Pamiętniki (Pasek)/Roku pańskiego 1658

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Chryzostom Pasek
Tytuł Pamiętniki
Rozdział Roku pańskiego 1658
Redaktor Jan Czubek
Wydawca Polska Akademja Umiejętności
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Roku pańskiego 1658

krol z jednym wojskiem pod Toruniem, drugie wojsko w Ukrainie, nasza zaś dywizya z panem Czarnieckim; pod Drahimem[1] staliśmy przez miesięcy trzy. In decursu Augusti[2] poszliśmy do Daniej na sukurs krolowi duńskiemu[3], ktory uczynił aversionem[4] wojny szwedzkiej u nas w Polszcze. Nie tak ci to on podobno uczynił ex commiseratione[5] nad nami, lubo ten narod jest ab antiquo[6] przychylny narodowi polskiemu, jako dawne świadczą pisma, ale przecię mając innatum[7] przeciwko Szwedom odium[8] i owe zawzięte in vicinitate inimicitias, nactus occasionem[9], za ktorą mogł się krzywd swoich wtenczas, kiedy krol szwedzki był zabawny wojną w Polszcze, pomścić, wpadł mu z wojskiem w państwo, bił, ścinał i zabijał. Gustaw, jako to był wojennik wielki i szczęśliwy, powrociwszy stąd, a niektore fortece w Prusiech osadziwszy, potężnie oppressit[10] Duńczykow tak, że i swoje od nich odebrał i państwo ich prawie wszystko opanował. Duńczyk tedy, koloryzując[11] rzecz swoję, że to właśnie per amorem gentis nostrae[12] uczynił, że pacta[13] złamał i wojnę przeciwko Szwedom podniosł, prosi o sukurs Polakow, prosi też i cesarza[14]. Cesarz wymowił się paktami[15], ktore miał z Szwedem, z tej racyej posłać posiłkow nie może: druga ekskuzacya, że wojska protunc[16] nie miał, pozwoliwszy krolowi polskiemu wszystkiego zaciągnąć na jego usługę. Krol tedy nasz posyła Czarnieckiego z sześciu tysięcy wojska naszego, posyła to quidem[17] z swego ramienia generała Montekukulego[18] z wojskiem cesarskim. Tam kazano iść kommonikiem[19], Wilhelm zaś, kurfistrz brandoburski, był in persona[20] krola polskiego i on to był nad temi wojskami quasi supremum caput[21]. Zostawiliśmy tedy tabory nasze w Czaplinku[22], mając nadzieję powrocić do nich najwięcej za poł roka.
Tam, kiedyśmy wychodzili, było medytacyj bardzo wiele i rożnych w ludziach wojskowych. Alterowało to niejednego, że to iść za morze, iść tam, gdzie noga polska nigdy nie postała, iść z sześciu tysięcy wojska przeciwko temu nieprzyjacielowi do jego własnego państwa, ktoregośmy potencyi w ojczyźnie naszej wszystkiemi siłami nie mogli wytrzymać. A jeszcze też nie było conclusum[23], żeby wojsko cesarskie miało z nami pojść. Ojcowie do synow pisali, żony do mężow, żeby tam nie chodzić, choćby zasług i pocztow[24] postradać; bo wszyscy nas sądzili za zgubionych. Ociec jednak moj, lubo mię miał jednego tylko, pisał do mnie i rozkazał, żebym, imię Boskie wziąwszy na pomoc, tem się najmniej nie konfundował, ale szedł śmiele tam, gdzie jest wola wodza, pod błogosławieństwem ojcowskiem i macierzyńskiem, obiecując gorąco do majestatu Boskiego suplikować i upewniając mnie, że mi i włos z głowy nie spadnie bez woli Bożej. Gdyśmy tedy poszli do Cieletnic[25] i do Międzyrzecza[26], już na granicę, uchodziło siła kompaniej[27] i czeladzi[28] nazad do Polski, osobliwie Wielkopolaczkow, z pod tych nowozaciążnych powiatowych chorągwi[29], jako to starosty osieckiego[30] pułku i wojewody podlaskiego, Opalińskiego[31]. Kozubskiego[32] chorągiew wszystka się rozjechała, sam tylko z chorążem i z jednym towarzyszem z nami poszedł. Wojewody sandomirskiego, Zamojskiego[33], chorągiew hussarska[34] została; wszystka kompania — verius dicam[35] — pouciekała, tylko przy chorągwi sześć towarzystwa a namiestnik[36] zostawszy, i poszli przecię z nami i włoczyli się tak przy wojsku; zwaliśmy ich cyganami, że to w czerwonych kilimach[37] była czeladź. Z pod inszych chorągwi po dwoch, po trzech. Tak owi tchorzowie i dobrym pachołkom byli serce zepsuli, że niejeden wodził się z myślami. Wchodząc tedy za granicę, kożdy według swojej intencyi swoje Bogu poślubił wota. Zaśpiewało wszystko wojsko polskim trybem O gloriosa Domina! konie zaś po wszystkich pułkach uczyniły okrutne pryskanie, prawie aż serca przyrastało i wszyscy to sądzili pro bono omine[38], jakoż i tak się stało. Poszliśmy tedy tym traktem od Międzyrzecza. Przechodziło wojsko pagorek, z ktorego widać było jeszcze granicę polską i miasta. Jaki taki, obejrzawszy się, pomyślił sobie: »Miła ojczyzno, czy cię też już więcej oglądać będę!« Obejmowała jakaś tęskność zrazu, poko blisko domu, ale skorośmy się już za Odrę przeprawili, jak ręką odjął; a dalej poszedszy, już się i o Polszcze zapomniało. Przyjęli nas tedy Prusacy dosyć honorifice[39], wysławszy komisarzow swoich jeszcze za Odrę. Pierwszy tedy prowiant dano nam pod Kiestrzynem[40], i tak dawano wszędy, pokośmy kurfistrzowskiego państwa nie przeszli; i przyznać to, że dobrym porządkiem, bo już była taka ordynacya, żeby noclegi były rozpisane przez całe jego państwo i już na noclegi zwożono prowianty. Gdyż postanowiona była w wojsku naszym maniera niemiecka, że przechodząc miasta i na każdej prezencie oficerowie z szablami dobytemi przed chorągwiami jechali, towarzystwo zaś pistolety, czeladź bandelety[41] do gory trzymając. Karanie zaś było za ekscesy już nie ścinać ani rozstrzelać, ale za nogi u konia uwiązawszy, włoczyć po majdanie[42], tak we wszystkim, jak kogo na ekscesie złapano, według dekretu lubo dwa lubo trzy razy naokoło. I zdało się to zrazu, że to niewielkie rzeczy; ale okrutna jest męka, bo nie tylko suknie, ale i ciało tak opada, że same tylko zostają kości.
