie, to już z trudnością było obaczyć Turczyna na pobojowisku z całymi plecami; nawet kiedy [ktory] z naszych nieostrożnie prowadził więźnia, a wjechał między Niemcow, to mu go w rękach zabili. Synowiec moj, Stanisław Pasek, prowadził Turczyna znacznego jakiegoś, bo strojno i na pięknym koniu siedział; już go dyzarmował[3473], tylko tak konia pod nim za cugle prowadzi, aż przyjechał Niemiec i, zrownawszy się z Turczynem, pchnął go szpadą. Turczyn tylko stęknął; synowiec się obejrzał, a on już tylko ziewa a z konia leci. A Niemiec kolnąwszy, zaraz na stronę. Pocznie mu łajać: »A szołdra[3474], taki synu! zabiłeś mi niewolnika, a godzi się to?« Niemiec się tylko śmieje a mowi: »Ja, Pan Brat, Pan Polak dyja[bła] tego żywić?« On mu łaje, »żeś ty szelm, nie kawaler, już w rękach więźnia zabijać«. A Niemiec się tylko umyka a śmieje. Coż czynić dalej? Bo Niemcy wielkie do Turkow mają zajątrzenie ex ratione[3475], że im tak wiela poodbierali państwa, prowincyi i fortec; a druga, że oni są a natura crudeles[3476] i nie umieją in victoria[3477] kawalerskiej obserwować kontynencyej[3478], a do tego, że ich we wszystkich okazyach bijali Turcy i cale z nimi nigdzie szczęścia nie mieli; gdziekolwiek się porwali, to jak na nich wsiedli z szablami, to jako bydło rznęli. I w tej nawet okazyej, kiedy przystępował wielki wezyr ad oppugnationem[3479] Wiednia, nigdzie mu się nie śmieli opponere offensive[3480] poko jeszcze Polakow nie było, ale tylko zasłaniali się defensive[3481] przy fortecach. Kiedy już przeszedł wezyr przez wszystko państwo, cale nie dobywając szable, bo nie miał na kogo, posłał najpierwej Tatarow pod Wiedeń, jako praecursores[3482], ktorzy sami, bez Turkow przypadłszy (s) na wojsko niemieckie, tak na nich wsiedli rezolutnie, że kilka regimentow ognistych ledwie nie wpoł wycięli; wszyscy Niemcy za mosty sromotnie ustąpili, mosty na Dunaju, kosztem pobudowane, samiż spalili, liberum accessum[3483] do Wiednia nieprzyjacielowi zostawiwszy. Doznali panowie Niemcy w tych i inszych przedtym okazyach, co to Tatar umie i jaka z nimi wojna. Co przedtym z nas urągali się et toties exprobrabant[3484], że z narodem gołym[3485], nie horężnym, z ludem do uciekania gotowym, z ludem takim wojujemy, ktorych sto przed jedną rurą ucieka, aleć sprobowali, kiedy to ich ogniste rury szabli tatarskiej wytrzymać nie mogły; i wielka pusza[3486] za nic. Ja tak mowię, że nie tylko to kawaler, ktory wytrzyma impet pugna stataria[3487], ale i tego nie trzeba lekce ważyć, ktory, choć trochę placu ustąpi, a znowu wraca się i bije. Tamten, kiedy wygra, szczęśliwy — kiedy przegra, rzadko na zdrowie; ten zaś, jako ptak, i odleci i nadleci. Fugiendo pugnat, fugiendo vincit[3488]. Wojowałem ja też z Tatarami, a przecię nigdy trupa tatarskiego na kupie tak wiele, jak Niemcow, Moskwy i inszych narodow, po potrzebie nie widziałem; trzysta, czterysta Tatarow zabitych w kupie widzieć wielka to wiktorya, a inszych napatrzyło się jako drew na kupie. Bodaj przecie z Niemcem wojować! Zwycięży mię — nie goni mię; zwyciężę ja go — nie uciecze mi; a Tatar zaś, i uciekać mu źle, i gonić go rzecz uprzykrzona; a choć go i dogonisz, to się przy nim nie obłowisz. Ale wracam do odbieżanej materyej.
Po tej tedy tak szczęśliwej wiktoryej parkańskiej i wzięciu Strigonium poszło wojsko nasze ku granicy przez węgierską ziemię. Tam między gory wszedszy, wypadali z gor i lassow kurrucy[3489] węgierscy i bardzo się naszym in tractu[3490] przeciwiali, porywając i zabijając czeladź na czatach i na tabory napadając pozostałe, i rabując, a w gory potym, kiedy źle, uciekając, mając po sobie wygodę a natura locorum[3491]. Nastąpiły potym słoty jesienne, koni siła nazdychało i narzucono także i wozow z ową wiedeńską zdobyczą; drudzy to wo[le]li palić, niżeli tym bogacić rebelizantow węgierskich. Dosyć na tym, że drudzy tak czynili: kiedy mu woz uwiązł na przeprawie, to wyjąwszy namiot z woza, słuszny, turecki zdobyczny, to go posłał przed konie, żeby się prędzej z błota dobyły, i tak woz wyprowadziwszy, owego namiotu w błoto wtretowanego[3492] odjechał, ktory wart był kilka tysięcy. Cyny, miedzi, santukow[3493], burdziakow[3494] i rożnych tureckich specyałow, co tego nawyrzucano w błota, w rzeki, komu już konie ustawały! Bo chciał cesarz, żeby było wojsko nazad poszło do Polski prosto na Śląsk, wytchnąwszy w Morawie; ale samiśmy się naparli do Węgier, spodziewając się czegoś tam dokazać. Ale to trzeba było te rzeczy na całe lato począć, nie na zimę, a przytym znać, że wola Boża z naszą nie zgadzała się intencyą; dlatego nam rzeczy nie poszły tak, jakośmy sobie życzyli. Jadąc jednak przez Węgry, wzięli nasi Lewczą[3495] i Seczyn[3496], gdzie były tureckie praesidia[3497]. Kiedy postępowali pod ten Seczyn, trzeba było języka z miasta koniecznie; kazano Kozakom, żeby się starali, obiecawszy nadgrodę. Poszło ich kilka w sady, nikogo porwać nie mogli, bo ostrożni byli i nie wychodzili nic z miasta; znajdują sposob taki: zasadzili się w sadach kilkanaście, a dwaj poszli pod miasto i przypatrując się, chodzą coraz bliżej. Skoro tam w mieście zrozumiano, że ich może kula donieść, wyrychtowano tam do nich, z hakownice[3498] czy z janczarki[3499] strzelono. Ow jeden, choć mu nic, uderzył się o ziemię: drugi począł go quidem[3500] trzeźwić, podnosić, a potym go i rozbierać z sukien. Widząc to Turcy, i do owego dali ognia z kilku sztuk; on, rozebrawszy go, w nogi i nie obejrzał się, a jeszcze gołemi miejscami uciekał, żeby z miasta widziano, że ku obozowi idzie. Ow quidem zabity leży (ubrał się jasno w suknią czerwoną); aż po małej chwili idzie Turczyn rozbierać go. Dochodząc do niego, stanął, obejrzał się na wszystkie strony, pod drzewa podejrzał — nie widać nic; przymknie się do niego, spojrzy mu w oczy — a on oczy zawarł, zęby wyszczerzył — pocznie się już sposobić do owej nieborakowi atamanowi posługi (nie ubierał go, a rozbierać chce), przyklęknie, a guziki mu chce rozpinać; a Kozak go za kark. Krzyknie Turczyn; wezmą się z sobą. Tu miasto daleko i przez fossę ratować trudno, a tu Kozacy z zasadzki lecą; Turczyn się wydziera, rad by bardzo puścił Kozaka, a Kozak go nie chce. Przypadli, wzięli, przyprowadzili krolowi. Jaka to piękna inwencya i kunszt kozacki! Wyrozumiawszy krol z języka, że przy nadziei Bożej może być w rękach naszych pomieniony Seczyn czyli Syczyn, kazał do szturmu gotować się. Tam też przygotowano się dla gości dosyć porządnie, a skoro już przystępowały regimenty do szturmu, dawano ognia potentissime[3501]. Nastrzelano naszych i oficyerow kilku znacznych postrzelono. Ale jak obaczyli Turcy, że to jak głodne muchy, do oprawnego[3502] a tłustego cisną się wołu, że nic nie uważając na owo ich gęste strzelanie, oślep — jako mowią — idą do szturmu, poddali się, prosząc o miłosierdzie; i dano im veniam[3503].
W tym szturmie ustrzelono nogę lewą odważnie stawającemu kawalerowi, Franciszkowi z Brzezia Lanckorońskiemu[3504], staroście stobnickiemu; ktory przypadek tak skonfundował krola i hetmanow, że woleliby byli tej fortece nie mieć, nie znać i z daleka ją ominąć, niżeli tak godnego i ojczyźnie potrzebnego pozbyć kawalera. Bardzo się tedy zawiodła zazdrosna fortuna, chcąc ojczyznę naszę i tak potrzebnego spoliare[3505] syna! łaska i protekcya samego Boga nie dała jej w tem tryumfować. Jest serce i fantazya, co i przedtym, activitas[3506] i rezolucya, jako i była; vigor[3507] jest, ochota do usługi ojczyzny taka, albo jeszcze lepsza; krotko mowiąc, uczynimy, co należy, zajedziemy, gdzie potrzeba; będziemy tam, gdzie i drudzy; nie wzdrygajmy się pokazać Tyriis in locis[3508]. Nie może tedy zła fortuna dobrych ojczyzny ukrzywdzić synów, których ręka Boska w swojej łaskawej konserwuje protekcyej, i owszem, chcąc zepsować, bardziej czasem naprawić, kiedy dobrą sławę i nie umierającą nagali[3509] reputacyą. Takim ojczyzny synom, aby nieba obfitych dodawały szczęśliwości, optandum[3510], mówiąc z poetą:

Vivite fortes
Fortiaque adversis opponite pectora rebus[3511].



APOSTROPHE.

Białego Orła synu! kwitnie w swej ozdobie
Gniazdo jego, które cię wychowało sobie,
Ma ukontentowanie i gust z tej przyczyny,
Że na tak jawne światu patrzy twoje czyny.

Cieszy się Orzeł polski, że syna takiego
Ma, cnotą i postępkiem sobie podobnego,
Bo nierad na nikczemne persony pogląda:
Równego fantazyą syna kożdy żąda.


Rowny rownego lubi; w paragon[3512] nie wchodzi
Z orłem puhacz, bo w cieniach pasie się i rodzi,
Ten zaś swoje orlęta aplikuje[3513] sobie,
Żeby w słońce wlepiły śmiele oczy obie.

Słońce jest dobra sława, ktorego promienie
Rozganiają w człowieku wszelkie gnuśne cienie;
Kto się do sławy bierze, jako w słońcu chodzi,
Bo go do tej [jasności własna cnota wodzi[3514]].

Orzeł jest to krol ptakow; więc mogę formować
Stąd syllogizm[3515] bezpiecznie, że skrupulizować[3516]
Nie trzeba, żeby rodził sobie nierownego,
Ale dzielnością, sławą, jak godny — godnego.

To już gentilitium stemma[3517]; dom zaś jaki
Ma klejnot na ozdobę? Widzę, że dwojaki:
Lew i niedźwiedź[3518] domowi temu kredensują[3519],
Jego prerogatywy i sławy pilnują.

Lew ten jest krol zwierzętom, ktoremu to dała
Natura, że nad wszystkie wyższym go mieć chciała:
Odważny, mężny, silny, waleczny i śmiały —
Te wszystkie qualitates[3520] tobie nieba dały.

Cny Lanckoroński! Tobie przodek nad inszemi,
Zasługa w niebie, honor należy na ziemi;
Tobie nie prostą szarżą niebo dywinuje[3521],
Za co? — powiem; lecz pierwej pioro konkuruje[3522]


Do herbow domu twego, bez ktorych to zgoła
I sama się Marsowa nie obejdzie szkoła,
Bo w nich odwagi, męstwa i siły istota;
Z tych rekwizytow[3523] męska combinatur[3524] cnota.

Niedźwiedź macierzyńskiego domu — coż ten znaczy?
Pewnie to kożdy przyzna, kożdy wytłomaczy,
Że zwierz straszny, odważny, serdeczny i mężny,
Do potkania i bitwy nad inne potężny.

I na tego przymioty kto się zapatruje,
Pewnie szykow zdaleka nigdy nie lustruje,
Ale pnie się na czoło, frontem się nadstawi,
Krwią się pasie, krew toczy i Marsem się bawi.

Grzbietem się nie zakłada i nigdy nie nosi
Zadniego blachu, ostro o ordynans prosi;
In pugna stataria[3525] odważnym się stanie,
W plecy (za to szlubuję) rany nie dostanie.

Annibal, gdy po bitwie rannych cenzorował,
Nigdy godnością, datkiem tych nie kontentował,
Ktorzy mu w tyle szwanki swe prezentowali,
Lecz adverso pectore[3526] rany przyjmowali,

Mowiąc, że rana tylna bywa podejrzana,
Zawsze zaś kawalerska w przodzie otrzymana.
Przyjmuje mężny Greczyn[3527] szwanki swoje frontem[3528];
Że kawaler, świadczy się światu Hellespontem[3529]


Lacedemończyk jeden, w bitwie pokonany,
Leżąc na placu, cierpiąc już śmiertelne rany,
Prosi nieprzyjaciela, by go wywrocono
I jeszcze z raz horężem w piersi uderzono.

Pytają go: »Na co to?« — Powie, że »dlatego,
Żebym u inszych uszedł rozumienia złego
I żeby się nie wstydził moj hetman kochany,
Widząc u trupa same tylne tylko rany«.

Jeszcze i nasze wieki w takich nie zgłodniały
Rycerzow, jakich tamte, co przed nami, miały;
Mocnym lwem i niedźwiedziem kto się pieczętuje,
Nie zamrużone oko w bitwie pokazuje.

A czemuż Płomieńczykiem ten herb jest nazwany?[3530]
Temu, że jasny płomień z gęby pokazany;
Czego są dwie przyczyny: żeby przy mężności
Tej zawsze jako płomień, byli żarliwości

Jego zacni klienci, proponując żyzny
Do chwały Boskiej zaszczyt i miłej ojczyzny,
Żeby ten przyrodzony przymiot w sobie mieli:
Miłością przeciw Bogu, bliźniemu gorzeli;

Druga, żeby się ognia nigdy nie wzdrygali
I w mężnej stateczności przez wszystek czas trwali,
By im saletra ani siarka nie śmierdziała —
To im Płomieńczykowa reguła przydała.

Jest tu i ognia dosyć, i dosyć ochoty
Do Marsowego dzieła i jego roboty;
Jest z tego Płomieńczyka pożytek obfity,
Jest Bogu i ojczyźnie trybut należyty.

Ma niebo dość jasności, a przecię tem bardziej
Płomieniem domu tego, widziemy, nie gardzi;

Gdy katedry[3531] imieniem jego honoruje,
Znać, że w jego jasności szczerze korzystuje.

I Marsowi nie skąpo ognia w swej imprezie,
A przecie Płomieńczykow zażywa de Brzezie,
Żeby mu jego szarżej szczerze pomagali,
A trudne nieraz na nich ordynansy wali,

Na gęsto zbrojne szyki, na dżyrydy, groty,
Szable, kule, kartany i rożne obroty
Dawszy im w moc chorągwie, pułki, buzdygany,
Regimenty[3532], buławy. Zawsze bez nagany

Jego traktując dzieło, dość mężnie stawają,
Czego dawne i świeższe wieki przyświadczają,
Jako nieprzyjacielską krwią zafarbowali
Martis arenam[3533], przytym swej nie żałowali.

Czego świeży dokument mamy w twej osobie,
Cny stobnicki starosto, gdy na uszy obie
Słyszy świat ogłos[3534] Marsa, ktory promulguje[3535],
Że cię za syna swego prawdziwie przyjmuje.

Tyś jes[t] lapis Lydius[3536], proba poczciwości
Domu swego; tać drogę ściele do wieczności,
Ta cię na perspektywę światu wystawuje,
Ta cię ojcu Marsowi w respekt prezentuje.

Kontent Mars, że ma syna godnego w tej mierze,
Ktory męstwa, dzielności znaczny asumpt bierze
Od swych herbownych źwierzow, ktorzy nad innemi
Męstwem, siłą i sercem prym biorą na ziemi.


Rad patrzy na niedźwiedzia, że mu kredensuje,
Przytem swą heroinę śliczną[3537] prezentuje;
Lew ognisty frontem mu stoi ku pomocy,
Nigdy nieprzełomanej hieroglifik mocy,

Pewien będąc, że ten lew jego dostojności
Wiernie przestrzegać będzie i doskonałości
Swoich parentelatow[3538] wiernie upilnuje,
Jako mu za to sławny poeta szlubuje:

»Principio genus acre leonum saevaque saecla
Tuta [ta] est virtus«[3539] (Lucretius Carus).

A na to Mars co mowi, gdy, starosto, w niebie
Twoje insignia[3540] widzi? — Tuszy, że na ciebie
Poufale na tamtym miejscu pamiętają
I swoich influencyj[3541] życzliwie oddają.

Bo lwa, niedźwiedzia, pannę — przyznać to musiemy —
In signis zodiaci[3542] w katalog liczemy,
Do ktorych komitywy[3543] i miesiąc[3544] przystaje
I tobie dobrowolnie suffragia[3545] oddaje.

To luminare minus[3546] swą koligacyą
Niemniejszą szczęśliwości przyniesie porcyą,
Kiedy dla większej domu twego wspaniałości
Niebu i ziemi wyda wdzięczne latorości.


Słońce i miesiąc — świadczą tak filozofowie —
Po Bogu wszystkim rzeczom inkrement[3547] i zdrowie
Przynoszą; słońca we lwie z miesiącem złączenie
Jest to konsekwencyej dobrej rozumienie.

A ta Panna, co też ma w niebie za urzędy?
Czy tam u astrofilow[3548] zgodne zdanie wszędy,
Że, gdzie się instancyą swą interponuje,
Wszędzie groźny[ch] planetow srogość mityguje?

Gubernium[3549] krwawego Marsa gdy nastaje,
Siła to ludziom trwogi i strachu przydaje;
Opposito radio[3550] gdy Pannę przechodzi,
Przecię desperujących cożkolwiek ochłodzi.

Saturnus nie może się rozszerzać srogością
I Merkuryusz ze swoją zwyczajną chytrością;
Kiedy z Panną kwadratem[3551] swym korespondują,
Zaraz subsolanea[3552] wielką folgę czują.

A zaś, gdy sama Panna z Jowiszem łaskawym
Rządy roczne obejmie, przy pokoju prawym
Wszystkiego się dobrego spodziewać potrzeba:
Zdrowia, fortun pomyślnych i dostatku chleba.

Już Mars krwawego miecza swego nie dobywa,
Już Saturnowa kosa w ten czas odpoczywa;
Fakcye[3553] Merkurego waloru nie mają
I wszystkich złych planetow — astra[3554] nauczają.

To piszę in genere[3555], że światu całemu
Ta Panna dobrze czyni, dopieroż swojemu!

Kto się jej konterfektem wiernie tytułuje,
Jemu specialiter[3556] afekt konformuje[3557].

Ma się tedy czym szczycić rawiczowskie plemię,
Że herb jego nietylko odziedziczył ziemię,
Lecz w niebieskich obrotach ma też gubernia[3558];
Przyznam, że to szczęśliwa taka familija.

Jest tego herbu pełno w Litwie i w Koronie,
Po wszystkich wojewodztwach, w kożdej prawie stronie,
Nawet w czeskim krolestwie; jeszcze od uniej
Rozkrzewiwszy się, ten herb nabył posesyej.

Jak wiele inszych herbow w Polszcze poginęło
I starennych familij siła poschodziło!
A Rawicz z długą liczbą rachuje swe lata
I podobno trwać będzie do skończenia świata.

Czemuż to? — Oto temu, że rzecz jest niegodna,
Aby tak śliczna Panna miała być niepłodna.
Mam go też w jednym polu; moje zdanie na tem,
Aby nigdy nie zginął, chyba rowno z światem.

Kto się tym herbem szczyci, przebaczyć w tej mierze,
Kiedy niegładkie mija, do pięknych się bierze,
Bo od swej heroiny ten przywilej mają,
Że się z dusze w nadobnych dziewczynach kochają.

Lecz stoj, pioro! Co robisz? Bardzoś się zagnało;
O Pannie siła piszesz, o mężnym Lwie mało.
Widzę ja to, żeć jakoś ładniej koncept idzie,
Niż o wojennym Marsie pisać, aczci przyjdzie.

Jednak pioro pozorne[3559] ma swoje racye
I należyte właśnie w tym ekskuzacye:
Pierwszą, że Panna znakiem niebieskich obrotow
I ze Lwem gospodarskich zażywa kłopotow;


Druga, że przy wrodzonej płci swojej szczupłości
Nie wzdryga się okrutnych zwierzow surowości,
Gdy nieodmienne pactum[3560] ze Lwem uczyniła,
Niedźwiedzia zaś, jak widziem, mężnie zniewoliła.

Z ktorych racyj taką Mars konkluzyą bierze,
Że jest ta heroina jego manierze[3561]
Zdolna z swymi synami: druga to Bellona,
Do dzieła Marsowego od nieba zrodzona

[I] godna tej powagi; więc nie dziw, że skoro
Do jej chwały chętliwe uwzięło się pioro,
Ktore miałoby dosyć wielką materyą,
O jej godności sławną pisząc historyą.

Lecz zaniechawszy herbow, do twojej osoby
Wracam się, cny starosto! Masz dosyć ozdoby
Z herbow tak zacnych, ale i herby też mają
Dosyć z ciebie, że sławy inkrement uznają.

Piękna rzecz jest, gdy kogo starożytność zdobi,
Lecz i to nie mniej piękna, gdy kto przysposobi
Domowi swemu sławy, jako się tu dzieje:
Jasny przedtym, gdy lepiej twym dziełem jaśnieje.

Wodzę się tedy z myślą, jako mam kwadrować[3562]
Moję gratulacyą i komu wińszować:
Tobie zacnego domu, czy domowi ciebie,
Gdy godność ab utrinque[3563] uważam u siebie?

Masz, prawda, skąd brać pochop do wielkiej dzielności,
Przeglądając się w aktach swej starożytności,
Ktore z dziadow, z naddziadow takiej stymy[3564] były,
Że podobno by serca kamienne zmiękczyły.


Trafia się, prawda, i to — aleć tego mało —
Żeby się młode orlę do orła nie wdało;
Podobny podobnego (tak seguela[3565] chodzi):
Orzeł orła i sokoł nie gołębia rodzi.

Fortes creantur fortibus et bonis.
Est in iuvencis, est in equis patrum
Virtus, neque imbellem feroces
Progenerant aquilae columbam[3566].

Ale przecię natura więcej w tym pracuje,
Kogo samego przez się dobrym wystawuje;
W kim się zaś te oboje schodzą rekwizyta,
Jego dom nowym sławy splendorem zakwita.

Przychodzi mi na pamięć rzymskiego cesarza
Symbolum[3567], ktore erat[3568], [że czyni mocarza]
Non gens, sed mens[3569], tak twierdząc, że do tej osoby,
Co przez się sław[n]a, cudzej nie trzeba ozdoby.

Non genus, non genius, non gens, si credere fas est,
Sed mens nobilitat nobilitata virum[3570].

Ja zaś Lanckorońskiemu takie przypisuję
Symbolum, gdy się jego minie przypatruję:
Et gens et mens[3571], gruntownie fundując się na tem,
Że w tym mogę kontrować z rzymskim potentatem.


O czym jawnych dowodow wywodzić nie trzeba:
Te mu influencye dały szczodre nieba,
Bo to oczywisty jest dowod między nami,
Że się sławy obiema uchwycił rękami.

Zaraz z młodu, z taką się porwawszy ochotą
Do usługi ojczyzny, skarbi sławę złotą,
I tak mu to smakuje, to Marsowe pole,
Nie tiro[3572], ale profes[3573] już jest w jego szkole.

Nic to nieznośne prace, fatygi, niewczasy,
Nic to uronić zdrowia i na oba czasy,
Grotow szczęście, nieszczęście, jaka sors[3574] napadnie,
Przyjąć, zdrowie i żywot ofiarując snadnie.

Odważył dla ojczyzny mężny Kodrus[3575] zdrowie,
Jako i gdzie, niech o tym historya powie;
Scewola z tej racyej ręki nie żałował,
Lanckoroński seczyńskie pola krwią sfarbował.

Chwali Emiliusza[3576] swego Italia,
Niemniej Protesilea[3577] wynosi Grecya;
Tamten poległ od Penow, ten od frygijskiego
Wojska, nie żałując krwie i zdrowia swojego.

Polska Lanckorońskiemu, a rzec mogę śmiele,
I wszystko chrześcijaństwo wdzięczności tak wiele
Winno, żeby go zrownać z tamtymi dawnymi
I sławę archiwami ogłosić wiecznymi.

Mają sławy u świata dość z męstwa swojego
Crotonianus Milo[3578], Herkules, do tego

Anteus[3579], Maksyminus[3580], sławny Belizary[3581]
I wielu inszych pisma wynoszą bez miary.

Miło Polakom wspomnieć swego Czarnieckiego,
Chodkiewiczow[3582], Mieleckich, nuż i Koreckiego[3583],
Żołkiewskich, Wiśniowieckich; więc z tymi wszystkiemi
Należy Lanckorońskiem paragon na ziemi.

Męstwa Herkulesowi proba jest prawdziwa,
Gdy za przedni ornament lwi[ej] skory zażywa:
I z tym dom Lanckorońskich jawnie emuluje,
Kiedy się lwem ognistym z dawna pieczętuje.

Wydziwić się nie mogą Rzymianie swojemu
Maryuszowi[3584] i tak sercu odważnemu,
Ktory się wiązać nie dał, gdy mu ucinano
Nogę, i wielkie mu stąd męstwo przyznawano.


Lecz i Polska swoim się szczyci Maryuszem,
Sławna tak kawalerskim jego animuszem,
Że nietylko się trzymać, ale — rzec to mogę —
Ledwie sarknął, kiedy mu urzynano nogę.

Owszem, gdy z jadowitej już kule przyczyny
Widział koło postrzału niemało gangryny,
Sam ją Symonetemu[3585] ultro[3586] prezentował
I, w ktorym miejscu rzezać, mężnie rozkazował.

Szesnaście razy piłą ostrą przeciągniono,
Brzytwą ciało przerznąwszy, niźli kość urżniono,
A przecię to on sercem dość mężnym przyjmował
I po takim męczeństwie z inszemi żartował.

A rzuciłże też Marsa, obłatawszy zdrowie?
Nie, ale idzie dalej — niech to kożdy powie —
Perseweruje[3587] w szarżej; przyznać mu w tej mierze:
Piłka a męstwo bite większy impet bierze.

Mężnemu sercu noga nie będzie przeszkodą;
Kto rezolut[3588], żadną się nie trwoży przygodą.
Szach lubo met[3589] (s) — rąk niemasz: o tem się nie pyta
Cynegirus, zębami przecię okręt chwyta.

Otoż masz, Italia, że nie tylko twoi
Przodkowie mężni byli, lecz w ojczyźnie mojej
Są tacy superstites[3590], ktorzy śmiele z nimi
Certować[3591] zawsze mogą akcyami swymi.

U Grekow takie z dawna paremie[3592] były,
Że mężow same tylko Lacaenae[3593] rodziły;

Aleć i polskim damom trudno denegować,
Żeby się nie miały z czym światu popisować.

Dość mężnych kawalerow światu wystawiły,
Ktorych, jak Polska stoi, te lata liczyły;
I gdyby mi ich przyszło opisować dzieła,
Nie na tejby się karcie sława ich zmieściła.

A osobliwie żywych piorem dotknąć chwały
Jest to węzeł — przyznam się — trudności niemałej,
Żeby albo w cenzurę[3594] pochlebstwa nie wkroczyć,
Albo, niegodnie chwaląc, z drogi nie wyboczyć.

Aleć po staremu się zamilczeć nie godzi
Dzieła, ktore z swą sławą jaśnie się rozwodzi.
Dawnoby zgasły cnoty i Herkulesowe,
Gdyby ich nie wzniecały pisma Homerowe.

Dawno godne postępki w ludziach wielkich chwalą,
Dawno kadzidła Bogu, a nie ludziom, palą,
Ktore jak Bogu tylko należą samemu,
Tak chwała nie niegodnym, lecz tylko godnemu.

Coż tedy na tym świecie ludziom chwałę rodzi?
Do wiekopomnej sławy co wielu przywodzi?
Fortitudo[3595] — tak mądrzy zgodnie powiedają,
Fortitudo — tej cnocie taką własność dają.

Coż Herkulesa sławy takiej nabawiło?
Co go między pogańskie bożki policzyło?
Fortitudo, że wieprza wprzod erymańskiego,
A potym zaś zwyciężył i lwa nemejskiego.

A Tezeusza za co pisma wspominają
I takie mu chwalebne encomia[3596] dają?
Za to, iże za rogi wziął maratońskiego
I dotrzymał, i złamał byka okrutnego.


Fortitudo bellica[3597] to ludziom sprawuje,
Że im i insze cnoty tak akkomoduje,
Jak sama kardynalna ma w tym gust niemały,
Aby wszystkie jednemu wraz pożytkowały.

Lubo cię fortitudo pozbawiła nogi,
I w tobie ja to widzę, moj starosto drogi!
Alec jednak sowicie szkodę nagrodziła,
Gdy do ciebie wszelakie cnoty zgromadziła.

Z tobą onym najmilsza jest konwersacya,
W tobie i nietęskliwa jest rezydencya;
Sławie dobrej dla rządu buzdygan oddała,
I porucznikować jej u twych cnot kazała.

Tyś rotmistrzem — cnoty są twoja kompania,
Nigdy sława komputu takiego nie mija;
Tak sforną kompanią kędykolwiek czuje,
Tam się bawi, tam mieszka, tam porucznikuje.




Po seczyńskiej okazyej mieli nasi apetyt na Proszow[3598] i Koszyce[3599]; ale że czas największą był przeszkodą, że zima zachodziła, dlatego wojsko, pokazawszy się tylko tym fortecom, poszło dalej ku granicy, Modrzewskiego[3600] tam [przez] chrapkę[3601] zgubiwszy, ktorego z działa zabito. Był to żołnierz dawny i doświadczony kawaler. Bywał porucznikiem i rotmistrzem, pułki wodził, komendy miewał; a tam nieostrożnie zginął, stanąwszy na celu, gdzie już z miasta miano znak do rychtowania. Bo trzeba zawsze, przystępując pod fortecę, wystrzegać się stanąć, gdzie jest jakikolwiek majak[3602] albo krzak, ale takie miejsca jako najprędzej przemijać, bo do nich zwyczajnie puszkarze mają naznaczone metas[3603].
Kiedy już krol był granice blisko, dopiero wojsko litewskie przyszło łączyć się z naszemi; piękne i porządne wojsko, ale coż, kiedy post bellum auxilium[3604]. Wyprawiali się bowiem na tę ekspedycyą cunctando[3605], ktorych gdyby był krol czekał, jako mu niektorzy radzili, bardzoby się było źle stało, boby był czas upłynął, Wiedeńby było wzięto, boby był już dłużej pewnie nie wytrzymał, jako sami przyznawali Niemcy, et consequenter[3606] wiktorya tak fortunna nie mogłaby była consequi[3607] przy fortecy, już od nieprzyjaciela otrzymanej. A tak wszystko poszło bono eventu[3608] a tak, prawie rzec mogę, prophetico spiritu[3609] krola Jana i osobliwym Ducha świętego instynktem. Bo się tanta festinatione[3610] wybierał pod Wiedeń et alacritate[3611], że podobnoby był już nie czekał dłużej, choćby był i połowy tego nie miał wojska; taką już miał utwierdzoną przyszłego zwycięstwa nadzieję. Ale też i stamtąd, jako dusze z czyśca, wyglądano desiderabilem praesentiam[3612], już, już w takim będąc razie, właśnie kiedy owo wilk, owce doganiając, karku jej chciwą dosięga paszczęką, a ona też, chudziątko, tym bardziej jeszcze się sili, aby tym czasem kto[ry] myśliwy nadjechał a odgromił. Tak właśnie z cesarzem się działo, kiedy już zhukany i desperujący w [sz]częściu, nie mogł swojej salwować stolice, nie śmiał nieprzyjacielowi zajrzeć w oczy i wojska już straconego serce opponere[3613] nieprzyjacielowi. Do Boga tylko uciekał się modlitwami a Polakow wyglądał, ustawicznych [gońcow] jednego za drugim posyłając do krola, żeby jako najprędzej przybywali i tego dopomogli gasić strasznego zapału, ktory jużby też był podobno wszystko pożarł chrześcijaństwo. Uważał tedy krol, jako pan rozumny, wszystkie cyrkumstancye[3614], dlatego jako najprędzej życzył sobie pośpieszyć, wiedząc, że pewniejsze są posiłki i skuteczniejsze na rok przed okazyą niżeli w godzinę po okazyej.
Turbowali się Litwa bardzo, że tak szczęśliwej omieszkali [okazyej]. Hetmani obadwa, Sapieha[3615] i Ogiński[3616], nasłuchali się nieraz od krola sarkastycznych przymowek, co jeżeli ich turbowało, ale i to nie mniej, że owego tak pięknego, z kosztem Rzpltej i z słusznym aparamentem[3617] wyprawionego nie przyszło in hostico[3618] pokazać wojska. Żołnierze zaś niebożęta usychali, słuchając koronnych, relacyą im czyniących, jako im Bog pobłogosławił tak szczęśliwem zwycięstwem, jako pad[l]i na dobry byt i obfitość wszystkiego w obozach tureckich; a osobliwie, kiedy widzieli dostatki, srebra, złota, suknie bogate, haftowane, rzeczy rożne wymyślne, specyały i bogate zdobyczy, serce się im krajało incuriam[3619] wodzow swoich incusando[3620].
Tak tedy wyszło wojsko z Węgier mimo spiskie[3621] miasta w Podgorze, Litwa zaś poszli ku Wołyniowi i tam dopiero zemścili się na krajach podlaskich, poleskich i wołyńskich, czego na tureckich omięszkali, bo je dobrze podskubli.
Wychodząc z Węgier, umarł[3622] hetman polny, Sieniawski, ktory już też był choro wybrał się na tamtę ekspedycyą, tylko przecie z wrodzonej swojej ochoty nie chciał deesse[3623] tak świątobliwej wojnie. Poszedł z ochotą, lubo tam cały prawie czas przechorował, a potym i umarł na usłudze ojczyzny i zaszczycie całego chrześcijaństwa. Po nim dano buławę Potockiemu, kasztelanowi krakowskiemu, synowi Stanisława Potockiego, ktory także był hetmanem za krola Jana Kazimierza.
Podczas tej ekspedycyej wiedeńskiej z ordynansu krolewskiego wpadł w tatarską ziemię Kunicki, ktorego był krol przed ekspedycyą immediate[3624] przydał Kozakom za hetmana; był to szlachcic, Lublanin. Ten Kunicki z Kozakami bardzo dobrze gościł, bo ordy co lepsze powychodziły były pod Wiedeń. Miał tedy czas, palił, ścinał, jeżeli mu się oponowała jaka wataha zebranej ordy; wojska mu coraz przybywało, bo niewolnikow, tam już zasiedziałych, tak wiele poodbierał, drudzy, dobrowolnie co dalsi, do niego uchodzili, usłyszawszy o wojsku chrześcijańskim. Cuda robili Kozacy, nikomu nie folgując, białogłowy ścinając, dzieci rozdzierając i cokolwiek najgorszego wyrządzając im; tak udawano, że tam tego gatunku położył na trzykroć sto tysięcy i już tam chodził sobie marsem[3625], nikogo się nie obawiając. Aż kiedy już z Węgier han powracał, przebrano trzydzieści tysięcy ordy co lepszej i nie tak[iej], jako insi, i posłano na odsiecz; i Turkow było coś z nimi. Dał im pole pod Kilią[3626], zbił, zniosł i zdobycz, co mieli, otrzymał, i wrocił się szczęśliwie za granicę. Aleć go potym kozactwo sami między sobą utłukli, udając, że ich pokrzywdził w zdobyczy, jako to u nich nie nowina hetmana zabić z lada okazyjki. Tak udawano, że ich i nie krzywdził w ni w czym, tylko że miał zdobycz wielką, ktorej mu oni inakszem sposobem wydrzeć nie mogli, aż zbuntowawszy się; i tak zdrajcy dobrego kawalera mizernie stracili, ktory jużby był Tatarow umiał prześladować, zaprawiwszy się na nich tak dobrze.
Zastawszy Tatarowie owę w ziemi swojej depopulacyą[3627], trupy żon i dzieci swoich, bydła, stada pozabierane, płakali na swoje nieszczęście.
Zgoła, wszędzie Pan Bog na ten czas błogosławił chrześcijaństwu: i w Niemczech i w Wenecyej i w Polszcze, bo i Dymidecki[3628] po nim siła dokazywał w Wołoszech, Turkow z Wołochami bił, znosił i hospodara Dukę[3629] poimał i przyprowadził do więzienia. W Turczech in contrarium[3630] wielkie nastąpiły trwogi, szemrania i bunty przeciwko starczyźnie o nieszczęśliwą wojny prosekucyą[3631] i o zgubienie tak wiela ludzi, co cesarz składając na wezyra, kazał go in publico foro[3632] udusić, chcąc z siebie zwalić insultum populi[3633]; aleć tego po staremu i sam potym nie uszedł, ale ruszony de throno[3634].
Z wielką tedy ten rok odprawił się szczęśliwością i wszystkim narodom chrześcijańskim z pociechą, oprocz samych luteranow, ktorzy Pana Boga o to prosili, żeby dał zwycięstwo Turkom; bo Tekieli rebelizant, ktory przy Turkach stawa[ł] dlatego, żeby go luterańskie prowincye suplementowały[3635] piniądzmi, puścił ten tuman[3636] między nich, że Turcy eo fine[3637] wojnę po[d]nieśli, żeby religią rzymską zniszczyć, a luterańską na to miejsce postanowić po całej Europie. Dlatego tedy, Pana Boga prosząc, wielkie nabożeństwa odprawowali i pobory składali, a Tekielemu na d[alszy ciąg] wojny dawali. Byłem natenczas we Gdańsku, kiedy te nabożeństwa odprawiali, uprzykrzając się Panu Bogu okrutnie; aleć ich przecie nie wysłuchał, kiedy się inaczej stało. Poko ich jeszcze z pod Wiednia nie rozpłoszono i byli in spe[3638] odebrania Wiednia, to na ten czas po ulicach gazety śpiewano, na bulwarkach je deklamowano, projekty[3639] rzucano, obrazy Tekielego jako propugnatora[3640] suae religionis[3641] malowano, drogo przedawano i ledwo nie kożdy starał się, żeby w domu swoim mogł mieć; po kościołach zaś gratiarum actiones[3642] czyniono, jak im cokolwiek przyszło o szczęśliwym Turkom powodzeniu, a w człowieku prawie serca (s) usychało. Nie wiemże, jakie tam znowu mieli ukontentowania, dowiedziawszy się de contrario rerum successu[3643], bom już był w domu podczas wiktoryej.
Tak tedy ten rok odprawił się we wszelakich od Pana Boga szczęśliwościach, nietylko publicznych, ale i moich prywatnych, bom był i przez cały rok zdrow i dobrze mi się na wszystkim powodziło. Panie Boże dobrotliwy, racz takich lat użyczać łaskawie, poko życia mego stawać będzie, a za ten niech będzie Imię Twoje Przenajświętsze pochwalone!



Rok pański 1684

zacząłem tamże w Olszowce — daj, Boże, szczęście! I ten rok co do publicznych okazyi był szczęśliwy, ale co do mojej osoby, po jarmarku zły targ[3644].
W tym roku już wojska nasze nie łączyły się cum Caesarianis[3645], bo już sami mogli subsistere[3646], wziąwszy serce z wiktoryej przeszłoroczniej — jako powiedają: ugłaskanego i ujeżdżonego konia lada kto osiądzie, hardego i bystrego non item[3647]; a do tego, że colligati principes[3648] czynili aversionem belli[3649]. Wenetowie trzymali na sobie magnam partem[3650] jego wojska, ktore de necessitate[3651] musiało attendere[3652] od tamtej strony morzem. Nasz też krol z wojskiem koronnym sam personaliter[3653] poszedł za Dniestr i tam longe lat[eque][3654], zawojowawszy tamte kraje, zatrzymał na sobie owę kardynalną państwa tureckiego potencyą, ktorą to imperium potissimum floret[3655], to jest, Tatarów krymskich, nohajskich, białogrodzkich i budziackich[3656], a przytym Wołoszą i państwo multańskie, ktorzy wszyscy tamby byli pewnie poszli przeciwko Niemcom, gdyby nie ta awersya. Całą tedy kampanią, tot conflictus[3657] nasi z nimi odprawili, wytrzymując potentissimos impetus[3658] z wielką zgubą ich, ale też i naszych; bo najwięcej naszej czeladzi brali na czatach, przy koszeniu traw, przy pasieniu koni, jaka jest zdawna tego narodu moda. A Niemcy tym czasem Turkow, jak biją, [tak biją]; znieśli ich wstępnym bojem w tym roku dwa razy, pobrali miasta, fortece, Nowe Zamki[3659], Budę i insze superioris et inferioris Hungariae[3660] dawno zawojowane i od Turkow pobrane kraje. Wenetowie wzięli także Makłakow[3661], ktorzy się im dobrowolnie poddali, rebelizowawszy Turkom, regnum Moreae[3662] wzięli i inszych miast in collateralitate[3663] wiele nabrali. Po prostu smarowno[3664] rzeczy idą, kiedy się to dwaj zmowią na jednego. A przecię nasi Polacy tego szczęścia po łasce Boskiej największym są powodem, et praecipue[3665] krol, że się rezolwował oburzyć[3666] na tego całemu światu strasznego nieprzyjaciela, sam personaliter[3667] i z wojskiem poszedł, począł im go i podał na obrot[3668], a oni też właśnie, jako leniwszy od rączego, z obrotu porwawszy na opiekę swoję wymordowanego źwierza, już nie puszczą, aż uszczwają, i prędzej się obłowią, niżeli ow, co im podał w obrot. Wszak i to często widujemy, że nikczemny i leniwy prędzej się czasem...[3669] pie niepodobieństwo i w tej naszej koligacyej; zaczęliśmy im, pomogliśmy im szczerze, obłowili się już przy nas i podobno jeszcze lepiej obłowią, wojując z nimi, ktorzy effeminati illa diuturna pace, molles et imbelles facti[3670] (bo ich tak status imperii Ottomanici[3671] umyślnie chciał zostawić imbelles[3672], po zawojowaniu obrociwszy ich do agrykultury[3673] i inszych robot ex ratione[3674], żeby nie rebelizowali). A nam dostały się do zabawy narody te, ktore nie dosyć na tym, że z starożytności swojej zawsze były wojenne i niezwyciężone, ale to większa, że zawsze są w ustawicznym ćwiczeniu in continuo belli opere; verbo dicam[3675], ich to żywot ustawicznie wojować i z wojny żyć: a choćbyśmy ich i zwojowali, nie siłabyśmy się na nich pożywili, bo chudzi pacholcy. Zgoła, dobrą sobie nasi koligaci obrali sortem[3676], jak owę z cymentem[3677] i słodkiemi kondymentami[3678] dobrze zaprawną portionem[3679], nam zaś coś z chrzanem czy do ostrego pieprzu zostawili. Daj Boże, żeby od tego zęby nie trętwiały, bo to, widzę, jest uva acerba[3680], a żeś dał z łaski Swojej dobry początek, racz[ż]e zdarzyć i dobry koniec!



