Pamiętniki (Pasek)/Rok pański 1683

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Chryzostom Pasek
Tytuł Pamiętniki
Rozdział Rok pański 1683
Redaktor Jan Czubek
Wydawca Polska Akademja Umiejętności
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rok pański 1683,

daj, Panie Boże, szczęście! — zacząnem tamże w Olszowce. Zaczął się ten rok od wesela J-oMści pana margrabie z Jej Mścią panną Bronicką[1]; daj Boże, żeby wszystek był wesoły aż do końca!
Sejm warszawski potym nastąpił, na ktorym coniunctio armorum[2] stanęła magno motu et deliberatione cum Imperio et Republica Veneta contra potentiam Ottomanicam[3]. Niechże Bog błogosławi te pobożne intencye monarchow chrześcijańskich et totius christianitatis[4]! Wi[e]deń w wielki[ej] od Turkow opressyej; wojska cesarskie już go odstąpiły nie mogąc wytrzymać, bo zaraz primo congressu[5] Niemcow nacięto, nabrano i z pola zegnano. Wiedeń atakowano, dziury w murach porobiono, szańce minami porozrywano, miny pod miejskie bramy pozaprowadzano, że już Wiedeń vix, vix spirabat[6]; właśnie, kiedy owo mocny słabego nasiędzie a za garło ściśnie, już ow nie myśli, żeby mu się wydarł, ale tylko, żeby u niego uprosił miłosierdzie. Było, prawda, w Wiedniu praesidium[7] wielkie, komendant dobry kawaler, generał Staremberk[8], armaty i prochow podostatku, prowiantow też quantum satis[9]; ale coż, kiedy to contra modernas inventiones oppugnationum[10] już niemasz i jednej pod słońcem fortece, żeby propria virtute[11] wytrzymać miała. Insza to bywało owych lat, że kamykami a oszczepami do siebie ciskali, taranami mury tłukąc, a insza teraz, kiedy to granaty i bomby kartace wypuszczą, kiedy z okrutnych kartanow jako cebry kule wylecą, kiedy uczynią deszcz ognisty i przez pancerz, i przez łosią skorę, i przez wszystkie vestimenta[12] ciało aż do kości przenikające i jak świderkiem wiercące; kiedy wyrzucą ognie, okrutnymi fetorami lud zarażające, mortyfikujące[13] i prawie pestilentiam[14] robiące; kiedy poszlą insze elementa korrumpujące[15] i wody, ad usum[16] potrzebne, trujące; kiedy na ostatek rozumiesz, że secure[17] stoisz na ziemi, od Boga i natury mocno ugruntowany, a nie wiesz, co się pod tobą dzieje, że w tej minucie i z miejscem, na ktorym stoisz, i z beluardami, z kamienicami, potężnie wymurowanemi jako mucha wylecisz z dymem pod obłoki. Już teraz forteca na to tylko potrzebna, żeby furman nie wyjechał przede dniem z miasta, w gospodzie nie zapłaciwszy siana, albo żeby wilk pana burmistrza nie porwał śpiącego; ale żeby miała ktora wytrzymać oppugnationem[18] inwencyi teraźniejszych, nie masz jej.
Tak i wiedeńska forteca. Ktoby, spojrzawszy na piękność i fortyfikacyą jej, nie pomyślił, że huic operi[19] chyba Boska, nie ludzka, dokuczyć może ręka; patrzcież, przez krotkie, we dwoch miesiącach oblężenie jaką poniosła deformitatem[20], kiedy non oppressa[21], ale pressa[22] i już extremis laborans[23], już w swoich labefactata[24] siłach, już od pana i narodu swego omni destituta succursu[25], bo tak byli Niemcy zhukani[26] i serce stracili, żeby się i samym Tatarom założyć nie umieli, nietylkoby Turkom; rąbano w kożdym potkaniu jako drwa w lessie Niemcow nieborakow — Wiednia tedy, jako mowię, już nic nie trzyma, tylko jedna nadzieja sukursow wojska polskiego, o ktorym przecię miewał wiadomość Staremberk przez skrytych szpiegow, od cesarza posłanych. Już tedy niebożęta owe dziury, powybijane i prochami powyrzucane, piersiami tylko swemi zasłaniali, a poddanie odwłoczyli ode dnia do dnia, już dawno postanowione, i kondycyi poddania opisanie. Wiedzielić i Turcy, że Polacy idą na pomoc, albo raczej na odsiecz; ale temu nie wierzyli, żeby sam krol in persona[27] i żeby całe wojsko, ale supponebant[28], że pewna część wojska. Dlatego powoli sobie poczynali et non nimis urgebant[29] wzięcia tej fortece, mniej się obawiając tych sukursow i biorąc miarę: »Jeżeli tak wielkie wojska niemieckie pierwszego zaraz impetu wytrzymać nam nie mogły i teraz w oczy zajrzeć nie śmieją, choć im o stolicę państwa ich chodzi, choć przy swoich śmieciach, pewnie i ta mała garść (s) polskiego wojska nie [z]wojuje nas«. Już tam był u cesarza kawaler Lubomierski[30] i z tymi Polakami, ktorych za cesarskie piniądze zaciągano, i dobrze tam stawali, lubo też tak było i motłoszku nazaciągano: leda pokojowy, to pan rotmister[31], pan porucznik; leda pacholec, przyszedł piechotą na zaciąg, kupiono mu konia: to pan towarzysz. A po staremu Niemcy dawali im dobre słowa, ale się to działo dobrym wodzem. Kiedy tedy krol wybierał się na tę kampanią, była ochota we wszystkich ludziach taka, że duszkożby było[32] i ptakiem jako najprędzej przelecieć. A znak to już był przyszłej fortuny; nawet sam krol z taką jechał fantazyą, właśnie jak po pewne i nieomylne zwycięstwo, bo zaraz i historykow, aretalogow[33], żeby jego i narodu polskiego dzieła pisali i głosili, zaciągnął z sobą. I Kochowskiego[34] nie inszą intencyą na tę inwitował wojnę, tylko żeby przypatrzył się i umiał condigne[35] opisać zwycięstwo. Nawet w ten dzień[36], kiedy już miał z Krakowa wsiadać na koń, słyszałem z ust jego te słowa: »Boga proszę, żebym ich tam tylko zastał: nie trudno będzie w Polszcze o tureckie konie«. Tak mi to dziwno było, usłyszawszy potym o wiktoryi, jak to on prophetico spiritu[37] mowił, co się wkrotce stało. Niektorzy na ten czas murmurabant[38] przeciwko tym słowom, mowiąc: »Dla Boga, żeby go nie skarał P. Bog, jeżeli to z hardości mowi, bo to przecię cum potenti et victrici populo res est«[39]. Ale znać, że to mowił z ufności w Bogu wielkiej, kiedy się tak stało.
Oczekiwał krol na wojsko litewskie długo, a tu lecą od cesarza poseł za posłem, prosząc dla Boga, żeby pośpieszyć, bo Wiedeń ginie. Już tedy, Litwy nie mogąc się doczekać, poszedł krol, vota[40] solenne Bogu uczyniwszy, attendentiam[41] krajow ruskich Potockiemu[42], kasztelanowi krakowskiemu, zleciwszy, krolową zaś w Krak[owie] osadziwszy. Jak krol wszedł za granicę, prowianty na wojsko wielkie dawano i wygody czyniono. Szedł jednak krol z wojskiem magnis itineribus[43], obawiając się, żeby Wiedniowi nie było post bellum auxilium[44], ktoremu też już na ten czas Turcy, jak się dowiedzieli o następującym blisko polskim wojsku, mocno poczęli dogrzewać. Bo dowiedziawszy się cesarz turecki[45] o koniunkcyej[46], obawiając się przecie tej, ktora go nie minęła, konfuzyej[47], posłał emiry[48] do wezyra[49] pod Wiedeń i zaraz mu posłał postronek, i zaraz upewniając go, że »cię ten postronek nie minie na szyję, jeżeli w tych dniach Wiednia nie weźmiesz; bo tobie się zachciało tej wojny, tobie też za to odpowiedać, jeżeli malo eventu[50] pojdzie«. To zdrajca janczarow[51] przekupował, poił, żeby odważnie stawali; niewolnikow przodem przed janczarami gnał do szturmow, sam, jako wściekły latał, ten postronek włożywszy sobie na szyję, animował, prosił przez wielkiego proroka Mahometa, aby pamiętali na sławę niezwyciężonego narodu swego, aby respektowali na jego zgubę, ktorej nie minie przez ten powroz, ktory na szyi nosi, jeżeli Wiednia nie dostanie. To to pogaństwo oszlep na ogień lazło a jako snopy padało. Kiedy już krol z wojskiem szedł od Tulna[52], w ten czas oni najpotężniejsze szturmy czynili. Nawet choć już stanęło wojsko, już się pułki nasze i regimenty niemieckie zwierały, przecię on janczarom szturmu poprzestać nie kazał, a konne wojsko sipahierow[53], Tatarow i Węgrow Tekielego[54] na nas obrocił. Uderzyli się Tatarowie raz i drugi o naszych, potym stanęli sobie osobno. Posyła wezyr po hana[55] i pyta go: »Coż ty rozumiesz, jeżeli tu jest krol polski?« Han powiedział: »I rozumiem, i widzę, że jest; bo kiedy są ci drążnicy[56], to i krol musi być«. Rzecze wezyr: »Radź o mnie!« Han odpowiedział: »Radź ty sam o sobie, a ja też o sobie; wszak ja tobie dawno radził, żeby było dawno odstąpić od Wiednia, nie czekając [nawe]t Polakow«. Skoczywszy od wezyra, do swoich: »Allach, Allach!« Zaraz, jak piłką rzucił, poszli Tatarowie; Turcy też poczęli słabieć, a potym w nogi. Dopieroż ich przerzynać, siec, gonić. Z miasta też obleżeńcy, widząc, że już uciekają, wypadli na owych, co u szturmu byli, nuż ich kosić. Ległoż to tedy pogaństwo mostem; żywcem to gnano stadami do Wiednia, żeby naprawiali za pokutę te dziury, co je w murach i w wałach porobili. Armaty zostały wszystkie, oboz został ze wszystkiemi bogactwami. Złota, koni, wielbłądow, bawołow, bydeł, owiec stadami koło obozu pełno. Onych namiotow ślicznych, bogatych, onych sepetow z rożnemi specyałami ad munditiem[57], nawet piniędzy nie dostarczyli pobrać, bo tego po wszystkich namiotach zastawano dosyć. Wezyrskie namioty tak wielkie, jako jest cała Warszawa w swojej cyrkumferencyej[58], na krola naszego ubieżano ze wszystkiemi dostatkami; nawet worki talerow wielkiemi na ziemi leżały stosami; dywanami złotemi, srebrnemi, ziemia usłana; łożko z pościelą kilkadziesiąt tysięcy talerow szacowano. Pokoiki w tych namiotach tak skryte, że ledwie trzeciego dnia znaleziono utajoną jakąś wezyrską dylektę[59], a drugą, strojną bardzo, ściętą przed namiotem leżącą zastano; powiedano, że ją sam ściąn wezyr, żeby się w ręce nieprzyjacielskie nie dostała.
Stały drugie namioty i tydzień, i dwie niedzieli, bo tego i przebrać nie możono. Nasi też Polacy, co tego byli nabrali, to znowu, jak kazano iść do Węgier, powyrzucali z wozow, albo lada gdzie na przeprawie, gdy konie uwięzły w błocie, to podesłał pod konie ow namiot, ktory był wart tysiąca i drugiego, żeby prędzej woz wyciągnęły.
Powiedali nasi, jakie to tam Turcy mieli wygody w tych swoich namiotach, co to i wanny, i łaźnie ze wszystkim jako w miastach, aparamentem[60] i zaraz przy nich studnie śliczne cębrowane, mydła perfumowane, po lisztwach[61] stosami leżące, wodki pachniące w baniach; aptyczki znowu osobne z rożnymi balsamami, wodkami i innymi należytościami, śrebrne naczynia do wody, nalewki i miednice takież do umywania, noże, andżary[62], rubinami i dyamentami nasadzane, zegarki specyalne, na złotych obiciach wiszące, pacierze[63] albo szafirowe, albo, jeżeli koralowe, rubinami albo jakim drogiem kamieniem nasadzane, nawet piniądze, albo stosami w workach na ziemi leżące, albo tak goło na ziemi w namiocie na kupach posypane, nigdzie w szkatułach, chyba u tych mniej dostatnich to w sepeciku zasznurowane — bo tam nie masz zwyczaju, żeby miał jeden drugiemu ukraść, i złodzieja między Turkami nie znajdzie — victualia[64] zaś rożne specyalne od ryżow, miąs, chlebow, mąki, maseł, cukrow, oliw i inszych. Coż tedy oboz dokuczy w takim porządku? Ale to wszystko dostatek, jako mowią, czyni statek[65]. Nie dziwować się, bo [to] depopulatores totius mundi et possessores quadraginta regnorum[66].
Miła tedy i ochotna kożdemu ma być wojna na Turczyna, nie żal i skory szczerze nadstawić, kiedy wiem, że zwyciężywszy, będzie za co plasterek kupić i czym ranę zawinąć.
Koniom także u nich wielka jest wygoda, bo nie spluszczeje[67], bo też nie pod niebem, ale pod namiotem sucho i pięknie stoi; chodzą, nakrywają, dery ciepłe, prześcieradła, jedwabiami i złotem szyte. Zgoła, w co tylko tkniesz, to wszystko specyał. Słusznieć kożdemu trzeba mieć ochotę do wojny przeciwko Turczynowi; bo się tym i Bogu przysłużysz, z nieprzyjacielem Jego wojując. A już też to narod jest delikacki, nie tak pracowity, jak przedtym bywał. Te ich bogactwa i dostatki zatopiły w delicyach, już ich effeminarunt[68]. Oni tylko Tatarami a brańcami [wojują], ktorych z inszych narodow biorąc, akkomodują[69] do wojny, czyniąc z nich [j]anczarow i sipahierow. Ale sami już zdelikatnieli i ta mollities[70] prędką im też podobno przyniesie zgubę; jako mamy praeiudicata[71], że i inszym narodom per nimiam mollitiem et voluptatem[72] tak się stało, ktore przedtem rej wodziły i całemu światu straszne bywały. Dobre to już teraz na zwojowanie Turczyna początki, kiedy Bog takie na zniszczenie jego i rekuperowanie[73] tak wielu krolestw i świątnic podał sposoby.