Ruszyło się potem wojsko do Nibelu[43], stamtąd do Apenrade[44]; stamtąd znowu poszliśmy na zimowisko do Hadersleben[45], gdzie wojewoda[46] sam stanął z samym tylko pułkiem naszym krolewskim i regimentem jego draganiej[47], insze zaś pułki w Koldynku[48], w Horsens[49] i po innych wsiach i miastach; i lubo głębiej miało iść wojsko w duńskie krolestwo, ale uważał to regimentarz[50], żeby stanąć na zimę jako najbliżej z tej racyi, żeby przecię więcej jeść chleba szwedzkiego, niżeli duńskiego. Jakoż tak było, bo przez całą zimę czaty nasze do tamtych wiosek [wybiegały], mściły się na nich owych [krzywd] narodu ich. A pisaćby siła, co tam z nimi robili czatownicy, stawiając sobie przed oczy recentem od nich iniuriam[51] w ojczyźnie swojej. Prowadzono z czat wszelakich prowiantów wielką obfitość, bydeł dosyć, owiec; dostał kupić wołu dobrego za bity talar, dwa marki duńskie; miodow praśnych wielką wieziono obfitość, bo po polach lada gdzie przestrone pasieki, a wszystko pszczoły w słomianych pudełkach, nie w ulach; ryb wszelakiego rodzaju podostatkiem, chleba siła, wińsko złe, ale zaś petercymenty[52] i miody dobre: drew o male[53], ziemią rzniętą a suszoną[54] palą, z ktorej wągle będą takie, jako z drew dębowych nie mogą być foremniejsze; jeleni, zajęcy, sarn nad zamiar[55] i bardzo nie płoche, bo się go nie kożdemu godzi szczwać. Wilkow też tam niemasz i dlatego zwierz nie płochy, da się zjechać i blisko do siebie strzelić; a osobliwie takeśmy ich łowili: upatrzywszy stado jeleni w polu — bo to i nad wieś przychodziło to licho, jako bydło — to się ich objechało z tej strony od rownego pola, a potym skoczywszy na koniach i okrzyk uczyniwszy, nagnało się ich na te doły, gdzie ziemię kopią do palenia — a są te doły bardzo głębokie i szerokie — to tego nawpadało w doły te: dopiero ich — stamtąd trzeba było wywłoczyć a rżnąć. O wilkach namieniłem, że ich tam niemasz, bo prawo takie, że kiedy wilka obaczą, powinni wszyscy na głowę wychodzić z domow, tako po miastach, jako też i wsiach, i tak długo owego wilka prześladując gonią, aż go albo umorzą, albo utopią, albo złapają; to go, nie odzierając, tak ze wszystkiem na wysokiej szubienicy albo na drzewie obieszszą na grubym żelaznym łańcuchu i tak to długo wisi, poko kości staje. Nie tylko rozmnożyć, ale i przenocować mu się nie dadzą, kiedy mu się dostanie tam wniść na jeleninę z tego tu tylko przystępu, ktory jest między morzami wąski, z inszej zaś strony niema nigdzie przystępu, bo z jednę stronę Bałtyckie morze, z drugą stronę a septemtrione[56] ocean oblewa to krolestwo. Z tamtych wszystkich stron wilk nie ma przystępu, chyba żeby sobie we Gdańsku u pana prezydenta najął szmagę[57] do przewozu, zapłaciwszy od niej dobrze. Z tej racyi zwierza wszelakiego wielka tam jest obfitość; kuropatw zaś niemasz z tej racyej, że to jest głupie: przelęknąwszy się lada czego, to padnie i na morzu i utonie.
Lud też tam nadobny; białogłowy gładkie i zbyt białe, stroją się pięknie, ale w drewnianych trzewikach chodzą wieskie i miesckie. Gdy po bruku w mieście idą, to taki uczynią kołat, co nie słychać, kiedy człowiek do człowieka mowi: wyższego zaś stanu damy to takich zażywają trzewikow, jako i Polki. W afektach zaś nie tak są powściągliwe, jako Polki, bo lubo zrazu jakąś niezwyczajną pokazują wstydliwość, ale zaś za jednym posiedzeniem i przymowieniem kilku słow zbytecznie i zapamiętale zakochają [się] i pokryć tego ani umieją: ojca i matki, posagu bogatego gotowiusieńka odstąpić i jechać za tym, w kim się zakocha, choćby na kraj świata. Łożka do sipienia(s) mają w ścianach zasuwane tak, jako szafa, a pościeli tam okrutnie siła ścielą. Nago sypiają tak, jako matka urodziła, i nie mają tego za żadną sromotę, rozbierając się i ubierając jedno przy drugiem, a nawet nie strzegą się i gościa, ale przy świecy zdejmują wszystek ornament[58], a naostatku i koszulę zdejmą i powieszą to wszystko na kołeczkach i dopiero tak nago, drzwi pozamykawszy, świecę zagasiwszy, to dopiero w owę szafę włażą spać. Kiedyśmy im mowili, że to tak szpetnie, u nas tego i żona przy mężu nie uczyni, powiedały, że »tu u nas niemasz żadnej sromoty i nie rzecz jest wstydzić się za swoje własne członki, ktore P. Bog stworzył«. Na to zaś nagie sypianie powiedają, że »ma dosyć za swe koszula i inszy ubior, co mi służy przez dzień i okrywa mię; powinna też przynajmniej w nocy mieć swoję ochronę, a do tego co mi po tym robaki, pchły brać z sobą na nocleg do łóżka i dać się im kąsać, mając od nich w smacznym spaniu przeszkodę«! Rożne niecnoty wyrabiali im nasi chłopcy, ale przecię nie przełamano zwyczaju. Wiwenda[59] ich ucieszna bardzo, bo rzadko co ciepłego jedzą, ale na cały tydzień rożne potrawy w kupie uwarzywszy, tak na zimno tego po kęsu zażywają, a często, nawet kiedy młocą — bo tak tam białogłowa młoci cepami, jako i chłop — ledwie nie za kożdem snopa omłoceniem to posiędą na słomie i wziąwszy chleba i masła, które zawsze z jaszczem stoi, to smarują i jedzą, to znowu wstaną i robią; i tak to często czynią, a po kąsku. Wołu, wieprza albo barana kiedy zabiją, to najmniejszej krople krwie nie zepsują, ale ją wytoczą w naczynie; namięszawszy w to krup jęczmiennych albo tatarczanych, to tem kiszki owego bydlęcia nadzieją i razem w kotle uwarzą i osnują to wieńcem na wielkiej misie koło głowy owegoż bydlęcia te kiszki, i tak to na stole stawiają przy każdym obiedzie i jedzą za wielki