Rok pański 1685

zacząłem — daj Panie Boże [szczęśliwie]! — tamże w Olszowce. Sejm w Warszawie był. Tego roku w Wielkiej Polszcze droży[z]na była wielka dla nieurodzaju jarzyny[3681], z ktorej racyej i w Warszawie zdrożało bardzo. O czym ja dowiedziawszy się, kazałem naładować dubas[3682] jęczmieniem i grochem, na ktorym poszedłem sam i zarwałem przecię piniędzy od Wielgopolakow in Maio[3683]. Tylko że już było poźno; gdybym był tygodniem trochę pośpieszył, poko nie tak nawieziono, wziąłbym był za korzec altero tanto[3684]. Eodem anno[3685] Stanisław, margrabia pińczowski, w Lublinie na deputacyej[3686] umarł, mnie w wielkim kłopocie zostawiwszy ratione[3687] dzierżawy dobr margrabskich, o czym będzie niżej. Wiele ludzi cieszyło się z jego śmierci, ale i ja niebardzom go żałował, bo był — P. Boże mu odpuść! — człowiek chytry, nieszczery, słowa nie trzymający i nieprawdą się bawiący; kiedy co zełgał, jakby się najlepiej najadł. I dlatego nie żałowałem go, choć umarł, supponendo[3688], że succedaneus[3689], brat jego Jozef[3690] będzie inakszej kategoryej, bo się widział stateczny i dobrej natury; ale, widzę, takem się zawiodł na nadziei, jako owa baba[3691], co Pana Boga prosiła o lepszego pana, a coraz to jeden po drugim gorszy następował.
Powrociwszy z Warszawy, począłem się gotować do Gdańska i bardzo tęskniłem ze zbożem, ktore mi się w szpichlerzach bardzo grzało i ustawicznie było trzeba koło przerobki pracować; ale że wody nie było, musiałem czekać i wszyscy aż ad Septembrem[3692]. Kiedy następował czas pożądanej naszej ekspektatywy[3693], zachorowałem bardzo 30 Augusti[3694] w dzień czwartkowy. A przypadła mi ta chorobka z przepicia dla nieszczęśliwej kompaniej, ktora mię zawsze do tego przywodziła, bo z swojej dobrej wolej nie pamiętam, żebym się kiedy upieł, jako znam takich niektorych; ale kiedy albo mnie kto rad szczerze, albo ja też komu, a osobliwie kochanemu jakiemu konfidentowi, to wtenczas naszej mody polskiej nie podobna nie obserwować. Zapadłem tedy tak periculose[3695], żem zaraz i ludzi nie znał, g[dyż] maligna [mię] wzięła. Co tam ze mną robili medycy, nie wiem; sufficit[3696], że zdesperowali i rozgłosili, że bardzo źle i niepodobna convalescentia[3697].
Tymczasem woda poczęła przybierać; przybiega stroż szpichlerzowy[3698], dając znać, żeby posyłać do ładowania, a ja o świecie nie wiem. Kazała mu tam żona gdzieś pojechać do nieszczęścia; pojechał, bo żadnego nie było podobieństwa, aby Bog miał ze mną takie dziwy uczynić w momencie prawie, jakie uczynił. Tak się rzecz ma. Kiedy już w owej ciężkiej malignie leżąc, 30 Augusti[3699], ze czwartku na piątek przededniem 7ma Septembris[3700], to jest, w wigilią Narodzenia Najświętszej Panny, jak we śnie w gorączcze leżącego, trząsnęło mię coś za ramię, mowiąc te słowa: »Owo Antoni nad tobą stoi!« Obrocę się do ściany, aż stoi zakonnik in habitu Minorum sancti Francisci[3701]. Patrzę, nie mowię nic; on też nic. Świeca się tam w kącie świeci; ludzie, poturbowani koło mojej usługi, już też posnęli. Lecz już ku dniowi owo trząśnie mię. Było mi, jak we śnie, ale od trząśnienia zaraz jużem się czuł, żem na jawie, jużem był przy dobrej pamięci, jużem się i w tym rektyfikował[3702], że ja tą chorobą złożony, już mi i to w dobry rozsądek weszło, co się ze mną dzieje, lubom przedtym o sobie nie pamiętał. I tak sobie myślę, że to jakiegoś do mnie zakonnika przysłali, jako zwyczajnie do chorego; aż owa osoba rzecze: »Pilnowałem cię szczerze od przeszłego czwartku: nie bojże się już, a wstań!« Jakaś mię radość ogarnęła i wpadło mi na myśl, że to już nie prosty ksiądz, ale musi być osoba święta. Porwę się, chcąc mu do nog upaść, zawoławszy wielkiem głosem: »Święty Ojcze!« Stoczyłem się z łożka. Usłyszeli wszyscy owo zawołanie, przypadli z świecą, aż ja pytam: »Gdzie poszedł?« Rozumieją, że to w gorączcze czynię; mowią do mnie: »O kogoż pytasz? Nie był ci tu nikt u ciebie«. Ja mowię: »Był. Czy oczu nie macie?« A wtym usiadłem już nie na łożku, ale na stołku. Rzecze moja pani: »Wołaj Kazimierza!« Przyjdzie cyrulik, pomaca pulsow: gorączki niemasz i jakoby nigdy nie była. Ja też dopiero, obaczywszy się i odpocząwszy trochę, poklęknąłem, pierwej dzięki czyniąc Panu Bogu i św. Antoniemu, a potym wstawszy, począłem im to powiedać. Cum stupore[3703] dziwowali się wszyscy; jedni wierzyli, że tak [się] stało, drudzy też nie dowierzali. Nawet sam cyrulik supponebat[3704], lubo widział, że już gorączka totaliter[3705] odstąpiła, że przecię jeszcze jakąś debilitatem mentis[3706] zostawiła. I tak się zabawiają ze mną, aż ja mowię: »Widzę, że mi wińszujecie i cieszycie się z konwalescencyej, a nie pytacie, jeżelibym też co zjadł; namorzyliście się mnie dosyć przez te dni choroby mojej«. Porwie się żona: »Zaraz, zaraz«, i pyta się mnie, do czego mam chęć. Powiedziałem: »Co dacie, to będę jadł z wielką ochotą«. Radzą, coby gotować: to nie, to nie, aż cyrulik rzecze: »Możeć to z masłem, choć wigilia«. Spytam: »Do czego wigilia?« Powiedzieli, że do Najświętszej Panny[3707]. Zdumiałem się, bom nie rozumiał, żebym tylo dni miał chorować, i mowię: »Nie będę ja z masłem jadł, ponieważ wigilia«. Ugotowali mi jakiejś garmatki[3708] garnuszek mały. Na ząb mi to nie padło; kazałem w większym garku gotować i korzenia dużo nasypać. Gotowano tedy, a ja tym czasem ubrałem się tak, jako należy, i kazałem iść do sadzu[3709] z kancerzem[3710], wziąć szczupaka i kwaśno szaro ugotować go. Jak tedy obaczyli, że jem smaczno i piję i rzeźwość...[3711] należało, dopiero uwierzyli, żem sanus mente et corpore[3712], o czym cyrulik osobliwie bardzo dubitował[3713]. Przy owym jedzeniu mojem mowi mi żona: »Pragnął Wść flisu, a teraz chorobka przeszkodziła«. Pytam: »Albo co?« Powiedziała, że dawano znać, że woda wielką przybrała; pan Rupniowski pojechał, pan Jaroszowski pojechał[3714], na głowę chłopow powyganiali do ładowania. Odpowiem: »To i ja pojadę«. Rośmiali się wszyscy; rozumieli, że żartuję, a ja czuję w sobie wigor[3715]. Naj[a]dłszy (s) się, przejdę się po izbie; kazałem włodarza wołać i rozkazuję mu, żeby chłopi zaraz wychodzili do ładowania, a tym czasem konie gotować i zaprzągać. Mowią mi: »Nie czyń tego, dla Boga! Chudziąt[k]o, droższe jest zdrowie«. Ja mowię: »Dajcie mi pokoj; ja się lepiej czuję, co się ze mną dzieje, i Temu ufam, co mi dał zdrowie, że mię przy nim konserwuje i zaprowadzi szczęśliwie tam, gdzie intendo[3716]«. Pojechałem, pożegnawszy się, a kazawszy za sobą przywozić necessaria[3717]. Wyjechawszy w pole, wsiadłem na konia z kolaski i pobieżałem ryścią, obawiając się, żeby woda nie uciekała. Zastałem, jedni już poodkładali[3718], drudzy też jeszcze czekali na leguminę[3719], kto nie miał gotowej w szpichlerzu. Że tedy moi chłopi nie byliby byli ledwie na noc, bo przecię mil 7 drogi[3720], dali mi samsiedzi chłopow. Naładowałem wnet dwie szkuty, trafty[3721] za[ś] powolej kazałem już bez siebie ładować. W dzień Najświętszej Panny tedy raniusieńko pojechałem do franciszkanow[3722], nająłem mszą przed św. Antonim, słuchałem jej; a tym czasem tam ostatek koło szkut pogotowano. Wrociłem się, wsiadłem i kazałem od południa odłożyć, bo też już byli wszyscy poodkładali. Chłopi moi prawie jak darmo przychodzili, co mi już byli cudzy, porobili, co potrzeba, ktorych miałem dosyć. Poszedłem tedy, szczęśliwie dogoniłem i owych, co byli przede mną połtorą dniami poodkładali, lubom w ten dzień mało co uszedł, a prawie, jak nic, bo rotman[3723] zły miał czołn i starał się sobie o inszy. Stanęliśmy tedy w Leniwce[3724] aż 23 7bris[3725], bo nam wiatry częste przeszkadzały, a trafty za mną przyszły czternastego dnia; z Łęki[3726] wyszedłszy, do Gdańska mniej szły dni, niżeli szkuty, z tej racyej, że już były wiatry owe, co przeszkadzały szkutom, ustały, kiedy trafty od pala wychodziły, bo wychodziły 21 7bris[3727], a my już byli pod Toruniem, to jest w dzień świętego Mateusza, w ktory dzień mroz był potężny i lody po brzegach nad zwyczaj. Zaszedłem tedy z łaski Bożej dosyć szczęśliwie, tak instantanee[3728] wybrawszy się po owej chorobie, i głowa mię za łaską Jego świętą nie zabolała, za co niech będzie Imię jego Przenajświętsze pochwalone na wieki, pokornie suplikując[3729], żeby nas w kożdych aflikcyach[3730], a osobliwie w chorobach z Swojej ojcowskiej nie wypuszczał opieki!



Rok pański 1686.

Tamże w Olszowce mieszkając — daj Boże szczęście! — w zdrowiu i dobrem powodzeniu ten rok odprawiłem.
Eodem anno[3731] byłem na obłoczynach panny Sieklicki[ej] w Krakowie, ktorą rodzicy, pan Adam Sieklicki, moj wielki przyjaciel, i Zofia Rabsztyńska, matka, obłoczyli do zakonu augustyańskiego[3732]; tam in frequentia[3733] ludzi wielu godnych proszono mię, żebym pannę oddawał ad votum[3734]. Nie bardzo mi się chciało, wiedząc, że tam nietrudno będzie o cenzurę[3735]; aleć nie ganili, chyba żeby to tak tylko pochlebiali — nie wiem. Mowię tedy w ten sens: »Ktobykolwiek lata swoje tym tylko pędził zamysłem, aby je samemi pieszczonej świeckiej marności mogł wytuczyć delicyami, nietylko na swojej zawodzi się imprezie, ale ze wszystkich niemal wiecznymi czasy wyzuwa szczęśliwości. Szczęśliwy, kogo te pochlebne rozkoszy świeckich nie ułowiły fawory[3736], kogo na swojej nie zawiodły stateczności, kogo w swoichże własnych wieczną hańbą nie zatopiły pieścidłach. Są to, prawda, bona licita[3737], dobra, do czasu człowiekowi powierzone, ale onych według samego trzeba zażywać dawce; w czem jak kto by najmniej przeciwko wyraźnemu wykroczy ordynansowi, w samych tylko nadzie[ję] zatopiwszy marnościach, aż już gotowy z niebieskiego parlamentu czytają mu dekret: Proiecisti sermonem Dei, proiecit te Dominus[3738], a kogoś tam i z ziemskiego rugują krolestwa: Ne sis rex super Israel[3738], aż wnet dla świata i na niebieskiej i na ziemskiej szwankować będziesz szczęśliwości. Trzeba, widzę, ostrożnie z światem i z tymi jego poczynać sobie potrocinami[3739]; ale nie kożdy w to potrafić umie. Sapiens et circumspectus animus etiam minutissimos praevidet cuniculos, incautus etiam in visibilem incidit Charybdim[3740]. A ponieważ na światowych ludzi tak chytre świat zastawia sidełka, toćbym rozumiał, że nierowno szczęśliwsi są ci, ktorzy z nim w żadną nie wchodzą korespondencyą[3741]; szczęśliwsi, ktorzy od jego oddaliwszy się konwersacyi[3742], po pustyniach, konwentach i rożnych pobożnych zgromadzeniach w wolnem sumnieniu szczegulną tylko pasą się bogomyślnością, nieśmiertelności zostają synami i — ponieważ servire Deo regnare est[3743] — nieomylnymi krolestwa gornego dziedzicami. Czego oczywisty na tym miejscu reprezentuje się dowod w osobie JejMości panny Heleny Sieklicki[ej], ktora, w zacnym i starożytnym zrodzona domu, przy tak pięknych, od natury sobie konferowanych[3744] przymiotach, przy znamienitych staraniach IchMościow rodzicow swoich, nie zapatrując się na to, że jest bez rodzonego brata legitima[3745] tych wszystkich zbiorow haeredissa[3746], nie oglądając się na insze, [ktoreby] za błogosławieństwem Boskiem mogły subsequi[3747], szczęśliwości, wszystkie świata tego dobrowolnie rzuca ozdoby, jego swobodzie i rozkoszy abrenuntiat[3748] dożywotnie, z niebem dziś wchodzi w traktat, dziś primotina niebu fundit vota[3749] i, zakonny obierając żywot, swoje Bogu konsekruje panieństwo. Nie schodzi, widzę, na niczym niebu, obmyśla mu panieńska mądrość to wszystko, czymby się jego mogła chełpić i zdobić wyniosłość, ale przecie jakoby tam jeszcze Boskich nie dostawało obrazow, ktorych sobie Bog niskąd nie zasiąga, chyba z panieńskich postępkow. Jest tedy czego zacnym wińszować rodzicom, ktorzy, taką corę człowiekiem wypiastowawszy, aniołem Bogu oddają. Czego ja IchMościom MM. Państwu powińszowawszy, wespoł i WMM. Pannom i całemu tutecznemu zgromadzeniu jako reguły świętej społkompanki i duchownej winszuję siostry, ktorą przeze mnie J-oMość Pan Sieklicki, MM. Pan i brat, tudzież Jej Mość Pani, jako kochający rodzicy, i cała zacna z obojga liniej rodowitość[3750], oddając WMM. Pannom, a osobliwie Wści, MM. Pannie, Mościa Panno Matko, oddają ochotnie przejrzaną[3751] Bogu wiktymę[3752] z posłusznym na jedno skinienie Abrahamem, nie żałując jej na służbę Boską; oddają najdroższy skarb, bo ulubioną swoję krew, z ktorą oraz prawo i moc starszyństwa swego transfundują[3753] na osobę WMM. Panny, upraszając wielce, abyś WMM. Panna jako nowotnej towarzyszce instytucyej[3754] i łaskawej nie denegowała[3755] protekcyej«.
Były te obłoczyny 24 Ianuarii[3756]. Zimy tego roku nie było nic, ani śniegu ani mrozow, rzeka żadna nie stawała; in Februario[3757] role sprawiano na jarzynę, kwiatki i trawy były, żyta jare siano, bydlę trawy się najadło; zaraz, w post wstąpiwszy, jęczmiony i owsy siano, luboby je był mogł siać i dawniej. Przed Wielkąnocą wszystko pozasiewano i już nie było zimy i urodzaje były dość dobre. To niezwyczajna w Polszcze i to supra usum[3758], że gęsi dzikie włoczyły się całe lato stadami wielkimi, co jest rzecz niezwyczajna, koło Krakowa i Sędomierza, gdzie się nie lęgną. Zboża aż oganiano przed nimi, bo je bardzo psowały. Ale jakieś były odmienne, nie takie, jako te, co zawsze bywają, niby trochę srokate koło karkow; padały i z swojskiemi gęsiami i niebardzo były płoche, dały się zejść i kijem potrącić; rożni rożnie o nich tłomaczyli.
Augusti[3759] 7ma naładowałem pszenicą czworo statkow i poszedłem do Gdańska; przedawszy powrociłem z łaski Bożej szczęśliwie lądem 17 7bris[3760]. Eodem anno[3761] objąłem Madziarow[3762] modo obligatorio[3763].
Eodem anno[3764] krol J-oMść i wojsko nasze chodziły na Budziaki[3765] i do Wołoch. Tam z Tatarami po kilka razy potykały się i z inszym nieprzyjacielem. To tylko najznaczniejsza, że św. Iwan przeniosł się na rezydencyą z Wołoch do Polski[3766] cum tota argentea supellectili[3767], wziąwszy z sobą z tamtego monasteru kilka poufałych czerńcow[3768]. Cesarskim jednak wojskom jak P. Bog począn błogosławić, tak i w tym roku nie przestał, bo Turkow po dwakroć potężnie bili, obozy z dostatkami pobrali i fortec kilka potężnych opanowali, a przecię to wszystko za naszym powodem, żeśmy na sobie trzymali tatarską [ordę].



Rok pański 1687

zacząłem tamże w Olszowce, gdzie już mi ekspirowała[3769] arenda, to jest, rok jedenasty dzierżawy mojej. Wywoziłem tedy rzeczy potrosze do Madziarowa, bom już był Smogorzow puścił pasierbowi przed rokiem, a puściłem in eadem qualitate[3770], jakom go odebrał i trzymał przez lat podobno 17, to jest, grunty dobre, wyprawne, które zastałem był po arendarzach bardzo zeszpecone; budynki dobre, restaurowane, sady poszczepione, lassy zapuszczone i nic nie naruszone, co jest raritas[3771] u ojczymow, terminy prawne uspokojone, na ktore wiele łożyłem kosztu i pracy. Gdyż ś. p. pan Łącki kupił był tę majętność na sposoby; nie mając tak wiele piniędzy na zapłacenie jej, nazaciągał był długow u klasztorów i niektóre evictiones in fundo[3772] zostawił; oprocz tego successores[3773] pierwszej jego żony, de domo[3774] Grodzickiej, czynili iure[3775] o wniosek[3776] jej, jako to panowie Gomoleńscy i Lubańscy. Więc że uterque[3777] pretendowali sobie proprietatem[3778] tej sukcessyej, ja zaś tego potrzebowałem, żeby warownie[3779] dać, komu de iure debebatur[3780], i żeby drugi raz nie płacić jednej sumy, o to tedy między nami była dyskwizycya[3781], kłotnie, egzekucye, najazdy, wyganiania, bitwy, consequenter[3782] i basarunki, przez co ja straciłem wiele, a stąd i insze rodziły się okazye z moją szkodą. To to tak pojąć wdowę z dziećmi i z kłopotami; pierwszy mąż zaciągnie długi, zostawi kłopoty, dzieci, litigia[3783], a ty dla cudzych interessow uschniesz, zdrowie stracisz; cobyś miał sobie uzbierać, wydasz na prawo i jeszcze zarobisz sobie na niewdzięczność miasto podziękowania. Ja to kładę pro memento[3784]; kto ma tak uczynić, do mnie na radę.
Na same tedy prawie wyderkafy[3785], terminy prawne, wesela, obłoczyny, professye[3786] corek, których było pięć, pracowałem. Rachowałem jednak owe wydatki, ktorych narachowało się przez te lata 40 tysięcy. To wszystko na jedno pasierba uniżenie a przyjacioł instancyą darowałem, nawet i dożywocia ustąpiłem, nic za nie nie wziąwszy; nawet pierzcień, ktory mi była dała żona na zmowę[3787], oddałem, żeby przy mnie nic nie przysychało cudzego. Przyznawali to sami jego krewni, żebym go był mogł wykwitować z Smogorzowa, gdybym był chciał.



Rok pański 1688.

Mieszkałem w Madziarowie, ale — mogłbym rzec — więcej w Lublinie, pozywając się z margrabią. Żona moja jednak siedziała w olszowskim dworze, quidem[3788] to incarcerata[3789], a oniby jej byli radzi i płot rozgrodzili, gdyby była chciała wyjechać.
Nastąpił sejm w Grodnie 26 Ianuarii[3790], na ktory i ja musiałem jechać respektem owych artykułow, ktore na sejmikach kilku stanęły, pro parte mea militantes[3791]. Stanąłem tedy w Grodnie prima Martii[3792], zażywszy złych i okrutnie grudnych drog. Posłowie nasi krakowscy, osobliwie moi konfidenci, pan Lanckoroński, starosta stopnicki, mowi mi quidem[3793]: »Chcesz rujnować margrabię (bo też i on[3794] za promocyą stanął był posłem pana strażnika[3795] z Sendomierskiego, a posłem niewinnym, bo i gęby między ludźmi nie rozdziewił, tylko siedział, jako lelek[3796] rozdąwszy [się]...[3797], na inszych zapatrując się, a więcej pilnując kart, z czego u krolowej miał łaskę i u dworskich, bo często obłowili się na nim), ponieważ nie masz na nim kondemnaty[3798]«? Powiedziałem: »Eo ipso[3799] [mam], że jest oppressor nobilitatis et raptor substantiarum«[3800].
Wpoł tedy margrabia zdechł, obaczywszy mię w izbie poselskiej. Sami jego kolegowie, widząc konfuzyą, mowią do mnie: »Dla Boga, dla pana margrabie trzeba wodki ożywiającej. Pozbawisz nas posła dobrego; za nic izba poselska nie będzie stała sine activitate[3801] jego«. Interim consilia[3802] sejmowe tamują się na prywatnych urazach pana Słuszki[3803], hetmana polnego litewskiego, z panem Dąbrowskim, posłem wojewodztwa wileńskiego. Ja, mając dobrych przyjacioł consilium[3804], żeby nie wprzod izbie poselskiej opowiedać krzywdę swoję (gdzie miał być srogi w tej sprawie fremitus[3805] i już się byli potężnie przygotowali), ale krolowi uskarżyć się i zjednać sobie respectum[3806]. Tak tedy czynię. Staram się o audyjencyą, ktorej otrzymawszy praefixionem[3807] czasu, mowię do krola tak: »Jako ukrzyżowany Syn przed Ojcem najpoufalej w swoich żali się dolegliwościach, tak i my życzliwi WKMści, P. n. Miłościwego, poddani, mając sobie za ojca ojczyzny naszej, chowamy pro ultima siti[3808] łaskę i Pańską WKMści, P. n. Miłościwego, protekcyą; do ktorej że i ja z poddańską recurro supplex[3809] submissyą, deprecor primum[3810] Pana mego Młgo Maiestatem[3811], że mi privato[3812] przychodzi Pańskie poważne et multis ojczyzny curis[3813] zatrudnione turbować ucho; jednak nie moja w tym wina, ale tych, ktorzy, mając swego dosyć, chciwe na cudze zbiory zaostrzyli apetyty. Byłem żołnierzem, non per intervalla[3814], ale continue[3815] służąc, przysłużyłem florem aetatis cum dispendio[3816] zdrowia i fortun. Mam świadki cicatrices[3817] i moich komilitonow, ktorych jeszcze widzę wiele in ordine equestri[3818] i w senacie przy boku WKMści, P. M. Młgo. Nie p[oczuwa]m się w żadnym takim postępku, za ktory dobra konfiskują; nie winienem nikomu nic. J-oMść pan margrabia pińczowski ex bene placito[3819] wziął mi substancyą i, prawie rzec mogę, reliquias[3820] nieprzesłużonej do [o]statka na usłudze tej Rzpltej sztuki chleba ojczystej. Nie wykroczyłem extra orbitam ordinationis[3821], ponieważ [nie] lege vetitum[3822] dawałem, [lecz] na arendę, co jest antiquo usu practicatum[3823]; dawałem nie na prywatne ekspensa, ale in deportationem[3824] dawnych margrabskich długow, zaraz prawie post fundatam ordinationem[3825] zostawionych, o czym kontrakt docet[3826]; dawałem legitimo tutori[3827], stryjowi rodzonemu[3828], ktory wyrachował się z tych piniędzy, ode mnie wziętych, sukcessorowi i kwit de tutela[3829] otrzymał cum approbatione[3830] kontraktow et certitudine[3831] pretensyi naszych. Nie wiem tedy: z dzierżawy mię wygnano, piniędzy nie oddawszy, i to, co było in...[3832] et supellectili, per subordinatos[3833], już tak rzec mogę, in praedam[3834] pozabierawszy. Boli mię, Miłościwy Najaśniejszy Krolu, Panie moj Miłościwy, strata ubogiej mojej substancyej, ale i to niemniej boli, że sine socio doloris[3835] sam siebie tylko widzę na tym celu nieszczęśliwości, bo wszyscy contrahentes, etiam obligatorii[3836], jedni ex asse[3837] już są satisfacti[3838], drudzy hucusque[3839] zostają w posessyej; mnie tylko jednego — nie wiem, z jakiej okazyej — taka IchMościow potkała łaska, że nie przestają saevire[3840] na ubogą substancyą bez żadnej przyczyny, ale z samej tylko przeciwko osobie uwziętości«.
Słuchał krol diligenter[3841], a skorom skończył, rzecze: »Trzebaby na to odpowiedzieć z pismem: Habetis legem et prophetas[3842]. Od czegoż trybunały, insze subsellia[3843], tylko, żeby [działa się] należyta sprawiedliwość choćby z największego pana; ale kiedy się to i o nasze uszy obija, z wielką chęcią apponemus curam[3844], żeby się takie bezprawie nie działo«.
Było przy tym w pokoju ludzi kilkanaście z senatu i z posłow. Rzecze krol do oboźnego koronnego, Chełmskiego[3845]: »Waszeć tam bliski samsiad; co to za sprawa?« Odpowie Chełmski: »To wiem, Miłościwy Panie, że szlachcic dał substancyą i był zawsze nie jak dzierżaw[c]ą, ale jak poczciwym podskarbiem, bo w kożdych najcięższych potrzebach do niego najpoufalszy nad innych rekurs[3846], bo czasem i sto złotych ledwie przenocowało w domu. Kiedy ze Gdańska powrocił, miano po nim pocztę, nie dano się i ucieszyć piniądzmi, pisano mu tytuł: »Dobrodzieju«, afektem jego i uczynnością zaszczycano się między ludźmi, pro exemplo boni amici[3847] [uznając. Ale] kiedy wracać albo w dalszą posesyą majętność puścić, nie miło o tym słuchać. Zgoła, dwaj potentiores[3848] uwzięli się na szlachcica, żeby go [z] substancyej wyzuć, protractione litigiorum[3849] wyniszczyć, verbo dicam[3850], wniwecz obrocić tego, ktory dla domu ich czynił satis superque[3851]. Siłaby o tym mowić; po prostu, z nikim się dobrze nie obejdą. Ze mną samym o też dobra, ktore także trzymałem po bracie moim, jakie wzniecili hałasy, wiadomo jest WKMści, P. M. Młmu, w jakie mię wciągnęli litigia[3852] i koszty. Bog widzi, żem więcej wydał na prawo, niżeli mi Olszowka przez te sześć lat dzierżawy mojej uczyniła. Lubobym ci mogł, wspomniawszy anteacta[3853], wymowić ad personam[3854]: Perditio tua ex te[3855]; ale żem chrześcijanin, urągać mi się z cu[dzego nieszczęś]cia nie godzi. To tylko mowię, że i w tej [okazyej] będzie, jako [i z]e mną, albo i gorzej: [będą] go w koszty [wwodzić], w turbacye, będą go niszczyć, żeby [im nisko] się kłaniał, prosił o swoje własne piniądze, ktore on z ochotą dawał, a potym dadzą mu, co zechcą, bo taka u nich moda. Krotko mowiąc, wielkie w tej ordynacyej dzieją się inconvenientia[3856]; expedit[3857] albo ją znieść albo ją ad debitam formam[3858] przyprowadzić. Bo z tej ordynacyej ani Bogu świeczki, jako mowią, ani komu inszemu[3859] ożoga; to onus[3860] włożyło prawo in capita antecessorow[3861] Waszej KMści, ktore teraz in personam[3862] samego WKMści i Rzpltej redundat[3863]. Incumbit[3864] tedy subvenire oppresso[3865], jako temu, ktory w oczach WKMści wszelakie w tej ojczyźnie meruit[3866] respekty i teraz meretur[3867], jako swoją osobą, tak i przez swoich krewnych. Oto i teraz synowiec jego[3868] a towarzysz z pod chorągwie mojej, przed lat połtorą w niewolą wzięty, powrocił ante triduum[3869] z Krymu, usadziwszy tam na swoim miejscu towarzysza, żeby tym prędzej mogł się sam postarać o okup. I już in parte[3870] dobry stryj jednego znacznego kupił mu Tatara u pana Gołyńskiego, porucznika; drugi Tatar, o ktorego kazano mu się postarać, żeby go za siebie wyzwolił, hunc et non alium[3871], jest między więźniami WKMści. Suplikuje ten niewolnik do majestatu WKMści i ja moję za nim wnoszę instancyą, jako za dobrym żołnierzem i towarzyszem niepoślednim; jest tu ante fores«[3872].
Rzecze krol: »Wołać go tu!« Poskoczył oboźny ku drzwiom; jam go poprzedził. Wyńdę — niemasz go w tej kamerze. Idę do średniego pokoju, bo się to działo in cubiculo[3873], gdzie krol sypia, aż tam ftyżan[3874] krolewski obłapia go, ś[cis]k[a]...[3875] go, całuje, płacze nad nim. Obstąp[iło go mnostwo] posłow i inszych rożnych, bo też... widywał się tam... wowczas, kiedy krolowa... przez niego i przez drugiego Francuza posłała... dwadzieścia tysięcy czerwonych złotych suplementu[3876] do obozu. Te czerwone złote byli utracili przez głupstwo. Ale tej dysgresyej[3877] dawszy pokoj, wracam się ad rem[3878]. Rzekłem synowcowi: »Podź Wść do krola!« Przyszedł; przyjął go krol milusieńko, pytał, u kogo siedział, jakim przypadkiem był wzięty. Pytał go o sułtanow, o murzow znajomych, o niektorych też niewolnikow. Prawił mu wszystko.
Następowała potym sessya, poczęli się senatorowie schodzić do pokoju. Krol rzecze Matczyńskiemu[3879], koniuszemu na ten czas koronnemu: »Proszę Wci, żeby napisać asygnacyą i oddać ad manus[3880] pana Paska, tego, ktory z niewoli wyszedł, żeby ad 1mam requisitionem[3881] wydano w Żołkwi tamtego Tatara«. Do mnie zaś obrociwszy się mowi: »Będzie to curae nostrae[3882], aby Wść w krzywdzie swojej uko[ntentowanie otrzymał]«. Znowu oboźny koronny rzecze: »Miłościwy Panie, zabiera się tu w tej okazyej na wielki tumult in ordine equestri[3883], bo są z kilku wojewodztw artykuły, oraz i z mego sejmiku, żeby się przy tym oponować i produkować[3884] to in facie publica[3885]«. Odpowie krol: »Wiemy o tym, ale znajdziemy sposob, że się to uspokoi sine maiori motu[3886]«. Do mnie rzecze: »Wść bądź bonae spei[3887], jako ten, ktory zarabiasz sobie na należyte w tej ojczyźnie respekty; będziesz satisfactus[3888]«. A wtym zaraz przede drzwiami już ubranego i czekającego dominikana wysłuchawszy mszej, poszedł do senatu i zasiadł.
To się agitowało 15 Martii[3889]. Sejm się począł nachylać do zerwania, krol consternatus[3890] tymi niezgodami, oraz i nowiną świeżą, co Orda porobiła szkody w krajach ruskich, a osobliwie [w] jego włościach; nie śmiałem się narażać, bo czasem i senatora, już prog przestępującego, nazad wrocono. Tak tylko nawiassem nadsłuchywałem, upatrując pogodnego czasu; bo tak z panami trzeba zawsze. Jednak stawałem mu na oku, żeby mię widział. Kiwnie na mnie i odszedł w okno. Rzecze tedy krol: »Mowiłem z panem margrabią w tej sprawie dosyć rzetelnie, a on firmissime negat[3891], żeby co był winien; na stryja się referuje[3892], że stryj brał, stryj niechaj płaci«. Jam powiedział: »Stryj brał, stryj ze mną contraxit[3893], jako opiekun, ale in rem[3894] synowcow, in deportationem[3895] długow ich, o czym docebit[3896] kontrakt«. Ozwie się krolowa: »„Obejdź [się] Wść dobrze z panem margrabią«. Ja odpowiem na to: »Mościa Krolowa, Wasza Krolewska Mość racz tak perswadować krzywdę czyniącemu, nie ukrzywdzonemu«. Rzecze znowu: »Dobryć on człowiek«. Rzekę znowu: »Człowiek dobry, ale postępki złe«. Krol na to, skrzywiwszy nos, uśmiechnął się trochę: »Marysieńku, da Wści za to kinala[3897]«. Za to przymawiał, że to z nią karty grywał. Trochę się krolowa zasępiła i poszła na stronę. Jak odeszła, aż krol mowi: »Da[j] jeno pokoj; niechno go okrzykną w poselskiej izbie: będzieć on tańszy«. Kazał mi tedy u siebie krol być po obiedzie, a wtym wsiadł w karetę i pojechał do karmelitow. Tam jak znowu poalterował się[3898] inwektywą kaznodziej[sk]ą karmelity, ktory z ambony począł invehere[3899] na niego, jakoby mniej dbał o honor Boski, nie ujmując się za krzywdę Jego, contra ordinem zaś equestrem[3900] tym bardziej. Wywodził nobilitatem[3901]: co to jest nobile[3902], co nobilis[3903] i jaka jego vocatio[3904], i ktory jest vere nobilis[3905]. Przytoczył przykład jeden w ten sens: »Słyszałem jednego godnego forysztera[3906], o swojej dyszkurującego peregrynacyej, i rożnych dowodow, kto kogo w czym przechodzi, ponderującego eminentiam[3907]; ktory mowi[ł] w ten sens: Fui in Italia: vidi praesules[3908], bo tam najwięcej biskupow; fui in Germani[a]: vidi principes[3909], bo tam najwięcej książąt; fui in Gallia: vidi milites[3910], bo tam najporządniejsze wojska; fui in Polonia: vidi nobiles[3911], bo tam najwięcej szlachty. Ale miła nobilitas[3912], przebaczysz mi, coć powiem: bardzo powaga twoja wypadła z kluby, a powaga twoja, na ktorą przodkowie nasi oni świątobliwi u narodow tak sobie zarobili, że ją jednę tylko pod słońcem pro exemplari speculo (non sine invidia)[3913] całemu światu wystawiali. Bo tacy byli Polacy!« I dalej tam wywodził, probationes[3914] dawał, a najbardziej o to, że nie dbają o honor Boski. Bo to noviter[3915] nastała była sekta wszeteczna Łyszczeńskiego[3916], o czym opowiem inferius[3917].
Przydę tedy do krola popołudniu, jako mi kazał, aż krol mowi: »Poparłaby cię była izba poselska, ale [Tokarzewski[3918] sejm] zerwał; zahukaliby byli margrabię na śmierć twoi Mazurowie, bo ja już wiem, ktorzy się na niego ostrzyli, i my dopomoglibyśmy byli z boku; teraz już trzeba z inszej beczki zacząć. Jest tu już, słyszę, na zamku pan wojewoda sieradzki[3919], ktory jest marszałkiem trybunalskim; każę go tu do siebie zawołać i zalecę mu tę sprawę, żeby nieodwłocznie i sprawiedliwie sądzona była«. Kazał tedy mnie poczekać, a po niego posłał. Przyszedł. Rzecze mu krol: »Mospanie wojewodo, mamy tu hominem iniuriatum[3920] (skazał na mnie), szlachcica i żołnierza, nam dawno znajomego, ktory a potentioribus oppressus, desiderat iustitiam[3921]. Ma bliską sprawę w regestrze trybunalskim; zaczym zalecam respektowi Wści i sprawę i człowieka, jako bene mer[itum][3922] w t[ej ojcz]yźnie, i proszę za nim, aby był w krzy[wdzie] swej ukontentowany«.
[Rzecze woje]woda: »Miłościwy Krolu, człowieka znam bardzo dobrze, bośmy i w wojsku i na sejmiku wiele lat z sobą [bywa]li, krzywdę też jego i sprawę, wiem, żebym nie zaw[iodł] sumnienia, choćbym osądził, inkwizycyej nie czytając, tymże bardziej, kiedy ta Majestatu WKMści interponitur[3923] powaga...« (Na tem się pamiętnik urywa).










Dodatek krytyczny.
        Tekst rpsu: poprawiono:
str. 3 w.  10 natare nutare
» 6 » 9 altero tanto alterum tantum
» 8 » 5 był dyl
» » 13 Daninej Daniej
» 12 » 9 Przed »zaśpiewało«… z w. 7 powtórzono zwrot »Wchodząc tedy za granicę«
» » 19 Ordę (tak zawsze) Odrę
» 13 » 19 Nippolu Nibelu
» » 20 Apinrade Apenrade
» » 21 Haderszleven Hadersleben
» 14 » 2 Kolbynku Koldynku
» 15 » 2 mieć być
» 16 » 5 padną padnie
» » 24 zdejmie i powiesza zdejmą i powieszą
» » 26 wlazie włażą
» 17 » 17 ustaną wstaną
» » 20 źle jest je ale ją
» 19 » 11 mieli… pochowali miały… pochowały
» 20 » 1 wojewodo wojewodę
» » 18 o co a co


        Tekst rpsu: poprawiono:
str. 21 w.  7 tu to
» » 8 byli byle
» 24 » 1 podniesienia poniesiona
» 26 » 15 że co
» 27 » 1 poczęli poczęły
» 28 » 3 snadno snadniej
» 29 » 10 lazło laźli
» 30 » 14 złamał włamał
» 33 » 13 miny ze miny
» 35 » 13 Alten (tak zawsze) Alsen
» 36 » 7 tu toż
» » 11 tedy tej
» 37 » 28 Fryderysant (tak zawsze) Frederichs–Odde
» 38 » 10 przy fortelu przy fortecy
» » 21 Hartuzen Aarhusen
» » 26 Hurnum Hoerning
» 39 » 9 Ebeldot Ebeltoft
» » 13 Chenderszleben Hadersleben
» 40 » 10 bez też
» » 20 Harcazen Aarhusen
» 43 » 11 boratyańskiego bratyańskiego
» 45 » 6 jezuici zeloci
» » 14 ale też ale też ale też
» 46 » 23 dotchnął dotknął
» 47 » 4 w batkę w barkę
» » 10 lutrów psów[3924] latrow


        Tekst rpsu: poprawiono:
str. 48 w.  22 Harrazon Aarhusen
» 49 » 2 murynaczom marynarzom
» » 16 Nicopinus Niköping
» 50 » 18 parek barek
» » 19 jak tak
» » 20 prawie pracuje
» 54 » 2 gondugę gondułę
» » 15 teorby teorbie
» 55 » 7 księdza księcia
» 56 » 8 to co
» 58 » 2 zerwą się zewrą się
» 60 » 21 W Rangielb Wrangiel
» 62 » 15 okupiwszy okupić
» 66 » 16 bollunardu beluardu
» » 20 Z tej nocy W tej nocy
» 67 » 8 posadzanie podsadzone
» » 10 uczynili uczyniły
» 73 » 1 quae Tuae
» » 14 sapigentis satagentis
» 75 » 17 terminowi terminami
» 76 » 5 Rawski Rylski
» » 15 Wedla Weila
» 77 » 3 oberszteletmant obersztlejtnant
» 79 » 5 przestażejesz przestajesz
» 83 » 9 że
» » 19 domini domowi
» » 19 namy mamy
» 86 » 2 spokojnym sposobnym
» 87 » 3 Mekolburskiego Meklemburskiego


        Tekst rpsu: poprawiono:
str. 90 w.  9 kiedy tedy
» » 14 jakigoby jakieby
» 91 » 17 kniejach krajach
» 92 » 9 szewscy szewcy
» » 11 nici nice
» 94 » 1 sztukwartową sztukwarkową
» » 16 Albes Alpes
» » 20 niech miejsc
» 95 » 1 peregrynujący peregrynacyej
» » 3 przywiozł przywozić
» » 10 Kolfidu Kolchidy
» » 11 wyrżnienie wyrzucenie
» » 12 gładką gładkiej
» 96 » 21 w kapie w kupie
» 97 » 1 Horskim Słońskim[3925]
» » 2 Sniatycz Siemiatycz
» 101 » 20 wozami wozy
» 102 » 3 rakroczynski zakroczymski
» 103 » 12 czyniąc czynić
» » 18 Kuściuszkiewicz Kościuszkiewicz
» » 20 Kuściuszkiewicza Kościuszkiewicza
» » 24 ręka rękę
» 104 » 3 zostawającym zostawających
» 105 » 7 dwiemia dwoma
» 108 » 20 venit veniet
» 110 » 4 widzieliśmy udzieliwszy


        Tekst rpsu: poprawiono:
str. 110 w.  10 ojczyźnie ojczyznę
» 115 » 3 tumulanci tumulandi
» » 9 prosperitatem posteritatem
» » 13 po »wyświadczyć« w rpsie »życzliwość« wyraz podkreślony, co oznacza skreślenie.
» 121 » 27 opponować upominać
» 122 » 14 z komendorowanemi z komenderowanemi
» 125 » 17 gniewał gniewać
» 126 » 3 Panskim rawskim
» 128 » 16 Servit . . . Volscus Saevit . . . Volscens
» » 24 od Sapyje[3926] od Sapiehy
» 129 » 17 do nieprzyjaciela o nieprzyjacielu
» 130 » 14 Buałem Pawłem
» 132 » 15 do goru do góry
» 134 » 7 Trębecki Trubecki (i tak niżej)
» 135 » 5 osumarowie osudarowie
» 136 » 16 chrzest chrest (tak też w w. 24)
» 137 » 21 zawarli zwarli
» 141 » 24 duńskich dońskich
» 145 » 19 uznanej uznane
» » 27 i rozeznanie fortece fortece i rozerwanie
» 146 » 14 Dunkorunski Dołgoruki
» 147 » 2 szczere motum [z] Szeremetem


        Tekst rpsu: poprawiono:
str. 151 w.  13 rozkazał wskazał
» 152 » 1 Donskorunski Dołgoruki
» » 18 spali stali
» » 22 zwazać wiązać
» » 23 zwazonych związanych
» 153 » 1 y kazano kazano
» 154 » 6 wiedzieć wierzyć
» » 15 kiedy tedy
» » 16 zbyi żebyć
» 155 » 19 przez nie przecznie
» 157 » 10 cesarskiego carskiego
» » 13 blas w las
» 159 » 7 stali stały
» » 13 cesarskiego (tak zawsze) Czerkaskiego
» 167 » 11 z Chmielnicieńskim z Chmielnickim
» 168 » 25 dziękami drągami
» 169 » 23 roj rej
» 170 » 11 z morskich morskich
» 171 » 6 pogrzebiony pognębiony
» 173 » 14 opponował opanował
» 174 » 15 Dunskorunski Chowański
» 176 » 2 z Miczycem z Kmicicem
» 179 » 2 trachtu traktu
» » 12 żeśmy cośmy
» 181 » 5 Jak Tak
» » 12 Roku pańskiego Rok pański
» » 18 Goździowski Gorzkowski


        Tekst rpsu: poprawiono:
str. 183 w.  3 alec y a loci
» » 18 Goiszowski Gorzkowski
» 185 » 17 jedneralnem generalnem
» 186 » 1 vivio bivio
» » 17 z inszej z naszej
» 189 » 6 na które na dobre
» » 19 nova (w rpsie poprawione z nociva) nociva[3927]
» 190 » 19 intutelaryą intytulacyą
» 191 » 17 marszałkiem marszałek
» 192 » 3 kompanią (tak zawsze) kampanią
» » 6 irritari irritare
» » 13 siedm sedem
» 193 » 6 zaswakowały zasmakowały
» » 14 zmowiła zmocniła
» 194 » 4 łęzackim kozackim
» 199 » 13—14 nam . . . zabrano nań . . . zarabiano
» 200 » 4 obmyśliliśmy obmyśliliście
» » 21 Domurata Demarata
» 201 » 3 experiował ekspedyował
» 207 » 18 servire saevire
» 208 » 3 Cotteos Cottos
» 210 » 5 Tameno Tam ano
» 211 » 18 czyniemy czyni mi
» 213 » 6 perditionis proditionis


        Tekst rpsu: poprawiono:
str. 213 w.  9 conscientia consequentia
» 214 » 7 credulitas crudelitas
» 218 » 6 miseria minaciae
» » 19 to te
» 219 » 15 tertufolle tartufolle
» 221 » 12 raz zaś
» 222 » 2 Varrones Varos
» 226 » 1 niewinne zarzucenia niewinnie zarzucona
» 228 » 19 zadania z udania
» 229 » 3 się je
» 230 » 20 servire exaudit securus exaudire
» 233 » 6 świadzki uświacki
» 235 » 2   »   »
» 239 » 4 in suportativo in superlativo
» » 5 frekwencyą frekwencyej
» » 8 nie wie
» » 14 Więcey Więc i
» » 22 też tylko
» 241 » 5 denatorow Dentatorum
» 247 » 13 najprzedniejszego najprzedniejsze
» 249 » 6 zabrałem żebrałem
» » 16 stupator insuperabilis stipator inseparabilis
» 250 » 8 Quod Qui
» 251 » 11 krolowi spartańskiemu krolestwo dardańskie
» 255 » 9 ktorych do obozu do obozu, ktorych
» 258 » 1 w mieście miesiąca


        Tekst rpsu: poprawiono:
str. 258 w.  2 MDCLX MDCLXI
» 258 » 17 iteratas litteras
» 259 » 17 elicuit elucuit
» 259 » 18 była miała
» 260 » 24 Białogrodu Białegostoku
» 262 » 15 wstydać wstydząc
» 269 » 24 obroccie obrocić
» 270 » 11 zaraz zadni
» 272 » 6 w Żodnikach w Żodziszkach
» 273 » 13 Dunacy Dokszyce
» 273 » 14 u Tyskowic u Tyszkiewicza
» 273 » 17 na odwod na odwrot
» 274 » 20 sobie tobie
» 276 » 8 tedy tej
» 276 » 17 do Wiazni do Wiaźmi
» 278 » 24 Widziano mu Widzianemu
» 278 » 26 powiedam powieda
» 280 » 16 że nie
» 281 » 17 traktacie trakcie
» 284 » 19 mią mi ją
» 286 » 1 Smorkowerze Smołowicze
» 288 » 27 Dołgorunskiego Dołgorukiego
» 289 » 6 w Jazmi w Wiaźmi
» 289 » 16 Mikołajowczyc Mikołajowszczyzny
» 290 » 6 Dołgorunskim Dołgorukim
» 291 » 1 w Kajdanowie w Kojdanowie
» 291 » 12 związkom związkowym
» 292 » 6 się su
» 293 » 17 Chorostowy Horodyszcza


        Tekst rpsu: poprawiono:
str. 297 w.  19 posłał posłać
» » 20 cui Gai
» » 24 sawasz samasz
» 301 » 12 Mossom Mostom
» » 21 Zeroński Żeromski
» 303 » 16  »  »
» 309 » 2 w Bereniczu w Berezynach
» 311 » 2 Szmolingem (w 9: Szelinga) Szelingem
» 322 » 15 assystencyą asygnacyą
» 323 » 22 ten tam
» 326 » 8 Zemknąć się Zamknąć się
» 327 » 1 ktoby ktory
» 328 » 6 tęm ten
» 331 » 2 swerze sforze
» » 16 Alem Ale
» 333 » 20 podkanclerzego podskarbiego
» 336 » 8 consilium complicium
» 338 » 13 afektem efektem
» » 15 że je
» 341 » 1 podobnym podobnemi
» 343 » 5 afekty efekty
» » 9 bo że
» 350 » 22 zwinnowana zrujnowana
» 351 » 4 Ostrzyckiego Ustrzyckiego
» 352 » 1 wojnę popr. w rpsie mylnie na: ordę
» 353 » 10 tacszlibrowym fanszlibrowym
» » 17 zasuszywszy zapuszywszy


        Tekst rpsu: poprawiono:
str. 359 w.  12 omni usi populorum commentatione usi omnibus populi commentis
» 363 » 1 nieprzygotowanego nieprzygotowane
» 367 » 10 Wystytkami Wyskitkami
» 368 » 7 go to
» 373 » 5 ktory ktorą
» 376 » 15 odstąpiła odstąpili
» » 19 kompanią kampanią
» 378 » 13 z odrzwi za drzwi
» 381 » 10 zerwą się zewrą się
» 383 » 23 w traktach w traktat
» 384 » 26 ement ewent
» 386 » 3 tamtym tamten
» » 5 nie bardziej najbardziej
» 387 » 4 bo Hektorow od Hektorow
» » 5 Aleksandrow Aleksandrom
» » 8—9 niepodobna, aby teraz (napisane dwukrotnie)
» 389 » 12 w syryjskim w seryjskim
» 390 » 14 spectaculum spectatum
» » 19 Herkulesowa Achillesowa
» 391 » 8 ceprzyk cebrzyk
» » 18 dydy tedy
» » 23 świata światu
» 394 » 4 przeszłym przyszłym
» » 20 to te
» 396 » 1 denegowane derogowane


        Tekst rpsu: poprawiono:
str. 396 w.  6 upomniony upewniony
» » 21 z W Ks. Litewskiego z ur. Lubomirskim
» 398 » 18 wstępu wstrętu
» » 20 przeczyły przyczynę
» » 22 dobra dobru
» 399 » 1 ćwierci części
» » 10 na żadnej na żadnych
» » 17 przywrocone przywracamy
» 403 » 8 ważali ważyli
» » 10 podanych podobnych
» 409 » 11 2 niedzieli 6–niedzielny
» 410 » 4 afektu efektu
» » 25 nad żadnym prawem nad żadnym prawnym
» 412 » 9 zasięgnienie zaciągnienie
» » 11 Renae regni
» » 15 wodzom urodzeni
» 414 » 5 Pilton Piltyn
» 415 » 15 Orsztetym Orsettym
» 423 » 5 wiemiem nie wiem
» » 16 do Ossego do Osowa
» 432 » 24 Jerzy Jędrzej
» 433 » 18 tu tak
» 436 » 23 pod Rodawicami pod Podhajcami
» 437 » 4 pod Otyczą Pod Otynią
» » » kompanią kampanią
» 444 » 27 za mną ze mną
» 457 » 11 Sendorowskiemu Szandorowskiemu


        Tekst rpsu: poprawiono:
str. 459 w.  18 Czemerysi Czeremisi
» » 19 Krzyzińskiem Kryczyńskiem
» 472 » 19 wszystkiej inszej monarchii wszystkich inszych monarchij
» 473 » 13 głosow głosami
» 478 » 17 wy bo
» 480 » 12 hetmana kasztelana
» 488 » 15 ojczyznie elekcyej
» » 22 13 stycznia 31 stycznia
» 489 » 8 polskiego boskiego
» 513 » 5 biedę wierę
» » 10 księcia Książa
» 515 » 13 bonty bomby
» 516 » 20 porwaniu potkaniu
» 518 » 11 niech nie wnet nie
» » 17 potendo potenti
» 520 » 12 sweraty zwierały
» » 13 szpatierow sipahierow
» » 16 weyzer wezyr
» » 19 wezer  »
» 521 » 3 Atlan! Atlan! Allach! Allach!
» 522 » 10 aparamentow aparamentem
» » 12 pachciące pachniące
» 523 » 15 tchiesz tkniesz
» 524 » 4 roj rej
» » 7 sposobow sposoby
» » 11 rzeczą Rzeszą
» 525 » 8 nad Dnieprem nad Dniestrem
» 533 » 7 pod Budy do Budy