Stanęła ta wiktorya szczęśliwa dnia 12 września; rozweseliła wszystko chrześcijaństwo, rozweseliła cesarza zdesperowanego, Bogu się tylko w opiekę oddającego; rozweseliła całą Rzeszą niemiecką, a osobliwie incolas[74] miasta wiedeńskiego, ktorych grzbiet najbliższy był tej dyscypliny; narodowi naszemu wieczystą zjednała sławę, gdyż i teraz przyznają to narody. Słyszałem to z ust jednego godnego pana, z francuskich [krajow] człowieka, ktory mowił, że Poloni sunt genitores Germaniae[75]. Bo to jest rzecz pewna, że jużby był Wiedeń trzech dni więcej nie wytrzymał; ktory gdyby był zginął, zginęłyby wszystkie ditiones Imperii et consequenter[76] i drugie chrześcijańskie państwa. Krolowi, panu naszemu, jest za co dziękować, że sam in persona[77] na tę nie chronił się wojnę, bo ta jego ochota wiela chrześcijaństwu uczyniła dobrego, osobliwie jednak te pożytki przyniesła, że kożdy z paniąt, z panow polskich sam personaliter[78] poszedł na wojnę, akkomodując[79] się krolowi, i uczyniło się owymi assystencyami[80] wojsko nierowno większe i okazalsze; drugi pożytek, że większy strach ogarnął nieprzyjaciela i skonfundował, dowiedziawszy się, że sam krol jest in persona[81], wiedząc o nim, że pan jest wojenny i szczęśliwy, i nie zapomniawszy jeszcze łaźni, ktorą im anno[82] 1673 sprawił pod Chocimem nad Dniestrem.
Wszyscy tedy katolickiej religiej ludzie byli i są kont[enci] z tej krola, pana naszego, rezolucyej, oprocz luteran[ow] i kalwinow, bo oni tę wojnę za swoję mieli i Pana Boga prosili, żeby Turcy zwyciężyli, mowiąc, że to in rem[83] ich, (mowią) ujmując się za opressyą[84] Tekielego i wszystkich dysydentow. Byłem wtenczas we Gdańsku; to Pana Boga proszono po zborach, żeby dał zwycięstwo Turkom nad cesarzem. Jak tam już z gazetow cokolwiek doczytali się, że się Tekielemu poszczęściło, że tam gdzie na podjeździe udławił kilku Niemcow, to zaraz tryumfy, zaraz gratiarum actiones[85]: »Oh, Her Got! Oh, liber Got!« Obrazy Tekielego na koniu, armatnego, przedawano; awizy[86] drukowane, ci ktorzy przedaw[ali], zaraz je i śpiewali. Idę raz, a jeden śpiewa; podpiełem trochę i pytam, co to takiego śpiewa, że go tak z pilnością słuchają? Powiedziano, że to nowiny o panu Tekielem, jako cesarza szczęśliwie zwycięża. Usłyszawszy ow, co je śpiewał, że się o to pytam, pokaże mi po niemiecku pisane: »Ja, Mospan, kupić, kupić!« Pytam: »Co za nie?« Odpowie: »Grosz« Dałem mu. A szło za mną chłopow kupa do gospody, com im miał dawać piniąd[ze]. Był jeden frant i mowię mu: »Miły bracie, będziesz mi[ał] tynfa[87], utrzyże zadek tą kartą.« Chłop z wielką ochotą spuścił spodnie, golusieńką panewkę wytarł owemi awizami i cisnął do Motławy[88]. Niemcy, Niemki poczęli mruczeć, szemrać, a jam poszedł. Katolicy zaś i ci, co z okrętow na to patrzali, okrutnie się śmiali. Kiedym to zaś powiedał katolikom mieszczanom, także dominikanom, jezuitom, to mowili: »Szczęście, że na Wści tumult nie był, bo tu oni Tekielego ledwie nie boskim wenerują[89] honorem«.
Rajono mi konie kupić na Nowych Ogrodach u kupca (tam to ku Oliwie[90] to przedmieście zowią Nowe Ogrody). Poszedłem tedy tam w niedzielę na odwieczerzu[91] w ten czas, kiedy wszystek prawie lud ze Gdańska wychodzi i wyjeżdża na spacyery. Idąc od tamtego kupca nazad już, deszcz począł padać. Więc żem w pogodę wyszedł, nie wzięli mi opończy; wstąpiłem do austeryej, chcąc przeczekać ow deszcz. Owi też spacyernicy, gdzie kto mogł, to uciekał pod dach; wpadło ich tedy kilka i do owej izby, gdzie ja siedziałem, posiedli u stołow i poczęli sobie o wojnie dyszkurować. Jam tam tego nie rozumiał, mało co, niektore tylko słowa; ale zaś powiedał ten, o ktorym piszę. A deszcz wielki leje i woda rynsztokami jako rzeki płynie. Patrząc oknem na owę wodę, rzecze jeden: »Ej, dajże Boże, żeby tam pod Wiedniem katolicka krew takimi strumieniami płynęła jak ta woda«. Rzecze drugi: »Nadzieja w Bogu«. A jeden Niemiec — osobno od nich siedział — ściśnie ramionami, wywroci oczy w niebo i obejrzy się na mnie, nic nie rzekł, tylko [głową potrząsał[92]]. Ja to widzę, ale nie wiem, na co to on czyni, i owych też słow nie rozumiem, co oni wymowili; nie pytam go też, bo człowieka nie znam i konfidencyej[93] do niego nie mam. Aż oni znowu mowią na krola te słowa: »Ale ten świnia karmna, po co on tam poszedł? Co tam po nim było? Bodajże tam obadwa z cesarzem doczekali kajdankami brzękać!« A tym czasem ow, co osobno siedział, już nie mogł wytrzymać, bo katolik. Był to Niemiec, ale nie Gdańszczanin, z ktoregoś pruskiego miasta; faktorowaniem się bawił przy kupcach. Ozwie się do nich nie po niemiecku, ale żebym ja zrozumiał, po polsku i mowi te słowa: »Rozumiałem, że siedzę z chrześcijanami, a ja siedzę z poganami; rozumiałem, że z ludźmi, ale widzę z bestyami; a godzi się to takie zbrodnie mowić? Bodaj was zabito!« A oni do szpad; on tylko trzcinkę miał. Chciał go jeden uderzyć płazem, czyli też ciąć: zastawił mu się laską; obraził go trochę. Zawoła ow na mnie: »Mospanie, przeciwko krolowi to mowią«. Ja do szable, Niemcy z izby. Trudno już było za nimi wypadać [do] Gdańsk[a]. Dopiero mi rzetelniej powiedział, co mowili. Ja mowię: »Podź ze mną do prezydenta!« — »Pojdę«. — »Zeznasz to?« — »Zeznam«. Poszliśmy; a na ten czas był prezydentem niejaki Szuman, człowiek grzeczny i rozumny. Przyszedłszy (s), nie zastaliśmy go; odjechał do majętności. Poszedł znowu ze mną ten człowiek do gospody. Przed samym wieczorem posłałem znowu do prezydenta. Przyjechał, ale się już położył, sturbowany, i wieczerzy nie jadł. Więc tedy ad cras[94]. Miał do mnie p. Baleński przyjść rano i do prezydenta pość: niemasz go drugi dzień i trzeci nie masz. A jego już ukontentowano i tak stronił ode mnie. Pytam się jednak o niego inszych faktorow, machlerzow, jako ich tam zowią. Powiedział mi Felski, faktor, że tam siedzi w komorze u Kępki. Poszedłem tam, zastałem go i mowię: »Słowo kędy?« Pocznie wykrącać, że »ich nie znam, nie wiem, jak się zowią; skarżyć nie wiedzieć na kogo«! Jam zrozumiał sprawę i mowię: »Przefakcyjowano[95] cię, niebożę; ale wiedz o tym, żeby to więcej uczyniło, gdybyś chciał popierać takiego kryminału[96]; jest to crimen laesae Maiestatis[97], a do tego wielkie przeciwko Bogu scandalum[98]«. Przyznał się, że go proszono i zapłacono, żeby milczał. Prosiłem go, żeby mi przynajmniej powiedział, jak się zowią, bobym był ich pewnie aresztował u magistratu, a potym miastu mandaty przysłał; ale i tego nie chciał uczynić, wymawiając się, że to panięta, ludzie znaczni, a ja tu służę, Gdańskiem żyję, musiałbym się tu nie zostać. I tak przepadło; tego mi tylko żal było, że in absentia[99] prezydenta do inszych ex magistratu[100] nie poszedłem i nie oświadczyłem się zaraz in recenti[101], bo jużby się był trudno miał zaprzeć słow swoich, zeznawszy, choćby mu było i najwięcej dawano.
To to takiego tej wojnie i sami chrześcijanie życzyli sukcesu, jedni dobrego, drudzy złego. A Pan Bog z tymi, ktorzy przecię byli bonarum partium[102], dał zwycięstwo szczęśliwe, dał zawziąć serce i siły dobrym chrześcijanom, a skonfundował[103] sektarzow i ich protektora.
Po owym szczęśliwym zwycięstwie, skoro się zjechali monarchowie ad mutuum amplexum[104], cesarz chrześcijański, Leopoldus z krolem polskim, Janem Trzeciem, jakie tam były pociechy, jakie gratulacye, jako principes Imperii[105] pozjeżdżawszy się, to jest, książę lotaryńskie[106], książę bawarskie[107], książę de Baden[108] i insi, jako mile krola witali, jako wdzięcznie tę przysługę przyimali, będą o tym obszernie pisać historye. Jechał potym krol oglądać Wiedeń i dezolacyą[109] jego; tam go zaprosił Staremberg i u niego jadł. Kiedy jechał przez miasto, nie było podobno tak wielkiej ciżby, broniąc szturmow, jaka była ciżba widzieć krola polskiego. Ludzie niebożęta z wielkiej radości płakali, ręce do nieba wznosili, błogosławieństwa i zapłaty od Boga wołali, krola zbawicielem swoim nazywali, aż uszy zatykał. Od żołnierzow po gospodach zapłaty za wina i za insze rzeczy brać nie chciano: insi też brali, kto grubian.
Poszły potym wojska cesarskie i polskie do Węgier szukać Turkow i niektore atakować fortece, a pominąwszy Komarę[110], fortecę cesarską, ktora jeszcze w pogańskich nie była rękach, lubo dalsze za nią pobrano fortece. I nowe zamki[111], ktore pobudowali Turcy, a przychodząc ku Strygoniej[112], zastali pod Parkany[113] wojsko tureckie, o ktorym lubo nasi wiedzieli, ale rozumieli, że to tam tego coś niewiele, nieostrożnie postąpili sobie w przedni[ej] straży[114]. Jak wsiedli Turcy, aż nie przyszło i ognia dawać; draganiej regiment zupełny strażnika koronnego Bidzieńskiego[115] wycięto w pień; inszej draganiej, co do przedniej straży poprzydawano, wycięto wiele. Sam strażnik ledwie uciekł, aż zgubił ludzi więcej niż dwa tysiące; oficyerow młodych, szlachty, tak wiela krewnych swoich pogubił. A tak się to cicho i prędko stało, że wojsko, niedaleko za pagorkiem będące, nie wiedziało o tym. Przyjdzie tedy krol z wojskiem nad owe trupy: zaraz serce naszym upadło. A w tym Turcy skoczą obses[116] na naszych. Poczęli się im trochę zrazu opierać, a potym, jak wzięli teł chorągwi wojewody ruskiego, hetmana koronnego[117], zaraz chorągiew hussarska poczęła uciekać; druga za nią, trzecia za nią — wszystko wojsko w nogi i krol, i hetmani, i wszyscy z wielką hańbą i pośmiewiskiem Niemcow. Sromotnie uciekali milę wielką, aż się o cesarskie wojsko oparli. Wojewoda pomorski, Denhoff[118] — człowiek był ciężko tłusty — zginął; Siemianowski, porucznik, zginął; kompaniej naginęło, chorągwie, kopie, kotły[119] precz porzucali. Pod krolem już się był koń począł rozpierać, aleć go z obu bokow łechtano płazami, żeć przecie wyniosł pana. I tak wiedeńskiej wiktoryej niewypowiedzianą sławę zmazalibyśmy byli wiecznie czwartkowej ucieczki infamią, gdyby był Pan Bog nie pogłaskał jej znowu sobotnią jeszcze większą, niżeli pod Wiedniem wiktoryą.
Podobnośmy to byli podnieśli serce w pychę, słysząc owe blandientis fortunae ab ore populi[120] słowa: »Salwatorze[121], zbawicielu nasz!« Podobnośmy z owym pysznym zwycięzcą pomyślili sobie: Quis est, qui de manibus meis eripere possit populum hunc?[122] Położył trupem przed oczyma naszymi kilka tysięcy dobrej kawaleryej, żebyśmy widzieli, że jako tych wałami leżących, tak i nasze w jego święte[j] zdrowie jest dyspozycyej, żebyśmy widzieli, że nie wielkość ani moc wojska, ale niebieskie biją nieprzyjaciela [moce], żebyśmy widzieli, że nie rozum, ani experientia[123] nasz[a], ale ręka Boska daje nad nieprzyjacielem i przynosi zwycięstwa. Wzięliśmy chłostę we czwartek, żałujmy za grzech i upokorzmy się Bogu w piątek, a znowuć Bog nas podniesie i da się zemścić w sobotę, z psalmistą wierząc, że kogo dziś zafrasuje, to go jutro umiłuje[124].
Pasza sylistryski[125] tedy, victo[r] triumphator[126], zwyciężywszy za wolą Boską naszych i spędziwszy z pola, pozbierał z pobojowiska owe porzucane kopie, kotły, bębny, chorągwi wiele i więźniow, posłał to do Budy seraskierowi[127], opowiedając, że zniosł wojsko polskie wszystko; posłał potym i głowę wojewody pomorskiego, Denhoffa, twierdząc za pewne, że to jest głowa krolewska, żeby ją cesarzowi zaraz odsyłano, i submitując[128] się, że in triduo[129] tak będzie i wojsku niemieckiemu, gdyż są już prawie jak w saku. Seraskier ucieszył się tą wiktoryą, ad recognoscentiam[130] owej głowy konwokował ludzi, ktorzy krola dobrze znali; rożni rożnie twierdzili. Posyła tedy seraskier wojsko, ktore przy sobie miał, w sukursie sylistryjskiemu paszy, winszując mu tego zwycięstwa, prosząc, żeby prosekwował[131] zaczętą wiktoryą, informując go, jako sobie ma dalej postąpić.