specyał. Etiam[60] i w domach szlacheckich tak czynią; i mnie częstowano tym do uprzykrzania, ażem powiedział, że się Polakom tego jeść nie godzi, boby nam psi nieprzyjaciołmi byli, gdyż to ich potrawa. Piecow w domach nie mają, chyba wielcy panowie, bo od nich wielki podatek na krola idzie; powiedali, że sto bitych talerow od jednego na rok. Ale kominy mają szerokie, przy ktorych krzesełek stoi tak wiele, ile w domu osob; to się tak ogrzewają, posiadszy. Albo też dla lepszego izby zagrzania w śrzodku izby jest rowek, jako korytko; to go wąglami napełniwszy, rozedmą z jednego końca i tak się to żarzy i ciepło czyni. Kościoły tam bardzo piękne, ktore przedtym bywały katolickie, nabożeństwo też piękniejsze, niżeli u naszych polskich kalwinistow, bo są ołtarze, obrazy po kościołach. Bywaliśmy na kazaniach, gdyż umyślnie dla nas gotowali się po łacinie i zapraszali na swoje predykty[61] — bo to tam tak zowią kazanie — i tak kazali circumspecte[62], żeby najmniejszego słowa nie wymowić contra fidem[63], rzekłby kto, że to rzymski ksiądz każe; i tym gloriabantur[64], mowiąc to, że »my w to wierzemy, co i wy, daremnie nas nazywacie odszczepieńcami«. Ale po staremu ksiądz Piekarski[65] łajał o to, cośmy tam bywali; drugi bardziej dlatego bywał, żeby widzieć piękne panny i ich obyczaje. Jest takie ich nabożeństwo, co Niemcy oczy zasłaniają kapeluszami, a białogłowy tymi swemi kweffami[66] i schyliwszy się, włożą głowy pod ławki, to im w ten czas nasi chłopcy najbardziej książki kradli, chustki etc. Postrzegł raz minister[67] i okrutnie się śmiał tak, że kazania przed śmiechem nie mogł skończyć. I my także, cośmy na to patrzali, musieliśmy się śmiać. Stupebant[68] luterani, że się śmiejemy i kaznodzieja się z nami śmieje. Przytoczył potym przykład o owym żołnierzu, ktory prosił eremity, żeby się za niego modlił; klęknął eremita na modlitwę, a on mu tymczasem porwał baranka, co za nim tłomoczek nosił, i uciekł. Przy dokończeniu tego przykładu exclamavit: O devtionem supra devotiones! alter orat, alter furatur[69]. Od tego czasu, kiedy już miały pokryć głowy, to pochowały wprzod książki i chustki, a po staremu i to nie było bez śmiechu, jedna na drugą spojrzawszy. Kiedym z niemi dyszkurował, na jaką pamiątkę głowy kryją i oczy zasłaniają, ponieważ tak nie czynił Pan Chrystus ani apostołowie, żaden nie umiał odpowiedzieć; jeden tylko tak powiedział, że na tę pamiątkę, że Żydzi zasłaniali Panu Chrystusowi [oczy] i kazali mu prorokować. Ja im na to odpowiedział: »Chcecie-li w tym należycie wyrazić recordationem passionis Domini[70], to was przy tym zasłonieniu trzeba w kark pięścią bić, bo tam tak czyniono«; aleć na to zgody nie było. Prędko o tym nabożeństwie wiedział kurfistrz brandoburski i, kiedy u niego był starosta kaniowski[71], rzecze: »Dla Boga, przestrzeż WP.J[m]ść pana wojewodę ode mnie, żeby zakazał panom Polakom w kościele bywać, bo się ich pewnie siła ponawraca na wiarę luterańską, gdyż, jako słyszę, tak się gorąco modlą, aż chustki pannom duńskim ta gorącość pożera«. Wojewoda się srodze śmiał z tej przestrogi.
Ten Wilhelm książę bardzo się nam grzecznie stawiał, we wszystkich okazyach akkomodował się, częstował, po polsku chodził. Kiedy wojsko przechodziło, jako zwyczajnie ten tego, ten też tego pomija, to on wyszedł przed namiot, lubo też przed stancyą, jeżeli w mieście stał, to trzymał tak długo czapkę, poko wszystkie nie poprzechodziły chorągwie. Pono też to spodziewał się, że go zawołają na państwo post fata[72] Kazimierza. Jakoż ledwieby było do tego nie przyszło, gdyby był nie podrwił poseł[73] podczas elekcyej; ktoremu gdy rzekł senator jeden: »Niech książę JMść porzuci Lutra, a będzie u nas krolem«, exarsit[74] na te słowa, deklarując, żeby tego nie uczynił i dla cesarstwa, a co mu książę miał bardzo za złe i konfundował go, że tak absolute[75] powiedział, nie spytawszy go się o to.
Tam będąc w Daniej, znosił się z nim wojewoda często, gdyż on był in persona[76] krola polskiego i miał komendę jako nad naszym, tak i nad cesarskiem wojskiem, ktorego było 14 tysięcy z generałem Montekukulem, a z nim było Prusakow 12 tysięcy, ale lepszego ludu, niżeli cesarscy, i woleliśmy zawsze z niemi na imprezę[77], niżeli z cesarskiemi, i niedobrze było blisko z nimi obozem stawać, bo nam zaraz do naszego obozu nasłali szwaczek. I to dziwna, że w kraju tak obfitym, gdzie u nas wszystkiego było pełno, a oni byle tydzień na miejscu postali, to zaraz do nas po kweście przysłali żony. Przyszła kobieta nadobna, młoda, a chuda, jakby z najcięższego oblężenia, to oracya taka wszystka, przyszedszy do szałasu: »Mospan Polak, daj troszki kleb, będziem tobie koszul uszyć«. To spojrzawszy na owę nędzną, to się musiało dać jałmużnę; komu też potrzeba było koszule szyć, to szyła i tydzień i dwie niedzieli. Jakoż nietrudno było o płotno, bo ich[78] wozili z czaty podostatkiem, a uszyć nie miał kto, bośmy w wojsku mieli tylko jednę kobietę, trębaczkę; z tej recyej tedy była z nich wygoda. Jak się zaś ich mężowie nie mogli doczekać, bo przyszli szukać ich od szałasu do szałasu; skoro znalazł, to ją wziął ze sobą, podziękowawszy, że ją przeżywiono. Jeżeli też jeszcze była potrzebna, że koszule nie doszyła, to jeno było dać mężowi sucharow, to poszedł, zostawiwszy ją na dalszy czas, a sam do niej nadchodził czasami. To tak małpa niejedna tak się poprawiła[79] za dwie niedzieli, że jej zaś mężowie nie popoznawali.