        Tekst rpsu: poprawiono:
str. 533 w.  9 malborskiego pomorskiego
» 539 » 10 wzięli wsiedli
» 541 » 6 burdziadkow burdziakow
» 546 » 23 grzecznym Greczyn
» 551 » 24 aczy aczci
» 555 » 5 Wisniowkich Wiśniowieckich
» 557 » 7 dotchnąć dotknąć
» » 9 w cenzurze w cenzurę
» 558 » 19 a do tego dlatego
» » 20 Modrzejowskiego Modrzewskiego
» 559 » 4 przystępować przystępując
» » 7 do niej do nich
» » 20 krola pana krola Jana
» 560 » 12 dopomoc dopomogli
» » 14 wszystkie wszystko
» 561 » 8 iniuriam incuriam
» 562 » 4 Konicki Kunicki
» » 7  »  »
» » 24 go ich
» 563 » 11 Dyonidecki Dymidecki
» 566 » 14 Budy Budę
» 568 » 9 una uva
» 570 » 4 kiedym żebym
» 571 » 28 z statu stało
» 577 » 17 primocynu primotina
» 578 » 4 Mości Paniej Mość Pani
» 580 » 18 evictores . . . zostawili evictiones . . . zostawił


        Tekst rpsu: poprawiono:
str. 583 w.  7 rozdziwiwszy[3928] rozdąwszy
» 587 » 17 supers superque
» 589 » 2 synowskie synowiec
» 593 » 10 tego kogo








Indeks.
Skrócenia: m — miasto; m–ko — miasteczko; rz. — rzeka;
w. — wieś; z. — zamek

Aarhusen m. w Jutlandji, 38, 40, 43, 48, 50, 51
Achilles, bohater grecki 390
Achitofel 367
Adamowski, towarzysz 31
Afryka 391
Aleksander W. 112, 170, 251, 387
Alep, m. 536, 537
Alpes (Alpy) 94
Aman, doradca Aswerusa 367
Ambruk, zob. Hamburg
Andrys, węgrzyn Jana Wielopolskiego 341
Anglja 366
Anglicy 167, 292
Annibal, zob Hannibal
Antonowicz, rotmistrz 130
Apenrade, m. w Szlezwiku 13
Arcades (Arkadowie) 116
Arkadjusz, cesarz 366
Artaban, dowódca straży przybocznej Kserksesa 201
Arystoteles, filozof 108
Astrachan, m. 276

Astyages, król medyjski 245
Aswerus, król perski 367
Atalanta, bohaterka grecka 95
Auriacus princeps, zob Oranji ks.
de Baden Ludwik ks. 529
Baleński 528
Baltyckie morze 15, 39, 40, 62, 63, 90, 216, 241, 276, 339, 375
Basia, rz. 152
Batoh, w. 458
Batoh, klęska 110
Balgae, Belgowie 63
Belizary, wódz 555
Bełchacki Adrjan 497
Bełżyce, m–ko 460, 461
Beresteczko, bitwa 111
Berezyna, rz. 149, 336, 337
Berezyny, w. 309
Berszted, m. w Holsztynie 87
Biała Cerkiew 351
Biała Cerkiew, bitwa 111
Białe jezioro 185, 194
Białoruś 203, 206, 253, 256, 282, 286

Białystok, m. 260
Bidzieński Stefan, strażnik kor. 531
Bieglow, w. 437
Bieliny, w. 93
Bielsko, m. 257, 309
Biernaccy 334
Bobola, szlachcic 33
Bochryń, m–ko 454
Boćwinkowie (Litwini) 149
Boratyni Tytus Liwius, mincarz 358, 416
Borek Józef 351
Borodyno w. 419
Borowska, panna 493
Borysów, m. 149
Borzęcki Paweł 142, 144, 187, 197, 339
Boża Wola, w. 421, 425
Brandoburska ziemia 87
Branicki Jan, marszałek nadw. kor. 152, 393
bratyański starosta, zob Działyński Adam
Braun Wilhelm, kupiec gdański 487
Bronicka Salomea 514
Broniowski Firlej Jan 478, 480
Bryon, oberszter 360
Brzeski, chłopiec Olędzkiego Tomasza 104
Brześć Litewski, m. 97, 122
Brzeście, w. 456, 490
Brzezie, w. 548
Brzezińska, wdowa 436
Brzeziny, m–ko 61

Buda, m. 533, 566
Budziak, Budziaki 579
Budziszowice, w. 420
Bug, rz. 309
Burkacki Adam 359
Bykowski, towarzysz 152
Cecora, bitwa 110
Charlewski, porucznik 23, 143
Charybda 388, 576
Chełmscy Marcjan, Krzysztof i Andrzej 456
Chełmski Krzysztof 490
Chełmski Marcjan, oboźny kor. 490, 587
Chlebowicz Jerzy, starosta żmudzki 143
Chlebowski, krewny Paska 268
Chmielnicki Jerzy 167, 486
Chochoł, towarzysz 198
Chocim, m. i z. 481, 525
Chociwscy bracia 423
Chociwski 461
Chociwski Florjan 424
Chociwski Szczęsny 502
Chociwski Wojciech 426
Chodkiewicz Jan Karol 555
Chodkiewiczówna Teresa 379
Chojnice, m. 105, 113
Chowański Andrzej, kniaź 124, 129, 130, 140, 141, 142, 144, 146, 154, 163, 174, 175, 203, 275, 288, 322
Chreptowiczowie 334
Chrzanowski Samuel, kapitan 489
Chwiedor, Moskwicin 158

Cielętniki, m–ko 11
Cronoburgum, zob Kronburg
Cyneas, filozof 362
Cynegirus, Ateńczyk 113, 388
Czaplinek (Tempelburg) 10, 88
Czarna Ruś 286
Czarnieczczyki 88, 191, 271
Czarniecki Stefan, woj. ruski 4, 5, 8, 9, 33, 65, 69, 81, 90, 100, 117, 127, 130, 132, 142, 143, 145, 146, 147, 148, 154, 156, 164, 167, 175, 176, 178, 192, 195, 203, 260, 264, 279, 280, 281, 283, 288, 291, 322, 369, 381, 385, 386, 389, 392, 402, 451, 555
Czarniecki Stefan Stanisław, starosta kaniowski 19, 101, 469, 470, 471, 473
Czarnkowski Franciszek, starosta osiecki 11
Czarny Ostrów, bitwa 112
Czartoryski Florjan, arcyb. gniezn. 481
Czereja, m–ko 175, 203
Czeremisi 459
Czerkawski Jakob kniaź 159, 160
Czerncowo, w. 419
Czerny Michał, starosta parnawski 493
Częstochowa, klasztor 320, 321, 352, 359, 373, 455
Czop, pułkownik kozacki 381, 382
Czudnów, m. 150

Danja 8, 20, 62, 66, 78, 106, 195, 311, 381
Dawid, król izr. 367
Dąbrowski, pułk. w wojsku lit. 327
Dąbrowski Felicjan, jezuita 25
Dąbrowski Stanisław Kazimierz 584
Dembowski Samuel 438, 459
Demarat, król spartański 200
Demek, porucznik 489
Demokryt, filozof 220
Denhof Teodor, podkom. kor., starosta wiślicki 250, 311
Denhof Władysław, wojew. pomorski 531, 533
Dentatus, M’Curius 241
Dębicki Marcin Michał 452
Dniepr, rz. 150, 169, 174, 175, 216, 291, 340, 389
Dniestr, rz. 216, 482, 525, 565
Dobrzyn, starosta, zob. Rokitnicki J.
Dokoszyce, m–ko 273
Dolcze, w. 273
Dołgoruki Jerzy 146, 151, 152, 153, 155, 160, 161, 167, 168, 169, 174, 288, 290
Domaszowski Jan, porucznik 106
Dorohobuż, m. 289
Drahim, m. 8
Drohiczyn, m. 309
Drozdowski, towarzysz 119, 177
Druck l. Odruck, m–ko 176
Drucz, rz. 176
Dukas, hospodar woł. 563

Dunaj, rz. 533, 534, 535, 537, 539
Duńczyk, Duńczykowie 9, 67
Duńczykowie (żołnierze polscy) 88
Dymidecki, pułkownik 563
Dywarne, pan 79
Dywarne, in Croes Eleonora 73, 75
Działyński Adam, starosta bratjański 150
Dzięgielowski, sługa Paska 431
Ebeltoft, m. w Jutlandji 39, 48, 55
Elba, rz 216, 389
Elżbieta, królowa ang. 346
Emiljusz Paulus 385, 554
Epaminondas 387
Europa 564
Falbowski Stanisław 316, 318
Farnese Aleksander, ks. Parmy 63
Felski, faktor gdański 528
Filip, król maced. 251
Fionja, wyspa 55, 62, 65, 66, 67, 68, 79, 81
Fionowie 84
Francja 234, 368, 440, 488, 593
Francuz 311, 344, 345, 349, 359, 369, 380, 438, 590
Francuzi 319, 343, 345, 347, 358, 361, 380
Frederichs–Odde twierdza 37, 60, 62, 65, 67, 68, 69, 76
Frederyka [port?] (Frederikshavn?) 41
Fryderyk II, król duński 62

Gallja, zob. Francja
Gallus, zob. Francuz
Gałecki Franciszek, kuchmistrz kor. 507
Gdańsk, m. 16, 457, 487, 492, 509, 510, 511, 525, 526, 528, 529, 564, 569, 574, 579, 587
Gdańsk, Nowe Ogrody 526
Germania, zob. Niemcy
Giebułtowski Wojciech 473
Glinnik, w. 423
Głuchowisko, w. 370
Gniezno, bitwa 2, 112
Gniezno, kasztelan, zob. Sielski A.
Gniński Jan, podkom. pomorski, woj. chełminski 393, 491
Gołąb, m. 459, 460
Gołąb, bitwa 112
Gołuchowska Wojciechowa, wdowa 459
Gołyński, porucznik 589
Gomoleńscy 580
Gorzewski Kazimierz 204
Gorzkowski, kapitan dragonów 273
Gorzkowski, towarzysz 152, 181, 183
Gosiewski Wincenty, podskarbi i hetman p. l. 130, 149, 322, 329, 335, 400
Gostkowski ks. 232
Grandi, kapitan 360
Grecja 6, 386, 554
Grecy 556
Greczyn 546
Grodno, m. 205, 248, 255, 312, 496

Grodzicka, pierwsza żona Łąckiego, pierwszego męża pani Paskowej 580
Gronlandja 63
Gródek, bitwa 112
Grzybowski, starościc warsz. 422
Gumowski, podczaszy 106, 116
Gustaw (Karol Gustaw), król szwedzki 9, 40
Guszterow, m. 87
Hadersleben, m. w Szleswiku 3, 35
Hamburg, m. 79, 80, 85
Hannibal 172, 200, 546
Harpagus, wódz Astjagesa 245
Hektor, bohater trojański 387, 389, 390, 392
Hella, król Anglow 171
Hellespont 546
Helsonorium (Helsingör), twierdza 62
Henryk IV, król franc. 172
Hippomenes, bohater grecki 95
Hoerning, w. w Jutlandji 38
Holemszczowo, w. 419
Homer 557
Horodyszcze, m–ko 293
Horsenz, m. w Jutlandji 14
Humań, m. 486
Hungaria, zob. Węgry
Imperium, zob. Rzesza niemiecka
Indje 502
Italja 245, 385, 554, 556, 593
Iwan suczawski ś. 579

Jabłonica, w. 289
Jabłonowski Stanisław Jan, woj. ruski, hetman p. k. następnie w. k. 392, 489, 514, 537
Jagiellońska dynastja 365, 405
Jakób, król ang. 346
Jakubowski, towarzysz 158
Jan III, król polski 488, 489, 529
Jan z Gosławic, zob. Pasek Jan, kanclerz związkowy
Jan Kazimierz, król polski 256, 258, 260, 305, 321, 353, 372, 376, 440, 476, 488, 489, 562
Jankowski, dragon 269, 270
Janowiec, m–ko 406
Jarlach, kupiec gdański 456
Jaroszowski, sąsiad Paska 573
Jaroszyn, w. 406
Jarzyna Marcin, kaszt. sochacz. 70, 393
Jarzyna Rafał 69, 128
Jasiński Marcjan, towarzysz 118, 119, 120, 122
Jaskulski Marjan 210
Jaskulski Stanisław, kaszt. santocki 393
Jastrzębski, pułk. w woj. lit. 336
Jaworów, m–ko 504
Jaworski, towarzysz 125
Jazdów, w. 481
Jazon, bohater grecki 95, 187
Jewłaszewski Ludwik Kazimierz, woj. brzeski lit. 224
Justynjan, cesarz 336
Jutland (Jutlandja) 39, 76, 81
Jutlantczykowie 40

Kaczewski, towarzysz 131, 141
Kalinowski Jakób, łowczy podlaski 460, 468
Kalnik, w. 457, 495
Kałmucy 168
Kałusz, m. 460
Kamień, w. 438
Kamieniec Podolski, m. 459, 460, 482
Kaniow, starosta zob. Czarniecki St. Stan.
Kapreol, pies Paska 500
Kardowski, szlachcic 442, 444
Karkoszka, towarzysz 187
Karol V, cesarz 172
Karol, ks. lotaryński 447, 451
Karpieński, oficer 231
Kartagina, m. 114
Katylina 200
Kaukaz 387
Kazanowski Stan., starota krosiński i przedborski 419
Kazimierz, król, zob. Jan Kazimierz
Kazimierz, cyrulik 571
Kazimierz Dolny, m. 492
Kaznowski, szlachcic 69
Kępka, mieszczanin gdański 528
Kielce, m. 195, 310
Kielce, z. 192
Kiełczowski 511
Kiełczyna, w. 493
Kiestrzyn (Küstrin), m. 13
Kijów, m. 222
Kijów, biskup, zob. Ujejski T.

Kilja, m. 562
Kleopatra, królowa egip. 95
Klimontów, w. 511
Kmicic Samuel, pułkownik 175, 176, 178
Kobryń, m. 185
Kochowski Wespazjan 518
Kodrus, król ateński 113, 544
Kojdanów, m–ko 280, 281, 283, 291, 299, 305
Kolchida 95, 387
Kolding, m. i z. w Jutlandji 14, 37
Komara (Komorno), twierdza 530
Komarno, m. 460
Komornicki Aleksander, rotmistrz 512
Komorowski Jerzy, podstarości nowomiejski 435
Kompanowski, szlachcic 69
Kondeusz ks. 359, 368, 369, 380
Kondeuszowie 447
Konstanty, cesarz 366
Konstantyn IX, cesarz 170
Kopenhaga, m. 39, 40, 41, 69
Kornecki Samuel 555
Korona, zob. Polska
Korsuń, klęska 110
Korycki Krzysztof 33, 70
Korycki Jakób, starosta dobrzyński 116
Kosina, w. 459
Kossakowski, porucznik 204
Kossowski Paweł, towarzysz 119
Kościuszkiewicz, towarzysz 103, 104
Koszyce, m. 558

Kozacy 6, 90, 154, 167, 168, 351, 437, 486, 541, 562
Kozak 257, 542
Kozierady, w. 101, 117, 118, 142, 146
Kozubski Mikołaj, rotmistrz 11
Krakowianie 437, 452
Krakowskie 426, 445
Kraków, m. 32, 436, 440, 454, 487, 488, 489, 502, 510, 511, 518, 519, 578
Kraków, kamienica pod Krzysztofory 440
Kraków, karmelici na Piasku 493
Krasiński Jan Bonawentura 379
Krasnostaw, starosta, zob. Potocki Szcz. Kaz.
Kraszowski, towarzysz 188
Kronburg, twierdza 62
Krosnowska Teresa 95
Krosnowski Mikołaj 96
Kryczyński Aleksander, Tatar 459
Krym 589
Krzepice, m–ko 369
Krzyczów, m–ko 150
Krzywiecki, porucznik 188
Kserkses, król perski 200
Książ W., m. 513
Kujawianie 453
Kunicki, hetman kozacki 562
Lacaenae (Spartanki) 556
Lacedemończyk 547

Lachowice, m–ko 126, 129, 145, 147, 148, 149, 281
Lachy, zob. Polacy
Lanckorońscy 555
Lanckoroński, pokojowy Czarnieckiego 41, 43, 55, 57, 71
Lanckoroński Franciszek 543, 545, 553, 554, 555, 583
Leniwka, ramię Wisły 574
Leopold I, cesarz 529
Lepel, m. 263, 273, 275
Leśniewicz, sługa Paska 464
Leszczyński Wacław, krajczy kor. 31, 64, 393
Lewcza (Lewice), m. 541
Leżeński Tomasz, biskup chełmski 392
Libiszowski Michał, towarzysz 183
Lida, m. 260
Lipkowie 459
Lipski Jan, star. czchowski 453
Lipski Jan Albrycht, woj. rawski 408
Lipski Konstanty, arcybiskup lwowski 512
Litwa, kraj 281, 306, 314, 322, 338, 394, 395, 398, 400, 496, 551
Litwa, Litwini 98, 99, 100, 130, 135, 139, 146, 155, 163, 175, 176, 177, 178, 179, 180, 293, 300, 310, 359, 373, 374, 375, 381, 402, 403, 496, 519, 560
Litwin 178, 322, 325, 331
Liw, m. 309
Longeueville ks. 445

Lotaryńczyk, zob. Karol ks. lotaryński
Lubańscy 580
Lublin, m. 395, 471, 569
Lublin, kaszt., zob. Słupecki St.
Lubomirski Hieronim August, kaw. malt., marsz. nadw. k. 517
Lubomirski Jerzy, marsz. w. k., hetman p. k. 150, 341, 343, 348, 349, 350, 351, 352, 356, 359, 368, 369, 372, 375, 376, 381, 382, 383, 385, 392, 396, 397, 399, 406, 408, 425, 436
Lubomirski Karol Józef, koniuszy kor. 379
Lubomirszczyki 374
Lucretius Carus 549
Ludwika Marja, król. pol. 315, 343, 346, 347, 368, 380, 407, 436
Luter Marcin 20, 85
Lwów, m. 331, 338, 339, 351, 357, 358, 484
Lydius lapis 548
Ładyżyn, m. 486
Łańcut, m. 7
Łąccy 458
Łącka z Grodzickich 580
Łącka z Remiszowskich Anna, 2 Paskowa 426
Łącka Aleksandra, pasierbica Paska 487
Łącka Barbara, pasierbica Paska 487
Łącka Jadwiga, pasierbica Paska 438, 459

Łącka Marjanna, pasierbica Paska 487
Łącka Marjanna młodsza, pasierbica Paska 428, 487
Łącki, Litwin 105
Łącki, towarzysz 23
Łącki Florjan, podstoli malborski 493
Łącki Jan 427
Łącki Mikołaj, pierwszy mąż pani Paskowej 580
Łączyński, szlachcic 346
Łęczycanie 453
Łęgonice, w. 383, 384, 406
Łęka, w. 574
Łotwa 40
Łowicz, m. 91, 93
Łużecki Karol Stanisław, kaszt. podlaski 458
Łysobyki, m–ko 204
Łyszczyński Kazimierz 594
Macedonowie 170
Machowski, porucznik Stan. Potockiego Rewery 413
Madziarów, w. 579, 580, 582
Magierów, bitwa 112
Mahomet, prorok 520
Makłakowie 566
Makowicka z Gołuchowskich, wdowa 511
Maksyminus, cesarz 555
Malbork, m. 88
Malborczyki 88
Mała Polska 339
Małachowski Jan, biskup krak. 511

Marysieńka, żona Jana III, 505, 592
Marjusz 555, 556
Matczyński Marek 274, 591
Mazepa Jan 205, 231, 312, 313, 314, 315, 316, 317, 318
Mazowsze 357, 370
Mazur 383
Mazurowie 105, 442, 443, 495, 594
Meklemburskie księstwo 87
Merła, bitwa 110
Mężyński Piotr 67, 185, 274
Michał (Wiśniowiecki), król. pol. 440, 485, 487, 488, 489
Mielecki Mikołaj 555
Mieronice, w. 433
Międzybóż, m 495
Międzyrzecz, m. 11, 12
Miklaszowska 457
Mikołajowszczyzna, m–ko 289
Mikulenice, m–ko 509
Milo z Krotonu 554
Miławczyce, w. 437, 442, 445
Mińsk, m. 142, 148
Misiowski Michał, podsędek krak. 470
Mituszka, Moskal 293
Modrzewski Krzysztof 558
Mohilew n. Dnieprem, m. 150, 152, 169
Mohilew nad Dniestrem, bitwa 111
Montekukuli Rajmund, gen. ces. 9, 64, 65
Montwy, w. 381, 413
Morawa, kraj 541

Morea, królestwo 566
Morlacy, zob. Makłakowie
Mosiny, w. 88, 89, 90
Moskal, Moskwicin 124, 131, 137, 139, 158, 178, 286, 290, 419
Moskwa, kraj 194, 337
Moskwa, m. 149, 277
Moskwa, Moskale 70, 90, 95, 117, 122, 123, 129, 130, 133, 135, 136, 137, 139, 142, 144, 145, 148, 149, 152, 157, 160, 161, 162, 163, 164, 165, 167, 168, 172, 173, 176, 177, 185, 193, 264, 267, 273, 289, 292, 294, 295, 296, 298, 310, 311, 319, 336, 341, 540
Mosty, m–ko 301
Motława, rz. 130, 526
Mścibów, m–ko 96, 129, 255, 275
Mułtani 484
Muraszka, pułk. ochotników 155, 161, 264, 266
Myśliszowski, towarzysz 69
Myszkowski Franciszek, margr. pińczowski 187
Myszkowski Jan Aleksander, kaszt. bełzki 456, 457
Myszkowski Józef Władysław margr. pińczowski 569
Myszkowski Stanisław, margr. pińczowski 513, 569
Narew, rz. 280, 281, 301, 306, 309
Narocz, m. 282
Narses, wódz Justynjana I, 245
Naruszewicz Aleksander, podkancl. lit. 211

Naszczokin, hetman mosk. 129, 130, 141
Nestorow Iwanowicz Ofanas, poseł mosk. 281, 282, 286
Nestorow Ofanasoficz Michajło 286
Nibel, w. w Szlezwiku 13
Niegoszowski, towarzysz 277
Niemcy 68, 167, 371, 455, 514, 516, 517, 524, 526, 528, 531, 534, 536, 537, 538, 539, 540, 559, 563, 566, 593
Niemcy (Duńczykowie) 18, 42
Niemcy, żołnierze cudz. autor. 312, 489
Niemcy, kraj. 529
Niemiec 527, 538
Niemirów, m–ko 460, 495
Niemki 526
Niepr, zob. Dniepr
Niewiarowski, pułk. wojska lit. 336
Niezabitowski Ludwik Aleksander, kaszt. sand. rotmistrz 274, 277, 278, 393
Niköping, m. na Zelandji 49
Nil, rz. 171
Nowe Zamki, forteca 566
Nowogródek, m. 293
Nowomiejski Adam, wice–instyg. kor, 409
Nowy Dwór, m–ko 256, 258, 260
Nuczyńscy, towarzysze 118
Oborniki, m. 88, 89
Oczyża, w. 289
Odra, rz. 12, 13, 216, 339, 375, 389

Odruck, zob. Druck
Ogiński Jan, hetman p. l. 560
Ogiński Marcjan 314
Okuń, szlachcic 346
Olbracht, król pol. 305
Olendrowie 58, 59, 60
Oleśnicki Stanisław 101
Olędzka z Wodyńskich, kaszt. zakroczymska 98
Olędzki Tomasz, kaszt. zakroczymski 97
Oliwa, klasztor 526
Olizar Jan 454
Olszamowska 481
Olszamowski Tomasz 459
Olszowski Andrzej, bisk. chełmiński 455
Olszowski Jan, towarzysz 183
Olszówka, w. 426, 433, 435, 437, 456, 490, 493, 495, 496, 510, 512, 514, 565, 568, 575, 580
Ołtarzowski Franciszek, towarzysz 94
Opacki Wojciech, cześnik warszawski 456
Opaliński Piotr, woj. podlaski 11
Oranji ks. Wilhelm II 55
Orda. zob. Tatarzy
Orłowski, sługa Paska 232, 433
Ormianin 125
Orsetti Wilhelm 415
Orygenes 355
Osiek, starosta, zob. Czarnkowski Fr.
Osowo, w. 423
Ostrogski Aleksander ks. 457

Oszmiana, m. 261, 282
Otomani, zob. Turcy
Ottomanica potentia, Ottomanicum imperium, zob. Turcy
Otynia, m. 437
Owidjusz 128
Ożarowski Stanisław 500, 501
Ożarowski Samuel 500
Ożga Piotr, podkom. lwowski 438
Pac Michał Kazimierz, woj. smoleński, hetman p. l. 375, 392
Pac Krzysztof, kanclerz lit. 375, 393
Pac Piotr, woj. trocki 214
Pacowie 374, 375
Panna na niedźwiedziu, zob. Rawicz
Parkany, m. 530, 533, 534, 535, 536
Parys, bohater trojański 389
Pas, zob. Pasek Jan, sędzia grodzki smoleński
Pasek Jan Chryzostom, autor Pamiętników 43, 94, 103, 128, 181, 256, 259, 273, 277, 279, 281, 282, 290, 302, 303, 307, 312, 420, 470, 497, 508, 591
Pasek Jan, brat stryjeczny Jana Chr., kanclerz związkowy wojska lit. 332
Pasek Jan, sędzia grodzki i horodniczy smoleński 289

Pasek Piotr, brat stryjeczny Jana Chr. 336
Pasek Stanisław, brat stryjeczny Jana Chr. 508
Pasek Stanisław, synowiec Jana Chr. 538
Pasek Gosławski 327
Pasek Żebrowski 327
Paskowie 306
Paskówna, żona Jędrzeja Remiszowskiego 425
Pawłowo, w. 419
Penowie (Kartagińczycy) 386, 554
Perseus, król macedoński 170
Piaseczyński Kazimierz 25, 62, 76, 78, 81, 82
Piast 452, 453, 485
Piegłowski Stanisław, starosta ujski 455
Piekarscy 40
Piekarski Adrjan, dworzanin król. 498, 503, 504
Piekarski Adrjan, jezuita 18, 23, 34, 52, 78, 125, 127, 238, 254, 261, 273, 275
Piekarski Anzelm, cześnik rawski 409
Piekarski Filip, rotmistrz 5, 183
Pilica, rz. 3
Piltyn, m. 414
Pińczów, m. 511
Piotrków, m. 395
Piotrowo, w. 419
Pisarski Achacy, starosta wolbromski 446, 453, 484

Piwnicki, sekretarz Czarnieckiego 277, 278
Plaucjan, doradca ces. Sewera 366
Płomieńczyk, herb 547, 548
Podgórze 561
Podhajce, m. 436, 487
podkanclerzy lit., zob. Naruszewicz A.
podkomorzy kor., zob. Denhof T.
Podlasie 90, 96, 97, 327, 478
Podole 459, 484, 509
Polacy 2, 9, 17, 20, 32, 33, 34, 40, 41, 70, 73, 82, 143, 163, 223, 345, 384, 440, 455, 517, 521, 522, 539, 555, 560, 567, 594
Polak 21, 24, 344, 349, 528
Polanowski Aleksander 43, 127, 150, 151, 348, 451, 452, 453
Polesie 331
Polikarpowicz Iwan, djak 281, 286, 292
Polki 16
Polona gens, zob. Polacy
Poloni, zob. Polacy
Polonia, zob. Polska
Polska 4, 6, 8, 11, 12, 24, 25, 35, 45, 54, 61, 62, 69, 70, 77, 78, 79, 81, 83, 85, 86, 88, 92, 93, 94, 95, 145, 153, 190, 221, 244, 245, 315, 318, 319, 331, 339, 357, 358, 364, 365, 369, 382, 383, 385, 392, 394, 395, 402, 403, 412, 438, 441

446, 473, 483, 484, 492, 496, 503, 509, 541, 551, 556, 557, 563, 578, 579, 593
Połonka, m–ko 132
Połubiński Aleksander Hilary, marszałek w. lit. 130, 132, 154
Pompejus Gn. 171, 248
Potocki Jędrzej, kaszt. krak. 519, 561
Potocki Karol 102
Potocki Stanisław hetman w. k., woj. krak. 392, 406, 425, 436, 562
Potocki Szczęsny Kazimierz, star. krasnostawski, woj. sieradzki 202, 470
Potrykowscy 183
Potrykowski Jan 423
Potrykowski Maciej 423
Poznań, m. 88, 89, 94
Praga p. Warszawą 36, 311
Prażmów, w. 353
z Prażmowa ks., zob. Prażmowski M.
Prażmowski Mikołaj, bisk. łucki, nom. arcyb.–gnieźń., kanclerz kor. 342, 392, 450, 481
Proszów (Preszów), m. 558
Protezylaus, bohater grecki 386, 554
Prusacy, Prusowie 13, 21, 76, 77, 82, 258, 413
Prusy, kraj 4, 9
Przeorowski, szlachcic 69
Przyjemski Piotr, kaszt. śremski 393

Przyłuska, panna 183
Pukarzowski, towarzysz 202
Pustoszyński, towarzysz 374
Putosze, w. 419
Rabsztyńska Zofija 575
Radom, m. 406, 485
Radomskie 152, 181, 182, 183
Radoszowska, panna 421, 422
Radziątkowscy 183
Radziejowski Hieronim, podkancl. kor. 53, 69, 220
Radziwiłł Bogusław 446
Radzynowo, w. 419
Rakocy Jerzy II, ks. siedmiogr. 6
Rawa, m. 4, 93, 370, 372, 373, 408, 419, 420
Rawianie 127, 454
Rawicz, herb 551
Rączki, w. 458, 485
Regner, król duński 171
Reineberg, m. 87
Rej Jędrzej 83
Remiszowska Jędrzejowa z Pasków 425
Remiszowski Jędrzej 425, 426, 432
Remiszowski Stanisław 426
Robak, wydra Paska 498, 501
Rokitnicki Jakób, starosta dobrzyński 106
Rubieszowski Jan, towarzysz 105, 109, 113, 116
Rudominówna, dziedziczka 261
Rudzieński Wawrzyniec, towarzysz 98

Rufinus, doradca Arkadjusza 366
Rupniowski, sąsiad Paska 573
Ruszenice, bitwa 112
Ryf wan Anout, skała 48
Ryga, m. 305
Rylski Benjamin 76, 77, 78, 79, 82
Rylski Jan, sędzia rawski 184
Rypen, m. w Jutlandji 62
Ryszard II, król ang. 171
Rzesza niemiecka 514, 524
Rzym, m. 210, 248, 277, 391
Rzymianie 170, 200, 555
Sallustius, C. Crispus 114
Sambor, m. 351
Samson 172
Sandomierskie 583
Sandomierz, m. 33, 491, 578
Sandomierzanie, Sendomierzanie 452
Sapieha Jan Paweł, hetman w. l. 128, 130, 132, 135, 145, 146, 147, 148, 149, 154, 160, 162, 163, 167, 175, 180, 291, 308
Sapieha Kazimierz, hetman w. l. 560
Sarbiewski Stanisław, woj. mazowiecki 144
Scewola 388
Scylla 388
Scypio Jędrzej, chorąży wendeński 311, 319
Scypion Afrykański 387, 391
Scypionowie 387
Seczyn, m–ko 541, 542
Seneka, filozof 230, 389
Sewerus, cesarz 366

Sieklicka Helena 575, 577
Sieklicki Adam 461, 465, 575, 578
Sielce, m. 97, 105, 106
Sielski Aleksander, kaszt. gnieźn. 238
Siemianowski, porucznik 531
Siemiatycze, m. 97, 309
Sieniawski Mikołaj Hieronim, marsz. nadw. kor., hetman p. k. 490, 514, 561
Siewierz, ziemia 222
Simonetti, lekarz Jana III 556
Skanderborg, m. w Jutlandji 76
Skoraszowski, porucznik 64, 127
Skrzetuski Jan, porucznik 122, 123
Skrzypiów, w. 456, 457, 458, 481, 485, 487
Sławianie 170
Słoński, szlachcic białoruski 97, 122
Słupecki Stanisław, kaszt. lubelski 183
Słuszka Józef Bogusław, hetman p. l. 583
Smogorzów, w. 427, 442, 455, 456, 458, 459, 481, 489, 580
Smoleńsk, m. 174, 222, 289, 310, 336
Smoleńsk, horodniczy, zob. Pasek Jan
Smoleńszczyzna 336
Smołowicze, m–ko 286

Snopkowski 440
Sobieski Jan, marsz. kor., hetman p. k., później wielki 393, 437, 471, 478, 485
Sokolniccy 334
Sokolnicki, porucznik 335
Spiskie miasta, Spiska ziemia 561
Stambuł, m. 486
Stanisławski, cześnik warsz. 205
Stanisławski Michał, woj. kijowski 392
Starhemberg Ernest Rüdiger hr. 515, 516, 530
Starołęcki, kaszt. żarnowski 183
Stobnica, m. 512
Straszewski, dworzanin król. 497, 498, 499, 502, 503, 504
Strigonium, m. 530, 535, 540
Stroński, szlachcic 461
Strzała, w. 98, 100
Studzianne, w. 183
Suder–Jutland 39
Sueticum regnum, zob. Szwecja
Sułkowska 371
Sułkowski, dziedzic Głuchowska 370, 371
Syryty, zatoki morskie 388
Śladkowska, panna 421, 422, 426
Śladkowska z Myszkowskich Konstancja 424
Śladkowski Piotr, chorąży rawski, potem kaszt. sochacz. 408, 420, 421, 423, 433
Śląsk 541
Świderski Samuel, marsz. związkowy 186

Szandorowski, rotmistrz 457
Szapoli, w. 419
Szczecin, m. 87
Szczerba (Semen Szczerbaty), hetman mosk. 141
Szeling, dworzanin 311
Szembek Stanisław, burgrabia krak. 437, 442, 443, 444
Szemet, Litwin 270
Szermet (Szeremietiew) hetman mosk. 147, 167, 288
Szkłów, m. 175, 176, 281, 282
Szuman, prezydent gdański 528
Szumowski Jan, star. opoczyński 393
Szwecja 32, 53, 83, 375
Szwed, Szwedzi 2, 3, 4, 5, 8, 9, 28, 29, 33, 36, 53, 55, 56, 60, 65, 66, 67, 68, 69, 77, 80, 81, 82, 106
Tarczyn, w. 346
Targonie, w. 204
Tatar 589, 591
Tatarowie 3, 163, 167, 352, 358, 437, 460, 461, 462, 463, 464, 467, 471, 482, 486, 516, 520, 523, 539, 540, 563, 566, 579, 592
Tatarowie astrachańscy 162
Tatarowie litewscy 459
Tekeli, zob. Tököly
Tempelburg, zob. Czaplinek
Tetwin Jan 30, 66, 67, 278
Tobel, m. 87
Tököly Emeryk 520, 525, 526, 564
Tokarzewski, poseł inflancki 594

Tołoczyn, m. 179, 289
Tomaszów (Teterow?), m. w Meklemburgji 87
Tomicka Marjanna 511
Tomicki Aleksander 511
Toruń, m. 8, 574
Trembowla, m–ko 457, 491, 496, 512
Trębicki 456
Trościaniec, w. 457
Trubecki Andrzej kniaź 97, 134, 135
Tryzna Stanisław Władysław, sędzia wołkowyski 299, 300, 301
Trzebicki Andrzej, bisk. krak. 392
Trzebieński ks. 502
Trzemeski Stanisław 204, 511
Trzemeszna, w. 3
Tuczyński, rotmistrz 130
Tuln, m. 520
Turcja, Turki 82, 491, 563
Turcy, Turczyn 170, 363, 458, 459, 460, 481, 482, 483, 484, 486, 490, 495, 509, 514, 516, 517, 519, 521, 522, 523, 524, 525, 530, 531, 534, 535, 538, 542, 543, 562, 563, 564, 566, 567, 579
Turczyn 486, 538, 542
Tyberjusz, cesarz 366
Tykocin, m. 148, 149, 204
Tynf, kupiec gdański 509
Tynf Jędrzej, mincarz 357, 416
Tyria loca 544
Tyszkiewicz 238, 260, 273

Tytus, cesarz 244
Tyzenhaus Jędrzej, star. uświacki 233
Uciana, m–ko 331
Ujazdów, m–ko, zob. Jazdów
Ujejski Tomasz, bisk. kijowski 226
Ukraina 8, 350, 351, 385, 459, 490
Uraniburgum (Vetus Burgum), klasztor w Hamburgu 85
Urszyk(?), Uryszko(?) 282
Ustrzycki Adam 351
Uświata, starosta, zob. Tyzenhaus J.
Varus, P. Quintilius 221, 222
Veneta respublica, zob. Wenecka rzplta
Villanova, zob. Wilanów
Walewski Aleksander 511
Wanderne, kupiec gdański 457
Warka, m–ko 3, 112
Warmja 88
Warszawa, m. 2, 36, 90, 91, 93, 97, 205, 255, 284, 296, 297, 301, 302, 309, 311, 319, 321, 327, 331, 336, 343, 344, 345, 346, 350, 358, 368, 369, 406, 422, 425, 445, 446, 449, 485, 491, 521, 568, 569
Warszycki Stanisław, kaszt. krak. 352, 356, 449
Wąsowicz, kapitan 34
Wąsowicz, towarzysz 116
Weile, m. 76

Wenecja, m. 38, 563
Wenecka rzplta 514
Wenetowie 565, 566
Węgry, kraj 522, 530, 541, 561, 562, 566
Węgrzy 6, 520
Węgrzynowice, w. 408
Wiazma, m. 276, 289
Wiedeń, m. 234, 514, 515, 516, 519, 520, 521, 524, 530, 532, 536, 539, 559, 562, 564
Wielkopolaczkowie, Wielkopolacy, Wielgopolacy 11, 449, 451, 468
Wielkopolska 88, 339, 375, 568
Wielkopolski Jan, kaszt. wojnicki 341
Wierzbowski Hieronim, woj. sieradzki 144
Wilanów, w. 505
Wilczopolski, Lublanin, czeladnik (wojskowy) 465
Wilhelm (Fryderyk Wilhelm) kurfirst brand. 10, 20, 55
Wilkowski, ojczym panny Śladkowskiej 423, 424
Wilkowski, pokojowy Czarnieckiego 277
Wilno, m. 322, 323, 326, 329, 330, 332, 338
Wisła, rz. 406
Wiśniowiec, m–ko i z. 487
Wiśniowiecki Dymitr ks., hetman w. k. 183, 489, 512
Wiśniowiecki Jeremi ks. 452, 555

Wiśniowiecki Michał ks. 348, 452, 453
Witemberg Arwid 3
Wittstok, m. 87
Wodyńska, zob. Olędzka
Wodzisław, m–ko 426, 435
Wojant ks. 384
Wojnicz, bitwa 112
Wojnicz, kasztelan. zob. Wielopolski Jan
Wojniłow, m–ko 490
Wojniłowicz Michał, porucznik 132, 154, 159, 160
Wojnowski Jan, towarzysz 105, 109, 117
Wolborski, porucznik 106, 116
Wolscy 128, 185
Wolski, czeladnik Paska 61, 75, 79, 80, 81
Wolski, poseł do hana 257, 258, 259, 273
Wolski Łukasz, towarzysz 123, 124, 125, 127, 128
Wolski »Odlewany« 128
Wolski Paweł 26, 29, 31, 128
Wołga, rz. 389
Wołkowysk, m. 303
Wołochy, Wołosza 484, 563, 566, 579
Wołosza, chorągwie wołoskie 22, 360, 463
Wołoszyn 137
Wołpa, m–ko 307
Wołyń 315
Wrangel, admirał szwedzki 60
Wrangel, generał pol. 360

Wrocław, m. 406
Wyskitki, m–ko 367
Wyśmierzyce, m–ko 446
Zadnieprze 222
Zadzik Jakób, bisk. krak. 359
Zakroczym, kaszt., zob. Olędzki T.
Zakrzów, w. 456
Załuski Aleksander, podkom. rawski 419
Zamojski Jan, kanclerz i hetman w. k. 402
Zamojski Jan, woj. sandomierski 11
Zamojski Marcin, kaszt. lwowski 480
Zamość, m. 480
Zaremba Jędrzej, towarzysz 183
Zasław, m. 351
Zbaraż, m–ko 487
Zbaraż, oblężenie 110
Zelandja, wyspa 49, 55
Zenon, cesarz 366
Zielona puszcza 204
Zołtareńko, hetman kozacki 154, 167
Zundy, cieśnina morska 63
Zuraw, m. w Meklemburgji 87
Żebrowski 327
Żegocki Krzysztof, woj. inowrocławski 392
Żelecki Jan, starosta bydgoski 484
Żelecki Franciszek 442, 443, 444
Żeromski Chwalibóg Kazimierz, stolnik wileński 301, 303, 335

Żerosławski, towarzysz 277, 278, 284, 285
Żmijow, woj. moskiewski 141
Żmudź 40
Żodziszki, m. 272
Żołkiew, m. 591

Żołkiewski Stanisław 555
Żółte–Wody, bitwa 110
Żurawno, m–ko 490
Żwaniec, bitwa 111
Żydowicz, towarzysz 303





    składająca się prawie z samych poturczonych chrześcijan, porwanych w dziecięcym wieku i osobno w tym celu wychowanych.

    pretorjanów, a później, bojąc się jego zdrady, kazał zamordować, wreszcie eunuch Amantios, który Justynowi I (»Justynjanowi« będzie pomyłka przepisywacza) dostarczył pieniędzy dla pozyskania wojska; wnet jednak prawdziwy ten »z chłopa król«, nie umiejący ani czytać ani pisać, okrzyknięty przez wojsko cesarzem, kazał swego doradcę i wierzyciela zamordować.