Mieli tedy most na Dunaju między Budą a Parkany; przeszło wojsko tureckie na tę stronę[132] Dunaju do paszy sylistryjskiego w piątek. Już tedy miał potęgę większą, niż przedtym, nadzieje pełen, że mu się i Niemcy już nie oprą, ponieważ mu Pan Bog tak poszczęścił. Nasz też krol, lubo skonfundowany tym nieszczęściem, po staremu sobie dobrze tuszył, mowiąc przed cesarskimi generałami, że będzie to inaczej. Pan Bog też to na nas zesłał belli vicissitudinem[133]. I tak obie stronie cieszyły się nadzieją. W sobotę rano, to jest, 9 8bris[134], poszło wojsko nasze pod nieprzyjaciela, niemiecka batalia za nimi w trop; przyszli pod Parkany i stanęli szykiem. Turcy też jako na miod wyszli w pole z swego obozu i zaraz, niewiele myśląc, najpierwej na te chorągwie skoczyli, ktore we czwartek poczęły uciekać; nuż się bić. Dopieroż insze ich hufce na insze też nasze pułki uderzyły. Paszowie przywodzą, osobliwie ten to sylistryjski jako ogień wpada na szeregi. Zaweźmie[135] się bitwa. Caesariani[136] też już blisko następują, zamięszają nas [i] Turkow, przerznęli ich na dwoje; Turcy w nogi, jedni do mostu, drudzy do fortece do Parkanow. Cesarscy też pośpieszyli tamtym skrzydłem od pola; bijże dopiero, jak swoich. Co uciekali pod fortecę, zmieścić się tam nie mogli, ale zaraz zatarassowali sobą bramy; a drudzy w Dunaj. To tak cięto, trup na trupa padał i zaraz za jednym zamachem i fortecę wzięto, z ktorej lubo zrazu poczęto ognia dawać, ale potym i dano pokoj, nie wiedząc, do kogo strzelać, bo się tak nasi pomięszali z Turkami. Owi tedy, co nie chcieli szable polskiej czekać na lądzie, a uderzyli się w Dunaj, jedni tonęli, drudzy napływawszy się, wracali się nazad do lądu, dając się na dyskrecyą. Jeden z nich z podziwieniem do Strygoniej przepłynął, że jako nie może lepiej ryba pływać; ten koń, tak dobry pływacz, znowu się naszym dostał, jak Strygonium wzięto, i w wielkiej powiedano, cenie chodził, jak to powiedają: co wilk ozionie[137] to go nie minie. Tamci zaś, co do mostu uciekali, jeszcze mizerniejszą ginęli śmiercią, bo w owym tumulcie u mostu sami się zabijali, ten tego, ten też tego uprzedzając, a tu z tyłu koszą, strzelają, po prostu zły strach. Jak się już tego nacisnęło na most, gmin wielki — owi znowu, co pospychani z mostu, kto primo instanti[138] nie utonął, kożdy się przecie trzymał mostu — uczyniła się wielka mostowi violentia[139], że się rozerwał; dopieroż panowie Otomani pływać, dopieroż się topić. Owi też, co powyżej pod Parkany tonęli, napłynęło to z wodą, że się Dunaj tak zatkał owymi ludźmi i końmi tak bardzo, aż woda na łokieć i lepiej na brzegi wystąpiła. Parkany wzięto z armatą, lubo ich z Strygoniej bardzo broniono, potężnie z armaty strychując[140] z tamtej strony, i kule przenosiły i raziły, drugie też w wodę pluskały.
Tam w Parkanach, kto we czwartek zgubił swoję chorągiew, kotły, zaraz to znalazł i wziął jako swoje, sine contradictione[141] J-oMści pana pasze sylistryjskiego. Nawet i więźniow, żywcem wziętych, tam zastano, bo kilku tylko posłał był seraskierowi przy głowie wojewody pomorskiego, a byli tak błaznowie, że niektorzy mowili, że to krolewska głowa, bo też i podobnym był wojewoda pomorski kompozycyą[142] krolowi i tak zupełnie tłusty. Legło tedy owo mnostwo ludzi. Ktorzy się mieli za zwycięzcow we czwartek, ci w sobotę zwyciężeni; ktorzy we czwartek gonili, ci w sobotę uciekali; ktorzy we czwartek cudzej głowy siągali, swojej przed szablą polską w sobotę umknąć nie mogli; ktorzy chrześcijańskiej krwie z wielkim apetytem we czwartek pragnęli, swojej się w sobotę podostatkiem nasycili. Atoż ze wszystkiem dostatkiem wzięto paszow sześciu, zabito dwoch, żywcem wzięto paszę Alepu[143] i paszę sylistryjskiego, najwyższego nad nimi regimentarza. Cesarscy uprzedzili naszych do zrabowania ich obozu, bo nasi, prima fronte[144] potykając się, już prosekwowali[145]; mszcząc się czwartkowej konfuzyej i krwie braci swoich, już się nie oglądali na rabunki. Aleć i Niemcy nie tak się obrali jak pod Wiedniem, bo to tam byli ci ludzie, co spod Wiednia uciekli, już pod Wiedniem zostawili swoje pignora[146], co kto miał, chyba kto co stamtąd z pod Wiednia wyprowadził w sepetach, to pod Parkany utracił, a przytym i zdrowie. Jaka wszystkiemu rycerstwu niewymowna pociecha, kiedy Ociec łaskawy, pogroziwszy nam, znowu obejrzał się okiem miłosierdzia swego, redintegrował[147] in triduo[148] narodu polskiego sławę, dał się zemścić do woli krwie braterskiej, usłał sowicie pola trupem otomańskiem i bystre nurty, i bezbrodne Dunajowe głębokości! Nie nowina to Bogu mieć curam[149] w protekcyej Jego św. zostającego ludu. Jakie tam wdzięczne było spectaculum[150] chrześcijaństwu nabić się do woli boskich i swoich głownych nieprzyjacioł, aż ręce ustawały, a przytym i oczy udelektować zgubą a vindici manu Dei[151] potłumionych, kiedy to ten się tego chwytał, ten tego topił, jedni długo pływali, salwując się[152], drudzy zaś jako kamień do dna grąznęli, a zawoje jako stada kaczek pływały po Dunaju, kiedy ow hardy sylistryjski pasza od towarzysza nie bardzo poczesnego do hetmana za kark przyprowadzony, drugi, pasza Alepu, jako gołąb siwy, temuż hetmanowi koronnemu, Jabłonowskiemu, przyprowadzony, swoję w niewolą zabraną opłakiwał sędziwość; kiedy tak wiele inszych i znacznych prezentowano krolowi i hetmanom: kiedy leda luźny pachołek w szubie i zawoju tureckim na owych gładkich arabskich prezentuje się skoczkach; zgoła, dość szczęśliwości i wielkiej swej Bog pokazał łaski, kiedy owę czwartkową konfuzyą tak znacznym zaraz in recenti[153] nagrodził zwycięstwem. Niemcy zaś żywcem nic nie brali, ale zabijali crudelissime[154]. Nawet i po śmierci z nimi cuda robili: włoczyli, passy z nich darli, rzemień na potrzeby z tych passow wykrącali; jak trzeciego dnia po bitwie, to już z trudnością było obaczyć Turczyna na pobojowisku z całymi plecami; nawet kiedy [ktory] z naszych nieostrożnie prowadził więźnia, a wjechał między Niemcow, to mu go w rękach zabili. Synowiec moj, Stanisław Pasek, prowadził Turczyna znacznego jakiegoś, bo strojno i na pięknym koniu siedział; już go dyzarmował[155], tylko tak konia pod nim za cugle prowadzi, aż przyjechał Niemiec i, zrownawszy się z Turczynem, pchnął go szpadą. Turczyn tylko stęknął; synowiec się obejrzał, a on już tylko ziewa a z konia leci. A Niemiec kolnąwszy, zaraz na stronę. Pocznie mu łajać: »A szołdra[156], taki synu! zabiłeś mi niewolnika, a godzi się to?« Niemiec się tylko śmieje a mowi: »Ja, Pan Brat, Pan Polak dyja[bła] tego żywić?« On mu łaje, »żeś ty szelm, nie kawaler, już w rękach więźnia zabijać«. A Niemiec się tylko umyka a śmieje. Coż czynić dalej? Bo Niemcy wielkie do Turkow mają zajątrzenie ex ratione[157], że im tak wiela poodbierali państwa, prowincyi i fortec; a druga, że oni są a natura crudeles[158] i nie umieją in victoria[159] kawalerskiej obserwować kontynencyej[160], a do tego, że ich we wszystkich okazyach bijali Turcy i cale z nimi nigdzie szczęścia nie mieli; gdziekolwiek się porwali, to jak na nich wsiedli z szablami, to jako bydło rznęli. I w tej nawet okazyej, kiedy przystępował wielki wezyr ad oppugnationem[161] Wiednia, nigdzie mu się nie śmieli opponere offensive[162] poko jeszcze Polakow nie było, ale tylko zasłaniali się defensive[163] przy fortecach. Kiedy już przeszedł wezyr przez wszystko państwo, cale nie dobywając szable, bo nie miał na kogo, posłał najpierwej Tatarow pod Wiedeń, jako praecursores[164], ktorzy sami, bez Turkow przypadłszy (s) na wojsko niemieckie, tak na nich wsiedli rezolutnie, że kilka regimentow ognistych ledwie nie wpoł wycięli; wszyscy Niemcy za mosty sromotnie ustąpili, mosty na Dunaju, kosztem pobudowane, samiż spalili, liberum accessum[165] do Wiednia nieprzyjacielowi zostawiwszy. Doznali panowie Niemcy w tych i inszych przedtym okazyach, co to Tatar umie i jaka z nimi wojna. Co przedtym z nas urągali się et toties exprobrabant[166], że z narodem gołym[167], nie horężnym, z ludem do uciekania gotowym, z ludem takim wojujemy, ktorych sto przed jedną rurą ucieka, aleć sprobowali, kiedy to ich ogniste rury szabli tatarskiej wytrzymać nie mogły; i wielka pusza[168] za nic. Ja tak mowię, że nie tylko to kawaler, ktory wytrzyma impet pugna stataria[169], ale i tego nie trzeba lekce ważyć, ktory, choć trochę placu ustąpi, a znowu wraca się i bije. Tamten, kiedy wygra, szczęśliwy — kiedy przegra, rzadko na zdrowie; ten zaś, jako ptak, i odleci i nadleci. Fugiendo pugnat, fugiendo vincit[170]. Wojowałem ja też z Tatarami, a przecię nigdy trupa tatarskiego na kupie tak wiele, jak Niemcow, Moskwy i inszych narodow, po potrzebie nie widziałem; trzysta, czterysta Tatarow zabitych w kupie widzieć wielka to wiktorya, a inszych napatrzyło się jako drew na kupie. Bodaj przecie z Niemcem wojować! Zwycięży mię — nie goni mię; zwyciężę ja go — nie uciecze mi; a Tatar zaś, i uciekać mu źle, i gonić go rzecz uprzykrzona; a choć go i dogonisz, to się przy nim nie obłowisz. Ale wracam do odbieżanej materyej.
Po tej tedy tak szczęśliwej wiktoryej parkańskiej i wzięciu Strigonium poszło wojsko nasze ku granicy przez węgierską ziemię. Tam między gory wszedszy, wypadali z gor i lassow kurrucy[171] węgierscy i bardzo się naszym in tractu[172] przeciwiali, porywając i zabijając czeladź na czatach i na tabory napadając pozostałe, i rabując, a w gory potym, kiedy źle, uciekając, mając po sobie wygodę a natura locorum[173]. Nastąpiły potym słoty jesienne, koni siła nazdychało i narzucono także i wozow z ową wiedeńską zdobyczą; drudzy to wo[le]li palić, niżeli tym bogacić rebelizantow węgierskich. Dosyć na tym, że drudzy tak czynili: kiedy mu woz uwiązł na przeprawie, to wyjąwszy namiot z woza, słuszny, turecki zdobyczny, to go posłał przed konie, żeby się prędzej z błota dobyły, i tak woz wyprowadziwszy, owego namiotu w błoto wtretowanego[174] odjechał, ktory wart był kilka tysięcy. Cyny, miedzi, santukow[175], burdziakow[176] i rożnych tureckich specyałow, co tego nawyrzucano w błota, w rzeki, komu już konie ustawały! Bo chciał cesarz, żeby było wojsko nazad poszło do Polski prosto na Śląsk, wytchnąwszy w Morawie; ale samiśmy się naparli do Węgier, spodziewając się czegoś tam dokazać. Ale to trzeba było te rzeczy na całe lato począć, nie na zimę, a przytym znać, że wola Boża z naszą nie zgadzała się intencyą; dlatego nam rzeczy nie poszły tak, jakośmy sobie życzyli. Jadąc jednak przez Węgry, wzięli nasi Lewczą[177] i Seczyn[178], gdzie były tureckie praesidia[179]. Kiedy postępowali pod ten Seczyn, trzeba było języka z miasta koniecznie; kazano Kozakom, żeby się starali, obiecawszy nadgrodę. Poszło ich kilka w sady, nikogo porwać nie mogli, bo ostrożni byli i nie wychodzili nic z miasta; znajdują sposob taki: zasadzili się w sadach kilkanaście, a dwaj poszli pod miasto i przypatrując się, chodzą coraz bliżej. Skoro tam w mieście zrozumiano, że ich może kula donieść, wyrychtowano tam do nich, z hakownice[180] czy z janczarki[181] strzelono. Ow jeden, choć mu nic, uderzył się o ziemię: drugi począł go quidem[182] trzeźwić, podnosić, a potym go i rozbierać z sukien. Widząc to Turcy, i do owego dali ognia z kilku sztuk; on, rozebrawszy go, w nogi i nie obejrzał się, a jeszcze gołemi miejscami uciekał, żeby z miasta widziano, że ku obozowi idzie. Ow quidem zabity leży (ubrał się jasno w suknią czerwoną); aż po małej chwili idzie Turczyn rozbierać go. Dochodząc do niego, stanął, obejrzał się na wszystkie strony, pod drzewa podejrzał — nie widać nic; przymknie się do niego, spojrzy mu w oczy — a on oczy zawarł, zęby wyszczerzył — pocznie się już sposobić do owej nieborakowi atamanowi posługi (nie ubierał go, a rozbierać chce), przyklęknie, a guziki mu chce rozpinać; a Kozak go za kark. Krzyknie Turczyn; wezmą się z sobą. Tu miasto daleko i przez fossę ratować trudno, a tu Kozacy z zasadzki lecą; Turczyn się wydziera, rad by bardzo puścił Kozaka, a Kozak go nie chce. Przypadli, wzięli, przyprowadzili krolowi. Jaka to piękna inwencya i kunszt kozacki! Wyrozumiawszy krol z języka, że przy nadziei Bożej może być w rękach naszych pomieniony Seczyn czyli Syczyn, kazał do szturmu gotować się. Tam też przygotowano się dla gości dosyć porządnie, a skoro już przystępowały regimenty do szturmu, dawano ognia potentissime[183]. Nastrzelano naszych i oficyerow kilku znacznych postrzelono. Ale jak obaczyli Turcy, że to jak głodne muchy, do oprawnego[184] a tłustego cisną się wołu, że nic nie uważając na owo ich gęste strzelanie, oślep — jako mowią — idą do szturmu, poddali się, prosząc o miłosierdzie; i dano im veniam[185].
W tym szturmie ustrzelono nogę lewą odważnie stawającemu kawalerowi, Franciszkowi z Brzezia Lanckorońskiemu[186], staroście stobnickiemu; ktory przypadek tak skonfundował krola i hetmanow, że woleliby byli tej fortece nie mieć, nie znać i z daleka ją ominąć, niżeli tak godnego i ojczyźnie potrzebnego pozbyć kawalera. Bardzo się tedy zawiodła zazdrosna fortuna, chcąc ojczyznę naszę i tak potrzebnego spoliare[187] syna! łaska i protekcya samego Boga nie dała jej w tem tryumfować. Jest serce i fantazya, co i przedtym, activitas[188] i rezolucya, jako i była; vigor[189] jest, ochota do usługi ojczyzny taka, albo jeszcze lepsza; krotko mowiąc, uczynimy, co należy, zajedziemy, gdzie potrzeba; będziemy tam, gdzie i drudzy; nie wzdrygajmy się pokazać Tyriis in locis[190]. Nie może tedy zła fortuna dobrych ojczyzny ukrzywdzić synów, których ręka Boska w swojej łaskawej konserwuje protekcyej, i owszem, chcąc zepsować, bardziej czasem naprawić, kiedy dobrą sławę i nie umierającą nagali[191] reputacyą. Takim ojczyzny synom, aby nieba obfitych dodawały szczęśliwości, optandum[192], mówiąc z poetą:

Vivite fortes
Fortiaque adversis opponite pectora rebus[193].



APOSTROPHE.

Białego Orła synu! kwitnie w swej ozdobie
Gniazdo jego, które cię wychowało sobie,
Ma ukontentowanie i gust z tej przyczyny,
Że na tak jawne światu patrzy twoje czyny.

Cieszy się Orzeł polski, że syna takiego
Ma, cnotą i postępkiem sobie podobnego,
Bo nierad na nikczemne persony pogląda:
Równego fantazyą syna kożdy żąda.


Rowny rownego lubi; w paragon[194] nie wchodzi
Z orłem puhacz, bo w cieniach pasie się i rodzi,
Ten zaś swoje orlęta aplikuje[195] sobie,
Żeby w słońce wlepiły śmiele oczy obie.

Słońce jest dobra sława, ktorego promienie
Rozganiają w człowieku wszelkie gnuśne cienie;
Kto się do sławy bierze, jako w słońcu chodzi,
Bo go do tej [jasności własna cnota wodzi[196]].

Orzeł jest to krol ptakow; więc mogę formować
Stąd syllogizm[197] bezpiecznie, że skrupulizować[198]
Nie trzeba, żeby rodził sobie nierownego,
Ale dzielnością, sławą, jak godny — godnego.

To już gentilitium stemma[199]; dom zaś jaki
Ma klejnot na ozdobę? Widzę, że dwojaki:
Lew i niedźwiedź[200] domowi temu kredensują[201],
Jego prerogatywy i sławy pilnują.