Aż tam już radzą, jako się podszańcować[80], jako mury rąbać, a czym rąbać, nie wspomnieli. A siekiery kędy? Dopiero zaraz kazał strażnik[81] Wołoszy[82] z pod chorągwie, żeby się rozjechali po wsiach o mil dwie albo trzy o przyczynie[83] siekier. Jeszcze nie świtało, a już pięćset siekier na kupie nakładziono. Skoro tedy zegary poczęły bić i z północka kazano trąbić pobudkę, sam[84] wstał, mało co śpiąc, owe siekiery kazał podzielić między chorągwie i piechotę. W godzinę po pobudce kazał otrąbić, żeby byli gotowi do szturmu za godzinę i żeby snopy każdy niosł przed sobą na piersiach, dla postrzału od ręcznej strzelby, ażeby wszyscy wraz skoczywszy pod mury i jako najlepiej przycisnąwszy się do muru, żeby z gory nie rażono, a drugim odstrzeliwać. Skoro tedy świtać poczęło, podemknęło się wojsko bliżej pod miasto, ja też dopiero do księdza. Rzecze mi potym [wojewoda]: »Pan porucznik Charlewski prosi się z ochoty do przewodzenia czeladzi. Niechże tam już oni idą, a Wść zostań«. Odpowiem: »Już to wszyscy słyszeli, żeś mię WPan prosił i rozumiałby kto o mnie, że ja się lękam: pojdę«. Jakeśmy z koni zsiedli, aż też zsiada Kossowski Paweł i Łącki. Było nas tedy przy czeladzi z pod naszej chorągwie pięć; ale po staremu komenda przy m[n]ie była, bo mi już była oddana, poko owi starsi żołnierze nie namyślili się na ochotę. Oddawszy się tedy Boskiej i Jego Najświętszej Matki protekcyej, kożdy swoje zosobna Jego ś. Majestatowi poszlubiwszy wota, z kompanią się też już tak właśnie, jako na śmierć, pożegnawszy, stanęliśmy już osobno od konnych. Ksiądz Piekarski, jezuita, uczynił do nas egzortę w ten sens: Lubo wdzięczna jest Bogu ofiara każda, z serca szczerego dana, osobliwie kto krew swoję za dostojeństwo Jego świętego na plac niesie Majestatu, najmilsze ze wszystkich victima[85]. Za coż pobłogosławił Abrahamowi, że wszystek świat jego odziedziczyło plemię? — Tylko za to, że za jedno Boskie rozkazanie z ochotą krew ukochanego konsekrował[86] Izaaka. Woła na nas krzywda Boska, od tego narodu poniesiona; wołają świątnice Pańskie, od nich po całej Polszcze sprofanowane[87]; woła krew braci naszych i ojczyzna, ręką ich spustoszona; woła naostatek Najświętsza Panna, Matka Boska, ktora imienia przeczystego że ten narod jest bluźniercą, żebyśmy za te ujęli się szczerze pretensye[88], żeby w osobach naszych widział jeszcze świat nieumarłą przodkow naszych sławę i fantazyą. Niesiecie tu, odważni kawalerowie, z Izaakiem krew swoję na ofiarę Bogu; upewniam was imieniem Boskiem, że kogo Bog, jako Izaaka, samą jego kententując się intencyą, zdrowo z tej wyprowadzi okazyej, i sławą dobrą i wszelkiem swoim kompensować[89] mu to [będzie] błogosławieństwem; kogoby zaś cokolwiek potkało, za Najświętszy Majestat i Matkę Jego wylana kropla krwie, by najcięższe, wszystkie obmyje grzechy i wieczną bezwątpienia w niebie zgotuje koronę. Oddajcież się temu, ktory, dziś ubogo dla was w jasełeczkach położony, krew swoję ochotnie dla zbawienia waszego ofiaruje Bogu Ojcu. Ofiarujcież te swoje teraźniejsze actiones[90] w nadgrodę jutrzennego nabożeństwa, ktore zwyczajnie o tym czasie odprawiemy, witając nowego gościa — Boga, w ciele ludzkim na świat zesłanego. A ja w Tym mam nadzieję, ktorego Przenajświętsze wspominam imię Jezus, i w przyczynie Przenajświętszej Jego Matki, do ktorej wołam: »Vindica honorem Filii Tui[91]. Przyczyną Swoją, Matko, u Syna spraw to, żeby tę raczył pobłogosławić imprezę, żeby tę zacną kawaleryą szczęśliwie z tego upału raczył wyprowadzić i na dalszy zaszczyt[92] swego Boskiego konserwować Majestatu. Tych tedy w przed się wziętą drogę daję wam wodzow, zastępcow, opiekunow; w tych gruntowną pokładam nadzieję, że was wszystkich powracających w dobrym witać będą zdrowiu«. — Mowił potym z nami akt skuchy i wszystkie cyrkumstancye[93] te, co się zachowują z owemi, ktorzy już pod miecz idą. Przystąpiwszy się ja do niego bliżej, i mowię: »Proszę je też, moj dobrodzieju, o osobliwe błogosławieństwo«. Ścisnął mię z konia za głowę i błogosławił, a zdjąwszy z siebie relikwie, włożył na mnie: »Idźże śmiele, nie boj się«. Ksiądz Dąbrowski też, jezuita, także do inszych pułkow jeździ, prawi, więcej płacze, niżeli mowi; bo takie miał vitium[94], że choć był niezły kaznodzieja, że co począł mowić, rozpłakał się i nie skończył kazania, a narobił śmiechu.