  1. Marcin Bielski np. nazwał się tak, nabywszy wieś Białą; przedtem zwał się Wolski (dziedzic Woli). Ale to były już w XVI w. wyjątki. Nazwiska -ski (-cki) już się w tym wieku ustaliły i pomimo zmiany posiadłości zostawały niezmienne. Jan Kochanowski nie przezwał się Czarnoleskim (dziedzicem), mimo że Kochanowskim (dziedzicem) nie był. Tak samo Kochowski W., zmuszony do ustąpienia z Kochowa (wskutek działów rodzinnych), nie nazwał się Goleniowskim (dziedzicem), choć był nim rzeczywiście. Podobnie ma się rzecz i z rzeczownikami. Wszyscy potomkowie Reja są Rejami, choć z rejem (t. j. z tańcem) nie mają nic wspólnego. Ściśle rzecz biorąc, obecnie wszystkie nasze nazwiska są fałszywe, bo ani ski (-cki) nie jest dziedzicem wioski, która mu dała nazwisko, ani plebejusz nie posiada charakterystycznej cechy, po której jego praszczura poznawano i od której otrzymał przezwisko.
  2. W znanych nam dokumentach występują Paskowie jako gołota lub dziedzice małych działek (sortes), a dwa razy przelotnie jako dziedzice wioskowi, ale żaden z nich nie dodaje do swego nazwiska »z Gosławic«. Ojciec pamiętnikarza, Marcin, chodzi dzierżawami i również nie pisze się »z Gosławic«.
  3. W obszarach nie mazurujących oczywiście Paszki. Słownik geogr. wymienia sześć wsi o nazwie Paszki, wszystkie na Podlasiu i na Białej Rusi. Paszkowice w pow. opoczyńskim zostały odmazurzone, gdyż jeszcze w XVI w. pisano je Passkowicze (Słow. geogr.). Paszkówka w pow. wadowickim, jeżeli tak brzmi w ustach miejscowej ludności, byłaby właściwie Parzkówka, gdyż w gwarach małop. rs=rz czyli fonetycznie sz (dawniej Marskienice — dziś Maszkienice, cesarski — cesarzki, morski — morzki).
  4. Wsie o nazwie osobowej w liczbie mn. spotykamy, zwłaszcza na Mazowszu, dość często: Przybki (Przybysław), Strzeże (Strzeżysław), Mikuły, Tomiki, Lutobory, Bieńki, Bronisze, Krzysiki, Dobrochy (Dobrosław), Trojany, Tworzyany (Florjan), Sławki. Niemiery i t. d. (Źródła dziejowe, t. XVI, Mazowsze).
  5. Paprocki w Panoszy, słwiąc Wawrzyńca Paska jako rębacza, z którym zadzierać niebezpiecznie, wyprowadza nazwę Pasek od paska; tak samo posłowie moskiewscy (Pam. str. 289).
  6. Por. Jan Czubek: Jan Chryzostom z Gosławic Pasek w oświetleniu archiwalnem (Rozpr. Wydz. Filolog. t. 28, str. 61 przyp. 2).
  7. Pam. str. 289.
  8. Aleksander Kraushar: Stryj JMci pana Paska (Ateneum 1896, t. 2, str. 184).
  9. Pam. str. 327, 329, 332, 336.
  10. Pam. str. 336.
  11. Juljan Bartoszewicz: Pamiętnik (Tyg. III. 1922 nr 43, str. 691).
  12. Pam. str. 538, 589.
  13. Pasek zaczyna swój zawód wojskowy w r. 1656; o wcześniejszych wypadkach, w którychby sam osobiście brał udział, żadnej wzmianki w Pamiętnikach niema. Jeżeli więc przyjmiemy, że nasz pamiętnikarz miał w roku 1656 lat 20, to rok 1636 byłby jego rokiem urodzenia.
  14. Pam. str. 212.
  15. Tamże, str. 89.
  16. »Druga w tymże roku (1656) potrzeba była pod Gnieznem« (Pam. str. 2). Ponieważ poprzednia »potrzeba« w tymże roku pod Czarnieckim była pod Gołębiom 8 lutego, przeto Pasek, od początku do końca swej służby Czarniecczyk, walczył w tej bitwie po raz pierwszy ze Szwedami.
  17. Pam. str. 322.
  18. Tamże, str. 216.
  19. Tamże, str. 425.
  20. Pam. str. 422.
  21. Tamże, str. 581.
  22. Pam. str. 435.
  23. Inscr. castri Crac. t 284, p. 2349.
  24. Aleksander Kraushar: Nowe epizody z ostatnich lat życia Jana Chryzostoma Paska. Petersburg 1893. Jan Czubek: Jan Chryzostom Pasek w oświetleniu archiw. str. 81 nstp.
  25. Pasek w oświetl. archiw. str. 94.
  26. Syn stryjecznej siostry, która była za Jędrzejem Remiszowskim (Pam. str. 425)
  27. F. Rybarski: Nowe dokumenta odnoszące się do Jana Chr. z Gosławic Paska (Ateneum 1878, t. III).
  28. Pam. str. 283.
  29. Tamże, str. 3.
  30. Tamże, str. 11.
  31. Jan Chr. Pasek w ośw. arch. str. 105.
  32. Juljan Bartoszewicz w Encykl. Orgelbranda.
  33. Tamże, tenże.
  34. Jan Chr. Pasek w ośw. arch. str. 33.
  35. Wiktor Czermak: Szczęśliwy rok (Przegląd Polski t. 83, r. 1887, str. 509).
  36. Pam. str. 492.
  37. Pam. str. 428.
  38. Wedle współczesnej zapiski w Kronice klasztoru ś. Józefa w Krakowie (Pasek w ośw. arch. str. 40) umrła siostra Modestja (tj. najmłodsza Łącka, Marjanna) w r. 1740, mając lat wieku 75; urodziła się więc w r. 1665 i w r. 1667 miała 2 lata, jak to Pasek podaje.
  39. W przywileju króla Michała r. 1673 żoną Śladkowskiego jest już Katarzyna z Lanckorońskich.
  40. Terr. Crac. t. 144, p. 429.
  41. Ignacy Chrzanowski: Historja literatury niepodległej Polski, wyd. III, str. 358.
  42. Pierwszy wydawca »Pamiętników«, E. Raczyński, wyraża się o rękopisach ogólnikowo: »Wszystkie kopje Pamiętników Paska, które mi się widzieć zdarzyło, zaczynają się od roku 1656«. Nie wiadomo, o jakich kopjach Raczyński mówi, czy o odpisach bliskich czasem Paskowi, a więc z XVIII w., czy też o kopiach późnych, pochodzących z początku XIX w.; to tylko pewna, że wszystkie rękopisy »Pamiętników« są kopiami jednego, najstarszego, a jest nim rękopis z sygn. Polskaja Otd. IV, N. 104. Raczyński mówi o kopjach (w liczbie mnogiej). Widział je chyba w bibljotekach prywatnych, gdyż, jak dotąd, w żadnej, bibljotece publicznej rękopisu Paska odszukać się nie udało; odpis późny (z początku XIX w.) posiada, a ile nam wiadomo, tylko bibljoteka Raczyńskich w Poznaniu (Katalog bibl. Racz. Poznań, 1885 t. I, N. 13) i w naszych już czasach założona bibljoteka publ. im. Łopacińskiego w Lublinie. Rękopis lubelski (N. 1481) urywa się na r. 1687; kopista, zrażony widać znacznemi uszkodzeniami oryginału, nie miał odwagi dociągnąć swej pracy do końca.
  43. Lecz opuszczony wyraz ʽokazyaʼ dopisała ręka A.
  44. Oto jaskrawy (choć. nie jedyny) przykład. Czytamy w rpsie: »Wjazd... do księcia J–oMości pana margrabiego Stanisława« (str. 513). Co zrobić z tem zupełnie tu niestosownem ʽdoʼ? — Najlepiej opuścić. W ten sposób z margrabiego zrobił się we wszystkich wydaniach książę, czem żaden z Myszkowskich nie był. Tymczasem błąd tkwił w wyrazie księcia, mylnie napisanem zam. Książa.
  45. Niestety, owe lutry psy dostały się już do Roszneckiego Polakkerne i Danmark (Kopenhaga 1896), który tu słuszną dodaje uwagę: »Nazbyt drastyczne wyrażenie!« (str. 66), a zapewne i do przekładu francuskiego p. Cazin.
  46. W rękopisie brak kart 1 — 50, obejmujących lata dziecięce i szkolne, początki służby wojskowej i początek Apostrofy do ulubionego deresza, który widać padł w jakiejś potrzebie wojennej, zapewne pod Gołębiem 8 lutego 1656.
  47. Tytuł wiersza przejęty z podobnegoż utworu pod r. 1683.
  48. Zasłużonym żołnierzom rozdawał król już to tytularne urzędy ziemskie, już też dochodne dzierżawy dóbr królewskich (starostwa).
  49. Peryody (z łac.) — okresy, tu w znaczeniu: czasy, przeprawy.
  50. Deresz (z węg.) — koń maści czarnej lub czerwonej, pomieszanej z białą (szronek).
  51. Żegnaj!
  52. 7 maja 1656.
  53. Karol X Gustaw (1654—1660)
  54. Arjanie — sekta, tak nazwana od Arjusza (IV w. po Chr.), nie uznająca bóstwa Chrystusa. U nas ochrzczono tem mianem jedną z sekt, powstałych w XVI w., odrzucającą również ten dogmat. Arjanie polscy zostali uchwałami sejmowemi 1658 i 1662 r. z Polski wygnani i znikli zupełnie. Szczątki ich dochowały się w Siedmiogrodzie pod nazwą unitarystów; są to w znacznej części zmadziaryzowani potomkowie polskich arjan.
  55. Dla związków krwi
  56. Trzydniowa bitwa pod Warszawą 28—30 lipca 1656.
  57. Arwid Wittenberg, feldmarszałek szwedzki, umarł w następnym roku więźniem w Zamościu.
  58. Fryderyk Wilhelm (1620 — 1688), zwany elektorem wielkim.
  59. posiłkowi
  60. Warka — m-ko nad Pilicą w woj. warsz., w pow. grójeckim. Zwycięstwo 7 kwietnia 1656, a więc przed bitwami pod Gnieznem i Warszawą — jeden z dowodów, że Pamiętniki pisał Pasek w późniejszym wieku.
  61. Stefan z Czarncy Czarniecki, jeden z największych wojowników polskich (ur. 1599), oboźny kor. (1652), kasztelan kijowski (1655) wojewoda ruski (1657), kijowski (1664), wreszcie hetman pol. kor. (1665), um. w tymże r. 16 lutego w Sokołówce (pod Brodami).
  62. chwiać się poczęła
  63. we wnętrzu, t. j. w granicach Polski
  64. 24 sierpnia. Trzemeszna, dziś Strzemeszna, w. o 12 klm odległa od Rawy. Pierwotna nazwa wsi brzmiała Trzemeszna (od trzemcha, czeremcha), poświadczona jeszcze w w. XVI (Polska XVI w. t. V str. 177 i 188), a nawet na początku w. XVII (Liber benef. Łaskiego II. 302). Z czasem zaczęto wymawiać Strzemeszna, odczuwając mylnie związek ze strzemieniem. Ale jeszcze za czasów Paska używano widocznie nazwy Trzemeszna obok Strzemeszna (u Kochowskiego: Strzemeszno Clim., ale w Lyr. IV, 6 Trzemeszno) i dlatego zostawiamy w tekście przekazaną przez rps nazwę Trzemeszna.
  65. Orda krymska — Tatarzy krymscy.
  66. Jest w tym nieco przesady — i nie dziw, bo Pasek nie jest historykiem i opowiada rzecz tak, jak mu się w jego fantazji przedstawiała. Wedle Kochowskiego mieli Szwedzi pod Trzemeszną 1740 rajtarów, drugie tyle dragonji i pewną liczbę żołnierzy przy ogromnym taborze (Clim. II, str. 164), co wszystko razem zliczywszy, dałoby około 5000 ludzi. Podobnie i zwrot nec nuntius cladis należy poprawić na paucos fuga caedi eripuit (Kochowski l. c.).
  67. ani zwiastun klęski
  68. Po staremu (ulubiony zwrot Paska) — po dawnemu, jak miało być, i tak, a przecie.
  69. Egzenterować (z łac.) — wyjmować wnętrzności.
  70. wnętrzności
  71. dość
  72. pod dowództwem
  73. Zaciągi (werbunki) ochotników, których opłacano z kwarty t. j. z ¼ dochodów z dóbr królewskich — stąd wojsko kwarciane w przeciwieństwie do pospolitego ruszenia, do którego był obowiązany każdy szlachcic, zdolny do noszenia broni. Zaciąg odbywał się w sposób opisany przez Starowolskiego: »Szlachcic, czy za własne pieniądze, czy też ze skarbu Rzpltej, chcąc zaciągnąć chorągiew, jechał do dwudziestu lub trzydziestu szlachty, pytając, jeśliby chcieli służyć z nim razem. Toż oni pytają się, wieleby oprócz zwyczajnego żołdu miał im dać. A tak chorągiew jednę składało przynajmniej 30 szlachty, którzy po 3—4 konie stawiać mieli«.
  74. Jerzy II Rakoczy, książę siedmiogrodzki (1648—1660).
  75. dla fig attyckich
  76. drugie tyle
  77. Dzięgiel — roślina mocnego zapachu i ostrego smaku. Przysłowie: Dać kminu z dzięgielem, t. zn. dojąć do żywego.
  78. Jerzy Sebastjan Lubomirski, marszałek w. kor., hetman pol. kor., późniejszy rokoszanin, um. 1667. w Wrocławiu.
  79. Osaczony przez wojska polskie pod Czarnym Ostrowem na Podolu, musiał zawrzeć haniebny układ, w którym między innemi zobowiązał się wypłacić 1,200.000 zł. niby »na żołd wojsku«; w rzeczywistości był to okup za »zdrowie« (życie) księcia.
  80. Kałauz (z tur.) — przewodnik; stąd kałauzować — odprowadzać pod strażą.
  81. Samokilk — sam z kilku towarzyszami.
  82. w zastaw
  83. Zakładnikami byli magnaci: Stefan Apaffi (mający za żonę rodzoną siostrę matki Rakoczego) i Jerzy Gyeröffi. Pasek z nazwy katona (żołnierz) zrobił imię własne.
  84. Łańcut — m-ko z zamkiem Lubomirskich w woj. lwowskiem.
  85. wróżby
  86. (z łać.) sprawdzają
  87. Drahim — m-ko w dawnem woj. poznańskiem; drahimskie starostwo niegrodowe, zastawione w tym roku elektorowi, przepadło później dla Polski.
  88. pod koniec sierpnia
  89. Fryderyk III (1648—1670).
  90. odwrócenie (t. j. rozerwanie sił nieprzyjacielskich)
  91. z użalenia
  92. oddawna
  93. wrodzoną
  94. nienawiść
  95. jak to między sąsiadami bywa, waśnie, korzystając z nadarzonej sposobności
  96. przycisnął
  97. Koloryzować — w piękniejszem świetle, korzystniej przedstawiać.
  98. z miłości ku narodowi naszemu
  99. układ
  100. Leopold I, ces. niem. (1658—1705).
  101. Mowa o pokoju westfalskim 1648 r., który położył kres trzydziestoletniej wojnie.
  102. wtenczas
  103. niby
  104. Rajmund Montecuccoli — jenerał cesarski, książę Melfi i państwa niem. (ur. 1608, umarł 1681 r.).
  105. Kommonik, właściwie komonik (komoń po rus. i ros. koń) — sama jazda, bez taboru. Pisownia kommonik lub kommunik tłumaczy się pomieszaniem z wyrazem łac. communis, communico.
  106. w osobie
  107. niejako najwyższą głową (naczelnym wodzem)
  108. Czaplinek (Tempelburg) — m-ko w starostwie drahimskiem.
  109. postanowione
  110. Zasługi — żołd wysłużony; poczet — czeladź pocztowa, szeregowi.
  111. Będzie to zapewne Cielęcin (Zielenzig) — m-ko w Brandenburgji. Oczywiście wojsko pierwej przyszło do Międzyrzecza, należącego jeszcze do Polski, aniżeli do Cielęcina.
  112. Międzyrzecz — m. w woj. poznańskiem, w pobliżu granicy brandenb., leżące przy złączeniu rzek Odry i Raklicy (stąd Międzyrzecz).
  113. Kompanja czyli towarzystwo — szlachta, służąca pod chorągwią.
  114. Czeladź — jużto pocztowi czyli szeregowi, których towarzysz miał 2—3, już też czeladź luźna, t. j. słudzy zajmujący się końmi, wozami, kuchnią i t. p.
  115. Sejm r. 1652 powiększył liczbę wojska i te nowe chorągwie miały utrzymywać po województwach powiaty — stąd chorągwie powiatowe.
  116. Franciszka Czarnkowskiego.
  117. Piotr Opaliński (ur. 1600 um. 1661), woj. podlaski, a następnie kaliski.
  118. Mikołaj Kozubski.
  119. Jan Zamoyski.
  120. Husarze (z węg. huszár, a to wedle Brücknera z słów. chąsa, rozbój) — wyborowa jazda polska, odznaczająca się zbytkownym strojem i kosztownem uzbrojeniem ze skrzydłami u pleców; szabla u boku, koncerz pod kolanem, młot do rozbijania zbroi nieprzyjacielskiej, kopja 8½ łokci długa i pistolety stanowiły broń, husarzy.
  121. prawdę mówiąc
  122. Chorągwią dowodził zwykle zastępca rotmistrza, który zaciągał do niej ochotników, porucznik; zastępcą (chwilowym) porucznika był namiestnik, jeden z towarzyszy.
  123. Kilim (z persk.) — u Persów gruby płaszcz, gunia, i w tem znaczeniu przez Paska użyty wyraz; zwykle rodzaj kobierca.
  124. za dobrą wróżbę
  125. ze czcią, grzecznie, uprzejmie
  126. Küstrin — m. w Brandenburgji przy ujściu Warty do Odry.
  127. Bandelet (z franc.) — strzelba, rodzaj karabinka (właśc. pasek).
  128. Majdan (z tur.) — plac wolny w obozie, rynek.
  129. Nübel — w. w Szlezwiku na południe od Apenrade.
  130. Apanrade — m. w Szlezwiku nad małym Bełtem.
  131. Hadersleben — m. w Szlezwiku na północ od Apenrade.
  132. Czarniecki.
  133. Dragonja — w XVII w. konna piechota, uzbrojona w piki lub berdysze i broń palną, do bitwy stawała pieszo.
  134. Kolding — m. z zamkiem w Jutlandji nad fiordem tejże nazwy.
  135. Horsens — m. nadmorskie w zach. Jutlandji na północ od Kolding.
  136. Regimentarz — dowódca znaczniejszej siły zbrojnej, tu Czarniecki.
  137. świeżą krzywdę.
  138. Petercyment — wino Malaga; właściwa nazwa Pedro Ximenes, z czego się zrobiło Petersimenis, a w ustach polskich petercyment.
  139. O male — mało.
  140. tj. torfem
  141. Nad zamiar — nadspodziewanie (dużo).
  142. od północy
  143. Szmaga — mały statek kupiecki.
  144. Ornament (z łac.) — strój, ubiór.
  145. pożywienie
  146. nawet
  147. z niem.: Predigten.
  148. oględnie
  149. przeciw wierze
  150. szczycili się
  151. Adrjan Piekarski, jezuita, wuj Paska, kapelan obozowy, później kaznodzieja królewski, um. 1679 r.
  152. Kwef (z franc. coiffe) — chusta, zasłona, welon.
  153. Minister — duchowny protestancki, pastor.
  154. zdumiewali się
  155. zawołał: O, co za dziwne nabożeństwo: jeden się modli, drugi kradnie.
  156. pamiątkę męki Pańskiej
  157. Stefan Stanisław Czarniecki, synowiec wojewody, mąż równie, jak stryj, rycerski, brał udział we wszystkich wojnach, za panowania Jana Kazimierza, Michała i Jana III toczonych, pod Chocimiem pierwszy z dobytą szablą szedł na czele piechoty do szturmu na obóz turecki, był pod Wiedniem i pod Parkanami. W nagrodę zasług wojennych trzymał starostwa: kaniowskie, lipnickie i brańskie, w r. 1671 został pisarzem pol. kor., um. 1703 r.
  158. po śmierci
  159. Overbeck.
  160. uniósł się
  161. stanowczo
  162. w osobie
  163. Impreza — sprawa, przedsięwzięcie wyprawa, bitwa.
  164. T. j. płócien.
  165. Poprawić się — przyjść do siebie, utyć.
  166. Tu widocznie przepisywacz opuścił cały ustęp, w którym była mowa o utracie Koldyngu. Uzupełniamy rzecz z pamiętników t. z. Łosia (Kraków 1858, str. 37): »Co gdy się tu (na Alsen) tak szczęśliwie rzeczy nam wiodły, Szwedzi, z Fryderychsortu wyszedszy, wzięli pod naszymi Kolding zamek i miasto, kędy rezydencya bywała krolow duńskich; wojsko wszystko z kwater spędzili, tabor wzięli i zgoła sromotnie nasi tam spędzeni. Co gdy usłyszał p. wojewoda ruski, dniem i nocą bieżał do Hadersleben, a tam w wigilią Bożego Narodzenia stanąwszy i ledwie koni popasszy, na całą noc poszedł ku Koldingowi, od ktorego o milę cicho przenocowawszy, przede dniem na godzin dwie pod Koldingiem stanął; a tak draganiej, ktorej jego tylko był regiment jeden pod p. Tetwinem, a czeladzi z koni kazawszy, ktorzy tylko po snopie słomy mieli za tarcze, do szturmu iść kazał«.
  167. Strażnik — urzędnik wojskowy, czuwający nad strażami obozowemi i utrzymujący karność i porządek w obozie; był nim wymieniony niżej Piotr Mężyński.
  168. Wołosza — lekka jazda, składająca się głównie z ochotników wołoskich.
  169. T. j. z przyczyny siekier, o które się mieli wystarać.
  170. Czarniecki.
  171. ofiara
  172. poświęcił
  173. zbeszczeszczone
  174. obrazy
  175. nagradzać
  176. czyny
  177. Broń czci Syna Twego.
  178. Zaszczyt — tu w pierwotnem znaczeniu: obrona (szczyt — tarcza).
  179. towarzyszące okoliczności (czynności, obrządki)
  180. wadę
  181. Parol (z franc.) — słowo, t. j. słowne poręczenie zachowania przy życiu.
  182. Kazimierz Piaseczyński, starosta ostrołęcki i mławski, pułkownik; ożeniony był z Czartoryską.
  183. Semenowie (z tur.) — wyborowe wojsko, tu nazwa kozaków pod rotmistrzem Kobyłeckim.
  184. Kałkan (z tur.) — tarcza okrągła.
  185. na pamiątkę
  186. Pancerni — lżejsza jazda od husarzy; noszą kolczugę czyli kolczą zbroję, na głowie misiurkę, której siatka żelazna spada na ramiona i podpina się pod brodę; na popisach mają łuki, ale w bitwie używają (obok dzidy z chorągiewką, zwanej proporcem, i szabli) karabinów i pistoletów. Pasek służył w królewskiej chorągwi pancernej.
  187. T. j. zginął co dziesiąty. Dziesięcina — co dziesiąty snop zboża, przeznaczony (wytykany na polu) dla duchownego.
  188. Wataha (z tatars.) — czereda, banda.
  189. Sławną była w XVII w. łaźnia pinczowska, zbudowana przez któregoś z Myszkowskich (zapewne Zygmunta, marszałka w. k.) wedle wzorów włoskich, »jeden dziw polski«. jak ją nazywa nieznany autor rzadkiego dziełka »Wizerunk łaźnie pińczowskiej«, o którym obszerną wiadomość podał niepodpisany autor w Dzienniku Wileńskim 1829, t. VIII. str. 371—387. W tej to łaźni znajdował się

    . . . gmaszek mały,
    Ale bardzo okazały.
    Jest w nim stolik marmurowy,
    Piecek do suszenia głowy,
    Jest prawie nakształt wieżyczki,
    Płomień grzeje strony wszytki,
    Wkoło go można obieżeć . . .

    Pasek, jako to człowiek ciekawy, a przytem bliski sąsiad Pińczowa (od r. 1667), musiał dobrze znać i podziwiać ten dziwny »piecek« w łaźni pińczowskiej, co go to »w koło można obieżeć«, i użył go tu do porównania. Przepisywacz zaczął pisać: pin[cz]owski, ale nie rozumiejąc zwrotu, wolał go następnie całkiem opuścić; tak też postąpili wszyscy wydawcy, nie zaznaczywszy luki, przez co powstał zwrot zgoła niezrozumiały: »jak kiedy owo nie widząc« . . .