Lew ten jest krol zwierzętom, ktoremu to dała
Natura, że nad wszystkie wyższym go mieć chciała:
Odważny, mężny, silny, waleczny i śmiały —
Te wszystkie qualitates[202] tobie nieba dały.

Cny Lanckoroński! Tobie przodek nad inszemi,
Zasługa w niebie, honor należy na ziemi;
Tobie nie prostą szarżą niebo dywinuje[203],
Za co? — powiem; lecz pierwej pioro konkuruje[204]


Do herbow domu twego, bez ktorych to zgoła
I sama się Marsowa nie obejdzie szkoła,
Bo w nich odwagi, męstwa i siły istota;
Z tych rekwizytow[205] męska combinatur[206] cnota.

Niedźwiedź macierzyńskiego domu — coż ten znaczy?
Pewnie to kożdy przyzna, kożdy wytłomaczy,
Że zwierz straszny, odważny, serdeczny i mężny,
Do potkania i bitwy nad inne potężny.

I na tego przymioty kto się zapatruje,
Pewnie szykow zdaleka nigdy nie lustruje,
Ale pnie się na czoło, frontem się nadstawi,
Krwią się pasie, krew toczy i Marsem się bawi.

Grzbietem się nie zakłada i nigdy nie nosi
Zadniego blachu, ostro o ordynans prosi;
In pugna stataria[207] odważnym się stanie,
W plecy (za to szlubuję) rany nie dostanie.

Annibal, gdy po bitwie rannych cenzorował,
Nigdy godnością, datkiem tych nie kontentował,
Ktorzy mu w tyle szwanki swe prezentowali,
Lecz adverso pectore[208] rany przyjmowali,

Mowiąc, że rana tylna bywa podejrzana,
Zawsze zaś kawalerska w przodzie otrzymana.
Przyjmuje mężny Greczyn[209] szwanki swoje frontem[210];
Że kawaler, świadczy się światu Hellespontem[211]


Lacedemończyk jeden, w bitwie pokonany,
Leżąc na placu, cierpiąc już śmiertelne rany,
Prosi nieprzyjaciela, by go wywrocono
I jeszcze z raz horężem w piersi uderzono.

Pytają go: »Na co to?« — Powie, że »dlatego,
Żebym u inszych uszedł rozumienia złego
I żeby się nie wstydził moj hetman kochany,
Widząc u trupa same tylne tylko rany«.

Jeszcze i nasze wieki w takich nie zgłodniały
Rycerzow, jakich tamte, co przed nami, miały;
Mocnym lwem i niedźwiedziem kto się pieczętuje,
Nie zamrużone oko w bitwie pokazuje.

A czemuż Płomieńczykiem ten herb jest nazwany?[212]
Temu, że jasny płomień z gęby pokazany;
Czego są dwie przyczyny: żeby przy mężności
Tej zawsze jako płomień, byli żarliwości

Jego zacni klienci, proponując żyzny
Do chwały Boskiej zaszczyt i miłej ojczyzny,
Żeby ten przyrodzony przymiot w sobie mieli:
Miłością przeciw Bogu, bliźniemu gorzeli;

Druga, żeby się ognia nigdy nie wzdrygali
I w mężnej stateczności przez wszystek czas trwali,
By im saletra ani siarka nie śmierdziała —
To im Płomieńczykowa reguła przydała.

Jest tu i ognia dosyć, i dosyć ochoty
Do Marsowego dzieła i jego roboty;
Jest z tego Płomieńczyka pożytek obfity,
Jest Bogu i ojczyźnie trybut należyty.

Ma niebo dość jasności, a przecię tem bardziej
Płomieniem domu tego, widziemy, nie gardzi;

Gdy katedry[213] imieniem jego honoruje,
Znać, że w jego jasności szczerze korzystuje.

I Marsowi nie skąpo ognia w swej imprezie,
A przecie Płomieńczykow zażywa de Brzezie,
Żeby mu jego szarżej szczerze pomagali,
A trudne nieraz na nich ordynansy wali,

Na gęsto zbrojne szyki, na dżyrydy, groty,
Szable, kule, kartany i rożne obroty
Dawszy im w moc chorągwie, pułki, buzdygany,
Regimenty[214], buławy. Zawsze bez nagany

Jego traktując dzieło, dość mężnie stawają,
Czego dawne i świeższe wieki przyświadczają,
Jako nieprzyjacielską krwią zafarbowali
Martis arenam[215], przytym swej nie żałowali.

Czego świeży dokument mamy w twej osobie,
Cny stobnicki starosto, gdy na uszy obie
Słyszy świat ogłos[216] Marsa, ktory promulguje[217],
Że cię za syna swego prawdziwie przyjmuje.

Tyś jes[t] lapis Lydius[218], proba poczciwości
Domu swego; tać drogę ściele do wieczności,
Ta cię na perspektywę światu wystawuje,
Ta cię ojcu Marsowi w respekt prezentuje.

Kontent Mars, że ma syna godnego w tej mierze,
Ktory męstwa, dzielności znaczny asumpt bierze
Od swych herbownych źwierzow, ktorzy nad innemi
Męstwem, siłą i sercem prym biorą na ziemi.


Rad patrzy na niedźwiedzia, że mu kredensuje,
Przytem swą heroinę śliczną[219] prezentuje;
Lew ognisty frontem mu stoi ku pomocy,
Nigdy nieprzełomanej hieroglifik mocy,

Pewien będąc, że ten lew jego dostojności
Wiernie przestrzegać będzie i doskonałości
Swoich parentelatow[220] wiernie upilnuje,
Jako mu za to sławny poeta szlubuje:

»Principio genus acre leonum saevaque saecla
Tuta [ta] est virtus«[221] (Lucretius Carus).

A na to Mars co mowi, gdy, starosto, w niebie
Twoje insignia[222] widzi? — Tuszy, że na ciebie
Poufale na tamtym miejscu pamiętają
I swoich influencyj[223] życzliwie oddają.

Bo lwa, niedźwiedzia, pannę — przyznać to musiemy —
In signis zodiaci[224] w katalog liczemy,
Do ktorych komitywy[225] i miesiąc[226] przystaje
I tobie dobrowolnie suffragia[227] oddaje.

To luminare minus[228] swą koligacyą
Niemniejszą szczęśliwości przyniesie porcyą,
Kiedy dla większej domu twego wspaniałości
Niebu i ziemi wyda wdzięczne latorości.


Słońce i miesiąc — świadczą tak filozofowie —
Po Bogu wszystkim rzeczom inkrement[229] i zdrowie
Przynoszą; słońca we lwie z miesiącem złączenie
Jest to konsekwencyej dobrej rozumienie.

A ta Panna, co też ma w niebie za urzędy?
Czy tam u astrofilow[230] zgodne zdanie wszędy,
Że, gdzie się instancyą swą interponuje,
Wszędzie groźny[ch] planetow srogość mityguje?

Gubernium[231] krwawego Marsa gdy nastaje,
Siła to ludziom trwogi i strachu przydaje;
Opposito radio[232] gdy Pannę przechodzi,
Przecię desperujących cożkolwiek ochłodzi.

Saturnus nie może się rozszerzać srogością
I Merkuryusz ze swoją zwyczajną chytrością;
Kiedy z Panną kwadratem[233] swym korespondują,
Zaraz subsolanea[234] wielką folgę czują.

A zaś, gdy sama Panna z Jowiszem łaskawym
Rządy roczne obejmie, przy pokoju prawym
Wszystkiego się dobrego spodziewać potrzeba:
Zdrowia, fortun pomyślnych i dostatku chleba.

Już Mars krwawego miecza swego nie dobywa,
Już Saturnowa kosa w ten czas odpoczywa;
Fakcye[235] Merkurego waloru nie mają
I wszystkich złych planetow — astra[236] nauczają.

To piszę in genere[237], że światu całemu
Ta Panna dobrze czyni, dopieroż swojemu!

Kto się jej konterfektem wiernie tytułuje,
Jemu specialiter[238] afekt konformuje[239].

Ma się tedy czym szczycić rawiczowskie plemię,
Że herb jego nietylko odziedziczył ziemię,
Lecz w niebieskich obrotach ma też gubernia[240];
Przyznam, że to szczęśliwa taka familija.

Jest tego herbu pełno w Litwie i w Koronie,
Po wszystkich wojewodztwach, w kożdej prawie stronie,
Nawet w czeskim krolestwie; jeszcze od uniej
Rozkrzewiwszy się, ten herb nabył posesyej.

Jak wiele inszych herbow w Polszcze poginęło
I starennych familij siła poschodziło!
A Rawicz z długą liczbą rachuje swe lata
I podobno trwać będzie do skończenia świata.

Czemuż to? — Oto temu, że rzecz jest niegodna,
Aby tak śliczna Panna miała być niepłodna.
Mam go też w jednym polu; moje zdanie na tem,
Aby nigdy nie zginął, chyba rowno z światem.

Kto się tym herbem szczyci, przebaczyć w tej mierze,
Kiedy niegładkie mija, do pięknych się bierze,
Bo od swej heroiny ten przywilej mają,
Że się z dusze w nadobnych dziewczynach kochają.

Lecz stoj, pioro! Co robisz? Bardzoś się zagnało;
O Pannie siła piszesz, o mężnym Lwie mało.
Widzę ja to, żeć jakoś ładniej koncept idzie,
Niż o wojennym Marsie pisać, aczci przyjdzie.

Jednak pioro pozorne[241] ma swoje racye
I należyte właśnie w tym ekskuzacye:
Pierwszą, że Panna znakiem niebieskich obrotow
I ze Lwem gospodarskich zażywa kłopotow;


Druga, że przy wrodzonej płci swojej szczupłości
Nie wzdryga się okrutnych zwierzow surowości,
Gdy nieodmienne pactum[242] ze Lwem uczyniła,
Niedźwiedzia zaś, jak widziem, mężnie zniewoliła.

Z ktorych racyj taką Mars konkluzyą bierze,
Że jest ta heroina jego manierze[243]
Zdolna z swymi synami: druga to Bellona,
Do dzieła Marsowego od nieba zrodzona

[I] godna tej powagi; więc nie dziw, że skoro
Do jej chwały chętliwe uwzięło się pioro,
Ktore miałoby dosyć wielką materyą,
O jej godności sławną pisząc historyą.

Lecz zaniechawszy herbow, do twojej osoby
Wracam się, cny starosto! Masz dosyć ozdoby
Z herbow tak zacnych, ale i herby też mają
Dosyć z ciebie, że sławy inkrement uznają.

Piękna rzecz jest, gdy kogo starożytność zdobi,
Lecz i to nie mniej piękna, gdy kto przysposobi
Domowi swemu sławy, jako się tu dzieje:
Jasny przedtym, gdy lepiej twym dziełem jaśnieje.

Wodzę się tedy z myślą, jako mam kwadrować[244]
Moję gratulacyą i komu wińszować:
Tobie zacnego domu, czy domowi ciebie,
Gdy godność ab utrinque[245] uważam u siebie?

Masz, prawda, skąd brać pochop do wielkiej dzielności,
Przeglądając się w aktach swej starożytności,
Ktore z dziadow, z naddziadow takiej stymy[246] były,
Że podobno by serca kamienne zmiękczyły.


Trafia się, prawda, i to — aleć tego mało —
Żeby się młode orlę do orła nie wdało;
Podobny podobnego (tak seguela[247] chodzi):
Orzeł orła i sokoł nie gołębia rodzi.

Fortes creantur fortibus et bonis.
Est in iuvencis, est in equis patrum
Virtus, neque imbellem feroces
Progenerant aquilae columbam[248].

Ale przecię natura więcej w tym pracuje,
Kogo samego przez się dobrym wystawuje;
W kim się zaś te oboje schodzą rekwizyta,
Jego dom nowym sławy splendorem zakwita.