A tymczasem powraca trębacz, do nich posłany, częstując ich parolem[95], jeżeli chcą. [A oni]: »Czyńcie z nami, co wam fantazya każe kawalerska; my też także, jakeśmy się was w Polszcze nie bali, tym bardziej i tu nie bojemy«. A potym zaraz i strzelać poczęli; lekce bo nas ważyli, widząc, że działka i jednego nie mamy, piechoty tylko jeden regiment, a Piaseczyńskiego[96] cztery szwadrony i semenow[97] trzysta, ale bardzo dobrych. Na konnych oni mowili, że to ludzie do szturmow niezwyczajni; pojdzie to w rozsypkę, jak raz ognia dadzą, bo tak sami więźniowie powiedali. Kożdy z pachołkow trzyma ow snop słomy przed sobą, towarzystwo zaś w pancerzach tylko, niektorzy też z kałkanami[98]. A wtym przyjeżdża wojewoda i mowi: »Niechże was Bog ma w swojej protekcyej i imię Jego święte. Ruszajcież się, a jak się przez fossę przeprawicie, skoczcież pod mury we wszystkim biegu, bo już wam pod murami nie mogą tak szkodzić«. Że nam tedy duchowni kazali to ofiarować in memoriam[99] jutrzni, bo to samym było świtaniem w dzień Narodzenia Pańskiego, zacząnem ja z [o]wymi, co w mojej komendzie byli: »Już pochwalmy krola tego« etc. Wolski także Paweł, co potem był starostą lityńskim, towarzysz na ten czas krolewskiej pancernej chorągwie[100], co także swojej chorągwie czeladź przywodził, kazał toż śpiewać. Tak Bog dał, że z pod tych chorągwi i jedna dusza nie zginęła, a u inszych, co nie śpiewali, powytykano dziesięcinę[101]. Skorośmy tedy do fossy przyszli, okrutnie poczęły parzyć owe snopy słomy. Już się czeladzi trzymać uprzykrzyło i poczęli je ciskać w fossę; jaki taki, obaczywszy u pierwszych, także czynił i wyrownali owę fossę, tak, że już daleko lepiej było przeprawiać się tym, co na ostatku szli, niżeli nam, cośmy szli w przodzie z pułku krolewskiego. Bo źle było z owemi snopami drapać się dogory po śniegu na wał; kto jednak swoj wyniosł, pomagał i znajdowano w nich kulę, co i do połowy nie przewierciała. Wychodząc tedy z fossy, kazałem ja swoim wołać: »Jezus, Marya!«, lubo insi wołali: »Hu, hu, hu!«, bom się spodziewał, że mi więcej pomoże Jezus, niżeli ten jakiś pan Hu. Skoczyliśmy tedy we wszystkim biegu pod mury, a tu jako grad lecą kule, a tu jaki taki stęknie, jaki taki o ziemię się uderzy. Dostało mi się tedy z moją watahą[102], że przy srogim filarze, albo raczej narożniku, było jakieś okno, w ktorym srodze gruba żelazna krata; zaraz tedy pod ową kratą kazałem mur rąbać na odmianę: ci się zmordują, a ci wezmą. Było zaś na drugim piętrze nad nami takie okno z takąż kratą. Z tamtego okna strzelano do nas, ale tylko z pistoletow, bo z drugiej strzelby nie mogł strzelić do nas i wysadzić się nijak dla owej kraty; chyba tam do dalszych mogł strzelać. Jam też kazał dogory nagotować 15 bandeletow i, jak rękę wytknie, wraz dać ognia. I tak się stało, aż zaraz i pistolet na ziemię upadł. Nie śmieli tedy już więcej rąk pokazować, ale tylko kamienie wypychali na nas przez owę kratę; ale przecię już się tego było snadniej uchronić, niżeli kule. Tymczasem jak rąbią, tak rąbią mur i nakolusieńko, jak kiedy owo pin[cz]owski [piecek gość obiega wkoło][103], nie wiedząc, gdzieby Szwedom ręce wrazić. Kiedy już końce owej kraty widać, radziśmy, bo tu już grad na nas pada; duszkożby co prędzej wniść pod dach, ale że nie było czym owej kraty wyważyć, musieli jeszcze dalej rąbać. Skoro już mogł się jeden zmieścić, aż ja każę czeladzi włazić po jednemu. Wolski, jako to chłop chciwy, żeby to wszędy być wprzod, rzecze: »Wlezę ja«. Tylko wlazł, a Szwed go tam za łeb. Krzyknie. Ja go za nogi. Tam go do siebie zapraszaj[ą]; my go też tu nazad wydzieramy: ledwieśmy chlopa nie rozerwali. Woła na nas: »Dla Boga, już mię puśćcie, bo mię rozerwiecie!« Krzyknę ja na swoich: »Dajcie w okno ognia«! Włożyli tedy kilka bandeletow w okno, dali ognia: zaraz Szwedzi Wolskiego puścili; dopieroż my po jednemu owym oknem laźli. Już nas tam było z połtorasta. Interiem[104] idzie kilka rot muszkieterow[105], co to znać, co stamtąd uciekli, powiedzieli[106]. Już prawie wchodzą do sklepu, aż tu [nasi] dadzą ognia w kupę; padło ich sześć, drudzy w nogi w dziedziniec. Wychodziemy tedy sobie szczęśliwie z [s]klepu i staniemy szeregiem w dziedzińcu, a tu coraz więcej ową dziurą przybywa. Obaczywszy nas [Szwedzi] w dziedzińcu, dopiero poczęli trąbić i chorągwią białą wywijać, co jest signum[107] proszenia o miłosierdzie, odmieniwszy w krotkim czasie zwyczaj narodu swego świńskiego, co powiadali, »że nie prosiemy kwateru«[108]. Z kupy tedy rozchodzić się nie dam, poko nie obaczę jeneralnej konfuzyej nieprzyjacielskiej; Wolski także swoim.