  190. tymczasem
  191. Muszkieterowie — piechota, uzbrojona w ciężką broń palną, muszkiety.
  192. Szwedzi, co uciekli z narożnika, powiedzieli muszkieterom, że Polacy przez okno wdzierają się do twierdzy.
  193. znak
  194. Kwater — pardon.
  195. Jan Tetwin, podkomorzy derpski, służył w cudzoziemskim regimencie; był zrazu heretykiem, nawrócony potem, był z sejmu 1667 r. komisarzem do rewizji fortecy Kamieńca Podolskiego.
  196. Sam — tu.
  197. Wacław Leszczyński, syn czwarty Wacława, wojewody łęczyckiego, zrazu krajczy koronny i poseł sejmowy, potem starosta kowelski i wojewoda podlaski.
  198. Balasy — poręcze naokoło balkonu, okien i t. p.
  199. w całości
  200. Pactwa — dziwoląg.
  201. co do kształtu
  202. wprost
  203. W Sandmnierzu w r. 1666 Szwedzi, zmuszeni do ustąpienia, podłożyli pod twierdzę prochy, które wybuchnąwszy, około 500 Polaków zabiły.
  204. widowisko
  205. na uroczysty obchód Bożego Narodzenia.
  206. Hieronim Radziejowski, podkanclerzy kor., starosta łomżyński, mszcząc się na własnej ojczyźnie krzywdy, jaka go od króla spotkała, wysługiwał się Szwedom przeciw Polsce. W r.1662 po zniesieniu banicji wrócił do kraju, posłował do Turcji, um. w Adrjanopolu 1666 r.
  207. Krzysztof Korycki (um. podkomorzym chełmińskim 1676), »żołnierz w wielu ekspedycyach doświadczony, i lubo po stronie szwedzkiej podczas wojny przy Szwedzie zostający, nic jednak Rzeczypospolitej nie szkodzący, ale i w wielu materyach Rzeczypospolitej pomagający, a potem w rożnych ekspedycyach ten swój error, jeśli był jaki, odwagami nadgradzający« (Jemiołowski),
  208. Luźni — luźna czeladź, zob. str. 11, przyp. 4.
  209. zasiłek
  210. jedno i drugie
  211. Alsen (po duńsku Als) — wyspa, przedzielona od Szlezwiku Małym Bełtem. Zdobycie tej wyspy przypada jednak na rok 1658, nie 1659, jak Pasek mylnie podaje. Łoś opowiada zdobycie wyspy zgodnie z historją przed odzyskaniem Koldyngi.
  212. załoga
  213. zwiady
  214. niby
  215. żywność
  216. obrońcy
  217. Rosznecki podaje szerokość M. Bełtu pod Sonderburgiem ponad 1000 stóp duńskich, Wisły pod Warszawą na 1350 stóp duńskich. (Polakkerne i Danmark. Kopenhaga 1896).
  218. odwilż
  219. zarządzenie
  220. chwalebnie
  221. Dziś Fryderycja.
  222. cyplem, klinem
  223. Kartan — rodzaj działa.
  224. Aarhusen — m. we wschodzie Jutlandji nad Kategatem.
  225. W rpsie Hurnum; więc mogłaby to być wieś Hornum, ale ta wieś leży daleko na południe od Aarhusen w okolicy m. Veile. Będzie to raczej Hoerning, wieś odległa o dwie mile na połud. zachód od Aarhusen.
  226. Przystawstwo — dostarczanie żywności i pieniędzy na potrzeby wojska.
  227. Ebeltoft — m. w Jutlandji na wschód od Aarhusen, nad zatoką tejże nazwy.
  228. z przyległościami
  229. postępować naprzód
  230. Właściwie Soenderjydland, południowa Jutlandia czyli Szlezwik.
  231. z przyczyny
  232. ze względu na
  233. różnica
  234. Pasek o tyle tylko ma słuszność, że Duńczyk nie rozumie Niemca, bo zresztą różnica między jęz. łotewskim lub litewskim na Żmudzi a polskim jest daleko większa, aniżeli między duńskim a niemieckim.
  235. ku południowi
  236. ku północy
  237. widocznie
  238. Kopenhaga była oblęgana przez Szwedów.
  239. język zwyczajny
  240. podróżował
  241. Witam WMPana.
  242. językiem przyrodzonym, ojczystym
  243. Oto jest tłumacz życzeń moich i waszych.
  244. Dla Paska Duńczycy są Niemcami, gdyż się z nimi zmówić nie można.
  245. tłumaczami
  246. nagabywały
  247. Aleksander Polanowski, porucznik chorągwi Adama Działyńskiego, starosty bratjańskiego.
  248. pod warunkiem
  249. dobry tłumacz
  250. tu
  251. wbrew postanowieniu
  252. sprzymierzeni
  253. postanowiono
  254. albo
  255. co do żywności
  256. »Nawet jęczące ryby są w Danji: ale co do mówiących, to chyba Pasek był jedynym człowiekiem, który je widział«. (Stanisław Rosznecki. Wisła XII, 350).
  257. rodzaje
  258. kształty
  259. Oto ryba, którą WMość nazwał diabłem. — »Jest to zwyczajna ryba (raja), która w XVII w. w krajach skandynawskich była uważana za specjał, teraz zaś wydaje się Skandynawczykom tak obrzydliwą i straszną, jak dawniej Paskowi« (Rosznecki, l. c.).
  260. zmieszałem się
  261. »Ta ryba, co ma dziób, jak bocian, jest jeszcze jedną z najzwyczajniejszych potraw we wszystkich nadmorskich okolicach zachodniego Bałtyku« (Rosznecki, l. c.).
  262. rozrywki
  263. Pojazda — wiosło.
  264. Latr albo łatr (z niem.) — sążeń.
  265. w głębi
  266. odbicia promieni
  267. »Nazwę wyczytał Pasek na mapie holenderskiej: po duńsku: Ryf van Anholt, t. j. rafa Anholcka, leżąca przy wyspie Anholt« (Rosznecki l. c. 352).
  268. wśród rozwalin
  269. T. j. było burzliwe.
  270. Zelandja — w. na wschód od Jutlandji.
  271. Oto po lewej widać właśnie miasto.
  272. Boże uchowaj, by się nam po lewej ukazało; po prawej powinno być nasze miasto.
  273. Nykjöbing — m. na Zelandji naprzeciw Ebeltoft.
  274. (z łac.) sternikowi
  275. Powiedz, żeśmy rybacy.
  276. wioseł
  277. Oto tam, widzicie, tam jest Aarhusen, gdzie strzelają.
  278. O dlaboga! to nie Aarhusen, ale Kopenhaga, gdzie strzelają, przy oblężeniu.
  279. Zmartwychwstania Pańskiego.
  280. Uszliśmy rąk jednego nieprzyjaciela, drugi grozi nam sroższy, mianowicie burza. Módlmy się i pracujmy.
  281. Kto nie umie się modlić, niech się puści na morze.
  282. Bulwark (z niem.) — grobla murowana, molo.
  283. Czarnieckiego.
  284. palmę sławy
  285. królestwo
  286. królestwa.
  287. sposobem
  288. zachowa
  289. Gonduła (z włosk.) — łódź, barka.
  290. błądzenie
  291. Niedziela Przewodnia — pierwsza n. po Wielkiej nocy.
  292. niebezpiecznie
  293. Jakób Wassenauer Opdam.
  294. na naradzie wspólnej
  295. ustawicznie
  296. Teorba — instrument podobny do lutni, tylko z dłuższą szyją i niższym tonem.
  297. ozdrowiał
  298. Fionja — w. duńska między Zelandją a Jutlandją.
  299. Książę Oranji, Wilhelm II.
  300. Ludwika Henrjeta.
  301. Te dwa okręty nie zakłócą nam obiadu.
  302. Bandera — sztandar na okręcie, flaga.
  303. objąć
  304. otoczyć
  305. artylerzystów
  306. do kierowania
  307. uwiadomiono
  308. Może wypada wam wrócić do miasta.
  309. Zostaniemy jeszcze.
  310. Bitwa ta, niepomyślna dla sprzymierzonych Holendrów i Duńczyków, została stoczona 23 lipca 1659.
  311. Lawirować — płynąć w tę i w tę stronę, w zakosy.
  312. a tymczasem
  313. uzbrajają się
  314. uszykowali.
  315. Wyhysować — podnieść do góry.
  316. widowisko.
  317. klejnoty, kosztowności
  318. rzeczy do jedzenia
  319. szat
  320. dość
  321. urządzone
  322. portach
  323. okaleczenie
  324. dość
  325. Garuga (z holend.) — wiatr boczny.
  326. naukę
  327. narzędzia
  328. z głębi
  329. w potrzebie
  330. w bitwie
  331. słabszych nieprzyjaciół
  332. Fryszt (z niem.) — czas wolny, wczas.
  333. z tylu zapewnieniami przyjaźni przed mym odjazdem, a zarazem z nadzieją
  334. poświadczenie
  335. mieszkańcy
  336. Gbur (z niem.) — chłop.
  337. Rypen, t. j. Ribe — miasto w połud. Jutlandji, w pobliżu morza Północnego.
  338. arcybiskupstwem rypeńskiem
  339. od strony oceanu, oblewa jeden bok Fionji
  340. Helsingör i Kronburg.
  341. naprost
  342. z morza Bałtyckiego
  343. Fryderyk, król Danji (był to Fryd. II), założył twierdzę Kronburg w r. 1577.
  344. z kolei
  345. na podziw sztucznie
  346. w głębi
  347. nawałności
  348. żeglarz
  349. cło ustanowione
  350. opłatę portową
  351. Al. Farnese, syn Oktawjusza i Małgorzaty parmeńskiej namiestnik w Niderlandach; w r. 1586 został księciem parmeńskim, um. w r. 1592.
  352. książę parmeński, przeciw sprzymierzonym Belgom
  353. na morzu Bałtyckiem
  354. sprzymierzeni
  355. Zund — cieśnina morska między Szwecją a wyspą Zelandją.
  356. złota ani srebra kopalni
  357. cieśnina żeglowną.
  358. w styczniu
  359. bieg
  360. postanowiłem
  361. ku zbudowaniu
  362. Prezencja(z łac.) — obecność, osobiste stawianie się (oficerów duńskich przod Czarnieckim).
  363. Michał Władysław Skoraszewski, porucznik krajczego kor.
  364. na słowo, t. j. na pojedynek
  365. rozumiejąc
  366. próba, krok nieprzyjazny
  367. Łysta — łydka.
  368. t. j. Szwedów
  369. Beluard (z franc.) — narożnik obronny, baszta.
  370. przypuszczali
  371. załogę
  372. a tymczasem
  373. pomocą
  374. w wrogą
  375. dobrani
  376. korzystając z łaski (jaką otrzymał Radziejowski)
  377. Kontentacja — zaspokojenie (pieniężne), odprawa.
  378. Obie nazwy widocznie przez przepisywacza przekręcone; Niesiecki ich nie zna.
  379. przywykli
  380. z carskimi
  381. tymczasem
  382. oznajmiając grożące niebezpieczeństwa
  383. do powrotu
  384. Dystrakcja (z łac.) — rozerwanie, niepokój.
  385. Alteracja (z łac.) — zmartwienie.
  386. w posądzenie
  387. grzeczne zachowanie, skłonność
  388. doszli
  389. Wielmożny Panie! Co sercu drogie, wielbimy chętnie w duchu, pragniemy upewniać słowami, żądamy oglądać oczyma. Jaki szacunek wielmożny rodzic mój powziął dla znakomitego bohatera narodu sławnego i towarzysza takiego wodza, jakiem czci go przywiązaniem, tego dowodzi bardzo częste wspominanie nazwiska Wielm. Pana, jako też i mocne postanowienie, w którem trwa ciągle, aby Cię kochać nie jak przybranego, lecz jakby z własnej krwi zrodzonego syna. Jeżeli zaś ojciec Cię kocha, kocha Cię niemniej córka, bo w jej duszy czuła skłonność tak niewzruszone zapuściła korzenie, że gdyby można przesłać w tem piśmie serce stroskane, każdy, wyczytałby z łatwością jawne i wieczne szczerości dowody. Wyznaję teraz, co długo taiłam, że w całem życiu ubiegłem nie czułam do żadnego z mężczyzn wśród tylu ubiegających się o mą rękę przywiązania w sercu oprócz do Ciebie, W. Panie; i chętnie wierzę, że to pochodzi z woli Boga i wskutek postanowienia Jego. Jeżeli Ty, WP., to samo żywisz w sercu, co wyznałeś ustami, szczęściem to nazywam; jeżeli usta dla mego uspokojenia oświadczyły mi coś wręcz przeciwnego, byłby to straszny grzech przeciw miłości bliźniego. Wyobraź sobie miłość moją, której ani odległości miejsc ani wstydliwość stanu mojego oddzielić od Ciebie nie zdoła. Bieży chyżo przez pociski, przez ogień i tyle niebezpieczeństw; śpieszy się, by zwiedzić przybytek Bellony, nie lękając się wcale jej zwolenników. O tem tylko myśli, jak wejść do obozu, i nie trwożą jej trąb marsowych dźwięki; zamierza pójść, dokąd losy wiodą i tajniki serca wołają. Bogdajby uniknęła gwałtownych wyrzutów i mogła się cieszyć ze ziszczenia zaręczeń. W ofierze składam ci wierne serce: przyjmij i pomnij na słowo Twoje, którem nadzieję wznieciłeś we mnie. Dom rodziców moich z łaski Boga dość świetny i może się równać z najstarożytniejszemi rodzinami Królestwa Polskiego. Dostatki nie tajne. Obyczaje moje, choć proste, chwaliłeś przecie; jeżeli Ci się więc podobają, nie dajże się zrazić. Wiara nie wadzi, bo wyznaję też świętej Trójcy osobę, która łaską Swoją skłania serca ludzkie. Słowa ojca mojego, że majątku za granicę królestwa wywozić nie można, niech nie będą na przeszkodzie. Zasady tej twórcą jest mój ojciec, Ty zaś tłumaczem, Ty, W. P., pełnomocnym wykonawcą. Twoją rzeczą będzie rozkazywać, moją, słuchać. Wielmożny Ricaldus, jeneralny komisarz i sekretarz królestwa naszego, oddał mi przychylnych uczuć twoich dowody. O potwierdzenie ich prawdziwości proszę Boga i siostrę moją najdroższą, która z pewnością wystawi jasno skłonności moje. Ile słów, tyle westchnień; ile wspomnień, tyle łkania. Jeśliby kto zapytał: »Czemuż to czynisz?«, dość mi powiedzieć: »Odpowiadaj, serce, za mnie«. Serce moje już nie do mnie, do Ciebie należy; mnie opuściło, Tobie towarzyszy, w Tobie przemieszkuje. Czy prawdę mówię, badaj! Co ze zbuntowanem sercem czynić, poradź! Na wszystko z łatwością lek znajdziesz, skoro zechcesz. Jeżeli mię porzucisz, pamiętaj, że gniew Boski karał zawsze niewdzięczność. Tego jednak nie życzę sobie i nie wątpię o przyrzeczeniach Twoich; przestrzegam tylko, aby nie powtórzyły się zgorszenia, które u ludzi poprzednich wieków potępiamy. Teraz mi nic więcej pragnąć nie wypada, jak tylko obecności Twojej, W. Panie, w domu ojca mojego, która, tak wierzę, wszystko na lepsze obróci. Przybądź na jedną przynajmniej godzinę, o to usilnie proszę, gorąco wzywam, niecierpliwie oczekuję jako W. M. do końca życia serdecznie przywiązana.
    Eleonora na Croes Dyvarne.
  390. bez mej wiedzy
  391. »Pan Wolski spodziewa się przy tej sposobności upaść do nóg W. Pana i przebłagać W. M., a. my też wszyscy razem instancją za nim wnosimy«.
  392. nauki
  393. nieprzygotowanych rozmów
  394. ułożyłem
  395. podobnemi słowami, co i list jej
  396. Rylski Benjamin, »z Czarnieckim w Danji na Szwedów wojownik« (Niesiecki).
  397. w zupełności
  398. poradę
  399. wszelkiemi sposobami
  400. Skandenborg — m. w okręgu Aarhus nad jeziorem t. n.
  401. Weile (Veile) — m. w Szlezwiku nad zatoką tejże nazwy.
  402. panowanie, opanowany kawałek kraju
  403. w gotowości
  404. wydołać
  405. Roztaszować się — rozłożyć się obozem
  406. zamyślam
  407. nie wybrali się
  408. przeszkody
  409. zabarwia, zaprawia
  410. w liczbie mnogiej
  411. z królestwa Danji
  412. postanowienie
  413. rada
  414. przeciwnie
  415. z tej przyczyny
  416. o dalszych rzeczach
  417. na jaki koniec
  418. słodycz, ponęta
  419. i dłuższe pożycie
  420. ciągłe namowy
  421. królestwo najwspanialsze
  422. dostatki
  423. kto wie
  424. nakazawszy
  425. rozmowę
  426. porównał, zestawił
  427. próbować szczęścia
  428. o stan rzeczy
  429. zgryzoty
  430. przeczuwa
  431. równy
  432. w obronie narodowej sławy
  433. w zawody wchodzili
  434. pilnie
  435. gotują
  436. brzegami, gdzie można lądować.
  437. mieszkańcy
  438. czarownik
  439. a tymczasem
  440. pod bronią
  441. całkowicie
  442. Duchami familijnemi. »W całej Skandynawji (t.j. w Danji, Szwecji i Norwegji) przechowuje się wiara w duchy familijne, t. zw. nisser... zwykle dobroduszne i uczynne karzełki w czerwonych czapeczkach, które za postawioną miskę kaszy chętnie pomagają gospodarzom młócić zboże, robić ciasto i t. p.« (Rosznecki l. c. str. 353).
  443. Zapewne Jędrzej Rej, wyprawiony w r. 1638 w poselstwie do Holandji celem odzyskania bezprawnie zabranych okrętów królewskich.
  444. Wiolencja (z łac.) — gwałt.
  445. widowisko
  446. tymczasem
  447. Apostazja (z greck.) — odszczepieństwo. Luter mieszkał przed apostazją, jak wiadomo, w Wittenberdze. Dziwaczne podanie o Lutrze da się wytłumaczyć nieporozumieniem. Cicerone objaśniał zapewne (zgodnie z prawdą), że klasztor franciszkański był kolebką luteranizmu, skąd nowa wiara rozszerzyła się na całe miasto; Pasek zrozumiał, że Luter stąd »na apostazją uciekł«. Adolf IV, ks. Schauenburgu, wybudował na gruncie Starego Zamku (Alte Burg) nad Alsterą ślubowany w bitwie pod Bornhövet (22 lipca 1227) kościół ś. Marji Magdaleny z klasztorem franciszkanów, do którego później (1229) sam wstąpił; inną część gruntu odstąpił dominikanom, którzy tam zbudowali kościół ś. Jana. Dziś na miejscu obu zburzonych (w 19. w.) klasztorów stoją gmach giełdy i nowy ratusz. Paskowi dwa sąsiedzkie klasztory zlały się w pamięci w jedno, gdy tymczasem tylko »apostazja« dotyczyła franciszkanów, »wielką« zaś »intratę« mogli mieć tylko dominikanie. Zagadkowe Uraniburgum jest zepsute (może przez kopistę) Vetus Burgum.
  448. ciekawy
  449. starożytności
  450. Uraniburgum było obserwatorjum, które Tycho Brahe wybudował na wyspie szwedzkiej Huen.
  451. Piktura (z łac.) — malowidło, obraz.
  452. z podpisami
  453. Niepodobna wykreślić dokładnie drogi, którą wracało wojsko Czarnieckiego do ojczyzny. Naprzód niewiadomo, czy Pasek podawał nazwy z pamięci czy z mapy, następnie nazwy te, może już przez autora zmienione, doznały dalszego zniekształcenia ze strony nieudolnego przepisywacza. Zupełnie pewne punkty tej drogi stanowią nazwy: Bersztedt, Wismar, Güstrow i Szczecin. Z pozostałych Tobel nie znajduje się ani w słowniku geogr. Rittera ani Neumanna. Reineberk — mogłoby być Reinebek na wschód od Hamburga, gdyby nie to, że następne Bergstedt leży znacznie na zachód, a więc wymagało zmiany drogi w kierunku zachodnim; mogło to jednak nastąpić z niewiadomych nam przyczyn. Tomaszów, widocznie przekręcone, mogłoby być Teterow. Zuraw, gdyby było Zurow, toby powinno być wymienione po Wismar. Wittstock, choć forma niezepsuta, nastręcza wielkie wątpliwości, bo leży już w Brandenburgji; raczej mogłaby to być wieś Wittstock pod Prenzlau, choć też przedstawia pewne zboczenie na południe.
  454. Reinebek — m. na wschód od Hamburga.
  455. Bergstedt — m. w Holsztynie na północ od Hamburga.
  456. Wismar — m., jeden z najlepszych portów nad morzem Bałtyckiem w księstwie Meklemburskiem.
  457. Güstrow — m. w Meklemburgji.
  458. Tomaszów — zapewne nazwa przekręcone przez kopistę: Teterow, m. tamże na wschód od Güstrow.
  459. Zuraw — Zurow, m. niedaleko na wschód od Wismar.
  460. Roebel — wś.
  461. Wittstock — m. w Meklemburgji.
  462. Szczecin — m. na Pomorzu pruskiem.
  463. osobno
  464. Oborniki — m. przy ujściu rzeki Wełny do Warty, 3½ mili na północ od Poznania.
  465. Mosiny — m. o 2 mile od Poznania.
  466. Łożna choroba — tyfus.
  467. grodzkiej; w Rawie było starostwo grodzkie.
  468. przychodzić do zdrowia
  469. Przypisny — poddany właściciela wsi, który mu pozwolił wyuczyć się rzemiosła.
  470. do zupełnego.
  471. Bachusowe święto — karnawał.
  472. Konsystencya (z łac.) — stanowisko, leże.
  473. Uniwersały, wydane w Tucholi, nakazywały gromadzić się koło Łukowa na Podlasiu.
  474. śpiesznemi pochodami
  475. Łowicz nad Bzurą w pow. sochaczewskim, wojew. warszawskiem.
  476. posłuchu
  477. w stroju cudzoziemskim
  478. Jupka (z arab. przez niem.) — krótka suknia spodnia, rodzaj kurtki.
  479. Kolet (z franc.) — kabat.
  480. Sztywle (z niem.) — buty.
  481. z potrzeby
  482. Komplacencja (z łac.) — powodzenie, wzięcie.
  483. największa lekkomyślność
  484. zubożenie
  485. Ornament (z łac.) — strój, ubranie.
  486. w domowych ścianach
  487. inaczej
  488. z potrzeby
  489. Ludwika Marja (1611†1667 10 maja) z domu Gonzagów, księżniczka mantuańska. W r. 1646 poślubił ją Władysław IV; po jego śmierci (1648) wyszła za brata jego, Jana Kazimierza (31 marca 1649).
  490. Frącymer (z niem.) — dwór niewieści królowej.
  491. Jeździe wypłacano żołd co kwartał (ćwierć), piechocie co miesiąc.
  492. Bieliny lub Bielina — wieś w woj. warsz., pow. rawskim.
  493. monety
  494. Pultynek — mały pulpit ze schowkami dla kobiecych robótek.
  495. Sztukwarkowy — skladany słojem, wykładany.
  496. z piękną mową
  497. Fr. Ołtarzowski, później podstoli rawski.
  498. wewnątrz
  499. ochotnik
  500. Alpy.
  501. stosować zamysły
  502. Peregrynacja (z łac.) — wędrówka
  503. Jazon z Jolkos w Tessalji wyprawił się do Kolchis pod Kaukazem po złote runo, które po wielu trudnościach zdobył.
  504. Rezolwować się — odważyć się.
  505. Atalanta, bohaterka niedościgniona w biegu, zabijała z tyłu włócznią każdego zalotnika, który ją w biegu wyprzedził (gdyż taki był warunek pozyskania jej ręki). Hippomenes wziął się na sposób i wyrzucał podczas biegu złote jabłka, które Atalanta zbierała i przez to dała się prześcignąć.
  506. Kleopatra, słynna z piękności królowa Egiptu.
  507. T. j. przeze mnie.
  508. okolica
  509. w dobrem towarzystwie
  510. nawzajem
  511. W rkp. wyrazy te (u dołu) obcięte.
  512. karność
  513. cóż mówić, tem bardziej, a cóż dopiero
  514. walki
  515. Artykuły wojskowe — zbiór przepisów wraz z karami za przestępstwa.
  516. Mścibów — m - ko w pow. wołkowyskim, wojew. białostockiem.
  517. Andrzej Trubecki, kniaź.
  518. Więcej nieco szczegółów o nim u Łosia (str. 52) w opisie utarczki straży przednich w wigilję św. Piotra i Pawła: »P. Słoński niejaki, białoruski majętny szlachcic, pułkownikując nad chorągwiami szlachty białoruskiej, którzy się do Moskwy przedali byli, najpierw natarł na chorągwie nasze, które były w fortropie (t. j. w straży przedniej)... kędy na przeprawie, która była miedzy wojskami, z konia zbity i pojmany, tenże pierwszy znak wygranej naszej i otuchę uczynił, którego potem na palu zawieszono«.
  519. Siemiatycze — m. nad strugą, uchodzącą o milę do Buga, w woj. białostockiem.
  520. Brześć (litewski) — m. na prawym brzegu rzeki Bug, gdzie Muchawiec do niej wpada, w woj. poleskiem.
  521. Dobra szlacheckie (ziemskie) były wolne od stanowisk i dostaw.
  522. z łaski
  523. wystarczyć
  524. Siedlce — m. w woj. lubelskiem.
  525. Tomasz Olędzki na Chłędowie.
  526. bez niczyjego sprzeciwu (zwrot sądowy)
  527. Ryza — karby, rygor.
  528. szlachtę
  529. czwarta niedziela W. postu
  530. Sam (stp.) — mąż.
  531. Delirować (z łac.) — szaleć, cierpieć na obłąkanie.
  532. Heredissa (z łac.) — dziedziczka.
  533. Ze względu na prawo dóbr ziemskich. por. str. 97 przypis 5.
  534. sprzeciwu
  535. imieniem
  536. Respekt (z łac.) — względy, wyrozumienie.
  537. Kwity poborowe wydawał poborca uchwalonego przez sejm podatku od łanu.
  538. Niedziela Biała — przedostatnia przed Wielką.
  539. dla odwdzięczenia się
  540. Poczta — poczesne, podarunek.
  541. imieniem
  542. przez wzgląd
  543. dla odwdzięczenia
  544. T. j. żywność dla ludzi i obroków dla koni.
  545. Konwersacja — rozmowa towarzyska, zabawa.
  546. dziedziczkę
  547. Stanisław Oleśnicki, był później starostą radziejowskim.
  548. Inwitować (z łać.) — zapraszać.
  549. po myśli
  550. Kozierady — w. w woj. lubelskiem, na zachód od Janowa, dziś Konstantynów: nazwę tę nadał Kozieradom ok. r. 1744 Karol Józef hr. Odrowąż Sedlnicki, podskarbi w. k., na cześć żony swej, Konstancji.
  551. dwór, służbę
  552. ludźmi, dobrze obsadzoną, w pełnej liczbie (100 — 120 ludzi)
  553. T. j. sam z 9 towarzyszami, w dziesięciu.
  554. Kotły — rodzaj bębnów, używanych w jeździe.
  555. Pasyjka — Chrystus wiszący na krzyżu.
  556. Hoży (z rusk.) — czerstwy, krzepki, żwawy.
  557. Uzurpować sobie — przywłaszczać, przypisywać.
  558. Przyjaciel — tu w znaczeniu: dozgonny przyjaciel, mąż.
  559. Ordynek (z niem.) — szyk, porządny bój.
  560. dziwne
  561. Regestr — spis towarzyszy, służących w chorągwi.
  562. Chojnice — m. w wojew. pomorskiem.
  563. Było to w sam Nowy rok, 1 stycznia 1657 r. (Łoś, 26).
  564. po bitwie
  565. układ
  566. w przytomności
  567. z woli
  568. Chleb żałobny — uczta pogrzebowa.
  569. wzywany
  570. napływ
  571. mowca
  572. przeciwstawić
  573. księgi
  574. wspierać
  575. Hieroglifik (z greck.) — napis hieroglificzny, wogóle napis.
  576. Parkę dumną, trzymającą kosę w groźnej ręce.
  577. napis
  578. Ustawy ustanawiam, władcami władam, sędziów sądzę.
  579. dłużej na los skarżyć się możem, zmienić go nie możem
  580. Dyssocjacja (z łac.) — rozstanie.
  581. ślubem utwierdzone
  582. własność
  583. Człowiek jest wzorem bezsilności, łupem czasu, igrzyskiem losu, obrazem niestateczności, szalą zawiści i niedoli.
  584. przypadek, nieszczęście
  585. cios
  586. losy razem i naraz
  587. najniebezpieczniejsze pożary
  588. strata
  589. ciosów napadów
  590. Paremja (z greck.) — przysłowie, maksyma.
  591. Żąć należy żniwo, tak każe konieczność.
  592. konieczność przystoi raczej znosić, niż opłakiwać
  593. przed oczyma
  594. przed wieki
  595. układ
  596. odrodzić się przez śmierć
  597. do powszechnego społeczeństwa
  598. nadejdzie znowu dzień, który nas na światło powróci
  599. godnie
  600. chwalony był od tego, który był w wojsku najuczeńszym i wymownym
  601. ściśle
  602. Uzanca (z włosk.) — zwyczaj.
  603. obowiązek
  604. czyny
  605. żelazny Mars depce i za nic ma złote przepychy
  606. Minerwa (Pallada) — bogini nauk i umiejętności; tu metonim.: zdolność, wymowa.
  607. Zhukać — oszołomić, onieśmielić.
  608. towarzyszów
  609. niegodnie
  610. najgodniejsze czyny
  611. od kołyski
  612. naukę
  613. Bellona — bogini wojny.
  614. zawód
  615. naturalnie
  616. szlachetnego orła pisklęta
  617. Gradyw — Mars, bożek wojny.
  618. zupełnie
  619. poświęcili ofiarę.
  620. Merło lub Merła — rz. na Ukrainie, lewy dopływ Worskły, która wpada z lewego brzegu do Dniepru. O bitwach nad Merłem wspomina także Wacław Potocki.
  621. Cecorska klęska Żółkiewskiego 1620 r.
  622. Klęska pod Żółtemi Wodami 15 kwietnia 1648, w której Czarniecki dostał się do niewoli tatarskiej.
  623. Por. iść za ż, wsiąść na koń.
  624. szczegółowo
  625. Klęska korsuńska 26 maja 1648.
  626. Zbaraskie oblężenie 1 lipca — 15 sierpnia 1649 r.
  627. Klęska pod Batohem 2 czerwca 1652.
  628. nawałności
  629. okresy czasu, przypadki
  630. owego wieku
  631. zdanie
  632. Wielkie dusze tem uporczywsze, im większe trudności.
  633. srożącego się losu wściekłość
  634. Bitwa pod Beresteczkiem 28, 29, 30 czerwca 1651.
  635. Przerwana bitwa pod Białocerkwią 21 września 1651.
  636. Łoś (str. 41) wspomina pod r. 1659 o okazji mohylowskiej, t. j. o nieudałym szturmie Stanisława Potockiego Rewery do Mohylowa nad Dniestrem, przyczem »koło pięci albo sześci tysięcy ludzi (naszych) zabito«. Ale okazja mohylowska chronologicznie pomiędzy Białocerkwią a Żwańcem pomieścić się nie da; raczej będzie to okazja monasterska, t. j. oblężenie Monasterzysk przez Czarnieckiego (na wiosnę r. 1653), a więc po (przerwanej) bitwie pod Białocerkwią (1651), a przed oblężeniem żwanieckiem (w jesieni 1653). Czy to pomyłka Paska czy jego przepisywacza, niepodobna rozstrzygnąć.
  637. Żwanieckie oblężenie (październik — 16 grudnia 1653).
  638. Męża cechuje najbardziej waleczność; ona to darzy go pogardą śmierci i cierpienia.
  639. Ruszenice — w. pod Opocznem. Kochowski (Clim. II, 30) wspomina o utarczce pod Opocznem; będzie to zapewne »okazya ruszeniecka« Paska.
  640. Gródecka okazja z Chmielnickim 29 września 1655.
  641. Wojnicka okazja z Karolem Gustawem 22 września 1655.
  642. Gołębska okazja, pod Gołębiem 8 lutego 1656.
  643. Warecka okazja, pod Warką 7 kwietnia 1656.
  644. Gnieźnieńska okazja, pod Gnieznem 6 maja 1656.
  645. Magierowska okazja, pod Magierowem 11 lipca 1656.
  646. Czarno-ostrowska okazja, pod Czarnym Ostrowem zaraz po magierowskiej, po której nastąpił układ z Rakoczym.
  647. z pogodnem czołem
  648. przeciwności losu i srogość klimatu
  649. na świadectwo naocznych świadków
  650. Gdy żołnierz, gardząc dostatkami i bogactwy, toczy boje w karności i ubóstwie, znużonemu służy ziemia za łoże, za pokarm używa, co ma, a sen jego trwa krócej, niż noc (Curtius: De rebus Alexandri Magni III, 2, 15).
  651. przymioty
  652. Było to w sam Nowy Rok 1657 (Łoś, 26).
  653. więcej, niż potrzeba
  654. otoczony tłumem
  655. Kilim — dera.
  656. hartuje się ranami męstwo (Furius u Gell. 18, 11, 4).
  657. Cynegirus, brat poety Eschylosa, zginął w bitwie pod Maratonem gdy straciwszy jedną rękę, chciał drugą zatrzymać odpływający okręt perski.
  658. Kodrus, król ateński. Kiedy w czasie najazdu Dorów na Attykę wyrocznia przepowiedziała, że ta strona zwycięży, której król polegnie, udał się Kodrus w przebraniu wieśniaka do obozu Dorów i dopóty drażnił nieprzyjaciół, aż został przez nich zabity.
  659. ofiary
  660. Achilles, syn Pelusza i morskiej bogini Tetydy, zginął pod Troją, trafiony strzałą Parysa w piętę, której owa cudowa woda nie zwilżyła, gdyż matka podczas kąpieli zakryła ją dłonią, trzymając syna na ręku.
  661. lakonicznie, t. j. krótko
  662. drobniutkiem ździebełkiem
  663. Dość (powiedzieć).
  664. wymowa
  665. wielkich ludzi nie chwalić, lecz podziwiać należy
  666. do Kartaginy
  667. zwrotu
  668. O waszej sławie lepiej zamilczeć, niż za mało powiedzieć. Cytat z pamięci, niedokładny z Sallustjusza »Bellum Iugurthinum« XIX: »De Carthagine silere melius puto, quam parum dicere«.
  669. podwójna, zdwojona
  670. Prawdziwym szlachcicem jest, kogo nietylko samo urodzenie, lecz i cnota uszlachetnia.
  671. mający być pogrzebani, nieboszczykowie
  672. szkołę
  673. dolę i niedolę
  674. potomstwo
  675. nie innym trybem
  676. żegnaj
  677. witaj
  678. Nie cały umrę: część moja uniknie Libityny. (Cytat niedosłowny z Horacego Carm. III, 30, 7).
  679. towarzysze zasłużyli
  680. uniżone prośby
  681. zasługi
  682. w miłem wspomnieniu
  683. dusza i sława nie zstępują do grobu
  684. pobożnie zmarłym
  685. w domu żałoby
  686. odmawiać obecności
  687. wymownie, uczenie
  688. i związek myśli
  689. zwłaszcza
  690. Probacja — w retoryce: dowód.
  691. mowę żałobną
  692. Jakóba Korytnickiego.
  693. W skróconem porównaniu Arcades mieści się równość wieku i wspólność doli obu nieboszczyków. Pasek ma tu na myśli Verg. Ecl. VII, 4: Ambo florentes aetatibus, Arcades ambo.
  694. przed Zielonemi Świątkami, tj. 25 kwietnia, gdyż Zielone Świątki wypadły w r. 1660 na 16 maja
  695. maleńka trzódka. Wedle nauki Kalwina ogromna większość ludzi jest już z góry skazana na męki piekielne, a tylko »maleńka trzódka« wybranych dostanie się do nieba
  696. Chłodnik — rodzaj altany, szałas z gałęzi.
  697. Soszki, sochy — dwie żerdzie na krzyż złożone.
  698. do końca roku
  699. t. j. towarzysze z pod chorągwi regimentarza Czarnieckiego
  700. okazje do zwady
  701. t. j. okazje do zwady, jak wyżej
  702. przeszkody
  703. Artykuły wojskowe zakazywały pojedynków w obozie.
  704. Po harapie (z jęz. myśliwskiego) — po sprawie.
  705. T. j. pódź jeno.
  706. Medyować (z łac.) — pośredniczyć, godzić.
  707. Pogański synu! jest złagodzeniem pierwszego stopnia, a taki synu! złagodzeniem drugiego stopnia najbardziej obelżywego zwrotu Skurwy synu! U wszystkich narodów można zauważyć dążność do zastępowania zbyt drażliwych wyrazów lub zwrotów przez mniej dosadne, więcej »polityczne«. Tak np. chłop oświecony nie powtórzy w opowiadaniu »Psia krew« lecz powie, że N. N. zaklął na czerwono, lub, jeżeli to częściej bywało, wyrazi to zwrotem: ciągle, co słowo, to psia i psia. Podobnie w życiu codziennem zastępuje się psia krew zwrotami: psia mać, psie mięso, psia kość, psia wełna lub sierść, psia noga, a nawet psia kula.
  708. Por. str. 120, przyp.
  709. miał wzgląd
  710. Przysłowie.
  711. doświadczona prawda
  712. Zastąpić — ekspens, sumę, wydatki ponieść.
  713. Por. wyżej: »dosiągłem go przez jagodę«, »urwę go w łeb«.
  714. Jan Skrzetuski, porucznik Franciszka Czarnkowskiego, starosty międzyrzeckiego i osieckiego. »Ten człowiek z oblężenia tak ciężkiego zbaraskiego listy do krola JMci Kazimierza, wpław przez staw idąc, dziwną sztuką przeniosszy niezmaczane, i kilka dni i nocy sztucznie tułając się przez wojska niezliczone prawie przeniosł do Lwowa, a tam za tak wielką swoję odwagę gardła i fortun zaledwie sto czerwonych złotych otrzymał« (Łoś, 49).
  715. zbita w kupę, skupiona
  716. znużeni
  717. Łukasz Wolski, syn podstolego rawskiego, towarzysz chorągwi Wacława Leszczyńskiego, krajczego kor., człowiek dzielny, młodzian dość doświadczony« (Łoś).
  718. Andrzej Chowański, kniaź wódz moskiewski.
  719. Zalterować (z łac.) — podrażnić
  720. krętanina
  721. Konfuzja (z łac.) — zamieszanie, trwoga
  722. Obuch — laska z osadzonym młotem, służąca do podpierania i do obrony, nieodstępny towarzysz szlachcica.
  723. Bazar lub majdan — wolny plac w obozie, rynek.
  724. Przysłowie: »Klimkiem rzucić, lub klimkiem się bawić«, t. j. zmyślić wykrętnie, zmyślić, żartować.
  725. wadę
  726. plotkarz, łgarz
  727. Lachowicze — m-ko w wojew. nowogrodzkiem pomiędzy Słonimem a Nieświeżem, wówczas najsilniejsza twierdza na Litwie, własność Sapiehów.
  728. przyrządy
  729. pomiędzy nadzieją i trwogą
  730. Musztułuk l. munsztułuk (z tatar.) — podarek posłańcowi, potem nowina, wiadomość (dobra).
  731. z przyczyny dwojakiej
  732. Urodzić — dać życie, uratować, ocalić.
  733. Sroży się Wolsk waleczny. (Nie Owidjusz, lecz Wergiljusz w Eneidzie IX, 420).
  734. Metr (z franc.) — mistrz, znawca.
  735. Jan Paweł Sapieha, hetman w. lit.
  736. oporządziło się, stanęło w gotowości bojowej
  737. odetchnienia
  738. pędem
  739. Konkludować (z łać.) — kończyć, dochodzić do wniosku końcowego, a przenośnie: kończyć walkę.
  740. Chojniaki — młode sosny.
  741. Tatarska chorągiew — Tatarow osiadłych na Litwie.
  742. Ryścią lub rysią — kłusem.
  743. Wincenty Gosiewski.
  744. Gra wyrazow: od Chowańskiego schowany (zam. wzięty do niewoli).
  745. Aleksander Hilary Połubiński, marszałek wiel. ks. litewskiego, odznaczył się w wojnie szwedzkiej; umarł 1679.
  746. Przechera — filut, frant
  747. Gruduknąć — odbić się, jęknąć.
  748. t. j. cicho
  749. Godzinki — nabożeństwo śpiewane do N. M. Panny.
  750. Połonka — w wojew. nowogrodzkiem między Słonimem a Lachowiczami.
  751. Michal Wojniłowicz, starosta krosieński, porucznik chorągwi husarskiej.
  752. Armata — w stp. imię zbiorowe: armaty, artylerja.
  753. w obliczu
  754. Pole — podle, obok.
  755. Corpus (z łać.) — szyk środkowy wojska, centrum.
  756. Tebinki — sztuki skórzane dla ozdoby, z siodła wiszące, klapy boczne siodła.
  757. wprost
  758. Berdysz — broń piechoty, topór osadzony na drzewcu.
  759. Myszka — myszaty koń, koloru myszy.
  760. Bojarowie dumni — radni, sejmowi.
  761. Rajtarja — jazda regularna, złożona z drobniejszej szlachty i ludzi wolnych.
  762. Cyga — bąk, fryga.
  763. Kałmuk — koń kałmucki. Kałmucy, mongolski szczep, koczujący w gub. astrachańskiej, trudnił się hodowlą koni.
  764. Hosudar (z rus.) — pan; hosudarowie — chorągwie bojarów dumnych.
  765. Po nim! — zdanie skrócone: Po nim jedź! Ścigaj!
  766. Domóc się (z jęz. myśliw.) — dogonić.
  767. Zlituj się!
  768. Chrest — krzyż.
  769. Zbawiciela.
  770. djabelski
  771. w owej gorącej chwili
  772. brodacza
  773. Sam — tu.
  774. naboju
  775. T. j. towarzysz z chorągwi wołoskiej; por. str. 22 przyp. 3.
  776. nieosobowo: można było
  777. Prowadzić na powodzie (lejcu).
  778. uciekający
  779. Dysarmować (z łac.) — rozbroić.
  780. Zdanie skrócone podobnie, jak często u Sienkiewicza: »W nich!« — do nich pędzę, skoczę.
  781. politowanie, darowanie życia
  782. zaufania
  783. przypuszczał
  784. t. j. naoślep
  785. Obrzednia — dość rzadka, niezbyt gęsta.
  786. Zdebilitować (z łac.) — osłabić
  787. Semen Łukicz Szczerbaty, przydany Chowańskiemu hetman nakaźny; nie zginął, lecz dostał się do niewoli.
  788. Z Litwy: Jerzy Chlebowicz, starosta żmudzki, Krzysztof Zawisza, marszałek w. lit., i Cyprjan Brzostowski, referendarz lit. Z Korony: Hieronim Wierzbowski, wojewoda sieradzki, i Stanisław Serbiewski, wojewoda mazowiecki, brat jezuity poety Macieja.
  789. Paweł Borzęcki, zięć Stanisława Serbiewskiego, wojewody mazowieckiego.
  790. wyrażać
  791. Tak w rpsie. Wedle prof. Brücknera naloty czytać: Kakże (jakże?) — su, ster (formułki grzeczności).
  792. chorągwi przewodnych tj. przeprowadzających poselstwo, konwojujących
  793. Gzło (stp.) — koszula.
  794. Karawan (z tur.) — wóz.
  795. Świece lane — odlewane, duże.
  796. potrwożeni
  797. 2 lipca
  798. uratowanie
  799. dzielnością
  800. Prokrastynować (z łać.) — odkładać do jutra.
  801. szybkość
  802. Jerzy Iwan Dołgoruki, kniaź moskiewski z rodu starożytnego, wywodzącego się od Ruryka; um. 1680.
  803. nie pozostały
  804. uwolnione
  805. Wasyl Borysowicz Szeremetjew, osaczony przez Stanisława Rewerę Potockiego i Jerzego Lubomirskiego pod Czudnowem, poddał się z całem wojskiem d. 1 listopada 1660 r.
  806. w procesji
  807. poklasku, zapału
  808. siedziba
  809. pęta
  810. Tykocin — m. nad Narwią w wojew. białostockiem; starostwo tykocińskie otrzymał Czarniecki za zasługi wojenne na własność.
  811. a tymczasem
  812. odmawiał
  813. Taki — taczki, używane do wywożenia ziemi na wał.
  814. przykładać
  815. Boćwinkowie — obelżywe przezwisko Litwinów, że to boćwinę (liście buraczane) jadają.
  816. Borysów — m. nad Berezyną w dawnem wojew. mińskiem.
  817. nie siłą, lecz postrachem
  818. Mohilew białoruski — m. nad Dnieprem dla odróżnienia od Mohylowa podolskiego nad Dniestrem.
  819. Adam Działyński.
  820. obietnicami
  821. pod pozorem
  822. niby
  823. t. j. zamnienić na husarską
  824. wszelkiemi sposobami
  825. puścić
  826. T. j. Adama Działyńskiego, starostę bratjańskiego; dla zasług ojca pozwolono konstytucją r. 1662 potomstwu trzymać toż starostwo do lat 15.
  827. szczęście
  828. lepiej uprzedzić, niż być uprzedzonym
  829. naprzeciw
  830. Krzyczów — m-ko w pobliżu rzeki Soży, w dawnem wojew. mścisławskiem.
  831. szybkiemi pochodami
  832. t. j. zagroził zabić
  833. Rekoligować się (z łac.) — pomiarkować się.
  834. Basia — lewy dopływ Proni, która wpada do Soży, prawego dopływu Dniepru.
  835. Zapewne ten ustęp pamiętników zaginął, gdyż pod tym rokiem nie znajdujemy o tem zabójstwie wzmianki.
  836. w roku
  837. z więzienia
  838. Prawo pozwalało szlachcicowi w razie przestępstwa złożyć ślubowanie na rycerską cześć, że się na wezwanie sądu stawi, a tymczasem zostawał na wolności.
  839. śledztwo
  840. na miejsce uczynku
  841. przeciwnik
  842. Osacznik — ten, co zwierza osacza, obławnik.
  843. narada wojenna
  844. przyczyny
  845. uprzedzić, niż być uprzedzonym
  846. w przystępie
  847. rzecz nie cierpiała zwłoki
  848. ochotniczych
  849. Obowiązkiem czeladzi luźnej było przedewszystkiem starać się o żywność dla ludzi i o paszę dla koni.
  850. Czosnki — rogatka, palisada
  851. czyli
  852. t. j. poprzecznie
  853. posuwać się
  854. odpornie
  855. ucieczka, schronienie
  856. Taki — zamiast obelżywego przymiotnika; por. str. 120 przyp. 1.
  857. T. j. coś obelżywego.
  858. Karpa — pniak z korzeniem.
  859. na przypadek
  860. Pleśniwy — szronowaty, biało nakrapiany.
  861. Tu! Bywaj!
  862. Tymczasem.
  863. Jakób Kudetenowicz Czerkaski, jeden z głośniejszych hetmanów cara Aleksieja Michajłowicza; um r. 1667.
  864. z przyczyny
  865. sprawiło
  866. gromił, wyrzuty robił
  867. natychmiast, nie namyślając się
  868. świeżo
  869. dobrym kłusem
  870. Buńczuk (z persk.) — ogon koński, osadzony na długim drzewcu, służący za sztandar.
  871. Buzdygan (z tur.) — rodzaj buławy.
  872. Powerek — drążek do noszenia cebrów.
  873. postanowione
  874. przy takiem współzawodnictwie
  875. powaga
  876. z przyczyny
  877. chwalebniej polec w boju
  878. w ucieczce
  879. wprost
  880. Kto dół kopie, sam weń wpada.
  881. znaczy
  882. Przygaszń lub przygasznie — obie dłonie do brania czegoś żłobkowato złożone.
  883. Urodzić — ocalić.
  884. śpiesznemi pochodami
  885. pod Czudnowem 1 listopada 1660 r.
  886. najchwalebniej
  887. ani zwiastun klęski
  888. po naszej stronie
  889. przedsięwzięcie
  890. okoliczności życia mojego, nie sprawy Rzeczypospolitej
  891. przywieść na pamięć
  892. czyny
  893. na piśmie, o ileby
  894. z paszczy
  895. uprzedzić
  896. naocznie
  897. imię zwycięzcy
  898. Gołek — hołota.
  899. Podsobek — koń z lewej strony w zaprzęgu, siodłowy, na którym woźnica siedzi. Myśl: wielki pan wkrótce będzie ciurą.
  900. zależność, zawisłość
  901. wywyższenie
  902. palmę pierszeństwa
  903. zawód
  904. Perseus, ostatni krół macedoński, umarł w niewoli rzymskiej (r. 166 przed Chr.).
  905. równość, podobieństwo
  906. różnica
  907. Konstantyn IX Paleolog, ostatni cesarz wschodniorzymski, poległ przy zdobyciu Konstantynopola przez Turków 1453 r.
  908. Ryszard II (1377—99) został wzięty do niewoli przez ks. Horeforda, który jako Henryk IV ogłosił się królem; »wieczne więzienie« trwało zaledwie kilka miesięcy, gdyż Ryszard, zrzekłszy się tronu 29 września 1399 r., 14 lutego 1400 r. już nie żył.
  909. Regner Lodbrogh (Kosmacz) 51. bajeczny król duński; Hella, syn Hamona, król Anglów. »Regner, ujęty (przez Hellę) i do więzienia wtrącony, zbrodnicze członki na pastwę wężom podał i z włókien swych wnętrzności smutnej strawy żmijom dostarczył. Gdy już po pożarciu wątroby wąż, spełniając katowskie rzemiosło, posunął się do serca, Regner przebieg wszystkich swoich dzieł zuchwałym głosem przypomniał, takie swojej powieści dając zakończenie: »Gdyby prosiaczki wiedziały o katuszy wieprza nieochybnie, włamawszy się do chlewa, pośpieszyłyby uwolnić nieszczęśnika«. Z tych słów domyślając się Hella, że jeszcze żyje kilku synów Regnera, nakazał katom spocząć i węże usunąć. Ale Regner wykonanie tego rozkazu swą śmiercią uprzedził« (Saxo Grammaticus: Historiae Danicae l. IX).
  910. Jeżeli kopista nie pomylił, to więzień byłby tu użyty w znaczeniu czynnem: ten, co co więzi (por. grzebień, przekupień...), coby było tem dziwniejsze, że na str. 148 więźniowie (dwukrotnie) mają znaczenie bierne. Może to jednak bałamuctwo przepisywacza i w autografie było:... więźniem od Helego.
  911. Henryk IV, król francuski, zamordowany w r. 1600.
  912. Parol (z franc.) — sława, obietnica, układ.
  913. Wedle Diodora. (I, 59) i Plinjusza (XXXIII, 52) król egipski Sezostris, ilekroć miał jechać do miasta albo do świątyni, kazał wyprzęgać konie z kwadrygi, a zamiast nich wprzęgać po czterech królów lub innych władców.
  914. Ks. Sędziów 1, 7.
  915. Batalja (z włosk.) — siła zbrojna, wojsko.
  916. Zażywać — tu w znaczeniu: używać sobie na czem, pustoszyć.
  917. Wyłatać (skórę) — zabić.
  918. Basarunek (z niem.) — zapłata za ból.
  919. Dyskrecja — łaska, ludzkość.
  920. sami, bez przymusu
  921. Tylko — tyle.
  922. Pozorny — okazały.
  923. T. j. po prawym brzegu Dniepru.
  924. ażby
  925. Aleksander Lisowski, słynny wódz Lisowczyków, nie czekając nieprzyjaciela, śmiałemi podjazdami odnosił świetne zwycięztwa; podobnie i Czarniecki.
  926. śpiesznemi pochodami
  927. Szkłów — m. nad Dnieprem, na północ od Mohylewa.
  928. Samuel Kmicic, późn. chorąży orszański, starosta krasnosielski i strażnik litewski, »sławny i odważny pułkownik« (Niesiecki).
  929. Czereja — m-ko między Orszą a Borysowem, nad Czereją, niedaleko jeziora, Długiem zwanego.
  930. duchem prorockim
  931. Druck czyli Odrucko — m-ko i zamek na kępie jeziora, przez które przepływa rzeka Druć, w połowie drogi między Czereją a Szkłowem.
  932. a raczej
  933. czyli
  934. z wysokiemi brzegami, stromo, spadzisto
  935. rzecz nie cierpi zwłoki
  936. przeciwnie
  937. zmiana
  938. Rozpierać się — ustawać.
  939. Tołoczyn — m. w dawnem wojew. mińskiem, nad rz. Drucią (na północ od Drucka). Odległość z Drucka do Tołoczyna wynosi mało co więcej nad 10 klm.
  940. wzór
  941. i wskutek tego
  942. T. j. nie stało się pieszem.
  943. Karacena — łuska twarda, jak u krokodyla.
  944. kolejność
  945. przeciw nieobecnemu
  946. Weksa (z łac.) — dokuczanie.
  947. t. j. od kwartału
  948. świadectwo zaraz po odprawieniu mszy św.
  949. gotując się na śmierć
  950. pozwolenie od miejscowego biskupa
  951. w świadectwach
  952. Stanisława Słupeckiego.
  953. miejscowego biskupa
  954. Myślałem.
  955. Studzianna — w. w woj. kieleckiem.
  956. Komendy (z łac.) — zaloty.
  957. t. j. towarzysza chorągwi ks. Dymitra Wiśniowieckiego
  958. nieokrzesany
  959. zamyśla
  960. t. j. wnieść skargę na trybunał koronny
  961. Sapiehy.
  962. do wspólnego działania
  963. wspólną krzywdę i wspólne dobro
  964. szkodę
  965. sposobu opierania się
  966. zamierzali