Przychodzi mi na pamięć rzymskiego cesarza
Symbolum[249], ktore erat[250], [że czyni mocarza]
Non gens, sed mens[251], tak twierdząc, że do tej osoby,
Co przez się sław[n]a, cudzej nie trzeba ozdoby.

Non genus, non genius, non gens, si credere fas est,
Sed mens nobilitat nobilitata virum[252].

Ja zaś Lanckorońskiemu takie przypisuję
Symbolum, gdy się jego minie przypatruję:
Et gens et mens[253], gruntownie fundując się na tem,
Że w tym mogę kontrować z rzymskim potentatem.


O czym jawnych dowodow wywodzić nie trzeba:
Te mu influencye dały szczodre nieba,
Bo to oczywisty jest dowod między nami,
Że się sławy obiema uchwycił rękami.

Zaraz z młodu, z taką się porwawszy ochotą
Do usługi ojczyzny, skarbi sławę złotą,
I tak mu to smakuje, to Marsowe pole,
Nie tiro[254], ale profes[255] już jest w jego szkole.

Nic to nieznośne prace, fatygi, niewczasy,
Nic to uronić zdrowia i na oba czasy,
Grotow szczęście, nieszczęście, jaka sors[256] napadnie,
Przyjąć, zdrowie i żywot ofiarując snadnie.

Odważył dla ojczyzny mężny Kodrus[257] zdrowie,
Jako i gdzie, niech o tym historya powie;
Scewola z tej racyej ręki nie żałował,
Lanckoroński seczyńskie pola krwią sfarbował.

Chwali Emiliusza[258] swego Italia,
Niemniej Protesilea[259] wynosi Grecya;
Tamten poległ od Penow, ten od frygijskiego
Wojska, nie żałując krwie i zdrowia swojego.

Polska Lanckorońskiemu, a rzec mogę śmiele,
I wszystko chrześcijaństwo wdzięczności tak wiele
Winno, żeby go zrownać z tamtymi dawnymi
I sławę archiwami ogłosić wiecznymi.

Mają sławy u świata dość z męstwa swojego
Crotonianus Milo[260], Herkules, do tego

Anteus[261], Maksyminus[262], sławny Belizary[263]
I wielu inszych pisma wynoszą bez miary.

Miło Polakom wspomnieć swego Czarnieckiego,
Chodkiewiczow[264], Mieleckich, nuż i Koreckiego[265],
Żołkiewskich, Wiśniowieckich; więc z tymi wszystkiemi
Należy Lanckorońskiem paragon na ziemi.

Męstwa Herkulesowi proba jest prawdziwa,
Gdy za przedni ornament lwi[ej] skory zażywa:
I z tym dom Lanckorońskich jawnie emuluje,
Kiedy się lwem ognistym z dawna pieczętuje.

Wydziwić się nie mogą Rzymianie swojemu
Maryuszowi[266] i tak sercu odważnemu,
Ktory się wiązać nie dał, gdy mu ucinano
Nogę, i wielkie mu stąd męstwo przyznawano.


Lecz i Polska swoim się szczyci Maryuszem,
Sławna tak kawalerskim jego animuszem,
Że nietylko się trzymać, ale — rzec to mogę —
Ledwie sarknął, kiedy mu urzynano nogę.

Owszem, gdy z jadowitej już kule przyczyny
Widział koło postrzału niemało gangryny,
Sam ją Symonetemu[267] ultro[268] prezentował
I, w ktorym miejscu rzezać, mężnie rozkazował.

Szesnaście razy piłą ostrą przeciągniono,
Brzytwą ciało przerznąwszy, niźli kość urżniono,
A przecię to on sercem dość mężnym przyjmował
I po takim męczeństwie z inszemi żartował.

A rzuciłże też Marsa, obłatawszy zdrowie?
Nie, ale idzie dalej — niech to kożdy powie —
Perseweruje[269] w szarżej; przyznać mu w tej mierze:
Piłka a męstwo bite większy impet bierze.

Mężnemu sercu noga nie będzie przeszkodą;
Kto rezolut[270], żadną się nie trwoży przygodą.
Szach lubo met[271] (s) — rąk niemasz: o tem się nie pyta
Cynegirus, zębami przecię okręt chwyta.

Otoż masz, Italia, że nie tylko twoi
Przodkowie mężni byli, lecz w ojczyźnie mojej
Są tacy superstites[272], ktorzy śmiele z nimi
Certować[273] zawsze mogą akcyami swymi.

U Grekow takie z dawna paremie[274] były,
Że mężow same tylko Lacaenae[275] rodziły;

Aleć i polskim damom trudno denegować,
Żeby się nie miały z czym światu popisować.

Dość mężnych kawalerow światu wystawiły,
Ktorych, jak Polska stoi, te lata liczyły;
I gdyby mi ich przyszło opisować dzieła,
Nie na tejby się karcie sława ich zmieściła.

A osobliwie żywych piorem dotknąć chwały
Jest to węzeł — przyznam się — trudności niemałej,
Żeby albo w cenzurę[276] pochlebstwa nie wkroczyć,
Albo, niegodnie chwaląc, z drogi nie wyboczyć.

Aleć po staremu się zamilczeć nie godzi
Dzieła, ktore z swą sławą jaśnie się rozwodzi.
Dawnoby zgasły cnoty i Herkulesowe,
Gdyby ich nie wzniecały pisma Homerowe.

Dawno godne postępki w ludziach wielkich chwalą,
Dawno kadzidła Bogu, a nie ludziom, palą,
Ktore jak Bogu tylko należą samemu,
Tak chwała nie niegodnym, lecz tylko godnemu.

Coż tedy na tym świecie ludziom chwałę rodzi?
Do wiekopomnej sławy co wielu przywodzi?
Fortitudo[277] — tak mądrzy zgodnie powiedają,
Fortitudo — tej cnocie taką własność dają.

Coż Herkulesa sławy takiej nabawiło?
Co go między pogańskie bożki policzyło?
Fortitudo, że wieprza wprzod erymańskiego,
A potym zaś zwyciężył i lwa nemejskiego.

A Tezeusza za co pisma wspominają
I takie mu chwalebne encomia[278] dają?
Za to, iże za rogi wziął maratońskiego
I dotrzymał, i złamał byka okrutnego.


Fortitudo bellica[279] to ludziom sprawuje,
Że im i insze cnoty tak akkomoduje,
Jak sama kardynalna ma w tym gust niemały,
Aby wszystkie jednemu wraz pożytkowały.

Lubo cię fortitudo pozbawiła nogi,
I w tobie ja to widzę, moj starosto drogi!
Alec jednak sowicie szkodę nagrodziła,
Gdy do ciebie wszelakie cnoty zgromadziła.

Z tobą onym najmilsza jest konwersacya,
W tobie i nietęskliwa jest rezydencya;
Sławie dobrej dla rządu buzdygan oddała,
I porucznikować jej u twych cnot kazała.

Tyś rotmistrzem — cnoty są twoja kompania,
Nigdy sława komputu takiego nie mija;
Tak sforną kompanią kędykolwiek czuje,
Tam się bawi, tam mieszka, tam porucznikuje.