W dziedzińcu niemasz nic, bo wszyscy ludzie porozsadzani, kożdy swojej pilnował kwatery. Aż tu widać po wschodach z tych pokojow, gdzie sam był komendant, że schodzą nadoł muszkieterowie. Mowię do swoich towarzystwa: »Anoż mamy gości«. Kazaliśmy tedy stanąć czeladzi szeregiem, nie kupą, tak jakoby miesiącem, bo nie tak razi szeregiem, jako w kupie; a kazaliśmy zaraz po wydaniu pierwszego ognia zaraz(s) wziąć na szable. A tam w wojsku muzyka trąbi, w kotły [biją], hałas, grzmot, krzyk. Wychodzą tedy w dziedziniec i zaraz stawają do ordynku; my też do nich postępujemy: już, już tylko ognia dać do siebie. A tymczasem z tych pokojow, co przy bramie, poczną uciekać; bo się już był Tetwin[109], oberszterlejtnant, z draganiją włamał. Skoczemy tedy na tych, co nam w czole. Dadzą ognia; z obu stron padło kilka i tam tez wzięliśmy ich na szable. Wpadło ich kilka na wschody, skąd przyszli; drugich zaraz lewem skrzydłem przerznięto od wschodow, nuż siec. Co tam uciekają przed Tetwinem, prawie jako pod smycz nam przychodzą; jako tedy tych, tak i tamtych położyliśmy mostem. Dopiero co żywo z naszego rycerstwa w rozsypkę, w rabunek po pokojach; po tych tam kątach zamkowych biorą, ścinają, gdzie kogo zastaną, zdobycz wynoszą. A Tetwin też wchodzi z draganią, rozumiejąc, że on tam do zamku najpierwszy wszedł — trupa leży gwałt, a nas tylko z piętnaście stoi towarzystwa, bo się już od nas porozbiegali — i żegna się, mowiac: »A tych ludzi kto narznął, kiedy was tu tak mało?« Odpowiedział Wolski; »My, ale i dla was będzie; ono wyglądają z wieże«. A wtym prowadzi tłustego oficera młody wyrostek. Ja mowię: »Daj[110] sam, zetnę go«; on prosi: »Niech go pierwej rozbiorę, bo suknie na nim piękne, pokrwawią się«. Rozbiera go tedy, aż przyszedł Adamowski, krajczego koronnego towarzysz, Leszczyńskiego[111], i mowi: »Panie bracie, gruby ma kark na Wści młodą rękę, zetnę ja go«. Targujemy się tedy, kto go ma ścinać, a tymczasem wpadli tam do sklepu, w ktorym były prochy w beczkach; pobrawszy insze rzeczy, biorą też i prochy w czapki, chustki, kto w co ma. Dragan zdrajca przyszedł z lontem zapalonym, bierze też proch: jakoś iskra dopadła. O Boże wszechmogący, kiedy to huknie impet, kiedy się mury poczną trzaskać, kiedy owe marmury, alabastry latać! A była tam wieża na samym rogu zamku nad morzem, na ktorej wierzchu dachu nie było, tylko płasko cyną wszystka pokryta tak, jako w izbie posadzka; rynny dla spływania wod mosiężne, złociste, a wokoło tego balassy[112] i statuy także na rogach takież z mosiądzu, a grubo złociste; miejscem też osoby z białego marmuru, takie właśnie, jakoby żywe. Bo lubom ich tam in integro[113] zbliska nie widział, ale po rozruceniu przypatrowaliśmy się i jednę wyrzuciły były prochy całą nienaruszoną na tę stronę ku wojsku, ktora właśnie taka była, jak kobieta żywa; do ktorej na dziwy się zjeżdżali, jeden drugiemu powiedając, że tam leży żona komendantowa, wyrzucona prochami, a to leżała owa pactwa[114], rozkrzyżowawszy się, in forma[115], jako człowiek, z pięknego ciała stworzony, że rozeznać było trudno, aż prawie pomacawszy twardości kamiennej.
Na tej wieżej albo raczej salej krolowie uciechy swoje miewali, kolacye jadali, tańce i rożne odprawowali rekreacye, bo jest w ślicznym bardzo prospekcie: może z niej wszystkie prawie krolestwa swego widzieć prowincye, ale i część Szwecyej widać. Tam na tę wieżą komendant i wszyscy, co przy nim byli, uciekli i stamtąd o kwater, lubo nierychło, prosili; co mogliby byli otrzymać, ale te prochy, ktore directe[116] pod tą wieżą zapaliły się, wyniosły ich bardzo wysoko, bo wszystkie owe porozsadzawszy piętra, jak ich wziął impet, to tak,lecieli dogory, przewalając się tylko między dymem, że ich okiem pod obłokami nie mogł dojrzeć; dopiero zaś impet straciwszy, widać ich było lepiej, kiedy nazad powracali, a w morze, jako żaby, wpadali. Chcieli niebożęta przed Polakami uciec do nieba, aleć ich tam nie puszczono; zaraz ś. Piotr przywarł fortki, mowiąc: »A zdrajcy! wszak wy powiedacie, że świętych łaska na nic się nie przygodzi, instancya ich do Pana Boga nieważna i niepotrzebna. W kościołach w Krakowie chcieliście stawiać konie, strasząc jezuitow, aż wam musieli niebożęta złożyć się na okupną, jako poganom; teraz częstował was Czarniecki pokojem i zdrowiem chciał darować: pogardziliście. Pamiętacie, coście w sandomierskim zamku[117] zdradziecko prochy na Polaków podsadzili, a przecię i tam Pan Bog obronił od śmierci, kogo miał obronić; wyrzuciły prochy pana Bobolę, szlachcica tamecznego, i z koniem aż za Wisłę na drugą stronę, a przecię zdrowy został. I teraz strzelaliście gęsto, a niewieleście nabili Polakow — czemuż? Bo ich aniołowie strzegą, a was czarni, atoż macie ich usługę«. Miły Boże, jakie to sprawiedliwe sądy Twoje! Szwedzi naszym Polakom tak wyrządzili w Sandomierzu, zasadziwszy miny zdradziecko w zamku, a tu sami na się zbudowali samołowkę. Bo im to nasi nie z umysłu uczynili, ponieważ i samych tenże przypdek pożarł ze dwunastu. Nie wiedziano tedy, kto tam z naszych zginął, ale się tylko dorozumiewano, kiedy ani żywego, ani zabitego nie znaleziono. Widzieli to spectaculum[118] krolowie oba: duński i szwedzki, widziały wszystkie wojska cesarskie i brandoburskie, ale rozumieli, że to Polacy tryumf jakiś czynią in laudem dominicae Nativitatis[119]. Radziejowski[120] tedy [i] Korycki[121] powiedali krolowi szwedzkiemu, przy ktorym jeszcze na ten czas byli, że to coś inszego; niemasz tego u Polakow zwyczaju, tylko na Wielkanocne Święta.
Po owej szczęśliwej wiktoryej, zrobiwszy tę robotę prawie we trzech godzinach, zaraz tam osadził na tej fortecy wojewoda kapitana Wąsowicza z ludźmi. Poszliśmy nazad, kożdy do swego stanowiska, bo trzeba było w tak wielką uroczystość mszej świętej słuchać. Mieliśmy księdza, ale nie było aparatu. Jeno cośmy w lassy weszli, aż ks. Piekarskiemu wiozą aparat, po ktory był nocą wyprawił. Tak tedy stanęło wojsko; nagotowano do mszej na pniaku ściętego dębu i tam odprawiło się nabożeństwo, napaliwszy ogień do rozgrzewania kielicha, bo mroz był tęgi. Te Deum laudamus śpiewano, aż po lessie rozlegało. Klęknąłem księdzu Piekarskiemu służyć do mszej; ujuszony, ubieram księdza, aż Wojewoda rzecze: »Panie bracie, przynajmniej ręce umyć«. Odpowie ksiądz: »Nie wadzi to nic, nie brzydzi się Bog krwią rozlaną [dla] imienia Swego«. A potym naszych luźnych[122] spotykaliśmy, wiozących nam suplement[123] rożny. Gdzie kto swego zastał, tam siadł i jadł z owego wczorajszego głodu. Wojewoda wesoło jechał, że to prawie niezwyczajnym przykładem, bez armaty i piechot, wziął fortecę taką; to utrumque[124] mogłby był mieć od kurfistrza, blisko stojącego, ale fantazya w nim była, że nie chciał się kłaniać, ale żeby do niego samego ta regulowała się sława. Ufając w Bogu, porwał się i dokazał.