  967. Panowie Wolscy — tchórze. (Por. str. 123 nstp.). Zjawisko językowe znane pod nazwą synekdochy: pojęcie obszerniejsze zamiast ciaśniejszego i naodwrót, np. Krezus — bogacz.
  968. Bieło-Oziero w połudn. wschodniej części gub. nowogrodzkiej.
  969. wzdychać
  970. nakoniec dokazali
  971. na rozmowę
  972. Stanęło na tem.
  973. Kobryń — m. nad Muchawcem, po prawej stronie Bugu w wojew. poleskiem.
  974. Wacława Leszczyńskiego, krajczego kor.
  975. Por. str. 19, przyp. 5.
  976. za i przeciw
  977. na rozdrożu
  978. nęciła słodycz
  979. w tym stanie
  980. z posłuszeństwa
  981. Koło generalne — zebranie całego wojska.
  982. co głowa, to rozum
  983. pod następującemi warunkami
  984. t. j. płac na poczty
  985. nie pod dowództwem
  986. obranych administratorów
  987. na rzecz
  988. dobrami królewskiemi
  989. dochody
  990. w zupełności
  991. co do pierwszego
  992. z przyczyny
  993. Stanęło na tem.
  994. Samuel Świderski, »pijak okrutny, porucznik ks. Konstantego Wiśniowieckiego« (Łoś, 74).
  995. zastępcą
  996. co do drugiego wniosku
  997. nieodmienne postanowienie
  998. pełną gębą, nie półgębkiem, t. j. wyraźną
  999. do broni się mieć
  1000. dowody (słuszności naszej sprawy)
  1001. wtedy przeciw temu
  1002. dowody
  1003. obronę
  1004. jak najmocniej popierał
  1005. przystawał
  1006. dla obrazy, żeby nie obrazić
  1007. myślą
  1008. zda się
  1009. Rozpuszczono, t. j. odroczono.
  1010. do jutra
  1011. jednomyślnie
  1012. imieniem
  1013. własnemi ustami
  1014. przez deputatów
  1015. na zgromadzeniu publicznem
  1016. jak najliczniej
  1017. masę t. j. ogół
  1018. cząstkami
  1019. t. j. ojcowiznę
  1020. pretensję, żądanie
  1021. t. j. braknie
  1022. słabnąć
  1023. W rkp. następuje jedna karta (dwie stronice) niezapisana.
  1024. zwłoka szkodliwa
  1025. Mirjady (z greck.) — dziesiątki tysięcy.
  1026. psot, obelg
  1027. wreszcie
  1028. sąsiednich narodów
  1029. zarzucającą
  1030. Paremja (z gr. przez łac.) — przysłowie.
  1031. Grozi wojną, a nie toczy jej; tak cały naród polski zwykł czynić.
  1032. w dalszym ciągu, w przyszłości
  1033. serce twarde, jak diament
  1034. w imieniu
  1035. zapowiadam
  1036. dobre nasze chęci
  1037. T. j. chęciom
  1038. protestuję, oświadczam uroczyście
  1039. szkodę
  1040. synowską miłość
  1041. najprzyzwoiciej, najspokojniej
  1042. jawnie, widocznie
  1043. przypaść
  1044. dobremu imieniu, sławie
  1045. mąż dzielny
  1046. tegoż zdania
  1047. z przyczyn
  1048. potakiwać
  1049. szemranie, huczek
  1050. w tejże samej myśli
  1051. przeciwnej były myśli
  1052. odstąpiły od poprzedniej myśli i zgodnie
  1053. stałość
  1054. drażnić, jątrzyć
  1055. dla nich, dla ich sprawy
  1056. całkowicie oddany
  1057. Stanęło na tem.
  1058. przerwano obrady koła
  1059. postanowić
  1060. siedzibę
  1061. Klecki — przymiotnik od Kielce, dziś: kielecki.
  1062. nawzajem
  1063. odłożyli przysięgę
  1064. osobno, oddzielnie
  1065. zmusić
  1066. stosując się do zasady
  1067. przystąpili
  1068. Starostwa (niegrodowe) — dobra królewskie.
  1069. Tenuty — dzierżawy młynów, wójtostw i t. p., należących do króla.
  1070. Ekonomje — większe dobra królewskie, w których król miał swego rządcę (ekonomja samborska).
  1071. pobić, pogromić
  1072. obszerniej
  1073. Zwyciężać, a korzystać ze zwycięstwa nie toż samo jest.
  1074. jarzmo niewoli
  1075. ze strachu
  1076. intrygi
  1077. partyj, stronnictw
  1078. popierać
  1079. pod pozorem
  1080. ustroiła, spowodowała
  1081. ryby łowić w mętnej wodzie
  1082. bez następcy
  1083. linję, gałąź
  1084. na rachunek
  1085. nastąpiło
  1086. za późno
  1087. swawola
  1088. Gołąb wybiera co najprzedniejsze ziarno; Pasek, przytaczając to przysłowie, chciał więc powiedzieć: »Kiedy się już zebrało 60.000 doborowego wojska«.
  1089. Kielce — m., dziś stolica województwa tejże nazwy.
  1090. przysięgi
  1091. na wierność
  1092. i niewyjawianie
  1093. przed oczyma bojaźń Boską
  1094. nieznacznie, powoli
  1095. z obawy kary
  1096. ujęci słodyczą
  1097. przystać
  1098. między młotem i kowadłem
  1099. T. j. pisarstwo.
  1100. w żaden sposób
  1101. wymigiwałem się
  1102. naturalnie
  1103. naprawdę
  1104. przerywa
  1105. nakłonić namową
  1106. za jego wdaniem się
  1107. napaści
  1108. ostro
  1109. nastąpić
  1110. po zamknięciu posiedzenia
  1111. napiera na mnie
  1112. wszelkiemi sposobami, przedkładając pożytek
  1113. T. j. urząd kanclerski, pisarstwo
  1114. dobro
  1115. raczej z przymusu, niż zaproszeni
  1116. w radach, wystawiając korzyść
  1117. losu
  1118. przedkładając
  1119. do kierownictwa w radach
  1120. do pracy wojennej
  1121. do skutku
  1122. obietnice
  1123. pokaźne, świetne
  1124. wykonane
  1125. koniecznie
  1126. zamyśla
  1127. namysł
  1128. do jutra
  1129. pogodnem czołem
  1130. odmiany odważnem sercem
  1131. niech rzuci kamieniem
  1132. na równej szali
  1133. dotyczą
  1134. pretensje, żądania
  1135. zimowego
  1136. T. j. w czasie, kiedy wojsko ruszono z leż zimowych przeciw Moskwie.
  1137. nie wyprzysięgając się
  1138. nie sprzysięgając się. Abiurando... adiurando — gra słów.
  1139. a zwłaszcza
  1140. chwalebne dzieło
  1141. wydobycia, uzyskania
  1142. ustalając dalszy bieg
  1143. na wypadek, gdyby się los srożyć zaczął
  1144. nastąpią, zabiegając
  1145. węzeł przysięgi
  1146. nie ganię
  1147. wstręt wrodzony
  1148. obraza majestatu
  1149. Katylina, spiskowiec rzymski (r. 63 przed Chr.).
  1150. spólników zamachu zobowiązał przysięgą
  1151. Hannibal, wódz kartagiński (247 — 183 przed Chr.).
  1152. uroczyście zgubę Rzymian
  1153. kostka, kolej
  1154. Kserkses, król perski.
  1155. na wierność
  1156. Demarat, król spartański, pozbawiony godności królewskiej, udał się na dwór Darjusza, gdzie wielki wpływ i znaczenie pozyskał. Kiedy następca Darjusza, Kserkses, gotował wyprawę na Grecję, D. wyprawił do Sparty posłańca z tajemnem uwiadomieniem o zamiarach królewskich. Sekret polegał na tem, że z tabliczki nawoskowanej zeskrobał wosk, wyrył na deseczce drewnianej treść przestrogi i następnie pokrył ją znowu woskiem. W Sparcie po zeskrobaniu wosku odczytano list Demarata.
  1157. przez zeskrobanie wosku
  1158. poduszczył
  1159. Kserkses został zamordowany przez Hyrkańczyka, Artabana, dowódcę straży przybocznej, a nie przez stryja tegoż nazwiska, jak mylnie podaje nasz autor.
  1160. przeciwko rozumowi
  1161. zbiegiem z obozu
  1162. kanclerską
  1163. dogodzić, być posłusznym
  1164. według sił moich pod warunkiem
  1165. jeśli być może
  1166. okoliczności
  1167. ściślej
  1168. jako rękojmię dając
  1169. zaufania
  1170. do rad
  1171. bez poprzysiężenia
  1172. za i przeciw
  1173. dyktował afekt, skłonność
  1174. Szczęsnego Kaz. Potockiego
  1175. pragnął
  1176. w imieniu wszystkich
  1177. równo
  1178. rzeczy nowej, niebywałej
  1179. szkodliwej i zgubnej się nie chwytam
  1180. Konfident (z łac.) — poufały przyjaciel.
  1181. pożegnanie
  1182. mocno
  1183. T. j. w dzień imienin ojca, 11 listopada.
  1184. Łysobyki — m-ko nad Wieprzem, w wojew. lubelskiem.
  1185. po długich namysłach
  1186. zamysłem, zamiarem
  1187. Pierwsze roraty, tj. pierwsza niedziela adwentu, która przypadała w r. 1661 na 27 listopada.
  1188. Zielona Puszcza — dawna nazwa puszczy nowogrodzkiej, na południe od Grodna, a na północ i zachód od Białegostoku.
  1189. stronnik królewski
  1190. Szyc — gatunek psa, wspominany także u innych autorów XVII w. »Tak szyc szalony, kiedy się więc wścieka«... (Obleżenie Jasnej Góry Częst. VII, 25).
  1191. Jan Mazepa (1629—1709), kozak nobilitowany, pokojowy królewski, później hetman kozacki.
  1192. Grodno — m. nad Niemnem, gdzie się odbywała natenczas narada senatu.
  1193. o polityce
  1194. bez przyczyny skrytej
  1195. z wielkim pośpiechem
  1196. Tu brak w rpsie kart 9. Łatwo się domyślić treści zagubionej części pamiętnika. Król, wprowadzony w błąd przez Mazepę, wysyła oddział zbrojnych, którzy dostawiają Paska do Grodna. Tu wygłasza przed senatorami nasz pamiętnikarz swoją obronę, której część końcowa się zachowała.
  1197. w ręku dobrze zasłużonych
  1198. majętności
  1199. dobrze zasłużonych
  1200. Zawierać — zamykać, kończyć. Pasek godzi się z tem, żeby był choć na końcu spisu dobrze zasłużonych umieszczony.
  1201. żyłę
  1202. uciskać i dobrze zasłużonych
  1203. pożytek
  1204. intrygi
  1205. przekupstwo
  1206. przeciwność
  1207. Fawonjusz — łagodny wiatr zachodni, zwany także Zefirem.
  1208. Akwilon, wiatr północny
  1209. troski, starania
  1210. u siebie lwy, za granicą lisy (Petron. 44).
  1211. srożyć się i wszystko mącić poczęła (Sall. Bellum Catil. 10).
  1212. ościennych narodów
  1213. naraz i razem
  1214. potęga
  1215. zestrachanego
  1216. sturękich Kottosów (Ajgajon, Kottos i Gyges — olbrzymy sturękie)
  1217. znalazło
  1218. gorliwych miłośników
  1219. w potrzebie
  1220. pozbawionym wszelkiej nadziei i rady
  1221. w swą (stronę uciekał)
  1222. wewnątrz, w granicach
  1223. Greckie przysłowie: »Późno mielą bogów młyny«, tj. bogowie za zbrodnie nie zaraz karzą; Pasek jednak inaczej to rozumiał: »Po czasie każdy pan gotów«.
  1224. z konia Trojańskiego — z którego się wysypali wojownicy na zgubę Troi (Eneida, ks. II).
  1225. Łuszczybochenek — darmozjad.
  1226. Gas (z węg.) — strach, bieda, zguba
  1227. uwięzienie za zdaniem rady, t. j. senatorów
  1228. rada zbawienna
  1229. niewinnego mię kamienują
  1230. wbrew prawu narodów, wbrew zasadzie sprawiedliwości
  1231. bez roztrząsania niemasz sprawiedliwości
  1232. bo nawet grzeszący zachwycają się ideałem cnoty
  1233. srogości
  1234. z zaręczeniem
  1235. Jugurtę
  1236. obelgi
  1237. chęć za uczynek
  1238. Związek Marjana Jaskulskiego w r. 1659 udało się zaliczką na żołd załagodzić.
  1239. lepsza część
  1240. i pomóc i zaszkodzić
  1241. W czyich rękach jest oręż, w tych mocy i ocalić i zgubić Rzeczpospolitą.
  1242. Ferezja (z tur.) — zwierzchnia suknia; tu w znaczeniu przenośnem: fałsz, zmyślenie, oszczerstwo. Podobnie niżej (str. 213): ... w sukienkę proditionis obleczono«. Zebrzydowski (w Pismach rokoszowych II, 188): ...»chcąc mię w sukienkę niewdzięczności oblec«.
  1243. protestuję, oświadczam uroczyście
  1244. Gdy występki korzyść przynoszą, grzeszy, kto dobrze czyni. (Publ. Syrus).
  1245. napaść
  1246. Aleksander Naruszewicz.
  1247. istotna treść, rdzeń
  1248. usprawiedliwianie się
  1249. obwinia
  1250. uniewinnia
  1251. stronę
  1252. mający formalne pełnomocnictwa
  1253. listów wierzytelnych, pełnomocnictwa
  1254. widać
  1255. przemawiasz
  1256. nie dowierzasz słuszności swej sprawy i króla obrażasz
  1257. nieprzyjacielem ojczyzny i winnym zbrodni obrazy majestatu
  1258. wyrazić co do słowa
  1259. prawdziwie
  1260. uwagi
  1261. usprawiedliwienie
  1262. To znaczy: kazał mię kształcić, oddał mię do szkół.
  1263. doświadczona prawda
  1264. potrzeba rozum ostrzy
  1265. rozumiejąc
  1266. fałszywie na mnie zmyślono
  1267. uwięziono
  1268. zdrady
  1269. jakim umysłem
  1270. zniewagę
  1271. wspaniałemu sercu
  1272. konieczny wniosek
  1273. Największa pociecha nie znać się do winy (Cic. Ad fam. 7, 5).
  1274. rozzuchwala się, wykracza
  1275. na własną głowę
  1276. Myśl dobra w nieszczęściu — złego połowa (Publilius Syrus).
  1277. Co do zarzutu obrazy majestatu.
  1278. sąd
  1279. człowiek prosty
  1280. pod naganę
  1281. przyłączyło się okrucieństwo
  1282. z nadmiaru złości
  1283. radą
  1284. słowo, z ust wypuszczone, wrócić nie może (Hor, De arte poët. 390)
  1285. dwojakom obywatel
  1286. To mam za cnotę, tego wzdrygają się uczciwe usta.
  1287. Piotr Pac.
  1288. ostrzej
  1289. hardo
  1290. i zbrodnia obrazy majestatu
  1291. przed oczyma
  1292. Odpowiadać — odgrażać się.
  1293. i nalegać będziemy
  1294. pokazują
  1295. tłumacz
  1296. powalonemu zadajesz razy
  1297. Jeżeli prawdę mówię, przeczże mnie bijesz? (Ewang. św. Jana, r XIII w. 23).
  1298. powszechne prawo: ktokolwiek na świat przychodzi, przeznaczono mu umrzeć
  1299. zapowiedzi, nowiny (groźby śmierci)
  1300. Pawilon — kotara.
  1301. podkład, pilśń pod siodło
  1302. gardziel śmierci
  1303. kolej: wygnanie, płacz, boleść są rzeczy nieodłączne od życia
  1304. czyn chwalebny, zasługa
  1305. zabił węża, z którego szyi krople krwi płynące niezliczone mnóstwo zrodziły wężów. (Perseusz zabił »potwór wężowłosy« Gorgonę, nie węża. Motyw »chcąc się ojczyźnie przysłużyć« jest zręcznym wymysłem Paska)
  1306. złemi radami
  1307. ród
  1308. pamięć imienia
  1309. wielkich imion
  1310. znakomici mężowie woleli zawsze żyć duchem, niż ciałem.
  1311. Chory, dopóki dusza w ciele, nie traci nadziei.
  1312. Właściwa Bogu tych zasłaniać, których godnymi być sądzi.
  1313. Nikogo lekceważyć nie należy, w kim dostrzec można jakichkolwiek śladów cnoty.
  1314. Ile słów, tyle pogróżek.
  1315. tyle drwin
  1316. rozjątrzać
  1317. przechwałkami
  1318. zasługi
  1319. zarzutów stosowną
  1320. niweczy
  1321. chełpi się
  1322. starczy, nie braknie
  1323. za mnie walczy
  1324. na szalę rozwagi
  1325. obecnie
  1326. zapłata
  1327. blizny na piersiach
  1328. T. j. trufle.
  1329. spierać się
  1330. łatwo wierzę
  1331. pokazuje suknia, jakimi wewnątrz jesteście
  1332. podróżowania
  1333. Pierla — parla. Mówisz Pan po włosku, po francusku?
  1334. t. j. Wer da? — kto idzie? Mień — wymień!
  1335. Kapreol (z włosk.) — skok, skoczek.
  1336. z nut
  1337. dźwięku
  1338. dla ojczyzny
  1339. co mogłem
  1340. przeciw ojczyźnie
  1341. między ojcami ojczyzny
  1342. których knowaniami
  1343. i do ostatniej nędzy
  1344. których niesprawiedliwe postępki w najgłębszej Demokryta studni utopiły jej sławę (Demokryt, filozof grecki, żyjący w V w. przed Chrystusem, utrzymywał, że ziemia jest wewnątrz po części wydrążona).
  1345. męstwem
  1346. Złe rady pośredniego stanu. Pośrednim stanem między królem a stanem rycerskim (szlachtą) jest senat.
  1347. do świadomych mówię
  1348. obraz, przykład
  1349. przeciwnie
  1350. do swojej własności
  1351. domowe bogi
  1352. Może umyślnie użył autor formy czeskiej, ażeby przez to tę ucieczkę do obcych krajów tem dobitniej napiętnować.
  1353. zapomocą rozkazów swoich
  1354. czujność
  1355. w liczbie pojedyńczej
  1356. Jeden człowiek zwlekaniem ojczyznę nam zbawił. (Słowa Ennjusz o Fabjuszu Kunktatorze u Cycerona De senectute IV). Na boku dopisano: Czarniecki.
  1357. polityczniej, przyzwoiciej
  1358. węzeł gordyjski
  1359. Warusie, wróć mi legjony! Cesarz August tak miał zawołać po klęsce, zadanej przez Germanów wojsku rzymskiemu w lesie Teutoburskim (Swetoniusz, w żyw. Augusta r. XXIII).
  1360. na tylu Warusów
  1361. kary
  1362. zdajcie sprawę
  1363. wykraczającemi
  1364. zniewagi
  1365. szlachcie
  1366. ucisk
  1367. do obecnego stanu
  1368. Liczba mnoga od Smoleńsko.
  1369. Siewierz — ziemia siewierska (z miastami Czernihowem i Nowogrodem siewierskim) nad rz. Desną (lewym dopływem Dniepru). Wszystkie wymienione grody i krainy zostały w r. 1654 zajęte przez Moskwę.
  1370. płód
  1371. męczarnie
  1372. obrót
  1373. już góry zastrzegam. (Nowotwór, nieznany słownikom, nawet Knapskiemu, używany także przez Kochowskiego, Clim. IV, 197).
  1374. z rodowitej krwi
  1375. Choć niebo runie, niulękłego przywalą gruzy. (Horacjusz, Carm. II, 3, 7; cytat niedokładny).
  1376. przysłowie utarte, znane
  1377. portyerą
  1378. Por. str. 120, przyp 1.
  1379. człowiek nazywający rzeczy po imieniu, weredyk
  1380. niepokoić, straszyć
  1381. napad choroby, cios
  1382. Próżny chleb — darmozjad.
  1383. słusznie, zasłużenie
  1384. wypada
  1385. głowy
  1386. zarzutów
  1387. z rzeczy samej, z toku sprawy
  1388. odpowiednie dowody
  1389. przy sposobności
  1390. poddawał
  1391. skierowana
  1392. zasłużył wdzięczności
  1393. odpłatę
  1394. zgoła
  1395. pamiętasz
  1396. Ksiądz tylko od mszy t. j. prostak, tak mało znający teologję, że oprócz mszy św. nie mógł innych obowiązków kapłańskich spełniać.
  1397. popędliwie, z pasją
  1398. poparcia
  1399. potwarz
  1400. wypowiedziałem
  1401. Zaprawdę niewiele fortuna zaszkodzić temu zdoła, kto silniejszą dla siebie obronę na cnocie, niż ślepym losie zasadził. (Cicero Ad Herennium IV, 19, 13).
  1402. na złą stronę
  1403. pod pozorem
  1404. rozprawy
  1405. bezzasadna, nie połączona z winą
  1406. tkwi
  1407. łatwo wierzę
  1408. naukę
  1409. w części
  1410. wnosić
  1411. śmiało
  1412. w następstwie
  1413. opatrzności
  1414. uprzywilejowanej wysokości
  1415. Każdy najemnik godzien swej zapłaty (Ew. ś. Łuk. 10, 7).
  1416. po raz ostatni
  1417. niewątpliwie
  1418. obym był omylnym prorokiem
  1419. uszczerbek, poszkodowanie
  1420. przed oczyma stojącego, szkody
  1421. do gwałtownych środków
  1422. nieludzko
  1423. poczciarzów, jadących z pocztą
  1424. z tego powodu
  1425. baczność
  1426. doniósł
  1427. w posłuszeństwie
  1428. pod dowództwem
  1429. odciągnąć i do przyłączenia się
  1430. pozbawić wszelkiej obrony i straży przybocznej
  1431. nieszczęśliwym okolicznościom
  1432. ze zmyślenia
  1433. gniewać się
  1434. zasługi
  1435. Doskonale — ściśle, bezwzględnie.
  1436. Niema tego złego, coby nie miało przymieszki dobrego.
  1437. dostęp
  1438. zasługują trwałość
  1439. dzięki trudnościom
  1440. pamięć
  1441. Któżby znał Hektora, gdyby Troja była szczęśliwą? (Ovid. Tr. IV 3, 75).
  1442. zmartwienie
  1443. rozłącza
  1444. obszernie
  1445. istotną treść
  1446. Podmiotem jest biskup Ujejski.
  1447. z myśli
  1448. wśród tylu obecnego zgromadzenia złych mniemań
  1449. za niewinnością
  1450. zdanie
  1451. łatwiej pocieszać strapionego, niż podnieść
  1452. wielkiemu biskupowi
  1453. Gdy rany leczą, ból jest lekarstwem cierpienia (Cato Dist. IV 40).
  1454. jeżeli (ma na myśli dwukrotne jeżeli w mowie Ujejskiego str. 227 w. 9 i str. 228 w. 17).
  1455. znak powątpiewania
  1456. zupełnie
  1457. potłumia się cnotę
  1458. potłumiona chlubniejsza
  1459. Ten bowiem jest wielki i szlachetny, kto zwyczajem wielkiego zwierza słucha spokojnie szczekania psów (Cytat niedokładny z Seneki De ira XI 32, 2).
  1460. ulegnę, dam za wygraną
  1461. widzieć oblicze Pańskie
  1462. stróże
  1463. Przypuszczałem.
  1464. ściągneli, kazali odejść
  1465. T. j. tu.
  1466. odprawić
  1467. wmawiając
  1468. godność, wystawiając obrazę Majestatu
  1469. znów
  1470. sprawdzają
  1471. w niebezpieczeństwo życia
  1472. osobę
  1473. stałość
  1474. wśród tylu obrotów
  1475. nawzajem
  1476. o niewydawanie
  1477. niektóre większe sekrety
  1478. krytykując
  1479. przeciwko Rzeczypospolitej
  1480. wymienić
  1481. nieprzyjazny człowiek
  1482. Andrzej Tyzenhauz, łowczy litewski.
  1483. Wojewodą smoleńskim był w r. 1662 Adam Maciej Sakowicz (Medeksza, Księga pamiętnicza, str. 308).
  1484. przez podobieństwa (dla drugiego niezbyt zaszczytne)
  1485. grzeczniej, łagodniej
  1486. niewinności
  1487. zaklęć
  1488. wszystkich cierpień lekarz
  1489. głupiec
  1490. obrona, tarcz
  1491. czyste sumienie
  1492. udania, kłamstwa
  1493. owładnąć, zbić z tropu
  1494. Mąż próżen zdrady, nieskazitelny i czysty, niczyich nie lęka się drwin ni napaści, na nic nie dba, jak skała, wystawiona na wichry, i kłamliwe głosy ma za nic.
  1495. na chwilę
  1496. Moja rzecz.
  1497. dawnego wieku
  1498. Jeśliś mądry, mądrość swą w życiu okazuj; miej tylko czyste sumienie i nie trwoż się za lada szelestem.
  1499. od ofiary mszy
  1500. nie zasromam się (właśc.: nie zarumienię się)
  1501. pod pieczęcią spowiedzi
  1502. bez żadnej barwy pochlebstwa
  1503. najuniżeniej
  1504. z wezwaniem
  1505. najzupełniej
  1506. niewinny
  1507. wszelkimi wywodami
  1508. niezbitym wywodem wyjaśni się, a tymczasem
  1509. dobrej myśli
  1510. Aleksander Naruszewicz
  1511. życzył sobie
  1512. do uniewinnienia się nie odmawia
  1513. znaczniejszej liczby osób
  1514. człowiekowi prostemu (t. j nie posiadającemu żadnej godności ani urzędu)
  1515. rozumiem
  1516. obecnie
  1517. nic nie pozostaje
  1518. w najwyższym stopniu publicznie
  1519. w większej
  1520. zdjąć z siebie
  1521. do jutra rano
  1522. przymuszali
  1523. z powodu jutra
  1524. życzeniu
  1525. stanąć
  1526. kolej
  1527. niepokoiła przemiana
  1528. walkę
  1529. zgóry
  1530. na szańc
  1531. miota (właśc.: częstuje)
  1532. cios nad ciosy
  1533. zbrodnia, którą czarnym węglem naznaczyć należy
  1534. walcząca
  1535. służyć dla chleba pańskiego
  1536. Adonis — piękny chłopiec ulubieniec Afrodyty (Wenery).
  1537. w poczet
  1538. M. Curtis Dentatus, pogromca Samnitów, Sabinów i Pirrusa, wzór starożytnej cnoty, um. 273 przed Chr.
  1539. ustawiczna (tj. ani na chwilę niodkładana) broń
  1540. bez drągów i wioseł
  1541. głębie
  1542. Tyrbularz — kadzielnica.
  1543. wonie
  1544. pogodnem czołem
  1545. przeciwności
  1546. groty
  1547. część
  1548. Zaszczyt (stp.) — tarcza, obrona.
  1549. chłepliwość
  1550. świadectwo życia
  1551. rany zprzodu na piersiach
  1552. Termin łowiecki: stracił wzrok.
  1553. Blachmal — piana na roztopionem srebrze, a zatem blachmalowy — popielaty, siwy. Sędziwi żołnierze nie należeli do rzadkości. W konstytucji r. 1662 mamy dwa na to przykłady. Nobilitowany w tejże konstytucji Jan Guldyn, major pieszego pułku Aleksandra Lubomirskiego, koniuszego kor., służył »aż do siwego włosa« w gwardii królewskiej. Podobnie nobilitowany wraz z trzema dorosłymi synami Michał Cerkies, porucznik chorągwi kozackiej, »kontynuował służbę wojskową od wojny chocimskiej do sędziwego wieku«.
  1554. Birkut (z tatar.) — gatunek sokoła lub orła.
  1555. Od r. 1658 wynosił żołd w chorągwi pancernej 40 zł. na kwartał (ćwierć); w kwocie 60 zł. mieści się dodatek, zwany hiberną (zimowy chleb).
  1556. tak błaha cena krwi
  1557. posłuszeństwo
  1558. podniecała
  1559. przeciwnie
  1560. niełaskawa, dojmująca
  1561. pognębionym skazańcem (Demostenesem)
  1562. O cnoto, ja cię miałem za panią losu, a ty jesteś jego służebnicą.
  1563. Jeżelim tu w znaczeniu: czyż.
  1564. imienia ukoronowanej głowy
  1565. nie odprzysiągłem się
  1566. Hymeneusz — bożek weselny.
  1567. Koncert (z łac.) — harmonja, melodia, śpiew.
  1568. trąby Gradywa
  1569. ginie cnota
  1570. Cóż złego uczyniłem? (Ew. ś. Mat. 27, 23).
  1571. Zdaje się, że Pasek ma na myśli Izaj. V, 20: »Biada tym, którzy nazywają złe dobrem, a dobre złem«.
  1572. Jeśli cnotę pognębią, wszystko ginie.
  1573. przekonać
  1574. nienawiść jest macochą dobrych
  1575. próżen
  1576. miłuje
  1577. przeszłe wieki ojcami potwarzy
  1578. wąż, tajemnie kąsający
  1579. dwoisty język mający, i miód i truciznę jedną paszczą i tchnieniem zionący
  1580. od wspólnego pożycia odsuwali
  1581. słodka pamięć
  1582. chlubą rodzaju ludzkiego
  1583. nikogo z obywateli nie skrzywdził
  1584. kazał donosicieli kijami i biczami ćwiczyć i po obozach i ulicach włóczyć (Cytat niedokładny z Swetonjusza: Życie Tytusa VIII)
  1585. Przysada — przywara, wada
  1586. Pestylencja (z łac.) — zaraza.
  1587. radom
  1588. zniewagami
  1589. przysłowie
  1590. łatwowierny łatwo bywa oszukany
  1591. Zniewaga Harpaga pozbawiła Astjagesa korony. Zniewaga Narsesa krwią zalała Italję. (Harpagos, wódz Astjagesa, króla medyjskiego, ściągnął na siebie gniew króla przez to, że młodego Cyrusa sam nie zabił, tylko zdał to na pasterza, który rozkazu nie wykonał. Astjages z zemsty kazał zabić syna Harpaga i podać mu go w potrawie na stół. Mszcząc się tej zniewagi, Harpagos przy pomocy ocalonego Cyrusa pozbawił Astjagesa tronu. — Narses, sławny wódz Justynjana I, z zemsty za odebranie mu wielkorządów Italji sprowadził Longobardów; um. 567 po Chr.).
  1592. przewrotnemi radami donosicieli
  1593. polegając na swem czystem sumieniu
  1594. pamięć cnotliwych czynów naszych
  1595. pochwała, uznanie
  1596. zachwiać, podkopać
  1597. planety tym powolniejszy ruch odbywają, im w wyższej znajdują się sferze; tak też im większą powagę mają władcy, tem bardziej swoje skłonności miarkować i hamować powinni.
  1598. swobodę
  1599. rady
  1600. obym był fałszywym prorokiem
  1601. T. j. nie zawiodły w jakie trudności
  1602. ile prostakowi godziło się
  1603. wyprawy
  1604. odwróceniem, rozerwaniem
  1605. w krótkich zawrzeć słowach
  1606. bez następcy
  1607. bogacili się
  1608. Przysłowie: ciągnąć komu gościa na włosy — gwałtem coś komu narzucać (tu kandydata francuskiego).
  1609. łatwiej w zawiązku, niż w dojrzałości, wojny przytłumiać
  1610. świadectwo
  1611. sumienie — to tysiąc świadków
  1612. wyjdzie na jaw
  1613. kamień lidyjski, t. j. probierczy.
  1614. ręce związane (t. j. pójdę do więzienia)
  1615. otoczyć
  1616. konieczność
  1617. Nazwa plemienia germańskiego, tu — ciężkich koni niemieckich.
  1618. Próżno karłowi z olbrzymem walczyć.
  1619. któż nie wie, że królowie mają długie ręce?
  1620. obraz, wizerunek. Przed triumfatorem wieziono na wozach wyobrażenia miast i krajów, przez niego podbitych
  1621. Gn. Pompeius (106 — 35 przed Chr.), sławny wódz rzymski; po wojnie hiszpańskiej z Sertorjuszem w r. 71 przed Chr.
  1622. Bo ludzie baczni sądzą, że zwycięstwo, odniesione nad obywatelami, milczeniem pokryć, nie triumfem zaszczycać należy; jakaż bowiem chwała z bratobójstwem pogodzić się może?
  1623. w myśli
  1624. uwięziono
  1625. badano
  1626. Smutna konieczność, gdy albo obywatelowi ojczyzna, albo ojczyźnie śmierć zadawać musi.
  1627. czyny
  1628. Niewinność życia jest najpewniejszą obroną człowieka.
  1629. widoku
  1630. łaskawość
  1631. żadna władza bez życzliwości (poddanych) bezpieczna nie jest.
  1632. kto chce być kochanym, niech łagodną rządzi ręką
  1633. Do tego stopnia niedostępną towarzyszką królów jest miłość, której żołd płaci się łaską.
  1634. schronienia
  1635. pognębienie
  1636. równym krokiem chodzi
  1637. niema różnicy, żelazem, czy językiem zabijasz
  1638. Tobie zemstę [zostawiam].
  1639. Jak może czcić Boga, kto bliźniego krzywdzi?
  1640. Teodor Denhof, podkomorzy kor., wiślicki i urzędowski starosta.
  1641. odprawy
  1642. z (niemiłem) uczuciem, oburzeniem
  1643. znaczenia i poważania
  1644. utrapienia, zmartwienia
  1645. Kogo miłuję, tego chłostam.
  1646. poszanowanie, uznanie
  1647. Dardanowie — lud w Mezji (dziś. Serbji).
  1648. nadziei, przyszłości
  1649. O bogi; jakąś niewielką przykrość dołóżcie, błagam, do tylu i tak wielkich pomyślności moich! (Filip, dobywając Potidei, otrzymał trzy (Pasek przytacza dwie) pomyślne wiadomości: Parmenjon pobił i ujarzmił Dardanów, konie jego zwyciężyły na igrzyskach olimpijskich, urodził mu się syn Aleksander. (Plutarch, Życie Aleksandra III, 20).
  1650. winić
  1651. dla straży swej osoby
  1652. garstkę w posłuszeństwie
  1653. zachować
  1654. cnoty
  1655. teraz na jaw wychodzą
  1656. nastąpić w milczeniu
  1657. Któżby znał Hektora, gdyby Troja była szczęśliwa? (Ovid. Trist. IV, 3, 75).
  1658. nie oczyściła
  1659. przeciwności
  1660. ujma
  1661. poprawić, odzyskać
  1662. nawzajem
  1663. od słowa do słowa
  1664. późniejsza rozwaga
  1665. Adrjan Piekarski, jezuita znany nam już; był on wtedy kaznodzieją nadwornym.
  1666. tymczasem
  1667. dobrej myśli
  1668. ostatecznie ginącą
  1669. niezupełnie
  1670. ile dosyć, podług potrzeby
  1671. wykraczających
  1672. w pracy wojennej
  1673. w karności wojskowej
  1674. dostateczne
  1675. Nowydwór — dobra królewskie w pobliżu Grodna.
  1676. z fałszywego dowodu
  1677. oczywiście
  1678. tylekroć
  1679. objąć, zaszczycić
  1680. aż do zakończenia walnej rady
  1681. Bielsk — m. w wojew. białostockiem, na południe od Białegostoku.
  1682. 5 dnia przyszłego stycznia
  1683. postanowi się
  1684. Mikołaj Prażmowski.
  1685. szczęśliwego powodzenia
  1686. późniejszy
  1687. domyślam się
  1688. tajemniejsze rzeczy
  1689. rozważywszy
  1690. przykro
  1691. teraz
  1692. listownie pokrótce uwiadomić
  1693. żądaniom naszym
  1694. Sułtan — tytuł nadawany synom chana
  1695. z nastaniem wiosny
  1696. najmniej
  1697. Batalja (z włosk.) — tu w znaczeniu: siła zbrojna.
  1698. nie opamięta się
  1699. o funduszu
  1700. na walnej radzie postanowić
  1701. z rzeczą gotową
  1702. sprawa
  1703. o innych rzeczach obszerniej
  1704. czyny
  1705. w obecnym stanie
  1706. za słusznością
  1707. wiadomo
  1708. poczciwość
  1709. wypada
  1710. po stronie sprawy słusznej
  1711. i szczęśliwego powodzenia
  1712. Lida — m. nad rzeczką Lidzieją na Litwie, na południe od Wilna.
  1713. Oszmiana — m. na wschód od Wilna, przy drodze do Mińska.
  1714. wzajemnych
  1715. Promocje — posunięcia, t. j. poparcie w staraniach o intratny urząd np. starostwo.
  1716. zaklęciami
  1717. T. j. mianą w kole wojskowem; por. str. 198.
  1718. z mnóstwem
  1719. niby
  1720. tu w znaczeniu: frant
  1721. Lepel — m. w dawnem wojew. połockiem.
  1722. sprawione, t. j. ogolone z sierści i pozbawione wnętrzności
  1723. bieliznę i szaty
  1724. Por. przypisek 5 do str. 97.
  1725. gwałt
  1726. Paragrafy — (przen.) szramy, kresy.
  1727. przypuszczałem
  1728. T. j. ja i wachmistrz; podobnie niżej (str. 267): do nas z wachmistrzem — do mnie i do wachmistrza.
  1729. Por. str. 120, przyp. 1.
  1730. w gotowości
  1731. Regalista — stronnik króla.
  1732. w służbie
  1733. Komput wojska — liczba, regestr; ochotnicy nie należeli do komputu i nie brali zasług t. j. żołdu.
  1734. odmówić
  1735. Tu.
  1736. odpornie
  1737. pozbierawszy się, t. j. zabrawszy wszystkie swoje rzeczy
  1738. Nafasować — nabić.
  1739. Jaźwiec — borsuk.
  1740. napadać
  1741. Woskresnąć (z rus.) — zmartwychwstać.
  1742. Tropa (z niem.) — kupa.
  1743. Cyga — bąk, fryga.
  1744. po nieprzyjacielsku
  1745. Guldynka — rodzaj strzelby, może tak nazwanej od majora Guldyna; por. str. 242, przyp. 5.
  1746. Męcherzyna (gw.) — worek z pęcherza.
  1747. Rubaszyć się (z ros.) — wymieniać w dowód przyjażni rubaszki, koszule; tu rubaszyństwo ironicznie: w dowód naszej przyjaźni.
  1748. Żodziszki — m. nad Wilją, niedaleko od Oszmiany.
  1749. namyśliłem się
  1750. stanęło na tem
  1751. dla zapełnienia liczby
  1752. Narocz — m. nad jeziorem tegoż nazwiska na półn. wschód od Żodziszek.
  1753. zeznali
  1754. zeznaniach (były dwojakie: libera confessata i confessata torturata)
  1755. ustne zeznanie
  1756. poświadczeniami
  1757. Na Litwie za przykładem Wilna zasiadał w miastach co rok urząd miejski, złożony z dwóch burmistrzów i czterech rajców.
  1758. Dokszyce — m-ko przy źródłach Berezyny
  1759. Dolcze — w. na trakcie między Dokoszycami a Leplem.
  1760. podejrzenie
  1761. urazy
  1762. marek Matczyński, przyjaciel Sobieskiego.
  1763. Piotr Mężyński, porucznik.
  1764. Ludwik Aleks. Niezabitowski, rotmistrz, później kasztelan sandecki.
  1765. O upragniony.
  1766. ks. Piekarskiego
  1767. Kandor (z łać.) — jasna białość, blask, świetność.
  1768. zeznania autentyczne
  1769. przywódcą
  1770. odwagą
  1771. sukno na mundura
  1772. zamierzył
  1773. oznajmiając
  1774. między [obu] narodami
  1775. teraz
  1776. Przystaw — komisarz przydany dla bezpieczeństwa, który też ma zaopatrywać wszystkie potrzeby posłów.
  1777. odpłata
  1778. Tenuta — dzierżawa dóbr królewskich.
  1779. według mojej możności
  1780. Wiazma — m. w Rosji, na półn. wschód od Smoleńska.
  1781. Wokacja (z łac.) — powołanie, urząd.
  1782. z mojej strony zgoda
  1783. zaszczyt wydrzeć
  1784. Katona (z węg.) — żołnierz.
  1785. Przysłowie: Jakby z nieba spadło.
  1786. Przejeździ — do przejazdu przez granicę.
  1787. w granice królestwa
  1788. Konstytucją sejmową r. 1661 otrzymał Czarniecki za zasługi wojenne Tykocin z przyległościami wiecznemi czasy na własność.
  1789. stopnia
  1790. stosując się do życzeń
  1791. naprzeciw
  1792. dostarczane
  1793. dołączę
  1794. Kojdanów — m-ko w dawnem wojew. mińskiem, na południe od Mińska.
  1795. załączę
  1796. urzędem według prawa
  1797. ułożył
  1798. dołączam
  1799. Podstarości — rządca.
  1800. uchybić
  1801. i powadze
  1802. należy się
  1803. w pogranicze
  1804. należy do wiadomości
  1805. wyznaczony
  1806. do oznaczonego
  1807. miejsca
  1808. towarzyszyć
  1809. niech to podlega
  1810. w styczności
  1811. potrzeba
  1812. obmyślić
  1813. okrutnie się nie srożył
  1814. znacznie posunąłem był w ziemię nieprzyjacielską
  1815. odstąpić
  1816. oręż
  1817. w ziemi nieprzyjacielskiej ukazać
  1818. wszelkiej pozbawiony pomocy
  1819. dla Rzpltej
  1820. Janowi Pawłowi Sapieże.
  1821. pozostały dla potomstwa jako świadectwa życia mego
  1822. kwiat wieku
  1823. treść
  1824. Kuszyk — kufel, puhar.
  1825. T. j. ową postać niewieścią, pactwę, jak ją na str. 32 nazywa.
  1826. rano pogadamy (po wytrzeźwieniu)
  1827. T. j. dam nawet więcej.
  1828. Pociągnąć, ciągnąć — gra słów.
  1829. Smołowicze lub Smolewicze — m-ko dawniej Radziwiłłów nad Plissą w dawnem wojew. mińskiem na trakcie z Mińska do Smoleńska. Pasek zaznacza, że się nie puścił z Mińska traktem wschodnim na Ihumen, lecz północno-wschodnim na Smołowicze.
  1830. sekretarz poselstwa
  1831. około
  1832. T. j. uprzejmością.
  1833. Guzno (ros.), Huzno (rusk.) — tyłek, zadek, u ptaka: kuper.
  1834. Mądry, kto umie być cierpliwy.
  1835. ogólnie
  1836. Kontempt (z łac.) — ubliżenie.
  1837. się pozbierali
  1838. Dorohobuż — m-ko nad Dnieprem powyżej Smoleńska.
  1839. Smoleńsk — m. nad Dnieprem.
  1840. Oczyża — w. nad rzeczką tejże nazwy w pow. ihumeńskim (2 wiorsty od Ihumena) w dawnem wojew. mińskiem.
  1841. Mikołajewszczyzna — m-ko dawniej Radziwiłłów u zbiegu Turczanki z Niemnem w wojew. nowogrodeckiem.
    Pasek skręcił więc od Tołczyna na południe i, pominąwszy Mińsk, podążył krótszą drogą na Oczyżę do Mikołajewszczyzny, a stamtąd do Nowogródka.
  1842. słodką pamięć
  1843. Przysłowie, tyle co: »dziękuję, mam w domu lepszych rzeczy dość«. Całe przysłowie: »Dziękuję za bedłek, mam doma dość rydzów«.
  1844. z wielkim pośpiechem
  1845. i dostateczną odprawę
  1846. teraz
  1847. względów
  1848. myśl
  1849. Pyszneż, panie,
  1850. Słoboda pod Moskwą.
  1851. ogładzeni, kulturalni
  1852. poufałości
  1853. grzecznego człowieka
  1854. zalecone
  1855. Horodyszcze — m-ko na trakcie z Mikołajewszczyzny do Nowogródka.
  1856. Nowogródek — stolica wojew. nowogrodzkiego.
  1857. T. j. nieuprzejmością
  1858. wbrew prawu narodów
  1859. Muszkiety z powodu ich znacznej wagi opierano, celując, na widełkach.
  1860. Opamiętaj się.
  1861. osoba publiczna
  1862. dostojeństwa
  1863. pozew do sądu
  1864. I tymczasem.
  1865. we wszystkim zaspokojony
  1866. Manele (z włosk.) — bransoletka; tu: kajdany.
  1867. Czego żądam, dawaj; o radę nie proszę. (Marcjalis II, 30).
  1868. Samasz — bóżniczy, świątnik żydowski, tyle, co nasz kościelny.
  1869. Tymczasem.
  1870. w gotowości
  1871. Przegaudować (z łac.) — przehulać.
  1872. Stanisław Wł. Tryzna, sędzia wołkowyski.
  1873. wymysł obliczony na otumanienie
  1874. Penetrować (z łac.) — przenikać, rozumieć.
  1875. Dysgust (z włosk.) — nieprzyjemność, przykre uchybienie.
  1876. upór na upór
  1877. w dobry sposób
  1878. Zwrot tu żartem użyty; manele należały do stroju niewieściego.
  1879. pospraszał
  1880. T. j. na skrzypcach zagrać.
  1881. por. str. 292
  1882. Deboszant (z franc.) — hulaka.
  1883. w naganę grubiaństwa
  1884. Mosty — m-ko w pow. wołkowyskim, w wojew. białostockiem, nad Niemnem.
  1885. zasiłek w żywności
  1886. pochmurnieli, pomarkotnieli
  1887. Kazimierz Chwalibóg Żeromski, stolnik wileń., porucznik chor. hus. W. Gosiewskiego, regimentarz w wojsku lit. podczas oblężenia Moskwy, rozsiekany przez związkowych w tymże r. 1662.
  1888. Medjator (z łac.) — pośrednik.
  1889. prosił
  1890. poruczoną
  1891. przeszkody
  1892. czujność
  1893. powtórnie
  1894. wolny przystęp
  1895. Wołkowysk — m. nad Rosią w woj. białostockiem.
  1896. kozackiej tyle, co: pancernej
  1897. rozmaitość
  1898. »Przyjacielem« w liście można było tytułować jedynie mieszczanina, kupca; szlachcicowi należał się tytuł »pana brata« — stąd obraza Paska i dotkliwa odprawa, jaka z jego strony spotkała Żeromskiego. Listy pisywali u zamożniejszej szlachty zwykle osobni pisarze zwani manualistami, a tylko ostatni zwrot listu dopisywał własnoręcznie korespondent, i tem się tłumaczy tytuł »pana brata« dany Paskowi zgodnie ze zwyczajem przez samego Żeromskiego przy zakończeniu listu.
  1899. wewnątrz
  1900. nie oddaję wet za wet, rozumiejąc
  1901. rozwagi, rozmysłu
  1902. nie odnosi się
  1903. błąd
  1904. tego sposobu
  1905. Szyper — dozorca okrętowy; pieńka — konopie; klepka — połupane części dębu; wańczos — grube deski dębowe.
  1906. o dawnych sprawach
  1907. z powodu
  1908. do treści
  1909. wezwany
  1910. W rkp. brak jednej karty, chociaż po k. 171 następuje k. 172, a na niej koniec ustnej odpowiedzi, danej Paskowi przez hetmana W. ks. L. na list Czarnieckiego (str. 282).
  1911. zwyczaj
  1912. Na Litwie był urząd ziemski (14. w godności) horodniczego, stróża grodu np. Wilna, Witebska, Smoleńska itd.
  1913. z zachowaniem
  1914. rozsądek
  1915. odnawiam postanowienie
  1916. poważania
  1917. nie podobać się
  1918. zręcznie
  1919. skromność, umiarkowanie
  1920. dobre urodzenie, godność szlachcica
  1921. świeżo
  1922. Wołpa — m-ko przy ujściu rzeki Wołpy do Rossy, blisko lewego brzegu Niemna, w pow. grodzieńskim.
  1923. przeciw Majestatowi i matce uległości
  1924. rozumiem
  1925. wiadomo
  1926. wiadomem będzie
  1927. klejnotu czci
  1928. słuszny żal
  1929. niemniej przeszywa
  1930. nie wydołam
  1931. i z wielkiem niebezpieczeństwem
  1932. nastąpi
  1933. sprawca złego
  1934. zda liczbę
  1935. czasu
  1936. radzić
  1937. obronę
  1938. wstąpić
  1939. spotkają w drodze
  1940. pomówić o dalszym ciągu
  1941. Berezyny — w. w wojew. białostockiem na południe od Knyszyna, niedaleko Narwi; należała do starostwa knyszyńskiego, więc jako wieś królewską obrał ją Pasek na postój.
  1942. Duha (z rus.) — obłąk z modej drzewiny, przymocowany końcami do chomonta.
  1943. Drohiczyn — m. nad Bugiem na Podlasiu.
  1944. Liw — m. w wojew. lubelskiem.
  1945. Klec — dawna forma, dziś Kielc. W Kielcach była siedziba związku wojskowego. (Por. str. 192).
  1946. przekupiony, zjednany
  1947. Zręczne przymówienie się do hojności królewskiej. (Por. str. 253).
  1948. Dzieło (z ros.) — sprawa.
  1949. w przeciwnych i pomyślnych okolicznościach z zachowaniem
  1950. Denhofa
  1951. H. Szeling, dworzanin królewski.
  1952. poufałość
  1953. winszuję
  1954. tymczasem
  1955. Jędrzej Scipio, chorąży wendeński.
  1956. życie, żywność
  1957. urazy
  1958. Assawuła — oficer kozacki.
  1959. T. j. piechota polska, ale z niemiecką komendą.
  1960. zastawiał
  1961. sprawa gardłowa
  1962. napaści
  1963. powód urazy
  1964. Rekolekcja (z łac.) — rozwaga.
  1965. a raczej z postaci
  1966. około
  1967. Parkany — rodzaj sieci.
  1968. Marcjan Ogiński, naprzód stolnik trocki, dalej cześnik litewski, potem wojewoda trocki, w r. 1684 kanclerz w. litew., umarł w r. 1690; wychwala go Niesiecki (VII. 52).
  1969. utrzymywali
  1970. z ojca człowieka, z matki niedźwiedzicy
  1971. wymię ssało
  1972. przybrało podobieństwo zwierzęcia
  1973. Właściwie Falibowski. »Drudzy tegoż imienia na Wołyniu osiedli, z których Stanisław pisał się na Jana III elekcją« (Niesiecki).
  1974. bileciki
  1975. świadomi
  1976. towarzyskich gawędek, zabaw
  1977. posłaniec. Tak go z humorem nazywał Pasek, gdyż ablegat oznacza właściwie wysłannika papieskiego.
  1978. zapraszają
  1979. z odpowiedzią
  1980. odprawiono
  1981. Nieosobowo: deklarowano i obiecano, jak wyżej: zapraszają i niżej: zawołają.
  1982. Dość.
  1983. wyleczywszy się
  1984. Adulterium (z łac.) — cudzołostwo.
  1985. Fochy (z niem.) — tu w znaczeniu: zaloty, figle.
  1986. Lice — oczywisty dowód winy.
  1987. w należyty sposób.
  1988. Szarża (z franc.) — stopień, urząd (t. j. przystawstwo).
  1989. z winszowaniem
  1990. obecni na sejmie
  1991. przeszkoda
  1992. Wakans — królewszczyzna do rozdania.
  1993. z natury
  1994. ślub uroczysty
  1995. zastrzegając powrót
  1996. dobrej myśli, weseli
  1997. postanowiliśmy wypełnić ślub
  1998. drzewa owocowe
  1999. kara za grzech
  2000. z uczynionej obietnicy
  2001. małżeństwa
  2002. wówczas nieroztropną odwagą
  2003. titulum — vitulum (tytuł — byczka) gra słów; po polsku: tytuły posponując (za nic sobie ważąc), a pełnej szkatuły życząc sobie
  2004. przypadkiem
  2005. Skończyło się na tem
  2006. z przyczyny
  2007. urząd
  2008. w tym celu
  2009. T. j. po jego rozwiązaniu.
  2010. w pomyślniejszych okolicznościach
  2011. w zamięszaniu
  2012. Importuny (z łac.) — natręty.
  2013. o niebezpieczeństwo dającego i przyjmującego
  2014. część
  2015. Szeląg ryski — 1 grosz.
  2016. rości
  2017. a raczej dziedzic, właściciel
  2018. przez apelację (zwrot sądowy, żartem tu użyty)
  2019. Tyle, co: w nogi!
  2020. jeśliby, o ileby
  2021. dwóch nazwisk
  2022. T. j. związkowy.
  2023. Mowa o Janie Pasku, synu Jana Paska, horodniczego smoleńskiego, stryjecznym bracie pamiętnikarza. Czytamy o nim w konstytucji r. 1662: »Za instancją wojsk naszych W. ks. lit. za ur.... Janem Paskiem i innymi obywatelami woj. smoleńskiego, ktorzy pod rożnemi chorągwiami w wojskach naszych hojnie krew swoję za dostojeństwo nasze i całość ojczyzny lali, do nas wniesioną, wszystkie kondemnaty o podanie fortece smoleńskiej, na nich otrzymane, authoritate praesantis conventus wiecznemi czasy kasujemy«.
  2024. karany
  2025. czekał
  2026. dozwolona obrona
  2027. napastnik sam siebie zabija
  2028. śledztwa sądowe
  2029. doświadczenia (właść. poprzednie wyroki w tejże sprawie)
  2030. Taras — sklep, więzienie. Przysłowie znaczy: łatwiej wydostać się z lasu, aniżeli z więzienia.
  2031. doświadczenie
  2032. zaszczytnie, bez uszczerbku mej sławy
  2033. pakować się (do drogi)
  2034. stryjecznego, kanclerza związkowego
  2035. niby
  2036. przez grzeczność
  2037. nie nalegał
  2038. w urzędowaniu
  2039. czynić
  2040. w każdym sądzie
  2041. Wyrażenie przysłowiowe: prawem i bezprawiem.
  2042. Kukuć (z litew.) — dudek.
  2043. Boćwina — potrawa litewska z łodyg buraczanych.
  2044. T. j. na oślep.
  2045. Właściwie: Lietuvos geras — »z Litwy baranie«, litewski baranie.
  2046. Uciana — m-ko na Litwie kowieńskiej, na północ od Wilna. Pasek nie dojechał do samej Uciany, lecz do punktu, gdzie się krzyżują trakty z Wilna i Święcian do Uciany; tam »wykierował« na Święciany i Oszmianę ku Polesiu, a stamtąd do domu pod Rawę.
  2047. T. j. u związkowych
  2048. jak najmocniej
  2049. łapówkę
  2050. za jakieś knowania
  2051. intryg
  2052. urzędnik (kanclerz związkowy)
  2053. Inwektywa (z łac.) — napaść.
  2054. udając gorliwość o dobro
  2055. zwierzamy się
  2056. hałas
  2057. na tyle domagań
  2058. podniósł
  2059. pisma
  2060. po prostu
  2061. sprawę
  2062. na jakim stopniu