Po seczyńskiej okazyej mieli nasi apetyt na Proszow[280] i Koszyce[281]; ale że czas największą był przeszkodą, że zima zachodziła, dlatego wojsko, pokazawszy się tylko tym fortecom, poszło dalej ku granicy, Modrzewskiego[282] tam [przez] chrapkę[283] zgubiwszy, ktorego z działa zabito. Był to żołnierz dawny i doświadczony kawaler. Bywał porucznikiem i rotmistrzem, pułki wodził, komendy miewał; a tam nieostrożnie zginął, stanąwszy na celu, gdzie już z miasta miano znak do rychtowania. Bo trzeba zawsze, przystępując pod fortecę, wystrzegać się stanąć, gdzie jest jakikolwiek majak[284] albo krzak, ale takie miejsca jako najprędzej przemijać, bo do nich zwyczajnie puszkarze mają naznaczone metas[285].
Kiedy już krol był granice blisko, dopiero wojsko litewskie przyszło łączyć się z naszemi; piękne i porządne wojsko, ale coż, kiedy post bellum auxilium[286]. Wyprawiali się bowiem na tę ekspedycyą cunctando[287], ktorych gdyby był krol czekał, jako mu niektorzy radzili, bardzoby się było źle stało, boby był czas upłynął, Wiedeńby było wzięto, boby był już dłużej pewnie nie wytrzymał, jako sami przyznawali Niemcy, et consequenter[288] wiktorya tak fortunna nie mogłaby była consequi[289] przy fortecy, już od nieprzyjaciela otrzymanej. A tak wszystko poszło bono eventu[290] a tak, prawie rzec mogę, prophetico spiritu[291] krola Jana i osobliwym Ducha świętego instynktem. Bo się tanta festinatione[292] wybierał pod Wiedeń et alacritate[293], że podobnoby był już nie czekał dłużej, choćby był i połowy tego nie miał wojska; taką już miał utwierdzoną przyszłego zwycięstwa nadzieję. Ale też i stamtąd, jako dusze z czyśca, wyglądano desiderabilem praesentiam[294], już, już w takim będąc razie, właśnie kiedy owo wilk, owce doganiając, karku jej chciwą dosięga paszczęką, a ona też, chudziątko, tym bardziej jeszcze się sili, aby tym czasem kto[ry] myśliwy nadjechał a odgromił. Tak właśnie z cesarzem się działo, kiedy już zhukany i desperujący w [sz]częściu, nie mogł swojej salwować stolice, nie śmiał nieprzyjacielowi zajrzeć w oczy i wojska już straconego serce opponere[295] nieprzyjacielowi. Do Boga tylko uciekał się modlitwami a Polakow wyglądał, ustawicznych [gońcow] jednego za drugim posyłając do krola, żeby jako najprędzej przybywali i tego dopomogli gasić strasznego zapału, ktory jużby też był podobno wszystko pożarł chrześcijaństwo. Uważał tedy krol, jako pan rozumny, wszystkie cyrkumstancye[296], dlatego jako najprędzej życzył sobie pośpieszyć, wiedząc, że pewniejsze są posiłki i skuteczniejsze na rok przed okazyą niżeli w godzinę po okazyej.
Turbowali się Litwa bardzo, że tak szczęśliwej omieszkali [okazyej]. Hetmani obadwa, Sapieha[297] i Ogiński[298], nasłuchali się nieraz od krola sarkastycznych przymowek, co jeżeli ich turbowało, ale i to nie mniej, że owego tak pięknego, z kosztem Rzpltej i z słusznym aparamentem[299] wyprawionego nie przyszło in hostico[300] pokazać wojska. Żołnierze zaś niebożęta usychali, słuchając koronnych, relacyą im czyniących, jako im Bog pobłogosławił tak szczęśliwem zwycięstwem, jako pad[l]i na dobry byt i obfitość wszystkiego w obozach tureckich; a osobliwie, kiedy widzieli dostatki, srebra, złota, suknie bogate, haftowane, rzeczy rożne wymyślne, specyały i bogate zdobyczy, serce się im krajało incuriam[301] wodzow swoich incusando[302].
Tak tedy wyszło wojsko z Węgier mimo spiskie[303] miasta w Podgorze, Litwa zaś poszli ku Wołyniowi i tam dopiero zemścili się na krajach podlaskich, poleskich i wołyńskich, czego na tureckich omięszkali, bo je dobrze podskubli.
Wychodząc z Węgier, umarł[304] hetman polny, Sieniawski, ktory już też był choro wybrał się na tamtę ekspedycyą, tylko przecie z wrodzonej swojej ochoty nie chciał deesse[305] tak świątobliwej wojnie. Poszedł z ochotą, lubo tam cały prawie czas przechorował, a potym i umarł na usłudze ojczyzny i zaszczycie całego chrześcijaństwa. Po nim dano buławę Potockiemu, kasztelanowi krakowskiemu, synowi Stanisława Potockiego, ktory także był hetmanem za krola Jana Kazimierza.
Podczas tej ekspedycyej wiedeńskiej z ordynansu krolewskiego wpadł w tatarską ziemię Kunicki, ktorego był krol przed ekspedycyą immediate[306] przydał Kozakom za hetmana; był to szlachcic, Lublanin. Ten Kunicki z Kozakami bardzo dobrze gościł, bo ordy co lepsze powychodziły były pod Wiedeń. Miał tedy czas, palił, ścinał, jeżeli mu się oponowała jaka wataha zebranej ordy; wojska mu coraz przybywało, bo niewolnikow, tam już zasiedziałych, tak wiele poodbierał, drudzy, dobrowolnie co dalsi, do niego uchodzili, usłyszawszy o wojsku chrześcijańskim. Cuda robili Kozacy, nikomu nie folgując, białogłowy ścinając, dzieci rozdzierając i cokolwiek najgorszego wyrządzając im; tak udawano, że tam tego gatunku położył na trzykroć sto tysięcy i już tam chodził sobie marsem[307], nikogo się nie obawiając. Aż kiedy już z Węgier han powracał, przebrano trzydzieści tysięcy ordy co lepszej i nie tak[iej], jako insi, i posłano na odsiecz; i Turkow było coś z nimi. Dał im pole pod Kilią[308], zbił, zniosł i zdobycz, co mieli, otrzymał, i wrocił się szczęśliwie za granicę. Aleć go potym kozactwo sami między sobą utłukli, udając, że ich pokrzywdził w zdobyczy, jako to u nich nie nowina hetmana zabić z lada okazyjki. Tak udawano, że ich i nie krzywdził w ni w czym, tylko że miał zdobycz wielką, ktorej mu oni inakszem sposobem wydrzeć nie mogli, aż zbuntowawszy się; i tak zdrajcy dobrego kawalera mizernie stracili, ktory jużby był Tatarow umiał prześladować, zaprawiwszy się na nich tak dobrze.
Zastawszy Tatarowie owę w ziemi swojej depopulacyą[309], trupy żon i dzieci swoich, bydła, stada pozabierane, płakali na swoje nieszczęście.
Zgoła, wszędzie Pan Bog na ten czas błogosławił chrześcijaństwu: i w Niemczech i w Wenecyej i w Polszcze, bo i Dymidecki[310] po nim siła dokazywał w Wołoszech, Turkow z Wołochami bił, znosił i hospodara Dukę[311] poimał i przyprowadził do więzienia. W Turczech in contrarium[312] wielkie nastąpiły trwogi, szemrania i bunty przeciwko starczyźnie o nieszczęśliwą wojny prosekucyą[313] i o zgubienie tak wiela ludzi, co cesarz składając na wezyra, kazał go in publico foro[314] udusić, chcąc z siebie zwalić insultum populi[315]; aleć tego po staremu i sam potym nie uszedł, ale ruszony de throno[316].
Z wielką tedy ten rok odprawił się szczęśliwością i wszystkim narodom chrześcijańskim z pociechą, oprocz samych luteranow, ktorzy Pana Boga o to prosili, żeby dał zwycięstwo Turkom; bo Tekieli rebelizant, ktory przy Turkach stawa[ł] dlatego, żeby go luterańskie prowincye suplementowały[317] piniądzmi, puścił ten tuman[318] między nich, że Turcy eo fine[319] wojnę po[d]nieśli, żeby religią rzymską zniszczyć, a luterańską na to miejsce postanowić po całej Europie. Dlatego tedy, Pana Boga prosząc, wielkie nabożeństwa odprawowali i pobory składali, a Tekielemu na d[alszy ciąg] wojny dawali. Byłem natenczas we Gdańsku, kiedy te nabożeństwa odprawiali, uprzykrzając się Panu Bogu okrutnie; aleć ich przecie nie wysłuchał, kiedy się inaczej stało. Poko ich jeszcze z pod Wiednia nie rozpłoszono i byli in spe[320] odebrania Wiednia, to na ten czas po ulicach gazety śpiewano, na bulwarkach je deklamowano, projekty[321] rzucano, obrazy Tekielego jako propugnatora[322] suae religionis[323] malowano, drogo przedawano i ledwo nie kożdy starał się, żeby w domu swoim mogł mieć; po kościołach zaś gratiarum actiones[324] czyniono, jak im cokolwiek przyszło o szczęśliwym Turkom powodzeniu, a w człowieku prawie serca (s) usychało. Nie wiemże, jakie tam znowu mieli ukontentowania, dowiedziawszy się de contrario rerum successu[325], bom już był w domu podczas wiktoryej.
Tak tedy ten rok odprawił się we wszelakich od Pana Boga szczęśliwościach, nietylko publicznych, ale i moich prywatnych, bom był i przez cały rok zdrow i dobrze mi się na wszystkim powodziło. Panie Boże dobrotliwy, racz takich lat użyczać łaskawie, poko życia mego stawać będzie, a za ten niech będzie Imię Twoje Przenajświętsze pochwalone!






    składająca się prawie z samych poturczonych chrześcijan, porwanych w dziecięcym wieku i osobno w tym celu wychowanych.