  1. Drahim — m-ko w dawnem woj. poznańskiem; drahimskie starostwo niegrodowe, zastawione w tym roku elektorowi, przepadło później dla Polski.
  2. pod koniec sierpnia
  3. Fryderyk III (1648—1670).
  4. odwrócenie (t. j. rozerwanie sił nieprzyjacielskich)
  5. z użalenia
  6. oddawna
  7. wrodzoną
  8. nienawiść
  9. jak to między sąsiadami bywa, waśnie, korzystając z nadarzonej sposobności
  10. przycisnął
  11. Koloryzować — w piękniejszem świetle, korzystniej przedstawiać.
  12. z miłości ku narodowi naszemu
  13. układ
  14. Leopold I, ces. niem. (1658—1705).
  15. Mowa o pokoju westfalskim 1648 r., który położył kres trzydziestoletniej wojnie.
  16. wtenczas
  17. niby
  18. Rajmund Montecuccoli — jenerał cesarski, książę Melfi i państwa niem. (ur. 1608, umarł 1681 r.).
  19. Kommonik, właściwie komonik (komoń po rus. i ros. koń) — sama jazda, bez taboru. Pisownia kommonik lub kommunik tłumaczy się pomieszaniem z wyrazem łac. communis, communico.
  20. w osobie
  21. niejako najwyższą głową (naczelnym wodzem)
  22. Czaplinek (Tempelburg) — m-ko w starostwie drahimskiem.
  23. postanowione
  24. Zasługi — żołd wysłużony; poczet — czeladź pocztowa, szeregowi.
  25. Będzie to zapewne Cielęcin (Zielenzig) — m-ko w Brandenburgji. Oczywiście wojsko pierwej przyszło do Międzyrzecza, należącego jeszcze do Polski, aniżeli do Cielęcina.
  26. Międzyrzecz — m. w woj. poznańskiem, w pobliżu granicy brandenb., leżące przy złączeniu rzek Odry i Raklicy (stąd Międzyrzecz).
  27. Kompanja czyli towarzystwo — szlachta, służąca pod chorągwią.
  28. Czeladź — jużto pocztowi czyli szeregowi, których towarzysz miał 2—3, już też czeladź luźna, t. j. słudzy zajmujący się końmi, wozami, kuchnią i t. p.
  29. Sejm r. 1652 powiększył liczbę wojska i te nowe chorągwie miały utrzymywać po województwach powiaty — stąd chorągwie powiatowe.
  30. Franciszka Czarnkowskiego.
  31. Piotr Opaliński (ur. 1600 um. 1661), woj. podlaski, a następnie kaliski.
  32. Mikołaj Kozubski.
  33. Jan Zamoyski.
  34. Husarze (z węg. huszár, a to wedle Brücknera z słów. chąsa, rozbój) — wyborowa jazda polska, odznaczająca się zbytkownym strojem i kosztownem uzbrojeniem ze skrzydłami u pleców; szabla u boku, koncerz pod kolanem, młot do rozbijania zbroi nieprzyjacielskiej, kopja 8½ łokci długa i pistolety stanowiły broń, husarzy.
  35. prawdę mówiąc
  36. Chorągwią dowodził zwykle zastępca rotmistrza, który zaciągał do niej ochotników, porucznik; zastępcą (chwilowym) porucznika był namiestnik, jeden z towarzyszy.
  37. Kilim (z persk.) — u Persów gruby płaszcz, gunia, i w tem znaczeniu przez Paska użyty wyraz; zwykle rodzaj kobierca.
  38. za dobrą wróżbę
  39. ze czcią, grzecznie, uprzejmie
  40. Küstrin — m. w Brandenburgji przy ujściu Warty do Odry.
  41. Bandelet (z franc.) — strzelba, rodzaj karabinka (właśc. pasek).
  42. Majdan (z tur.) — plac wolny w obozie, rynek.
  43. Nübel — w. w Szlezwiku na południe od Apenrade.
  44. Apanrade — m. w Szlezwiku nad małym Bełtem.
  45. Hadersleben — m. w Szlezwiku na północ od Apenrade.
  46. Czarniecki.
  47. Dragonja — w XVII w. konna piechota, uzbrojona w piki lub berdysze i broń palną, do bitwy stawała pieszo.
  48. Kolding — m. z zamkiem w Jutlandji nad fiordem tejże nazwy.
  49. Horsens — m. nadmorskie w zach. Jutlandji na północ od Kolding.
  50. Regimentarz — dowódca znaczniejszej siły zbrojnej, tu Czarniecki.
  51. świeżą krzywdę.
  52. Petercyment — wino Malaga; właściwa nazwa Pedro Ximenes, z czego się zrobiło Petersimenis, a w ustach polskich petercyment.
  53. O male — mało.
  54. tj. torfem
  55. Nad zamiar — nadspodziewanie (dużo).
  56. od północy
  57. Szmaga — mały statek kupiecki.
  58. Ornament (z łac.) — strój, ubiór.
  59. pożywienie
  60. nawet
  61. z niem.: Predigten.
  62. oględnie
  63. przeciw wierze
  64. szczycili się
  65. Adrjan Piekarski, jezuita, wuj Paska, kapelan obozowy, później kaznodzieja królewski, um. 1679 r.
  66. Kwef (z franc. coiffe) — chusta, zasłona, welon.
  67. Minister — duchowny protestancki, pastor.
  68. zdumiewali się
  69. zawołał: O, co za dziwne nabożeństwo: jeden się modli, drugi kradnie.
  70. pamiątkę męki Pańskiej
  71. Stefan Stanisław Czarniecki, synowiec wojewody, mąż równie, jak stryj, rycerski, brał udział we wszystkich wojnach, za panowania Jana Kazimierza, Michała i Jana III toczonych, pod Chocimiem pierwszy z dobytą szablą szedł na czele piechoty do szturmu na obóz turecki, był pod Wiedniem i pod Parkanami. W nagrodę zasług wojennych trzymał starostwa: kaniowskie, lipnickie i brańskie, w r. 1671 został pisarzem pol. kor., um. 1703 r.