  2063. najdrobniejsze nawet tajemnice
  2064. dochodzą mojej wiadomości
  2065. po bratersku
  2066. Konkredować (z łac.) — zawierzyć.
  2067. nieskalana wiara
  2068. ulegnę
  2069. karę
  2070. tu
  2071. na łono, w pośrodek
  2072. napaści
  2073. donosiciela
  2074. podejrzenia
  2075. wymawiać się
  2076. nie ufali mu
  2077. sprawek
  2078. sprawdziło
  2079. gotować na śmierć
  2080. najrozmyślniej
  2081. 29 listopada 1662 r. w Wołpie.
  2082. pozoru
  2083. do spólnnictwa
  2084. Poradził
  2085. Płoń l. płonia — otwór w lodzie.
  2086. niby
  2087. wywnioskowano
  2088. Kara za zbrodnię.
  2089. imiona i nazwiska
  2090. świadomi
  2091. do obwołania i otrąbienia infamisów
  2092. bezpiecznie
  2093. za wstawieniem się
  2094. T. j. całego sejmu.
  2095. pozostała wdowa
  2096. ująć
  2097. stanął
  2098. zgromadzonymi
  2099. w radzie bezbożnych
  2100. urząd (kanclerz)
  2101. do zdarzeń tego roku
  2102. Temulencja (z łac.) — pijatyka.
  2103. Komisja lwowska odbyła się w r. 1663 (nie w r. 1662,. jak Pasek mylnie podaje). Szelągów Boratyniego szło, jak dawniej, po 3 na grosz mimo zmniejszonej do ⅓ zawartości miedzi, tak samo złote czyli tynfy mimo wymienionej w napisie wartości 30 groszy, były naprawdę warte tylko 18 groszy. Była to więc moneta z obiegiem przymusowym; odtąd rozróżniano dawniej wybitą dobrą i nową, bieżącączyli spodloną monetę, ktorą także pogardliwie zwano wołoską. Pasek tłumaczy po swojemu wołoskie szelągi jako sprowadzone z zagranicy.
  2104. porządniej
  2105. przyzwoiciej
  2106. pouczający napis
  2107. Wartość nadaje dobro powszechne, nad kruszec droższe.
  2108. Depauperacja (z łac.) — zubożenie.
  2109. nie bez podejrzenia, że był otruty
  2110. niewdzięczność
  2111. we własnej osobie
  2112. gotowość, ochota
  2113. Kurnik — pogardliwie zam. zamek; gra słów: okurzywszy (prochem) kilka kurników.
  2114. zmianę
  2115. właściwiej
  2116. odwrócenie
  2117. Stawiszcze nad Tykiczem na Ukrainie Czarnicki zdobył po 2-mies. oblężeniu (14 lipca — 20 września).
  2118. w tym celu
  2119. tłustość
  2120. odzyskawszy
  2121. odstąpiwszy na własność
  2122. nieszczęściem nad wszystkie nieszczęścia
  2123. dąży
  2124. po śmierci panującego
  2125. Wymawiał mu
  2126. Jan Wielopolski, starosta i wojew. krakowski, w r. 1661 kasztelan wojn.; posłował do Wiednia o posiłki przeciw Szwedom.
  2127. Tu imię pospolite zam. hajduk, zwykle Słowak węgierski; tu jednak »węgrzyn« mówi po rusku.
  2128. sam, z dobrej woli
  2129. po śmierci
  2130. do korony
  2131. Aleksander Sielski, kaszt. gnieźnieński, w r. 1674 marszałek izby poselskiej.
  2132. powziętą nienawiść
  2133. podmowy
  2134. Mikołaj Prażmowski (1617—1673), w r. 1658 podkanclerzy koronny, zaraz potem kanclerz w. kor., był biskupem łuckim, a dopiero w r. 1666 arcyb. gnieźn.
  2135. zarzewie, podnieta
  2136. Ominować (z łac.) — wróżyć.
  2137. wypadki
  2138. Wątek opowiadania gubi Pasek, wyliczając »praktyki« królowej, a następnie wtrącając epizod teatralny, i podejmuje go dopiero na str. 348: »Widząc tedy pan Lubomirski...«
  2139. bez następcy
  2140. ostatniego z rodu w domu królewskim, krwi jagiellońskiej
  2141. rodem
  2142. narzucić gallicyzm (t. j. francuską formę rządu)
  2143. z wnioskiem elekcji za życia (panującego)
  2144. piekielne
  2145. na teatrze publicznym
  2146. Indukować (z łac.) — wprowadzać.
  2147. widowisko
  2148. gwoli temu widowisku
  2149. Indukcje — wprowadzania na scenę.
  2150. okazałością
  2151. naturę, wygląd zewnętrzny
  2152. Młożyć (gw.) — mnożyć.
  2153. cesarstwo
  2154. Por. str. 26 przyp. 5
  2155. w osobie
  2156. pod scenę
  2157. t. j. w swą stronę
  2158. Tarczyn — m. między Skierniewicami a Czerskiem w wojew. warszaw.
  2159. chciwy władzy babsztyl
  2160. powtarzane zdanie: »Była królem Elżbieta, ale królową był Jakób, chciwy władzy babsztyl« (Elżbieta, królowa angielska, um. 1603; jej następca Jakób I, um. 1625).
  2161. bez skutku
  2162. zgorszenia
  2163. T. j. peruki.
  2164. ministrowie państwa
  2165. przy śpiewie koguta (dwuznaczność: gallus — kogut i Gallus — Francuz). Podobnie Kochowski: Nie każdy uciekł lew, gdy ten kur pieje (Kam. św. VI).
  2166. upodobania
  2167. lekce sobie ważyła
  2168. Lew ten nie lęka się, gdy kogut pieje.
  2169. wstępne starania
  2170. wielką wziętość
  2171. biesiadujących, pijących
  2172. godność
  2173. każdy swojego losu sprawcą
  2174. mając sposobność zostać królem
  2175. t. j. mającego 2 zamiast 3 pocztowych
  2176. najwyższej godności
  2177. Duch św. tchnie, gdzie chce.
  2178. zazdrość, dobrych macocha
  2179. Consiliarii Placentini — doradcy nibyto z Placencji, którym przeciwstawiano: consiliarii Veronenses, nibyto z Werony. Jest tu gra wyrazów: Placentini (placeo, podobam się, i placenta, placek) — doradcy przy-chlebni; Veronenses, qui verum dicunt, którzy mówią prawdę królowi. Podobnie Kochowski (Lyr. IV, 29): Z Werony dworzan poczet tu (na dworze) nieduży, Leć Placentynom arcy szczęście służy.
  2180. jątrzyli
  2181. w popieraniu
  2182. współdziałała
  2183. przez natrętne prośby
  2184. osoby doradców
  2185. pod pozorem
  2186. usłużności
  2187. przed oczyma
  2188. myśląc sobie
  2189. chwiejny
  2190. z ust Apollina
  2191. postanowiono
  2192. od konca
  2193. Bronić czego — zabraniać czego, sprzeciwiać się czemu.
  2194. najmocniej
  2195. pozbawienie czci, wygnanie odjęcie
  2196. źli, źle myślący
  2197. nastąpiło
  2198. z przyczyny
  2199. pognębiono obywatela
  2200. Adam Ustrzycki.
  2201. Józef Borek.
  2202. których z L. łączył ścisły stosunek
  2203. na stronę
  2204. Stanisław Jan Jabłonowski, późn. hetman w. k., przyjaciel Jana III.
  2205. na rzecz
  2206. Zasław — m. nad Horyniem, w pow. krzemienieckim na Wołyniu.
  2207. Sambor — m. w woj. lwowskiem, ekonomja królewska.
  2208. podstawę wojny
  2209. owoc
  2210. na strony
  2211. osobiście
  2212. pod bronią po stronie
  2213. z przyczyny
  2214. nie wzywał do udziału w wojnie
  2215. doradca (Prażmowski)
  2216. w pomocy
  2217. ręką, radą, czynem i modlitwą
  2218. radą
  2219. rada
  2220. modlitwą
  2221. jednooki
  2222. Fanszlibrowy (z niem. feines Silber) — srebrny.
  2223. Pontka (z franc.) — bródka śpiczasta; wedle prof. Brücknera fryzura (starpol. t, pąciec).
  2224. Regiment — laska, służąca za buławę. »Król... wziąwszy regiment w rękę, na koń znowu wsiada« (Twardowski: Wojna dom. I, 88). Regimencik — laska z gałką, w której były perfumy.
  2225. Kondyment (z łac.) — przyprawa.
  2226. a cóż dopiero
  2227. sposób
  2228. w dopisku w te słowa:
  2229. Kurzej — kura, która pieje, a jaj nie znosi.
  2230. Orygenes, pisarz kościelny w II wieku w Aleksandrji, z ascetycznej gorliwości dał się wytrzebić.
  2231. Jędrzej Trzebnicki (1657 — 1679).
  2232. Wojciech Tulibowski, herbu Nałęcz (1654 — 1665).
  2233. Jan Gębicki, herbu Nałęcz (1655 — 1674).
  2234. Tomasz Ujejski, herbu Śreniawa, w r. 1677 wstąpił do zakonu jezuitów.
  2235. Stanisław Warszycki, naprzód wojew. mazow., potem kasztelan krak.; pięciu królom nieporównaną wiernością, radą i pomocą przez lat 50 zaszczycał się. Um. 1860.
  2236. napisał
  2237. t. j. szubienicy
  2238. stylu
  2239. górującą wadę
  2240. obelgi
  2241. ślepa
  2242. uświęcania
  2243. pisma
  2244. odważyć
  2245. Kartelusz — bilet, pismo
  2246. ostateczność
  2247. szczodrobliwością, przysługami
  2248. obsypywał
  2249. tyranję wprowadzić do ustroju Rzeczypospolitej
  2250. wymówic
  2251. nadużyć
  2252. odmiany w ustroju Rzeczypospolitej, złośliwej kuźni świadectw
  2253. urodzeniem i zasługą
  2254. przytaczasz
  2255. zbijasz
  2256. z woli Rzeczypospolitej
  2257. Tynf (Tümpfe) Jędrzej, dzierżawca mennicy.
  2258. Pociągnąć — wyraz sądowy: wziąć na tortury, gdyż kat wiszącego za nogi i ręce zapomocą korby pociągał. (Kitowicz, Opis obyczajów II, 17. Wyd. II. Petersburg 1855).
  2259. oszuści
  2260. Pieniądze dobre — pochodzące z czasów przed r. 1662, kiedy komisja lwowska spodliła monetę. (Por. Korzon, Dola i niedola Sobieskiego III, 531 nst.).
  2261. gwałtem
  2262. pod pozorem
  2263. w głąb Rzeczpospolitej
  2264. Boratyni Tytus Liwjusz, dzierżawca mennic, przybył w r. 1658 z Włoch do Polski, dostał starostwo osieckie, został sekretarzem król., za króla Michała zaliczony do szlachty; um 1682 r.
  2265. Wedle Kochowskiego (Clim. II, 417) dowiódł Boratyni na sejmie r. 1659 18 przysięgłymi świadkami, że nie wybił ponad dwa miljony szelągów, jak mu to w kontrakcie pozwolono.
  2266. utrwalić tyranję
  2267. jak kogut zapieje (por. str. 347, przyp. 4)
  2268. prawo obrony przyrodzone
  2269. Zagałuszyć (przen. z hodowli roślin) — zagłuszyć, przytłumić, obezwładnić.
  2270. obywateli
  2271. niesprawiedliwość
  2272. za zdrajcę ojczyzny
  2273. ks. Enghien, syn Kondeusza, kandydat do tronu pol.
  2274. Adam Burkacki, cześnik czerniehowski. Konstytucja sejmowa z r. 1662 zupełnie go oczyszcza, czyni capacem omnium functionum i przywraca mu dobre imię i cześć; był widać skazany. W konstytucji 1667 jest sędzią nowogrodzkim.
  2275. t. j. na Lubomirskiego
  2276. nienawistni
  2277. posługując się wszystkiemi plotkami pospólstwa
  2278. Jakób Zadzik, biskup krakowski (1635 — 1642).
  2279. Por. niżej str. 373.
  2280. świętokradzką rękę
  2281. świętokradzki sąd
  2282. złożyliście
  2283. nakładacie
  2284. uchwały senatu
  2285. układacie
  2286. Kaduk (z łac.) — majętność, która po bezpotomnem zejściu właściciela przechodziła na własność skarbu i należała do rozdawnictwa królewskiego.
  2287. a obywatelom
  2288. wbrew woli Rzeczypospolitej
  2289. Wołosza — lekkie chorągwie wołoskie; por. str. 22, przyp. 3.
  2290. samowładny rząd
  2291. tyranja
  2292. Wrangel — Szwed, dowódca gwardji przybocznej. Kochowski (Clim. III, 187) zwie go legionis legatus, pułkownikiem.
  2293. Brion, Francuz, rotmistrz chorągwi rajtarskiej. Obaj dostali się pod Częstochową do niewoli.
  2294. nazwiska
  2295. jawnie
  2296. pilnować
  2297. zbrodnie
  2298. tak w pomyślnych
  2299. jako też i w niepomyślnych okolicznościach
  2300. pomstę za zbrodnie
  2301. przymioty
  2302. otwarciej
  2303. biskupem
  2304. ministrem
  2305. mistrzem sztuki kochania
  2306. strażnikiem praw
  2307. zdrajcą królów
  2308. ojcem ojczyzny
  2309. sprawcą łez, rozlewu krwi i powszechnej w królestwie nędzy
  2310. niezwiędłe, niezatarte
  2311. cuchnące
  2312. na wieczne czasy wspomnienie
  2313. zniewagę i ujmę
  2314. po nieopłakanym zgonie
  2315. łagodność w złość
  2316. zaufanie
  2317. z księgi
  2318. w pośmiewisko
  2319. Cyneas — legendarny filozof, któremu tylko imię dał historyczny Kineas, współczesny Pirrusowi filozof; przytacza go i Rej w »Zwierzyńcu« XLVI i XLVII (Bibljoteka Pisarzów Polskich nr. 30).
  2320. dopomóc
  2321. Bacz i odpowiadaj. Pasek ma tu zapewne na myśli II Król. 24, 13: »Vide, quem semonem ei (Domino) respondeam«.
  2322. z powodu
  2323. po przygotowaniu
  2324. przez wojnę domową
  2325. Kobuz — mały ptak drapieżny.
  2326. państwo
  2327. męczarnie
  2328. do stopnia i doskonałości
  2329. w królestwie
  2330. »Lichym plebankiem« Prażmowski nigdy nie był; był tylko proboszczem ś. Michała na zamku krak., a obok tego kanonikiem krakowskim i płockim.
  2331. Kukułka — (przen.) nierządnica.
  2332. nocne panowanie
  2333. stosują się przymioty
  2334. T. j. przerażał, nabawiał strachu. Dwuwiersz, jak się zdaje, przez kopistę zniekształcony; związek myśli i rytm wymagałby raczej:
    Tyś i przedtym owce pasał,
    Przecięś ich jak wilk płaszał.
  2335. Nominat — mianowany przez króla, lecz przez papieża jeszcze nie potwierdzony biskup lub arcybiskup.
  2336. Presekucja (z łac.) — prześladowanie.
  2337. Dowcipne rozłożenie wyrazu szpetnego na części, które nie trącą nieprzyzwoitością; meretrix — wszetecznica.
  2338. zamyślasz
  2339. Kondys, kondysek — nazwy gatunku psa, a zarazem przytyk do imienia księcia Kondeusza.
  2340. Wypryciać — wydreptać.
  2341. ostatnie domu Jagiellońskiego pisklę
  2342. Aleksandrze, albo obyczaje albo imię odmień!
  2343. Mikołaju, albo obyczaje albo miejsce odmień!
  2344. intryg
  2345. kaznodzieję protestanckiego
  2346. rozmnażać
  2347. trzeciej możliwości niema
  2348. rady
  2349. Cesarze rzymscy wschodni i zachodni, którzy ulegali wpływom swych doradców, jak np. Arkadjusz Rufinowi, Tyberiusz Sejanowi, Sewer Plaucjanowi. Mniej znani od tamtych: Ablabios, doradca Konstantyna W., zamordowany przez syna Konstantiosa II, Harmatios, którego cesarz Zeno (474 — 491) za pomoc w odzyskaniu tronu mianował dowódcą
  2350. Zła rada dla doradcy najgorsza. (Publ. Syrus).
  2351. Achitofel dawał złe rady Absalonowi przeciwko ojcu jego, Dawidowi, a »widząc, iż się nie stało podług rady jego..., rozprawiwszy dom swój, obwiesił się« (II Król. 17).
  2352. Aswerus, jeden z królów perskich, znany z księgi Estery. Historycy uważają go za Kserksesa (486 — 465).
  2353. Panegiryk (z greck.) — pochwała, tu ironicznie: paszkwil.
  2354. Wyskitki — m-ko w wojew. warszawskiem na trakcie z Warszawy do Łowicza; w pobliżu puszcza Jaktorowska. Nominat–arcybiskup Prażmowski zapewne często tamtędy do Łowicza z Warszawy i z powrotem przejeżdżał.
  2355. w postaci
  2356. odpisów
  2357. Apostrophe (z greck.) — zwrot ku czemuś (tu ku Prażmowskiemu), odezwa.
  2358. krzywdę
  2359. całego stanu rycerskiego
  2360. możny ręką i radą
  2361. przeszkadzał
  2362. wszelkiemi sposobami
  2363. z przyczyny
  2364. intrygant
  2365. zasobny w pieniądz
  2366. w królestwie francuskiem
  2367. wziętość
  2368. miłość ludu
  2369. gdyby panował Francuz
  2370. Krzepice — m-ko pod Częstochową, w wojew. kieleckiem.
  2371. do upokorzenia i uległości
  2372. z pomocą
  2373. myślał
  2374. Gonion taniec, 2. przyp. goniona tańca (według deklinacji rzeczownikowej; por. z dobra dziwu).
  2375. Miejsce widocznie przez kopistę zepsute. Prof. Brückner czyta:
    Ejżeć, sipęknę cię,
    To odlew buch pięścią!
    Pękać w znaczeniu bić, uderzyć znane także w gwarze nadrabskiej; si- dodatek, jak w si-bretkowie.
  2376. datkiem
  2377. U Kochowskiego także Głuchowsko. Słownik geogr. tej nazwy nie zna; będzie to Głuchów, wieś o kilka klm. na zachód od Rawy.
  2378. Wojciech Sułkowski h. Białynia, podwojewodzy rawski (Niesiecki).
  2379. w Rawie, gdzie Pasek w kolegium jezuickim odbywał nauki.
  2380. grzeczny, nie prostak
  2381. Sama (stp.) — żona, pani.
  2382. Mastykować (z łac.) — żuć, przen.: rozważać »To gdy zmastykuje« (Wiśniowiecki u Twardowskiego: Wojna dom. I, 26). Pasek użył jednak słowa gwarowego mastykować — maścić (od mastyka — tłustość, smarowidło); jeszcze dziś można słyszeć: »A to mu wymaścił!« »Tem bardziej mastykuje« znaczy więc: tem bardziej maści, mówi rzeczy dla ucha nieprzyjemne.
  2383. tłumaczyła się
  2384. Wirydarz (z łac.) — ogród.
  2385. Wicherek — mały kosmyk włosów, sterczący na wierzchu głowy, tu przen. nikły gaik.
  2386. na sposób
  2387. 4 września 1665
  2388. rozmyślania
  2389. Wyiskrzyć się (zam. wyikrzyć się używają także inni pisarze) — wyzbyć się czego.
  2390. z pięknemi rzędami na koniach
  2391. przenośnie
  2392. Nazwa zmyślona, tyle co pustak; był to przyjaciel Kochowskiego, znany w wojsku rokoszańskiem z ogromnej łysiny, długiej brody i ciętego dowcipu prototyp Zagłoby, Sambor Młoszowski (Kochowski l. c. 192).
  2393. Daj nam pokój, Panie, daj pokój, panie! Mikołaj Stefan Pac, biskup wileński (1671 — 1684); Kazimierz Pac, biskup żmudzki, (1667 — 1692). Pasek swoim zwyczajem przesadził; pomiędzy jeńcami było tylko trzech Paców, jak zgodnie Łoś i Kochowski podają: Konstanty, chorąży nadw. lit., Mikołaj Stefan, ciwun szawelski, Krzysztof, rotmistrz, syn podskarbiego lit. (Łoś l. c. 84).
  2394. Krzysztof Pac, kanclerz wielki litewski (1662 — 1684); Michał Kazimierz Pac, hetman wielki litewski (1667 — 1682);
  2395. Anguszek — wizerunek baranka z ciasta do jedzenia.
  2396. Bajka Babrjosa IX.
  2397. W pierwszej połowie listopada r. 1665 nastąpiło zawieszenie broni pod Palczynem.
  2398. melodja podejrzana
  2399. poprzednio proroctwo
  2400. Gdy z trzech szóstek rok się składa,
    A Marek święcone śniada,
    W Boże Ciało Jan przypada,
    Jan Kazimierz tron zasiada,
    Wtedy Polsce biada, biada!
  2401. w oktawę Bożego Ciała
  2402. Biada!
  2403. Hibernowe stanowisko — zimowe leże.
  2404. jak najbaczniej
  2405. do izby senatorskiej
  2406. narady
  2407. Marszałków był czterech: 2 koronnych (wielki i nadworny) i 2 litewskich.
  2408. w tym zamiarze
  2409. w tej szkole
  2410. skorzystać
  2411. naturę, pociąg wrodzony
  2412. jak najuważniej
  2413. rozjątrzenie
  2414. Jan Bonawentura Krasiński, później wojewoda płocki. Przenosiny Krasińskiego i śmierć królowej należą do następnego roku (1667).
  2415. Teresa Chodkiewiczówna, córka Jana Kazimierza Ch., kasztelana wileńskiego.
  2416. w te słowa
  2417. Przynuka (z rusk.) — zachęta, przynaglenie.
  2418. w obiorze
  2419. Aprensja lub aprehensja (z łac.) — zmartwienie, pochodzące ze zbytecznego przejmowania się czemś.
  2420. Biała niedziela — przedostatnia niedziela przed Wielkanocą.
  2421. Królowa umarła 10 maja następnego r. (1667).
  2422. sprzeciwiali się
  2423. całą gębą
  2424. Prażmowski.
  2425. Do wyniku.
  2426. wojny domowej
  2427. Montwy — w. w powiecie inowrocławskim, w wojew. poznańskiem.
  2428. odległości
  2429. 12 lipca
  2430. w porządku
  2431. cudów
  2432. kwiat
  2433. nawałę
  2434. w zamieszaniu
  2435. rozróżnić
  2436. przeciwnicy
  2437. dla dobra Rzeczypospolitej
  2438. z niektóremi wyjątkami
  2439. Łęgonice — w. nad Pilicą o ćwierć mili od Nowego Miasta w wojew. warszaw.
  2440. z obydwu stron
  2441. za wielkiemi zabiegami
  2442. na ten akt
  2443. Czarnieckiego.
  2444. zgryzoty sumienia
  2445. wynik, skutek
  2446. z westchnieniem
  2447. w pokoju i wojnie
  2448. nieoszczędzający się
  2449. nawet
  2450. a nadewszystko
  2451. uległością
  2452. daru
  2453. obronę
  2454. na oba uszy
  2455. Aemilius Paulus, poległ w bitwie pod Kannami w r. 216 przed Chr.
  2456. Protezylaus, bohater grecki z Tesalji, pierwszy wylądował i zginął pod Troją.
  2457. syt wieku, łagodną śmiercią
  2458. granic sprawiedliwości
  2459. Miecze — kopie — lwy — topory — podkowy, są to znaki na tarczach rożnych herbów: miecz w 14 herbach, kopie w Jelitach Zamojskich, lew w Zadorze Lanckorońskich, topór Tęczyńskich, Ossolińskich, Księskich (Stefan Księski, pisarz grodzki krak., znakomity prawnik u Koch. Clim. III, 172), podkowa w Jastrzębcu Myszkowskich i w Lubiczu Żółkiewskich. Herby te są tu użyte metonimicznie zamiast pieczętującej się niemi szlachty, tak samo, jak »herbowna nawa« (tj. Łódź) zam. Czarnieckiego.
  2460. zasłużyła się
  2461. Aleksander Wielki, król macedoński.
  2462. godnie
  2463. Rhodope — pasmo górskie w Tracji.
  2464. wspomnienie
  2465. mówię vale! żegnam
  2466. o mało się nie żegnam z obranym zawodem
  2467. do zgonu
  2468. sobie zamierzyłem
  2469. szkoły
  2470. znajdzie
  2471. Bellona — bogini wojny
  2472. Cerera — bogini rolnictwa.
  2473. Syryty, dwie zatoki morza Śródziemnego, przy brzegach Afryki półn., dla żeglugi niebezpieczne.
  2474. zdradliwe skały w cieśninie Messyńskiej
  2475. do celu
  2476. Mucius Scaevola, bohater z legendowej historji rzymskiej, wybrał się do obozu nieprzyjacielskiego zabić wroga ojczyzny swej, Porsenę; schwytany, włożył rękę do ognia na znak, że się gróźb Porseny nie lęka.
  2477. tyle wieków
  2478. zasługi
  2479. pociski twarzą
  2480. nieustraszoną
  2481. Szpontować — zatykać, zakładać.
  2482. wysłowić
  2483. Seryjski — chiński.
  2484. Ponieważ pewności niema, w którem miejscu śmierć ciebie czeka, ty jej w każdym miejscu oczekuj. (Seneca: Epist. 2. ad Lucilium § 7).
  2485. holsztyńskich
  2486. własnem męstwem i rozumem
  2487. Bezoard (z arab.) — kamień wyjęty z kiszki pewnych zwierząt, ważny lek w dawnej medycynie.
  2488. do posłuszeństwa
  2489. ciąg, bieg
  2490. zastosować
  2491. Twój tak świetny przykład, trwałej wieków pamięci przekazany, w górę pomiędzy gwiazdy skrzydlata sława niesie.
  2492. w potrzebie
  2493. na rzecz
  2494. wojowania
  2495. gorliwy, dbały
  2496. zwyciężać
  2497. ze zwycięstwa korzystać
  2498. Najlepiej umierać, upamiętniwszy się jakimś wielkim czynem (Seneka).
  2499. Dusze wszystkich są nieśmiertelne, ale cnotliwych i walecznych boskie. (Cycero).
  2500. Przystoi sławić po śmierci takich, którzy rzeczy trudnych i świetnych dokonali (Platon). — Wszystkie trzy cytaty oznaczone na marginesie rpsu.
  2501. 31 lipca 1666
  2502. w jedno, razem
  2503. Kluba lub kloba (z niem.) — rowek na walcu, na który zakłada się linka: z kluby wypadła — nadwyrężona.
  2504. z obydwu stron uraz
  2505. w zbiór praw
  2506. t. j. na sejmie
  2507. usilnie
  2508. i po wypełnieniu warunków
  2509. załogi
  2510. w ostatnich dniach października, wyjąwszy prawną jaką przeszkodę
  2511. zamknięcie
  2512. do słusznej wartości
  2513. sposób obmyśli z stanami
  2514. popierać będą
  2515. zasług zimowych
  2516. niniejszego układu
  2517. o zbrodni obrazy Majestatu
  2518. bez względu na prawność
  2519. prawem publicznem (t. j. uchwałą sejmową)
  2520. i sprawy przeciw głónym sprawcom przywrócono do pierwotnego stanu
  2521. publicznie
  2522. waśnie, zgoda nastąpi
  2523. złożą hołd
  2524. za granicę
  2525. spokojnie
  2526. Annihilować (z łac.) — unieważnić, znieść, zniweczyć.
  2527. zapewnienie
  2528. natychmiast
  2529. dnia 16 sierpnia
  2530. wyjąwszy w nagłej potrzebie
  2531. z całą sprawą
  2532. w roku
  2533. z jakiegokolwiek powodu lub tytułu
  2534. z jakiegokolwiek powodu
  2535. strony chwycili się
  2536. Zewnętrzny (w starop. języku) — to, co ze wnątrz, z wnętrza pochodzi, a więc (dziś) wewnętrzny.
  2537. przywileje na dobra, których własność do nas wróciła, powagą sejmową
  2538. wieczne milczenie
  2539. pod surowemi karami
  2540. wspólnicy
  2541. nasłanych ludzi
  2542. wydanych
  2543. obrażoną
  2544. z obywateli
  2545. skutki
  2546. w ogólności
  2547. wyrządzić
  2548. pisma, uchwały sejmikowe
  2549. pod jakimkolwiek tytułem
  2550. przez obie strony
  2551. T. j. z ksiąg publicznych: grodzkich, miejskich itp.
  2552. wieczyste milczenie
  2553. na potwarców
  2554. skrycie lub jawnie, wprost lub ubocznie
  2555. wznawiać
  2556. pod surowe kary
  2557. z konieczności
  2558. pod tytułem
  2559. w roku
  2560. w całości
  2561. wznawiamy
  2562. T. j. generalnemu staroście.
  2563. roku
  2564. i trzecim w posłuszeństwie
  2565. i na wojnie
  2566. zaraz
  2567. roku
  2568. za wieczne i nieodwołalne prawo
  2569. pod jakimkolwiek pozorem
  2570. osłaniać
  2571. znosić się
  2572. i nie dając żadnego miejsca łakawości
  2573. Bunt (z niem.) — związek.
  2574. Kupa — zbrojna kupa.
  2575. o zachowanie
  2576. starać się
  2577. staranie
  2578. żanym sposobem
  2579. kusić się
  2580. przeciwko nieprzyjacielowi ojczyzny wystąpimy
  2581. Radom — m. nad Mleczną, w wojew. kieleckiem.
  2582. Jaroszyn, dziś Góra-Jaroszyn — w. w wojew. kieleckiem naprzeciw Puław.
  2583. przeproszenia
  2584. 8 sierpnia
  2585. Janowiec — m-ko z zamkiem nad Wisłą w wojew. kieleckiem.
  2586. wygnanie
  2587. 31 stycznia 1667
  2588. Stanisław Potocki Rewera umarł 22 lutego 1667.
  2589. naczelna głowa
  2590. szlachty
  2591. na wieczne milczenie
  2592. Węgrzynowice — w. pod Rawą, w wojew. warszawskiem, dzierżawiona przez ojca.
  2593. Jan Albrycht Lipski, herbu Łada, † 1670.
  2594. Piotr Śladkowski, herbu Jastrzębiec.
  2595. T. j. ożenić.
  2596. elekcyjnym
  2597. dzielność
  2598. zachowanie
  2599. w roku przeszłym
  2600. lutego
  2601. odmówił
  2602. wtenczas
  2603. Instygator, urzędnik odpowiadający dzisiejszemu prokuratorowi; wiceinst. również dygnitarz, zasiadający w sądach asesorskich z głosem doradczym, a w referendarskim ze stanowczym.
  2604. Cześnik (pincerna) — urzędnik tytularny; cześnik ziemski miał pierwotnie w razie przyjazdu króla w swej ziemi lub powiecie staranie o napitki dla dworu.
  2605. źle myślących usiłowania
  2606. trudności
  2607. prawicę podać
  2608. przeciwności
  2609. życzliwości
  2610. troskę o dobro powszechne
  2611. postawić Rzpltą
  2612. narady
  2613. zagrożonej ojczyźnie
  2614. opatrzyć
  2615. wypływa
  2616. imieniem
  2617. dobre
  2618. sprzeciwy
  2619. z największą Rzeczypospolitej szkodą
  2620. przedewszystkiem
  2621. sposób zawierania
  2622. pewnem prawem
  2623. raz wreszcie
  2624. po oddaniu głosów
  2625. o ileby
  2626. w tak smutnem Rzeczypospolitej położeniu
  2627. wierząc Rzpltej
  2628. Borg (z niem.) — kupno na kredyt: borgowa służba — niepłacona gotówką, zaległy żołd.
  2629. dla widomego spustoszenia
  2630. wydołać
  2631. dobra królewskie
  2632. dla lepszej pewności
  2633. podadzą
  2634. klejnoty koronne, za wiadomością
  2635. synami
  2636. na której łonie
  2637. ozdobieni
  2638. zanosi się
  2639. dobrowolny zasiłek
  2640. od Rzpltej
  2641. Donatywa (z łac.) — rodzaj podatku.
  2642. na rzecz skarbu Rzpltej
  2643. w dwójnasób
  2644. ceny
  2645. Inkrement (z łac.) — wzrost.
  2646. ustąpili na korzyść Rzpltej
  2647. [zasługi] plebejuszów
  2648. usilnie
  2649. pod dowództwo Machowskiego. Machowski, porucznik hetmański (Stanisława Potockiego Rewery), w bitwie z Kozakami i Tatarami pod Brahiłowem (10 listopada 1666) poniósł zupełną klęskę, przyczem sam dostał się do niewoli.
  2650. nie w tak małej liczbie
  2651. na kredyt Rzpltej
  2652. podadzą
  2653. koszt, nakład
  2654. W traktacie welawskim (10 września 1667) oddano Fryderykowi Wilhelmowi w zastaw Elbląg i Drahim, zastrzegając wykupno Elbląga za 400.000 talarów, starostwa drahimskiego za 120.000 talarów.
  2655. słuszną liczbę i sprawę, o ile
  2656. dołożą starania
  2657. Jakób († 1682); w r. 1652 posłał posiłki Janowi Kazimierzowi.
  2658. Piltyn — m. nad Windą, w pobliżu Windawy.
  2659. zdawna
  2660. niedogodności
  2661. słusznie należy, z zachowaniem wszakże praw
  2662. najwyższego i bezpośredniego pana i najwyższego sędziego
  2663. majętności
  2664. przeciwni
  2665. chęci, żądaniu
  2666. najusilniej starać się będą
  2667. Reces (z łac.) — odłożenie niezałatwionej sprawy do następnego sejmu.
  2668. roku
  2669. kredyt Rzpltej
  2670. poruczamy
  2671. Według »Recesu do drugiego sejmu« w konstytucji r. 1662 pożyczył był jeszcze w r. 1659 Wilhelm Orsetti komisarzom Rzpltej we Lwowie »na gwałtowną potrzebę Rzpltej« zł. 553.000, gr. 21, ktory to dług miał być zabezpieczony na starostwie knyszyńskiem w ten mianowicie sposób, że Orsetti miał trzymać pomienione starostwo »ad totalem Stanów koronnych exsolutionem«; ale że do aprobaty tego układu z niewiadomych przyczyn na sejmie r. 1662 przyjść nie mogło, więc, asekurację sukcesorów (bo już tymczasem Wilhelm Orsetti umarł) odłożono do przyszłego sejmu.
  2672. suma należna
  2673. procentowa
  2674. nastawać będą
  2675. natychmiast
  2676. W recesie sejmu 1662 czytamy: »...szl. Tytus Livius Boratyni lubo sam, lubo per delegatum suum ma być przy oddawaniu od egzaktorów szelągów jego wybicia, i jeśli ultra contentum pozwolenia Rzpltej pokaże się ich więcej wybitych albo i jaki inny mankament wszelakich pieniędzy jego wybicia, o to na bliższym sejmie ma być sądzony«. Nie znamy dalszych szczegółów, tej sprawy; z tego jednak, że Tynf uciekł za granicę, a Boratyni pozostał i spokrewnił się nawet ze szlachtą i otrzymał później za Jana III wynagrodzenie za utensilia mennicze, możemy snuć pewne domysły.
  2677. zdadzą liczbę
  2678. ceny towarów
  2679. Przypilnować mają.
  2680. sprawcy
  2681. wyliczyli się
  2682. świadczą
  2683. Nastawać będą.
  2684. zaraz
  2685. wydalić
  2686. i bez pozwolenia stanów
  2687. do pomyślniejszych czasów
  2688. przez nieobecność
  2689. wzrastać nieporządek
  2690. ze szkodą Rzpltej następują klęski, starać się będą
  2691. obecny
  2692. dla lepszego porządku i dobrej karności
  2693. bez prawnej przeszkody
  2694. w pełnej liczbie
  2695. stanowczo
  2696. Żądania i życzenia
  2697. swój skutek wziąć
  2698. Andrzej Olszowski.
  2699. z urzędu znakomitej swej godności
  2700. w Rzpltej zasługuje
  2701. należnej nagrody
  2702. skoro się tylko jakie opróżni
  2703. zaopatrzeniem
  2704. jeden wyraz obcięty
  2705. za zgodą całej Rzpltej bez względu na prawo o nieposiadanie kilku urzędów lub majętności rządowych razem co do jego osoby.
  2706. po bezpotomnym zejściu
  2707. odpowiednie odszkodowanie
  2708. staraniem będzie
  2709. żądanie
  2710. tylekroć
  2711. korzystać z prawa kościelnego, podejmą staranie
  2712. wiarą, czcią i sumieniem
  2713. dobro ojczyzny
  2714. nie na pognębienie swobód
  2715. raczej na uświetnienie
  2716. Komornik graniczny — pomocnik podkomorzego w sprawach granicznych.
  2717. Umartwić — uczynić coś matrwem, unieruchomić, wlepić, ustalić.
  2718. wstęp
  2719. z obietnicą
  2720. wynosił się
  2721. powtóre
  2722. Na sejmiku zabierali głos naprzód urzędnicy ziemscy.
  2723. poparciem
  2724. chęci
  2725. Arcyb. gnieźń. Wacław Leszczyński; biskup kuj. Florjan ks. Czartoryski.
  2726. do wyższych rzeczy
  2727. Po spodleniu monety (po r. 1659) płacono za czerw. złoty 9 zł., za talar 5 zł. i więcej.
  2728. w następstwie
  2729. temi słowy
  2730. wady, a zwłaszcza
  2731. do tłustej roli
  2732. obchodu
  2733. do zakonnego ślubu w obecności
  2734. Glinnik — w. w wojew. warszaw. w pow. rawskim nad Pilicą.
  2735. po prostu
  2736. Chociwskimi.
  2737. Osowo (tak brzmi nazwa tej wsi w Pawińskiego »Polsce w. XVI«, t. V, Mazowsze), dziś Osowice.
  2738. przyśpieszyć
  2739. bez zapowiedzi
  2740. porywał z bronią w ręku
  2741. zachowanie
  2742. gospodarstwo t. j. Śladkowscy
  2743. mąż
  2744. Gra słów: Wola Boża (Boża Wola, wieś) — wola Boska.
  2745. w urzędzie
  2746. Człowiek zamyśla, Bóg rozporządza. — (Pol. przysłowie: Chłop strzela, Pan Bóg kule nosi).
  2747. Była już o tem wzmianka pod r. 1666 (por. str. 406).
  2748. tylko
  2749. radzić
  2750. 18 sierpnia
  2751. Olszówka — w. należąca do ordynacji Myszkowskich, pod Wodzisławiem.
  2752. Wodzisław, m–ko na zachód od Pińczowa w wojew. kieleckiem.
  2753. w sam dzień święta Najśw. Marji Panny (narodzenia, 8 września)
  2754. W pobliskim Pińczowie na przedmieściu Mirów znajdował się w kościele oo. reformatów cudowny obraz N. M. P. z klęczącymi św Wojciechem i Stanisławem.
  2755. zaloty
  2756. skłonność
  2757. Olszówka i Brzeście
  2758. dzierżawa
  2759. Smogorzów — w. w pow. stopnickim, w wojew. kieleckiem.
  2760. myślałem
  2761. pogłoska
  2762. przykład, doświadczenie
  2763. przedewszystkiem
  2764. wezwaniem
  2765. t. j. tylko za strawę (bez myta)
  2766. Gody — Boże Narodzenie (t. j. koniec roku).
  2767. zawód
  2768. Komput (z łac.) — liczba, rejestr (wojskowy).
  2769. namyślić
  2770. po św. Janie Chrzcicielu, a więc w drugiej połowie roku
  2771. łaska
  2772. Por. str. 242, przyp. 7.
  2773. zamiar, chęć
  2774. Kanclerz dawał odpowiedzi w imieniu króla; tu w przenośni: pośrednik.
  2775. uwiadomienie, odpowiedź
  2776. Musztułuk (z tur.) — wiadomość, tu: odpowiedź.
  2777. rozrządzenie, wyrok
  2778. Wierę — zaprawdę.
  2779. o czasie (dniu ślubu)
  2780. skutek
  2781. przystąpił
  2782. Śladkowskiego. Pan z przymiotnikiem, urobionym od grodu, oznacza kasztelana, np. pan krakowski — kasztelan krak.; tu kasztelan sochaczewski.
  2783. Mieronice w. kościelna; do parafji należała Olszówka.
  2784. (do mężą) pisz list! (do Orłowskiego) Biegaj
  2785. Zatrudnić — utrudnić, przeszkodzić.
  2786. Śladkowskiego.
  2787. Sam — pan domu, mąż; sama — żona.
  2788. Dziecinny — dotyczący dzieci.
  2789. skończyła się
  2790. Odróżnić należy podstarościego (ekonoma, rządcę) w dobrach prywatnych od podstarościego, zasępcy starosty w grodzie. Takim podstarościm grodowym był Komorowski w Nowem Mieście Korczynie nad Wisłą w wojew. kieleckiem.
  2791. znaki przyjaźni
  2792. 22 września; tęż samą datę ma także dożywocie Pasków (Castr. Crac. t. 284, p. 2349)
  2793. w obecności. Do ważności aktu, zeznanego przez kobietę, potrzebna była obecność najbliższych krewnych z linji męskiej.
  2794. Reformacya — posag.
  2795. hojnością
  2796. O tem była już wzmianka; zob. str. 425.
  2797. Podhajce — m. w woje. tarnopolskiem, nad rz. Koropcem.
  2798. od 4 do 19 października
  2799. uwolnił
  2800. Otynia — m. w wojew. stanisławowskiem.
  2801. odpornie
  2802. Adwena (z łac.) — przybysz, przybyłek.
  2803. Miławczyce — w. w wojew. kieleckiem, w pow. pińczowskim. Dobra te składają się z Miławczyc i Bieglowa.
  2804. Środopoście, niedziela środopostna — trzecia niedziela W. postu.
  2805. na część
  2806. Jest kilkanaście wsi tej nazwy w różnych okolicach Polski; może to będzie Kamień pod Miechowem, w niedalekiem sąsiedztwie, i dlatego nie ma bliższego określenia.
  2807. wniósł dobrowolne złożenie korony
  2808. niby
  2809. milcząco
  2810. czuwała, miała się na baczności
  2811. w razie zrzeczenia się
  2812. zależność
  2813. nalegał na zrzeczenie się
  2814. drugim królem
  2815. niewłaściwość
  2816. zniewagę
  2817. złe wrażenie, wyrzuty
  2818. namowy
  2819. Piotr Ożga, herbu Rawicz, pisarz ziemski lwowski, a potem podkomorzy (Niesiecki).
  2820. gorliwie za ojczyzną i majestatem
  2821. z przyczyny
  2822. Snopek — herb Wazów.
  2823. Istnieje dotąd pod tąż nazwą kamienica narożna w rynku od ulicy Szczepańskiej.
  2824. 16 grudnia 1672
  2825. skutek, owoc
  2826. dostojeństwa
  2827. trudno szczerze się opamiętać
  2828. Rzpltej korzyść.
  2829. polityka
  2830. polityka niebieska politykę ziemską
  2831. sądy
  2832. Kaptur — konfederacja szlachty w czasie bezkrólewia celem utrzymania porządku i bezpieczeństwa publicznego. Kaptur wybierał też sędziów kapturowych (na czas bezkrólewia), gdyż wszystkie sądy, mając swe źródło we władzy królewskiej, ustawały ze śmiercią króla; tu więc kaptury — sądy kapturowe. Pasek wyprowadza to słowo od kaptura mnisiego, którym na znak żałoby pierwotnie się zasłaniano; będzie to raczej captura, chwytanie, więzienie, gdyż taka konfederacja przejmowała prawa monarsze.
  2833. oznaczają
  2834. Sprawcy abdykacyi.
  2835. Dyrektor jednooki (Prażmowski — interrex w czasie bezkrólewia).
  2836. na pewno
  2837. wicekrólem
  2838. obok mieszkający, okoliczna szlachta
  2839. lekceważyć
  2840. zarzucając
  2841. przybysz
  2842. odwetu
  2843. odkładając
  2844. między spółrodaków
  2845. nie omieszkałem
  2846. Szlachty tego nazwiska nie zna Niesiecki. Czy to nie będzie Kargowski? Kargowscy h. Ostoja — szlachta w woj. sieradzkiem.
  2847. i różne inne
  2848. Województwo rawskie, z którego Pasek pochodził, pierwotnie część Mazowsza, zostało już w r. 1462 włączone do Korony, gdy tymczasem kstwo Mazowieckie dopiero Zygmunt I w r. 1526 pod nazwą województwa porównał z innemi częściami królestwa polskiego; mógł więc nasz pamiętnikarz uważać się nie za właściwego Mazura, lecz tylko za »mazowieckiego sąsiada«.
  2849. trwa w swojem
  2850. Taniec Wielki — dawna nazwa poloneza.
  2851. Wyparować — wyprzeć, wypędzić.
  2852. skromności
  2853. T. j. oszacowana wysoko.
  2854. listy uwiadamiające, oznajmujące
  2855. Stany Rzpltej.
  2856. przez deputatów
  2857. Karol hr. St. Paul ks. de Longueville, synowiec wielkiego Kondeusza.
  2858. Filip Wilhelm, ks. neuburski.
  2859. Karol IV, ks. lotaryński, (zaślubił później królowę Eleonorę Marję, wdowę po królu Michale), um. 1690.
  2860. A. Pisarski, starosta wolbromski, rotmistrzował też województwu na rokoszu Lubomirskiego.
  2861. Wyśmierzyce, m-ko nad rzeką Pilicą, w wojew. kieleckiem.
  2862. W pierwszych dniach czerwca.
  2863. Bogusław Radziwiłł (1620—1669), syn Janusza, znany poplecznik Szwedów, głowa kalwinów litewskich.
  2864. Pomort — fagot, piszczałka najgrubsza, basem wydająca.
  2865. ks. Michał Wiśniowiecki, syn Jeremiego
  2866. onieśmielone, przerażone
  2867. pracują
  2868. z przyczyny
  2869. Ilukolwiek macie nieprzyjaciół, ze wszystkimi walczyć będzie. Odroczono posiedzenie do jutra.
  2870. 17 czerwca
  2871. ostro
  2872. z wszystkich stron
  2873. Egzorta — przemowa moralizująca; tu przenośnia: pogróżki.
  2874. postanowimy
  2875. z grona naszego
  2876. czerwca
  2877. dalszy ciąg czynności
  2878. pewien
  2879. Szopa — budynek drewniany, na prędce wystawiony dla senatorów na polu elekcyjnem.
  2880. o tem, co się stało
  2881. Kasztelan; por. str. 433, przyp. 1.
  2882. dostojność
  2883. szlachta, nie zaś pewna liczba osób
  2884. tkwi w sercu
  2885. złość
  2886. przodkowie
  2887. kwitnęła
  2888. na chwilę
  2889. Na miejsce obioru.
  2890. ostre słówka i strzelaninę
  2891. nie tak licznie
  2892. w królestwie
  2893. które należą do mego urzędu
  2894. w szczególności
  2895. nie przestanę
  2896. z całem duchowieństwem
  2897. i tym podobne
  2898. za i przeciw
  2899. przyczynami
  2900. wnieśli
  2901. niebezpieczeństwo dla wolności
  2902. męża walecznego, męża wojennego
  2903. Aleksander Polanowski, porucznik chorągwi pancernej Adama Działyńskiego w Danji pod Czarnieckim; później pułkownik, walczył z Sobieskim pod Chocimem, um. kasztelanem lubelskim.
  2904. przez ciekawość
  2905. z krwi własnej
  2906. zasługi
  2907. Jeremi Wiśniowiecki, książę na Wiśniowcu i Łubniach, wojewoda ziem ruskich etc. † 1651.
  2908. potomstwu
  2909. Michał Korybut Wiśniowiecki (ur. 1638; umarł 10 listopada 1673).
  2910. Marcin Michał Dębicki, naprzód podczaszy, wtenczas chorąży, wreszcie podkomorzy sandomierski, znany warchoł.
  2911. król Michał
  2912. z dobrą nowiną
  2913. nie chce, sprzeciwia się
  2914. Jan Lipski, starosta czchowski, rotmistrz powiatów czchowskiego i sandeckiego (przyszły zięć Wacława Potockiego).
  2915. naprzeciw
  2916. Niech żyje król Michał!
  2917. wybrańca, ks. Michała Wiśniowieckiego
  2918. powinszowania
  2919. dotyczące ogłoszenia
  2920. modłów dziękczynnych
  2921. na jaw
  2922. szlachta
  2923. osobno
  2924. koronacyjny
  2925. ze złym skutkiem
  2926. Jan Olizar, podsędek, a potem podkomorzy kijowski.
  2927. T. j. z intrygi.
  2928. Bochryń — m-ko na Rusi nad Horyniem, na północ od Ostroga.
  2929. jednakże
  2930. Andrzej Olszowski (1621—1677) biskup chełmiński i podkanclerzy kor. (1666), a w r. 1674 arcyb. gnieźnieński, autor broszury: Censura candidatorum, w której wykazuje korzyści panowania Piasta i zwraca uwagę na Michała Wiśniowieckiego.
  2931. Eleonora Marja.
  2932. 28 lutego
  2933. starosta niegrodowy, trzymający Ujście Solne z przyległościami
  2934. Wojciech Opacki.
  2935. Skrzypiów — w. w pow. pińczowskim, w wojew. kieleckiem.
  2936. Jan Aleksander Myszkowski, kasztelan bełzki, starosta tyszowiecki, pułkownik JMci, brat zmarłego Franciszka, ordynata, opiekun jego synów Stanisława Kazimierza i Józefa Władysława.
  2937. Chełmscy: Marcjan, podstoli sandomierski, późn. oboźny kor., Krzysztof, podstoli krakowski, i Andrzej, bracia rodzeni.
  2938. odebrać
  2939. na spłacenie
  2940. Trembowla, m-ko i zamek nad rzeczką Gniezną, w pobliżu ujścia do Seretu.
  2941. Kalnik — w. na Ukrainie w pow. winnickim, nad Sobią. Sobieski 21 października rozbił tu ordę.
  2942. Trościaniec — w. w wojew. lwowskiem w pow. jaworowskim.
  2943. na żądanie
  2944. Teodor Szandorowski »skarbnik bracławski, rotmistrz pancerny 1558; był to mąż wojenną odwagą wsławiony we wszystkich Jana Kazimierza ekspedycyach« (Niesiecki). On to (na wiosnę r. 1656) na plebanji w Rudniku nad Sanem zaskoczył Karola Gustawa przy obiedzie i o mały włos nie wziął go do niewoli; ledwie się mu wyśliznął król szwedzki, szarfę zostawiwszy w ręku Szandorowskiego (Kochowski Clim. II, 115).
  2945. Aleksander Ostrogski (um. 1673 r.).
  2946. »sam« w przeciwieństwie do p. Szandorowskiego i p. Miklaszowskiej jest wspomniany już Jan Aleksander Myszkowski, wówczas podkomorzy bełzki (od r. 1674 kasztelan bełzki).
  2947. w listopadzie
  2948. w styczniu
  2949. z przyczyny
  2950. miejsce nieszczęśliwe
  2951. Batoh — w. w dawnem wojew. bracławskiem; niedaleko pod Ładyżynem poniósł Łużecki klęskę 18 lipca 1672 r.
  2952. Karol Stanisław Łużecki, w r. 1682 wojewoda podolski.
  2953. Prażmowski.
  2954. strącić
  2955. wewnątrz kraju rozruchy
  2956. Rączki — w. nad Pilicą w wojew. łódzkiem.
  2957. przez podział
  2958. Konsukcesor (wyraz utworzony przez polskich palestrantów z con i succerror) — współdziedzic.
  2959. Kosina — w. w wojew. lwowskiem przy gościńcu z Przeworska do Łańcuta.
  2960. Gołąb — m. w wojew. lubelskiem nad Wisłą, niedaleko Puław.
  2961. Kamieniec Podolski nad Smotryczem poddał się 29 sierpnia.
  2962. zgodniej z prawdą powiem
  2963. Lipkowie. Pewna, drobna część Tatarów litewskich wyniosła się za króla Michała na Budziaki (dzisiejszą Besarabję) i stąd pod mianem Lipków lub Czeremisów z krymskimi Tatarami wpadali w granice Rzpltej.
  2964. Kryczyński Aleksander, Tatar.
  2965. Niemirów — m-ko nad Białą, w wojew. lwowskiem, pow. żółkiewskim.
  2966. Komarno — m. w wojew. lwowskiem, w pow. lwowskim.
  2967. Kałusz — m. w wojew. stanisławowskiem, w pow. halickim, między Stryjem a Stanisławowem.
  2968. posunąć się
  2969. spiski
  2970. przeciw głowie ukoronowanej
  2971. Jakób Kalinowski, łowczy podolski.
  2972. Bełżyce — m-ko, oddalone o 3 mile od Lublina na trakcie krakowskim.
  2973. Usterkać się lub usterknąć — potykać się, utykać.
  2974. posłuszeństwo
  2975. wieść
  2976. Poszycie — strzecha.
  2977. przemogłem
  2978. ślady
  2979. W rkpsie dół stronicy przez obcięcie uszkodzony.
  2980. przyroda utworzyła
  2981. Kwarciany — opłacany z kwarty, t. j. ¼ dochodu z dóbr królewskich.
  2982. Zob. przyp. 3 na str. 22.
  2983. Szarzać się — poniewierać się.
  2984. Do głuchych się gada.
  2985. w jakim zamiarze
  2986. ślub
  2987. Powodować — prowadzić na powodzie.
  2988. a tymczasem
  2989. w niebezpieczeństwo
  2990. świadomi
  2991. Kańczug (z tatar.) — bicz z rzemieni spleciony.
  2992. Jechać człapią — jechać powoli.
  2993. i różne rzeczy
  2994. podołać
  2995. Bachmatek — koń tatarski.
  2996. Łączek (zdrobn. od łęk) — drewniany szkielet siodła.
  2997. niby
  2998. towarzysz broni
  2999. istotne znaczenie słów
  3000. tak samo, zgodnie
  3001. sił pozbawiła
  3002. Dusznie — duchem, szczerze.
  3003. T. j. te, co się zaciekły, za daleko od kosza posuneły.
  3004. Czambuł (z tatar.) — zagon, podjazd.
  3005. Kosz (z tatar.) — koczowisko, obóz.
  3006. wykonać rozkazy
  3007. teraz
  3008. na los szczęścia
  3009. jakiem sercem
  3010. w teraźniejszych okolicznościach
  3011. ofiarę, nie dochodzę
  3012. czyny
  3013. nie wypada
  3014. byłoby okrucieństwem
  3015. zważyć
  3016. na szali rozsądku
  3017. wynik chwali czyny
  3018. Chciałem, lecz nie mogłem.
  3019. prawdę mówiąc: Mogłem, lecz nie chciałem.
  3020. przyszedłem, zobaczyłem, lecz nie zwyciężyłem
  3021. W przyszłości.
  3022. podjąć się tego obowiązku
  3023. posłuszeństwo