  1. z Salomeą Bronicką, córką Andrzeja, wojskiego krakowskiego.
  2. złączenie broni
  3. po wielkich zabiegach i naradach z cesarstwem i rzecząpospolitą wenecką przeciw potędze otomańskiej.
  4. i całego chrześcijaństwa
  5. w pierwszem starciu
  6. ledwie, ledwie dychał
  7. załoga
  8. Ernest Rüdiger hr. Stahremberg (1635—1701) generał–feldmarszałek austr.
  9. poddostatkiem
  10. wobec teraźniejszych nowych sposobów zdobywania
  11. własnemi siłami
  12. suknie
  13. o śmierć przyprawiając
  14. powietrze zaraźliwe
  15. szkodliwe, niszczące
  16. do użytku
  17. bezpiecznie
  18. zdobywanie
  19. temu dziełu
  20. uszczerbek, zrujnowanie
  21. nie zdobyta
  22. dobywana
  23. ostatkami robiąca
  24. nadwyrężona
  25. wszelkiej pozbawiona pomocy
  26. oszołomieni, wystraszeni
  27. w swojej osobie
  28. rozumieli
  29. i niezbyt przynaglali
  30. Hieronim August Lubomirski, kawaler maltański, marszałek nadw.
  31. W rkpsie: rochmister t. j. rothmister; Pasek umyślnie wypisał ten wyraz z niemiecka.
  32. miłożby było
  33. Aretalog (z grec.) — głosiciel cnót, panegirysta.
  34. Wespazjan Kochowski, poeta i historyk (1630—1699). Opisał wyprawę wiedeńską w dziełku: Commentarius belli adversum Turcas ad Viennam et in Hungaria anno Chr. 1683 gest (Cracoviae 1684) i po polsku w poemacie: »Dzieło Boskie albo pieśni wybawionego Wiednia« (1684) (tylko pieśń I).
  35. godnie
  36. 15 sierpnia
  37. prorockim duchem
  38. szemrali
  39. z potężnym i zwycięskim narodem sprawa
  40. śluby
  41. pieczę
  42. Jędrzej Potocki, wojew. kijowski, w r. 1684 hetman pol. kor., um 1691.
  43. z wielkim pośpiechem
  44. po skończonej wojnie pomoc
  45. Mohamed IV (1648—1687); zrzucony z tronu, um. w r. 1691.
  46. połączeniu
  47. nieszczęścia
  48. Emiry (z arab.) — listy, rozkazy sułtańskie.
  49. Kara Mustafy.
  50. niepomyślnie
  51. Janczarowie (z tur. jeni–czery, nowe wojsko) — najbitniejsza i uprzywilejowana część wojska tureckiego,
  52. Tuln — m. nad Dunajem powyżej Wiednia.
  53. Sipahiery (z persk. sipahi, jeździec) — jazda turecka.
  54. Emeryk Tököly (1656—1705), przywódca rokoszan węgierskich, przez sułtana ogłoszony królem węgierskim; po ustąpieniu Turków z Węgier, opuszczony przez swych stronników, schronił się do Turcji, gdzie um. 1705 r.
  55. Murada Gereja
  56. Drążnicy — hussarze z długiemi kopjami, których miał Sobieski pod Wiedniem wedle Kochowskiego 36 chorągwi.
  57. ku ochędostwu
  58. w obwodzie
  59. Dylekta (z łac.) — miłośnica.
  60. Aparament (z łac. średniow.) — sprzęt, urzędzenie.
  61. Lisztwa l. listwa — cieńka deszczułka, półka.
  62. Andżar, handżar (z tur.) — puginał.
  63. t. j. różaniec mahometanski, liczący 33, 66 lub 99 ziarn czyli gałek, które się przesuwają w miarę wymienionych przymiotów boskich
  64. żywności
  65. Przysłowie objaśnia Petrycy w Polityce: »Gdzie dostatek, tam statek, t. j. gdzie dość majętności, tam łacny rząd być może, gdyż moc z dostatku płynie«.
  66. łupiezcy całego świata i panowie czterdziestu królestw
  67. Spluszczeć — zmoknąć.
  68. wydelikaciły
  69. układają, przysposabiają
  70. miękkość
  71. przykłady
  72. przez zbyteczne wygody i używanie
  73. odzyskanie
  74. mieszkańców
  75. Polacy urodzili (t. j. ocalili) Niemców.
  76. kraje cesarstwa, a w następstwie
  77. we własnej osobie
  78. osobiście
  79. przysługując się
  80. Asystencja — orszak zbrojny.
  81. w własnej osobie
  82. roku
  83. na korzyść
  84. krzywdę
  85. modły dziękczynne
  86. wiadomości, świstki ulotne, nowiny
  87. T. j. złoty, tak nazwany od mincerza Tynfa.
  88. Motława, dopływ Wisły; wpada do niej w Gdańsku.
  89. Wenerować (z łac.) — czcić.
  90. Oliwa — klasztor i opactwo cystersów, o milę na północ od Gdańska.
  91. Odwieczerze l. odwieczerz — czas popołudniowy.
  92. Część karty u dołu odcięta.
  93. poufałości
  94. nazajutrz
  95. Przefakcjować (z łac.) — przekabacić, przeciągnąć na swą stronę.
  96. sprawa gardłowa
  97. zbrodnia obrazy majestatu
  98. bluźnierstwo
  99. w nieobecności
  100. z urzędników miejskich
  101. za świeża
  102. po stronie sprawy słusznej
  103. upokorzył
  104. dla wzajemnego powitania
  105. książęta Rzeszy
  106. Karol.
  107. Maksymiljan Emanuel.
  108. Ludwik.
  109. spustoszenie
  110. Komorno — twierdza przy ujściu rzeki Wagu do Dunaju.
  111. Pasek, posłyszawszy od uczestnika tej wyprawy coś o Nowych Zamkach (Neuhäusel, Érsekújvár), zrobił z tego nowe zamki, pobudowane przez Turków; tymczasem jest to stara forteca, często wspominana w wojnach tureckich, zdobyta przez Turków jeszcze w r. 1663, a odzyskana przez ks. Karola lotaryńskiego w dwa lata później (1685 r.).
  112. Ostrzyhom (po łacinie Strigonium, po niem. Gran) — m. na prawym brzegu Dunaju, naprzeciw ujścia rz. Gran do Dunaju. »Ku Strygoniej« o tyle nieściśle, że miasto leży na prawym brzegu, a Polacy ciągnęli lewym brzegiem Dunaju.
  113. Parkany — m. nad Dunajem, na lewym brzegu Dunaju, naprzeciw Ostrzyhoma.
  114. Działo się to 7 października.
  115. Stefan Bidziński, rotmistrz, strażnik kor., kasztelan sandomierski, um 1704.
  116. Obses l. obces (z łac. obsessus, opętany, szalony) — natarczywie, naoślep.
  117. Jabłonowskiego.
  118. Władysław Denhoff, podskarbi ziem pruskich; brał udział w walkach z Szwedami, Moskalami, Tatarami.
  119. Kotły miedziane, półkoliste, obciągnięte skórą, były używane w jeździe; bębnista miał dwa takie kotły, umocowane po obu bokach siodła.
  120. pochlebiającej fortuny z ust ludu
  121. Salwator (z łac.) — zbawca.
  122. Któż jest, coby lud ten z rąk moich mógł wyrwać?
  123. doświadczenie
  124. Dwuiersz, z Psałterza Kochanowskiego, z pamięci, a więc niezupełnie wiernie powtórzony:
    Kogo wieczór zafrasuje,
    Tego rano umiłuje. (Psalm XXX).
  125. Mustafa.
  126. zwycięzca, triumfator
  127. Seraskier (z persk. ser, głowa, i asker, wojsko) — naczelny wódz (Kara Mustafa).
  128. zaręczając
  129. w trzy dni
  130. do rozpoznania
  131. wyzyskiwał
  132. na lewy brzeg
  133. zmienną kolej wojny
  134. października
  135. Zawziąć się — zacząć się.
  136. Cesarscy
  137. Ozionąć — tchem owiać, oczarować.
  138. w pierwszej chwili
  139. gwałt
  140. Strychować — z boku razić.
  141. bez sprzeciwu (termin sądowy; por. str. 482, przyp. 6).
  142. układem
  143. Alil basza.
  144. na samem czele
  145. ścigali, puścili się (za nieprzyjacielem)
  146. skarby
  147. przywrócił
  148. w trzech dniach
  149. pieczę
  150. widowisko
  151. od mściwej ręki boga
  152. ratując się
  153. za świeża
  154. w najokrutniejszy sposób
  155. rozbroił
  156. Szołdra (z niem.) — wieprzowa łopatka wędzona; przezwisko Niemca: świnia.
  157. z przyczyny
  158. z natury okrutni
  159. w zwycięstwie
  160. umiarkowania, miary
  161. do dobywania
  162. stawić zaczepnie
  163. odpornie
  164. straż przednią
  165. wolny dostęp
  166. i tylekroć wyrzucali
  167. t. j. nie noszącym zbroi
  168. Pusza — wielka puszka, t. j. działo.
  169. w wstępnym boju
  170. Pierzchając walczy, pierzchając zwycięża
  171. Kuruczi — powstańcy, stronnicy Tekelego; stronnicy cesarza zwali się labanczi.
  172. po drodze, w ciągnieniu
  173. w naturze miejsc, t. j. w niedostępnych miejscach
  174. wtłoczonego
  175. Santuk (z tur.) — skrzynka, sepet.
  176. Burdziak (z tur.) — wór skórzany na wodę lub wino.
  177. Lewice (po węg. — Lewa lub Lowenez) — m. nad rz. Hronem na północ od Parkanów.
  178. Seczyn (Szecsény nad rz Ipolą) — m-ko z zamkiem na Słowaczyźnie.
  179. załogi
  180. Hakownica — strzelba długa, osadzona na klocu drewnianym.
  181. Janczarka — strzelba, rusznica janczarska.
  182. niby
  183. potężnie
  184. Wół oprawny, z którego zdarto skórę.
  185. łaskę
  186. Franciszek Lanckoroński, podkomorzy krakowski, starosta stobn., wielicki, bocheński; ożeniony z Jadwigą Morsztynówną, starościanką kowalską, wielki »konfident« Paska.
  187. pozbawić
  188. dzielność
  189. krzepkość
  190. Przysłowie Tyria maria zmienił Pasek na Tyria loca. Tyrejskie morza w znaczeniu: niebezpieczne morza (dla żeglujących) stały się przysłowiowe, odkąd Tyryjczycy, t. j. pochodzący od nich Kartagowie, stali się panami morza Śródziemnego.
  191. naglić — nastręczyć, przeznaczyć
  192. życzyć należy
  193. ... nie traćcie odwagi
    I mężnem sercem znoście złej fortuny plagi.
    (Hor. Sat. II, 2, koniec).
  194. Paragon (z grec.) — zawody, współzawodnictwo.
  195. zaprawia
  196. W rkpsie miejsce odcięte.
  197. wniosek
  198. wątpić
  199. godło narodowe
  200. Lanckorońskich herb Zadora (lew w polu błękitnem, z paszczęki otwartej pięć płomieni ognistych); matka bohatera, Anna z Dembińskich, wniosła herb Rawicz (panna na niedźwiedziu).
  201. Kredensować — szynkować, przelewać (krew), być wzorem, przewodniczyć.
  202. przymioty
  203. przeznacza
  204. zabiega
  205. narzędzi, czynników
  206. składa się
  207. w wstępnym boju
  208. z przodu, w pierś
  209. Greczyn — bohater grecki pod Troją, jak to wynika z następnego wiersza.
  210. frontem — z przodu
  211. Hellespont — cieśnina, dzieląca Azję od Europy, dziś Dardanele.
  212. W rkpsie na boku dopisano: »Lwia głowa, z gęby płomień«.
  213. Przyrodni bracia Franciszka byli duchownymi: Zygmunt, kanonik kat. krak., Wespazjan, biskup kamieniecki.
  214. Por. str. 353, przyp. 8.
  215. Marsowe pole.
  216. głośne obwieszczenie, krzyk
  217. ogłasza
  218. kamień probierczy
  219. Rawicz — panna na niedźwiedziu.
  220. Parentelat (z łac.) — pan z panów, familijant.
  221. Na początku (świata) lwów rodzaj zażarty i okrutne wieki broniły się odwagą. (De rerum natura V, 860).
  222. klejnoty
  223. wpływów
  224. pomiędzy znakami zodjaku
  225. towarzystwa
  226. Herb żony Fr. Lanckorońskiego, Jadwigi Morsztynówny, Leliwa: księżyc niepełny do góry rogami, między któremi gwiazda o 6 rogach.
  227. pomoc
  228. mniejsze światło
  229. wzrost
  230. Astrofil (z grec.) — miłośnik gwiazd.
  231. Rząd.
  232. przeciwnym promieniem
  233. Mowa o kwadrancie horoskopowym, na podstawie którego układano pragnostyk czyli przepowiednię.
  234. świat podsłoneczny
  235. Fakcya (z łac.) — intryga.
  236. gwiazdy tj. astrologja
  237. ogólnie
  238. szczególnie
  239. układa
  240. rządy
  241. okazałe, słuszne
  242. sojusz
  243. Manjera — sposób, ułożenie; tu manjera kawalerska, rycerskość, bohaterstwo.
  244. szykować
  245. obustronną
  246. Styma — estyma, cena.
  247. następstwo
  248. Bohater w bohaterskim odradza się synie.
    W młodych źrebcach i byczkach krew ojców nie ginie;
    Śmiali orłowie, gdy się sparzą,
    Nie gołębia życiem obdarzą.
    (Hor. Carm. IV, 4, 29).
  249. godło
  250. było. (W tem miejscu rkp. obcięty).
  251. nie ród, lecz umysł
  252. Nie pochodzenie, nie duch opiekuńczy, nie ród, jeśli wierzyć się godzi, lecz szlachetny umysł uszlachetnia męża.
  253. I ród i umysł.
  254. uczeń
  255. Profes (z łac.) — nauczyciel.
  256. los
  257. Por. str. 113, przyp. 8.
  258. Por. str. 386, przyp. 1.
  259. Por. str. 386, przyp. 2.
  260. Milon z Krotonu, dawny atleta i szermierz grecki w VI wieku przed Chr.
  261. Anteus — syn Neptuna i Ziemi, król Libji, siłacz, pokonany przez Herkulesa.
  262. Maksyminus, Julius Verus, sławny siłacz, okrzyknięty przez wojsko po zamordowaniu Sewera cesarzem, wkońcu zabity przez własnych żołnierzy.
  263. Belizarjusz, syn chłopa, wódz cesarza Justynjana, pogromca Wandalów i Gotów.
  264. Jan Karol Chodkiewicz, zwycięzca z pod Kirchholmu.
  265. Samuel Korecki, jeden z najwaleczniejszych wojowników polskich, dostał się pod Cecorą (1620) po raz wtóry do niewoli tureckiej i, wtrącony do Jedykułu w Stambule, poniósł śmierć na rozkaz sułtana.
  266. Będzie to zapewne C. Marius Gratidianus, którego Sulla kazał związać i okrutnie zamordować, w ten sposób, że mu, ażeby śmierć przedłużyć, naprzód wyłupiono oczy, następnie odcinano jeden członek po drugim (Orosius V, 21, Lucanus II 177 nstp.). Pasek zmieniał podania starożytne, mity, a nawet przysłowia wedle tego, jak mu było potrzeba; por. Tyria loca (str. 544) zam. Tyria maria, podanie o Perseuszu (str. 217) i anegdotę o babie Dionizjuszowej (niżej, pod r. 1685).
  267. Simonetti — Włoch, lekarz Sobieskiego.
  268. dobrowolnie
  269. trwa
  270. śmiały
  271. Przenośnia z gry szachów: zwyciężyć lub zginąć.
  272. pozostali przy życiu
  273. iść w zawody
  274. przysłowia
  275. Spartanki.
  276. naganę
  277. Męstwo.
  278. Encomia (z grec.) — pochwały.
  279. Męstwo wojenne.
  280. T. j. Preszów — m. w półn. Słowaczyźnie nad rz. Tarczą.
  281. Koszyce — m. nad rz. Hernadem na południe od Preszowa.
  282. Krzysztof Modrzewski, wojski halicki, zginął pod Preszewem.
  283. Chrapka — zachcianka, chętka zawładnięcia, posiadania.
  284. Majak (z ros.) — słup do latarni morskiej, sygnał, znak.
  285. cele
  286. po wojnie posiłki
  287. ociągając się
  288. i w skutku tego
  289. nastąpić
  290. pomyślnie
  291. prorockim duchem
  292. z takim pośpiechem
  293. i z ochotą
  294. pożądanej obecności
  295. stawić przeciw
  296. okoliczności
  297. Kazimierz Sapieha, wojew. wileń., um 1720.
  298. Jan Ogiński, wojew. i starosta mścisławski (1674), następnie wojew. połocki, um. 25 lutego 1684 w Krakowie.
  299. sprzętem wojennym
  300. w kraju nieprzyjacielskim
  301. niedbalstwo, opieszałość
  302. oskarżając
  303. Spiskie starostwo, obejmujące 13 miast. Ziemia spiska na połudn. wschód od Tatr należała pierwotnie do Polski; za Krzywoustego dostała się tytułem posagu za Judytą, córką Bolesława Krzywoustego, Węgrom, następnie w r. 1412, jako zastaw za pożyczoną sumę, wróciła do Polski i należała do niej do r. 1772.
  304. w Lubowli, na Spiszu
  305. opuścić
  306. bezpośrednio, od siebie, t. j. mianował
  307. śmiało
  308. Kilja — m. nad północnem ramieniem ujścia Dunaju do morza.
  309. spustoszenie
  310. Dymidecki, pułkownik królewski, zabity później pod Kamieńcem przez Turków, którzy głowę jego z triumfem nosili.
  311. Dukas, hospodar, został oddany pod straż Wilczyńskiemu, porucznikowi, w Suczawie.
  312. przeciwnie
  313. prowadzenie
  314. na publicznym miejscu
  315. napaść, niechęć ludu
  316. z tronu
  317. zasilali
  318. Tuman puścić — chcieć w kogo co wmówić, zamydlić oczy.
  319. w tym celu
  320. w nadziei
  321. odpisy
  322. obrońcy
  323. ich wyznania
  324. modły dziękczynne
  325. o przeciwnym obrocie rzeczy





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Chryzostom Pasek.