  72. po śmierci
  73. Overbeck.
  74. uniósł się
  75. stanowczo
  76. w osobie
  77. Impreza — sprawa, przedsięwzięcie wyprawa, bitwa.
  78. T. j. płócien.
  79. Poprawić się — przyjść do siebie, utyć.
  80. Tu widocznie przepisywacz opuścił cały ustęp, w którym była mowa o utracie Koldyngu. Uzupełniamy rzecz z pamiętników t. z. Łosia (Kraków 1858, str. 37): »Co gdy się tu (na Alsen) tak szczęśliwie rzeczy nam wiodły, Szwedzi, z Fryderychsortu wyszedszy, wzięli pod naszymi Kolding zamek i miasto, kędy rezydencya bywała krolow duńskich; wojsko wszystko z kwater spędzili, tabor wzięli i zgoła sromotnie nasi tam spędzeni. Co gdy usłyszał p. wojewoda ruski, dniem i nocą bieżał do Hadersleben, a tam w wigilią Bożego Narodzenia stanąwszy i ledwie koni popasszy, na całą noc poszedł ku Koldingowi, od ktorego o milę cicho przenocowawszy, przede dniem na godzin dwie pod Koldingiem stanął; a tak draganiej, ktorej jego tylko był regiment jeden pod p. Tetwinem, a czeladzi z koni kazawszy, ktorzy tylko po snopie słomy mieli za tarcze, do szturmu iść kazał«.
  81. Strażnik — urzędnik wojskowy, czuwający nad strażami obozowemi i utrzymujący karność i porządek w obozie; był nim wymieniony niżej Piotr Mężyński.
  82. Wołosza — lekka jazda, składająca się głównie z ochotników wołoskich.
  83. T. j. z przyczyny siekier, o które się mieli wystarać.
  84. Czarniecki.
  85. ofiara
  86. poświęcił
  87. zbeszczeszczone
  88. obrazy
  89. nagradzać
  90. czyny
  91. Broń czci Syna Twego.
  92. Zaszczyt — tu w pierwotnem znaczeniu: obrona (szczyt — tarcza).
  93. towarzyszące okoliczności (czynności, obrządki)
  94. wadę
  95. Parol (z franc.) — słowo, t. j. słowne poręczenie zachowania przy życiu.
  96. Kazimierz Piaseczyński, starosta ostrołęcki i mławski, pułkownik; ożeniony był z Czartoryską.
  97. Semenowie (z tur.) — wyborowe wojsko, tu nazwa kozaków pod rotmistrzem Kobyłeckim.
  98. Kałkan (z tur.) — tarcza okrągła.
  99. na pamiątkę
  100. Pancerni — lżejsza jazda od husarzy; noszą kolczugę czyli kolczą zbroję, na głowie misiurkę, której siatka żelazna spada na ramiona i podpina się pod brodę; na popisach mają łuki, ale w bitwie używają (obok dzidy z chorągiewką, zwanej proporcem, i szabli) karabinów i pistoletów. Pasek służył w królewskiej chorągwi pancernej.
  101. T. j. zginął co dziesiąty. Dziesięcina — co dziesiąty snop zboża, przeznaczony (wytykany na polu) dla duchownego.
  102. Wataha (z tatars.) — czereda, banda.
  103. Sławną była w XVII w. łaźnia pinczowska, zbudowana przez któregoś z Myszkowskich (zapewne Zygmunta, marszałka w. k.) wedle wzorów włoskich, »jeden dziw polski«. jak ją nazywa nieznany autor rzadkiego dziełka »Wizerunk łaźnie pińczowskiej«, o którym obszerną wiadomość podał niepodpisany autor w Dzienniku Wileńskim 1829, t. VIII. str. 371—387. W tej to łaźni znajdował się

    . . . gmaszek mały,
    Ale bardzo okazały.
    Jest w nim stolik marmurowy,
    Piecek do suszenia głowy,
    Jest prawie nakształt wieżyczki,
    Płomień grzeje strony wszytki,
    Wkoło go można obieżeć . . .

    Pasek, jako to człowiek ciekawy, a przytem bliski sąsiad Pińczowa (od r. 1667), musiał dobrze znać i podziwiać ten dziwny »piecek« w łaźni pińczowskiej, co go to »w koło można obieżeć«, i użył go tu do porównania. Przepisywacz zaczął pisać: pin[cz]owski, ale nie rozumiejąc zwrotu, wolał go następnie całkiem opuścić; tak też postąpili wszyscy wydawcy, nie zaznaczywszy luki, przez co powstał zwrot zgoła niezrozumiały: »jak kiedy owo nie widząc« . . .

  104. tymczasem
  105. Muszkieterowie — piechota, uzbrojona w ciężką broń palną, muszkiety.
  106. Szwedzi, co uciekli z narożnika, powiedzieli muszkieterom, że Polacy przez okno wdzierają się do twierdzy.
  107. znak
  108. Kwater — pardon.
  109. Jan Tetwin, podkomorzy derpski, służył w cudzoziemskim regimencie; był zrazu heretykiem, nawrócony potem, był z sejmu 1667 r. komisarzem do rewizji fortecy Kamieńca Podolskiego.
  110. Sam — tu.
  111. Wacław Leszczyński, syn czwarty Wacława, wojewody łęczyckiego, zrazu krajczy koronny i poseł sejmowy, potem starosta kowelski i wojewoda podlaski.
  112. Balasy — poręcze naokoło balkonu, okien i t. p.
  113. w całości
  114. Pactwa — dziwoląg.
  115. co do kształtu
  116. wprost
  117. W Sandmnierzu w r. 1666 Szwedzi, zmuszeni do ustąpienia, podłożyli pod twierdzę prochy, które wybuchnąwszy, około 500 Polaków zabiły.
  118. widowisko
  119. na uroczysty obchód Bożego Narodzenia.
  120. Hieronim Radziejowski, podkanclerzy kor., starosta łomżyński, mszcząc się na własnej ojczyźnie krzywdy, jaka go od króla spotkała, wysługiwał się Szwedom przeciw Polsce. W r.1662 po zniesieniu banicji wrócił do kraju, posłował do Turcji, um. w Adrjanopolu 1666 r.
  121. Krzysztof Korycki (um. podkomorzym chełmińskim 1676), »żołnierz w wielu ekspedycyach doświadczony, i lubo po stronie szwedzkiej podczas wojny przy Szwedzie zostający, nic jednak Rzeczypospolitej nie szkodzący, ale i w wielu materyach Rzeczypospolitej pomagający, a potem w rożnych ekspedycyach ten swój error, jeśli był jaki, odwagami nadgradzający« (Jemiołowski),
  122. Luźni — luźna czeladź, zob. str. 11, przyp. 4.
  123. zasiłek
  124. jedno i drugie





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Chryzostom Pasek.