  3024. Szczęsny kazimierz Potocki, starosta krasnostawski, sokalski i t. d., wojew. sieradzki, potem krakowski, następnie kaszt. krak. i hetm. w. k., um. 1702.
  3025. Michał Misiowski, właściciel Tczycy i Jedlczy, podsędek krak. (1681), um. 1682 r.
  3026. Dyfamacya (z łac.) — zniesławienie.
  3027. na to
  3028. sarkało pospolitactwo, szlachta
  3029. wieść
  3030. intrygami do skutku doprowadzić
  3031. jednomyślnie
  3032. wziętość
  3033. oburzano się
  3034. o sposobie obrad
  3035. W rpsie było pierwotnie konnym; inna ręka poprawiła na koronnym.
  3036. stanęło na tem
  3037. przez pewną liczbę osób
  3038. przez posłów ziemskich
  3039. cała Rzeczpospolita
  3040. pod bronią się znajduje
  3041. bardzo dzielnego
  3042. prowadzić, układać
  3043. do takiego końca, przez który
  3044. szkoda Rzpltej
  3045. t. j. roztropnie postępował
  3046. niechybnie
  3047. stali mocno przy ukoronawanej głowie, jej obrazę
  3048. jako podstawę i węgielny kamień
  3049. w sposób stanowczy, niezachwianie
  3050. przykłady z przeszłości. (Pasek ma tu na myśli rokosze, które podnosiły jednostki, Zebrzydowski, Lubomirski, gdy teraz występuje kilku malkontentów, całe stronnictwo oligarchów).
  3051. odnoszące się
  3052. przedmurzem chrześcijaństwa
  3053. walczyła za nas
  3054. cholerycznego temperamentu, zagorzalcy
  3055. podając za przyczynę
  3056. przewrotne głowy
  3057. dnia 11 października
  3058. uchwalono
  3059. obrady na kole
  3060. dla lepszego porządku
  3061. odbywali szybciej narady w sprawach publicznych
  3062. imieniem
  3063. nie wykluczając możności
  3064. Arbiter (z łac.) — świadek.
  3065. kształtem nader ozdobnym
  3066. powinszowania
  3067. życząc szczęśliwego skutku
  3068. stylem bardzo ozdobnym
  3069. przedmioty narad
  3070. osobliwie
  3071. obrony ojczyzny
  3072. odparcie
  3073. straży osoby
  3074. ubezpieczenia go od napaści i zamachów ze strony malkontentów
  3075. domaga się uchwały
  3076. jedno i drugie potrzebne
  3077. staranie o zdrowie
  3078. w tem uważaniu. Predykament (z łac. praedicamentum) — wyraz utworzony przez neo–latynistów na oznaczenie Arystotelesowej kategoria — najogólniejsze pojęcie, pod które wszelkie szczegóły naszej wiedzy podciągnąć można; naliczył takich kategoryj A., jak wiadomo, 10, później ściągnął do 8.
  3079. przedewszystkiem
  3080. radzić
  3081. jednomyślnie
  3082. w każdej potrzebie
  3083. Wici — listy królewskie, zwołujące pospolite ruszenie (pierwsze, drugie, trzecie).
  3084. dobrowolnie
  3085. o sposobie
  3086. zebrania pieniędzy
  3087. Pobór — podatek od łanu.
  3088. Podymne — podatek od dymu (od każdej chaty).
  3089. obrona
  3090. stawienia czoła
  3091. Konsyderacja (z łac.) — myśl, rozwaga
  3092. to dobro
  3093. publicznem dobrem
  3094. Oburzyć się o kogo — powstać, wpaść na kogo.
  3095. bez winy ze strony króla, bezpodstawnie
  3096. powstają
  3097. pozew sądowy
  3098. nie drażnić szerszeni (Przysłowie: W ul nie dmuchać)
  3099. i nie nastaje na to, nie żąda
  3100. dla miłego pokoju
  3101. z wielkich panów
  3102. niepokoić
  3103. kusić
  3104. niesławy (przez abdykację)
  3105. Rektor (z łac.) — mistrz, nauczyciel
  3106. dowodnie
  3107. stojących naokoło
  3108. nie zajmował
  3109. przed posiedzeniem
  3110. kość z kości
  3111. Jan Cerekwicki, poseł na sejm w r. 1670 i 1683 (Niesicki).
  3112. gorliwie
  3113. dowodził
  3114. niby
  3115. tu
  3116. tegoż ducha
  3117. natenczas
  3118. widowisko
  3119. Jan Firlej Broniowski.
  3120. Tywon l. ciwun (na Litwie) — podstarości (ekonom) w dobrach szlacheckich.
  3121. oburzył, obruszył się
  3122. zamknął
  3123. Marcin Zamojski, starosta płoskirowski, bełzki etc., kasztelan lwowski, potem wojew. bracławski, lubelski, nakoniec podskarbi w. koronny, um. 1689.
  3124. Króbka — łubiane pudło.
  3125. listopada
  3126. imieniem wszystkich
  3127. wymową
  3128. mówca
  3129. listopada
  3130. t. j. 27 października
  3131. Oby w pokoju świętym spoczywała!
  3132. Ujazdów, dawniej osobne miasteczko, dziś przedmieście warszawskie.
  3133. Florjan ks. Czartoryski, kanon. krak., biskup poznański, arcyb. gnieźń., um. 1674.
  3134. Sejm r. 1673 uchwalił wyprawę: z dóbr królewskich, z dymów (z chat) 20 jednego żołnierza pieszego z należytym orężem, prowjantem i liberją, a z dóbr ziemskich dziedzicznych z dymów 30 konnego jednego; stan duchowny dawał z 20 dymów jednego żołnierza. Była to piechota i jazda dymowa.
  3135. niesłychanym przykładem
  3136. postanowili
  3137. d. 11 listopada
  3138. naokoło
  3139. bez niczyjego sprzeciwu. (Zwrot używany w relacji woźnego, donoszącego sądowi, że oddanie majętności w posiadanie odbyło się spokojnie, bez niczyjego sprzeciwu).
  3140. grzecznie
  3141. Sepet (z tur.) — kufer, kosz.
  3142. Janczarka — broń palna, rusznica, tak nazwana od janczarów.
  3143. Podjezdek — koń pod pachołkiem, małej wartości.
  3144. Por. str. 482, przyp. 1.
  3145. Łubie — pokrywa łuku.
  3146. Właściwa Wołoszczyzna — kraina naddunajska; Multany (Mołdawja) — część północna, górzysta.
  3147. Achacy Pisarski, starosta wolbromski.
  3148. Jan Żelecki, starosta bydgoski, łowczy koronny.
  3149. z wiosną
  3150. ktoby się oparł
  3151. rozbroimy
  3152. we Lwowie d. 10 listopada, a więc dzień przedtem.
  3153. podejrzenie trucizny
  3154. Bezkrólewie.
  3155. Radom — m. nad Mleczną w wojew. kieleckiem; był tam sąd grodzki i ziemski.
  3156. w maju
  3157. kość z kości naszych
  3158. ogłoszony
  3159. tegoż
  3160. Oby najdłużej królował na chwałę Boga i pożytek Rzpltej chrześcijańskiej.
  3161. potomstwa
  3162. zapraszając
  3163. połączonemi siłami
  3164. Ładyżyn — m. przy ujściu Sielnicy do Bohu w dawnem wojew. bracławskiem.
  3165. Humań — m. nad Humańką, w dawnem wojew. bracławskiem.
  3166. powołania
  3167. Wiśniowiec — m-ko z zamkiem nad Horyniem w wojew. wołyńskiem, w pow. krzemienieckim.
  3168. słodka ziemia ojczysta
  3169. w murach
  3170. razem i obok
  3171. Jan Trzeci.
  3172. w części
  3173. przemianę
  3174. jak najpobożniej
  3175. t. j. w kaplicy Wazów.
  3176. 2-go lutego
  3177. oby jak najszczęśliwiej i najdłużej panował!
  3178. Czwartego lutego.
  3179. koronacyjny
  3180. karę gardła (śmierci)
  3181. Samuel Chrzanowski, wtenczas już obersztlejtnant, obrońca Trembowli. Sprawa z Niemcami, t. j. z żołnierzami cudzoziemskiego zaciągu, przedstawiona na podstawie aktów urzędowych w rozprawie: Jan Czubek, Jan Chryz. z Gosławic Pasek w oświetleniu archiwalnem (Rozpr. Wydz. Filol. Ak. Um., t. XXVIII) str. 49 nstp. Chrzanowski żył po tym wyroku jeszcze lat 12.
  3182. Dymitr Wiśniowiecki (1628 — 1682), wojew. bełzki; 1668 hetman polny; 1678 wojew. krakowski; 1680 kasztelan krak.
  3183. Stanislaw Jan Jabłonowski (1634 — 1702), wojew. ruski; 1693 kasztelan krakowski.
  3184. Stefan Wydżga.
  3185. Mikołaj Hieronim Sieniawski, strażnik koronny, wojew. wołyński, marsz. nadw. kor., um. 1684.
  3186. Wojniłów — m-ko w wojew. stanisławowskiem.
  3187. Żurawno — m-ko nad Dniestrem, niedaleko ujścia Świcy, w wojew. stanisławowskiem.
  3188. od 24 września do 17 października
  3189. ułożyć się
  3190. dzierżawą
  3191. wtenczas
  3192. umowa
  3193. odgrażać się
  3194. Janem Aleksandrem Myszkowskim.
  3195. dzień skończenia dzierżawy
  3196. Przy oddawaniu dzierżawy zwoływano poddanych, »gromady« i oddawano ich pod władzę nowego dzierżawcy, który względem nich miał wszystkie prawa właściciela.
  3197. do zdarzeń tego roku
  3198. Jan Gniński, podkom. pomorski, wojew. chełmiński; 1681 podkanclerzy kor.; 1683 był na wyprawie wiedeńskiej, um. 1685.
  3199. Komisja miała na celu przyśpieszenie wypłaty wojsku żołdu 12 mil. zł.
  3200. Konstytucja sejmowa r. 1677 zaleca »hetmanom, aby miejsca jako najsposobniejsze na linji przy granicy, w któreby wojska commode ex necessitate Rzpltej locari mogły, upatrzyli i w nich wojsko kollokowali«. Na ten cel wybrano dobra pod Trembowlą, Buczniową i Krzemieńcem, za które właściciele lub posesorowie otrzymali odszkodowanie. Tam żołnierze sami sobie gospodarowali i, nie ruszając się z miejsca, pilnowali granic.
  3201. Bazar (z tur.) — rynek obozowy.
  3202. Kazimierz Dolny nad Wisłą w wojew. lubelskiem, zwany dawniej małym Gdańskiem, ożywiony punkt handlowy, z śpichrzami na zboże, dziś ruiny.
  3203. Odłożyć — (od lądu) odbić, odpłynąć (z galarami).
  3204. lipca. Tak w rpsie; będzie to jednak pomyłka zam. 7 Augusti. W r. 1685 »odłożywszy« 8 września, stanął Pasek w Gdańsku »aż 23 września, bo mu wiatry często przeszkadzały«, t. j. na przebycie drogi Wisłą do Gdańska przy niepomyślnych okolicznościach potrzebował dni 15; niepodobna tedy przypuścić, żeby w tym wypadku był w drodze aż dni 40! Jeżeli zaś 7 Iulii poprawimy na 7 Augusti, wypadnie dni 9, w których przy dobrej wodzie i sprzyjających wiatrach mógł Pasek tak samo, jak w r. 1680 (por. str. 509), z Korczyna przypłynąć do Gdańska.
  3205. sierpnia
  3206. Tegoż roku.
  3207. trzeciego grudnia, jak najpobożniej. Ojciec Paska, Marcin, umarł w r. 1679 (Por. l. c., str. 33).
  3208. z wielką przytomnością przygotowaniem
  3209. oby szczęśliwie
  3210. t. j. kasztelan bełzki, Jan Al. Myszkowski
  3211. Michał Czerny.
  3212. Defalka — potrącenie, obniżenie czynszu.
  3213. Wieś Kozubów należała do ordynacji pinczowskiej Myszkowskich.
  3214. Komendy — konkury, zaloty.
  3215. Kiełczyna — w. w wojew. kieleckiem, pow. opatowskim.
  3216. znajdzie się
  3217. nie przysługują
  3218. My — zera tylko i poto na świecie, żeby chleb zjadać (Horacy, Listy I, 1, 27).
  3219. na prawidło życia
  3220. zalet
  3221. koniecznie
  3222. z tych przymiotów
  3223. przygodnie
  3224. zboczenie
  3225. Kondescencja (z łac.) — zjazd sądu na grunt, na miejsce sporu.
  3226. Lokacja — oddawanie do klasztoru.
  3227. Kompromis — jednanie, pośrednictwo w sporze.
  3228. Międzybóż — m. na Podolu przy zbiegu Bohu i Bożku.
  3229. Niemirów — m. na Ukrainie pomiędzy Winnicą a Bracławem.
  3230. Pasek był jednym z nich.
  3231. Rozpoczął się 14 grudnia pod laską Franciszka Sapiehy koniuszego litewskiego.
  3232. Wyswarzyć — wymóc przez kłótnię.
  3233. uciążliwe
  3234. na zawsze
  3235. w zwyczaj
  3236. namyślał się
  3237. w sierpniu
  3238. w styczniu
  3239. usilnie
  3240. część
  3241. z takiemi a takiemi przymiotami
  3242. Marek Matczyński, przyjaciel króla, od marca 1676 koniuszy koronny.
  3243. zastępca regenta, naczelnika kancelarji grodzkiej
  3244. zadziwiłem się
  3245. Płocica lub płoć — gatunek białej ryby (cyprinus nasus).
  3246. i przystał na to
  3247. mimoto, jednakże
  3248. przymioty
  3249. towarzystwo
  3250. Izba, dawniej: izdba, stąd przymiotnik izdebny albo izbedny.
  3251. przebierała
  3252. przymioty
  3253. wszelkiego rodzaju
  3254. wyląg
  3255. przeszkody
  3256. Jan Franciszek Bieliński.
  3257. Kazuarjusz (struthio casuarius) — ptak mniejszy od strusia, niezdatny do latania; żyje w Azji i w Afryce. W rkp. jest obok tekstu umieszczony następujący uszkodzony przypisek: »Kazwaryusz ptak to wielki, piór na nim niema, tylko sierść, jak na świni, lata«.
  3258. Król jeszcze przed wstąpieniem na tron trzymał starostwo jaworowskie.
  3259. Kto prędko daje, dwa razy daje.
  3260. polityczniej, przyzwoiciej
  3261. wynagrodzenie
  3262. na równinie
  3263. t. j. przyjdzie do siebie
  3264. T. j. niewiele i nie z chęcią.
  3265. Wilanów — w. o milę od Warszawy nad Wisłą, przedtem Milanów; w r. 1677 nabył ją Sobieski.
  3266. Tu w rkpsie trzy wyrazy obcięte; odczytanie dwu pierwszych niepewne, trzeci, z którego widać resztki ł l, nieodczytany.
  3267. Kweres (z łac.) — badanie, rwetes.
  3268. stanęło na tem
  3269. nieświadomością
  3270. wymogli
  3271. Praszczę — prątek, pręt, rózga.
  3272. Franciszek Gałecki, kuchmistrz kor.
  3273. jednakże
  3274. wyleczyć
  3275. Drzemlik — gatunek sokoła (Falco aesalon).
  3276. Kobus — mały ptak drapieżny.
  3277. Berło — drąg, na którym siada ptak myśliwski.
  3278. stryjecznego
  3279. spuszczać ze smyczy
  3280. naprzemiany
  3281. t. j. były puszczane wszystkie charty
  3282. upodobanie
  3283. Por. str. 205, przyp. 2.
  3284. do przebiegu roku
  3285. Mikulińce — m-ko nad Seretem w woj. tarnopolskiem, na południe od Tarnopola.
  3286. u pala, do którego się przywiązują galery i statki w przystani. Pasek miał własny pomost i śpichlerz na zboże w Nowym-Mieście Korczynie nad Wisłą.
  3287. Część karty u dołu obcięta; możnaby także czytać piąci. Z następnego wyrazu widać szczątki liter d i ł.
  3288. przyczynę
  3289. z nienawiści
  3290. t. j. wziąć na tortury; por. str. 257, przyp. 3
  3291. sąd miejski najbliższy
  3292. fałszywie uskarżyli
  3293. nie ze środka
  3294. z zewnątrz
  3295. Pan dał, Pan wziął.
  3296. po Mikołaju Makowieckim, stolniku halickim
  3297. W czerwcu, to jest
  3298. bardzo niebezpiecznie
  3299. od furtki cmentarza lub tamtego świata
  3300. W sierpniu.
  3301. Klimontów — w. w wojew. kieleckiem w pow. jędrzejow. na drodze z Żarnowca do Wodzisławia; drugi Klimontów pod Proszowicami.
  3302. Marjanna Tomicka, córka Konstantyna i Agnieszki z Myszkowskich, cioteczna siostra ordynata Franciszka Myszkowskiego.
  3303. Aleksander Walewski, chorąży sieradzki.
  3304. Jan Małachowski służył wojskowo i był rotmistrzem pod Rewerą Potockim; po śmierci żony został księdzem, naprzód kanonikiem krak., potem bisk. chełmskim, 1666 podkancl. koronnym, um. 1697.
  3305. Konstanty Lipski, opat jędrzejowski, um. 1698.
  3306. za życia
  3307. na zachodzie
  3308. Wiśniowiecki umarł jednak dopiero w roku następnym.
  3309. w pracy wojennej
  3310. zboża jare, siane na wiosnę
  3311. po niedzieli Przewodniej, pierwszej po Wielkiejnocy
  3312. Minucyarz — ten, co pisze kalendarze i przepowiednie pogody.
  3313. Margrabstwo — właściwie ordynacja pińczowska, ustanowiona przez Zygmunta Myszkowskiego, marszałka w. kor., a potwierdzona konstytucją sejmową 1601 r. Tytuł margrabiego otrzymał marszałek od Klemensa VIII, a od księcia mantuańskiego do herbu i familji przyjęty.
  3314. Książ Wielki — m. w dawnem woj. krakowskiem, stolica powiatu. Opodal za miastem wznosi się starożytny, okazale marmurami przybrany zamek, zwykła siedziba ordynatów pińczowskich.
  3315. Myszkowskiego.
  3316. Przysięga dotyczyła ścisłego przestrzegania statutów ordynackich.
  3317. pierwszego grudnia
  3318. Paska zgorszył ten wjazd dlatego, że się odbył już w trzecim dniu adwentu, kiedy to wesela i wszelkie zabawy publiczne i huczne są przez Kościół zakazane.
  3319. z Salomeą Bronicką, córką Andrzeja, wojskiego krakowskiego.
  3320. złączenie broni
  3321. po wielkich zabiegach i naradach z cesarstwem i rzecząpospolitą wenecką przeciw potędze otomańskiej.
  3322. i całego chrześcijaństwa
  3323. w pierwszem starciu
  3324. ledwie, ledwie dychał
  3325. załoga
  3326. Ernest Rüdiger hr. Stahremberg (1635—1701) generał–feldmarszałek austr.
  3327. poddostatkiem
  3328. wobec teraźniejszych nowych sposobów zdobywania
  3329. własnemi siłami
  3330. suknie
  3331. o śmierć przyprawiając
  3332. powietrze zaraźliwe
  3333. szkodliwe, niszczące
  3334. do użytku
  3335. bezpiecznie
  3336. zdobywanie
  3337. temu dziełu
  3338. uszczerbek, zrujnowanie
  3339. nie zdobyta
  3340. dobywana
  3341. ostatkami robiąca
  3342. nadwyrężona
  3343. wszelkiej pozbawiona pomocy
  3344. oszołomieni, wystraszeni
  3345. w swojej osobie
  3346. rozumieli
  3347. i niezbyt przynaglali
  3348. Hieronim August Lubomirski, kawaler maltański, marszałek nadw.
  3349. W rkpsie: rochmister t. j. rothmister; Pasek umyślnie wypisał ten wyraz z niemiecka.
  3350. miłożby było
  3351. Aretalog (z grec.) — głosiciel cnót, panegirysta.
  3352. Wespazjan Kochowski, poeta i historyk (1630—1699). Opisał wyprawę wiedeńską w dziełku: Commentarius belli adversum Turcas ad Viennam et in Hungaria anno Chr. 1683 gest (Cracoviae 1684) i po polsku w poemacie: »Dzieło Boskie albo pieśni wybawionego Wiednia« (1684) (tylko pieśń I).
  3353. godnie
  3354. 15 sierpnia
  3355. prorockim duchem
  3356. szemrali
  3357. z potężnym i zwycięskim narodem sprawa
  3358. śluby
  3359. pieczę
  3360. Jędrzej Potocki, wojew. kijowski, w r. 1684 hetman pol. kor., um 1691.
  3361. z wielkim pośpiechem
  3362. po skończonej wojnie pomoc
  3363. Mohamed IV (1648—1687); zrzucony z tronu, um. w r. 1691.
  3364. połączeniu
  3365. nieszczęścia
  3366. Emiry (z arab.) — listy, rozkazy sułtańskie.
  3367. Kara Mustafy.
  3368. niepomyślnie
  3369. Janczarowie (z tur. jeni–czery, nowe wojsko) — najbitniejsza i uprzywilejowana część wojska tureckiego,
  3370. Tuln — m. nad Dunajem powyżej Wiednia.
  3371. Sipahiery (z persk. sipahi, jeździec) — jazda turecka.
  3372. Emeryk Tököly (1656—1705), przywódca rokoszan węgierskich, przez sułtana ogłoszony królem węgierskim; po ustąpieniu Turków z Węgier, opuszczony przez swych stronników, schronił się do Turcji, gdzie um. 1705 r.
  3373. Murada Gereja
  3374. Drążnicy — hussarze z długiemi kopjami, których miał Sobieski pod Wiedniem wedle Kochowskiego 36 chorągwi.
  3375. ku ochędostwu
  3376. w obwodzie
  3377. Dylekta (z łac.) — miłośnica.
  3378. Aparament (z łac. średniow.) — sprzęt, urzędzenie.
  3379. Lisztwa l. listwa — cieńka deszczułka, półka.
  3380. Andżar, handżar (z tur.) — puginał.
  3381. t. j. różaniec mahometanski, liczący 33, 66 lub 99 ziarn czyli gałek, które się przesuwają w miarę wymienionych przymiotów boskich
  3382. żywności
  3383. Przysłowie objaśnia Petrycy w Polityce: »Gdzie dostatek, tam statek, t. j. gdzie dość majętności, tam łacny rząd być może, gdyż moc z dostatku płynie«.
  3384. łupiezcy całego świata i panowie czterdziestu królestw
  3385. Spluszczeć — zmoknąć.
  3386. wydelikaciły
  3387. układają, przysposabiają
  3388. miękkość
  3389. przykłady
  3390. przez zbyteczne wygody i używanie
  3391. odzyskanie
  3392. mieszkańców
  3393. Polacy urodzili (t. j. ocalili) Niemców.
  3394. kraje cesarstwa, a w następstwie
  3395. we własnej osobie
  3396. osobiście
  3397. przysługując się
  3398. Asystencja — orszak zbrojny.
  3399. w własnej osobie
  3400. roku
  3401. na korzyść
  3402. krzywdę
  3403. modły dziękczynne
  3404. wiadomości, świstki ulotne, nowiny
  3405. T. j. złoty, tak nazwany od mincerza Tynfa.
  3406. Motława, dopływ Wisły; wpada do niej w Gdańsku.
  3407. Wenerować (z łac.) — czcić.
  3408. Oliwa — klasztor i opactwo cystersów, o milę na północ od Gdańska.
  3409. Odwieczerze l. odwieczerz — czas popołudniowy.
  3410. Część karty u dołu odcięta.
  3411. poufałości
  3412. nazajutrz
  3413. Przefakcjować (z łac.) — przekabacić, przeciągnąć na swą stronę.
  3414. sprawa gardłowa
  3415. zbrodnia obrazy majestatu
  3416. bluźnierstwo
  3417. w nieobecności
  3418. z urzędników miejskich
  3419. za świeża
  3420. po stronie sprawy słusznej
  3421. upokorzył
  3422. dla wzajemnego powitania
  3423. książęta Rzeszy
  3424. Karol.
  3425. Maksymiljan Emanuel.
  3426. Ludwik.
  3427. spustoszenie
  3428. Komorno — twierdza przy ujściu rzeki Wagu do Dunaju.
  3429. Pasek, posłyszawszy od uczestnika tej wyprawy coś o Nowych Zamkach (Neuhäusel, Érsekújvár), zrobił z tego nowe zamki, pobudowane przez Turków; tymczasem jest to stara forteca, często wspominana w wojnach tureckich, zdobyta przez Turków jeszcze w r. 1663, a odzyskana przez ks. Karola lotaryńskiego w dwa lata później (1685 r.).
  3430. Ostrzyhom (po łacinie Strigonium, po niem. Gran) — m. na prawym brzegu Dunaju, naprzeciw ujścia rz. Gran do Dunaju. »Ku Strygoniej« o tyle nieściśle, że miasto leży na prawym brzegu, a Polacy ciągnęli lewym brzegiem Dunaju.
  3431. Parkany — m. nad Dunajem, na lewym brzegu Dunaju, naprzeciw Ostrzyhoma.
  3432. Działo się to 7 października.
  3433. Stefan Bidziński, rotmistrz, strażnik kor., kasztelan sandomierski, um 1704.
  3434. Obses l. obces (z łac. obsessus, opętany, szalony) — natarczywie, naoślep.
  3435. Jabłonowskiego.
  3436. Władysław Denhoff, podskarbi ziem pruskich; brał udział w walkach z Szwedami, Moskalami, Tatarami.
  3437. Kotły miedziane, półkoliste, obciągnięte skórą, były używane w jeździe; bębnista miał dwa takie kotły, umocowane po obu bokach siodła.
  3438. pochlebiającej fortuny z ust ludu
  3439. Salwator (z łac.) — zbawca.
  3440. Któż jest, coby lud ten z rąk moich mógł wyrwać?
  3441. doświadczenie
  3442. Dwuiersz, z Psałterza Kochanowskiego, z pamięci, a więc niezupełnie wiernie powtórzony:
    Kogo wieczór zafrasuje,
    Tego rano umiłuje. (Psalm XXX).
  3443. Mustafa.
  3444. zwycięzca, triumfator
  3445. Seraskier (z persk. ser, głowa, i asker, wojsko) — naczelny wódz (Kara Mustafa).
  3446. zaręczając
  3447. w trzy dni
  3448. do rozpoznania
  3449. wyzyskiwał
  3450. na lewy brzeg
  3451. zmienną kolej wojny
  3452. października
  3453. Zawziąć się — zacząć się.
  3454. Cesarscy
  3455. Ozionąć — tchem owiać, oczarować.
  3456. w pierwszej chwili
  3457. gwałt
  3458. Strychować — z boku razić.
  3459. bez sprzeciwu (termin sądowy; por. str. 482, przyp. 6).
  3460. układem
  3461. Alil basza.
  3462. na samem czele
  3463. ścigali, puścili się (za nieprzyjacielem)
  3464. skarby
  3465. przywrócił
  3466. w trzech dniach
  3467. pieczę
  3468. widowisko
  3469. od mściwej ręki boga
  3470. ratując się
  3471. za świeża
  3472. w najokrutniejszy sposób
  3473. rozbroił
  3474. Szołdra (z niem.) — wieprzowa łopatka wędzona; przezwisko Niemca: świnia.
  3475. z przyczyny
  3476. z natury okrutni
  3477. w zwycięstwie
  3478. umiarkowania, miary
  3479. do dobywania
  3480. stawić zaczepnie
  3481. odpornie
  3482. straż przednią
  3483. wolny dostęp
  3484. i tylekroć wyrzucali
  3485. t. j. nie noszącym zbroi
  3486. Pusza — wielka puszka, t. j. działo.
  3487. w wstępnym boju
  3488. Pierzchając walczy, pierzchając zwycięża
  3489. Kuruczi — powstańcy, stronnicy Tekelego; stronnicy cesarza zwali się labanczi.
  3490. po drodze, w ciągnieniu
  3491. w naturze miejsc, t. j. w niedostępnych miejscach
  3492. wtłoczonego
  3493. Santuk (z tur.) — skrzynka, sepet.
  3494. Burdziak (z tur.) — wór skórzany na wodę lub wino.
  3495. Lewice (po węg. — Lewa lub Lowenez) — m. nad rz. Hronem na północ od Parkanów.
  3496. Seczyn (Szecsény nad rz Ipolą) — m-ko z zamkiem na Słowaczyźnie.
  3497. załogi
  3498. Hakownica — strzelba długa, osadzona na klocu drewnianym.
  3499. Janczarka — strzelba, rusznica janczarska.
  3500. niby
  3501. potężnie
  3502. Wół oprawny, z którego zdarto skórę.
  3503. łaskę
  3504. Franciszek Lanckoroński, podkomorzy krakowski, starosta stobn., wielicki, bocheński; ożeniony z Jadwigą Morsztynówną, starościanką kowalską, wielki »konfident« Paska.
  3505. pozbawić
  3506. dzielność
  3507. krzepkość
  3508. Przysłowie Tyria maria zmienił Pasek na Tyria loca. Tyrejskie morza w znaczeniu: niebezpieczne morza (dla żeglujących) stały się przysłowiowe, odkąd Tyryjczycy, t. j. pochodzący od nich Kartagowie, stali się panami morza Śródziemnego.
  3509. naglić — nastręczyć, przeznaczyć
  3510. życzyć należy
  3511. ... nie traćcie odwagi
    I mężnem sercem znoście złej fortuny plagi.
    (Hor. Sat. II, 2, koniec).
  3512. Paragon (z grec.) — zawody, współzawodnictwo.
  3513. zaprawia
  3514. W rkpsie miejsce odcięte.
  3515. wniosek
  3516. wątpić
  3517. godło narodowe
  3518. Lanckorońskich herb Zadora (lew w polu błękitnem, z paszczęki otwartej pięć płomieni ognistych); matka bohatera, Anna z Dembińskich, wniosła herb Rawicz (panna na niedźwiedziu).
  3519. Kredensować — szynkować, przelewać (krew), być wzorem, przewodniczyć.
  3520. przymioty
  3521. przeznacza
  3522. zabiega
  3523. narzędzi, czynników
  3524. składa się
  3525. w wstępnym boju
  3526. z przodu, w pierś
  3527. Greczyn — bohater grecki pod Troją, jak to wynika z następnego wiersza.
  3528. frontem — z przodu
  3529. Hellespont — cieśnina, dzieląca Azję od Europy, dziś Dardanele.
  3530. W rkpsie na boku dopisano: »Lwia głowa, z gęby płomień«.
  3531. Przyrodni bracia Franciszka byli duchownymi: Zygmunt, kanonik kat. krak., Wespazjan, biskup kamieniecki.
  3532. Por. str. 353, przyp. 8.
  3533. Marsowe pole.
  3534. głośne obwieszczenie, krzyk
  3535. ogłasza
  3536. kamień probierczy
  3537. Rawicz — panna na niedźwiedziu.
  3538. Parentelat (z łac.) — pan z panów, familijant.
  3539. Na początku (świata) lwów rodzaj zażarty i okrutne wieki broniły się odwagą. (De rerum natura V, 860).
  3540. klejnoty
  3541. wpływów
  3542. pomiędzy znakami zodjaku
  3543. towarzystwa
  3544. Herb żony Fr. Lanckorońskiego, Jadwigi Morsztynówny, Leliwa: księżyc niepełny do góry rogami, między któremi gwiazda o 6 rogach.
  3545. pomoc
  3546. mniejsze światło
  3547. wzrost
  3548. Astrofil (z grec.) — miłośnik gwiazd.
  3549. Rząd.
  3550. przeciwnym promieniem
  3551. Mowa o kwadrancie horoskopowym, na podstawie którego układano pragnostyk czyli przepowiednię.
  3552. świat podsłoneczny
  3553. Fakcya (z łac.) — intryga.
  3554. gwiazdy tj. astrologja
  3555. ogólnie
  3556. szczególnie
  3557. układa
  3558. rządy
  3559. okazałe, słuszne
  3560. sojusz
  3561. Manjera — sposób, ułożenie; tu manjera kawalerska, rycerskość, bohaterstwo.
  3562. szykować
  3563. obustronną
  3564. Styma — estyma, cena.
  3565. następstwo
  3566. Bohater w bohaterskim odradza się synie.
    W młodych źrebcach i byczkach krew ojców nie ginie;
    Śmiali orłowie, gdy się sparzą,
    Nie gołębia życiem obdarzą.
    (Hor. Carm. IV, 4, 29).
  3567. godło
  3568. było. (W tem miejscu rkp. obcięty).
  3569. nie ród, lecz umysł
  3570. Nie pochodzenie, nie duch opiekuńczy, nie ród, jeśli wierzyć się godzi, lecz szlachetny umysł uszlachetnia męża.
  3571. I ród i umysł.
  3572. uczeń
  3573. Profes (z łac.) — nauczyciel.
  3574. los
  3575. Por. str. 113, przyp. 8.
  3576. Por. str. 386, przyp. 1.
  3577. Por. str. 386, przyp. 2.
  3578. Milon z Krotonu, dawny atleta i szermierz grecki w VI wieku przed Chr.
  3579. Anteus — syn Neptuna i Ziemi, król Libji, siłacz, pokonany przez Herkulesa.
  3580. Maksyminus, Julius Verus, sławny siłacz, okrzyknięty przez wojsko po zamordowaniu Sewera cesarzem, wkońcu zabity przez własnych żołnierzy.
  3581. Belizarjusz, syn chłopa, wódz cesarza Justynjana, pogromca Wandalów i Gotów.
  3582. Jan Karol Chodkiewicz, zwycięzca z pod Kirchholmu.
  3583. Samuel Korecki, jeden z najwaleczniejszych wojowników polskich, dostał się pod Cecorą (1620) po raz wtóry do niewoli tureckiej i, wtrącony do Jedykułu w Stambule, poniósł śmierć na rozkaz sułtana.
  3584. Będzie to zapewne C. Marius Gratidianus, którego Sulla kazał związać i okrutnie zamordować, w ten sposób, że mu, ażeby śmierć przedłużyć, naprzód wyłupiono oczy, następnie odcinano jeden członek po drugim (Orosius V, 21, Lucanus II 177 nstp.). Pasek zmieniał podania starożytne, mity, a nawet przysłowia wedle tego, jak mu było potrzeba; por. Tyria loca (str. 544) zam. Tyria maria, podanie o Perseuszu (str. 217) i anegdotę o babie Dionizjuszowej (niżej, pod r. 1685).
  3585. Simonetti — Włoch, lekarz Sobieskiego.
  3586. dobrowolnie
  3587. trwa
  3588. śmiały
  3589. Przenośnia z gry szachów: zwyciężyć lub zginąć.
  3590. pozostali przy życiu
  3591. iść w zawody
  3592. przysłowia
  3593. Spartanki.
  3594. naganę
  3595. Męstwo.
  3596. Encomia (z grec.) — pochwały.
  3597. Męstwo wojenne.
  3598. T. j. Preszów — m. w półn. Słowaczyźnie nad rz. Tarczą.
  3599. Koszyce — m. nad rz. Hernadem na południe od Preszowa.
  3600. Krzysztof Modrzewski, wojski halicki, zginął pod Preszewem.
  3601. Chrapka — zachcianka, chętka zawładnięcia, posiadania.
  3602. Majak (z ros.) — słup do latarni morskiej, sygnał, znak.
  3603. cele
  3604. po wojnie posiłki
  3605. ociągając się
  3606. i w skutku tego
  3607. nastąpić
  3608. pomyślnie
  3609. prorockim duchem
  3610. z takim pośpiechem
  3611. i z ochotą
  3612. pożądanej obecności
  3613. stawić przeciw
  3614. okoliczności
  3615. Kazimierz Sapieha, wojew. wileń., um 1720.
  3616. Jan Ogiński, wojew. i starosta mścisławski (1674), następnie wojew. połocki, um. 25 lutego 1684 w Krakowie.
  3617. sprzętem wojennym
  3618. w kraju nieprzyjacielskim
  3619. niedbalstwo, opieszałość
  3620. oskarżając
  3621. Spiskie starostwo, obejmujące 13 miast. Ziemia spiska na połudn. wschód od Tatr należała pierwotnie do Polski; za Krzywoustego dostała się tytułem posagu za Judytą, córką Bolesława Krzywoustego, Węgrom, następnie w r. 1412, jako zastaw za pożyczoną sumę, wróciła do Polski i należała do niej do r. 1772.
  3622. w Lubowli, na Spiszu
  3623. opuścić
  3624. bezpośrednio, od siebie, t. j. mianował
  3625. śmiało
  3626. Kilja — m. nad północnem ramieniem ujścia Dunaju do morza.
  3627. spustoszenie
  3628. Dymidecki, pułkownik królewski, zabity później pod Kamieńcem przez Turków, którzy głowę jego z triumfem nosili.
  3629. Dukas, hospodar, został oddany pod straż Wilczyńskiemu, porucznikowi, w Suczawie.
  3630. przeciwnie
  3631. prowadzenie
  3632. na publicznym miejscu
  3633. napaść, niechęć ludu
  3634. z tronu
  3635. zasilali
  3636. Tuman puścić — chcieć w kogo co wmówić, zamydlić oczy.
  3637. w tym celu
  3638. w nadziei
  3639. odpisy
  3640. obrońcy
  3641. ich wyznania
  3642. modły dziękczynne
  3643. o przeciwnym obrocie rzeczy
  3644. Przysłowie. Pasek miał w tym roku aż ośm procesów na karku. (Por. Jan Chryz. Pasek w oświetleniu archiw., str. 37).
  3645. z cesarskiemi
  3646. wytrwać
  3647. nie tak
  3648. sprzymierzeni książęta
  3649. rozerwanie sił nieprzyjacielskich
  3650. wielką część
  3651. z konieczności
  3652. baczyć, pilnować
  3653. osobiście
  3654. wzdłuż i wszerz
  3655. państwo najbardziej kwitnie
  3656. Nazwy Tatarów, koczujących na stepach między Wołgą a Dunajem: Orda nogajska — od Wołgi po Krym, białogrodzka — od Krymu po Dniestr, nad którym leżało m. Białogród (dziś Akerman), budziacka — od Dniestru po Dunaj w południowej Besarabji, zwanej Budziakiem (z tur. budżak — węgieł, kąt).
  3657. tyle utarczek
  3658. najpotężniejsze natarcia
  3659. Por. str. 381, przyp. 2.
  3660. górnych i dolnych Węgier
  3661. Zapewne Morlacy, szczep słowiański, mieszkający na wybrzeżu morza Adrjatyckiego w dzisiejszej Dalmacji.
  3662. królestwo morejskie (Peloponez)
  3663. w bliskiem sąsiedztwie
  3664. gładko
  3665. a osobliwie
  3666. powstać, napaść
  3667. osobiście
  3668. Podać na obrót — zwrot myśliwski: nagnać, w bok zapędzić.
  3669. Rkps w tem miejscu obcięty.
  3670. rozpieszczeni owym długim pokojem, zniewieścieli i odwykli od wojny
  3671. rozum polityczny państwa otomańskiego
  3672. niewojennych
  3673. do uprawy roli
  3674. z przyczyny
  3675. w ciągłej wojnie; słowem
  3676. cząstkę
  3677. Cyment (z łac.) — cynamon.
  3678. przyprawami
  3679. cząstkę
  3680. kwaśne winogrona
  3681. t. j. jarego zboża
  3682. Dubas — szkuta, statek, który bierze na siebie 8–14 ludzi i do 20 łasztów (łaszt — waga okrętowa polska = 1865.60 klg.).
  3683. w maju
  3684. drugie tyle
  3685. W tymże roku.
  3686. deputatem (sędzią) na trybunał kor.
  3687. z przyczyny
  3688. przypuszczając
  3689. następca
  3690. Józef Władysław Myszkowski, ożeniony z Anną Mohilanką, wdową po Czarnkowskim.
  3691. Jest to, jak słusznie zauważył prof. Brückner (Kwart. Hist. XII, 1898, 866), owa baba, co to w obawie przed nowym, gorszym panem, modliła się o zdrowie dla starego tyrana (Valer. Max. V. Ext. 2). Pobałamucił jednak Pasek, wkładając prośbę Fedrowych żab w usta baby.
  3692. do września
  3693. wyglądania, wyczekiwania
  3694. sierpnia
  3695. niebezpiecznie
  3696. dość
  3697. wyzdrowienie
  3698. z Nowego Miasta Korczyna
  3699. sierpnia
  3700. siódmego września
  3701. w habicie braci mniejszych św. Franciszka (t. j. bernardyńskim)
  3702. rozpoznał
  3703. ze zdumieniem
  3704. sądził
  3705. całkowicie
  3706. osłabienie umysłu
  3707. N. M. P. Narodzenia, 7 września.
  3708. Garmatka — polewka dość gęsta z wody i tartego chleba, piwa i żółtka.
  3709. Sadz — zagrodzone miejsce, gdzie złowione ryby chowają.
  3710. Kancerz (z niem.) — rodzaj siatki do chwytania ryb.
  3711. Z powodu uszkodzenia karty kilka słów brak.
  3712. zdrów na duszy i ciele
  3713. powątpiewał
  3714. nad Wisłę
  3715. rzeźwość
  3716. zamierzam
  3717. potrzebne rzeczy
  3718. odbili, odpłynęli
  3719. żywność, strawę (mąkę, kaszę, groch itp.)
  3720. z Olszówki do Nowego Miasta Korczyna, gdzie Pasek miał śpichlerz nad Wisłą
  3721. tratwy
  3722. w Nowem Mieście Korczynie
  3723. Rotman — starszy flisak, przewodnik, który w czółnie wyprzedza i bada głębokość wody.
  3724. Leniwka zowie się jedno ramię Wisły w Gdańsku.
  3725. września
  3726. Łęka — w. nad Wisłą w pobliżu Nowgo Miasta Korczyna.
  3727. września
  3728. nagle, obcesowo
  3729. błagając
  3730. w utrapieniach
  3731. Tegoż roku.
  3732. na Kazimierzu pod Krakowem.
  3733. licznem zgromadzeniu
  3734. do ślubu
  3735. krytykę, naganę
  3736. ponęty
  3737. dozwolone
  3738. 3738,0 3738,1 Oba cytaty stanowią jedną całość... »odrzuciłeś słowo Pańskie i odrzucił cię Pan, abyś nie był królem nad Izraelem« (1 Król. 15, 26).
  3739. Potrociny — odpadki, rzeczy nic nie warte, marności.
  3740. Człowiek przezorny i mądry nawet najmniejsze spostrzega dołki, niebaczny nawet w widoczną wpada Charybdę.
  3741. związek, styczność
  3742. zabaw
  3743. służyć Bogu jest to królować
  3744. danych
  3745. prawowita
  3746. dziedziczka
  3747. nastąpić
  3748. wyrzeka się
  3749. wczesne składa śluby
  3750. Rodowitość — ród, rodzina
  3751. przeznaczoną
  3752. ofiarę
  3753. przelewają
  3754. nauki
  3755. nie odmówiła
  3756. stycznia
  3757. w lutym
  3758. niesłychana
  3759. sierpnia
  3760. września
  3761. Tegoż roku.
  3762. Madziarów (dziś Magierów) — w. pod Stobnicą w wojew. kieleckiem.
  3763. prawem zastawnem
  3764. Tegoż roku.
  3765. Budziak — Besarabja, równina między Dniestrem i morzem Czarnem.
  3766. Po zwycięstwie chocimskiem zajmuje Sobieski Suczawę (1673); kiedy później Turcy mieli zająć znów miasto, uwieziono przedtem zwłoki św. Iwana suczawskiego do Żołkwi, skąd je sprowadzono na nowo do Suczawy dopiero za panowania austrjackiego z polecenia cesarza Józefa II.
  3767. ze wszystkim sprzętem srebrnym
  3768. zaufanych mnichów
  3769. kończyła się
  3770. w tymże stanie
  3771. rzecz rzadka
  3772. zabezpieczone na majątku
  3773. spadkobiercy
  3774. z domu
  3775. kroki sądowe
  3776. posag
  3777. obie strony
  3778. własność
  3779. niezbicie, z wszelkiemi formalnościami
  3780. prawnie należało się
  3781. dochodzenie, spór
  3782. w następstwie
  3783. kłótnie
  3784. dla przestrogi
  3785. Wyderek l. wyderkaf — suma pożyczona na zastaw, z warunkiem odkupu.
  3786. Trochę przesady: wesele było jedno (por. str. 438), obłóczyn zaś i profesyj troje. Barbara i Marjanna (młodsza) zostały bernardynkami w klasztorze św. Józefa w Krakowie, Aleksandra koletką na Stradomiu, a czwarta, Marjanna (najstarsza) jeszcze za życia ojca wstąpiła do klasztoru św. Józefa i została przez niego wyposażona — a wszystkie cztery miały posagi, ubezpieczone w Smogorzewie.
  3787. Zmowa — zaręczyny.
  3788. niby
  3789. uwięziona. W procesie z margrabią chodziło o dalsze zatrzymanie dzierżawy Olszówki, z której Pasek, roszcząc sobie pewne należności u Myszkowskiego, ustąpić nie chciał; wyrzucony gwałtem, zostawia tam na posterunku żonę, niby to przez przeciwnika »uwięzioną«.
  3790. stycznia
  3791. mają stronę popierających. — Znamy taki artykuł w instrukcji dla posłów sejmowych z województwa krakowskiego, uchwalonej 16 grudnia 1687 w Proszowicach: »Differentiam iniuriatis w dobrach margrabskich IMć P. Jana z Gosławic Paska, komornika ziemskiego krak., aby powagą pańską JKMci i Rzpltej uspokojona była, instabunt Ich MM. panowie posłowie«.
  3792. pierwszego marca
  3793. niby to
  3794. Myszkowski.
  3795. Stefana Bidzińskiego, który miał za żonę Teresę Myszkowską.
  3796. Lelek — kozodój, nocny ptak.
  3797. Miejsce uszkodzone w rpsie.
  3798. Myśl: »Ponieważ nie otrzymałeś w trybunale kondemnaty na Myszkowskim, więc starasz się mu w inny sposób szkodzić, rujnując margrabię«.
  3799. Tem samem.
  3800. ciemięzcą szlachty i wydziercą majątków
  3801. bez czynnego udziału
  3802. Tymczasem obrady.
  3803. Józef Bogusław Słuszka, hetman pol. lit., »miał prywatną urazę« (o zajechanie dóbr) do Stanisława Kazimierza Dąbrowskiego, posła wileńskiego; zaraz więc w początkach sejmu popierał swem świadectwem nieprawność wyboru Dąbrowskiego.
  3804. rady
  3805. krzyk
  3806. względy
  3807. oznaczony termin
  3808. na ostateczną ucieczkę
  3809. uciekam się pokornie
  3810. przepraszam naprzód
  3811. Majestat.
  3812. prostakowi
  3813. i wielu troskami
  3814. nie z przerwami
  3815. ciągle
  3816. kwiat wieku z utratą
  3817. blizny
  3818. w stanie rycerskim
  3819. samowolnie
  3820. ostatki
  3821. poza zakres ustaw ordynacji (Myszkowskich)
  3822. nie wbrew prawu
  3823. dawnym zwyczajem uświęcone
  3824. na spłacenie
  3825. po ustanowieniu (1601) ordynacji
  3826. poucza
  3827. prawnemu opiekunowi
  3828. Janowi Aleksandrowi z Mirowa Myszkowskiemu.
  3829. z opieki
  3830. z potwierdzeniem
  3831. i ubezpieczeniem
  3832. Miejsce uszkodzone w rpsie.
  3833. i ruchomości przez nasłanych ludzi
  3834. jako łup
  3835. bez towarzysza niedoli
  3836. dzierżawcy nawet zastawni
  3837. gotówką
  3838. zaspokojeni
  3839. dotąd
  3840. godzić
  3841. pilnie
  3842. Macie prawo i proroków. — Król zmieszał dwa miejsca Pisma ś. i utworzył jakiś niby cytat, który mu tu był potrzebny: Habent Moysen et prophetas (Luc. 16, 29) i Nolite putare, quoniam veni solvere legem aut prophetas (Matt. 5, 17).
  3843. sądy
  3844. dołożymy starania
  3845. Marcjan Chełmski, pułkownik arkabuzjerów królewskich, oboźny koronny.
  3846. ucieczka
  3847. za wzór dobrego przyjaciela
  3848. możniejsi, t. j. Stanisław, a po jego śmierci Józef Władysław Myszkowscy
  3849. przez przewlekanie procesów
  3850. słowem
  3851. dosyć i aż nadto
  3852. procesy
  3853. przeszłość
  3854. do osoby
  3855. »Zginienie twoje z ciebie, o Izraelu!« (Ozeasz XIII, 9). Chełmski chciał powiedzieć: »Sameś sobie winien, dobijając się tak o tę arendę i gwałtem mię wypierając z Olszówki (por. str. 456). Mógłbym rzec teraz: Dobrze ci tak; alem chrześcijanin« itd.
  3856. nieprawidłowości
  3857. wypada
  3858. w należyte karby
  3859. t. j. djabłu; znane przysłowie: »Ni Bogu świeczki, ni djabłu ożoga« — na nic nie zdatny. Djabła wymieniać wobec króla — byłoby »niepolitycznie« (Por. str. 120, przyp. 1)
  3860. brzemię
  3861. na głowy poprzedników
  3862. na osobę
  3863. spada
  3864. Godziłoby się.
  3865. dopomóc uciśnionemu
  3866. zasłużył
  3867. zasługuje
  3868. Wspomniany powyżej (str. 538) Stanisław Pasek. Starania i koszt »dobrego stryja« nie były daremne. Akt z r. 1692 (Rel. castr. Crac. t. 110, p. 2257) wymienia Stanisława Paska (już uwolnionego z niewoli tatarskiej) towarzysza z pod chorągwi p. oboźnego kor., a w r. 1697, 27 czerwca podpisuje się na oznajmieniu Augusta II i na paktach konwentach obok stryja Jana także Stanisław Pasek, chorąży z pod chorągwi tegoż p. oboźnego kor. Będzie to niezawodnie ów »haniebnie poczciwy człowiek«, o którym Krzysztof Zawisza w swoich Pamiętnikach nam opowiada: »...na drugi dzień (Bożego Narodzenia 1702 r.) byłem w Cisowie u JP. Paska, człowieka haniebnie poczciwego, który jako mi rad był, niepodobna opisać. W domu swoim szlachcic to porządny bardzo, wesoły i przystojny; przez trzy dni nie znaliśmy, co dzień, co noc, piliśmy i hulali; dam miał siła, et quidem pięknych. Darował mi szkatułę kieleckiej roboty, mosiądzem nabijaną, piękną i gotowalniową tejże roboty szkatułę wielką, stół marmurowy nakładany, puzdro szlifowane i t. d. — bardzom się tam miał dobrze« (Pamiętniki Krz. Zawiszy, str. 111). Widać p. chorąży »weledykował« już tymczasem swej »szarży«, przerzucając się na »ekonomikę«, a odziedziczywszy po »dobrym stryju« wcale nieubogą substancję w roku zeszłym (1701), ma na czem i sam używać w Cisowie i obdarzać miłego gościa pamiątkami, pochodzącemi bodaj z sukcesji po panu komorniku.
  3869. przed trzema dniami
  3870. w części
  3871. tego, a nie innego
  3872. przede drzwiami
  3873. w komnacie
  3874. Ftyżan (z franc. petits gens, służba domowa, czeladź dworska) — sługa, pokojowiec.
  3875. Kropki oznaczają miejsca uszkodzone w rękopisie.
  3876. zasiłku
  3877. temu wtrętowi, który tu nie należy,
  3878. do rzeczy
  3879. Marek Matczyński, starosta grabowiecki 1674, koniuszy kor., był już od r. 1686 wojewodą bełzkim; podskarbi w. kor. (1693), um. wojew. ruskim (1697).
  3880. do rąk
  3881. natychmiast na żądanie
  3882. staraniem naszem
  3883. w kole rycerskiem, t. j. w izbie poselskiej
  3884. zastawić i pokazać
  3885. wobec stanów
  3886. bez wielkiego zawichrzenia
  3887. dobrej myśli
  3888. zaspokojony
  3889. to się działo 15 marca
  3890. zmartwiony
  3891. stanowczo przeczy
  3892. Referować (z łac.) — odwoływać się, zwalać na kogo.
  3893. kontrakt zawarł
  3894. na rzecz
  3895. na spłacenie
  3896. pouczy
  3897. Kinal — niżnik żołędny w kartach.
  3898. zgryzł się
  3899. napadać
  3900. przeciw stanowi rycerskiemu
  3901. szlachectwo
  3902. szlachetność
  3903. szlachcic
  3904. powołanie
  3905. prawdziwy szlachcic
  3906. Foryszter (z włos. forestiere) — cudzoziemiec.
  3907. rozważającego wyższość
  3908. Byłem we Włoszech: widziałem biskupów
  3909. byłem w Niemczech: widziałem książąt
  3910. byłem we Francji: widziałem żołnierzy
  3911. byłem w Polsce: widziałem szlachciców
  3912. szlachto
  3913. jako wzorowe zwierciadło (nie bez zazdrości)
  3914. dowody
  3915. świeżo
  3916. Kazimierz Łyszczyński, podsędek brzeziniański, oskarżony złośliwie przez swego dłużnika, Jana Brzoskę, cześnika bracławskiego, o ateuszowstwo, został skazany wyrokiem sądu sejmowego 5 marca 1689 r. na spalenie. Król złagodził wyrok i Ł. został tylko ścięty na rynku Starego Miasta Warszawy 30 marca t. r. »Sekty« Łyszczyńskiego oczywiście nie było; Pasek powtarza tylko, co słyszał w Warszawie — plotkę fanatyków.
  3917. niżej
  3918. Tokarewski, poseł inflancki.
  3919. Jan Pieniążek, skarbnik przemyski 1661, starosta oświęcimski 1666, woj. sieradzki.
  3920. człowieka skrzywdzonego
  3921. od możniejszych ciemiężony, oczekuje sprawiedliwości
  3922. dobrze zasłużonego
  3923. zachodzi
  3924. »psów« — dodatek, jak się zdaje, przepisywacza.
  3925. Tak go nazywa Łoś. Kopista mógł autografu przeczytać jako H, a błąd ten pociągnął za sobą inny: zamianę n na r.
  3926. Sapija lub Sapieja zawsze, raz jednak (291, 3) Sapiehy.
  3927. Przywrócono pierwotne nociva, zaczem stanowczo przemawia myśl, w następnym zdaniu zawarta.
  3928. Kopista z poprzedniego wiersza bezmyślnie powtórzył ten wyraz, tu całkiem niestosowny.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Jan Chryzostom Pasek, Jan Czubek.